Stała
oniemiała, opierając się o kredens, na którym znajdowały się maszyny do
przyrządzania kawy, a swymi tęczówkami spoglądała z przerażeniem na Sasuke. Ich
usta przez ułamek sekundy zetknęły się ze sobą, co było dla niej
niedopuszczalne. Jego wyraz twarzy również wyrażał zmieszanie jak i szok, ale w
końcu to on zaczął tą gierkę. Nie ona. Przygryzła dolną wargę, zaciskując mocno
dłoń w pięść, jednak pod naporem jego chłodnego, przenikliwego spojrzenia
rozluźniła dłoń. I nie wiedząc czemu oblały ją zimne poty strachu. Dawno nie
miała styczności z takim uczuciem, co jeszcze bardziej je potęgowało. Nie
potrafiła odpowiedzieć dlaczego. W końcu zazwyczaj karę tęczówki studenta prawa
działały na nią zupełnie inaczej. A tu proszę, niespodzianka! Niespodzianka w postaci
uczucia, które zazwyczaj ogarniało ją przy końcowym etapie jej związku z
Miyavim. Bez precedensu mogła stwierdzić, że to wszystko zaczynało robić się
coraz bardziej chore. Otwierała usta, które zaledwie kilka chwil temu zetknęły
się z jego wargami, gdy niespodziewanie to ON się odezwał, nie pozwalając jej
dość do słowa.
-
To się nigdy nie wydarzyło - oznajmił bezuczuciowo, biorąc kask do ręki i
zaczął kierować się ku wyjściu z kawiarni. Na odchodne posłał jeszcze zdumionej
Yamanace i Ayanami chłodne spojrzenie, po czym zniknął za półszklanymi
drzwiami, nie wypijając nawet wcześniej zamówionej kawy.
Sakura
odprowadziła go spojrzeniem, a gdy tylko jej wzrok spoczął na przyjaciółce,
która stała jakby ktoś przykuł ją właśnie do ziemi, napowietrzyła policzki
chwytając za miskę z brudnymi szklankami i poszła na zaplacze. Nie miała żadnej
ochoty tłumaczyć sie jej, a była święcie przekonana, że Ino zaraz za nią
przybiegnie - w końcu to była Ino, jej wścibska przyjaciółka, która po prostu
m u s i a ł a wiedzieć wszystko. Gdy tylko kończyła wkładać brudne
z rana naczynia do zmywarki, blondynka, która najwyraźniej dopiero co obudziła
się z chwilowego letargu, weszła na zaplecze.
-
Dobra… - powiedziała Ino biorąc głęboki oddech. - Co to było? - spytała, lustrując
niebieskimi tęczówkami przyjaciółkę.
-
Nic - burknęła pod nosem, mając ogromną nadzieję, że chociaż raz Ino jej
odpuści.
-
Jak to nic? - mówiła przejęta blondynka. - Przecież wy…
Oh!
Miała dość!
Ino
ostatnimi czasy przesadzała i, pomimo iż doskonale zdawała sobie z tego sprawę,
to ani na chwilę nie potrafiła spasować. Co ją jeszcze bardziej irytowało - pod
każdym względem. I nie potrafiła siedzieć już cicho.
-
To przez ciebie! - wtrąciła oburzona Sakura, odwracając się do przyjaciółki.
Nie ominęło się również, bez wytknięcia blondynki palcem. - Jeszcze raz powiesz
mi, jak to każdej dziewczynie na kampusie skacze przy nim jakieś pieprzone
libido albo znowu go na mnie naślesz, to, przysięgam, ukatrupię cię bez
litości! Wróciłam do Konohy po spokój, a nie kolejną rewolucję w życiu! -
wyrecytowała podniesionym głosem łapiąc się w międzyczasie dłońmi za włosy,
które, gdyby była w stanie, wyrwałaby sobie. - Jakbym nie miała wystarczająco
problemów na głowie w sprawie Miyaviego i apelacji - warknęła zatrzaskując
głośno zmywarkę.
-
Apelacja? - spytała zdziwiona, a jej brew uniosła się nieznacznie. - Jaka do
cholery apelacja?! - powtórzyła nieco głośniej, gdy tylko ogrom tego słowa do
niej dotarł.
Sakura
z ciężkim westchnięciem spojrzała na blondynkę, opierając się o zlewozmywak.
-
Dowiedziałam się dopiero wczoraj, że w ogóle papiery apelacyjne zostały
złożone. I byłam w podobnym szoku co ty. Nie wiem kiedy się ona odbędzie, ale
ponoć będzie tutaj a nie w Kyoto - wyjaśniła pokrótce z grymasem na twarzy.
Twarz
Ino z sekundy na sekundę coraz bardziej zaczęła przybierać kolor nieskazitelnie
białej kartki papieru.
-
Ale to chyba nie oznacza, że ponownie będziesz musiała się z nim spotkać -
powiedziała z przerażeniem.
Brew
studentki medycyny od razu powędrowała ku górze, zastanawiając się w myślach,
jak ona sobie to wyobrażała.
-
Rozprawa apelacyjna się beze mnie nie odbędzie - skwitowała niechętnie Haruno.
-
I ty to mówisz z takim spokojem? - wybuchła, niedowierzając, że Sakura mogła
mówić takie rzeczy z taki opanowaniem. Nie, to do niej zupełnie nie pasowało.
Sakura nie była z natury ostoją spokojności. Była gorsza niż ona sama!
-
A co mam zrobić, Ino? Wnerwiać się każdego dnia o to, że niedługo znowu będę
musiała stawić czoła Miyaviemu? - spytała unosząc brew wysoko. - Im szybciej
ten rozdział w moim życiu się skończy, tym lepiej. Chcę mieć już święty spokój
i nigdy więcej nie słyszeć o Miyavim. Chcę żyć normalnie. Chcę żyć tak, jakby
nigdy nie pojawił się w moim życiu, które, notabene, wywrócił do góry nogami i
to już niejednokrotnie - odparła przymykając powieki, po czym wzięła kilka
głębokich oddechów.
-
Niech tylko znowu coś ci zrobi, a przysięgam, zapozna się z moją pięścią -
zagroziła, zaciskając mocno dłoń, aż jej knykcie pobladły i, nie potrafiąc się
kontrolować, zaczęła nią wymachiwać w zdecydowanie niebezpieczny sposób.
Sakura
parsknęła śmiechem.
-
Dzięki za dobre chęci, ale sama potrafię mu przyłożyć - odparła, jednak już po
chwili jej usta wykrzywiły się w znacznym grymasie.
Yamanaka
westchnęła ciężko, spoglądając na przyjaciółkę z pobłażaniem. Jej przenikliwy
wzrok mówił wszystko. Kto jak kto, ale Ino nie była osobą, którą łatwo da się
zwieść. Przynajmniej Sakurze nigdy się to nie udało.
-
Obie dobrze wiemy, że to nie jest prawda, Sakura - stwierdziła bez
najmniejszych ogródek podchodząc do niej bliżej i kładąc dłoń na jej ramieniu.
- On działa na ciebie jak narkotyk, któremu nie potrafisz się przeciwstawić -
zaargumentowała, spuszczając wzrok w dół. Nie będąc w stanie spojrzeć przyjaciółce
w oczy. Wiedza odnośnie życia jakie prowadziła Sakura w Kyoto, nie raz ją
przytłaczała. I nie raz zastanawiała się, jak w ciągu tak krótkiego czasu mogła
się tak bardzo zmienić.
A
wszystko przez Miyaviego. To jego obwiniała od samego początku.
Haruno
wypuściła z płuc większą ilość powietrza, wymijając Ino i zrzucając jej dłoń ze
swojego ramienia.
-
Nie chcę o tym gadać, wracam do roboty - mruknęła nieco poirytowana tematem
jaki poruszyła przed chwilą blondynka.
-
Sakura! - krzyknęła za nią z desperowaniem w głosie Yamanaka. - Nie chciałam!
Jednak
ona pokręciła głową wychodząc z zaplecza, gdy niespodziewanie ktoś się do niej
odezwał.
-
A więc to ty jesteś Sakura - stwierdziła kobieta z wyraźnym zainteresowaniem.
Odwróciła
się w bok, gdzie przy stoliku niedaleko zaplecza siedziała ta sama kobieta,
którą spotkała wczorajszego wieczora, a także niedawno weszła razem z Ino do
kawiarni. Spojrzała na nią z niemałym zdziwieniem. - Tak, jestem Sakura i co w
związku z tym? - spytała zdawkowo.
-
Wy się znacie? - wtrąciła Ino wychylając się z drugiego pomieszczenia. -
Czekaj, czekaj! - powiedziała nagle przejęta, nie odrywając spojrzenia od
kruczowłosej. - To ona? - spytała z przerażeniem drugiej studentki, a Sakura
zerknęła na nią jak na idiotkę.
W
końcu ona to ona. A niby kim innym miałaby być?
-
Co ja? Znasz mnie od kołyski Ino - warknęła z wyraźną irytacją, idąc za bar.
Mając przeczucie, że jej przyjaciółka właśnie rysuje w powietrzu jakieś nieme
znaki, spojrzała na nią przez ramię a ta widząc jej morderczne szmaragdowe
spojrzenie, zamarła w miejscu i zaraz podrapała się nerwowo po głowie.
Gorzej
niż Naruto, pomyślała i zabrała się za porządkowania przyrządów
znajdujących się za ladą.
Nieznajoma
Sakurze dziewczyna wstała od stolika podążając tuż za nią.
-
Wierzę, że nie najlepiej zaczęłyśmy naszą znajomość wczorajszego wieczoru -
powiedziała z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, wyciągając przy
okazji do Haruno ręke. - Nazywam się Hayashi Ayanami.
