Zgniótł w dłoni papierek po
cheeseburgerze i wrzucił do śmietnika przed lokalnym McDonaldem. Promienie
słoneczne wschodzącego dopiero słońca, przedzierały się spomiędzy
konohańskich budynków oświetlając jego znużone oblicze. Kątem oka zerknął
na zegarek, który wyraźnie wskazywał godzinę za pietnaście szóstą rano. Warknął
złowieszczo, obwiniając za swą bezsenność różowowłosą studentkę drugiego roku
medycyny. Gdyby nie był świadkiem jej prawie że próby samobójczej, już dawno
znajdowałaby się w łóżku w akademiku zbierając siły przed dzisiejszym wyścigiem.
Zamiast tego zjadł właśnie piątego cheeseburgera, bez przerwy rozmyślając nad
czynnikami, jakie spowodowały w niej aż tak drastyczną zmianę w zaledwie kilka
sekund. Jedyne co przychodziło mu do głowy to ta cholerna piosenka. Ale czy to
nie było głupie, by jej życie było oparte na wymyślonych przez jego brata
słowach? Póki co żadne inne wytłumaczenie nie pojawiało się w jego głowie. Nie
było nawet żadnej innej poszlaki niż piosenka Itachiego, co było zbyt
surrealistyczne, by mógł w to wierzyć. Więc czemu jakaś część niego uparcie w
to wierzyła? Pokręcił głową w dezaprobacie, sam nie wiedząc już, co ma o tym
wszystkim myśleć… Niemniej jednak, był świadkiem, jak odepchnęła się i będąc
pogrążoną w istnym amoku chciała spaść, pozbawiając się tym samym dalszego
życia. Nie było mowy, żeby przeżyła taki upadek bez większego uszczerbku na
zdrowiu. Nawet jeśli by cudem przeżyła, nie byłaby już tą samą osobą, co
ponownie przypominało mu, że tak naprawdę nie wiedział o niej nic. Nie znał jej
tak samo jak i ona nie znała jego. Jednak pomimo tego ona nie miała żadnych
zahamowań z początku, by go oceniać przez pryzmat, który nadal był dla niego
czystą zagadką. Pomimo tego nie zamierzał tak bezczynnie stać z boku i się
wszystkiemu przyglądać, zwłaszcza że jeśli ta piosenka tak na nią wpłynęła, to
nie był bez winy.
Przymknął powieki, a przed oczami
pojawiła mu się wizja wczorajszej rozmowy z bratem, tuż przed jego koncertem.
Nie wiedział, co go pokorciło by poprosić Itachiego o to, co poprosił. Wtedy
dla niego liczyło się jedynie zaintrygowanie jego piosenką i dlaczego Ino tak w
barze zareagowała, gdy przy wszystkich obejrzał filmik, na którym tańczyła
Sakura. Do tej pory doskonale pamiętał, co odpowiedział mu Itachi na jego
niespotykaną prośbę. Jego słowa echem odbijały się w jego myślach.
- Nie powinieneś o to pytać ani prosić
- warknął Itachi spoglądając nerwowo na swego młodszego brata. - Powienineś za
to uszanować prywatność tej dziewczyny.
- O co ci chodzi? - burknął Sasuke
opierając się plecami o przyjemnie chłodną ścianę. Karymi tęczówkami taksował
pytająco brata. - Spytałem się tylko czy zagracie ‘Lie to me’, jest w tym jakiś
problem?
- Ogromny - odparł, splatając ramiona
na klatce piersiowej. - Nie znosiłeś tej piosenki, Sasuke i nawet nie udawaj,
że było inaczej. Teraz nagle chcesz żebyśmy zagrali ją na koncercie? - spytał
retorycznie, nie kryjąc złości wobec brata, a jego brwi ściągneły się ze sobą
tworząc niemalże prostą linię. - Czemu mam wrażenie, że to ma coś wspólnego z
filmikiem, jaki pokazał ci Suigetsu?
Sasuke spojrzał na niego z
pobłażaniem.
- Proszę cię… - mruknął wywracając
oczami. - Chcę jedynie zaspokoić chwilowo swoją ciekawość, którą twoja
dziewczyna jeszcze bardziej podsyciła - skwitował wzruszając beznamniętnie
ramionami.
Itachi zbliżył się do niego
niebezpiecznie układając prawą dłoń na ścianie tuż obok głowy brata.
- Uważaj, Sasuke, bo zaczynasz igrać z
ogniem. Znowu - ostrzegł go srogo. - Chcesz zaspakajać swoją ciekawość, droga
wolna, ale nie kosztem dziewczyny - dodał, a słysząc kroki członków zespołów,
cofnął się. - Co do piosenki, nie musiałeś tu przychodzić. Pomimo
początkowej rozkladówki, ktoś ubłagał Yahiko by ‘Lie to me’ znalazło się na
liście - westchnął ciężko, zerkając na niego uważnie. - Jeśli spotkasz Ino,
wspomnij jej o tym i nie zadawaj żadnych pytań, bo na nic ci nie odpowiem,
braciszku - powiedział hardo, zaczynając się od niego oddalać.
Na samo wspomnienie Sasuke wykrzywił
usta w grymasie. Miał dziwne przeczucie, że Itachi coś wiedział. Pozostawało
jedynie pytanie: co to takiego? I czemu nie był aż tak zadowolony z tego, by
jego piosenka została zagrana? Coś mu tu bardzo śmierdziało, ale węszeniem
zajmie się później. Póki co miał na głowie wyścig i Satoru, i dopóki nie wygra,
nie zamierzał zaprzątać sobie głowy niczym innym. Lecz w rzeczywistości
wszystko wyglądało nieco inaczej. Nie musiał zamykać oczu, by widzieć przed
sobą Sakurę wisząca kilkanaście metrów nad ziemią, która rozpaczliwie zaciskała
swe powieki w ogarniającym ją strachu. A jedyne co ją powstrzymywało przed
bolesnym, a nawet śmiertelnym upadkiem była zaledwie jego ręka, która
zakleściła się wokół jej nadgarstka. I tak jak bardzo chciał, nie potrafił
odrzucić tego obrazu sprzed oczu. Nie potrafił zapomnieć o tym, że uratował jej
życie. Nie chciał, nie potrzebował żadnych jej podziękowań. Zrobił to, co
uważał za słuszne. W końcu chyba każdy by tak zareagował, prawda? Ale czy każdy
by zdążył?
Pomimo iż to nie on namówił Itachiego
i resztę do wrzucenia Lie to me do rozkładu Akatsuki, to nadal pojawiało
się w nim poczucie winy. Co, jeśli ktoś by go nie uprzedził? Wtedy wszystko
byłoby jego winą. I na pewno nie siedziałby pogrążony w zamyśleniu przed jednym
z dwóch konohańskich McDonaldów.
Leniwie wstał z drewnianej ławki i już
po chwili ruszył w stronę akademików z dłońmi schowanymi w kieszeniach.
Wprawdzie droga na uniwersytet była dość prosta, ale mimo to jego kroki
skierowały go okrężną drogą, przez dzielnicę Ogazumudona. Dzielnice, do
której przychodził często za dzieciaka z ojcem, bez wiedzy rodzicielki, która
nigdy nie lubiła ich wspólncych wypadów, a zwłaszcza gdy towarzyszył im Itachi.
Mikoto Uchiha zawsze uważała, że niepotrzebnie musi się przez nich martwić, gdy
znikali na długie godziny. Z każdym ich powrotem do domu bracia byli ledwo żywi
i zaraz padali jak muchy w swych pokojach albo i na kanapach w salonie. Ani
razu Mikoto nie poznała odpowiedzi na nieustannie dręczące ją pytanie, gdzie
znikali jej mężczyźni. Do tej pory nie wiedziała, że zaszywali się w siłowni, w
której teraz bez przerwy przebywała Haruno i pewnie nie prędko się dowie. A
Sasuke prawdę powiedziawszy dopiero zorientował się, gdzie go zaprowadziły
nogi, gdy uniósł wzrok do góry i dostrzegł nieopodal znajdującą się siłownie, o
której właśnie rozmyślał.
Westchnął ciężko wyciągając prawą dłoń
z kieszeni i zmierzwił nią kruczoczarne włosy, a jego wzrok zaraz spoczął na
osobie stojącej tuż przed drzwiami siłowni. Ściągnął ze sobą brwi, przyglądając
się zakapturzonej sylwetce, która bez wątpienia należała do mężczyzny. Wyraźnie
widział, jak nieznajomy próbuje otworzyć drzwi, które jednak nie dały się
odblokować. Zaintrygowany tym, co owy mężczyzna może szukać w starej siłowni
zaczął kroczyć w jego stronę, koncentrując swoje spojrzenie tylko na nim.
Jedynie głupiec włamywałby się do starej siłowni, w której nie znajdowało się
praktycznie nic ciekawego. Sprzęt również ledwo nadawał się do użytku. A więc
czego takiego mógł tam szukać?
Nagle owa postać dostrzegła go kątem
oka i automatycznie zrobiła krok w tył.
Pomimo tego, Sasuke ani na chwilę nie
spuszczał z niego swojego przeszywającego wzroku. Jego tęczówki dostrzegły jak
usta nieznajomego poruszają się nieznacznie, ale był zbyt daleko, by cokolwiek
usłyszeć. Niespodziewanie zakapturzona postać zaczęła iść w jego kierunku,
odwzajemniając oziębłe spojrzenie. Przejrzyste tęczówki mężczyzny, które
popadały w niespotykany odcień niebieskiego, dodawały mu jakże nieprzyjemnej
aury. Ale akurat tym on się nie przejmował. Wszak był Sasuke Uchiha. I miał w
szerokim poważniu groźne spojrzenia innych facetów.
Z każdym postawionym przez nich
krokiem, taksowali się coraz to bardziej nieprzychylnym spojrzeniem. Atmosfera
pomiędzy nimi zagęszczała się. Sasuke nie wiedział, czemu pałał do nieznajomego
aż taką niechęcią, ale nie potrafił oprzeć się stwierdzeniu, że było z nim coś
bardzo nie tak. Pochylił głowę nieco niżej, spoglądając na niego spode
łba. I nie wiedząc nawet czemu napiął mięśnie w prawym ramieniu i barkiem
uderzył go podczas wymijania. Jednak nie był taki głupi, by nie wiedzieć, iż nieznajomy
zrobił dokładnie to samo. Ich spojrzenia wyrażały czystą, platoniczną
wściekłość. Sądząc, że zaraz zostanie zaatakowany przez niebieskookiego,
spojrzał przez ramię zaciskując mocno drugą dłoń w przygotowaniu do kontrataku.
Lecz do żadnych rękoczynów nie doszło. Owy nieznajomy posłał mu jedynie
rozjuszone spojrzenie, a następnie bez powiedzenia żadnego słowa zaczął się
oddalać w zastraszająco szybkim tempie.
Widząc po raz ostatni profil mężczyzny
przystanął zdziwiony w miejscu, wpatrując się w jego sylwetkę, która zaraz
zniknęła za winklem. Znał go, a przynajmniej widział go już wcześniej. I nawet
wiedział gdzie, tylko nie wiedział, co robił w Konoha. A co najważniejsze, co
robił o szóstej nad ranem przy teoretycznie nieczynnej siłowni. Nie miał ani
cienia wątpliwości, że był tym samym mężczyzną, który tańczył na filmiku
pokazanym mu przez Suigetsu. Zmarszczył brwi taksując miejsce, w którym przed
chwilą zniknął, chcąc mieć pewność, że nie pojawi się ponownie pod siłownią. Po
chwili jednak wznowił swe kroki w stronę budynku, chcąc sprawdzić, co takiego
przykuło uwagę ucznia uniwersytetu w Kyoto. Domyślał się, co takiego mogło
spowodować, a raczej kto przykuł jego uwagę. Z drugiej strony sądził, że panna
Haruno już dawno jest w swoim mieszkaniu. Nie spodziewał się, żeby słodko
spała, zwłaszcza po tym co próbowała zrobić, jednak myśl, iż była bezpieczna w
domu była lepsza niż myśl, że pół nocy spędziła w siłowni.
Ale już po chwili dostrzegł przez małą
szparę w starej rolecie klęcząca na materacach różowowłosą.
Ciężkie westchnięcie wydobyło się z
jego krtani, a na jego twarzy pojawiło się niedowierzenie. Gdyby wiedział, że
będzie szła do siłowni zamiast do domu, to… To co? - spytał sam siebie w
myślach, jednak odpowiedź nie była taka prosta, jakby tego chciał. Przyglądał
się jej uważnie przez chwilę. Doskonale widział, jak ciężko oddychała, a po
zaledwie kilku sekundach zacisnęła mocno dłonie w pięści i na zmianę, zaczęła
nimi uderzać w pół-twarde, pół-miękkie podłoże. Uniósł brew w zdziwieniu, taksując
ją i wysiłek jaki wkładała w każde uderzenie jeszcze chwilę, jednak zaraz
usiadł zrezygnowany na krawężniku.
Nie zamierzał naruszać jej prywatności
i nie dlatego, że znajdowała się w samej bieliźnie, a dlatego, iż sytuacja
wydawała mu się być zbyt prywatna i zbyt intymna. Nie był głupcem, by nie
domyślać się, że właśnie w taki sposób Sakura rozładowuje tkwiącą w niej złość.
I pomimo iż głęboko w kieszeni jego spodni znajdował się mały, odosobniony od
reszty klucz do siłowni, nie zamierzał jej przeszkadzać. Przynajmniej nie tym
razem. Mógł wstać i dalej kierować się do akademika, by odpocząć przed ostatnim
wyścigiem tego sezonu, która ma rozstrzygnąć walkę pomiędzy nim a Satoru. Ale
nie zrobił tego. Zamiast tego usiadł na krawężniku wpatrując się nieobecnym
wzrokiem w budynek znajdujący się naprzeciwko, aż do momentu, gdy dzwonek
telefon nie wydobył go z zamyślenia, w jakim się pogrążył. Słysząc melodię z
Gwiezdnych Wojen, zapowiadającą przybycie Dark Vader’a od razu wyciągnął
telefon z kieszeni, po czym odebrał połączenie od brata. Lecz to nie jego głos
usłyszał w słuchawce, a jego dziewczyny.
- Nie obchodzi mnie, że cię obudziłam
- powiedziała pośpiesznie Yamanaka. - Jest kryzys i masz w tej chwili zwlec
swój tyłek z łóżka, ale już! - rozkazała podniesionym głosem.
Sasuke wywrócił lakonicznie oczyma.
Gdyby rzeczywiście go obudziła o bladym świcie, to najprawdopodobniej wyszedłby
z siebie i stanął obok z zamiarem ukatrupienia blondynki. Więc miała szczęście,
że jeszcze nawet nie doszedł do akademika. Jak to mówią - głupi ma zawsze
szczęście.
- Nie śpię - skwitował znużony samym
jej telefonem. - W ogóle nie masz od kogo dzwonić, tylko od Itachiego?
Ino parsknęła po drugiej stronie.
