14 wrz 2013

6. Niepokorne sumienie.


          Stała oniemiała, opierając się o kredens, na którym znajdowały się maszyny do przyrządzania kawy, a swymi tęczówkami spoglądała z przerażeniem na Sasuke. Ich usta przez ułamek sekundy zetknęły się ze sobą, co było dla niej niedopuszczalne. Jego wyraz twarzy również wyrażał zmieszanie jak i szok, ale w końcu to on zaczął tą gierkę. Nie ona. Przygryzła dolną wargę, zaciskując mocno dłoń w pięść, jednak pod naporem jego chłodnego, przenikliwego spojrzenia rozluźniła dłoń. I nie wiedząc czemu oblały ją zimne poty strachu. Dawno nie miała styczności z takim uczuciem, co jeszcze bardziej je potęgowało. Nie potrafiła odpowiedzieć dlaczego. W końcu zazwyczaj karę tęczówki studenta prawa działały na nią zupełnie inaczej. A tu proszę, niespodzianka! Niespodzianka w postaci uczucia, które zazwyczaj ogarniało ją przy końcowym etapie jej związku z Miyavim. Bez precedensu mogła stwierdzić, że to wszystko zaczynało robić się coraz bardziej chore. Otwierała usta, które zaledwie kilka chwil temu zetknęły się z jego wargami, gdy niespodziewanie to ON się odezwał, nie pozwalając jej dość do słowa.
          - To się nigdy nie wydarzyło - oznajmił bezuczuciowo, biorąc kask do ręki i zaczął kierować się ku wyjściu z kawiarni. Na odchodne posłał jeszcze zdumionej Yamanace i Ayanami chłodne spojrzenie, po czym zniknął za półszklanymi drzwiami, nie wypijając nawet wcześniej zamówionej kawy.
          Sakura odprowadziła go spojrzeniem, a gdy tylko jej wzrok spoczął na przyjaciółce, która stała jakby ktoś przykuł ją właśnie do ziemi, napowietrzyła policzki chwytając za miskę z brudnymi szklankami i poszła na zaplacze. Nie miała żadnej ochoty tłumaczyć sie jej, a była święcie przekonana, że Ino zaraz za nią przybiegnie - w końcu to była Ino, jej wścibska przyjaciółka, która po prostu  m u s i a ł a  wiedzieć wszystko. Gdy tylko kończyła wkładać brudne z rana naczynia do zmywarki, blondynka, która najwyraźniej dopiero co obudziła się z chwilowego letargu, weszła na zaplecze.
          - Dobra… - powiedziała Ino biorąc głęboki oddech. - Co to było? - spytała, lustrując niebieskimi tęczówkami przyjaciółkę.
          - Nic - burknęła pod nosem, mając ogromną nadzieję, że chociaż raz Ino jej odpuści.
          - Jak to nic? - mówiła przejęta blondynka. - Przecież wy…
          Oh! Miała dość!
          Ino ostatnimi czasy przesadzała i, pomimo iż doskonale zdawała sobie z tego sprawę, to ani na chwilę nie potrafiła spasować. Co ją jeszcze bardziej irytowało - pod każdym względem. I nie potrafiła siedzieć już cicho.
          - To przez ciebie! - wtrąciła oburzona Sakura, odwracając się do przyjaciółki. Nie ominęło się również, bez wytknięcia blondynki palcem. - Jeszcze raz powiesz mi, jak to każdej dziewczynie na kampusie skacze przy nim jakieś pieprzone libido albo znowu go na mnie naślesz, to, przysięgam, ukatrupię cię bez litości! Wróciłam do Konohy po spokój, a nie kolejną rewolucję w życiu! - wyrecytowała podniesionym głosem łapiąc się w międzyczasie dłońmi za włosy, które, gdyby była w stanie, wyrwałaby sobie. - Jakbym nie miała wystarczająco problemów na głowie w sprawie Miyaviego i apelacji - warknęła zatrzaskując głośno zmywarkę.
          - Apelacja? - spytała zdziwiona, a jej brew uniosła się nieznacznie. - Jaka do cholery apelacja?! - powtórzyła nieco głośniej, gdy tylko ogrom tego słowa do niej dotarł.
          Sakura z ciężkim westchnięciem spojrzała na blondynkę, opierając się o zlewozmywak.
          - Dowiedziałam się dopiero wczoraj, że w ogóle papiery apelacyjne zostały złożone. I byłam w podobnym szoku co ty. Nie wiem kiedy się ona odbędzie, ale ponoć będzie tutaj a nie w Kyoto - wyjaśniła pokrótce z grymasem na twarzy.
          Twarz Ino z sekundy na sekundę coraz bardziej zaczęła przybierać kolor nieskazitelnie białej kartki papieru.
          - Ale to chyba nie oznacza, że ponownie będziesz musiała się z nim spotkać - powiedziała z przerażeniem.
          Brew studentki medycyny od razu powędrowała ku górze, zastanawiając się w myślach, jak ona sobie to wyobrażała.
          - Rozprawa apelacyjna się beze mnie nie odbędzie - skwitowała niechętnie Haruno.
          - I ty to mówisz z takim spokojem? - wybuchła, niedowierzając, że Sakura mogła mówić takie rzeczy z taki opanowaniem. Nie, to do niej zupełnie nie pasowało. Sakura nie była z natury ostoją spokojności. Była gorsza niż ona sama!
          - A co mam zrobić, Ino? Wnerwiać się każdego dnia o to, że niedługo znowu będę musiała stawić czoła Miyaviemu? - spytała unosząc brew wysoko. - Im szybciej ten rozdział w moim życiu się skończy, tym lepiej. Chcę mieć już święty spokój i nigdy więcej nie słyszeć o Miyavim. Chcę żyć normalnie. Chcę żyć tak, jakby nigdy nie pojawił się w moim życiu, które, notabene, wywrócił do góry nogami i to już niejednokrotnie - odparła przymykając powieki, po czym wzięła kilka głębokich oddechów.
          - Niech tylko znowu coś ci zrobi, a przysięgam, zapozna się z moją pięścią - zagroziła, zaciskając mocno dłoń, aż jej knykcie pobladły i, nie potrafiąc się kontrolować, zaczęła nią wymachiwać w zdecydowanie niebezpieczny sposób.
          Sakura parsknęła śmiechem.
- Dzięki za dobre chęci, ale sama potrafię mu przyłożyć - odparła, jednak już po chwili jej usta wykrzywiły się w znacznym grymasie.
          Yamanaka westchnęła ciężko, spoglądając na przyjaciółkę z pobłażaniem. Jej przenikliwy wzrok mówił wszystko. Kto jak kto, ale Ino nie była osobą, którą łatwo da się zwieść. Przynajmniej Sakurze nigdy się to nie udało.
          - Obie dobrze wiemy, że to nie jest prawda, Sakura - stwierdziła bez najmniejszych ogródek podchodząc do niej bliżej i kładąc dłoń na jej ramieniu. - On działa na ciebie jak narkotyk, któremu nie potrafisz się przeciwstawić - zaargumentowała, spuszczając wzrok w dół. Nie będąc w stanie spojrzeć przyjaciółce w oczy. Wiedza odnośnie życia jakie prowadziła Sakura w Kyoto, nie raz ją przytłaczała. I nie raz zastanawiała się, jak w ciągu tak krótkiego czasu mogła się tak bardzo zmienić.
          A wszystko przez Miyaviego. To jego obwiniała od samego początku.
          Haruno wypuściła z płuc większą ilość powietrza, wymijając Ino i zrzucając jej dłoń ze swojego ramienia.
- Nie chcę o tym gadać, wracam do roboty - mruknęła nieco poirytowana tematem jaki poruszyła przed chwilą blondynka.
          - Sakura! - krzyknęła za nią z desperowaniem w głosie Yamanaka. - Nie chciałam!
          Jednak ona pokręciła głową wychodząc z zaplecza, gdy niespodziewanie ktoś się do niej odezwał.
          - A więc to ty jesteś Sakura - stwierdziła kobieta z wyraźnym zainteresowaniem.
          Odwróciła się w bok, gdzie przy stoliku niedaleko zaplecza siedziała ta sama kobieta, którą spotkała wczorajszego wieczora, a także niedawno weszła razem z Ino do kawiarni. Spojrzała na nią z niemałym zdziwieniem. - Tak, jestem Sakura i co w związku z tym? - spytała zdawkowo.
