14 wrz 2014

21. Konsekwencje.


"Może teraz leżysz z otwartymi oczyma i powtarzasz moje imię. Może boisz się jutra, tak jak i ja? Jeżeli w tej chwili potrafisz zrozumieć i domyślić się czegoś, to pamiętaj: jestem teraz z tobą. (...) Jestem z tobą wszędzie, jeśli tylko myślisz o mnie".
Marek Hłasko - Ósmy dzień tygodnia

            Do później.
            Miała wrażenie, że Sasuke dopiero wypowiedział te dwa krótkie słowa. W rzeczywistości minęły co najmniej dwie godziny od ich - jej zdaniem dość czułego  - pożegnania pod szpitalem. Ino podjęła próbę dotarcia do niej, ale zakończyła się ona fiaskiem jeszcze w taksówce. Od tamtej pory blondynka wolała tymczasowo milczeć. Chwilowo było to najlepsze wyjście - Sakura potrzebowała czasu, by poukładać rozchwiane i destrukcyjne myśli, pałętające się po jej głowie.
            Ściągnęła mokry ręcznik z głowy i zaczęła suszyć nim różowe kosmyki włosów. Sądziła, że zimny prysznic w jakiś sposób ukoi zszargane nerwy, ale przeliczyła się - czuła się tak samo pusta, jak w momencie, gdy wsiadała do zamówionej przez Sasuke taksówki. Wątpiła by ten stan minął po chwili, godzinie czy nawet całym dniu. Wypadek Daichiego, a zwłaszcza niejasne rokowania co do jego stanu, wstrząsnęły nią na tyle, by pomału zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością.  Czuła jak jej oddech staje się coraz to cięższy. Złapała za przemoczony podkoszulek Ino, który miała na sobie, zaciskała palce na metariale na wysokości piersi. Uścisk na sercu i płucach nie ustępował - wzmacniał się.
           Pociągnęła mocno nosem, wstała z łóżka przyjaciółki i chwiejnym krokiem skierowała się do swojego plecaka, który leżał tuż obok drzwi wejściowych. Upadła na kolana na drewnianą podłogę. Zignorowała nagły promieniujący ból w nogach i pośpiesznie zaczęła grzebać w plecaku. Wyrzucała z niego praktycznie wszystko co wpadło w jej ręce: kilka ubrań, pamiętnik, który z impetem runął na panele; wszystko to było mało ważne. Gdy tylko na dnie szmacianego plecaka znalazła fiolkę z lekarstwem, szybko otworzyła plastikowe wieko i pochłonęła bez popijania trzy białe tabletki. Nie chciała - nie, ona nie mogła - wpaść teraz w panikę. To, że rozkleiła się w obecności Sasuke, nie oznaczało, że nagle stanie się słabą osobą. Nie może się poddawać. Musi być silna - głównie dla rodziców.
            Nagle drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich stanęła Ino w piżamie, z ręcznikiem na głowie. Lazurowe tęczówki zmierzyły uważnie sylwetkę przyjaciółki, po czym głęboko westchnęła.
            - Zaczęłam je brać jeszcze w Kyoto - wyjawiła Sakura i spróbowała unieść się na dygocących nogach.
            Miała dość tych wszystkich tajemnic, jakie skrywała przed Ino. Najchętniej zapadłaby teraz w długi, głęboki sen, a obudzić mogłaby się dopiero wtedy, kiedy Daichi całkowicie wyzdrowieje, a bracia Mori wyniosą się  na dobre z Konohy. To byłby plan niemalże idealny - szkoda tylko, że nie realistyczny.
            - Nie musisz mi się tłumaczyć, jeśli tego nie chcesz. Nic na siłę - rzekła stoicko Ino, a Sakura nagle poczuła się jak skarcone dziecko. Chciała jej wszystko wyjawić! Ale słowa po prostu napotykały niewidzialną barierę w jej krtani i nie były w stanie się przez nią przedostać Wyjawienie czegokolwiek przyjaciółce nie było aż takie proste, jakie mogłoby się wydawać.
            Obite kolana lekko ugieły się pod ciężarem Sakury, lecz nie upadła ponownie. Usiadła wraz z Ino na krańcu łóżka. W drżącej dłoni bez przerwy trzymała przezroczystą fiolkę z kilkoma pozostałymi tabletkami.
            - To nie tak, że nie chcę ci niczego powiedzieć - szepnęła, odkładając pigułki na półkę nocną tuż obok łóżka. - Po prostu ciężko jest mi wszystko wyjaśnić. Cały czas staram się zapomnieć o tym co stało się w Kyoto. Nie chcę nigdy więcej do tego nie wracać, ale… - Nie tylko dłoniejej drżały, ale i jej głos, który teraz balansował na krawędzi szeptu z cichym lamentem.
            Ino objęła przyjaciółkę ramieniem, wzdychając przy tym ciężko.
            - Cii… - powiedziała kojąco. - Jeśli już chcesz coś opowiedzieć, to zaczynaj stopniowo. Nie zmuszaj się. - Ino obdażyła Sakurę czułym, acz zaniepokojonym uśmiechem. - Nie zapominaj również, że uczestniczyłam w wykładzie Kakashiego z którego miałam do napisania ten reportaż, więc mam jakiś wgląd w twoją sytuację.
            Sakura przygryzła dolną wargę. Kompletnie zapomniała o ostatniej pracy zaliczeniowej przyjaciółki.
            - Masz kopię tego reportażu?
            Ino zawahała się, ale po chwili jednak wstała i podeszła do znajdującego się naprzeciwko biurka. Z dolnej szuflady wyciągnęła plik papierów, które zaczęła przeglądać na drewnianym blacie.
            Obserwując blondynkę, Sakura dłonią zaczesała wilgotne włosy do tyłu, cierpliwie czekając, aż Ino znajdzie dodatkową kopię swojej pracy. Szmaragdowymi oczami zerknęła wyczekująco w stronę drzwi. Początkowo sądziła, że Sasuke chociaż przyjdzie na chwilę, by powiedzieć w jakim znajduje się jej mieszkanie i czy Makuro pozostawił po sobie jakikolwiek ślad. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Sasuke milczał i nie odebrała tego jak dobry znak. Wręcz przeciwnie - miała przeczucie, że coś się stało.
            - Masz - powiedziała nagle Ino, wręczając jej kilka kartek papieru pokrytych czarnym drukiem.
            Sakura prześledziła uważnie kartki zatapiając się w tekście.
            - Nie było mi łatwo to pisać, wiedząc, że to się tyczy ciebie - wyznała Yamanaka z dystansem przyglądając się Sakurze, która jedynie skinęła głową bez przerwy czytając pięcio stronnicowy reportaż.
            Sakura rozumiała ją w każdym stopniu i nie zamierzała jej w żaden sposób krytykować. Jako przyszła dziennikarka i reporterka Ino musiała napisać reportaż zachowując pełen profesjonalizm swojego nowego fachu. Inaczej Asuma mógłby wystawić jej nienajlepszą ocenę na koniec semestru. Większa część tekstu skupiała się na winnej studence z Kyoto, która z premedytacją spowodowała wypadek samochodowy w którym ucierpiała ona sama, a także pasażer. Nie była na całym wykładzie Kakashiego, więc nie wiedziała ile wykładowca uchylił z jej sprawy, ale nie zdziwiła się gdy przeczytała o tym, że w samochodzie znaleziono sporą dawkę narkotyków. Lecz zamarła, gdy przeczytała wzmiankę o tym iż w jej układzie krwionośnym znajdowała się amfetamina. Tą wiadomością wolała się sama podzielić z przyjaciółką, jednak wyraźnie została wyprzedzona.
            Nie było tam nic oprócz spowodowania wypadku.
            Kompletnie nic.
            Z ust Sakury wymsknęło się rozbawione parsknięcie.
            - Tylko tyle wam powiedział? - spytała ze śmiechem.
            To było niczym w porównaniu do tego co wydarzyło się w Kyoto, ale nawet Kakashi jeszcze nie wiedział wszystkiego. Czuła, że po raz pierwszy od dawna jest w stanie komuś zaufać na tyle by chociaż przez chwilę łudzić się, że z całej tej historii może zrodzić się szczęśliwe zakończenie. Jakie miała szanse? Marne, ale lepsze to niż nic.
            Ino przytaknęła niemrawo - nie takiej reakcji się spodziewała.
            - Ten wypadek to przeszłość, ale gdybym mogła to cofnęłabym czas, by chociaż zapiąć pasy - warknęła zła, zacisnęła mocniej dłonie na białych kartkach, a Ino jej nie przerywała. - Wsiadając do tego przeklętego samochodu nie panowałam nad sobą i to nie przez narkotyki, których dawka była zawyżona w raporcie. Byłam na tyle roztrzęsiona sytuacją której byłam świadkiem, że chciałam po prostu stamtąd uciec. Nie liczyło się jak, tylko kiedy. Miyavi w ostatniej chwili wsiadł na miejsce pasażera. Próbował przemówić mi do rozumu, próbował mnie zatrzymać - ponowie zaśmiała się, przypomniając sobie tamtą feralną noc.

            - Zwolnij, cheri - rozkazał Miyavi, a jego głos jak brzytwa przeciął ciszę ciężkiej atmosfery
            Sakura zaśmiała się histerycznie poprzez spływające gęstymi strumieniami łzy.
            - Zwolnić? - zakpiła zaciskając mocno trzęsące się dłonie na obitej skórą kierownicy.
            - Zwolnij - powtórzył ostro wyciągając ku niej rękę, lecz Sakura pośpiesznie ją odtrąciła. Ostatnie co w tej chwili chciała to jego dotyk. Brzydziła się nim. Brzydziła się jego bratem. Brzydziła się samą sobą.
            Wbrew tego co mówił Miyavi, nacisnęła mocniej pedał gazu stopniowo przyśpieszając. Nie zamierzała już więcej go słuchać. Nie zamierzała dłużej być szmacianką lalką w jego rękach. Skończyła się rola dobrej dziewczynki, z którą i tak było więcej kłopotów niż pożytku.
            - Sakura - wycedził przez zaciśnięte zęby wściekle przyglądając się dziewczynie.
            Ona jednak zignorowała go. Po prostu jechała, chcąc jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Najchętniej przepadłaby teraz niczym kamfora.
            - Do jasnej cholery, zatrzymaj się! - wrzasnął na nią straciwszy cierpliwość. - Nie zwrócisz jej życia!
            Histeryczny śmiech Sakury przemienił się w głośny, przeraźliwy płacz. Zaledwie kilka minut temu odkryła ciało martwej współlokatorki na posadzce ich łazienki w akademiku. Myśl, że Lily rzeczywiście nie żyje nadal nie dochodziła do niej. Jeszcze rano z nią rozmawiała przy wspólnej kawie, a teraz… jej już nie ma. Nie, to nie mogła być prawda. Ale jednak - Lily nie żyła, co do tego nie było żadnych wątpliwości.
            Miyavi miał rację - nic co teraz zrobi nie przywróci jej życia.
            - Jesteście popieprzeni: ty i twój braciszek - sapnęła w rozpaczy, spoglądając przed siebie. Zatrzyma się tak jak chciał, ale tylko po to by go wywalić z samochodu. Nie miała nic przeciwko temu by oskarżył ją o kradzież - niech to zrobi, zaprzeczać nie będzie.
            - Nie zapominaj Cheri, że ty również jesteś popieprzona, tak samo jak i my. I jeżeli my lecimy w dół, to ty razem z nami - Usłyszała jego wściekły szept tuż przy swoim uchu. W przerażeniu spojrzała w jego stronę, nie wiedząc nawet kiedy zbliżył się tak blisko. Miyavi chwycił ją brutalnie za podbródek.
            - Zwolnij - rozkazał ponownie, po czym wpił się w jej spierzchnięte usta.
            Sakura nie oddała pocałunku, zamiast tego bez zastanowienia z premedytacją ugryzła go.
            - Chrzań się - warknęła zła i w tej samej chwili poczuła silne szarpięcie. Miyavi zapominając się chwycił ją mocno za ramię, a Sakura automatycznie skręciła kierownicą, powodując, iż samochód zjechał z jezdni…

