11 lis 2013

8. Fanka


          Zgniótł w dłoni papierek po cheeseburgerze i wrzucił do śmietnika przed lokalnym McDonaldem. Promienie słoneczne wschodzącego dopiero słońca, przedzierały się spomiędzy  konohańskich budynków oświetlając jego znużone oblicze. Kątem oka zerknął na zegarek, który wyraźnie wskazywał godzinę za pietnaście szóstą rano. Warknął złowieszczo, obwiniając za swą bezsenność różowowłosą studentkę drugiego roku medycyny. Gdyby nie był świadkiem jej prawie że próby samobójczej, już dawno znajdowałaby się w łóżku w akademiku zbierając siły przed dzisiejszym wyścigiem. Zamiast tego zjadł właśnie piątego cheeseburgera, bez przerwy rozmyślając nad czynnikami, jakie spowodowały w niej aż tak drastyczną zmianę w zaledwie kilka sekund. Jedyne co przychodziło mu do głowy to ta cholerna piosenka. Ale czy to nie było głupie, by jej życie było oparte na wymyślonych przez jego brata słowach? Póki co żadne inne wytłumaczenie nie pojawiało się w jego głowie. Nie było nawet żadnej innej poszlaki niż piosenka Itachiego, co było zbyt surrealistyczne, by mógł w to wierzyć. Więc czemu jakaś część niego uparcie w to wierzyła? Pokręcił głową w dezaprobacie, sam nie wiedząc już, co ma o tym wszystkim myśleć… Niemniej jednak, był świadkiem, jak odepchnęła się i będąc pogrążoną w istnym amoku chciała spaść, pozbawiając się tym samym dalszego życia. Nie było mowy, żeby przeżyła taki upadek bez większego uszczerbku na zdrowiu. Nawet jeśli by cudem przeżyła, nie byłaby już tą samą osobą, co ponownie przypominało mu, że tak naprawdę nie wiedział o niej nic. Nie znał jej tak samo jak i ona nie znała jego. Jednak pomimo tego ona nie miała żadnych zahamowań z początku, by go oceniać przez pryzmat, który nadal był dla niego czystą zagadką. Pomimo tego nie zamierzał tak bezczynnie stać z boku i się wszystkiemu przyglądać, zwłaszcza że jeśli ta piosenka tak na nią wpłynęła, to nie był bez winy.
          Przymknął powieki, a przed oczami pojawiła mu się wizja wczorajszej rozmowy z bratem, tuż przed jego koncertem. Nie wiedział, co go pokorciło by poprosić Itachiego o to, co poprosił. Wtedy dla niego liczyło się jedynie zaintrygowanie jego piosenką i dlaczego Ino tak w barze zareagowała, gdy przy wszystkich obejrzał filmik, na którym tańczyła Sakura. Do tej pory doskonale pamiętał, co odpowiedział mu Itachi na jego niespotykaną prośbę. Jego słowa echem odbijały się w jego myślach.


          - Nie powinieneś o to pytać ani prosić - warknął Itachi spoglądając nerwowo na swego młodszego brata. - Powienineś za to uszanować prywatność tej dziewczyny.
          - O co ci chodzi? - burknął Sasuke opierając się plecami o przyjemnie chłodną ścianę. Karymi tęczówkami taksował pytająco brata. - Spytałem się tylko czy zagracie ‘Lie to me’, jest w tym jakiś problem?
          - Ogromny - odparł, splatając ramiona na klatce piersiowej. - Nie znosiłeś tej piosenki, Sasuke i nawet nie udawaj, że było inaczej. Teraz nagle chcesz żebyśmy zagrali ją na koncercie? - spytał retorycznie, nie kryjąc złości wobec brata, a jego brwi ściągneły się ze sobą tworząc niemalże prostą linię. - Czemu mam wrażenie, że to ma coś wspólnego z filmikiem, jaki pokazał ci Suigetsu?
          Sasuke spojrzał na niego z pobłażaniem.
          - Proszę cię… - mruknął wywracając oczami. - Chcę jedynie zaspokoić chwilowo swoją ciekawość, którą twoja dziewczyna jeszcze bardziej podsyciła - skwitował wzruszając beznamniętnie ramionami.
          Itachi zbliżył się do niego niebezpiecznie układając prawą dłoń na ścianie tuż obok głowy brata.
          - Uważaj, Sasuke, bo zaczynasz igrać z ogniem. Znowu - ostrzegł go srogo. - Chcesz zaspakajać swoją ciekawość, droga wolna, ale nie kosztem dziewczyny - dodał, a słysząc kroki członków zespołów, cofnął się.  - Co do piosenki, nie musiałeś tu przychodzić. Pomimo początkowej rozkladówki, ktoś ubłagał Yahiko by ‘Lie to me’ znalazło się na liście - westchnął ciężko, zerkając na niego uważnie. - Jeśli spotkasz Ino, wspomnij jej o tym i nie zadawaj żadnych pytań, bo na nic ci nie odpowiem, braciszku - powiedział hardo, zaczynając się od niego oddalać.


