Wślizgiem na
kolanach zbliżył się do niej w zastraszająco szybkim tempie, łapiąc jej
bezwładne ciało w swoje ramiona. Jeszcze chwila, a runęłaby z hukiem na ziemię.
Czarną chustę studentki nadal zaciskał w prawej dłoni. Czując na sobie
spojrzenia tysięcy widzów zasiadających na trybunach subtelnie odgarnął
niesforne różowe kosmyki z jej twarzy.
- Sakura… - szepnął, delikatnie
klepiąc ją po policzkach. - Ej... Obudź się.
Lecz nie doczekał się żadnej
odpowiedzi z jej strony. W zamian w oddali słyszał wzrastające krzyki Ino,
która najprawdopodobniej za wszelką cenę próbowała dostać się na arenę. I gdy
tylko zerknął kątem oka w stronę trybun, wcale się nie mylił. Ino starała się
właśnie przedrzeć przez ochroniarzy, którzy skutecznie blokowali jej wejście na
tor. Chcąc uniknąć jej spektakularnych wrzasków i pretensji, objął mocniej
Sakurę, a następnie dźwignął się z nią na równe nogi. Bez najmniejszego słowa i
zbędnych ceregieli skierował się z nią ku zejściu z toru. Nie było konieczne
robienie kolejnego widowiska. Publiczności powinno wystarczyć wrażeń na dziś -
obejrzeli wyścig i byli świadkami jego nowego wyczynu. W dodatku zostali
uraczeni dodatkowym bonusem w postaci jakże widowiskowego omdlenia Sakury.
Wrażeń jak na jeden dzień na pewno im wystarczy.
Wrzaski Ino w ogóle na niego nie
działały, głównie te, które nakazywały mu zatrzymanie się. Spływało to po nim
i, pomimo iż ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę, donośny krzyk nie
przestawał wydobywać się z jej krtani.
Po chwili wszedł z różowowłosą do
ciemnego tunelu, który zaraz zaprowadził ich do odosobnionego pomieszczenia. Za
wszelką cenę zamierzał uniknąć szatni, w której znajdowali się wszyscy jego
przeciwnicy. Rzucenie Sakury na pożarcie tym wilkom w obecnej sytuacji
raczej nie było dobrym rozwiązaniem. Warsztat wydawał się
najrozsądniejszą opcją - będą zdala od kilku wścibskich osób. Może przynajmniej
do czasu ich wtargnięcia będzie wstanie ocucić Sakurę - wtedy wrzaski Ino
powinny nieco zelżeć. Oby.
Połóżył ją na starej podartej i
gdzieniegdzie ubrudzonej smarem sofie w kolorze ciemnego karminu. Jej nogi
uniósł delikatnie do gory, układając je na oparciu, aby krew swobodnie mogła
krążyć w jej ciele. Swymi karymi tęczówkami zlustrował uważnie jej sylwetkę, po
czym chwycił za pierwszą lepszą rzuconą niedbale szmatkę, którą następnie
namoczył i zaraz starannie zaczął przecierać jej policzek. Miał nadzieję, że
zaraz się przebudzi, a jego sumienie pozostałoby nietknięte. Zresztą to tylko
zwykłe omdlenie z powodu zbyt dużej dawki adrenaliny i najprawdopodobniej braku
przespanej nocy. Gdy tylko po raz pierwszy przetarł szmatką jej twarz, zamarł w
bezruchu, dostrzegając dużą czarną smugę na jej policzku. Ze zdziwieniem
obejrzał materiał, jaki dzierżył właśnie w dłoni, by tylko zorientować się, że
było on ubrudzony w smarze. Przeklnął siarczyście pod nosem, odrzucając szmatkę
w daleki kąt, a następnie wstał i podszedł do małego zlewu, którego zazwyczaj
używali mechanicy. Wkrótce wyglądał niemal identycznie jak reszta pomieszczenia
- ufajdany smarem, olejem i Bóg jedyny wie, czym jeszcze. Sfrustrowany nalał
chłodnej wody do najczystszej miseczki, jaką udało mu się znaleźć i zaraz
znalazł się wraz z nią przy Haruno. Nie chcąc tracić cennego czasu, zaczął
skrapiać jej twarz zimną cieczą, mając nadzieję, że to pomoże ją wybudzić.
Stwierdził, że plamą na jej policzku pomartwi się nieco później. Teraz jak
najszybciej musiał ją wybudzić, nim Ino taranem wkroczy do warsztatu. Zresztą
długie omdlenie nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Z każdą kolejną sekundą jego
niepokój wzrastał. Czemu się nie budziła?!
Coraz bardziej przestraszony jej
stanem zaczął ją szturchać, szepcząc co chwilę jej imię, nie przestając również
pryskania ją chłodnymi kroplami wody.
- Do jasnej cholery - warknął
denerwując się pomału. - Co za irytująca kobieta - syknął przez zaciśnięte
zęby, a nerwy zaczęły nim szargać we wszystkie strony. Już był gotowy chwycić
za telefon stacjonarny z zamiarem zadzwonienia po karetkę, gdy nareszcie
dostrzegł jak jej powieki zaczęły pomału drgać.
Z gośnym świstem wypuścił z ust
ogromną ilość powietrza. Wreszcie mógł odetchnąć z ulgą, jakiej dawno nie czuł.
Najwidoczniej jego obelga podziałała lepiej niż miska zimnej wody. Wytarł mokre
dłonie o kombinezon, a następnie obserwował jak różowowłosa zaczyna się
wybudzać w istnym żółwim tempie. Jej powieki nie przestawały drgać. Po chwili
jednak uniosła lewą dłoń, przebierając wewnętrzną częścią swe oczy.
- Co...? -
szepnęła ukazując szmaragdowe tęczówki, które jeszcze przed chwilą były
szczelnie skryte pod powiekami. - Gdzie... Gdzie ja jestem? - ponownie
szepnęła, unosząc się delikatnie na łokciach. - Co się stało? - spytała
pewniej, gdy ujrzała przed sobą jedynie Sasuke. Dłonią przeczesała rozpuszczone
włosy, zastanawiając się nad pytaniami, jakie przed chwilą mu zadała. Czując
mokre kosmyki, nieomieszkała zadać kolejnego pytania.
- I czemu jestem mokra?
- Zemdlałaś -
odpowiedział zdawkowko Sasuke siadając na brudnej podłodze. - Przyniosłem cię
do warsztatu - wyjaśnił krótko, nie wdrażając jej w żadne szczegóły, które,
jego zdaniem, w tej chwili były zbędne.
- Zemdlałam? -
spytała zdziwiona, przymykając na chwilę powieki chcąc przypomnieć sobie, co
wydarzyło się, nim straciła świadomość. Ponownie ujrzała wyimaginowane czarne
skrzydła rozprzestrzeniające się na tle lazurowego sklepienia i przelatujące
nad nią. Dopiero po chwili przypomniała sobie rozjuszony dźwięk silnika jego
krosowego motoru.
- Ty
popaprańcu! - krzyknęła, otwierając oczy w szoku i unosząc się do siadu. Nie
potrafiła nie wytknąć go palcem wskazującym, gdy tylko przypomniała sobie
wydarzenia sprzed omdlenia. - Chciałeś mnie zabić!
Sasuke spojrzał
na nią z pobłażaniem, a jego prawa brew drgnęła minimalnie.
- Przypominam
ci, że to ty chciałaś się zabić jeszcze kilka godzin temu - parsknął.
- Ale zmieniłam
zdanie!
- Widzę, że wigor
ci powrócił. Nie chciałem i nie miałem zamiaru cię zabić - sparował, a widząc,
jak jego argument nie za bardzo na nią podziałał, przekręcił oczami. Lecz gdy
tylko dostrzegł jak otwiera swe usta, chcąc coś powiedzieć, pośpiesznie dodał:
- I, wyprzedzając
twoje kolejne pytanie, również odpowiadam nie. Nie miałem zamiaru sprawić, byś
straciła przytomność.
Sakura kilka
razy otwierała i zamykała jeszcze usta, pragnąc jeszcze coś powiedzieć. Tylko
problem polegał w tym, że za bardzo nie wiedziała co. Przecież sama się
zgłosiła i nie przez prawdopodobne odebranie jej koszulki, która nie należała
do niej. Była wspomnianym przez Ino samobójcą, który bez zawahania przystał na
jego propozycję. W takim razie o co się awanturowała? Napowietrzyła policzki,
nie za bardzo chcąc przyznać, że Uchiha ma przewagę i poniekąd rację.
Sfrustrowana wstała z kanapy, nie zwracając uwagi na ślędzące ją kare tęczówki.
Lecz gdy tylko oderwała swoje przysłowione cztery litery od miękkiej sofy,
zakręciło się jej w głowie, a przed oczami zaczęła dostrzegać mroczki.
Pośpiesznie chwyciła się oparcia, nie chcąc ponownie stracić gruntu pod nogami.
Przymykając
powieki poczuła jego silny uścisk na ramieniu, który następnie zmusił ją do
ponownego klapnięcica na starej, obskurnej sofie. Miała dziwne przeczucie, że
był to mebel któregoś z mechaników. Mogła dać sobie ręke uciąć, że którejś z
żon przestała się podobać i zamierzała wyrzucić ją na śmietnik, ale oczywiście
przywiązany mężulek musiał ją przytargać do pracy. To takie w męskim stylu..
- Siadaj -
warknął Sasuke, spoglądając na nią karcącym wzrokiem. - Jesteś bledsza niż
najczystsza kartka papieru - powiedział tym razem z ogarniąjącą go złością. -
Jadłaś ty w ogóle coś?
Zaczęła mrugać
powiekami jak oszalała, zastanawiając się uporczywie nad pytaniem, które zadał.
A przecież to nie była fizyka kwantowa, więc czemu nie była w stanie
odpowiedzieć na jakże banalne pytanie? Bo nie miała bladego pojęcia, kiedy
ostatni raz miała jakiś posiłek w ustach. Jedyne, czego była pewna, to że było
to sporo przed wczorajszym koncertem Akatsuki.
Sasuke
westchnął ciężko, analizując dokładnie jej reakcję.
- Wnioskuję, że
nie - odparł poirytowany tym faktem. - Miałem rację, jesteś irytująca. Nic
dziwnego, że ledwo trzymasz się na nogach się - skwitował i leniwym
krokiem zaczął pokonywać dystans jaki dzielił go do drzwi.
- Ej! Nie
pozwolę się obrażać - zaprotestowała hardo, ściągając ze sobą brwi, które zaraz
zmarszczyły się w jedną długą linię.
Nie skomentował
jej uniesienia, zamiast tego obrócił się do niej tyłem nie zaprzestając swoich
ruchów. - Siedź tu i nigdzie się nie ruszaj, jeszcze tylko mi brakuje żebyś
znowu gdzieś padła - skwitował i, nie czekając na jej komentarz, opuścił
warsztat chwilowo pozostawiając Sakurę samą sobie.
Sakura warknęła
złowieszczo pod nosem, a następnie opadła bokiem na sofę, ale gdy tylko poczuła
wydobywający się z niej smród, zaraz ponownie usiadła.
- Od kiedy to
Uchiha mi rozkazuje? - mruknęła, a jej twarz wykrzywił grymas. Uderzyła
delikatnie palcem o podbródek. Gdy mineło pięć minut zwlekła się mozolnie z
sofy i, nie zwrając uwagi na wcześniejsze słowa Sasuke, zaczęła iść w stronę
drzwi z zamiarem szybkiego czmychnięcia z pomieszczenia, gdy te niespodziewanie
zaczęły otwierać się od drugiej strony. Przeczuwając, że właśnie została
złapana na gorącym uczynku, czym prędzej rzuciła się z powrotem na kanapę,
dzięki czemu ponownie była w stanie wdychać odór wydobywający się z karminowych
poduch.
- Ah… to ty… -
powiedziała niespodziewanie Ayanami, powodując iż Sakura siedziała, jakby
ktoś wbijał w jej plecy tysiące szpilek.
Szmaragdowymi
tęczówkami zmierzyła studentkę dziennikarstwa od stóp do głów, nie będąc
zupełnie przygotowaną na spotkanie z nią. Kruczowłosa nadal była w swoim skąpym
ubraniu hostessy, w który sprezentowała Sasuke jego kolejny do kolekcji puchar.
Była święcie przekonana, że to Sasuke łaskawie powrócił ze swojej włóczęgi, a
tu proszę - taka niespodzianka.
- Nie musiał
ciebie wysyłać na posyłki - warknęła poirytowana, sądząc, że kruczowłosy
wystawił ją teatralnie do wiatru. W końcu niczego innego się po nim nie
spodziewała.
Jednak Ayanami
zmarszczyła pytająco brwi.
- O czym ty
bredzisz? - spytała, naśladując ton głosu, jakim Haruno posłuzyła się zaledwie
kilka sekund.
Brew
różowowłosej uniosła się w zdziwieniu, lecz nie zamierzała odpowiadać.
- Nie ważne -
skwitowała zdawkowo, nie zamierzając poruszać przy niej tematu Uchihy. Lecz ku
jej niezadowoleniu Ayanami nie planowała dać jej tej satysfakcji.
- Szukam
Sasuke, gdzie poszedł? - spytała spoglądając na nią z wyższością.
Sakura w
odpowiedzi prychnęła złowieszczo pod nosem.
- Tak jakbym ja
to wiedziała - warknęła. - Nie jestem jego sekretarką i nie śledzę każdego jego
ruchu.
Cichy śmiech
wydobył się z krtani przyszłej dziennikarki.
- A to dziwne, bo
wydaje mi się, że właśnie dzisiaj się tak zachowujesz.
Owy komentarz w
żadnym stopniu nie przypadł do gustu różowowłosej, która miała najszczerzą
ochotę wstać i zmierzyć się z nią na równi. Jednak stwierdziła, że nie warto.
Zamiast tego postanowiła grać tymi samymi kartami co ona. A miała dobre
przeczucie, co się święci.
- Chodzi ci o
tę koszulkę? - spytała z zadziornym uśmiechem, dotykając granatowego materiału
i przystawiając go sobie delikatnie pod nos. - Wydaje mi się, że jeszcze nim
pachnie.
Nie wierzyła we
własne słowa, które wypowiedziała pod nadmiarem negatywnych emocji, jakimi to
właśnie zaczęła dażyć kruczowłosą. Co jak co, ale nie zamierza dać się obrażać,
a to właśnie rozumiała przez jej złośliwy komentarz.
Uważnie
obserwowała twarz Ayanami, której rysy zaczęły się złowrogo wyostrzać.
Zacisnęła mocno szczękę, mrużąć tym samym w złości oczy, powodując iż kilka
drobnych zmarszczek pojawiło tuż przy kącikach jej oczu.
- Złość
piękności szkodzi - skwitowała z rozbawieniem, opierając się wygodnie o kanapę.
Chęć jak najszybszej ucieczki właśnie minęła. Fajnie tak czasami się podroczyć
z ludźmi, żeby ich trochę podenerwować.
- Słuchaj no -
syknęła w furii Ayanami, wchodząc w głąb warsztatu. - Nie pozwalaj sobie
i radzę nie wtrącać się w nie swoje sprawy - warknęła, pomału tracąc nad
sobą kontrolę.
Zadziorny
uśmieszek nie schodził z twarzy różowowłosej, która była zadowolona ze swojego
efektu.
- Nie sądzisz, że jesteś trochę zbyt
pewna siebie? - spytała spokojnie Sakura. - Życie to zdradziecka suka. Kopnie
cię w dupę w najmniej odpowiednim momencie. Zapamiętaj to.
Nie za bardzo wiedziała, dlaczego
wzięło się jej na prawienie morałów i etyczne pouczenia, chociaż… już od
pierwszego spotkania widziała w kruczowłosej kogoś, kto zachowaniem przypominał
jej ją samą z czasów Kyoto. Czasów, które nie za bardzo chciała wspominać.
Zresztą obiecała sobie nie dać ponieść sie emocjom w taki sam sposób, jak było
to podczas nocnego koncertu Akatsuki. Nie dopuści do tego, by jej historia
zataczała koło.
- Ty na pewno nie będziesz prawić mi
kazań - stwierdziła Ayanami zaciskając lewą dłoń w solidną pięść, co pozwoliło
jej zapanować nieco nad zszarganymi nerwamii. - Niby co ty wiesz o prawdziwym
życiu, co? Te twoje stereotypy i wywyższenia mi się nie podobają.
- Wiem o życiu więcej, niż się wydaje
- sparowała ostro Haruno, tym razem marszcząc brwi w irytacji.
- Szczerze w to wątpię. Dziewczyna
umazana smarem i podszywająca się pod kolejną jego miłośniczkę jest niczym i
nie może mieć pojęcia o prawdziwym życiu.
Twarz Sakury przedstawiała mieszankę
nienawiści i zaskoczenia.
- Miłośniczkę? Taką jak ty? I dlatego
paradujesz w kiecce po młodszej siostrze? Możesz w tym oddychać? I jaki, do
cholery, smar? - dodała na końcu rozbawionym sztucznie tonem.
- Masz coś na twarzy - powiedziała
uszczypliwie czarnowłosa. Sakura dotknęła swojego policzka przejeżdżając po nim
subtelnie. Od razu poczuła lepką maź na opuszkach palców i, chcąc potwierdzić
swoje podejrzenia, spojrzała na umbrudzoną dłoń. Nie musiała się zastanawiać nad
tym, dlaczego miała smar na policzku, wystarczyło spojrzeć na miskę obok kanapy
i leżącą nieopodal się szmatkę, która również nosiła ślady czarnej mazi.