- Nie
odebrałbyś ode mnie telefonu o tej porze - przyznała bez najmniejszych ogródek.
- Ale to nie czas, aby gadać o pierdołach, potrzebuję twojej pomocy i to w tej
chwili - powiedziała zdeterminowanym tonem, który był u niej rzadkością.
- Nie, nie
robię więcej za twoją prywatną i bezpłatną taksówkę - skwitował, mając dość zachcianek
dziewczyny brata, które tolerował tylko i wyłącznie ze względu na niego.
- Walisz mnie ty i twoja taksówka -
warknęła rozjuszona jego obojętnością. - Sakura zaginęła, pomóż mi ją szukać!
- Co? - spytał zdawkowo, zerkając
przez ramię na siłownie, w której nadal paliło się światło.
- No zniknęła w połowie koncertu!
Przepadła jak kamfora, telefonu też…
- Nic jej nie jest - wtrącił
rozbawiony, domyślając się, że Ino już szykuje dla niego długo monolog odnośnie
rzekomego zaginięcia Sakury.
- I co niby cię tak bawi, Sasuke? -
burknęła hardo, zdegustowana jego zachowaniem. Sytuacja była wyjątkowo poważna,
a on bez najmniejszego pohamowania ośmiela się z niej wyśmiewać. Jeszcze w
innej sytuacji może i by go zignorowała, ale w tej chwili liczyła się dla niej
wyłącznie Sakura. - I skąd wiesz, że nic jej nie jest?! - domagała się
natychmiastowej odpowiedzi.
- Po prostu wiem i tyle, nie
potrzebujesz wiedzieć wszystkiego - odpowiedział chłodno opierając drugą dłoń o
zakurzony chodnik.
- Sasuke! - wrzasnęła przez słuchawkę.
Jego bezuczuciowa odpowiedź w ogóle nie przypadła jej do gustu. Potrzebowała
czym prędzej odnaleźć Sakurę, by móc dowiedzieć się dlaczego tak nagle zniknęła
z koncertu, pod pretekstem pójścia do łazienki i czy czasami nie miało to czegoś
wspólnego z piosenką Akatsuki, która wiązała się z jej przeszłością zamkniętą
dokładnie na klucz. A ona jako jej najlepsza przyjaciółka nie mogła pozwolić,
by ktokolwiek odkluczył starą mosiężną kłódkę. Nie zamierzała ponownie widzieć,
jak Sakura cierpi przez jakiegoś dupka, który pojawił się w jej życiu tylko po
to, by je spartoczyć. Postanowiła, że bedzie ją chronić przed odkryciem
mrocznych tajemnic, którymi różowowłosa została napiętnowała w przeszłości. To
jest jej obowiązek jako przyjaciółki i jeśli Sasuke stanie jej na drodze, to
ona sama już się z nim policzy, nie zważając nawet na Itachiego.
- Gdzie ona do
cholery jest?!
Sasuke wywrócil
oczami zirytowany wrzaskami Yamanaki, a następnie przejechał językiem po
zębach.
- Nie będę z
tobą gadać, dopóki nie przestaniesz krzyczeć. Ja nie jestem Itachim - syknął
wściekły jej zachowaniem. Co jak co, ale nie pozwoli, by kobieta na niego
wrzeszczała bez najmniejszego powodu. - Sakura ma się świetnie i skoro się do
ciebie nie odezwała, to wybacz, ale ja jej telefonu do ręki nie będę wciskał! -
uniósł głos niekontrolowanie. - Widocznie nie ma zamiaru z tobą gadać, a teraz
żegnam. - I bez chwili zawachania odstawił telefon od ucha i wcisnął na ekranie
czerwoną słuchawkę, kończąc tym samym rozmowę z dziewczyną Itachiego. Nawet nie
chciał myśleć, co będzie, gdy stanie się jego bratową - bez wątpienia
nastąpiłaby wtedy istna apokalipsa. Miał cholerną nadzieję, że Itachi jednak
zmądrzeje a uroczystość matrymonialna nawet nie przejdzie mu przez myśli.
Zresztą i tak nie mógł się doczekać reakcji jego rodzicielki na widok Ino i jej
rozgadanej, wnerwiającej buźki. Mikoto Uchiha na pewno nie tak wyobrażała sobie
swoją pierwszą przyszłą synową. Chociaż jak to miała w zwyczaju powtarzać: po
Itachim można się wszystkiego spodziewać. Jednak spotkanie w relacjach
synowa kontra teściowa prędko i tak nie dojdzie do skutku ze względu na pracę
ich rodzicielki w Tokio.
- Śledziłeś mnie? - spytała
niespodziewanie Sakura, siadając tuż obok niego na krawężniku. Swymi dużymi
zaczerwionymi oczami przyglądała mu sie z zaciekawieniem, a także ze złością.
Dłońmi naciągnęła na siebie starą podartą przy lewym rękawie bluzę. Ku jej
zadowoleniu kilka dni temu zostawiła przedepokowe jej zdaniem dresy w siłowni,
dzięki czemu nie musiała wracać do domu w ubraniach Ino, ani, co najgorsze, w
samej bieliźnie. Stare, dziurawe trampki, w których lubiła biegać po pobiskim
parku, również się znalazły. Chociaż bez wątpienia przechodnie mieliby z niej
niezły ubaw.
Sasuke spojrzał na nią zdziwiony, w
ogóle nie słyszał, by wychodziła z siłowni. Nie usłyszał nawet jej kroków.
Planował zniknąć sprzed budynku, nim ona zdąży go opuścić, ale jego plan legł w
gruzach, nim zaczął go w choć drobnym stopniu realizować.
- A mam ci pokazać paragon z
McDonalda, w którym byłem dwie godziny temu? - spytał spokojnie z uniesioną
brwią.
Nie kwestionując więcej jego obecności
pod siłownią, pokręciła przecząco głową a następnie wbiła swój wzrok w asfalt.
Jej złość, jaką jeszcze przed chwilą żywiła do kruczowłosego, ulotniła się w
mgnieniu oka. Nie miała żadnego powodu, by mu nie wierzyć w tej chwili.
Zresztą, nie musiał się jej tłumaczyć gdzie był ani dlaczego teraz siedzi tu,
gdzie siedzi.
Przypominając sobie wydarzenia z
koncertu, przygryzła mocno dolną wargę i zaczęła wyginać obolałe i tak dłonie
na wszystkie tylko możliwe sposoby.
- Ja… - szepnęła niepewnie, nie
wiedząc zbytnio jak ma dobrać słowa do swej wypowiedzi. Nie łatwo było jej
podziękować komuś takiemu jak on. Zresztą, nigdy by nie przypuszczała, że
kiedykolwiek będzie zmuszona dziękować członkowi rodu Uchiha i gdyby nie
okoliczności, wątpiła, by owe słowa wydobyły się z jej gardła. Ale dobre
wychowanie wymagało od niej tego. Nawet jeśli była uparta jak osioł, nie mogła
pozostawić tej sprawy bez odzewu z jej strony. W końcu uratował jej życie i
pomimo iżnie okazywała tego zbyt dobrze, to była mu za to dozgonnie wdzięczna.
Przecież nie chciała tego robić - nie chciała pozbawiać się życia.
Wydobyła z siebie ciężkie
westchnięcie, świadczące o jej bezradności. Chciała podziękować za ratunek,
lecz to jedno jakże ważne słowo nie chciało przebrnąć przez jej krtań. I nie
miała pojęcia czemu. Zerknęła na niego niepewnie kątem oka, a na jej policzkach
niespodziewanie pojawiły się dorodne rumieńce. Czując, jak robi jej się coraz
to cieplej na twarzy, przystawiła do niej dłonie okryte rękawami bluzy, chcąc
za wszelką zakryć zdradzieckie rumieńce.
- Ja… - powtórzyła nieco głośniej, tym
razem skupiając na sobie ciekawskie spojrzenie Sasuke. - Wydaję mi się, że
powinnam… - zaczęła niepewnie próbując za wszelką cenę nie spoglądać w jego
oczy, w których niejednokrotnie mogłaby się zatopić. Lecz tym razem starała się
tego uniknąć, nie chcąc by ponownie zawładnęły nią emocje. Nawet jeśli były
tymi dobrymi.
- Nie musisz kończyć - wtrącił się
nagle w jej zdanie. - Nie musisz dziękować, ale przede wszystkim nie chcę byś
sądziła, że masz u mnie jakiś dług - westchnął, wstając z krawężnika.
Sakura rozchyliła delikatnie usta,
unosząc głowę do góry, aby móc spojrzeć na niego ze zdumieniem.
- Wcale nie chciałam ci powiedzieć, że
jestem twoją dłużniczką. Nie ma o tym mowy - mruknęła oburzona, próbując ukryć
chwilowy szok, jaki nią ogarnął. W końcu nie często słyszy się takie słowa z
członka T E J rodziny. - Ale masz rację, podziękować ci chciałam -
dodała naburmuszona, a rumieńce, których już nie ukrywała nadal gościły na jej
policzkach. Nabrała większej ilości powietrza, zaciskając dłonie mocno na
kolanach. Jej powieki ponownie skryły pod sobą szmaragdowe tęczówki. - Należą
ci się, więc dziękuje - powiedziała na jednym oddechu, przymykając bez przerwy
powieki.
Sasuke parsknął śmiechem.
- Przyjęte.
Po raz kolejny zdziwiona jego słowami,
rozchyliła powieki, by dostrzec jak wstaje i zaczyna się od niej oddalać.
- Tylko tyle?! - Czym prędzej zerwała
się na równe nogi, śledząc wzrokiem każdy jego krok.
- A czego byś więcej chciała? - spytał
z nutką rozbawienia w swym głosie, taksując ją z zaciekawieniem karymi
tęczówkami przez ramię.
- Jesteś Uchiha wymyśl coś! I nie
żebym się na to coś od razu zgodziła, bo pewnie tak nawet nie będzie, ale to
dość dziwne nie słyszeć od ciebie żądań, chcenia czegoś w zamian za
nieprzymusowy ratunek - wypaplała, zastanawiając się, od kiedy była na tyle
odważna, by mówić mu, co jej leży na sercu. Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę
jego pochodzenie. Przez jej myśli przeszło jeszcze pytanie: dlaczego zaczyna
gadać jak Ino?
Zaintrygowany
jej słowami, odwrócił się do niej i zaczął robić małe kroki w jej stronę.
Sakura pomimo iż widziała, jak się do niej zbliża, nie poruszała się ani o
milimetr, czekając aż stanie tuż przed nią. A gdy to się stało, uniosła głowę,
spoglądając w jego tęczówki, które zaczynały przyprawiać jej serce o
palpitację. Pomimo iż nie potrzebowała tej choroby w obecnej chwili, nie potrafiła
przerwać kontaktu wzrokowego pomiędzy nimi.
- Nie traktuję
spraw życia i śmierci jako zabawki, która po jakimś czasie jest nikomu nic nie
potrzebna - wypowiedział stanowczo swym chłodnym głosem, do którego się nawet
nie zraziła. - A ty nie miej takiego lekkiego podejścia do życia.
- Nie znasz
mnie na tyle, by wiedzieć, jakie mam podejście do życia - sparowała bez chwili
namyślenia. Dopiero po wypowiedzeniu owych słów, zorientowała się, że coś
powiedziała.
- Myślisz, że
nie widzę? - spytał, zbijając ją tym samym z pantałyku.
Jak oszalała
zaczęła mrugać pośpiesznie powiekami, jakby coś wpadło do jej oka.
- Widzisz co?
W odpowiedzi
poczuła jak jego silne dłonie, ponownie chwytają ją za ręce unosząc je
subtelnie do góry. Nie potrzebowała licencjatu czy nawet magistra by domyślić
się, o co mu chodzi. A gdy tylko spoglądała na własne popuchnięte i
zaczerwienione dłonie, wiedziała, że miał rację.
- Przyłożę do
nich lodu, jak wrócę do domu - szepnęła cicho, spuszczając wzrok niczym dziecko
zrugane za zły postępek przez rodziców. Ponownie naciągnęła rękawy, skutecznie
zasłaniając dłonie, które byłe jedynym świadkiem jej postanowienia z siłowni.
- A więc radzę
ci się pośpieszyć, bo i tak czekają cię wyjaśnienia - powiedział, a widząc jak
zerka na niego niepewnie kątem, dodał: - Ino dzwoniła.
Tyle
wystarczyło Sakurze, by wiedzieć, co najprawdopodobniej właśnie porabia jej
psiapsióła. Gorzej już być nie mogło, pomyślała, wzdychając ciężko. Będzie
potrzebować jakąś dobrą wymówkę, by wytłumaczyć się jakoś przed Yamanaką, a
kłamca z niej marny.
- Powiedziałeś
jej? - spytała zmieszana, subtelnie przygryzając wewnętrzną części wargi.
- To nie leży w
moim interesie, sama jej powiesz, co będziesz chciała - skwitował, wzruszając
beznamiętnie ramionami.
- Dzięki - powiedziała
z bladym uśmiechem, zaczesując opuszkami palców kosmyk włosów za ucho.
Sasuke
przytaknął jedynie, nie odwracając od niej swego przenikliwego spojrzenia,
którym cały czas nią lustrował.
- Czemu wtedy
cię pobili? - wypaliła niespodziewanie zawieszając swój wzrok na jego rozciętej
wardze. - Wczoraj powiedziałeś, że ich znasz.
Niespodziewając
się w ogóle takich pytań z jej strony, zmierzwił chaotycznie włosy przenosząc
swój wzrok na skromną kawiarenkę obok, do której właśnie wszedł właściel bez
wątpienia z zamiarem otworzenia jej niedługo.
- Przyjdź o
szesnastej na tor na obrzeżach Konohy, a się dowiesz - odparł tajemniczo, lecz
jego kącik ust uniósł się zadziornie do góry, tworząc tym samym
charakterystyczny dla niego złowieszczy uśmieszek.
Jedyny tor, o
jakim wiedziała, był tor wyścigowy położony trzy kilometry od ich uniwersytetu.
Kiedyś, tuż przed jej wyjazdem na studia w Kyoto, było to popularne miejsce dla
wyścigów - tych na dwóch jak i czterech kółkach. Mimo wszystko jej noga nigdy
nie stanęła w tamtym obiekcie, nie była nawet zainteresowana złożyć tam wizytę,
by z czystej ciekawości zobaczyć jak to wszystko wygląda. I pomimo upływu kilku
lat, jej zdanie nie uległo zmianie. Wyścigi pod żadnym względem ją nie bawiły,
ani nie fascynowały. Pójście tam byłoby jedynie stratą cennego czasu.
- Równie dobrze
mogłbyś teraz udzielić mi odpowiedzi.
Uśmiech Sasuke
nie schodził z jego twarzy, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się powiększył.
I bez najmniejszego zawahania nachylił się nad nią.
- W takim razie
nie odpowiem ci. To trzeba zobaczyć - wyszeptał jej do ucha, a następnie zrobił
krok w tył, po czym odwrócił się na pięcie, zaczynając kierować się w stronę
akademików.
