27 paź 2013

7. Zagubiona w wielkim swiecie.


          Pędziła do domu ile sił w nogach, nadal nie wierząc, że zdołała odwrócić uwagę opryszków, którzy nękali Sasuke. Nie wierzyła też, że pokusiła się o powrót do miejsca zdarzeni, tylko i wyłącznie po to, by sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Z Nim! Z Sasuke Uchiha, którego nienawidziła! Nie, poprawka. Nie, nienawidziła go, pomimo iż ją potrącił. Nienawidziła jego przeklętego nazwiska, z którym kojarzyły się jej same złe rzeczy. Nie mówiąc już o niechcianych wspomnieniach, ale nie miała nawet siły o tym myśleć. Póki co zamierzała znaleźć się  w domu jak najprędzej, by solidnie się w nim zabarykadować. Nie miała bladego pojęcia, skąd Sasuke wiedział, że akcja “butelka z colą” i rzut kamieniem był jej sprawką, ale najwyraźniej nie była wystarczająco ostrożna. Tuż po tym jak została zdemaskowana, odjechała jak najszybciej, a w głowie zaczęły zradzać się nowe pomysły. A co jeśli “gogusie”, z którymi miał styczność Sasuke, wcale nie odeszli… tylko ją dostrzegli?! Rozglądała się za siebie co chwilę, ale póki co nikogo nie ujrzała -  zadowolona i przerażona jednocześnie. Mimo wszystko nie zamierzała zwalniać nawet na moment. Jej wieczorne zakupy również zeszły na drugi plan. Najwyżej nie zje śniadania, co nie specjalnie jej przeszkadzało. O wiele bardziej zależało jej na bezpiecznym dotarciu do domu.
          Gdy wreszcie jej się to udało, zsapana wpadła do swojego skromnego mieszkania, w którym następnie zabarykadowała się na cztery spusty. Oparła się dłonią o klamkę, a drugą rękę położyła na biodrze, oddychając ciężko. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek tak szybko udało jej się wrócić do domu. Zazwyczaj podróż zajmuje jej okołu dwudziestu minut, a teraz uporała się w niepełne dzisięć. Aż sama nie dowierzała, dopóki kątem oka zerknęła na zegar. Po prostu szok!
          Gdy tylko jej oddech nieco się uspokoił, ściągnęła plecak i rzuciła go obok szafki kuchennej. Wchodząc w głąb mieszkania raz po raz ściągała z siebie buty, spodnie i bluzę, po czym w samych majtkach i podkoszulce usiadła na podłodze z półpełnym pudełkiem lodów, który przed chwilą wyciągnęła z lodówki. Pomimo iż po kilku większych łyżkach miała uczucie, jakby mózg jej się rozmrażał, nie przerywała swego łasuchowania.
          - Psiakrew! - powiedziała nagle, po czym oblizała dokładnie łyżkę. - I po jakiego grzyba ja tam wróciłam?! - krzyknęła wbijając sztućca z powrotem w pokaźną porcję lodów. - Oczywiście - mruknęła, biorąc do ust kolejną łyżkę słodkości. - Tylko po to, by dowiedzieć się, że wcale nie musiałam tego robić - zamlaskała rozdrażnionai. - Trochę wdzięczności! - prychnęła głośno, tuż po przełknięciu lodów.
          Ale nadal nie potrafiła oprzeć się uczuciu, że Sasuke wplątał się w niezłe bagno. Chociaż, z drugiej strony, to może być jedynie jej wybujała wyobraźnia. W końcu to tylko ona potrafiła wpakowywać się w kolosalne problemy. Tsunade miała rację -  jest istnym magnesem na kłopoty i niestety nic nie potrafiła na to poradzić. Jak pech to pech. Taki, który zaczął ją prześladowywać… I nie tylko on.
          Gdy tylko przypomniała sobie o Miyavim, odstawiła pośpiesznie lody na bok i z łyżką w ustach przeszła kilka kroków na kolanach w kierunku spodni, z których zaraz wyciągnęła swój telefon. Oblizując starą łyżkę, od razu zaczęła dzwonić do Ino, jednak nim ta odebrała, minęło kilka dobrych minut, za co Sakura przeklinała w myślach przyjaciółkę.
          - Miyavi - powiedziała szybko, nim Ino zdążyła się odezwać. - On jest w Konoha - dodała z nutką strachu, która była dość wyraźna.
          Cisza.
          - Ino jesteś tam? - spytała po dłuższej chwili, marszcząc brwi. Spodziewała się wybuchowej reakcji przyjaciółki a nie jej kompletnej ciszy.
          - Emmm… Ino zaraz oddzwoni - odezwał się niespodziewanie Itachi, na co twarz Sakury zaczęła blednąć z każdą nową sekundą. Przecież miał grać koncert w wesołym miasteczku! Ponownie pośpiesznie spojrzała na zegar wiszący na ścianie, a gdy zorientowała się, że od ich spotkania minęło dobre trzy godziny przełknęła głośno zalegającą w krtani ślinę.
          - Dobra - szepnęła spokojnie, aczkolwiek w środku cała się gotowała. W końcu mogła dać się pierwsza odezwać “przyjaciółce”, ale z drugiej strony chciała jak najszybciej wyrzucić z siebie jakże ważną informacje. Jeszcze by jej się później oberwało za zwlekanie. Oh tak! To byłoby całkiem w stylu Ino. Gdy z (nie)małym zażenowaniem zamierzała się rozłączyć i cierpliwie czekać na telefon przyjaciółki, nie przerywając lodowego łasuchowania, ta odezwała się w słuchawce.
          - Kąpałam się! - powiedziała szybko na swoją obronę, a Sakura przekręciła lakonicznie oczyma. Nie było szans, aby uwierzyła w tak słabą wymówkę, zwłaszcza, że wiedziała, iż Ino nawet do łazienki wchodziła z telefonem. W końcu niejednokrotnie do niej dzwoniła, podczas gdy ta pluskała się w wannie wypełniona po szyję wodą.
          - Tak, tak - zamlaskała, nakładając na łyżkę kolejną porcję lodów, która następnie znalazła się w jej buzi. - A ja jestem królową - powiedziała z pełnymi ustami.
          - Nie mam zielonego pojęcia, co ty tam bełkoczesz - westchnęła blondynka. - Zamiast jeść, lepiej byś powiedziała co z Daichim - upomniała ją surowym tonem. W końcu pewnie i ona zastanawiała się pół dnia, co takiego się stało młodszemu bratu Sakury.
          - Mały koczkodan czuje się wyśmienicie. Siostra zafundowała mu wypad do wesołego miasteczka, więc humor mu się poprawił - zaśmiała się pod nosem, gdy tylko przełknęła kolejną porcję lodów. - Chociaż na początku nieźle nabroił i duża siostra musiała go podnieść na duchu - dopowiedziała z szerokim uśmiechem. Co jak co, ale Daichi był jej oczkiem w głowie. Niech tylko coś mu się stanie, a ta osoba gorzko pożałuje swego występku.
          - Itachi coś wspominał, że was spotkał i ponoć młody pokazał mu swoje piąstki - powiedziała z rozbawieniem Yamanaka.
          Sakura również nie potrafiła stłumić śmiechu, przypominając sobie tą sytuację. - Znasz Daichiego, lubi bronić starszej siostry - parsknęła.
          - Aż się boję pomyśleć, co z niego wyrośnie - skwitowała ze śmiechem.
          - Na pewno skończy lepiej niż ja - skwitowała wzruszając ramionami Haruno.
          - Ej, ej! - zaprotestowała stanowczo Ino. - Ty masz jeszcze całe życie przed sobą. A teraz jest odpowiedni moment na naprawienie błędów z przeszłości.
          Odłożyła na bok pudełko z lodami, w którym prawie nic już nie było, po czym oparła głowę o szafkę, chowając tęczówki pod powiekami. - Widziałam go - szepnęła z obawą. - Widziałam Miyaviego w Konoha - powiedziała nieco głośniej, jakby sama chciała uwierzyć w te słowa.
          Nie musiała czekać długo na wybuchową reakcję przyjaciółki - na reakcję, jakiej od samego początku się spodziewała. Ino  e k s p l o d o w a ł a  - dosłownie.
          - Że co proszę?! - wrzasnęła, aż Sakura musiała odsunąć słuchawkę od ucha. Nawet nie musiała dawać na głośnomówiący, gdyż jej krzyki doskonale było słychać w całym mieszkaniu. - Jak to widziałaś go w Konoha?! - dopytywała podniesionym głosem. - Ten skurczybyk powinien siedzieć w Kyoto! Niech no ja go tylko spotkam, to gościu pożałuje, że wkroczył na teren tego miasta! Ale czego on tutaj w ogóle szuka?!
          Sakura przygryzła dolną wargę, obawiając się udzielić odpowiedzi na to pytanie. W końcu odpowiedź była banalnie prosta, acz przerażająca. I tego właśnie cholernie się bała.
          - Tylko nie mów mi, że on tu jest… - spytała spuszczając nieco z tonu Ino, aczkolwiek mówiła z ogarniającym ją przerażeniem. Ale nie potrafiła dokończyć zdania. Dwa ostatnie słowa ugrzęzły w jej krtani i nie zamierzały wyjść z jej ust.
          W ten sposób telefon Haruno ponownie znalazł się przy jej uchu.
          Sakura doskonale potrafiła sobie wyobrazić w jakim stanie znajduje się Ino. Zresztą ona sama była w nie lepszym. Czuła się jak po spotkaniu z diabłem. A przecież tylko go spotkała. Nawet nie chciała myśleć, co będzie, gdy Miyavi zdecyduje podejść do niej, by porozmawiać. Oj nie, tego na pewno nie miała zamiaru robić. Ale co jeśli… ?  
          Co jeśli nie będziała miała wyboru? Co jeśli zostanie zmuszona do rozmowy z nim? Co jeśli nie będzie drogi ucieczki? Co jeśli…
          Pokręciła głową odrzucając niechciane myśli. Powinna myśleć pozytywnie albo przynajmniej powinna założyć różowe okulary na nos i żyć, jakby nigdy nic się nie stało. Oddałaby wszystko za chwilę błogiej niewiedzy albo żeby chociaż na jeden dzień nie była w stanie myśleć ani o Miyavim, ani o Kyoto, ani o tym, jak przeżyć w tym wielkim, okrutnym świecie.
          - Mam nadzieję, że się mylisz. Że obie się mylimy - westchnęła przeczesując dłonią chaotycznie swoje włosy. - Może jego wizyta w Konoha nie ma nic wspólnego ze mną - mruknęła, a drobne ziarenko nadziei zakiełkowało w jej duszy. Teraz tylko musi je z matczyną troską pielęgnować i doglądać codziennie, a może ta najskrytsza nadzieja się urzeczywistni.
          - Nadzieja matką głupich - sparowała przybitym głosem Yamanaka.
          I jak tu nie mieć samych pesymistycznych myśli?
          - Wiem - mruknęła nieobecnym głosem, spoglądając z przygaszonymi tęczówkami na swój zabłocony rower. - Ale lepsze to niż nic.
          I to była najszczersza prawda,na jaką się odważyła. Nawet mała, tląca się nadzieja jest pożyteczniejsza od jej braku. Tylko że... Ino sprawiła, że straciła jakąkolwiek..
          - Stwierdziłam, że powinnaś wiedzieć - powiedziała po krótkiej przerwie. - W końcu również i ty możesz go spotkać. A tego jeszcze bardziej bym nie chciała. - Jej usta zaraz wykrzywiły się w grymasie, gdy jej zbyt wybujała wyobraźnia zaczęła brać nad nią kontrolę. Przed oczami widziała, jak po środku głównej ulicy Konoha przez czysty przypadek Ino spotyka Miyaviego. Bez wątpienia pojawiłyby się ostre słówka zwłaszcza ze strony Yamanaki. Jednak jakby skończyło się owe spotkanie, nie była w stanie przewidzieć. Tak samo jak i nie była w stanie przewidzieć jakby sama zareagowała na jakąkolwiek konwersację ze swoim ex.
          - Jak go spotkam, to ja już mu powiem kilka dosadnych słówek - prychnęła Ino.
          Ponowne westchnięcie wydobyło się z krtani różowowłosej.
- Domyślam się. Ale mam nadzieję, że go nie spotkasz.
Cichy śmiech Yamanaki wydobył się ze słuchawki.
- Nie chcę się powtarzać, ale…
Sakura przymknęła swe powieki.
- Tak, wiem, Ino. Nadzieja jest matką głupich - wtrąciła, doskonale wiedziąc, co chce powiedzieć.
- Dokładnie - odparła z rozbawieniem. - Ale jutro idziemy na ten koncert, prawda? - spytała przeciągając nieco ostatnie słowo.
- Musiało ci się przypomnieć? - parsknęła cicho pod nosem.
- Sakura, nie wywiniesz się. Obiecałaś mi, że pójdziemy się gdzieś razem rozerwać - stwierdziła z oburzeniem, którego nawet nie próbowała zamaskować w żaden sposób. - I to było zaraz po twoim powrocie, od tego czasu minęły jakieś dwa tygodnie! Idziesz i basta! Jutro po zamknięciu kawiarni idziemy na koncert i nawet nie chcę słyszeć więcej sprzeciwów. - I by pokazać, czyje słowo jest ostatnie, musiała się rozłączyć. Po prostu musiała. Zresztą gdyby tego nie zrobiła, na pewno nie nazywałaby się Ino Yamanaka.
Jednak gdy połączenie zostało zerwane, Sakura uświadomiła sobie, że mogła poruszyć jeszcze jeden temat - temat Sasuke. W końcu Ino jako dziewczyna Itachiego mogła mieć wgląd w co niektóre sprawy, w które był wplątany jego młodszy brat. A to mogłoby cokolwiek wyjaśnić,  odnośnie tego, co dokładnie się wydarzyło zaledwie godzinę temu. Przede wszystkim może dowiedziałaby się, w co takiego wmieszał się Sasuke.
Nagle uderzyła się otwartą dłonią solidnie w czoło.
-  Nie powinno cię to obchodzić, Haruno - skarciła ostro samą siebie, a następnie leniwie wstała z zimnej posadzki i puste pudełko po lodach wyrzuciła do śmietnika. - To nie twoja sprawa - mruczała co chwilę pod nosem, próbując poskromić swoją ciekawość.
Nie zamierzała popełniać tych samych błędów, jak kilka miesięcy temu, dlatego też musiała bardziej zwracać uwagę na to, co robi. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że ta nieposkromiona przysłowiowa ciekawość najbardziej przeszkadzała jej w ogarnięciu siebie i swojego dotychczasowego życia. Z wyraźnym grymasem na twarzy podeszła do niepościelonego łóżka i spod poduszki wyciągnęła wymięty pamiętnik. Otwierając go na pierwszej wolnej stronie, od razu napisała krótkie zdanie ostrzegawcze skierowane tylko i wyłącznie do samej siebie. Oczywiście nie mogło obejść się bez wielkich liter...