Winowajca został odnaleziony. Miała ochotę zabić Uchihę, ale postanowiła
inaczej wykorzystać okoliczności…
- Nie powiem, kto mnie tym usmarował…
- sparowała, usmiechając się zadziornie i z wyraźną aluzją. Ayanami już
otwierała usta, żeby coś powiedzieć, kiedy do warsztatu wszedł Sasuke ze świeżą
bagietką i butelką wody w ręce. Zaskoczony obecnością Ayanami, zmierzył ją.
- Co ty tu robisz? - powiedział
chłodno, zamykając za sobą drzwi i kierując się w stronę Haruno.
- Szukałam cię. Chciałam
porozmawiać... - zaczęła, ale Sasuke uciał tylko:
- W tej chwili nie mamy o czym
rozmawiać.
Sakura obdarzyła kobietę wrednym,
triumfalnym spojrzeniem. Po krótkiej chwili wstała z kanapy z zamiarem
opuszczenia warsztatu.
- No, to zostawię was samych,
gołąbeczki... - rzuciła z uśmiechem pełnym jadu i miała wyminąć Uchihę, ale ten
złapał ją silnie za ramię i zaczął prowadzić ku starej sofie. Nie opierała się
tylko usiadła, gdy popchnął ją lekko do tyłu.
- Sakura, nie wnerwiaj mnie nawet!
Uparta jak osioł, siadaj i jedz! - uniósł się, a ona w zdumieniu aż nie
potrafiła nic z siebie wydusić. Bez słowa przyjęła jedzenie, które wcisnął jej
w dłonie.
W tym samym
momencie do pomieszczenia wręcz wparował Naruto, który z impetem prawie wpadł
na Hayashi. Lazurowymi tęczówkami zlustrował trójkę znajomych.
- Tu się
ukrywacie - powiedział, zerkając z szatańskim uśmiechem na Sakurę wgryzającą
się właśnie w bagietkę i Sasuke, który mierzył go nieprzychylnym spojrzeniem.
- Ale ty, co ona tu robi? - rzucił, przenosząc swój rozbawiony wzrok na
Hayashi.
Słysząc jego
zgryźliwe pytanie, Ayanami w czystej irytacji wywróciła lakonicznie oczyma, a
następnie przeszła obok Sasuke, posyłając mu wściekłe spojrzenie i opuściła
warsztat, mijając się w drzwiach z Ino, Itachim i Kibą.
- Czyś ty do
reszty zgłupiał?! - krzyknęła na wstępie Yamanaka, mierząc Sasuke z istnym
mordem w oczach.
Naruto z Kibą
wymienili się przerażonymi spojrzeniami i niczym odbicia lustrzane glosno
przełknęli ślinę.
Młodszy z braci
zmierzwił chaotycznie swe kruczoczarne włosy, nie przejmując się nic a nic jej
irytującymi wrzaskami.
- Żyje, prawda?
Nic jej nie jest - warknął, wskazując dłonią na Sakurę, która jedynie
przytaknęła z ustami pełnymi jedzenia. Dopiero teraz dotarło do niej, jak
bardzo była głodna i, niestety, wątpiła, by zaledwie jedna bagietka załagodziła
jej apetyt. Potrzebowała o wiele więcej jedzenia, by móc ogłosić światu,
że jest pełna i najedzona.
- O mało co jej
nie zabiłeś! Znowu! - zaprotestowała, nie uważając jego słów za wystarczajaco
adekwatne, by móc wytłumaczyć jego dotychczasowe zachowanie.
- Ja jej na
pewno nie głodziłem - warknął, zerkając przez ramię na Sakurę z poirytowaniem.
- Ej! -
wtrąciła z oburzeniem.
- Jedz, nie
gadaj - skarciła ją hardo przyjaciółka, a następnie bez najmniejszego
ostrzeżenia, chwyciła Sasuke za rękaw jego kombinezonu i wyciągnęła na
korytarz.
Itachi, widząc
to, zamierzał się wtrącić, mając poniekąd dość ciągłych awantur swojej
dziewczyny, ktore miały miejsce bez wyraźnego powodu. Przecież sam widzi na
własne oczy, że Sakura jest cała i bez najmniejszego zadrapania siedzi sobie
jak gdyby nigdy nic na kanapie i je łapczywie chrupiące pieczywo. Lecz Sasuke
najwyraźniej wyczuł w porę jego intencje i niemalże od razu pokręcił głową, by
nie interweniował. I akurat w tym wypadku zamierzał chociaż raz zrobić to,
czego chciał jego młodszy brat. Odpuścił.
Gdy drzwi
zatrzasnęły się i oddalili się nieco od warsztatu, puściła czarnowłosego,
wbijając w niego rozjuszony wzrok.
- Co ona niby
była ci winna, co, Sasuke? - wycedziła wkurzona Ino, świdrując przenikliwymi
niebieskimi tęczówkami sylwetkę Uchihy.
- Nie mam
zielonego pojęcia, o co teraz się unosisz i mam dziwne przeczucie, że Itachi
podziela moje zdanie - odparł ze stoickim spokojem, opierając się ramieniem o
ścianę pomalowaną białą olejną farbą.
- Nie, tak na
pewno nie będziemy rozmawiać. Nie mieszaj w to nikogo, zwłaszcza Itachiego -
orzekła władczym tonem.
- Wiesz,
zastanawiam się, dlaczego to ty wtrącasz się w nie swoje sprawy - oznajmił
chłodno, nic nie robiąc sobie z jej pretensji. Jednak zamierzał wykorzystać tą
okazję, by poznać chociaż jeden fakt na temat różowowłosej studenki,
znajdującej się za ścianą. Coś mu to bardzo śmierdziło, zwłaszcza po
wczorajszych wydarzeniach. Po za tym charakter Ino pogorszył się jeszcze
bardziej tuż po pojawieniu się w Konoha Haruno. Jeszcze nigdy nie widział, by
aż tak czymś się przejmowała. Zdążył zauważyć, że traktowała przyjaciółkę jak
porcelanową lalkę, która w każdej chwili może rozbić się na tysiąc małych
kawałeczków. I po tym co zauważył zeszłej nocy, poniekąd się jej nie dziwił.
Lecz teraz to była zdecydowana przesada, która nawet jego brata zaczęła ruszać.
Co jak co, ale zawsze była granica. Granica, którą Ino pomału zaczęła
przekraczać i wszyscy, nie tylko Itachi, pomału zaczynali to dostrzegać.
Yamanaka
ściągneła swoje brwi niebezpiecznie.
- A według mnie
to ty wtrącasz się w nie swoje sprawy - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie zmusiłem
jej do niczego. Sama podniosła ręke - skwitował, wzruszając beznamiętnie
ramionami. Wolał pominąć wzmiankę o swojej koszulce, jaka cały czas znajdowała
się na ciele Sakury, bo czuł, że dopiero wtedy rozpętałby prawdziwą wojnę. Ale
nadal twierdził, ba! Był święcie przekonany, że jeśli Sakura nie chciałaby brać
udziału w jego wyczynie, to zniknęłaby gdzieś tak, by nie móg jej znaleźć. W
takim tłumie nie było to specjalnie trudne.
Ino słysząc
jego odpowiedź nie wytrzymała. Po prostu musiała krzyknąć, by dać upust
emocjom.
- Ale na
pytanie czemu to zrobiła, odpowiedziała, że jest coś ci winna!
- To może w
takim razie łaskawie spytasz się jej, co miała na myśli, zamiast wrzeszczeć
bezpodstawnie na mnie - warknął z poirytowaniem, coraz bardziej mając dość
dziewczyny brata. Z każdą nową minutą coraz gorzej ją znosił.
- Przeginasz,
Sasuke - odparła, splatając ramiona na klatce piersiowej. - Nie udawaj takiego
niewiniątka, bo i tak wiem, że maczałeś w tym palce - skwitowała, będąc jakże
pewna swoich słów.
Rozjuszony
Sasuke prychnął złowieszczo pod nosem. - Wierz w co tylko chcesz, jednak to i
tak nie zmieni jakże ważnego faktu... - stwierdził zimno, prostując się i
zaczynając robić kroki w kierunku warsztaty.
- Jakiego niby
faktu? - mruknęła przekręcając oczami, niespodziewając się niczego mądrego.
- W ogóle jej
nie znasz.
To zdanie przecięło przestrzen jak
ostrze katany. Gdyby było to mozliwe, ton jego głosu zamroziłby krew w żyłach
Yamanaki.
Z ust Ino wydobył się cichy drwiący
śmiech.
- Czy chcesz mi właśnie powiedzieć, że
znasz ją lepiej o mnie? - spytała z rozbawieniem, którego nie zamierzała przed
nim w żadnym stopniu ukrywać. W jej mniemaniu brat Itachiego powiedział właśnie
żart stulecia.
- To jakieś
kpiny, nikt nie zna jej tak dobrze jak ja…
Sasuke mając dość tej konwersacji,
postanowił wtracić się jej w słowo, nim zacznie rozdrabniać się nad jej i
Sakury przyjaźnią. Akurat to były informacje, które go zupełnie nie
interesowały. A on potrzebował faktów, w stylu “co, gdzie, jak i kiedy”.
Zresztą właśnie tak był wychowany. Od dziecka wpajano jemu i jego bratu te
cztery krótkie pytające sformułowania, żeby lepiej ich przygotować do pracy
prawnej. I tak mu już zostało. Czuł wewnętrzną potrzebę, by dowiedzieć się, co
tak niespodziewanie zdołało przemienić Haruno w zaledwie ułamku sekundy. I nie
wiedział czemu, miał dziwne przeczucie, że facet, jaki kręcił się z rana przy
siłowni miał z tym coś wspólnego. W końcu dlaczego tak uciekł spłoszony, gdy
tylko zobaczył, jak się zbliża? Coś mu tu więcej niż śmierdziało. Ale
postanowił, że zaspokoi swoją ciekawość krok po kroku. W końcu, jak to
powiadają, Rzym nie od razu zbudowano. Więc i on będzie cierpliwy - wszystko w
swoim czasie.
- Nie wpychaj mi w usta słów, których
nie powiedziałem. Stwierdziłem jedynie, że jej nie znasz i najwidoczniej mam
rację - stwierdził oschle, wymijając ją.
- Nie bądź aż taki pewny. Znam ją
lepiej niż ci się wydaje.
- To się jeszcze okaże - parsknął,
chwytając za klamkę, a następnie w parszywym humorze wszedł do warsztatu. Lecz
gdy tylko przekroczył próg, przystanął w miejscu widząc jak Kiba z Naruto
próbują zmyć smar z twarzy Sakury. Ich poczynania nie przyniosły jednak
zapragnionych rezultatów, gdyż czarna maź zakrywała jeszcze większą
powierzchnię jej twarzy.
- Jeśli chcecie zrobić z niej klauna,
to proponuję białą farbę - powiedział, rzucając jej zadziorne spojrzenie.
Sakura spojrzała na niego uważnie, a
następnie zerknęła na dwóch przerażonych przyjaciół, którzy nagle pobledli.
- O czym on mówi? - spytała w miarę
spokojnie, mierząc ich uważnie swoimi zielonymi tęczówkami.
- No bo… - zaczął niepewnie Naruto
drapiąc się dłonią po swojej blond czuprynie.
- To cholerstwo nie chce się zmyć,
tylko rozmazuje się jeszcze bardziej - warknął poirytowany Inuzuka, siadając w
zrezygnowaniu tuż obok niej.
- Jak to się rozmazuje? - spytała
zdenerwowana, podrywając się na równe nogi, a okruszki po bagietce zsypały się
z jej koszulki na ziemię.
- Wyglądasz
teraz jak kominiarz, a nie przyszła lekarka - odparł z rozbawieniem Sasuke, na
co jego brat parsknął śmiechem, popierając go w jakże słusznym stwierdzeniu.
- Chryste! A
tobie co się stało? - spytała przerażona Ino, gdy tylko weszła z powrotem do
warsztatu.
- Połącz zdolności
Uchihy, Uzumakiego i Inuzuki, a wyjdzie to - syknęła, wskazując palcem na swoją
twarz. Dziękowała w duchu za brak lusterka, bo miała wrażenie, że popadłaby w
istny szał, gdyby tylko dostrzegła swe odbicie.
Sasuke
westchnął jedynie, a pozostała dwójka odetchnęła głęboko, ciesząc się, że ich
wspólna znajoma nie postanowiła rozwiązać sprawy w inny sposób.
- Dobra, pora
się zbierać. Sakura czuje się już lepiej, a Hinata pewnie umiera z nudów,
czekając na zewnątrz na swojego rycerza w lśniącej zbroi - wtrącił Itachi,
bawiąc się kluczem mechanicznym.
- Hinata? -
spytał przerażony Naruto, a jego powieki zaczęły mrugać w zastraszająco szybkim
tempie. - Hinata! - krzyknął, wybiegając z warsztatu, jakby dopiero teraz
dotarło do niego, co właśnie powiedział Itachi.
- No to jednego
mamy z głowy - skwitowała Yamanaka. - Plany nadal aktualne? - spytała
Itachiego, choć lazurowe tęczówki nadal skupione były na Sasuke. Była na niego
wściekła, lecz chwilowo postanowiła zawiesić ogień.
Itachi zamyślił
się na chwilę, a następnie przytaknął.
- Jakie plany?
- spytał Sasuke unosząc brew wysoko.
- Idziemy
świętować twoje zwycięstwo, braciszku - odparł zadziornie członek Akatsuki. - I
standardowo ja stawiam... - dodał już z mniejszym entuzjazmem, domyślając się,
że dzisiejszego dnia jego konto bankowe ponownie zmiejszy się o pokaźną sumkę.
- Stajesz się
rozrzutny - zaśmiał się Sasuke, a kącik jego ust powędrował zaraz do góry. -
Ale w żadnym wypadku nie zamierzam ci odmawiać - odparł zadziornie.
- A więc
popijawa! - skwitował bardzo zadowolony Kiba.
- A kominiarz
idzie do domu wziąć prysznic - mruknęła z sarkazmem różowowłosa, planująca już
jakże upokarzający spacer do domu. Już wyobrażała sobie szydercze uśmiechy
dzieciaków czy też rówieśników, których bez wątpienia będzie mijać podczas
powrotu do domu.
- Nie tak
prędko, a co jeśli znowu źle się poczujesz po drodze? - wypalił niespodziewanie
Itachi, wprowadzając ją w chwilowe osłupienie.
- Dawka
adrenaliny, jaką zafundował mi twój brat, już dawno zniknęła. Nic mi nie będzie
- zapewniła go, chociaż w rzeczywistości nie była aż tak bardzo pewna swych
słów. Najchętniej tuż po opuszczeniu terenu toru wyścigowego poszłaby do
jakiejś knajpki kupić coś na wynos, lecz stan drobniaków w jej portfelu
zdecydowanie na to nie pozwalał. Będzie musiała wytrzymać aż dojdzie do domu,
ale najpierw będzie czekać ją długi spacer.
- Wolałbym, byś
została odstawiona bezpiecznie do domu samochodem. Miałbym czystrze sumienie -
odparł nonszalancko, odkładając klucz mechaniczny na dużą, czerwoną skrzynkę z
narzędziami. Zaraz jednak dłonią zaczął szukać czegoś w kieszeni. - A więc jak
będzie? - spytał, uśmiechając się do niej subtelnie.
Z ust Sakury
wydobyło się ciężkie westchnięcie. Miała dziwne przeczucie, że w tym wypadku
nie uda jej się wygrać ze starszym z braci. Z drugiej jednak strony przyjechała
z nimi, to równie dobrze może z nimi wrócić.
- Zgoda -
odparła, przymykając powieki.
- Świetnie -
odparł zadowolony, wyciągająć z kieszeni kluczyki od samochodu, które następnie
rzucił bratu.
Sasuke widząc
lecące do niego przedmioty, zwinnie i bez najmniejszego wysiłku złapał je w
powietrzu.
- Zawieź naszą
znajomą do domu. Niech się ogarnie, a następnie przyjedźcie tam, gdzie zawsze -
zakomunikował Itachi, łapiąc Ino za rękę.
Sakura
spojrzała na niego w niedowierzaniu. To nie tak miało być! To nie na to się
zgadzała! To on miał ją odwieźć, a nie Sasuke! Już otwierała usta, by
zaprotestować, gdy starszy z braci pożegnał się z nimi pośpiesznie a następnie
wyszedł z warsztatu, ciągnąc za sobą swoją dziewczynę.
- No to
podwieźcie i mnie - wysępił Inuzuka, spoglądając z nadzieją na kruczowłosego
studenta.
To była zdecydowanie długa i nużąca
podróż do domu. Jednak nim wyruszyli, Sasuke musiał się wykąpać i przebrać w
coś normalnego. Kiba nie mieszkał już tam, gdzie zapamiętała, ani nawet w
akademiku, gdzie się spodziewała. Ponoć półtora roku temu przeprowadził się
wraz z rodzicami w całkowicie inną stronę Konohy, przez musieli wracać do
niej okrężną drogą. Gdy tylko odstawili Kibe pod dom, w samochodzie Itachiego
zapadła zdecydowanie niezręczna cisza. Szmaragdowymi tęczówkami lustrowała
mijające budynku miasta, w którym się urodziła i wychowała, wsłuchując się w
przyjemną, nieco melancholijną melodię piosenki, jaka właśnie leciała w radiu.