            - Nie będę kłamać przed tobą, że nie spowodowałam tego wypadku, bo go spowodowałam. Nie będę również kłamać, że nie brałam amfetaminy, bo brałam. Sporadycznie, ale brałam. Tak jak przed chwilą wspomniałam, jedyne co bym zmieniła z tamtego okresu, to to, że  zapiełabym pasy. Chociaż nie… jest jeszcze jedna rzecz - wzięła głęboki oddech, nieobecnym wzrokiem spoglądając w reportaż Ino - nigdy  nie zapoznałabym Lily z Makuro.
            Ino spojrzała na nią niezrozumiałym spojrzeniem. Pierwszy raz słyszała te imiona i Sakura doskonale o tym wiedziała. Jednak to, co bardziej przykuło uwagę blondynki, to fakt, że po raz kolejny Sakura wspomniała o zapięciu pasów.
            - Co… - zaczęła niepewnie, jednak widząc, że Sakura skupiła na niej uwagę, postanowiła kontynuować. - Co się wydarzyło podczas tego wypadku? - Nie do końca wiedziała, jak ma ubrać w słowa odpowiednie pytanie, ale była pewna, że Sakura pojmie jej rozumowanie. I tak też było.
            - Dokładnie nie pamiętam. Doznałam amnezji powypadkowej. Ostatnie co utkwiło się w mojej pamięci to jak zjechałam z jezdni, a dwa dni później obudziłam się w szpitalu na intensywnej terapii. Gdy wreszcie ktoś zgodził się ze mną porozmawiać, okazało się, że doznałam krwotoku wewnętrznego i znacząco pocharatałam sobie wnętrzności przez co szanse, że kiedykolwiek zostanę matką spadły praktycznie do zera - wyznała, a serce ponownie ją ukłuło. Nie zamierzała używać żadnych skomplikowanych medycznych zwrotów, wolała od razu wszystko wyjaśnić jak najprostszym językiem.
            W ostatnim czasie powiedziała o tym tylko Hachiro, co i tak było wystarczająco trudne - nawet jej własna matka nie miała do końca o wszystkim pojęcia. Sakura nie wyobrażała sobie odbyć takiej rozmowy z rodzicielką, jaką właśnie przeprowadza z Ino. Fakt, była z matką dość blisko, ale nie aż tak. Poniekąd wstydziła się swojej przeszłości. Gdyby tylko wyjawiła Mebuki co tak naprawdę działo się w Kyoto, bezwątpienia straciłaby w oczach matki więcej niż tylko zaufanie.
            Sakura dostrzegła jak twarz przyjaciółki blednie z sekundy na sekundę.
            - Nie mów mojej mamie jeszcze. Sama jej wszystko wyjawię, gdy tylko znajdę w sobie odwagę. Teraz i tak ma wystarczająco dużo zmartwień.
            Ino przytaknęła, zamierzając spełnić prośbę przyjaciółki. Sakura wyjawiła jej właśnie więcej, niż by przypuszczała, a na to też potrzebowała nielada odwagi.
            - Przeczytaj ostatni paragraf - powiedziala nagle Yamanaka, widząc, że Sakura nadal przygląda się tylko i wyłącznie pierwszym stronom jej referatu. Wiedziała, że czytanie opinii nie jest dla niej łatwe, zwłaszcza, że kilka stron było poświęcone jej “winie”, do której zresztą sama się przyznała. Ale Ino wiedziała, że to tylko czubek góry lodowej. Lazurowymi tęczówkami, obserwowała jak Sakura przewraca na ostatnią stronę, a jej ciało zastyga w bezruchu gdy przeczytała ostatni paragraf.
           - Kakashi na apelacji, będzie walczył o twoje całkowite uniewinnienie. Mimo, iż sama wierzysz w swoją winę, są ludzie, którzy temu kategorycznie zaprzeczają, więc proszę cię zacznij też w to wierzyć. - Ino mówiła z ogromną delikatnością, chciała by Sakura wreszcie pojęła, że nie jest jeszcze stracona. Póki apelacja nie zostanie zakończona, nie jest przesądzone, że trafi do więzienia. - Ty też w głębi serca w to wierzysz. Inaczej nie wróciłabyś na studia i nie starałabyś się zaliczyć tego roku. Uwierz wreszcie w siebie, Sakura.
            Dziewczyna odłożyła na pościel reportaż Ino, pozwalając by każde napisane i wypowiedziane przez nią słowo wsiąknęło w nią niczym woda w gąbkę. Ino bez dwóch zdań miała rację, ale nadal ciężko było jej to zaakceptować. Biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia na przestrzeni dwóch ostatnich lat, nic nie było pewne. Winna czy niewinna? Nadal była sobą i teraz miała większe zmartwienia, niż zbliżająca się apelacja czy też zaczynająca się we wtorek sesja. Daichi był obecnie jej priorytetem numer jeden.
            - Postaram się - powiedziała szczerze. - Póki co, jak wstanę muszę spotkać się z Tsunade, później zajrzeć do Juugo, a następnie iść do szpitala.
            Ino tym razem spojrzała na przyjaciółkę ze zdziwieniem; sądziła, że pierwsze co zrobi to pogna do brata, a tymczasem z jakiegoś powodu Daichi spadł na trzecie miejsce.
            - Słyszałaś co powiedział lekarz, Ino. Jeśli Daichi z tego wyjdzie będzie potrzebował kosztownej rehabilitacji. Moi rodzice nie mają pieniędzy na to wszystko, a pewnie lada dzień i tak dostaną rachunek za szpital, za który także nie będą mieli jak zapłacić - wytłumaczyła, widząc jak Ino główkuje nad jej wcześniejszymi słowami.
            - W takim razie co dokładnie zamierzasz? - zapytała kładąc się na łóżku.
            Sakura już znała odpowiedź na to pytanie. Podczas gdy Ino brała prysznic, przemyślała sobie wszystko.
            - Zawiesić studia na czas nieokreślony i znaleźć normalną pracę. Póki co Juugo zaoferował mi pół etatu u siebie w sklepie, bo po zawieszeniu nauki, nie będę mogła pracować z tobą w kawiarni - odparła układając się tuż obok niej.
            Ino westchnęła ciężko, lecz nie zaprotestowała wiedząc, że to rozsądna decyzja.
            - Pomogłabym ci, ale sama nie wiem na czym stoję - oznajmiła nagle, poprawiając poduszkę pod głową. Nie czekając na niezręczne pytania i dociekania o czym dokładnie mówi, postanowiła wyjawić swoją małą, skrywaną od kilku dni tajemnicę: - Jestem w ciąży.
            Sakura poderwała się z łóżka jak oparzona, spoglądając z szeroko otwartymi  oczami w jej stronę. Wszelakie pytania uwięzły w jej krtani, kompletnie nie wiedziała co mogłaby teraz powiedzieć.
            - Wiem, że to nie jest odpowiednia chwila. Zwłaszcza, że dopiero co powiedziałaś mi, że raczej nie będziesz mogła sama mieć dzieci, a ja tu nagle wywalam taką bombę, ale Sakura kompletnie nie wiem co mam robić. Itachi nie chce dzieci, nie chce aż tak poważnego związku, ale stało się. Stało, a ja nie mam pojęcia nawet jak mu to powiedzieć, zresztą nie wiem czy w ogóle mu mówić. Gdy dzwoniłaś do mnie z Inazumy i powiedziałaś o wypadku Daichiego, i tak kierowałam się w stronę szpitala, bo miałam umówioną wizytę u lekarza na usunięcie, ale…
            - Zwolnij! - krzyknęła stanowczo Sakura, próbując pojąć co rozhisteryzowana Ino właśnie do niej mówi. Zbyt dużo informacji w jednej chwili nikomu nie pomagało.
            Ino jak na rozkaz zamknęła usta. Uniosła się na łokciach, taksując załzawionym wzrokiem zszokowaną sylwetkę różowowłosej przyjaciółki.
            - Jesteś w ciąży - powiedziała Sakura sama do siebie, chcąc by ta myśl zagnieździła się w jej myślach.
            - Tak - przytaknęła.
            - Itachi nie wie.
            - Nie ma bladego pojęcia - westchnęła Ino.
            - Skoro nic o tym nie wie, to skąd wiesz jak zareaguje na wiadomosć, że będzie ojcem? - spytała Sakura nadal pogrążona w głębokim szoku. Nie zamierzała jej osądzać, dopóki nie pozna wszystkich faktów. Znała Ino od lat - wiedziała, że nie jest osobą pochopną, która od razu decyduje się na aborcję. Muszą być powody o których nie wie, a które zżerają Ino od środka.
            - Wiem, że nie myślałabyś o aborcji, gdybyś nie miała do tego powodu, a więc jeśli jesteś gotowa, to mów. Wysłucham cię, tak samo jak ty wysłuchałaś mnie, od tego w końcu mamy siebie, prawda? - Blady uśmiech wykwitł na twarzy Sakury.
            Chciała wesprzeć przyjaciółkę najlepiej jak tylko potrafiła. Dopiero teraz dotarło do niej, dlaczego ostatnimi dniami Ino zachowywała się tak a nie inaczej. Zrozumiała dlaczego ją zostawiła i oddała pod opiekę Sasuke na cały weekend.
            Ino skupiając wzrok na kremowej pościeli, przetarła nos długim rękawem od koszuli nocnej.
            - To był powód dlaczego jego związek z Chikaru się rozpadł. Ona chciała się ustatkować, a on nie.
            Brew Sakury drgnęła w kolejnym zdziwieniu. Wyraźnie Ino pominęła tę ciekawostkę, gdy ostatnim razem rozmawiały o wcześniejszej dziewczynie Itachiego, ale nie zamierzała jej tego wypominać. Sama dopiero teraz zaczęła otwierać się przed przyjaciółką.
            Nigdy nie sądziła, że półtora roku rozłąki, aż tak je oddali.
            - To dlatego się z nią spotkałaś, prawda?
            Ino zaśmiała się cicho.
            - Czyżbyś plotkowała z Sasuke na mój temat? Toż to zaczyna śmierdzieć związkiem na odłegłość - powiedziała zadziornie.
            - To, że jesteś ciężarna nie znaczy, że nie mogę dać ci kuksańca - sparowała Sakura i tak jak powiedziała, tak też zrobiła - zacisniętą pięścią delikatnie uderzyła przyjaciółkę w ramię.
            - A wracając do tematu Itachiego, to co ci powiedziała tamta? - zapytała spokojnie. Nie poznała byłej dziewczyny Itachiego osobiście. Widziała ją zaledwie przelotnie gdy Ino przez przypadek wpadła na nią podczas nieszczęsnego wieczoru, który był zarezerwowany dla jej terapii wstrząsowej. Po tamtym dniu, już nigdy jej nie widziała.
            - Chikaru to naprawdę fajna babka - westchnęła Ino, ponownie opadając na pościel. Dłonie niepewnie ułożyła na brzuchu, gładząc go subtelnie. - Chciałam się z nią spotkać, by po prostu potwierdzić wcześniejsze słowa Itachiego. Chciałam mieć pewność, że rzeczywiście zerwali właśnie z tego powodu i tak też było. Itachi nie chciał w żaden sposób się ustatkować. Wątpie by przez rok zmienił co do tego podejście. On chce robić karierę muzyczną z chłopakami, a nie dzieciaka wychowywać. Boję się, że nie dam rady z tym sama. Rodzice mnie zabiją jak się dowiedzą, że niedość, że wpadłam to jeszcze ojciec dziecka spakował manatki i wyjechał - parsknęła w złości pod nosem. - Chikaru wyciągnęła do mnie pomocną dłoń i odradziła aborcję, ale ja i tak umówiłam się na tę wizytę. Zanim zadzwoniłaś siedziałam cały czas na ławce w parku trzęsąc się niczym garaleta, zastanawiałam się czy mam tam iść czy nie. W pewnym sensie twój telefon okazał się dla mnie zbawieniem, bo to Daichi stał się tym najważniejszym, a ja nie musiałam dłużej wybierać. Chociaż i tak czuję, że spanikowałabym i nie weszła do tamtego gabinetu. Jestem rozdarta Sakura, kompletnie nie wiem co robić. Jak powiedzieć o tym rodzicom? Jak mam się rozmówić z Itachim, tak by nie bolało zbyt mocno?
            Sakura oplotając palec wokół suchego już kosmyka włosów, kontemplowała nad tym czego właśnie się dowiedziała. Niedość, że dzisiaj została i tak wypruta już ze wszystkich emocji, to jeszcze teraz to… Nie potrafiła nie westchnąć. Nigdy nie była na miejscu Ino i nawet nie była w stanie wyobrazić sobie, co sama postanowiłaby gdyby była w jej sytuacji. Zbyt dużo możliwości stało przed nią otworem. Ułożyła bokiem głowę na udach przyjaciółki, skupiając wzrok na brzuchu Ino, który ta cały czas w skupieniu gładziła.
            - Może to nie dużo, ale dasz radę Ino. Cokolwiek się nie stanie i ty, i ten mały szkrab, przebrnięcie przez to. Nieważne czy z Itachim, czy też bez; po prostu poradzicie sobie, jestem tego pewna - powiedziała chwytając przyjaciółkę za dłoń. - Nie mówię tego dlatego, że jestem jakąś maniaczką, która za wszelką cenę chce wyperswadować kobietom takim jak ty decyzję o aborcji, bo to w końcu będzie twoja decyzja i tobie z tym przyjdzie żyć. Mówię to jako twoja przyjaciółka, która zna cię od małego. Nawet jeśli rodzice się od ciebie odwrócą, to dasz radę. Ja zacznę wierzyć w siebie tak jak mi to poradziłaś, teraz kolej na ciebie - dopowiedziała z delikatnym uśmiechem.
            Ino odwzajemiła ciepły uśmiech jaki został jej właśnie podarowany.
            - Masz się z tego wywinąć Sakura. Moje dziecko musi poznać swoją ciotkę, a skoro Kakashi wierzy w twoją niewinność, to ja też zamierzam. Nie jakbym kiedykolwiek w ciebie wątpiła, ale...
            Tyle Sakurze wystarczyło by ponownie odnaleźć w Ino swoją najlepszą przyjaciółkę.
            - Tylko błagam, nie zwlekaj dniami z rozmową z Itachim. Inaczej sama mu powiem - pogroziła palcem.
            - Jutro to zrobię - obiecała i nie zamierzała przekreślać tych słów. Najwyższa pora zmierzyć się z nieprzewidzialnym losem, który ponownie rzucił im kłody pod nogi.
            W natłoku ostatnich kilkunastu minut, Sakura tymczasowo zapomniała o Sasuke, zapomniała o Miyavim, a jedyne co zajmowało jej myśli to plan na dzisiejszy dzień gdy tylko obudzi się za kilka godzin. Tsunade, Juugo i szpital, szpital, szpital.

