21 gru 2013

10. Wiedza bezużyteczna.


          Z subtelnym uśmiechem oddalała się od kruczowłosego chłopaka, zastanawiając się, ile to razy dziennie postanawiała ograniczyć z nim wszelkie kontakty. Każda taka próba spalała na panewce i zazwyczaj kończyło się na słowach. Dzisiaj również sobie to obiecywała. Dziwiła się samej sobie, iż ponownie mu podziękowała, w dodatku tak szczerze. Nie poznawała samej siebie, dlatego też czym prędzej czmychnęła za obdrapaną fasadę budynku i przeszła wąską alejką na tył domu, gdzie znajdowało się wejście do mieszkania jej rodziców.
          Ściągnęła zabrudzone trampki w przedpokoju, a następnie rozsunęła drzwi.
          - Jestem! - powiedziała głośniej niż zazwyczaj, informując domowników o swoim przybyciu.
          Minęła zaledwie sekunda, a usłyszała tupot małych nóg biegnących po drewnianej podłodze.
          - Rodzice poszli do sklepu - oznajmił wybiegający ze swojego, a niegdyś ich wspólnego pokoju, Daichi. W ręku dzierżył stare, starannie podziurawione w kilkunastu miejscach pudełko po butach. Sakura badawczym spojrzeniem przyjrzała się dokładnie bratu i jego aż nadto rozpromienionej buźce.
          - Coś knujesz - skwitowała bez ogródek, doskonale znając młodszego brata.
          - Mam zwierzątko! - zakomunikował, energicznie potrząsając pudełkiem.
          Sakura rozchyliła delikatnie usta w zdziwieniu, sądząc, iż ich rodzicielka zdążyła już dostrzec nowe domowe zwierzątko syna. I tak pewnie by było, gdyby Daichi zrobił tak jak mu kazała, ale najwidoczniej jej młodszy braciszek nie puścił pary z ust odnośnie nowego pupilka. Przez co teraz ona musiała stawić czoła kolejnemu zwierzęciu brata.
          - Daichi - ucięła dobitnie, domyślając się, że jeśli rodzice lada moment wrócą do domu, nie będą zadowoleni z tego, co zobaczą. - Cokolwiek to jest, idź na dwór i się tego pozbądź - zakomunikowała, wymijając brata, który w niezadowoleniu nadął policzki.
- Ale nee-chan! - zaprotestował głośno, nie kryjąc swojego oburzenia. Przecież nawet nie spojrzała, co to jest i on na pewno nie zamierzał zostawiać tak tej sprawy, oj nie! Ona musi chociaż zerknąć! W końcu jak można nie kochać tego zwierzątka?
- To nie szczur! - dopowiedział szybko, broniąc swojego nowego przyjaciela.
- Daichi - powtórzyła, rzucając bratu przelotne spojrzenie przez ramię i dopiero wtedy dostrzegła, jak siedmiolatek otwiera wieko z szatańskim uśmiechem.
- Nawet się nie waż - ostrzegła go pośpiesznie, lecz nie wystarczająco szybko, gdyż tekturowa pokrywa opadła na podłogę wraz z jej ostatnim słowem.
Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jej krtani. Teraz już nie miała wyjścia - musiała zajrzeć do pudełka, czego najchętniej nigdy by nie robiła. Daichi zawsze musiał wpaść na jakiś dziwny i/lub szalony pomysł.  Z a w s z e .
Niepewnie stanęła na palcach i z oddali zadarła głowę, spoglądając szmaragdowymi tęczówkami w głąb pudełka. Jednak już po chwili jej źrenice zadrżały, a następnie rozszerzyły się gwałtownie.  
Nie minęła sekunda, a po całym mieszkaniu rozległ się jej przeraźliwy krzyk.
Daichi aż podskoczył w miejscu, wypuszczając z rąk pudełko, które z hukiem opadło na ziemię. Jeszcze nigdy nie słyszał, by jego siostra kiedykolwiek krzyczała aż tak! Wrzask był nie do zniesienia!
- Nee-chan! - zawołał ją, chcąc by przestała krzyczeć.
Sakura widząc jak czarny, cętkowany wąż wypełza z pudełka, wrzasnęła jeszcze głośniej wyciągając ręcę w stronę brata.
- Chodź tu! - rozkazała, wskakując na mały stolik znajdujący się na środku pokoju.
- Nie krzycz! Wystraszyłaś go! - oburzył się chłopczyk, a w jego oczach można było dostrzec łzy.
- Daichi! To nie czas na żarty! Chodź tu nim cię ukąsi! Ale już! - krzyknęła, trzęsąc się z przerażenia niczym osika na wietrze. To cud, że gad przez te ostatnie dni nie zatopił swoich krwiopijczych kłów w drobnej rączce jej brata, wysyłając go tym samym do szpitala.
- Panikujesz, nee-chan - skwitował, nieprzejęty niczym, Daichi.
- Ja panikuję!? - wrzasnęła rozjuszona. - Jak ja cię któregoś dnia… - warknęła zdenerwowana. Doskonale pamiętała ostatni wykład z toksykologii, na którym Tsunade poruszyła właśnie temat jadu węży. Nie wiedziała, czy akurat ten był jadowity, ale ostrożności nigdy za wiele. Nie zamierzała stać z boku i przyglądać się, jak jej brat zostaje najpierw ukąszony, a następnie wysłany w karetce na sygnale do szpitala. Co to, to nie.
- Chodź tu! - rozkazała ponownie, pomału zaczynając tracić cierpliwość co do brata i jego nad wyraz stoickiej postawy.
Już miała otwierać usta, by dać mu kolejną reprymendę na temat zwierzaków, jakie przynosi do domu, gdy ten uprzedził ją.
- Kto to, nee-chan? - wypalił niespodziewanie Daichi, spoglądając raz na siostrę, a raz na ościeżnicę, w której ktoś stał.