-
Twoje wczorajsze frazesy nie były na miejscu - odparła chłodno ściskając jej
ręke. - Haruno Sakura - dodała i za wszelką cenę starała się uniknąć jej
spojrzania, gdyż miała łudząco podobny odcień tęczówek co Miyavi. A to nie
wróżyło dobrze. Ani dla niej, ani dla jej psychiki.
Ayanami
zaśmiała się pod nosem.
-
Tak wiem, nazwanie cię fanką Sasuke było obelgą. Już mi to wczoraj wyraźnie
zakomunikowałaś - powiedziała, nie potrafiąc ukryć swego rozbawienia.
Ino
uważnie obserwowała całą sytuację z boku, bacznie przyglądając się obu
przyjaciółkom z zainteresowaniem. Nie do końca wiedziała, o czym one mówią, ale
ważnym faktem było, że już się spotkały i z jej mniemania w nie najlepszych
okolicznościach.
-
Dokładnie - skwitowała hardo, po czym zabrała się za obsłużenie klienta, który
pojawił się przy ladzie.
Ayanami
jednak oparła się o bar, lustrując ją uważnie swymi bladoniebieskimi
tęczówkami.
-
Wiesz… - zaczęła niepewnie, a gdy tylko klient odszedł od kasy, postanowiła
kontynuować swoją wypowiedź. - Rzadkością jest spotkać Sasuke z dziewczyną,
która nie jest jego fanką - powiedziała, tworząc palcami cudzysłów
przy ostatnim słowie.
Sakura
wyszczerzyła swój fałszywy uśmiech.
-
Nie bój się, już mnie przy nim nie zobaczysz - odparła, domyślając się, co wisi
w powietrzu. Wystarczy już, że Karin pałała do niej bardzo widoczną
nienawiścią. Nie potrzebowała mieć kolejnej pałającej zazdrością dziewczyny na
karku. W końcu, co za dużo to nie zdrowo. - Gdyby nie Ino pewnie nie musiałabym
nawet z nim gadać - burknęła pod nosem, wykrzywiając usta w grymasie.
-
Spokojnie, w mojej wypowiedzi nie było żadnej aluzji - powiedziała z
rozbawieniem Ayanami. - Po prostu to coś niespotykanego.
-
Tak samo niespotykane jak przejechenia rowerzysty w jego wydaniu? - spytała z
czystym sarkazmem.
Po
minie czarnowłosej widziała, że całkowicie zbiła ją z tropu swoim pytaniem. Gdy
już miała coś jeszcze dodać, jej telefon zaczął niespodziewanie dzwonić.
Zdziwiona tym faktem wyciągneła komórkę z kieszeni, a widząc tak dobrze znane
imię na wyświetlaczu, pośpiesznie odebrała.
-
Daichi? - zapytała w osłupieniu. A gdy tylko usłyszała jego płacz zamarła w
bezruchu. - Daichi, co się stało? - spytała w przerażeniu.
Ino
słysząc wszystko, podeszła pośpiesznie do różowowłosej i czym prędzej rozwiązała
z jej talii czarny fartuszek.
-
Na co czekasz? Jedź do niego! - wtrąciła niespodziewanie, wręcz wyganiając
przyjaciółkę zza lady.
-
Co z pracą? - zaargumentowała Haruno, nie zamierzając ruszać się ani o krok z
lokalu, dopóki nie skończy się jej dzisiejsza zmiana.
-
Nie żartuj nawet. Jedź do niego, ja cię zastąpię, a Ayanami mi pomoże. W końcu
pracowała tu przed tobą, więc wie co i jak. Idź już - powiedziała wyciągając
zza lady szmaciany plecak, jaki należał do studentki medycyny i łapiąc ją za
ramiona, zaczęła prowadzić ją siłą ku wyjściu z kawiarni. - Daj znać co z nim -
dodała, po czym kulturalnie wyprosiła Sakurę z lokalu.
Warknęła
rozwścieczona pod nosem, gdy tylko drzwi się za nią zatrzasnęły z hukiem. -
Zaraz przyjadę do ciebie Daichi. Gdzie jesteś? - spytała, a w międzyczasie
pośpiesznie wyciągneła klucze z plecaka i odpięła zapięcie od roweru, które
następnie zawiesiła na kierownicy. Gdy tylko wiedziała, gdzie ma jechać, czym
prędzej schowała komórkę do kieszeni wsiadając na rower i odjechała we
wskazanym jej kierunku.
Miała
w nosie bolące ją co rusz kolano, pedałowała najszybciej, jak tylko potrafiła,
chcąc już znaleźć się na miejscu. Daichi nigdy nie miał w zwyczaju
dzwonienia do niej, zwłaszcza gdy wiedział, że jest w pracy bądź też na
zajęciach. Wyjeżdżając z kampusu niemal nie potrąciła jakiegoś studenta, ale
zaraz szybko go przeprosiła głośnym krzyknięciem i dołączyła do ruchu ulicznego
na głównej ulicy w Konoha. W pewnym momencie wydawało jej się, że nawet minęła
machającego do niej Naruto, ale nie miałam czasu na niepotrzebne postoje. W tej
chwili liczył się tylko i wyłącznie Daichi. Dojechanie pod konohańską szkołę podstawową
zajęło jej nie więcej niż pietnaście minut intensywnego pedałowania. Nie
musiała nawet przypinać roweru, gdyż już po chwili jej wzrok natknął się na
siedmioletniego chłopca siedzącego ze łzami w oczach na drewnianej ławce pod
szkolnym murkiem. Schodząc z roweru, westchnęła ciężko i oparła go o
rozpadające się cementowe ogrodzenie.
-
Co się stało Daichi? - spytała z bladym uśmiechem klękając przy chłopcu. A jej
szmaragdowe tęczówki zaraz dostrzegły krwawiące rany na jego kolanach.
-
Nee-chaaan! - krzyknął chłopiec rzucając się siostrze na szyję.
Sakura
objeła go czule ramionami.
-
No dobra, mów teraz, co znowu przeskrobałeś - odparła spokojnie, sadzając brata
z powrotem na ławce i przysiadając się zaraz koło niego.
-
No wiesz co, nee-chan - mruknął brązowłosy chłopczyk, spoglądając na siostrę z
tymi samymi tęczówkami, które i ona odziedziczyła. - Tym razem to nie byłem ja
- odparł z grymasem, spuszczając wzrok w dół.
-
Ah tak - zamyśliła się. - Czyli jeśli to ty byś znowu coś przeskrobał, nie
zadzwoniłbyś do mnie z płaczem - skwitowała z rozbawieniem. - A więc co się
dokładnie stało? - zapytała z wysoko uniesioną brwią. To była pierwsza
sytuacja, w której Daichi zadzwonił do niej będąc w opałach.
-
A nie powiesz rodzicom? - spytał, spoglądając na siostrę swymi dużymi
zaszklonymi oczami, które wręcz błagały o pomoc i zrozumienie.
Sakura
przekręciła teatralnie oczami, rozwiązując przy okazji włosy, którym pozwoliła
swobodnie opaść na jej ramiona. - Nie powiem im nic - westchnęła. Wolała sama
załatwić tę sprawę niż niepotrzebnie martwić rodziców, którzy i tak w ostatnim
czasie wystarczająco się stresowali jej sytuacją. Wolała oszczędzić im
kolejnych zmartwień.
-
No bo… - zaczął niepewnie, napowietrzając policzki. I już po chwili z jego
drobnych ust zaczęła wydobywać się cała historia opowiadająca wydarzenia do
jakich doszło tuż po zakończeniu dzisiejszych zajęć w szkole. Musiała przyznać,
że dzieciaki w dzisiejszych czasach są aż nadto okrutne i pozbawione
jakiegokolwiek wychowania. Czasami czuła się staro, gdy wspomnieniami powracała
do wydarzeń z lat, gdy to ona sama uczęszczała jeszcze z Ino do podstawówki.
Wydawało jej się, że to było wieki temu, a minęło zaledwie kilkanaście lat.
-
Następnym razem idź do nauczycielki, Daichi, i nie pozwól sobą tak pomiatać -
odparła, zaczynając grzebać w swoim plecaku w poszukiwaniu plastrów, które
nosiła od feralnego incydentu mającego miejsce kilka dni temu. Od tamtego dnia
była już przygotowana na różne przypadki i wypadki, zwłaszcza że Uchiha nie
zamierzał zwalniać. A ona natomiast nie zamierzała znowu stać się jego ofiarą.
W końcu ile razy można?
-
Ale nee-chan - zaprotestował z wyraźnym niezadowoleniem.
-
Co jest Daichi?
-
Ty się biłaś, gdy byłaś w moim wieku - zaargumentował. A Sakura od razu
uderzyła się w czoło otwartą dłonią. Jego kontrargument był jak najbardziej
słuszny. Ona w jego wieku wcale nie była lepsza. Wręcz odwrotnie - była o wiele
gorsza.
-
Nieładnie jest podsłuchiwać moje rozmowy z rodzicami! - skwitowała hardo, mierząc
brata zdenerwowanym spojrzeniem, po czym uklękła przed ławką i przykleiła bratu
plastry na kolana.
-
Wcale nie podsłuchiwałem - odparł naburmuszony. - Ale gdy spytałem ich, to nie
zaprzeczyli - powiedział na swoją obronę chłopiec.
Sakura
przeklnęła w duchu na rodziców i ich podejście do nieokłamywania swoich dzieci.
Osobiście twierdziła, że niektóre rzeczy nie powinny dojść słuchu jej młodszego
brata. Jednak jak widać na załączonym obrazku, oni mieli zupełnie inne zdanie
na ten temat. Modliła się tylko, by Daichi póki co nie dowiedział się, co się
wydarzyło i co zrobiła w Kyoto. Fakt, był na odczytywaniu wyroku, jednak ich
rodzicielka skutecznie uniemożliwiła mu usłyszeniu kilku jakże ważnych rzeczy.
