“
Nie wiem, co mnie bardziej przeraża:
Zobaczyć
Cię ponownie, czy nie zobaczyć Cię już nigdy. ”
—
Une Rencontre
Zmoczony wszedł po cichu do namiotu,
mając nadzieję, że krople deszczu rozbijające się o tropik nie zbudziły Sakury.
Tym razem jego życzenie zostało spełnione - Sakura spała jak suseł, wtulając
się w swój plecak, który tymczasowo był jej poduszką. Tuż po ściągnięciu
przemoczonej koszulki i spodni, ułożył się obok niej i wsłuchiwał się w ulewę,
która przed kilkoma minutami rozpoczęła się na zewnątrz.
Niespodziewanie poczuł jak ramiona
Sakury oplatają się wokół jego torsu, a ona sama przyległa do niego ciałem.
- Jesteś zimny… - wymruczała przez
sen, wtulając głowę w jego ramię. - I mokry - dodała grymaśnie, wykrzywiając
nieznacznie usta, lecz ani przez chwilę nie przestała go obejmować.
Kącik ust Sasuke uniósł się
mimowolnie. Nie zwracając uwagi na jej chwilowe oburzenie wyswobodził ramię z
jej uścisku.
- Śpij - wyszeptał do jej ucha,
obejmując ją ramieniem.
Tym razem Sasuke zauważył, jak
wcześniejszy grymas na twarzy Sakury zamienił się w nikły uśmiech. Przytaknęła
przez sen, wygodnie
układając głowę na
jego klatce piersiowej.
Opuszkami palców przejeżdżał
subtelnie po jej kręgosłupie, w myślach powracając do wydarzeń sprzed
kilkunastu minut. Gdy Sakura spała w namiocie pogrążona w swoim głębokim,
alkoholowym śnie, on wybrał się na małą przechadzkę, podczas której dowiedział
się przy okazji o czym Hachiro tak bardzo chciał z nim rozmawiać.
- Zaproponowałem jej wspólny wyjazd
- oznajmił spokojnie stojąc na pomoście, czekoladowym spojrzeniem spoglądając
prosto przed siebie.
- Wiem - odparł niewzruszony Sasuke,
stając tuż obok niego z rękami w kieszeni.
Hachiro parsknął pod nosem, kręcąc
głową w dezaprobacie.
- Powiedziała ci - mruknął sam do
siebie pół-śmiechem, niedowierzając własnym słowom. - Jaaaa… Zmieniła się i to
bardziej, niż bym przypuszczał.
Sasuke w żaden sposób nie
skomentował jego słów. Nie znał Sakury wcześniej, nie wiedział, jaka była,
aczkolwiek miał ogromną satysfakcję z tego, co właśnie usłyszał. Nikt nie
przymuszał Sakury do podzielenia się z nim tym co powiedział jej Hachiro, zrobiła
to z własnej woli, gdy naszła ją taka ochota.
- Tylko to chciałeś mi powiedzieć? -
spytał beznamiętnie Sasuke.
Akiyama spojrzał na niego kątem oka.
- Jak ona z tobą wytrzymuje? -
prychnął, odwracając się w jego stronę i tak jak Sasuke włożył dłonie w
kieszenie. Skrzyżował swoje chłodne spojrzenie z jego zagadkowymi czarnymi
tęczówkami. - Pozwól jej podjąć decyzję samej, nie ingeruj tak jak ja nie
ingeruje.
Sasuke spojrzał na niego zadziornie.
- Nie zamierzam jej zatrzymywać, jeśli o to
się boisz - wyznał niespodziewanie, wprowadzając Hachiro w kompletne
osłupienie. Nie rozumiał go nic a nic. Był święcie przekonany, że coś było
pomiędzy nim a Sakurą, zresztą nie był na tyle głupi by tego po prostu nie
widzieć.
- Bo? - spytał zdawkowo, ciągle się mu
przypatrując.
Sasuke jednak stał niewzruszony. Doskonale
znał odpowiedź na zadane właśnie pytanie, ale nie zamierzał mu odpowiadać. To
tylko i wyłącznie jego sprawa.
- Mam swoje powody - odparł bez żadnych
emocji.
Nie zamierzał kwestionować decyzji Sakury -
zrobi, co będzie chciała. Jednak wątpił, by zdecydowała się na kolejną ucieczkę
- za dużo trzymało ją w Konoha. Lecz wiedział, że był również cień szansy, że
wyjedzie, a wszystko przez braci Mori, którzy wyraźnie gdzieś się na nią czaili
w jej rodzinnym mieście.
W jej oczach widział strach.
- Cokolwiek zadecyduje, ty również będziesz
musiał uszanować jej decyzję - powiedział Sasuke o wiele chłodniej. - Chociaż i
tak wątpię, by z tobą pojechała - wyznał bez ogródek.
- Rzeczywiście podzielasz tą samą pewność
siebie co twoja rodzinka - parsknął w niezadowoleniu. Nie wiedział nawet, jakim
cudem Sakura zaczęła się z nim zadawać, co więcej, że zaczęła z nim sypiać.
Lecz w to nie zamierzał się wtrącać, jeśli postanowi zostać to zostanie.
- Zdajesz sobie sprawę w ogóle z tego, co
przeszła w Kyoto? I jak bezprawnie twoja rodzinka próbuje wsadzić ją do
więzienia? - zapytał czysto retorycznie.
Sasuke zmarszczył brwi w niezadowoleniu, co
blondwłosy przyjaciel Sakury od razu wyłapał.
- Tego już ci nie powiedziała - zauważył
słusznie z zadowoloną miną.
Sasuke wzruszył ramionami, w żaden sposób
nie czuł się gorszy od niego, tylko dlatego, że Hachiro znał prawdę a on nie.
Sakura sama mu powiedziała, że wyjawi mu wszystko z czasem. Zdawał sobie
sprawę, że chwilowo nie pozostawało mu nic innego jak tylko czekać. Zrobił krok
w tył z zamiarem wrócenia do namiotu - dla niego ta rozmowa została właśnie
zakończona, jednak Hachiro, wyczuwając jego intencje, odezwał się ponownie.
- Zawrzyjmy układ, Uchiha - zawołał za nim.
- Jaki znowu układ? - zapytał znużony Sasuke.
- Jeśli postanowi wrócić do Konohy, nie
dopuścisz, by Miyavi czy też Makuro coś jej zrobili - powiedział stanowczo,
spoglądając na niego hardo. Wyczuwał, że Sasuke nie do końca rozumiał całą
sytuację, dlatego też postanowił dodać coś jeszcze. - To psychopaci, socjopaci
i najgorsze ścierwa, jakie chodzą po tej ziemi. Żaden się nie zawaha, nawet
Miyavi, który do tej pory starał się być przy niej potulny jak baranek.
Nagrabiła sobie, a co najgorsze uciekła im z Kyoto i uciekła wraz z tobą z
Konohy przed Makuro. Wiedz, Uchiha, że będą tego konsekwencje, ale nawet ja nie
jestem w stanie przewidzieć jakie dokładnie. Masz jej pilnować, tylko tyle od
ciebie żądam. Zgoda?
Hachiro wyciągnął dłoń przed siebie,
wyczekując odpowiedzi ze strony karookiego.
Tuż po przeanalizowaniu słów Akiyamy,
Sasuke ścisnął jego dłoń.
Tego wieczoru zawarli pakt, który tylko im
będzie znany.
Sakura nie sądziła, że zwykła próba
otworzenia powiek przysporzy ją o przeszywający ból głowy, przez co zwątpiła i
zrezygnowała, wtulając się w prowizoryczną poduszkę. Jęknęła cicho, gdy poczuła
dziwne nudności na żołądku.
To będzie długi dzień,
pomyślała niechętnie, błagając, by uczucie kaca zniknęło. Czuła się dwa razy
gorzej niż po wieczorze, gdy stawiała czoła terapii wstrząsowej.
- Ślinisz się - usłyszała jego cichy
głos tuż nad swoim uchem.
Dla świętego spokoju przetarła usta
wierzchem dłoni. Nawet cichy szept Sasuke brzmiał w jej
głowie jak przez megafon, a tego dudnienia nie zniesie kolejny raz. Ponownie
poprawiła głowę na poduszce. Dzisiaj nie zamierzała nic robić. Planowała spać
cały błogi dzień i nikt ani nic jej w tym nie przeszkodzi. Nie chciała o niczym
myśleć; propozycja Hachiro, sesja rozpoczynająca się już za dwa dni, Sasuke,
Ino… to było zdecydowanie zbyt duże przeciążenie dla jej pogrążonego w stanie
po przepiciu alkoholowym mózgu.
- Nie za wygodnie ci?
- Cicho. Śpię - mruknęła pod nosem,
niezadowolona z kolejnej fali bólu. W tej chwili pragnęła tylko chwili
wytchnienia i snu, ale Sasuke wcale jej w tym nie pomagał. Samo jego bicie
serca i ciepły oddech na jej szyi tylko potęgowały jej kacową migrenę. Nie
wspominając już o bijącym od niego gorącu. Lecz gdy tylko zdała sobie z tego
sprawę, pomimo migreny nie do zniesienia zmusiła się do uniesienia powiek.
Intrygowała ją ta bliskość Sasuke. Wiedziała, że znajdowała się niebezpiecznie
blisko niego, ale zupełnie niespodziewała się ujrzeć jak zrobiła sobie z niego
swoją własną poduszkę. Policzek miała praktycznie przyklejony do jego piersi,
nie wspominając już o jej dłoniach, które bez przerwy go obejmowały i o ich
splecionych razem nogach.
Zażenowana uniosła niepewnie głowę,
spoglądając z zaróżowionymi policzkami na jego twarz. Dłonie miał splecione tuż
za głową, a jego kare jak noc tęczówki uważnie śledziły jej poczynania.
- Zmieniłaś zdanie co do spania? -
zapytał ponownie ze swoim niezmąconym spokojem.
- Chyba spasuję - odparła niemrawo,
odklejając delikatnie swoje ciało od niego i kładąc się tuż obok. Nie chciała
nawet myśleć, jak długo na nim beztrosko spała. Ciekawił ją jednak fakt, że
Sasuke nic nie robił sobie z bycia przez kilka godzin jej poduszką.
Zamlaskała kilka razy, czując
nieprzyjemny posmak w ustach. Dawno nie miała takiego kapcia w buzi jak
dzisiejszego poranka. Chcąc jak najszybciej pozbyć się tego niesmaku, wymusiła
na samej sobie podniesienie się do siadu. Zaspanym wzrokiem zaczęła rozglądać
się po małym namiocie w poszukiwaniu czegokolwiek do picia. Woda w jej
przypadku byłaby jednak najlepszą opcją, gdyż napoje gazowane tylko
pogorszyłyby sytuację.
Po krótkiej chwili dostrzegła nietkniętą
butelkę wody, jednak
znajdowała się ona tuż po drugiej stronie Sasuke. Tu Sakura miała dwa wyjścia:
a) grzecznie poprosić Sasuke o podanie jej
wody, co skończy się pewnie jakimś krótkim sarkazmem z jego strony;
b) skompromitować się jeszcze bardziej
podczas próby przejęcia butelki, która będzie wymagać od niej gimnastyki całego
ciała, by się przegramolić przez niego.
Rozmyślają,c za którą opcją ma podążyć,
skupiła wzrok na nieodzianym torsie Sasuke, a jej myśli nagle zeszły na
zupełnie inny tor. Teraz Sakura zastanawiała się nad wspomnianymi przez Hizashiego
tatuażami, jakie miał posiadać na swoim ciele Sasuke. Wzrokiem błądziła uparcie
po praktycznie nagim brunecie, który leżał obok niej w samych bokserkach.
- Pożerasz mnie wzrokiem, Haruno - zauważył
Sasuke.
Sakura wzruszyła ramionami i
wybierając opcję b nachyliła się nad nim z zamiarem dorwania się do
butelki, przy okazji jednak miała nadzieję na znalezienie kolejnego tatuażu
Sasuke z innej perspektywy. Ale i tym razem poniosła sromotną porażkę. Gdy
tylko woda znajdowała się w jej posiadaniu, powróciła do swojej poprzedniej
pozycji, nadal uważnie pożerając wzrokiem Sasuke, jak to sam stwierdził.
- Pokaż drugi tatuaż - powiedziała
pewnym siebie głosem, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Skoro namówiła go, by
pokazał jej labirynt, który wytatuował sobie na dniach, to i tym razem uda jej
się go namówić. Jakoś.
Widziała ten cień zaskoczenia, jaki
przewinął się przez jego stoicki wyraz twarzy. Nie wiedziała dlaczego, ale
jakaś cząstka jej samej podpowiadała, że coś było nie tak; coś się zmieniło.
Odkręciła zakrętkę bez najmniejszego
problemu i przed wypiciem całej zawartości w mgnieniu oka, dodała jeszcze:
- Jako rekompensatę za stres na jaki
wczoraj mnie wystawiłeś.
Ciche prychnięcie wydobyło się z
krtani Sasuke, gdy Sakura łapczywie pochłaniała zawartość dużej butelki.
- Czyżby kacyk? - zagaił.
- Nie zmieniaj tematu, Uchiha -
powiedziała, odkładając prawie pustą butelkę na bok. Zmrużonymi oczami nadal
uparcie mu się przyglądała, cierpliwie wyczekując momentu, w którym łaskawie
ukaże jej swój kolejny tatuaż. Po jego minie wnioskowała, że jeszcze będzie
musiała się natrudzić by cokolwiek powiedział jej odnośnie swojego starego
tatuażu. Ale nie zamierzała tak łatwo odpuszczać, nawet kac morderca jej w tym
nie przeszkodzi. Nie pogniewałaby się, gdyby Sasuke zaszczycił ją
listkiem tabletek z aspiryną na okropny ból głowy, jaki bezprzerwy jej
towarzyszył.
- Jest piąta rano, a tobie się
zabrało na pogawędki o moich tatuażach? - westchnął wyraźnie znużony.
HA! Liczba mnoga! Czyli ma ich
kilka! - krzyczało jej alter ego z ekscytacji.
Sakura jednak zignorowała swoje
wewnętrzne ja, przechylając głowę delikatnie na bok, bez przerwy mu się
przyglądając. Nie spodziewała się, że jest tak wcześnie.
- Spałeś w ogóle? - spytała, co
nawet ją samą zaskoczyło.
Sasuke pokręcił głową.
Sakura nadęła na kilka sekund
policzki, po czym bez słowa ponownie się położyła. Chyba nie było nic gorszego,
niż niewyspany, zrzędzący facet. Minął zaledwie moment, a Sasuke odwrócił się
do niej plecami. Sfrustrowana Sakura wystawiła mu język, którego on na
szczęście nie był w stanie dostrzeć, gdy niespodziewanie usłyszała jego głos.
- Masz i patrz, ale obawiam się, że
już nic nie dostrzeżesz. Usunąłem je kilka miesięcy temu.
Sakura rozdziabiła usta w szoku,
szczerze niespodziewając się takiego toku wydarzeń. Uniosła dłoń, którą
niepewnie dotknęła jego nagich pleców, po których zaczęła z powątpiewaniem
błądzić palcami. Nie była w stanie wyobrazić sobie tatuażu, jaki niegdyś
znajdował się na plecach Sasuke. Nie mogła dostrzec żadnego śladu. Nie będąc w
stanie poskromić swojej ciekawości, poderwała się do siadu i nachyliła się nad
nim z zainteresowaniem.
- Wydałeś kilkanaście tysięcy jenów
na tatuaże, a potem trzy razy więcej by je usunąć? - spytała w niedowierzaniu,
lecz w jej głos wdarła się nutka rozbawienia.
Sasuke uniósł kącik swoich ust,
obserwując jak Sakura nie odpuszcza i przygląda mu się z tą swoją skrytą
zaciętością. Rozczochrane różowe kosmyki włosów opadały na niego w nieładzie,
dodając jej tym samym uroku. Widział, jak szmaragdowe tęczówki Sakury śmiały
się z jego osoby, pomimo iż usta miała ułożone w delikatny, niby nic niemówiący
uśmiech.
- A kto bogatemu zabroni? - zapytał
i niemalże od razu dostrzegł dezaprobatę ze strony Haruno. Studentka wywróciła
oczami i prychnęła w rozdrażnieniu. Wiedział, że nie lubiła takich gadek, lecz
nawet to nie przeszkodziło mu w powiedzeniu tego.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby
następnym razem i tobie Hizashi odmówił zrobienia nowego tatuażu - skwitowała
zadziornie, chcąc i jemu dogryźć w minimalnym stopniu. - A niby to kobiety nie
są zdecydowane - zaśmiała się cicho.
- Skoro uległ tobie, nie mam się o
co martwić - sparował, ani na chwilę nie ściągając z twarzy maski obojętności.
- Pffff… ja w przeciwieństwie do
ciebie mam dar przekonywania, Uchiha - powiedziała ze śmiechem. - Czyżbyś
wytatuował sobie kompromitujące kotki i motylki, których następnie postanowiłeś
się pozbyć?
Nie wiedziała, co naszło ją na
droczenie się z Sasuke o piątej rano, ale nie chciała przestać z prostego
powodu: było normalnie. Nawet jeśli zachorowała, jak to określiła Temari, to
nie zamierzała zdrowieć. Chorować w taki sposób mogła już cały czas. Wiedziała,
że niemądrze było z jej strony zakochiwać się w Sasuke, ale nie potrafiła
inaczej. Jego obecność, pomimo iż denerwująca, nadal była czymś, czego pragnęła
na dnie serca, które właśnie ponownie zaczynało stopniowo coraz bardziej łomotać
w jej piersi.