~***~

            - No nareszcie… - usłyszał w oddali dziwnie znajomy głos, którego jednak chwilowo nie był w stanie dokładniej zidentyfikować. Nie pamiętał gdzie jest, ani co dokładnie się wydarzyło. Jedynie czuł jak od chwili stara się unieść ociążałe powieki, które wreszcie zaczęły mu ulegać.
            Blask jarzeniówek oślepił go na krótką chwilę, jeszcze bardziej go dezorientując. Wszystko wokół niego było obce. Nie te ściany pamiętał. Światła też nie te same. Łóżko zbyt twarde. Niewspominając już o braku duchoty w pokoju, spowodowane lampami grzewczymi, które znajdowały się w terrarium. Wszystko było nie tak.
            Kiedy jego wzrok zaczął wreszcie się wyostrzać, a mgła zanikać, sylwetka mężczyzny siedzącego tuż obok łóżka stała się dla niego bardziej widoczna.
            - Gdzie ja jestem? - spytał brata z konsternacją, rozglądając się po nieznanym sobie pomieszczeniu.
            - W szpitalu - warknął z niezadowoleniem Itachi. Źrenice Sasuke zwęziły się niebezpiecznie, a kolejne słowa wypowiadane przez brata pozostały dla niego głuche. Nie słyszał nic. Przed oczami ponownie zobaczył jak zieleń świateł przeistacza się w rażącą czerwień. Widział jak duża, rozpędzona ciężarówka wyjeżdża z bocznej ulicy. Próbował hamować. P r ó b o w a ł .
            Itachi nadal mówił coś w oddali, lecz Sasuke go w ogóle nie słuchał - kompletnie się wyciszył.
            W myślach nadal walczył z hamulcami, które ani razu nie drgnęły. Później wszystko działo się na tyle chaotycznie, że nie mógł niczego posklejać w całość. Pamiętał silne uderzenie i nic po za tym.
            - Słuchasz ty mnie w ogóle? - spytał sarkastycznie Itachi, widząc jak jego brat myślami jest gdzieś hen, hen daleko.
            To zwróciło uwagę Sasuke.
            - Nie - odparł beznamiętnie, na co Itachi wywrócił w irytacji oczami.
            - Co ty w ogóle robiłeś w Konoha? Miałeś być na Inazumie, czy ty wiesz…
            Sasuke ponownie przestał słuchać brata, gdy ten tylko wspomniał o festiwalu. Tak. Miał na nim być, ale…
            Sakura
            Wypadek Daichiego, zmusił ich obojga do nagłego powrotu do Konohy. Mógł jednak zostać i spędzić ostatni dzień na dorocznym festiwalu, lecz w mgnieniu oka postanowił co innego. Nie myślał dwa razy, tylko po prostu zostawił wszystko, wsiadł na motor - wtedy działał bez zarzutów. W dodatku, przed wyjazdem na festiwal jego motocykl przeszedł dokładny przegląd, który nic nie wykazał. Podczas pośpiesznego powrotu z imprezy, wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku.
            Do później, subtelne słowa uśmiechającej się blado do niego Sakury echem odbiły.
            Nie bacząc na nic poderwał się do siadu, lecz czując promieniujący ból żeber zachłysnął się powietrzem.
            - Hej! - krzyknął Itachi podrywając się z miejsca. - Masz leżeć, durniu. Dwie godziny temu dopiero skończyli składać ci rękę. Gorzej upaść to chyba nie mogłeś - warknął zły, dotykając ramienia brata i siłą zmuszając go do ponownego położenia się w łóżku.
            Sasuke dopiero teraz dostrzegł unieruchomioną lewą rekę, na której nadal scalał się gips. Poruszenie spuchniętych palców wymagało więcej wysiłku, niż się spodziewał, a i tak efekt nie był zadowalający. Przeklnął rozgoryczony pod nosem.
            - Powinieneś się cieszyć, że tylko nadgarstek połamałeś i cały się posiniaczyłeś - powiedział Itachi, karcąc brata wzrokiem. - Oboje wiemy, że mogło się to skończyć o wiele gorzej. Matka najpierw zajebie mnie, a później ciebie. Zobaczysz - powiedział poważnie, a Sasuke wywrócił lakonicznie oczami.
            - Nie powiesz jej - sparował pewny swych słów Sasuke.
            Itachi parsknął pod nosem, zerkając na brata z dezaprobatą.
            - Bo? O mało co nie zginąłeś na tym cholernym motorze! Gadałem z glinami Sasuke! Po cholerę tak szarżowałeś, co?! Całkowicie zgłupiałeś?! Naprawdę życie ci niemiłe, gówniarzu?!
            Twarz młodszego z braci stężała, a wzrok wyostrzył się we wściekłości - nie cierpiał być osądzanym o coś czego nie zrobił, zwłaszcza teraz, gdy sytuacja wcale nie wyglądała tak na jaką Itachi ją kreaował.
            - Jeśli jej powiesz, wtedy rzuci pracę w Tokio i tu przyjedzie, a żaden z nas tego nie chce, doskonale wiesz czemu - wycedził lustrując brata zagniewanym spojrzeniem. - Zastanawia mnie tylko czy poinformowano cię, że nie byłem w stanie zahamować, bo ktoś przeciął mi hamulce! - Tym razem wrzasnął z rozsierdzeniem, niepotrafiąc dłużej tłumić w sobie negatywnych emocji. Nie był popieprzonym głupcem, który nie był w stanie połączyć faktów w całość. Jego motor był w stanie idealnym, awaria hamulców była czymś niemożliwym. A jedynym wytłumaczeniem ich braku działania mogło być tylko i wyłącznie ich wcześniejsze przecięcie, bądź przerwanie.
            Itachi przechylił głowę w bok, rozluźnił mięśnie ramion i puścił ramę szpitalnego łóżka.
            - Kto mógłby coś takiego zrobić? - zapytał ze stoickim spokojem.
            Nie zadrwił, ani nie wyśmiał dziwnej tezy brata. Wyczuł w jego postawie coś, co pozwoliło drążyć z zaciekawieniem rozpoczęty przez niego wątek. A jeśli okaże się to prawdą, to i on nie popuści sprawcy.
            - Już ja wiem kto, a gdy tylko go dorwę to przypierdolę mu tak, że wyląduje na OIOM’ie - wyznał zdenerwowany uderzając połamaną, zagipsowaną ręką o twardy materac. Sasuke zacisnął mocniej zęby i odchylił głowę do tyłu, czując nieznośny ból promieniujący od nadgarstka, a w myślach przeklnął na swoją głupotę.
            - Kto? - Itachi nie zamierzał stać z boku i bezczynnie przyglądać się jak ktoś ponownie próbował wyrządzić krzywdę członkom jego rodziny. Nie pozwoli na taki bieg wydarzeń. Wystarczyło, że w nieszczęśliwym wypadku stracił ojca, nikogo więcej nie zamierzał przed wcześnie żegnać na cmentarzu.
            Chłodne spojrzenia dwóch braci skrzyżowały się ze sobą na długie minuty.
            Wystarczyła krótka analiza zachowania Sasuke, by Itachi był pewien, że jego brat jest bardziej niż tylko przekonany o swoich racjach. W takiej sytuacji nie zamierzał wątpić ani w niego, ani w jego słowa. Jednak Sasuke nie wyglądał, jakby miał zamiar cokolwiek mu powiedzieć.
           - Uparty osioł - stwierdził sfrustrowany Itachi. Nawet sam diabeł nie rozwiązałaby w tej chwili języka Sasuke.
            Starszy z braci w zrezygnowaniu opadł na białe plastikowe krzesełko, splatając ręce na klatce piersiowej. Karymi ślepiami uważnie obserwował jak Sasuke przygląda się swojej lewej ręce. Itachi wiedział, że jego brat nieprędko ponownie wsiądzie na motor. Uniósł prawą dłoń i w zadumie zaczął bawić się dolną wargą.
            - Czym w takim razie zasłużyłeś sobie na przecięcie hamulców? - zapytał lakonicznie. Wiedział, że i na to pytanie nie uzyska odpowiedzi, ale zawsze mógł spróbować. Przez chwilę łudził się, że może jednak Sasuke będzie bardziej rozmowny, ale widząc jego niezmienną postawę, pokręcił głową.
            - Znowu się w coś wplątałeś. - Itachi niepotrafił powstrzymać swojej frustracji. To nie był pierwszy raz gdy Sasuke obrywał. Jeśli go pamięć nie myliła, ostatnie porachunki miał jeszcze z Satoru, gdy tylko sezon i rok akademicki się rozpoczął.
            - Itachi - zaczął chłodno Sasuke. - Zrób dla mnie dwie rzeczy. Po pierwsze - przymknij się, bo i tak nic ci nie powiem. Po drugie - musisz mnie gdzieś zawieźć. Teraz.
            - Dobre żarty słodziutki - wtrąciła pielęgniarka wchodząca właśnie do sali. Kobieta, która według plakietki identyfikacyjnej jaka zwisała przy jej biodrach, nazywała się Noriko, zlustrowała zdenerwowanym wzrokiem dwóch braci - Lekarz wyraźnie powiedział: pozostajesz czterdzieści osiem godzin pod obserwacją. Po południu masz dodatkowe badania, porządnie trzepnąłeś się w tę swoją zarozumiałą łepetynę, niewspominając już o pocharatanych żebrach. Teraz masz leżeć i odpoczywać, a nie wrzeszczeć z bratem na cały oddział, inaczej będę zmuszona naszprycować cię lekami uspokajającymi - powiedziała ostro, układając dłonie na biodrach. - Dam wam dziesięć minut i twój brat stąd wychodzi nim lekarz przyjdzie na poranny obchód - zawyrokowała głosem nieznoszącym sprzeciwu. Widząc jak Itachi niemo przytakuje na jej słowa, pielęgniarka opuściła salę w której został umieszczony Sasuke.
            - Więc? - zagaił Sasuke, gdy tylko drzwi za pielęgniarką definitywnie się zamknęły.
            Itachi spojrzał na brata niezrozumiałym wzrokiem, wzdychając ciężko.
            - Jak cię wypiszą to zawiozę cię tam gdzie będziesz chciał. Póki co gnijesz w tym łóżku - powiedział ostro Itachi, niezamierzając w żaden sposób sprzeciwiać się temu, co powiedziała pielęgniarka. Tym bardziej nie planował nękać lekarza by szybciej go wypisał, tylko dlatego, że Sasuke tego chciał. Instrukcje lekarza były jasne i wyraźne, a on nie zamierzał w nie ingerować.
            Sasuke jednak miał zupełnie inny plan. Odpowiedź brata w żadnym stopniu go nie satysfakcjonywała, więc zrzucił z siebie cienką kołdrę i przerzucił nogi przez kraniec łóżka.
            - Nawet się myśl o tym - oznajmił karcąco Itachi, przeczuwając co planuje właśnie Sasuke. - Nie wypiszesz się na własne życzenie.
            Sasuke prychnął pod nosem sceptycznie.
            - Jestem dorosły, zrobię co zechcę. A jeśli mnie nie podwieziesz, pójdę z buta - stwierdził ostentacyjnie, rozglądając się po sali w poszukiwaniu swoich podartych ubrań. Miał zamiar zrzucić z siebie szpitalne wdzianko i ubrać ciuchy, które najpewniej wylądują w koszu na śmieci, gdy tylko wróci do akademika.
            Itachi nie poruszył się.
            - Ty serio chcesz żebym o bladym świcie zadzwonił do matki, co? - spytał retorycznie, pomału wyciągając telefon z kieszeni spodni.
            - Nie zrobisz tego - powtórzył w wyraźnej złości, zsuwając się z łóżka, prawą dłonią trzymając się za posiniaczoną klatkę piersiową.
            - Też jestem dorosły braciszku i nie będziesz mi mówił co mam robić, a czego nie. - Itachi pomału zaczynał mieć dość dziecinnego zachowania brata, zwłaszcza gdy w grę wchodziło jego własne zdrowie, które na porządku dziennym bagatelizował. - Słyszałeś co powiedziała pielęgniarka: lekarz kazał ci spędzić dwa dni w szpitalu. Albo to zrobisz, albo dzwonię do matki, której będziesz musiał się grubo tłumaczyć. Twój wybór. - Widział niezadowolenie na twarzy Sasuke i jego rozjuszone spojrzenie - gdyby mogło byłoby w stanie zabijać. Jako jego brat, Itachi doskonale wiedział, że Sasuke nie znosi być szantażowany. - Popatrz tylko na siebie - zagaił Itachi opierając się wygodniej na krześle. - Ledwo stoisz na nogach, gips na ręce dopiero ci wysechł, a ty, wbrew zaleceniom lekarza, chcesz sobie urządzać przechadzki po mieście. W takim stanie napewno nie spełnisz swojej groźby względem osoby odpowiedzialnej za dysfunkcję hamulców w twoim motorze, a więc po co to?
            Sasuke milczał, lecz jego rozgniewane spojrzenie zdradzało wszystko. Nie był zbyt skory do ujawnienia przed bratem powodów jego zachowania, ani tym samym zdradzania mu kogo posądza o wadę motocykla. Zacisnął mocniej szczęke, dając bratu jasny znak, że tak łatwo nie zamierza ustąpić. Z drugiej jednak strony - zdawał sobie sprawę z tego jaki bieg mogą przyjąć wydarzenia, jeśli tylko matka dowie się o jego wypadku i postanowi złożyć wizytę w Konoha.
            - Co jest dla ciebie aż takie ważne w tej chwili? - zapytał Itachi wstając z krzesła, bez przerwy trzymając telefon w dłoni. Wystarczyło, by go tylko odblokował i dłużej przycisnął dwójkę, a od razu zostałby połączony z prywatnym numerem Mikoto.
            Niespodziewanie wzrok Sasuke zelżał.
            Ważne?, wyłapał z wypowiedzi brata.
            Chciał sprawdzić w jakim stanie jest mieszkanie Sakury. Chciał jedynie upewnieć się, że nikt niechciany w nim się nie czai. Chciał mieć pewność, że gdy dziewczyna się tam pojawi, nic jej się nie stanie - że będzie bezpieczna.
            Tak, Sakura w pewnym sensie była dla niego ważna. Zdał sobie z tego sprawę jeszcze na Inazumie. Jeśli Miyavi rzeczywiście był odpowiedzialny za jego przecięte hamulce - a nie wyobrażał sobie by mogło być inaczej - ostrzegawcze słowa Hachiro były prawdziwe. To również oznaczało, że i Sakurze mogło coś grozić. Skoro byli zdolni do tego, to do czego jeszcze?
            - Dobra - warknął rozjuszony Sasuke. Nie było innego wyjścia - musiał powiedzieć co nieco Itachiemu.
            Lecz próba wyjawienia czegokolwiek spaliła na panewce, gdy drzwi od jego sali ponownie się otworzyły, lecz to nie pielęgniarka powróciła.
            - Itachi, zostaw nas samych - powiedział Obito, a jego głos balansował na krawędzi wściekłości.
            Itachi jednak nie był skory do opuszczenia pomieszczenia. Starszy z synów Fugaku wyczuł jak dziwnie zagęściła się atmosfera wraz z pojawieniem wuja, a w oczach Sasuke ponownie dostrzegł wzburzenie.
            - Itachi - odezwał się spokojnie Sasuke, chcąc czym prędzej skupić na sobie jego uwagę. - Weź od pielęgniarki moje ubrania. W środkowej kieszeni kurtki znajdziesz jeden klucz. Jedź do mieszkania Sakury i sprawdź w jakim jest ono stanie po piątkowym włamaniu.
            Itachi w żaden sposób nie krył się ze zdziwieniem jakie go ogarnęło, po usłyszeniu słów brata. Co jak co, ale tego kompletnie się  nie spodziewał. Plusem w całej sytuacji był fakt, że Sasuke powrócił do łóżka decydując się na pozostanie w szpitalu. Z drugiej jednak strony Itachi wiedział, że gdyby nie nagła wizyta Obito, Sasuke mógłby nadal uparcie chcieć wypisać się ze szpitala na własne życzenie. Ukrywał przed nim coś i to coś miało związek zarówno z Obito jak i z nieobecną Sakurą. Posłał bratu spojrzenie, które jasno mówiło, że czeka na późniejsze wyjaśnienia, a następnie bez słowa opuścił salę. Rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie w w stronę wuja, który wydawał się być o wiele bardziej wkurzony niż przed minutą. Jeśli Sasuke w takim stanie zamierzał sprawdzać mieszkanie Sakury, sytuacja musiała być poważna.
            Obito również kątem oka obserwował Itachiego, ale kiedy tylko pozostał w pomieszczeniu jedynie z Sasuke to na nim skupił całą swoją uwagę. Wiedział, że Sasuke specjalnie wypowiedział przy nim imię dziewczyny.
            - Wątpię, że przyszedłeś tu będąc zaniepokojonym o stan zdrowia swojego bratanka, więc pewnie chodzi o sukinsyna, który przeciął moje hamulce - stwierdził sarkastycznie, przeszywając wuja wściekłym spojrzeniem.
            - Twój motor został oddany do warsztatu policyjnego, gdzie właśnie przechodzi dokładną inspekcję. Jeśli rzeczywiście ktoś przy nim grzebał, nie ujdzie mu to na sucho - oznajmił władczo Obito.
            Sasuke jednak sparował to śmiechem.
            - Kpisz sobie ze mnie? Doskonale oboje wiemy, że wraz z Madarą nie pozwolisz by sprawca został znaleziony. W końcu tak dobrze chronicie swoich klientów.
            Jeśli jego słowa w jaki sposób uraziły Obito, ten tego nie okazał.
            - Dałem ci radę młody, a ty postanowiłeś ją zignorować. Kazałem ci trzymać się od niej z daleka - przypomniał mu, opierając się o białą ścianę tuż obok drzwi.
            - Nie jestem dobry w wypełnianiu rodzinnych rozkazów i dobrych rad, wybacz. - Jednak w jego głosie nie było ani nutki skruchy, czy też wyrzutów sumienia. Wiedział co robi zbliżając się bardziej do Sakury. To po prostu było silniejsze.
            Obito parsknął pod nosem.
            - Jesteś głupszy niż sądziłem, młody - stwierdził z goryczą. - Jeśli chcesz ją chronić, to się do niej nie zbliżaj, bo to może się źle skończyć. Myślisz, że robisz dobrze, a twoja obecność jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Czy ty w ogóle wiesz w co ona się wpakowała,  co młody?
            Sasuke milczał.
            - Nic ci nie powiedziała - zaśmiał się Obito, po krótkiej analizie jego zachowania. - Dlatego cię do niej tak ciągnie, co młody? Intryguję cię. Lgniesz do niej niczym mucha do lepu, bo po raz pierwszy natknąłeś się na osobę, która jest w stanie skrywać przed tobą tajemnice. Mylę się młody?
            Sasuke milczał.
            - Wpakowała się w większe kłopoty niż sobie wyobrażasz, a gdy tylko dowiesz się o wszystkim, zwątpisz w nią i zostawisz. Dziewczyna, która tak bardzo cię intrygowała, przestanie mieć dla ciebie jakiekolwiek znaczenie. Czar prysł. Nie jesteś w stanie jej pomóc. Jej przyszłość, jakakolwiek by nie była, nie obejmuje ciebie, młody. Im szybciej o niej zapomnisz i się od niej oddalisz, tym lepiej dla wszystkich.
            Sasuke nadal milczał, a jego twarz nie zdradzała zupełnie nic.
            Drzwi z impetem otworzyły się, a do sali wtargnęła jak burza pielęgniarka Noriko.
            - Koniec wizyt. Pacjent musi odpocząć - oznajmiła hardo, po czym nagle wręczyła niezidentyfikowaną teczkę Obito. - Następnym razem proszę przyjść w normalnych godzinach - skarciła go, na co Obito przytaknął w zrozumieniu.
            - Pamiętaj o czym rozmawialiśmy, młody - powiedział na odchodne Obito i opuścił salę bratanka.
            Pielęgniarka czym prędzej, ruchem dłoni, zagoniła Sasuke do położenia się z powrotem na łóżku, mówiąc, że już dawno powinien spać. Nie obeszło się również bez reprymendy jaką pewnie dostanie od lekarza prowadzącego, za wpuszczanie do niego gości o tej porze. Sasuke jednak prawie jej nie słuchał.
            - Siostro - powiedział nagle układając głowę na niewygodnej poduszce. - Wczoraj został przywieziony do was dzieciak po potrąceniu samochodem - Daichi Haruno. Czy jego stan się poprawił? - zapytał wraz z nadzieją w swoim głosie.
            Noriko, która właśnie poprawiała jego kołdrę wyprostowała się spoglądając na niego ze zdziwieniem.
            - Normalnie nie wiedziałabym  nic o stanie zdrowia pacjenta z oddziału dziecięcego, ale dopiero co dałam kopię jego kartoteki twojemu wujowi, więc wiem co nieco. Jego stan nadal pozostaje ciężki, a lekarze nie są w stanie nic więcej na tę chwilę powiedzieć - powiedziała spokojnym, acz zaintrygowanym głosem. - Czemu was tak bardzo interesuje to dziecko?
            Sasuke doskonale znał powód dla którego zapytał o stan zdrowia Daichiego. Lecz był w szoku, gdy dowiedział się, że i Obito dopytywał o brata Sakury. Ponoć to ona miała kłopoty, więc to nią Obito powinien się interesować, a nie Daichim.
            - To brat znajomej - powiedział otumianiony, nadal nie wiedząc co myśleć o postawie wuja.
            - Na twoim miejscu nie martwiłabym się o chłopaka, tylko o jego rodzinę.
            Sasuke zmarszczył pytająco brwi, nie do końca pojmując znaczenie tych słów. To życie Daichiego było pod znakiem zapytania, a więc…?
            - Chłopak nie miał ubezpieczenia. Wstępny rachunek za szpital pewnie na dniach zostanie im wypisany - westchnęła ciężko. - Dobra koniec paplania, specjalnie mnie zagadujesz, a ja nie do końca powinnam z tobą o tym rozmawiać. Masz spać i odpoczywać, albo później nie pozwolę już na żadne odwiedziny - powiedziała i po upewnieniu się, że gips się ładnie scalił na jego przedramieniu, również opuściła salę pozostawiając Sasuke z samym sobą, i swoimi myślami.