-
Ja to byłam ja, a ty jesteś ty. I nie chce słyszeć więcej, że wdałeś się w
jakąś bójkę z twojej winy czy nie z twojej. Albo nici ze słodyczy i ja nie
żartuje - zagroziła mu palcem.
-
Dobra, dobra, nee-chan - mruknął niezadowolony schodząc z obskurnej ławki. -
Przyjdziesz do nas jutro? - spytał, ponownie spoglądając na siostrę dużymi
zielonymi oczami. - Dawno u nas nie byłaś - dodał z grymasem na twarzy.
Zamyśliła
się na dłuższą chwilę. Wiedziała, że Ino, pomimo jej niechęci, zaciągnie ją na
ten koncert Itachiego nawet jeśli miałaby użyć siły. A w sobote pewnie nie
będzie na siłach by pedałować kawał drogi do rodziców, jaki dzieli ją od domu,
w którym się wychowała.
-
W niedzielę. Przyjadę w niedzielę - powiedziała z szerokim uśmiechem. W końcu
wypadałoby ich odwiedzić, zwłaszcza iż odkąd wyprowadziła się z domu tuż po
powrocie z Kyoto, była u nich zaledwie raz. A to zdecydowanie za mało.
-
Super! - krzyknął chłopczyk. - Zobaczysz moje nowe zwierzątko - wyszczerzył
się, a Sakury uśmiech od razu zniknął z twarzy. Daichi miał w zwyczaju
przygarnianie do domu w s z y s t k i e g o co może być
“domowym zwierzątkiem”. Już nie raz słyszała od matki, że znowu przyprowadził
szczura do domu, którego zamierzał wytrenować na domowego pieska. Ale nim
dowiedzieli się o nim, ponoć mineły dwa tygodnie, przez które Daichi
skrupulatnie chował swojego zwierzaka. A później skończyło się tak jak zwykle -
mama latała z miotłą próbując przegonić nicponia, który zadomowił się w ich
małym mieszkaniu.
-
Rodzice wiedzą? - spytała, spoglądając na niego z pobłażaniem.
-
Oczywiście, że wiedzą, nee-chan - odpowiedział niepewnie, drapiąc się po swojej
brązowej czuprynie.
Sakura
westchnęła ciężko, doskonale wiedząc, że ta odpowiedź równała się ze słowami o
zupełnie przeciwnym znaczeniu.
-
Masz im powiedzieć przed niedzielą, zrozumiano? - spytała wstając z klęczek, a
malec od razu zaczął żwawo przytakiwać głową.
-
Jasne jak słońce, nee-chan!
-
Co tym razem przytargałeś do domu? Kolejnego szczura? - zapytała tym razem z
rozbawieniem.
Daichi
ponownie wyszczerzył się do swojej siostry.
-
To nie szczur, ale zobaczysz, jak przyjdziesz do nas, Nee-chan - powiedział
tajemniczo, nie mając zamiaru psuć siostrze niespodzianki, jaką dla niej
szykował.
Zmarszczyła
delikatnie brwi, cały czas zastanawiając się, co takiego Daichi znowu
przytargał do domu. Miała ogromną nadzieję, że nie padnie na zawał, gdy zobaczy
kolejne “domowe zwierzątko” brata. Albo że ich matka pozbędzie się go do
niedzieli.
Nagle
tuż za nimi przejechał samochód ciągnący za sobą duży billboard informujący mieszkańców
Konohy o wesołym miasteczku, jakie znajduje się na obrzeżach miasta. Dostrzegła
jak Daichi wodzi wzrokiem za ogromnym plakatem, przygryzając delikatnie usta.
Przyjrzała mu się uważnie domyślając się, jak bardzo jej brat chce tam iść, tym
bardziej, że to nie była częsta okazja w Konoha. Zamyśliła się na chwilę, w
głowie robiąc mały rachunek sumienia odnośnie stanu jej skromnego konta
bankowego, a gdy doszła do zadowalającej jej konkluzji, wyciągnęła z kieszeni
telefon i napisała do rodzicielki prostego smsa, informującego ją, że Daichi
jest z nią.
-
Wsiadaj na bagażnik, młody, jedziemy się zabawić - powiedziała ze szczerym
uśmiechem. Nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy to po raz ostatni spędzała
czas sam na sam z bratem, ale na pewno było to przed jej wyjazdem do Kyoto.
-
Muszę wracać do domu - burknął pod nosem, zakładając na plecy plecak wymazany
różnymi bazgrołami.
-
Nie musisz - wtrąciła Sakura. - Napisałam mamie, że jesteś ze mną - odparła,
chowają telefon z powrotem do kieszeni. - A teraz chodź, nie ma czasu do
stracenia. W końcu chcesz jechać na to wesołe miasteczko, co? - spytała,
chwytając za swój rower.
Oczy
Daichi’ego od razu zadrżały w ekscytacji, a na jego twarzy wymalował się jakże
szeroki uśmiech.
Sakura
zaśmiała się pod nosem, po czym wsiadła na swój rower.
-
Wsiadasz czy mam jechać sama? - zapytała, wyraźnie drażniąc się z nim.
Chłopczyk
w odpowiedzi czym prędzej podbiegł do niej i zajął miejsce na bagażniku, na
którym już niejednokrotnie podróżował.
-
Trzymaj się - powiedziała, spoglądając na brata przez ramię, po czym ruszyła w
stronę wesołego miasteczka, jakie znajdowało się w Konoha, zaledwie do końca
tego tygodnia.
~***~
Splótł
palce ze sobą, a następnie ułożył na nich podbródek i beznamiętnym wzrokiem
spoglądał na obraz projektora, odnośnie nowych informacji dotyczących prawa
karnego. Jednak jego myśli wcale nie były skupione na dużym tekście. Nie miał
bladego pojęcia, co w niego wstąpiło kilka godzin temu. Słowa jakie mówił nie
powinny w ogóle wydostać się z jego krtani, a jednak tak się stało. Nie
wiedział, co mu strzeliło do głowy z tym zamiarem zmieniania jej zdania na
temat jego nazwiska. Teoretycznie nie był to jego interes, w końcu wiele osób
nienawidziło jego rodziny z przeróżnych powodów - tych błahych i tych
poważniejszych. Zazwyczaj się nimi nie przejmował, ale z drugiej strony nikt
nigdy nie powiedział mu tego w twarz. Haruno była pierwszą osobą, która
aktulanie podeszła do niego i spoglądając mu prosto w oczy powiedziała, jaką
pała do niego niechęcią i nienawiścią. Dlatego też ciekawiły go jej powódki,
które póki co pozostawały dla niego zagadką.
Najbardziej
jednak na jego sumieniu leżało to, że skusił się dotknąć jej ust swoimi. Pomimo
iż był to zaledwie ułamek sekundy, nadal był w stanie widzieć jej zdziwioną
twarz zaledwie milimetry od siebie. To nie powinno się w ogóle wydarzyć. Jeśli
miałby doliczyć do tego jeszcze fakt, że podczas miło zapowiadającej się nocy z
Ayanami był na tyle głupi, by wypowiedzieć nieświadomie imię Sakury, może
śmiało stwierdzić, że właśnie postradał wszystkie zmysły, co tym bardziej nie
powinno się nigdy wydarzyć. A jednak…
Wiedział,
że najlepszym wyjściem z owej sytuacji było to, co powiedział Sakurze tuż przed
wyjściem z kawiarni. Wmawianie sobie, że to się nigdy nie wydarzyło, było
najrozsądniejsze według jego mniemania. Zresztą i tak nie miał żadnego
wytłumaczenia, dlaczego to zrobił.
Gdy
tylko dwugodzinny wykład z Kakashim dobiegł końca, wrzucił zeszyt, w którym nie
zapisał ani słowa do plecaka, gdzie znajdował się już jego kask, a następnie
zaczął schodzić po małych schodkach, kierując się ku wykładowcy.
-
Masz jakieś zastrzeżenia, Sasuke? - spytał Hatake, gdy tylko podszedł do
biurka.
-
Nie o to chodzi - odpowiedział, chcąc uniknąć pytań dotyczących dzisiejszego
wykładu, zwłaszcza, że nie wyniósł z niego kompletnie nic. - Właściwie chciałem
się spytać, czy jest możliwość by dwie studentki uczestniczyły we wtorkowym
wykładzie? Jedna z nich ma przygotować reportaż z dziennikarstwa jako
zaliczenie i jest zainteresowana tematem wykładu.
Kakashi
uważnie przyjrzał się Sasuke.
-
Nie ma problemu i tak pewnie frekwencja nie będzie zbyt duża ze względu, że to
ostatnie zajęcia w tym roku - skwitował, pakując notatki do skórzanego
nesesera.
Przytaknął
w odpowiedzi, po czym wyszedł z auli i ku swojej niechęci zaczął kierować się
do kawiarni, gdzie już na wejściu spodziewał się spotkać z morderczym wzrokiem
różowowłosej. Jednak gdy wszedł do na wpół pełnego lokalu, jedynie dostrzegł
Ino i Ayanami stojące za ladą. Czarnowłosa zdecydowanie nie powinna tam być.
Ukrywając swe zdziwienie skierował się w ich stronę, ale nim zdążył cokolwiek
powiedzieć Yamanaka złapała go za ramię i zaciągneła na zaplecze.