          Na samo wspomnienie Sasuke wykrzywił usta w grymasie. Miał dziwne przeczucie, że Itachi coś wiedział. Pozostawało jedynie pytanie: co to takiego? I czemu nie był aż tak zadowolony z tego, by jego piosenka została zagrana? Coś mu tu bardzo śmierdziało, ale węszeniem zajmie się później. Póki co miał na głowie wyścig i Satoru, i dopóki nie wygra, nie zamierzał zaprzątać sobie głowy niczym innym. Lecz w rzeczywistości wszystko wyglądało nieco inaczej. Nie musiał zamykać oczu, by widzieć przed sobą Sakurę wisząca kilkanaście metrów nad ziemią, która rozpaczliwie zaciskała swe powieki w ogarniającym ją strachu. A jedyne co ją powstrzymywało przed bolesnym, a nawet śmiertelnym upadkiem była zaledwie jego ręka, która zakleściła się wokół jej nadgarstka. I tak jak bardzo chciał, nie potrafił odrzucić tego obrazu sprzed oczu. Nie potrafił zapomnieć o tym, że uratował jej życie. Nie chciał, nie potrzebował żadnych jej podziękowań. Zrobił to, co uważał za słuszne. W końcu chyba każdy by tak zareagował, prawda? Ale czy każdy by zdążył?
          Pomimo iż to nie on namówił Itachiego i resztę do wrzucenia Lie to me do rozkładu Akatsuki, to nadal pojawiało się w nim poczucie winy. Co, jeśli ktoś by go nie uprzedził? Wtedy wszystko byłoby jego winą. I na pewno nie siedziałby pogrążony w zamyśleniu przed jednym z dwóch konohańskich McDonaldów.
          Leniwie wstał z drewnianej ławki i już po chwili ruszył w stronę akademików z dłońmi schowanymi w kieszeniach. Wprawdzie droga na uniwersytet była dość prosta, ale mimo to jego kroki skierowały go okrężną drogą, przez dzielnicę Ogazumudona. Dzielnice, do której przychodził często za dzieciaka z ojcem, bez wiedzy rodzicielki, która nigdy nie lubiła ich wspólncych wypadów, a zwłaszcza gdy towarzyszył im Itachi. Mikoto Uchiha zawsze uważała, że niepotrzebnie musi się przez nich martwić, gdy znikali na długie godziny. Z każdym ich powrotem do domu bracia byli ledwo żywi i zaraz padali jak muchy w swych pokojach albo i na kanapach w salonie. Ani razu Mikoto nie poznała odpowiedzi na nieustannie dręczące ją pytanie, gdzie znikali jej mężczyźni. Do tej pory nie wiedziała, że zaszywali się w siłowni, w której teraz bez przerwy przebywała Haruno i pewnie nie prędko się dowie. A Sasuke prawdę powiedziawszy dopiero zorientował się, gdzie go zaprowadziły nogi, gdy uniósł wzrok do góry i dostrzegł nieopodal znajdującą się siłownie, o której właśnie rozmyślał.
          Westchnął ciężko wyciągając prawą dłoń z kieszeni i zmierzwił nią kruczoczarne włosy, a jego wzrok zaraz spoczął na osobie stojącej tuż przed drzwiami siłowni. Ściągnął ze sobą brwi, przyglądając się zakapturzonej sylwetce, która bez wątpienia należała do mężczyzny. Wyraźnie widział, jak nieznajomy próbuje otworzyć drzwi, które jednak nie dały się odblokować. Zaintrygowany tym, co owy mężczyzna może szukać w starej siłowni zaczął kroczyć w jego stronę, koncentrując swoje spojrzenie tylko na nim. Jedynie głupiec włamywałby się do starej siłowni, w której nie znajdowało się praktycznie nic ciekawego. Sprzęt również ledwo nadawał się do użytku. A więc czego takiego mógł tam szukać?
          Nagle owa postać dostrzegła go kątem oka i automatycznie zrobiła krok w tył.
          Pomimo tego, Sasuke ani na chwilę nie spuszczał z niego swojego przeszywającego wzroku. Jego tęczówki dostrzegły jak usta nieznajomego poruszają się nieznacznie, ale był zbyt daleko, by cokolwiek usłyszeć. Niespodziewanie zakapturzona postać zaczęła iść w jego kierunku, odwzajemniając oziębłe spojrzenie. Przejrzyste tęczówki mężczyzny, które popadały w niespotykany odcień niebieskiego, dodawały mu jakże nieprzyjemnej aury. Ale akurat tym on się nie przejmował. Wszak był Sasuke Uchiha. I miał w szerokim poważniu groźne spojrzenia innych facetów.
          Z każdym postawionym przez nich krokiem, taksowali się coraz to bardziej nieprzychylnym spojrzeniem. Atmosfera pomiędzy nimi zagęszczała się. Sasuke nie wiedział, czemu pałał do nieznajomego aż taką niechęcią, ale nie potrafił oprzeć się stwierdzeniu, że było z nim coś bardzo nie tak. Pochylił głowę nieco niżej, spoglądając na  niego spode łba. I nie wiedząc nawet czemu napiął mięśnie w prawym ramieniu i barkiem uderzył go podczas wymijania. Jednak nie był taki głupi, by nie wiedzieć, iż nieznajomy zrobił dokładnie to samo. Ich spojrzenia wyrażały czystą, platoniczną wściekłość. Sądząc, że zaraz zostanie zaatakowany przez niebieskookiego, spojrzał przez ramię zaciskując mocno drugą dłoń w przygotowaniu do kontrataku. Lecz do żadnych rękoczynów nie doszło. Owy nieznajomy posłał mu jedynie rozjuszone spojrzenie, a następnie bez powiedzenia żadnego słowa zaczął się oddalać w zastraszająco szybkim tempie.
          Widząc po raz ostatni profil mężczyzny przystanął zdziwiony w miejscu, wpatrując się w jego sylwetkę, która zaraz zniknęła za winklem. Znał go, a przynajmniej widział go już wcześniej. I nawet wiedział gdzie, tylko nie wiedział, co robił w Konoha. A co najważniejsze, co robił o szóstej nad ranem przy teoretycznie nieczynnej siłowni. Nie miał ani cienia wątpliwości, że był tym samym mężczyzną, który tańczył na filmiku pokazanym mu przez Suigetsu. Zmarszczył brwi taksując miejsce, w którym przed chwilą zniknął, chcąc mieć pewność, że nie pojawi się ponownie pod siłownią. Po chwili jednak wznowił swe kroki w stronę budynku, chcąc sprawdzić, co takiego przykuło uwagę ucznia uniwersytetu w Kyoto. Domyślał się, co takiego mogło spowodować, a raczej kto przykuł jego uwagę. Z drugiej strony sądził, że panna Haruno już dawno jest w swoim mieszkaniu. Nie spodziewał się, żeby słodko spała, zwłaszcza po tym co próbowała zrobić, jednak myśl, iż była bezpieczna w domu była lepsza niż myśl, że pół nocy spędziła w siłowni.
          Ale już po chwili dostrzegł przez małą szparę w starej rolecie klęcząca na materacach różowowłosą.
          Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jego krtani, a na jego twarzy pojawiło się niedowierzenie. Gdyby wiedział, że będzie szła do siłowni zamiast do domu, to… To co? - spytał sam siebie w myślach, jednak odpowiedź nie była taka prosta, jakby tego chciał. Przyglądał się jej uważnie przez chwilę. Doskonale widział, jak ciężko oddychała, a po zaledwie kilku sekundach zacisnęła mocno dłonie w pięści i na zmianę, zaczęła nimi uderzać w pół-twarde, pół-miękkie podłoże. Uniósł brew w zdziwieniu, taksując ją i wysiłek jaki wkładała w każde uderzenie jeszcze chwilę, jednak zaraz usiadł zrezygnowany na krawężniku.
          Nie zamierzał naruszać jej prywatności i nie dlatego, że znajdowała się w samej bieliźnie, a dlatego, iż sytuacja wydawała mu się być zbyt prywatna i zbyt intymna. Nie był głupcem, by nie domyślać się, że właśnie w taki sposób Sakura rozładowuje tkwiącą w niej złość. I pomimo iż głęboko w kieszeni jego spodni znajdował się mały, odosobniony od reszty klucz do siłowni, nie zamierzał jej przeszkadzać. Przynajmniej nie tym razem. Mógł wstać i dalej kierować się do akademika, by odpocząć przed ostatnim wyścigiem tego sezonu, która ma rozstrzygnąć walkę pomiędzy nim a Satoru. Ale nie zrobił tego. Zamiast tego usiadł na krawężniku wpatrując się nieobecnym wzrokiem w budynek znajdujący się naprzeciwko, aż do momentu, gdy dzwonek telefon nie wydobył go z zamyślenia, w jakim się pogrążył. Słysząc melodię z Gwiezdnych Wojen, zapowiadającą przybycie Dark Vader’a od razu wyciągnął telefon z kieszeni, po czym odebrał połączenie od brata. Lecz to nie jego głos usłyszał w słuchawce, a jego dziewczyny.
          - Nie obchodzi mnie, że cię obudziłam - powiedziała pośpiesznie Yamanaka. - Jest kryzys i masz w tej chwili zwlec swój tyłek z łóżka, ale już! - rozkazała podniesionym głosem.
          Sasuke wywrócił lakonicznie oczyma. Gdyby rzeczywiście go obudziła o bladym świcie, to najprawdopodobniej wyszedłby z siebie i stanął obok z zamiarem ukatrupienia blondynki. Więc miała szczęście, że jeszcze nawet nie doszedł do akademika. Jak to mówią - głupi ma zawsze szczęście.
          - Nie śpię - skwitował znużony samym jej telefonem. - W ogóle nie masz od kogo dzwonić, tylko od Itachiego?
          Ino parsknęła po drugiej stronie.
- Nie odebrałbyś ode mnie telefonu o tej porze - przyznała bez najmniejszych ogródek. - Ale to nie czas, aby gadać o pierdołach, potrzebuję twojej pomocy i to w tej chwili - powiedziała zdeterminowanym tonem, który był u niej rzadkością.
- Nie, nie robię więcej za twoją prywatną i bezpłatną taksówkę - skwitował, mając dość zachcianek dziewczyny brata, które tolerował tylko i wyłącznie ze względu na niego.
          - Walisz mnie ty i twoja taksówka - warknęła rozjuszona jego obojętnością. - Sakura zaginęła, pomóż mi ją szukać!
          - Co? - spytał zdawkowo, zerkając przez ramię na siłownie, w której nadal paliło się światło.
          - No zniknęła w połowie koncertu! Przepadła jak kamfora, telefonu też…
          - Nic jej nie jest - wtrącił rozbawiony, domyślając się, że Ino już szykuje dla niego długo monolog odnośnie rzekomego zaginięcia Sakury.
          - I co niby cię tak bawi, Sasuke? - burknęła hardo, zdegustowana jego zachowaniem. Sytuacja była wyjątkowo poważna, a on bez najmniejszego pohamowania ośmiela się z niej wyśmiewać. Jeszcze w innej sytuacji może i by go zignorowała, ale w tej chwili liczyła się dla niej wyłącznie Sakura. - I skąd wiesz, że nic jej nie jest?! - domagała się natychmiastowej odpowiedzi.
          - Po prostu wiem i tyle, nie potrzebujesz wiedzieć wszystkiego - odpowiedział chłodno opierając drugą dłoń o zakurzony chodnik.
          - Sasuke! - wrzasnęła przez słuchawkę. Jego bezuczuciowa odpowiedź w ogóle nie przypadła jej do gustu. Potrzebowała czym prędzej odnaleźć Sakurę, by móc dowiedzieć się dlaczego tak nagle zniknęła z koncertu, pod pretekstem pójścia do łazienki i czy czasami nie miało to czegoś wspólnego z piosenką Akatsuki, która wiązała się z jej przeszłością zamkniętą dokładnie na klucz. A ona jako jej najlepsza przyjaciółka nie mogła pozwolić, by ktokolwiek odkluczył starą mosiężną kłódkę. Nie zamierzała ponownie widzieć, jak Sakura cierpi przez jakiegoś dupka, który pojawił się w jej życiu tylko po to, by je spartoczyć. Postanowiła, że bedzie ją chronić przed odkryciem mrocznych tajemnic, którymi różowowłosa została napiętnowała w przeszłości. To jest jej obowiązek jako przyjaciółki i jeśli Sasuke stanie jej na drodze, to ona sama już się z nim policzy, nie zważając nawet na Itachiego.
- Gdzie ona do cholery jest?!
Sasuke wywrócil oczami zirytowany wrzaskami Yamanaki, a następnie przejechał językiem po zębach.
- Nie będę z tobą gadać, dopóki nie przestaniesz krzyczeć. Ja nie jestem Itachim - syknął wściekły jej zachowaniem. Co jak co, ale nie pozwoli, by kobieta na niego wrzeszczała bez najmniejszego powodu. - Sakura ma się świetnie i skoro się do ciebie nie odezwała, to wybacz, ale ja jej telefonu do ręki nie będę wciskał! - uniósł głos niekontrolowanie. - Widocznie nie ma zamiaru z tobą gadać, a teraz żegnam. - I bez chwili zawachania odstawił telefon od ucha i wcisnął na ekranie czerwoną słuchawkę, kończąc tym samym rozmowę z dziewczyną Itachiego. Nawet nie chciał myśleć, co będzie, gdy stanie się jego bratową - bez wątpienia nastąpiłaby wtedy istna apokalipsa. Miał cholerną nadzieję, że Itachi jednak zmądrzeje a uroczystość matrymonialna nawet nie przejdzie mu przez myśli. Zresztą i tak nie mógł się doczekać reakcji jego rodzicielki na widok Ino i jej rozgadanej, wnerwiającej buźki. Mikoto Uchiha na pewno nie tak wyobrażała sobie swoją pierwszą przyszłą synową. Chociaż jak to miała w zwyczaju powtarzać: po Itachim można się wszystkiego spodziewać. Jednak spotkanie w relacjach synowa kontra teściowa prędko i tak nie dojdzie do skutku ze względu na pracę ich rodzicielki w Tokio.
          - Śledziłeś mnie? - spytała niespodziewanie Sakura, siadając tuż obok niego na krawężniku. Swymi dużymi zaczerwionymi oczami przyglądała mu sie z zaciekawieniem, a także ze złością. Dłońmi naciągnęła na siebie starą podartą przy lewym rękawie bluzę. Ku jej zadowoleniu kilka dni temu zostawiła przedepokowe jej zdaniem dresy w siłowni, dzięki czemu nie musiała wracać do domu w ubraniach Ino, ani, co najgorsze, w samej bieliźnie. Stare, dziurawe trampki, w których lubiła biegać po pobiskim parku, również się znalazły. Chociaż bez wątpienia przechodnie mieliby z niej niezły ubaw.
          Sasuke spojrzał na nią zdziwiony, w ogóle nie słyszał, by wychodziła z siłowni. Nie usłyszał nawet jej kroków. Planował zniknąć sprzed budynku, nim ona zdąży go opuścić, ale jego plan legł w gruzach, nim zaczął go w choć drobnym stopniu realizować.
          - A mam ci pokazać paragon z McDonalda, w którym byłem dwie godziny temu? - spytał spokojnie z uniesioną brwią.
          Nie kwestionując więcej jego obecności pod siłownią, pokręciła przecząco głową a następnie wbiła swój wzrok w asfalt. Jej złość, jaką jeszcze przed chwilą żywiła do kruczowłosego, ulotniła się w mgnieniu oka. Nie miała żadnego powodu, by mu nie wierzyć w tej chwili. Zresztą, nie musiał się jej tłumaczyć gdzie był ani dlaczego teraz siedzi tu, gdzie siedzi.
          Przypominając sobie wydarzenia z koncertu, przygryzła mocno dolną wargę i zaczęła wyginać obolałe i tak dłonie na wszystkie tylko możliwe sposoby.
          - Ja… - szepnęła niepewnie, nie wiedząc zbytnio jak ma dobrać słowa do swej wypowiedzi. Nie łatwo było jej podziękować komuś takiemu jak on. Zresztą, nigdy by nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie zmuszona dziękować członkowi rodu Uchiha i gdyby nie okoliczności, wątpiła, by owe słowa wydobyły się z jej gardła. Ale dobre wychowanie wymagało od niej tego. Nawet jeśli była uparta jak osioł, nie mogła pozostawić tej sprawy bez odzewu z jej strony. W końcu uratował jej życie i pomimo iżnie okazywała tego zbyt dobrze, to była mu za to dozgonnie wdzięczna. Przecież nie chciała tego robić - nie chciała pozbawiać się życia.