NIE BĄDŹ CIEKAWSKA!
         
Tak. Tak mówią. Że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
A ona ponownie nie zamierza się w nim znaleźć. Wystarczy, że wylądowała tam już jeden raz. I to byo zdecydowanie o ten jeden raz za dużo.
- Ta ciekawość mnie kiedyś zabije - westchnęła, opadając na posłanie, na którym zaraz zasnęła.


~***~


          Wszedł do swojego pokoju w akademiku, trzaskając mocno drzwiami. Emocje nadal nie opadły, a wręcz przeciwnie - cały czas się w nim kotłowały. Po pierwsze był wściekły na Satoru, że uciekł się do takich a nie innych metod “rozmowy” z nim, a wszystko z jakże błahego powodu. Miał ochotę zaśmiać się rywalowi prosto w twarz. W końcu powszechnie było wiadomo, że on nie odpuszczał.
          Nigdy.
          Więc nawet próba wpłynięcia na jego zdanie poprzez pobicie nie podziałała. Wręcz przeciwnie, miał jeszcze większą chrapkę na zwycięstwo. I wygra. Nie odpuści. Nie odda tytułu sprzed roku. Ponownie zamierza go zdobyć w jakże cudownie zapowiadające się sobotnie popołudnie. Na samą tę myśl na jego usta zaraz wkradł się zadziorny uśmiech. Jeszcze im pokaże, że jest urodzonym zwycięzcą.
          Po drugie, miał mieszane uczucia jeśli chodziło o Sakurę, której notabene coś zawdzięczał. Gdyby nie ona, Satoru wraz ze swoimi dryblasami mógłby sprać go na kwaśne jabłko, a wtedy skutecznie wykluczyliby go z wyścigu. Jednak co go najbardziej śmieszło w owej sytuacji, to fakt, że jego rówieśnik nie był w stanie stawić mu czoła sam na sam, tylko potrzebował obstawy. Śmiech na sali.
          Sasuke parsknął cicho pod nosem, gdy tylko przypomniał sobie jak jeszcze niedawno panna Haruno zapierała się w każdej sprawie, by tylko mu pokazać, że ma go w nosie. Jej waleczna dusza i upór, która poniekąd również była dla niego ogromną tajemnicą, rozśmieszała go. Dziewczyna miała w sobie sporo wigoru, co już dwukrotnie zademonstrowała mu w siłowni. Przed jego oczami ponownie pojawiła się studentka medycyny siłująca się z workiem treningowym. Zastanawiał się, czy czasami nie lepiej byłoby, gdyby zostali jedynie nieznajomymi, zamiast pałać do siebie niechęcią. Gdyby tylko nie odjechała po tym, jak stwierdziła obojętnym głosem, że nie wie, o czym on mówi, z pewnością dałby jej srogi wykład, aby następnym razem nie mieszała się w nie swoje sprawy. Jeśli oczywiście byłby następny raz, choć akurat w to wątpił. Drugi raz na pewno nie zamierzał wpadać w tę samą sztuczkę zastawioną przez Satoru. Nie był na tyle głupi.
          Żwawym krokiem wszedł w głąb średniej wielkości pokoju, ściągając plecak z ramienia i rzucając go na biurko. Kątem oka dostrzegł wijącego się węża w terrarium, który leniwie sunął po spruchniałej gałęzi.
          - Chyba wypadałoby cię nakarmić - mruknął, widząc jak drapieżnik wbija swoje ślepia w białe pudełko znajdujące się tuż przy terrarium.
          Otworzył zaraz podziurawione wieko kartonu i wyciągnął z niego za ogon małą myszke, a następnie bez żadnych skrupułów wrzucił ją wężowi na pożarcie.
          I nie zwracając zbytniej uwagi na to, jak gad konsumuje swój posiłek, skierował się do łazienki, gdy niespodziewanie do jego pokoju wparowali bez najmniejszego ostrzeżenia Suigetsu i Juugo.
          - A wiecie, że się puka? - warknął pod nosem nieco rozdrażniony. W końcu to nic trudnego zacisnąć dłoń w piąstkę, a następnie unieść ją i zapukać do drzwi, prawda?
          - Ty rzeczywiście… - szepnął zdziwiony Hozuki zerkając kątem oka na towarzysza. Pytanie, jakie zadał Sasuke umknęło mu, co jeszcze bardziej irytowało karookiego.
          - Rzeczywiście co? - wtrącił marszcząc w gniewie brwi.
          Juugo zamknął za nimi drzwi, by czasami nikt nie słyszał ich rozmowy.
          - Ktoś widział cię, jak wchodzisz do akademika i zaraz puścił farbę, że ktoś cię nieźle urządził - wyjaśnił, uważnie lustrując Uchihę.
          Sasuke wywrócił oczami, a następnie usiadł znudzony na łóżku, opierając się plecami o chłodną ścianę.
          - Twarz nie szklanka - skwitował, wzruszając beznamiętnie ramionami. - A Satoru szczęka opadnie w sobotę, gdy wygram wyścig i kolejny z rzędu tytuł powędruje do mnie - odparł, a jego kącik ust uniósł się cwaniacko. Sama perspektywa wygranej od razu poprawiała mu humor. Za mniej niż czterdzieści osiem godzin stanie dumny na podium, ukazując swoje trofeum Satoru i jego koleżkom. To chyba będziej największa satysfakcja, jakiej kiedykolwiek doznał. To i możliwość przeprowadzenia wyczynu, którego aż nie mógł się doczekać. Było to o wiele bardziej ekscytujące niż czekanie na prezent świąteczny jako małolat.
          - Satoru ci to zrobił? - spytał wściekły Juugo, w którym już zaczęły buzować same negatywne emocje, jeśli chodzi o rywala Sasuke.
          - Niech no ja go tylko… - wtrącił Suigetsu z nadąsaną miną. Bez wątpienia pod swoją niespotykaną, seledynową czupryną tworzył się już plan, jakby tu dopiec Aoki’emu. Kolejna intryga w wykonaniu Suigetsu, która zdecydowanie nie skończyłaby się dobrze. W końcu już niejednokrotnie jego pomysły wprowadzały ich wszystkich w tarapaty. Łącznie z nabuzowanym studentem prawa, z którym wydawał się świetnie dogadywać, a mowa oczywiście o Naruto Uzumakim.
          - Nic z tego, Suigetsu, tym razem nic nie zrobisz - powiedział srogo Sasuke. - Albo pójdę za przykładem naszego wspólnego kolegi i powrzucam w twoje włoski gum do żucia, a później będziemy musieli ostrzyc cię na łyso. - Uśmiechnął się do niego zadziornie, zwłaszcza, że owy pomysł nie był aż taki głupi. Już od dłuższego czasu próbowali zmusić Hozukiego do wizyty u fryzjera, jednak ten zapierał się, że jego noga w żadnej takiej instytucji nie stanie. Oczywiście musiał jeszcze stwierdzić, iż wystarczą mu jedynie nożyczki, którymi bawił się co najmniej raz na miesiąc.
          - Ej! - zaprotestował łapiąc się za włosy. - Wara ode mnie i moich kłaków!
          Juugo parsknął pod nosem, nie potrafiąc się powstrzymać. W końcu jak najbardziej podzielał zdanie Sasuke jeśli chodziło o włosy Suigetsu.
          - A więc co planujesz zrobić, Sasuke? - zapytał brązowowłosy, siadając na biurowym krześle.
          - Wygrać. Czy to nie oczywiste? - spytał z uniesioną brwia.
          - A co z Satoru? - dopytywał zaintrygowany całą sytuacją. Nigdy by nie przypuszczał, że rywal Sasuke posunie się aż tak daleko. A wszystko przez chęć zdobycia tytułu mistrzowskiego. Dla nich stawka była wysoka. Czasami aż zbyt wysoka.
          - Wystarczy, że wygram. To będzie dla niego wystarczającą nauczką - skwitował, nie mogąc już doczekać się soboty.
          Juugo uśmiechął się zadziornie, wiedząc, że to było najrozsądniejsze wyjście z owej sytuacji. W końcu po raz kolejny odbierając Satoru to, na czym najbardziej mu zależy, Sasuke pokaże swoją wyższość. - Skoro tak mówisz.
          - Ej, czyli nie będzie żadnej krwawej i mrożącej w żyłach zemsty? - spytał wyraźnie zawiedziony Suigetsu. To przecież była idealna sytuacja do tego, żeby wreszcie coś się zaczęło dziać!
          - Pacnij się w ten pusty łeb i chociaż raz słuchaj, co się do ciebie mówi - skwitował sarkastycznie Juugo.
          - Nie kombinuj niczego, Suigetsu - westchnął Sasuke. - Satoru najbardziej wkurzy fakt, że po raz kolejny gwizdnąłem mu tytuł sprzed nosa - dodał z rozbawieniem. Bez wątpienia mina Satoru pojutrze będzie bezcenna. Niecierpliwość pomału zaczynała go zżerać.
          - Oby, Sasuke, oby - westchnął brązowowłosy. - Wnioskuję, że jutro nie wychodzisz na piwo?
          Brat Itachiego pokręcił w odpowiedzi głową.
- Idę tylko na ten koncert.
          - A jednak? - zaśmiał się Suigetsu.
          - Pora chociaż raz podopingować bratu.
          - Tak, chyba by mu się kostka nie zsunęła ze strun - wtrącił rozbawiony Hozuki, który planował rewanż na przyjacielu za okrutne chęci pozbawienia go włosów.
          - Coś insynuujesz? - spytał Uchiha spoglądając na Suigetsu podejrzliwie. Juugo przypatrywał się wszystkiemu z wyraźnym zainteresowaniem.
          - Ty nigdy go nie dopingowałeś, a on ciebie wręcz przeciwnie - stwierdził bez najmniejszych skrupułów seledynowowłosy, splatając ramiona na klatce piersiowej. Jego fioletowe tęczówki bacznie taksowały Uchihę, spróbując choć raz przeniknąć przez jego tok myślenia. - Więc? - spytał, mrużąc oczy, a w jego głowie już zaczęły się tworzyć nowe domysły i tezy odnośnie przyjaciela. - Czyżby wreszcie jakaś pierwsza oficjalna randka z Ayanami?
          Brew Sasuke powędrowała nieznacznie ku górze.
          - Nie myśl zbyt dużo, bo mózg ci się zlasuje - odparł ze stoickim spokojnem. - Idę tam z innego powodu - powiedział, machając dłonią od niechcenia, nie chcąc dłużej ciągnąć tego tematu. Bo po co? W końcu pomiędzy nim a Ayanami nic tak naprawdę nie było. Nic oprócz układu, który sam zerwał.
          - Ponoć Itachi załatwił wejściówkę dla Ino i jej przyjaciółki, gdyż panna rozgadana bardzo ale to bardzo nalegała - parsknął pod nosem Juugo, a widząc spojrzenia znajomych dodał. - No co? Chodzą ploteczki, a jak wiadomo Ino jest w ich centrum zainteresowania przez związek z twoim bratem.
          Juugo miał całkowitą rację. Dzięki związaniu się ze starszym z braci Uchiha, Ino zdobyła jeszcze większy rozgłos na uniwersytecie. I ani razu na niego nie narzekała, lecz wręcz przeciwnie - mogłoby się wydawać, że jest w swoim żywiole. W końcu kto nie chciałby być dziewczyną popularnego i przystojnego członka zespołu?
          - Nigdy nie spodziewałbym się, że akurat ty będziesz przejmował się ploteczkami - powiedział z rozbawieniem Sasuke.
          - Dałoby radę załatwić jeszcze dwa bilety? - spytał niespodziewanie Suigetsu.
          - Sam mówiłeś, że masz inne plany - sparował karowłosy, mrużąc delikatnie oczy.
          - Ale nikt nie wspomniał o fakcie, iż Sakura też idzie na koncert - zaprotestował, na co Juugo ponownie parsknął śmiechem, a Sasuke zawtórował mu.
          - Sama ci powiedziała przecież, że nie jest zainteresowana pójściem z tobą na randkę - skwitował Sasuke. - Jak ona to peteycko ujęła: “miłość to głupota i jeśli kiedykolwiek jeszcze się zakocham, najprawdopodobniej padnę na zawał albo strzelę sobie prosto w łeb”. - Zacytował Sakurę sprzed zaledwie kilku godzin.
          Suigetsu przyjrzał mu się uważnie, ściągając swoje brwi w linię prostą.
          - Podsłuchiwałeś!
          Sasuke przewrócił lakonicznie oczyma.
          - Wcale nie podsłuchiwałem - zaprotestował hardo. - Trzeba było ciszej rozmawiać. Cała biblioteka was słyszała. - I wzruszył beznamniętnie ramionami, a Juugo przytaknął lekkim skinięciem, popierając to, co powiedział.
          - Głośno i wyraźnie - dodał jeszcze brązowowłosy.
          Hozuki spojrzał na nich wymownie. Bez problemu mógł stwierdzić, że ta dwójka zbyt często się ze sobą zgadzała. Gdy jeden coś powiedział, drugi podążał za nim, osłaniając przysłowiowe tyły. I tak niemalże bez końca, w każdej możliwej tylko dziedzinie.
          - I tak wam nie wierzę - odpowiedział oburzony, na co dwójka przyjaciół pokręciła z politowaniem głową.