White lips, pale face
Breathing in snowflakes
Burnt lungs, sour taste
Light’s gone, day’s end
Struggling to
pay rent (...)
Znała tę piosenkę. Wsłuchiwała się w
nią niejednokrotnie podczas chłodnych jesiennych wieczorów w Kyoto. Dopiero
teraz zdała sobie sprawę, jak nie daleko jej było do opisanej historii
dziewczyny w piosence. Ciche parsknięcie wydobyło się z jej krtani. Cieszyła
się, że akurat ten rozdział życiowy ma już za sobą, ale musiała przyznać, że z
przyjemnością wsłuchiwała się w piosenkę. Cieszyła się, że nie podzieliła losu
śpiewającej dziewczyny, która według piosenki ginie z powodu zbyt dużej dawki
narkotyku.
(...)Stuck in her daydream
Been this way since eighteen
But lately her face seems
Slowly sinking, wasting
Crumbling like pastries
And they scream
The worst things in life come free to us (...)*
Jednak Uchiha
postanowił przerwać jej tę przyjemność, zmieniając stację radiową.
- Słuchałam tego - wtrąciła hardo
przenosząc swój wzrok na niego.
- Bardziej depresyjnej piosenki nie
mogłaś sobie przypodobać? - mruknął z grymasem, lecz ona zamiast odpowiedzieć,
cofnęła z powrotem stację.
Nie spuszczając z niego swego
przenikliwego spojrzenia, wypowiedziała szeptem wraz z piosenkarzem kilka
następnych słów piosenki:
- An angel will die, covered in white, closed eyes. And hoping for a better
life, this time we’ll fade out tonight. Straight down
the line.
Zerknął na nią kątem oka.
- Znowu zaczynasz mieć myśli
samobójcze? - spytał, przyglądając się jej uważnie.
- Wcale nie mam myśli samobójczych - odparła,
mrużąc w niezadowoleniu oczy.
- Nie? - parsknął rozbawiony. - To w
takim razie co to miało być wczoraj? Myślałaś, że umiesz latać?
Miała najszczerszą ochotę go zdzielić
po twarzy.
- Nie twój
interes - wycedziła z jadem, odwracając się do niego z mordem w oczach.
- Czyżby? - spytał sarkastycznie,
gwałtownie przyśpieszając samochód. - Może jeszcze mi powiesz, że jedynie się
potknęłaś? - zakpił, powodując iż ciśnienie Sakury od razu podskoczyło. Po
zaledwie kilku słowach ponownie był w stanie wyprowadzić ją z równowagi.
- Nie, nie potknęłam się. Chciałam
zapomnieć o osobach twojego pokroju - odparła z przekąsem, ponownie wbijając w
niego iskrzące tęczówki.
- Mojego pokroju? - warknął z wyraźną
irytacją, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
- Patrz się na drogę! - skarciła go
pośpiesznie, dostrzegając jak przeniósł spojrzenie czarnych oczu na nią,
ignorując drogę.
- Bo? - zadrwił spoglądając na nią
intensywnie.
- Bo nas zabijesz! - krzyknęła
spanikowana i w próbie zapanowania nad sytuacją wyciągnęła ręcę, chcąc złapać
za kierownicę, gdy ten ją odtrącił.
- Nie jestem aż taki głupi jak uważasz
- odparł skupiając się ponownie na drodze, ani na chwilę nie ściągając nogi z
gazu.
Wywróciła oczami, nie chcąc zbytnio
komentować jego słów, z którymi w żadnym stopniu się nie zgadzała. Zresztą
miała wystarczająco dużo zastrzeżeń co do jego osoby.
- Możesz trochę zwolnić? - spytała w
miarę spokojnie, nie chcąc by ponownie odstawił jakiś numer.
- Już mi nie ufasz?
Nie słysząc żadnej odpowiedzi z jej
strony, ośmielił się po raz kolejny zerknąć na nią kątem oka. Dostrzegając jak
bije się z myślami nad jego pytaniem, uśmiechnął się do niej zadziornie.
- Trzymaj się - rzucił łobuzersko i
gdy tylko wjechał w zakręt chwycił dłonią za hamulec ręczny, wprowadzając tym
samym cały samochód w kontrolowany poślizg.
Sakura rozszerzyła tęczówki w
przerażeniu, chwytając się pośpiesznie za rączkę umieszczoną nad oknem, przez
które bez problemu widziała dym unoszący się z tylnich opon. Nie widziała tego
nigdy na żywo. Jej doświadczenia w tym temacie opierały się jedynie na
obejrzanych dotychczas filmach akcji. W istnym zdumieniu lustrowała zawadiacką
minę Uchihy, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa.
Sasuke po chwili wyprowadził samochód
na prostą, a łobuzerski uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Ty… - wychrypiała Sakura, chcąc
przemóc swoje przerażenie.
- Nie było aż tak źle, co? - spytał
zadziornie, przenosząc całe skupienie na jezdnię.
Różowowłosa dziewczyna jakby za
dotknięciem magicznej różdżki ocknęła się z chwilowego amoku.
- I kto tu niby ma myśli samobójcze?!
- wypaliła zszokowana, a dłonią dotknęła się swojej piersi. Jej serce dudniło w
klatce piersiowej, jakby miało z niej wyskoczyć.
- Wszystko było pod kontrolą -
odpowiedział spokojnie.
- Jesteś nienormalny - skwitowała z
dezaprobatą.
- Masz coś w
domu do jedzenia?
- Że co proszę? - zapytała zbita z
pantałyku.
- Czyli nie - mruknął, zjeżdżając do
jednego z fastfoodów.
- Ej! - zaprotestowała.
- Jestem głodny, a ty jeszcze bardziej.
Po sklepach na pewno nie chce mi się chodzić, ani tym bardziej gotować -
powiedział podjeżdżając pod okienko.
Sakura siedziała jak zaklęta.
- Nie chce nic,
wytrzymam do domu - odparła ostro. Wbrew jego słowom, miała jedzenie w
mieszkaniu. Fakt, może nie za dużo, ale dla niej samej na pewno by wystarczyło.
Spojrzał na nią z powątpiewaniem, a
następnie zamówił wszystko podwójnie.
- Masz, jedz i
nie marudź - powiedział po chwili.
Haruno pomarudziła jeszcze chwilę pod
nosem, narzekając bez przerwy na kruczowłosego mężczyznę i jego sposób bycia.
Gdy tylko zjedli w samochodzie, Sasuke wznowił drogę do mieszkania dziewczyny.
Sakura nie była zbyt zadowolona z faktu, by wpuścić dobrowolnie Uchihę do domu.
Przecież jeszcze kilka tygodniu temu uznałaby taką sytuację za
surrealistyczną, jeśli nie totalnie głupią. Bo w końcu co ON miałby robić
w jej domu? A odpowiedź, że ewentualnie czekałby aż się wyszykuje i wykąpie
byłaby jak najbardziej nierealna i nie do pomyślenia. A jednak!
Nigdy nie mów nigdy, pomyślała, gdy
tylko zamknęła za sobą drzwi frontowe, a Sasuke zaczął rozglądać się po jej
klitkowatym mieszkaniu.
- Nie spodziewałam się gości -
mruknęła niezadowolona, podnosząc z ziemi pośpiesznie wczorajszą bieliznę,
którą następnie wrzuciła do kosza na brudne ciuchy. Jej mieszkanie wyglądało w
jeszcze gorszym stanie niż gdyrano przyszli Ino i Itachi, a wszystko przez
pośpiech, by nie spóźnić się na wyścigi. Co i tak skończyło się pomalowaniem
paznokci u tylko jednej dłoni.
- A tym
bardziej nie ciebie - szepnęła pod nosem tak, by nie słyszał.
Sasuke obrócił się raz wokół własnej
osi, jakby skanując karymi tęczówkami jej mieszkanie i bez przerwy
zastanawiając się, czy nie było mniejszego. Tyle dobrze, że łazienkę ma osobną,
a ponoć zdarzało się, że w niektórych mieszkaniach prysznic znajdował się
właśnie w salonie - istna paranoja.
- Niczego nie ruszaj, pójdę się
wykąpać i zmyć z siebie ten cholerny smar, zaraz wracam - powiedziała ostro,
wyciągając z szafy jakąś czystą bluzkę i spodnie. Nie czekając nim odpowie,
weszła do łazienki, zamykając za sobą zamek. W końcu Uchiha to nadal jedynie
facet.
Sasuke jak najbardziej wątpił w jej zaraz,
niespodziewając się jej zobaczyć ponownie przez następne pół godziny, jak nie i
dłużej. Może i była z tych kobiet, które potrafiły szybko się wyszykować, lecz
na pewno zbyt prędko nie pozbędzie się smaru z twarzy. Padające w łazience
krzyki i przekleństwa jeszcze bardziej go w tym utwierdzały. Parsknął śmiechem
w rozbawieniu, słysząc złorzeczenia na jego temat i uważnie badał każdy detal
jej mieszkania. Zresztą i tak nie widział nigdzie telewizora, więc pozostawało
mu jedynie to. Wszędzie leżały gdzieś jakieś ciuchy, książki medyczne albo
brudne naczynia. Normalnie jakby wszedł właśnie do pokoju Naruto w akademiku.
Usiadłszy na jej łóżku oparł się o ścianę i tuż naprzeciwko dostrzegł średniej
wielkości mapę świata a na niej powbijane małe szpileczki z kolorową końcówką.
Na szczęście wzrok miał dobry, więc bez problemu potrafił rozpoznać mniej
więcej, gdzie są powbijane. Nowy Jork. Paryż. Londyn. Seul. I wiele, wiele
innych. Nieco znudzony po kilku minutach wyciągnął z kieszeni spodni telefon i
słuchawki. Jedną z nich włożył do ucha, pozwalając szumien w nim głośnej
muzyce, a jego oczy nadal błądziły po mieszkaniu Haruno, próbując znaleźć coś
interesującego. Coś co zaspokoi jego nudę. I nie musiał aż tak daleko szukać,
gdyż tuż po chwili dostrzegł leżący nieopodal pokaźnej wielkości zeszyt. W
normalnych okolicznościach by to zignorował, w końcu co ciekawego może być w
zwykłym zeszycie? Tym razem jednak znudzenie musiało pobudzić jego
zainteresowanie, tak jak zniszczona twarda okładka, pozaginane rogi i wytarty
grzbiet. Wszystko świadczyło o częstym używaniu. Piosenka dochodząca z małej
słuchawki jeszcze bardziej kusiła go do niechwalebnego czynu.
Talk to me girl, tell me your lies
Let your secrets have no ties (...)**
Niepewnie
wyciągnął dłoń ku tajemniczemu przedmiotowi, który następnie chwycił w swe
palce i przyciągnął bliżej siebie. Opuszkami przejechał po okładce a następnie pomału
zaczął rozwiązywać wiązania, które dzieliły go od treści zeszytu. Otworzył
nieco pewniej zeszyt, pozwalając kartkom samym ułożyć się na odpowiedniej
stronie. Jego oczom po chwili ukazał się duży wpis “nie bądź ciekawska” wykonany
gwałtownie drukowanymi literami . Uniósł obie brwi w zdziwieniu,
domyślając się, co kryją zapisane stronnice.
Nigdy nie
przypuszcza,ł by jakakolwiek piosenka tak dobrze odzwierciedlała sytuację w
jakiej się znajduje. W niedowierzeniu spoglądał na zeszyt, który zarazem był kluczem
do wszystkich sekretów Sakury.
- Pamiętnik? - szepnął, jednak jakie
było jego zdziwienie, gdy odpowiedź została mu udzielona.
- Tak, pamiętnik - warknęła zirytowana
Haruno w samym ręczniku, idąca szybkim krokiem w jego kierunku. - Nie znasz
takiego pojęcia jak prywatność? Może naucz się ją szanować - syknęła
rozjuszona, wyrywając mu zeszyt.
- A niby skąd miałem wiedzieć, że to
pamiętnik - odparł oburzony, wzruszając beznamiętnie ramionami.
Zmierzyła go wściekłym spojrzeniem, a
krew ponownie odpłynęła z jej twarzy.
- Wynoś się
stąd - rozkazała władczym głosem, który niespodziewanie zaczął jej drżeć. Nie
tego się spodziewała, wychodząc z łazienki z naburmuszoną miną, chcąc go spytać
o skuteczny sposób zmycia smaru z twarzy. To było więcej niż potrafiła znieść
na tą chwilę. I wcale nie dlatego, że Uchiha mógł poczytać kilka pięknych
epitetów przedstawiających jego osobę. Chodziło o coś więcej… Owy pamiętnik
zaczęła pisać tuż przed rozpoczęciem studiów w Kyoto. Stronnice zeszytu kryły
wszystko, o czym nie chciała teraz pamiętać. Wszystko co chciała zataić przed
światem zewnętrznym. Nawet Ino i jej matka nie znały szczegółów zapisanych
niebieskim atramentem. Przycisnęła mocniej pamiętnik do piersi, nie chcąc nawet
myśleć, co by się stało, gdyby przeczytał coś, czego nie powinien.
Sasuke
przyjrzał się jej uważnie, a następnie z ciężkim westchnięciem wstał z łóżka.
Nie zamierzał protestować ani się z nią kłócić. Widział w jej szmaragdowych
tęczówkach strach przed tym, co mógł przeczytać. Lecz nie zadając żadnego
pytania wyminął ją, rzucając jej chłodne spojrzenie, a następnie, tak jak
chciała, wyszedł z jej mieszkania.
Studentka z
furią zatrzasnęła za nim drzwi, a następnie, trzęsąc się z tłumionej złości,
odrzuciła pamiętnik z powrotem na łóżko, po czym wróciła do łazienki.
Teraz nigdzie
się jej nie śpieszyło. Na pewno jej noga nie stanie w barze, w którym wszyscy
mają świętować jego dzisiejsze zwycięstwo. Nie po tym, co właśnie próbował
zrobić.
Gdy wreszcie po
dłuższym czasie udało się jej zmyć z twarzy czarną maź, weszła pod prysznic. W
momencie gdy wyszła z łazienki, cała pachnąca żelem truskawkowym, jej telefon
zaczął wibrować jak oszalały na kuchennym blacie. Domyślała się, kto to może
się do niej tak dobijać.
- Halo?
- Nie mów, że
postanowiłaś zostawić mnie tu samą! - głośny protest Ino dobiegł ją z drugiej
strony słuchawki.
- Nie mam
zamiaru niczego świętować. Zwłaszcza zwycięstwa Uchihy - syknęła, idąc z
telefonem do swojego ni to salonu, ni to sypialni, gdzie zaraz opadła na łóżko.
- Oho, znowu cię
wkurzył - skwitowała przeciągle z rozbawieniem. - A już myślałam, że wcześniej
postradałaś rozum, przytakując mu w warsztacie.
- To wcale nie
jest śmieszne - mruknęła do słuchawki, po czym subtelnie przygryzła dolną
wargę. - Nie będę świętować niczego, co ma z nim jakikolwiek związek i tyle -
zaprotestowała i gdyby tylko mogła, tupnęłaby nogą, by jeszcze bardziej wyrazić
swój sprzeciw.
- To przyjdź
dla mnie. Porozmawiamy. Usiądziemy z daleka od niego i spędzimy a’la babski
wieczór. No chodź... - powiedziała błagalnie, chcąc jakoś ubłagać różowowłosą
przyjaciółke do zmiany zdania.
Sakura
westchnęła ciężko, rozglądając się po małym pomieszczeniu. Jakoś nie chciało
się jej siedzieć samej w czterech ścianach. Ale z drugiej strony, gdy tylko
myślała o ponownym spotkaniu z Sasuke,czuła postepujący ból głowy. Jednak może
Ino miała rację - usiądą gdzieś z dala, porozmawiają na spokojnie. W
końcu i tak planowały to zrobić.
- Gdzie
jesteście?
Ostatnio
zdecydowanie zbyt często zmienia zdanie.
Oh! Jak bardzo żałowała swojej
decyzji! Minęło pięć godzin od jej rozmowy telefonicznej z przyjaciółką, a one
siedziały w kąciku pubu tak, jak to było zaplanowane. Z Sasuke również nie
zamieniła ani słowa. Ba! Omijała go jak zarazę i on najwyraźniej wybrał
identyczną taktykę, co aż przechodziło jej wszelkie wyobrażenia. Ale nikt nie
wspominał, że Ino będzie połykać szota za szotem, a ona sama będzie kończyła
pierwszy kufel piwa, w czego rezultacie blondynce było zdecydowanie daleko do
osoby trzeźwej.
- Mieliśmy rozmawiać a nie chlać -
skwitowała ze zrezygnowaniem, opierając pobródek na otwartej dłoni, lecz żadnej
sensownej odpowiedzi nie dostała.
- Chodźmy potańczyć, proszę! -
krzyknęła niespodziewanie nabuzowana Ino.
Sakura uniosła brew, wątpiąc, by jej
przyjaciółka była w stanie utrzymać się na nogach dłużej niż minutę.
- No chodź! Nie daj się prosić! - Ino
chwyciła ją za rękę, próbując wyciągnąć różowowłosą studentkę na parkiet.
- Ino - westchnęła przeciągle.
- Ten jeden, jeden raz chodź,
zatańczymy jak za dawnych czasów.
Sakura
spojrzała na nią z pobłażaniem. Nie miała zbytnio ochoty na tańce, lecz z
drugiej strony nawet nie próbowała się dobrze bawić. Widok Uchihy trzymającego
w rękach jej otwarty pamiętnik spartaczył jej humor na resztę wieczoru.