Sasuke przewrócił się z powrotem na
plecy, wodząc za nią wzrokiem.
- Raczej mojej matce nie podobały
się owe kotki i motylki, i zabrała mnie by je usunąć - wyjaśnił pokrótce i
chcąc odbiec nieco od tematu, powiedział: - Jak na osobę na kacu jesteś dość
rozgadana.
Sakura uśmiechnęła się szeroko i
nachyliła się bardziej, po raz kolejny złączając ich usta ze sobą. O dziwo
Sasuke nie był w żaden sposób zaskoczony takim zwrotem akcji, gdyż momentalnie
złapał ją za biodrą i przyciągnął bliżej siebie.
- Głowa mnie boli - zaśmiała mu się
do ust, ponownie delektując się dotykiem jego ciepłych dłoni na jej ciele.
Sasuke jedynie parsknął śmiechem,
czując jak Sakura zaczyna całować jego szyję. Objął ją mocniej ramionami, by po
chwili móc obrócić się wraz z nią. Szmaragdowe tęczówki zaiskrzyły z
pożądaniem. Nie czekając ani chwili dłużej, wsunął dłonie pod jej koszulkę...
Gdy Sakura obudziła się ponownie
dzisiejszego dnia, Sasuke nie było już w namiocie a jej migrena, która była
blisko powiązana z doskwierającym jej kacem, również wyparowała. Aczkolwiek ku
jej niezadowoleniu mdłości i złe samopoczucie nieprędko planowały odczepić się
jej osoby. Trzymając śpiwór na nagich piersiach usiadła na karimacie,
zastanawiając się, jak dawno temu Sasuke opuścił namiot. Chwyciła za walający
się pod materiałową ścianką telefon, sprawdzając godzinę. Piąta rano dawno
przeminęła, a na wyświetlaczu pokazała jej się godzina druga po południu.
- Nic dziwnego, że sobie polazł -
skwitowała, opadając leniwie z powrotem na karimatę. O dziwo w namiocie nie
było duchoty, jak to była dnia wczorajszego, co świadczyło tylko i wyłącznie o
jednym: ładną pogodę szlag trafił.
Po dłuższej chwili nic nie robienia
i wpatrywania się nieobecnym wzrokiem w wewnętrzną część tropiku, wreszcie
postanowiła się odziać. Bez wątpienia będzie musiała spytać się Sasuke, gdzie
może się wykąpać, w końcu wczoraj sam poszedł wziąć prysznic. Ona sama
natomiast żadnych takich punktów nie dostrzegała na Inazumie, ale gdzieś
musiały być. Nie zamierzała jednak ryzykować zagubienia się w tłumie
imprezowiczów. Gdy tylko zarzuciła na siebie jeansowe spodenki i czarny T-shirt
wyszła z namiotu, w międzyczasie związując sobie włosy w luźnego koka. Nie
musiała spoglądać w lusterko, by wiedzieć, że wygląda jak niezłe czupiradło.
Miała rację - pogoda diametralnie
się zmieniła. Pomimo, iż nie było zimno, ciemne, wręcz deszczowe chmury
rozciągały się na bezkresnym niebie, jakby zaraz miało lunąć. Ciche
westchnięcie wydobyło się z jej krtani, a następnie przeniosła spojrzenie na
rozprzestrzeniające się wokół niej pole namiotowe. Nikogo w pobliżu nie znała i
raczej nie zamierzała nawiązywać nowych znajomości. Usiadła przed namiotem,
naciągając na siebie luźną bluzę Sasuke, która leżała obok karimaty, kiedy
dostrzegła kierującego się niepewnie ku niej Hachiro. Sakura uśmiechnęła się do
niego szczerze, lecz blado - najchętniej wyrwałaby sobie żołądek i położyła
obok, by mógł dojść do siebie w spokoju i bez marnowania jej nastroju podczas
ostatniego dnia festiwalu. Wiedziała, że zrobiła to na własne życzenie, co
skwitowała niemym grymasem.
- Pocieszę cię - oznajmił z
rozbawieniem Akiyama. - I tak wyglądasz lepiej, niż twoje wczorajsze zwłoki.
Sakura spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
- Byłem świadkiem, jak ten gbur z
tobą wracał - zaśmiał się, co tylko utwierdziło Sakurę w swoim poprzednim
stwierdzeniu zbłaźniła się.
Świetnie, mruknęła w
niezadowoleniu, ale nic już nie mogła na to poradzić. Film urwał jej się zaraz
po tym, jak postanowiła zwrócić wszystkie posiłki z wczorajszego dnia. Później
miała tylko przebłyski.
Po chwili Hachiro uderzył ją
zaczepnie w ramię.
- Nie popadaj w depresję, Sakura,
może ciut podkoloryzowałem. Nie było aż tak źle - zaznaczył, siadając tuż obok
niej. - A więc, gdzie jest…?
- Nie ma go - odpowiedziała
machinalnie, spoglądając przed siebie.
W żadnym wypadku nie była zła na
Sasuke, że go nie było. Po prostu poszedł gdzieś, gdy spała. Może poszedł się
wykąpać? Zjeść? Odwiedzić Hizashiego? Wszystko było możliwe. Kątem oka zerknęła
na przyjaciela i nie była w stanie nie pomyśleć o propozycji, jaką jej wczoraj
złożył. Kusił ją. Oj, kusił. Głupiec powiedziałby, że decyzja była banalnie
prosta do podjęcia. Głupiec skarciłby ją. Głupiec…
Sama jesteś głupcem, wtrąciło
poważnie jej alter ego, siadając po turecku w jej podświadomości. Przestań
drążyć temat i podejmij wreszcie racjonalną decyzję!
Sakura nieświadomie przygryzła
wewnętrzną część policzka. Racjonalna decyzja mogła inaczej wyglądać z
perspektywy różnych osób. Czy ucieczka przed czychającym na nią złem nie była
racjonalna? Czy pozostanie z rodziną i walka nie była racjonalna? To i to mogło
być tą racjonalną opcją dla dwóch inncyh osób. A ona niestety nie
potrafiła się rozdwoić.
Z jednej strony poprzez ucieczkę z
Hachiro nie mieszałaby nikogo z bliskich w jej porachunki. W końcu Makuro już wspomniał
o Ino, co wyraźnie świadczyło o tym, że zaczynał bardziej badać jej przeszłość
przed Kyoto. Sakura bała się, że niedługo nie tylko o Ino będzie mowa. Co jeśli
bracia Mori obejmą sobie za cel Daichiego, tylko i wyłącznie po to, by dotrzeć
do niej samej? Nie zniosłaby tego, gdyby coś mu się stało. Jednak taki sam
efekt mógłaby przyniść jej kolejna ucieczka. Była w potrzasku, nie za bardzo
wiedząc, który z dwóch kierunków wybrać. Wątpiła, by kolejny dzień rozmyślań
cokolwiek jej dał. Jutro tak samo jak dziś nie będzie w stanie podjąć własnej
decyzji bez pomocy osoby trzeciej. Po prostu nie była w stanie.
- Nie wiem - powiedziała niespodziewanie
poważnym tonem. - Nie wiem czy zostać, czy pojechać. I wybacz Hachiro, ale
jutro nadal nie będę wiedzieć, co odpowiedzieć - westchnęła z niesmakiem,
obserwując przyjaciela kątem oka.
- Tak. Mam ochotę pierdolnąć to wszystko i
z tobą pojechać, by mieć święty spokój. Ale co z moimi rodzicami? Co z Daichim?
Nie chcę zawieść brata jeszcze bardziej niż dotychczas. On ma ledwo siedem lat,
a i tak zbyt dużo rozumie. Nie chcę go znowu zostawiać. Nie chcę nikogo
ponownie narażać przez to, że podjęłam nieodpowiednią decyzję - mówiła z
wyraźnym poddenerwowaniem.
- Wiesz, że do niczego cię nie zmuszam.
Chcesz, to zostań - powiedział, uśmiechając się do niej czule.
- Ale ja się ich boję! - wyznała szczerze,
unosząc niekontrolowanie głos. Czuła jak łzy zaczynają zbierać się w jej
oczach. - Przyjrzyj się dobrze mojej szyi i powiedz, co widzisz oprócz
pieprzonych malinek.
Hachiro nie krył swojego zdziwienia jej
słowami, czy też stanem roztrzęsienia, w który właśnie zaczynała popadać. Była
zaledwie krok od histerii. Tak jak chciała, przyjrzał się jej szyi, ale nigdy
nie przypuszczałby, że dostrzeże na niej blade już ślady podduszania. Jego
źrenice zadrżały niebezpiecznie i z trwogą uniósł wzrok na jej zaszklone oczy.
Objął ją ramieniem mocno, przyciągając ją bliżej siebie. Westchnął ciężko. Nie
spodziewał się, że jego starzy znajomi już podjeli jakieś kroki w dalszym
uprzykrzeniu życia Sakurze.
Gołym okiem było widać, że Sakura jest w
niemałym rozdarciu. Bała się braci Mori na tyle, by w myślach móc flirtować z
jego propozycją.
- Nie ujdzie im to na sucho - szepnął,
zaciskając mocno dłoń na swoim udzie.
Sakura nie skomentowała jego słów.
Wiedziała, że jakikolwiek protest z jej strony rozpocząłby jedynie niepotrzebną
w tej chwili kłótnię. Nie chciała uciekać z Konohy na dobre, ale też nie
chciała dłużej bać się Miyaviego i Makuro. O wiele bardziej odpowiadałoby jej
pozostanie tu. Mogłaby tkwić w takim limbo w nieskończoność.
- Wiesz, że nawet jeśli bym z tobą
pojechała, to nie byłabym w stanie odwzajemnić twoich uczuć - powiedziała,
niespotykając jego spojrzenia.
Nie była już ślepa na uczucia Hachiro,
aczkolwiek nie była zdolna do obdarzenia go czymś innym niż przyjaźnią. To było
najwięcej, na co było ją stać. I nie tylko ze względu na Sasuke. Zawsze
traktowała Hachiro jak bliskiego przyjaciela, nic poza tym.
Sakura dostrzegła jak Hachiro zaciska
mocniej szczękę i tak samo jak ona przed chwilą, nie odpowiedział. Milczenie w
tej chwili było dla nich niczym błogosławieństwo. Błogosławieństwo, które
zostało przerwane przez natrętne dzwonienie jej telefonu znajdującego się w
namiocie. Westchnęła cicho i po porozumiewawczym spojrzeniu, jakim wymieniła
się z Hachiro, mężczyzna rozluźnił uścisk, a ona sama nachyliła się do namiotu
wyciągając z niego telefon, który chwilowo przestał dzwonić.
Dostrzegając numer rodzicielki na
wyświetlaczu zamarła na chwilę.
- Powiedział jej? - szepnęła w przerażeniu,
przejeżdżając dłonią po twarzy. Opcja, że Daichi poinformował ich rodzicielkę o
notorycznie łamanych przez nią zasadach jako pierwsza nasunęła jej się na myśl.
Telefon od matki podczas jej obecności na Inazumie był niczym przyłapanie
dziecka na gorącym uczynku. Sakura wiedziała, że gdy tylko Mebuki połączy jej
uczestnictwo na festiwalu wraz z w miarę świeżymi informacjami od jej
siedmioletniego brata, skończy się nie tylko na ostrej reprymendzie z jej
strony.
Telefon trzymany przez nią w dłoni ponownie
zaczął dzwonić.
Sakura przełknęła głośno ślinę, błagając w
myślach, by był powód, dla którego Mebuki zdecydowała się na zatelefonowanie do
niej właśnie w ten dzień.
- Nie odbierzesz? - zapytał Hachiro.
- Uduszę tego miałego diabła, jeśli
powiedział jej choć słówko - powiedziała nerwowo, po czym nacisnęła zielony
przycisk i przystawiła telefon do ucha. - Halo?
Ostatni raz słyszała łacz matki, gdy
sędzia z Kyoto uznał ją winną zarzucanych jej czynów. Tego dnia przysięgła
sobie, że nigdy więcej nie przysporzy Mebuki więcej łez.Wystarczyło, że i tak
musiała zmagać się z perspektywą, że jej jedyna córka może spędzić w więzieniu
długie lata.
- Mamo? Co się dzieje? - spytała
zaniepokojona i jak na złość oprócz jej płaczu, Sakura usłyszała irytujący
dźwięk w słuchawce zwiastujący ostatnie sekundy żywotu jej baterii. - Mamo! Bateria
mi pada, co się dzieje?! - tym razem krzyknęła w przerażeniu.
Sakura wiedziała, że nie był to
płacz nad roztrzaskaną porcelaną. Był to płacz z jej koszmarów. Głośny,
doskwierający lament, jakby ktoś właśnie obdzierał biedną Mebuki z jej własnej
skóry. Słysząc ledwo wypowiedziane imię brata, w oczach Sakury pojawiły się
łzy. Dłonią dotknęła drżącej niebezpiecznie dolnej wargi. Kolejne słowa jakie
wydobyły się z krtani jej matki, wywiercały ogromną dziurę w jej sercu.
Wypadek.
Potrącenie.
- Jestem za miastem. Zaraz... -
zaczęła dygotającym głosem, ale wnet bateria w telefonie odmówiła posłuszeństwa
i rozmowa została przerwana.
Poderwała się z siadu i ignorując
zaniepokojone spojrzenie blondyna z nieziemskimi dołeczkami, zaczęła pakować
kilka porozrzucanych po namiocie ubrań do małego plecaka.
Hachiro obserwował jak przerażona
czymś Sakura chaotycznie zbierała swoje rzeczy. Łzy zbierały się w jej oczach,
lecz nie płakała. Jeszcze. Ale to była tylko kwestia czasu. Nawet męska bluza
Sasuke nie potrafiła zamaskować drżenia jej drobnego ciała.
- Co się stało? - zapytał ze złym
przeczuciem. Cokolwiek powiedziała jej matka, miało druzgocący efekt.
- Mój brat - pociągnęła mocno nosem,
zarzucając plecak na jedno ramię. - Ktoś go potrącił. Muszę wracać do Konohy.
Teraz - zasunęła zamek od namiotu.
Nie miała czasu na czekanie, czy też
poszukiwanie Sasuke. Mógł być wszędzie a zarazem nigdzie. Musiała czym prędzej
wrócić do Konohy, jakkolwiek to zrobi. Najszybszą i najbardziej głupią opcją,
jaką w tej chwili widziała, było wzięcie stopa. Pozostawiając Hachiro pod
namiotem, czym prędzej zaczęła oddalać się w kierunku parkingu, od którego
planowała skierować się na główną drogę, gdzie miała nadzieję na szybkie
zatrzymanie jakiegoś samochodu.
- Sakura! Poczekaj! - powiedział
Hachiro, dorównując jej kroku.
- Nie mam czasu Hachiro, muszę
znaleźć się w Konoha w tej chwili - oznajmiła mu z desperacją w głosie.
Bała się.
Strach, jaki odczuwała na wzaminkę o
braciach Mori, był niczym w porównaniu do tego, co czuła w tej chwili.
Hachiro śledził wzrokiem
zdenerwowaną i przestraszoną Sakurę, która co rusz wstrzymywała oddech na zbyt
długo, aż wreszcie sama się na tym przyłapywała.
- Zawiozę cię, Sakura. Nie będziesz
brać stopa - stwierdził ostro, idąc tuż obok niej.
Jeżeli nie posiadasz własnego
pojazdu - nie dostaniesz się na Inazumę, bo wszelkie środki transportu
publicznego były oddalone o conajmniej kilkanaście kilometrów; Sakurze zajęłoby
co najmniej dwie godziny piechotą, bydostać się na jakikolwiek przystanek.
Praktycznie tyle samo czasu może zająć im podróż samochodem do Konohy.
Sakura spojrzała na niego ze zdziwieniem,
które po chwili zamieniło się we wdzięczność.
- Zawiozę cię - powtórzył pewniej, nie
zaprzestając kierować się w stronę parkingu. - Nie chcesz na niego zaczekać? -
spytał niespodziewanie, gdy namioty pozostawili daleko w tyle.
Chłodne letnie powietrze musnęło twarz
Sakury, podrywając również różowe kosmyki włosów do góry.
- Nie wiem, gdzie jest. Nie wiem, o której
wróci. Nie mam jak się z nim skontaktować - powiedziała niemrawo, chowając
podbródek w bluzie Sasuke. Czując jego zapach, miała ochotę zaklnąć srogo na
niego za to, że wyszedł z namiotu przed jej przebudzeniem. Chciała, by był tu z
nią i po prostu ją przytulił ot tak, niezobowiązująco. Ale go nie było i prędko
nie będzie, dlatego bluza musiała jej wystarczyć.
Hachiro bez słowo zaczął prowadzić ich w
kierunku zaparkowanego samochodu, do którego wsiedli po kilku dłużących się
minutach. Kątem oka bez przerwy obserwował zaniepokojoną przyjaciółkę, która
ciągle zagryzała dolną wargę, myślami błądząc daleko stąd. Dłonie kurczowo
trzymały się granatowej za dużej bluzy jaką miała na sobie. Gdy tylko Sakura
zatrzasnęła za sobą drzwi, ponownie wyciągnęła z kieszeni swój niedziałający
telefon. Potrząsała nim od czasu czasu, ręką również uderzając w obudowe.
- Działaj - warknęła desperacko.
Chciała zadzwonić do rodziców, by
powiedzieli jej, co dokładnie stało się Daichiemu. Nie dopuszczała do siebie
myśli, by mogło być z nim beznadziejnie źle. Starała się myśleć pozytywnie.