~***~


          Mogłaby przysiąc, że jeszcze nigdy dzień nie zleciał jej aż tak szybko jak dzisiaj. Przecież dopiero co był ranek, a na zegarze właśnie wybiła godzina osiemnasta! Sakura z niedowierzaniem spoglądała swymi szmaragdowymi tęczówkami na zegar. Jeszcze poranny wykład jej się dłużył, ale gdy tylko przekroczyła próg kawiarni czuła się jakby ktoś specjalnie przesuwał wskazówki zegara. Ponownie zrzucała winę na małe krasnoludki, które w jej mniemaniu czaiły się gdzieś po kątach i korzystały z wolnej chwili, gdy nikt nie patrzył.
          Co najdziwniejsze Ino ani razu nie poruszyła tematu koncertu, który zaczynał się za półtorej godziny,  jakby nabrała wody w usta. Ani w pracy nic niemalże nie mówiła, ani nie kłopotała ją zbędnymi i męczącymi wiadomościami tekstowymi podczas jej dwugodzinnego wykładu z toksykologii. Jednak była jedna rzecz, jaka dręczyła ją w niej dzisiaj - przelotne spojrzenia Ino okryte platoniczną troską. Mogła się tylko domyślać, co chodziło jej po głowie. I coraz bardziej zaczynała żałować, tego iż wczoraj zatelefonowała do niej i wypaplała o swojej małej przygodzie ponownego spotkania Miyaviego, które na szczęście obyło się bez rozmowy. Póki co, miała nadzieję, że tak zostanie i że to były zwykłe omamy, że Miyavi nie ruszał się z Kyoto. Jeszcze tego brakowało, by zjawił się w Konoha z ponownym zamiarem wywrócenia jej życia do góry nogami. Jednak jeśli rzeczywiście przyjechał do jej rodzinnego miasta, to może oznaczać jedynie same kłopoty.
          Wolnym krokiem podeszła do przyjaciółki, przyglądając się jej uważnie. Miała pomału dość bycia traktowaną z przesadną troską i przez rodziców, i przez Ino, gdy tylko w grę wchodził Miyavi i Kyoto. Była głupia, że postąpiła tak, jak postąpiła. Była głupia, że dała się aż tak komuś zmanipulować. Była głupia, by powierzyć swoje serce niewłaściwej osobie. Była głupia i nie bała się tego powiedzieć na głos. Popełniła kilka życiowych błędów, których teraz dozgonnie żałowała, jednak tak bardzo, jak tego pragnęła, nie była w stanie cofnąć czasu. Wiedziała, że zawiniła i to na całej lini, dlatego nie miała innego wyjścia - musiała żyć z konsekwencjami, a także malutkimi kroczkami naprawić to, co w niej samej się zepsuło przez półtora roku spędzonego w Kyoto.
          - Przestań się na mnie patrzyć jak na sierotę - skwitowała ostro, po czym wykrzywiła usta w wyraźnym grymasie. - Czuję się świetnie. Nic mi nie dolega, jeśli chcesz, to nawet wyjdę na zewnątrz i zacznę biegać albo będę podskakiwać na zmianę z robieniem pajacyków - powiedziała, kładąc dłonie na biodrach.
          Ino uniosła brwi w zdziwieniu, w ogóle nie spodziewając się takiej reakcji ze strony przyjaciółki.
          - Przecież nic nie mówię - mruknęła naburmuszona Ino, opierając się łokciem o ladę.
          - Dokładnie! A ja zaczynam przez ciebie popadać w paranoję - wyjaśniła z ogromnym przejęciem, nie będąc w ogóle przyzwyczajoną do “cichej” Ino. - Zrozum, że nie pozwolę, by ten drań ponownie zawładnął mną i moim życiem. I jeśli zaraz nie przestaniesz traktować mnie jak kruchą osóbkę, to obiecuję, że lada moment wybuchnę.
          Yamanaka westchnęła ciężko i po raz kolejny zerknęła na przyjaciółkę tym swoim zatroskanym spojrzeniem.
          - Po prostu martwię się o ciebie - odpowiedziała spokojnie.
          Sakura usiadła na barowym krześle, czując w kościach zapowiadającą się długą rozmowę. Przy praktycznie zerowym ruchu w kawiarni w obecnej chwili, bez problemu mogły sobie na to pozwolić.
          - Przecież mówię, że nic mi nie jes,t Ino - westchnęła. - Teraz, gdy o tym myślę, to może jednak mi się przywidziało? W końcu w wesołym miasteczku było pełno ludzi, równie dobrze to mógł być ktoś do niego podobny - powiedziała, posyłając przyjaciółce blady uśmiech.
          Ta zamyśliła się na dłuższą chwilę, uważnie w głowie analizując wszystko.
          - Może i masz rację - odparła nieobecnym głosem, a następnie pokręciła delikatnie głową budząc się z chwilowego zamyślenia. - Zresztą jak sama powiedziałaś data apelacji nie została jeszcze ustalona, więc teoretycznie nie miałby czego szukać w Konoha - dopowiedziała, a na jej usta zaraz wślizgnął się szeroki, bananowaty uśmiech. - To co? Masz ochotę się rozerwać? - spytała, a jej niebieskie tęczówki zaczęły niebezpiecznie błyszczeć.
          Sakura doskonale znała to spojrzenie i normalnie zapytałaby, co takiego Ino znowu wymyśliła, aczkolwiek w owej sytuacji było jasne jak słońce, co miała na myśli.
          - Nie mam nawet w co się ubrać - westchnęła ze zrezygnowaniem. - Zresztą musiałabym jechać do domu, a koncert zaczyna się pół godziny po zamknięciu kawiarni - mruknęła pod nosem, znając siebie i swoje możliwości czasowe. A zanim wybrałaby coś ze swojej szafy i zanim by się ogarnęła, aby wyglądać jak człowiek, koncert bez wątpienia by się kończył. Więc tym razem jednak Ino będzie musiała jej ulec.
          Haruno jeden - Yamanaka zero.
          Jednak szeroki uśmiech, który miał swoje diaboliczne podłoże nadal nie schodził z twarzy Ino, co nieco niepokoiło Sakure.
          - Dobrze się czujesz? - spytała zdawkowo przyszła pani doktor.
          - Wyśmienicie - uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jeśli tylko byłoby to możliwe i czym prędzej wyprostowała się i pognała za ladę. Nie minęła nawet minuta a Yamanaka wyciągneła z kartonu dużą reklamówkę wypełnioną ciuchami, którą ukryła tam z samego rana tak na “wszelki wypadek”.
          Usta Sakury zaraz rozchyliły się delikatnie. Nie dowierzała własnym oczom. Co jak co, ale tego zupełnie się nie spodziewała. Jednak niezawodna Ino i tym razem przechytrzyła Sakurę bez najmniejszego problemu. A więc…
          Haruno zero - Yamanaka jeden.
          Sakura niechętnie wyciągnęła ręke i chwyciła za reklamówkę.
          - Jak tam jedziemy? - spytała z westchnięciem nawet nie zaglądając do reklamówki. Znała Ino na tyle dobrze, by wiedzieć, co dla niej przygotowała. Ciuchy, które bez problemu powinny podchodzić pod kategorię “zbyt wyuzdane” - nawet jak na nią. Niczego innego się nie spodziewała.
          - Taksówka podjedzie po nas dziesięć minut po zamknięciu - odpowiedziała zadowolona, a cała wcześniejsza troska odeszła w niepamięć. - A więc idź na zaplecze i się ogarnij, póki jest cicho.
          Sakura wypuściła z płuc większą ilość powietrza. Pomału te ciągłe wygrane Ino zaczynały ją jeszcze bardziej dobijać. W końcu ile można przegrywać? Najwyraźniej życiowy pech nadal nie przestawał jej omijać.
          I tak jak powiedziała Ino, poszła na zaplecze, gdzie zaraz zaczęła przeglądać stertę ciuchów blondynki. Jednak próba znalezienia czegoś, co przypadłoby jej do gustu, nie była aż tak prosta, czego się całkowicie spodziewała. Po dłuższych męczarniach udało jej się skompletować coś, co podchodziło pod standardy normalności. Oczywiście jeśli tylko można było nazwać normalnym ubraniem kuse czarne, skórzane spodenki, biały z cekinami top na ramiączkach ze zdecydowanie zbyt dużym dekoltem. Jednak na to nie była w stanie już nic poradzić, gdyż niamalże wszystkie bluzki czy też sukienki były wydekoltowane aż nad to. Do tego jeszcze wysokie szpilki wiązane aż pod kolana. Ale nawet to nie było aż takie złe. W tym wszystkim najgorsze co mogło jej się trafić, to irytujący fakt, że każda przyniesiona przez Ino rzecz była markowa. Niech nie daj Boże coś się ubrudzi, porwie, obcas się złamie a nie wypłaci się jej do końca życia. A przynajmniej dopóki nie zacznie dobrze zarabiać, a to zdecydowanie jeszcze trochę potrwa.
          - Ten dekolt jest zdecydowanie zbyt duży - powiedziała z grymasem, wychodząc z zaplecza.
          - Nie marudź, twoje C trzeba pokazywać - skwitowała wytykając jej język. - A teraz jeszcze zrób makijaż i ogarnij włosy, kosmetyczkę znajdziesz w mojej torebce - dopowiedziała i nieprzejęta pustym lokalem kontynuowała mycie stolików, przygotowując się pomału do zamknięcia lokalu.
          - I czemu mnie to nie dziwi? - mruknęła retorycznie masując sobie dłonią kark. - A ty nie idziesz się ogarniać? - spytała taksując spojrzeniem zapracowaną sylwetkę przyjaciółki.
          - Ja w przeciwieństwie do ciebie ubiorę się i umaluję w przeciągu piętnastu minut - odpowiedziała z rozbawieniem.
          - Tak, tak - burknęła i zaraz wróciła na zaplecze, gdzie w łazience umalowała się delikatnie, podkreślając nieco bardziej oczy. Z włosami natomiast nie męczyła się zbyt długo, wystarczyło nieco pianki i lakieru do włosów, a także mała tapiryzacja gdzie niegdzie i voilá!
         