Sakura zamrugała kilka razy w niewiedzy, po czym niepewnie przechyliła się do przodu, chcąc dojrzeć, o kim była mowa. Jej przeczucie podpowiadało jej, że doskonale zna ową osobę, ale miała jakże ogromną nadzieję, że się myli. Lecz gdy tylko ujrzała młodszego z braci Uchiha w przedpokoju swoich rodziców, nie wiedziała, co było gorsze - czający się na podłodze tuż przed nią krwiopijczy wąż, czy Sasuke we własnej osobie w jej domu? Nie miała bladego pojęcia, co on tu robił.
- Nee-chan? - spytał zdumiony Sasuke, przyglądając się uważnie rodzeństwu Haruno.
Różowowłosa studentka zawiesiła na nim swoje spojrzenie, które już po chwili zaostrzyło się. Tysiąc pytań przelatywało przez jej i tak chaotyczne myśli. Jego wyraz twarzy odzwiercielał natłok targających nim uczuć.
Strach.
Zdumienie.
Obawa.
Konsternacja.
Rozbawienie.
- Wypad! - ryknęła, zamierzając zrobić krok do przodu, schodząc tym samym ze stołu, by móc go kulturalnie wyprosić przed powrotem rodziców. Lecz gdy tylko jej wzrok spoczął na pełzającym wężu, od razu zrobiła dwa kroki do tyłu. Nie mogła również podarować sobie cichego piśnięcia, gdy tylko gad wysunął swój długi, wąski język i syknął w charakterystyczny sposób. Miała najszczerszą ochotę ukatrupić brata za sprowadzenie do domu gada, tym bardziej że powinien zdawać sobię sprawę z jej niechęci do takich stworzeń.
Sasuke, nie mogąc się powstrzymać, cicho parsknął śmiechem. Kręcąc głową w rozbawieniu zaczął kroczyć pewnie w głąb saloniu, nie spuszczając wzroku z nicponia, który wywołał to niemałe zamieszanie.
- Co ty robisz? - szepnęła przerażona Sakura. Przecież drzwi wyjściowe były w przeciwnym kierunku. - Sasuke!
Tak szybko jak wypowiedziała imię studenta prawa, tak miała najszczerszą ochotę ugryźć się w język. A wszystko przez wyraz twarzy siedmiolatka, który nagle zaczął spoglądać na niego swoimi wielkimi zielonymi oczętami. Tym razem swoje przekleństwa skierowała na Itachiego i jego długi jęzor.
Nieprzejęty pretensjami Sakury, Uchiha zbliżył się do gada, a następnie jednym szybkim ruchem złapał węża tuż za głową i podniósł go z podłogi. Karymi tęczówkami otaksował zwierzę.
- Nie jest groźny ani jadowity - zapewnił spokojnie Sasuke.
- Mówiłem, że panikujesz, nee-chan! - wtrącił oskarżycielsko Daichi, wskazując palcem na nadal stojącą na stole siostrę.
Ale ona ani myslała schodzić na ziemię.
Na czole różowowłosej dziewczyny pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka, która w każdej chwili była w stanie wybuchnąć w wyniku kotłującej się w niej krwi.
- Daichi, nie przeginaj - warknęła, nadal nie potrafiąc opanować negatywnych emocji, jakie przejęły nad nią kontrolę. O mało co zawału nie dostała po spotkaniu z krwiopijczym gadem!
- A ty niby skąd wiesz, że jest niegroźny? - fuknęła w stronę Sasuke,  groźnie marszcząc brwi.
- Mam kilka podobnych - odparł spokojnie, wzruszając ramionami.
Oczy siedmiolatka rozpromieniły się jeszcze bardziej, a na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech.
- Zwierzątka - wtrącił z wielkimi oczami, szczerząc swoje ząbki w szaleńczym uśmiechu. No dom wariatów! Sakura zaraz posłała mu chłodne spojrzenie. Miała po dziurki w nosie jego przeklętych zwierzątek, które co rusz przyprowadzał do domu.
- Już matka da ci popalić - burknęła pod nosem, czując jak serce nadal wali jej w klatce piersiowej jak oszalałe. - Na urodziny kupię ci kota i niech ci to wystarczy - oznajmiła, schodząc ze stołu z naburmuszoną miną.
Daichi wystawił siostrzę język. Ta propozycja wcale nie przypadła mu do gustu.
- Kota? - spytał Uchiha z szatańskim uśmiechem, widząc jak Sakura stara się zapanować nad emocjami. - A może jednak wężyka? - dodał i zadziornie wyciągnął rękę z gadem w jej kierunku.
- Ej! - krzyknęła, ponownie cofając się kilka kroków w tył. To wcale nie było śmieszne. Ale mimo to, jej brat zaniósł się głośnym śmiechem, nie próbując się nawet powstrzymać. - Spadaj z tym czymś ode mnie - dopowiedziała hardo, nie chcąc nawet spoglądać na gada. Nie rozumiała nawet, jak Sasuke ot tak mógł trzymać go i pozwalać mu oplatać swobodnie jego rękę. Jej najgorszy koszmar ziścił się niemal w całości w najmniej oczekiwanym momencie. Jeszcze tylko jej rodziców brakowało… Ale do tego nie dopuści.
- Nee-chan, to tylko wąż - mruknął pod nosem Daichi, napowietrzając przy tym policzki.
- Obślizgły i krwiopijczy wąż, który znika z tego domu, nim rodzice wrócą. Ale już! - powiedziała srogo, mając dość tej dziecinady, w której ona sama grała główną rolę.
Sasuke ponownie parsknął śmiechem, gdy tylko usłyszał jakich określeń użyła do opisania gada znajdującego się na jego ręce.
- Wąż nie jest krwiopijczy - poprawił ją z rozbawieniem.
- A obślizgłe to były te twoje pijawki - dodał jeszcze na pogorszenie jej sytuacji dumny Daichi.
- Hodowałaś pijawki?