-
Dobra, Sasuke, przegiąłeś - skwitowała, spoglądając na niego hardo. - I
poniekąd to również jest moja wina, bo nie powinnam cię szantażować. A
zwłaszcza nie nasyłać cię na Sakurę, tak jak to zrobiłam. To było strasznie
głupie posunięcie z mojej strony, do którego w ogóle nie powinno dojść i do
którego muszę sie przyznać. Zachowałam się jak zwykly rozkrapryszony bachor,
który zawsze musi dostać to czego pragnie, a nie narażać przyjaciółkę, która
przeszła wystarczająco dużo w życiu, o czym ja doskonale wiem. Ale i tak
rzuciłam ją w paszczę lwa, pomimo iż nie powinnam tego była robić - w końcu
jestem jej przyjaciółką... - ciągnęła przez chwilę swój monolog, nie odrywając
spojrzenia od karookiego. - Ale ty mimo wszystko przeszedłeś samego siebie,
Sasuke. Ona nie jest drugą Ayanami, czy inną z twoich przyjaciółeczek i takie
gierki z twojej strony tylko ją rozwścieczą do takiego stopnia, że dziewczyna
urwie ci jaja.
-
O co ci chodzi Ino? - spytał z uniesioną brwią, nie dokońca rozumiejąc jej tok
myśleni.
-
Jak to o co? - zapytała obużona. - O mało co jej nie pocałowałeś! Co widziałam
na własne oczy, więc nawet się nie wypieraj!
Sasuke
spojrzał na nią wzrokiem, który wyraźnie mówił “chyba sobie ze mnie żartujesz”.
-
Ale jej nie pocałowałem - skwitował wzruszając beznamiętnie ramionami, nie
rozumiejąc do końca o co to całe zamieszanie. - I jej nie pocałuje.
-
No ja myśle, Sasuke - powiedziała, przymrużając przy okazji oczy. - Zresztą co
to za nowy nawyk wypowiadania jej imienia w dość intymnych sytuacjach, co? -
Wręcz nie potrafiła się powstrzymać, by tego nie powiedzieć. Ale gdy tylko
słowa opuściły jej gardło, żałowała, że w ogóle o nich pomyślała. Gdyby i
Sakura dowiedziała się o tym incydencie, najprawdopodobniej unikałaby Sasuke
jak ognia do końca studiów, nie odzywając się do niego, nawet gdyby była taka
konieczność. Zresztą i tak miała przeczucie, że Sakura właśnie w taki sposób
planowała spędzić najbliższy rok - na kompletnym unikaniu młodszego brata
Itachiego.
Sasuke
słysząc jej pytanie okryte czystym sarkazmem, zmarszczył niebezpiecznie brwi,
mając ogromną ochotę rozmówić się z Ayanami. Co jak co, ale nie wszystko
musiała wypaplać Ino.
-
Nie twój interes - warknął, odwracając się od niej i zaczął kierować się ku
wyjściu z zaplecza.
-
Trzymaj się od niej z dala, Sasuke. To nie jest dziewczyna dla ciebie -
przestrzegła go poważnym tonem, który był u niej rzadkością.
Zatrzymał
się w miejscu i zerknął na blondynkę, przez ramię.
- A
ja twierdzę, że ty nie jesteś odpowiednia dla mojego brata i nie wciskam nosa,
gdzie nie trzeba - skwitował opryskliwie, spoglądając na nią chłodnym
spojrzeniem. - Bilety na koncert od Itachiego Sakura schowała gdzieś pod ladą i
wejście na wtorkowy wykład również załatwiłem - dopowiedział, po czym wszedł z
powrotem do części lokalu przeznaczonego tylko i wyłącznie dla klientów. Gdyby
nie fakt, że już rozmawiał z Kakashim, dwa razy teraz by się zastanowił zanim
by do niego podszedł.
Nie
spoglądając nawet na Ayanami, wyszedł pośpiesznie z kawiarni, jednak gdy tylko
zamierzał oddalić się w stronę przypiętego po drugiej stronie ulicy motoru,
usłyszał ponownie głos czarnowłosej.
-
Ej, Sasuke! - krzyknęła za nim.
-
Czego? - warknął poddenerwowany, zatrzymując się i odwracając do niej.
-
A ciebie co ugryzło? - burknęła, napowietrzając poliki.
-
Co mnie ugryzło? - powtórzył próbując nie stracić nad sobą kontroli. -
Doskonale powinnaś wiedzieć, co mnie ugryzło - skwitował hardo, spoglądając na
nią z istną wściekłością. - Czy Ino, do jasnej cholery, zawsze musi o wszystkim
wiedzieć? - wycedził. - Czy chociaż raz nie możesz zachować czegoś dla siebie?
Ayanami
zlustrowała go swoimi niebieskimi tęczówkami z istnym niedowierzaniem. - Teraz
nagle ci to przeszkadza? - zapytała marszcząc przy tym brwi. - Jakoś wcześniej
nie miałeś nic naprzeciw - skwitowała wściekle, wzruszając beznamiętnie
ramionami.
-
Wcześniej nic nie tyczyło się osób trzecich - warknął, będąc poirytowanym całym
zajściem.
-
Ah, czyli masz mi za złe, że powiedziałam Ino o tamtej dziewczynie? - spytała,
zerkając na niego uważnie. - Ale przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, iż
one się znają i to tak dobrze na dodatek - dodała spokojnie.
-
Mogłaś to zachować dla siebie - skwitował tylko, wznawiając swój chód, jednak
po chwili znowu przystanął, tym razem z własnej woli. - I nasza umowa jest już
nieważna - powiedział, zerkając na nią przez ramię.
Ayanami
w odpowiedzi posłała mu zadziorny uśmiech.
-
Tak też myślałam, ale czekałam, aż sam to powiesz - odparła z rozbawieniem, po
czym wróciła do kawiarni, w której chwilowo zastępowała nieobecną Sakurę.
Sasuke
jednak cały czas zastanawiał się, czemu to Ayanami pracowała zamiast Sakury,
jednak nie chcąc dłużej zaprzątać sobie tym głowy, skierował swoje kroki do
biblioteki, w której czekali na niego znajomi. W końcu referat jaki mają jutro
do oddania, sam się nie napisze.
~***~
Z
szerokim uśmiechem na twarzy obserwowała rozradowanego brata jeżdżącego właśnie
na karuzeli, która jej zdaniem kręciła się zdecydowanie zbyt szybko. Ale to nie
ona odpowiadała tutaj za bezpieczeństwo, więc nie pozostawało jej nic innego
jak wierzyć, że wszystko jest tak jak powinno być. Chyba byli już na wszystkim,
wliczając nawet małe samochodziki, na które ona była zdecydowanie za stara. Ale
dla brata zrobi wszystko, no może oprócz wejścia na karuzelę. W głowie
wystarczająco się jej już kręciło, nie potrzebowała dodatkowych atrakcji.
Widząc
zachodzące na horyzoncie słońce, wiedziała, że niedługo będzie musiała rozstać
się z bratem, a sama będzie musiała jechać z powrotem na uniwersytet, by usiąść
nad książkami w bibliotece. Zresztą taki był jej plan odkąd tylko otworzyła z
rana oczy i nie zamierzała zmieniać swojego zdania. Musi zaliczyć tą sesję jak
najlepiej, zwłaszcza że oceny z Kyoto nie satysfakcjonowały ją w żaden sposób.
Daichi
pomachał wesoło siostrze, a śmiech wydobył się z jego krtani. Sakura uniosła
dłoń, odmachując bratu i ciesząc się, że mogła sprawić mu dzisiaj taką ogromną
przyjemność. Niespodziewanie jednak zamarła w bezruchu, a jej tęczówki
rozszerzyły się gwałtownie, gdy tylko dostrzegły mężczyznę stojącego po drugiej
stronie karuzeli. Wszędzie rozpoznałaby te kasztanowe włosy i bladoniebieskie
tęczówki, które podchodziły pod szarość. Włosy, które niejednokrotnie targała,
oczy, w których spojrzeniu nie raz się zatapiała. Przed oczami nagle zaczęło
ścimagać jej tysiące przeróżnych wspomnień, związanych ze studentem, którego
myślała, że pozostawiła w Kyoto. Ale musiała przyznać przed samą sobą, iż nie
wszystkie wspomnienia były złe. Były i te cudowne, których pomimo wszystko nie
zamierzała wymazywać ze swej pamięci.
-
Miyavi… - szepnęła w przerażeniu, robiąc kilka kroków do tyłu, nie zwracając w
ogóle uwagi na otaczających ją ludzi.
-
Wooo, uważaj Sakura, bo zaraz orła wyrżniesz - powiedział niespodziewanie
Itachi, łapiąc ją od tyłu za ramiona.
Zamrugała
kilka razy, nie wiedząc, czy czasami się nie przesłyszała. Ale nie, gdy tylko
się odwróciła, dostrzegła Itachiego we własnej osobie. Ignorując go,
chaotycznie zaczęła rozglądając się wokół karuzeli, na której znajdował się jej
brat. Jednak nigdzie nie była w stanie dostrzec Mijaviego, jakby rozpłynął się
w powietrzu.
-
Wszystko w porząku? - wtrącił zaniepokojony Itachi. - Wyglądasz jakbyś właśnie
zobaczyła ducha.
-
Coś w tym stylu… - skwitowała ledwo słyszalnym głosem. - Co ty tu w ogóle
robisz? - zapytała zaraz, spoglądając na niego z ogromnym zdziwieniem,
zwłaszcza że nigdzie nie dostrzegała Ino.
Itachi
uśmiechnął się do niej.
-
Za jakąś godzinę gramy z chłopakami.
-
Tutaj?
Uchiha
w odpowiedzi przytaknął.
-
No cóż, jako muzyk muszę łapać się wszystkiego, czego mi podsuną. Co prawda nie
mamy nic przeciwko graniu tutaj, ale, wiadomo, musieliśmy nieco przesortować
kawałki, w końcu są tu też małe dzieci - wyjaśnił pokrótce, bez przerwy się do
niej uśmiechając.