Sakura
parsknęła złością pod nosem, lecz nie zawołała za nim. Zarzuciła na głowę kaptur
ciemnej bluzy i ze wzrokiem spuszczonym w dół zaczęła wracać do swojego
mieszkania. Miała tylko cholerną nadzieję, że nie zastanie Ino siedzącej na
schodach przed budynkiem. Potrzebowała jeszcze trochę spokoju, a przede
wszystkim, potrzebowała solidnej dawki snu. Nie wspominając już o zbliżającej
się wielkimi krokami sesji, do której wreszcie przydałoby się przygotowywać. Na
dodatek obiecała Ino pomoc w jej ostatniej pracy zaliczeniowej, nad którą będą
mogły zacząć pracować dopiero we wtorek po wykładzie z prawa, na który dostały
jednorazową przepustkę.
Tuż przed
przekroczeniem granicy dzielnicy Ogazumudona, zaczęła wchodzić schodami
ewakuacyjnymi nad sklepik, nad którym znajdowało się jej małe mieszkanko. I ku
jej ogromnemu zadowoleniu, nie było nawet śladu po Ino. Sukces!
Po wejściu do
mieszkania od razu wyciągnęła apteczkę z szafki pod zlewem i jakąś mrożonkę z
zamrażarki. Gdy tylko krew zniknęła z jej dłoni, przyłożyła do niej zamrożoną
fasolkę, chcąc ukoić przeszywający je ból, który i tak nie przeszkodził jej w
wyginaniu dłoni przed siłownią. Z apteczką pod pachą i mrożonką chłodzącą na
dłoniach usiadła na łóżku, na którym jak zawsze leżał jej pamiętnik. Tym razem
otwarty na ostatniej stronie. A wielkie rozkazujące litery NIE BĄDŹ CIEKAWSKA,
aż raziły ją w oczy.
- A jednak moja
ciekawość o mało co nie pozbawiła mnie życia. Znowu - szepnęła, zamykając
pamiętnik i wkładając go głęboko pod poduszkę. Nie miała siły, by spisywać
wydarzenia, czy też przemyślenia z ostatniej nocy. Zresztą nie była pewna, czy
byłaby w stanie na długo utrzymać długopis w dłoni. Po kilku minutach rzuciła
mrożonkę, która z hukiem obiła się o podłogę, a następnie opasała dłonie luźnym
bandażem. I zastanawiając się nad wymówką dla Ino, w którą ta byłaby skora
uwierzyć bez żadnych wątpliwości, położyła się na pościeli z zamiarem
zaśnięcia, gdy nagle po całym mieszkaniu rozległo się głośne walenie zamiast
pukania do drzwi.
Miała
najszczerszą ochotę zakryć głowę poduszką, by tylko nie słyszeć, jak Ino
intensywnie dobija się do jej mieszkania. Nikogo innego oprócz niej się zresztą
nie spodziewała. Jednak im szybciej to załatwi, tym szybciej będzie mogła
wreszcie zasnąć. Nie czując się nawet na siłach by wstać, krzyknęła na całe
gardło, żeby weszła. I jak na zawołanie drzwi się otworzyły z hukiem, a we
framudze stanęła wściekła Yamanaka. Tuż za nią znajdował się natomiast starszy
brat Sasuke z równie groźną miną.
- Czyś ty do
reszty postradała rozum?! - krzyknęła Ino, wchodząc pośpiesznie w głąb jej
mieszkania. - Gdzieś ty się w ogóle podziewała pół nocy?! I do jasnej cholery,
dlaczego Sasuke był z tobą!?
Słysząc imię
młodszego z braci, uniosła się na łokciach do góry, a następnie przywitała się
z Itachim machnięciem dłoni.
- Co ci się
stało?! - spytała hardo blondynka, skupiając swe spojrzenie na zabandażowanych
dłoniach przyjaciółki.
Sakura zerknęła
niepewnie na swe ręce.
- Upadłam -
skwitowała, wzruszając ramionami. - Przez te twoje cholerne buty! Mówiłam ci
wiele razy, że w killerach nie potrafię i nienawidzę chodzić, ale nie, ty musiałaś
akurat mi je wcisnąć. - Ku jej zdziwieniu, kłamstwo wyszło jej bardziej
wiarygodnie, niż sobie mogła wyobrazić. Lecz czy udało jej się przechytrzyć
Ino? - I nie miej do mnie pretensji za złamanie jednego z obcasów.
- Że co proszę?
- warknęła w szoku. - Moje ulubione szpilki od Jimmiego Choo?! - zaczeła
panikować, niedowierzając słowom różowowłosej.
Shannaro!
Ino połknęła
haczyk.
Yamanaka zero -
Haruno jeden.
- To był
wypadek, potknęłam się jak wracałam z łazienki i było duże bum! - powiedziała
Sakura, teatralnie wymahując dłońmi, chcąc pokazać jak mocno runęła na ziemię.
- Norma -
mruknęła niechętnie pod nosem Yamanaka.
- A gdzie w tym
wszystkim jest mój brat? - spytał Itachi, opierając się od drzwi do jej
łazienki. A jego kare tęczówki taksowały skromne mieszkanko Haruno, w którym
panował istny harmider.
- Eee... -
zaczęła niepewnie Sakura, zastanawiając się nad odpowiedzią, która przypadłaby
im do gustu, a także, w którą z łatwością by uwierzyli. - Sasuke? Uratował mnie
przed stratowaniem przed tłumem rozjuszanych fanek i fanów Akatsuki -
odpowiedziała, pół prawdą, pół kłamstewkiem.
Tym razem Ino
jednak nie była zbyt skora do uwierzenia w jej zmyśloną śpiewkę, a świadczyło o
tym jej sceptyczne spojrzenie.
- I niby mam ci
uwierzyć, że skorzystałaś z jego pomocy? - spytała unosząc brew wysoko.
Sakura
napowietrzyła zaraz policzki, a jej ramiona splotły się pod piersiami.
- Nawet nie
zdążyłam powiedzieć słowa, a mnie złapał niczym rycerz w srebrnej zbroi i
odciągnął od ludzi.
Wiedziała, że
przesadziała w tej chwili. Lecz dramatyzowanie nie było jej mocną stroną. Tą
dziedzinę pozostawiła już dawno temu Ino i ani myślała, by odbierać jej tytuł
królowej dramatyzowania.
- I był z tobą
do szóstej rano?
- Ah! I tu cię
mam - powiedziała z szatańskim uśmiechem na swojej twarzy, unosząc wskazujący
palec do góry. - Wcale z nim później nie byłam, odwiózł mnie taksówką a sam
odjechał do McDonalda.
Normalnie duma
zaczęła ją rozpierać. Kłamała jak z nut i nawet ani razu się nie zająkała!
Sukces!
- Powiedzmy, że
ci wierzę
Yamanaka zero -
Haruno dwa.
- Dobra, Ino,
nie męczmy już jej i ona, i my ledwo trzymamy się na nogach. A jeszcze po
południu idziemy na ten tor - westchnął Itachi.
- I tak idę tam
tylko ze względu na ciebie - skwitowała Ino z grymasem na twarzy. - Wolałabym
spędzić to popołudnie zupełnie inaczej i ty to wiesz - dodała, zerkając na
niego przez ramię.
- To ostatni
raz na ten rok akademicki, Ino. Przeżyjesz, w końcu to nic wielkiego - odparł,
posyłając jej czuły uśmiech.
- Na szczęście.
Znudziło mi się ciągłe oglądanie twojego brata jeżdżącego w kółko po torze
wyścigowym - wywróciła oczami ze znużenia, po czym ziewnęła szeroko.
Zaciekawiona
Sakura usiadła na krańcu łóżka, słysząc tylko wzmiankę o młodszym z braci. Co
jak co, ale gdy Sasuke wspomniał kilkanaście minut temu by przyszła na tor, na
myśl jej nie przyszło, że to on będzie się ścigał. A to niespodzianka!
- O której
idziecie? - spytała niespodziewanie, a widząc zdziwione spojrzenie Ino,
pośpiesznie dodała: - No co? Zawsze mogę ci potowarzyszyć, zresztą wreszcie
pora by zacząć się ponownie socjalizować z ludźmi, nie sądzisz? - spytała z
szerokim uśmiechem, lecz jej radosne spojrzenie zaraz spoczeło na Itachim. -
Ale nie chce się narzucać. Robienie za piąte koło u wozu nie jest zbyt ciekawym
zajęciem.
Itachi zaśmiał
się głośno.
- Na pewno nie
będziesz robić za koło u wozu - powiedział z rozbawieniem. - Prawie cały zespół
idzie, a Ino będzie mieć przynajmniej jakieś towarzystwo - zaśmiał się,
po czym podszedł do swojej dziewczyny i objął ją czule od tyłu. - To co,
odebrać cię gdzieś koło trzeciej?
Nie musiał
czekać zbyt długo na odpowiedź, gdyż Sakura od razu zaczęła kiwać głową jak
oszalała. Po chwili Ino wraz z Itachim opuścili jej mieszkanko, a ona sama
ponownie opadła na łóżko niedowierzając, że właśnie zapragnęła iść na wyścig, w
którym brał udział Sasuke. Ale jej cholerna ciekawość ponownie nią zawładnęła,
zwłaszcza, gdy sam uprzedził ją, że tam pozna odpowiedź na nękające ją pytanie.
A zresztą, skoro on się bedzie ścigał, najprawdopodobniej nie spotkają się
nawet ze sobą. Więc jej dusza mogła być spokojna, w końcu obiecała sobie, że od
dzisiaj koniec z gawędzeniem z Uchihą. Ale co było pierwszą rzeczą, jaką dziś
zrobiła? Oczywiście, zamiast zignorować go po wyjściu z siłowni, jak gdyby nigdy
nic usiadła sobie koło niego. I gdzie tu logika?
Sfrustrowana
naciągnęła na głowę cienką kołdrę, oddając się w objęcia Morfeusza.
Itachi wraz z
Ino przyjechali po nią punkt trzecia, zastając ją w kompletnym roztargnieniu.
Bo w końcu jak inaczej miała opisać stan, w jakim się znajdowała? Półmokrawe,
roztrzepane kosmyki, które sterczały na wszystkie możliwe strony.
Nieperfekcyjny makijaż, któremu daleko było do ilości idealnego makijażu, jaki
znajdował się na twarzy jej przyjaciółki. Nie wspominając już o jej stroju. Na
dworze, tak jak przewidywała, był istny skwar a ona miała na sobie czarne
śliskie leginsy i biały top, pod którym znajdował się kusy fiszbinowy stanik.
Naszczęście zdążyła zarzucić na ramiona zwiniętą czarną hustę w czaszki. Na
domiar złego musiała ciągle ściskać jedną z zabandażowanych dłoni, starając się
zakryć paznokcie. W końcu byli w takim pośpiechu, iż nie dane jej było nawet
domalowanie drugiej dłoni krwisto-czerwonym lakierem. Co równało się z wielką
niewidoczną plakietką na jej i tak dużym czole - PAJAC.
Jej
przypuszczenia się potwierdziły, gdy tylko dostrzegła zdziwione spojrzenie
ekspedientki, gdy kupywała picie dla siebie i Ino przy budce znajdującej się
tuż za trybunami. Ale to i tak nie równało się z tym, co wydarzyło się po
chwili.
Trzymając piwo
dla Ino w jednej ręce, a w drugiej sok dla siebie podczas wracania do reszta,
poczuła jak ktoś wpada na nią, powodując, iż całe picie znalazło się na jej
bluzce. Odruchowo wyciągnęła dłonie z niemalże pustymi kubkami przed siebie,
wciągając w tym samym brzuch, po którym właśnie spływało lodawato zimne picie.
Żyłka na jej
czole zaczęła niebezpiecznie pulsować, zerkając za uciekającymi przed nią
dzieciakami, które to podczas niewinnej zabawy wleciały nad nią.
- Przeklęte
bachory - warknęła wściekła ciskając plastikowymi kubkami do znajdującego się
nieopodal kontenera. Opuszkami palców, pomalowanej prawej dłoni chwyciła za
przemoczony materiał koszulki, zaczynając nim pośpiesznie poruszać. Jednak
nawet prażące słońce, nie było w stanie wysuszyć jej bluzki w ekspresowym
tempie. W dodatku, cała się kleiła, a biała koszulka przylegała do jej ciala
ukazując tym samym jej walory. Po prostu nie wierzyła w swoje beznadziejne
szczęście.
Klnąc
siarczyście pod nosem, wróciła do budki z zamiarem ponownego zakupienia picia.
I po raz kolejny natknęła się na to upierdliwe spojrzenie ekspedientki, która
wydawała się być tym razem w niemałym szoku widząc ją na wpół przemoczoną. Bez
żadnych zgryźliwości, zamówiła ponownie to samo i zaczęła wyciągać z kieszeni
drobne.
- A ty co tu
robisz? - spytał nagle ktoś za nią.
Nie przerywając
liczenia pieniędzy, których miała wyraźnie za mało przy sobie by móc kupić to
samo, co przed chwilą, odpowiedziała: - Stoje przy budce wkurzona i
przemoczona, próbując zamówić jeszcze jedno piwo Ino, coś jeszcze potrzeba
wiedzieć? - syknęła poirytowana, zerkając przez ramię na swego rozmówce, którym
notabene ponownie okazał się Sasuke.
- Czyżby Ino
nie była w stanie sama zamówić sobie piwa? - parsknął, uważnie się jej przyglądając.
- Nie sądziłem, że robisz za jej służkę.
Sakura
zmarszczyła niebezpiecznie brwi.
- Nie jestem
niczyją służką - warknęła zdenerwowana jego komentarzem. - Tylko jedno piwo -
rzuciła do ekspedientki, posuwając jej swoje ostatnie drobne po lepkiej od alkoholu
ladzie.
Karooki zerknął
na dwa kubki, które zamówiła przed chwilą Sakura, co wyraźnie słyszał.
- To drugie,
cokolwiek to jest, niech też będzie - wtrącił wyciągając z kieszeni pieniądze.
- Sok -
powiedziała ekspedietka robiąc do niego duże maślane oczy. - Łącznie osiemset
yenów.
Haruno zaraz
posłała mu gromiące spojrzenie. - Sama potrafię za siebie zapłacić -
stwierdziła, bez przerwy piorunując go szmaragdowymi tęczówkami.
- To czemu
zamiast zamówić picie dla siebie, bierzesz piwo dla Ino? - spytał podając
ekspedientce banknoty.
- Kto
powiedział, że piwo jest dla niej? - zapytała zbulwersowana.
Sasuke parsknął
śmiechem.
- Sama to
powiedziałaś jakąś minutę temu - odparł, po czym chwycił za kubek z sokiem i
podał go naburmuszonej Sakurze.
- Oddam ci w
poniedziałek - mruknęła pod nosem zażenowana całym zajściem, spoglądając z
grymasem na czubki swoim starych trampek, chwytając niepewnie za swój napój.