~***~

            Uniosła rękę, a kostki jej pięści zetknęły się niepewnie z drewnianymi drzwiami. Powiedział, że przyjdzie później - nie przyszedł. I gdyby nie bluza jaką właśnie trzymała w drugiej dłoni, nie odważyłaby się stanąć przed jego drzwiami. Nadal nie do końca rozumiała co było pomiędzy nimi. Przez weekend wszelkie granice zostały złamane za obupólną zgodą. Gdzie to ich zawiodło? Nie wiedziała. Sakura balansowała w swoich myślach, co chwilę przeskakując się z jednej na drugą. Nie chciała żadnego związku, chyba, tak samo jak i on. Jednak nie zamierzała stać się drugą Ayanami - ta perspektywa najbardziej nie przypadała jej do gustu.
            Ponownie zapukała, lecz nadal nikt nie otwierał. Ściągnęła ze sobą brwi w niezadowoleniu i przystawiła ucho do drzwi.
            - Śpi? - burknęła pod nosem, nie słysząc niczego po drugiej stronie.
            Z ciężkim westchnięciem wyprostowała się i zaczęła oddalać się sprzed pokoju Sasuke, w dłoniach mocno ściskając jego bluzę.
            Kiedy tylko powróciła do pokoju przyjaciółki, zdeterminowana Ino kończyła właśnie nakładać poranny makijaż. Od kiedy tylko rozchyliła powieki, nie potrafiła nie mówić o niczym innym jak tylko o poważnej rozmowie z Itachim.
            - Co tak szybko? - spytała zaskoczona blondynka odkładając maskarę na komodę i odwracając się w jej stronę.
            Sakura w odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami i odłożyła bluzę Sasuke na łóżko.
            - Nie było go? - Kolejne pytanie wydobyło się z ust Yamanaki, na które Sakura ponownie uniosła i opuściła ramiona.
            - Idę do Tsunade, powinna już być w gabinecie - powiedziała Sakura chwytając za swój, praktycznie pusty, plecak. Nie było sensu by dźwigała ze sobą wszystkie rzeczy jakie wzięła na Inazumę, dlatego też wróci po nie jak tylko pozałatwia wszystkie sprawy. Tak samo zresztą tyczyło się ubrań Ino jakie miała na sobie.
            Ino przytaknęła z uśmiechem, zaczesując włosy do tyłu.
            - Nie stresuj się tak, Ino. Powodzenia! I pamiętaj - wszystko będzie dobrze. Pora zacząć wierzyć w siebie - powiedziała Sakura otwierając drzwi. - Do później.
            Do później.
            Do później.
            D o  p ó ź n i e j  !
Z Ino przynajmniej wiedziała, że się spotka z Itachim za kilka godzin. Sasuke natomiast cały czas milczał, przyprawiając ją o coraz większy niepokój. Chciała myśleć, że albo śpi, albo przygotowuje się do pierwszego egzaminu z sesji, który pewnie ma na dniach. Jednak nie potrafiła zapomnieć, gdzie pojechał tuż po tym jak ona z Ino wsiadły do taksówki.
Tuż po opuszczeniu gmachu akademika, zaczęła kierować się w stronę głównego kampusu uniwersytetu. Bez przerwy kontemplując, wyciągnęła z kieszeni telefon o który, w zdenerwowaniu, zaczęła stukać paznokciami. Tym razem mogła do niego zadzwonić i po prostu spytać. Ale czy pytanie czy wszystko w porządku? nie oznaczałoby z jej strony przyznania się do swoich uczuć? Pretekst z bluzą był zbyt błahy, żeby nawet mogła brać go pod uwagę.
Zadzwonić czy też nie zadzwonić? Oto był najnowszy dylemat z życia Sakury Haruno.
Wiedziała, że zaczynała zachowywać się właśnie jak zakochana nastolatka przed pierwszą telefoniczną rozmową z obiektem swoich westchnień. Ale nie potrafiła inaczej. Nie chciała się w żaden sposób skompromitować.
Dzwoń idiotko, stwierdziło hardo jej alter ego, na co Sakura wydęła usta.
Nie często podążała za głosem swojego wewnętrznego ja, ale teraz zamierzała się jej posłuchać. W razie kompromitacji, przynajmniej będzie miała kogo obarczyć winą.
Pierwszy sygnał.
Drugi.
            Trzeci.
            I poczta głosowa.
            - Świetnie - fuknęła pod nosem, wciskając telefon z powrotem do kieszeni. Nie zamierzała dobijać się do niego co chwilę, jak psychopatka, albo co gorsze - wkurzona, wystawiona do wiatru dziewczyna. Zadzwoniła raz i więcej nie zamierzała. Sasuke gdy tylko zerknie na telefon zobaczy, że dzwoniła i oddzwoni jeśli będzie tylko chciał. Chociaż równie dobrze może ją zignorować.
            Sakura uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Nie mogła nawet pójść do swojego mieszkania, jeśli Sasuke się do niej nie odezwie. W obecnej chwili posiadał jedyny klucz do wynajmowanego lokum.
            - Zabłysnęłam, nie ma co - stwierdziła ironicznie.