          - Wy się znacie? - wtrąciła Ino wychylając się z drugiego pomieszczenia. - Czekaj, czekaj! - powiedziała nagle przejęta, nie odrywając spojrzenia od kruczowłosej. - To ona? - spytała z przerażeniem drugiej studentki, a Sakura zerknęła na nią jak na idiotkę.
          W końcu ona to ona. A niby kim innym miałaby być?
          - Co ja? Znasz mnie od kołyski Ino - warknęła z wyraźną irytacją, idąc za bar. Mając przeczucie, że jej przyjaciółka właśnie rysuje w powietrzu jakieś nieme znaki, spojrzała na nią przez ramię a ta widząc jej morderczne szmaragdowe spojrzenie, zamarła w miejscu i zaraz podrapała się nerwowo po głowie.
          Gorzej niż Naruto, pomyślała i zabrała się za porządkowania przyrządów znajdujących się za ladą.
          Nieznajoma Sakurze dziewczyna wstała od stolika podążając tuż za nią.
- Wierzę, że nie najlepiej zaczęłyśmy naszą znajomość wczorajszego wieczoru - powiedziała z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, wyciągając przy okazji do Haruno ręke. - Nazywam się Hayashi Ayanami.
          - Twoje wczorajsze frazesy nie były na miejscu - odparła chłodno ściskając jej ręke. - Haruno Sakura - dodała i za wszelką cenę starała się uniknąć jej spojrzania, gdyż miała łudząco podobny odcień tęczówek co Miyavi. A to nie wróżyło dobrze. Ani dla niej, ani dla jej psychiki.
          Ayanami zaśmiała się pod nosem.
- Tak wiem, nazwanie cię fanką Sasuke było obelgą. Już mi to wczoraj wyraźnie zakomunikowałaś - powiedziała, nie potrafiąc ukryć swego rozbawienia.
          Ino uważnie obserwowała całą sytuację z boku, bacznie przyglądając się obu przyjaciółkom z zainteresowaniem. Nie do końca wiedziała, o czym one mówią, ale ważnym faktem było, że już się spotkały i z jej mniemania w nie najlepszych okolicznościach.
          - Dokładnie - skwitowała hardo, po czym zabrała się za obsłużenie klienta, który pojawił się przy ladzie.
          Ayanami jednak oparła się o bar, lustrując ją uważnie swymi bladoniebieskimi tęczówkami.
          - Wiesz… - zaczęła niepewnie, a gdy tylko klient odszedł od kasy, postanowiła kontynuować swoją wypowiedź. - Rzadkością jest spotkać Sasuke z dziewczyną, która nie jest jego fanką  - powiedziała, tworząc palcami cudzysłów przy ostatnim słowie.
          Sakura wyszczerzyła swój fałszywy uśmiech.
- Nie bój się, już mnie przy nim nie zobaczysz - odparła, domyślając się, co wisi w powietrzu. Wystarczy już, że Karin pałała do niej bardzo widoczną nienawiścią. Nie potrzebowała mieć kolejnej pałającej zazdrością dziewczyny na karku. W końcu, co za dużo to nie zdrowo. - Gdyby nie Ino pewnie nie musiałabym nawet z nim gadać - burknęła pod nosem, wykrzywiając usta w grymasie.
          - Spokojnie, w mojej wypowiedzi nie było żadnej aluzji - powiedziała z rozbawieniem Ayanami. - Po prostu to coś niespotykanego.
          - Tak samo niespotykane jak przejechenia rowerzysty w jego wydaniu? - spytała z czystym sarkazmem.
          Po minie czarnowłosej widziała, że całkowicie zbiła ją z tropu swoim pytaniem. Gdy już miała coś jeszcze dodać, jej telefon zaczął niespodziewanie dzwonić. Zdziwiona tym faktem wyciągneła komórkę z kieszeni, a widząc tak dobrze znane imię na wyświetlaczu, pośpiesznie odebrała.
          - Daichi? - zapytała w osłupieniu. A gdy tylko usłyszała jego płacz zamarła w bezruchu. - Daichi, co się stało? - spytała w przerażeniu.
          Ino słysząc wszystko, podeszła pośpiesznie do różowowłosej i czym prędzej rozwiązała z jej talii czarny fartuszek.
          - Na co czekasz? Jedź do niego! - wtrąciła niespodziewanie, wręcz wyganiając przyjaciółkę zza lady.
          - Co z pracą? - zaargumentowała Haruno, nie zamierzając ruszać się ani o krok z lokalu, dopóki nie skończy się jej dzisiejsza zmiana.
          - Nie żartuj nawet. Jedź do niego, ja cię zastąpię, a Ayanami mi pomoże. W końcu pracowała tu przed tobą, więc wie co i jak. Idź już - powiedziała wyciągając zza lady szmaciany plecak, jaki należał do studentki medycyny i łapiąc ją za ramiona, zaczęła prowadzić ją siłą ku wyjściu z kawiarni. - Daj znać co z nim - dodała, po czym kulturalnie wyprosiła Sakurę z lokalu.
          Warknęła rozwścieczona pod nosem, gdy tylko drzwi się za nią zatrzasnęły z hukiem. - Zaraz przyjadę do ciebie Daichi. Gdzie jesteś? - spytała, a w międzyczasie pośpiesznie wyciągneła klucze z plecaka i odpięła zapięcie od roweru, które następnie zawiesiła na kierownicy. Gdy tylko wiedziała, gdzie ma jechać, czym prędzej schowała komórkę do kieszeni wsiadając na rower i odjechała we wskazanym jej kierunku.
          Miała w nosie bolące ją co rusz kolano, pedałowała najszybciej, jak tylko potrafiła, chcąc już znaleźć się na miejscu. Daichi nigdy nie miał w zwyczaju dzwonienia do niej, zwłaszcza gdy wiedział, że jest w pracy bądź też na zajęciach. Wyjeżdżając z kampusu niemal nie potrąciła jakiegoś studenta, ale zaraz szybko go przeprosiła głośnym krzyknięciem i dołączyła do ruchu ulicznego na głównej ulicy w Konoha. W pewnym momencie wydawało jej się, że nawet minęła machającego do niej Naruto, ale nie miałam czasu na niepotrzebne postoje. W tej chwili liczył się tylko i wyłącznie Daichi. Dojechanie pod konohańską szkołę podstawową zajęło jej nie więcej niż pietnaście minut intensywnego pedałowania. Nie musiała nawet przypinać roweru, gdyż już po chwili jej wzrok natknął się na siedmioletniego chłopca siedzącego ze łzami w oczach na drewnianej ławce pod szkolnym murkiem. Schodząc z roweru, westchnęła ciężko i oparła go o rozpadające się cementowe ogrodzenie.
          - Co się stało Daichi? - spytała z bladym uśmiechem klękając przy chłopcu. A jej szmaragdowe tęczówki zaraz dostrzegły krwawiące rany na jego kolanach.
          - Nee-chaaan! - krzyknął chłopiec rzucając się siostrze na szyję.
          Sakura objeła go czule ramionami.
- No dobra, mów teraz, co znowu przeskrobałeś - odparła spokojnie, sadzając brata z powrotem na ławce i przysiadając się zaraz koło niego.
          - No wiesz co, nee-chan - mruknął brązowłosy chłopczyk, spoglądając na siostrę z tymi samymi tęczówkami, które i ona odziedziczyła. - Tym razem to nie byłem ja - odparł z grymasem, spuszczając wzrok w dół.
          - Ah tak - zamyśliła się. - Czyli jeśli to ty byś znowu coś przeskrobał, nie zadzwoniłbyś do mnie z płaczem - skwitowała z rozbawieniem. - A więc co się dokładnie stało? - zapytała z wysoko uniesioną brwią. To była pierwsza sytuacja, w której Daichi zadzwonił do niej będąc w opałach.
          - A nie powiesz rodzicom? - spytał, spoglądając na siostrę swymi dużymi zaszklonymi oczami, które wręcz błagały o pomoc i zrozumienie.