          W planie Ino nie było najmniejszej luki. Tak jak powiedziała, przebrała się i umalowała w ciągu zaledwie piętnastu minut, gdzie Sakurze zabrało to czterdzieści pięć minut. Również tak jak wcześniej poinformowała taksówka znalazła się pod kawiarnią punkt dziesięć po dziewietnastej. Wszystko chodziło idealnie jak w szwajcarskim zegaru. I czego by tu chcieć więcej?
          - Dzięki tobie jutro będę musiała wracać się na kampus po rower - zaśmiała się, wchodząc do taksówki.
          - Lepiej jutro niż po koncercie. Niech nawet ci nie przyjdzie na myśl szlajanie się po nocy po Konoha za głupim rowerem, bo chyba coś ci zrobię - powiedziała stanowczo, siadając tuż obok różowowłosej.
          Sakura parsknęła śmiechem pod nosem.
          - Ten głupi rower to mój jedyny środek transportu w obecnej chwili. I obie doskonale wiemy czemu, ale przynajmniej mam trochę ruchu codzienniem, a jazda skuterem na pewno by mi tego nie dała - skwitowała a dobry humor nadal jej nie opuszczał.
          Ino w odpowiedzi zaśmiała się, chociaż doskonale wiedziała, że powód, dla którego Sakura nie jeździ mechanicznym pojazdem jest zupełnie inny. Jednak ani ona, ani Sakura nie poruszyła tego tematu. W końcu to był czas na rozluźnienie się i zapomnienie o przyziemnych problemach.
          Pora zaszaleć!
          Po zaledwie dziesięciu minutach taksówka stanęła tuż przed pokaźną halą, z której wydobyła się głośna muzyka.
          - To support - wyjaśniła Ino, wychodząc z samochodu, wcześniej dając kierowcy wyliczoną sumę pieniędzy. - Zespół Itachiego gra zaraz po nich - dodała, łapiąc Sakurę pod ramię i uwodzicielskim krokiem zaczęła kierować się w stronę bramkarzy, którym zaraz wręczyła ich dwa VIP’owskie bilety z miejscami tuż przy samej scenie. Lepiej chyba już być nie mogło.
          Ochroniarz oderwał skrawek biletu, wręczając pozostałą część Yamanace a następnie wpuścił je do środka. Wraz z otwarciem drzwi, głośność muzyki wzrosła gwałtownie.
          - A więc zaczynamy zabawę - powiedziała podekscytowana Ino, ciągnąc Sakurę korytarzem w głąb hali, gdzie zaraz przeszły przez następne drzwi a ich oczom ukazał się pokaźny tłum bawiących się ludzi.
          - Z tego co mówił Itachi wnioskowałam, że to będzie mały koncert - wrzeszcała w szoku Sakura, chcąc przekrzyczeć muzykę, by choć słowo dotarło do uszu Yamanaki.
          - Przecież mówił, że niedługo wydają płytę. Ich muzyka wymiata! Choć zaraz sama się przekonasz - odparła łapiąc ją mocno za dłoń i zaraz bokiem zaczęła się z nią kierować w stronę sceny, gdzie znajdował się specjalnie oddzielony kawałek sali przeznaczony dla strefy VIP’owskiej.
          - W ogóle jak ich zespół się nazywa? - spytała zaintrygowana, chcąc zapełnić tę lukę. Zresztą wypadałoby wiedzieć, jak nazywa się zespół, na którego koncert dostała darmowy VIP’owski bilet. A jedynym powodem, dla którego go dostała, była znajomość z Ino, co w jej mniemaniu nie było aż na tyle ważnym czynnikiem.
          Jednak nim Ino zdążyła odpowiedzieć, support zaczął schodzić ze sceny, a zza bocznej kurtyny wyszedł blondwłosy mężczyzna, który zdecydowanie miał zbyt dużo cech kobiecych. I gdy tylko tłum go dostrzegł, po hali rozległo się głośne skandowanie nazwy zespołu - A k a t s u k i .
          Słysząc owe wiwaty, Sakurę przeszła gęsia skórka. Jeszcze nigdy nie słyszała takich krzyków radości. Z fascynacją spojrzała przez ramię na tłum za sobą, uważnie przyglądając się każdemu z osobna, co w rzeczywistości było niemożliwe. Nigdy jeszcze nie spotkała się z takim zjawiskiem, nawet za czasów Kyoto. To było zupełnie coś innego. Coś, do czego lgnęła niczym ćma do światła.
          - Właśnie dostałaś odpowiedź na swoje pytanie - powiedziała Ino, zaczesując delikatnie kosmyk długich blond włosów za ucho. Ona również była zafascynowana zjawiskiem, z którym pomimo częstego uczestnictwa, po raz pierwszy miała do czynienia. Ponadto ogarniała ją przeogromna duma. Duma z Itachiego i tego, że spełnia swoje marzenia. A także duma z własnego statusu społecznego.
          - Brzask… - mruknęła pod nosem z istnym oczarowaniem, który rzadko kiedy było można dostrzec w jej oczach.
          - Poczekaj, aż zaczną grać, wtedy dopiero się zacznie jazda - dodała, pokazując bilety kolejnemu ochroniarzowi stojącemu tuż przy ich strefie.
          Owa strefa VIPowska nie była niczym innym jak kawałkiem podłogi odgrodzonej specjalnymi barjerkami od reszty tłumu, w którym zresztą póki co nie było nikogo. Zdziwiona Sakura, posłała Ino pytające spojrzenie nie spodziewając się aż takiej pustki w tej jakże luksusowej strefie.
          - No co? - mruknęła obkręcając się wokół własnej osi, ciesząc się swobodą, na jaką pozwolił jej Itachi. - Przynajmniej nikt nie będzie naruszał naszej przestrzeni osobistej - powiedziała, a jej lazurowe tęczówki z olśnieniem skierowały się na scene znajdującą się tuż niedaleko nich, na którą wszedł właśnie Itachi z gitarą elektryczną przewieszoną na skórzanym pasku.
          Sakura pokręciła głową, zupełnie nie popierając jej zdania. O wiele bardziej wolałaby bawić się z otaczających ich tłumem, niż tkwić w małej klitce. Życie w złotej klatce już dawno przestało ją bawić. Ale niestety nie była w stanie nic poradzić na zachcianki Ino. W końcu przyszła tu razem z nią, a nie wypadało jej jako dobrej przyjaciółce ją opuszczać. I będzie musiała się pilnować, by przez przypadek nie rzucić się w wir zabawy z korcącym ją bawiącym się obok tłumem.
          Po chwili na scenę weszła reszta członków zespołu, których Sakura widziała po raz pierwszy. Oprócz Itachiego i blondyna z kobiecymi rysami twarzy, Akatsuki miało jeszcze czterech kolejnych członków i każdy, jak dla Sakury, wyglądał dziwnie na swój specyficzny sposób. Jeden o pomarańczowych włosach miał przekuty nos na wylot trzema kolczykami, nie wliczając jeszcze niezliczonej liczby biżuterii również i w uszach. Następny miał zosłoniętą niemalże całą twarz, czarną hustą - jedynie jego oczy były widoczne.
          - Kryminalista czy co? - mruknęła pod nosem Sakura, widząc jak owy mężczyzna kieruje się do perkusji.
          Kolejna dwójka należąca do zespołu wyglądała w miarę normalnie. Jednak najbardziej przychylną osobą był rudowłosy chłopak, który na tle reszty wyglądał na zupełnie normalnego. Oczywiście nie licząc Itachiego, którego jedyną wadą była przynależność do rodziny Uchiha. Ale Sakura nie potrafiła zrozumieć jak młoda osoba może mieć siwe włosy.
          - Zdecydowanie farbowane - podsumowała nieco głośniej niż powinna.
          - Co ty tam mruczesz pod nosem? - spytała z rozbawieniem Ino.
          Sakura zerknęła na przyjaciółkę kątem oka. - Nic takiego - odparła, wzruszając ramionami. - Tylko ogarniam, jak bardzo nienormalnych kolegów ma twój chłopak - zaśmiała się, nie mogąc się powstrzymać od jakże zgryźliwego komentarza.
          Ino zaraz napowietrzyła policzki, a uśmiech zszedł jej z twarzy.
          - Nawet nie wiesz, jak jesteś blisko - westchnęła ciężko, uważnie przyglądając się kruczowłosemu, który zaraz posłał jej oczko a do Sakury machnął dłonią na przywitanie.
          Z krtani Haruno wydobył się cichy chichot.
- Aż tacy są pochrzanieni? - spytała, próbując stłumić rosnący w niej śmiech.
          - Żebyś jeszcze wiedziała jak bardzo - mruknęła kręcąc głową.
          Sakura dostrzegając reakcję przyjaciółki zaśmiała się pod nosem. W końcu poznała jakiś nowy fakt z życia Yamanaki, który zaskoczył ją w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
          - To facet, on bez kolegów nie przeżyje - skwitowała, chcąc ją pocieszyć. W końcu nie przyszły tu by gadać o facetach, przyszły, by się rozerwać. I nawet jeśli wcześniej była niechętnie nastawiona do całego tego koncertu, to pomimo iż zespół Itachiego nie zaczął jeszcze grać nie żałowała, że tu się pojawiła. Intuicja podpowiadała jej, że będzie się świetnie bawić.
I taki miała właśnie zamiar.
Nagle po całej hali rozległo się pierwsze brzmienie z gitary Itachiego, który następnie zerknął przez ramię na kolegów i po kilku zadziornych uśmieszkach zaczęli grać.
Tak samo jak wcześniej mogłaby przysiąc, że żaden dzień nigdy nie zleciał jej tak szybko, tak i teraz mogłaby przysiąc, że jeszcze nigdy tak dobrze się nie bawiła na jakimkolwiek koncercie, nawet za czasów wypadów ze znajomymi z Kyoto, z którymi już nie utrzymywała żadnego kontaktu. W pierwszej chwili nie potrafiła pozbyć się uczucia, że głos głównego wokalisty, którym okazał się wykolczykowany mężczyzna brzmiał znajomo, ale szybko odrzuciła tą myśl. W końcu po raz pierwszy miała styczność z ich muzyką, więc skąd to dziwne przeczucie?
Po dłuższej chwili, została zmuszona odstąpić Ino i nie dlatego, że nadal chciała poczuć jak to jest się bawić z tłumem, lecz wzywała ją potrzeba fizjologiczna. Nieprzerywając kołysania się w rytm muzyki, tanecznym krokiem czym prędziej skierowała się w stronę łazienki. Gdy cała zgrzana wyszła z łazienki z zamiarem wrócenia do przyjaciółki, niespodziewanie poczuła, jak coś ląduje na jej policzku. Przystanęła w miejscu i odruchowo dotknęła się delikatnie policzka, przejeżdżając opuszkami palców po dziwnej mazi. Zerknęła uważnie na dłoń, a następnie przyjrzała się bacznie lepkiej czerwonej substancji, którą następnie przystawiła do nosa.
- Dżem truskawkowy? - spytała samą siebie w istnym szoku, a następnie spojrzała w górę, skąd to zleciał na nią dżem.
Szmaragdowymi tęczówkami zlokalizowała miejsce, skąd niespodziewanie została zaatakowana truskawkową pysznością, ale to co ujrzała, przekraczało wszystkie jej wyobrażenia. Dostrzegając siedzącego na metalowej krokwi kilka metrów nad nią jak gdyby nigdy nic brata Itachiego, rozszerzyła delikatnie usta w jeszcze większym szoku. Kilka pytań zaczęło nagle krążyć chaotycznie po jej głowie. Po pierwsze:jak on tam wlazł? Po drugie: skąd wynalazł dżem na takiej wysokości? Po trzecie: czemu siedzi tam zamiast bawić się z resztą?
Przymrużyła oczy przyglądając się mu uważnie z dołu, jednak jedyne co była w stanie dostrzec to że jego wzrok był skupiony na scenie, a także, że coś ochoczo je. I to coś bez wątpienia miało w sobie dżem truskawkowy.
Przeczesała drugą dłonią gęste włosy, a następnie zaczęła rozglądać się uważnie po konstrukcji budynku. Widząc nieopodal metalową drabinę, zawieszoną półtorej metra od ziemi przygryzła dolną wargę pogrążając się w chwilowym zamyśleniu.
- Nie bądź ciekawska, nie bądź ciekawska, nie bądź ciekawska - powtarzała pod nosem niczym mantrę. Aczkolwiek wiedziała, że to była idealna okazja by wywęszyć, co tak naprawdę stało się wczorajszego wieczoru.
Pomimo swych zapewnień i próbie przemówienia sobie do rozsądku już po chwili stała pod drabiną, a następnie chwyciła się za dolne drążki i podciągneła resztę ciała, wchodząc na drabinę.
- Zgłupiałam, po prostu zgłupiałam do reszty. I po cholerę ja tam włażę?  - warczała pod nosem, spoglądając cały czas w góre. Biada jej, jeśli zerknełaby choć na chwilę w dół.
Pokręciła głową w niedowierzaniu, ale nie zaprzestawała swych czynów, tylko wspinała się coraz to wyżej i wyżej. Nie zwracając ani przez chwilę uwagi na to, że jest w wysokich szpilkach.
Gdy tylko była przy samym szczycie, złapała się krokwi, a następnie na niej usiadła. Wysuwając delikatnie język ze swych ust, zaczęła przesuwać się subtelnie w bok w kierunku kruczowłosego. Wzrokiem natomiast świdrowała bez przerwy scenę, na której Itachi właśnie popisywał się solówką.
Sasuke spojrzał na nią z szokiem i zaintrygowaniem wymalowanym w jego tajemniczych oczach.
- Zgłupiałaś? - spytał, odstawiając plastikowe pudełko z jedzeniem na bok, po czym wyciągnął ku niej rękę, nie chcąc by przez przypadek spadła. - Chcesz się zabić? - warknął poirytowany.
Ale musiał przyznać, że był zdziwiony jej postawą, a także jej niespodziewanym pojawieniem się tuż obok.
Sakura spojrzała na niego z pobłażaniem, a następnie wywróciła oczami i nie korzystając z jego pomocnej dłoni, którą bez najmniejszego pytania zaoferował, przysunęła się jeszcze kawałek do niego - tak by mógł ją wyraźnie słyszeć.
- Skoro tu wlazłeś, to znaczy, że jednak nie poturbowali cię zbyt mocno - skwitowała zadziornie, przenosząc swoje spojrzenie na idealnie oświetloną scene, gdzie Itachi skończył swe popisy, pozwalając reszcie członków zespołu włączyć się w gre.
Kruczowłosy posłał jej w odpowiedzi chłodne spojrzenie. Ale na jego ustach zaraz pojawił się szatański uśmiech, zdając sobie sprawę, że właśnie zaprzeczyła swoim wczorajszym ostatnim słowom.
Musiała przyznać, że widok stąd był więcej niż spekakularny. Pomału zaczynała rozumieć, dlaczego Sasuke siedział właśnie tu. Jednak nadal nie pojmowała, skąd skapnął na nią dżem truskawkowy.
- Nigdy więcej nie wtrącaj się w moje sprawy - powiedział ozięble, ponownie biorąc do rąk plastikowe pudełeczko, z którego następnie wyciągnął jeszcze ciepłego naleśnika.
          Zerkając na niego kątem oka, niedowierzała własnym oczom.
          - Naleśniki? Serio? - parsknęła śmiechem, nie potrafiąc się powstrzymać od skomentowania jego posiłku. Nawet zbytnio nie przejeła się jego wcześniejszą uwagą. I tak zrobi, co będzie uważać za słuszne. - Skąd wytrzasnąłeś naleśniki z dżemem truskawkowym na koncercie brata? - zapytała, nie kryjąc się ze swoimi mieszanymi emocjami. Była nie tylko rozbawiona, ale i zaintrygowana, a przede wszystkim zdziwiona owym faktem.
          - Skąd wiesz, że truskawkowe? - spytał, a jego brew zaraz powędrowała ku górze.
          Sakura spojrzała na niego i lekko przechyliła twarz w bok, ukazując resztki dżemu jaki jeszcze znajdował się na jej licu.
          Jego brew uniosła się jeszcze wyżej, a następnie spojrzał w dół na tłum ludzi.
          - Chyba żartujesz.
          - Nie - skwitowała wzruszając ramionami, a następnie nachyliła się delikatnie nad nim i jakby to było coś zupełnie normalnego chwyciła za jego koszulke i wytarła policzek z dżemu.
          Sasuke warknął pod nosem, rozjuszony jej zachowaniem.
          - Chcesz płacić za pralnie? - spytał hardo.
          - Ty mi za nową spódnicę nie zapłaciłeś - sparowała od razu, mrużąc oczy w niezadowoleniu. - Nie wspominając już o tym, że mnie potrąciłeś! - zaakcentowała ostro, wytykając go palcem.
          Jednak jej ruchy były zbyt gwałtowne. W momencie gdy zorientowała się, że zsuwa się z metalowej beli jej źrenice rozszerzyły się w przerażeniu. Ale nim całkowicie zleciała Sasuke chwycił ją mocno za ramiona i pociągnął ją z powrotem na szerszą część ich siedziska.
          - Uważaj - skarcił ją poddenerwowany. - Jeszcze mi tylko brakuje, by mieć cię na sumieniu.
          Sakura zaśmiała się pod nosem.
- I tak masz mnie już na sumieniu Uchiha, tylko póki co jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy - powiedziała poważnym tonem, taksując go uważnie zielonymi tęczówkami.
          Sasuke ściągnął ze sobą brwi, próbując zrozumieć kwintesencje jej wypowiedzi, która wcale nie była aż taka łatwa do rozgryzienia. I ku jego niechęci, najwyraźniej będzie potrzebował więcej czasu, by zrozumieć co niektóre jej wypowiedzi, które wyraźnie posiadały drugie, głębokie dno.
          Westchnął ciężko, a następnie zerknął kątem oka na poziom niżej
          - Widzisz to zabudowane miejsce? - spytał niespodziewanie, wskazując palcem na obiekt znajdujący się w dalekim rogu, tuż za sceną, który chciał jej pokazać i który był mało widoczny.
          Zdziwiona Sakura, podążyła spojrzeniem w miejsce, które wskazywał Sasuke, a następnie przytaknęła pewna tego, co widzi, a dostrzegała jedynie tlące się światło z małego okienka.
          - Konan właśnie siedzi w kuchni i smaży stertę naleśników dla chłopaków - powiedział z rozbawieniem. - Pewnie nawet nie zorientowała się, że kilka jej zniknęło z talerza - zaśmiał się, po czym ugryzł kolejny kawałek naleśnika.
          - Uchiha złodziejem? - zironizowała. - Kto by pomyślał - parsknęła śmiechem. - Kto to Konan? - wypaliła niespodziewanie, przeklinając w myślach po raz kolejny swoją ciekawość. Jednak korciło ją, kim jest wspomniana kobieta.
          - Nie zadajesz czasami za dużo pytań? - zapytał, powtarzając jej pytanie sprzed zaledwie dwóch dni.
          - Jeszcze mam kilka w zanadrzu - odparła, uśmiechając się do niego zadziornie.
          A gdy tylko zorientowała się co właśnie zrobiła, miała ochote zacząć bić się dłońmi w twarz. W końcu co ona robi?!
          Nie powinna tak tu siedzieć i beztrosko z nim rozmawiać!
          Jej  zdrowy rozsądek jej na to nie pozwalał!
          Ale mimo wszystko siedziała, gdzie siedziała. Sama weszła po drabinie na góre, nikt jej do tego nie zmuszał. Zrobiła to z własnej nieprzymuszonej woli. A teraz karciła się za to wszystko w myślach, chcąc jak najszybciej znaleźć się na dole.
          Głupia, głupiutka Sakura.
          - W takim razie wal, jakoś zrekompensuje ci ten wypadek bez ingerowania Ino we wszystko - powiedział nagle, czego Sakura się zupełnie nie spodziewała. - A jeśli chodzi o Konan, to jest dziewczyna Yahiko, tego, który śpiewa na zmiane z Itachim.
          Różowowłosa zaraz przeniosła swój wzrok na scene, próbując zlokalizować wspomnianego osobnika. Nie zamierzała w żaden sposób komentować kolejnej oferty rekompensaty, pomimo iż ta opcja wydawała jej się najszczersza z których zaoferował.
          - Ah! To ten facet-kolczyk - błysnęła, na co Sasuke parsknął śmiechem.
          - Facet-kolczyk? - spytał z niedowierzaniem, uważnie się jej przyglądając z zaciekawieniem. - Czemu mam wrażenie, że dla wszystkich wymyśliłaś jakieś przezwiska - mruknął z rozbawieniem, a Sakura w odpowiedzi posłała mu chłodne spojrzenie.
          - Jest jeszcze farbowany - zaczęła wyliczać na palcach, udawanym urażonym głosem.
          - Hidan, kompletny idiota - skwitował bez przejęcia.
          - Ten, co wygląda jakby uciekł z psychiatryka. W ogóle czemu jego twarz jest cała zakryta?
          - Mowa o Kakazu, wygląda jak wygląda i jest skąpy jak Żyd, ale trzeba mu przyznać, że ma smykałkę do cyferek i interesów - wyjaśnił spokojnie.
          - Blondyn wyglądający jak baba - westchnęła bez krzty zażenowania, splatając ramiona pod piersiami, które uwidoczniły się jeszcze bardziej.
          - Deidara - parsknął.
          - No i jeszcze ten, co wygląda najnormalniej z nich wszystkich, pomijając twojego brata - odparła wzruszając ramionami.
          - Sasori, ale pomimo swojego wyglądu wcale nie jest najnormalniejszy. Wierz mi, całe Akatsuki to banda ułomów, którzy nie potrafią niczego oprócz grania i wdawania się w kłopoty.
          Tym razem to Sakura się zaśmiała.
- Ale granie im świetnie wychodzi - odparła, a śmiech przepełniał jej głos.
          Po krótkiej chwili zdrowy rozsądek ponownie się w niej odezwał. Czuła się tak lekko i normalnie rozmawiając w tej chwili z Sasuke, aczkolwiek co dobre, zawsze musi się kiedyś skończyć. I pomimo ogromnej niechęci musiała to przerwać, nim będzie czegokolwiek żałować. W końcu nie powinna tu w ogóle wchodzić. Przecież obiecała samej sobie, że będzie go unikać! To Uchiha! Nie powinna w ogóle z nim rozmawiać, a co najważniejsze nie powinna się była w żaden sposób uśmiechać. Za to powinna od samego początku przyjąć maskę obojętności i nadal próbować ignorować go za wszelką cenę. A pomimo wszystko sama tu przylazła. Doskonale wiedziała, iż w obecnej sytuacji zachowywała się gorzej niż Daichi, którego rozpieszczała od czasu do czasu aż nad to.
          - Fakt - skwitował Sasuke. - Grają świetnie.
          Sakura nie skomentowała tego, tylko zaczęła pomału przesuwać się w stronę drabiny, z zamiarem wrócenia do Ino, która bez wątpienia już szykowała dla niej kolejną reprymendę za zniknięcie. Ale ta perspektywa była dla niej o wiele barwniejsza, niż powiedzenie jakiegoś głupstwa przy Sasuke. Nie zamierzała ponownie popełniać tych samych błędów, czy też wpadać w ponownie ustawione życiowe zasadzki.
          Miała dość.
          Dlatego też to był najlepszy moment na zejście i zapomnienie o tym wydarzeniu, a także o wymazaniu z pamięci karookiego.
          Od jutra na pewno będzie go unikać.
          Musi!
          W końcu wreszcie musi stanąć na nogi i zacząć ogarniać swoje życie pełne błędów i pomyłek.
          Kare tęczówki uważnie obserwowały jej poczynania i nim zdążyła się oddalić na odległość pozwalająca zagłuszyć muzyce ich słowa, pośpiesznie dodał:
          - Wcześniej mówiłem na serio i ze zwykłą przestrogą. Nie wtrącaj się następnym razem, jeśli taki nastanie. Satoru równie dobrze mógł skierować się w twoja stronie, a wtedy wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej - powiedział srogo, uważnie się jej przyglądając.
          - Potrafię o siebie zadbać, Sasuke. Zapamiętaj to - odpowiedziała ze stoickim spokojem, a kruczowłosy rozchylił usta w zdziwieniu, słysząc jak po raz pierwszy nazwała go po imieniu, a nie nazwisku.
          Kolejna nowość w wykonaniu panny Haruno.
          Nie chcąc ryzykować spadnięcia z drabiny zaczęła rozwiązywać wiązadła na szpilkach, które następnie zawiązała ze sobą ponownie gdy tylko była na bosaka i przerzuciła przez ramię. Zerkając ostatni raz w kierunku Sasuke, stanęła na starej drabinie z zamiarem zejścia na dół, gdy nagle usłyszała tak dobrze znaną sobie melodię.
          Zamarła w bezruchu, a jej warga zaczęła niekontrolowanie drgać.
          Już wiedziała, czemu głos wokalisty brzmiał tak znajomo. Niejednokrotnie już miała styczność z ową piosenką, w tych dobrych i tych złych chwilach. Ale w tej chwili co najbardziej się liczyło to słowa piosenki, które przywróciły wiele złych wspomnień. Jej przesłanie było zbyt brutalne jak na ten moment. Słowa, które znała na pamięć. W końcu jak mogłaby je zapomnieć?
          Jej karmazynowe usta zaczęły zaraz układać się w słowa, jakie śpiewał właśnie Yahiko.