Sasuke wręcz niedowierzał. Uniósł brew w zdziwieniu, które nie mieściło się w żadnej skali i otaksował ją swoim spojrzeniem. Węże można było hodawać, sam miał kilka, wraz z jeszcze kilkoma innymi gadami. Ale pijawki? To przechodziło wszystkie jego wyobrażenia. Jak można w ogóle...?
- One mają właściwości lecznicze - odpowiedziała oburzona, doskonale czując na sobie ich nieprzekonane spojrzenia. Ani jej brat, ani Sasuke nie byli pod wrażeniem jakże cudownych właściwości pijawek.
Daichi przeniósł swoje tęczówki na kruczowłosego studenta, przyglądając mu się uważnie przez chwilę.
- Mama opowiadała jak raz wróciła do domu i zastała chorą Sakurę w łóżku z pijawkami na twarzy - oznajmił niespodziewanie młody Haruno, wprowadzając swoją siostrę w istne osłupienie.
Zdecydowanie zbyt dużo faktów z jej życia ujrzało światło dzienne w ciągu ostatnich kilku minut. Czuła jak jej policzki zaczynają się robić coraz to bardziej gorące. Po co Sasuke miał się tego wszystkiego dowiedzieć? Taka wiedza jest dla niego kompletnie bezużyteczna Teraz tylko będzie wyśmiewał ją na każdym kroku.
- Daichi, jeszcze słowo, a cię…! - ostrzegła go hardo, nie mając zamiaru spalić się ze wstydu przed nikim innym jak Sasuke. Jeszcze tego brakowało.
Z ust chłopczyka ponownie wysunął się język skierowany w stronę siostry.
- Marudzisz, nee-chan - skwitował, uśmiechając się do niej szatańsko.
          - Kto by pomyślał, że poskromi cię własny brat - wtrącił, a kącik jego ust uniósł się zawiadiacko.
          Sakura zmarszczyła niebezpiecznie brwi. Miała najszczerszą ochotę kazać mu się zamknąć, ale to by tylko przedłużyło jego obecność w domu jej rodziców. A na to nie mogła i nie chciała pozwolić.
          Zamiast tego powiedziała:
- W takim razie chyba już czas byś sobie poszedł - powiedziała chłodno, skupiając na nim niewzruszone spojrzenie. - I nawet nie czekaj na mój telefon - dodała, nie mając nawet zamiaru ponownie wsiadać na jego motor. Nie po tym, czego był świadkiem i czego się dowiedział. Bardziej żenującego scenariusza nigdy by sobie nie wyobraziła.
          - Sasuke zostaje! Przekona rodziców do zatrzymania wężyka - obwieścił  niespodziewanie swój pomysł Daichi, a dwójka studentów spojrzała na niego ze zdziwieniem.
          On chyba sobie żartuje, pomyślała Sakura w istnym szoku. Akurat do tego nie zamierzała dopuścić. Już wyobrażała sobie minę rodziców, gdy dowiedzą się, że Uchiha we własnej osobie znajduje się w ich domostwie. Mimo wszystko nie życzyła mu śmierci z rąk jej ojca, póki co. Chwilowe odkupienie i jemu się należało, więc niech pożyje sobie chłop te kilka dni dłużej.
          - Nie ma mowy. Po pierwsze: nie znasz go i nawet nie wiesz, kto to jest. Po drugie: mama na pewno nie zgodzi się na węża w domu. Po trzecie: jesteś za smarkaty na towarzystwo osób dorosłych - odpowiedziała nieco zła, splatając ramiona na klatce piersiowej.
          Mały Haruno wykrzywił usta w grymasie, całkowicie nie zgadzając się ze słowami siostry.
          - Wcale nie jestem smarkaty! - powiedział, robiąc groźną minę. - A Itachi mówił, że Sasuke jest taki jak ja. I patrz, nawet zwierzątka też ma. Węże! - zaakcentował, wymachując rączkami, a jego oczęta aż świeciły z ekscytacji.
          - I jaszczurkę, kameleona, pogonę, gekona i kilka innych - wtrącił Sasuke, nie potrafiąc się oprzeć wymienieniu kilku rodzajów zwierząt, jakie posiadał. Mina Sakury natomiast była bezcenna - efekt tak bardzo pożądany przez niego.
          - Jeszcze powiedz, że to wszystko trzymasz w akademiku - szepnęła przerażona, a jej oczy były wielkości potężnych monet. Dziękowała w duszy, że nie przystała na opcję daną jej przez Tsunade, którą było zamieszkanie w akademiku. Po takich informacjach bałaby się zasnąć w swoim pokoju nie gasząc wcześniej światła! A nie wiadomo nawet, czy coś nie czaiłoby się gdzieś pod łóżkiem czy też kołdrą. Na samą myśl przełknęła zalegającą w krtani ślinę.
          - W akademiku jest tylko wąż. I kameleon, którego przemyciłem dzisiejszego ranka - oznajmił bez problemu. Prawda była taka, że tuż po opuszczeniu jej mieszkania udał się po swój motor, a następnie pojechał do rodzinnego domu, w którym wiedział, że chwilowo nikogo nie zastanie. I właśnie dlatego wybrał tak wczesną poranną porę. Jakoś nie kwapił się do zbędnych rozmów z wujami, którzy z grubymi buciorami wtargnęli do jego życia zaledwie kilka lat temu.
          - Bardziej interesuje mnie, co Itachi ma do tego wszystkiego - dopowiedział, badawczym spojrzeniem spoglądając na siedmiolatka.
          - Itachi obiecał cię przyprowadzić, byś się ze mną pobawił, prawda, nee-chan? - wyszczerzył się młody Haruno, nim jego siostra zdążyła wymyśleć jakąś wymówkę.