Zdziwiła
się nieco jego wypowiedzią. Pewnie każdy, kto by usłyszał z ust jakiegokolwiek
Uchihy, że musi się łapać każdej możliwej pracy, zostałby wyśmiany. W końcu to
byli Uchiha! Im niczego nie brakowało, a zwłaszcza pieniędzy.
-
Ciekawe, ciekawe - mruknęła, a gdy tylko ponownie dostrzegła brata, odetchnęła
z ogromną ulgą. Jednak nadal jej myśli zaprzątał Miyavi, którego, była święcie
przekonana, że widziała. W końcu jej oczy jeszcze nigdy jej nie zdradziły. Ale
z drugiej strony, co on miałby tu robić? Było zdecydowanie za wcześnie na jego
wizytę w Konoha, zwłaszcza że data apelacji nie została jeszcze ustalona.
-
Mam nadzieję, że to tylko zwykłe halucynacje - szepnęła sama do siebie, po czym
ponownie spojrzała na Itachiego. - Przepraszam, to był długi i ciężki dzień,
który jeszcze się nie skończył - skwitowała, próbując przywrócić tonację głosu
do normalności.
-
Właśnie widzę - stwierdził, uważnie się jej przyglądając. - Masz może ochotę
posłuchać nas zaraz? Będziesz mogła usłyszeć wcześniej jak gramy - dodał,
obdarzając ją ciepłym uśmiechem i wskazując na scenę, którą mogli dostrzec na
końcu wesołego miasteczka.
Sakura
zerknęła kątem oka na zegarek, a później na brata, który właśnie schodził z
karuzeli.
-
Niestety ale nie mogę - odparła z grymasem, gdyż naprawdę chciała posłuchać jak
Itachi i jego koledzy grają. Na dodatek miałaby wymówkę na jutro przed Ino. A
to byłoby ogromnym plusem dla niej.
-
Dzieci ci płaczą? - spytał żartobliwie, poprawiając gigantyczny plecak na
swoich plecach.
Zaśmiała
się pod nosem.
-
Brata muszę dostarczyć do autobusu, a później wstąpić jeszcze do biblioteki na
uniwersytecie - odpowiedziała z uśmiechem i zaraz Daichi podbiegł do nich,
stając pomiędzy siostrą a nieznanym sobie mężczyzną.
Chłopczyk
przymrużył oczy i z morderczym jak na siedmiolatka spojrzeniemspoglądał na
Itachiego.
-
Nee-chan, kto to? - zapytał, nie odwracając wzroku od czarnowłosego, a dłonie
złączone w małe piąstki miał uniesione wysoko, jakby przymierzał się do bójki.
Sakura
przewróciła lakonicznie oczami, po czym zmierzwiła brązową czuprynę brata i
stanęła tuż obok niego.
-
Spokojnie Daichi, to jest Itachi, chłopak Ino - odparła z niekrytym
rozbawieniem. Ale z drugiej strony domyślała sie, dlaczego jej siedmioletni
brat był taki opiekuńczy, jeśli chodzi o jej spotkania z płcią przeciwną.
Powodem był po raz kolejny Miyavi.
-
Tej Ino, nee-chan? - spytał unosząc głowę do góry i spoglądając na siostrę.
-
Tak, tej Ino - wtrącił ze śmiechem Itachi. - Widzę, że masz bardzo bojowego
brata, Sakura, trochę nawet przypomina mi Sasuke, gdy ten był jeszcze mały.
Różowowłosej
od razu uśmiech zniknął z twarzy na wzmiankę o upierdliwym studencie prawa, z
którym nie chciała mieć nic wspólnego.
-
Kto to Sasuke? - wypalił niespodziewanie Daichi, poprawiając włosy, jakie
rozczochrała mu przed chwilą siostra.
Ah
ta dziecinna ciekawość!
-
Mój młodszy brat.
Oczy
młodego Haruno zaświeciły się, a na ustach wymalował się zaraz szeroki uśmiech.
-
Jest w moim wieku? Możesz go przyprowadzić, byśmy się razem pobawili? Proszę? A
ma jakieś zwierzątko? Uwielbiam zwierzątka.
Sakura
rozchyliła delikatnie usta w szoku, nie dowierzając pytaniom, jakie właśnie
wypowiedział jej własny rodzony brat. Nerwowo przeczesała swoje gęste, różowe
włosy doskonale wiedząc, że to był bardzo zły pomysł. I w ogóle nie na miejscu!
Itachi
zaśmiał się głośno.
-
Aktualnie jest w tym samym wieku co twoja siostra i tak, ma kilka zwierzątek -
odpowiedział, nie potrafiąc ukryć swego rozbawienia.
-
I raczej nie będzie zainteresowany zabawami z siedmiolatkiem - skwitowała
pośpiesznie Sakura, próbując jakoś wybrnąć z tej niefortunnej dla niej
sytaucji. Chociaż cieszyła się, że to na Itachiego wpadła, a nie na samego
Sasuke, którego właśnie poniekąd obgadywali.
-
Ty się ze mną bawisz, nee-chan - burknął pod nosem oburzony Daichi.
-
Ja jestem twoją siostrą, a Sasuke nawet nie znasz! - wtrąciła podniesionym
głosem, a oburzenie i ją zaczynało ogarniać.
-
Ale on powiedział, że jestem taki sam jak ten Sasuke! - skwitował hardo,
wskazując na Itachiego.
-
Że przypominasz go jak on był mały, to zupełnie co innego!
Daichi
zmarszczył niebezpiecznie brwi.
-
Nie jestem mały, nee-chan. Niedługo będę wyższy od ciebie - odparł zadziornie,
wystawiając siostrze język.
-
Jeszcze czego - mruknęła niezadowolona, splatając ramiona na klatce piersiowej
i zaczęła spoglądać na niego z wyższością, która wiedziała, że pewnie za kilka
lat przeminie tak jak zresztą Daichi właśnie stwierdził.
-
Jesteście na prawdę ciekawym rodzeństwem - powiedział Itachi, który bacznie
cały czas się im przyglądał. - Przekażę Sasuke twoje pytanie Daichi i dam znać
przez Sakurę co i jak, co ty na to? - spytał chłopca, a Sakura zaraz posłała
muzykowi wrogie spojrzenie. Jeszcze tego jej brakowało, by Daichi znalazł sobie
nowego najlepszego kolegę w postaci młodszego z braci Uchiha. O nie, tego było
zdecydowanie za dużo.
-
Dobra, koniec tej paplaniny, Daichi, muszę cię zawieźć na przystanek, bo
rodzice będą znowu się denerwować - wtrąciła Sakura, chcąc jak najszybciej
skończyć temat Sasuke. Zastanawiała się przez chwilę, czy chociaż jednego dnia
może nie słyszeć o nim, nie widzieć go i nie myśleć o nim? Ale to chyba nie
było możliwe.
-
Ja też muszę już lecieć, przydałoby się pomóc chłopakom w rozpakowywaniu
sprzętu - skwitował Itachi, a gdy tylko się pożegnali, Sakura wraz z Daichim
skierowali się ku wyjściu z wesołego miasteczka, gdzie stał zapięty jej rower.
I tak jak wcześniej studentka kazała bratu usiąść na bagażniku, po czym
zawiozła go na pierwszy przystanek, z którego odjeżdżał autobus do ich domu.
Gdy tylko pożegnała się z nim i upewniła się, że da jej znać, gdy tylko
dojedzie do domu, a także, że nie piśnie słówka ich rodzicielce o tym, gdzie go
zabrała, pozwoliła mu wreszcie wsiąść do autobusu. A sama wsiadła na rower i
nie zwracając uwagi na zakapturzoną nieopodal postać, odjechała w stronę
uniwersytetu.
Palcem
przejeżdżała po grzbietach książek w poszukiwaniu kilku tomów, które
wspomogłyby jej naukę na zbliżającą się wielkimi krokami sesję. W jej lewej
ręce znajdowały się już trzy książki, ale to zdecydowanie nie była
wystarczająca ilość. Stanęła na palcach, napierając całym ciałem na regał
wypełniony od dóry do dołu książkami, który ciągnął się tak daleko, że nie była
w stanie dostrzec początku i końca w tym samym czasie. Delikatnie wysuneła swój
język na bok, w skupieniu starając się dosięgnąć książki, którą szukała od
kilkunastu minut.
-
Jeszcze troszeczkę - mruknęła pod nosem, wwiercając swój wzrok w encyklopedię
medyczną, jaka była jej celem. - No chodź tu, dziadzie wstrętny - warknęła
zdenerwowana faktem, iż nie jest w stanie dosięgnąć potrzebnej jej książki i z
rozpierającą ją nadzieją, podskoczyła, głupio łudząc się, że chociaż to pomoże
jej zakleszczyć dłoń na grubej książce. Ale niestety, jej próba nie powiodła
się. Przeklnęła siarczyście pod nosem, ponownie stając na palcach, gdy
niespodziewanie dostrzegła jak ktoś chwyta za styrany kręgosłup encyklopedii,
wyciągając ją tym samym z półki.
-
Ej, ja ją chciałam - burknęła oburzona, odwracając się w stronę nieproszonego
gościa, który właśnie zwinął jej w gwiazdorski sposób książkę sprzed nosa.
Suigetsu
uśmiechnął się do niej.
-
Grubszej i większej nie mogłaś sobie wybrać? - spytał z rozbawieniem, podając
jej książkę.
-
Potrzebuje t e j - skwitowała, przymrużając lekko oczy, po czym
wzięła ją od niego, układając ją na trzech kolejnych książkach, jakie bez
przerwy trzymała w ręku. - Ale dzięki - mruknęła, doskonale pamiętając ów
studenta z kawiarni. Nie omieszkała przypomnieć sobie jeszcze jakże
ważnego faktu, iż owy osobnik był nikim innym jak dobrym znajomym Sasuke.