          Sakura przekręciła teatralnie oczami, rozwiązując przy okazji włosy, którym pozwoliła swobodnie opaść na jej ramiona. - Nie powiem im nic - westchnęła. Wolała sama załatwić tę sprawę niż niepotrzebnie martwić rodziców, którzy i tak w ostatnim czasie wystarczająco się stresowali jej sytuacją. Wolała oszczędzić im kolejnych zmartwień.
          - No bo… - zaczął niepewnie, napowietrzając policzki. I już po chwili z jego drobnych ust zaczęła wydobywać się cała historia opowiadająca wydarzenia do jakich doszło tuż po zakończeniu dzisiejszych zajęć w szkole. Musiała przyznać, że dzieciaki w dzisiejszych czasach są aż nadto okrutne i pozbawione jakiegokolwiek wychowania. Czasami czuła się staro, gdy wspomnieniami powracała do wydarzeń z lat, gdy to ona sama uczęszczała jeszcze z Ino do podstawówki. Wydawało jej się, że to było wieki temu, a minęło zaledwie kilkanaście lat.
          - Następnym razem idź do nauczycielki, Daichi, i nie pozwól sobą tak pomiatać - odparła, zaczynając grzebać w swoim plecaku w poszukiwaniu plastrów, które nosiła od feralnego incydentu mającego miejsce kilka dni temu. Od tamtego dnia była już przygotowana na różne przypadki i wypadki, zwłaszcza że Uchiha nie zamierzał zwalniać. A ona natomiast nie zamierzała znowu stać się jego ofiarą. W końcu ile razy można?
          - Ale nee-chan - zaprotestował z wyraźnym niezadowoleniem.
          - Co jest Daichi?
          - Ty się biłaś, gdy byłaś w moim wieku - zaargumentował. A Sakura od razu uderzyła się w czoło otwartą dłonią. Jego kontrargument był jak najbardziej słuszny. Ona w jego wieku wcale nie była lepsza. Wręcz odwrotnie - była o wiele gorsza.
          - Nieładnie jest podsłuchiwać moje rozmowy z rodzicami! - skwitowała hardo, mierząc brata zdenerwowanym spojrzeniem, po czym uklękła przed ławką i przykleiła bratu plastry na kolana.
          - Wcale nie podsłuchiwałem - odparł naburmuszony. - Ale gdy spytałem ich, to nie zaprzeczyli - powiedział na swoją obronę chłopiec.
          Sakura przeklnęła w duchu na rodziców i ich podejście do nieokłamywania swoich dzieci. Osobiście twierdziła, że niektóre rzeczy nie powinny dojść słuchu jej młodszego brata. Jednak jak widać na załączonym obrazku, oni mieli zupełnie inne zdanie na ten temat. Modliła się tylko, by Daichi póki co nie dowiedział się, co się wydarzyło i co zrobiła w Kyoto. Fakt, był na odczytywaniu wyroku, jednak ich rodzicielka skutecznie uniemożliwiła mu usłyszeniu kilku jakże ważnych rzeczy.
          - Ja to byłam ja, a ty jesteś ty. I nie chce słyszeć więcej, że wdałeś się w jakąś bójkę z twojej winy czy nie z twojej. Albo nici ze słodyczy i ja nie żartuje - zagroziła mu palcem.
          - Dobra, dobra, nee-chan - mruknął niezadowolony schodząc z obskurnej ławki. - Przyjdziesz do nas jutro? - spytał, ponownie spoglądając na siostrę dużymi zielonymi oczami. - Dawno u nas nie byłaś - dodał z grymasem na twarzy.
          Zamyśliła się na dłuższą chwilę. Wiedziała, że Ino, pomimo jej niechęci, zaciągnie ją na ten koncert Itachiego nawet jeśli miałaby użyć siły. A w sobote pewnie nie będzie na siłach by pedałować kawał drogi do rodziców, jaki dzieli ją od domu, w którym się wychowała.
          - W niedzielę. Przyjadę w niedzielę - powiedziała z szerokim uśmiechem. W końcu wypadałoby ich odwiedzić, zwłaszcza iż odkąd wyprowadziła się z domu tuż po powrocie z Kyoto, była u nich zaledwie raz. A to zdecydowanie za mało.
          - Super! - krzyknął chłopczyk. - Zobaczysz moje nowe zwierzątko - wyszczerzył się, a Sakury uśmiech od razu zniknął z twarzy. Daichi miał w zwyczaju przygarnianie do domu   w s z y s t k i e g o  co może być “domowym zwierzątkiem”. Już nie raz słyszała od matki, że znowu przyprowadził szczura do domu, którego zamierzał wytrenować na domowego pieska. Ale nim dowiedzieli się o nim, ponoć mineły dwa tygodnie, przez które Daichi skrupulatnie chował swojego zwierzaka. A później skończyło się tak jak zwykle - mama latała z miotłą próbując przegonić nicponia, który zadomowił się w ich małym mieszkaniu.
          - Rodzice wiedzą? - spytała, spoglądając na niego z pobłażaniem.
          - Oczywiście, że wiedzą, nee-chan - odpowiedział niepewnie, drapiąc się po swojej brązowej czuprynie.
          Sakura westchnęła ciężko, doskonale wiedząc, że ta odpowiedź równała się ze słowami o zupełnie przeciwnym znaczeniu.
          - Masz im powiedzieć przed niedzielą, zrozumiano? - spytała wstając z klęczek, a malec od razu zaczął żwawo przytakiwać głową.
          - Jasne jak słońce, nee-chan!
          - Co tym razem przytargałeś do domu? Kolejnego szczura? - zapytała tym razem z rozbawieniem.
          Daichi ponownie wyszczerzył się do swojej siostry.
- To nie szczur, ale zobaczysz, jak przyjdziesz do nas, Nee-chan - powiedział tajemniczo, nie mając zamiaru psuć siostrze niespodzianki, jaką dla niej szykował.
          Zmarszczyła delikatnie brwi, cały czas zastanawiając się, co takiego Daichi znowu przytargał do domu. Miała ogromną nadzieję, że nie padnie na zawał, gdy zobaczy kolejne “domowe zwierzątko” brata. Albo że ich matka pozbędzie się go do niedzieli.
          Nagle tuż za nimi przejechał samochód ciągnący za sobą duży billboard informujący mieszkańców Konohy o wesołym miasteczku, jakie znajduje się na obrzeżach miasta. Dostrzegła jak Daichi wodzi wzrokiem za ogromnym plakatem, przygryzając delikatnie usta. Przyjrzała mu się uważnie domyślając się, jak bardzo jej brat chce tam iść, tym bardziej, że to nie była częsta okazja w Konoha. Zamyśliła się na chwilę, w głowie robiąc mały rachunek sumienia odnośnie stanu jej skromnego konta bankowego, a gdy doszła do zadowalającej jej konkluzji, wyciągnęła z kieszeni telefon i napisała do rodzicielki prostego smsa, informującego ją, że Daichi jest z nią.
          - Wsiadaj na bagażnik, młody, jedziemy się zabawić - powiedziała ze szczerym uśmiechem. Nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy to po raz ostatni spędzała czas sam na sam z bratem, ale na pewno było to przed jej wyjazdem do Kyoto.
          - Muszę wracać do domu - burknął pod nosem, zakładając na plecy plecak wymazany różnymi bazgrołami.
          - Nie musisz - wtrąciła Sakura. - Napisałam mamie, że jesteś ze mną - odparła, chowają telefon z powrotem do kieszeni. - A teraz chodź, nie ma czasu do stracenia. W końcu chcesz jechać na to wesołe miasteczko, co? - spytała, chwytając za swój rower.
          Oczy Daichi’ego od razu zadrżały w ekscytacji, a na jego twarzy wymalował się jakże szeroki uśmiech.
          Sakura zaśmiała się pod nosem, po czym wsiadła na swój rower.
- Wsiadasz czy mam jechać sama? - zapytała, wyraźnie drażniąc się z nim.
          Chłopczyk w odpowiedzi czym prędzej podbiegł do niej i zajął miejsce na bagażniku, na którym już niejednokrotnie podróżował.
          - Trzymaj się - powiedziała, spoglądając na brata przez ramię, po czym ruszyła w stronę wesołego miasteczka, jakie znajdowało się w Konoha, zaledwie do końca tego tygodnia.