Tell yourself its over now
Try to kill a broken vow
If only you could find the strength
to kill the memories
These empty pages never turn
You lit the flame and let them burn
You tried to bury me so deep
Wouldn’t that be neat?
Will your hope die alone?
Will you fade on your own?


Szeptała z przerażeniem nieidealną angielszczyzną, a gdy zaczął się refrem jej oczy zaszkliły się niebezpiecznie. Nie minęła chwila a krystaliczne łzy, zaczęły spływać po jej policzkach, rozmazując cały staranny makijaż. Nie marz się cheri, powiedziałby bez wątpienia w tej chwili Miyavi. Osoba, która jak na złość ponownie wkroczyła do jej umysłu.
          - Ej… - powiedział zszokowany Sasuke, który odstawił zaraz pojemnik z naleśnikami i jakby robił to już niejednokrotnie stanął na wąskiej krokwi. Bez najmniejszego wysiłku, czy też obawy, że spadnie z kilkunastu metrów zaczął pośpiesznie kroczyć ku niej.
         
All your secrets crawl inside
You keep them safe, you let them hide
You feel them drinking in your brain to kill the memories


          - Ej, co się dzieje? - spytał zaniepokojony marszcząc brwi i ponownie wyciągając do niej dłoń, chcąc by za nią złapała. Jednak Sakura zaraz ją odrzuciła.
          - Zostaw mnie! - powiedziała stanowczo drżącym głosem, przymykając powieki tak jak piosenka jej kazała.


So close your eyes and let it hurt
The voice inside begins to stir


          I wtedy zrobiła najgłupszą rzecz w życiu, o którą nigdy wcześniej by się nie posądzała. Nie wiedząc nawet kiedy odepchnęła się mając tego wszystkiego dość. Mając dość wszystkich wspomnień związanych z Mijavim, które uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. A negatywne emocje powodowały, iż była na skraju wytrzymałości. Nie chciała tego pamietać. Chciała zapomnieć. O wszystkim. Szpilki Ino zsunęły się z jej ramienia i zleciały w dół. Opuszkami palców przejechała ostatni raz po metalowej krokwi i czekała na solidny upadek.
          Przed jej oczami zaczęły przelatywać wspomnienia z całego jej życia. Jak jako dziecko zbierała w parku chwasty z Ino i uporczywie kłócąc się z mamą, że to przecież najpiękniejsze kwiaty na ziemi. I nie było mowy, by nie miała racji. Widziała roześmianego Daichiego jeżdzącego na łańcuchowego karuzeli w wesołym miasteczku. Rodziców, którzy pomimo iż ostatnimi miesiącami martwili się o nią, to nadal byli z niej ogromnie dumni. Również Miyavi przeleciał jej przed oczami w dwóch postaciach. Ten pierwszy w którym się zakochała po uszy i ten drugi, którego szczerze nienawidziła za wyrządzone jej krzywdy.
          Zaciskała mocniej oczy, chcąc by to wszystko się skończyła by po prostu upadła..
          Jednak tak się nie stało.
Nagle poczuła mocne szarpnięcie i solidny uścisk na nadgarstku.
          Uchylając powieki ujrzała osobę, której najmniej się spodziewała. Pomimo iż, jeszcze przed chwilą z nim rozmawiała, to nie sądziła, że ją powstrzyma. Bo przecież nigdy nie była dla niego miła. Cały czas tylko była opryskliwa względem niego i cholernie nie miła, a wszystko znowu przez Miyaviego.
          - Oszalałaś?! - wrzasnął z rozsierdzeniem, spoglądając na nią z czystą furią, a jego dłoń jeszcze mocniej zacisnęła się na jej ręce. Nie zamierzał jej puścić i patrzeć jak spada.
          Nie.
          Zdecydowanie nie zamierzał na to pozwolić.


Watch me bleed
Cause I’ll still be here when you see
You’re not alone
You don’t have to run again


          - Wariatka - skwitował rozłoszczony trzymając się mocno krokwi, napiął mięśnie i zaczął ją wciągać z powrotem na górę.
          O dziwo, nikt tego nie dostrzegł. Wszyscy byli zbytnio zainteresowani koncertem Akatsuki, by zwracać uwagę na to co się dzieje na końcu hali. Nikt... prócz jednej osoby, która uważnie się im od samego początku przyglądała. Krzyk Sasuke, również został stłumiony przez głośną w tym momencie perkusję. W myślach dziękował Nagato, który znajdował się za sceną i pilnował oświetlenia sceny. Dziękował mu za to, że nie przyszło mu do głowy by w chwili jej skoku zacząć bawić się światłami. Dzięki temu koncert nie został przerwany, a oni nie zostali wytykani palcami przez przerażonych studentów.


All the pain you fed
Starts to grow inside
It lives again and can’t let it die
So you believe you’ll never find
A reason to love again