Uchiha pokręcił
głową, nie mając najmniejszego zamiaru przyjmować od niej żadnych pieniędzy. W
końcu dla niego to było tylko osiemset yenów. Nic wielkiego. Ale wiedział, że
jeśli teraz coś powie, Sakura nie przyjmnie tego najlepie. A teraz nie miał
czasu na zbędne przedrzeźnianie sie z nią. Chociaż nie ukrywał, że jej obecność
bardzo go zaskoczyła.
- A jednak
twoja ciekawość wygrała, co?
Sakura
spojrzała na niego kątem oka.
- Jedynie
towarzyszę Ino, by nie zanudziła się zbytnio w towarzystwie kolegów twojego
brata - skwitowała zadziornie, pragnąc, by i tym razem szczęście jej dopisało,
a Uchiha połknąłby haczyk.
- Tak, tak -
machnął dłonią z rozbawieniem, oddalając się od baru.
- Czyżbyś
wątpił w moje słowa, panie Uchiha? - spytała zgryźliwie podążając jego krokiem.
- Ależ skąd
panno Haruno, ja jedynie wyrażam swoją opinie. Nie wierzę ci i tyle - skwitował,
wzruszając ramionami.
Szmaragdowe tęczówki, gdyby mogły,
wywierciłyby dziurę w jego plecach.
- To już nie
jest mój problem. Wierz sobie, w co tylko chcesz, ja i tak wiem swoje -
odparła, upierając się przy swoim. W końcu gdyby wyszło na jego, byłaby skucha.
I raczej prędko nie udałoby się z niej wykaraskać.
- Uparta panna
Haruno, ah, nie, wybacz… wybuchowa wisienka, miałem na myśli - powiedział z
niekrytym rozbawieniem.
- Ej! - głośny
protest wydobył się z jej krtani. - Wypraszam sobie! Miałeś mnie już tak nie
nazywać!
Sasuke rzucił
jej ukradkowe spojrzenie przez ramię.
- A kto tak
powiedział?
Normalnie miała
najszczerszą ochotę go rozszarpać na szczępy! Ale zamiast tego poczuła lekkie
szarpnięcie, wraz z charakterystycznym dźwiękiem rozrywanego materiału. Krew
uleciała z jej twarzy, przystając gwałtownie. Ze strachem w oczach zerknęła na
swój prawy bok, gdzie ujrzała brakujący skrawek materiału.
- Zajebiście -
warknęła, przytupując w gniewie nogą i odstawiając kubki z piciem na krawędź,
na szczęście pustego kontenera, który to był sprawcą jej kolejnego życiowego
nieszczęścia. Palcami zaczęła siłować się z materiałem, chcąc go bez większych
szkód ściągnąć wystającego ostrego metalu z boku konteneru.
- Czy czasami
nie masz na drugie imię nieszczęście? - parsknął Sasuke, zerkając przez jej
ramię na zaplątany materiał.
- To zupełnie
nie moja wina, że prześladuje mnie życiowy pech, który w dodatku postanawia dać
o sobie znać na niemalże każdym kroku - odpowiedziała, skupiając swoje nerwy na
skrawku porwanej bluzki, której nie potrafiła odczepić. - Do jasnej cholery -
wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Sasuke wywrócił
lakonicznie oczami, a następnie wyminął ją, stając tuż przed nią.
- Pokaż to -
mruknął łapiąc za jej bluzkę, chcąc jej pomóc, lecz zaraz poczuł ostre
pieczenie na dłoniach. Niemal od razu posłał różowowłosej ostrzegawcze
spojrzenie, po tym, jak zdzieliła go po rękach.
- Sama sobie
potrafię poradzić - powiedziała, spoglądając na niego hardo.
- Ależ jesteś
uparta - westchnął, kręcąc głową z dezaprobatą i cofając się o krok do tyłu.
Sakura
prychnęła złowieszczo pod nosem, powracając do siłowania się z upierdliwym
materiałem, gdy niespodziewanie poczuła jak bluzka zaczyna się z niej
całkowicie zsuwać. Z ogarniającą ją zgrozą zakryła pośpiesznie dłońmi swe
piersi, które były skryte zaledwie pod skąpym stanikiem.
Sasuke
spoglądał na nią z oszałamiającym go zdziwieniem.
- To nie jest
śmieszne! - skwitowała przerażona widząc jego rozbawiony wyraz twarzy.
- Wiesz… -
zaśmiał się - ten pech chyba cię ciągle śledzi.
Posłała mu
wściekłe spojrzenie, wykrzywiając co rusz usta w nerwach. I co ona niby ma
teraz zrobić? Pół naga na pewno nie będzie paradować jak gdyby nigdy nic po
torze. Przecież tu są dzieci! Jednak nim zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie,
Sasuke chwycił ją mocno za przedramię i zaprowadził za budkę z napojami, przed
którą przed chwilą stali. I nim się zorientowała Sasuke niespodziewanie zaczął
ściągać z siebie swój granatowy t-shirt. Szmaragdowymi tęczówkami taksowała z
rozchylonymi ustami jego ukazującym się, idealnym mieśniom.
- O mój… -
szepnęła ledwo słyszalnym głosie nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Przed
jej oczami, pojawiła się wizja jej samej podchodzącej do niego i wskazującym
palcem dotykając jego mięśni, chcąc się upewnić czy aby na pewno są prawdziwe.
Jej
irracjonalne myśli zaraz odpłynęły w siną dal gdy tylko granatowa koszulką
została podstawiona pod jej nos.
Pokręciła
pośpiesznie głową, po czym wbiła swój wzrok w jego koszulkę.
- Ty chyba nie
sądzisz, że będę chodzić w twojej przepoconej koszulce? - spytała retorycznie.
Brew karookiego
powędrowała do góry.
- Masz trzy
wyjścia - parsknał. - Pierwszy to jest ta koszulka - wstrząsnął materiałem,
który jeszcze przed chwilą skrywał złośliwie jego tors. - Drugi, czyściuteńka i
nieprzepocona koszulka znajdująca się w mojej torbie - widząc, jak jej usta
układają się w zadziorny uśmiech, wiedział, że ta opcja póki co najbardziej jej
się podoba, dlatego też pośpiesznie dodał: - ale ostrzegam, z tyłu widnieje
napisane dużymi drukowanymi literami moje nazwisko. - Tak jak się spodziewał,
uśmiech od razu zniknął z jej twarzy. Jesteś taka przewidywalna, zaśmiał się w
myślach. - No a ostatnia opcja, to paradowanie w samym staniku, demoralizując
przy tym również dzieciaki pałętające się w okół.
Podziałało.
Sakura
z grymasem na twarzy chwyciła za granatową koszulkę.
-
Odwróć się - rozporządziła spoglądając na niego z przymrużonymi oczami.
-
Nie przesadzaj - machnął dłonią. - Nie jesteś naga, ani nic w ten deseń.
Zresztą rano w siłowni byłaś w samej bieliźnie - wzruszył ramionami, nie widząc
w tym nic złego.
Na
czole dziewczyny od razu pojawiła się niebezpieczna żyłka.
-
Podglądałeś mnie? - spytała podniesionym głosem w niedowierzeniu.
-
Nie nazwałbym tego podglądaniem - odparł spokojnie.
- Podglądałeś! - skwitowała, nie
zwracając uwagi na jego słabą wymówkę. Aż żałowała, że zostawiła piwo i napój
na kontenerze, gdyż bez zwątpienia ich zawartość znalazłaby się na nim.
Prychnęła złowieszczo pod nosem, a następnie odwróciła się do niego na pięcie i
z fochem ubrała na siebie jego koszulkę. Co jak co, ale nie zamierzała
paradować w samym staniku. Miała swoją godność. Tak bardzo jak nie chciała tego
zaakceptować, tak bardzo nie miała innego wyjścia - Sasuke był jej ostatnią
deską ratunku.
- Następnym razem upewnij się, że
wszystko jest szczelnie zasłonięte - dodał, przypominając sobie czającego się
przy siłowni nieznajomego, którego ona powinna znać. Ale nie zamierzał jej o
nim wspomniać. Przynajmniej nie teraz.
- Oddam ci ją w poniedziałek na
uczelni - powiedziała zerkając na niego przez ramię, lecz złość nadal jej nie
przeszła. Po czym odwróciła się i zamierzała wyminąć go, by wreszcie móc
dołączyć do Ino i reszty ekipy, gdy nagle poczuła jak łapie ją za przedramię.
- Nie tak prędko. Tym razem coś za
coś… - powiedział spogladając na nią z zawadiackim uśmiechem.
Ponownie prychnęła.
- Ah tak, tym
razem to nie sprawa życia i śmierci, tylko publicznego ośmieszenia - wywróciła
oczami. - Dobra, czego chcesz?
- Jeśli wygram, zgłosisz się na
ochotnika.
Sakura zmarszczyła brwi nie za bardzo
wiedząc o czym do niej mówi.
- Co masz na myśli? - spytała nieco
zaintrygowana jego propozycją. - Mam nadzieję, że nie będziesz kazał mi wręczyć
sobie kwiatów za zwycięstwo i dać buziaka w policzek jak to robią hostessy -
parskneła śmiechem.
- Coś mi się wydaje, że wtedy
oddałabyś mi koszulkę - sparował, puszczając jej ramię, a następnie wyminął ją.
- To coś innego. Bardziej ekscytującego - wyjaśnił, spoglądając na nią kątem
oka. - Gdy spytają o ochotnika, zgłosisz się albo od razu pożegnasz się z
komfortem mojej koszulki - powiedział zadziornie, a następnie machnął dłonią na
odchodne i wyszedł zza budki, a jego sylwetka zaraz zmieszała się z resztą
przechodzącego tłumu zmierzającego na trybuny.
Zrezygnowana zmierzwiła włosy, a
następnie wypuściła z płuc większą ilość powietrza. Podążyła jego krokiem,
wychodząc zza budki, gdzie następnie chwyciła za kupione przez niego napoje i
wolnym krokiem zaczęła iść w stronę trybun H, gdzie to powinni siedzieć
wszyscy. Ino bez wątpienia już zaczęła spekulować, iż jej najlepsza
przyjaciółka ponownie rozpłynęła się w powietrzu. Co pomału zaczynało stawać
się tradycją.
Wchodziła po metalowych, kratkowanych
schodkach a serce toru wyścigowego zaczynało wynurzać się z każdym nowo
zrobionym krokiem. Zaszkoczona tym, co właśnie widzi, przystanęła na górze
schodów, szmaragdowymi tęczówkami uważnie taksując, każdy nawet najdrobniejszy
szczegół toru. Musiała przyznać, że nie tego się spodziewała, gdy usłyszała z
rana o wyścigach. Sądziła, że to będą zwykłe wyścigi na czystej nawierzchni,
gdzie zawodnicy będą jeździć w kółko, przynajmniej to wnioskowała z
marudzenia Ino. Lecz nie mogła być bardziej mylna, a kilka ton piasku
uświadmiało jej właśnie o tym. To nie były zwykłe wyścigi. To było coś więcej.
To był motocross. Wyścigi na zupełnie innym poziomie. Nigdy jeszcze nie
widziała wyścigu motocrossowego, ale za to słyszała o nich dużo, co mniej
więcej dawało jej wgląd w przebieg owych zawodów. Zachichotała cicho pod nosem,
mając przeczucie, że to będzie interesujące popołudnie. Perspektywa ubłoconego
Uchihy poprawiała jej humor. Z subtelnym uśmiechem przeniosła swój wzrok na
trybuny, gdzie starała się zlokalizować przyjaciółkę z chłopakiem, a także
osoby im towarzyszące. Jednak nim ich dostrzegła, do jej uszu doszedł donośny
krzyk, dobrze znanej jej osoby.
- Sakura-chan! Tutaj! - wrzasnął
Naruto, skutecznie zwracając na siebie jej uwagę.
Nie spodziewała się go tu zastać, ale
widząc jak siedzi na trubynach ze swoją dziewczyną tuż obok Ino i Itachiego
zaczęła kierować się w ich stronę. Tak jak wspomniał wcześniej starszy brat
Sasuke, na trybunach znajdowali się również członkowie Akatsuki, lecz nieco
dalej niż się spodziewała. Nawet dostrzegła Kibę, który uparcie starał się
uniknąć jej spojrzenia, siedzącego przy Itachim. Bez wątpienia Naruto musiał mu
wspomnieć o ich spotkaniu na korytarzu kilka dni temu i jak ono się skończyło.
Uśmiechnęła się zadziornie w jego stronę, domyślając się, iż dawny znajomy jest
święcie przekonany, że czeka go kolejna ostra reprymenda z jej strony na temat
utraconych przez nią włosów. Nie miała już do nich żadnego żalu, co było w
dalekiej przeszłości, tam też zostawało. Z samego rana obiecała sobie, że nie
będzie zawracać głowy tym, co było kiedyś i rozpamiętywać niepotrzebne rzeczy.
Teraz jedynie czekała na finał batalii sądowej z Miyavim, by później mieć
szansę na ponowne normalne życie. Jeśli oczywiście wyrok zostanie wygłoszony ku
jej przychylności. Teraz jedynie pozostaje jej czekać cierpliwie na rozprawę
apelacyjną, by ten koszmar mógł się wreszcie zakończyć. A póki co nie
zamierzała myśleć nad tym, co wydarzyło się w Kyoto, a jeszcze bardziej nie
miała zamiaru rozpamiętywać swojego przelotnego związku z Miyavim. Koniec.
Nagle dostrzegła pytające spojrzenie
Ino, które bacznie lustrowało ją od stóp do głów. Nie było wątpliwości - Ino
potrzebowała zaledwie chwilę, by zorientować się o zmianie stroju przyjaciółki.
Jednak to na twarzy Itachiego widniał szok, który wyrażał wszystko - wiedział,
do kogo należy ta koszulka.
Sakura napowietrzyła policzki,
oczekując multum pytań ze strony blondynki i jej kochanka.
- A tobie co się stało? - spytała
zdziwiona Ino, gdy tylko Haruno zasiadła w wolnym miejscu, tuż pomiędzy Itachim
a Kibą.
- Miałam drobny wypadek. Nic czym bym
się zbytnio przejmowała - skwitowała, podając jej piwo.
Ale nawet nie wspominała, że
zawdzięcza je Sasuke, gdyż Ino bez wątpienia nie zaprzestałaby swoich pytań do
następnej dekady. A do tego nie zamierzała dopuścić.
Ino spojrzała na nią uważnie, ale tym
razem odpuściła dalsze dociekiwanie.
- Już myślałam, że znowu postanowiłaś
zniknąć jak kamfora.
Sakura zaśmiała się nerwowo, starając
się nie myśleć o wydarzeniach z poprzedniej nocy.
- Strasznie długa kolejka była -
skłamała, w co po raz kolejny Ino bez problemu uwierzyła. Najwyraźniej jej
zdolności aktorskie dzisiejszego dnia musiałybyć fenomenalne, gdyż nie było
mowy, by w normalnych okolicznościach Ino uwierzyła w jakąkolwiek jej śpiewkę.