Może to tylko złamana ręka, a jej matka niepotrzebnie zamartwiała siebie i
wszystkich wokół, powtarzała sobie kojąco w myślach.
Chciała zadzwonić do Sasuke, by… Sakura
westchnęła ciężko. Tak, chciała zadzwonić do Sasuke, ale był jeden szkopuł: za
cholerę nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. Ubranie zdania w odpowiednie
słowa byłoby dośc trudne. Teoretycznie Sasuke nie potrzebna była wiedza, gdzie
pojechała ani też po co. Tak jak powiedziała wczoraj do Nanami - to był
tylko seks. Z tym, że nawet jej alter ego uparcie prosiło, by telefon
zaczął działać, by mogła do niego zadzwonić.
- Masz - powiedział Hachiro, wyciągając do
niej lewą dłoń, w której znajdował się jego telefon. - Dzwoń.
Sakura uśmiechnęła się do niego blado,
chwytając za telefon i wybierając numer rodzicielki. Lecz przy każdej próbie
dodzwonienia się do Mebuki, włączała się od razu poczta głosowa. Wiedziała, że
w szpitalach zazwyczaj był problem z zasięgiem w niektórych punktach, co
wyjaśniało zaistaniałą sytuację. Nie znała zbyt wielu numerów na pamięć, a
zwłaszcza nie Sasuke. Nawet nie była w stanie przypomnieć sobie dwóch cyfr z
jego numeru, przez co zadzwoniła do Ino. Tym razem Yamanaka odebrała za
pierwszym razem.
- Halo? - spytała niepewnie blondwłosa
studentka dziennikarstwa, pragnąc jak najszybciej poznać swojego rozmówcę.
- Ino to ja - powiedziała na wstępie ze
zdenerwowaniem.
- Sakura? Od kogo ty do cholery dzwonisz? -
zapytała, a Sakura w oddali była w stanie usłyszeć uliczny szum. Nie była w
akademiku ani w domu.
- Jesteś na mieście? - odpowiedziała
pytaniem na pytanie, a milion różnych myśli zaczęło przechodzić przez jej
głowę.
- Tak, ale…
- Blisko szpitala? - wtrąciła pośpiesznie,
nie dając nawet Ino dokończyć.
W telefonie nastała pauza, a Sakura
słyszała ciężkie oddychanie przyjaciółki.
- Co się dzieje Sakura?
Dawno już nie słyszała, by Yamanaka była aż
tak poważna. Wiedziała, że Ino mogła wyczuć po jej głosie, że coś było nie tak.
Kobiety już tak miały - zawsze wiedziały, gdy tą drugą coś trapiło. Tak samo
było w tej chwili.
- Daichi miał wypadek. Telefon mi padł. A
mamie się poczta włącza, pewnie brak zasięgu - mówiła pośpiesznie, ledwo
składając ze sobą odpowiednie słowa. Gdy Ino przed chwilą odebrała jej
połączenie, poczuła ogromną ulgę.
- Już tam idę, dam znać, gdy dowiem się
czegoś od twoich rodziców - oznajmiła Ino, bez zadawania tysięcy pytań na które
Sakura niestety nie byłaby w stanie odpowiedzieć. - Oddzwonić na ten numer czy
do Sasuke, gdy się czegoś dowiem? - Ino chciała w tej chwili bez dwóch zdań jak
najlepiej dla niej.
Sakura wzięła głęboki wdech.
- Nie ma go ze mną, oddzwoń na ten z
którego dzwonię - odpowiedziała kątem oka, zerkając na prowadzącego nowy
samochód Hachiro, który przytaknął. Nie chciała przykolegowywać się do jego
telefonu na zbyt długo bez pozwolenia, nawet jeśli to była sytuacja kryzysowa.
- A co do Sasuke… - zawahała się. Wolną dłonią przejechała po kolanie, czując
jak zaczyna pocić się ze zdenerwowania. - Możesz mu powiedzieć, że wracam do
Konohy?
- Jasne - westchnęła niemrawo Ino. Sakura
domyśliła się, że po głowie jej przyjaciółki pałętało się bezpańsko wiele
pytań, których nie zadała. To nie był odpowiedni moment na świeże ploteczki,
których Sasuke był wisienką na torcie, teraz liczył się tylko i wyłącznie
Daichi. - Jak tylko będę coś wiedzieć to dam ci znać. Za ile będziesz?
- Dwie godziny. Wszystko zależy od korków -
Sakura mogła wyobrazić sobie, jak Ino skinęła teraz głową w zrozumieniu.
Tuż po rozłączeniu się Sakura cały
czas ściskała w dłoni telefon Hachiro, czekając aż Ino do niej oddzwoni. Lecz
telefon milczał.
~***~
Nie zwracając uwagi na mijających go
ludzi, zmierzał spokojnym tempem w stronę widocznego już czerwonego namiotu,
jakiego przed kilkoma dniami pożyczył od brata. Zamknięta klapa świadczyła o
nadal śpiącej Haruno. Sasuke parsknął pod nosem kręcac przy okazji głową w
dezaprobacie. Bez wątpienia Sakura nadal cierpi z powodu nieznośnego kaca
moredercy, który ostatnio przykleił się do niej niczym rzep. Przerzucił małą
przeźroczystą reklamówkę przez ramię. Wątpił, by Sakura zdążyła spakować do
swojego plecaka medykamenty takie jak aspiryna czy idealny na kaca plush
cytrynowy. Nie miał zamiaru spędzić ostatniego dnia festiwalu na wysłuchiwaniu
jej marudzenia i jęczenia związanego ze złym samopoczuciem.
Stojąc przed namiotem, zaczął
rozsuwać pomału zamek ekspresowy.
- Jeżeli myślisz, że… - zaczął
ostro, lecz urwał pośpiesznie nie dostrzegając w namiocie Sakury.
Kare tęczówki zlustrowały w
ekspresowym tempie wnętrze małego pomieszczenia, a nie natykając się nawet na
jedną jej rzecz uniósł obie brwi w zdziwieniu. Nie było niczego, co
świadczyłoby o egzystencji Sakury. Ale jeszcze jakiś czas temu była tutaj -
spała spokojnie z uśmiechem i rumieńcami na twarzy. A teraz po prostu
wyparowała.
Etap pierwszy: Niedowierzanie
Bezwarunkowo wycofał się jednym
krokiem, po czym kopnął w znajdujący się nieopodal kamień. Nagła frustracja
poderwała coś w jego wnętrzu, ścisnęła i opadła z łosotem. Na oślep cisnął
reklamówką do namiotu. Nic nie rozumiał i chyba nawet nie chciał rozumieć...
Wyjechała? Nie, nie mogła. Z zaciśniętą szczęką usiadł na ziemi, kręcąc
od czasu do czasu głową - nie docierała do niego nieobecność Sakury.
- Nie wierzę - szepnął jakby w
rozbawieniu, a dłonią przejechał przez gęste włosy.
Sakura nie mogła przecież tak bez
słowa spakować się i wyjechać. N i e m o g ł a. Nieświadomy własnych
odruchów, nad którymi nie panował, uniósł głowę do góry, spoglądając w stronę
dużego namiotu, w którym jej przyjaciel zatrzymał się wraz ze swoimi
znajomymi. Materiałowa konstrukcja nadal stała, a tuż przed nią na ziemi
siedzieli i śmiali się towarzysze Hachiro, lecz po nim nie było ani śladu. Raz
jeszcze przeniósł wzrok na wnętrze namiotu Itachiego, chcąc się upewnić, czy
rzeczywiście Sakura zabrała wszystkie swoje rzeczy, czy może zostawiła
cokolwiek, co świadczyłoby o tym, że jednak wróci.
Ale nie było nic. Wszystko zniknęło.
- Nie wierzę - powtórzył tym samym
tonem. Nie potrafił pojąć jej niespodziewanego zniknięcia bez słowa, tej
śmiesznej ucieczki podczas jego nieobecności.
Nie akceptował jej.
Etap drugi: Zaprzeczenie
Jeżeli to był jakiś głupi żart z jej
strony, to ewidentnie bardzo słaby. Rozejrzał się wokół, lustrując ludzi razem
i każdego z osobna, jakby Sakura miała odnaleźć się gdzieś wśród nich. Ani
przez chwilę nie docierało do niego, że mogła ot tak po prostu wyparować - bez
słowa, bez żadnej informacji, nic… Jakby w ogóle jej tu wcześniej nie było,
jakby nic się nie liczyło. Ale ona tu była i on doskonale o tym wiedział.
Pamiętał ją, do jasnej cholery! Jeszcze nad ranem z nim rozmawiała, ba! Śmiała
się do niego. Nadal czuł na ciele jej dotyk i czułe pocałunki. Zachowywała się
jakby w ogóle nie pamiętała albo nie wiedziała, kim tak naprawdę był; jakby nie
przeszkadzał jej jego rodowód, którego nie był w stanie zmienić. Lecz co jeśli
coś zupełnie innego stało za jej zachowaniem? Co jeśli ich ostatnie pocałunki,
pieszczoty były swoistym pożegnaniem z jej strony? Bo to wszystko to miał być
jakiś pieprzony ostatni raz?
Etap trzeci: Wyrzuty
Zacisnął mocno dłonie, doprowadzając
knykcie do białości, wpatrując się z wściekłością w namiot naprzeciwko. Gdyby
tylko miał nadprzyrodzone moce, owy namiot spłonąłby właśnie w ogniu
piekielnym. Perspektywa, według której w jakikolwiek sposób mógł przyczynić się
do podjęcia przez nią dezycji o zgodzeniu się na propozycję Hachiro, uderzyła w
niego niczym kubeł lodowatej wody. Wiedział, że Sakura różnie mogła odebrać
jego wczorajsze słowa, które odpowiedziały na jej pijackie pytanie. Ale nie
chciał, by jechała! Powiedział jej przecież, by została!
Nie usłyszała?
Zignorowała?
W końcu nie zapytała go o to, więc nie miał
pewności co do tego, że jego słowo dotarło do niej w nikłym chociaż stopniu.
Warknął zły w irytacji, gwałtownie zrywając się z miejsca. Na pewno nie
zamierzał tu siedzieć jak pień i rozpaczać nad rozlanym mlekiem, nie zamierzał
być żałosnym desperatem. Jednakże nadal zniknięcie Sakury wpłynęło na niego
gorzej niż wcześniej mógł przypuszczać. Początkowo spodziewał się, że jeśli
jednak zdecyduje się na wyjazd z Hachiro, jakoś się z nim pożegna - powie mu to
prosto w oczy, nawet jesli nie byłoby to miłe. Ale nie, ona postanowiła uciec
przy pierwszej lepszej okazji. Nie tak sobie to wyobrażał.
Etap czwarty: Nienawiść
Przeklnął siarczyście i nad wyraz głośno,
gdy poczuł burzącą się w nim złość a wraz z nią uczucie o wiele bardziej
negatywne i silniejsze. Sasuke nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek zostanie
po prostu… Olany i to w tak banalny sposób. Zero wiadomości. Zero informacji.
Po prostu przepadła jak kamfora, a zaledwie kilka godzin temu tuliła się do
niego przez sen. Nigdy nie lubił, gdy Ayanami czy ktoś inny obejmował go w taki
sposób, w jaki Sakura robiła to całkowicie bezkarnie, ale to była Sakura.
Starał się wszystko wyjaśnić alkoholem. Była napruta, całkowicie pijana i na
pewno nie pamiętała połowy rzeczy z wczoraj. Jednak z drugiej strony…
- Kłamałem, Haruno. Nienawidzę Cię.
Wyrzucił to z siebie w przestrzeń - do
nikogo i do wszystkich. Tak, odczuwał względem niej czystą nienawiść podszytą
innymi uczuciami, których nie starał sie nazywać. Nie spodziewał sie tego i
wcale się do tego nie przygotowywał. Jeszcze wczoraj zarzekał się, że nigdy nie
poczuje do niej nienawiści. A tu proszę, życie zafundowało mu kolejną
niespodziankę. A raczej solidnego kopa w rzyć, który od razu ustawił go do
pionu.
Upewniając się, że namiot był zamknięty,
zaczął kierować się z powrotem w stronę serca muzycznego festiwalu. Skoro
Sakura podjęła decyzję o wyjeździe ze swoim przyjacielem, nic już nie
był w stanie zrobić. Wyjechała, co oznaczało, że było już za późno na próby
przekonania ją, by została.
Sasuke prychnął złowieszczo pod nosem -
oczywiście, że to szargnęłoby jego reputacją, dlatego też wczoraj nie zamierzał
usilnie pilnować, by podjęła decyzję o pozostaniu. Zresztą był święcie
przekonany, że nie pojedzie! Zbyt dużo trzymało ją w Konoha, a jej ucieczka
tylko jeszcze bardziej zrani Daichiego. Wątpił, by intencjonalnie chciała
ponownie zranić brata, ale nadal to zrobiła… Przecież wyjechała.
- A niech was trafi szlag - powiedział
niespodziewanie z goryczą, spoglądając beznamiętnie na zachmurzone niebo.
Parsknął niekontrolowanym śmiechem, gdy tylko zdał sobie sprawę z
wypowiedzianych przez niego słów. Perspektywa, że jednak był w stanie czuć coś
głębszego do Sakury była jeszcze gorsza niż fakt, że go bezceremonialnie olała.
Myślał, że zaraz to jego trafi szlag od nadmiaru wrażeń; potrzebował się napić
i to teraz.
- Tu jesteś! - usłyszał niespodziewanie
głos nawołującego go Suigetsu.
Sasuke niechętnie przystanął w miejscu,
obracając się w stronę znajomego. Ostatnim, czego teraz chciał, było jego
irytujące zrzędzenie. Dziś miał zamiary pójść wczorajszymi śladami Sakury i
porządnie się napić.
Hozuki zatrzymał się kilka kroków od niego,
a fiołkowymi tęczówkami zawzięcie zaczął przyglądać się Sasuke.
- A myślałem, że nie możesz być bardziej
naburmuszony niż wczoraj. Znowu nadepnęła ci na odcisk? - zaśmiał się głośno
Suigetsu, lecz widząc wściekłe spojrzenie stwierdził, że bezpieczniej dla niego
będzie się po prostu zamknąć, albo zmienić temat. - Ehm… Masz w trybie
ekspresowym oddzwonić do Ino - wypalił ze sztucznym uśmiechem. Nie było
zagadką, jak Sasuke reagował na zachcianki dziewczyny jego brata. Z tym że tym
razem sytuacja wyglądała nieco inaczej. Pomimo iż Ino nie wtajemniczyła go w
nic a nic, wiedział, że coś się stało. Jeszcze nigdy nie słyszał Yamanaki tak
spanikowanej.
- Już pędzę - prychnął, wymijając go i
wznawiając swoją wędrówkę, po czym z czystej ciekawości wysunął telefon z
kieszeni, by móc spojrzeć na wyświetlacz; miał pięćdziesiąt nieodebranych
połączeń od Ino w ciągu zaledwie pół godziny.
- Sasuke - warknął poirytowany Suigetsu,
krocząc tuż za nim. - To ważne - zaznaczył, mówiąc mu to praktycznie do ucha.
- Szminka jej się połamała? - zironizował z
przekąsem.
Suigetsu spojrzał na niego z
rozdrażnieniem, wiedząc, że to nie będzie łatwa rozmowa. Chyba, że przedstawi
mu sprawę jasno i dosadnie.
- Wątpię, by problem leżał w tej dziedzinie
- zaczął z udawanym spokojem. - Raczej w kwestii studentki, którą zgubiłeś.
Znowu.
Sasuke, nie tracąc czasu, posłał mu ostre
spojrzenie.
- Jednak nadepnęła ci na odcisk - skwitował
tryumfalnie Suigetsu. - I to mocno - wyszczerzył się do niego,
dostrzegając, jak twarz Sasuke tężeje z sekundy na sekundę.
- Co wiesz? - warknął w jego stronę, czując
wzbierającą w nim wściekłość. Dziś jego pokłady cierpliwości były wyjątkowo
ubogie.
Nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Ino bez wątpienia dzwoniła z pretensjami, na które on nawet nie był w stanie
odpowiedzieć. Nie było sposobu, w który wytłumaczyłby zniknięcie Sakury oprócz
prostego “to była jej decyzja, niech robi co chce”. Jednak Ino nadal by
tego nie zrozumiała, a przynajmniej nie gdyby on to powiedział. Nie zamierzał
ponosić winy za dziecinadę i ucieczkę Sakury.
- Tylko tyle, że Ino poprzestawia ci kości,
jeśli do niej zaraz nie zadzwonisz. Wiem, tylko tyle, że coś się stało. Coś
niefajnego - powiedział spokojnie, chcąc wreszcie jakoś dotrzeć do Sasuke.
Kiedy brat Itachiego ponownie posłał mu sceptyczne spojrzenie, Suigetsu myślał,
że go rozszarpie. Prowadzenie dialogu z Sasuke czasami było rzeczą niemożliwą.
- Sasuke, do kurwy nędzy! - warknął
przeciągle, bez przerwy idąc tuż za nim. - Nie słyszałeś jej! To nie jest
kolejna błahostka! To coś poważnego! Dlaczego do ciebie to nie dociera? -
prawie krzyczał z frustracji.
- Bo rozmawiamy o Ino. - Wzruszył
ramionami.
- Ale to się tyczy Sakury, tępaku!