          - Do reszty odjęło ci rozum? - spytał, gdy tylko usadowił ją koło siebie i upewnił się, że jest już bezpieczna. Fiksował ją swoimi karymi tęczówkami w gniewie jak i strachu. Nie potknęła się, był tego święcie przekonany.
          Sakura nic nie odpowiedziała.
          Nie była w stanie.
          Żołądek, wraz z resztą wnętrzności podszedł jej do gardła, gdy tylko dotarło do niej co takiego chciała właśnie zrobić.
          Broń ci Boże, nie chciała odbierać sobie życia.
          Ba! Chciała żyć!
          Miała solidne plany na przyszłość, które pomimo przeszkód miała zamiar zrealizować.
          Ale to nie zmieniało faktu, że świadomie odepchnęła się i próbowała to skończyć.
          Z przerażeniem w oczach spojrzała na Sasuke, nie potrafiąc nic wydusić z siebie. Żadno słowo nie mogło przedrzeć się przez jej krtań. A w jej głowie znajdowała się czysta pustka. Bo co miała powiedzieć oprócz tego, że nie wie, czemu to zrobiła. Natomiast jej warga zaczęła niebezpiecznie drgać. Już żałowała, swego karygodnego występku.
          Sasuke bez przerwy zastanawiał się, co takiego sobie myślała próbując skoczyć. I to tak z zaskoczenia! Jeszcze chwilę temu rozmawiała z nim normalnie, nawet uśmiechneła się kilkakrotnie do niego, a tu.. Próbuje skoczyć! Był w szoku, że ktoś potrafi się zmienić tak drastycznie. A jedyne co się zmieniło to piosenka. Piosenka, którą znał, którą słyszał niejednokrotnie. W końcu sam Itachi ją napisał. Piosenka, do której wiedział, że tańczyła kilka miesięcy temu. Nie spodziewał się tylko, że wiążą się z nią aż takie emocję, by z radosnej dziewczyny przeminić się w osobę, która bez zawahania chce popełnić samobójstwo.
          Po chwili jednak swoją złość skierował na samego siebie. Jej reakcja poniekąd była i jego winą.
          - Chodź, pomogę ci zejść na dół - westchnął, nie spuszczając z niej spojrzenia. W końcu nie chciał, by spróbowała popełnić kolejną głupotę. I nie czekając na jej odpowiedź, złapał ją mocno w pasie i przyciągnął bliżej siebie, z zamiarem zejścią z nią po drabinie. Przecież nie zostawi jej tutaj. A zwłaszcza nie samej.
          - Zrobię to sama - powiedziała, nie potrafiąc opanować drżenia ciała.
          Sasuke spojrzał na nią sceptycznie, wątpiąc, że jest w stanie to zrobić.
          - Nie zrobię niczego głupiego - dodała, spuszczając wzrok w dół, a czując jak zaczyna kręcić się jej w głowie, wiedziała, że popełniła kolejny błąd.
          Widząc jak różowowłosa zaciska mocno dłonie na metalowej krokwi, w jego głowie zapaliła się czerwona lampka, mając przeczucie, że coś jest nie tak.
          - Co jest? - zapytał niepewnie będąc w gotowości, gdyby ponownie chciała wywinąć jakiś numer.
          - Mam lęk wysokości - szepneła przymykając powieki. - Daj mi chwilę i zejdę - dodała, biorąc kilka głębszych oddechów.
          Jego brew ponownie uniosła się wysoko.
- Więc jak ty…? - urwał, nie mając bladego pojęcia w jaki sposób weszła tak żwawnie kilka metrów do góry. I po głębszej analizie stwierdził, że dopóki nie spojrzała w dół wszystko było w najlepszym porządku.
          - Jesteś taka lekkomyślna - stwierdził kręcąc głową w niedowierzaniu. Ale i imponujesz innym, dodał w myślach. W końcu kto normalny wszedł by na taką wysokość, przy lęku wysokości?
- Będę cały czas za tobą - powiedział łapiąc ją za rękę i stając pierwszy na drabinie.
          Niepewnie uniosła głowę do góry, spoglądając na niego drżącymi tęczówkami. Ponownie zatopiła się w otchłani jego wzroku, który przyciągał ją niczym magnes i z ufnością przytaknęła, ściskając mocniej jego dłoń.
          Tak jak powiedział, tak też zrobił. Podczas schodzenia z drabiny, był tuż za nią, asekurując ją bez przerwy.
          A gdy tylko Sakura stanęła boso na stałym gruncie, odetchnęła z ogromną ulgą, ciesząc się, że ma to już za sobą. I przenigdy więcej nie podda się swojej ciekawości. Nie ma mowy. Oj nie! Dzisiaj zdecydowanie uwiązuje swoją ciekawość na smyczy i zamierza wziąść przykład z brata, robiąc z ciekawości domowego zwierzaka, który ma być jej ciągle posłuszny.
Zaczęła rozglądać się w nadziei na znalezienie butów Ino, które w jej mniemaniu kosztowały fortunę. I pewnie nie myliła się zbytnio. Tylko problem leżał, w tym, że nigdzie nie potrafiła ich zlokalizować.
          - Masz - powiedział Sasuke chwytając za czarne szpilki, walające się pod ścianą i zaraz jej je podał.
          Na twarzy Sakury jednak pojawił się grymas niezadowolenia, gdy ujrzała, że jeden obcas jest naderwany. Ino ją zabije! Nie wątpiła w to ani przez chwilę.
          - Nigdy się jej nie wypłacę - mruknęła z niezadowoleniem biorąc szpilki do ręki, aczkolwiek nie obwiniała nikogo oprócz siebie samej. To była jej wina, a gdyby tylko mogła, na pewno cofnęłaby czas.
          - Nie będzie płakać o jedną parę butów - skwitował pewny swoich słów Sasuke.
          Sakura nie skomentowała jego wypowiedzi, ale była pewna, że rzeczywistość na pewno będzie wyglądała inaczej niż w jego oczekiwaniu. Znała Ino od dziecka i doskonale wiedziała, jak zareaguje. I na pewno nie będzie tryskać radością.
          Próbując nie zwracać uwagi na bawiący się tłum, który wyraźnie bawił się doskonale przy muzyce Akatsuki, zaczęła kierować się z butami w ręce do wyjścia z hali. I najlepiej jak tylko potrafiła, starała się nie myśleć o piosence i o wspomnieniach jakie zaczęła sobie przypominać.
          Z ł y c h  wspomnieniach.
          A Sasuke podążył jej krokiem bez najmniejszego zapytania.
          Muzyka z każdym ich krokiem, zaczeła pomału zanikać, aczkolwiek nie ucichła całkowicie. Nawet jak znaleźli się na zewnątrz, nadal byli w stanie słyszeć melodię graną przez Akatsuki.
          - Zamówię ci taksówkę.
          Sakura spojrzała na niego z ogromnym zdziwieniem, nie spodziewając się usłyszeć takich słów z jego strony. Pokręciła głową, żeby tego nie robił. Nie chciała, by zamawiał dla niej taksówkę, na którą teoretycznie nie było ją stać. Może i byłaby w stanie za nią zapłacić, ale uważała to za zbyt ekstrawagancki luksus, na który nie chciała sobie pozwalać.
          - Przejdę się, dobrze mi to zrobi - mruknęła, zaczynając oddalając się od kruczowłosego.
          Sasuke spoglądał na nią z uniesioną brwią, a następnie zerknął na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku.
          - Nie wygłupiaj się, jest prawie pierwsza w nocy, będziesz szła z dwie godziny do domu - warknął hardo, łapiąc ją za nadgarstek.
          Przystanęła i spojrzała na niego z bladym uśmiechem przed ramię.
          - Pamietaj… potrafię o siebie zadbać - powtórzyła spokojnie. - I nie, nie ujrzysz jutro gazety z nagłówkiem, który informowałby o samobójstwie głupiej studentki - dodała, wymuszając w sobie żart, który poniekąd był nie na miejscu. Maska, jaką przybrała zaledwie na chwilę, była tylko iluzją. W środku cała się gotowała na wspomnienie sprzed chwili.
          Czemu to zrobiła?! Czemu postąpiła tak bezmyślnie?!
          Była głupia! Cholernie głupia!
          Nie czekając na odpowiedź z jego strony wysunęła dłoń z jego lekkiego uścisku i wznowiła swój krok, chcąc jak najszybciej znaleźć się z dala od tego miejsca. Od miejsca, które za sprawą zaledwie jednej piosenki przywróciło wszystkie niechciane wspomnienia. Wspomnienia, które dawno zaszufladkowała w głowie i nie myślała o nich zbyt często. Po prostu chciała zapomnieć, jednak to nie było takie łatwe, jakby się wydawało. Wymazanie co niektórych wspomnień było dla niej niemal niemożliwe. Nie potrafiła nie pamiętać. Potrafiła jedynie nie myśleć o tym. Ale nawet to nie zawsze działało.
          Była nawet wdzięczna Sasuke, iż nie próbował jej już zatrzymywać. Że dał jej odejść od tak pomimo tego, co przed chwilą zrobiła. Jednak mówiła szczerze o tym, że nie zamierzała popełniać dzisiaj więcej takich głupstw.
          Szła po konohańskiej ulicy przyśpieszonym krokiem, nie chcąc zbyt długo przechadzać się samej w środku nocy. Już teraz w jej uszach rozbrzmiwały karcące słowa Ino, gdy tylko dowie się o nocnej przechadzce po mieści. Sasuke miał rację - droga do domu bez wątpienia zajęłaby jej dwie godziny. Może półtora gdyby cały czas utrzymywała obecne tępo.
          Ale był jeden problem…
          Nie szła do domu.
          Oj, co to, to nie. W domu bez wątpienia zrobiłaby coś głupiego, gdyby tylko wróciła tam z jakże żywymi wspomnieniami nadal palącymi ją od środka. Czuła się jakby połknęła żarzący się jeszcze węgiel, który wypalał wszystkie jej wnętrzności.
          Szła do miejsca, w którym potrafiła odciąć się od świata rzeczywistego. Nie chciała myśleć. Chciała zrobić coś, co skutecznie pozwoli jej odsunąć wspomnienia z Kyoto na dalszy plan.
          Tym miejscem była siłownia. Na samą myśl kącik jej ust uniósł się zadziornie. Ta terapia bez wątpienia jej pomoże.
          Ku jej zadowoleniu noc nie była chłodna, więc bez martwienia się, że złapie ją przeziębienie, szła jakby to był środek dnia, chociaż chodzenie na bosaka po chodniku nigdy nie kończyło się dla niej zbyt dobrze. Zawsze, ale to zawsze na następny dzień dostawała gorączki albo też kataru. Zawsze było coś. Ale w tej chwili nie myślała o tym - to nie było wystarczająco ważne.
          Idąc w stronę siłowni bez przerwy rozglądała się na boki, będąc czujną. Jeszcze tylko tego by brakowało, by natknęła się na zachlanego studencika poszukującego nocnych wrażeń. Na szczęście nic takiego się nie stało. Fakt faktem - mijała przeróżnych ludzi, którzy zazwyczaj posyłali jej zdziwione spojrzenia, jednak to by było na tyle.
          Uniosła głowę, spoglądając na przejrzyste rozgwieżdżone niebo. Nie było ani jednej chmurki, która świadczyłaby o nadchodzącym deszczu. To mogło oznaczać jedno - jutro dzień będzie prawdopodobnie zbyt gorący, a przynajmniej zawsze sobie tak wmawiała, gdy spoglądała wieczorami na niebo i starała się przewidzieć pogodę na następny dzień.


          Gdy tylko weszła do siłowni, od razu zamknęła drzwi od środka. Nie potrzebowała, żeby ponownie Uchiha czy ktokolwiek inny wszedł do środka, gdy będzie wyżywać się na worku treningowym, a póki co Uchiha robił to niemal zawsze, gdy tu była. Nadal nie wiedziała, co takiego ciągło go do tej siłowni, która tuż przed jej przybyciem była zwykłą ruderą, do którego nikt nie zaglądał. Jedyne czego udało jej się dowiedzieć od niego samego to to, że przychodził tu niegdyś z ojcem. To zdecydowanie nie była wystarczająca ilość informacji, by go zrozumieć. Upewniając się, że na pewno zamknęła drzwi na trzy spusty, podążyła w głąb siłowni, ściagając z siebie ciuchy Ino, w których nie zamierzała mierzyć się ze swoim wyimaginowanym przeciwnikiem. Rozwalone buty przyjaciółki rzuciła byle gdzie i z determinacją zaczęła podchodzić do masywnego worka, którego już po chwili zaczęła okładać gołymi pięściami. A słowa piosenki nadal huczały w jej głowie...


Lie to me
You can feel
That this love was never real
Walk away
You can learn to love again
Lie to me
You can leave
I’ll still be here when you see
You’re not alone
You don’t have to run again
Leave me in denial


          Ponownie wypowiadała słowa piosenki, jednak tym razem jej głos nie drżał. Każde wypowiedziane przez nią słowo było przesiąknięte wściekłością. Była wściekła na samą siebie, że pokazała praktycznie obcej osobie swoją największą słabość. Była wściekła na samą siebie, że zrobiła to przy Sasuke. Była wściekła na samą siebie, że dała się ponieść aż tak wielkim emocjom. Była wściekła na samą siebie, że ponownie straciła panowanie nad samą sobą. Była wściekła na samą siebie, że skoczyła. Była wściekła na Ino, która nigdy nie ujawniła pochodzenia piosenki, którą przesłała jej we wrześniu.
          Nie chciała nawet myśleć, co by było, gdyby nie było tam Sasuke, ale z drugiej strony wiedziała, że gdyby nie siedział na metalowej krokwi, to sama nie odważyłaby się tam wejść. Nie byłoby nawet o tym mowy, nie z jej lękiem wysokości. Tylko czemu o tym w ogóle nie myślała, wchodząc bez najmniejszego problemu na górę?
          Ah… jej ciekawość.
          Ciekawość, za którą po raz kolejny przeklinała się w myślach.
          Pociągneła mocno nosem i zaczęła mrugać powiekami, nie chcąc pozwolić sobie na kolejne łzy. I już po chwili ponownie zaczęła szeptać znienawidzoną piosenkę, opuchniętymi dłońmi monotonnie uderzając w worek.
- All - your secrets - crawl - inside - You keep - them safe - you let  - them - hide - You feel - them -  drinking - in  - your - brain -to kill - the memories...



          Tej nocy jej pięści uderzały w worek treningowy aż do samego świtu bez chwili wytchnienia. Tej nocy obiecała sobie, że nie pozwoli, aby po raz kolejny owa piosenka zawładnęła jej życiem. Tej nocy postanowiła sobie, że pozbędzie się tej słabości ze swego życia. Tej nocy wypłakała wiele łez, wypowiadając w kółko słowa jednej i tej samej piosenki.
          - Ostatni raz… - wyszeptała upadając na podłogę obitą materacami i dławiąc się własnymi łzami. - Ostatni raz wypowiadam te słowa - zaszlochała, po czym uderzyła zaciśniętą i zakrwawioną dłonią w materac.
          Opadła na materac z wyczerpania, a nieobecnymi tęczówkami spojrzała w stronę okna, przez które wpadały promienie wschodzącego słońca. Na jej usta wślizgnął się delikatny uśmiech. To była noc w której wytępiła w sobie wszystkie wspomnienia związane z tą piosenką.
          Wreszcie odważyła się zrobić ten pierwszy, najważniejszy krok.
          Pora na drastyczne życiowe zmiany.



Od Autorki: Ten rozdział był samą przyjemnością w pisaniu ;) Wiem, że trochę mi zeszło przez remont i kilka innych pierdół, które wyskoczyły z nienacka, ale napisałam ufff... ;) I jestem z niego MEGA zadowolona! ;) I to chyba byłoby tyle na ten moment... ;) W poniedziałek zabieram się za Bonds, tym razem tylko jeden rozdział a następnie pod odstrzał pójdzie 8 rozdział tutaj ;)

Ahhh!!!! Piosenka!!!
Red - Lie to me :)

41 komentarzy:

  1. Po prostu...emocjonalny.Raz się śmiałam,raz płakałam przy tym rozdziale.Mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie wiem, jak Ty to robisz, ale zawsze po przeczytaniu rozdziału na shannaro mam w głowie pełno pytań i pomysłów na dalsze losy tutejszych bohaterów. To chyba stanie się rutyną, że będę Ci wypisywać w komentarzach swoje teorie xd No cóż, takie życie, jakoś przeżyjesz!

    Ale zanim teorie, to jeszcze muszę się nacieszyć tryumfem! Nananaanananananananaa! A nie mówiłam? MÓWIŁAM! Mówiłam, że Sasuke się ściga na motorku jak w “fast&furious”, ha! I tak jest, jak mówiłam, duma mnie rozwala, rozumiesz… Przewidzieć plany Miku - to jest coś!