          W tamtym momencie Sakura miała najszczerszą ochotę zapaść się pod ziemię. Przeklinała w myślach i brata, i Itachiego, a w szczególności Sasuke, którego w ogóle nie powinno tu być! Miał ją tylko zawieźć do domu i odjechać, a nie wbiegać do jej domu, gdy tylko zacznie się wydzierać. Pomyślawszy to, zastygła w bezruchu. Bo przecież pojawił się tuż po tym jak krzyknęła w przerażeniu, widząc nowe zwierzątko braciszka. I to jego spojrzenie, jakim ją wtedy obdarzył… Była święcie przekonana, że dostrzegła w karych tęczówkach przejęcie i obawę. Tylko obawę o co? Uchiha nie mógł obawiać się o nią. Uchiha nie mógł martwić się o nią. Uchiha nie powinien znajdować się w jej domu, ucinając sobie pogawędkę z jej młodszym bratem. Nie, nie i jeszcze raz nie! To nie mogło się dziać naprawdę!
          Gdyby tylko Ino widziała i słyszała, co tu się wyprawia, bez zastanowienia oddelegowałaby ją do wariatkowa. Może to nie był aż taki głupi pomysł? - pomyślała. Przynajmniej miałaby spokój od świata zewnętrznego. Mogłaby zapomnieć o wszystkich problemach, a przede wszystkim mogłaby zapomnieć o Miyavim. I miałaby święty spokój…
          Ale nie. Nie zamierzała dać im tak łatwo wygrać.
          Nie podda się. Nie schowa głowy w piasek. Nie ucieknie jak zwykły tchórz.
          W końcu nazywała się Haruno Sakura. A tuż przed nią stał Uchiha Sasuke, który próbował pojąć ostatnie słowa, jakie padły z ust jej młodszego brata. Sytuacja wręcz idealnia.
          - Wcale tak nie powiedział, nie zmyślaj - mruknęła, spoglądając ostrzegawczo na brata.
          - Ale powiedział, że mu przekaże! - kontrargumentował Daichi, nie odpuszczając ani przez chwilę.
          - Obgadywałaś mnie z Itachim? - rzucił zadziornie Sasuke.
          Sakura prychnęła złowieszczo pod nosem.
- Jeszcze czego. To on - odparła, kciukiem wskazując na brata. Miała nadzieję, że to zrzuci wszystkie oskarżenia na Daichiego. W końcu nie obgadywała go z Itachim! To on sam rozpoczął ten temat przy jej bracie. Ona natomiast nie miała z tym nic wspólnego.
Tylko teraz weź człowieku mu to dosadnie wytłumacz, mruknęła w myślach, wiedząc, że to wcale nie będzie takie proste.
          Młody Haruno otwierał usta by ponownie zaprotestować, kiedy nagle drzwi od przedpokoju rozsunęły się, a do mieszkania weszli państwo Haruno.
          Ciche, siarczyste przekleństwo wydobyło się z ust Sakury, gdy tylko jej wzrok spoczął na rodzicach, którzy w zdziwieniu lustrowali nieznanego sobie chłopaka, trzymającego na ręce jak gdyby nigdy nic węża. Przecież to było tak zwyczajne, normalne i codzienne - wrócić do domu i zastać nieznanego gościa z gadem w ręku. Każdemu to się w końcu zdarzało na porządku dziennym, prawda?
          - Co tu się dzieje? - spytał chłodno Kizashi.
          - Nic - wtrąciła pośpiesznie Sakura, nim jej brat czy też Sasuke zdążyli się odezwać. - Sasuke właśnie wychodzi i zabiera ze sobą nowe, krwiopijcze zwierzątko waszego syna - oznajmiła, podchodząc do Uchihy, po czym złapała go za lewe ramię i zaczęła ciągnąć ku wyjściu. On tu nie mógł zostać ani sekundy dłużej. Po prostu nie mógł! Przecież to byłaby istna apokalipsa!
          - Ale mamooo! - jęknął przeciągle Daichi. - On jest niegroźny! Sasuke sam to powiedział, a on się zna! - zaprotestował, nie mając zamiaru pozwolić by został rozdzielony z nowym domownikiem. Dużymi, zeszkolonymi szmaragdowymi tęczówkami spogladął na swoją rodzicielkę.
          Oh! Jak Sakura dobrze znała to spojrzenie… Wystarczyło raz zerknąć na rodziców, by wiedzieć, że to ona znajdowała się na przegranej pozycji. Ale może jeszcze była jakaś nadzieja… Taka tyci-tyci, ale zawsze.
          Mebuki westchnęła ciężko, odstawiając na bok dwie wypełnione zakupami reklamówki.
          - Daichi, coś ty znowu wymyślił? - spytała pani Haruno, rozczochrując włosy syna.
          - No bo patrz mamo jaki Edzio jest słodki! - powiedział dziecięcym głosikiem, który potrafił stopić nawet największy lód w sercu człowieka. Nawet jej samej zrobiło się żal brata, ale gdy ponownie spojrzała na węża, natychmiast zmieniła nastawienie.
          - To coś nie będzie mieszkać w tym domu - skwitowała Sakura, przystając z Sasuke tuż przy wyjściu.
          - Ty tu już nie mieszkasz - sparował Daichi, po raz enty dzisiejszego dnia wystawiając starszej siostrze język.
          - Mocny argument - zaśmiał się Kizashi. - A wąż nie jest taki zły, przynajmniej jak poprzednie jego zwierzątka. Mogę? - spytał kruczowłosego chłopaka, przyglądając się uważnie gadowi.
          Sasuke jedynie skinął głową i podał mężczyźnie węża. Kizashi natomiast złapał go w taki sam sposób jak Uchiha wcześniej.
          - Rzeczywiście, ten gatunek nie jest groźny - oznajmił pan Haruno, a czując na sobie spojrzenie córki, dodał: - Miałem styczność z wężami w przeszłości.
          - Mówiąc to, wasz ojciec chciał powiedzieć, że miał ich kilka za młodu - wyjaśniła Mebuki.