Teraz to ona zaczęła się o nią martwić. Nie wiedziała czemu, ale miała dziwne
przeczucie, że coś ją kłopocze i zamiast porozmawiać z nią o tym, trzyma w
sobie wszystko, stając się tykającą bombą. Tym razem to ona będzie musiała z
nią porozmawiać, gdy tylko nadejdzie odpowiednia chwila.
Na tor zaczęli wychodzić zawodnicy w
specjalnych kombinezonach, które były poobszywane logami różnorodnych
sponsorów. Z tego co dostrzegła, najwięcej sponsorów posiadał Sasuke, co nie
było dla niej zaskoczeniem, ale to, co ją zaskoczyło w tym momencie był osobik,
który wyszedł z szatni tuż za nim.
- Ooo! - powiedziała w szoku wskazując
palec na rywala Sasuke, którego pamiętała z ciemnej uliczki. - Kto to?
Naruto siedzący tuż za nią prychnął
złowieszczo.
- Satoru -
wychrypiał zdenerwowany. - Mam nadzieję, że Sasuke dziś wygra i pokaże temu
dupkowi, kto tu rządzi - powiedział hardo, a gdy tylko Sakura zerknęła na niego
przez ramię, dostrzegła jak lazurowe tęczówki w determinacji miażdżą Satoru.
- Tylko nie mów, że akurat on musiał
wpaść ci w oko - zaśmiał się Kiba, ośmielając się odezwać do niej po raz
pierwszy i przy okazji poklepał ją po ramieniu.
- Sakura-chan, jeśli to prawda, to
musimy sobie porozmawiać na osobności. Satoru nie jest najlepszym materiałem na
chłopaka dla ciebie - wtrącił poważnym tonem Uzumaki, uważnie przyglądając się
dawnej przyjaciółce.
Ku szczęściu Sakury i
najprawdopodobniej siedzących przed nią ludzi, nie pokusiła się o upicie łyka
chłodnego napoju w tej chwili, gdyż to bez wątpnienia dla nikogo nie skończyło
by się najlepiej.
- Chyba całkowicie straciliście rozum!
- wtrąciła zła, słysząc ich paradoksalne spekulacje. - Nie ma mowy, byście
zobaczyli mnie w jego towarzystwie.
- I dobrze, gdyby nie on to ja bym
teraz rywalizował z Sasuke o tytuł - skwitował obrażonym tonem i wraz z
udawanym płaczem objął z zaskoczenia Hinatę. - Tyle przegrać - załkał.
Sakura uniosła brwi w zdziwieniu
spoglądając pytająco na Itachiego i Kibę, którzy to siedzieli najbliżej niej.
- Na początku sezonu wykluczył Naruto
z reszty wyścigów w tym sezonie, powodując wypadek na torze - wytłumaczył
niezadowolony Itachi, który doskonale pamiętał tamten dzień jakby to było
wczoraj.
- Przez niego złamałem nogę! -
krzyknął nabuzowany Naruto, który oderwał się od Hinaty i wstał z miejsca
palcem wskazującym pokazując na Satoru. - Nie wygrasz! - wrzasnął w jego
stronę. A krzyk odbił się echem po niemalże całym torze, powodując iż również
zawodnicy byli w stanie dostrzec go głośno i wyraźnie.
Sasuke jedynie uśmiechnął się
zadziornie w stronę trybun, po czym machnął dłonią, by już usiadł i niczym się
nie przejmował. W końcu i tak i tak zamierzał wygrać. Nic go nie zatrzyma. Na
chwilę zawiesił wzrok na Sakurze, która również się mu przyglądała w
zaciekawieniu. Czując na sobie zawistne spojrzenie swego największego w obecnej
chwili rywala, odwrócił wzrok od studentki medycyny i skierował się w stronę
motocykla, przy którym stał Juugo wraz z Suigetsu.
Sakura natomiast odprowadziła go
wzrokiem, pomału zaczynając rozumieć, co się wydarzyło dwa dni temu. I wcale
jej się to nie podobało. Gardziła takimi zagrywkami poniżej pasa, jakie
najwyraźniej preferował Satoru. I nie wiedząc nawet kiedy, pojawiła się w niej
chęć, by to Sasuke dziś zwyciężył. W końcu wszyscy tego chcieli. Łącznie z
Naruto, który zawsze był dla niej niczym brat.
Ale nie chodziło tylko o to…
Chciała zmian.
Pragnęła zmian.
Zapowiedziała zmiany.
Co oznaczało, że musiała wyzbyć się
nienawiści do nazwiska dwóch braci. Ale czy było coś złego w zadawaniu się z
kimś, kogo rodzina wyrządziła jej tyle nieprzyjemności, nawet jeśli oni sami
nic nie zawinili? Miała twardy orzech do zgryzienia, aczkolwiek oni nic jej nie
zrobili. Pomijając oczywiście fakt, że Sasuke omało co jej nie przejechał. Z
drugiej jednak strony, nie zawahał się jej uratować, gdy w amoku postanowiła
zakończyć swój żywot poprzedniej nocy.
Obserwowała go, w ogóle się z tym nie
kryjąc. Zresztą przyszli tu po to, by go dopingować. Ino nawet nie zwracała na
nią zbytniej uwagi, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w stwierdzeniu, że coś
ją musi gryźć. Ale to załatwi z nią po wyścigu, który miał się zacząć lada
moment. Sasuke właśnie zakładał granatową kominiarkę na głowę, rozmawiając o
czymś z Juugo i Suigetstu. Ten drugi jednak nie wyglądał na zbyt zadowolonego
jego słowami, gdyż zaraz zaczął coś kontrargumentować, ale bez większego
powodzenia, gdyż Sasuke zaraz zbył go machnięciem dłoni. Na kominiarkę zaraz
założył czarny kask z białymi wzorami, który zupełnie różnił się od tego, który
używał na codzień. Kare tęczówki zostały zakryte przez szczelne gogle, które
miały za zadanie chronić jego oczy. Jego towarzysze zaraz opuścili tor, a sam
Sasuke tak jak i reszta zawodników zasiadł na crossie. Pomimo iż zawodników
było kilku, tłum wyraźnie skupiał się tylko i wyłącznie na dwójce faworytów
walczących o zdobycie dzisiejszego tytułu. Nikt prócz nich się nie liczył w tym
wyścigu. Ale jak zawsze, jeszcze może pojawić się tak zwany czarny koń, który
wszystkim jeszcze może sprawić ogromną niespodziankę.
- Ważne, by Sasuke ukończył wyścig
przed Satoru, wtedy tytuł będzie jego - powiedział Kiba, jakby potrafił czytać
w jej myślach.
- Czyli nic innego się nie liczy?
- Nie tym razem - wtrącił Itachi. -
Mają jednakową ilość punktów, a reszcie do nich daleko, więc jest pewne, że to
któryś z nich zdobędzie w tym roku tytuł. A na pytanie który, odpowiedź poznamy
już niedługo - wyjaśnił nową dla Sakury sytuację.
Przytaknęła rozumiejąc już wszystko.
- Kto wygrał rok temu? - spytała
spoglądając na towarzyszącą jej płeć męską.
- Sasuke - odparł dumnie Itachi. -
Chociaż nie było łatwo, prawda, Naruto? - spytał zerkając tajemniczo na
przyjaciela brata przez ramię.
- Należało mu się. Wygrał uczciwie -
stwierdził spokojonym tonem, przyglądając się w zniecierpliwieniu zawodnikom,
którzy tak jak i wszyscy czekali na rozpoczęcie wyścigu.
Przyjrzała się uważnie tej dwójce,
czując podwójne dno w ich wypowiedzi. Ale nie drążyła. Nie zamierzała wciskać
swojego nosa tam, gdzie nie powinna. Zresztą sama nie lubiła, jak ktoś
interesował się jej życiem, więc zamierzała trzymać się tej samej zasady co do
osób trzecich.
- A dwa lata temu? - spytała, chociaż
nie była pewna skąd wzięło się jej to pytanie. W końcu to poprzedni rok liczył
się najbardziej, a widząc Sasuke ponownie walczącego o tytuł wiedziała, że
nadal był w formie.
- Ja - powiedział Naruto bez
przekonania, co już zupełnie do niego nie pasowało. Już miała się pytać, gdzie
nagle zniknął jego entuzjazm, gdy wzrastający dźwięk rozjuszonych silników
motorów oznajmił wszystkim, że lada chwila wyścig się rozpocznie.
Trzy.
Dwa.
Jeden.
I ruszyli, pozostawiając za sobą
jedynie kurz.
Już od pierwszych sekund, było widać
pomiędzy kim będzie toczyć się najostrzejsza walka. Sasuke zaraz wysunął się na
prowadzenie, a nikt mu nawet w tym nie przeszkodził. Satoru natomiast bez
przerwy siedział na jego ogonie. Lecz przy pierwszym pagórku, Satoru wyminął
karookiego w powietrzu.
Sakura z rozchylonymi ustami
przyglądała się motorom, które bez najmniejszego problemu odrywały się od
podłoża przy niemal każdej przeszkodzie, powodując iż ich “jeźdzcy” latali
przez kilka sekund.
Młodszy brat Itachiego nie pozwolił
jednak Satoru na dłuższe prowadzenie wyścigu, gdyż tuż po chwili wyminął go w
ten sam sposób co on, biorąc po prostu większy rozpęd. Następnie, chcąc zwolnić
rywala, wjechał prosto w zastałą wodę, która była jedną z przeszkód i bez
zawchania przygazował ochlapując błotem przeciwnika.
I tak było niemalże bez przerwy. Co
chwilę wymijali się, chcąc utrzymać prowadzenie na dłuższą chwilę, ale zawsze
ten drugi pojawiał się znikąd powodując, iż wyścig stawał się coraz to bardziej
zacięty. Aż w pewnej chwili, wydarzyło się coś, czego chyba nikt się nie
spodziewał. Satoru chcąc wyprzedzić Sasuke, wjechał z impetem w jego tylnie
koło, powodując iż motor członka rodziny Uchiha przechylił się a następnie
runął na ziemię. Jeźdzcy mechanicznego rumaka jednak nic się nie stało i z
istną furią pośpiesznie podniósł się z ziemi, spoglądając przelotnym
spojrzeniem w stronę trybun. Wszyscy z trybun H powstali w przerażniu, nawet
Ino, która udawała bez przerwy, że nie bawi się zbyt dobrze. I Sakura również
powstała widząc owe zdarzenie, chcąc sprawdzić, czy jest cały.
Widząc jej spojrzenie pogrążone w
szoku, uśmiechnął się zadziornie, a następnie przekręcił do przodu prawą
rączkę, wciskając tym samym gaz do dechy. Wyścig się jeszcze nie skończył, a on
zamierzał jak najszybciej dogonić Satoru, by następnie móc przejąć ponownie
prowadzenie. Napewno nie zamierzał odpuszczać. Póki co nadal ma szansę na
wygraną i zamierza ją wykorzystać.
Gdy tylko Sasuke ponownie ruszył cała
trybuna H ponownie zasiadła na plastikowych krzesełkach.
- Co za dupek - wrzał Naruto, którego
bez przerwy powstrzymywała Hinata przed zbiegnięciem z trybun i wskoczenia na
tor. - Niech no ja go tylko dorwę, a pożałuje.
- Naruto, nie pomagasz - warknęła Ino,
rozmasowując opuszkami palców swe skronie. - Głowa mi już pęka od twoich
ciągłych wrzasków - mruknęła, przymykając powieki, by móc się chociaż na chwilę
wyciszyć. Oczywiście, jeśli przy dźwiękach głośników, krzykach tłumu i Naruto
było to chociaż w minimalnym stopniu możliwe.
- Oj, nie marudź - skwitował Itachi,
nie spuszczając wzroku z młodszego brata, który właśnie zaczął doganiać Satoru.
Ino nic nie odpowiedziała, tylko
siedziała pogrążona w ciszy z wyraźnym grymasem na twarzy, którym Itachi nie
wydawał się wcale przejmować.
Po zaledwie chwili Sasuke udało się
wyminąć Satoru w spektakularny sposób i ponownie przejął prowadzenie nad
wyścigiem.
Sakura zerknęła kątem oka na cyfrową
tablicę, znajdującą się tuż obok nich.
- Dwa obkrążenia - szepnęła, a
następnie wstrzymała oddech, widząc jak Sasuke ponownie odrywa motor od ziemi,
jakby nie ważył on nic a nic. Jej wybujała wyobraźnia ponownie dała o sobie
znać, gdy tylko wyobraziła sobie parę ogromnych kruczoczarnych skrzydeł
wynurzających się z pleców Sasuke, dziękim którym był w stanie latać jak to
właśnie robił.
Kiba szturchnął ją delikatnie
ramieniem.
- A ty co taka przejęta? - spytał
rozbawiony Inuzuka. - Ten sukinkot wygra, jestem tego pewny, więc nie ma co się
denerwować.
Sakura posłała mu karcące spojrzenie.
- Niby kto tu
się denerwuje? - fuknęła po raz kolejny, zaczynając wyginać palce dłoni.
Szatyn parsknął śmiechem pod nosem.
- Nie
zapominaj, że znamy się od podstawówki - zaśmiał się.
- A ty nie zapominaj, że jeszcze nie
zapłaciłeś mi za utratę włosów - powiedziała poważnym tonem, ponownie skupiając
szmaragdowe tęczówki na Sasuke, który blokował Satoru przed wyprzedzeniem.
To skutecznie zamknęło jadaczkę Kiby,
przynajmniej na jakiś czas.
Przy ostatnim okrążeniu Itachi wstał z
miejsca i zszedł kilka schodków niżej, podchodząc do pordzewiałej barierki, o
którą następnie się oparł. W ogromnym skupieniu przyglądał się ostatnim
sekundom wyścigu, chcąc, by się jak najszybciej skończył. Dając tym samym jego
bratu zwycięstwo.
- Jeszcze chwila - szepnął, zaciskając
dłonie na barierce, aż jego knykcie pobladły.
Naruto zaraz do niego dołączył wraz z
Kibą, a wszyscy trzęśli się z ekscytacji.
Sędzia stojący w budce na podeście
przygotowywał już biało-czarną flagę w szachownicę, którą zamierzał zaraz
pomahać, zwiastując koniec wyścigu i tegorocznego sezonu. Aż wreszcie widząc
nadjeżdżającego Sasuke, ku uciesze zebranych zaczął energicznie wymahiwać
szachownicą.
- Wygrał! - wrzasnął Uzumaki,
podskakując w ekscytacji, po czym podbiegł do Hinaty i zaczął ją ściskać ze
szczęścia, aż biedaczka zaczęła pomału tracić oddech.
- A nie mówiłem - zaśmiał się Kiba,
spoglądając z szerokim uśmiechem na Sakurę, która w odpowiedzi wystawiła mu
jedynie język.
Itachi natomiast spoglądał dumnym
wzrokiem na brata, który zatrzymał się kilka metrów za metą. Po ściągnięciu
gogli przez Sasuke, spojrzenia braci skrzyżowały się ze sobą. I tak samo jak
rok temu, Itachi pałał ogromną dumą co do wyczynku brata. Chcąc mu ukazać trochę
braterskiej miłości, wystawił kciuk do góry.