Musiała jednak przyznać bez bicia, że odkąd tylko weszła do pubu
uwielbianego przez studentów Konohy, muzyka zachęcała ją do oddania się w wir
tańca “jak za dawnych czasów”, jak to właśnie ujeła Ino. Jednak obawiała się,
że na jednym tańcu wcale się nie skończy, chociaż... może wyszłoby mi to na
dobre? Zwłaszcza Yamanace, która podczas ruchliwych tańców może by trochę
wytrzeźwiała. Kto wie... Zawsze warto było spróbować. Ona na pewno nie będzie
targać pijanej przyjaciółki do akademika.
Wstała leniwie
od stolika i niepewnym krokiem szła za Ino, która cała w skowronkach prowadziła
ją na parkiet. Sakura czuła, że potrzebuje jeszcze czegoś, by wzmonić swoją
pewność siebie. Pół roku jej noga nie stała na parkiecie i z każdym nowo
postawionym krokiem ogarniały ją coraz wieksze obawy. A co jeśli zrobi z siebie
kolejne pośmiewisko? Potrzebowała tak zwanego strzemiennego, lecz nie było
nawet szans, by dobiła się do baru w przeciągu pięciu następnych minut - tłum
zdecydowanie by jej na to nie pozwolił, a Ino tym bardziej. Szmaragdowymi
tęczówkami zaczęła przyglądać się ludziom ze studiów. Nagle Ino została
zatrzymana przez Itachiego, który złapał ją za przedramię.
- Jesteś
kompletnie pijana - oznajmił z niedowierzaniem.
- No to
rzeczywiście jest nowość - wtrącił chłodno niespodziewanie Sasuke, bawiąc się
pełnym kieliszkiem. Przyglądał się w niemałym zdziwieniu blondynce i
towarzyszącej jej Haruno, która w przeciwieństwie do Ino była praktycznie
trzeźwa.
Sakura
natomiast ignorowała jego spojrzenie, skupiając całą uwagę na Itachim.
- Będę mieć na
nią oko - powiedziała, obdarzając go bladym uśmiechem.
- Chodź, idziemy tańczyć - wybełkotała
Ino chwiejąc się na własnych nogach.
Sakura przekręciła lakonicznie oczyma,
chcąc mieć to już za sobą.
- Chwila - mruknęła, przenosząc swój wzrok
na dwa kieliszki znajdujące się na stoliku braci. Moment zastanowienia… I
chwyciła pośpiesznie za dwa kieliszki i wypiła je zachłannie, jeden po drugim.
Sasuke w zdziwieniu spoglądał na
własny kieliszek, który jeszcze przed chwilą znajdował się przed jego nosem.
- Hej! - zaprotestował srogo, lecz
Sakura wystawiła mu jedynie język i tym razem to ona chwyciła przyjaciółkę za
rękę, ciągnąc ją tym samym na parkiet.
Itachi parsknął śmiechem w
rozbawieniu.
- No nic, to idę zamówić kolejną
kolejkę - powiedział ze śmiechem, wstając od stolika, gdy jego kare tęczówki
bez przerwy przyglądały się tańczącej już Ino.
Sasuke natomiast wziął przykład z
brata i również spoglądał na parkiet, uważnie przyglądając się nie tylko
Yamanace ale i różowowłosej studentce. Tańczyły wraz z resztą do znanego Moves
Like Jagger, wyraźnie dobrze się czując przy tym utworze, lecz gdy tylko
dobiegł on końca, a następna melodia zaczęła lecieć z głośników, obie
niespodziewanie przystanęły na przeciwko siebie. Wymieniły się zadziornymi
spojrzeniami, po czym wraz z pierwszym mocnym uderzeniem basów ich dłonie
zderzyły się ze sobą, a one same po ułamku sekundy odskoczyły od siebie i
zaczęły tańczyć dobrze znany sobie układ, który niejednokrotnie tańczyły do Pump
it.
- Jest inna - wtrącił nagle Itachi,
powracając do ich stolika z tacą wypełnionymi nie tylko szotami wódki, ale
także jagger monstera i sambuci. Tequilla również się przewinęła tu i ówdzie.
Sasuke spojrzał na brata kątem oka.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem -
odparł, biorąc pierwszy lepszy kieliszek, którego zawartość zaraz rogrzała go
od wewnątrzi.
Ponowne parsknięcie śmiechu wydobyło
się z krtani Itachiego.
- Akurat wydaje mi się, że mimo
wszystko wiesz o niej więcej niż ja - skwitował, rzucając mu zadziorny uśmieszek.
- Swoje spekulacje zostaw dla siebie -
wypalił, dobrze wiedząc, że Itachi jest już na granicy rozpoczęcia swych
dociekliwych pytań i irytujących go gadek.
- Dobra, dobra… Ja tylko nie wierzę w
przypadki - zaśmiał się starszy z braci, również pijąc kieliszek alkoholu.
Oboje obserwowali tańczące dziewczyny,
które wyraźnie świetnie się bawiły. Nawet Ino wydawała się chwilowo
wytrzeźwieć, natomiast na ustach Sakury znajdował się szeroki uśmiech,
świadczącej o jej wielkiej pasji. Nieświadoma tego Haruno ponownie uchyliła
rąbka tajemnicy młodszemu z braci. Mógł doskonale zobaczyć, jak bardzo musi
kochać taniec, ale mimo wszystko przez jakieś wewnętrze przekonanie postanowiła
zrezygnować z niego. Kolejne pytanie pojawiło się w jego głowie: dlaczego?
Nagle obie pod wpływem emocji, jakie
dostarczał im taniec, wskoczyły na dwa odrębne stoliki. Wszystko niemal
przypominało minibitwę na taniec, którą bezprecedensowo wygrywała obecnie
Haruno, gdyż każdy krok Ino nadal był nieco chwiejny. Kto wie, jakby to wyglądało,
gdyby obie były kompletnie trzeźwe. Lecz po chwili zdarzyło się coś, czego nikt
z obecnych się niespodziewał - Ino runęła niczym kłoda z drewnianego stolika i
nim Sasuke zdążył się zorientować, Itachi czym prędzej pognał ku niej. Muzyka
momentalnie przestała grać, a w szoku spoglądali na leżącą na ziemi blondwłosą
studentkę.
Sakura również zeskoczyła z powrotem
na ziemię i po krótkiej chwili, zbierała przyjaciółkę z podłogi.
- Jak ja cię któregoś dnia… - syknęła
zdenerwowana Sakura, łapiąc Ino za ramię i próbując podnieść ją na równe nogi.
Co wbrew pozorom nie było aż takim prostym zadaniem, jakby mogło się wydawać.
Ale Itachi zaraz bez problemu podciągnął ją do góry.
- Oops - szepnęła Ino, spoglądając na
porozbijane wokół szklanki i przewrócony stolik.
- Oops? - warknął zły Itachi, a z ust
Yamanaki zaraz wydobiło się pijackie czknięcie.
Sakura przeczesała w zdenerwowaniu
gęste różowe włosy.
- Zaprowadzę ją do łazienki -
powiedziała do Itachiego, widząc, jak przyjaciółka zaczyna przystawiać sobie
dłoń do ust.
- Nie - zaprotestował hardo Uchiha. -
Ja ją zabiorę, a ty baw się dalej - oznajmił, spoglądając w niezadowoleniu na
swoją dziewczynę, którą zaraz wziął na ręcę i zaczął prowadzić do damskiej
toalety na tyłach pubu.
Spoglądała w niedowierzaniu za
oddalającym się Itachim. No przecież nie może zostawić jej tak samej. Fakt, nie
wątpiła w zdolności opiekuńcze Itachiego, ale… Ale… No właśnie, ale co?
Wykrzywiła usta w grymasie, nie wiedząc, jak odpowiedzieć sobie na to pytanie.
To oczywiste, że się o nią martwiła. Przecież gdyby nie zgodziła się na jej
kolejną zachciankę, do niczego by nie doszło. Chociaż wtedy Ino bez wątpienia
spałaby już pijana przy ich stoliku. Lekko zdruzgotana nie wiedziała,co było
gorsze. Z ciężkim westchnięciem ruszyła za nimi. Może przynajmniej pomoże jakoś
Itachiemu w ogarnianiu przyjaciółki. Jednak gdy była w połowie drogi, tuż przed
nią stanął młodzy z braci.
- Nie radziłbym - powiedział chłodno,
trzymając w ręku nowo otwarte piwo.
- Facet nie będzie mi rozkazywał -
skwitowała, świdrując go iskrzącymi z wściekłości szmaragdowymi tęczówkami, po
czym zaczęła go wymijać, ale tak jak i wcześniej chwycił ją mocno za
przedramię.
- Nie rozkazuję ci - syknął wściekły
jej fałszywymi oskarżeniami. - Wyrażam swoją opinię. Oboje wiemy, że zrobisz
to, co będziesz chciała, a ja skwituję to później poprzez “a nie mówiłem”.
I wraz z tymi słowami puścił jej ramię
i oddalił się jako pierwszy.
Sakura przeklnęła siarczyście pod
nosem i, ignorując jego słowa, wznowiła swe kroki w stronę toalet. W końcu co
takiego złego mogło się stać?
Wchodząc do praktycznie pustej
łazienki, wyraźnie słyszała dobiegające z kabiny dla inwalidów odgłosy
wymiotów. Nie musiała być geniuszem, by wiedzieć, komu zaszkodziła zbyt duża
dawka alkoholu. Z dezaprobatą pokręciła głową i już miała zapukać do drzwi
kabiny, gdy nagle usłyszała wyraźnie poddenerwowanego Itachiego.
- Do jasnej cholery, co się z tobą
ostatnio dzieje, Ino? - dopytywał w złości, a Sakura przystanęła w miejscu. -
Zachowujesz się irracjonalnie i bezmyślnie w stosunku do wszystkich - warknął.
Ino wybełkotała coś pod nosem, czego
Sakura nie była w stanie dokładnie usłyszeć.
- Na miłość boską! Ona nie jest małym
dzieckiem Ino! - krzyknął, a Ino ponownie zaczęła zwracać. - Nie potrzebuje
nadzoru dwadzieścia cztery na siedem i nie potrzebuje, byś ciągle ją
ograniczała i decydowała o jej życiu!
Oh, jak bardzo chciała teraz przywalić
Sasuke w tę jego buźkę, gdy tylko go zobaczy. Miał rację. Miał cholerną rację!
Ale ona jak ta głupia jak zwykle musiała postanowić na swoim i standardowo
żałowała już, że tu przyszła.
- Nic nie rozumiesz - wtrąciła Ino, co
tym razem jej przyjaciółka była w stanie wyraźnie usłyszeć.
- To mnie w takim razie oświeć -
rozkazał poirytowany całą sytuacją. - Odkąd tylko wróciła, ty diametralnie się
zmieniłaś. I jeszcze w dodatku ta piosenka! Przez ciebie cały kontrakt płytowy
mógł szlag trafić, jeśli ona rzeczywiście by zatańczyła do niej na konkursie. I
doskonale o tym wiesz.
- Chciałam tylko, by posłuchała
Sakura wstrzymała
oddech, nie dowierzając temu, co właśnie słyszy. Doskonale pamiętała wieczór, w
którym dostała e-mail od przyjaciółki z Lie to me, by ją przesłuchała i
dała znać, co o niej sądzi. A ona przypadła jej na tyle do gustu, by
wykorzystać ją do układu tanecznego z Miyavim, nie pytając Ino o zdanie.
Zresztą skąd miała wiedzieć, że nie może? Że nie powinna albo kogoś przyszłość
może zostać zniszczona? Dopiero po nakręceniu filmiku, który miał trafić do
pre-eliminacji na konkurs wysłała go Ino, stawiając ją przed faktem dokonanym,
że wykorzystała właśnie tę piosenkę.
- To i tak nie
tłumaczy twojego ostatniego zachowania - warknął zły Itachi, który już nie
brzmiał tak miło. Jego śmiechy i zgryźliwe teksty zniknęły, gdy tylko Ino
spadła ze stołu. Gdy tylko do nich dobiegł, widziała strach w jego oczach.
Przecież Ino z łatwością mogła sobie coś zrobić, ale na szczęście
najprawdopodobniej skończy się tylko na wielkim kacu i kilkunastu siniakach.
Sakura, nie
chcąc dłużej być świadkiem ich rozmowy, która notabene była niemalże o jej
osobie, zaczęła wycofywać się z łazienki, a głos Itachiego zaczął zanikać, aż
wreszcie po wyjściu z pomieszczenia, całkowicie ucichł. Oparła się o ścianę,
spoglądając nieobecnymi tęczówkami na bawiący się dobrze tłum. Muzyka również
ponownie umilała wszystkim czas. Nie było nawet śladu po upadku Ino. Stolik
został postawiony, a potłuczone szklanki pozamiatane, aby ktoś na nich przez
przypadek nie stanął.
Czując jak
oddycha pośpiesznie, przystawiła dwa palce do swej szyji chcąc sprawdzić puls,
który zdecydowanie był zbyt szybki. Czuła się, jakby Sasuke ponownie zaczął
driftować, budząc paniczny strach zmieszany z oniemieniem. Miała najszczerszą
ochotę wyjść teraz z pubu i uciec do domu, lecz nagle zawiesiła swój wzrok na
Kibie, a świat przestał wirować wokół niej. Wzięła kilka głębszych oddechów,
chcąc zapanować nad swoim drżącym ciałem. Mając pewność, że znowu nie przyjdzie
jej do głowy żaden głupi pomysł, wyciągnęła z kieszeni małą, białą tabletkę i
połknęła ją pośpiesznie bez popijania i z bladym, sztucznym uśmiechem zaczęła
iść ku staremu znajomemu, przy którym zaraz usiadła.
- I jak, żyje
ona? - spytał nieco zaniepokojony Inuzuka.
- Ledwo -
parsknęła. - Rano będzie wydzwaniać do wszystkich i skarżyć się na kac giganta.
I coś czuję, że rozkaże nam, byśmy nie pozwolili jej więcej tak chlać.
Kiba zaśmiał
się głośno, nie wątpiąc w słowa przyjaciółki.
- Chyba aż
wyłącze telefon - powiedział z rozbawieniem. - Piwo? - spytał, podając jej
zamkniętą jeszcze butelkę.
Sakura
przyjrzała się butelce z zastanowieniem.
- Nie, dzięki -
odparła spoglądając w bok na Naruto śmiejącego się wraz ze swoją dziewczyną.
Miała przeczucie, że jeśli teraz zacznie pić, podzieli los przyjaciółki, a tego
nie chciała. Pomimo jeszcze młodego wieku nie zamierzała ponownie upijać się do
nieprzytomności. Ktoś naprawdę musiałby nieźle namieszać w jej życiu, by raz
jeszcze sięgnęła po alkohol w dużej dawce.
Nagle poczuła
jak ktoś niespodziewanie obejmuje ją ramieniem. Zdziwiona spojrzała w bok,
napotykając się na bursztynowe oczy.
- O proszę,
kogo tu przywiało? - spytał Satoru. Cuchnął alkoholem, którego tak samo
jak Ino wypił zdecydowanie zbyt dużo. - Zastanawiam się, czy przelecenie
dziewczyny Sasuke wystarczająco by go wkurzyło? - zadrwił, przyglądając się jej
uważnie.
Kiba poderwał
się ze swego miejsca, jednak Sakura machnęła dłonią, by dał sobie spokój - w
końcu nie z takimi gagatkami dawała sobie już radę. Nieprzejęta jego słowami,
ściągneła z siebie jego ramię, bez przerwy rozglądając się po ludziach. Gdy
tylko dostrzegła osobę, której tak bacznie poszukiwała, wskazała palcem na
Ayanami.
- Tam stoi jego
dziewczyna - odparła beznamiętnie, chcąc go spławić. - Więc takie propozycję
radzę do niej składać.
Satoru spojrzał
na osobę wskazaną przez Sakurę, a następnie prychnął pod nosem rozbawiony.
- Co? To moja
siostra. Tylko się z nią pieprzył - skwitował zaczepnie, po czym dodał. - Ale
za to ty… - powiedział, owijając kosmyk różowych włosów wokół swego palca.
Brwi Haruno
zmarszczyły się agresywnie, a następnie uderzyła w jego dłoń i odepchnęła go od
siebie. Nowością było dla niej, że ta dwójka była ze sobą spokrewniona. Jednak
jakoś nie zdziwiła ją informacją o relacjach na lini Sasuke - Ayanami i vice
versa. W końcu z daleka było widać, jak na siebie patrzą. Po raz pierwszy
dostrzegła to feralnej nocy pod siłownią, gdy po raz pierwszy poznała
kruczowłosą studentkę dziennikarstwa. Nawet teraz, gdy wspomniana dwójka stała
kilka metrów od niej i rozmawiała ze sobą, nie robiła na niej wrażenia. Ich
życie, niech robią ze sobą, co tylko chcą. Tylko nie potrafiła wyjaśnić,
dlaczego była zawiedziona niepojawieniem się Sasuke tuż po jej wyjściu z
łazienki z napomkniętym wcześniej “a nie mówiłem”. W końcu miał stuprocentową
rację. A ona jakoś musiała teraz to zaakceptować.
- Ale za to ja
nie mam i nie będę nigdy mieć nic wspólnego z tym panem, więc łapy precz -
powiedziała o dziwo spokojnie. Miała dość ciągłych kłopotów, więc nawet
pijanemu głupcowi nie zamierzała dać się wyprowadzić z równowagi.