          Sakura wywróciła lakonicznie oczyma, wiedząc, że nie miała już najmniejszych szans na wygraną, a nawet na jakikolwiek marny ratunek.
          - Czyli mogę go zatrzymać?! - krzyknął radośnie Daichi, będąc w niemałym szoku, że tak szybko udało mu się przekonać rodziców.
          Mebuki spoglądała to na męża, to na kruczowłosego chłopaka, zastanawiając się dłuższą chwilę nad zadanym przez syna pytaniem.
          - Na pewno to zwierzę jest niegroźne? - zapytała spokojnie, przyglądając się wężowi.
          - To nie zwierzę, tylko kreatura z czeluści piekieł - burknęła studentka medycyny.
          - Sakuro, nie bądź niegrzeczna. Poza tym jeszcze nie przedstawiłaś nam swojego kolegi - sparował ojciec dziewczyny, nie odrywając spojrzenia od jej nieznajomego towarzysza. - A ten wąż, Mebuki, nie jest groźny - dodał uspokajająco do żony.
          Sakura miała ochotę krzyczeć!
          Wykrzywiła usta w grymasie, spoglądając na rodziców spode łba.
          - Rodzice to Sasuke, Sasuke to rodzice. I on właśnie wychodzi - odparła, naciskając na ostatnie słowo i posyłając karookiemu niebezpieczne spojrzenie.
          W myślach już odprawiała swoje czary, by brat Itachiego czym prędzej zniknął z domu jej rodziców. A kysz, zła istoto! Zostaw nas w spokoju! A kysz, a kysz, a kysz!
          - A może zostanie z nami na obiad? - zaproponowała niespodziewanie Mebuki, przez co Sakura miała ochotę od razu strzelić sobie w łeb.
          Uchiha w jej domu to jedno. Ale Uchiha siedzący z jej rodziną przy jednym stole i ucinający sobie z nimi wesołą pogawędkę to już zupełnie coś innego! Sakura ponownie zaczęła rozważać opcję dobrowolnego oddania się w ręce władz ośrodka psychiatrycznego.
          - Na pewno nie jest głodny - szybko odpowiedziała za chłopaka, chcąc się go jak najszybciej pozbyć z domu.
          - Mama się jego pyta, a nie ciebie - wtrącił Daichi, spoglądając na siostrę z przymrużonymi oczami.
          Studentka spojrzała na matkę błagalnie. Bez skutku. Spotkkać mogła sie tylko i wyłączne z niezrozumieniem w sprawie wyganiania gościa z domu.
          Przez chwilę Sakura zastanawiała się, czy wszyscy ostatnio się na nią uwzięli. Uchiha był niemalże wszędzie gdzie nie spojrzała! Nawet uratował jej życie, po czym ostatniej nocy stanął w jej obronie i się nią zajął, co zdecydowanie nie podlegało pod plakietkę “normalny”.
Szybko pokręciła głową, odrzucając sprzed oczu obraz Sasuke o poranku, który siedział na jej łóżku i przykładał jej mrożonkę do policzka. Wtedy nie miała nic przeciwko temu, lecz teraz czuła, że nie powinno go tam być. Nie powinna była pozwolić, aby jej żelazna kurtyna opadła akurat przed nim. I tak już niejednokrotnie ukazała mu swoje słabości. To była czysta życiowa paranoja - chciała uciec jak najdalej od przeklętego klanu Uchiha, a wylądowała prosto w jego sednie. Oczywiście wiedziała, że mieszkają w Konoha i że stąd się wywodzą. Lecz nigdy nie przypuszczałaby, że pozna najmłodszego członka rodu na uniwersytecie, a jego brat okaże się być chłopakiem Ino. To wszystko czasami wydawało jej się zbyt surrealistyczne, by mogło być prawdziwe.
          Sasuke spojrzał zadziornie na Sakurę pogrożoną w zamyśleniu i szepcącą niezrozumiałe słowa pod nosem. Nie sądził by w ogóle zdawała sobie sprawę, że jakiekolwiek słowa wydobywają się z jej krtani. A jednak…
          - To jak będzie? - spytał Kizashi. - Mogłbyś opowiedzieć mi skąd znasz się na wężach. No i Sakura nie przyprowadzała nikogo do domu od dawien dawna - dopowiedział.
          Sasuke uniósł brew, słysząc słowa jej ojca, ale nie skomentował ich.
          Oh! Ile ona by oddała, aby ten dzień i cyrk na kółkach dobiegł końca. Miała przyjechać na zwykły rodzinny obiad, po którym pewnie wróciłaby do domu, rozpoczynając naukę do czychającej za rogiem sesji. Jednak najwyraźniej komuś w ogóle nie podobały się jej plany na dzisiejszy dzień, dlatego też postanowił je całkowicie zrujnować. Najpierw skradziono jej koła od roweru, później Sasuke podwióźł ją do domu. Do tego jeszcze Daichi ze swoim nowym zwierzątkiem, którego właśnie odebrał z rąk ojca. I jeszcze Sasuke miał tu zostać? Oj nie, tego zdecydowanie było za dużo jak na jeden dzień. A co dopiero weekend… w piątek o mało co się nie zabiła. W niedzielę dla odmiany to Sasuke jej omal nie zabił, a następnie została uderzona przez Satoru na oczach ich rówieśników … Musiała przyznać, że nie tak wyobrażała sobie swój powrót do Konohy. A jest tu dopiero kilka krótkich tygodni!
          - Wystarczy, że Kiba z Naruto prawie nie podpalili mieszkania, gdy Ino zagadywała matkę - skwitowała sfrustrowana Sakura, wybudzając się ze swojego chwilowego letargu.
          Uchiha parsknął śmiechem, idealnie mogąc wyobrazić sobie tę sytuację.
          - Mogę zostać, w końcu skoro ją tu przywiozłem to i odwiozę - odparł Sasuke, nie przejmując się szmaragdowymi oczami dziewczyny, w których wyraźnie widział chęć mordu.