          Wydobyła z siebie ciężkie westchnięcie, świadczące o jej bezradności. Chciała podziękować za ratunek, lecz to jedno jakże ważne słowo nie chciało przebrnąć przez jej krtań. I nie miała pojęcia czemu. Zerknęła na niego niepewnie kątem oka, a na jej policzkach niespodziewanie pojawiły się dorodne rumieńce. Czując, jak robi jej się coraz to cieplej na twarzy, przystawiła do niej dłonie okryte rękawami bluzy, chcąc za wszelką zakryć zdradzieckie rumieńce.
          - Ja… - powtórzyła nieco głośniej, tym razem skupiając na sobie ciekawskie spojrzenie Sasuke. - Wydaję mi się, że powinnam… - zaczęła niepewnie próbując za wszelką cenę nie spoglądać w jego oczy, w których niejednokrotnie mogłaby się zatopić. Lecz tym razem starała się tego uniknąć, nie chcąc by ponownie zawładnęły nią emocje. Nawet jeśli były tymi dobrymi.
          - Nie musisz kończyć - wtrącił się nagle w jej zdanie. - Nie musisz dziękować, ale przede wszystkim nie chcę byś sądziła, że masz u mnie jakiś dług - westchnął, wstając z krawężnika.
          Sakura rozchyliła delikatnie usta, unosząc głowę do góry, aby móc spojrzeć na niego ze zdumieniem.
          - Wcale nie chciałam ci powiedzieć, że jestem twoją dłużniczką. Nie ma o tym mowy - mruknęła oburzona, próbując ukryć chwilowy szok, jaki nią ogarnął. W końcu nie często słyszy się takie słowa z członka  T E J  rodziny. - Ale masz rację, podziękować ci chciałam - dodała naburmuszona, a rumieńce, których już nie ukrywała nadal gościły na jej policzkach. Nabrała większej ilości powietrza, zaciskając dłonie mocno na kolanach. Jej powieki ponownie skryły pod sobą szmaragdowe tęczówki. - Należą ci się, więc dziękuje - powiedziała na jednym oddechu, przymykając bez przerwy powieki.
          Sasuke parsknął śmiechem.
- Przyjęte.
          Po raz kolejny zdziwiona jego słowami, rozchyliła powieki, by dostrzec jak wstaje i zaczyna się od niej oddalać.
          - Tylko tyle?! - Czym prędzej zerwała się na równe nogi, śledząc wzrokiem każdy jego krok.
          - A czego byś więcej chciała? - spytał z nutką rozbawienia w swym głosie, taksując ją z zaciekawieniem karymi tęczówkami przez ramię.
          - Jesteś Uchiha wymyśl coś! I nie żebym się na to coś od razu zgodziła, bo pewnie tak nawet nie będzie, ale to dość dziwne nie słyszeć od ciebie żądań, chcenia czegoś w zamian za nieprzymusowy ratunek - wypaplała, zastanawiając się, od kiedy była na tyle odważna, by mówić mu, co jej leży na sercu. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę jego pochodzenie. Przez jej myśli przeszło jeszcze pytanie: dlaczego zaczyna gadać jak Ino?
Zaintrygowany jej słowami, odwrócił się do niej i zaczął robić małe kroki w jej stronę. Sakura pomimo iż widziała, jak się do niej zbliża, nie poruszała się ani o milimetr, czekając aż stanie tuż przed nią. A gdy to się stało, uniosła głowę, spoglądając w jego tęczówki, które zaczynały przyprawiać jej serce o palpitację. Pomimo iż nie potrzebowała tej choroby w obecnej chwili, nie potrafiła przerwać kontaktu wzrokowego pomiędzy nimi.
- Nie traktuję spraw życia i śmierci jako zabawki, która po jakimś czasie jest nikomu nic nie potrzebna - wypowiedział stanowczo swym chłodnym głosem, do którego się nawet nie zraziła. - A ty nie miej takiego lekkiego podejścia do życia.
- Nie znasz mnie na tyle, by wiedzieć, jakie mam podejście do życia - sparowała bez chwili namyślenia. Dopiero po wypowiedzeniu owych słów, zorientowała się, że coś powiedziała.
- Myślisz, że nie widzę? - spytał, zbijając ją tym samym z pantałyku.
Jak oszalała zaczęła mrugać pośpiesznie powiekami, jakby coś wpadło do jej oka.
- Widzisz co?
W odpowiedzi poczuła jak jego silne dłonie, ponownie chwytają ją za ręce unosząc je subtelnie do góry. Nie potrzebowała licencjatu czy nawet magistra by domyślić się, o co mu chodzi. A gdy tylko spoglądała na własne popuchnięte i zaczerwienione dłonie, wiedziała, że miał rację.
- Przyłożę do nich lodu, jak wrócę do domu - szepnęła cicho, spuszczając wzrok niczym dziecko zrugane za zły postępek przez rodziców. Ponownie naciągnęła rękawy, skutecznie zasłaniając dłonie, które byłe jedynym świadkiem jej postanowienia z siłowni.
- A więc radzę ci się pośpieszyć, bo i tak czekają cię wyjaśnienia - powiedział, a widząc jak zerka na niego niepewnie kątem, dodał: - Ino dzwoniła.
Tyle wystarczyło Sakurze, by wiedzieć, co najprawdopodobniej właśnie porabia jej psiapsióła. Gorzej już być nie mogło, pomyślała, wzdychając ciężko. Będzie potrzebować jakąś dobrą wymówkę, by wytłumaczyć się jakoś przed Yamanaką, a kłamca z niej marny.
- Powiedziałeś jej? - spytała zmieszana, subtelnie przygryzając wewnętrzną części wargi.
- To nie leży w moim interesie, sama jej powiesz, co będziesz chciała - skwitował, wzruszając beznamiętnie ramionami.
- Dzięki - powiedziała z bladym uśmiechem, zaczesując opuszkami palców kosmyk włosów za ucho.
Sasuke przytaknął jedynie, nie odwracając od niej swego przenikliwego spojrzenia, którym cały czas nią lustrował.
- Czemu wtedy cię pobili? - wypaliła niespodziewanie zawieszając swój wzrok na jego rozciętej wardze. - Wczoraj powiedziałeś, że ich znasz.
Niespodziewając się w ogóle takich pytań z jej strony, zmierzwił chaotycznie włosy przenosząc swój wzrok na skromną kawiarenkę obok, do której właśnie wszedł właściel bez wątpienia z zamiarem otworzenia jej niedługo.
- Przyjdź o szesnastej na tor na obrzeżach Konohy, a się dowiesz - odparł tajemniczo, lecz jego kącik ust uniósł się zadziornie do góry, tworząc tym samym charakterystyczny dla niego złowieszczy uśmieszek.
Jedyny tor, o jakim wiedziała, był tor wyścigowy położony trzy kilometry od ich uniwersytetu. Kiedyś, tuż przed jej wyjazdem na studia w Kyoto, było to popularne miejsce dla wyścigów - tych na dwóch jak i czterech kółkach. Mimo wszystko jej noga nigdy nie stanęła w tamtym obiekcie, nie była nawet zainteresowana złożyć tam wizytę, by z czystej ciekawości zobaczyć jak to wszystko wygląda. I pomimo upływu kilku lat, jej zdanie nie uległo zmianie. Wyścigi pod żadnym względem ją nie bawiły, ani nie fascynowały. Pójście tam byłoby jedynie stratą cennego czasu.
- Równie dobrze mogłbyś teraz udzielić mi odpowiedzi.
Uśmiech Sasuke nie schodził z jego twarzy, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się powiększył. I bez najmniejszego zawahania nachylił się nad nią.
- W takim razie nie odpowiem ci. To trzeba zobaczyć - wyszeptał jej do ucha, a następnie zrobił krok w tył, po czym odwrócił się na pięcie, zaczynając kierować się w stronę akademików.
Sakura parsknęła złością pod nosem, lecz nie zawołała za nim. Zarzuciła na głowę kaptur ciemnej bluzy i ze wzrokiem spuszczonym w dół zaczęła wracać do swojego mieszkania. Miała tylko cholerną nadzieję, że nie zastanie Ino siedzącej na schodach przed budynkiem. Potrzebowała jeszcze trochę spokoju, a przede wszystkim, potrzebowała solidnej dawki snu. Nie wspominając już o zbliżającej się wielkimi krokami sesji, do której wreszcie przydałoby się przygotowywać. Na dodatek obiecała Ino pomoc w jej ostatniej pracy zaliczeniowej, nad którą będą mogły zacząć pracować dopiero we wtorek po wykładzie z prawa, na który dostały jednorazową przepustkę.
Tuż przed przekroczeniem granicy dzielnicy Ogazumudona, zaczęła wchodzić schodami ewakuacyjnymi nad sklepik, nad którym znajdowało się jej małe mieszkanko. I ku jej ogromnemu zadowoleniu, nie było nawet śladu po Ino. Sukces!
Po wejściu do mieszkania od razu wyciągnęła apteczkę z szafki pod zlewem i jakąś mrożonkę z zamrażarki. Gdy tylko krew zniknęła z jej dłoni, przyłożyła do niej zamrożoną fasolkę, chcąc ukoić przeszywający je ból, który i tak nie przeszkodził jej w wyginaniu dłoni przed siłownią. Z apteczką pod pachą i mrożonką chłodzącą na dłoniach usiadła na łóżku, na którym jak zawsze leżał jej pamiętnik. Tym razem otwarty na ostatniej stronie. A wielkie rozkazujące litery NIE BĄDŹ CIEKAWSKA, aż raziły ją w oczy.
- A jednak moja ciekawość o mało co nie pozbawiła mnie życia. Znowu - szepnęła, zamykając pamiętnik i wkładając go głęboko pod poduszkę. Nie miała siły, by spisywać wydarzenia, czy też przemyślenia z ostatniej nocy. Zresztą nie była pewna, czy byłaby w stanie na długo utrzymać długopis w dłoni. Po kilku minutach rzuciła mrożonkę, która z hukiem obiła się o podłogę, a następnie opasała dłonie luźnym bandażem. I zastanawiając się nad wymówką dla Ino, w którą ta byłaby skora uwierzyć bez żadnych wątpliwości, położyła się na pościeli z zamiarem zaśnięcia, gdy nagle po całym mieszkaniu rozległo się głośne walenie zamiast pukania do drzwi.
Miała najszczerszą ochotę zakryć głowę poduszką, by tylko nie słyszeć, jak Ino intensywnie dobija się do jej mieszkania. Nikogo innego oprócz niej się zresztą nie spodziewała. Jednak im szybciej to załatwi, tym szybciej będzie mogła wreszcie zasnąć. Nie czując się nawet na siłach by wstać, krzyknęła na całe gardło, żeby weszła. I jak na zawołanie drzwi się otworzyły z hukiem, a we framudze stanęła wściekła Yamanaka. Tuż za nią znajdował się natomiast starszy brat Sasuke z równie groźną miną.
- Czyś ty do reszty postradała rozum?! - krzyknęła Ino, wchodząc pośpiesznie w głąb jej mieszkania. - Gdzieś ty się w ogóle podziewała pół nocy?! I do jasnej cholery, dlaczego Sasuke był z tobą!?
Słysząc imię młodszego z braci, uniosła się na łokciach do góry, a następnie przywitała się z Itachim machnięciem dłoni.
- Co ci się stało?! - spytała hardo blondynka, skupiając swe spojrzenie na zabandażowanych dłoniach przyjaciółki.
Sakura zerknęła niepewnie na swe ręce.
- Upadłam - skwitowała, wzruszając ramionami. - Przez te twoje cholerne buty! Mówiłam ci wiele razy, że w killerach nie potrafię i nienawidzę chodzić, ale nie, ty musiałaś akurat mi je wcisnąć. - Ku jej zdziwieniu, kłamstwo wyszło jej bardziej wiarygodnie, niż sobie mogła wyobrazić. Lecz czy udało jej się przechytrzyć Ino? - I nie miej do mnie pretensji za złamanie jednego z obcasów.
- Że co proszę? - warknęła w szoku. - Moje ulubione szpilki od Jimmiego Choo?! - zaczeła panikować, niedowierzając słowom różowowłosej.
Shannaro!
Ino połknęła haczyk.
Yamanaka zero - Haruno jeden.
- To był wypadek, potknęłam się jak wracałam z łazienki i było duże bum! - powiedziała Sakura, teatralnie wymahując dłońmi, chcąc pokazać jak mocno runęła na ziemię.
- Norma - mruknęła niechętnie pod nosem Yamanaka.
- A gdzie w tym wszystkim jest mój brat? - spytał Itachi, opierając się od drzwi do jej łazienki. A jego kare tęczówki taksowały skromne mieszkanko Haruno, w którym panował istny harmider.
- Eee... - zaczęła niepewnie Sakura, zastanawiając się nad odpowiedzią, która przypadłaby im do gustu, a także, w którą z łatwością by uwierzyli. - Sasuke? Uratował mnie przed stratowaniem przed tłumem rozjuszanych fanek i fanów Akatsuki - odpowiedziała, pół prawdą, pół kłamstewkiem.
Tym razem Ino jednak nie była zbyt skora do uwierzenia w jej zmyśloną śpiewkę, a świadczyło o tym jej sceptyczne spojrzenie.
- I niby mam ci uwierzyć, że skorzystałaś z jego pomocy? -  spytała unosząc brew wysoko.
Sakura napowietrzyła zaraz policzki, a jej ramiona splotły się pod piersiami.
- Nawet nie zdążyłam powiedzieć słowa, a mnie złapał niczym rycerz w srebrnej zbroi i odciągnął od ludzi.
Wiedziała, że przesadziała w tej chwili. Lecz dramatyzowanie nie było jej mocną stroną. Tą dziedzinę pozostawiła już dawno temu Ino i ani myślała, by odbierać jej tytuł królowej dramatyzowania.
- I był z tobą do szóstej rano?
- Ah! I tu cię mam - powiedziała z szatańskim uśmiechem na swojej twarzy, unosząc wskazujący palec do góry. - Wcale z nim później nie byłam, odwiózł mnie taksówką a sam odjechał do McDonalda.
Normalnie duma zaczęła ją rozpierać. Kłamała jak z nut i nawet ani razu się nie zająkała! Sukces!
- Powiedzmy, że ci wierzę
Yamanaka zero - Haruno dwa.
- Dobra, Ino, nie męczmy już jej i ona, i my ledwo trzymamy się na nogach. A jeszcze po południu idziemy na ten tor - westchnął Itachi.
- I tak idę tam tylko ze względu na ciebie - skwitowała Ino z grymasem na twarzy. - Wolałabym spędzić to popołudnie zupełnie inaczej i ty to wiesz - dodała, zerkając na niego przez ramię.
- To ostatni raz na ten rok akademicki, Ino. Przeżyjesz, w końcu to nic wielkiego - odparł, posyłając jej czuły uśmiech.
- Na szczęście. Znudziło mi się ciągłe oglądanie twojego brata jeżdżącego w kółko po torze wyścigowym - wywróciła oczami ze znużenia, po czym ziewnęła szeroko.
Zaciekawiona Sakura usiadła na krańcu łóżka, słysząc tylko wzmiankę o młodszym z braci. Co jak co, ale gdy Sasuke wspomniał kilkanaście minut temu by przyszła na tor, na myśl jej nie przyszło, że to on będzie się ścigał. A to niespodzianka!
- O której idziecie? - spytała niespodziewanie, a widząc zdziwione spojrzenie Ino, pośpiesznie dodała: - No co? Zawsze mogę ci potowarzyszyć, zresztą wreszcie pora by zacząć się ponownie socjalizować z ludźmi, nie sądzisz? - spytała z szerokim uśmiechem, lecz jej radosne spojrzenie zaraz spoczeło na Itachim. - Ale nie chce się narzucać. Robienie za piąte koło u wozu nie jest zbyt ciekawym zajęciem.
Itachi zaśmiał się głośno.
- Na pewno nie będziesz robić za koło u wozu - powiedział z rozbawieniem. - Prawie cały zespół idzie, a Ino będzie mieć przynajmniej  jakieś towarzystwo - zaśmiał się, po czym podszedł do swojej dziewczyny i objął ją czule od tyłu. - To co, odebrać cię gdzieś koło trzeciej?
Nie musiał czekać zbyt długo na odpowiedź, gdyż Sakura od razu zaczęła kiwać głową jak oszalała. Po chwili Ino wraz z Itachim opuścili jej mieszkanko, a ona sama ponownie opadła na łóżko niedowierzając, że właśnie zapragnęła iść na wyścig, w którym brał udział Sasuke. Ale jej cholerna ciekawość ponownie nią zawładnęła, zwłaszcza, gdy sam uprzedził ją, że tam pozna odpowiedź na nękające ją pytanie. A zresztą, skoro on się bedzie ścigał, najprawdopodobniej nie spotkają się nawet ze sobą. Więc jej dusza mogła być spokojna, w końcu obiecała sobie, że od dzisiaj koniec z gawędzeniem z Uchihą. Ale co było pierwszą rzeczą, jaką dziś zrobiła? Oczywiście, zamiast zignorować go po wyjściu z siłowni, jak gdyby nigdy nic usiadła sobie koło niego. I gdzie tu logika?
Sfrustrowana naciągnęła na głowę cienką kołdrę, oddając się w objęcia Morfeusza.