Przynajmniej to wywnioskowała z ich ostatniego spotkania, a także z paplaniny
Ino, która plotła trzy po trzy. Schyliła się, biorąc do ręki plecak, który
następnie przerzuciła przez prawe ramię i zaczęła kierować się ku stolikom na
środku biblioteki. Ku jej niezadowoleniu znajomy Sasuke postanowił kroczyć tuż
obok niej.
-
Służę pomocą - odparł, uważnie się jej przyglądając, co nie umknęło jej uwadze.
Student wwiercał w nią intensywnie fioletowe tęczówki, jakby była atrakcją w
cyrku, przez co nie czuła się zbyt komfortowo.
-
Mam coś na twarzy? - spytała z przekąsem, zerkając na niego kątem oka ze swoim
morderczym spojrzeniem.
-
Nie. Jesteś cała czyściutka - powiedział, szczerząc swoje dziwne jak dla niej
zęby.
Gdy
tylko usłyszała jego komentarz, przewróciła teatralnie oczami.
-
Więc co się tak mi przyglądasz? - zapytała prosto z mostu.
Wychodząc
z pomiędzy regałów przepełnionych książkami, skierowała się do pierwszego
wolnego stolika, gdy niespodziewanie dostrzegła Sasuke siedzącego nieopodal i
piszącego coś na laptopie. Na sam jego widok, myślała, że dostanie białej
gorączki. Myślała, że na dziś będzie miała już spokój z Uchihą, ale oczywiście
los musiał spłatać jej figla. Kolejnego. I chyba nie miała innego wyboru, jak
zacząć się do tego przyzwyczajać. Ale nadal nie spodziewała się go spotkać w
bibliotece po godzinie dziewiątej wieczorem, co jak co, ale w końcu to był
Uchiha, który notabene właśnie ją dostrzegł.
Przez
chwilę mogła dostrzec zdziwienie wymalowane na jego twarzy, jednak po krótkiej
chwili konsternacji prychnął pod nosem i, gdy tylko poprawił słuchawki, z
których dudniła muzyka, przeniósł wzrok z powrotem na laptopa.
-
Więc? - spytała Suigetsu, odkładając książki z hukiem na blat stolika i tracąc
pomału cierpliwość do seledynowowłosego.
-
Umów się ze mną - powiedział niespodziewanie, zbijając ją tym samym z
pantałyku. Plecak, który niesfornie miała zarzucony na ramieniu, zsunął się i z
impetem uderzył o podłogę. Rozchyliła usta delikatnie, nie mając zielonego
pojęcia co ma odpowiedzieć. Jeśli miałaby przyznać teraz nagrodę osobie, która
najbardziej ją zaskoczyła w ostatnim czasie, bez cienia wątpliwości poleciałaby
ona do Suigetsu.
Chciałem
spytać cię o to wczoraj, ale Ino nie chciała mi dać twojego numeru telefonu -
fuknął pod nosem, mało zadowolony z odmowy Yamanaki.
-
Emm… Suigetsu, nic z tego - powiedziała, gdy tylko obudziła się z tego
chwilowego amoku. Na dodatek odetchnęła z ogromną ulgą, dziękując w duchu Ino,
iż przynajmniej powstrzymała się przed rozdawaniem jej numeru telefonu na lewo
i prawo. Wścibska przyjaciółka właśnie u niej zapunktowała. Zdecydowanie nie
potrzebowała, by jej telefon co chwile dzwonił.
Hozuki
przyjrzał się jej uważnie, mrugając co chwilę oczami, jakby nie usłyszał
dokładnie tego, co powiedziała.
-
Nie umówie się z tobą - westchnęła, podnosząc plecak z podłogi. Gdy tylko
ułożyła go na blacie okrągłego stołu, zaczęła w nim grzebać w poszukiwaniu
notatnika.
-
Dlaczego? - zapytał i tym razem to on wyglądał jakby został zbity z pantałyku.
Spojrzała
na niego kątem oka, zastanawiając się, czy on rzeczywiście myślał, że się z nim
ot tak umówi.
-
Bo się nie umawiam z nikim i nie mam zamiaru tego robić w najbliższym czasie -
skwitowała bez najmniejszego problemu.
-
Ale dlaczego? - powtórzył, nie odrywając od niej przenikliwego spojrzenia.
Westchnęła
ciężko, opadając ze zrezygnowaniem na najbliższe krzesło.
-
Bo nie chcę. Miłość to głupota i jeśli kiedykolwiek jeszcze się zakocham,
najprawdopodobniej padnę na zawał albo strzelę sobie prosto w łeb. To na pewno
zakończyłoby moje wszystkie problemy - skwitowała hardo, biorąc do ręki jedną z
książek i zaraz zaczęła ją bacznie przeglądać w poszukiwaniu odpowiedniego
materiału.
-
Uuuu… czyżby ktoś tu miał złamane serce? - spytał, a kącik jego ust powędrował
zaraz do góry.
Sakura
spojrzała się na niego kątem oka.
-
Nie twój interes - warknęła, po czym wyciągnęła z plecaka słuchawki i włożyła
je do uszu. - Umów się z kimś innym - stwierdziła i nim zdążyła usłyszeć jego
odpowiedź, włączyła muzykę w telefonie, skupiając się tylko i wyłącznie na tekście
akademickim wydrukowanym w książce.
Przelotnym
spojrzeniem odprowadziła Suigetsu, który skierował swe kroki do stolika przy
jakim siedział przez cały czas kruczowłosy wraz z Juugo. Zawiesiła swój wzrok
na chwilę na Sasuke, marszcząc delikatnie brwi i zastanawiając się, kiedy
ściągnął pokaźne słuchawki z uszu. A co najważniejsze: co takiego usłyszał z
jej rozmowy z Suigetsu?
Nie
mając zamiaru po raz kolejny zawracać sobie nim głowy, zaczęła wczytywać się w
druk encyklopedii medycznej, ale każde zdanie jakie przeczytała, zaraz
wylatywało jej z pamięci. Nie potrafiła się na niczym skupić i tym razem
winowajcą nie był Sasuke, a Miyavi, którego, naprawdę była święcie o tym
przekonana, widziała na wesołym miasteczku. Co więcej, przypatrywał się jej. Miała
ochotę wrzasnąć na całe gardło, chcąc dać upust swym negatywnym emocjom, jakie
się w niej kumulowały. Gdy tylko pomyślała o jego osobie, czuła, jak oblewają
ją zimne poty, a na skórze pojawia się gęsia skórka. Warknęła pod nosem w
rozdrażnieniu i opadła na stolik, stukając kilka razy głową o blat. Wyciągneła
słuchawki z uszu, mając dość grającej z nich muzyki i nie dlatego, że nie
pomagała jej w koncentracji, a dlatego, iż przynosiła ze sobą nową porcję
wspomnień. Wiedziała, że jego pojawienie się w Konoha nie może oznaczać niczego
dobrego.
-
Niech ktoś wymaże mi pamięć - mruknęła nieobecnym głosem. - Niech ktoś cofnie
czas.
Słysząc
szum ze stolika przy którym Uchiha siedział z dwoma kolegami, dyskretnie
spojrzała w ich stronę, jednak zaraz została przyłapana na gorącym uczynku
przez nie kogo innego jak samego Sasuke, który zaraz posłał jej zadziorne
spojrzenie. Zażenowana całym zajściem, ponownie zatopiła swój wzrok w
książkach. Nie było niczego bardziej upokarzającego jak bycie przyłapaną na
podglądaniu chłopaka, który nie dość, że z rana o mało co jej nie pocałował, to
w dodatku stwierdził, że to się nie wydarzyło. Zresztą w tym stwierdzeniu była
w stanie go poprzeć w całej okazałości. To się nie wydarzyło i nigdy nie
wydarzy. Koniec i kropka.
Gdy
wymijał ją, kierując się ku wyjściu z biblioteki nie odważyła się podnieść
wzroku. Pomimo iż bardzo ją to korciło, nie zamierzała dać mu tej satysfakcji
ponownego przyłapania jej na podglądaniu jego osoby. Zresztą nie wiedziała
nawet, dlaczego za pierwszym razem na niego spojrzała. Wszystko zwalała na
zwykły odruch. Odetchnęła z ulgą, gdy słyszała oddalające się kroki Uchihy.
Wreszcie mogła chwilę od niego odpocząć - odoby, która notorycznie musiała
dzień w dzień ją nachodzić.
Przesiedziała
jeszcze z pół godziny, jednak wiedząc, że nic rozsądnego nie uda jej się wbić
do głowy, spakowała się i również opuściła progi biblioteki, chcąc wreszcie
polożyć się w swoim niewygodnym łóżku.
Przejeżdżając
przez bramę uniwersytecką z jednej z ciemnych alejek niespodziewanie usłyszała
kłótnię. Nieco zaniepokojona przystanęła z boku budynku, przysłuchując się
głośnym słowom kilku mężczyzn, którzy mówili coś uparcie jeden przez drugiego.
Niepewnie zeszła z roweru, odstawiając go po cichu na bok i przeklinając swoją
ciekawość wychyliła się zza winkla, chcąc zobaczyć, co tak naprawdę się dzieje.
Dostrzegając
Uchihę przygwożdżonego przez kilku mężczyzn do ściany, rozszerzyła oczy w szoku
i czym prędzej się schowała. Jeszcze tego brakowało, by i ona została
zauważona.