- Uuu.
Tygrysica - parsknął, puszczając oczko do Kiby, który już zaciskał pięści do
białości.
- Jesteś zalany
w trupa, Satoru, wracaj do domu i nie szukaj kłopotów - warknął Inuzuka,
spoglądając na niego spode łba. Lecz Hayashi nie zamierzał tak łatwo
odpuszczać. Nie teraz, gdy dostrzegł swoją zwierzynę. Ponownie objął ramieniem
Haruno, przyciągając ją bliżej siebie.
- Popieram
mojego kolegę. Wracaj do domu - rozkazała, spoglądając prosto w jego
bursztynowe oczy. Zastanawiała się, jakim cudem może być bratam Ayanami, gdy
oboje wyglądali całkowicie inaczej. Nawet ich oczy diametralnie się różniły. W
żadnej partii ciała nie dostrzegała między nimi ani krzty podobieństwa. A
jednak Kiba nie zaprzeczył, więc musiała to być prawda.
- Wrócę jedynie
z tobą, maleńka. Chodź, zrobimy temu sukinsynowi na złość - wyszeptał,
opuszkami palców drugiej dłoni chwytając ją za podbródek.
- Satoru… -
syknął ostrzegawczo Kiba, chcąc go przywrócić do porządku. Ale standardowo
rywal Sasuke ani myślał, by się kogoś słuchać.
Sakura uraczyła
go perlistym rozbawieniem, wyśmiewając tym samym jego insyunuację i niemoralną
propozycje.
- Wracaj do
domku, siostrzyczka na pewno cię ulula - odparła zadziornie. - Chociaż muszę ci
przyznać, jest w nim coś ze skurwysyna - dodała, nie potrafiąc się powstrzymać.
W końcu Satoru z tym określeniem trafił w samiusieńką dziesiątkę.
- Wolałbym,
żebyś to ty mnie dziś ululała - powiedział, próbując być uwodzicielskim, nie
odwracając spojrzenia od jej szmaragdowych ślepiów.
Sakura
westchnęła ciężko, chcąc, by jak najszybciej dał jej spokój. Pijackie zaloty
nigdy na nią nie działały,lecz nużyły. Gdy już miała się odezwać, Satoru
przeniósł swoją dłoń na jej udo.
- Dobra, koniec
tego dobrego - powiedział srogo Kiba, siłą odciągając Satoru od przyjaciółki.
Sportowcowi ten
ruch zdecydowanie się nie spodobał, więc zamachnął się, pragnąc dać mu nauczkę,
gdy niespodziewanie ktoś złapał go za rękę.
- Nie ładnie
bawić się beze mnie - wtrącił buntowniczo Naruto i nie czekając nawet na jego
dalszą reakcję, pierwszy wymierzył cios, posyłając szatyna na deski. - Zemsta
rzeczywiście jest słodka - powiedział, strzepując obolałą od uderzenia dłoń.
Wreszcie mógł się odegrać za wypadek, jaki spowodował Hayashi kilka miesięcy
temu, który wyeliminował go z tegorocznych mistrzostw. I tak jak w przypadku
upadku Ino, muzyka ucichła i każdy spoglądał na leżącego na ziemi studenta,
chcąc dowiedzieć się, co dokładnie się stało.
- Pożałujesz
tego - wycedził przez zaciśnięte zęby Satoru, podnosząc się z podłogi.
Wierzchiem dłoni otarł szkarłatną krew z kącika ust i morderczym wzrokiem
lustrował Naruto.
Sakura miała
już tego serdecznie dość. Zdeterminowana wstała z krzesełka, stając pomiędzy
rywalami.
- Posłuchaj,
frajerze. Spadaj do domu i wytrzeźwiej, zamiast robić aferę o przegrany wyścig.
Życie to nie pieprzona bajka, więc pogódź się z przegraną. A za rok postaraj
się być lepszy, może wtedy uda cię zdobyć tytuł. Zamiast robić awantury,
powinieneś uczyć się od najlepszych - powiedziała ostro, prawiąc mu kazanie
niczym matka dziecku.
Usłyszała ciche
parsknięcie zza siebie, lecz nim zdążyła obejrzeć się kogo tak bardzo
rozweseliła, poczuła ostre i silne uderzenie w policzek, przez które z impetem
upadła na drewnianą podłogę. Jej źrenice rozszerzyły się w przerażeniu, nie za
bardzo wiedząc, co się właśnie stało. Niepewnie uniosła głowę do góry,
chcąc spojrzeć na swojego oprawcę, gdy niespodziewanie dostrzegła, jak Sasuke
chwyta Satoru za krtań w żelaznym uścisku i przyciska do ściany. Jak zaklęta
opuszkami palców dotknęła piekącego policzka.
- Tyyy….! -
wrzasnął Naruto z rosierdzeniem, który już zamierzał dołączyć się do Sasuke, by
dać Satoru ostrą nauczkę, gdy nagle Kiba złapał go od tyłu za ramiona. Pomimo
iż popierał jego wściekłość, gdyż i on nie był ostoją spokoju, to nie zamierzał
dopuścić do wielkiej bijatyki. Jeszcze tego brakowało, żeby wszyscy zostali
wyrzuceni z pubu na zbity pysk.
- Nic ci nie
jest? - spytała zaniepokojona Hinata klękająca tuż przy niej.
Pokręciła
głową, nie będąc w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Cała się trzęsąc
obserwowała rozwijającą się sytuację. Jeszcze nigdy nikt jej nie uderzył. Nawet
Miyavi nigdy nie podniósł na nią ręki. Choć kilka razy było blisko, to
przenigdy nie wymierzył w nią ciosu.
Ayanami zaraz
znalazła się tuż przy Sasuke, wrzeszcząc coś i na niego i na swojego brata.
Lecz ona nie słyszała ani słowa. Była kompletnie wyłączona na świat zewnętrzny.
Cała lewa strona twarzy piekła ją niemiłosiernie, a w ustach poczuła po chwili
cierpki posmak krwi.
Nieobecnym
wzrokiem spoglądała na spięte plecy Uchihy, który w czystej furii bez przerwy
trzymał rywala za szyję.
Czując
wzbierającą w niej złość, podniosła się z ziemi skupiając swe spojrzenie na
Satoru i jego cwaniackim spojrzeniu. Zahipnotyzowana wyminęła dwóch kłócących
się przyjaciół. Naruto wcale nie podobało się, że nie był w stanie oddać Satoru
za uderzenie wymierzone w Sakurę. Z każdym nowo zrobionym krokiem jej słuch
zaczął ponownie się wyostrzać, a wszystkie szepty i słowa już po chwili były
przez nią słyszane.
- Zabieraj stąd
braciszka, nim ktoś zrobi mu krzywdę - powiedział z furią w swym głosie Sasuke,
puszczając Satoru i wciskając go w ramiona Ayanami, która nies zczędziła bratu
niemiłych słów. W końcu i ona była kobietą. A kobiet się nie bije.
- Ty… -
szepnęła, drżącym głosem Sakura, stając oko w oko ze swym oprawcom. - Pożałujesz
tego! - krzyknęła z zaszklonymi oczami i już miała się na niego rzucić, gdy
niespodziewanie poczuła jak silne ramiona oplatają ją od tyłu i odciągają.
Krzyknęła w rosierdzeniu, nie wierząc, że nie była w stanie ani razu go nawet
uderzyć.
- Idź! - rozkazał ktoś.
A ona doskonale
znała ten głos. Wystarczyło, że spojrzała za siebie, by dostrzec, w czyich
ramionach właśnie się znajduje. Sasuke trzymał ją mocno, wściekłymi tęczówkami
śledząc, jak Ayanami siłą wyprowadza brata z pubu. Jednak dla pewności, że i
jej nic nie zrobi, Juugo wraz z Suigetsu powędrowali tuż za nią.
Nie chcąc robić
dalszego widowiska, Sasuke od razu skierował się z nią na zaplecze pubu, nie
puszczając jej ani na chwilę. Sakura szarpała się i krzyczała bez przerwy w
jego ramionach, próbując wydostać się z jego uścisku. Lecz on puścił ją dopiero
gdy wydostali się na zewnątrz tylnim wyjściem.
Była tak
wściekła, że zaciśniętymi pięściami zaczęła uderzać w klatkę piersiową Sasuke,
a łzy ciurkiem spływały po jej policzkach. Jednak nie przykładała się tak
dokładnie, jak to było podczas jej wyżywania się na worku treningowym. Jej
uderzenia były chaotyczne i niedokładne. W dodatku brakowało im siły.
- Trzeba
przyłożyć lodu - powiedział Sasuke, spoglądając na nią zaniepokojony.
Ale ona nie
zaprzestawała swych uderzeń, które nie robiły na nim żadnego wrażenia.
Wiedział, że to uderzenia to nic w porównaniu z tym, co zazwyczaj dostaje worek
na siłowni. Widział, jak cała się trzęsła w przerażeniu, które sparaliżowało ją
z samego początku. Dostrzegając, jak z każdym nowym uderzeniem coraz bardziej
zaczyna brakować jej sił, chwycił ją mocno za nadgarstki, a następnie
przyciągnął bliżej siebie.
Wreszcie zdobył
jej uwagę.
Sakura
niepewnie uniosła głowę do góry, spoglądając zapłakanymi tęczówkami na jego
twarz.
- Trzeba ci
przyłożyć lodu - powtórzył, zaciskając mocniej szczękę. Nigdy by się nie
spodziewał, że będzie świadkiem tego, gdy różowowłosa studentka opuści
wszystkie chroniące ją bariery. Że jej żelazna kurtyna opadnie właśnie przed
nim. I pomimo iż kreowała się na silną osobę, w środku była niestabilną
uczuciowo studentką, która miała wyjątkowo cieżkie życie. I która, przede
wszystkim, nadal skryła wiele tajemnic.
Skinęła głową,
popierając jego słowa. W końcu jak się jutro pokaże rodzicom z wielkim
siniakiem na policzku?
Bez zbędnego pytania Sasuke zamówił taksówkę, która przyjechała po nich po chwili. Nie zamierzał pozwolić jej w tym stanie wracać samej do domu. Sakura ani razu nie odezwała się podczas powrotu do domu. Również nie protestowała, gdy osoba, która zuchwale dobierała się do jej pamiętnika jeszcze kilka godzin wcześniej, odwoziła ją do domu. Nie kwestionowała nawet, kiedy kruczowłosy ponownie krzątał się po jej mieszkaniu. Ani gdy przystawiał do jej policzka kolejną mrożonkę, którą okazało się zamarznięte spaghetti. Nic a nic jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie...
Bez zbędnego pytania Sasuke zamówił taksówkę, która przyjechała po nich po chwili. Nie zamierzał pozwolić jej w tym stanie wracać samej do domu. Sakura ani razu nie odezwała się podczas powrotu do domu. Również nie protestowała, gdy osoba, która zuchwale dobierała się do jej pamiętnika jeszcze kilka godzin wcześniej, odwoziła ją do domu. Nie kwestionowała nawet, kiedy kruczowłosy ponownie krzątał się po jej mieszkaniu. Ani gdy przystawiał do jej policzka kolejną mrożonkę, którą okazało się zamarznięte spaghetti. Nic a nic jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie...
Tuż po
przebudzeniu spoglądała bladymi tęczówkami w żółtawy sufit, zastanawiając się,
czy wydarzenia z poprzedniej nocy były rzeczywiście prawdziwe. Jednak gdy tylko
dotknęła policzka, szara rzeczywistość uderzyła w nią z impetem. To wcale nie
był zły sen.
Przypominając
sobie o wydarzeniach po usiadła na łóżku jak oparzona, a jej wzrok zaczął
błądzić pośpiesznie po mieszkaniu w poszukiwaniu Uchihy. Lecz nigdzie go nie
było. Łazienka również świeciła pustką. Ostatni raz zapamiętała go, gdy ona
leżała na łóżku, a on przykładał jej zamrożone jedzenie do sinego policzka.
- Musiałam
zasnąć - szepnęła, dostrzegając klucz od mieszkania na posadzce w kuchni tuż
przy ościeżnicy. Domyśliła się, że najprawdopodobniej zamknął drzwi od zewnątrz
a następnie wsunął klucz pod drzwiami. Niechętnie weszła do łazienki z zamiarem
spojrzenia w lustro. Tak, jak się spodziewała, widok wcale nie był aż taki
zachwycający. Siniak nie rzucał się aż tak mocno w oczy, ale nadal był
widoczny. Przeklęła pod nosem na pijanego Satoru, którego w rzeczywistości nic
nie usprawiedliwiało. Ale również klęła na samą siebie. W końcu gdyby nie
postanowiła się wtrącić, nic by takiego się nie stało. Wróciłaby do domu i
spokojnie położyłaby się spać. A tak to nieświadomie zrzuciła grubą powłokę,
pod jaką się ukrywała od dłuższego czasu. Sam Sasuke zaś był w stanie dostrzec
jej łzy. Ponownie.
- To
zdecydowanie jest pora na ograniczenie kontaktów z nim. Zdecydowanie - mruknęła
schylając się i z szafki pod zlewem wyciągając duże wiklinowe pudełko
wypełnione kosmetykami. Nie zamierzała zawieść brata i nie pojawić się na
rodzinnym obiedzie tylko i wyłącznie ze względu na jakiegoś siniaka, ale też
nie zamierzała pojawiać się tam posiniaczona. Stwierdziłą, że pora sięgnąc po
drastyczne środki, jakim był pełny makijaż, który zazwyczaj nosiła jedynie na
konkursy taneczne bądź też na większe imprezy w Kyoto.
Czterdzieści minut.
Tyle jej zajęło
położenie na twarz makijażu, który idealnie zakrył siniaka. Nie chcąc dalej
patrzeć w swe odbicie, zaczęła się ubierać. Tuż po podgrzaniu i zjedzeniu
rozmrożonego w nocy spaghetti, wyszła z domu zarzucając na siebie swój
szmaciany plecak. Nim jednak zacznie kierować się do rodzinnego domu, musiała
odebrać rower spod kawiarni, który kwitł pod nią aż od piątku, gdy była
zmuszona zostawić go przez koncert. Ku jej szczęściu pogoda wcale nie
odzwierciedlała jej pochmurnego humoru. Późno wiosenne słońce świeciło wysoko
na nieboskłonie, oświetlając swymi ciepłymi promieniami jej nieco pomarańczowe
oblicze.
Jednak gdy
tylko dotarła pod kawiarnię, miała najszczerszą ochotę usiąść po turecku na
chodniku i rozbeczeć się jak małe dziecko. Rozchyliła usta w niemałym szoku,
widząc jak jej rowerowi brakuje kół. Wściekła uderzyła stopą w ramę roweru,
który już raczej nie będzie jej przydatny, po czym sfrustrowana usiadła na
pobliskiej ławce.
- Gorzej już
być nie może - warknęła pod nosem, zastanawiając się, jak niby ma się dostać na
drugą stronę Konohy, gdy akurat w ten rejon nie ma nawet niedzielnych
autobusów. Ino natomiast na pewno nie wytrzeźwiała na tyle, by była w stanie
wsiąść za kółko. Po za tym źle by się czuła, gdyby teraz do niej zadzwoniła z
taką prośbą. Najpierw wolała z nią wyjaśnić kilka spraw.
Słysząc ryk
silnika motorowego od razu schyliła głowę w dół, powtarzając w głowię jak
mantrę “proszę nie, tylko nie on, tylko nie on”. Lecz akurat w tym
szczęścia nie miała. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Sasuke był ostatnią
osobą, którą spodziewała się właśnie spotkać. Zwłaszcza po tym, co wydarzyło
się wczoraj.
Nagle ryk
ustał, a ona sama przymknęła mocno powieki, chcąc stać się niewidzialną.
- Czyżby
kolejny pech? - usłyszała znajomy ton głosu.
Psiakrew!
- Czy ja się od
ciebie nigdy nie uwolnię? - westchnęła, unosząc wzrok do góry, a żelazna
kurtyna ponownie zapadła. Sasuke siedział na swoim Ducati, którym ją niegdyś
potrącił, a jego kare oczy spoglądały na nią uważnie przez szparę w kasku.
Czuła na sobie jego badawczy wzrok, który zawiesił na jej gładkim policzku.
- Nie
wytrzymałabyś długo beze mnie - odpowiedział swoim standardowo chłodnym głosem.
Lecz na tym nie zamierzał kończyć rozmowy.
- Wszystko w
porządku? - dodał tak samo nagle, jak się pojawił. Nie spodziewali spotkać się
dzisiejszego dnia. Sądził, że dziewczyna cały dzień spędzi w domu pod kołdrą i
wcale by jej się nie dziwił. Jednak jak gdyby nigdy nic młoda Haruno siedziała
naburmuszona na ławce tuż przy nieczynnej w niedzielę kawiarni, w której
pracowała.
- Nie - burknęła,
napowietrzając policzki, po czym wskazała na swój wybrakowany rower.
Sasuke widząc
brakujące koła uniósł brew w zdziwieniu, a następnie z jego krtani wydobyło się
ciche parsknięcie.
- No cóż,
musisz sprawić sobie nowe koła, chociaż chyba taniej byłoby kupić nowy rower -
powiedział rozbawiony.
Sakura
zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, po czym wstała z ławki i zaczęła kroczyć w
stronę domu rodziców. Innego wyjścia z tej sytuacji nie było. A słowa Sasuke
jeszcze bardziej ją zdenerwowały, gdyż po raz kolejny miał całkowitą rację.