Sasuke spojrzał na niego przez ramię z
istnym mordem w oczach, aczkolwiek nie mógł nie przyznać mu racji. Ostatnim
razem gdy Ino panikowała, Sakura wpadła pod koła jego brata. Wtedy to nie była
błahostka. A jak było tym razem?
Nim zdążył sam odpowiedzieć sobie na
to pytanie, poczuł w kieszeni wibracje telefonu, których wcześniej najwyraźniej
nie zauważał. Automatycznie wyciągnął go i, by wyjaśnić spekulacje, odebrał.
- Czego ? - spytał opryskliwie.
- Grzeczniej - warknęła zła
Yamanaka, lecz głos dziwnie jej drżał. Sasuke wyłapując tę małą zmianę w jej
tonacji zmarszczył brwi; teraz i on czuł, że coś jest nie tak.
- Sakura kazała przekazać, że wraca właśnie
do Konohy.
Etap piąty...
Sasuke przystanął w
miejscu całkowicie zaskoczony słowami dziewczyny Itachiego.
- Co? - wymsknęło mu się szeptem.
Nie pojmował jakim cudem Sakura
mogła być w tej chwili w drodze powrotnej do ich rodzinnego miasta. To było co
najmniej dwie godziny jazdy, a nie mogła przecież dostać się tam sama.
Ino rozumiejąc jego zdziwienie,
westchnęła i powiedziała:
- Daichi miał wypadek, Sasuke.
...Nadzieja?
To wyjaśniało wszystko. Sakura nie
uciekła. Sakura desperacko próbowała wrócić do Konohy, gdzie była potrzebna.
- Nie jest dobrze, Sasuke -
powiedziała niespodziewanie Ino, rozklejając się do słuchawki. Sasuke słyszał
jak usilnie próbowała stłumić w sobie płacz, ale to tylko pogarszało sprawę. -
Nie wiem, jak mam do niej zadzwonić i jej to powiedzieć - szepnęła.
Sasuke poczuł, jak wszystko wokół
zaczęło wirować. Daichi był zwykłym siedmiolatkiem cieszącym się swoim błogim
dzieciństwem. Jego zawziętość niejednokrotnie go rozbawiała, a zwłaszcza to,
jak bardzo próbował zatrzymać przy sobie swoje zwierzątka. W bracie Sakury od czasu
do czasu potrafił dostrzec samego siebie. Ta jego nadpobudliwość i zaciętość
wydawała mu się tak bardzo znajoma. Nie wierzył, że mogło go spotkać coś złego.
- Co się stało? - spytał hardo,
zawracając z pomiędzy straganów, którymi wczoraj zachwycała się Sakura z
powrotem do namiotu. Jego krok niebezpiecznie przyśpieszył, zamieniając się w
bieg.
- Ktoś go potrącił. Policja szuka
sprawcy. Operują go, ale ponoć doznał urazu głowy, Sasuke - mówiła przez łzy.
Sasuke ścisnął mocniej telefon w
dłoni.
- Jadę - oznajmił i się rozłączył.
~***~
Sakura coraz bardziej się
denerwowała, a kiedy Hachiro wjechał do Konohy, siedziała jak na szpilkach. Ino
nie zadzwoniła, co tylko pogarszało jej złe przeczucia co do stanu brata.
Wiedziała już, że Daichi nie złamał ręki, jak prosiła o to w duchu, gdy matka
poinformowała ją o wypadku brata. Ale dopóki nie dojedzie do szpitala, nie
będzie pewna swoich przypuszczeń.
- Gdzie teraz? - spytał Hachiro,
rozglądając się po ulicznych znakach.
- Jeszcze prosto. Na drugich
światłach skręć w prawo - powiedziała, unosząc rękę do góry i zaczynając
przygryzać paznokieć kciuka. Nieobecnym wzrokiem spoglądała przez szybę na
ludzi przechadzających się chodnikiem w to późne niedzielne popołudnie. Wydawali
się nie mieć żadnych zmartwień. Cieszyli się, śmiali, rozmawiali. Spędzali czas
z rodzicami, ze znajomymi czy też ukochanymi. Nic innego ich nie obchodziło.
Zazdrościła im tego.
Nie chciała się zamartwiać o brata.
Chciała nigdy nie dostać telefonu od matki. Chciała, by Daichiego nikt nie
potrącił. Chciała by był taki jak zawsze. Nie pogardziłaby nawet, gdyby
zapoznał ją ze swoim nowym zwierzątkiem. Zaakceptuje wszystko, powtarzała w
myślach, błagając tym razem, by z Daichim nie było tak źle, jak się obawiała.
- Będzie dobrze - zapewnił ją
Hachiro, ale nawet w jego głosie Sakura była w stanie wyczuć obawę.
Przytaknęła niemrawo, nie wiedząc
zbytnio, co powiedzieć. Zresztą nie potrzebowała słów. Chciała tylko wiedzieć,
że z Daichim wszystko było w porządku. Ponownie pociągnęła nosem, a widząc, jak
Hachiro zbliża się do świateł, powiedziała:
- Za zakrętem druga w lewo.
Po kilku kolejnych dłużących się w
nieskończoność minutach, podjechali pod szpital miejski. Sakura pośpiesznie
odpięła pas, spoglądając błyszczącymi oczami w stronę przyjaciela, a słowa
ponownie ugrzęzły w jej gardle. Wiedziała, że Hachiro nie wyjdzie z nią z
samochodu i nie wejdzie do szpitala. Nie mógł. Bracia Mori krążyli gdzieś wkoło
i nawet ona nie chciała, by ponownie natknęli się na Hachiro. Wystarczyło jej,
że sama miała z nimi na pieńku, nie potrzebowała by i Hachiro ponownie stał się
obiektem ich poszukiwań.
- Nie patrz tak na mnie -
powiedział, przerywając tym samym ciążącą ciszę.
Sakura przygryzła wargę i
powstrzymując się przed płaczem, przytuliła go mocno. Nie wiedziała kiedy i czy
w ogóle jeszcze go zobaczy. Hachiro również objął ją silnie, pozwalając jej
ułożyć głowę na jego ramieniu. Ostatnim razem pożegnanie zostało im brutalnie
uniemożliwione. Teraz, gdy została postawiona przed wyborem, który powinien
zostać jej zadany rok wcześniej, nie mogła nawet się zastanawiać, bo było
oczywiste, że w świetle obecnych wydarzeń wybierze pozostanie w Konoha.
- Brat cię potrzebuje - szepnął
czule, przejeżdżając dłonią po jej plecach.
Sakura skinęła, odsuwając się od
niego pomału.
- Masz się odzywać - mruknęła
przyciszonym głosem, spoglądając niepewnie w jego czekoladowe oczy.
- I vice versa, Sakura. Daj znać jak
to wszystko się potoczy - powiedział unosząc dłoń do góry i rozczochrał jej
włosy. Gdy chciał dodać coś jeszcze na pożegnanie, po samochodzie rozeszło się
stłumione, pośpiesznie pukanie w szybę.
Sakura odwracając się do siebie od
razu ujrzała długie, rozpuszczone blond włosy przyjaciółki. Czym prędzej
chwyciła za klamkę otwierając drzwi.
- Ino - powiedziała i od razu
poczuła na sobie ramiona zapłakanaje przyjaciółki.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam…
ale cały czas go operują - zająkała się, wtulając się mocniej w ciało Sakury.
Od razu wyczuła męski - znajomy - zapach bijący od bluzy, jaką miała na sobie
różowowłosa kobieta, ale to nie był czas na zbędne komentarze o jej garderobie.
Sakura zamarła w jej ramionach na słowo
o operacji i nie wiedziała, czy chciała pytać o szczegóły. Wiedząc, że czas
goni, spojrzała raz jeszcze na Hachiro ledwo uśmiechając się w jego stronę.
- Pora na ciebie, Sakura -
powiedział Akiyama spokojnie. Znał Sakurę na tyle, by móc stwierdzić, że w tej
chwili po prostu się bała. Bała się wieści, które pozna od rodziców czy też
lekarzy. Ale musiała wejść do tego szpitala, oboje o tym wiedzieli.
Ino wyswobodziła Sakurę ze swoich
objęć, przyglądając się z zaciekawieniem nieznajomemu kierowcy. Z początku
sądziła, że to zwykły obcy człowiek, u którego Sakura złapała się na stopa,
jednak słysząc z jaką delikatnością wypowiedział imię przyjaciółki, wiedziała,
że się myliła. Kimkolwiek był, był zdecydowanie kimś więcej niż nieznajomym.
- Żegnaj Hachiro - szepnęła z
ogromnym sentymentem.
Blondyn uśmiechnął się do niej czule
na pożegnanie i odprowadził ją wzrokiem, aż zniknęła w gmachu szpitala.
Z każdym nowym krokiem, Sakura czula
jak ciężar słowa operacja wewnętrznie ją przygniatał. Obawiała się tego,
czego niedługo może się dowiedzieć. Ino bez przerwy trzymała ją pod ramieniem,
błądząc daleko w myślach, nie podejmując ani jednej próby konwersacji. Gdyby
nie obecna sytuacja, Sakura byłaby pewnie w połowie swojego monologu, który
miałby za zadanie skarcić przyjaciółkę za jej zachowanie ostatnimi dniami i
wystawienie do wiatru w sprawie Inazumy. I och, jak bardzo chciała, by taki
właśnie był scenariusz na ten dzień. Ale niestety, los okazał się dla niej
okrutny - poważny wypadek brata przekreślił wszystko. Całkowicie pozwoliła Ino
prowadzić się w miejsce, gdzie znajdowali się jej rodzice oczekujący
zakończenia operacji Daichi’ego.
- Powiedziałam twoim rodzicom o
Inazumie - Yamanaka przerwała ciszę.
Sakura skinęła spokojnie, nie
spodziewając się innego toku wydarzeń. Prawda była jedynym sposobem na
wytłumaczenie nieobecności Sakury w Konoha. Wiedziała, że Mebuki nie była
zbytnio zadowolona z tej nowiny, ale ze względu na Daichiego nie podejmie tego
tematu. Ale gdy tylko wszystko skończy się dobrze, a Daichi wróci do domu cały
i zdrowy, wybór Sakury odnośnie pojechania na festiwal na pewno zostanie
wyciągnięty na światło dzienne. Sakura uśmiechnęła się pod nosem minimalnie,
chcąc właśnie, by tak to się potoczyło.
- To był stary przyjaciel z Kyoto -
powiedziała niespodziewanie Sakura.
Widziała, jak Ino spoglądała na
Hachiro, chcąc przejrzeć jego tożsamość, ale ze względu na obecną sytuację
wszystkie ploteczki musiały zostać odstawione na dalszy tor.
- Wyglądał na sympatycznego -
uśmiechnęła się Ino. - A ja przekazałam Sasuke wiadomość od ciebie -
dopowiedziała, pomijając resztę konwersacji z bratem Itachiego. Spostrzegając,
jak Sakura wypuszcza z płuc większą ilość wstrzymanego powietrza, odezwała się
w niej ciekawość odnośnie tego, co wydarzyło się pomiędzy tą dwójką na
festiwalu. Mimo wszystko poskromiła swoją zachciankę, nawet gdy zorientowała
się, że Sakura uparcie próbuje dobrać jakieś słowa, by jej wszystko wyjaśnić.
- Później, Sakura. Później. Zresztą
ja też muszę ci powiedzieć kilka rzeczy - oznajmiła stanowczo. - Póki co
jesteśmy - mruknęła, wskazując skiniem głowy w stronę państwa Haruno siedzących
na niebieskich plastikowych krzesełkach tuż przed blokiem operacyjnym.
Sakura spojrzała na rodziców z
bólem; nie dość, że i tak przeżywali to, co mogło się stać z nią, to jeszcze
teraz to.
Mebuki gdy tylko ujrzała córkę, od
razu wstała i mocno ją do siebie przytuliła. Studentka od razu objęła matkę
ramionami, pociągając mocno nosem. Nie będzie płakać. Nie tu i nie przy
rodzicach. Nie może im pokazać swojej słabości, gdyż jeśli się rozklei w ich
obecności, skutki mogą być katastrofalne. W tej chwili musi być silna. Dla
rodziców i dla Daichiego.
Daichi bawiąc się przed domem został
potrącony przez niezidentifikowanego jeszcze kierowcę, który cały czas jest
poszukiwany przez lokalną policję. Również z tego powodu kilka metrów dalej
przechadzał się jeden z funkcjonariuszy tak samo jak oni oczekując zakończenia
operacji. Nie było z nim dobrze - widziała to po rodzicach nawet jeśli nie
potwierdzili tego słowami. A operacja, jaką właśnie przechodził jej brat, była
przeprowadzana na mózgu z powodu dotkliwego urazu głowy. Nie lubiła mieć
pesymistycznych mysli, gdy w grę wchodziło dobro jej młodszego braciszka, ale
słysząc uraz głowy przeszły ją zimne dreszcze; mogło być gorzej niż z
początku sądziła.
W czwórkę siedzieli pogrążeni w
ciszy, cierpliwie czekając aż lekarz wyjdzie z bloku operacyjnego i poinformuje
ich o przebiegu operacji. Gdy tylko przechodziła obok nich jakaś pielęgniarka,
każdy z nich pytająco spoglądał w jej stronę, ale za każdym razem dostawali tą
samą odpowiedź: proszę czekać.
Ile można czekać?! - pytała samą
siebie Sakura, pomału mając dość i tracąc cierpliwość. Wskazówki zegara przesuwały
się nieubłaganie a oni nadal byli trzymani w niewiedzy. Jeszcze nigdy szpital
nie był dla Sakury aż tak przygniębiający. W dodatku jako student medycyny
powinna rozumieć długie oczekiwanie, gdy za drzwiami toczyła się skomplikowana
operacja. Ale nie rozumiała i nie potrafiła zrozumieć. Czekanie jeszcze
bardziej ją przygnębiało i pomału doprowadzało na skraj obłędu. Przed oczami
nadal widziała roześmianego brata z piątkowego popołudnia, który to wykorzystał
Sasuke do przejażdżki motorem i zobaczenia kilku oślizgłych, obrzydliwych
gadów. Na samą myśl przeszły ją ciarki.
Uniosła się powoli z krzesełka,
zwracając na siebie uwagę rodziców w objęciach i Ino.
- Idę po kawę - powiedziała cicho
półprawdą.
Nikt nie zaprotestował i nikt za nią
nie poszedł.
Wolnym krokiem przechadzała się po
szpitalnym korytarzu w poszukiwaniu najbliższego automatu do kawy bądź też
kawiarni - czegokolwiek, gdzie mogłaby się napić sporej dawki koffeiny. Nie do
końca wiedziała, na którym piętrze się znajduje - nie pamiętała czy z Ino szły
po schodach, jechały windą czy też po prostu szły cały czas prosto. Była zbyt
skupiona na bracie, by móc zapamiętać drogę na oddział, na którym się znajdują.
Przyglądała się tabliczkom informacyjnym na przygnębiająco białych ścianach,
ale żadna nie była w stanie pokierować ją w kierunku, gdzie byłaby zdolna
zakupić zwykłą kawę. Nie zapytała nikogo o drogę, wiedząc, że przy pierwszym
słowie może rozkleić się jak małe dziecko - a tego starała się za wszelką cenę
uniknąć. Obiecała sobie, że będzie silna. Nie może w tej chwili zmienić zdania.
Nie i koniec. N I E.
Schowała podbródek w grubą bluzę
Sasuke, rozglądając się po różnych zaułkach, gdy wreszcie po kilku minutach
poszukiwań na piętrze natknęła się na pospolity automat do kawy. Ku jej szczęściu
znajdował się w odizolowanym korytarzyku, na którym nikogo nie było. Stając
przed nim, wygrzebała kilka drobnych monet z tylniej kieszeni szortów, po czym
jedną po drugiej zaczęła wrzucać do małego pionowego otworu. Lecz gdy palcem
nacisnęła na przycisk z regularnym Latte, wrzucone przez nią pieniądze
wyleciały dolnym otworem.
Sakura zmarszczyła gniewnie brwi,
nie mając czasu ani chęci na takie zagrywki. Wyciągnęła monety i od razu
ponowiła wcześniejszą czynność. Tym razem jednak monety ani nie wyleciały, ani
nie dostała kawy.
- To chyba jakiś żart - powiedziała
zła, a głos, tak jak wcześniej przypuszczała, od razu zaczął jej
niekontrolowanie drżeć.
W rozdrażnieniu zaczęła coraz
mocniej naciskać palcem wskazującym przycisk, pod którym było jasno napisane Latte,
a w jej oczach zaczęły niekontrolowanie zbierać się łzy. Przeklnęła
siarczyście w myślach, wiedząc, że tak będzie. Chwila nieuwagi, a zaczynała
płakać i nic nie potrafiła na to poradzić.
Otwartą dłonią uderzyła z impetem w
maszynę.
- Chcę swoją kawę - wysyczała
głosem, który był już na krawędzi rozpaczy.
W rzeczywistości kawa była
beznadziejnym pretekstem, który miał zamasakować jej prawdziwe intencje.
Kawa była jej metaforą.
Pieprzyć kawę.
Ponowiła uderzenie, ignorując
zbliżające się do niej pielęgniarki, które zamierzały grzecznie poprosić ją o
uspokojenie się. Zignorowała je. No chyba, że łaskawie udzielą jej informacji
odnośnie stanu zdrowia Daichiego. Wtedy ewentualnie może ich nie opieprzyć, a
rzucić się im na szyję, jeśli przekażą jej tak bardzo upragnione dobre wieści.