-
Zrezygnuj! - krzyknął ktoś głośno z alejki, a ona zaraz usłyszała odgłos
jednostronnej bójki. Przygryzła dolną wargę w zdenerwowaniu, domyślając się, że
to właśnie Sasuke oberwał. Nie była w stanie usłyszeć, co odpowiedział, ale
jego późniejszy śmiech usłyszała głośno i wyraźnie. Nie słyszała później więcej
głośnych krzyków opryszków, tylko ciche szepty i odgłosy bicia karookiego.
Rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu czegoś albo kogoś, kto mógłby pomóc. W
końcu nie zamierzała jutro wysłuchiwać lamentowania Ino, jak to Sasuke trafił
do szpitala po brutalnym pobiciu. N a w e t jeśli zanim nie przepadała,
to nie potrafiła ot tak wsiąść z powrotem na rower i odjechać. Jej sumienie jej
na to nie pozwalało.
-
W co ty się wplątałeś, Uchiha? - warknęła z rozsierdzeniem, podnosząc z ziemi
jakiś kamień, który następnie kilka razy podrzuciła w dłoni. Jednak nim go
rzuciła, wyciągnęła jeszcze ze swojego plecaka pół litrową butelkę coli, którą
odkręciła lekko i zaraz nią porządnie wstrząsneła. Czując wypływającą ciecz,
pośpiesznie rzuciła butelkę w ciemną alejkę, a tuż po niej z ręki wypuściła
kamień, który miała nadzieję doleciał dalej niż butelka, która zaczęła się
kręcić na wszystkie strony opryskując zebranych opryszczków. Domyślając się, iż
najpewniej mężczyźni wybiegną lada moment, czym prędzej wsiadła na swój rower i
odjechała gdzie pieprz rośnie.
Po
raz kolejny dzisiejszego dnia, pedałowała jakby się paliło. Za pierwszym razem
pędziła do brata. A teraz? Ucieka przed opryszkami, z którymi jeszcze minutę
temu zatargi miał Sasuke. Coraz bardziej zaczynała utwierdzać się w
przekonaniu, że on jest w s z ę d z i e. Ale nigdy by nie przypuszczała,
że będzie ratować tyłek członkowi rodzinie Uchiha. Cóż za ironia. W myślach
jednak powtarzała jak mantrę, iż robi to tylko i wyłącznie ze względu na Ino.
Będąc
w połowie drogi do domu, zatrzymała się nagle, hamując stopami na asfalcie.
-
A co jeśli to nie pomogło? - spytała samą siebie z przerażeniem. - Co jeśli Ino
zadzwoni do mnie w połowie nocy ze swoim lamanetowaniem?
Spuściła
głowe, a różowe kosmyki włosów opatuliły jej twarz.
-
Chyba zwariowałam - warknęła ponownie zaczynając pedałować i zaraz zawróciła w
stronę kampusu, zarzucając jeszcze przy okazji cienki kaptur na głowę.
~***~
Nie
był ślepy.
Dostrzegł
ją kątem oka, gdy tylko wychyliła się za pierwszym razem z głównej ulicy.
Krzyki jego “kolegów” musiały zwrócić jej uwagę, za co przeklinał ich w
myślach. Brakowało jeszcze, by Haruno wplątała się w jego porachunki. Ale z
drugiej strony wiedział, że najprawdopodobniej odjedzie zaraz na swoim rowerze
i tyle jej widział.
-
Wycofaj się - szepnał Satoru tuż przed zadaniem mu kolejnego ciosu.
-
Wypchaj się - wycedził przez zaciśnięte zęby, próbując wyrwać się z uścisku
jego popleczników. Ale jeden na pięciu nie było zbytnio fair. Nawet dla osoby,
która znała samoobronę. - Będę tam w sobotę. Będę i wygram. Znowu - powiedział,
a kącik jego ust uniósł się szatańsko do góry.
Niespodziewanie
pełna butelka z colą wylądowała tuż obok nich, opryskując swoją zawartością
troje z nich. A po krótkiej chwili, solidny kamień uderzył Satoru w stopę.
Sasuke
parsknął śmiechem, aczkolwiek musiał przyznać, że nie spodziewał się tego
zupełnie. Nie po Sakurze. W końcu tak się zarzekała, że go nienawidzi.
-
Ktoś tam jest - skwitował umięśniony blondyn, zaczynając kierować się ku
wyjściu z alejki, które prowadziło na główną ulicę Konohy.
Satoru
chwycił go jednak za ramię. - Idziemy, nie chcę klopotów - stwierdział i jak na
zawołanie trójka mężczyzn puściła go.
Widząc
jak odchodzą w zupełnie inną stronę niż pewnie Sakura przypuszczała, otarł krew
z kącika jego ust. Musiał stwierdzić, że tym razem byli wyjątkowo łagodni. Ale
na pewno nie zamierzał robić tego, czego chcieli. W sobotę ponownie zamierzał
wygrać, czy im się to podobało, czy też nie. Wkurzony całym tym zajściem,
chwycił za swój plecak jaki leżał na ziemi, cały w błocie, po czym wyszedł z
ciemnej alejki i zaczął kierować się w stronę akademiku. Nie dostrzegając
nigdzie chowającej się różowowłosej, domyślił się, że uciekła tuż po rzuceniu
niespodzianki, która ku jego zadowoleniu pozwoliła mu zakończyć ten incydent bez
większych obrażeń.
Ale…
Właśnie,
ale.
Ale
jeśli Satoru nie byłby na tyle miły i poszedłby w jej stronę, mogłoby się to
skończyć zupełnie inaczej. Co jak co, ale pomimo tego iż potrafiła się bić, na
pewno nie stawiłaby czoła pięciu umieśnionych facetów. A jej na sumieniu nie
chciał mieć.
Niespodziewanie,
jak gdyby nigdy nic, koło niego przejechała w żółwim tempie Haruno w całej swej
okazałości. Widząc, jak ponownie dzisiejszego dnia bacznie mu się przyglądała,
przewrócił oczami i przystanął w miejscu.
-
Nie musiałaś tego robić - skwitował, spoglądając na nią uważnie.
Sakura
spojrzała na niego z bladym uśmiechem, zawracając w międzyczasie.
-
Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz.
Od Autorki: Uff... jestem! ;D i żyję! Póki co będę starać się pisać dwa rozdziały na miesiąc ze względu, że bardziej chcę skupić się na końcowych rozdziałach na Bonds. A później już całkowicie oddam się Shannaro! ;) Dla wszystkich pytających o brata Sakury... była o nim mała wzmianka w prologu ;P Zapraszam również na jednopartówkę jaką napisałam -> G ł o ś n a S a m o t n o ś ć ;) Mam nadzieje ze jakos dajecie rade w pierwszych tygodniach szkoly, ja na uniwerek tez niedlugo juz wracam, a poki co wrocilam do pracy po rocznej przerwie ;D Póki co jeszcze staram uporac sie z prawkiem, ktore wreszcie przydaloby sie zrobic, ale dam rade z rozdzialami! ;)
Sayounara <3
Super, ciekawią mnie porachunki sasuke... Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :P
OdpowiedzUsuńPostaram sie by byl na 30'tego ;)
Usuńhahaha ostatnia scenka mnie rozwaliła,muszę przyznać.No,ale jak zwykle mnie mile zaskakujesz geniszuem :P Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńOd rana odwiedzałam bloggera co pól godziny licząc że ktoś coś wstawi i kiedy myślałam że już nic dziś nie dostane,bam! Rozdział! Cudowny z resztą. Sasuke... W co ty się jak zwykle wpakowałes? Odważna Sakura ratuje sytuacje <3 i to zakończenie ... Ahh... Cudowne! Oczywiście,czekam na następny ale jeszcze bardziej czekam na kolejny rozdział na Bonds!
OdpowiedzUsuńNa Bonds poleci rozdzial po rozdziale, a dopiero tu dodam 7 ;) A jesli chodzi o blogera to ostatnio sie zbuntowal i nie powiadamiania obserwatorow o dlugich rozdzialach ;(
UsuńPrzechodzisz samą siebie !! Młodszy brat Sakury i jego zwierzątka <3 <3 Do tego jego bojowa postawa i późniejsza rozmowa z Itachim o Sasuke :) :) Też jestem bardzo ciekawa tych porachunków z Sasuke :>
OdpowiedzUsuńSakura jest prawdziwym magnesem przyciagajacym kłopoty :)
Czekam na kolejne rozdziały tutaj i na Bonds :)
Pozdrawiam :)
Wiesz mi, nie zamierzam ominac spotkania Sakury ze zwierzatkiem brata ;D A co do Sakury, to jeszcze nie jednokrotnie sciagnie na siebie klopoty.
UsuńRozdział super i widzę, że w końcu życie Sakury zaczyna się komplikować jeszcze bardziej :) Strasznie ciekawi mnie co działo się w Kyoto. Mam nadzieje, że po troszku będziesz nam to niebawem wyjaśniać w kolejnych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńWszystko co sie dzialo w Kyoto zostanie ladnie wyjasnione, ale to w swoim czasie ;) Poki co potrzymam was troche w niepewnosci ;D
UsuńEch, nawet nie wiesz, jaką nirwanę osiągnęłam czytając Twój rozdział. Długo kazałaś nam na niego czekać. No, ale wreszcie się doczekaliśmy. Ja się doczekałam. Tak się zaczytałam, że na śmierć zapomniałam o skupieniu się na stylistyce i tej całej reszcie, ale potem doczytałam to raz jeszcze i rażących błędów się nie doszukałam. W sumie wszystko przyćmił fakt, że dodałaś rozdział i sama jego treść. Po prostu rozpływałam się! Wreszcie coś znajomego w tej zalanej deszczem Anglii :* Jak zwykle, ciekawie opisujesz wszystkie sytuacje. Co więcej, robisz to bardzo obrazowo co pozwala nam na 'wejście' w życie Twoich bohaterów. Kocham Cię mocno i czekam na następny rozdzialik :D buziaki :*
OdpowiedzUsuńHihihi ;D
UsuńNo przyznam szczerze ze nie sadzilam, ze bedzie opublikowany tak pozno, no ale przez ten moj wyjazd jakos wypadlam z obiegu ;D Ale teraz wrocilam ze zdwojona sila ;D
A wez nic nie gadaj, leje jak cholera ostatnio ;D A ja tu jeszcze dzien w dzien na rowerku zapierniczam na uniwerek ;D
Z przyjemnością informuję że zostałaś nominowana do "Korean Dreams Blog Tag". Szczegóły znajdziesz na http://sasusaku-love-in-shinobi-world.blogspot.com/p/nagrody-award.html :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJej! NIe wiem czemu, ale zawsze po przeczytaniu rozdziału na tym blogu jestem strasznie podekscytowana :D
OdpowiedzUsuńWięc od razu przejdę do konkretów!