- Znowu
strzelasz fochy? - rzucił za nią.
- Czeka mnie co
najmniej dwugodzinny spacer. Śpieszy mi się - odpowiedziała, spoglądając na
niego przez ramię.
- Podwiozę cię
- wypalił niespodziewanie, powodując, iż przystanęła w miejscu ze zdziwienia.
- Co
powiedziałeś? - spytała, odwracając się w jego stronę.
- Podwiozę cię,
jeśli chcesz. I tak nie mam nic innego do roboty. No chyba, że chcesz, by to
słońce stopiło ten staranny makijaż.
Zamrugała kilka
razy, analizując w głowie jego słowa. Dotknęła niepewnie swego rozgrzanego
policzka, przeklinając w myślach jego błyskotliwość. Zastanawiała się, czy ten
makijaż aż tak rzucał się w oczy, czy powiedział to tylko i wyłącznie dlatego,
że wiedział o istnieniu siniaka.
Przygryzła wargę szczerze rozmyślając
nad jego propozycją, która wcale nie była taka głupia. Wywróciła oczami,
podchodząc do niego. I czego ona nie robi dla swojego brata? Nawet zgadza się
na przejeżdżkę z Uchihą we własnej osobie. No kto by pomyślał.
- Dzielnica Ueno - powiedziała, na co
ten skinął głową.
- Wsiadaj - odparł, ściągając z siebie
swój kask i podając go jej.
- A ty? - zapytała, biorąc niepewnie
do rąk czerwony przedmiot i wsiadając niepewnie na tył motocykla.
- Nadal mi nie ufasz?
Spojrzała na niego z pobłażaniem.
- Gdy wczoraj to powiedziałeś, niemal
nas nie zabiłeś! - sparowała, przypominając sobie jego wczorajsze zagranie.
- Przecież mówiłem, że panowałem nad
wszystkim - skwitował parsknięciem. - Ubieraj kask i trzymaj się mocno -
rozkazał, poprawiając rękawiczki.
- Trzymać się czego mocno? - spytała
po chwili skołowana, ale ta, jak chciał, założyła jego kask. Chociaż wolała, by
i jego głowę coś chroniło.
- Żartujesz sobie? - zaśmiał się,
mierzwiąc w międzyczasie włosy.
Głowa Sakury zaczęła poruszać się
zaraz na prawo i lewo.
Sasuke westchnął ciężko, a następnie
chwycił jej dłonie i oplótł je wokół swojego pasa.
- Wnioskuję że to twój pierwszy raz,
więc nawet nie próbuj się puszczać. Jakby co, to krzycz - powiedział przez ramię i ruszył.
Jeszcze nigdy
nie była tak przerażona, jadąc jakimkolwiek środkiem transportu. Ale z drugiej
strony miała niezłą frajdę. Co chwilę chichrała się pod nosem, bądź też
zaciskała mocno powieki, gdy nagle Sasuke przyśpieszył, bądź też zaczął
wykonywać jakiś drastyczny manewr. Lecz najbardziej przerażały ją zakręty i
ronda. Asfalt zdecydowanie znajdował się wtedy zbyt blisko nich, co powodowało
iż wtulała się w niego jeszcze bardziej.
Jej dwugodzinny spacer zamienił się w
dwudziestopięciominutową przejeżdżkę motocyklem. Coś, czego na pewno do końca
życia nie zapomni.
Będąc w dzielnicy Ueno, gdzie się
wychowała, pokierowała kilkoma gestami dłoni, Sasuke prosto pod budynek, za
którym krył się skromny dom jej rodziców.
Gdy tylko się zatrzymał, zeszła z
motoru.
- To tu - powiedziała tuż po
ściągnięciu z głowy kasku, a jej wewnętrze ja krzyczało tylko: Ja chcę
jeszcze raz!
Sasuke rozejrzał się po obskurnej
okolicy, a następnie zawiesił swój wzrok na niej.
- No co? - burknęła, oddając mu kask.
- Na pewno tu? - zapytał, a gdy
przytaknęła, dopowiedział: - Poczekać na ciebie?
- O nie! Nic z tego! - powiedziała
pośpiesznie. Jeszcze tego by brakowało, by Uchiha czekał na nią pod jej domem.
Toż to jej ojciec rozszarpałby go na drobne kawałeczki, gdyby tylko się
dowiedział! Nawet jeśli czasami go nie lubiła, nie chciała, by zginął w aż tak
tragiczny sposób.
- Wracaj do
akademika czy idź pognęb kogoś innego, ja dam sobie radę - mruknęła, chcąc go
jak najszybciej spławić.
- Dobra, dobra, już jadę. Tylko jak
wrócisz?
Jej mina zrzedła.
- Zamówię
taksówkę - sparowała, a szatański uśmiech wkradł się na jej usta. Wymówka
dobra, tylko żeby jeszcze miała pieniądze na ten ekskluzywny środek transportu.
Nie wierząc w ani jedno jej słowo,
pokręcił głową z rozbawieniem.
- Jakby coś, to
dzwoń - westchnął, opierając się o kierownicę.
- Uchiha jako mój osobisty taksówkarz,
co za kusząca propozycja. Przemyślę i dam znać - zaśmiała się i zaczęła oddalać
się w stronę tyłów budynku, gdzie znajdowało się wejście do jej rodzinnego
mieszkania. Jednak przystanęła
po chwili i spojrzała na niego ponownie.
- Wiesz… -
zaczęła niepewnie. - Tego pamiętnika ci nie wybaczyłam, ale... dziękuje za
wczoraj... i przedwczoraj - powiedziała na jednym oddechu, będąc mu naprawdę
wdzięczną za to, co dla niej zrobił. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie
wywołane jej słowami. Nie chcąc czekać na jego słowną odpowiedź, czym prędzej
czmychnęła za budynek. Dziękowała za makijaż, który nie tylko zakrywał właśnie
sińca, ale i dorodne rumieńce.
Sasuke odprowadził ją wzrokiem, a gdy
dziewczyna zniknęła mu z pola widzenia, kącik jego ust uniósł się zadziornie do
góry. Założył kask z zamiarem wrócenia na kampus, gdy niespodziewanie do jego
uszu doszedł przeraźliwy wrzask Sakury. Zeskoczył z motoru i pognął za nią, słysząc
niezrozumiałe wykrzykiwania Sakury.
Od Autorki: Po pierwsze… dawno nikomu nie dedykowałam
nikomu rozdziału, z kilku powodów :D Ale tym razem rozdział zadedykowany Myszce
z okazji jej dzisiejszych urodzin ;D Tak, sis! Rozdział z przeklaństwami
jest dla ciebie ;P <chowa się pod poduszkę> <szept> coś czuję że
później czeka mnie reprymenda </szept>
Moja opinia na
temat rozdziału: jest dobrze ale momentami mogłoby być lepiej :D
Ten tydzień
jeszcze skupiam się głównie na zadaniach z uniwerku, plus muszę dopisać conieco
na analizę…. Ponoć jest jeszcze gdzieś PART C napisana drobnym druczkiem :D
Oops :D Ale jeśli w weekend uda mi się napisać Bonds, w przyszłych tygodniu
zabiorę się za 10! ;) To praktycznie mój ostatni tydzień nauki, zwłaszcza że
wszystkie zaliczenia mam w piątek ;) A następny tydzień mogę się trochę
poobijać na wykładach i standardowo popisać trochę ;D
Ogromnie
dziękuje za to że jesteście! Dziękuje za komentarze i obserwatorów (szczęka mi
opadła w niedziele rano gdy zobaczyłam ile was jest)! Dziękuje cichaczom,
którzy tworzą ładną stastyskę odwiedzin ;) Jesteś wielcy!
Od BC:
Ona kłamie,
rozdziały sa coraz lepsze. ;p
I powiem tak: to dopiero początek, jeszcze
Wam szczeny opadną. XD I to konkretnie!
Daję Miku
oficjalnego, opublikowanego bana na “aczkolwiek”, “w tej chwili” i kilka innych
fraz, które wrzuca wszędzie i zawsze nie tak, jak trzeba. :D Czasem zastanawiam
sie też, czy nie zostawić wszystkich ich językowych pomyłek, które potrafią
rozprężyć sytuację najwyższego napięcia. :P
I dla odmiany
ja mam fejma, a nie Miku, bo mogę sie tu wypowiedzieć. Łiiii! :3 :)
Jak możesz kończyć w takim momencie? :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zwykle i nie mogę się już doczekać następnego ;3
Pozdrawiam i życzę weny :)
Ohh... to zakonczenie juz mialam zaplanowane od dawien dawna ;D I nawet nie wiesz jaki mialam zaciesz, gdy wreszcie moglam go napisac ;D
UsuńNawet nie wiem od czego zacząć :D Zgadzam się z BC, rozdziały są coraz lepsze :D Długość rozdziału więcej niż satysfakcjonująca, treść - siódme niebo! :D Moja teoria dotycząca historii Sakury została tym rozdziałem kompletnie obalona :D Jednak dałaś mi nowe ukierunkowanie :D Mam pytanie, co do jednego zdania, mianowicie: "Cieszyła się, że nie podzieliła losu śpiewającej dziewczyny, która według piosenki ginie z powodu zbyt dużej dawki narkotyku." Czy to miała być sugestia? :D I znowu zakończenie w takim momencie, że aż nie wytrzymam do następnej :D I szczerze mówiąc, chciałabym mieć już koniec shannaro jak najszybciej, ponieważ tak jestem ciekawa całości i tajemnicy Sakury, że normalnie nie wytrzymuję :D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńP.S. trochę boję się treści następnego rozdziału, mam złe przeczucia :P
Odpowiem, ze jesli chodzi o to opowiadanie to nie daje czegos bez potrzeby ;] I spokojnie, od nowego roku rozdzialy beda czesciej sie ukazywaly ;)
OdpowiedzUsuńOhh... czemu masz zle przeczucia co do nastepnego rozdzialu? ;>
Kobieca intuicja :P tak to nazwę :D
UsuńHahahaha...nie no,rozdział jak zwykle za-je-bis-ty,ale muszę przyznać,że najbardziej wasze komentarze do rozdziału mnie rozbawiły,dziewczyny 8D No i podłączam się pod *Nekename-jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Znowu się śmiałam jak głupia do laptopa,aż mi nowe leki zaproponowano hehe...Nie ma co,ty to mi potrafisz poprawić humor,Miku.No nic,nie mam innego wyjścia jak czekać na kolejny rozdział ukochanego "shannaro!"
OdpowiedzUsuńHihihi no cóż, ja uwielbiam kończyć w takich momentach, ale obiecuje ze następny rozdział powinien okazać się nieco wcześniej ;)
UsuńDziewczyno co ty planujesz? Sakura ponownie wpadła w kłopoty... zaczynam snuć domysły o jej wyśmiewaniu się z czarnych kotów i przechodzeniu pod drabinami, bo innego wytłumaczenia nie ma na jej pecha który ciągnie się za nią jak jej własny cień. Już mnie ciekawość zżera co będzie w następnym rozdziale :) aczkolwiek powiem że jestem usatysfakcjonowana długością i pojemnością tego rozdziału. Muszę się przyznać że gdy pierwszy raz natknęłam się na tego bloga , zaczęłam się śmiać, bynajmniej nie dla tego że mi się nie podoba ale z powodu szaty graficznej która jest po prostu zabawna i wywołuje uśmiech na mojej twarzy :D aż mnie roznosiło aby się dowiedzieć co też tu wypisujesz, a gdy zaczęłam to nie potrafiłam przestać... a muzyczka mmm... chóry anielskie tego nie przebiją, nie jak dla mnie. Istne niebo dla mej duszy :) Znajdujesz się na szczycie mojej listy blogów które czytam. Życzę Ci nie organicznego czasu do wykorzystania go nad pracą nad rozdziałami czy to na Shannaro czy też na Bonds, NFOF i blogu z jednopartówkami.
OdpowiedzUsuńJuz ja wiem co ja knuje muahahaha ]:-> co do nagłówka, to ja juz z BC rozgryzlysmy psychologicznie go, a zwłaszcza pozę sasuke xd znaczy się bc rozgryzla xd ahh dziękuje Voodoo ;*
UsuńAle się porobiło! Rozdział czytałam dosłownie przyklejona do monitora, tyle się w nim działo, że w pewnym momencie mój mózg przestał przetwarzać. Pech Sakury jest dosłownie tragikomiczny, z jednej strony jak przeczytałam, że jej te koła od roweru ukradli to nie mogłam się nie zaśmiać, a z drugiej to ja się nie zdziwię, jak Ty jej prawdziwe piekło na ziemi zgotujesz. Podoba mi się twój Sasuke bo może i jest cyniczny i rozpieszczony, ale jednak bardzo mocno troszczy się o bliskich, o czym często zapomina się tworząc z niego jednopoziomowego drania.
OdpowiedzUsuńPrzez cały rozdział próbowałam poskładać sobie wszystkie szczególiki do kupy, bo mnie już oczka swędzą, żeby poznać tę przeszłość Sakury, jednak jak zwykle mi nie wyszło. Tak w skrócie: Sakura wyjechała do Kioto na studia, gdzie poznała Miyaviego, który wciągnął ją w narkotyki i ogólnie nie za ciekawe życie z nadmiarem alkoholu i imprez. Miyavi w jakieś sposób był zamieszany w dilowanie, a kiedy policja się o tym dowiedziała z jakiegoś powodu zwalił całą winą na Sakurę przy pomocy prawników Uchiha. W międzyczasie coś między nimi musiało się stać(CO?!), że on(?) teraz się mści.
Pewnie masz niezły ubaw czytając moje teorie spiskowe dziejów, ale nieważne. Po tej końcówce to mnie już nawet nie zdziwi jak Sakura tam znalazła swoją wymordowaną rodzinę czy coś... Dobra, chyba się zapędzam.
Dużo czasu i weny życzę, bo ja umieram teraz z ciekawości!
Pozdrawiam ciepło!
Cashmire ja tam stawiam na Miyaviego, może Sakura zaczęła krzyczeć bo go spotkała przed mieszkaniem rodziców czy coś w tym stylu, sama na początku pomyślałam "pewnie trupy" ale to by było nazbyt drastyczne, po czym zaczęłam myśleć mniej tragicznie i z rozmysłem doszłam do wniosku że dupek się tam zjawił. Jak o tym myślę to już mnie skręca z ciekawości czym nas zaskoczy Miku. :)
UsuńA ja mam mega zaciesz, bo póki co nikt nie jest nawet blisko powodu dla którego sakura krzyczy xd
UsuńNie, nie Cashmire ja się wcale nie śmieje z twoich hipotez. Ja je uwielbiam! xd a co do tego piekła, to nie jesteś dalekom;]
MROŻONE SPAGHETTI ? Czy to twoje inwencja twórcza, czy naprawdę spotkałaś takie okropieństwo? toż to czysta profanacja sosu bolognese i makaronu.Każdy Włoch padłby na zawał, no dramat, że ludzie jedzą takie rzeczy, że Sakura je takie rzeczy!
OdpowiedzUsuńZauważyłam że, ( ŻE ŻE ŻE - TYLE POWTÓRZEŃ z mojej strony ) Sakura w twoich opowiadaniach ma tendencję do niezdrowej diety, poważnie ja na przyszłą panią doktor to się dziewczyna nie popisuje.
Ayanami vs Sakura = 0 : 2 WIESZ JAK MNIE TO CIESZY?! <3
SAKURA GÓRĄ!
Ja nie wiem czy tylko na mnie ta Ayanami tak działa, czy ją tak wykreowałaś, że normalnie za każdym razem mam ochotę krzyczeć jak jest starcie ona vs Sakura. ( hahah nie było ich zbyt wiele, a się rozpisałam jak było ich z milion! ) Wiem od kiedy jej nie lubię, od momentu gdy prawie chędożyła się z Sasuke!
Co do rozdziału to Sakura przyciąga nieszczęścia jak nie wiem :D Przypomina mi się polska komedia "Zróbmy sobie wnuka" oraz Krysia i jej nieszczęścia, hahahha! I tam było tak pięknie powiedziane, że nieszczęścia ją opuszczą gdy WYJDZIE ZA MĄŻ! Więc Sakura: you have to get married! za Sasuke, oczwyiscie :3
Właśnie Sasuke! Chłopak idealny, normalnie, prawnik, przystojny z pasją! TYLKO BRAĆ!
no i pomógł kilka razy Sakurze, tak tak :D Bohater z niego!
Relacje Sakura - Sasuke się rozwijają :3 i to jest świetne, oraz bliżej coraz bliżej i BUM BĘDZIE MIŁOŚĆ :D hahhahahha.
ten komentarza w ogóle nie ma sensu, wróciłam z uczelni zamiast się uczyć łaciny, to czytam rozdział u Ciebie :D hahhaha
o i mam pytanko: shannaro również planujesz tak długie ( tylko nie pomyśl, że narzekam ) jak bonds ?
POZDRAWIAM ! :*
Mrożone spaghetti istnieje! Xd w Anglii jest pełno roznego rodzaju mrożonych posiłków, które następnie wystarczy wrzucić do mikrofal i i tadam! Gotowe xd
UsuńCo do długości shannaro to nie jestem pewna czy będzie mieć tyle rozdziałów co bonds, ale objętościowo napewno będzie dłuższe ;) tu rozdziały maja jakoś 25 stron od jakiegoś czasu i raczej ten wynik będę podtrzymywac ;) ogólnie planuje 30 rozdziałów, ale wszystko wyjdzie w praniu xd
Boże, właśnie usunęłam sobie komentarz, który tutaj pisałam. Super, pięknie, uwielbiam gdy coś takiego się dzieje -.-
OdpowiedzUsuńNo nic, napiszę jeszcze jeden :D Może nawet nie już tak bardzo chaotyczny...