Itachi wraz z Ino przyjechali po nią punkt trzecia, zastając ją w kompletnym roztargnieniu. Bo w końcu jak inaczej miała opisać stan, w jakim się znajdowała? Półmokrawe, roztrzepane kosmyki, które sterczały na wszystkie możliwe strony. Nieperfekcyjny makijaż, któremu daleko było do ilości idealnego makijażu, jaki znajdował się na twarzy jej przyjaciółki. Nie wspominając już o jej stroju. Na dworze, tak jak przewidywała, był istny skwar a ona miała na sobie czarne śliskie leginsy i biały top, pod którym znajdował się kusy fiszbinowy stanik. Naszczęście zdążyła zarzucić na ramiona zwiniętą czarną hustę w czaszki. Na domiar złego musiała ciągle ściskać jedną z zabandażowanych dłoni, starając się zakryć paznokcie. W końcu byli w takim pośpiechu, iż nie dane jej było nawet domalowanie drugiej dłoni krwisto-czerwonym lakierem. Co równało się z wielką niewidoczną plakietką na jej i tak dużym czole - PAJAC.
Jej przypuszczenia się potwierdziły, gdy tylko dostrzegła zdziwione spojrzenie ekspedientki, gdy kupywała picie dla siebie i Ino przy budce znajdującej się tuż za trybunami. Ale to i tak nie równało się z tym, co wydarzyło się po chwili.
Trzymając piwo dla Ino w jednej ręce, a w drugiej sok dla siebie podczas wracania do reszta, poczuła jak ktoś wpada na nią, powodując, iż całe picie znalazło się na jej bluzce. Odruchowo wyciągnęła dłonie z niemalże pustymi kubkami przed siebie, wciągając w tym samym brzuch, po którym właśnie spływało lodawato zimne picie.
Żyłka na jej czole zaczęła niebezpiecznie pulsować, zerkając za uciekającymi przed nią dzieciakami, które to podczas niewinnej zabawy wleciały nad nią.
- Przeklęte bachory - warknęła wściekła ciskając plastikowymi kubkami do znajdującego się nieopodal kontenera. Opuszkami palców, pomalowanej prawej dłoni chwyciła za przemoczony materiał koszulki, zaczynając nim pośpiesznie poruszać. Jednak nawet prażące słońce, nie było w stanie wysuszyć jej bluzki w ekspresowym tempie. W dodatku, cała się kleiła, a biała koszulka przylegała do jej ciala ukazując tym samym jej walory. Po prostu nie wierzyła w swoje beznadziejne szczęście.
Klnąc siarczyście pod nosem, wróciła do budki z zamiarem ponownego zakupienia picia. I po raz kolejny natknęła się na to upierdliwe spojrzenie ekspedientki, która wydawała się być tym razem w niemałym szoku widząc ją na wpół przemoczoną. Bez żadnych zgryźliwości, zamówiła ponownie to samo i zaczęła wyciągać z kieszeni drobne.
- A ty co tu robisz? - spytał nagle ktoś za nią.
Nie przerywając liczenia pieniędzy, których miała wyraźnie za mało przy sobie by móc kupić to samo, co przed chwilą, odpowiedziała: - Stoje przy budce wkurzona i przemoczona, próbując zamówić jeszcze jedno piwo Ino, coś jeszcze potrzeba wiedzieć? - syknęła poirytowana, zerkając przez ramię na swego rozmówce, którym notabene ponownie okazał się Sasuke.
- Czyżby Ino nie była w stanie sama zamówić sobie piwa? - parsknął, uważnie się jej przyglądając. - Nie sądziłem, że robisz za jej służkę.
Sakura zmarszczyła niebezpiecznie brwi.
- Nie jestem niczyją służką - warknęła zdenerwowana jego komentarzem. - Tylko jedno piwo - rzuciła do ekspedientki, posuwając jej swoje ostatnie drobne po lepkiej od alkoholu ladzie.
Karooki zerknął na dwa kubki, które zamówiła przed chwilą Sakura, co wyraźnie słyszał.
- To drugie, cokolwiek to jest, niech też będzie - wtrącił wyciągając z kieszeni pieniądze.
- Sok - powiedziała ekspedietka robiąc do niego duże maślane oczy. - Łącznie osiemset yenów.
Haruno zaraz posłała mu gromiące spojrzenie. - Sama potrafię za siebie zapłacić - stwierdziła, bez przerwy piorunując go szmaragdowymi tęczówkami.
- To czemu zamiast zamówić picie dla siebie, bierzesz piwo dla Ino? - spytał podając ekspedientce banknoty.
- Kto powiedział, że piwo jest dla niej? - zapytała zbulwersowana.
Sasuke parsknął śmiechem.
- Sama to powiedziałaś jakąś minutę temu - odparł, po czym chwycił za kubek z sokiem i podał go naburmuszonej Sakurze.
- Oddam ci w poniedziałek - mruknęła pod nosem zażenowana całym zajściem, spoglądając z grymasem na czubki swoim starych trampek, chwytając niepewnie za swój napój.
Uchiha pokręcił głową, nie mając najmniejszego zamiaru przyjmować od niej żadnych pieniędzy. W końcu dla niego to było tylko osiemset yenów. Nic wielkiego. Ale wiedział, że jeśli teraz coś powie, Sakura nie przyjmnie tego najlepie. A teraz nie miał czasu na zbędne przedrzeźnianie sie z nią. Chociaż nie ukrywał, że jej obecność bardzo go zaskoczyła.
- A jednak twoja ciekawość wygrała, co?
Sakura spojrzała na niego kątem oka.
- Jedynie towarzyszę Ino, by nie zanudziła się zbytnio w towarzystwie kolegów twojego brata - skwitowała zadziornie, pragnąc, by i tym razem szczęście jej dopisało, a Uchiha połknąłby haczyk.
- Tak, tak - machnął dłonią z rozbawieniem, oddalając się od baru.
- Czyżbyś wątpił w moje słowa, panie Uchiha? - spytała zgryźliwie podążając jego krokiem.
- Ależ skąd panno Haruno, ja jedynie wyrażam swoją opinie. Nie wierzę ci i tyle - skwitował, wzruszając ramionami.
          Szmaragdowe tęczówki, gdyby mogły, wywierciłyby dziurę w jego plecach.
- To już nie jest mój problem. Wierz sobie, w co tylko chcesz, ja i tak wiem swoje - odparła, upierając się przy swoim. W końcu gdyby wyszło na jego, byłaby skucha. I raczej prędko nie udałoby się z niej wykaraskać.
- Uparta panna Haruno, ah, nie, wybacz… wybuchowa wisienka, miałem na myśli - powiedział z niekrytym rozbawieniem.
- Ej! - głośny protest wydobył się z jej krtani. - Wypraszam sobie! Miałeś mnie już tak nie nazywać!
Sasuke rzucił jej ukradkowe spojrzenie przez ramię.
- A kto tak powiedział?
Normalnie miała najszczerszą ochotę go rozszarpać na szczępy! Ale zamiast tego poczuła lekkie szarpnięcie, wraz z charakterystycznym dźwiękiem rozrywanego materiału. Krew uleciała z jej twarzy, przystając gwałtownie. Ze strachem w oczach zerknęła na swój prawy bok, gdzie ujrzała brakujący skrawek materiału.
- Zajebiście - warknęła, przytupując w gniewie nogą i odstawiając kubki z piciem na krawędź, na szczęście pustego kontenera, który to był sprawcą jej kolejnego życiowego nieszczęścia. Palcami zaczęła siłować się z materiałem, chcąc go bez większych szkód ściągnąć wystającego ostrego metalu z boku konteneru.
- Czy czasami nie masz na drugie imię nieszczęście? - parsknął Sasuke, zerkając przez jej ramię na zaplątany materiał.
- To zupełnie nie moja wina, że prześladuje mnie życiowy pech, który w dodatku postanawia dać o sobie znać na niemalże każdym kroku - odpowiedziała, skupiając swoje nerwy na skrawku porwanej bluzki, której nie potrafiła odczepić. - Do jasnej cholery - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Sasuke wywrócił lakonicznie oczami, a następnie wyminął ją, stając tuż przed nią.
- Pokaż to - mruknął łapiąc za jej bluzkę, chcąc jej pomóc, lecz zaraz poczuł ostre pieczenie na dłoniach. Niemal od razu posłał różowowłosej ostrzegawcze spojrzenie, po tym, jak zdzieliła go po rękach.
- Sama sobie potrafię poradzić - powiedziała, spoglądając na niego hardo.
- Ależ jesteś uparta - westchnął, kręcąc głową z dezaprobatą i cofając się o krok do tyłu.
Sakura prychnęła złowieszczo pod nosem, powracając do siłowania się z upierdliwym materiałem, gdy niespodziewanie poczuła jak bluzka zaczyna się z niej całkowicie zsuwać. Z ogarniającą ją zgrozą zakryła pośpiesznie dłońmi swe piersi, które były skryte zaledwie pod skąpym stanikiem.
Sasuke spoglądał na nią z oszałamiającym go zdziwieniem.
- To nie jest śmieszne! - skwitowała przerażona widząc jego rozbawiony wyraz twarzy.
- Wiesz… - zaśmiał się - ten pech chyba cię ciągle śledzi.
Posłała mu wściekłe spojrzenie, wykrzywiając co rusz usta w nerwach. I co ona niby ma teraz zrobić? Pół naga na pewno nie będzie paradować jak gdyby nigdy nic po torze. Przecież tu są dzieci! Jednak nim zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, Sasuke chwycił ją mocno za przedramię i zaprowadził za budkę z napojami, przed którą przed chwilą stali. I nim się zorientowała Sasuke niespodziewanie zaczął ściągać z siebie swój granatowy t-shirt. Szmaragdowymi tęczówkami taksowała z rozchylonymi ustami jego ukazującym się, idealnym mieśniom.
- O mój… - szepnęła ledwo słyszalnym głosie nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Przed jej oczami, pojawiła się wizja jej samej podchodzącej do niego i wskazującym palcem dotykając jego mięśni, chcąc się upewnić czy aby na pewno są prawdziwe.
Jej irracjonalne myśli zaraz odpłynęły w siną dal gdy tylko granatowa koszulką została podstawiona pod jej nos.
Pokręciła pośpiesznie głową, po czym wbiła swój wzrok w jego koszulkę.
- Ty chyba nie sądzisz, że będę chodzić w twojej przepoconej koszulce? - spytała retorycznie.
Brew karookiego powędrowała do góry.
- Masz trzy wyjścia - parsknał. - Pierwszy to jest ta koszulka - wstrząsnął materiałem, który jeszcze przed chwilą skrywał złośliwie jego tors. - Drugi, czyściuteńka i nieprzepocona koszulka znajdująca się w mojej torbie - widząc, jak jej usta układają się w zadziorny uśmiech, wiedział, że ta opcja póki co najbardziej jej się podoba, dlatego też pośpiesznie dodał: - ale ostrzegam, z tyłu widnieje napisane dużymi drukowanymi literami moje nazwisko. - Tak jak się spodziewał, uśmiech od razu zniknął z jej twarzy. Jesteś taka przewidywalna, zaśmiał się w myślach. - No a ostatnia opcja, to paradowanie w samym staniku, demoralizując przy tym również dzieciaki pałętające się w okół.
          Podziałało.
          Sakura z grymasem na twarzy chwyciła za granatową koszulkę.
          - Odwróć się - rozporządziła spoglądając na niego z przymrużonymi oczami.
          - Nie przesadzaj - machnął dłonią. - Nie jesteś naga, ani nic w ten deseń. Zresztą rano w siłowni byłaś w samej bieliźnie - wzruszył ramionami, nie widząc w tym nic złego.
          Na czole dziewczyny od razu pojawiła się niebezpieczna żyłka.
          - Podglądałeś mnie? - spytała podniesionym głosem w niedowierzeniu.
          - Nie nazwałbym tego podglądaniem - odparł spokojnie.
          - Podglądałeś! - skwitowała, nie zwracając uwagi na jego słabą wymówkę. Aż żałowała, że zostawiła piwo i napój na kontenerze, gdyż bez zwątpienia ich zawartość znalazłaby się na nim. Prychnęła złowieszczo pod nosem, a następnie odwróciła się do niego na pięcie i z fochem ubrała na siebie jego koszulkę. Co jak co, ale nie zamierzała paradować w samym staniku. Miała swoją godność. Tak bardzo jak nie chciała tego zaakceptować, tak bardzo nie miała innego wyjścia - Sasuke był jej ostatnią deską ratunku.
          - Następnym razem upewnij się, że wszystko jest szczelnie zasłonięte - dodał, przypominając sobie czającego się przy siłowni nieznajomego, którego ona powinna znać. Ale nie zamierzał jej o nim wspomniać. Przynajmniej nie teraz.
          - Oddam ci ją w poniedziałek na uczelni - powiedziała zerkając na niego przez ramię, lecz złość nadal jej nie przeszła. Po czym odwróciła się i zamierzała wyminąć go, by wreszcie móc dołączyć do Ino i reszty ekipy, gdy nagle poczuła jak łapie ją za przedramię.
          - Nie tak prędko. Tym razem coś za coś… - powiedział spogladając na nią z zawadiackim uśmiechem.
          Ponownie prychnęła.
- Ah tak, tym razem to nie sprawa życia i śmierci, tylko publicznego ośmieszenia - wywróciła oczami. - Dobra, czego chcesz?
          - Jeśli wygram, zgłosisz się na ochotnika.
          Sakura zmarszczyła brwi nie za bardzo wiedząc o czym do niej mówi.
          - Co masz na myśli? - spytała nieco zaintrygowana jego propozycją. - Mam nadzieję, że nie będziesz kazał mi wręczyć sobie kwiatów za zwycięstwo i dać buziaka w policzek jak to robią hostessy - parskneła śmiechem.
          - Coś mi się wydaje, że wtedy oddałabyś mi koszulkę - sparował, puszczając jej ramię, a następnie wyminął ją. - To coś innego. Bardziej ekscytującego - wyjaśnił, spoglądając na nią kątem oka. - Gdy spytają o ochotnika, zgłosisz się albo od razu pożegnasz się z komfortem mojej koszulki - powiedział zadziornie, a następnie machnął dłonią na odchodne i wyszedł zza budki, a jego sylwetka zaraz zmieszała się z resztą przechodzącego tłumu zmierzającego na trybuny.
          Zrezygnowana zmierzwiła włosy, a następnie wypuściła z płuc większą ilość powietrza. Podążyła jego krokiem, wychodząc zza budki, gdzie następnie chwyciła za kupione przez niego napoje i wolnym krokiem zaczęła iść w stronę trybun H, gdzie to powinni siedzieć wszyscy. Ino bez wątpienia już zaczęła spekulować, iż jej najlepsza przyjaciółka ponownie rozpłynęła się w powietrzu. Co pomału zaczynało stawać się tradycją.
          Wchodziła po metalowych, kratkowanych schodkach a serce toru wyścigowego zaczynało wynurzać się z każdym nowo zrobionym krokiem. Zaszkoczona tym, co właśnie widzi, przystanęła na górze schodów, szmaragdowymi tęczówkami uważnie taksując, każdy nawet najdrobniejszy szczegół toru. Musiała przyznać, że nie tego się spodziewała, gdy usłyszała z rana o wyścigach. Sądziła, że to będą zwykłe wyścigi na czystej nawierzchni, gdzie zawodnicy będą  jeździć w kółko, przynajmniej to wnioskowała z marudzenia Ino. Lecz nie mogła być bardziej mylna, a kilka ton piasku uświadmiało jej właśnie o tym. To nie były zwykłe wyścigi. To było coś więcej. To był motocross. Wyścigi na zupełnie innym poziomie. Nigdy jeszcze nie widziała wyścigu motocrossowego, ale za to słyszała o nich dużo, co mniej więcej dawało jej wgląd w przebieg owych zawodów. Zachichotała cicho pod nosem, mając przeczucie, że to będzie interesujące popołudnie. Perspektywa ubłoconego Uchihy poprawiała jej humor. Z subtelnym uśmiechem przeniosła swój wzrok na trybuny, gdzie starała się zlokalizować przyjaciółkę z chłopakiem, a także osoby im towarzyszące. Jednak nim ich dostrzegła, do jej uszu doszedł donośny krzyk, dobrze znanej jej osoby.
          - Sakura-chan! Tutaj! - wrzasnął Naruto, skutecznie zwracając na siebie jej uwagę.
          Nie spodziewała się go tu zastać, ale widząc jak siedzi na trubynach ze swoją dziewczyną tuż obok Ino i Itachiego zaczęła kierować się w ich stronę. Tak jak wspomniał wcześniej starszy brat Sasuke, na trybunach znajdowali się również członkowie Akatsuki, lecz nieco dalej niż się spodziewała. Nawet dostrzegła Kibę, który uparcie starał się uniknąć jej spojrzenia, siedzącego przy Itachim. Bez wątpienia Naruto musiał mu wspomnieć o ich spotkaniu na korytarzu kilka dni temu i jak ono się skończyło. Uśmiechnęła się zadziornie w jego stronę, domyślając się, iż dawny znajomy jest święcie przekonany, że czeka go kolejna ostra reprymenda z jej strony na temat utraconych przez nią włosów. Nie miała już do nich żadnego żalu, co było w dalekiej przeszłości, tam też zostawało. Z samego rana obiecała sobie, że nie będzie zawracać głowy tym, co było kiedyś i rozpamiętywać niepotrzebne rzeczy. Teraz jedynie czekała na finał batalii sądowej z Miyavim, by później mieć szansę na ponowne normalne życie. Jeśli oczywiście wyrok zostanie wygłoszony ku jej przychylności. Teraz jedynie pozostaje jej czekać cierpliwie na rozprawę apelacyjną, by ten koszmar mógł się wreszcie zakończyć. A póki co nie zamierzała myśleć nad tym, co wydarzyło się w Kyoto, a jeszcze bardziej nie miała zamiaru rozpamiętywać swojego przelotnego związku z Miyavim. Koniec.
          Nagle dostrzegła pytające spojrzenie Ino, które bacznie lustrowało ją od stóp do głów. Nie było wątpliwości - Ino potrzebowała zaledwie chwilę, by zorientować się o zmianie stroju przyjaciółki. Jednak to na twarzy Itachiego widniał szok, który wyrażał wszystko - wiedział, do kogo należy ta koszulka.
          Sakura napowietrzyła policzki, oczekując multum pytań ze strony blondynki i jej kochanka.
          - A tobie co się stało? - spytała zdziwiona Ino, gdy tylko Haruno zasiadła w wolnym miejscu, tuż pomiędzy Itachim a Kibą.
          - Miałam drobny wypadek. Nic czym bym się zbytnio przejmowała - skwitowała, podając jej piwo.
          Ale nawet nie wspominała, że zawdzięcza je Sasuke, gdyż Ino bez wątpienia nie zaprzestałaby swoich pytań do następnej dekady. A do tego nie zamierzała dopuścić.
          Ino spojrzała na nią uważnie, ale tym razem odpuściła dalsze dociekiwanie.
          - Już myślałam, że znowu postanowiłaś zniknąć jak kamfora.
          Sakura zaśmiała się nerwowo, starając się nie myśleć o wydarzeniach z poprzedniej nocy.
          - Strasznie długa kolejka była - skłamała, w co po raz kolejny Ino bez problemu uwierzyła. Najwyraźniej jej zdolności aktorskie dzisiejszego dnia musiałybyć fenomenalne, gdyż nie było mowy, by w normalnych okolicznościach Ino uwierzyła w jakąkolwiek jej śpiewkę. Teraz to ona zaczęła się o nią martwić. Nie wiedziała czemu, ale miała dziwne przeczucie, że coś ją kłopocze i zamiast porozmawiać z nią o tym, trzyma w sobie wszystko, stając się tykającą bombą. Tym razem to ona będzie musiała z nią porozmawiać, gdy tylko nadejdzie odpowiednia chwila.
          Na tor zaczęli wychodzić zawodnicy w specjalnych kombinezonach, które były poobszywane logami różnorodnych sponsorów. Z tego co dostrzegła, najwięcej sponsorów posiadał Sasuke, co nie było dla niej zaskoczeniem, ale to, co ją zaskoczyło w tym momencie był osobik, który wyszedł z szatni tuż za nim.
          - Ooo! - powiedziała w szoku wskazując palec na rywala Sasuke, którego pamiętała z ciemnej uliczki. - Kto to?
          Naruto siedzący tuż za nią prychnął złowieszczo.
- Satoru - wychrypiał zdenerwowany. - Mam nadzieję, że Sasuke dziś wygra i pokaże temu dupkowi, kto tu rządzi - powiedział hardo, a gdy tylko Sakura zerknęła na niego przez ramię, dostrzegła jak lazurowe tęczówki w determinacji miażdżą Satoru.
          - Tylko nie mów, że akurat on musiał wpaść ci w oko - zaśmiał się Kiba, ośmielając się odezwać do niej po raz pierwszy i przy okazji poklepał ją po ramieniu.
          - Sakura-chan, jeśli to prawda, to musimy sobie porozmawiać na osobności. Satoru nie jest najlepszym materiałem na chłopaka dla ciebie - wtrącił poważnym tonem Uzumaki, uważnie przyglądając się dawnej przyjaciółce.
          Ku szczęściu Sakury i najprawdopodobniej siedzących przed nią ludzi, nie pokusiła się o upicie łyka chłodnego napoju w tej chwili, gdyż to bez wątpnienia dla nikogo nie skończyło by się najlepiej.
          - Chyba całkowicie straciliście rozum! - wtrąciła zła, słysząc ich paradoksalne spekulacje. - Nie ma mowy, byście zobaczyli mnie w jego towarzystwie.
          - I dobrze, gdyby nie on to ja bym teraz rywalizował z Sasuke o tytuł - skwitował obrażonym tonem i wraz z udawanym płaczem objął z zaskoczenia Hinatę. - Tyle przegrać - załkał.
          Sakura uniosła brwi w zdziwieniu spoglądając pytająco na Itachiego i Kibę, którzy to siedzieli najbliżej niej.
          - Na początku sezonu wykluczył Naruto z reszty wyścigów w tym sezonie, powodując wypadek na torze - wytłumaczył niezadowolony Itachi, który doskonale pamiętał tamten dzień jakby to było wczoraj.
          - Przez niego złamałem nogę! - krzyknął nabuzowany Naruto, który oderwał się od Hinaty i wstał z miejsca palcem wskazującym pokazując na Satoru. - Nie wygrasz! - wrzasnął w jego stronę. A krzyk odbił się echem po niemalże całym torze, powodując iż również zawodnicy byli w stanie dostrzec go głośno i wyraźnie.
          Sasuke jedynie uśmiechnął się zadziornie w stronę trybun, po czym machnął dłonią, by już usiadł i niczym się nie przejmował. W końcu i tak i tak zamierzał wygrać. Nic go nie zatrzyma. Na chwilę zawiesił wzrok na Sakurze, która również się mu przyglądała w zaciekawieniu. Czując na sobie zawistne spojrzenie swego największego w obecnej chwili rywala, odwrócił wzrok od studentki medycyny i skierował się w stronę motocykla, przy którym stał Juugo wraz z Suigetsu.
          Sakura natomiast odprowadziła go wzrokiem, pomału zaczynając rozumieć, co się wydarzyło dwa dni temu. I wcale jej się to nie podobało. Gardziła takimi zagrywkami poniżej pasa, jakie najwyraźniej preferował Satoru. I nie wiedząc nawet kiedy, pojawiła się w niej chęć, by to Sasuke dziś zwyciężył. W końcu wszyscy tego chcieli. Łącznie z Naruto, który zawsze był dla niej niczym brat.
          Ale nie chodziło tylko o to…
          Chciała zmian.
          Pragnęła zmian.
          Zapowiedziała zmiany.