            Rozmowa z Tsunade poszła jej lepiej niż się spodziewała. Oczywiście, do dyrektorki uniwersytetu doszły już słuchy odnośnie wypadku Daichiego, przez co rozumiała podjęte przez Sakurę kroki i chęć pomocy rodzicom. Sakura zawiesiła tymczasowo studia na rok, z możliwością przedłużenia, jeśli okaże się to konieczne. Póki co nic nie było pewne, ale trzeba było się przygotować na każdą możliwość. Sakura zaakceptuje wszystko. Wszystko tylko nie śmierć.
            Juugo również jej nie zawiódł. Tak jak wcześniej zapowiedział, tak też zrobił - dał jej dodatkową pracę. Fakt, że było to zaledwie szesnaście godzin tygodniowo, ale biorąc pod uwagę, że wraz z zawieszeniem studiów przestała pracować w kawiarni wraz z Ino, większego wyboru zbytnio nie posiadała. Teraz tylko musiała znaleźć kolejną pracę, jaka wypełniłaby jej resztę dnia, opłaciła małe mieszkanko i rachunki na astronamiczną kwotę za leczenie Daichiego. Wiedziała, że rodzice będą zbyt zawstydzeni by podać jej dokładną sumę. Będą próbowali wszystko zrobić i opłacić sami, ale Sakura jak nikt wiedziała, że nie podołają. Jeszcze dziś zamierzała poroznosić swoje CV gdzie tylko będzie mogła. Od teraz nie będzie się liczyło gdzie będzie pracować, a za ile i przez ile. Mając na myśli szukanie pracy numer dwa, skierowała się do kawiarenki internetowej, w której następnie wydrukowała kilkanaście kopii CV znajdującego się na jej e-mailu. Następnym etapem w jej skomplikowanym życiu, było poroznoszenie kilku stron życiorysu i powypełnianiu przeróżnych aplikacji. Znalezienie pracy numer dwa nie należało do łatwych - gdy tylko na aplikacjach dostrzegała pytania o kryminalną przeszłość, dziękowała ze sztucznym uśmiechem na twarzy i po prostu opuszczała budynek, wiedząc, że i tak tej pracy by nie dostała.
            Czując wibracje telefonu w kieszeni, pośpiesznie wyciągnąła go z nadzieją, że to Sasuke właśnie do niej oddzwania. Jednak na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie jej przyjaciółki. Zażenowana, że właśnie przyłapała samą siebie na myśleniu o Sasuke, odebrała telefon.
            - Zabije go jak go spotkam, zobaczysz! - krzyknęła zdenerwowana Ino. - Ile można do niego dzwonić? A co jest w tym najgorsze? Nawet nie oddzwonił, buc jeden! Ja tu chcę go poinformować, że spłodził dzieciaka, ale nie, pan mam wszystko w dupie jest wielce obrażony i nawet nie potrafi odebrać ode mnie telefonu - bulwersowała się. Sakura z wrażenia przystanęła w miejscu. Bracia Uchiha najwyraźniej mieli więcej ze sobą wspólnego niż im się wydawało. Ona sama była zdenerwowana jawną ignorancją ze strony Sasuke, a co dopiero Ino w której buzowały hormony. - Gdzie jesteś? - sapnęła nagle w złości.
            - Ehmm… przy markecie - powiedziała przestraszonym głosem, rozglądając się po pobliskich stoiskach z owocami i warzywami. Kto wie, może i jej się oberwie. Tak profilaktycznie i bez powodu.
            - Tego za parkiem, przy basenie? - spytała ostro, a Sakura w słuchawce usłyszała trzaśnięcie drzwiami. - Stój tam i czekaj na mnie. Wsiadam w samochód i zabiorę cię do szpitala, zresztą i tak miałam tam iść z tobą. Nie mam zamiaru czekać na tego dupka godzinami, gdy on nawet nie potrafi napisać krótkiego smsa.
            Notatka dla siebie - nie zadzierać z Ino dopóki nie urodzi, przebiegło przez jej myśli, a na ustach wykwitł wielki uśmiech.
            - Czekam - powiedziała tłumiąc w sobie śmiech, Ino w mgnieniu oka rozłączyła się. - Biedny Itachi - parsknęła śmiechem.
            Cierpliwie wyczekiwała aż samochód przyjaciółki, który wreszcie odzyskała od mechanika, wyjedzie zza zakrętu. Droga z kampusu do miejsca w którym się znajdowała, nie była aż taka długa. Sakura zerknęła w kierunku bloku, który znajdował się poza zasięgiem jej wzroku w jakim wynajmowała małą kawalerkę, zastanawiając się jak na dzień dzisiejszy wyglądają jej cztery ściany. Przygryzła dolną wargę w zamyśleniu. Jeśli Sasuke nie odezwie się do wieczora, sama będzie musiała się tam przejść. Nawet jeśli przerażała ją wizja powrotu tam, musiała to zrobić. Po prostu musiała. Jeśli będzie musiała wejść przez okno, to jakoś to zrobi. Miała dość, że bez przerwy bracia Mori zastraszali ją do stanu w którym nie była w stanie poruszyć żadną kończyną. Ale nie tylko jej zagrażali…
            - Sakura! - krzyk Ino wybudził Sakurę z rozmyśleń.
            Szmaragdowe tęczówki spoczęły na Yamanace, która przed chwilą musiała podjechać samochodem. Dokładnego momentu nie zaobserowała, bo była zbyt przerażona myślami jakie właśnie zaczęły pojawiać się w jej podświadomości. Rozglądając się na wszystkie strony, wsiadła do auta i pośpiesznie zapięła pasy.
            - Muszę z toba porozmawiać - powiedziała stanowczo, mocno ściskając plecak na kolanach.
            - Wal - odparła od razu Ino skupiając się na drodze.
            Sakura wzięła kilka głębszych oddechów. Wiedziała, że to, co zaraz powie w żadnym stopniu się jej nie spodoba, ale musiała to zrobić - dla bezpieczeństwa jej i jej dziecka.
            - Jeśli z Itachim wszystko się ułoży i nie będziesz chciała wiać na drugą stronę kraju, bo cię wystawił, zamieszkasz z nim i nie pozwolisz mu opuszczać cię ani na krok.
            Ino zaśmiała się głośno zatrzymując się na czerwonym świetle.
            - Przesadziłaś - zachichotała spoglądając na Sakurę w rozbawieniu. - Jeśli nie będzie chciał mieć nic wspólnego ze mną i z dzieckiem, to nie będę się przed nim nigdzie chować. Życie to życie, a to jego wybór czy będzie chciał być ojcem czy sukinsynem. A jeśli chodzi o twoje dalsze słowa, to nie jestem chora by potrzebować stałej opieki dwadzieścia cztery na siedem. Jako przyszły lekarz powinnaś wiedzieć, że ciąża to nie choroba. - Ino spuściła z ręcznego widząc bursztynowe światło i ruszyła kiedy tylko dostrzegła wyraźną zieleń.
            - Nie rozumiesz mnie - stwierdziła Sakura we frustracji wypuszczając z ust większą ilość powietrza. Brak zrozumienia ze jej strony był zrozumiały, po złym rozpoczęciu ostrzeżenia jakie chciała jej właśnie przekazać Sakura.
            - To mnie oświeć.
            - Miyavi jest w Konoha. Makuro też, widziałam ich. - Ino ostrożnie spojrzała na nią kątem oka.
            - A Makuro to…? - zapytała z fałszywym spokojem. Nie umknęło jej, że już wczorajszego dnia również o nim wspomniała, aczkolwiek dopiero teraz był odpowiedni moment do poznania bliższej tożsamości Makuro.
            - Brat mojego eks - odpowiedziała Sakura przymykając powieki, a na reakcję Ino nie musiała zbyt długo czekać.
            - No ty chyba sobie ze mnie żarty stroisz! - krzyknęła w furii. - I ja się dopiero teraz dowiaduję, że ten dupek ma brata? Co to w ogóle ma znaczyć, że ich widziałaś?! Przecież nie miałaś pewności, że Miyavi był wtedy w wesołym miasteczku! Chcę wiedzieć: co, gdzie i jak!
            Kolejna notatka dla siebie - ciężarna Ino jest nieznośna i wszystko wyprowadza ją z równowagi.
            - Makuro spotkał się ze mną kilka dni temu. Nie była to przyjemna rozmowa - odparła próbując trzymać nerwy na wodzy. Jeśli chce by Ino poszła jej na rękę, nie może teraz przy niej histeryzować. - On jest o wiele gorszy niż Miyavi. Wspomniał twoje imię Ino. Widziałam na własne oczy do czego oni, a już zwłaszcza Makuro, są zdolni. Nie chcę, by przez moją głupotę coś się stało tobie albo twojemu dziecku. Obiecaj mi, że powiesz o tym Itachiemu, gdy tylko z nim będziesz rozmawiać.
            Sakura obserwowała jak, pomimo fluidu, twarz Ino traci na swoim kolorze. Ino nie odpowiedziała od razu, a Sakura nie nalegała. To, co właśnie jej wyjawiła nie było czymś łatwym do zaakceptowania, zwłaszcza dla ciężarnej kobiety.
            - Masz moje słowo - oznajmiła nagle blondynka tuż po zaparkowaniu samochodu na szpitalnym parkingu. - Kiedy widziałaś się dupkiem numer dwa a.k.a. twoim eks? - zapytała opierając głowę o nadgłówek, a wzrok skupiła na przyjaciółce.
            - Wczoraj w szpitalu - westchnęła ociążale.
            Ino pobladła jeszcze bardziej.
            - Co? - szepnęła w niedowierzeniu. Nie wiedziała czego dokładnie się spodziewała, ale odpowiedź jaką uzyskała, wstrząsnęła nią. Nie rozumiała jakim cudem Sakura spotkała się wczoraj z Miyavim i to w dodatku w szpitalu.
            - Widział mnie gdy byłam z Sasuke. Widział jak bezwstydnie się do niego tuliłam. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego - wyjawiła, po czym przełknęła zalegającą w krtani ślinę.
            Z ust Ino wyleciało ciche: o.
            - Nie wiem, co tam robił. Nie rozmawiałam z nim. Zresztą nawet jeśli chciałabym z nim gadać, nie byłam zbytnio w stanie.
            - Dziwne - stwierdziła Ino przenosząc wzrok na przednią szybę. Ona tym bardziej nie miała pojęcia co kryło się za wizytą Miyaviego w szpitalu. - Co jest dokładnie pomiędzy tobą a Sasuke? - wypaliła niespodziewanie.
            Sakura nie była w stanieudzielić jej dokładnej i definitywnej odpowiedzi, gdyż sama miała problem z jej identyfikacją.
            - Chyba ciężko cokolwiek powiedzieć - powiedziała grymaśnie. Nie miała teraz zbytnio czasu na zastanawianie się, czy nawet na rozmowy z Sasuke, których głównym tematem byliby oni sami. Chociaż… z drugiej strony bała się usłyszeć niechciane słowa. Co jeśli, jednak pomimo jego wcześniejszych słów w namiocie, okaże się być tylko zabawką jak Ayanami. Wiedziała, że to może złe porównanie jak na ten moment, gdyż ona w przeciwieństwie do Sakury, wyraziła zgodę na bycie tylko i wyłącznie seks-przyjaciółką. Ale czy i ona ślepo nie podążyłaby krokami Hayashi, tylko by znajdować się bliżej Sasuke, a zarazem łudzić się, że może kiedyś odwzajemni jakieś uczucia?
            Sakura pokręciła głową, odganiając wszystkie niechciane myśli. To nie była pora ani czas na takie debaty. Odpięła pas, po czym opuściła samochód przyjaciółki.
            - Ale przespałaś się z nim, nie? - drążyła nadal Ino, zatrzaskując za sobą drzwi pojazdu.
            - W ciąży jesteś bardziej nieznośna, niż zazwyczaj - skwitowała Sakura poprawiając plecak na prawym ramieniu. Skierowały się wraz w stronę głównego szpitalnego budynku.
            - Raz?
            Sakura spojrzała na nią mimowolnie, po czym, od niechcenia, uniosła wskazujący i środkowy palec tworząc zarazem znak PEACE. To nie symbolika jednak była ważna, a ilość uniesionych palców.
            - Dwa - mruknęła pod nosem, a jej usta zaraz ułożyły się w szatański uśmieszek. - Iiiiiii? - spytała przeciągle uderzając przyjaciółkę łokciem w żebra.
            - Iiii, co? - spytała znudzona Sakura. Teraz gdy Ino obrała sobie ją za cel, nie było już odwrotu. Czuła, że przez buzujące w Ino hormony będzie conajmniej trzy razy bardziej dociekliwa niż normalnie i miała rację. Nie musiała być wróżka by wiedzieć, że czekają ją ciężkie miesiące i to nie tylko za sprawą braci Mori.
            - I jak wrażenia? - wyszczerzyła się Ino. - Lepszy czy gorszy niż ten dupek Miyavi?
            Sakura przejechała otwartą dłonią po twarzy nie do końca wierząc własnym uszom. Teoretycznie nie było nic złego w tym co powiedziała Ino. Były przyjaciółkami - to normalne, że od czasu do czasu rozmawiały o seksie. Bardziej chodziło o sposób w jaki Ino zaczęła zadawać nękające pytania i także dziwną ekscytację w jej głosie, której nawet nie próbowała ukrywać.
            - O nie, tym razem z tobą o tym nie gadam - oznajmiła zacięcie, a jednym gęstem dłoni pokazała Ino jak zamyka usta na niewidzialną kłódkę.
            - No nie bądź mendą! - zaprotestowała oburzona. - Spędziłaś z nim zaledwie weekend sam na sam i już zdążyłaś przespać się z nim dwukrotnie! Jeśli spodziewałaś się, że ta rozmowa cię ominie, to się grubo myliłaś, moja droga. Błagam zaspokój moją ciekawość! Jest dobry w łóżku, czy nie?
            Zachowanie Ino porównywalne było w tej chwili do zachowania pięciolatki, która bardzo, a to bardzo, chciała coś wiedzieć, lecz wszyscy wokół  uniemożliwiali jej poszerzenie swojej wiedzy. Ach, ten okrutny świat.
            - Równie dobrze możesz spytać się Ayanami - stwierdziła uszczypliwie i z wyraźną irytacją, co nie umknęło spostrzegawczej Ino.
            - Och już po tobie Sakuro Haruno. Wpadłaś po uszy - skwitowała w śmiechu, przechodząc przez automatycznie rozsuwane drzwi do wnętrza szpitala. - Jesteś zazdrosna i nawet nie próbuj się tego wypierać - wytknęła jej.
            Sakura wykrzywiła nieładnie usta, niestety zgadzając się z jej stwierdzeniem. Ino sfinalizowała to kolejną salwą śmiechu.
            - A więc? - drążyła dalej Ino, przyprawiając Sakurę o drgawki złości.
            - Nie powiem ci - powiedziała dumnie, splatając ręce tuż pod piersiami.
            - No nie bądź taka - burknęła pod nosem. - Powiedz, powiedz, powiedz. - Brakowało jeszcze tylko tupania nogą, które o dziwo nadeszło po zaledwie dwóch sekundach. Sakura nie wytrzymała nerwowo, przystanęła gwałtownie odwracając się całym ciałem w stronę przyjaciółki.
            - Nie wytrzymam, nie wytrzymam i raz jeszcze nie wytrzymam. I nie wiem jak Itachi to wytrzyma, ale pewnie jakoś sobie z tobą poradzi - w przeciwieństwie do mnie. Odpowiem ci na twoje pytanie, ale drąż temat jeszcze bardziej, a obiecuję, że nie odezwę się do ciebie dopóki poziom twojego progesteronu nie zacznie opadać. Tak, kuźwa, Sasuke jest dobry w łóżku. Cholernie dobry. Coś jeszcze chcesz wiedzieć, czy na tym kończysz swój wywiad, panno dziennikarko?
            Sakura obserwowała mimikę twarzy Ino, na której właśnie pojawił się niesforny uśmiech. Różowe usta Yamanaki rozchylały się co chwilę, próbując coś powiedzieć, lecz wszelakie słowa umierały jeszcze w jej krtani.
- Co? Tak łatwo zaspokoiłam twoją ciekawość? - sparowała Sakura mierząc przyjaciółkę gniewnym wzrokiem. Nie wierzyła, że tak szybko udało jej się sprowadzić Ino do pionu. Spodziewała się dalszego marudzenia, przez które udowodniłoby jej tylko, że nie jest w stanie rozmawiać z nią przez siedem czy osiem miesięcy - więc jej groźby już na starcie zakańczały swój marny żywot.
- Cześć Sakura, miło cię widzieć. - Słysząc głos starszego z braci Uchiha, Sakura w ułamku sekundy zesztywniała. Nawet nie odważyła się odwrócić za siebie. Sądząc po reakcji Ino, która zostawiła ją oniemiałą, Itachi wcale nie był sam. Widząc jak jej przyjaciółka wychyla się przez jej ciało i niepewnie unosi rękę do góry w krótkim machnięciu, a nastęnie miło wita się z Sasuke, wiedziała, że sprawdził się najgorszy scenariusz.
            - Nie wiem co ci się stało i chyba nie chcę pytać - kontynuowała dalej nierozgarnięta Ino, która pomału zaczynała okazywać oznaki zdenerwowania. Sakura zacisnęła mocno powieki, błagając w myślach, by to wszystko było tylko złym snem. Nie wiedziała czemu zawsze musiała się kompromitować na całej lini. - Ale ty pójdziesz ze mną. Musimy pogadać, póki mam w sobie jeszcze trochę odwagi. - Tym razem Sakura wyraźnie usłyszała w głosie przyjaciółki irytację i nerwy. Ta wypowiedź zdecydowanie była skierowana do Itachiego. Za to jej pierwsze słowa, zrodziły pytania w myślach Sakury. Jednak do rychłej odpowiedzi się nie paliła, bo to by oznaczało stawienie czoła Sasuke.
            Nagle Ino wyminęła ją, a już po chwili sylwetka Itachiego ciągnącego za ramię przez blondynkę śmignęła mu przed oczyma. Co nie umknęło jej uwadze, był jego szeroki uśmieszek skierowany w jej stronę.
            Słyszeli, potwierdziło bez skrupułów jej alter ego. Gdy ta perspektywa zakorzeniła się w niej wystarczająco głęboko, poczuła jak żołądek podchodzi do jej gardła.
            - Też jesteś dobra w łóżku - usłyszała od Sasuke, a policzki bez zezwolenia zaczęły ją piec. Znajdował się zdecydowanie za blisko niej.
            Za blisko? - parsknęło jej alter ego. - Nie przeszkadzało Ci to, gdy sie z nim pieprzyłaś.
            - Zamknij się - szepnęła z zażenowania. Nawet nie zorientowała się jak głos zaczął jej drżeć. Najchętniej w tej chwili zaszyłaby się w swoim małym mieszkanku, w dalekim kącie, przykryta szczelnie pierzyną. Co jej właśnie przypomniało, że została olana przez osobnika stojącego tuż za nią. I nie, nie da mu tej satysfakcji. Skoro on ją ignorował, to ona mogła zrobić to samo. W końcu przyszła tu do brata.
            Odwróciła się na pięcie z zamiarem szybkiego czmychnięcia na oddział dziecięcy na jakim leżał Daichi. Chciała uniknąć kłopotliwej rozmowy, która by ją jeszcze bardziej pogrążyła, ale nagle jej ciało ponownie odmówiło posłuszeństwa. Po prostu stanęła zszokowana, szmaragdowymi tęczówkami zlustrowała w przerażeniu postać Sasuke, który niespodziewanie odwrócił od niej wzrok, spoglądając gdzieś w bok.
            W odległości pięciu kroków siedział przed nią Sasuke na wózku inwalidzkim. Poobcierany, poobijany, z kilkioma szwami na czole i z ręką w gipsie. Nie tak wyglądał gdy wczoraj żegnali się ze sobą przed tym budynkiem.
            - Nie wyrobiłem na zakręcie - odpowiedział bez ogródek na nieme pytanie, uciekając wzrokiem przed jej spojrzeniem.
            Co…?, szepnęła zszokowana w myślach, nie do końca rozumiejąc obecną sytuację. Wstydziła się przed nim. Wstydziła się, bo sądziła, że wystawił ją do wiatru pomimo iż dzień wcześniej przyjechał do niej gdy dowiedział się o wypadku Daichiego. Nie powinna była w ogóle tak myśleć. On miał wypadek, a ona była na tyle bezczelna, by myśleć, że wszystko kręciło się wokół niej. Zacisnęła mocniej wargi, próbując zatrzymać zbierające się w jej oczach łzy, które były karą za jej wcześniejsze zachowanie. Przeczuwała, że coś się stało, ale nie podążała tym tropem. Głupia, irracjonalna Sakura.
            - Przestań tyle myśleć, Haruno, bo mózg ci się rasuje.
            Sakura spojrzała na niego z wyrzutem.
            - Itachi sprawdził twoje mieszkanie. Ponoć jest całe. Wymienił również zamki w drzwiach gdy wspomniałem mu o “włamaniu” - powiedział gestykulując palcami prawej dłoni cudzysłów.
            Sakura skinęła niepewnie głową.
            - Zajdę po nie jak będę wracać od Daichiego. Kiedy cię wypisują? - spytała spokojnie zaciskając dłoń na ramieniu plecaka.
Sasuke przyjrzał jej się kątem oka.
- Jutro - burknął. - Nie lepiej byłoby gdybyś została z Ino?
            - Nie należę już do grona studentów, by móc korzystać z ich przywilejów - odparła stanowczo. - Później cię znajdę…
            - Tu jesteś! - powiedziała niespodziewanie bardzo, ale to bardzo wkurzona pielęgniarka niepozwalając Sakurze nawet dokończyć. - Jeśli myślisz słodziutki, że cały czas będę za tobą ganiać po szpitalu, to się grubo mylisz. Miałeś być na badaniach, a nie flirtować z ładnymi dziewczynami - oznajmiła srogo Noriko, łapiąc za rączki od wóźka.
            - Właśnie tam podążałem, ale brata mi wsiąknął - skwitował niewzruszony Sasuke, zerkając z obojętnością przez ramię na starszą kobietę.
            - A nie planowałeś czasami przekabacić tej oto damy do pomocy w ucieczce? - zakpiła, a Sakura parsknęła śmiechem pod nosem.
            - Nie udałoby mu się to. Idę do Daichiego, później odbiorę od ciebie moje klucze Sasuke, a póki co, kuruj się. Do później - powiedziała z niezmąconym spokojem. Zrobiła kilka kroków do przodu, a gdy wymijała go, odruchowo poklepała go po ramieniu z nikłym uśmiechem.
            - Do później - szepnął, obserwując jak Sakura spokojnym krokiem zmierza w stronę windy z zamiarem odwiedzenia brata, zresztą po to tu przyszła. Po jej reakcji wnioskował, że Itachi nie powiedział ani jej ani Ino słowa odnośnie wypadku. Teraz tylko musiał dopilnować by tak zostało przez dłuższy czas. W obecnej chwili Sakura nie potrzebowała kolejnych życiowych komplikacji. Wolał zrobić z siebie sierotę, który nie potrafi wejść w zakręt, niż by wiedziała co tak naprawdę się wydarzyło. Nie zamierzał wierzyć w zwykły przypadek, a po wizycie Obito jeszcze bardziej się utwierdził, że to Miyavi maczał palce przy awarii jego hamulców. Zresztą, już wcześniej mu groził, a wczorajszy incydent po tym jak dostrzegł go z Sakurą, pewnie dolał tylko oliwy do ognia. Miyavi Mori jeszcze będzie żałował, że wszedł mu w drogę.