~***~


          Splótł palce ze sobą, a następnie ułożył na nich podbródek i beznamiętnym wzrokiem spoglądał na obraz projektora, odnośnie nowych informacji dotyczących prawa karnego. Jednak jego myśli wcale nie były skupione na dużym tekście. Nie miał bladego pojęcia, co w niego wstąpiło kilka godzin temu. Słowa jakie mówił nie powinny w ogóle wydostać się z jego krtani, a jednak tak się stało. Nie wiedział, co mu strzeliło do głowy z tym zamiarem zmieniania jej zdania na temat jego nazwiska. Teoretycznie nie był to jego interes, w końcu wiele osób nienawidziło jego rodziny z przeróżnych powodów - tych błahych i tych poważniejszych. Zazwyczaj się nimi nie przejmował, ale z drugiej strony nikt nigdy nie powiedział mu tego w twarz. Haruno była pierwszą osobą, która aktulanie podeszła do niego i spoglądając mu prosto w oczy powiedziała, jaką pała do niego niechęcią i nienawiścią. Dlatego też ciekawiły go jej powódki, które póki co pozostawały dla niego zagadką.
          Najbardziej jednak na jego sumieniu leżało to, że skusił się dotknąć jej ust swoimi. Pomimo iż był to zaledwie ułamek sekundy, nadal był w stanie widzieć jej zdziwioną twarz zaledwie milimetry od siebie. To nie powinno się w ogóle wydarzyć. Jeśli miałby doliczyć do tego jeszcze fakt, że podczas miło zapowiadającej się nocy z Ayanami był na tyle głupi, by wypowiedzieć nieświadomie imię Sakury, może śmiało stwierdzić, że właśnie postradał wszystkie zmysły, co tym bardziej nie powinno się nigdy wydarzyć. A jednak…
          Wiedział, że najlepszym wyjściem z owej sytuacji było to, co powiedział Sakurze tuż przed wyjściem z kawiarni. Wmawianie sobie, że to się nigdy nie wydarzyło, było najrozsądniejsze według jego mniemania. Zresztą i tak nie miał żadnego wytłumaczenia, dlaczego to zrobił.
          Gdy tylko dwugodzinny wykład z Kakashim dobiegł końca, wrzucił zeszyt, w którym nie zapisał ani słowa do plecaka, gdzie znajdował się już jego kask, a następnie zaczął schodzić po małych schodkach, kierując się ku wykładowcy.
          - Masz jakieś zastrzeżenia, Sasuke? - spytał Hatake, gdy tylko podszedł do biurka.
          - Nie o to chodzi - odpowiedział, chcąc uniknąć pytań dotyczących dzisiejszego wykładu, zwłaszcza, że nie wyniósł z niego kompletnie nic. - Właściwie chciałem się spytać, czy jest możliwość by dwie studentki uczestniczyły we wtorkowym wykładzie? Jedna z nich ma przygotować reportaż z dziennikarstwa jako zaliczenie i jest zainteresowana tematem wykładu.
          Kakashi uważnie przyjrzał się Sasuke.
- Nie ma problemu i tak pewnie frekwencja nie będzie zbyt duża ze względu, że to ostatnie zajęcia w tym roku - skwitował, pakując notatki do skórzanego nesesera.
          Przytaknął w odpowiedzi, po czym wyszedł z auli i ku swojej niechęci zaczął kierować się do kawiarni, gdzie już na wejściu spodziewał się spotkać z morderczym wzrokiem różowowłosej. Jednak gdy wszedł do na wpół pełnego lokalu, jedynie dostrzegł Ino i Ayanami stojące za ladą. Czarnowłosa zdecydowanie nie powinna tam być. Ukrywając swe zdziwienie skierował się w ich stronę, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć Yamanaka złapała go za ramię i zaciągneła na zaplecze.
          - Dobra, Sasuke, przegiąłeś - skwitowała, spoglądając na niego hardo. - I poniekąd to również jest moja wina, bo nie powinnam cię szantażować. A zwłaszcza nie nasyłać cię na Sakurę, tak jak to zrobiłam. To było strasznie głupie posunięcie z mojej strony, do którego w ogóle nie powinno dojść i do którego muszę sie przyznać. Zachowałam się jak zwykly rozkrapryszony bachor, który zawsze musi dostać to czego pragnie, a nie narażać przyjaciółkę, która przeszła wystarczająco dużo w życiu, o czym ja doskonale wiem. Ale i tak rzuciłam ją w paszczę lwa, pomimo iż nie powinnam tego była robić - w końcu jestem jej przyjaciółką... - ciągnęła przez chwilę swój monolog, nie odrywając spojrzenia od karookiego. - Ale ty mimo wszystko przeszedłeś samego siebie, Sasuke. Ona nie jest drugą Ayanami, czy inną z twoich przyjaciółeczek i takie gierki z twojej strony tylko ją rozwścieczą do takiego stopnia, że dziewczyna urwie ci jaja.
          - O co ci chodzi Ino? - spytał z uniesioną brwią, nie dokońca rozumiejąc jej tok myśleni.
          - Jak to o co? - zapytała obużona. - O mało co jej nie pocałowałeś! Co widziałam na własne oczy, więc nawet się nie wypieraj!
          Sasuke spojrzał na nią wzrokiem, który wyraźnie mówił “chyba sobie ze mnie żartujesz”.
          - Ale jej nie pocałowałem - skwitował wzruszając beznamiętnie ramionami, nie rozumiejąc do końca o co to całe zamieszanie. - I jej nie pocałuje.
          - No ja myśle, Sasuke - powiedziała, przymrużając przy okazji oczy. - Zresztą co to za nowy nawyk wypowiadania jej imienia w dość intymnych sytuacjach, co? - Wręcz nie potrafiła się powstrzymać, by tego nie powiedzieć. Ale gdy tylko słowa opuściły jej gardło, żałowała, że w ogóle o nich  pomyślała. Gdyby i Sakura dowiedziała się o tym incydencie, najprawdopodobniej unikałaby Sasuke jak ognia do końca studiów, nie odzywając się do niego, nawet gdyby była taka konieczność. Zresztą i tak miała przeczucie, że Sakura właśnie w taki sposób planowała spędzić najbliższy rok - na kompletnym unikaniu młodszego brata Itachiego.
          Sasuke słysząc jej pytanie okryte czystym sarkazmem, zmarszczył niebezpiecznie brwi, mając ogromną ochotę rozmówić się z Ayanami. Co jak co, ale nie wszystko musiała wypaplać Ino.
          - Nie twój interes - warknął, odwracając się od niej i zaczął kierować się ku wyjściu z zaplecza.
          - Trzymaj się od niej z dala, Sasuke. To nie jest dziewczyna dla ciebie - przestrzegła go poważnym tonem, który był u niej rzadkością.
          Zatrzymał się w miejscu i zerknął na blondynkę, przez ramię.
- A ja twierdzę, że ty nie jesteś odpowiednia dla mojego brata i nie wciskam nosa, gdzie nie trzeba - skwitował opryskliwie, spoglądając na nią chłodnym spojrzeniem. - Bilety na koncert od Itachiego Sakura schowała gdzieś pod ladą i wejście na wtorkowy wykład również załatwiłem - dopowiedział, po czym wszedł z powrotem do części lokalu przeznaczonego tylko i wyłącznie dla klientów. Gdyby nie fakt, że już rozmawiał z Kakashim, dwa razy teraz by się zastanowił zanim by do niego podszedł.
Nie spoglądając nawet na Ayanami, wyszedł pośpiesznie z kawiarni, jednak gdy tylko zamierzał oddalić się w stronę przypiętego po drugiej stronie ulicy motoru, usłyszał ponownie głos czarnowłosej.
          - Ej, Sasuke! - krzyknęła za nim.
          - Czego? - warknął poddenerwowany, zatrzymując się i odwracając do niej.
          - A ciebie co ugryzło? - burknęła, napowietrzając poliki.
          - Co mnie ugryzło? - powtórzył próbując nie stracić nad sobą kontroli. - Doskonale powinnaś wiedzieć, co mnie ugryzło - skwitował hardo, spoglądając na nią z istną wściekłością. - Czy Ino, do jasnej cholery, zawsze musi o wszystkim wiedzieć? - wycedził. - Czy chociaż raz nie możesz zachować czegoś dla siebie?
          Ayanami zlustrowała go swoimi niebieskimi tęczówkami z istnym niedowierzaniem. - Teraz nagle ci to przeszkadza? - zapytała marszcząc przy tym brwi. - Jakoś wcześniej nie miałeś nic naprzeciw - skwitowała wściekle, wzruszając beznamiętnie ramionami.
          - Wcześniej nic nie tyczyło się osób trzecich - warknął, będąc poirytowanym całym zajściem.
          - Ah, czyli masz mi za złe, że powiedziałam Ino o tamtej dziewczynie? - spytała, zerkając na niego uważnie. - Ale przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, iż one się znają i to tak dobrze na dodatek - dodała spokojnie.
          - Mogłaś to zachować dla siebie - skwitował tylko, wznawiając swój chód, jednak po chwili znowu przystanął, tym razem z własnej woli. - I nasza umowa jest już nieważna - powiedział, zerkając na nią przez ramię.
          Ayanami w odpowiedzi posłała mu zadziorny uśmiech.
- Tak też myślałam, ale czekałam, aż sam to powiesz - odparła z rozbawieniem, po czym wróciła do kawiarni, w której chwilowo zastępowała nieobecną Sakurę.
          Sasuke jednak cały czas zastanawiał się, czemu to Ayanami pracowała zamiast Sakury, jednak nie chcąc dłużej zaprzątać sobie tym głowy, skierował swoje kroki do biblioteki, w której czekali na niego znajomi. W końcu referat jaki mają jutro do oddania, sam się nie napisze.