Myślałam, że wybuchnę z frustracji, gdy skończyłaś na tym, że Sasuke usłyszał krzyk Sakury! Wszystko miło i przyjemnie, a tu nagle Haruno coś się stało. A teraz będę układać w mojej głowie scenariusze jej dalszych losów w oczekiwaniu na następny rozdział... jesteś okrutna!
Rozdział był jak zawsze bardzo długi co jest piękne <3 Tylko w związku z tym nie wiem, czy uda mi się napisać o wszystkim o czym napisać bym chciała.
Nigdy w życiu nie pozbędę się z głowy sceny jak Sasuke rozsmarowuje smar po twarzy Sakury. Ach, o ogólnie ich relacje są tak cudowne. Coś w stylu " Nie lubię Cię i idź sobie ode mnie, ale jednak wolałabym żebyś był w pobliżu bo Cię potrzebuję" u Sakury, a u Sasuke " Wiem, że mnie lubisz i uwielbiam Cię denerwować uświadamiając Ci to. I wiem, że mnie potrzebujesz, dlatego nie martw się nie zostawię Cię samej sobie"
A czasami są tacy zgrani! Jakby tworzył się taki team "Haruno&Uchiha", który staje przeciwko wszystkim innym razem.
Dlaczego ona go wygoniła z mieszkania no? Ja rozumiem, że zaczął czytać jej pamiętnik, w którym zapisała swoje najskrytsze tajemnice, ale wystarczyło mu go po prostu wyrwać z rąk. Szczerze, to miałam taką koncepcję, że Sasuke da jej drugą słuchawkę do ucha i zaczną sobie powoli tańczyć... ale nie ważne, zapomnij :P
Potem wielki foch Sakury, impreza u Sasuke, ten taniec i gleba Ino. Ale kto mnie w tym wszystkim najbardziej zaintrygował? Itachi! Prośbę mam głupią, trochę tak (bardzo) wątpię, że ją spełnisz, ale niech będzie chociaż jedna scenka między Itachim a Ino opisana, no wiesz z ich perspektywy. Proszę, kurcze zaczynam uwielbiać tą parę. Co tak na marginesie jest bardzo logiczne, bo przecież Itachi się na nią wydzierał i ogólnie ich związek nie wyglądał na razie za kolorowo.
Wejście Sasuke bossa. Zupełnie mnie nie zdziwiło, podejrzewałam, że takie coś się stanie, ale i tak wywołało to u mnie stłumiony pisk. Oczywiście już nie lubię tego... brata Ayanami (nie mam pamięci do imion) z chęcią sama bym go skopała, no ale, że postać fikcyjna to mogę bić jedynie powietrze :)
Dlaczego nie opisałaś bardziej tego jak Sasuke się nią opiekował?! To było tak urocze! Chociaż może dobrze, że tego nie zrobiłaś. W końcu nasza kochana Sakura była w lekkim amoku i trochę nie kontaktowała.
Pani szczęście ukradli koła od roweru. Ej, ale chociaż zostawili ramę i dali jej szansę do objęcia Sasuke na motorze. Także drogi panie porywaczu, dziękuję Ci w imieniu wszystkich fanów SasuSaku. You made my day.
I końcówka po prostu ughrrrr.... Dlaczego, no dlaczego, tak to zakończyłaś!?
Dobra, poczekam, dam radę. Ewentualnie zacznę tworzyć własną wersję ciągu dalszego, ale tym się nie przejmuj :)
Cóż, chyba domyśliłaś się z mojego komentarza, że rozdział ogromnie mi się podobał prawda? Wciągnął mnie jak jeszcze żaden inny!
Pozdrawiam i czasu życzę!
Okrutnosc to moje drugie imię niah niah xd
UsuńAhh! Jestem zachwycona w jaki sposób opisalas ich relacje! Idealne! Strzałw dziesiątkę! I nie wiem czy sama lepiej bym to ujęła ;-)
Co do scenki miedzy itachim a Ino, na pewno cos będzie, ale nie wiem czy z ich perspektywy xd
Wiesz co? Dwie minuty przed publikacja zadalam identyczne pytanie swojej BC , ale jak sama zauwazylas ona była w lekkim amoku i nie za bardzo kontaktowała xd
No nie, żeby przerywać w takim momencie to skandal!!! :) Rozdział wyszedł Ci naprawdę genialnie, dużo się ciekawych rzeczy działo. Bardzo mi się podobał, ale serio w takim momencie przerwać?? Mam nadzieje, ze w takim razie zabierzesz się szybko za kolejną notkę bo umrę z nieświadomości dlaczego Sakura tak krzyczała :D więc życzę Ci dużo, dużo weny i szybkiego pojawienia się rozdziału :)
OdpowiedzUsuńWybacz xd jeśli dobrze pójdzie to za nowy rozdział zabiore się juz w przyszłym tygodniu ;)
UsuńJestem i Ja. Rozdziały robią się coraz lepsze, ciekawsze i nie wiem jeszcze jakie, ale są po prostu nie z tej ziemi, takie cudowne. Pijana Ino, tańcząca na stole. Potem się dziw kobieto, że nogi połamane, a kac większy od Mount Everest. Sasuke czyta pamiętnik Sakury, ona się wścieka, ale i tak idzie na imprezę gdzie jest i na koniec gdzie lądują? U niej w mieszkaniu, w sumie mogło być gorzej, a może lepiej. Dla Sasuke wszystko :D Tylko nurtuję mnie jedna rzecz, DLACZEGO PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE???? Czy wyście się na mnie wszyscy uwzięli? Znęcacie się nade mną psychicznie gdy pozostawiacie takie końcówki notek. Wracając do rozdziału wyszedł ci fenomenalnie.
OdpowiedzUsuńDlatego życzę ci duuuużo weny( czytaj: napisz ten rozdzialik jak najszybciej bo nie mogę się doczekać)Pozdrawiam
Yuki-chan
Hah kac Ino będzie fenomenalny xd
UsuńNie skadze nikt się na ciebie nie uwzial xd ja tak po prostu mam xd
Uwielbiam <33333
OdpowiedzUsuńRozdział fenomenalny !!! Niestety moj komentarz do poprzedniego rozdziału szlag trafił przez szwankujący internet ;/;/ Dlatego teraz mój komentarz będzie dłuższy i zapewne jeszcze bardziej chaotyczny ze względu na porę ;)
OdpowiedzUsuńMoja teoria że Ino może być w ciąży właśnie została obalona w tym rozdziale. Na serio musi się czymś przejmować, że tak się upiła w barze. Dobrze, że nie widziała co spotkało Sakurę poźniej bo by napewno wyrzucili całą paczkę z baru. Jej wrzask zagłuszyłby wszystko tak myślę. xD
Myślałam że Ino i Itachi to zgrana para, a tu proszę ;/ Jeszcze Sakura się dowiedziała, że kłócą się też przez nią.
Swoją drogą, Ino i Sakura musi łączyć prawdziwa przyjaźń, skoro nie dziewczyna nie pisnęła ani słowa Itachiemu o przeszłości Sakury. Mam nadzieję, że już niedługo wyjaśni się co tak stresuje Ino.
Ubustwiam wręcz konwersacje między Sakurą a Sasuke ;D ;D Nigdy nie będe miała ich dosyć!! Niby się nie lubią, ale wzajemnie intrygują i przyciągają :D
Pech Sakury jest przeogromny, czasem jak w przypadku roweru staje się aż komiczny ;) Chociaż teraz może będzie miała prywatnego taksówkarza w Sasuke :D ? Już teraz taki chętny :P
Nie lubiłam zbytnio Ayanami , dlatego cieszą mnie niezmiernie wygrane docinki Sakury. Teraz już sie wyjaśniłlo, jest siostrą Satoru ( ?), kolejnego dupka w życiu Sakury, który coś tak czuję szybko nie odpuści.
Sakura brała narkotyki o.O o.O ?? Tego to się nie spodziewałam. chociaż mogę się mylić bo była tylko mała aluzja w tym rozdziale. Jeśli Sasuke dorwie się do jej pamiętnika to po przeczytaniu jego mina będzie wyrażała szok, zdumienie i nasz pan Uchiha zaniemówi na dobre 15 min. A potem zginie śmiercią tragiczną z rąk Sakury.
Nie no skończyć w takim momencie!!! Przecież zapowiada się istny armagedon!! Sądzę, że Sakura wydziera się tak bo zobaczyła nowe zwierzątko brata. Aż boje się zgadywać co to może, być w takim razie xD No i jak Sasuke się ujawni to pewnie będzie niezła awantura ;/;/
Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału!!! Jak pomyśle, że będziesz miała czas dopiero w przyszłym tygodnu ;_;
Dlatego życzę ci, żebyś wszystko szybko pozaliczała i żeby kolejne rozdziały łatwo się pisały a my byśmy je w równie szybkim tempie pochłaniały. Noi żeby ta historia była równie długa co Bonds!!!
Pozdrawiam :*
Łooo jaki długi komentarz wyszedł O.O
UsuńNie bede klamac - byl pewien moment gdy pisalam poprzedni rozdzial by Ino byla w ciazy, ale zrezygnowalam z tego pomyslu :D
UsuńPowiem tak jesli Sasuke dorwie sie do jej pamietnika, nie bedzie w stanie mowic przez kilka dni ;]
Oj uwierz mi, strasznie mnie korci by zaczac 10'tke teraz, ale wole uporac sie z Bonds, w koncu to ostatni rozdzial ;]. Im szybciej to zrobie, tym szybciej bede mogla oddac sie Shannaro :)
Nim zacznę kadzić... :) Nie obraź się za wypunktowanie. ale tak mi lepiej ogarnąć natłok myśli:
OdpowiedzUsuń1) Gdzieś przy początku miała powtórzenie słowa 'pomału' i to chyba nawet w jednym zdaniu
2) forma: nie JAKA koszulka tylko KTÓRA. Tam było chyba 'jaka znajdowała się na niej' a powinno być 'która znajdowała się na niej'
3) szyk zdania: nie 'u tylko jednej ręki' ale 'tylko u jednej ręki'
4) gdzieś znowu powtórzenie: 'po raz pierwszy' i to w dwóch sąsiadujących ze sobą zdaniach :)
5) zacisnął pięści do białości? Może okej, ale lepiej brzmi 'aż zbielały mu knykcie' lub 'aż mu zbielały'
6) nie oprawcOM, bo to określa wielu oprawców. OprawcĄ - dla jednego pojedynczego osobnika :)
7) podczas, gdy Saki wsiadała na motor zapytała Saska czego ma się trzymać. Napisałaś 'Trzymać się czego mocno?' wiem o co chodziło, ale lepiej brzmi i jest poprawniejsze stylistycznie 'trzymać się mocno czego?' gdzie nacisk jest położony na ostatni wyraz, a właśnie to chciałaś zaakcentować, mając na myśli objęcie Sasuke :)
To tyle z kazania. Poza tym wszystko jest idealne. Po prostu rozdział jest genialny! Byłam wściekła, że tak zakończyłaś tę część. Ty nie musisz trzymać nas w niepewności, żebyśmy wrócili na Twojego bloga. Mnie urzekasz samym pomysłem! Do tego sposób w jaki ją przedstawiasz! Po prostu szał! Pisz dalej i więcej i w ogóle i w szczególe! :)
Auć... już dawno od ciebie takiego kopa w dupe nie dostałam, prawda moja romantyczko? ;>
UsuńAle ja tą końcówkę miałam zaplanowaną od dłuższego czasu! I musiałam to napisać tak a nie inaczej :D
Pojedyncze błędy dozwolone xD Rekompensuje nam to wspaniały rozdział, a korygować można wszystko w myślach ( bynajmniej ja tak robię o,.o)
OdpowiedzUsuńOczywiście, jak przeczytałam gdzieś wcześniej na górze "Okrutność, to moje drugie imię" -> Całkowicie się z tym zgadzam ! Koniec rozdziału nie do zniesienia ! I pomyśleć, że będziemy musieli tyle czekać na 10 Q.Q
Już umieram ...
Nie jestem pewna czy wspominałam Ci o tym, że czytając te oto twórczości tracę wiarę w swoje możliwości i moja szuflada nie była odwiedzana od jakiegoś czasu xP Przytłaczasz mnie swoimi pomysłami co nie pozwala mi ująć w odpowiedni sposób tego Sajgonu kotłującego się w moich myślach xDD
Wracając do rozdziału : Tak bardzo chciałabym się przejechać (oczywiście z kimś xD) tak odlotowym pojazdem, ale jedynym jaki udało mi się dosiąść była motorynka mojego brata, na dodatek z odzysku xDD Rewelacji nie było, ale dreszczyk emocji przepłynął gdzieś przeze mnie xD
Myślałam, że zostaną sami w garażu, a tu ta lafirynda i_i Nie wiem co masz z nią zamiar zrobić, ale niech zginie ! xD A Satoru… szkoda gadać ... Tyle pisania i wyrażania emocji... nie na moje siły xD
Jedyne czego mogę życzyć Tobie, sobie i pozostałym czytającym ten rozdział, to wytrwałości xD
Ty potrzebujesz do dalszego pisania, a ja i inni do wyczekiwania na kolejny rozdział !
Nie wiem co planujesz, ale mam nadzieje, że nas nie uśmiercisz ! xD
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny !
(:
Nie, nie, nie 10'teczka bedzie wczesniej.... obiecuje! ;]
UsuńJazda motorem jest zarabista no i egscytujaca, ale w niektorych momentach asfalt na prawde jest zbyt blisko! ;D
Was nie usmierce ;] Obiecuje!
Ja pieprzę! Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo bolały mnie policzki po przeczytaniu jakiegoś rozdziału! Hahahaha! SERIO, rozwaliłaś mnie tutaj po całości xd I aż kurczę nie wiem od czego zacząć, bo dosłownie wszystko mi się podobało i wgl.... jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Jakie to było suu-peeeer!
OdpowiedzUsuńMROŻONA LASAGNA! Oj, na pewno się nie spodziewałam, że użyjesz jej do czegoś takiego w rozdziale, ale wiedz jedno - to było mistrzowskie. No ale od początku, albo chociaż od początku tej sceny.... Ten Satoru mnie rozbawił xd Serio, chociaż chyba bardziej powinien mnie irytować, co nie? No ale spójrzmy: najebany, dostawia się do laski i jeszcze na koniec wynika z tego bójka. Klasyczny plan na komedię stulecia! A jak doda się do tego, że bójka nawizała się nalini kobieta-facet to już wgl xd Chociaż nie powiem, Temari to by walnęła tutaj swoją feministyczną mowę, że kobiet się ku*** nie bije! Ale to akurat jest oczywiste. No w każdym razie, tu naprawdę zaskoczyłaś. Ale w tej chwili wysuwa się też na myśl wniosek, że Sakura to jednak ma okropnego pecha xd Bidula :( I jeszcze koła od roweru jej ukradli... Ale! Co do stała w zamian! Normalnie też tak chce <3 Tyle że ja wybrałabym opcję z Shikamaru, oj taaak... ale nadal - jazda motocyklem *,* Matulu, cheeeeeeee <3 No, ale dlaczego Haruno na koniec rozdziału krzyczała? Czyżby Miyavi zrobił jej niezapowiedzianą wizytę, hę? Bo coś mi się chyba kojarzy, że spoilerowałaś mi, że w następnym rozdziale się pojawi.......(?)
Wróćmy się jeszcze na chwilę do początku tudzież środku xd Ino-Itachi-Sakura. Nie powiem, taniec dziewczyn mi się podobał, a jak napisałaś, że leci Pump it! to miałam przed oczami dosłownie ten ich "układ" xd Albo jak zaczęły tańczyć na stołach - rozkręcają się! Tylko ta rozmowa Ino z Itachim... to było przykre, ze Sakura była jej świadkiem. Jednak trzeba było się posłuchać Sasuke! Ale na upartego nie poradzisz... no i masz babo placek. Usłyszałaś coś, czego nie powinnaś. Ach... ciekawe co jeszcze wymyślisz z tą piosenką, bo ona już tutaj zdecydowanie za dużo namieszała xd
Dobra, odmeldowuję się i lecę do Guru2!
Buziaki i WENY! <3
Ooooooo! A może Sakura krzyczała, bo jakiś nowy, niesamowity zwierzaczek jej braciszka ją napadł? O tak, to by było coś! Taki stwór na nią wlazł! O! A potem przed dom by wyszli jej rodzice i Sasuke by w tym samym czasie tam poszedł i by było jedno wielkie NIEZRĘCZNE spotkanie na linii teściowie-Sasuke xd Mam rację, maaam? ;>
UsuńA ciebie mendo parszywa nie lubie i ty wiesz czemu! :P
UsuńZadnego takiego spojleru w postaci MIyaviego nie dalam! Nie wymyslaj :P Pump It mozesz zawdzieczac mojej BC ;D
Oho... widzę tu niezła 'imprezka' się szykuje...
OdpowiedzUsuńCzyżby niespodziewany gość zawitał do domu Sakury?