- Później wszyscy świetujemy, ja
stawiam - powiedział Itachi, zerkając na znajomych Sasuke, a także swój zespół,
któy nagle ożywił się na te słowa.
Jednak Sakura zignorowała jego słowa,
nie mając zamiaru nigdzie wychodzić. Miała już inne plany na wieczór, po za tym
obiecała już, że jutro odwiedzi rodziców i Daichiego. Chociaż nadal obawiała
się nowego domowego zwierzątka brata, nadal zamierzała jechać. Najwyżej weźmie
miotłę i zacznie z nią biegać po całym domu w próbie przegonienia gryzonia.
- Co się dzieje? - spytała, siadając
tuż obok Ino.
Yamanaka westchnęła ciężko,
spoglądając niemrawo na przyjaciółkę.
- Później porozmawiamy, ok? Teraz to
nie jest najlepszy moment - powiedziała, obdarzając ją bladym uśmiechem, który
był u niej rzadkością.
A to mogło oznaczać tylko jedno -
kroiła się gruba akcja z panną Yamanaką w roli głównej.
Satoru nie wyrażał ani krzty
zadowolenia z zajętego drugiego miejsca. Wiedza, że ponownie trofeum zostało mu
sprzątnięte sprzed nosa jeszcze bardziej szargała jego nerwy. Kto wie, czy
kiedykolwiek jeszcze będzie tak bliski zdobycia tytułu mistrzowskiego.
- Długo jeszcze to będzie trwać? -
szepnęła do przyjaciółki, zerkając na Sasuke ściągającego kask i kominiarkę.
- Wręczą mu puchar, ale jeszcze po tym
Sasuke oczywiście będzie musiał się popisać we freestyle’u, więc strzelam, że
do godziny czasu powinno się wszystko skończyć - odpowiedziała, opierając głowę
o jej ramię. - Co jutro robisz?
- Obiecałam Daichiemu, że zajadę do
domu - powiedziała z zadowoleniem. Każdą chwilę spędzoną z bratem i rodzicami
ceniła najbardziej.
- Ahh… - mruknęła Ino, która z każdym
kolejnym słowem zaczynała pomału tracić swój urok.
- Porozmawiamy jak to się skończy,
pójdziemy do mnie albo do ciebie do akademika, co ty na to?
Ino zamyśliła się na chwilę, po czym
przytaknęła pewnym skinieniem głowy.
- Wreszcie pora zorganizować jakiś
babski wieczór - zachichotała pod nosem blondynka, a Sakura jedynie poparła ją
w myślach.
Studentki po chwili wstały z
plastikowych krzesełek i dołączyły do reszty przy barierkach, chcąc przyjrzeć
się ceremonii wręczenia pucharu młodszemu z braci Uchiha, na który zdecydowanie
sobie dziś zasłużył. I to nawet sama Sakura musiała przyznać.
Główny sponsor pojawił się po chwili
na arenie, wraz z piękną hostessą trzymającą zwycięski puchar w swych dłoniach.
Jej długie czarne, kręcone włosy falowały subtelnie na wietrze, a na telebinach
rozmieszczonych w kilku miejscach na torze była wyświetlona jej rozpromieniona
twarz.
Sakura widząc studentkę zaczęła
przyglądać się jej w zdziwieniu, nie mając bladego pojęcia skąd ona się tam
wzięła.
- Ehhh?! Co tam robi Ayanami? - spytał
Kiba, kierując pytanie bezpośrednio do Ino.
Yamanaka wzruszyła ramionami.
- Nie miałam nawet
pojęcia, że tu będzie. Jak ostatnio z nią rozmawiałam, mówiła, że ma coś innego
w planach - odparła, będąc również zdziwioną obecnością drugiej przyjaciółki na
torze.
Po chwili, sponsor wraz z Ayanami
przystanęli przy Sasuke, na którego to były zwrócone wszystkie reflektory.
- Tegoroczny zwycięzca! Uchiha Sasuke!
Wow! Drugi raz z rzędu! - rozległ się głos speakera w głośnikach.
Starszy mężczyzna, który nie był tylko
sponsorem ale i właścielem całego toru, wymienił się krótką rozmową z Sasuke,
gratulując mu zwycięstwa. A tuż po nim, ównie dumna Ayanami wręczyła
karowłosego pozłacany puchar, po czym złożyła na jego policzku czuły pocałunek
szepcząc mu kilka słówek do ucha.
Subtelny uśmiech, jaki jeszcze przed
chwilą znajdował sie na twarzy różowowłosej, zniknął w zaledwie kilka sekund. A
jej policzki napowietrzyły się, przyglądając się ckliwej scence.
- Mówiłem, że coś się pomiędzy nimi
kroi - zaśmiał się Kiba, opierając się łokćmi o barierki.
Itachi prychnął pod nosem.
- Nie byłbym tego taki pewny -
sparował ze śmiechem, zerkając kątem oka na naburmuszoną Sakurę, która zaczęła
mamrotać pod nosem niezrozumiałe słowa. - To nie Ayanami nosi w tej chwili
koszulkę Sasuke - zaśmiał się.
Szmaragdowe tęczówki rozszerzyły się
gwałtownie słysząc słowa Itachiego. Miała ogromną nadzieję, iż owe rewelację
pozostawi dla siebie, a tak to teraz ona stała się celem zgryźliwych żartów
starszego z braci. Na jej policzkach pojawiły się dorodne rumieńce, których
nikt i nic nie był w stanie zakryć.
- Ty chyba… - zaczęła szeptać Ino
przyglądając się zszokowana przyjaciółce. A reszta przyglądała się nie za
bardzo rozumiejąc obecną sytuację.
- To nie tak, że miałam jakieś innej
wyjście - syknęła cicho, by tylko Ino ją usłyszała.
- Oh, jak stąd wyjdziemy, ktoś tu
będzie mi się ostro tłumaczyć - skwitowała hardo, a wcześniejszy wręcz
depresyjny humor Yamanaki zniknął w mgnieniu oka.
- A teraz panie i panownie zapraszamy
na perełkę wieczoru! - ponowny głos speakera rozległ się przez głośniki po
całym torze. - Ale tym razem potrzebujemy kogoś z widowni do pomocy. A więc kto
się zgłasza? Znajomi naszego zwycięzcy wybiorą jedną, jakże specjalną osobę,
Ino spojrzała kątem oka na swojego
chłopaka.
- Czy oni mówią
o tym co myślę? - spytała z niedowierzaniem.
- Na to wygląda. Musi być gotowy skoro
chce to zrobić - odpowiedział tajemniczo rozbawiony Itachi.
- To ani trochę nie jest śmieszne! -
zaprotestowała Ino. - On musi znaleźć sobie samobójce a nie kogoś z nas! To
jest chore, twój braciszek całkowicie postradał rozum.
- Znowu dramatyzujesz - westchnął ze
zrezygnowaniem Uchiha. - Miej chociaż trochę wiary w niego.
Ino nie chcąc dalej komentować tego
pokręciła głową z dezaprobatą. Ciężko było jej mieć wiarę w Sasuke. I nie
zamierzała ukrywać tego.
Sakura przyglądała się im w
zaciekawieniu, mając dziwne przeczucie, że wcześniejszy humor przyjaciółki miał
dużo wspólnego z jej związkiem. Ale to tylko czyste spekulacje. Wzruszyła
ramionami nie rozumiejąc ani słowa z ich jakże krótkiej konwersacji. Ponownie
chciała usiąść na krzesełku, chcąc przeczekać do końca gdy dostrzegła
intensywne kare tęczówki przyglądajce się jej. Ponownie wzruszyła ramionami a
jej usta ułożyły się w krótkie - no co? .
Sasuke westchnął ciężko, a następnie
odpiął górny guzik kombinezonu i przez drobną szparę wyciągnął skrawek białego
podkoszulka, mając nadzieję, że to przypomni jej o ich rozmowie sprzed
rozpoczęcia wyścigu.
- He? - mruknęła zdezorientowana
spoglądajac na granatową koszulkę Sasuke jaką miała na sobie. A jego słowa
zaraz obiły się w jej pamięci echem: Jeśli wygram, zgłosisz się na
ochotnika.
Zamrugała kilka razy, a następnie niepewnie uniosła rękę do góry.
- O, ironio - szepnęła, gdy
zorientowała się, że słowa Ino sprzed chwili były prawdziwe. Sasuke potrzebował
samobójcy i oto ona się zgłasza po nieudanej próbie.
- Co ty do świętej anielki
wyprawiasz?! - wrzasnęła przerażona Ino, gdy tylko zorientowała się, co właśnie
zrobiła Sakura. Chwyciła ją pośpiesznie za ręke, chcąc by ją czym prędzej
opuściła, nim ktoś zauważy, lecz Sakura uparcie trzymała rękę w górze nie
zamierzając jej opuszczać. I nie tylko dlatego, że najprawdopodobniej zaraz by
chodziła w samym staniku, ale przez jej własne słowa. Była samobójcą i
cokolwiek zamierzał zrobić, postanowiła mu pomóc.
- Trybuna H. Dziewczyna w granatowej
koszulce - głos Juugo rozległ się w głośnikach, a Sakura zrozumiała, o co
wcześniej Suigetsu z nimi musiał się kłócić. Najwyraźniej Hozukiemu nie
spodobał się plan Sasuke.
Znajomi spoglądali na nią w
zdziwieniu, nie spodziewając się ani przez chwilę, że Haruno się zgłosi na
ochotnika, a co więcej, że zostanie wybrana.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - domagała
się Ino.
Sakura spojrzała na nią zamglonymi
tęczówkami, zaczynając kierować się ku zejściu z trybun.
- Bo jestem mu coś winna - powiedziała
ze stoickim spokojem i wcale nie nawiązywała do koszulki, a do drugiej życiowej
szansy, jakią jej dał. I pomimo iż nie chciał nic wzamian za ten chwalebny
uczynek, to zamierzała się mu odwdzięczyć. Ignorując dociekliwe spojrzenia,
zaczęła schodzić schodkami na arene, a w międzyczasie speaker udzielał
informacji na temat sztuczki, jaką zamierzał wykonać lada moment Sasuke. Lecz
ona nie słuchała. Była całkowicie wyłączona na świat zewnętrzy a jej wzrok był
skupiony na karych tęczówkach, które przyglądały się jej w zaintrygowaniu.
Ponownie zatopiła się w głębi jego spojrzenia, dodając samej sobie odwagi.
Miała przeczucie, że jeśli spojrzałaby chociaż katem oka na trybuny, miałaby
najszczerszą ochotę zapaść się pod ziemię albo, co gorsze, uciec jak najdalej.
Nie lubiła być w centrum zainteresowania, ale mimo to przystanęła właśnie na
środku areny.
- Nie sądziłem, że się zgodzisz -
powiedział, gdy tylko stanęli pół metra od siebie.
- Coś za coś - odpowiedziała z głową
uniesioną wysoko.
Sasuke niespodziewanie wyciągnął dłoń
ku niej.
- To nie zadziała, jeśli mi nie
zaufasz - stwierdził poważnym tonem, taksując z konsternacją jej blade jak
papier lico.
Sakura uśmiechnęła się do niego
zadziornie. - A jak twoja fanka ma ci nie ufać? - zakpiła, na co Sasuke w
zdziwieniu zmarszczył brwi. - Stoję na środku toru wyścigowego, na którym przed
chwilą zdobyłeś kolejny tytuł, w dodatku w twojej koszulce. Bez wątpienia
wszyscy wokół myślą, że jakaś szalona fanka się zgłosiła, licząc na szczęście
przeżycia z tobą czegoś specjalnego.
Tym razem to Sasuke parsknął śmiechem.
- Haruno Sakura jako moja fanka, no
kto by pomyślał - zaśmiał się. - Ale z zaufaniem mówiłem poważnie. Nie chcę,
byś uciekła gdy włącze silnik motoru, bądź też w połowie wyczynu - skwitował
powracając do poprzedniej poprzedniej tonacji.
W odpowiedzi chwyciła jego rękę,
ściskając ją mocno.
- Uratowałeś mi życie, czemu sądzisz,
że ci nie ufam? - spytała hardo.
- Bo jestem Uchiha? - odparł
retorycznie, nie kryjąc swego zaskoczenia jej pytaniem.
- Powiedzmy, że póki co ten temat
odstawiam na dalszy tor - odpowiedziała, spoglądając intensywnie w jej kare
tęczówki.
Kącik ust Uchihy uniósł się
zadziornie.
- A więc nie
pozwólmy im dłużej czekać.
Sasuke ponownie odział głowę w
kominiarkę i kask, a także gogle ochronne, po czym skierował się do swojego
crossowego motoru.
Sakura w międzyczasie stanęła w
miejscu wcześniej wskazanym przez brata Itachiego i wyczekiwała na dalszy bieg
wydarzeń.
Ryk silnika rozległ się ponownie po
całym torze. Dopiero teraz zaczęło dochodzić do niej, na co tak naprawdę się
zgodziła - na ponowne spotkanie ze śmiercią. Przełknęła zalegająca w krtani
ślinę, próbując przedrzeć się swych spojrzeniem przez gogle Sasuke, który
znajdował się zaledwie kilka metrów przed nią. Widziała jak skinął głową w jej
stronę, informując ją o swojej gotowości. Zacisnęła dłonie w solidne,
lecz trzęsące się pięści, a następnie również skinęła delikatnie głową.
Tłum zamilkł, a z głośników zaczął
wydobywać się refren piosenki, która górowała właśnie na listach przebojów.
This is survival of the fittest
This is do or die
This is the winner takes it all
So take it all*
Sasuke przesunął rączke motoru do
przodu, wciskając po raz kolejny gaz i z każdą kolejną sekundą przyśpieszał,
nie odrywając spojrzenia od przerażonej różowłosej. Gdy tylko znajdował się
wystarczająco blisko niej, wjechał na pełnej mocy na rampę a następnie oderwał
motor od ziemi, ponownie wzbijając się w powietrze.
Z rozszerzonymi tęczówkami spoglądała
na pojazd mechaniczny przelatujący nad nią, gdy niespodziewanie obrócił się on,
a dłoń Sasuke wyciągnęła się ku niej. Przez ułamek sekundy jego dłonie skryte
pod grubymi rękawicami musnęły jej policzek. Ponownie ujrzała czarne fikcyjne
skrzydła, a ona sama rozchyliła usta w niemym niedowierzaniu.
Nim się zorientowała, co się tak
naprawdę dzieje, Sasuke sprowadził bezpiecznie motor na stały grunt kilka
metrów za nią. Przerażona, obróciła się do tyłu, widząc Sasuke schodzącego
pośpiesznie z motoru. Jej nogi zaczęły uginać się pod ciężarem jej własnego
ciała, jakby były stworzone z waty.
Sasuke dostrzegając, jak Sakura
zaczyna chwiać się na włąsnych nogach, czym prędzej ruszył w jej kierunku, w
dłoni ściskając mocno jej czarną chustę, którą przed chwilą z niej ściągnął.