          Rodzice wymienili się zdziwionymi spojrzeniami.
          - Pozwól na słówko - warknęła zdenerwowana, łapiąc go za rękaw i tym razem już bez zatrzymywania, wyszła z nim do przedpokoju zasuwając za nimi szczelnie drzwi. Ani na chwilę jej wzrok ani wyraz twarzy nie zelżał. Zamiast spędzić miło i przyjmie popołudnie, będzie bez przerwy zmuszona siedzieć jak na szpilkach, błagając w myślach, by Sasuke nie palnął czegoś głupiego. Pomimo iż nie był on Naruto i tak taka obawa pozostawała, a wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń jakich był świadkiem. Wtedy Uchiha wydawał się być większym zagrożeniem niż Ino czy Naruto, którzy za czasów dzieciństwa zdawali jej rodzicom dzienny raport z tego, co robiła.
          - Ani słowa o swoim nazwisku, no chyba że chcesz wylecieć stąd na zbity pysk - szepnęła, doskonale wiedząc, co jej ojciec zrobiłby, gdyby tylko usłyszał nazwisko “Uchiha”. Chwilowo wolała oszczędzić im wszystkim armagedonu, zwłaszcza, że wydawali się być w dobrym humorze. Oczywiście wykluczając ją.
          - Ty na prawdę masz coś do niego - parsknął z rozbawieniem, ale ona wiedziała, że to nie jest czas na żarty.
          - Ja mówię poważnie, Sasuke - stwiedziła chłodno, a jej ton nie znosił sprzeciwu. - Twoje nazwisko to temat tabu w tym domu i nie radzę liczyć na cokolwiek miłego, gdy je wypowiesz - oznajmiła, spoglądając mu prosto w oczy. - Jeśli chcesz bawić się z moim bratem i ojcem w sklep zoologiczny to proszę bardzo, ale swój rodowód zachowaj dla siebie - oznajmiła aż nadto poważnym tonem.
          Sasuke zlustrował uważnie jej twarz, marszcząc przy tym brwi. Nagle dłonią dotknął jej podbródka, odchylając delikanie jej głowę w bok.
          - Lepiej idź popraw makijaż, jeśli nie chcesz, by twoi rodzice dowiedzieli się o tym, co wydarzyło się w nocy - powiedział równie cicho jak ona. Aczkolwiek nie mógł zaprzeczyć, że sprawa jego nazwiska zaczynała coraz to bardziej go nękać. Zwłaszcza teraz, gdy wyraźnie zainsynuowała mu, iż nienawiść jej rodziców do Uchiha jest o wiele większa niż jej samej. Coś mu bardzo, ale to bardzo nie pasowało. Pozostawało się tylko dowiedzieć, co takiego   
Sakura słysząc jego słowa, odruchowo chwyciła się za policzek, na którym siniak zaczął prześwitywać przez makijaż.
          - Dzięki - szepnęła, spuszczając wzrok w dół. Ona go tu chciała opierniczyć, a on ot tak łapał ją za podbródek i ostrzegał przed najgorszym możliwym scenariuszem. To zdecydowanie nie było fair!
          Czuła, że w jej życiu coraz bardziej brakuje jakiejkolwiek sprawiedliwości, a ona ciągle jest na przegranej pozycji. Zdążyła się jednak przyzwyczaić. Zero jakiegokolwiek zaskoczenia.
          Tuż po powrócie do salonu, Sakura skierowała się do łazienki, gdzie zaraz zaczęła poprawiać makijaż. Natomiast Sasuke został porwany przez Daichiego, który chciał wiedzieć wszystko na temat węży i gadów, które ten posiadał.
          Jednak już po chwili Sakura poszła do kuchni, gdzie zastała szepczących coś do siebie rodziców.
          - Czuję konspirację - stwierdziła, podchodząc do blatu. Chwyciła za jego krawędzie, a następnie podciągnęła się wyżej, siadając na nim.
          Z ust jej ojca wydobyło się ciężkie westchnięcie, które zakończył kręceniem głowy na boki. Nie minęła chwila, a Kizashi opuścił kuchnię.
          - A jemu co? - mruknęłai.
          Mebuki przyjrzała się córce bacznym wzrokiem.
          - Po prostu się o ciebie martwimy - wyjaśniła, obdarzając córkę bladym uśmiechem. - Powiedz mi, co to za chłopak - wypaliła, kończąc rozpakowywać zakupy, jakie zrobiła na dzisiejszy obiad.
          Mogła się tego spodziewać. Przecież to było takie przewidywalne! Miała już zarys tego, o czym jej rodzice mogli tak namiętnie szeptać zaledwie kilka sekund temu.
          Sakura dobrze zastanowiła się nad odpowiedzią, jaką powinna udzielić swojej rodzicielce tak, aby nie zadawała więcej pytań odnośnie Uchihy.
          - Brat chłopaka Ino - odparła na jednym oddechu, wiedząc, że to była najlepsza z możliwych odpowiedzi, gdyż “kolega” brzmiało zdecydowanie zbyt podejrzanie. W końcu Miyavi również był niegdyś tylko “kolegą”. Lecz reakcja jej matki była całkowicie inna niż się spodziewała.
          Mebuki słysząc słowa córki, upuściła z rąk foliowy worek, w którym znajdowały się warzywa, a następnie w szoku przyglądała się Sakurze.
          - Mamo? - spytała niepewnie, widząc jak kobieta uważnie się jej przygląda.
          Jednak zamiast odpowiedzieć, pani Haruno schyliła się i podniosła warzywa z podłogi.
          - Chodź, pomóż mi robić obiad - powiedziała po dłuższej chwili o dziwo spokojnie, aczkolwiek Sakura nie przestawała obserwować rodzicielki.