Uroniła kilka małych kropelek łez, w
międzyczasie wyżywając się na automacie do kawy, który nie chciał ani wydać jej
ciepłego napoju ani pieniędzy.
- Pieprzony złom - warknęła w
targającej jej wściekłości - Chcę kawę.
Chciała Daichiego - całego i
zdrowego.
Zacisnęła mocno oczy i przymierzyła
się do kolejnego uderzenia w duże urządzenie, gdy niespodziewanie poczuła jak
ktoś chwyta ją za dłoń.
- Nie pomożesz mu, robiąc sobie
krzywdę - oznajmił ze spokojem Sasuke.
Powieki Sakury roztworzyły się,
niedowierzając, kogo właśnie usłyszała. Z nieznikającym zaskoczeniem spojrzała
na niego w szoku. Sasuke był ostatnią osobą, którą spodziewała się spotkać w
szpitalu. Przecież powienien być na Inazumie, a nie tu.
Przyglądała mu się w kompletnym osłupieniu,
nie potrafiąc zapanować nad drżeniem własnego ciała. W wolnej dłoni trzymał
czarny kask, a wyraz jego twarzy jak zawsze pozostawał niewzruszony. Lecz kare
jak noc tęczówki przyglądały jej się z niespotkaną wcześniej troską. W dodatku
dyszał, jakby biegł. Po raz pierwszy w życiu bez żadnych wątpliwości cieszyła
się z niezapowiedzianej obecności Uchihy. Niepewnie rozluźniła pięść i
wyswobodziła ją z uścisku mężczyzny. Chwiejnymi krokami zbliżyła się do niego
ze łzami w oczach, po czym bez słowa objeła go mocno w pasie, wtulając się w
jego przemoczoną skórzaną kurtkę. Nie wiedziała nawet, że na zewnatrz rozpadało
się na dobre; w poczekalni nie było okien, by móc dostrzec, co działo się na
dworze. Zimne deszczowe krople drażniły jej policzek, ale nie zwracała na to
uwagi - liczyło się tylko i wyłącznie ciepło jego ciała i dłoni, jakie właśnie
ułożył na jej ciele, również ją obejmując.
Dotyk Sasuke jednak zadziałał także w inny
sposób.
Jej żelazna zbroja i postanowienie, że
będzie silna i niezłomna, zaczęły kruszyć się niczym suchy liść. Zacisnęła
mocniej dłonie na jego kurtce, czując jak z jej oczu zaczęły wypływać kaskady
łez. Nie chciała płakać, ale nie była w stanie się powstrzymać. Ramiona Sasuke
zacisnęły się jeszcze mocniej wokół niej.
Milczał.
Po prostu trzymał ją mocno w swoich
ramionach, pozwalając jej na gromki płacz, który nie ustawał przez dłuższy
czas. Dłonią jeździł na oślep po jej plecach, przypominając sobie jak jeszcze w
nocy spała spokojnie w jego ramionach. Nie wierzył, że jeszcze jakiś czas temu
był niemalże pewny, że podjęła decyzję o nie wracaniu do Konohy, że wyjechała z
Hachiro bez żadnego pożegnania. Ale gdyby nie to, nie zdałby sobie sprawy, że
coś do niej czuje. Czuje coś do tulącej się do niego kobiety, która cierpiała z
powodu wypadku brata.
Nachylił się nad jej uchem, szepcąc
uspokajająco.
Nikogo nigdy nie pocieszał. Nie wiedział
nawet, jak to się robi. Nie potrafił nawet pocieszyć Ayanami, gdy dowiedziała się
o zamordowaniu Satoru. To nie były jego klocki. Ale z drugiej strony, nie
chciał, by Sakura płakała. Wierzył, że wszystko skończy się dobrze, mowa
przecież była o Daichim, a tego dzieciaka nie dało się nie lubić. Wiedział, że
siedmiolatek w tej chwili był operowany - pielęgniarki przy wejściu
poinformowały go o tym, gdy tylko spytał, gdzie może spotkać młodego
Haruno.
Po pietnastu minutach Sakura zaczęła
uspokajać się w jego ramionach, a może po prostu zaczęło brakować jej łez - nie
był pewien. Zaskoczył go jednak gest, jaki sam wykonał, gdy tylko Sakura
przestała łkać. Sasuke zetknął swoje usta z jej różowymi włosami i pomimo, iż
nie sądził, że to w jakikolwiek pomoże wyszeptał jeszcze do jej ucha, że
wszystko będzie dobrze.
Sakura w żaden sposób nie zareagowała na
jego słowa. Nie odpowiedziała ani też nie uniosła głowy, by na niego spojrzeć.
Tkwiła w jego objęciach, gdzie czuła się wyjątkowo bezpiecznie.
Sasuke ułożył podbródek na czubku jej
głowy, pozwalając Sakurze jeszcze bardziej się w niego wtulić, co od razu
zrobiła. Drżenie jej ciała również pomału ustępowywało, chociaż zmartwienia
pozostawały. Nikt nie wiedział, jak długo jeszcze będzie trwać operacja
Daichi’go, a to czekanie wykańczało Sakurę od środka.
Wnet Sasuke zacisnął mocniej szczękę, dostrzegając
mężczyznę który wychodzi z następnego korytarza i zatrzymuje się zaledwie kilka
metrów przed nimi. Bladoniebieskie tęczówki Miyaviego przeszywały go
złowieszczo, ale to nie było coś, czym Sasuke mógł się przejmować. Dokładnie
pamiętał ich drugie spotkanie, gdy wrócił w nocy do rodzinnego domu, chcąc
nieco ukoić nerwy i pogrzebać przy motorze feralnej nocy, której Sakura
przypadkowo wpadła pod koła Itachiego. Wtedy Miyavi wbiegł do jego garażu
zdenerwowany, informując Madare i Obito o jakiś kłopotach. Kłopoty. Ona…
. Mori uciał zdanie, gdy tylko ujrzał jego osobę. Natychmiast pomyślał, że to
on wpakował wtedy Sakurę pod koła jego brata. Chyba. Nie mógł być pewien,
aczkolwiek widząc teraz furię wymalowaną na twarzy Miyaviego czuł ogromną
satysfakcję. Podczas ich konfrontacji w garażu Miyavi mówił o Sakurze jako o jego
dziewczynie, ale teraz to nie w jego ramionach się znajdowała.
Ostrzeżenie Hachiro niespodziewanie zaczęło
odbijać się echem w jego głowie. Nie lubił gościa, a on również nie pałał do
niego zbytnią sympatią, lecz nie miał powodów, by mu nie wierzyć. Aktualnie,
biorąc pod uwagę jego złe przeczucia odnośnie Miyaviego i jego wrednego
braciszka, przeczuwał, że to co powiedział mu Akiyama w nocy nad jeziorem było
szczerą prawdą. Dlatego zamierzał dotrzymać danego mu słowa. Będzie ją chronić
tak długo, jak bracia Mori będą w pobliżu. Chociaż… nie zamierzał tego robić
tylko i wyłącznie przez układ. To małe zamieszanie ze zniknięciem Sakury
uświadomiło mu kilka ważnych rzeczy. I pomimo iż ciężko było mu nazwać uczucia
po imieniu, nie pozwoli, by Miyavi bądź Makuro mogli ją skrzywidzić.
Kącik ust Sasuke uniósł się zadziornie, a
następnie czule pocałował Sakurę w głowę. Teraz Sakura była jego.
Widząc, jak Miyavi zacisnął dłonie w
solidne pięści, uniósł dumnie środkowy palec w jego stronę, kulturalnie
informując go by spieprzał. W tym momencie Sasuke był niemalże pewny, że
Miyaviemu puszczą nerwy i zrobi coś bardzo głupiego. I pewnie tak by też było,
gdyby nie dłoń Obito, która mocno chwyciła Miyaviego za ramię.
Sasuke spojrzał srogo w stronę wuja. Tak
jak i w przeszłości, tak i teraz nie zamierzał podporządkowywać się wujostwu,
co właśnie idealnie manifestował.
- Sasuke…? - spytała nieoczekiwanie Sakura,
która od kilku chwil obserwowała jego zacięty wyraz twarzy. Widząc dziwny błysk
w karych tęczówkach, gdy tylko spojrzał na nią przelotnie, czuła, że coś było
nie tak. Obawiając się, że ma to coś wspólnego z jej bratem, odsunęła swój
policzek od jego kurtki i spojrzała za siebie.
Zastygła w bezruchu, dostrzegając stojącego
nieopodal Miyaviego wraz z Obito.
Była całkowicie wypruta z jakichkolwiek
emocji, aczkolwiek spoglądając w zimne spojrzenie swojego eks zrodził się w
niej strach. Był to pierwszy raz od ponad roku, gdy stanęła z nim twarzą w twarz.
Fakt, Makuro potwierdził kilka dni temu, że Miyavi, odkąd pojawił się jakiś
czas temu w Konoha, cały czas ją obserwował, ale to było coś zupełnie innego.
Strach jednak zniknął, gdy zorientowała się, że obejmujące ją ramiona Sasuke
nie rozluźniły się nawet na moment. Trzymał ją, jakby chciał ją chronić. Była
to dość dziwna myśl, ale dość adekwatna do sytuacji.
Obito uniósł prawą dłoń i zaczął
rozmasowywać swoje skromnie, jakby uparcie na czymś myślał, nie spuszczając
kontemplującego spojrzenia z bratanka.
- Ignoruj ich - usłyszała nagle głos Sasuke
tuż przy swoim uchu. Po zatopieniu się w karych tęczówkach przytaknęła
niepewnie, a czując jak dłoń Sasuke wplata się w jej włosy ponownie oparła
twarz o jego klatkę piersiową i zaczęła wsłuchiwać się w stonowane bicie jego
serca.
Po chwili Sasuke dostrzegł jak młodszy brat
jego ojca bez słowa odciąga Miyaviego i siłą zaczyna prowadzić go ku wyjściu.
- Poszli sobie - oznajmił, a dłonią
niepewnie pogładził ją po głowie.
Sakura w odpowiedzi jedynie skinęła, nie
odrywając się od niego. Nie chciała iść pod salę operacyjną brata, by w
niepewności czekać na jakieś informacje. Chciała, by wszystko było w porządku.
To chyba nie było dużo, prawda? Więc dlaczego los tak ją pokarał?
Czując jak łzy ponownie zaczynają zbierać
się w jej oczach, pociągnęła nosem, zaciskając mocno powieki. Sasuke
poprowadził ich w stronę krzesełek przymocowanych do ściany, na których
następnie usiedli.
- Odpocznij - powiedział spokojnie,
wpatrując się w automat do kawy znajdujący się tuż na przeciwko. - Chcesz tą
kawe? - zapytał, zerkając na nią kątem oka. Znowu cała się trzęsła, mając wzrok
wbity w swoje pozdzierane trampki.
- Nie - wychrypiała, a już po chwili
odchrząknęła, gdy tylko uświadomiła sobie jak brzmiał jej głos. Nie wiedziała
czemu było jej zimno, bluza Sasuke była w końcu wystarczająco gruba by
dostarczać jej ciepło.
- Chcę tylko by wyszedł z tego cało -
powiedziała, zaciskając mocniej dłonie na kolanach. - Ponoć doznał silnego
urazu głowy i możliwie, że urazu kręgosłupa - głos ponownie zaczął się jej
łamać. Nie wiedziała czemu mu to mówiła, ale jego obecność wpływała na nią
kojąco. - Chcę by znowu biegał, cieszył się, tak jak robił to jeszcze dwa dni
temu - dodała, po czym zacisnęła mocno wargi, chcac powstrzymać się od ponownego
wybuchnięcia płaczem.
- Wyjdzie z tego - powiedział, narzucając
na jej ramiona swoją kurtkę, którą przed chwilą z siebie ściągnął.
Sakura spojrzała na niego ze łzami w
oczach, które tym razem poskromiła i nie pozwoliła wypłynąć całkowicie.
Zdziwiła ją ta nieugięta pewność słów Sasuke. Uśmiechnęła się do niego blado w
podzięce i naciągnęła bardziej skórzaną kurtkę na ramiona.
- Chcesz iść zobaczyć czy operacja już się
skończyła? - zapytał, rozsiadając się w plastikowym krześle i przyglądając się
jej kątem oka.
Kobieta pokręciła głową, a następnie oparła
się nią niepewnie o jego ramię.
- Jeszcze nie - szepnęła.
Sasuke przyłożył potylicę do chłodnej
ściany, przymykając powieki na chwilę.
- Wyjdzie z tego, zobaczysz. To silny
dzieciak - westchnął.
Sakura nie zaprotestowała.
Bardzo chciała wierzyć w słowa Sasuke.
Chciała wierzyć, że cały ten koszmar skończy się tak jak filmiach. Happy end i
nic poza tym. Tak bardzo tego pragnęła, że nawet mogła zacząć w to wierzyć.
Będąc dobrej myśli po raz pierwszy od momentu, w którym dowiedziała się o
wypadku brata, uniosła kąciki ust, uśmiechając się do siebie samej.
Będzie dobrze, zapewniło ją nawet jej
alter ego, gdy ociążałe powieki Sakury zaczęły się zamykać.
Sasuke nie wiedzia,ł ile było prawdy w jego
słowach, ale tak samo jak Sakura chciał,by z tego wyszedł, cokolwiek by mu nie
było. W końcu Daichi był niewinnym siedmiolatkiem, który miał jeszcze całe
życie przed sobą. Na pewno nie mogło być to nic aż tak poważnego. Po dłuższej
chwili ponownie zerknął na nią kątem oka.
- Sakura… - powiedział cicho, lecz
dziewczyna tylko zamruczała pod nosem poprawiając głowę na jego ramieniu.
Zasnęła.
Zetknął swoją głowę z jej, pogrążając się w
chwilowym zamyśleniu. Interesowała go obecność Obito w szpitalu. Z tego co
wiedział, nie miał żadnego powodu do odwiedzania tego miejsca - wszyscy
członkowie rodziny byli cali i zdrowi. W dodatku był w towarzystwie Miyaviego,
co mogło być dość niepokojącą oznaką, jeśli miał brać go za psychola i
socjopatę w jednym. Spuścił wzrok, obserwując jak dłoń Sakury spoczywa w
bezruchu na jego udzie. Z lekkim wahaniem, chwycił za nią palcami, obserwując
cały czas czy przez przypadek się nie budzi. Lecz nic nie wydawało się wpływać
na sen różowowłosej studentki. Przyglądając się już nieco pewniej jej dłoni,
którą gładził od czasu do czasu kciukiem, swe myśli przeniósł na przeszłość
Sakury, która po dziś dzień w dużej mierze była dla niego zagadką. Nadal nie
miał pojęcia, co takiego wydarzyło się w Kyoto, ale po krótkiej rozmowie z
Hachiro wnioskował, że wiele. Karcił się teraz za swój idiotyzm. Zostawiła mu
pamiętnik na wierzchu, by mógł go przeczytać, ale nie zrobił tego. Dlaczego? Bo
ogarnęły go pieprzone wyrzuty sumienia, że już wcześniej do niego zajrzał bez
jej zgody. Natomiast siłą nie zamierzał ich od niej wyciągać.
- Skrzywdź ją a obiecuję, że osobiście utnę
ci jaja i nawet Itachi mnie nie powstrzyma - odezwała się cicho Ino, opierając
się o niedaleką ścianę.
Sasuke uniósł brew, zerkając na dziewczynę
brata.
- Jak długo tu jesteś? - zapytał tak by nie
zbudzić Sakury.
- Niedługo, ale wystarczająco -
odpowiedziała wyprostowując się i zmniejszając między nimi odległości. - Operacja
Daichiego dobiegła końca. Przygotowują go właśnie do przeniesia na salę
pooperacyjną - powiedziała a ostry ton jakiego użyła przy kilku wcześniejszych
zdaniach, znacząco zelżał. - Zaraz lekarz będzie rozmawiał z jej rodzicami.
Wydaje mi się, że Sakura też powinna przy tym być - wyciągnęła dłoń by zbudzić
przyjaciółkę, gdy niespodziewanie Sasuke chwycił ją za nadgarstek.
- Czekaj - szepnął pośpiesznie. Priorytetem
było teraz zbudzenie Sakury, by mogła dowiedzieć się, jaki był stan zdrowia
Daichiego, ale najpierw Sasuke miał coś do przekazania Ino, tak by Sakura
niczego nie słyszała i nie kwestionowała. - Kiedy przyjdzie pora, w której
będzie trzeba się rozejść, zabierz ją do siebie. Nie pozwól jej póki co iść do
jej mieszkania.
Widział jak niebieskie tęczówki kobiety
przyglądały mu się z konsternacją. Gdy już spodziewał się, że Ino zacznie
zadawać kłopotliwe pytania, ta, przechodząc jego wszelkie wyobrażenia, po
prostu przytaknęła.
Sakura natomiast zbudziła się, kiedy Ino
spokojnie nią szturchnęła.
- Co..? Co się dzieje? - spytała,
przeciarając oczy dłonią, która jeszcze przed chwilą była w uścisku Sasuke.
- Operacja się skończyła.
To jedno zdanie wystarczyło, by Sakura
zerwała się z krzesła jak oparzona i zaczęła biec w stronę poczekalni przed
salą operacyjną, gdzie zapewne nadal stali jej rodzice. Czując jak kurtka
Sasuke zsuwa się z jej ramion, chwyciła ją w ręke i nadal biegła. Biegła,
pragnąc wreszcie się czegoś dowiedzieć, pragnąc ponownie ujrzeć brata. Ani razu
nie obejrzała się za siebie, by sprawdzić czy Ino z Sasuke biegną razem z nią.