    To teraz kolejna dawka domysłów. Miyavi… Czy mi się wydaje, czy Ty aby nam nie zdradziłaś jego nazwiska? ;> Bo jeśli tego nie uczyniłaś, to ja mam pomysł na jego rodowód, hy hy :D Czyżby kolejny Uchiha? Czyżby to przez niego Haruno miała spaczoną psychikę na to nazwisko? I od razu druga teoria, dotycząca tego, że Sakura nie jeździ na motorku, a podobno kiedyś jeździła, jak to wywnioskowałam z jej rozmowy z Ino. Czyżby Miyavi się kiedyś też ścigał? Czyżby sama Sakura popylała kiedyś na motorze? Czyżby dlatego miała sprawę w sądzie? Czyżby Sasuke miał mieć nowego rywala w najbliższym wyścigu? He? He? He?! :D Tyle z domysłów xd

    To teraz przechodząc do minionego rozdziału. Wiesz, że nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek polubię Ino? Ugh, Yamanaka działa mi na nerwy od pierwszego odcinka “Naruto”, w którym się pojawiła i nic nie zapowiadało, że to się rychło zmieni. A jednak! Tobie to się udało, choć naprawdę nie wiem jakim cudem. Ale ta wesoła, pokręcona przyjaciółeczka Sakury naprawdę się wkupia w mój gust :)

    A teraz czas na - DUM DUM DUM DUM! NALEŚNIIIIIIIIKIIIIII!!!!!!!!!!!!! Haha, nawet nie wiesz, jak ja się cieszyłam, jak ten dżem truskawkowy skapnął na buźkę Sakury, a ja się skumałam, że to TEN moment, w którym wkraczają ONE. Te cudowne, smaczne i wychwalone przez nas w ostatnim czasie naleśniki XD Ten przysmak już zawsze będzie mi się kojarzył z Tobą, tą sceną i z Shee, która rozpoczęła ten nieszczęsny temat i fazę. A tak w ogóle, to nie spodziewałam się, że wpleciesz je w taki sposób. Sasuke i naleśniki? SASUKE?! Ale przyznam, zawiodłam się, że Sakura mu jednego nie podwędziła, ech…

    A właśnie, mówiąc o Haruno… jak puściła się tej drabinki to miałam takiego mindfucka, że o ja pierdolę xd Jak wcześniej odprężona “pół-leżałam” na obrotowym krzesełku, to wtedy moja twarz nagle znalazła się zaledwie kilka centymetrów przed monitorem. Serio, tu zaskoczyłaś po całości i to pozytywnie. Nigdy nie pomyślałabym, że pod wpływem emocji Haruno posunie się do takiego czynu, i że to Sasuke będzie tego świadkiem. Już widzę oczami wyobraźni jak nie daje jej przez to spokoju… Oni to jednak są siebie warci xd

    Ale najbardziej to chyba podobała mi się ostatnia scena w siłowni. Była taka… symboliczna? Nie wiem do końca jak to nazwać, ująć, ale… No bardzo do mnie trafiła :) Skończyłam czytać rozdział z takim dziwnym przeświadczeniem, że te zmiany to tak na serio, jakby nawet u mnie w życiu. Przeciwne, serio XD Ale to świadczy o Twoim talencie!

    No, to nie przedłużając już: nie dziwię się, że jesteś z tego rozdziału zadowolona, bo wyszedł Ci naprawdę genialnie. Póki co to mój ulubiony (nie, wcale nie przez naleśniki xd). Oby tak dalej!

    Pozdrawiam i WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm.... powiem tak, niestety tym razem twoje przypuszczenia mijają się z moimi planami ;D I to nie zupelnie bedzie jak w Fast and Furious! ;D
      Taaak, domyślałam się, że będziesz w szoku jak połącze naleśniki z Sasuke XD
      I wierz mi póki co ten rozdział również jest moim ulubionym ;)

      Usuń
  3. Mam szczerą nadzieję, że Ino spotka Miyaviego, i nieźle go popieści! A co niech płaci za to co zrobił! ( cokolwiek zrobił, biednej Sakurze ). Nawet całe Akatsuki,niech go popieści :3

    Droga Mikulino ( :o ? ) czytam twoje blogi od ponad roku, jestem pod wielkim wrażeniem twoje inwencji twórczej, oraz organizacji. Osobiście w życiu, nie pogodziłabym, nauki - pracy-życia towarzyskiego- i jeszcze prowadzenia blogów.

    Rozdział jest bardzo,bardzo,bardzo... emocjonalny.

    Sakurę zaczęło ciągnąć w stronę Sasukę ? Czy ja mam jakieś zwidy? Pewnie, nie, nie mam!
    Pewnie ciągnie! Na pewno jestem o tym przekonana! Czekałam na coś więcej, między nimi, ale spokojnie to tylko rozdział, przecież i tak ich razem jakoś połączysz.

    SASUKE JAKO STUDENT PRAWA? Cóż, życzę mu z całego serca powodzenia na: ekonomii dla prawników, logiki dla prawników, łacinie, prawie rzymskim, prawoznawstwie i na wszystkim tym czego ja serdecznie nie lubię, na owym kierunku studiów. ( będę rozumieć jego ból w nauce jak mało kto! ho,ho,ho )

    Sakura, taka twarda z niej babka, a jak każdy potrafi wybuchnąć ( nie to złe słowo),złamać się! No ale TRZEBA ŻYĆ ( http://www.youtube.com/watch?v=4FS9qT7KLMI )

    Ajajajajjajajajajajja! Pozdrawiam Cię, życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh!! Ta piosenka idealnie się komponuje z tym rozdziałem *__*
      Nawet nie wiesz, jak miło jest dostać komentarz od 'nowej' osoby ;)
      Będe szczera... nie mam bladego pojęcia czy Ino spotka się z Miyavim xDD Muszę to przemyśleć ;D
      Ja czasami sama nie wiem jak to wszystko ogarniam, no ale przyznam bez bicia, że zdaża mi się czasami zawalać jedno albo drugie.. ale cóż życie ;)
      Masz rację i tak ich jakoś połączę... ale nie będę się śpieszyć... akurat ich główny wątek mam zaplanowany ;)
      Ooo! Jesteś studentką prawa?! ;D Ale te przedmioty są masakryczne xDDDD Aż chyba dowiem się u mnie na Uni jakie przedmioty się da, bo czasami znacznie odbiegają od polskiej edukacji ;)
      Ja również pozdrawiam!!!! ;* <3
      A piosenki ciągle słucham ;)

      Usuń
    2. Dawaj, dawaj Ino vs Miyavi ! :D To byłoby piękne.
      Tak, tak, jestem studentką prawa, tak się złożyło że Uniwerek Wrocławski mnie przygarnął :)
      Co do piosenki, to pomyślałam o niej od momentu w którym Sakura leciała, a raczej chciała polecieć :(

      Usuń
    3. Pomyśle nad tym ;)
      Ooo Wrocław... moje strony ;)

      Usuń
  4. Rozdział świetny! Podobała mi się ta akcja z naleśnikami i to że ją uratował ;) A jak Sakura nazwała go nareszcie po imieniu to mi szczęka opadła :D Ciekawe kiedy Sasuś dowie się (i my również, bo ja już nie wytrzymuję z ciekawości) co takiego stało się w przeszłości i co ma do tego Miyavi? I co to są za drastyczne zmiany w jej życiu? Nie mogę się doczekać nexta więc pisz jak tylko złapie cię wena ;) Więc owej weny ci życzę i pozdrawiam :)

    ~Victress

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena jest, gorzej z czasem wolnym ;) Ale jak dobrze pójdzie to może za tydzień zabiorę się za 8 ;) Przeszłość zostanie ujawniona w swoim czasie... ;) Pomału ;)

      Usuń
  5. Heeej!
    Coś mi się wydaje, że zaliczę ten rozdział do moich ulubionych. Tyle emocji w nim było! Raz tak radośnie i zabawnie, a później jakoś melancholijnie, boleśnie.
    Sasuke wżerający sobie naleśniki z dżemem na koncercie Itachiego zdobył moje serce. Bardzo mnie śmieszy to wyobrażenie i wydaje mi się wprost urocze. A u zespół o nazwie "Akatsuki"<3 Oj chodziłabym na ich koncerty!
    A co do Sakury, to nie przypuszczałam tak naprawdę, że ukrywa w sobie, aż tyle nienawiści i negatywnych uczuć. To jak wyładowywała się na siłowni było takie smutne i motywujące zarazem. Nie wspominając już o tym, że chciała zeskoczyć z drabinki! Na szczęście Sasuke uratował ją przed tym upadkiem, ale szczerze to do końca nie byłam pewna czy to zrobi, czy też nie.
    Ino mnie rozśmiesza. I to za każdym razem. Nie wiem czy wytrzymałabym z taką przyjaciółką. Niby jest lojalna, ale i lubi plotować. W dodatku w pewnych momentach jest niebywale denerwująca. Hmmm... wciąż nie wiem czy ją lubię. Zależy od sytuacji :P
    Z tego co zauważyłam ten rozdział jest bardzo długi, ale moja droga, czytało się go zdecydowanie zbyt szybko. Nie wiem, nie powinnam marudzić, więc nie będę.
    Super jest ta piosenka! Po raz etny składam pokłony Twojemu gustowi muzycznemu. Jest prześwietny!
    Czekam z niecierpliwością na rozdział 8, ale chciałam też napisać, że tęsknie za Nfof.
    Pozdrawiam!
    Ps. Mam ogromną fazę na pewne cudowne anime! Dlatego zamierzam Ci je polecić. Mowa tu o Shingeki no Kyojin. Kurczę, jest świetne, wciągające, no i jest w nim pewna postać called Levi Rivaille. Polecam, polecam, polecam z całego serca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Levi wymiata! I tak ogladalam i czytam Shingeki no Kyojin! Zmobilizowalam sie po tym jak sporo ludzi mi go polecalo ;D I nie zaluje ani chwili ;)
      Prawdę mówiąc ja z przyzjaciółką taką jak Ino nie wytrzymałabym ani minuty... xD Ale jakoś przyjemnie mi się pisze jej postać ;)
      Masz rację jest długi! Najdłuższy jaki napisałam niah niah ;D
      Co do gustu muzycznego, to w takim razie zapraszam na fan-page tam ciągle dodaje jakąś nową nutkę ;)
      Nfof! Pamiętam, pamiętam! Niedługo do niego wrócę, tylko Bonds się zokończy więc bez obaw ;)

      Usuń
    2. Cześć, to znowu ja!
      Chciałam Ci napisać, że bardzo podoba mi się nowy szablon. Jest taki... a nie wiem jak to nazwać, ale pomimo tego, że wiem, iż nie dodałaś nowego rozdziału, to wchodzę tutaj i się gapię na ten szablon. Gratuluje, wyszedł Ci super!

      Usuń
  6. Uoj, Dziewczyno. Dzięki Tobie dopadł mnie kompleks niższości. Nie wiem dlaczego- może taki punkt kulminacyjny? Ale nie przejmuj sie- zmotywuje mnie to do działania :D

    A co do rozdziału to był tak intrygujący, oryginalny, fantazyjny, podniecający, nietypowy, zajmujący i wyszukany, że postanowiłam aż wysilić się i napisać komentarz (zastanawiam się nawet, czy to nie jest mój debiut na Twoim blogu??) Akcja dzieje się w tempie idealnym, poszczególne zdarzenia są ciekawe i niecodzienne, a co najważniejsze- opisane we wspaniały sposób. Możesz (ba, musisz!) być z siebie niesamowicie dumna, bo rozdział nieprzeciętny :)
    Pozdrawiam,
    Mystery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko kiedy jestem zadowolona z jakiegoś rozdziału, ale z tego jestem bardzo zadowolona ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Nie dziwię się, że jesteś zadowolona z rodziału bo wyszedł ci on świetnie !!!! xD
    Niecodzienny widok Sasuke i naleśniki z dżemem truskawkowym :) :) Bardzo orginalny sposób dopingowania swojego brata :D :D
    Do tej pory nie mogę się nadziwić, że NARUTO jest studentem prawa ;D Pewnie ci już to pisałam ;)
    Rozdział baaardzo długi i przepełniony emocjami, Ten dupek Miyavi musiał bardzo skrzywdzić Sakurę, że w jednym momencie z radosnej dziewczyny może zmienić się w kłębek nerwów i próbować się zabić ....
    Spodziewam się że Sasuke zacznie drążyć ten temat, bo różowowłosa musiała go nieźle zszokować.
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału i tego jakie zmiany zamierza wprowadzić Sakura :)
    Pozdrawiam !! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto to szczęściarz i tyle ;D Udało mu się ;D

      Usuń
  8. Tak, tak, również nie jestem zdziwiona twoim zadowoleniem z rozdziału. Nie dość że był masakrycznie długi to tyle się działo!
    Boże, jestem taka ciekawa przeszłości Sakury, co ona takiego wyrabiała w tym Kyoto oraz co zrobił jej Miyavi... Strasznie nie moge doczekac sie kolejnego rozdzialu ^^
    Fajnie że Sakura zaczyna dogadywać się z Sasuke, wydaje mi się że z rozdziału na rozdział będzie między nimi coraz fajniej :D
    No nic, czekam na następny rozdział i zabieram się za zaległości na Bonds ^^
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, ale bez sensu jest ten komentarz,bez ładu i składu... Późna pora dla wstającej wcześnie osoby hehe :D

      Usuń
    2. No i to znowu ja, mogłabyś zaktualizować rozdziały na Bonds? bo nie mogę dostać się do 49 ^^

      Usuń
    3. Juz! Wybacz... zupelnie zapomnialam ;D

      Usuń
  9. Yosh ! Rozpoczynam fazę komentowania :P

    Zacznę od tego, że porządnie się naczekałam (chyba) :P Ale to dobrze, gdyż była większa satysfakcja z czytania :D :D