          Studentka medycyny wzruszyła ramionami, a następnie przeczesała dłonią gęste włosy, zeskakując z blatu. Chwyciła za nóż wraz z deską do krojenia i już po chwili ciachała w równym tempie warzywa podstawione jej przez matkę.
          - Tsunade dzwoniła w tygodniu - westchnęła Mebuki, w międzyczasie płucząc starannie ryż.
          Dłoń Sakury, w której dzierżyła ostry nóż, zatrzymała się w powietrzu, a ona sama niepewnie zerknęła na rodzicielkę.
          - Wspomniała o apelacji. Czemu nic nie powiedziałaś?
          Sakura wypuściła ze świstem większą ilość powietrza.
- Chciałam zadzwonić, jak już ustalą datę - wyjaśniła spokojnie. Nie chciała ich wcześniej martwić, doskonale wiedząc, co przeżywali podczas ostatnich kilku rozpraw. - Ale tym razem nie przyprowadzajcie Daichiego - mruknęła, przypomiając sobie zszokowanego brata, siedzącego pomiędzy rodzicami na sali sądowej. To zdecydowanie nie było zbyt przyjemne przeżycie dla siedmioletniego chłopca.
          Mebuki przytaknęła spokojnie.
- Tsunade jest dobrej myśli, powiedziała, że tym razem może się udać wyciągnąć cię z tego na dobre - oznajmiła przyciszonym głosem.
          - O tym przesądzi sędzia na rozprawie apelacyjnej... - skwitowała chłodno Sakura.
          Nie chciała w obecnej chwili rozmyślać o tym, co będzie. Nie chciała gdybać. W końcu nie było wiadome, czy wyjdzie wolno z ostatniej rozprawy apelacyjnej, czy też nie.
          - Nie bądź taka sceptyczna - sparowała hardo Mebuki. - Głowa do góry, te dupki jeszcze przekonają się, co to znaczy zadzierać z Haruno.
          Jednak Sakura ani trochę nie wyglądała na przekonaną.
          - Porzućmy ten temat, co? W obecnej chwili mam ciut inne problemy na głowie - odparła, powracając do żmudnego krojenia warzyw.
          Mebuki spojrzała na nią zdziwiona, nie za bardzo rozumiejąc, co może być ważniejsze od zbliżającej się rozprawy. Odstawiła garnek wypełniony wodą i ryżem na palnik, spoglądając bez przerwy na córkę.
          - Co się dzieje? - spytała, mrużąc oczy.
          - Nic - burknęła, domyślając się, co zaczynało chodzić po główce jej rodzicielce. - Zupełnie nic. Róbmy już ten obiad, głodna jestem - skwitowała, przesypując pokrojone warzywa do rondelka.
          - Haruno Sakura - powiedziała oficjalnie Mebuki, wiedząc, że studentka za wszelką cenę zamierza teatralnie unikać tematu. - Jeśli to ma coś wspólnego z…
          - Nie, to nie ma nic wspólnego z osobą siedzącą w salonie i bawiącą się w sklep zoologiczny z Daichim - warknęła pół prawdą, pół kłamstewkiem. Bo co innego miała powiedzieć?
          - Martwię się - powtórzyła spokojnie jej rodzicielka z czułym spojrzeniem.
          - Spokojnie, mamo. Wszystko pod kontrolą - skłamała w żywe oczy. Nic nie było pod kontrolą. W zasadzie miała wrażenie, że to ją samą coś kontroluje, a skutkiem tego był między innymi przebywający w jej domu Uchiha we własnej osobie. Coś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca.
          - Idź do nich, ja dokończę obiad. Daichi tęsknił za tobą - powiedziała nieco spokojniej, obdarzając ją uśmiechem.
          Sakura przytaknęła, również wyginając usta w subtelnym uśmiechu. Prawie wyszła z kuchni, gdy poczuła wibracje telefonu w kieszeni spodni. Gdy tylko dostrzegła, kto dzwoni, westchnęła ciężko, lecz odebrała połączenie po niedługiej chwili.
          - I jak tam, kac morderca mocno daje w kość? - spytała ze szczerym rozbawieniem, aczkolwiek wczorajsza podsłuchana rozmowa nie dawała jej do końca spokoju. Nadal nie za bardzo wiedziała jak ma rozmawiać z przyjaciółką.
          - Kac morderca to pierdolony sukinsyn - skwitowała zaspana Yamanaka. - Nigdy więcej nie pije!
          Różowowłosa studentka parsknęła śmiechem. Już ona wyobrażała sobie jak Ino staje się zagorzałym abstynentem z dnia na dzień. Akurat to graniczyło z cudem, chociaż nie ukrywała, iż jej przyjaciółka wczorajszego wieczoru przeszła samą siebie.
          - Nie chichraj się, masz dopilnować bym przy następnym wyjściu nie tknęła ani jednego kieliszka - oznajmiła dość poważnie.
          - Postaram się, ale wiesz, że to się zalicza do rzeczy niemalże niemożliwych? - spytała zadziornie, ponownie zasiadając na kuchennym blacie.
          - Bardzo śmieszne - burknęła Yamanaka wyczuwając jej ironię. - Powiedz, że mnie poratujesz i wpadniesz do mnie. Umieram - powiedziała, przeciągając ostatnie słowo, jednocześnie wiercąc się na łóżku.
          - I tak miałam do ciebie wpaść - wyznała, uśmiechając się do matki, która szeptała co chwilę, by pozdrowiła Yamanakę. - Ale obecnie jestem u rodziców. Wpadnę wieczorem, po obiedzie.
          - Kompletnie zapomniałam o tej rodzinnej schadzce! - odparła w szoku, nie wierząc, że ot tak wypadło jej to z głowy. - Gdybym była w stanie, to też bym wpadła - westchnęła, a ciało Sakury zaraz zesztywniało.