Powinna chociaż zerknąć, ale nie mogła. W tej chwili liczył się tylko i
wyłącznie Daichi. Skrupulatnie omijała ludzi i personel szpitalu, nie chcąc na
nikogo niepotrzebnie wpaść. I nie wpadła, choć kilka razy była temu bliska. Nie
wiedziała, ile biegła, ale miała nadzieję, że krótko,bo gdy tylko dobiegła pod
salę operacyjną, jej rodzice stali w swoich objęciach, rozmawiając z lekarzem,
który operował Daichiego.
- ...trzeba czekać - usłyszała, gdy
zdyszana stanęła obok rodziców.
- Co z nim? - zapytała w pośpiechu,
rozbieganym wzrokiem świdrując chirurga.
- Sakura, gdzieś ty była? - spytał Kizachi
z poddenerwowaniem, ale Mebuki od razu skarciła go hardym spojrzeniem.
- Proszę kontynunować - wtrąciła ostro pani
Haruno.
- Tak jak zacząłem. Operacja była dość
skomplikowana, biorąc pod uwagę rozległe obrażenia jego głowy, nie wspominając
już o kręgosłupie, Możliwe że będzie potrzebna jeszcze jedna operacja, ale z tą
decyzją musimy poczekać. Póki co przez kilka kolejnych dni będzie w śpiączce
farmakologicznej. - Rodzina Haruno spoglądała wyczekująco na wykwalifikowanego
lekarza w średnim wieku.
- Wyjdzie z tego? - spytała Sakura prosto z
mostu, widząc jak jej rodzice nie mogą z siebie wydusić słowa.
- Jest jeszcze za wcz…
- Wyjdzie czy nie?! - wrzasnęła tym razem w
rozgoryczeniu, zaciskając mocno dłonie wzdłuż ciała.
- Sakura… - skarciła ją tym razem matka.
Wszyscy byli poddenerowani, ale musieli cierpliwie czekać, aż lekarz przekaże
im wszystkie odpowiednie informacje. Jednak ten argument nie wydawał się
działać na Sakurę wystarczająco. Zadała to najważniejsze pytanie i chciała
poznać na nie odpowiedź tu i teraz. Nie odrywając wściekłego spojrzenia od
lekarza, otwierała usta, by ponownie zadać jak ważne pytanie, kiedy poczuła
silną dłoń na swoim ramieniu. Wystarczyło przelotne spojrzenie by rozpaznać, do
kogo należała owa ręka. Wypuściła z ust powietrze, rozluźniając przy tym
ramiona. Może jednak nie powinna się awanturować?
Lekarz przeczyścił gardło chrząknięciem, po
czym zlustrował całą piątkę współczującym spojrzeniem.
- Jeśli z tego wyjdzie, możliwe, że będzie
potrzebował kosztownej rehabilitacji. Póki co musimy czekać, by dokładnie
ocenić jego stan pooperacyjny i udzielić dokładniejszych informacji. Narazie
proszę wrócić do domu, odpocząć i wrócić jutro. Dopiero rano będziecie mogli go
zobaczyć, ale nie na długo.
Sakura wychwyciła ton głosu i dobór słów
mężczyzny.
Jakie kurwa “jeśli”?! -
wrzała w myślach.
- Ale proszę być dobrej myśli. A teraz przepraszam,
muszę porozmawiać z policją - powiedział ze stoickim spokojem i zaczął oddalać
się do stojącego kilka metrów dalej funkcjonariusza.
Sakura była w szoku. Nie tego się
spodziewała. Nie to chciała usłyszeć. Wstrząśnięta spojrzała na rodziców, chcąc
upewnić się, że nie tylko ona nie akceptowała słów lekarza. Jakie było jej
zdziwienie, gdy ujrzała rodziców dwa razy spokojniejszych od niej samej. Widząc
ich spojrzenia, wiedziała, że nic nie zdziała kłócąc się z nimi a nawet
lekarzem. Wyrzuciła dłonie w powietrze w zrezygnowaniu. Teraz nie pozostawało
jej nic innego, jak tylko udać dobrą dziewczynkę, która słucha się starszych i
iść do domu spać.
Jakby to kurwa było takie proste!
- Zostań dziś u mnie. Rano razem tu
przyjdziemy - wtrąciła Yamanaka, posyłając jej czuły uśmiech.
Wiedziała, że Ino chciała dobrze, ale w tej
chwili jedyne czego chciała, to być sama.
- To doskonały pomysł Ino - odezwała
się jej matka, a Sakura ponownie poczuła się jak głupia nastolatka. - Tu teraz
nic nie zaradzimy. Trzeba czekać tak jak lekarz powiedział.
Sakura nadęła policzki, ale pomimo swojego
niezadowolenia nie powiedziała nic. Uważnie przyjrzała się rodzicielce z
wyrzutem, obserwowując, że ona wcale nie mierzyła jej karcącym wzrokiem.
Zamiast tego całą swoją uwagę miała skupioną na Sasuke stojącym tuż za nią.
~***~
Rozumiał niezadowolenie Sakury, ale
niestety taka była kolej rzeczy. Nie można było przyśpieszyć procesu
regeneracji ciała po operacji. Niestety jednak wszyscy musieli czekać, nawet
ona pomimo iż była siostrą Daichiego. Od tej reguły nie było wyjątków. Ino
natomiast stanęła na wysokości zadania i namówiła ją na spędzenie nocy w
akademiku, co wbrew pozorom nie było aż takie łatwe jak z poczatku sądził.
Uparta Sakura długie minuty debatowała z przyjaciółką.
- Trzymaj - powiedziała Sakura ze
spuszczonym wzrokiem, podając mu jego kurtkę. Jej rodzice jakiś czas temu
wsiedli do autobusu z zamiarem wrócenia do domu, pozostawiając ich we trójkę.
- Później po nią zajdę - stwierdził,
opierając się o motocykl w oczekiwaniu na taksówkę dla nich.
- Już mi ciepło, tobie bardziej się przyda
- odparła, podstawiając mu kurtkę niemalże pod nos.
Sasuke chwycił za skórzany materiał, nie
spuszczając z niej swojego spojrzenia. Pomimo iż Ino cały czas przyglądała się
im, siedząc z boku na ławce, nachylił się nad nią lekko wraz z wyciągniętą
dłonią.
- Daj klucze - szepnął, obserwuwjąc jak
Sakura pomału unosi głowę. Szmaragdowe tęczówki zerkały na niego pytające,
aczkolwiek dłońmi zaczęła szperać w bocznej kieszeni swojego plecaka. Nie
musiała pytać, by wiedzieć, o co dokładnie ma na myśli. Powód również był jej
dobrze znany.
Piątkowego popołudnia uciekli w dość
spektakularny sposób z jej mieszkania, przez co drzwi pewnie nie były
zamknięte, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Nie wiedział, co może zastać idąc
do jej mieszkania, ale wolał sprawdzić to miejsce, zanim ona postawi tam nogę.
Bez sprzeciwu Sakura położyła na dłoni
Sasuke jeden osamotniony klucz.
- Chcesz coś stamtąd? - wtrącił
również szeptem, gdy tylko dostrzegł, jak Sakura otwierała usta by coś
powiedzieć.
- Przejdę się tam jutro - odparła,
przenosząc wzrok na ulicę pogrążoną w ciemnościach. Kiedy wyszli ze szpitala
był już środek nocy, a zmęczenie dawało w kość każdemu z nich. - Masz mi nie
grzebać w szufladach, Uchiha - fuknęła niespodziewanie, wkładając dłonie do
przedniej kieszeni jego bluzy.
Sasuke parsknął pod nosem.
- Nie zapominaj, że już widziałem
twoją bieliznę - sparował, chwytając za swój kask. - Wasza taksówka już jest -
powiedział do niej widząc jak srebrny samochód zatrzymuje się tuż przed Ino.
Sakura posłała mu jedno ostrzegawcze spojrzenie. Niech zajrzy do którejś z jej
szuflad a gorzko tego pożałuje.
- Do później - powiedziała
spokojniej, ale nadal nie ruszając się z miejsca. Sasuke uśmiechnął się lekko.
- Do później - odparł, po czym na moment
wplótł dłoń w jej włosy i delikatnie ucałował ją w czoło.
Na policzkach Sakury pojawiły się nikłe
rumieńce, po czym pomału zaczęła oddalać się w stronę Ino i taksówki.
Sasuke skinął głową, na którą po
chwili założył kask. Karymi tęczówkami obserwował, jak Sakura niepewnie wsiada
do samochodu wraz ze swoją przyjaciółką, cały czas mu się przyglądając. Ich
długi weekend spędzony razem właśnie dobiegł końca, a szara rzeczywistość
powróciła ze zdwojoną siłą. Sakura zatrzasnęła drzwi, a jej dłoń niespodziewanie
uniosła się i dotknęłą szyby. Widział jak Ino na drugim siedzeniu coś do niej
mówiła, lecz Sakura wydawała się jej w ogóle nie słuchać. Po chwili taksówkarz
odjechał z nimi w stronę oddalonych o kilka kilometrów akademików. Gdy tylko
samochód zniknął zza zakrętem, Sasuke założył na siebie kurtkę i wsiadł na
motor, z zamiarem przejechania się do mieszkania Sakury.
Droga była niemalże pusta, a światła
póki co zmieniały się na zielony kolor, gdy tylko się do nich zbliżał, przez co
praktycznie cały czas jechał z tą samą prędkością. Jednak gdy tylko zaczął
zbliżać się do budynku, w jakim Sakura wynajmowała mieszkanie, wiedział, że coś
jest nie tak. Naciskał tylnie hamulce raz po raz, ale nic się nie działo -
prędkość nie zaczynała się redukować. Spróbował przednie, co przy jego
prędkości i tak było ryzykowane, ale również n i c . Przeklnął pod nosem
siarczyście, próbując zachować spokój i szybko coś wymyślić.
Widząc jak na kolejnym skrzyżowaniu dróg,
światła zmieniają się na czerwone, wiedział, że czas mu się skończył. Nie było
szans, by światła ponownie zabłysnęły zielenią w przeciągu kilkunastu sekund.
Dostrzegając na drodze reflektory świateł samochodu, nie był w stanie tak po
prostu przejechać na czerwonym, nie powodując żadnej kolizji.
Jedyne co mu pozostawało, to samemu się
rozwalić. Zacisnął mocniej trzęsące się dłonie na kierownicy i ostro skręcił w
lewo, próbując czym prędzej przechylić pojazd ku ziemi. Czuł jak motocyl zaczął
wariować pod nim, a gdy zaczął chylić się, Sasuke wiedział, że to była jego
jedyna szansa. Odepchnął się z impetem od pojazdu próbując zeskoczyć z niego.
Wszystko działo się tak szybko, tak
chaotycznie, że sam nie do końca był pewien swoich ruchów.
Poczuł silne uderzenie o asfalt, a wszystko
wokół niego zawirowało szalenie, jakby się obracał.
Słysząc głośny huk w oddali, zmusił się do
obrócenia głowy, a jedyne co dostrzegł przed straceniem świadomości, to ogień
trawiący jego motocykl.
Od Autorki: Nie marudzić, że krótkie,
bo was zjem :P Ze względu na przyszłe wydarzenia, rozdziały będą właśnie takiej
długości. Fabuła będzie lecieć w dół po równi pochyłej, ale dla mnie
osobiście dopiero teraz zaczynają się schody. Podczas pisania tego rozdziału
miałam kilka blokad, ale pomału kroczek po kroczku rozpoczęłam wspinaczkę po
tych nieszczęsnych schodach i dałam radę :)
Jeśli nie śledzicie mojego fejsbooczka, to
wiedzcie, że niedługo ruszy nowy blog, tym razem już o shinobi. I tu bębny -
będzie to mój ostatni fanfick, nie licząc jednopartówek na które coraz częściej
mam chęci. Wielu was teraz pewnie sobie pomyśli, że to opóźni a nawet spowolni
Shannaro i tu nie przeczę. Lecz czasami gdy blokuje się pisząc coś na tego
bloga, właśnie zatracam się w pisaniu czegoś innego. Na przykład pisząc moment
z Sasuke, gdy zorientował się o zniknięciu Sakury, utknęłam w czarnej dziurze
na dobrych kilka dni. I co zrobiłam? Zaczęłam pisać pierwszy rozdział na nowego
bloga. Po napisaniu pierwszej sceny na pięć stron, moja wewnętrzna blokada na
Shannaro zniknęła.
Huragan, który mnie obecnie nawiedza zrodził
również historię na jednopartówkę w mojej głowie, którą również zaczęłam.
Możliwe nawet, że ten O-S będzie dłuższy od Głośnej Samotności, ale to już czas
pokaże :)
Przypominam również, że JUTRO jest ostatni
dzień zgłoszeń na KONKURS NA MŁODSZEGO EDYTORA. Jeśli ominełaś/eś post sprzed
dwóch tygodni, link znajduje się w ramce “Informacyjnie” po lewej stronie.
Następny rozdział najprawdopodobniej będzie już powstawał również pod okiem
własnie Młodszego Edytora.
A teraz idę chędożyć z Geraltem. ;)
Czyżbym dostąpiła zaszczytu bycia pierwszą? :O
OdpowiedzUsuńMożliwe, chyba, że ktoś pisze koma w tym samym czasie co ja i doda go przede mną ^^
WRESZCIE TO SIĘ STAŁO!!
Sasuke uświadomił sobie własne uczucia! No najwyższa pora. Ta scena w szpitalu mnie dobiła. Była tak... urocza, romantyczna i harmonijna, że rozpływałam się przy niej. A jeszcze ten Miyavi (Szmatka jedna!!) i ten bardzo (nie)kulturalny gest Sasucza do niego xD
Gdyż ja preferuję zasadę: "Sakura należy do Sasuke, Sasuke należy do Sakury i kropka! Bez ingerencji osób trzecich!".
Uh, sytuacja Daichi'ego mnie troszku dobiła ;c
Tu amorki, cherubinki, chmurki, jednorożce rzygające tęczą, a Dai ma wypadek. No zaskok na całej długości!
Z tą motorową niesubordynacją jest coś nie tak. Ja już doskonale wiem, że któryś z naszych (niezbyt)ulubionych braci za tym stoi! Dzięki Bogu, że Sasuke wyszedł z tego bez większego szwanku.
Tak sobie teraz uświadomiłam - ludzie! Wszędzie wypadki! Na GAT też ostatnio Akemii zaserwowała nam na końcu kraksę o dżewo. A i na Alterego jakieś porwanie. Matko...
Dobra! Newermajnd!
Mam nadzieję, że Daichi jako-tako dojdzie do siebie, choć chyba nie jesteś na tyle okrutna, Miku, żeby z bezbronnego siedmiolatka zrobić kalekę, lub go uśmiercić ;)
Weny!
ShoriChan
Kiedyś musiał przyjść czas na to by sobie wreszcie to uświadomił :D Ale ze względu, że to Uchiha to wiesz trzeba było to zrobić z klasą xD
UsuńEjj!! Ale mi spoila dowaliłaś z GAT! Jestem tu trochę w tyle, a tu taka bomba xD Ale spokooo przeżyje :D
Jeszcze będziesz mieć czas na przedyskotowanie mojej okrutności :3
Sorry za spoiler xd
UsuńSerio, nie wiedziałam, że nie czytałaś jeszcze osiemnastki ^^"
Nie szkodzi, nie szkodzi :) Może teraz wreszcie ruszę tyłek by nadrobić GAT xD
UsuńHm...Nie mam co pisać.Tak jak określiłaś to na fb "zaczynasz niszczyć bohaterów",Miku-dono...Dlaczego?!Dlaczego mój ukochany 7-latek od gadów?!I dlaczego ten dupek,który nie mógł się zorientować,że ktoś rozpieprzył mu motor zanim na niego wsiadł?!No cóż.Nic nie poradzę.Czuję się trochę jak Sakura przed salą operacyjną.W każdym razie...oby to się źle nie skończyło George'u Raymondzie Richardzie Martinie!
OdpowiedzUsuńByć porównaną do Martina to jest to! :3 <3 BC, widzisz to?! :3
UsuńWidzę, widzę. Ale Martin to największy sukinsyn na świecie. :D
UsuńMożesz być dopiero zaraz po nim. :DDD
Niemniej zaszczytne to miejsce. <3
Będę ordynarna. Ten rozdział rozpieprzył mi system! Ręce mi się trzęsą, oczy się szklą, a usta drżą. Ugh nie wiem ile będę się zbierać do kupy, ale trochę to potrwa, to pewne. Takie wytrącenie z równowagi przy czytaniu czy oglądaniu filmów rzadko mi się zdarza, więc możecie być z siebie dumne (Ty i BC-Redaktor).
OdpowiedzUsuńCo do wydarzeń z tego rozdziału:
1) Sceny SS były świetne. Czułość w gestach Uchichy bynajmniej nie odebrała mu męskości, a może nawet ją podkreśliła. W moich oczach zapunktował.
2) Opis i podsumowanie reakcji Sasuke na zniknięcie Sakury, były bardzo fajnym zabiegiem literackim. Ładnie się wkomponowały w całość. :)
3) Wypadek Daichiego to zapewne kara o jakiej wspominał Hachiro. (Mówiłam już jak bardzo nienawidzę barci Mori? NIENAWIDZĘ ICH Z CAŁEGO SERCA (nawet jeśli to postaci fikcyjne powinni się smażyć w piekle)!)