            Sakura obserwowała przez szklaną szybę nieprzytomnego brata, leżącego w szpitalnym łóżku. W ustach siedmiolatka znajdowała się rurka, wprowadzona do tchawicy, dzięki której mógł oddychać. Widziała jak pielęgniarka właśnie sprawdzała coś na aparaturze i tak bardzo jej zazdrościła w tej chwili. Też chciała znaleźć się po drugiej stronie, by po prostu móc dotknąć brata. Chciała szepnąć mu kilka ochoczych słów, by jego stan zaczął choć trochę się polepszać. Jednak póki co jego stan pozostawał bez zmian. Sakura z początku ledwo co go dostrzegała. Głowę miał całą owiniętą opatrunkami po prawie siedmiogodzinnej operacji, jaką przeszedł wczoraj. Zerknęła przez ramię na śpiącą na krzesłach rodzicielkę, która dopiero przed chwilą dała się namówić na chwilę odpoczynku. Ojciec natomiast był w pracy, dopiero późnym wieczorem miał przyjść, pozwalając tym samym Mebuki wrócić do domu i odpocząć trochę przed poranną pracą. Tymczasowo Sakura nie zamierzała mówić im o zawieszonych studiach, gdyż wiedziała, że nie spotka się to z ich aprobatą.
            Drzwi od sali rozchyliły się a pielęgniarka, która jeszcze przed chwilą znajdowała się przy Daichim opuściła pomieszczenie. Widząc wzrok Sakury, młoda blondynka pokręciła głową doskonale wiedząc o co za chwilę zostanie spytana.
            - Jeszcze nie można do niego wejść. Trzeba czekać na decyzję lekarza prowadzącego. Może jutro - powiedziała, obdarzając Sakurę współczującym spojrzeniem.
            Sakura  odpowiedziała bladym uśmiechem i skiniecięm. Nie była w stanie nic innego zrobić. Tak jak wczoraj zapowiedział lekarz, wszyscy musieli cierpliwie czekać. Ale z tym czekaniem różnie bywało. Czasami była w stanie usiedzieć dłuższą chwilę w jednym miejscu, jednak były momenty w których chodziła po korytarzu w zdenerwowaniu. Choć jedna dobra wiadomość zupełnie wystarczyłaby jej i rodzicom na tę chwilę.
            Sakura ze zrezygnowaniem przysiadła niedaleko pogrążonej we śnie matki, a następnie zerknęła na zegarek. Siedziała tu już cztery długie godziny, które zleciały jej o wiele szybciej niż się spodziewała. Cztery godziny przyglądania się jak Daichi śpi. Cztery godziny, które niczego nowego nie przyniosły. Cztery godziny bezczynności.
            Od czasu do czasu spoglądała na swój wyciszony telefon, sprawdzając czy Ino czasami się nie odezwała. Nadal nie wiedziała jak poszła przyjaciółce rozmowa z Itachim. Milczenie ze strony Ino mogło oznaczać wszystko, a zarazem nic. I w tym wypadku musiała czekać, aż Ino sama się odezwie i poinformuje ją o reakcji Itachiego na wieść, że zostanie tatuśkiem.
            Sakura zaczynała mieć dość tego ciągłego czekania.
            - Która godzina? - wyszeptała jej matka usadawiając się pomału na krześle, po chwili z jej ust wydobyło się szerokie ziewnięcie.
            - Dochodzi siódma - odparła opierając głowę o ścianę. - Pielęgniarka przed chwilą od niego wyszła. Nic nowego.
            Mebuki nie mówiąc już nic wstała z miejsca i podeszła do szyby jaka oddzielała ich od Daichiego.
           Sakura z oddali przyglądała się matce, wiedząc, że tak jak i ona próbowała być po prostu silna. Nie wiedziała, dlaczego tak los ich pokarał. Co mogła zrobić aż tak złego, by los dotknął w tak dotkliwy sposób właśnie Daichiego. Czego mogły być to konsekwencje?
            K o n s e k w e n c j e !
            Wystarczyło, że pomyślała o tym słowie, a jej ciało przeszły zimne dreszcze. Czy przed kilkoma dniami nie rozmawiała z Hachiro o konsekwencjach jej czynów?
            Przełknęła głośno ślinę, błagając w myślach by wypadek Daichiego był zwykłym zbiegiem okoliczności; by nie miał żadnego związku z którymkolwiek z braci Mori. Nie mogło w końcu być tak, że wszystko w ciągu ostatnich dwóch lat miało coś wspólnego z nimi. Nie mogło! Nie mogło! Nie mogło!
            Dostrzegając jak lekarz z którym wczoraj wdała się w mały argument zaczyna podchodzić do jej rodzicielki, czym prędzej zerwała się z miejsca i podeszła do niej.
            - Jego stan jest stabilny, ale nadal ciężki - powiedział spokojnie mężczyzna stając oko w oko z matką i córką Haruno.
            Mebuki wyraźnie na tą chwilę te informacje wystarczały, za to Sakura tak jak wczoraj nie była wystarczająco usatysfakcjonowana. Lecz tym razem nie zamierzała głośno protestesować i wyrażać swojego niezadowolenia z tego powodu - musiała czekać, prosiła tylko, żeby nie w nieskończoność.
            - Chciałabym porozmawiać o opłacie za szpital - powiedziała Sakura, zaciskając mocniej dłoń na udzie. Wolała teraz porozumieć się w sprawie ewentualnych rat, jeśli szpital na to tylko zezwoli - musiała kuć żelazo póki gorące.
            - Sakura! - skarciła ją matka. - Ty się nie mieszaj do tego - zaznaczyła ostro Mebuki rozchwianym głosem.
            W tym przypadku Sakura nie zamierzała słuchać matki. Zamierzała pomóc rodzicom w spłacie opłat medycznych Daichiego, czy tego chcieli czy nie. Ona da sobie jakoś radę. Teraz liczy się tylko i wyłącznie Daichi. Ignornując protesty ze strony rodzicielki, jedynie objęła matkę ramieniem.
            - Nie zostały panie poinformowane? - spytał ostrożnie lekarz, przyglądając się im w zastanowieniu.
            - O czym? - spytała Mebuki.
            - Opłaty szpitalne Daichiego zostały uregulowane przed południem. Na tę chwilę nie musicie się o nic martwić.
            Sakura wymieniła się z rodzicielką zdumionym spojrzeniem nie do końca rozumiejąc słowa lekarza. Nie dochodziło do nich jak rachunek mógł zostać uregulowany, gdy nikt z nich nie wpłacił ani yena.
            - Ale jak to? - domagała się odpowiedzi Sakura.
            Obie panie Haruno spoglądały na lekarza, chcąc by zaspokoił ich ciekawość.
            - To musi być jakaś pomyłka - szepnęła nagle Mebuki, a jej twarz zaczęła ponownie nabierać kolorów. - Napewno pomyłka.
            - Żadna pomyłka - zapewnił ją lekarz. - Jeden z pacjentów dokonował wpłaty, przedstawiając się jako znajomy rodziny.
            Sakura rozchyliła usta w szoku, cofając się o dwa kroki do tyłu. Znała tylko jeszcze jedną osobę oprócz Daichiego, która obecnie była pacjentem miejskiego szpitala. Nie czekając aż matka zaleje ją masą nowych pytań, chwyciła za leżący pod ścianą plecak i poderwała się do biegu szpitalnym korytarzem.
            Widząc kolejkę przy windzie otworzyła z rozmachem drzwi ewakuacyjne i pośpiesznie zaczęła zbiegać po betonowych schodach, chcąc czym prędzej znaleźć się na parterze. Nie wiedziała w której dokładnie sali znajduje się Sasuke, ani nawet na jakim piętrze. Najrozsądniejszym wyjściem w tej sytuacji było zbiegnięcie do recepcji i dowiedzenie się od pielęgniarek gdzie brat Itachiego został umieszczony. Lecz jakie było jej zdziwienie, gdy tam dowiedziała się o wcześniejszym wypisaniu Sasuke, tuż po wzięciu pod uwagę jego dobrych wyników badań.
Ponownie poderwała się do biegu.
            Zatrzymywała się po drodze conajmniej dziesięć razy by złapać oddech, tak jak i tej chwili. Oparła dłonie o uda, wzrokiem spoglądając przed siebie. Czuła jak jej płuca pogrążają się w agonii, przez palący je ogień. Dawno już nie biegała tak jak teraz. Ale musiała!
            Musiała stanąć twarzą w twarz z Sasuke.
            Nie wiedziała co mu powie.
            Nie wiedziała co zrobi.
            Lecz musiała się z nim spotkać, a akademik był jej ostatnią deską ratunku.
            Biorąc kolejny głębszy oddech wyprostowała się i nieprzejmując się uciekającym na lewo i prawo plecakiem ponownie zaczęła biec.
            Gmach pokaźnego akademika już po chwili wyrósł na horyzoncie, a ona sama gwałtownie przyśpieszyła. Akademik dzisiejszego wieczora była bardziej zatłoczony, niż kiedykolwiek pamiętała. Jej tempo ani przez chwilę nie zmalało. Czuła na sobie ciekawskie spojrzenia niektórych studentów. Czy pamiętali irytujący artykuł jaki ukazał się w gazetce uniwersyteckiej? Nie wiedziała, zresztą miała wyjebane w tej kwestii. Wbiegając po dwa schodki zaczęła kierować się na piętro na którym znajdował się pokój Ino, a także Sasuke.
Jednak to nie do drzwi przyjaciółki zapukała, a właśnie Sasuke.
            Słysząc dobiegająca ze środka głośną muzykę, wiedziała, że tym razem go zastała, co tylko powodowało, że jej pięść coraz szybciej zderzała się z jego drzwiami. Po dłuższej chwili obolały Sasuke stanął w drzwiach.
            Sakura nie zorientowała się nawet kiedy łzy napłynęły do jej oczu.
            Nie zorientowała się kiedy jej ciało zaczęło drżeć.
            Nie zorientowała się kiedy uniosła rękę, jaka następnie wymierzyła Sasuke siarczysty policzek. 