~***~


          Z szerokim uśmiechem na twarzy obserwowała rozradowanego brata jeżdżącego właśnie na karuzeli, która jej zdaniem kręciła się zdecydowanie zbyt szybko. Ale to nie ona odpowiadała tutaj za bezpieczeństwo, więc nie pozostawało jej nic innego jak wierzyć, że wszystko jest tak jak powinno być. Chyba byli już na wszystkim, wliczając nawet małe samochodziki, na które ona była zdecydowanie za stara. Ale dla brata zrobi wszystko, no może oprócz wejścia na karuzelę. W głowie wystarczająco się jej już kręciło, nie potrzebowała dodatkowych atrakcji.
          Widząc zachodzące na horyzoncie słońce, wiedziała, że niedługo będzie musiała rozstać się z bratem, a sama będzie musiała jechać z powrotem na uniwersytet, by usiąść nad książkami w bibliotece. Zresztą taki był jej plan odkąd tylko otworzyła z rana oczy i nie zamierzała zmieniać swojego zdania. Musi zaliczyć tą sesję jak najlepiej, zwłaszcza że oceny z Kyoto nie satysfakcjonowały ją w żaden sposób.
          Daichi pomachał wesoło siostrze, a śmiech wydobył się z jego krtani. Sakura uniosła dłoń, odmachując bratu i ciesząc się, że mogła sprawić mu dzisiaj taką ogromną przyjemność. Niespodziewanie jednak zamarła w bezruchu, a jej tęczówki rozszerzyły się gwałtownie, gdy tylko dostrzegły mężczyznę stojącego po drugiej stronie karuzeli. Wszędzie rozpoznałaby te kasztanowe włosy i bladoniebieskie tęczówki, które podchodziły pod szarość. Włosy, które niejednokrotnie targała, oczy, w których spojrzeniu nie raz się zatapiała. Przed oczami nagle zaczęło ścimagać jej tysiące przeróżnych wspomnień, związanych ze studentem, którego myślała, że pozostawiła w Kyoto. Ale musiała przyznać przed samą sobą, iż nie wszystkie wspomnienia były złe. Były i te cudowne, których pomimo wszystko nie zamierzała wymazywać ze swej pamięci.
          - Miyavi… - szepnęła w przerażeniu, robiąc kilka kroków do tyłu, nie zwracając w ogóle uwagi na otaczających ją ludzi.
          - Wooo, uważaj Sakura, bo zaraz orła wyrżniesz - powiedział niespodziewanie Itachi, łapiąc ją od tyłu za ramiona.
          Zamrugała kilka razy, nie wiedząc, czy czasami się nie przesłyszała. Ale nie, gdy tylko się odwróciła, dostrzegła Itachiego we własnej osobie. Ignorując go, chaotycznie zaczęła rozglądając się wokół karuzeli, na której znajdował się jej brat. Jednak nigdzie nie była w stanie dostrzec Mijaviego, jakby rozpłynął się w powietrzu.
          - Wszystko w porząku? - wtrącił zaniepokojony Itachi. - Wyglądasz jakbyś właśnie zobaczyła ducha.
          - Coś w tym stylu… - skwitowała ledwo słyszalnym głosem. - Co ty tu w ogóle robisz? - zapytała zaraz, spoglądając na niego z ogromnym zdziwieniem, zwłaszcza że nigdzie nie dostrzegała Ino.
          Itachi uśmiechnął się do niej.
- Za jakąś godzinę gramy z chłopakami.
          - Tutaj?
          Uchiha w odpowiedzi przytaknął.
- No cóż, jako muzyk muszę łapać się wszystkiego, czego mi podsuną. Co prawda nie mamy nic przeciwko graniu tutaj, ale, wiadomo, musieliśmy nieco przesortować kawałki, w końcu są tu też małe dzieci - wyjaśnił pokrótce, bez przerwy się do niej uśmiechając.
          Zdziwiła się nieco jego wypowiedzią. Pewnie każdy, kto by usłyszał z ust jakiegokolwiek Uchihy, że musi się łapać każdej możliwej pracy, zostałby wyśmiany. W końcu to byli Uchiha! Im niczego nie brakowało, a zwłaszcza pieniędzy.
          - Ciekawe, ciekawe - mruknęła, a gdy tylko ponownie dostrzegła brata, odetchnęła z ogromną ulgą. Jednak nadal jej myśli zaprzątał Miyavi, którego, była święcie przekonana, że widziała. W końcu jej oczy jeszcze nigdy jej nie zdradziły. Ale z drugiej strony, co on miałby tu robić? Było zdecydowanie za wcześnie na jego wizytę w Konoha, zwłaszcza że data apelacji nie została jeszcze ustalona.
- Mam nadzieję, że to tylko zwykłe halucynacje - szepnęła sama do siebie, po czym ponownie spojrzała na Itachiego. - Przepraszam, to był długi i ciężki dzień, który jeszcze się nie skończył - skwitowała, próbując przywrócić tonację głosu do normalności.
          - Właśnie widzę - stwierdził, uważnie się jej przyglądając. - Masz może ochotę posłuchać nas zaraz? Będziesz mogła usłyszeć wcześniej jak gramy - dodał, obdarzając ją ciepłym uśmiechem i wskazując na scenę, którą mogli dostrzec na końcu wesołego miasteczka.
          Sakura zerknęła kątem oka na zegarek, a później na brata, który właśnie schodził z karuzeli.
          - Niestety ale nie mogę - odparła z grymasem, gdyż naprawdę chciała posłuchać jak Itachi i jego koledzy grają. Na dodatek miałaby wymówkę na jutro przed Ino. A to byłoby ogromnym plusem dla niej.
          - Dzieci ci płaczą? - spytał żartobliwie, poprawiając gigantyczny plecak na swoich plecach.
          Zaśmiała się pod nosem.
- Brata muszę dostarczyć do autobusu, a później wstąpić jeszcze do biblioteki na uniwersytecie - odpowiedziała z uśmiechem i zaraz Daichi podbiegł do nich, stając pomiędzy siostrą a nieznanym sobie mężczyzną.
          Chłopczyk przymrużył oczy i z morderczym jak na siedmiolatka spojrzeniemspoglądał na Itachiego.
- Nee-chan, kto to? - zapytał, nie odwracając wzroku od czarnowłosego, a dłonie złączone w małe piąstki miał uniesione wysoko, jakby przymierzał się do bójki.
          Sakura przewróciła lakonicznie oczami, po czym zmierzwiła brązową czuprynę brata i stanęła tuż obok niego.
- Spokojnie Daichi, to jest Itachi, chłopak Ino - odparła z niekrytym rozbawieniem. Ale z drugiej strony domyślała sie, dlaczego jej siedmioletni brat był taki opiekuńczy, jeśli chodzi o jej spotkania z płcią przeciwną. Powodem był po raz kolejny Miyavi.
          - Tej Ino, nee-chan? - spytał unosząc głowę do góry i spoglądając na siostrę.
          - Tak, tej Ino - wtrącił ze śmiechem Itachi. - Widzę, że masz bardzo bojowego brata, Sakura, trochę nawet przypomina mi Sasuke, gdy ten był jeszcze mały.
          Różowowłosej od razu uśmiech zniknął z twarzy na wzmiankę o upierdliwym studencie prawa, z którym nie chciała mieć nic wspólnego.
          - Kto to Sasuke? - wypalił niespodziewanie Daichi, poprawiając włosy, jakie rozczochrała mu przed chwilą siostra.
Ah ta dziecinna ciekawość!
          - Mój młodszy brat.
          Oczy młodego Haruno zaświeciły się, a na ustach wymalował się zaraz szeroki uśmiech.
          - Jest w moim wieku? Możesz go przyprowadzić, byśmy się razem pobawili? Proszę? A ma jakieś zwierzątko? Uwielbiam zwierzątka.
          Sakura rozchyliła delikatnie usta w szoku, nie dowierzając pytaniom, jakie właśnie wypowiedział jej własny rodzony brat. Nerwowo przeczesała swoje gęste, różowe włosy doskonale wiedząc, że to był bardzo zły pomysł. I w ogóle nie na miejscu!
          Itachi zaśmiał się głośno.
- Aktualnie jest w tym samym wieku co twoja siostra i tak, ma kilka zwierzątek - odpowiedział, nie potrafiąc ukryć swego rozbawienia.
          - I raczej nie będzie zainteresowany zabawami z siedmiolatkiem - skwitowała pośpiesznie Sakura, próbując jakoś wybrnąć z tej niefortunnej dla niej sytaucji. Chociaż cieszyła się, że to na Itachiego wpadła, a nie na samego Sasuke, którego właśnie poniekąd obgadywali.
          - Ty się ze mną bawisz, nee-chan - burknął pod nosem oburzony Daichi.
          - Ja jestem twoją siostrą, a Sasuke nawet nie znasz! - wtrąciła podniesionym głosem, a oburzenie i ją zaczynało ogarniać.
          - Ale on powiedział, że jestem taki sam jak ten Sasuke! - skwitował hardo, wskazując na Itachiego.
          - Że przypominasz go jak on był mały, to zupełnie co innego!
          Daichi zmarszczył niebezpiecznie brwi.
- Nie jestem mały, nee-chan. Niedługo będę wyższy od ciebie - odparł zadziornie, wystawiając siostrze język.
          - Jeszcze czego - mruknęła niezadowolona, splatając ramiona na klatce piersiowej i zaczęła spoglądać na niego z wyższością, która wiedziała, że pewnie za kilka lat przeminie tak jak zresztą Daichi właśnie stwierdził.
          - Jesteście na prawdę ciekawym rodzeństwem - powiedział Itachi, który bacznie cały czas się im przyglądał. - Przekażę Sasuke twoje pytanie Daichi i dam znać przez Sakurę co i jak, co ty na to? - spytał chłopca, a Sakura zaraz posłała muzykowi wrogie spojrzenie. Jeszcze tego jej brakowało, by Daichi znalazł sobie nowego najlepszego kolegę w postaci młodszego z braci Uchiha. O nie, tego było zdecydowanie za dużo.
          - Dobra, koniec tej paplaniny, Daichi, muszę cię zawieźć na przystanek, bo rodzice będą znowu się denerwować - wtrąciła Sakura, chcąc jak najszybciej skończyć temat Sasuke. Zastanawiała się przez chwilę, czy chociaż jednego dnia może nie słyszeć o nim, nie widzieć go i nie myśleć o nim? Ale to chyba nie było możliwe.
          - Ja też muszę już lecieć, przydałoby się pomóc chłopakom w rozpakowywaniu sprzętu - skwitował Itachi, a gdy tylko się pożegnali, Sakura wraz z Daichim skierowali się ku wyjściu z wesołego miasteczka, gdzie stał zapięty jej rower. I tak jak wcześniej studentka kazała bratu usiąść na bagażniku, po czym zawiozła go na pierwszy przystanek, z którego odjeżdżał autobus do ich domu. Gdy tylko pożegnała się z nim i upewniła się, że da jej znać, gdy tylko dojedzie do domu, a także, że nie piśnie słówka ich rodzicielce o tym, gdzie go zabrała, pozwoliła mu wreszcie wsiąść do autobusu. A sama wsiadła na rower i nie zwracając uwagi na zakapturzoną nieopodal postać, odjechała w stronę uniwersytetu.