No nie wiem nie wiem... to wszystko wydaje się zaskakiwać coraz bardziej i bardziej... Niby powoli powinno się wyjaśniać, ale jednak mam nieodparte wrażenie że Ino wie o czymś co ją pożera od środka i nie umie powiedzieć tego Sakurze....
A z drugiej zaś strony Sasuke zdecydowanie za często się 'spotyka przypadkiem' z naszą wisienką... Czekam z napięciem na ten kolejny rozdział. Ciekawa jestem kiedy Sasek pozna mroczną tajemnice Sakury, i czy dowie się od niej czy od... Ino na przykład?
No i co z nienawiścią do RODU Uchiha... Obawiam się że dojdzie do sytuacji że Sasek stanie między młotem a kowadłem.... hmmm, wszystko to intryguje coraz bardziej ;P
Weny kochana! WENY!
Jakie powoli powinno się wyjaśniać? ;D Ja tu mam jeszcze kilka asów w rękawie ;P
UsuńNienawiść jeszcze się pokaże - uwierz mi ;]
Tak jak obiecałam chusteczce aha, postanowiłam walczyć z lenistwem i zacząć wspierać moje ulubione pisarki. Bo dla mnie, dziewczyny już dawno nie jesteście na poziomie blogerek. ; )
OdpowiedzUsuńno i w końcu wypadałoby napisać cokolwiek choć raz skoro czytam Twoje blogi od momentu rozpoczęcia Bonds. Czytam i nic nie daję od siebie. Jakież to samolubne! Jednakże obiecuję poprawę! :D
Kobieto, zaskakujesz mnie z rozdziału na rozdział! Niezmiernie się z tego cieszę, bo ile byłoby przyjemności w czytaniu czegoś, o czym byłaś przekonana, że się wydarzy? I zawsze jak czytam u Ciebie notkę to mam wielkiego banana na twarzy, myśląc "ah, skubana, znowu mnie zaskoczyła" ; ). No i jak zwykle jestem szalenie usatysfakcjonowana długością wpisu. Chociaż przyznam ze smutkiem, że za szybko mi się czyta. Człowiek by chciał się trochę podelektować, a tu tak go wciągnie, że nie zauważy, a już mu się rozdział skończył. Ale cóż robić? Lajf is brutal end samtajms kopas w dupas. c;
Co do samej treści:
1) Myślałam, że się dosłownie popłaczę z beki, kiedy przeczytałam, że Sakurze ukradli koła od roweru. To było tragiczne, ale jednak takie śmieszne.
2) Bardzo, ale to bardzo nie lubię Ayanami, a po tym rozdziale to już szczególnie. Najpierw bawi się w "friends with benefits" i za przeproszeniem daje dupska, a później chce miłości i uwagi? Ha! Jej niedoczekanie! Fight Sakura, Fight!
3) Narkotyki? Naprawdę? -.- znowu nie trafiłam.
4) Uwielbiam to jak wykreowałaś Itachiego. Jest taki - och, brak mi słów - po prostu super. Brakuje mi tylko jego niewybrednych komentarzy i żarcików w stronę Sasuke.
5) Akcja z pamiętnikiem. Ktoś u góry skomentował, że zachowanie Sakury było mocno przesadzone. Osobiście uważam, że potraktowała go zbyt łagodnie. Sama czasami popisuję sobie, aby się odstresować i gdyby ktoś odważył się go choćby dotknąć to osobiście przestawiłabym mu przegrodę nosową. :D
6) Jeszcze jedno. Strasznie podoba mi się zachowanie Sakury. Uwielbiam to, że bluzga; to, że nie owija w bawełnę i to, że jest szczera do bólu. Jest taka prawdziwa.
A co do ostatniej sceny to jakieś dziwne przeczucie podpowiada mi, że chodzi o nowe zwierzątko małego Haruno (ale znając moje szczęście do przewidywania Twoich decyzji to jednak znowu się pomyliłam). I jeszcze Uchihaman wkracza do akcji to już w ogóle kroi się gruba akcja. :D
Ahh, kończę już, bo jutro o 7:00 mam egzamin na prawko i będę driftowała jak Sasuke. Oł je! No dobra - pod warunkiem, że mi je dadzą. :)
Tak więc kończąc, życzę Ci bardzo dużo weny oraz dobrych i szalonych pomysłów. Czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział. Jeżeli leń mnie znowu nie chwyci to postaram się podopingować Cię w Toich dalszych przygodach z pisaniem.
Gorąco pozdrawiam, buziaki. :**
~Neko
*____*
UsuńCzuję się zaszczycona!
Uwierz mi, koła roweru jest naprawdę łatwo ukraść =.=' Tylko trzeba się choć trochę na nich znać ;D
Nie wiem co wy wszyscy o tych narkotach ;D Tożto nie ma czarno na białym, że je brała hiihi ;D Nie bój żaby, żarciki w stosunku do Sasuku niedługo powrócą i to ze zdwojoną siłą hihihi
Ohooo to powodzenia! A raczej: jak ci poszło?!
Za 10'teczke postaram się wziąć w przyszłym tygodniu ;)
Ja również gorąco pozdrawiam! :*
Niestety nie chcieli mi dać prawa jazdy. Najwyraźniej nie byli jeszcze gotowi na tak świetnego kierowcę. ; D a na nowy rozdział to ja mogę czekać, byleby się ukazał. ;)
Usuń~Neko
Najwyrazniej... pfff... Ale nastepnym razem dostaniesz!
UsuńA nastepny rozdzial na pewno sie ukaze ;]
Bum, bum, bum!
OdpowiedzUsuńPojawia się Akemii i nastaje cisza na sali. *a potem głośne BUUU*
Przeczytałam, Mikulino i powiem ci, że zdarzyło ci się wyjątkowo dużo błędów tutaj. Ale nie, nie focham się, bo rozdział był mega - dużo momentów z Sakurą i Sasuke, a także komplikująca co nieco bijatyka w pubie. Satoru i jego siostrzyczkę wykreowałaś na true bitches, naprawdę. Aż dziw, że oboje są na wolności, no ale przynajmniej dają Sasuke okazje do ochronienia naszej Sakury xD + 1000 do true love.
A co do samej Sakury. Irytująca jest i nie dziwota, że Sasuke tak jej powiedział. Ale chyba w tym byciu irytującą, upartą, nieporadną osóbką, która myśli sobie, że jest samowystarczalna, zauroczyła Saska. Właśnie w tym tkwi urok tej pary, sprawdza się tu też porzekadło o przyciągających się przeciwieństwach.
Wiesz co? Ja też teraz odczuwam jak to jest zostawić swoich czytelników, gdy brutalnie kończę rozdział, bo ty zrobiłaś to samo. Nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy, ale cokolwiek wymyślę, wiem, że i tak mnie zaskoczysz .___. Może ją gwałcą? Łoohoo, wtedy objawiłaby się true evil form od Saska <33 To takie okrutne, a zarazem tak mega!
Weny, Miku, weny! ;*
A Anonimowy u góry życzę powodzenia na egzaminie i łączę się w bólu [*]
Nooo, też się zczaiłam że trochę błędów zostało ominiętych =.=' i chyba następnym razem nie będzie aż takiego pośpiechu ;D
UsuńJeśli chodzi o to porzekadło to całkowicie się z tobą zgadzam, nawet jeśli chodzi o real life! ;]
Hahahahahhahaha true evil from od Saska, ukaze sie kiedy indziej muahahahah ]:->
Ojjjj coś mi się zdaje, że brat jakiegoś krokodyla jej na podwórko przytargal i to stąd te krzyki! A Sauke pewnie zostanie na obiedzie :-o ale prostak z tego Satoru naprawdę, żeby ją uderzyć! Dziwię się, że Sasuke jej nie przeprosił, wiem że to nie jego wina, ale jakieś tam poczucie odpowiedzialności pewnie ma :-P no i ja cały rozdział czekałam na mojego Sasoriego i nic! No ale trudno, może się jeszcze doczekam ;-) i błagam niech ta dziewczyna dostanie rower porządny! :-D no oczywiscie gnebienie jego poprzedniego, umownego związku genialne, a jego troską urocza ;-) teksty o myślach samobójczych również świetne i zastanawia mnie, czy ino przypadkiem nie zobaczyła gdzieś Miyaviego czy jak mu tam? Bo coś faktycznie wszyscy twierdzą, że za dużo panikuje, więc może ma jakąś konkretną przyczynę? Również wydaje mi się, że zarówno sprawa karna Sakury jak i jej przeszłość ze swoim eks ma związek z narkotykami :-/ tylko co ona lyknela po wyjściu z toalety :O:O:O:O? Na narkotyki chyba nie ma kasy, naweyt jeśli stopniowo rzuca uzależnienie! Pozdrawiam, Hayley :-*
OdpowiedzUsuńHaha, kolejna mądra! Twoja teoria zbiega się bardzo z moją, he he, ach ten braciszek xd I mnie ta biała pigułka co ją połknęła też zaciekawiła, ale cholera zapomniałam o tym napomknąć xd
UsuńMiku!? Co z tym białym dragiem? Wytłumacz się nam tu :D
Haha ]:-> Co to za bialy drug, dowiecie sie za jakis czas :P
UsuńJesteś taka zła!!!! Jak możesz :O? Hayley
UsuńRozdział wspaniały, jak zresztą każdy :) Powoli podkręcasz tempo, co daje świetny efekt. uwielbiam czytać twoje notki. Nigdy nie mogę doczekać się następnej, a gdy zbliżam się do końca rozdziału denerwuje się, że to już koniec. ^.^ Zastanawia mnie jakie tabletki brała Sakura?? Czyżbym coś przeoczyła w poprzednich rozdziałach. O.o Mam nadzieję, że jednak nie :D Już nie mogę się doczekać sprawy w sądzie między Miyavim a Sakurą... Mam nadzieję, że wraz z Tsunade dadzą mu w kość.
OdpowiedzUsuńTak poza tym, to nie znalazłam żadnych błędów ani niedomówień, więc daje 20/10.
:)
Życzę miłego dnia i weny na następną świetną notkę :)
Aj, tak bardzo spóźniona! Wybacz, wybacz :*
OdpowiedzUsuńDługość rozdziałów, które piszesz zawsze mnie zachwycają, bo dużo się dzieje i wciąż chce się więcej i więcej, a tu ło... koniec :(
Co do rozdziału, bardzo dużo zwrotów akcji, co mi się strasznie podoba. Najbardziej jednak zaintrygowała mnie końcówka... Ciekawe co takiego wywołało krzyki u Sakury, tak jak większość przypuszczam, że chodzi o brata i jego nowe zwierzątko :D a no i sprytnie Miku sprytnie, ona się wydarła, Sasuke poleci za nią i wtedy nie ma odwrotu, bedzie musiał poznać rozdziców Sakury pobawić się z bratem i później ją odwieźć, to albo zostać na noc u rodziców Sakury i spać w jednym łóżku ]:-> e, jak znam życie jej rodzice nie pozwoliliby na to xd
Ciekawi mnie też ta cała sprawa z Miyavim... zazdroszczę ci, że umiesz tak nie zdradzić wszystkiego na początku :D A tak zapytam, na ile rozdziałów planujesz tego bloga? :)
No nic, czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję, że tym razem się nie spóźnie i znowu zaskoczysz mnie objętością rozdziału! ^^
Buziaki :*
Jak zawsze świetna notka! już nie mogę się doczekać następnej ! ^^. Proszę powiadamiaj mnie o nn jeśli oczywiście ci się chce :). tutaj w zakładce spam : --> http://ja-w-swiecie-shinobi-konoha.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam... Karui-chan!
No, w końcu komentuję... xD
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia od czego zacząć, więc zacznę od genialnego szablonu, który powalił mnie na kolana. Te bluzki Sakury i Saska.. <3 Kobieto, gdzie ty znalazłaś taki obrazek? xD ;>
Historia, jak już mówiłam jest świetna i bardzo mnie wciągnęła. Kocham parę SasuSaku, więc wszystko sto razy bardziej przeżywam. xd
Cały czas mam milion myśli na sekundę i zastanawiam się nad przeszłością Sakury. Mówisz chłopak, łamanie prawa, a potem sprawy w sądzie. Hmm.. co oni najlepszego zrobili? I co on najlepszego zrobił Sakurze, że ma taki uraz do facetów. :> No i ten taniec.. Ciekawe dlaczego zrezygnowała...
Świetnie opisujesz myśli i uczucia Sakury, a także Uchihy. Poznali się w dość dziwnych okolicznościach, ale podobno wtedy takie znajomości są najlepsze. Podziwiam Haruno za to wszystko co przeszła i za to, że nie pokazuje swojego cierpienia, chodząc na siłownię i wyżywając się na worku. Swoją drogą, może zostanie jakąś instruktorką fitnessu, czy coś w tym stylu. xd Z kolei Uchiha jak to Uchiha.. zakochałam się w nim jeszcze bardziej, jak przeczytałam, że ma motocykl. <3 Awwwwwww, kocham, kocham. No, ale nie musiał od razu wjeżdżać w Sakurę. xd Może gdyby nie to, byłaby dla niego lepsza.
Co do Ino.. nie spodziewałam się, że będzie dziewczyną Itachiego. W sumie w opowiadaniach to rzadko spotykane. Ogólnie jej nie lubię, ale tutaj wydaję się być znośna. Wkurza mnie tylko to, iż cały czas się na wszystkich drze i panikuje.
Zespół Akatsuki jest najlepszym zespołem o jakim kiedykolwiek w życiu słyszałam, haha. xD Wszyscy popieprzeni, tak jak w mandze. xd <3
Poruszający był rozdział, w którym Sakura chciała popełnić samobójstwo, bo szczerze powiedziawszy, pomimo jej wszystkich porażek życiowych i problemów, nie myślałam o tym, że kiedykolwiek będzie chciała coś takiego zrobić. Nie do pomyślenia.. Przez jedną głupią piosenkę, która wywołała w niej złe wspomnienia. A co gdyby Sasuke nie było w pobliżu. Aż strach się bać.. :c Mam wrażenie, że od tamtego zdarzenia Sasek zaczął się o nią martwić i interesować. ^^
No i to jak zachował się po wyścigu. Zabrał z toru, sprowadził na bok i ochłodził. :33 No i te teksty o jedzeniu, że musi jeść itd. Bardzo uroocze. <3 Dobrze, że ją odwiózł do domu. xd Wkurzyła mnie Haruno tym wygonieniem go z domu. Denerwuje mnie własnie to, iż jest często dla niego chamska, chociaż on tak naprawdę nic jej nie robi i stara sie byc mily.
Impreza po wyscigu byla swietna, mialam niezla polewke z Ino. xD Wkurza mnie tez ten caly Satoru, dobrze, ze Naruto i Kiba byli przy Sakurze, bo moglo sie to dla niej zle skonczyc.
Ogolnie to mam nadzieje, ze ta Anayami nie namiesza na razie pomiedzy Sakura i Sasuke, bo mam wrazenie, ze miedzy nimi niedlugo do czegos dojdzie. ^^ Nie wybaczylabym tamtej glupiej larwie tego.
Ciekawe kiedy nastapi ta apelacja i Sakura znowu sie spotka z tym swoim eks. Cos czuje, ze to nie bedzie przyjemne spotkanie i wiele sie wydarzy. No i kto wygra te tajemnicza sprawe?
Mam nadzieje, ze Sakura niedlugo znajdzie jakas lepsza prace niz praca w kawiarni i zda wszystkie swoje egzaminy. Podziwiam ja, dostala sie na medycyne, co jest moim najwiekszym marzeniem :o
No i jeszcze jedno.. o co chodzi z tym rowerem? Dlaczego tylko nim moze sie przemieszczac? ;> O co w tym wszystkim chodzi? ;> Musisz to niedlugo wyjasnic. ^^
Troche sie rozpisalam, ale to nic. xd
Na koniec zapraszam cie rowniez na mojego nowego bloga SS. Milo by bylo poznac twoja opinie. [still-with-hearts-beating.blogspot.com]
Czekam na kolejny rozdzial, ktory mam nadzieje, ze juz jutro sie pojawi. Trzymam kciuki i wspieram w pisaniu. Duzo, duzo weny ci zycze. :)
Pozdrawiam i sle buziaki! :*
Ps. Przepraszam za bledy, ale pisze z telefonu. :// (pewnie jest ich bardzo duzo, ech :c)
Czy właśnie napisałam jeden z dłuższych komentarzy w moim życiu? ;o xd chyba tak.
UsuńJejujejujeju! Ooo tak!
OdpowiedzUsuń"Itachi, widząc to, zamierzał się wtrącić, mając poniekąd dość ciągłych awantur swojej dziewczyny, ktore miały miejsce bez wyraźnego powodu.Itachi, widząc to, zamierzał się wtrącić, mając poniekąd dość ciągłych awantur swojej dziewczyny, ktore miały miejsce bez wyraźnego powodu." Ja ci mówiłam, że ja i Itachi jeszcze będziemy razem. Na chwilę obecną wszystko podąża w tym kierunku.
Yeyeyey! Jak już spadła z tego stolika, to mogła już coś złamać nie sądzisz? Byłambym zdecydowanie za!
No jednak nie Trzy metry nad niebem, bo nie wziął ją na motor, czego byłam pewna. Dobrze, że chociaż tym rozdziale to robi :3
BC, Miku i tak ma ogromnego fejma. Nie bój żaby, on już jej nie opuści B|
Rozdział cudowny <3
A ja nadal nie idę spać, tylko wręcz przeciwnie idę czytać
Hmpf.