Od Autorki: Najpierw, wszyscy powinniście podziękować BC, że zgodziła się na publikację bez jej korekty :) Po drugie, musze was przeprosić w jej imieniu, robiła co w jej mocy by sprawdzić ten rozdział przed swoim wyjazdem, no ale niestety nie wyszło. Mi również ciut dłużej zajęło napisanie tego rozdziału, niż się spodziewała, ale na to też miały wpływ zewnętrzne aspekty takie jak praca, albo mój nie ogar. Według mnie rozdział taki sobie, ale to wam pozostawiam ostatnie zdanie. Kiedy kolejny rozdział? Turulululu ciężko powiedzieć, jutro wyjeżdzam na tydzień do Polski, ale byczeć to się nie będę. Ogólnie podczas podróży chciałam skupić się na pisaniu jednopartówki, jednak jeśli najdzie mnie na Shannaro to oczywiście, że będę skrobać w zeszycie coś :)
Oficjalnie zaprasza jeszcze na 
http://norowa-reta.blogspot.co.uk/ , gdzie kilka dni temu pojawił się prolog, a obecnie staram się dokończyć pierwszy rozdział, by Rin mogła się z wami nim podzielić podczas mojej nieobeności. Jednak jeśli zauważy jakąś fabularną nieścisłość, albo coś do drastycznej poprawki przeze mnie wstrzyma się z publikacją do mojego powrotu.
Dobra nie rozpisuję się, bo jeszcze trzeba się spakować.
Bajooooos! :*

22 komentarze:

  1. Omg O.o

    Ino jest w ciąży! Wiedziałam!! A Itaś na pewno to zaakceptuje ^^... a przynajmniej mam taką nadzieję... Jak się ich wyrzeknie to osobiście dam mu w pysk B|.

    Taaa, Sasuke "nie wyrobił na zakręcie". I Sakura w to uwierzyła? Sasuke Uchiha - dwukrotny zwycięsca konohańskich rajdów miałby "nie wyrobić na zakręcie"? To chyba jakieś jaja są...

    Mogłam się tego spodziewać... Saki nie mogła poprostu na niego nawrzeszczeć tylko jeszcze "w bonusie" dała mu w twarz. W tą piękną buziuchnę Saska... Mój biedny... ;-;

    Czaiłam się przy twoim blogu od dobrego tygodnia, podpatrując procenty. Kiedy wybiła stówka, to po głowie krążyło mi tylko: "Sprawdzajcie to szybciej, sprawdzajcie to szybciej!". No i się doczekałam! Ciekawe jak Sasuke zareaguje na tego liścia i jak przebiegnie rozmowa Ino i Itachi'ego?

    Weny!

    ShoriChan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu z was przypuszczalo, ze Ino jest w ciazy i troche z tym zwlekalam, ale wreszcie przyszla pora na odkrycie co niektorych kart.
      Spokojnie, spokojnie Sakura jeszcze dojdzie prawdy, ale to juz kiedy indziej, poki co zamartwia sie o brata :D

      Usuń
  2. "taki sobie"?, TAKI SOBIE!! Miku-chan zasłużyłaś na kopa w tyłek, ot co! Czasami trzeba trochę zwolnić akcję, a rozdział jest na prawdę dobry!;) Może językowo trochę kuleje, bo znalazło się parę chochlików, ale jeśli chodzi o fabułę, to czytając przeżyłam pełen wachlarz emocji. Dlatego też komentarz będzie krótki, bo mam problem z zebraniem myśli.

    Trafiłam z ciążą Ino ^^ Zaskoczył mnie fakt, że rozważała aborcję, ale w dalszej części opowiadania znalazłam uzasadnienie. Mam nadzieję, że Itachi nie okaże się sukinsynem (mam przeczucie, że nie, ale nie wiem jaki pomysł wykiełkuje/wykiełkował w Twojej głowie. Pozostaje czekać.)

    Mega podobała mi się wpadka Sakury ("tak, Sasuke jest dobry w łóżku") ^^ Na mojej twarzy od razu pojawił się banan :D

    Zdziwiło mnie, że Makuro nie zdemolował mieszkania Sakury. To typ, po którym bym się tego spodziewała, a przynajmniej na takiego do wykreowałaś ;)

    Kolejną "bombą", jaką zrzuciłaś w tym rozdziale, była informacja na temat konsekwencji wypadku w Kyoto, Byłam prawie pewna, że Sakura uszkodziła serce, a tu proszę... "bezpłodność". Jestem w szoku... O.o

    Zachowanie Obito, utwierdza mnie w przekonaniu, że, on i Madara, mają coś wspólnego z wypadkiem i śmiercią ojca Sasuke. Mam wrażenie, że wyznają zasadę "po trupach do celu" i nie ma znaczenia, kogo przyjdzie im zranić/wyeliminować. Dla nich "cel uświęca środki".

    Policzek na samym końcu był, jak najbardziej zasłużony (też bym tak postąpiła). Jednak wydaje mi się, że wypadałoby jeszcze poprawić i tak dla równowagi, dołożyć z drugiej strony. Wiem, że chciał dobrze, ale robienie czegoś takiego za plecami, było nie fair.

    Owocnego pobytu w Polsce, znalezienia inspiracji i odpowiednich materiałów do pracy ;)

    Pozdrawiam
    Just me


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki sobie bo połowa to czysta impowizacja, a raczej prawie całość, bo tylko końcówkę miała zaplanowaną :D
      makuro ma lepsze plany, niz demolka jej mieszkania :)
      Ohoooo myslalam, ze wszyscy mnie zjedza za ten policzek a tu prosze jaka niespodzianka :3
      Dziekuje Just me :)

      Usuń
  3. Jesteś zbyt krytyczna wobec siebie!!!! Zdecydowanie !

    W jednym rozdziale możesz doprowadzić człowieka niemalże do zawału, by zaraz chwile później płakał ze śmiechu! :)

    Wiedziałam, że Ino jest w ciąży ^^ xD Mam nadzieję, że dowiemy się ze szczegółami wszystkiego jak będzie się zwierzać Sakurze :) Itachi na pewno jej nie zostawi!! Nie ma takiej szansy dopóki bracia Mori grasują w Konoha. Mam nadzieję, że Sasuke opowie mu wszystko ze szczegółami bo coś tak czuję, że bez Itachi;ego który by go hamował, to by się wpakował w jeszcze większe kłopoty!!

    Biedna Sakura. Zamurowało mnie jak przeczytałam , że ma marne szanse żeby zostać matką. :( Całe szczęście, że nie są one zerowe! W sumie, gdy się skończy ta cała afera to happyendem było by gdyby okazało się że też jest w ciąży. Razem z Ino przyprawiłyby braci Uchiha o ból głowy :D

    Znowu mam wrażenie, że Obito niedługo przejdzie na stronę Sakury. Myślę, że by nie odpuścił braciom Mori, gdyby się dowiedział, że próbowali zabić Sasuke.

    Do tej pory myślałam, że Lili jechała razem z Sakurą samochodem. O.O Czy to znaczy, że Makuro specjalnie doprowadził do przedawkowania czy to było morderstwo??!! Ach tyle rzeczy brakuje jeszcze w tej układance.

    Mam nadzieję, że w jakiś sposób Sakura dowie się o tych hamulcach i prawdzie o wypadku. A wtedy od razu pójdzie do Kakashiego i wszystko mu opowie. Ma teraz dowody na swoją niewinność. Filmik, dotego dojdzie ekspertyza motoru Sasuke.

    Udanego pobytu w Polsce :) !!!

    Pozdrawiam i dużo weny życzę :** Teraz przecież są już dwa opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach zapomniałam napisać o tym policzku ! Zasłużył sobie Sasuke nie ma co. Nie dość, że zrobił to za plecami to nawet nie uprzedził po fakcie dokonanym >.<

      "Makuro ma lepsze pomysły niż demolka jej mieszkania" - zaczynam się już bać!! Wypadek Daichi'ego, teraz wypadek Sasuke... Teraz to już w grę wchodzi chyba porwanie Sakury, lub Ino

      Usuń
  4. Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów. Na jakiś czas zniknęłam z blogerskiego świata przez swoje problemy. Ale już wracam, zarówno do pisania jak i do czytania/komentowania.
    Oj! Namieszałaś :D Muszę przyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Biedny Daichi :( Żeby posunąć się do czegoś takiego?! >.<
    Mam nadzieję, że Itaś nie ucieknie jak tchórz z podkulonym ogonem. Inaczej go znajdę i nakopie mu do du... tyłka. Chociaż pewnie pierwsza nakopie mu Sakura xD
    Sasuke został uwięziony w szpitalu... Oby w tym czasie Sakurze nic złego się nie stało. Bracia Mori to cholerne szuje i ktoś powinien skutecznie ich utemperować -.-
    Spoliczkowania Sasuke się nie spodziewałam. Chociaż fakt, znając Sakurę można było wywnioskować, że nie bardzo ucieszy się z pomocy materialnej.
    Dziwi mnie, że uwierzyła w takie tłumaczenie jego stanu xD Kto jak kto, ale ona powinna znać umiejętności Sasuke.
    Te sukinkoty Madara i Obito coraz bardziej mnie wkurzają >.< I to miejscami bardziej od braci Mori. O ile tamci walczą wywoływaniem strachu to Ci zdają się bardziej wyrafinowaniu i bezwzględni. Ech...
    Mi osobiście rozdział się podobał ^ ^ Troszkę spokojniejszy, ale po takich wydarzeniach przyjemnie się czyta coś takiego :)
    Życzę udanego pobytu w Polsce :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. MEGA MEGA i jeszcze raz MEGA!!!!! Kuzwa, nawet nie wiem kiedy się skończylo, hehe :-D Opowiadanie stopniowo coraz ciekawsze. Jestem ciekawa co dalej, co Sakura zrobi, jak się zachowa, jeżeli chodzi o ta wplate. Bo to albo Sasuke, albo Itachi dokonali wplaty, chyba, ze to jakiś podstęp, czyli Mori dokonali wplaty, żeby po tem ściągać masakrychna kwotę od Haruno. Dwaj szybko następną notkę! Jestem bardzo ciekawa zachowania Itachiego na slodziutka nowinke :-D czekam na nexta, do następnej!!!:-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie bomba! Ale żałuję, że już koniec! I to w takim momencie?!?!?!?!
    Ale zaskocze wszystkich tym, ze bardziej niż to dlaczego Sakura z dzieliła Sasuke z liścia malo mnie obchodzi - należało sie draniowi już od dawna, za mnostwo rzeczy. Zresztą, to norma że on ciągle obrywa, od facetów i dziewczyn. Za to sytuacja Ino i Itachi mnie interesuję... oczywiscie wiem, ze na pewno beda razem ale mimo wszystko mam słabość do dzieci! Zwlaszcza uchichow! Przecież sa oni tacy przystojni! I slodcy! Geny Itachiego i Ino - polaczenie mozenokazac sie nizwukle cudowne!
    No ale wracajc do glownej sprawy - rozdział boski, bardzo mi sie podobal. Przeczytałam go jednym tchem, uwielbiam twoje opowiadanie, jest cudowne. Nie moge sie doczekac następnego rozdziału. Norma.
    Bardzo bym chciała, żeby nareszcie rozwiazaly sie te wszystkie tajemnicę, nie moge juz wytrzymac od tych wszystkich domysłów. Ale tez nie chce bo im wiecej wiem, tym zblizam sie bardziej do końca. A tego bardzo nie lubie. Ale jak to sie mowie, wszystko co dobre, kiedys sie konczy...
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział!!!
    pozdrawiam serdecznie
    :33333333333

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział był dla mnie normalnie tak pełny, tak soczysty jak mój ulubiony McChiken z McDonalda :D Wyśmienity, niczego mu nie brakowało, od początku do końca zaspokoił mój apetyt :D ale jak zawsze niedosyt, że się skończył pozostał :D trochę się nie da ukryć, że rozdział bez korekty, ale to nie szkodzi :D kurde, kurde, kurde, no nie, no nie, no nie... teraz trzeba czekać na następny, ale będę cierpliwa! obiecuję :D no co mogę jeszcze powiedzieć, no rozdział strasznie mi się podobał i był objętościowo i wątkowo dobry :D ciekawi mnie jak zareaguje Itachi na ciążę (mam nadzieję, że pozytywnie :D ) a także reakcja Sasuke na ten wymierzony policzek :D
    Pozdrawiam :D
    Udanego wyjazdu :D
    Oraz weny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. A no i zapomniałam o najważniejszym... czy Sakura opowie Sasuke co działo się w Kyoto? :D Ale tak wszystko wszytko? I czy powie mu, że nie może mieć dzieci?
    To siedzi w mej ciekawości najgłębiej :D i nie mogę się do tego uwolnić :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ocho.... No to się wydarzyło. :D
    Nie pamiętam kiedy ostatni raz pisałam komentarz pod Twoimi rozdziałami. Wiem, że na pewno kilka ominęłam i bardzo Cię za to przepraszam. Jestem strasznie zabiegana i nie ogarniam co się do końca dzieję, więc wybacz. Ale mimo, że nie pozostawiłam tu po sobie ostatnio wielu śladów, to na bieżąco czytam notki. I WOW... Akcja się, kręci, kręci i jeszcze bardziej rozpędza.
    Co do poprzedniego rozdziału to powiem Ci, że mina Sasuke, którą wyobraziłam sobie w myślach, po tym jak zorientował się, że Sakurcia mu znikła, była bezcenna. xD Podczas czytania wpisu miałam niezłe wahania nastroju, no bo z jednej strony ta mimika Uchihy, a z drugiej wypadek Daichiego. Uwielbiam tego brzdąca i mam nadzieję, że szybko się z tego wyliże i znowu będzie znosił do domu wszelakie pełzające zwierzątka.
    Co do tej notki... Biedna Sakura... Wszyscy na, których jej zależy lądują w szpitalu. :) Chociaż ciąża Ino podnosi na duchu. I od dzieciaka złe rączki wara, bracia Mori niech nawet nie odważą się go tknąć, bo Itaś skopie im tyłki.
    Przyznam Ci, że lubię jak Haruno nad sobą nie panuję, to sprawia, że można wizualizować niesamowite sceny w głowie. Ach ten Sasuke, chciał dobrze i mu się oberwało. :)

    Jak zwykle z zapartym tchem czekam na ciąg dalszy.