Patrzyła na niego zamglonym wzrokiem, a jej twarz była bielsza niż pierwszy
zimowy śnieg. Osunęła się bezwładnie, a on złapał ją w ostatniej chwili.
- Sakura… - Usłyszała jakby w oddali i
straciła kontakt ze światem.
* Eminem -
Survival
Od Autorki: Kolejny rozdział, który pisał mi się wyjątkowo gładko i bez żadnego większego problemu ;D Miałam pisać dalej, ale moje palce pomału zaczęły odmawiać wczoraj posłuszeństwa, plus miałam przeczucie że BC dziś sprawdzi rozdział. I się nie myliłam! Gdyby nie uniwerek i praca, rozdział byłby już w południe, ale cóż obowiązki wzywają ;D
Ahhh!!! Ponad 50 obserwatorów *_____* Jak to mówi Shee - jest fejm! ;D Jesteście wielcy! *____* I to chyba tyle z moich nudnych wypowiedzi na dziś ;D Ewentualnie dopowiem coś na FB ;D
YATTA ! YATTA ! YATTA ! Nareszcie się doczekałam ! To jest dopiero rozdział :D ( nie ma żadnego rozpruwania, zabijania, wycinania itp ) Opisać go mogę jednym słowem : EKSCYTUJĄCY ! Biedna Sakura... Czy pech kiedyś ją opuści ? Jak nie wylane napoje na ciuchy to potem "przyklejenie" się do kontenera.. Eh ... I nagle pojawia się Uchiha. Rycerz ratujący damę z opresji :D :D Moment z koszulkami był the best :D :D Musiała coś wybrać .. Zastanawiałam się, czy na bluzie nie widnieje znak Uchiha :P Buahaha... Itaś jest dobry xD Musiał wypaplać swoje spostrzeżenie na temat górnej części garderoby Sakury. Znów będzie musiała się tłumaczyć Ino. Podobały mi się jej szybkie kłamstwa wymyślone na poczekaniu w domu oraz na torze xD Nasza wisieńka zaczyna coraz lepiej kłamać :P O dziwo Ino połknęła każdy haczyk xD Hmm... Zachowanie Yamanaki jest naprawdę dziwne ... Czyżby była w ciąży i nie wie jak to powiedzieć Itasiowi ? :P To by było interesujące :P
OdpowiedzUsuńZapomniałam o moim początkowym podejrzeniu ! Czy ten tajemniczy gość czający się pod siłownią, nie będzie czasem Miyawim ? Jakoś tak wróżę ...To by tłumaczyło napiętą atmosferę między nim a Sasuke. Hmm... Jestem bardzo ciekawa czy mam rację :P
Sis ! Teraz jeszcze bardziej czekam na NEXT :D :D Po za tym bardzo spodobała mi się końcówka *___* Sasek znowu ratuje Sakurę.. Ona to ma szczęście w nieszczęściu xD xD Buziaczki Sis :*** Idę walczyć z epilogiem :P
Sakure przesladuje zyciowy pech, koniec, basta Sis! xD Itas jak to Itas, musial przeciez dorzucic swoje dwa grosze :P Tak to byl on sis ;] Walcz, walcz z epilogiem! chce go widziec ASAP! :P
Usuń"( nie ma żadnego rozpruwania, zabijania, wycinania itp )" <--- Myszko, czyżbym wyczuła aluzję do mojego bloga? :o A przy okazji jeszcze wybronię Miku ^^ Bo to nie tak, że ona mi pomogła tak bardzo w tej zbrodni. Ona po prostu nadzorowała pisanie jednej sceny (gdy Sasuke odprowadzał Sakure) i pilnowała, czy wystarczająco ryję Haruno psychę. (I motywowała! Bardzo!) Biedna Miku też nie wiedziała w jaki sposób Sakura TO zrobi, to był mój słodko-gorzki sekrecik, więc jej nie wiń ^^
UsuńJezu świetny rozdział :)Ciekawe co się stało Sakurze?I chciałabym żeby spodkała się już z Miyavim :p
OdpowiedzUsuńZemdlala kobitka xD
UsuńI co ja mam powiedzieć na tak fenomenalny rozdział, z dawką świetnych emocji? A końcówki to już nie skomentuje w ogóle. Moje słowa nikną w wielkości twojego talentu. Sama przyjemność czytania twojego bloga. Jedynie mogę pogratulować ci ponownie talentu i bić teraz brawo. W moim odczuciu ten rozdział ma w sobie coś magicznego. Do tego ta muzyka w tle. Płakałam czytając cały rozdział. Za bardzo wczułam się chyba w postaci. Zajebiste! Czekam na nexta jeszcze bardziej niecierpliwie. Zajebiste! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNa nastepny rozdzial, raczej bedziecie zmuszeni poczekac ciut dluzej ;(
UsuńWarto czekać nawet do nowego roku :*
UsuńNie no, zdecydowanie pojawi się szybciej ;)
UsuńTo było...zaje*biste!Jeszcze nigdy,przenigdy nie bawiłam się tak doskonale przy czytaniu tak genialnego rozdziału!Trzęsłam się z ekscytacji.Nie wiem komu dziękować,że istnieją tak dobrzy pisarze :P Obawiam się,że ten blog stał się moim ulubionym z pośród twoich wszystkich opowiadań.
OdpowiedzUsuńHah ;D Ja uwielbiam shannaro i pisać i czytać ;D To jest moja perełka! A jak! ;D Jeszcze nigdy tak lekko niczego nie pisałam ;D
UsuńNie wiem jak to możliwe, ale dopiero wczorajszego dnia znalazłam twoje prace. Nie jestem napaloną fanką tego anime, ale odkąd mój brat namówił mnie na oglądanie z nim odcinków, wciągnęłam się niesamowicie w życie bohaterów. Kiedyś już szukałam ciekawych FF o SS, ale na nic ciekawego nie wpadłam, a nie przepraszam. Znalazłam mnóstwo blogów z ciekawym opisem fabuły, ale gdy tylko otworzyłam prolog, tak szybko jak go znalazłam tak szybko do zamknęłam. Niektórzy biorą się za pisanie, a nawet nie znają podstawowych zasad. Odpuściłam sobie całkowicie, ale jakoś wczoraj nabrałam wielką ochotę na poczytanie czegoś innego niż dotychczas czytam. Takim oto sposobem znalazłam ciebie na onecie. Twój styl pisania zaciekawił mnie i postanowiłam zacząć czytać twoje opowiadanie na blogspocie. To jest moje drugie FF, które czytam u ciebie i nie mogę wyjść z podziwu. Zakochałam się w każdym rozdziale, w każdym akapicie, w każdym zdaniu, w każdym słowie, w każdej literce jaka wychodzi z twojej klawiatury. Na prawdę, podziwiam cię.
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, tylko czegoś mi w nim brakuje, ale jak to ja nie wiem czego. Ale nie ma co cię martwić, to "coś" nie zepsuło niczego. Przeczytałam te akapity w dosłownie 10 minut i mam ochotę przeczytać już następny rozdział, który jak się doczytałam pojawi się trochę później. Ale nie ma co i trzeba czekać.
Mam do ciebie takie jedno pytanko. Czy będziesz jeszcze kiedyś kontynuowała "Naruto friends or foe"? Nie wiem czemu ale mam do tego opowiadanie jakiś wielki sentyment i naprawdę chce go czytać dalej. Stąd właśnie zadałam ci to pytanie.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam :)
Nadal sie zastanawiam nad powrotem do redagowania pierwszego opowiadania na NFOF, bo i ja mam do niego sentyment. Ale raczej wydaje mi sie, ze do niego powroce. Jednak ostateczna decyzja zapadnie gdy skoncze inne opowiadanie Bonds - zostaly mi tylko dwa rozdzialy (o wiele krotsze rozdzialy niz tu) i epilog, ktory praktycznie mam gotowy ;) I nawet jest możliwe, że Bonds zostanie zakończone jeszcze w tym miesiąciu ;) Są bardzo duże szanse, że powróce do NFOF, tylko jeszcze nie jestem pewna czy odblokuję się na to pierwsze redagowane opowiadanie, czy nie zabiorę się za magiczną 2, która to najbardziej mnie korci od samego początku ;)
UsuńA co do reszty, to naprawdę dziękuje ;) Od razu humor mi się poprawia, a na twarzy pojawia się banan xD
Mam nadzieję, że jakoś udało mi się odpowiedzieć na twoje pytanie ;) Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to wal ;) Na pewno odpowiem ;)
oh tak ja też uwielbiam dwójkę! jakoś do tego opowiadania najbardziej się przywiązałam, a muszę się pochwalić, że jestem z Tobą od pierwszego opowiadania, od jego pierwszych rozdziałów. Haha, kiedy to było, pamiętam jak się zachwycałam nad umiejętnościami pisania Stokrotki (!!!), które w porównaniu do tego co tworzysz teraz nie były zbyt wielkie:) Aż się człowiek rozczula jak sobie przypomni, że to już tyle lat minęło:))
UsuńPozdrawiam
*____*
UsuńZebys ty tylko widziala moja wine jak to przed chwila przeczytalam... Ahhh... Tak ze Stokrotka mam tysiace roznych wspomnien. Ale zes mnie teraz rozczulila! Geez... Dziekuje ci bardzo za ten komentarz, na prawde wiele on dla mnie znaczy! ;)
Niesamowity rozdział. Co się dzieje z Sakurą, mam nadzieję, że nie chcesz jej uśmiercić. W niektórych momentach płakałam ze śmiechu. teraz taka ciekawostka twój blog bonds był pierwszym jaki kiedykolwiek czytałam i powiem więcej to dzięki tobie zaczęłam czytać inne blogi. Gdyby nie ty i nie twój cudowny sposób pisania nigdy nie zajrzałabym już na żadnego bloga. Dlatego też z powodu mojego cudownego przywrócenia pamięci(pamięć krótkotrwała) chciałabym ci nie z miernie podziękować. Twoje blogi będę czytała zawsze bez wyjątku. Przepraszam, że tak krótko, ale mój kochany laptop dziś ze mną nie współpracuje przez co mój komentarz piszę już 4 raz. Jeśli jeszcze raz mi go usunie to wyleci przez okno. Dobra, chwila na uspokojenie się. Zapraszam do mnie. Pozdrawiam, Życzę weny i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńYuki-chan
Nie no w 8 rozdziale nie zamierzam usmiercic jej ;D
UsuńAhh! Efekt Miku dziala na wszystkich ;D Nie no, zartuje... ciesze sie, ze zaczelas dzieki Bonds czytac inne opowiadania ;) Na prawde, milo jest mi slyszec/ czytac takie komentarze ;) Niech zgadne, zlosliwosc rzeczy martwych, co? ehh ;)
powiem tak, a może raczej napiszę mój laptop odmawia współpracy przy komentarzach na blogach, które uwielbiam gdy natomiast nie zależy mi tak bardzo na napisaniu koma to zawsze działa bez zarzutu, wręcz znakomicie. Jak widzisz twój blog należy do ukochanych, tak nawet uważa mój laptop, a z nim nie ma się co kłócić :D
UsuńHej hooo! Jestem i ja :D Zmęczona, niewyspana (tak, wszędzie Ci o tym truję, wiem, co tydzień to samo powtarzam...), ale nadal zachwycona rozdziałem! Chociaż przyznam, że to 7 nadal jest moją ulubioną notką <3
OdpowiedzUsuńMatko, Ty wgl Miku powinnaś w łeb dostać za to, że piszesz takie rozdziały, że nie mogę się powstrzymać i jestem skazana czytać je w komunikacji miejskiej i narażać się na dziwne spojrzenia ludków. Bo jak tu się nie śmiać... nie, śmiać się w autobusie nie wypada i tu jest problem! Bo człowiek musi wtedy hamować, dusić w sobie ten uśmiech, który tak czy inaczej zwycięża i wypływa na twarz. A wiesz, szczerzenie się do komórki naprawdę dziwnie wygląda, a ja nie lubię dziwnie wyglądać.... Ale jak się nie uśmiechać, kiedy Sakura zostaje oblana piwem? Jak Sasuke daje jej swoją koszulkę i wymusza na niej tajemniczą przysięgę? Jak z nią igra? Jak Itachi tak bez ceregieli wpuszcza Haruno w maliny jednym stwierdzeniem "to nie ona (Ayanami) nosi jego koszulkę" i wymownym spojrzeniem? Nosz cholera, NIE DA SIĘ! Jak ja Cię kiedyś spotkam, to już się bój o swoje guzy na głowie, bo za to, to Ty dostaniesz...
Moje dwie ulubione sceny:
1. Jak Sakura naskakuje na Sasuke, za to, że ją niby śledzi i jak potem się jąka i peszy przy podziękowaniach. (Ta to ma przechlapane, żeby dziękować za coś temu gnojowi, no ja bym nie zdzierżyła..)
2. Jak Uchiha tak laaaataaaaaa nad jej główką i zabiera jej chustę! Wooow, normalnie jak to sobie wyobraziłam, to tylko oczy jak spodki miałam (I nie jestem pewna, czy przypadkiem ust nie rozwarłam, że mucha mogłaby spokojnie wylądować... matko, kolejny guz za to na Twojej głowie!). A no i nie dziwię się Sakurze, że zemdlała, bo ja na jej miejscu to pewnie zwiała gdzie pieprz rośnie, mimo że adrenalinę bardzo lubię. Już sobie wyobrażam, jaką Haruno dostanie od Ino reprymendę za to, że się sama zgłosiła... Samobójczyni! A właśnie, spodobało mi sie, jak Sakura nazwała tak samą siebie i stwierdziła, że nadaje się jednak na tego ochotnika idealnie XD
Dum, dum - ten komentarz jest beznadziejny, wiem =.="
Pozdrawiam i WENY! <3
A co ja mialam powiedziec, jak czytalam ten komentarz na przystanku autobusowym? Ludki na mnie tez sie dziwnie patrzyli xD Ale wiesz co... chyba zaczne chowac swoja glowe przed toba, bo cos czuje ze bedzie na niej niedlugo sporo siniakow xD
UsuńPrawde mowiac to z nazwaniem samej siebie samobojczynia, jakos wyszlo w trakcie pisania xD No ale czy to nie jest prawda? Bo kto o normalnych zmyslach pozwolil by ktos nad nim/nia przeskoczyl na rozpedzonym motorze, robiac przy tym jeszcze fikolka? xD
Wiesz ile ja dałabym, żeby rozdziały w moich podręcznikach, czytały się mi tak dobrze jak te u Ciebie na blogu ? DUŻOOOOO <3 Byłabym wtedy super studentką, a tak to jestem tylko super. HAHAHAHA !
OdpowiedzUsuńA własnie mam pytanko. Czy mi się tylko wydaje, że rozdziały na Shannaro pisze Ci się o wiele lepiej, przyjemniej niż te na Bonds ?
Relacje Uchiha - Haruno <3
Sasuke taki aaaaaaaaa, no lubię go! i w mandze i u Ciebie, wszędzie lubię go!