4) Końcówka bardzo, ale to bardzo!, wytrącająca z równowagi. Z jednej strony mam ochotę Cię za nią udusić, a z drugiej uściskać i pogratulować, bo dodała akcji rozpędu i była czymś czego żaden czytelnik (tak mi się przynajmniej wydaje) się nie spodziewał.
Piosenka, którą wstawiłaś, jest doskonałym podkładem do lektury rozdziału. Gratuluję wyboru. ;)
A tak z innej beczki: Zapamiętałaś tekst o równi, cieszę się z tego powodu. ^^
Krótko, bo idę spróbować doprowadzić się do porządku, po tym jak doprowadziłaś mnie do emocjonalnego roztrzęsienia.
Pozdrawiam i życzę weny.
Just me
Cieszę się, że postawa Sasuke w tym rozdziale ci się spodobała. Jak wspomniałam pod rozdziałem, miałam ciut problemów z wykreowaniem go już gdy był sam ale BC dzisiaj rano też dopomogła przy nim trochę :)
UsuńCo do braci Mori - jeszcze będziesz mieć za co ich nienawidzić :) Taka zła jestem :D
Powiem prawda pomysł na takie zakończenie tego rozdziału, wpadł mi przypadkowo, gdy właśnie męczyłam się z postacią Sasuke kilka stron wcześniej. I tak jakoś wyszło :)
Też mi się wydaje, że ta piosenka jest idealnym podkładem do tego rozdziału - cały tekst jakoś tak bardzo mi przypadł do gustu, że nie mogę przestać jej słuchać :)
Ha! Wiedziałam, że wyłapiesz tą równie! Pisząc tamto zdanie szczerzyłam się do monitora i szeptalam sobie właśnie "Patrz Just Me i bądź dumna" hah :D
Szczęka mi opadła. Niby pitu pitu o uczuciach ( Nie mówię, że mi się nie podobało, bo wręcz przeciwnie. Podpiszę się pod tym co napisała wyżej Shori Chan : Ta scena w szpitalu mnie dobiła. Była tak... urocza, romantyczna i harmonijna, że rozpływałam się przy niej. Dokładnie, ma w stu procentach racje! A ten gest Sasuke <3 Nie, żebym była ekhem, ekhem źle wychowana ale: Brawo sasuke! Pokaż temu skurwielowi!.) a dowaliłaś takie bobmy w tym rozdziale, że wow. A takie bardzo lubię, niby mogłabym się zdenerwować, za to że urywasz w takim momencie itp., ale ja to lubię. Lubię być w tej niepeności i lubię być w tej niepewności.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało też ta reakcja Sasuke na zniknięcie Sakury. Zwłaszcza te etapy. To było tak naturalnie napisane. ( Uwaga! Nie wiem cyz mnie zrozumiesz) Bo niby mogło to być tak, że jak piszesz ten np no Etap drugi: Zaprzeczenie, to dla czytelnika mogłoby to być tak, że właśnie tymi słowmai ten etap u bohatera wywołujesz. Jednak jak już pisałam, to były takie naturalne następstwa po sobie w głowie Sasuke, że te nazwy etapów były takim dodatkiem. Wiesz co mam na myśli? W skrócie, że wyszło to zajebiście. A co ja się będe produkować, skoro wychodzi masło maślane :c
Tak... Piosenka genialna i czytając rozdział nawet niewyłapywałam tego, że zaczyna się ponownie. W sumie Ty tu zawsze masz jakieś perełki :D
Życzę weny zarówno Tobie jak i BC-Redaktor :D
Pozdrawiam, Amishiru.
Wydaje mi się, że wiem o co ci chodzi :)
UsuńTą piosenkę dodałam dosłownie na kilka godzin przed publikacją, chociaz trochę bałam się jak ją przyjmiecie bo różni sie od wcześniejszych melodii, ale cieszę się, że się podoba :)
A co do etapów to jakoś tak wyszło podczas rozmowy z BC, że wspomiała jakby Sasuke doznawał takich dziwnych odczuć kroczek po kroczku i tak przypomniało mi się jak Sakura rzucała tymi nożami i był ten krok pierwszy/drugi itp itd i postanowiłam to zmałpować do Sasuke :D
Ohayo Miku mistrzu ! :3
OdpowiedzUsuńPrzybywam ,czytam. Milczę,czytam po raz kolejny..nie wiem...czuję rozdarcie,coś mi mówi,że to wszystko zakończy się z wielkim hukiem.Po ostatnich Twoich blogach wcale mnie to nie zdziwi,ale błagam nie uśmiercaj mi tu nikogo bo się chyba załamię.Pokochałam te postacie,psychopatyczna Sakura z swym dobitnym alter ego,Sasuke mruk (norma),Ino i Itachi,szczęśliwy Itachi <3 To takie piękne i nasz mały zuch,którego życie nie oszczędza jak i starszej siostry, Daichi to wspaniały chłopiec. Widzę w nim trochę Sakury i trochę Sasuke. Nadawał by się nawet na ich potomka,tak ,wiem dość dziwne stwierdzenie.
I te moje skrajne uczucia kiedy czytałam;
"- Tego już ci nie powiedziała - zauważył słusznie z zadowoloną miną."
Smiech szaleńca ,dziwne spojrzenie siostry i mina kuzyna jedzącego banana (bezcenna) ^^ Z jeden strony zabawne z drugiej irytujące,że nadal tak mało o niej wie. Dowiaduje się coś od każdego ale nie od niej samej.
"- Kłamałem, Haruno. Nienawidzę Cię.
Wyrzucił to z siebie w przestrzeń - do nikogo i do wszystkich."
To mnie wybiło z rytmu czytania..Zatrzymałam się,zawiesiłam i bałam się spojrzeć dalej jedyna myśl to " co dalej ". Nadzieja zmieszana ze strachem to dość dziwne uczucie.
"Perspektywa, że jednak był w stanie czuć coś głębszego do Sakury była jeszcze gorsza niż fakt, że go bezceremonialnie olała."
Kolejna scena przy której byłam skora to wybuchu śmiechu. Tan burak nie radzi sobie ze samym sobą. Człowieczeństwo i uczucia to coś czego nie chce uznać w swoim przypadku. Dość irytująca postawa ale..taki urok tego gbura :)
' Sasuke ścisnął mocniej telefon w dłoni.
- Jadę - oznajmił i się rozłączył.'
Moment w którym miałam ochotę krzyczeć z radości ta nieogarnięta radość.Troszczy się,martwi,rzuca wszystko...jedzie do niej.
" - Żegnaj Hachiro - szepnęła z ogromnym sentymentem."
Tu pociągałam nosem. Przyjaciel odzyskany na kilka przelotnych chwil znów odchodzi. Ten bohater był dla mnie niczym Naruto.Zabawny,roześmiany i wspierający Wisienkę. Poczułam jakby traciła Uzumakiego to straszne..Powiedz,że jeszcze się spotkają przed zakończeniem opowiadania..
"Ramiona Sasuke zacisnęły się jeszcze mocniej wokół niej.
Milczał."
Męski,opiekuńczy itp itd ^^ Jeju jak ja w tym momencie się rozmarzyłam to nie masz pojęcia kobieto ;o Achh ten Uchiha <3
Usuń"Strach jednak zniknął, gdy zorientowała się, że obejmujące ją ramiona Sasuke nie rozluźniły się nawet na moment.
Trzymał ją, jakby chciał ją chronić. "
Chce jej chronić,kocha ją co sam sobie niedawno uświadomił..tylko jak będzie z "tym" dalej żył?^^ Mam nadzieję,że nie odstawi jakieś szopki. Bo wtedy to sama mu obiję tę piękną buźkę ;o no nic nic. Kontynuując;
"Widząc jak na kolejnym skrzyżowaniu dróg, światła zmieniają się na czerwone, wiedział, że czas mu się skończył."
Zamarłam,nie chciałam czytać dalej.Odeszłam od lektury i zjadłam całą czekoladę. Milkę [*] Usiadłam,odetchnęłam,nabrałam powietrza w płuca oczyszczając umysł i ruszyłam dalej mimo blokady.Dałam radę.
"Słysząc głośny huk w oddali, zmusił się do obrócenia głowy, a jedyne co dostrzegł przed straceniem świadomości, to ogień trawiący jego motocykl."
Głośny krzyk ekscytacji i "żyję!" na cały dom co znów zdziwiło siostrę a kuzyn przyleciał na sygnale z kanapką w ręce (tak,mój kuzyn je o wiele za dużo..mimo tego waży 70 kg przy wzroście 183cm kupa mięśni wredna no co ja bym dała za taki wygląd ale wróćmy do tematu).
Jednego jestem pewna stu procentowo..Miyavi maczał w tym swe brudne paluchy wypadek Daichiego i Sasuke. Chce pokazać Sakurze kto tu rządzi. Usunąć wszystkie wspierające ją osoby a zwłaszcza jego. Osobę ,która zajęła jego miejsce w jej życiu i sercu. Brunet jest jej własnym serum na ból i całe zło tego świata,który daje jej ciągle w kość rzucając kłody pod nogi.
Rozdział jest niesamowity,nie mogę w to uwierzyć,że Shannaro chyli się ku końcowi.Każdy rozdział zbliża to co nieuniknione..Z jednej strony jest mi smutno bo przyzwyczaiłam się do tego bloga. Z drugiej cieszę się,że ta dwójka wyjdzie na prostą. Wszystko się wyjaśni i dowiem się jak potoczą się losy zakochanych.Czy przyszłość złączy ich drogi na stałe?Mam nadzieję.
Pozdrawiam Cię i ściskam czekam na kolejnego bloga,który oby był dłuższy niż ten <3 Lubię to jak piszesz i nie chce abyś nas zostawiła ;c
Życzę ci wielkich pokładów;weny,entuzjazmu i zapału do pisania. Aaa no i cudownych wakacji ;p (które się kończą ;c gdzie moja opalenizna ja się pytam ?! ;c)
Wierna czytelniczka;
Polly-chan ~
PS Co to za muzyczka <3 ?
okok muzyczka juz wiem jaka:3
UsuńO geezas... dawno mi nigdy nikt takiej rozprawki nie dał *____*
UsuńCo do zakończenia z hukiem to wcale nie zaprzeczam - ale epilog dla mnie też jest niewiadomą, póki co :D
"Tan burak nie radzi sobie ze samym sobą. Człowieczeństwo i uczucia to coś czego nie chce uznać w swoim przypadku. Dość irytująca postawa ale..taki urok tego gbura :)" Oj tak popieram w całości!! :D
Ehh... widzę, że twój kuzyn to tak samo trochę jak mój facet: je, je i nie tyje >.< A ja tu kompleksy zaczynam mieć! >.< Ja mam jeszcze prawie dwa miechy wakacji, więc wiesz Miku studencik nie zamierza próżnować z pisaniem xD
A co do opalenizny to nie martw się, ja zjarałam się na Kanarach ale i tak już praktycznie swojej nie mam [*] tak bardzo blada Miku <3
Polly chodzi do drugiej klasy technikum :# Polly gówniarz :# chłopak Polly tez jest grubaskiem wiec pasujemy do siebie :3! dla mnie to koniec wakacji :c
UsuńDzieje się dzieje i to niesamowicie dużooo!
OdpowiedzUsuńJesteś okropna, że zakończyłaś w takim momencie. :D
Mam tylko nadzieję, że zarówno braciszek jak i miłość Sakury wyjdą z tego cało i zdrowo!
Cieszę się, że akcja się rozkręca i jestem przekonana, że za obydwoma wypadkami stoją duchy z przeszłości Sakury :D (poetycko to napisałam :p)
Pisz, pisz, pisz bo chcę wiedzieć co dalej!
Ściskam czule i całuję życząc ogromnej weny :****
Też nie kończysz w lepszych momentach Waru :P
UsuńA pisać będę! oj będę ! <3
Oj tam oj, wydaje Ci się z tymi moimi momentami :p
UsuńCieszę się, że pisać będziesz! :D
:*
Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zdecydowałam się na komentarz. Dlaczego ?
OdpowiedzUsuńNienawidzę Cię po prostu ! Jak mogłaś zakończyć akurat w takim momencie ? No powiedz mi, jak ? Jesteś okrutna...
Podobały mi się etapy, które opisywałaś, a szczególnie reakcja na ucieczkę haruno. Wszystko komponowało się w jedną, piękną całość : ) .
Pożegnanie starego przyjaciela sakury, aż mi się łezka w oku zakręciła. Może Hachiro jeszcze wróci ?
Ostatnia scena po prostu wybiła mnie z pantałyku... Moja pierwsza reakcja : Że coo ?!?! Całe szczęście, że żyje.
Rozdział jeden z najlepszych . : D
Czekam na dalsze rozdziały. < 3 .
Tak, Sasuke żyje xD Jeszcze.. Jakoś XD
UsuńA co do Hachiro - może wróci, może nie, kto wie *gwizda*
O ja pierdole...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za wyrażenie, ale do tej pory próbuję pozbierać się do kupy i napisać jakiś sensowny komentarz. Jestem w totalnej rozsypce emocjonalnej po tym rozdziale. "Wypadek" Daichiego i to jak przeżywa to Sakura i inni no po prostu rozwalił mnie łez. Powtarzam sobie w kółko "to nie może być prawda" Jeszcze na koniec Sasuke... Napisz mi czy na następny rozdział mam naszykować chusteczki, bo znowu zamoczę sobie klawiaturę. Długość mi się wydaje wręcz idealna do takiej jakości treści. Podoba mi się, że relacje Sakury i Sasuke idą na przód i, że się tak wyrażę, "dojrzewają". Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Bardzo piękna piosenka.
Oj tam co się przejmujesz? W tym rozdziale i tak było dużo przekleństw XD
UsuńHmm... okay dam znać co do chusteczek, najpierw muszę dokladnie przemyśleć co napisać :D
Z góry przepraszam za mój chaotyczny komentarz ale po przeczytaniu tego rozdziału mam tyle myśli !!!!
OdpowiedzUsuńBiedny Daichi!!!! Teraz mam nadzieję, że skończy się na tej kosztownej rehabilitacji, żeby wrócił do zdrowia!! Coś tak czuję, że to sprawka braci Mori >,< Jeśli tak to mam nadzieję, że dostaną za swoje!!!
Jeszcze Miavi przyszedł do szpitala ponapawać się wodokiem załamanej Sakury!! Dobrze, że był tam Sasuke. Tylko po co Obito ? o.O
Noi Miyavi uszkodził motor Sasuke. Co za palant !! Całe szczęście, że Sasuke jest dobrym kierowcą. Ale i tak pewnie wyląduje w szpitalu. A Sakurę to znowu załamie. Najpierw Daichi teraz Sasuke ;( :(
Jeśli to Miyavi majstrował przy motocyklu to mam nadzieję, że Obito straci cierpliwość i pogrąży braci Mori!!! To by było wtedy piękne!! Wątpie czy Madara też by się wkurzył ale ciekawe by to było, gdyby oskarżający i prokurator tak by pogrążyli braci Mori xD XD
Myślałam, że Hachiro zostanie i będzie zeznawał na korzyść Sakury!!!! Jeśli jest w niej zakochany i jest jej przyjacielem to sam powinien jej to zaproponować a nie tylko : wykorzystaj Sasuke ...
Co do Sasuke w końcu uświadomił, że kocha Sakurę!! <3 W końcu !!!
Szkoda tylko,że w takich okolicznościach.
Scena w szpitalu <3 i Sasuke próbujący pocieszyć różowowłasą xD
O dziwo całkiem dobrze mu to wychodziło :) :)
Pomimo tych wszystkich zdarzeń nadal jestem bardzo ciekawa sekretów Ino!! :D
Kurczę strasznie przywiązałam się do tego bloga !! Może też temu, że czytałam go na bieżąco?? Bo wcześniejsze blogi to znalazłam już jak były albo kompletne albo już się kończyły. Dlatego nie mogę uwierzyć, że to już powoli koniec !!
Jestem pewna że zaserwujesz nam coś niesamowitego i zaskakującego !!
Całe szczęście będzie nowy blog <3 <3 <3 i mam nadzieję, że jednak nie będzie to ostatni!! :) :)
Weny, weny, dużo dużo weny!!! I żebyś nie miała już żadnych blokad na tym blogu !! :D :D
Pozdrawiam :*
Piosenka cudowna <3 bardzo pasująca do tego zajebistego rozdziału !!!
UsuńCoś tak czuję, że teraz będę jej non stop słuchać :D
Sekety Ino zostaną ujawnione w następnym rozdzial! Już mam plan na to <3 Znaczy się ne tak zaraz będzie koniec... gdzieś w 10 rozdziałach powinnam się zmieścić jakoś :)
UsuńSuper :D :D Hehe będąc w pracy wpadłąm na teorię na temat tych sekretów. Zobaczymy czy zgadłam ^^
UsuńWiesz, że ja zawsze jestem ciekawa twoich teorii :3
UsuńSerio ? Cieszę się :D
UsuńObstawiam że to tajemnicze spotkanie Ino i byłej Itachi'ego dotyczą Sakury.
Podejrzewam, że Ino zaczęła na własną rękę coś szukać na temat przeszłości Sakury w Kioto- przecież ma napisać ten reportaż lub artykuł (nie pamiętam dokładnie co ;/ )
Uważam że Ino gadała by z z eks Itachi'ego albo z powodu Sakury albo Itachi'ego - jeśli ten miałby jakieś poważne kłopoty.
No to tyle mojej teorii :)
Świetne ! Zapraszam do mnie ! http://ten-tails.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCudo Cudo Cudo .... Piosenka prze cudna .
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się już następnego rozdziału !!!!!!!!!!!