          Palcem przejeżdżała po grzbietach książek w poszukiwaniu kilku tomów, które wspomogłyby jej naukę na zbliżającą się wielkimi krokami sesję. W jej lewej ręce znajdowały się już trzy książki, ale to zdecydowanie nie była wystarczająca ilość. Stanęła na palcach, napierając całym ciałem na regał wypełniony od dóry do dołu książkami, który ciągnął się tak daleko, że nie była w stanie dostrzec początku i końca w tym samym czasie. Delikatnie wysuneła swój język na bok, w skupieniu starając się dosięgnąć książki, którą szukała od kilkunastu minut.
          - Jeszcze troszeczkę - mruknęła pod nosem, wwiercając swój wzrok w encyklopedię medyczną, jaka była jej celem. - No chodź tu, dziadzie wstrętny - warknęła zdenerwowana faktem, iż nie jest w stanie dosięgnąć potrzebnej jej książki i z rozpierającą ją nadzieją, podskoczyła, głupio łudząc się, że chociaż to pomoże jej zakleszczyć dłoń na grubej książce. Ale niestety, jej próba nie powiodła się. Przeklnęła siarczyście pod nosem, ponownie stając na palcach, gdy niespodziewanie dostrzegła jak ktoś chwyta za styrany kręgosłup encyklopedii, wyciągając ją tym samym z półki.
          - Ej, ja ją chciałam - burknęła oburzona, odwracając się w stronę nieproszonego gościa, który właśnie zwinął jej w gwiazdorski sposób książkę sprzed nosa.
          Suigetsu uśmiechnął się do niej.
- Grubszej i większej nie mogłaś sobie wybrać? - spytał z rozbawieniem, podając jej książkę.
          - Potrzebuje  t e j  - skwitowała, przymrużając lekko oczy, po czym wzięła ją od niego, układając ją na trzech kolejnych książkach, jakie bez przerwy trzymała w ręku. - Ale dzięki - mruknęła, doskonale pamiętając ów studenta z kawiarni. Nie omieszkała przypomnieć sobie  jeszcze jakże ważnego faktu, iż owy osobnik był nikim innym jak dobrym znajomym Sasuke. Przynajmniej to wywnioskowała z ich ostatniego spotkania, a także z paplaniny Ino, która plotła trzy po trzy. Schyliła się, biorąc do ręki plecak, który następnie przerzuciła przez prawe ramię i zaczęła kierować się ku stolikom na środku biblioteki. Ku jej niezadowoleniu znajomy Sasuke postanowił kroczyć tuż obok niej.
          - Służę pomocą - odparł, uważnie się jej przyglądając, co nie umknęło jej uwadze. Student wwiercał w nią intensywnie fioletowe tęczówki, jakby była atrakcją w cyrku, przez co nie czuła się zbyt komfortowo.
          - Mam coś na twarzy? - spytała z przekąsem, zerkając na niego kątem oka ze swoim morderczym spojrzeniem.
          - Nie. Jesteś cała czyściutka - powiedział, szczerząc swoje dziwne jak dla niej zęby.
          Gdy tylko usłyszała jego komentarz, przewróciła teatralnie oczami.
          - Więc co się tak mi przyglądasz? - zapytała prosto z mostu.
Wychodząc z pomiędzy regałów przepełnionych książkami, skierowała się do pierwszego wolnego stolika, gdy niespodziewanie dostrzegła Sasuke siedzącego nieopodal i piszącego coś na laptopie. Na sam jego widok, myślała, że dostanie białej gorączki. Myślała, że na dziś będzie miała już spokój z Uchihą, ale oczywiście los musiał spłatać jej figla. Kolejnego. I chyba nie miała innego wyboru, jak zacząć się do tego przyzwyczajać. Ale nadal nie spodziewała się go spotkać w bibliotece po godzinie dziewiątej wieczorem, co jak co, ale w końcu to był Uchiha, który notabene właśnie ją dostrzegł.
          Przez chwilę mogła dostrzec zdziwienie wymalowane na jego twarzy, jednak po krótkiej chwili konsternacji prychnął pod nosem i, gdy tylko poprawił słuchawki, z których dudniła muzyka, przeniósł wzrok z powrotem na laptopa.
          - Więc? - spytała Suigetsu, odkładając książki z hukiem na blat stolika i tracąc pomału cierpliwość do seledynowowłosego.
          - Umów się ze mną - powiedział niespodziewanie, zbijając ją tym samym z pantałyku. Plecak, który niesfornie miała zarzucony na ramieniu, zsunął się i z impetem uderzył o podłogę. Rozchyliła usta delikatnie, nie mając zielonego pojęcia co ma odpowiedzieć. Jeśli miałaby przyznać teraz nagrodę osobie, która najbardziej ją zaskoczyła w ostatnim czasie, bez cienia wątpliwości poleciałaby ona do Suigetsu.
Chciałem spytać cię o to wczoraj, ale Ino nie chciała mi dać twojego numeru telefonu - fuknął pod nosem, mało zadowolony z odmowy Yamanaki.
          - Emm… Suigetsu, nic z tego - powiedziała, gdy tylko obudziła się z tego chwilowego amoku. Na dodatek odetchnęła z ogromną ulgą, dziękując w duchu Ino, iż przynajmniej powstrzymała się przed rozdawaniem jej numeru telefonu na lewo i prawo. Wścibska przyjaciółka właśnie u niej zapunktowała. Zdecydowanie nie potrzebowała, by jej telefon co chwile dzwonił.
          Hozuki przyjrzał się jej uważnie, mrugając co chwilę oczami, jakby nie usłyszał dokładnie tego, co powiedziała.
          - Nie umówie się z tobą - westchnęła, podnosząc plecak z podłogi. Gdy tylko ułożyła go na blacie okrągłego stołu, zaczęła w nim grzebać w poszukiwaniu notatnika.
          - Dlaczego? - zapytał i tym razem to on wyglądał jakby został zbity z pantałyku.
          Spojrzała na niego kątem oka, zastanawiając się, czy on rzeczywiście myślał, że się z nim ot tak umówi.
- Bo się nie umawiam z nikim i nie mam zamiaru tego robić w najbliższym czasie - skwitowała bez najmniejszego problemu.
          - Ale dlaczego? - powtórzył, nie odrywając od niej przenikliwego spojrzenia.
          Westchnęła ciężko, opadając ze zrezygnowaniem na najbliższe krzesło.
          - Bo nie chcę. Miłość to głupota i jeśli kiedykolwiek jeszcze się zakocham, najprawdopodobniej padnę na zawał albo strzelę sobie prosto w łeb. To na pewno zakończyłoby moje wszystkie problemy - skwitowała hardo, biorąc do ręki jedną z książek i zaraz zaczęła ją bacznie przeglądać w poszukiwaniu odpowiedniego materiału.
          - Uuuu… czyżby ktoś tu miał złamane serce? - spytał, a kącik jego ust powędrował zaraz do góry.
          Sakura spojrzała się na niego kątem oka.
- Nie twój interes - warknęła, po czym wyciągnęła z plecaka słuchawki i włożyła je do uszu. - Umów się z kimś innym - stwierdziła i nim zdążyła usłyszeć jego odpowiedź, włączyła muzykę w telefonie, skupiając się tylko i wyłącznie na tekście akademickim wydrukowanym w książce.
          Przelotnym spojrzeniem odprowadziła Suigetsu, który skierował swe kroki do stolika przy jakim siedział przez cały czas kruczowłosy wraz z Juugo. Zawiesiła swój wzrok na chwilę na Sasuke, marszcząc delikatnie brwi i zastanawiając się, kiedy ściągnął pokaźne słuchawki z uszu. A co najważniejsze: co takiego usłyszał z jej rozmowy z Suigetsu?
          Nie mając zamiaru po raz kolejny zawracać sobie nim głowy, zaczęła wczytywać się w druk encyklopedii medycznej, ale każde zdanie jakie przeczytała, zaraz wylatywało jej z pamięci. Nie potrafiła się na niczym skupić i tym razem winowajcą nie był Sasuke, a Miyavi, którego, naprawdę była święcie o tym przekonana, widziała na wesołym miasteczku. Co więcej, przypatrywał się jej. Miała ochotę wrzasnąć na całe gardło, chcąc dać upust swym negatywnym emocjom, jakie się w niej kumulowały. Gdy tylko pomyślała o jego osobie, czuła, jak oblewają ją zimne poty, a na skórze pojawia się gęsia skórka. Warknęła pod nosem w rozdrażnieniu i opadła na stolik, stukając kilka razy głową o blat. Wyciągneła słuchawki z uszu, mając dość grającej z nich muzyki i nie dlatego, że nie pomagała jej w koncentracji, a dlatego, iż przynosiła ze sobą nową porcję wspomnień. Wiedziała, że jego pojawienie się w Konoha nie może oznaczać niczego dobrego.
          - Niech ktoś wymaże mi pamięć - mruknęła nieobecnym głosem. - Niech ktoś cofnie czas.
          Słysząc szum ze stolika przy którym Uchiha siedział z dwoma kolegami, dyskretnie spojrzała w ich stronę, jednak zaraz została przyłapana na gorącym uczynku przez nie kogo innego jak samego Sasuke, który zaraz posłał jej zadziorne spojrzenie. Zażenowana całym zajściem, ponownie zatopiła swój wzrok w książkach. Nie było niczego bardziej upokarzającego jak bycie przyłapaną na podglądaniu chłopaka, który nie dość, że z rana o mało co jej nie pocałował, to w dodatku stwierdził, że to się nie wydarzyło. Zresztą w tym stwierdzeniu była w stanie go poprzeć w całej okazałości. To się nie wydarzyło i nigdy nie wydarzy. Koniec i kropka.
          Gdy wymijał ją, kierując się ku wyjściu z biblioteki nie odważyła się podnieść wzroku. Pomimo iż bardzo ją to korciło, nie zamierzała dać mu tej satysfakcji ponownego przyłapania jej na podglądaniu jego osoby. Zresztą nie wiedziała nawet, dlaczego za pierwszym razem na niego spojrzała. Wszystko zwalała na zwykły odruch. Odetchnęła z ulgą, gdy słyszała oddalające się kroki Uchihy. Wreszcie mogła chwilę od niego odpocząć - odoby, która notorycznie musiała dzień w dzień ją nachodzić.
          Przesiedziała jeszcze z pół godziny, jednak wiedząc, że nic rozsądnego nie uda jej się wbić do głowy, spakowała się i również opuściła progi biblioteki, chcąc wreszcie polożyć się w swoim niewygodnym łóżku.
          Przejeżdżając przez bramę uniwersytecką z jednej z ciemnych alejek niespodziewanie usłyszała kłótnię. Nieco zaniepokojona przystanęła z boku budynku, przysłuchując się głośnym słowom kilku mężczyzn, którzy mówili coś uparcie jeden przez drugiego. Niepewnie zeszła z roweru, odstawiając go po cichu na bok i przeklinając swoją ciekawość wychyliła się zza winkla, chcąc zobaczyć, co tak naprawdę się dzieje.
          Dostrzegając Uchihę przygwożdżonego przez kilku mężczyzn do ściany, rozszerzyła oczy w szoku i czym prędzej się schowała. Jeszcze tego brakowało, by i ona została zauważona.
          - Zrezygnuj! - krzyknął ktoś głośno z alejki, a ona zaraz usłyszała odgłos jednostronnej bójki. Przygryzła dolną wargę w zdenerwowaniu, domyślając się, że to właśnie Sasuke oberwał. Nie była w stanie usłyszeć, co odpowiedział, ale jego późniejszy śmiech usłyszała głośno i wyraźnie. Nie słyszała później więcej głośnych krzyków opryszków, tylko ciche szepty i odgłosy bicia karookiego. Rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu czegoś albo kogoś, kto mógłby pomóc. W końcu nie zamierzała jutro wysłuchiwać lamentowania Ino, jak to Sasuke trafił do szpitala po brutalnym pobiciu. N a w e t  jeśli zanim nie przepadała, to nie potrafiła ot tak wsiąść z powrotem na rower i odjechać. Jej sumienie jej na to nie pozwalało.
          - W co ty się wplątałeś, Uchiha? - warknęła z rozsierdzeniem, podnosząc z ziemi jakiś kamień, który następnie kilka razy podrzuciła w dłoni. Jednak nim go rzuciła, wyciągnęła jeszcze ze swojego plecaka pół litrową butelkę coli, którą odkręciła lekko i zaraz nią porządnie wstrząsneła. Czując wypływającą ciecz, pośpiesznie rzuciła butelkę w ciemną alejkę, a tuż po niej z ręki wypuściła kamień, który miała nadzieję doleciał dalej niż butelka, która zaczęła się kręcić na wszystkie strony opryskując zebranych opryszczków. Domyślając się, iż najpewniej mężczyźni wybiegną lada moment, czym prędzej wsiadła na swój rower i odjechała gdzie pieprz rośnie.
          Po raz kolejny dzisiejszego dnia, pedałowała jakby się paliło. Za pierwszym razem pędziła do brata. A teraz? Ucieka przed opryszkami, z którymi jeszcze minutę temu zatargi miał Sasuke. Coraz bardziej zaczynała utwierdzać się w przekonaniu, że on jest  w s z ę d z i e. Ale nigdy by nie przypuszczała, że będzie ratować tyłek członkowi rodzinie Uchiha. Cóż za ironia. W myślach jednak powtarzała jak mantrę, iż robi to tylko i wyłącznie ze względu na Ino.
          Będąc w połowie drogi do domu, zatrzymała się nagle, hamując stopami na asfalcie.
          - A co jeśli to nie pomogło? - spytała samą siebie z przerażeniem. - Co jeśli Ino zadzwoni do mnie w połowie nocy ze swoim lamanetowaniem?
          Spuściła głowe, a różowe kosmyki włosów opatuliły jej twarz.
          - Chyba zwariowałam - warknęła ponownie zaczynając pedałować i zaraz zawróciła w stronę kampusu, zarzucając jeszcze przy okazji cienki kaptur na głowę.