          Co oznaczało, że musiała wyzbyć się nienawiści do nazwiska dwóch braci. Ale czy było coś złego w zadawaniu się z kimś, kogo rodzina wyrządziła jej tyle nieprzyjemności, nawet jeśli oni sami nic nie zawinili? Miała twardy orzech do zgryzienia, aczkolwiek oni nic jej nie zrobili. Pomijając oczywiście fakt, że Sasuke omało co jej nie przejechał. Z drugiej jednak strony, nie zawahał się jej uratować, gdy w amoku postanowiła zakończyć swój żywot poprzedniej nocy.
          Obserwowała go, w ogóle się z tym nie kryjąc. Zresztą przyszli tu po to, by go dopingować. Ino nawet nie zwracała na nią zbytniej uwagi, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w stwierdzeniu, że coś ją musi gryźć. Ale to załatwi z nią po wyścigu, który miał się zacząć lada moment. Sasuke właśnie zakładał granatową kominiarkę na głowę, rozmawiając o czymś z Juugo i Suigetstu. Ten drugi jednak nie wyglądał na zbyt zadowolonego jego słowami, gdyż zaraz zaczął coś kontrargumentować, ale bez większego powodzenia, gdyż Sasuke zaraz zbył go machnięciem dłoni. Na kominiarkę zaraz założył czarny kask z białymi wzorami, który zupełnie różnił się od tego, który używał na codzień. Kare tęczówki zostały zakryte przez szczelne gogle, które miały za zadanie chronić jego oczy. Jego towarzysze zaraz opuścili tor, a sam Sasuke tak jak i reszta zawodników zasiadł na crossie. Pomimo iż zawodników było kilku, tłum wyraźnie skupiał się tylko i wyłącznie na dwójce faworytów walczących o zdobycie dzisiejszego tytułu. Nikt prócz nich się nie liczył w tym wyścigu. Ale jak zawsze, jeszcze może pojawić się tak zwany czarny koń, który wszystkim jeszcze może sprawić ogromną niespodziankę.
          - Ważne, by Sasuke ukończył wyścig przed Satoru, wtedy tytuł będzie jego - powiedział Kiba, jakby potrafił czytać w jej myślach.
          - Czyli nic innego się nie liczy?
          - Nie tym razem - wtrącił Itachi. - Mają jednakową ilość punktów, a reszcie do nich daleko, więc jest pewne, że to któryś z nich zdobędzie w tym roku tytuł. A na pytanie który, odpowiedź poznamy już niedługo - wyjaśnił nową dla Sakury sytuację.
          Przytaknęła rozumiejąc już wszystko.
          - Kto wygrał rok temu? - spytała spoglądając na towarzyszącą jej płeć męską.
          - Sasuke - odparł dumnie Itachi. - Chociaż nie było łatwo, prawda, Naruto? - spytał zerkając tajemniczo na przyjaciela brata przez ramię.
          - Należało mu się. Wygrał uczciwie - stwierdził spokojonym tonem, przyglądając się w zniecierpliwieniu zawodnikom, którzy tak jak i wszyscy czekali na rozpoczęcie wyścigu.
          Przyjrzała się uważnie tej dwójce, czując podwójne dno w ich wypowiedzi. Ale nie drążyła. Nie zamierzała wciskać swojego nosa tam, gdzie nie powinna. Zresztą sama nie lubiła, jak ktoś interesował się jej życiem, więc zamierzała trzymać się tej samej zasady co do osób trzecich.
          - A dwa lata temu? - spytała, chociaż nie była pewna skąd wzięło się jej to pytanie. W końcu to poprzedni rok liczył się najbardziej, a widząc Sasuke ponownie walczącego o tytuł wiedziała, że nadal był w formie.
          - Ja - powiedział Naruto bez przekonania, co już zupełnie do niego nie pasowało. Już miała się pytać, gdzie nagle zniknął jego entuzjazm, gdy wzrastający dźwięk rozjuszonych silników motorów oznajmił wszystkim, że lada chwila wyścig się rozpocznie.
          Trzy.
          Dwa.
          Jeden.
          I ruszyli, pozostawiając za sobą jedynie kurz.
          Już od pierwszych sekund, było widać pomiędzy kim będzie toczyć się najostrzejsza walka. Sasuke zaraz wysunął się na prowadzenie, a nikt mu nawet w tym nie przeszkodził. Satoru natomiast bez przerwy siedział na jego ogonie. Lecz przy pierwszym pagórku, Satoru wyminął karookiego w powietrzu.
          Sakura z rozchylonymi ustami przyglądała się motorom, które bez najmniejszego problemu odrywały się od podłoża przy niemal każdej przeszkodzie, powodując iż ich “jeźdzcy” latali przez kilka sekund.
          Młodszy brat Itachiego nie pozwolił jednak Satoru na dłuższe prowadzenie wyścigu, gdyż tuż po chwili wyminął go w ten sam sposób co on, biorąc po prostu większy rozpęd. Następnie, chcąc zwolnić rywala, wjechał prosto w zastałą wodę, która była jedną z przeszkód i bez zawchania przygazował ochlapując błotem przeciwnika.
          I tak było niemalże bez przerwy. Co chwilę wymijali się, chcąc utrzymać prowadzenie na dłuższą chwilę, ale zawsze ten drugi pojawiał się znikąd powodując, iż wyścig stawał się coraz to bardziej zacięty. Aż w pewnej chwili, wydarzyło się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Satoru chcąc wyprzedzić Sasuke, wjechał z impetem w jego tylnie koło, powodując iż motor członka rodziny Uchiha przechylił się a następnie runął na ziemię. Jeźdzcy mechanicznego rumaka jednak nic się nie stało i z istną furią pośpiesznie podniósł się z ziemi, spoglądając przelotnym spojrzeniem w stronę trybun. Wszyscy z trybun H powstali w przerażniu, nawet Ino, która udawała bez przerwy, że nie bawi się zbyt dobrze. I Sakura również powstała widząc owe zdarzenie, chcąc sprawdzić, czy jest cały.
          Widząc jej spojrzenie pogrążone w szoku, uśmiechnął się zadziornie, a następnie przekręcił do przodu prawą rączkę, wciskając tym samym gaz do dechy. Wyścig się jeszcze nie skończył, a on zamierzał jak najszybciej dogonić Satoru, by następnie móc przejąć ponownie prowadzenie. Napewno nie zamierzał odpuszczać. Póki co nadal ma szansę na wygraną i zamierza ją wykorzystać.
          Gdy tylko Sasuke ponownie ruszył cała trybuna H ponownie zasiadła na plastikowych krzesełkach.
          - Co za dupek - wrzał Naruto, którego bez przerwy powstrzymywała Hinata przed zbiegnięciem z trybun i wskoczenia na tor. - Niech no ja go tylko dorwę, a pożałuje.
          - Naruto, nie pomagasz - warknęła Ino, rozmasowując opuszkami palców swe skronie. - Głowa mi już pęka od twoich ciągłych wrzasków - mruknęła, przymykając powieki, by móc się chociaż na chwilę wyciszyć. Oczywiście, jeśli przy dźwiękach głośników, krzykach tłumu i Naruto było to chociaż w minimalnym stopniu możliwe.
          - Oj, nie marudź - skwitował Itachi, nie spuszczając wzroku z młodszego brata, który właśnie zaczął doganiać Satoru.
          Ino nic nie odpowiedziała, tylko siedziała pogrążona w ciszy z wyraźnym grymasem na twarzy, którym Itachi nie wydawał się wcale przejmować.
          Po zaledwie chwili Sasuke udało się wyminąć Satoru w spektakularny sposób i ponownie przejął prowadzenie nad wyścigiem.
          Sakura zerknęła kątem oka na cyfrową tablicę, znajdującą się tuż obok nich.
          - Dwa obkrążenia - szepnęła, a następnie wstrzymała oddech, widząc jak Sasuke ponownie odrywa motor od ziemi, jakby nie ważył on nic a nic. Jej wybujała wyobraźnia ponownie dała o sobie znać, gdy tylko wyobraziła sobie parę ogromnych kruczoczarnych skrzydeł wynurzających się z pleców Sasuke, dziękim którym był w stanie latać jak to właśnie robił.
          Kiba szturchnął ją delikatnie ramieniem.
          - A ty co taka przejęta? - spytał rozbawiony Inuzuka. - Ten sukinkot wygra, jestem tego pewny, więc nie ma co się denerwować.
          Sakura posłała mu karcące spojrzenie.
- Niby kto tu się denerwuje? - fuknęła po raz kolejny, zaczynając wyginać palce dłoni.
          Szatyn parsknął śmiechem pod nosem.
- Nie zapominaj, że znamy się od podstawówki - zaśmiał się.
          - A ty nie zapominaj, że jeszcze nie zapłaciłeś mi za utratę włosów - powiedziała poważnym tonem, ponownie skupiając szmaragdowe tęczówki na Sasuke, który blokował Satoru przed wyprzedzeniem.
          To skutecznie zamknęło jadaczkę Kiby, przynajmniej na jakiś czas.
          Przy ostatnim okrążeniu Itachi wstał z miejsca i zszedł kilka schodków niżej, podchodząc do pordzewiałej barierki, o którą następnie się oparł. W ogromnym skupieniu przyglądał się ostatnim sekundom wyścigu, chcąc, by się jak najszybciej skończył. Dając tym samym jego bratu zwycięstwo.
          - Jeszcze chwila - szepnął, zaciskając dłonie na barierce, aż jego knykcie pobladły.
          Naruto zaraz do niego dołączył wraz z Kibą, a wszyscy trzęśli się z ekscytacji.
          Sędzia stojący w budce na podeście przygotowywał już biało-czarną flagę w szachownicę, którą zamierzał zaraz pomahać, zwiastując koniec wyścigu i tegorocznego sezonu. Aż wreszcie widząc nadjeżdżającego Sasuke, ku uciesze zebranych zaczął energicznie wymahiwać szachownicą.
          - Wygrał! - wrzasnął Uzumaki, podskakując w ekscytacji, po czym podbiegł do Hinaty i zaczął ją ściskać ze szczęścia, aż biedaczka zaczęła pomału tracić oddech.
          - A nie mówiłem - zaśmiał się Kiba, spoglądając z szerokim uśmiechem na Sakurę, która w odpowiedzi wystawiła mu jedynie język.
          Itachi natomiast spoglądał dumnym wzrokiem na brata, który zatrzymał się kilka metrów za metą. Po ściągnięciu gogli przez Sasuke, spojrzenia braci skrzyżowały się ze sobą. I tak samo jak rok temu, Itachi pałał ogromną dumą co do wyczynku brata. Chcąc mu ukazać trochę braterskiej miłości, wystawił kciuk do góry.
          - Później wszyscy świetujemy, ja stawiam - powiedział Itachi, zerkając na znajomych Sasuke, a także swój zespół, któy nagle ożywił się na te słowa.
          Jednak Sakura zignorowała jego słowa, nie mając zamiaru nigdzie wychodzić. Miała już inne plany na wieczór, po za tym obiecała już, że jutro odwiedzi rodziców i Daichiego. Chociaż nadal obawiała się nowego domowego zwierzątka brata, nadal zamierzała jechać. Najwyżej weźmie miotłę i zacznie z nią biegać po całym domu w próbie przegonienia gryzonia.
          - Co się dzieje? - spytała, siadając tuż obok Ino.
          Yamanaka westchnęła ciężko, spoglądając niemrawo na przyjaciółkę.
          - Później porozmawiamy, ok? Teraz to nie jest najlepszy moment - powiedziała, obdarzając ją bladym uśmiechem, który był u niej rzadkością.
          A to mogło oznaczać tylko jedno - kroiła się gruba akcja z panną Yamanaką w roli głównej.
          Satoru nie wyrażał ani krzty zadowolenia z zajętego drugiego miejsca. Wiedza, że ponownie trofeum zostało mu sprzątnięte sprzed nosa jeszcze bardziej szargała jego nerwy. Kto wie, czy kiedykolwiek jeszcze będzie tak bliski zdobycia tytułu mistrzowskiego.
          - Długo jeszcze to będzie trwać? - szepnęła do przyjaciółki, zerkając na Sasuke ściągającego kask i kominiarkę.
          - Wręczą mu puchar, ale jeszcze po tym Sasuke oczywiście będzie musiał się popisać we freestyle’u, więc strzelam, że do godziny czasu powinno się wszystko skończyć - odpowiedziała, opierając głowę o jej ramię. - Co jutro robisz?
          - Obiecałam Daichiemu, że zajadę do domu - powiedziała z zadowoleniem. Każdą chwilę spędzoną z bratem i rodzicami ceniła najbardziej.
          - Ahh… - mruknęła Ino, która z każdym kolejnym słowem zaczynała pomału tracić swój urok.
          - Porozmawiamy jak to się skończy, pójdziemy do mnie albo do ciebie do akademika, co ty na to?
          Ino zamyśliła się na chwilę, po czym przytaknęła pewnym skinieniem głowy.
          - Wreszcie pora zorganizować jakiś babski wieczór - zachichotała pod nosem blondynka, a Sakura jedynie poparła ją w myślach.  
          Studentki po chwili wstały z plastikowych krzesełek i dołączyły do reszty przy barierkach, chcąc przyjrzeć się ceremonii wręczenia pucharu młodszemu z braci Uchiha, na który zdecydowanie sobie dziś zasłużył. I to nawet sama Sakura musiała przyznać.
          Główny sponsor pojawił się po chwili na arenie, wraz z piękną hostessą trzymającą zwycięski puchar w swych dłoniach. Jej długie czarne, kręcone włosy falowały subtelnie na wietrze, a na telebinach rozmieszczonych w kilku miejscach na torze była wyświetlona jej rozpromieniona twarz.
          Sakura widząc studentkę zaczęła przyglądać się jej w zdziwieniu, nie mając bladego pojęcia skąd ona się tam wzięła.
          - Ehhh?! Co tam robi Ayanami? - spytał Kiba, kierując pytanie bezpośrednio do Ino.
          Yamanaka wzruszyła ramionami.
- Nie miałam nawet pojęcia, że tu będzie. Jak ostatnio z nią rozmawiałam, mówiła, że ma coś innego w planach - odparła, będąc również zdziwioną obecnością drugiej przyjaciółki na torze.
          Po chwili, sponsor wraz z Ayanami przystanęli przy Sasuke, na którego to były zwrócone wszystkie reflektory.
          - Tegoroczny zwycięzca! Uchiha Sasuke! Wow! Drugi raz z rzędu! - rozległ się głos speakera w głośnikach.
          Starszy mężczyzna, który nie był tylko sponsorem ale i właścielem całego toru, wymienił się krótką rozmową z Sasuke, gratulując mu zwycięstwa. A tuż po nim, ównie dumna Ayanami wręczyła karowłosego pozłacany puchar, po czym złożyła na jego policzku czuły pocałunek szepcząc mu kilka słówek do ucha.
          Subtelny uśmiech, jaki jeszcze przed chwilą znajdował sie na twarzy różowowłosej, zniknął w zaledwie kilka sekund. A jej policzki napowietrzyły się, przyglądając się ckliwej scence.
          - Mówiłem, że coś się pomiędzy nimi kroi - zaśmiał się Kiba, opierając się łokćmi o barierki.
          Itachi prychnął pod nosem.
          - Nie byłbym tego taki pewny - sparował ze śmiechem, zerkając kątem oka na naburmuszoną Sakurę, która zaczęła mamrotać pod nosem niezrozumiałe słowa. - To nie Ayanami nosi w tej chwili koszulkę Sasuke  - zaśmiał się.
          Szmaragdowe tęczówki rozszerzyły się gwałtownie słysząc słowa Itachiego. Miała ogromną nadzieję, iż owe rewelację pozostawi dla siebie, a tak to teraz ona stała się celem zgryźliwych żartów starszego z braci. Na jej policzkach pojawiły się dorodne rumieńce, których nikt i nic nie był w stanie zakryć.
          - Ty chyba… - zaczęła szeptać Ino przyglądając się zszokowana przyjaciółce. A reszta przyglądała się nie za bardzo rozumiejąc obecną sytuację.
          - To nie tak, że miałam jakieś innej wyjście - syknęła cicho, by tylko Ino ją usłyszała.
          - Oh, jak stąd wyjdziemy, ktoś tu będzie mi się ostro tłumaczyć - skwitowała hardo, a wcześniejszy wręcz depresyjny humor Yamanaki zniknął w mgnieniu oka.
          - A teraz panie i panownie zapraszamy na perełkę wieczoru! - ponowny głos speakera rozległ się przez głośniki po całym torze. - Ale tym razem potrzebujemy kogoś z widowni do pomocy. A więc kto się zgłasza? Znajomi naszego zwycięzcy wybiorą jedną, jakże specjalną osobę,
          Ino spojrzała kątem oka na swojego chłopaka.
- Czy oni mówią o tym co myślę? - spytała z niedowierzaniem.
          - Na to wygląda. Musi być gotowy skoro chce to zrobić - odpowiedział tajemniczo rozbawiony Itachi.
          - To ani trochę nie jest śmieszne! - zaprotestowała Ino. - On musi znaleźć sobie samobójce a nie kogoś z nas! To jest chore, twój braciszek całkowicie postradał rozum.
          - Znowu dramatyzujesz - westchnął ze zrezygnowaniem Uchiha. - Miej chociaż trochę wiary w niego.
          Ino nie chcąc dalej komentować tego pokręciła głową z dezaprobatą. Ciężko było jej mieć wiarę w Sasuke. I nie zamierzała ukrywać tego.
          Sakura przyglądała się im w zaciekawieniu, mając dziwne przeczucie, że wcześniejszy humor przyjaciółki miał dużo wspólnego z jej związkiem. Ale to tylko czyste spekulacje. Wzruszyła ramionami nie rozumiejąc ani słowa z ich jakże krótkiej konwersacji. Ponownie chciała usiąść na krzesełku, chcąc przeczekać do końca gdy dostrzegła intensywne kare tęczówki przyglądajce się jej. Ponownie wzruszyła ramionami a jej usta ułożyły się w krótkie - no co? .
          Sasuke westchnął ciężko, a następnie odpiął górny guzik kombinezonu i przez drobną szparę wyciągnął skrawek białego podkoszulka, mając nadzieję, że to przypomni jej o ich rozmowie sprzed rozpoczęcia wyścigu.
          - He? - mruknęła zdezorientowana spoglądajac na granatową koszulkę Sasuke jaką miała na sobie. A jego słowa zaraz obiły się w jej pamięci echem: Jeśli wygram, zgłosisz się na ochotnika.
          Zamrugała kilka razy, a następnie niepewnie uniosła rękę do góry.
          - O, ironio - szepnęła, gdy zorientowała się, że słowa Ino sprzed chwili były prawdziwe. Sasuke potrzebował samobójcy i oto ona się zgłasza po nieudanej próbie.
          - Co ty do świętej anielki wyprawiasz?! - wrzasnęła przerażona Ino, gdy tylko zorientowała się, co właśnie zrobiła Sakura. Chwyciła ją pośpiesznie za ręke, chcąc by ją czym prędzej opuściła, nim ktoś zauważy, lecz Sakura uparcie trzymała rękę w górze nie zamierzając jej opuszczać. I nie tylko dlatego, że najprawdopodobniej zaraz by chodziła w samym staniku, ale przez jej własne słowa. Była samobójcą i cokolwiek zamierzał zrobić, postanowiła mu pomóc.
          - Trybuna H. Dziewczyna w granatowej koszulce - głos Juugo rozległ się w głośnikach, a Sakura zrozumiała, o co wcześniej Suigetsu z nimi musiał się kłócić. Najwyraźniej Hozukiemu nie spodobał się plan Sasuke.
          Znajomi spoglądali na nią w zdziwieniu, nie spodziewając się ani przez chwilę, że Haruno się zgłosi na ochotnika, a co więcej, że zostanie wybrana.
          - Dlaczego to zrobiłaś?! - domagała się Ino.
          Sakura spojrzała na nią zamglonymi tęczówkami, zaczynając kierować się ku zejściu z trybun.
          - Bo jestem mu coś winna - powiedziała ze stoickim spokojem i wcale nie nawiązywała do koszulki, a do drugiej życiowej szansy, jakią jej dał. I pomimo iż nie chciał nic wzamian za ten chwalebny uczynek, to zamierzała się mu odwdzięczyć. Ignorując dociekliwe spojrzenia, zaczęła schodzić schodkami na arene, a w międzyczasie speaker udzielał informacji na temat sztuczki, jaką zamierzał wykonać lada moment Sasuke. Lecz ona nie słuchała. Była całkowicie wyłączona na świat zewnętrzy a jej wzrok był skupiony na karych tęczówkach, które przyglądały się jej w zaintrygowaniu. Ponownie zatopiła się w głębi jego spojrzenia, dodając samej sobie odwagi. Miała przeczucie, że jeśli spojrzałaby chociaż katem oka na trybuny, miałaby najszczerszą ochotę zapaść się pod ziemię albo, co gorsze, uciec jak najdalej. Nie lubiła być w centrum zainteresowania, ale mimo to przystanęła właśnie na środku areny.
          - Nie sądziłem, że się zgodzisz - powiedział, gdy tylko stanęli pół metra od siebie.
          - Coś za coś - odpowiedziała z głową uniesioną wysoko.
          Sasuke niespodziewanie wyciągnął dłoń ku niej.
          - To nie zadziała, jeśli mi nie zaufasz - stwierdził poważnym tonem, taksując z konsternacją jej blade jak papier lico.
          Sakura uśmiechnęła się do niego zadziornie. - A jak twoja fanka ma ci nie ufać? - zakpiła, na co Sasuke w zdziwieniu zmarszczył brwi. - Stoję na środku toru wyścigowego, na którym przed chwilą zdobyłeś kolejny tytuł, w dodatku w twojej koszulce. Bez wątpienia wszyscy wokół myślą, że jakaś szalona fanka się zgłosiła, licząc na szczęście przeżycia z tobą czegoś specjalnego.
          Tym razem to Sasuke parsknął śmiechem.
          - Haruno Sakura jako moja fanka, no kto by pomyślał - zaśmiał się. - Ale z zaufaniem mówiłem poważnie. Nie chcę, byś uciekła gdy włącze silnik motoru, bądź też w połowie wyczynu - skwitował powracając do poprzedniej poprzedniej tonacji.
          W odpowiedzi chwyciła jego rękę, ściskając ją mocno.
          - Uratowałeś mi życie, czemu sądzisz, że ci nie ufam? - spytała hardo.
          - Bo jestem Uchiha? - odparł retorycznie, nie kryjąc swego zaskoczenia jej pytaniem.
          - Powiedzmy, że póki co ten temat odstawiam na dalszy tor - odpowiedziała, spoglądając intensywnie w jej kare tęczówki.
          Kącik ust Uchihy uniósł się zadziornie.
- A więc nie pozwólmy im dłużej czekać.
          Sasuke ponownie odział głowę w kominiarkę i kask, a także gogle ochronne, po czym skierował się do swojego crossowego motoru.
          Sakura w międzyczasie stanęła w miejscu wcześniej wskazanym przez brata Itachiego i wyczekiwała na dalszy bieg wydarzeń.
          Ryk silnika rozległ się ponownie po całym torze. Dopiero teraz zaczęło dochodzić do niej, na co tak naprawdę się zgodziła - na ponowne spotkanie ze śmiercią. Przełknęła zalegająca w krtani ślinę, próbując przedrzeć się swych spojrzeniem przez gogle Sasuke, który znajdował się zaledwie kilka metrów przed nią. Widziała jak skinął głową w jej stronę, informując ją  o swojej gotowości. Zacisnęła dłonie w solidne, lecz trzęsące się pięści, a następnie również skinęła delikatnie głową.
          Tłum zamilkł, a z głośników zaczął wydobywać się refren piosenki, która górowała właśnie na listach przebojów.