    Na początek dostajesz ode mnie burę Sis ! Jak mogłaś użyć mnie jako pożywki dla węża ?! SIS !! To było ... to było ... STRRAAASZNE !!! Następnym razem użyj innego zwierzęcia :P
    Przejdźmy jednak dalej ( mimo, że wciąż czuję traumę po tym przeżyciu )
    Sakura nieźle zapierniczała do domu xD Cóż... Sama bym tak się zachowała, czując nieistniejący oddech opryszków na moich plecach. Na szczęście dzięki niej, Pan arogant wyszedł z tego cało :P Oczywiście nie okazał krzty wdzięczności, choć widać, że zachowania Sakury coraz bardziej go intrygowało, zastanawiało i również czasami szokowało.
    Suigetsu jest tutaj super postacią. Od razu widać, że Haruno wpadła mu w oko, ale biedak niestety nie ma u niej szans a mimo to, nadal próbuje się z nią umówić. Ostatecznie cała biblioteka usłyszała, co dziewczyna sądzi o randkach. Chyba, że to tylko wymówka Saska i Jugo, że niby nie podsłuchiwali. Coś mi się wydaje, że Uchiha aż palił się z ciekawości o czym tamta dwójka gadała. Niah niah, zaczynam wyczuwać różne sprawy ];->
    I nareszcie przeszłaś do koncertu :D :D Po tym jak Sakura prawie "zabiła" Ino za jej współczujące spojrzenie, to na dokładkę dostała stertę wyzywających ubrań, które Yamanaka dla niej przygotowała by pójść na koncert.. Z taką przyjaciółką nic Cię nie ominie xD Ale przejdźmy do NAJLEPSZEGO fragmentu całego rozdziału. Oczywiście moment SasuSaku.
    Jak ona mogła tam wejść skoro ma lęk wysokości !!!! Jajo bym zniosła ! .... No dobra od początku ... Gdyby nie truskawkowy dżem, nigdy by na to nie wpadła ale jej ciekawość i upartość musiały ją tam doprowadzić. Od razu wszystko sobie wyobraziłam. Nawet zdziwioną minę Sasuke, gdy zobaczył zielonooką obok siebie oraz jak odgadła z czym są naleśniki. Pierwszy raz ze sobą w miarę normalnie rozmawiali. To było super do czasu, gdy prawie dostałam zawału !! Moment, kiedy Sakura usłyszała piosenkę Itachi'ego ... Dlaczego aż tak zareagowała ? Hmm.. Czyżby jej słowa miały coś wspólnego z tym całym Miyawi'm ? Była nawet w stanie skoczyć z tej wysokości, by skończyć z przeszłością. Zamroczona słowami piosenki.. Zupełnie jakby była w stanie hipnozy .. Przeraziłaś mnie w tym momencie. Nawet Sasek nie wiedział co jest grane. Z uśmiechniętej Sakury, zamieniła się w zombie, wypowiadając kolejne słowa tekstu... Dziewczyno kiedyś naprawdę skończę przez Ciebie w wariatkowie :P Dobrze, że Haruno później się ocknęła, gdy tylko Uchiha nie doprowadził do jej spadnięcia.. Mam tyle słów na języku, żeby opisać tą sytuację ale nie wiem co mam napisać w pierwszej kolejności, żeby nie było powtórek i chaosu... Może jednak zostawię to bez rozległych opisów.. Jestem pewna, że jak tylko Sakura przyjdzie na zajęcia i tradycyjnie przez przypadek spotka się z Saskiem, ten będzie chciał wiedzieć o co chodziło zaś ona albo będzie go olewać albo ze złością zakaże mu mówienia o wczorajszym zdarzeniu. Zaś od Ino dostanie mega reprymendę, dlaczego zostawiła ją samą na koncercie. Współczuję Sakurze... Jej świat jest totalnie pogmatwany a dochodzą jeszcze przeróżne inne problemy ... Dobrze, że ma tą swoją siłownię i worek treningowy, na którym może się wyżyć w tak ciężkich chwilach, jak ta. Oby tylko jej psycha nie siadła...
    Sis, to by było na tyle. Tak jak Ty, ja również jestem mega zadowolona z tego rozdziału. Czytało się go energicznie i z zapartym tchem, zwłaszcza moment na koncercie. Czekam na next :D i na bonds :P Buziaki Sis :************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Nic z tego sis... węże jedzą takie małe myszki i nawet ty nic na to nie poradzisz ;P
      Pff... ty niby przeze mnie wyladujesz w wariatkowie? A co ja mam mowic sis?! Ja tez tu jestem na skraju wyczerpaniu oczekujac ostatniego rozdzialu na losach, plus epilogu ;P

      Usuń
  10. Ten rozdział jest superr strasznie mi się spodobał :D Serio to jeden z niewielu blogów gdzie czekam z niecierpliwieniem na kolejny rozdział !!

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowity rozdział. Wielki kunszt i dobra robota z dialogami. Były odpowiednio lekkie, jakby z prawdziwego życia wyjęte. Opisy czytało się swobodnie, nie miałam ochoty przeskakiwać przez nie, jak to robię w większości książek. Cudownie, że dalej piszesz. Masz niesamowitą, nieograniczoną wyobraźnię, która pozwala Ci oddać się w świat wykreowany przez Ciebie. Dryfujesz w nim swobodnie, przy okazji wprowadzając nas w tę krainę i oprowadzasz nas krok po kroku. Długość rozdziału jest jak najbardziej okej (śmiech), ale ja wyznaję zasadę, że nie liczy się ilość, a jakość. Nie martw się jednak zanadto, u Ciebie była i ilość, i jakość, więc po prostu ideał. Nie wiem, kto śmie twierdzić, że w tym świecie ciężko trafić na coś idealnego. :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny, dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty zyjesz! *__* Czekam na e-mail albo na gg moja droga romantyczko, ja chce znac cala relacje z twojego pobytu w Anglii! ;) Ale już! ;)

      Usuń
  12. Powiedz mi natychmiast czyja to piosenka! ;P

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział wyszedł ci boski!!!!! Biedna Sakura przez tego jak mu tam Miyaviego , chciała popełnić samobójstwo, tak swoją drogą to co on jej musiał zrobić że tak strasznie go nienawidzi. Nagle Sasuke wkracza do ,,akcji'' i pomaga jej wyjść z dołka, ja właśnie tak widzę dalszą część tej historii. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  14. Żałuje, że zabieram się za komentowanie tak późno po przeczytaniu, no ale jak jest się przebrzydłym leniem to takie są tego skutki. Rozdział był naprawdę cudowny, podobało mi się w nim wszystko od początku do końca. Jeśli ktoś kiedyś by mi powiedział, że w minimalnym stopniu polubię Ino to bym nie uwierzyła, a Tobie udało się zachować jej charakter a jednocześnie zrobić z niej fajną przyjaciółkę Sakury, W ogóle nie spodziewałam się tej nagłej próby samobójczej Sakury, nic na to nie wskazywało. Przez nią na nowo rozbudziłaś moją ciekawość a propos Miyaviego i wszystkiego co się stało w jej przeszłości. W ogóle zastanawiam się czy jest on jakoś spokrewniony/zaprzyjaźniony z Uchiha czy "tylko" oni uratowali mu tyłek przed sądem i zwalili wszystko na Sakurę? Najbardziej mi się jednak podobała ostatnia scena, która zapowiadała prawdziwe zmiany i dawała taką nadzieję, że Sakurze w końcu uda się ruszyć naprzód.

    Poza tym spodobał mi się motyw wyścigów i aż pluję sobie w brodę że o tym nie pomyślałam już wtedy, kiedy Sasuke ją potrącił i tak się bał konfiskaty ukochanego motorku.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak wspomniałaś tak w tym komentarzu o skonfiskowaniu jego motoru, też zaczęłam myśleć tak o tym że już wcześniej miku-chan chciała dać nam kawałeczek tego co wydarzy się później. Co do rodzinki Uchiha też mnie to ciekawi co oni zrobili że tak ich nienawidzi, a może chodzi tu o piosenkę Itachiego, ale raczej to nie to, zdarzenie musi być naprawdę koszmarem żeby nienawidzić kogoś i całej jego rodziny tak bardzo.Wiesz co Cashmire ? Dzięki ci za te spostrzeżenia bo teraz i ja to dostrzegam. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Tez jestem leniem i nawet nie wiesz jeszcze jakim... xD
      Hm.. miło słyszeć/czytać, że zmieniłam twoje spostrzeżenia odnośnie Ino, jeśli tak to można nazwać ;)
      Przyznam się bez bicia, ta próba samobójcza Sakury zakiełkowała w mojej głowie dopiero przy pisaniu tej sceny... Początkowo miało to wyglądać zupełnie inaczej ;)

      Usuń
  15. http://honorowy-dawca-cudzej-krwi.blogspot.com/2013/11/nigdy-nie-udz-sie-ze-ktos-usyszy-nieme.html zapraszam na nowy rozdział, przepraszam, że tyle czasu nie było notki ale brak weny mi doskwierał ;--; Pozdrawiam, Anae. ^__^

    OdpowiedzUsuń
  16. Suoer notka ale krcze tutaj do następnej już ci przybywa procentów z czego się ciesze, ale na Bonds dalej nie ma nottki a to na nią najbardzieji czekam :)Kiedy się pojawi ?:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bonds jest w korekcie. Miał być dzisiaj, ale póki co zero odzewu od BC, więc sądze, że do końca tygodnia napewno się pojawi.

      Usuń
  17. ojojojo .. Ja się martwię, że ty się spóźniasz z rozdziałem, a to ja sama spóźniam się z komentarzem.. Jak zwykle.... ;p
    Rozmowa Sasuke z Sakurą. Coś różowo-włosa straciła temperamencik.
    Sasuke jako małpka. I te naleśniki z dżemem.. Wyszło to cudownie oryginalnie..
    Wkurza mnie Miyavi. On nie ma nic innego do roboty jak tylko siedzieć w głowie Sakurze? No proszę cię.. niech on stamtąd wyp***. ;ppp
    Ooo! I wyścigi motocyklowe? NIe zdziwię się jak Sasuke spotka się tam z byłym Sakury i będą konkurować ze sobą *o*
    Ogólnie to rozdział wyszedł niesamowicie i nie dziwię ci się, że jesteś z niego zadowolona.. Bo jest z czego! ;PP
    Buziaki ; ******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh to się zdziwisz, bo już moge powiedzieć, że takiego motywu Sasuke z Miyavim nie będzie ;]

      Usuń
  18. Jesteś nominowana do nagrody > Liebster Blog Award ! Szczegóły tutaj ---->http://ja-w-swiecie-shinobi-konoha.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiesz Miku... kocham cię.. (nie bierz tego za wyznanie miłosne!), kocham cię za twój gust muzyczny, za twój styl pisania, za manipulowanie moimi emocjami... Bo w sumie... Jestem wyprana i nie wiem co myśleć. Cóż Shannaro zaczyna się dość hm... pogodnie z małymi zgrzytami ( w sensie te sprzeczki Sasuke i Sakury, ale to też można dołączyć do jakiejś pozytywnej "rozrywki) a teraz ten rozdział był...
    Nie mam słów na niego. Naprawdę. Wyprałaś mnie z uczuć, gdyż wszystkie uczucia odczuwałam podczas czytania rozdziału a teraz nie czuję nic.
    I właśnie to uwielbiam. Tą lekkość po przeczytaniu wspaniałego rozdziału. Bo wszystkie emocje odczuwałam podczas czytania.
    Na początku zaczęło się normalnie.. Ta ciekawość jeśli chodzi o ex Sakury - czyli rozmowa Sakury i Ino przez telefon, jedzenie przez nią lodów * tak notabene narobiłaś mi smaka ;< * i rozmowy Sasuke i Juugo z Suigetsu były takie hm... lekkie. Dopiero wszystko zaczęło się od koncertu.
    Opisałaś go tak, że czułam się jakbym sama na nim była (Pójdzie ktoś ze mną na koncert? T.T) i to dosłownie! Miałam dreszcze na plecach i nawet w głowie odtwarzały mi się dźwięki muzyki, krzyki tłumu, przed oczami stawał mi widok ogromnej hali ze sceną i reflektorami. Wiesz... Zazdroszczę Ci tego. Manipulujesz moją wyobraźnią jak chcesz to samo z emocjami.
    Kiedy Sakura zaczęła rozmawiać z Sasuke, aż uśmiech sam wpełznął na moją twarz. To było takie lekkie i w czułam się jakby oni znali się od lat i nie było między nimi żadnych zgrzytów. Czułam się jakbym koło nich siedziała i słuchała ich rozmowy. Przeniosłaś mnie do zupełnie innego świata i bardzo Ci za to dziękuję! Bo to cudowne uczucie, naprawdę...
    No i potem się zaczęło.
    Sakura, która słyszy piosenkę o której zapewne chciała zapomnieć(może nie tyle co zapomnieć, ale na pewno w tej chwili się jej nie spodziewała) i chce skoczyć.
    Dziewczyno Ty jesteś szalona! Serio to mówię xD Dlaczego? Aż dlatego że nawet się tego nie spodziewałam i myślałam, że włosy z głowy sobie powyrywam, taka byłam przerażona!
    Jednocześnie ta chwila była tak hm.. melancholijna. Po prostu mimo tego niespodziewanego zachowania Sakury te fragmenty piosenki ( z resztą wiadomo jak jest RED to jest dobra muzyka xd) dodawały całej sytuacji takiego klimatu. Takiego rozdarcia wewnętrznego bohaterki.. Aż czuć było przesiąkniętą atmosferę tymi wszystkimi emocjami. A ja aż się trzęsłam z przerażenia i z ciekawości co będzie dalej...
    I w końcu ratuje ją Sasuke. Nawet nie wiesz jak odetchnęłam z ulgą! Wyobrażałam sobie roztrzęsioną Sakurę siedzącą na barierce. I Sasuke też musiał być nieźle zdziwiony i przerażony. W końcu nie codziennie zdarzają się takie sytuacje, a w szczególności kiedy Sakura jeszcze wcześniej była uśmiechnięta.
    Mimo, że ten wątek strasznie grał na moich emocjach to wyczułam w tym szczyptę SasuSaku (wiem, ten blog jest o tej tematyce, ale chodzi mi bardziej o to, że mimo ich niechęci do siebie, coś jednak było.. może nie chodzi o to, że iskrzyło, ale... jakby było "coś" - i zrozum tu Sasame, która nadal nie odetchnęła od natłoku emocji xD )
    I kiedy już wyszli z hali, byłam pewna gdzie Sakura się uda xD Takie przeczucie... Wiadome, było, że chce rozładować swoje emocje.
    Dobra teraz pora ochłonąć po tym rozdziale pełnym emocji ;)

    PS. Śliczny szablon *o* z tym artem miałam sobie robić szablon na szare, ale teraz... to już chyba nie zrobię xD
    I widać, że tło od Akemii :D

    RED <3 Lecę słuchać!

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! *Mam nadzieję, że będę miała od razu czas go przeczytać, bo tak jak Sakura z Shannaro jestem cholernie ciekawska*
    WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Yey *.*
    Znow jestrm na fonie wiec komentarz bedzie krótki.
    Ten rozdzial jest mega! <3
    Slowa piosenki wpasowaly sie tu idealnie. Tak sie wciagnelam ze prawie mzk mi uciekla!
    Notka jest cudowna <3

    OdpowiedzUsuń