Łoo, cholera, ktoś mnie strzelił po prostu w łeb, bo nie wierzę, że w końcu ruszyłam klawiaturkę! Komentarz godny tytułu eseju, bądź rozprawki nadchodzi, bo mam tyyle do napisania, że nie wiem od czego zacząć.
OdpowiedzUsuńOkeej, od początku! W sumie miło mi się komentuje, więc uprzejmie informuję, że przysługuje Ci zadanie mi kopniaka, bądź inna kara, gdyyż, moja droga, czytam Twoje blogi od czasów NFOF. Niespodziankaa! No ja miałabym się nie odsłonić po tych kilku latach? Hahaha, no cóż. Przełamałam się. Psie oczy wystarczą, aby uzyskać przebaczenie? *oczka, które zakopała od jakiegoś szczeniaka*
Punkt numer dwaa. Kochałam NFOF, kochałam Bonds, ale tę historię wręcz uwielbiam! Może dlatego, że Sakura ma charakterek, skubana jedna i za to ją tak lubię! Plus za to, że nie jest przesadzona, duży plus!
Punkt numer trzy (finalny, maybe?). Tu zachowam się jak dobry czytelnik i skomentuję rozdział, a nie pitu pitu o niczym. Ha, wdech i wydech Mari.
No cholera jasna, naprawdę zmówiłyście się z moją kochaną Akemii na te zakończenia. A ja u siebie nie mam na razie jak kogoś, hmm... walnąć? *chlipie w rękaw Miku*. Ale dobrze, do rzeczy! Za to zakończenie należy się kara, ale tam wyżej z tego co widziałam już Ci mówili. Będąc całkowicie szczera, moment załamania (!) i rozmin Sasuke mnie powalił. Ah, tak, hejtuj ją, hejtuj, a potem kochaj. Cóż za niezdecydowany chłopiec.
W sumie... czy to źle, że chciałabym więcej Miyavi'ego w rozdziałach? :( XD Nie mówię, że ma mi tu zabijać bohaterów, ALE, intryguje mnie chłopak!
Inazuma tak przypomina mi Woodstock, że zaczynam zastanawiać się, czy przypadkiem w tym roku gdzieś tam nie było takiej fajnej trójeczki, z takimi przygodami.
Finalniee (jak długie to już jest?) powiem Ci, że postaram się od teraz używać mojej klawiaturki częściej! No i powiem też, że uwielbiam każdą Twoją historię i podziwiam za niekończące się pomysły! Cóż, może kiedyś dostąpie zaszczytu poznania Cię bardziej hmm... osobiście, że tak to ujmę i złapię kontakt jak z gdzieś już wyżej wymienioną Akemii.
No, koniec rozprawki.
Pozdrawiam bardzo serdecznie (również Panią Redaktor, które wykonuje kawał dobrej roboty)
Mari
<3
To jest ten moment, gdy mam ochotę ci się rzucić na szyję i wyściskać mocno, i może nawet puci-puci zrobić :D Od NFOF.... kurna kiedy to było?!
UsuńCieszę się, że podoba ci się Sakura z Shannaro <3
Hah wierz mi to nie pierwszy raz gdy z Akemii tak spontanicznie 'zgadałyśmy się' na zakończenie xD Ale też miałam niezłego mind fuck'a gdy wczoraj przeczytałam rozdział na GAT :D
Hmm... postaram się spełnić życzenie o większej ilości Miyaviego z rozdziałach, zresztą teraz i tak powinno być go zaraz to więcej, ale zobaczę jak mi to wyjdzie w pisaniu :)
Nie przypominaj mi o Woodstocku, nadal rozpaczam, że mnie tam nie było w tym roku! >.<
Co do bliższego kontaktu to zapraszam, zapraszam. Ja nie gryzę, ale uprzedzam - jestem gadułą, Akemii to potwierdzi :D A kontakt można ze mną łatwo złapać przez fejsbook'a, albo przez e-mail lojas.ewelina@gmail.com :)
Ja również pozdrawiam i ściskam mocno Mari! <3
Miku, jesteś złym człowiekiem...
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżam sobie spokojnie znad jeziora, sprawdzam czy jest rozdział, a tu on jest! Biorę się za czytanie, po czym umieram z 10 razy...
Jak ogarnę myśli (a będę miała na to czas jutro w pracy) to może coś sensownego ci wydukam. :3
o jaaaa Cię nie mogę się już doczekać kolejnej części! :D
OdpowiedzUsuńMłodsza Sis mnie "dusi"-tak, noo.. w żartach rzecz jasna. Dlaczego? Bo uwielbiam czytać twoje opowiadania:p heh, Młoda Cię pozdrawia, a tak to wracając do rzeczy..świetne opowiadanie. Bardzo szkoda mi Dachiego, bo to w końcu bardzo młody chłopiec. Nie chce wyprzedzać faktów, albo przewidywać w przód..ale bracia Mori przesadzają. Nie dość, że Sakura miała wypadek, z przypadku, to jeszcze wysłali małego do szpitala a biednemu Sasuke przecięli linki hamulcowe..biedaczek..
OdpowiedzUsuńDziękuje za opowiadanie, Czytało się je wspaniale, nie przejmuj się długością i tak jest wspaniałe. Życzę dalszej weny i w razie blokad polecam słoiczek kochanej Nutelli:D
P.S Zapraszam na http://destiny-sasusaku-life.blogspot.com/
Pozdro:D
Na wstępie sorki, że tak późno komentuje, (Przeczytałam jak tylko się pojawiło, chociaż mnie blogger nie poinformował ;( ) ale ostatnie dni miałam pełne atrakcji i nie było kiedy czegoś sensownego naskrobać;) Także teraz piszę :P
OdpowiedzUsuńZA***STOŚĆ DO POTĘGI jakby moja kumpela powiedziała ;P (sorki, ale nie mogłam się powstrzymać, Chyba wszystkie przymiotniki określające wspaniałość wyczerpałam na poprzednie rozdziały, a to jeszcze przecież nie koniec. Rozwalasz system dziewczyno, przy Tobie ze swoim opowiadaniem czuję się zawstydzona.
Dzisiaj też pokazałaś klasę. Los zadecydował za Sakurę czy ma wracać do Konohy czy nie. I to taki okrutny los. Chociaż nie. To bracia Mori są okrutni i nikczemni! Żeby skrzywdzić bezbronne dziecko! Do tego bezwstydnie przyjść do szpitala! Co Miyavi i Tobi tam robili? Chcieli zważywszy na sytuacje wymusić na Sakurze, by nie robiła już problemów? Jeszcze czego?! Podłe dranie! Dobrze, że Sasuke tam przybył na czas, ale zapłacił za to. Gdy czytałam ostanie momenty notki to mi serce niemal stanęło. Spodziewałam się tego po tym Miyavim, ale jak Tobi mógł na to pozwolić? Przecież był z nim! Nie obchodzi go los bratanka? Miałam wrażenie, że chociaż jemu trochę zależy na Sasuke. Jak oni mogą reprezentować w sądzie takie potwory? No tak to prawnicy bez skrupułów.
I to było takie piękne jak Sasuke martwi się o Sakurę. <3 Jak ją pocieszał i uspokajał. Nareszcie zaczyna rozumieć co do niej czuje :D Oby tak dalej :) Szkoda, że w takich okropnych okolicznościach. Biedny Daichi, oby wydobrzał..
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Mam nadzieje, że wyjaśnisz w nim też dziwne zachowanie Ino ;) I czy Sasuke nic poważnego się nie stało? I.. I.. Ach mam tyle pytań, ale wiem, że muszę "tylko" poczekać;P
Życzę weny i Pozdrawiam :*
Pogoda beznadziejna, więc czemu by na poprawę humoru nie przeczytać Shannaro?
OdpowiedzUsuńObiecałam, że pod 20'tką walnę jakiegoś porządnego komenta, to teraz muszę się trochę wysilić. xd
No więc zacznę od tego, że jestem w mega ciężkim szoku i nie wiem, co ze sobą zrobić. Podobne odczucia mam, kiedy skończę jakąś dobrą książkę lub film. Ale pociesza mnie fakt, że to przecież nie jest ostatni rozdział na tym blogu. *,* Śmiało mogę powiedzieć: kocham to opowiadanie.
Wyjazd na festilwal, ucieczka przed Miyavim i Makuro, spotkanie z Daichim, pijackie fazy Sakury, zazdrosny Sasuke (<3), no i ich pierwsza wspólna noc! *,* Wszystko, co się tam wydarzyło było niesamowite. Zwłaszcza ten monopol, który sobie obiecali i to, jak Uchiha troszczył się o naszą biedną Haruno. Nie spodziewałam się, że aż tak zmięknie. Oczywiście, bardzo mi się podoba jego obecna wersja. Ten troskliwy, można powiedzieć kochający Sasuke. No w sumie seksy mają już za sobą, więc teraz powinno być z górki. xD Czułam w kościach, że nie może być tak pięknie i że jest to zwykła cisza przed burzą. No i miałam rację, niestety... Chociaż wcale nie chciałam jej mieć.
Byłam trochę zła na Saska, że nie mógł usiedzieć na dupie i pojechać razem z nią do tego szpitala, tak samo jak wkurzył mnie tym podejrzeniem o ucieczkę z Hachiro. >.< God, miałam ochotę go zabić. Gdyby nie telefon od Ino, to myślę, że śrydnio by się to skończyło.
Bardzo żal mi Daichiego, zawsze go lubiłam. Jestem ciekawa, czy obudzi się ze śpiączki. Niech te, co go potrącił zgnije w więzieniu.
A wtedy pojawił się mój kochany mąż i nagle Sakura zaczęła odzyskiwać nadzieję. Oj mężuś...
Mam wrażenie, że za uszkodzonym motocyklem ktoś stoi... A mianowicie Miyavi i jego banda. -,- Cholera, mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. W sumie dobrze, że sam się przewrócił, bo gdyby tego nie zrobił pewnie byłoby jeszcze gorzej. Aż nie chcę myśleć, jak będzie czuła się Sakura, kiedy się o tym dowie...
Generalnie rzecz biorąc ostatnimi kilkoma rozdziałami powaliłaś mnie na kolana.
A, no i w nową piosenkę też się wkręciłam. B|
Weeeeeeny!
I czekam na nowego bloga, chyba jeszcze nie czytałam świata shinobi w twoim wykonaniu.
Buźka! :*
OKEJ.
OdpowiedzUsuńJestem po czasie , choć sądzę, że moja frustracja sięga poziomu tych, co przeczytali od razu. Ponarzekałam ci już gdzie indziej, więc tu sobie odpuszczę, choć nadal targają mną nieciekawe myśli.
Mam przeczucie, że Sakura teraz ucieknie. Wmówi sobie, że to wszystko jej wina i, że ściąga tylko zło na osoby, które kocha.
Mori powinni mieć zakaz zbliżania się do niej. Ot co! Nie mogą dłuzej sprawiać jej tyle kłopotów, no litości! Już pominmy to, że oboje są psychopatami
Kreujesz Sakurę na taką... Hmm. Niby jest odważna, silna i pewna siebie. Z drugiej strony przez ostatnie rozdziały ryczała kilkukrotnie, co wpłynęło na jej postać w sumie pozytywnie. Jest taka, jaka... Powinna być. Także ukłony za jej charakter.
Co chcesz zrobić Itachiemu, podlizno? Nie pozwalam ci go skrzywdzić, nie ma opcji. Ino możesz maltretować, ale żeby Itasia?
Tak teraz patrzę i dochodzę do wniosku, że jeszcze nie zniszczyłam własnych bohaterów tak, jakbym mogła, więc tylko napędziłaś mój motorek na niszczenie czyjegoś żywota. Zrobię to teraz bez żadnych skrupułów.
Inazuma to Woodstock! No ciotka w ciotkę, Wood! Świetny pomysł. Jeszcze, jeśli ktoś tam był, to już w ogóle miałam akcję przed oczami. Idealnie.
Masz kolejną fankę numer jeden, Miku. Czas to w końcu przyznać :D
Spinaj tyłek z nowym rozdziałem i pamiętaj, że mówiłaś coś o wyrobieniu się w tydzień. :>
Baajos!
Rozdział świetny tak samo jak całe to opowiadanie naprawdę :). hahahah kocham wiedzmina <3!
OdpowiedzUsuńJestem i ja! Nie narzekam na długość właściwie jest mi całkeim na rękę bo teraz czasu niewiele a cały czas myślę co tam dalej w rozdziale się dzieje, udało mi się przeczytac w 2 ratach! (sorki za brak polskiech znakow ale wkurza mnie klawiatura w nie moim laptopie xd)
OdpowiedzUsuńSasuke jest przeuroczy, no normalnie nie mam slow by wyrazic zachwyt nim w Twojej wersji :p jego reakcja gdy Sakura zniknela byla taka nieoczekiwana, bez kitu ;p
Teraz juz jestem pewna ze Satoru zostal zabity przez ktoregos z braci Mori, bardziej sklaniam sie ku Miyaviemu za to ze uderzyl Sakure. No i Daichi... to tez sprawka ktoregos z nich, bardziej psychopatyczny i wkurzony za to ze uciekla mu sprzed nosa.
I hamulce tez zepsul mu Miyavi! Oj Miku sprobuj mi usmiercic Uchihe to Cie znajde i zniszcze (xD)
Pozdrawiam i czekam na ciag dalszy, albo na nowego bloga abo na O-S! Wszystko przyjme z wielka przyjemnoscia :D BUziaki!!! :*
Aaa, wydarzenia tego rozdziału po prostu mnie powaliły! Aż zdecydowałam się w napisać komentarz, bo po prostu już nie mogę z nadmiaru emocji! >.< (Nie mogę też pojąć, dlaczego dopiero teraz zorientowałam się, że ten rozdział już jest... Ale mniejsza)
OdpowiedzUsuńW każdym razie; tyle się dzieje, tyle się dzieje! Operacja Daichiego, wypadek Sasuke przez który podczas czytania dosłownie skakałam po krześle i obgryzałam paznokcie bo nie mogłam wytrzymać. Mam nadzieję, że wszystko w porządku z nim będzie ;-;
Ajffirjnjfiejfnv, tego wszystkiego za dużo jak na moje biedne, słabe serce! >.< Ale co mi tam, pisz dalej tak jak piszesz, trzymaj napięcie i przypraw mnie o zawał! :D
Dziękuję, że piszesz!
Aj, no to się podziało! Nie ma co!
OdpowiedzUsuńAle, ale... Wyłapałam kilka błędów.Wiem, że teraz to musztarda po obiedzie, jednak.
Nie przez BŁOGI, ale przez BOŻY dzień :)
Nie ROZDZIABIŁA, ale ROZDZIAWIŁA
Nie W NIEDOWIERZANIU, ale Z NIEDOWIERZANIEM
Nie NIE SĄ ZDECYDOWANE, ale SĄ NIEZDECYDOWANE
Nie PLANOWAŁY ODCZEPIĆ SIĘ JEJ OSOBY, ale PLANOWAŁY ODCZEPIĆ SIĘ OD JEJ OSOBY
Nie PRZYNIŚĆ, ale PRZYNIEŚĆ
Nie ON MA LEDWO, ale ON MA ZALEDWIE
Nie BEZ SŁOWO, ale BEZ SŁOWA.
Przytrafiło się też kilka niechcianych przecinków, których brakło w innych miejscach, ale ogólnie nie wyłapałam nic zdrożnego :)
Co do samej fabuły... Jestem w szoku! Po prostu tak wiele się działo! A ten moment, kiedy Sasuke myślał, że Sakura od niego odeszła... Może miałaś zawieszenie weny w tym fragmencie, ale ja absolutnie byłam urzeczona. Po prostu opisałaś to tak prawdziwie, ten moment zawahania, niedowierzania, wyparcia. Cud, miód i orzeszki.
Na wieść o wypadku Daichiego przyłapałam się na tym, że wczułam się w Sakurę. Sama mam młodszego brata i wiem, co czułam, kiedy jemu przytrafiały się złe rzeczy. Także na tym polu również chylę czoła, aczkolwiek nie dobiłaś do punktu kulminacyjnego z rozpaczą. Mam lekki niedosyt po sytuacji z automatem do kawy. Tam jakbyś się trochę pośpieszyła i odebrała z esencji jej załamania. Coś, co i ja mogłabym poczuć. Tę bezradność, niemoc, niewiedzę. To wszystko tam zawarłaś, owszem, ale nie tak przesycone jak byś mogła.
To wszystko jednak nie zmienia faktu, że ostatnia scena dosłownie zmroziła mi krew w żyłach. Jeszcze tylko brakowało jej wypadku Sasuke. Czyżby bracia Mori skutecznie zmusili ją do wycofania się w rozprawie? Nie złoży zeznań? Da się zastraszyć? Niby jest silna, ale ja wiem, że powoli ją łamią. Nie wiem tylko, jaki będzie tego wszystkiego finał. I tak jak pisałam. Z jednej strony chciałabym, żeby to się skończyło, bo nie mogę się doczekać finału, ale z drugiej strony humor, groza i emocjonalność Twojego stylu po prostu mnie ujęły i nie mogę znieść myśli, że coś się ma skończyć. Jednak powstał nowy blog, który rekompensuje część łez i złości, więc spokojnie. Jakoś się ustabilizuję :)
A tym czasem życzę Ci powodzenia w Shannaro i przy tworzeniu tej NOWOŚCI, którą już miałam okazję przeczytać i skomentować :D
Buziaki i uściski,
.romantyczka
Naprawdę genialne ... pisz nadal ...
OdpowiedzUsuń