This is survival of the fittest
This is do or die
This is the winner takes it all
So take it all*


          Sasuke przesunął rączke motoru do przodu, wciskając po raz kolejny gaz i z każdą kolejną sekundą przyśpieszał, nie odrywając spojrzenia od przerażonej różowłosej. Gdy tylko znajdował się wystarczająco blisko niej, wjechał na pełnej mocy na rampę a następnie oderwał motor od ziemi, ponownie wzbijając się w powietrze.
          Z rozszerzonymi tęczówkami spoglądała na pojazd mechaniczny przelatujący nad nią, gdy niespodziewanie obrócił się on, a dłoń Sasuke wyciągnęła się ku niej. Przez ułamek sekundy jego dłonie skryte pod grubymi rękawicami musnęły jej policzek. Ponownie ujrzała czarne fikcyjne skrzydła, a ona sama rozchyliła usta w niemym niedowierzaniu.
          Nim się zorientowała, co się tak naprawdę dzieje, Sasuke sprowadził bezpiecznie motor na stały grunt kilka metrów za nią. Przerażona, obróciła się do tyłu, widząc Sasuke schodzącego pośpiesznie z motoru. Jej nogi zaczęły uginać się pod ciężarem jej własnego ciała, jakby były stworzone z waty.
          Sasuke dostrzegając, jak Sakura zaczyna chwiać się na włąsnych nogach, czym prędzej ruszył w jej kierunku, w dłoni ściskając mocno jej czarną chustę, którą przed chwilą z niej ściągnął. Patrzyła na niego zamglonym wzrokiem, a jej twarz była bielsza niż pierwszy zimowy śnieg. Osunęła się bezwładnie, a on złapał ją w ostatniej chwili.
          - Sakura… - Usłyszała jakby w oddali i straciła kontakt ze światem.
         