Świetna akcja z Itachim i koszulką! ( a raczej Sakurą , koszulką i Sasuke ) no ale wiesz o co mi chodzi. Mam nadzieję, że Ayanami widziała jakoś ( czary-mary) kątem oka Saukre w tej SUPER KOSZULCE! A niech zazdrości jej dziewczyna!
Masz talent do przerywania w takich momentach, że no ja! Tak niemożna :(
Z każdym rozdziałem zaskakujesz mnie czymś, nie pomyślałabym że Sakura trafi, na wyścig. Poniekąd ( zaproszona ? ) przez Sasuke. Myślałam, że to jakaś wielka tajemnica przyszłego pana mecenasa <3
Blam,blam,blam bi di bam, pozdrawiam :***
ps. powodzenia tam na uniwerku, szczerze od serduszka!
Hah xD Wierz mi, oddalabym wszystko by teraz caly podrecznik od rachunkowosci i roczne raporty byly jakos ciekawe napisane xD Ta analiza finansowa mnie wprowadzi do grobu, ja ci mowie =.=
UsuńI nie, nie zdaje ci sie. Rozdzialy tutaj naprawde o wiele lepiej i o dziwo szybciej mi sie pisze tutaj niz na Bonds... Nie wiem czemu. Ale tu mam na prawde frajde w pisaniu. A do Bonds nigdy takeigo stosunku nie mialam, nie wiem nawet czy mialam taki stosunek do jakiegos innego mojego opowiadania jak teraz do Shannaro.
Ohhh... wierz ze ja uwielbiam konczyc w takich momentach. Chociaz tym razem poczatkowo mialam dodac jeszcze jedno wydarzenie, ale wtedy BC raczej nie wyrobilaby sie z korekta. Zreszta rozdzial i tak dluzszy jest niz poprzednio i taka koncowka tez mi odpowiadala XD
Ahh dziekuje i rowniez pozdrawiam! ;)
Nie mam pojęcia jak ubrać to w słowa. To opowiadanie jest takie.. prawdziwe. Dzięki niemu odpływam .. dokładnie odpływam do tego świata i przeżywam to co bohaterowie. Chciałabym Ci podziękować za to, że, czytając twoje opowiadanie zapominam o Bożym świecie.. o tej szarej i monotonnej rzeczywistości, że choć na moment problemy realnego świata nie przebijają mi umysłu.. to piękne.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Yoruichi
To ja dziękuje za takich czytelników ;)
UsuńJaki długaśny! Za to cie wielbie :D Dużo się działo, oj duzo, kurcze ciekawe czego chcial Miyavi gdy wtedy przyszedl pod silownie... dobrze ze Sasuke mimo wszystko przeszedl sie tam bo az nie chce sobie wyobrazac co by bylo gdyby sie tam dostal. Czemu Sakura zemdlala? Przeciez ona nie byla z nim na motorze tylko sobie stala, tak? Czy ja cos zle zrozumialam? :D
OdpowiedzUsuńNo skoro jestes w tak fantastycznej formie to czekam na nowy rozdzial, mam nadzieje ze szybko sie ukaze :D
Pozdrawiam :*
Zbyt duza dawka adrenaliny ;D No niestety rozdzial pewnie dopiero na poczatku grudnia, chociaz postaram szybciej sie z nim uporac... wszystko zalezy od tego jak szybko ogarne przed ostatni rozdzial na Bonds i ta analize cala =.=' Ale wynagrodze to wam, jeszcze dluzszym rozdzialem xD
UsuńZadziwiasz mnie. I za to uwielbiam Twoje opowiadania, a w tym momencie najbardziej właśnie Shannaro! :)
OdpowiedzUsuńU mnie tez Shannaro jest numer 1 ;D Póki co przynajmniej :D
UsuńKurczę no po prostu mega!!!! Długi, bez błędów i do tego przyjemnie się czyta. No po prostu perfekcyjny! :) Z niecierpliwością czekam na nexta:*
OdpowiedzUsuńDobra, Mikulino - moja kolej.
OdpowiedzUsuńAż wstyd, że rozdziałów osiem, a to mój drugi komentarz tutaj. Na lenia powinni stworzyć lekarstwo. Może jakieś tabletki, które łykałoby się w równych odstępach czasu. Szkopuł w tym, że niektórym nie chciałoby się pilnować tych odstępów. Ale to tylko takie dylematy klasycznych leni ;p
Przechodząc do rozdziału.
Bardzo, bardzo, bardzo podobała mi się rozmowa znajomych na trybunach. Ja wiem, to było zwykłe zdarzenie, nic przejmującego, swojska pogawędka, ale przeprowadziłaś to naturalnie, po mistrzowsku wręcz. Prawdę mówiąc dopiero uczę się, jak to jest wrzucać bohaterów Naruto do naszych realiów, bo od początku torturowałam SasuSaku w świecie ninja. Powiem ci, że jest to trudna sprawa, a w twoich tekstach widać lata doświadczeń i tego bardzo ci zazdroszczę. Raz czy dwa dopatrzyłam się powtórzenia, ale błąd ten nie jest karygodny, mogę wybaczyć xD. Ale, ale! Przekręciłaś w którymś momencie imię mego Suigetsu, a to już nie jest taki byle jaki błąd, będzie przypał!
Podobają mi się relację między Sakurą i Sasuke, no i ostatnia scenka - cudo! W ogóle Miku, muszę u ciebie wziąć lekcję pisania w 3 os., gdyż, bo, ponieważ od pewnego czasu mnie to kusi i na GAT próbuję pomalutku to realizować, ale chcę więcej. Zostań moim senseiem, o! Eee, komentarz ma zero ładu i składu od samego początku, więc pozwól, że znów wrócę do rozdziału ^^'
Więc... lubię metaforę Sakury z tymi skrzydłami, dodaje smaczku opowiadaniu. Mój komentarz miał być ponadczasowy, ale jestem naprawdę wykończona dzisiejszym dniem, w tym wypadku to ty musisz wybaczyć mi xD, ale reasumując, pomysł na bloga prosty, ale oczywiście Miku nie zawiodła i rozplanowała wszystko tak, żeby bez końca zaskakiwać, a no i przy okazji zachęciłaś mnie do jazdy na motorze, choć w życiu tego nie robiłam! YOLO. Masz bardzo ładny styl, prosty, szybko się czyta, a te wszystkie wątki rozwiązują się w fajny sposób. No, jestem czytelniczką i postaram się być także regularnym komentatorem :D. A jak wymyślą te tabletki dla leni, to już o nic nie będziesz musiała się martwić. Będę ci pisać komentarz pod każdą notką i zakładką i możliwe, że będziesz miała mnie dość, hoho.
A zatem rób dalej, to co kochasz, bo dobrze wiesz, że podziwiam cię za wytrwałość i lata blogowania. I weź, nie bądź za bardzo utalentowana, gdyż to już naprawdę przesada. Niedługo będę emo, nie dorastając do pięt załodze z konferencji - ty wiesz o czym mowa xD
No, weny, samozaparcia i kolejnych, niesamowitych pomysłów.
Dotąd niestały (ale od teraz stały) komentator,
Akemii
Jak będziesz mieć te tabletki na lenia, to ja z chęcia z nich także skorzystam! Leń to czyste zło i basta! O fuck... przemieniłam imię Suigetsu!? Fuck :X Trzeba znaleść i poprawić to ;D
UsuńDobra! Ale pod warunkiem, że ty mi udzielisz lekcji pisania w pierwszej osobie :D Bo jak sama wiesz tajemnicze 'coś' zabrało mi sporo czasu do napisania :X Jazda na motorze jest mega! :D Polecam! ;) Pfff... raczej ciebie i naszej zalogi z konferencji nie bede miala nigdy dosc :D
Pfff....! Ty wez przestan gadac bzdury! ;P
Jestem tak spóźniona, że aż mi głupio :( W tym tygodniu jednak miałam naprawdę mało czasu, na robienie czegokolwiek.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział już wcześniej, zaraz po tym jak go opublikowałaś, ale zupełnie nie mogłam się zebrać do napisania komentarza. Aż do teraz.
Powiem Ci, że scena z Sasuke na motorze powaliła mnie na kolana. Czytałam ją pełna ekscytacji, nie wiem nawet, czy nie wstrzymywałam oddechu. Przez kilka lat brałam udział w zawodach pływackich i przypomniał mi się stres związany z różnego rodzaju imprezami sportowymi. Trochę się czułam jakby ja też tam siedziała na widowni i z całego serca kibicowała Uchihie. Porównanie Sasuke do anioła z czarnymi skrzydłami było niesamowite. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cudownie to wyglądało w mojej głowie. Zaciekawiło mnie też przybicie Ino. Czyżby miała jakieś problemy z Itachim? A może po prostu dowiedziała się o czymś związanym z byłym chłopakiem Sakury?
"Czy czasami nie masz na drugie imię nieszczęście?" <---- pomyślałam dokładnie to samo. Coś czuję, że to nie jest przypadek. Jestem połączona z Sasuke :P
Albo może nie do końca...
Gdy wspomniał o tym, by Haruno zgłosiła się na ochotnika, pomyślałam, że może chodzić o swego rodzaju spotkanie, czy tam właśnie wręczenie nagrody. Nie wpadłam na to, że może chodzić taki manewr. Zaskoczyłaś mnie :)
Ale dlaczego ona zemdlała?! Co się stało?! Chcę wiedzieć!
Żeby się tego dowiedzieć muszę czekać na kolejny rozdział ;____; Nie lubię kończyć Twoich notek, wiem wtedy, że będę musiała czekać na kolejną. Jednak może to i nawet lepiej. Wiesz, podjudzasz tym samym moją ciekawość.
Pozdrawiam!
Luuuuzik ;) Roznie sie zdarza... w tym tygodniu to ja jestem tak zalatana ze szkoda gadac =.= O Ino wiecej w nowym rozdziale! ]:->
UsuńHahahaha ;D A ja lubie trzymac was w takiej niepewnosci ;D Aczkolwiek gdy tylko Bonds sie skonczy, skupie sie tylko i wylacznie na Shannaro, no i ewentualnych partowkach jesli jakies mi wpadna do glowy ;)
A więc od czego by tu zacząć...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to chciałam powiedzieć że kocham to opowiadanie, na prawdę - jest to drugie opowiadanie zaraz po Sugi który tak pokochałam.
Wiem ze jestem niewdzięcznym czytelnikiem który żadko zostawia komentarze, ale to dlatego że nie wiem co mam w nich pisać - oczywiste jest, ze każda notka jest MEGA i że kocham Mikuline, i że jesteś najbliższą mi autorką na tego typu blogach.
A co do samego bloga, nawet nie masz pojęcia jak dotychczasowa historia Sakury, jest mi bliska... nie mówię tu konkretnie o sytuacji z Sasuke, ale o jej przeżyciach, które widać że bardzo ją dotknęły, że taki mały element jak piosenka przywołuje tyle burzliwych wspomnień - ja mam tak z utworem black eyed peas - i gotta feeling ...
I Sakura jest mi bardzo bliską osobą w tym opowiadaniu - nigdzie indziej nie potrafię znaleźć tylu powiązań, dlatego chcę zobaczyć co rozsądna i bezstronna Sakura zrobi tu - i co powinna zrobić kiedyś Yoruichisia, która do dziś nie potrafi sobie wielu rzeczy przebaczyć i wielu również zapomnieć...
Możliwe że to dlatego nie umiem napisać komentarza który mógłby oddać moich uczuć... po prostu chcę przeczytać tą 'książkę' w całości... Bo w życiu nie miałam pauzy by zastanowić się co robię, więc... niech Sakura mi teraz na to wszystko odpowie, póki może...
Po prostu chciałam powiedzieć, że bardzo bardzo bardzo lubię to opo, bo to poniekąd czytanie swojej historii, trochę inaczej, i jednocześnie bezpłatna porada u psychologa - hahaha xD
Mikuś, po prostu czekam na dalszy bieg wydarzeń...
Weny życzę!
Kuuurcze, mimo tego że jakoś od zawsze mam sentyment do bonds, ze wszyyystkich Twoich blogow, to jednak shannaro jest jakby świezsze, latwiejsz, lżejsze. Widać, że przychodzi Ci to znacznie łatwiej, jakby charaktery postaci były łatwiejsze, może dlatego, że już nie jesteś w liceum :-P? No i jak dobrze, że są McDonaldsy :-D bo gdzie indziej kupilby biedny tego hamburgera? :-/ no i oczywiście współczuję Sakurze tego strachu przed latajacym nad nią motorem :-D:-D, aleeee myślałam że jest twardsza ;-) Sasori i w tym opowiadaniu namiesza? Mam jakiś chory sentyment do tego chłopaka :-o:-o no i pomyślałam, że ino jest w ciąży, ale zamówiła piwo, więc coś tu nie gra....hm... No, nie wiem, nie wiem co się dzieje... Pozostaje mi czekać, buziaki hayley :-*
OdpowiedzUsuńKochanie, no wspaniały rozdział! Teraz czekać tylko na następny.
OdpowiedzUsuńGenialnie wyprofilowane zdania, cudowny bieg wydarzeń. To było naprawdę bardzo smaczne i nie można było oderwać wzroku. Jestem szalenie zaskoczona. Weszłam na tego bloga jakąś godzinę temu, tymczasem teraz, stałam się Twoją, bezpretensjonalną fanką. Coś wspaniałego.
This is amazing! Perfect! Fucking perfect!
kiedy wyjdzie dziewiąteczka? <3 bo zaraz się popłaczę... nie mogę się już doczekać;*
OdpowiedzUsuńJutro ;)
Usuń"Nawet nie chciał myśleć, co będzie, gdy stanie się jego bratową - bez wątpienia nastąpiłaby wtedy istna apokalipsa. Miał cholerną nadzieję, że Itachi jednak zmądrzeje a uroczystość matrymonialna nawet nie przejdzie mu przez myśli. Zresztą i tak nie mógł się doczekać reakcji jego rodzicielki na widok Ino i jej rozgadanej, wnerwiającej buźki."
OdpowiedzUsuńOj, Miku! Wyczuwam tu początki ItaShee <3
Ile ja bym dała za taką koszulkę, ło Bożee. Nic tylko nosić.
Trzy metry nad niebem wyczuwam - mój ulubiony romans nawiasem mówiąc - ale nie mam ci tego za złe. To tylko dodaje całej tej sytuacji dodatkowej zajebistości <3
Dobrze, łuhuu! Wycackajmy Ino, taak! Nie lubię mendy, na stos z nią! Niech ma problemy emocjonalne, zwiariuje, a potem Itaś nie będzie miał innego wyjścia jak być ze mną. Ohh, yeah, co za cudowny plan.
Oj, Miku zaginasz system o.o
Ta cała akcja na torze była świetna! Do tego w tle leciała mi dramatyczna muzyczka, więc no ... EPIC! *.*
Miałam iść spać przed treningiem, ale idę czytać dalej. Zachciało mi się bloga czytać, no ja nie wiem, co się dzieje.
I pamiętaj, jak mówi Shee: jest fejm! :D
Powiem tyle.
OdpowiedzUsuńO RETY!!!