~***~


          Nie był ślepy.
          Dostrzegł ją kątem oka, gdy tylko wychyliła się za pierwszym razem z głównej ulicy. Krzyki jego “kolegów” musiały zwrócić jej uwagę, za co przeklinał ich w myślach. Brakowało jeszcze, by Haruno wplątała się w jego porachunki. Ale z drugiej strony wiedział, że najprawdopodobniej odjedzie zaraz na swoim rowerze i tyle jej widział.
          - Wycofaj się - szepnał Satoru tuż przed zadaniem mu kolejnego ciosu.
          - Wypchaj się - wycedził przez zaciśnięte zęby, próbując wyrwać się z uścisku jego popleczników. Ale jeden na pięciu nie było zbytnio fair. Nawet dla osoby, która znała samoobronę. - Będę tam w sobotę. Będę i wygram. Znowu - powiedział, a kącik jego ust uniósł się szatańsko do góry.
          Niespodziewanie pełna butelka z colą wylądowała tuż obok nich, opryskując swoją zawartością troje z nich. A po krótkiej chwili, solidny kamień uderzył Satoru w stopę.
          Sasuke parsknął śmiechem, aczkolwiek musiał przyznać, że nie spodziewał się tego zupełnie. Nie po Sakurze. W końcu tak się zarzekała, że go nienawidzi.
          - Ktoś tam jest - skwitował umięśniony blondyn, zaczynając kierować się ku wyjściu z alejki, które prowadziło na główną ulicę Konohy.
          Satoru chwycił go jednak za ramię. - Idziemy, nie chcę klopotów - stwierdział i jak na zawołanie trójka mężczyzn puściła go.
          Widząc jak odchodzą w zupełnie inną stronę niż pewnie Sakura przypuszczała, otarł krew z kącika jego ust. Musiał stwierdzić, że tym razem byli wyjątkowo łagodni. Ale na pewno nie zamierzał robić tego, czego chcieli. W sobotę ponownie zamierzał wygrać, czy im się to podobało, czy też nie. Wkurzony całym tym zajściem, chwycił za swój plecak jaki leżał na ziemi, cały w błocie, po czym wyszedł z ciemnej alejki i zaczął kierować się w stronę akademiku. Nie dostrzegając nigdzie chowającej się różowowłosej, domyślił się, że uciekła tuż po rzuceniu niespodzianki, która ku jego zadowoleniu pozwoliła mu zakończyć ten incydent bez większych obrażeń.
Ale…
          Właśnie, ale.
          Ale jeśli Satoru nie byłby na tyle miły i poszedłby w jej stronę, mogłoby się to skończyć zupełnie inaczej. Co jak co, ale pomimo tego iż potrafiła się bić, na pewno nie stawiłaby czoła pięciu umieśnionych facetów. A jej na sumieniu nie chciał mieć.
          Niespodziewanie, jak gdyby nigdy nic, koło niego przejechała w żółwim tempie Haruno w całej swej okazałości. Widząc, jak ponownie dzisiejszego dnia bacznie mu się przyglądała, przewrócił oczami i przystanął w miejscu.
          - Nie musiałaś tego robić - skwitował, spoglądając na nią uważnie.
          Sakura spojrzała na niego z bladym uśmiechem, zawracając w międzyczasie.
- Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz.




Od Autorki: Uff... jestem! ;D i żyję! Póki co będę starać się pisać dwa rozdziały na miesiąc ze względu, że bardziej chcę skupić się na końcowych rozdziałach na Bonds. A później już całkowicie oddam się Shannaro! ;) Dla wszystkich pytających o brata Sakury... była o nim mała wzmianka w prologu ;P Zapraszam również na jednopartówkę jaką napisałam -> G ł o ś n a  S a m o t n o ś ć ;) Mam nadzieje ze jakos dajecie rade w pierwszych tygodniach szkoly, ja na uniwerek tez niedlugo juz wracam, a poki co wrocilam do pracy po rocznej przerwie ;D Póki co jeszcze staram uporac sie z prawkiem, ktore wreszcie przydaloby sie zrobic, ale dam rade z rozdzialami! ;) 
Sayounara <3 

23 komentarze:

  1. Super, ciekawią mnie porachunki sasuke... Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :P

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha ostatnia scenka mnie rozwaliła,muszę przyznać.No,ale jak zwykle mnie mile zaskakujesz geniszuem :P Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od rana odwiedzałam bloggera co pól godziny licząc że ktoś coś wstawi i kiedy myślałam że już nic dziś nie dostane,bam! Rozdział! Cudowny z resztą. Sasuke... W co ty się jak zwykle wpakowałes? Odważna Sakura ratuje sytuacje <3 i to zakończenie ... Ahh... Cudowne! Oczywiście,czekam na następny ale jeszcze bardziej czekam na kolejny rozdział na Bonds!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Bonds poleci rozdzial po rozdziale, a dopiero tu dodam 7 ;) A jesli chodzi o blogera to ostatnio sie zbuntowal i nie powiadamiania obserwatorow o dlugich rozdzialach ;(

      Usuń
  4. Przechodzisz samą siebie !! Młodszy brat Sakury i jego zwierzątka <3 <3 Do tego jego bojowa postawa i późniejsza rozmowa z Itachim o Sasuke :) :) Też jestem bardzo ciekawa tych porachunków z Sasuke :>
    Sakura jest prawdziwym magnesem przyciagajacym kłopoty :)
    Czekam na kolejne rozdziały tutaj i na Bonds :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz mi, nie zamierzam ominac spotkania Sakury ze zwierzatkiem brata ;D A co do Sakury, to jeszcze nie jednokrotnie sciagnie na siebie klopoty.