Strasznie śmieszą mnie stosunki między Sasuke i Sakurą teraz, wiesz, że ukradkiem na siebie spoglądają i tylko prychają na swój widok xD
Bardzo zaintrygowałaś mnie w sprawie Miyavi'eg, co on takiego zrobił Sakurze, co Sakura wyprawiała w Kyoto, szczerze? Wydaje mi się, że była na każde jego zawołanie... może ją bił? Nie wiem. Albo zmuszał do jakichś dziwnych rzeczy..
A brat Sakury to słodziak tak w ogóle! :D Jeszcze jakby Sas zgodził się z nim zakumplować to byłaby miazga xDD
Cóż, pozostaje mi czekać na nowy rozdział.
Buźka :*
Ahh juz chce czesciej tu pisac ;D Ale najpierw ogarne bonds, a wtedy bede mogla calkowicie oddac sie pisaniu tego bloga ;D
UsuńRealacje Miyaviego i Sakury w Kyoto dokladnie zostana opise za jakis czas ;D I chyba nawet poswiece temu wiecej niz rozdzial ;D
Hah! Ciesze sie ze Daichi sie podoba ;D A co do jego i Sasuke, to zaarenzuje spotkanie za kilka rozdzialow ;D
Haaaaa! Ale to było fajne! ^^ Dum, dum, dum, i od czego tu zacząć?
OdpowiedzUsuńTo tym razem od końca xd Oczywiście już w głowie zawitał mi pomysł, w co mógł się wplątać Sasuke. No więc, teorię zdradzając: skoro Sasuke sobie szarżuje na motorku i tak się kitrał, gdy usłyszał, że Itachi mógłby mu go zabrać, to obstawiam, że nasz pirat drogowy się ściga. Ot co! Już oczami wyobraźni widzę, jak taka motorowa mafia się zbiera o 2 w nocy i ścigają się po konoszańskich ulicach. Ta adrenalina, wiatr we włosach! Jak nie będę miała racji, to chyba sama kiedyś takie pomysł wykorzystam xd I ogólnie jak dla mnie to za mało sprali Sasuke buźkę ;/ No, ale znasz mnie, jak ja go "kocham" ;] Za to pomysł Sakury strasznie mi się spodobał xd Jak tylko skumałam się, co wymyśliła, to już banan na twarzy mi się pojawił i wyobraziłam sobie, jak ładnie zapyla na rowerku, taka zestresowana, haha XD Ale patrz - zawróciła, tego się nie spodziewałam. I krótkie podsumowanie "Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz". Bo przecież trzeba być tajniakiem, nawet jak Sasuke ją widział ;p
Dobra dalej... a właściwie bliżej xd... Miyavi! Ten koleś mi śmierdzi, i to na kilka kilometrów. Niby przystojniak, niby oczka ma ładne, ale to, co o nim mówiła Ino nie wróży nic dobrego. Czyżby jakiś toksyczny związek? Och, już zacieram rączki! No i to przez niego Sakura ma te problemy z Uchicha? A tak poza tym, to mam drugą teorię XD Tym razem dotyczącą pojawienia się Miyaviego tak wcześnie, co robił w tym wesołym miasteczku. Oto ona: Miyavi jest w zespole Itachiego, o! W tą teorię już mniej wierzę, ale może... może? :D
I co by tu jeszcze... a! Ayanami to niezłe ziółko, plotkareczka jedna xd Chociaż właściwie ją polubiłam nawet. Jak Ino powiedziała Sasuke, że wie o jego nocno-igraszkowych mruknięciach, o wypowiadaniu imienia Sakury w czasie stosunku - niemal nie spadłam z krzesła, a śmieję się do teraz xd
Sumując - cudnie jak zwykle i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :) Coś czuję, że na koncercie się coś stanie!
Pozdrawiam i WENY! <3
Tak wiem! Wedlug ciebie powinni go tak sprac by wyladowal biedaczysko na OIOM'ie ;D Oj tak tajniakiem trzeba byc ;D
UsuńToksyczny zwiazek to zdecydowanie taki byl i tu nie mam zamiaru tego ukrywac ;)
Ayanami da sie lubic ;D Chociaz po pierwszym jej pojawieniu sie kilka osob chcialo mnie zabic c;D
O matko! Sakura geniusz zbrodni z tą colą. Jeszcze trzeba było mentosa wrzucić! xd
OdpowiedzUsuńWidzę, że relacje naszej parki stają się coraz bardziej napięte! Końcówka i "nie wiem o czym mówisz" były serio zabójcze. Tak samo jak Ino wypominająca Sasuke pewna łóżkową wpadkę. Jeszcze niech podzieli się tą informacją z jego bratem to może nabiorę do niej jakiejś resztki sympatii(nie znoszę jej w mandze).
Widzę, że zbliżamy się powoli do uchylenia rąbka tajemnicy w sprawie Miyaviego i już sobie zacieram rączki bo z tym wątkiem wiąże się tyle tajemnic, że moje niecierpliwe serce powoli nie wytrzymuje.
No i oczywiście, jak zabrałaś się do wyjaśniania jednej tajemnicy, to zaraz pojawiła się druga czyli kłopoty Sasuke. Chyba nie muszę mówić, że zastanawia mnie jak to się tam rozwinie, o co w ogóle chodzi i jak poważne są jego kłopoty.
Brat Sakury i jego rozmowa z Itachim były naprawdę pozytywne. W ogóle nie obrażę się na rozmowę młodego i Sasuke. (:
Pozdrawiam!
Hej !
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Libster Blog Award. Więcej informacji tutaj :
http://naruhinaacademy.blogspot.com/p/liebster-blog-award_19.html
Rozdział mega!!!!!!!!! Dużo się w nim działo, mam nadzieję, że następny też będzie taki wciągający i interesujący :D Spóźniona z przeczytaniem i skomentowaniem :( Gomennasai! :*
OdpowiedzUsuńWczoraj jeszcze przeczytałam tę notkę ( właściwie to dzisiaj, ale w godzinach, kiedy normalni ludzie śpią xd) czytałam na komórce, więc nie skomentowałam, ale teraz się za to zabiorę.
OdpowiedzUsuńUmowa Sasuke i Ayanami (dobrze napisałam? xD) wydaje się dość ciekawa xD W sumie mniej więcej wiadomo o co chodzi, jednak nie jestem w stanie określić wszystkich warunków xd chociaż myślę, że ta dziewczyna coś nabroi ;)
Sasek musnął Sakure, coś się kroi ^^ On jeszcze pewnie o tym nie wie, ale coś do niej czuje xD
No i brat Sakury, prze słodziak <3 uwielbiam go *w*
Miyavi, intrygujący koleś, w sumie chyba śledzi naszą Sakurę, no i ta cała sprawa z nim... Kurcze ciekawi mnie to.
Ostatnie wydarzenia, a już miałam nadzieję, że w końcu Sasuke się dostanie za to cwaniakowanie, a tu Sakura coś odwala ;O
Dobra, tyle z mojego nudnego komentarza.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział (w końcu jestem na bieżąco ^^)
<3
Cześć!
OdpowiedzUsuńTo już Twój trzeci blog, który obserwuję :) Uzależniasz, mówię Ci :*
W sumie to nie za bardzo przepadam za SasuSaku w normalnym świecie, ale super się to czyta u Ciebie. Twoje opisy są takie lekkie i bardzo przyjemnie się je czyta.
Wracając do rozdziału. Za nic na świecie nie pomyślałam, że Sakura będzie musiała ratować tyłek Sasuke. Zwłaszcza, że to on jej nie tak dawno ten tyłek obił, potrącając ją motorem. Jest to wprost niedorzeczne, że to ona go wyciąga z opresji, mając tyle problemów na głowie. Mam tylko nadzieję, że jakoś się jej odwdzięczy za to. I to w bardzo wdzięczny sposób :)
Zastanawia mnie jaką sprawę ten Uchiha zamierza wygrać. Pomyślałam, że byłoby zabawnie gdyby... zresztą nie ważne, bo jeszcze sama wpadłaś na ten pomysł :D
Podsumowując czekam na kolejny rozdział, jak zwykle kocham Cię za muzykę i pozdrawiam :*
Przy okazji wpadnij do mnie: http://sasuke-sakura-szukajac-milosci.blogspot.com/ ( Boże, jak Ci spamuję) Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi zależy, żebyś oceniła moje opowiadanie. No nic, przepraszam za spam.
hejoo;* kiedy kolejny rozdzialik?? :D ile można czekać!! proszę nie męcz już nas tak:*:*
OdpowiedzUsuńObiecuję, że jak skończę wszystko to wyprodukuje jakis konstruktywny komentarz. Teraz jednak działam cichociemnie przed nauczycielka PP takze musisz mi wybaczyc xd
OdpowiedzUsuń