* Eminem - Survival

Od Autorki: Kolejny rozdział, który pisał mi się wyjątkowo gładko i bez żadnego większego problemu ;D Miałam pisać dalej, ale moje palce pomału zaczęły odmawiać wczoraj posłuszeństwa, plus miałam przeczucie że BC dziś sprawdzi rozdział. I się nie myliłam! Gdyby nie uniwerek i praca, rozdział byłby już w południe, ale cóż obowiązki wzywają ;D
Ahhh!!! Ponad 50 obserwatorów *_____* Jak to mówi Shee - jest fejm! ;D Jesteście wielcy! *____* I to chyba tyle z moich nudnych wypowiedzi na dziś ;D Ewentualnie dopowiem coś  na FB ;D

40 komentarzy:

  1. YATTA ! YATTA ! YATTA ! Nareszcie się doczekałam ! To jest dopiero rozdział :D ( nie ma żadnego rozpruwania, zabijania, wycinania itp ) Opisać go mogę jednym słowem : EKSCYTUJĄCY ! Biedna Sakura... Czy pech kiedyś ją opuści ? Jak nie wylane napoje na ciuchy to potem "przyklejenie" się do kontenera.. Eh ... I nagle pojawia się Uchiha. Rycerz ratujący damę z opresji :D :D Moment z koszulkami był the best :D :D Musiała coś wybrać .. Zastanawiałam się, czy na bluzie nie widnieje znak Uchiha :P Buahaha... Itaś jest dobry xD Musiał wypaplać swoje spostrzeżenie na temat górnej części garderoby Sakury. Znów będzie musiała się tłumaczyć Ino. Podobały mi się jej szybkie kłamstwa wymyślone na poczekaniu w domu oraz na torze xD Nasza wisieńka zaczyna coraz lepiej kłamać :P O dziwo Ino połknęła każdy haczyk xD Hmm... Zachowanie Yamanaki jest naprawdę dziwne ... Czyżby była w ciąży i nie wie jak to powiedzieć Itasiowi ? :P To by było interesujące :P
    Zapomniałam o moim początkowym podejrzeniu ! Czy ten tajemniczy gość czający się pod siłownią, nie będzie czasem Miyawim ? Jakoś tak wróżę ...To by tłumaczyło napiętą atmosferę między nim a Sasuke. Hmm... Jestem bardzo ciekawa czy mam rację :P

    Sis ! Teraz jeszcze bardziej czekam na NEXT :D :D Po za tym bardzo spodobała mi się końcówka *___* Sasek znowu ratuje Sakurę.. Ona to ma szczęście w nieszczęściu xD xD Buziaczki Sis :*** Idę walczyć z epilogiem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sakure przesladuje zyciowy pech, koniec, basta Sis! xD Itas jak to Itas, musial przeciez dorzucic swoje dwa grosze :P Tak to byl on sis ;] Walcz, walcz z epilogiem! chce go widziec ASAP! :P

      Usuń
    2. "( nie ma żadnego rozpruwania, zabijania, wycinania itp )" <--- Myszko, czyżbym wyczuła aluzję do mojego bloga? :o A przy okazji jeszcze wybronię Miku ^^ Bo to nie tak, że ona mi pomogła tak bardzo w tej zbrodni. Ona po prostu nadzorowała pisanie jednej sceny (gdy Sasuke odprowadzał Sakure) i pilnowała, czy wystarczająco ryję Haruno psychę. (I motywowała! Bardzo!) Biedna Miku też nie wiedziała w jaki sposób Sakura TO zrobi, to był mój słodko-gorzki sekrecik, więc jej nie wiń ^^

      Usuń
  2. Jezu świetny rozdział :)Ciekawe co się stało Sakurze?I chciałabym żeby spodkała się już z Miyavim :p

    OdpowiedzUsuń
  3. I co ja mam powiedzieć na tak fenomenalny rozdział, z dawką świetnych emocji? A końcówki to już nie skomentuje w ogóle. Moje słowa nikną w wielkości twojego talentu. Sama przyjemność czytania twojego bloga. Jedynie mogę pogratulować ci ponownie talentu i bić teraz brawo. W moim odczuciu ten rozdział ma w sobie coś magicznego. Do tego ta muzyka w tle. Płakałam czytając cały rozdział. Za bardzo wczułam się chyba w postaci. Zajebiste! Czekam na nexta jeszcze bardziej niecierpliwie. Zajebiste! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nastepny rozdzial, raczej bedziecie zmuszeni poczekac ciut dluzej ;(

      Usuń
    2. Warto czekać nawet do nowego roku :*

      Usuń
    3. Nie no, zdecydowanie pojawi się szybciej ;)

      Usuń
  4. To było...zaje*biste!Jeszcze nigdy,przenigdy nie bawiłam się tak doskonale przy czytaniu tak genialnego rozdziału!Trzęsłam się z ekscytacji.Nie wiem komu dziękować,że istnieją tak dobrzy pisarze :P Obawiam się,że ten blog stał się moim ulubionym z pośród twoich wszystkich opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah ;D Ja uwielbiam shannaro i pisać i czytać ;D To jest moja perełka! A jak! ;D Jeszcze nigdy tak lekko niczego nie pisałam ;D

      Usuń
  5. Nie wiem jak to możliwe, ale dopiero wczorajszego dnia znalazłam twoje prace. Nie jestem napaloną fanką tego anime, ale odkąd mój brat namówił mnie na oglądanie z nim odcinków, wciągnęłam się niesamowicie w życie bohaterów. Kiedyś już szukałam ciekawych FF o SS, ale na nic ciekawego nie wpadłam, a nie przepraszam. Znalazłam mnóstwo blogów z ciekawym opisem fabuły, ale gdy tylko otworzyłam prolog, tak szybko jak go znalazłam tak szybko do zamknęłam. Niektórzy biorą się za pisanie, a nawet nie znają podstawowych zasad. Odpuściłam sobie całkowicie, ale jakoś wczoraj nabrałam wielką ochotę na poczytanie czegoś innego niż dotychczas czytam. Takim oto sposobem znalazłam ciebie na onecie. Twój styl pisania zaciekawił mnie i postanowiłam zacząć czytać twoje opowiadanie na blogspocie. To jest moje drugie FF, które czytam u ciebie i nie mogę wyjść z podziwu. Zakochałam się w każdym rozdziale, w każdym akapicie, w każdym zdaniu, w każdym słowie, w każdej literce jaka wychodzi z twojej klawiatury. Na prawdę, podziwiam cię.
    Rozdział jest wspaniały, tylko czegoś mi w nim brakuje, ale jak to ja nie wiem czego. Ale nie ma co cię martwić, to "coś" nie zepsuło niczego. Przeczytałam te akapity w dosłownie 10 minut i mam ochotę przeczytać już następny rozdział, który jak się doczytałam pojawi się trochę później. Ale nie ma co i trzeba czekać.
    Mam do ciebie takie jedno pytanko. Czy będziesz jeszcze kiedyś kontynuowała "Naruto friends or foe"? Nie wiem czemu ale mam do tego opowiadanie jakiś wielki sentyment i naprawdę chce go czytać dalej. Stąd właśnie zadałam ci to pytanie.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal sie zastanawiam nad powrotem do redagowania pierwszego opowiadania na NFOF, bo i ja mam do niego sentyment. Ale raczej wydaje mi sie, ze do niego powroce. Jednak ostateczna decyzja zapadnie gdy skoncze inne opowiadanie Bonds - zostaly mi tylko dwa rozdzialy (o wiele krotsze rozdzialy niz tu) i epilog, ktory praktycznie mam gotowy ;) I nawet jest możliwe, że Bonds zostanie zakończone jeszcze w tym miesiąciu ;) Są bardzo duże szanse, że powróce do NFOF, tylko jeszcze nie jestem pewna czy odblokuję się na to pierwsze redagowane opowiadanie, czy nie zabiorę się za magiczną 2, która to najbardziej mnie korci od samego początku ;)
      A co do reszty, to naprawdę dziękuje ;) Od razu humor mi się poprawia, a na twarzy pojawia się banan xD
      Mam nadzieję, że jakoś udało mi się odpowiedzieć na twoje pytanie ;) Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to wal ;) Na pewno odpowiem ;)

      Usuń
    2. oh tak ja też uwielbiam dwójkę! jakoś do tego opowiadania najbardziej się przywiązałam, a muszę się pochwalić, że jestem z Tobą od pierwszego opowiadania, od jego pierwszych rozdziałów. Haha, kiedy to było, pamiętam jak się zachwycałam nad umiejętnościami pisania Stokrotki (!!!), które w porównaniu do tego co tworzysz teraz nie były zbyt wielkie:) Aż się człowiek rozczula jak sobie przypomni, że to już tyle lat minęło:))
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. *____*
      Zebys ty tylko widziala moja wine jak to przed chwila przeczytalam... Ahhh... Tak ze Stokrotka mam tysiace roznych wspomnien. Ale zes mnie teraz rozczulila! Geez... Dziekuje ci bardzo za ten komentarz, na prawde wiele on dla mnie znaczy! ;)

      Usuń
  6. Niesamowity rozdział. Co się dzieje z Sakurą, mam nadzieję, że nie chcesz jej uśmiercić. W niektórych momentach płakałam ze śmiechu. teraz taka ciekawostka twój blog bonds był pierwszym jaki kiedykolwiek czytałam i powiem więcej to dzięki tobie zaczęłam czytać inne blogi. Gdyby nie ty i nie twój cudowny sposób pisania nigdy nie zajrzałabym już na żadnego bloga. Dlatego też z powodu mojego cudownego przywrócenia pamięci(pamięć krótkotrwała) chciałabym ci nie z miernie podziękować. Twoje blogi będę czytała zawsze bez wyjątku. Przepraszam, że tak krótko, ale mój kochany laptop dziś ze mną nie współpracuje przez co mój komentarz piszę już 4 raz. Jeśli jeszcze raz mi go usunie to wyleci przez okno. Dobra, chwila na uspokojenie się. Zapraszam do mnie. Pozdrawiam, Życzę weny i czekam na następny rozdział.
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no w 8 rozdziale nie zamierzam usmiercic jej ;D
      Ahh! Efekt Miku dziala na wszystkich ;D Nie no, zartuje... ciesze sie, ze zaczelas dzieki Bonds czytac inne opowiadania ;) Na prawde, milo jest mi slyszec/ czytac takie komentarze ;) Niech zgadne, zlosliwosc rzeczy martwych, co? ehh ;)

      Usuń
    2. powiem tak, a może raczej napiszę mój laptop odmawia współpracy przy komentarzach na blogach, które uwielbiam gdy natomiast nie zależy mi tak bardzo na napisaniu koma to zawsze działa bez zarzutu, wręcz znakomicie. Jak widzisz twój blog należy do ukochanych, tak nawet uważa mój laptop, a z nim nie ma się co kłócić :D

      Usuń
  7. Hej hooo! Jestem i ja :D Zmęczona, niewyspana (tak, wszędzie Ci o tym truję, wiem, co tydzień to samo powtarzam...), ale nadal zachwycona rozdziałem! Chociaż przyznam, że to 7 nadal jest moją ulubioną notką <3

    Matko, Ty wgl Miku powinnaś w łeb dostać za to, że piszesz takie rozdziały, że nie mogę się powstrzymać i jestem skazana czytać je w komunikacji miejskiej i narażać się na dziwne spojrzenia ludków. Bo jak tu się nie śmiać... nie, śmiać się w autobusie nie wypada i tu jest problem! Bo człowiek musi wtedy hamować, dusić w sobie ten uśmiech, który tak czy inaczej zwycięża i wypływa na twarz. A wiesz, szczerzenie się do komórki naprawdę dziwnie wygląda, a ja nie lubię dziwnie wyglądać.... Ale jak się nie uśmiechać, kiedy Sakura zostaje oblana piwem? Jak Sasuke daje jej swoją koszulkę i wymusza na niej tajemniczą przysięgę? Jak z nią igra? Jak Itachi tak bez ceregieli wpuszcza Haruno w maliny jednym stwierdzeniem "to nie ona (Ayanami) nosi jego koszulkę" i wymownym spojrzeniem? Nosz cholera, NIE DA SIĘ! Jak ja Cię kiedyś spotkam, to już się bój o swoje guzy na głowie, bo za to, to Ty dostaniesz...

    Moje dwie ulubione sceny:
    1. Jak Sakura naskakuje na Sasuke, za to, że ją niby śledzi i jak potem się jąka i peszy przy podziękowaniach. (Ta to ma przechlapane, żeby dziękować za coś temu gnojowi, no ja bym nie zdzierżyła..)
    2. Jak Uchiha tak laaaataaaaaa nad jej główką i zabiera jej chustę! Wooow, normalnie jak to sobie wyobraziłam, to tylko oczy jak spodki miałam (I nie jestem pewna, czy przypadkiem ust nie rozwarłam, że mucha mogłaby spokojnie wylądować... matko, kolejny guz za to na Twojej głowie!). A no i nie dziwię się Sakurze, że zemdlała, bo ja na jej miejscu to pewnie zwiała gdzie pieprz rośnie, mimo że adrenalinę bardzo lubię. Już sobie wyobrażam, jaką Haruno dostanie od Ino reprymendę za to, że się sama zgłosiła... Samobójczyni! A właśnie, spodobało mi sie, jak Sakura nazwała tak samą siebie i stwierdziła, że nadaje się jednak na tego ochotnika idealnie XD

    Dum, dum - ten komentarz jest beznadziejny, wiem =.="
    Pozdrawiam i WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja mialam powiedziec, jak czytalam ten komentarz na przystanku autobusowym? Ludki na mnie tez sie dziwnie patrzyli xD Ale wiesz co... chyba zaczne chowac swoja glowe przed toba, bo cos czuje ze bedzie na niej niedlugo sporo siniakow xD
      Prawde mowiac to z nazwaniem samej siebie samobojczynia, jakos wyszlo w trakcie pisania xD No ale czy to nie jest prawda? Bo kto o normalnych zmyslach pozwolil by ktos nad nim/nia przeskoczyl na rozpedzonym motorze, robiac przy tym jeszcze fikolka? xD

      Usuń
  8. Wiesz ile ja dałabym, żeby rozdziały w moich podręcznikach, czytały się mi tak dobrze jak te u Ciebie na blogu ? DUŻOOOOO <3 Byłabym wtedy super studentką, a tak to jestem tylko super. HAHAHAHA !

    A własnie mam pytanko. Czy mi się tylko wydaje, że rozdziały na Shannaro pisze Ci się o wiele lepiej, przyjemniej niż te na Bonds ?

    Relacje Uchiha - Haruno <3
    Sasuke taki aaaaaaaaa, no lubię go! i w mandze i u Ciebie, wszędzie lubię go!
    Świetna akcja z Itachim i koszulką! ( a raczej Sakurą , koszulką i Sasuke ) no ale wiesz o co mi chodzi. Mam nadzieję, że Ayanami widziała jakoś ( czary-mary) kątem oka Saukre w tej SUPER KOSZULCE! A niech zazdrości jej dziewczyna!