      Usuń
  5. Rozdział super i widzę, że w końcu życie Sakury zaczyna się komplikować jeszcze bardziej :) Strasznie ciekawi mnie co działo się w Kyoto. Mam nadzieje, że po troszku będziesz nam to niebawem wyjaśniać w kolejnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko co sie dzialo w Kyoto zostanie ladnie wyjasnione, ale to w swoim czasie ;) Poki co potrzymam was troche w niepewnosci ;D

      Usuń
  6. Ech, nawet nie wiesz, jaką nirwanę osiągnęłam czytając Twój rozdział. Długo kazałaś nam na niego czekać. No, ale wreszcie się doczekaliśmy. Ja się doczekałam. Tak się zaczytałam, że na śmierć zapomniałam o skupieniu się na stylistyce i tej całej reszcie, ale potem doczytałam to raz jeszcze i rażących błędów się nie doszukałam. W sumie wszystko przyćmił fakt, że dodałaś rozdział i sama jego treść. Po prostu rozpływałam się! Wreszcie coś znajomego w tej zalanej deszczem Anglii :* Jak zwykle, ciekawie opisujesz wszystkie sytuacje. Co więcej, robisz to bardzo obrazowo co pozwala nam na 'wejście' w życie Twoich bohaterów. Kocham Cię mocno i czekam na następny rozdzialik :D buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi ;D
      No przyznam szczerze ze nie sadzilam, ze bedzie opublikowany tak pozno, no ale przez ten moj wyjazd jakos wypadlam z obiegu ;D Ale teraz wrocilam ze zdwojona sila ;D
      A wez nic nie gadaj, leje jak cholera ostatnio ;D A ja tu jeszcze dzien w dzien na rowerku zapierniczam na uniwerek ;D

      Usuń
  7. Z przyjemnością informuję że zostałaś nominowana do "Korean Dreams Blog Tag". Szczegóły znajdziesz na http://sasusaku-love-in-shinobi-world.blogspot.com/p/nagrody-award.html :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej! NIe wiem czemu, ale zawsze po przeczytaniu rozdziału na tym blogu jestem strasznie podekscytowana :D
    Więc od razu przejdę do konkretów!
    Strasznie śmieszą mnie stosunki między Sasuke i Sakurą teraz, wiesz, że ukradkiem na siebie spoglądają i tylko prychają na swój widok xD
    Bardzo zaintrygowałaś mnie w sprawie Miyavi'eg, co on takiego zrobił Sakurze, co Sakura wyprawiała w Kyoto, szczerze? Wydaje mi się, że była na każde jego zawołanie... może ją bił? Nie wiem. Albo zmuszał do jakichś dziwnych rzeczy..
    A brat Sakury to słodziak tak w ogóle! :D Jeszcze jakby Sas zgodził się z nim zakumplować to byłaby miazga xDD
    Cóż, pozostaje mi czekać na nowy rozdział.
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh juz chce czesciej tu pisac ;D Ale najpierw ogarne bonds, a wtedy bede mogla calkowicie oddac sie pisaniu tego bloga ;D
      Realacje Miyaviego i Sakury w Kyoto dokladnie zostana opise za jakis czas ;D I chyba nawet poswiece temu wiecej niz rozdzial ;D
      Hah! Ciesze sie ze Daichi sie podoba ;D A co do jego i Sasuke, to zaarenzuje spotkanie za kilka rozdzialow ;D

      Usuń
  9. Haaaaa! Ale to było fajne! ^^ Dum, dum, dum, i od czego tu zacząć?

    To tym razem od końca xd Oczywiście już w głowie zawitał mi pomysł, w co mógł się wplątać Sasuke. No więc, teorię zdradzając: skoro Sasuke sobie szarżuje na motorku i tak się kitrał, gdy usłyszał, że Itachi mógłby mu go zabrać, to obstawiam, że nasz pirat drogowy się ściga. Ot co! Już oczami wyobraźni widzę, jak taka motorowa mafia się zbiera o 2 w nocy i ścigają się po konoszańskich ulicach. Ta adrenalina, wiatr we włosach! Jak nie będę miała racji, to chyba sama kiedyś takie pomysł wykorzystam xd I ogólnie jak dla mnie to za mało sprali Sasuke buźkę ;/ No, ale znasz mnie, jak ja go "kocham" ;] Za to pomysł Sakury strasznie mi się spodobał xd Jak tylko skumałam się, co wymyśliła, to już banan na twarzy mi się pojawił i wyobraziłam sobie, jak ładnie zapyla na rowerku, taka zestresowana, haha XD Ale patrz - zawróciła, tego się nie spodziewałam. I krótkie podsumowanie "Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz". Bo przecież trzeba być tajniakiem, nawet jak Sasuke ją widział ;p

    Dobra dalej... a właściwie bliżej xd... Miyavi! Ten koleś mi śmierdzi, i to na kilka kilometrów. Niby przystojniak, niby oczka ma ładne, ale to, co o nim mówiła Ino nie wróży nic dobrego. Czyżby jakiś toksyczny związek? Och, już zacieram rączki! No i to przez niego Sakura ma te problemy z Uchicha? A tak poza tym, to mam drugą teorię XD Tym razem dotyczącą pojawienia się Miyaviego tak wcześnie, co robił w tym wesołym miasteczku. Oto ona: Miyavi jest w zespole Itachiego, o! W tą teorię już mniej wierzę, ale może... może? :D

    I co by tu jeszcze... a! Ayanami to niezłe ziółko, plotkareczka jedna xd Chociaż właściwie ją polubiłam nawet. Jak Ino powiedziała Sasuke, że wie o jego nocno-igraszkowych mruknięciach, o wypowiadaniu imienia Sakury w czasie stosunku - niemal nie spadłam z krzesła, a śmieję się do teraz xd

    Sumując - cudnie jak zwykle i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :) Coś czuję, że na koncercie się coś stanie!

    Pozdrawiam i WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem! Wedlug ciebie powinni go tak sprac by wyladowal biedaczysko na OIOM'ie ;D Oj tak tajniakiem trzeba byc ;D
      Toksyczny zwiazek to zdecydowanie taki byl i tu nie mam zamiaru tego ukrywac ;)
      Ayanami da sie lubic ;D Chociaz po pierwszym jej pojawieniu sie kilka osob chcialo mnie zabic c;D

      Usuń
  10. O matko! Sakura geniusz zbrodni z tą colą. Jeszcze trzeba było mentosa wrzucić! xd

    Widzę, że relacje naszej parki stają się coraz bardziej napięte! Końcówka i "nie wiem o czym mówisz" były serio zabójcze. Tak samo jak Ino wypominająca Sasuke pewna łóżkową wpadkę. Jeszcze niech podzieli się tą informacją z jego bratem to może nabiorę do niej jakiejś resztki sympatii(nie znoszę jej w mandze).

    Widzę, że zbliżamy się powoli do uchylenia rąbka tajemnicy w sprawie Miyaviego i już sobie zacieram rączki bo z tym wątkiem wiąże się tyle tajemnic, że moje niecierpliwe serce powoli nie wytrzymuje.
    No i oczywiście, jak zabrałaś się do wyjaśniania jednej tajemnicy, to zaraz pojawiła się druga czyli kłopoty Sasuke. Chyba nie muszę mówić, że zastanawia mnie jak to się tam rozwinie, o co w ogóle chodzi i jak poważne są jego kłopoty.

    Brat Sakury i jego rozmowa z Itachim były naprawdę pozytywne. W ogóle nie obrażę się na rozmowę młodego i Sasuke. (:

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej !
    Nominowałam Cię do Libster Blog Award. Więcej informacji tutaj :
    http://naruhinaacademy.blogspot.com/p/liebster-blog-award_19.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział mega!!!!!!!!! Dużo się w nim działo, mam nadzieję, że następny też będzie taki wciągający i interesujący :D Spóźniona z przeczytaniem i skomentowaniem :( Gomennasai! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wczoraj jeszcze przeczytałam tę notkę ( właściwie to dzisiaj, ale w godzinach, kiedy normalni ludzie śpią xd) czytałam na komórce, więc nie skomentowałam, ale teraz się za to zabiorę.
    Umowa Sasuke i Ayanami (dobrze napisałam? xD) wydaje się dość ciekawa xD W sumie mniej więcej wiadomo o co chodzi, jednak nie jestem w stanie określić wszystkich warunków xd chociaż myślę, że ta dziewczyna coś nabroi ;)
    Sasek musnął Sakure, coś się kroi ^^ On jeszcze pewnie o tym nie wie, ale coś do niej czuje xD
    No i brat Sakury, prze słodziak <3 uwielbiam go *w*
    Miyavi, intrygujący koleś, w sumie chyba śledzi naszą Sakurę, no i ta cała sprawa z nim... Kurcze ciekawi mnie to.
    Ostatnie wydarzenia, a już miałam nadzieję, że w końcu Sasuke się dostanie za to cwaniakowanie, a tu Sakura coś odwala ;O
    Dobra, tyle z mojego nudnego komentarza.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział (w końcu jestem na bieżąco ^^)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć!
    To już Twój trzeci blog, który obserwuję :) Uzależniasz, mówię Ci :*
    W sumie to nie za bardzo przepadam za SasuSaku w normalnym świecie, ale super się to czyta u Ciebie. Twoje opisy są takie lekkie i bardzo przyjemnie się je czyta.
    Wracając do rozdziału. Za nic na świecie nie pomyślałam, że Sakura będzie musiała ratować tyłek Sasuke. Zwłaszcza, że to on jej nie tak dawno ten tyłek obił, potrącając ją motorem. Jest to wprost niedorzeczne, że to ona go wyciąga z opresji, mając tyle problemów na głowie. Mam tylko nadzieję, że jakoś się jej odwdzięczy za to. I to w bardzo wdzięczny sposób :)
    Zastanawia mnie jaką sprawę ten Uchiha zamierza wygrać. Pomyślałam, że byłoby zabawnie gdyby... zresztą nie ważne, bo jeszcze sama wpadłaś na ten pomysł :D
    Podsumowując czekam na kolejny rozdział, jak zwykle kocham Cię za muzykę i pozdrawiam :*
    Przy okazji wpadnij do mnie: http://sasuke-sakura-szukajac-milosci.blogspot.com/ ( Boże, jak Ci spamuję) Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi zależy, żebyś oceniła moje opowiadanie. No nic, przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń
  15. hejoo;* kiedy kolejny rozdzialik?? :D ile można czekać!! proszę nie męcz już nas tak:*:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Obiecuję, że jak skończę wszystko to wyprodukuje jakis konstruktywny komentarz. Teraz jednak działam cichociemnie przed nauczycielka PP takze musisz mi wybaczyc xd

    OdpowiedzUsuń