    Dziękuję naszej niesamowitej BC, za to iż pozwoliła na publikację. ^^ Dziękuję Rin za szybciutką korektę. No i oczywiście, naszej autorce- Miku bo bez niej tego rozdziału by nie było. Uwielbiam Was.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny oraz cierpliwości.
    Do następnej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz racje, taki sobie ten rozdział...
    Nie, co ja gadam był PRZEBOSKI!!!! XD A błędy? Kto by uwagę zwracał gdy tu taka fantastyczna fabuła :D Osoba o takich zdolnościach nie powinna mieć tak niskiej samooceny. Nawet to co wydaje się słabe, w Twoim wykonaniu jest genialne.
    Dzisiaj sporo informacji zawarłaś w rozdziale. Szczególnie o ciąży Ino, wiedziałam ;D. Chociaż nie spodziewałam się, że będzie planowała aborcje, ale z drugiej strony co się dziwić, gdy znalazła się w tak niepewnej sytuacji? Jednak nie powinna się chyba tak bardzo bać powiedzieć Itachiemu i osądzać go, że ją zostawi gdy się dowie. Wydaje się przecież honorowym facetem. Czekam jak to się dalej potoczy :)
    Przeszłość Sakury nie daje o sobie zapomnieć. I to uderza w najbliższych. Teraz jestem pewna, że ten wypadek Daichiego spowodowali bracia Mori, żeby szantażować Sakure. Jeszcze ta wizyta Obito w szpitalu, co za dranie. Jak na rodzinę to mało się nią przejmują. Policjanci na pewno coś znajdą w motorze Sasuke, tylko po drodze, dziwnym trafem, pewnie zniknie. Jeszcze gbur śmie udawać zdziwionego i zatroskanego, a doskonale wie kto jest sprawcą wypadku i zwala winę na Sakurę! Oby ktoś dał w końcu nauczkę Madarze i Obito za krycie drani. A braci Mori wysłał tam gdzie ich miejsce – do pudła.
    Wydaje mi się jednak, że opłacenie rachunku za szpital nie jest dziełem Sasuke. Chyba odzywa się moja strona wietrząca spiski, bo gdy tylko usłyszałam o tym braku ubezpieczenia i to, że Obito chciał kartę Daichiego przyszło mi na myśl, że to on go uregulował. Potem wykorzystaliby to aby zmusić Sakurę do uległości. „Opłaciliśmy szpital i leczenie twojego braciszka, więc nie sprawiaj więcej kłopotów i pozwól wsadzić się do więzienia” Taki mi się mroczny scenariusz mi się w głowie ułożył ^^ nie mogłam się powstrzymać, żeby się nim podzielić. Sorki.
    Sasuke dostał z liścia XD Można się było spodziewać tego po Sakurze, tle przeszła ma tyle problemów. Wiadomo, że nerwy siadają i trzeba je na czymś rozładować. Facet nadaje się do tego idealnie ;P Mam nadziej, że bardzo go nie uszkodzi, w końcu chłopak po wypadku. Co by nie zrobił zasługuje na wyrozumiałość ;D
    Te wszystkie tajemnice i niedomówienia coraz bardziej mnie nakręcają, szczególnie moją wyobraźnie ;p. Nie mogę się doczekać konkretnych wyjaśnień. Mam nadzieje, że szybko coś więcej się wyjaśni w sprawie przeszłości Sakury. :)
    Życzę miłego pobytu :) mnóstwa weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Hello!
    Powiem ci że pioseneczka umila czas spędzony przy rozdziale, jest taka fajna ze az nie wylaczalam zeby sie skupic na czytaniu bo w ogole nie przeszkadzala, tak sie fajnie wtapiala w tlo :D
    Co to rozdzialu tooooo... Pierwsze co mnie zastanawia to dlaczego Obito zabral wyniki brata Sakury, no i jaką ściemę walnął że mu je udostępnili. Sakura jest coraz bardziej pewna swoich uczuć do Sasuke, dobrze, on też- jeszcze lepiej! :D Szkoda mi go było jak wyobraziłam go sobie na tym wózku takiego poobijanego :c Ale sytuacja z tą wtopą Sakury mnie rozbawiła konkretnie, serioo xD Zrobiłam taki facepalm i chwilę musiałam ochłonąć xD
    Ino w ciąży, a Sakura bezpłodna. Te dwie informacje mnie zszokowały. Ciekawe jak zareaguje Itachi, sądze żeee... jej nie zostawi. Powiedz że nie będziesz suką i nie wymyślisz sobie, że Itachi jednak ucieknie plissssss :D
    Niech to wszystko się już wyjaśnia z tą przeszłością Sakury! Jestem taka ciekawa, że masakra!
    I Najważniejszy aspekt zostawiłam na koniec- no ten policzek to było niemiłe zakończenie powiem ci! Podła jesteś xd .__. Mogła się poczuć urażona za to, że jej nie powiedział biorąc pod uwagę jej charakter, ale moim zdaniem powinna być mu wdzięczna za okazaną pomoc :P Whatever, jakbym tam była to bym jej oddała xD
    Miłęgo pobytu w Polsce!!! :D Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam to opowiadanie z całego serduszka.
    Totalnie mnie ujęło, że mózg się może rasować <3 Ale drobne babole to przecież nie tragedyje, nie? Co jeszcze? Po kiego grzyba ona jeszcze tłucze tego Sasuke? Ja tam bym zrobiła krzyk i tyle. Ale czasem trzeba po prostu przyjąć pomoc. Chyba nic więcej dzisiaj z siebie nie wycisnę. Nie mogę się doczekać następnego i życzę weny! ^^

    Astraothia

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem mega zaciekawiona!
    Troszkę zdziwiła mnie reakcja Sakury i nie mogę doczekać się rozmowy Sasu-Saku! :D
    Ja już chcę poznać całą przeszłość Sakury! I to bardzo! Więc życzę przeogromnej weny i miłego pobytu w Polsce! :D
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mam za bardzo czasu na komentowanie, ale jak znajdę chwilkę to może coś napiszę. :>
    Na razie daję tylko znać, że przeczytałam i jestem zachwycona! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ohoho, lubię too! Ty wiesz jak czekałam na ten rozdział, bo takie kopy Ci dawałam, haha!
    Mm, wspomnienia! W końcu wyjaśniłaś trochę spraw. Saki była głupia. Ba, była kretynką, ale poprawia się. Jej charakterek też się powoli niszczy, rozkleja się dziewczyna. I jej reakcja na poturbowanego Sasuke. :D
    A co do gburka... łohoho, taki wkurzony, że szpital roznieść może i zapewne by to zrobił. I ta determinacja, żeby sprawdzić jej mieszkanie... Miiłoość rooośnie wookóół naas - z serii: Mari śpiewa. Są uroczy, tak baardzo. Chociaż większość czasu prawie się gryźli, ale to nic. Pewnie dalej się gryzą, tylko w innym sensie... ^^ Hahah, boże, co ja mam z głową.
    No cóż, policzek mu się zdecydowanie należał, bo nie powinien tego robić od tak bez słowa, w końcu nawet parą nie są, ani nic. Wyczuwam wielki płacz i rozklejanie się w kolejnym rozdziale.
    Także dużo weny życzę w trakcie pobytu w Polsce i jak już wrócisz, żeby napisać nam kolejny zajebisty rozdział. <3
    Pozdrawiam cieplutko i wracam do pisania :3
    Mari

    OdpowiedzUsuń
  17. Ino w ciąży, Ino w ciąży, Ino w ciąży... Czy ja dobrze przeczytałam! :O

    Z każdym kolejnym rozdziałem mnie zadziwiasz! Nie wiem skąd ty bierzesz tyle pomysłów, ale żaden rozdział nie jest nudy, wręcz kipi akcją! Brr, też bym tak chciała >.<

    Jestem ciekawa jak na to Itaś zareaguje, w końcu chłopak nie chce się ustatkować... Ale czy zrobi wyjątek dla Ino :v ... No nie wiem xD Przekonamy się :D

    Ja jestem pewna, że wypadek Daichiego to nie przypadek :D W końcu jak to stwierdziła Sakura, że zawsze są jakieś konsekwencje i to pewnie przez to, że wyjechała z Sasuke na ten festiwal. Tylko bracia Mori posunęliby się do tego, aby przejechać dziecko - pewnie dlatego zainteresował się tym Obito.

    Co do wypadu Sasuke, to chyba jest jasne kto mu przeciął hamulce, więc nawet nie będę tu snuć żadnych tez xD

    Zastanawiam się tylko, czemu Sakura mu przyłożyła! Mam nadzieję tylko, że porządnie mu przywaliła (raz, a porządnie! XD). Chociaż też bym była zła, jakby ktoś coś za mnie zapłacił (zwłaszcza jeśli byłaby to kolosalna kwota) to raczej bym nikomu nie przyłożyła, chociaż... ze mną nic nie wiadomo xD

    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie no... nie wierzę. Po prostu N I E. Skasował się... jednak źle go zapisałam. DASZ WIARĘ?! Jestem tak wściekła, że normalnie...
    ... normalnie nie wyrażę się.
    No ale nic! Obiecałam, to komentarz być musi! :D
    Od czego tu zacząć... Poza tym, że plaskacz na samym końcu wywarł na tłumie czytelników - w tym na mnie - spore wrażenie, bo i tak nie do końca kminię dlaczego ona mu lutnęła z powera w swojej dłoni, to i tak nie-jest-ważne! Ważne jest to, że w mandze wyznała mu miłość, tutaj też go kocha, więc to wszystko WSZYSTKO dobrze się skończy. XD Sasuke ją pocałuje, pewnie będą się seksić - happy end jak ta lala. xD Tak to widzę moja droga. Tak to widzę. xD I w mandze będzie tak samo. Aż boje się pomyśleć co oni w tym genjutsu robią. ;p No ale!
    To jednak nie plaskacz skradł ten rozdział. To była...
    ...
    INO!
    Tak, nasza kochana, wspaniała blondynka jest w ciąży! Ja już to wiedziałam, ale i tak radocha jest nie mała - bo ja tam Inulke lubię, więc miło, że tak dla odmiany to nie Saki jest tą ciężarną i rzygającą z rana. xD Ale... serio? Itaś taki nieczuły?! Tego to bym się spodziewała po Sasukowatym, a tu... stres przed reakcją starszego Uchihy! Ja jednak wierzę, że on to przyjmie z ogromną radością i wyściska swoją ukochaną i klęknie na jedno kolano i będzie ją kochał, kochał, KOCHAŁ, bo przecież to jest taka piękna, urocza, idealna para! Może on tej byłej po prostu nie kochał dlatego nie chciał się ustaktować. No cóż... bolesne ale zdarza się, co nie?;> Poznał Ino to stracił chłopak rozum! Tak, na pewno tak jest. xD Ale niech Yamanaka już więce nie myśli o aborcji!

    P.s Właśnie ekran obrócił mi się do góry nogami. Szok! Myślałam, że komputer mi się zjebał, a tu... po prostu wcisnęłam ALT I CTRL, także... nie rób tego, bo ja dostałam zawału. ;O

    Dobra, już kontynuuje. Cieszę się, że Sakura wkońcu się przemogła i porozmawiała z Ino - moim zdaniem to jest trochę katorga dla przyjaciela gdy osoba której chcemy pomóc i na której nam zależy zamyka się przed nami - czujemy się tacy niepotrzebni, nie obdarzeni zaufaniem... to chyba jeszcze gorsze niż całkowite odcięcie się tej drugiej osoby, bo widzisz cierpienie i nie możesz nic na to poradzić. Ale fajnie, że nastąpił moment kuluminacyjny w ich przyjaźni i wszystko zmierza w dobrym kierunku - scena mnie rozczuliła na maksa, tymbardziej, że przypomniałam sobie moment jak dałyście mi bransoletki xD - cały czas je noszę -
    Swoją drogą dowiedzieliśmy się trochę z przeszłości Sakury - w końcu uchyliłaś rąbek tej tajemnicy. A więc... samochód, Lili nie żyje, Sakura ćpała, i psychol eks-boyfriend, który doprowadził do tego wszystkiego... Powiem ci, że mogłabyś pisać kryminały, bo trzymasz w napięciu do ostatnich rozdziałów, a jak już coś wywalasz to z grubej rury. xD Normalnie Agatha Christie nam rośnie, jak nic! <3

    I epic scena, któą ja swoją drogą UBÓSTWIAM! To, jak Sakura próbowała się powstrszymać przed dzwonieniem do Sasuke, żeby się nie zdradzić z tego, że coś do niego jednak ma, i przegrała, bo jednak zadzwoniła, a on jeszcze nie odebrał i... TEN WKURW! Jakbym siebie widziała. Obraza i koniec z telefonami! Mam dokładnie tak samo xD Ale potem zrobiło jej sie głupio... i w sumie dobrze, bo biedaczek był na wózku.

    Epic scena numer dwa! Jak Sakura wyznała Ino, że Sauske jest geialny w łożu a on stał z Itasiem za nią - no jaka siara! Ja to bym chyba wyrypała sprintem do przodu... ośmieszyłabym się jeszcze bardziej, ale chyba emocje by mi nie pozwoliły odwrócić się i stawić czoła chłopakowi. xD Masakra jak nic! Ale scena genialna, tymbardziej że to właśnie wtedy zobaczyyła go takiego biednego - to musiało ją swoją drogą rozczulić... taki potężny Uchiha na wózku... przecież to tyllko tulić i całować xD <3<3<3

    I...? I co jeszcze? Chyba najważniejsze wypisałam. Generalnie rozdział JAK ZAWSZE mi się podobał i jak zasze miałam sporo zabawy czytając ten zawikłany świat Sakury. I aż mi smutno, że niedługo się to kończy, a przecież nie tak dawno temu zarzekałam się, że nie będę czytać shannaro bo to real life i co? I zobacz coś narobiła? FOCH!

    OdpowiedzUsuń