    Masz talent do przerywania w takich momentach, że no ja! Tak niemożna :(
    Z każdym rozdziałem zaskakujesz mnie czymś, nie pomyślałabym że Sakura trafi, na wyścig. Poniekąd ( zaproszona ? ) przez Sasuke. Myślałam, że to jakaś wielka tajemnica przyszłego pana mecenasa <3

    Blam,blam,blam bi di bam, pozdrawiam :***

    ps. powodzenia tam na uniwerku, szczerze od serduszka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah xD Wierz mi, oddalabym wszystko by teraz caly podrecznik od rachunkowosci i roczne raporty byly jakos ciekawe napisane xD Ta analiza finansowa mnie wprowadzi do grobu, ja ci mowie =.=
      I nie, nie zdaje ci sie. Rozdzialy tutaj naprawde o wiele lepiej i o dziwo szybciej mi sie pisze tutaj niz na Bonds... Nie wiem czemu. Ale tu mam na prawde frajde w pisaniu. A do Bonds nigdy takeigo stosunku nie mialam, nie wiem nawet czy mialam taki stosunek do jakiegos innego mojego opowiadania jak teraz do Shannaro.
      Ohhh... wierz ze ja uwielbiam konczyc w takich momentach. Chociaz tym razem poczatkowo mialam dodac jeszcze jedno wydarzenie, ale wtedy BC raczej nie wyrobilaby sie z korekta. Zreszta rozdzial i tak dluzszy jest niz poprzednio i taka koncowka tez mi odpowiadala XD
      Ahh dziekuje i rowniez pozdrawiam! ;)

      Usuń
  9. Nie mam pojęcia jak ubrać to w słowa. To opowiadanie jest takie.. prawdziwe. Dzięki niemu odpływam .. dokładnie odpływam do tego świata i przeżywam to co bohaterowie. Chciałabym Ci podziękować za to, że, czytając twoje opowiadanie zapominam o Bożym świecie.. o tej szarej i monotonnej rzeczywistości, że choć na moment problemy realnego świata nie przebijają mi umysłu.. to piękne.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Yoruichi

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki długaśny! Za to cie wielbie :D Dużo się działo, oj duzo, kurcze ciekawe czego chcial Miyavi gdy wtedy przyszedl pod silownie... dobrze ze Sasuke mimo wszystko przeszedl sie tam bo az nie chce sobie wyobrazac co by bylo gdyby sie tam dostal. Czemu Sakura zemdlala? Przeciez ona nie byla z nim na motorze tylko sobie stala, tak? Czy ja cos zle zrozumialam? :D
    No skoro jestes w tak fantastycznej formie to czekam na nowy rozdzial, mam nadzieje ze szybko sie ukaze :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt duza dawka adrenaliny ;D No niestety rozdzial pewnie dopiero na poczatku grudnia, chociaz postaram szybciej sie z nim uporac... wszystko zalezy od tego jak szybko ogarne przed ostatni rozdzial na Bonds i ta analize cala =.=' Ale wynagrodze to wam, jeszcze dluzszym rozdzialem xD

      Usuń
  11. Zadziwiasz mnie. I za to uwielbiam Twoje opowiadania, a w tym momencie najbardziej właśnie Shannaro! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tez Shannaro jest numer 1 ;D Póki co przynajmniej :D

      Usuń
  12. Kurczę no po prostu mega!!!! Długi, bez błędów i do tego przyjemnie się czyta. No po prostu perfekcyjny! :) Z niecierpliwością czekam na nexta:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra, Mikulino - moja kolej.
    Aż wstyd, że rozdziałów osiem, a to mój drugi komentarz tutaj. Na lenia powinni stworzyć lekarstwo. Może jakieś tabletki, które łykałoby się w równych odstępach czasu. Szkopuł w tym, że niektórym nie chciałoby się pilnować tych odstępów. Ale to tylko takie dylematy klasycznych leni ;p
    Przechodząc do rozdziału.
    Bardzo, bardzo, bardzo podobała mi się rozmowa znajomych na trybunach. Ja wiem, to było zwykłe zdarzenie, nic przejmującego, swojska pogawędka, ale przeprowadziłaś to naturalnie, po mistrzowsku wręcz. Prawdę mówiąc dopiero uczę się, jak to jest wrzucać bohaterów Naruto do naszych realiów, bo od początku torturowałam SasuSaku w świecie ninja. Powiem ci, że jest to trudna sprawa, a w twoich tekstach widać lata doświadczeń i tego bardzo ci zazdroszczę. Raz czy dwa dopatrzyłam się powtórzenia, ale błąd ten nie jest karygodny, mogę wybaczyć xD. Ale, ale! Przekręciłaś w którymś momencie imię mego Suigetsu, a to już nie jest taki byle jaki błąd, będzie przypał!
    Podobają mi się relację między Sakurą i Sasuke, no i ostatnia scenka - cudo! W ogóle Miku, muszę u ciebie wziąć lekcję pisania w 3 os., gdyż, bo, ponieważ od pewnego czasu mnie to kusi i na GAT próbuję pomalutku to realizować, ale chcę więcej. Zostań moim senseiem, o! Eee, komentarz ma zero ładu i składu od samego początku, więc pozwól, że znów wrócę do rozdziału ^^'
    Więc... lubię metaforę Sakury z tymi skrzydłami, dodaje smaczku opowiadaniu. Mój komentarz miał być ponadczasowy, ale jestem naprawdę wykończona dzisiejszym dniem, w tym wypadku to ty musisz wybaczyć mi xD, ale reasumując, pomysł na bloga prosty, ale oczywiście Miku nie zawiodła i rozplanowała wszystko tak, żeby bez końca zaskakiwać, a no i przy okazji zachęciłaś mnie do jazdy na motorze, choć w życiu tego nie robiłam! YOLO. Masz bardzo ładny styl, prosty, szybko się czyta, a te wszystkie wątki rozwiązują się w fajny sposób. No, jestem czytelniczką i postaram się być także regularnym komentatorem :D. A jak wymyślą te tabletki dla leni, to już o nic nie będziesz musiała się martwić. Będę ci pisać komentarz pod każdą notką i zakładką i możliwe, że będziesz miała mnie dość, hoho.

    A zatem rób dalej, to co kochasz, bo dobrze wiesz, że podziwiam cię za wytrwałość i lata blogowania. I weź, nie bądź za bardzo utalentowana, gdyż to już naprawdę przesada. Niedługo będę emo, nie dorastając do pięt załodze z konferencji - ty wiesz o czym mowa xD
    No, weny, samozaparcia i kolejnych, niesamowitych pomysłów.

    Dotąd niestały (ale od teraz stały) komentator,
    Akemii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz mieć te tabletki na lenia, to ja z chęcia z nich także skorzystam! Leń to czyste zło i basta! O fuck... przemieniłam imię Suigetsu!? Fuck :X Trzeba znaleść i poprawić to ;D
      Dobra! Ale pod warunkiem, że ty mi udzielisz lekcji pisania w pierwszej osobie :D Bo jak sama wiesz tajemnicze 'coś' zabrało mi sporo czasu do napisania :X Jazda na motorze jest mega! :D Polecam! ;) Pfff... raczej ciebie i naszej zalogi z konferencji nie bede miala nigdy dosc :D
      Pfff....! Ty wez przestan gadac bzdury! ;P

      Usuń
  14. Jestem tak spóźniona, że aż mi głupio :( W tym tygodniu jednak miałam naprawdę mało czasu, na robienie czegokolwiek.
    Przeczytałam rozdział już wcześniej, zaraz po tym jak go opublikowałaś, ale zupełnie nie mogłam się zebrać do napisania komentarza. Aż do teraz.
    Powiem Ci, że scena z Sasuke na motorze powaliła mnie na kolana. Czytałam ją pełna ekscytacji, nie wiem nawet, czy nie wstrzymywałam oddechu. Przez kilka lat brałam udział w zawodach pływackich i przypomniał mi się stres związany z różnego rodzaju imprezami sportowymi. Trochę się czułam jakby ja też tam siedziała na widowni i z całego serca kibicowała Uchihie. Porównanie Sasuke do anioła z czarnymi skrzydłami było niesamowite. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cudownie to wyglądało w mojej głowie. Zaciekawiło mnie też przybicie Ino. Czyżby miała jakieś problemy z Itachim? A może po prostu dowiedziała się o czymś związanym z byłym chłopakiem Sakury?
    "Czy czasami nie masz na drugie imię nieszczęście?" <---- pomyślałam dokładnie to samo. Coś czuję, że to nie jest przypadek. Jestem połączona z Sasuke :P
    Albo może nie do końca...
    Gdy wspomniał o tym, by Haruno zgłosiła się na ochotnika, pomyślałam, że może chodzić o swego rodzaju spotkanie, czy tam właśnie wręczenie nagrody. Nie wpadłam na to, że może chodzić taki manewr. Zaskoczyłaś mnie :)
    Ale dlaczego ona zemdlała?! Co się stało?! Chcę wiedzieć!
    Żeby się tego dowiedzieć muszę czekać na kolejny rozdział ;____; Nie lubię kończyć Twoich notek, wiem wtedy, że będę musiała czekać na kolejną. Jednak może to i nawet lepiej. Wiesz, podjudzasz tym samym moją ciekawość.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luuuuzik ;) Roznie sie zdarza... w tym tygodniu to ja jestem tak zalatana ze szkoda gadac =.= O Ino wiecej w nowym rozdziale! ]:->
      Hahahaha ;D A ja lubie trzymac was w takiej niepewnosci ;D Aczkolwiek gdy tylko Bonds sie skonczy, skupie sie tylko i wylacznie na Shannaro, no i ewentualnych partowkach jesli jakies mi wpadna do glowy ;)

      Usuń
  15. A więc od czego by tu zacząć...
    Po pierwsze to chciałam powiedzieć że kocham to opowiadanie, na prawdę - jest to drugie opowiadanie zaraz po Sugi który tak pokochałam.
    Wiem ze jestem niewdzięcznym czytelnikiem który żadko zostawia komentarze, ale to dlatego że nie wiem co mam w nich pisać - oczywiste jest, ze każda notka jest MEGA i że kocham Mikuline, i że jesteś najbliższą mi autorką na tego typu blogach.
    A co do samego bloga, nawet nie masz pojęcia jak dotychczasowa historia Sakury, jest mi bliska... nie mówię tu konkretnie o sytuacji z Sasuke, ale o jej przeżyciach, które widać że bardzo ją dotknęły, że taki mały element jak piosenka przywołuje tyle burzliwych wspomnień - ja mam tak z utworem black eyed peas - i gotta feeling ...
    I Sakura jest mi bardzo bliską osobą w tym opowiadaniu - nigdzie indziej nie potrafię znaleźć tylu powiązań, dlatego chcę zobaczyć co rozsądna i bezstronna Sakura zrobi tu - i co powinna zrobić kiedyś Yoruichisia, która do dziś nie potrafi sobie wielu rzeczy przebaczyć i wielu również zapomnieć...
    Możliwe że to dlatego nie umiem napisać komentarza który mógłby oddać moich uczuć... po prostu chcę przeczytać tą 'książkę' w całości... Bo w życiu nie miałam pauzy by zastanowić się co robię, więc... niech Sakura mi teraz na to wszystko odpowie, póki może...
    Po prostu chciałam powiedzieć, że bardzo bardzo bardzo lubię to opo, bo to poniekąd czytanie swojej historii, trochę inaczej, i jednocześnie bezpłatna porada u psychologa - hahaha xD
    Mikuś, po prostu czekam na dalszy bieg wydarzeń...
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kuuurcze, mimo tego że jakoś od zawsze mam sentyment do bonds, ze wszyyystkich Twoich blogow, to jednak shannaro jest jakby świezsze, latwiejsz, lżejsze. Widać, że przychodzi Ci to znacznie łatwiej, jakby charaktery postaci były łatwiejsze, może dlatego, że już nie jesteś w liceum :-P? No i jak dobrze, że są McDonaldsy :-D bo gdzie indziej kupilby biedny tego hamburgera? :-/ no i oczywiście współczuję Sakurze tego strachu przed latajacym nad nią motorem :-D:-D, aleeee myślałam że jest twardsza ;-) Sasori i w tym opowiadaniu namiesza? Mam jakiś chory sentyment do tego chłopaka :-o:-o no i pomyślałam, że ino jest w ciąży, ale zamówiła piwo, więc coś tu nie gra....hm... No, nie wiem, nie wiem co się dzieje... Pozostaje mi czekać, buziaki hayley :-*

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochanie, no wspaniały rozdział! Teraz czekać tylko na następny.
    Genialnie wyprofilowane zdania, cudowny bieg wydarzeń. To było naprawdę bardzo smaczne i nie można było oderwać wzroku. Jestem szalenie zaskoczona. Weszłam na tego bloga jakąś godzinę temu, tymczasem teraz, stałam się Twoją, bezpretensjonalną fanką. Coś wspaniałego.
    This is amazing! Perfect! Fucking perfect!

    OdpowiedzUsuń
  18. kiedy wyjdzie dziewiąteczka? <3 bo zaraz się popłaczę... nie mogę się już doczekać;*

    OdpowiedzUsuń
  19. "Nawet nie chciał myśleć, co będzie, gdy stanie się jego bratową - bez wątpienia nastąpiłaby wtedy istna apokalipsa. Miał cholerną nadzieję, że Itachi jednak zmądrzeje a uroczystość matrymonialna nawet nie przejdzie mu przez myśli. Zresztą i tak nie mógł się doczekać reakcji jego rodzicielki na widok Ino i jej rozgadanej, wnerwiającej buźki."
    Oj, Miku! Wyczuwam tu początki ItaShee <3
    Ile ja bym dała za taką koszulkę, ło Bożee. Nic tylko nosić.
    Trzy metry nad niebem wyczuwam - mój ulubiony romans nawiasem mówiąc - ale nie mam ci tego za złe. To tylko dodaje całej tej sytuacji dodatkowej zajebistości <3
    Dobrze, łuhuu! Wycackajmy Ino, taak! Nie lubię mendy, na stos z nią! Niech ma problemy emocjonalne, zwiariuje, a potem Itaś nie będzie miał innego wyjścia jak być ze mną. Ohh, yeah, co za cudowny plan.
    Oj, Miku zaginasz system o.o
    Ta cała akcja na torze była świetna! Do tego w tle leciała mi dramatyczna muzyczka, więc no ... EPIC! *.*
    Miałam iść spać przed treningiem, ale idę czytać dalej. Zachciało mi się bloga czytać, no ja nie wiem, co się dzieje.

    I pamiętaj, jak mówi Shee: jest fejm! :D

    OdpowiedzUsuń