          Jeszcze tego jej brakowało, by i ona zjawiała się na rodzinnym obiedzie, gdy w drugim pokoju siedział sobie zwyczajnie Sasuke. Przecież to żadna nowość, prawda? W końcu coraz bardziej była przekonana co do swojej jakże nieobalonej jeszcze tezy, że Uchiha chce uprzykrzyć jej życie. Plus kilka ratunków też mu zawdzięczała, przez co pogubiła się już zupełnie w swojej (nie)ufności co do studenta prawa.
          - Leż i kuruj kaca - odparła pośpiesznie, nie chcąc nawet by pod blond czupryną przyjaciółki zrodził się pomysł niezapowiedzianej wizyty w domu Haruno. Do końca życia nie wytłumaczyłaby się, z jakiego powodu Sasuke znajdował się w jej rodzinnym domu.
- Wpadnę wieczorem poplotkować. Ah i mama cię pozdrawia - mruknęła, widząc jak Mebuki spogląda na nią z przymrużonym okiem.
          Oczywiście Ino standardowo musiała poprosić panią Haruno do telefonu, by pomimo męczącego ją kaca przywitać się z nią osobiście, jeśli w ogóle można było to tak nazwać. I jak to miały w swym zwyczaju, musiały popaplać ze sobą kilka dobrych minut, nim telefon łaskawie został zwrócony Sakurze.
          - Już myślałam, że nigdy nie skończycie - westchnęła do telefonu znużona czekaniem Sakura. Choć tak na prawdę siedziała jak na szpilkach, przysłuchując się każdemu słowu jakie padło z ust jej rodzicielki, co by nie powiedziała czasami za dużo. Dziękowała w duchu matce, iż ta nie pisnęła słówka odnośnie jej kolegi, siedzącego w pokoju obok. Naprawdę miała już dość takich wpadek, zwłaszcza gdy to Uchiha był ich głównym bohaterem.
          - Nie mam bladego pojęcia, o co mnie właśnie posądzasz - zaśmiała się cicho Yamanaka. - Dobra, to czekam na twój telefon, gdy będziesz wracać.
          - Nie ma sprawy.
          Dziesięc sekund.
          Zaledwie tyle uchroniłoby ją przed klęską jaka nastąpiła. Katastrofa, którą ponownie zaserwował jej dzisiejszego dnia siedmioletni brat we własnej osobie.
          Rozweselony Daichi wbiegł do kuchni w podskokach, a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy.
          - Sasuke powiedział, że przewiezie mnie motorem! - krzyknął na cały głos, nim Sakura zdążyła zakończyć rozmowę telefoniczną z przyjaciółką.
          Szmaragdowe tęczówki od razu skryły się pod powiekami, a ostre przekleństwa zawrzały w myślach Sakury. A było tak dobrze! Wystarczyło zaledwie dzisięć sekund, a Ino nie usłyszałaby jak słowo Sasuke wydobywa się z ust jej młodszego brata.
          - Powiedz mi, że to nie ten Sasuke, co myślę - powiedziała zdumiona Ino, która jak oparzona usiadła na łóżku po usłyszeniu krzyków Daichiego.
          Sakura wzięła głęboki wdech, spoglądając na brata z ognikach w swych oczach.
          - A uwierzyłabyś mi? - spytała ze złudną nadzieją.
          Yamanaka jednak okazała się bezuczuciowa i wredna. Srogie nie wydobyło się z drugiej strony słuchawki, zakopując wszelką nadzieję na lepsze jutro. Nie wspominając już nic o tym, że miała i tak, i tak spotkać się dzisiejszego wieczoru z przyjaciółką. Rodzi się jednak pytanie: jak ma stawić jej czoło w zaistaniałej sytuacji?
          Czując na sobie pytające spojrzenie swej rodzicielki, wiedziała, że to nie pora na wyjaśnianie jej wszystkiego od samego początku. Zresztą czasu też nie było wystarczająco dużo. Tym bardziej że, jeśli uchyliłaby choć rąbek tajemnicy, Ino nie odpuściłaby jej tak prędko. Sakura wolała podarować sobie kilkugodzinną rozmowę telefoniczną. Dlatego też najlepszym wyjściem było skrupulatne spławienie przyjaciółki.
          - Obiad gotowy, będę u ciebie, to porozmawiamy - powiedziała, nie czując się ani trochę źle z owymi słowami, a następnie, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony blondynki, rozłączyła się.
          Mebuki w międzyczasie starała się przekonać syna, że jazda motorem to nie był taki dobry pomysł, na co urażony Daichi musiał odpowiedzieć z przytupem, iż to jest kompletnie nie fair.
          - A Sakura jechała z nim na motorze - mruknął, napowietrzając poliki i splatając ramiona na klatce piersiowej w przejawie buntu.
          Zbyt dużo faktów, zbyt dużo faktów, zbyt dużo faktow! - krzyczała w myślach, jednak widząc brak reakcji ze strony rodzicielki, stwierdziła, że chyba nie ma powodu do paniki.
          - Sakura jest dorosła - powiedziała studentka i tym razem to ona poszczyciła się wystawieniem języka w jego stronę. - A ty jesteś jeszcze mały i smarkaty - skwitowała zadziornie, po czym opuściła kuchnię, a w oddali słyszała tylko głośne “Mamooo!”.
          Wchodząc do salonu na jej ustach znajdował się złośliwy uśmiech, który zniknął, gdy tylko jej wzrok spoczął na Sasuke odpowiadającym na pytania Kizashiego. Gdy tylko kare tęczówki dostrzegły ją, Sakura nie wiedziała czemu, ale poczuła się zażenowana całą tą sytuacją. I nie tylko. Czuła sie obdarta i pozbawiona wszystkiego, co posiadała. Czuła się naga, stojąc przed nim. Po raz kolejny czuła, jak na jej policzki wkradały się rumieńce.
Ojciec siedzący tuż obok nawet się nie liczył - jakby w ogóle nie istniał.
Skrępowanie nie opuszczało jej, gdy wreszcie dotarło do niej już na dobre, że Sasuke naprawdę siedział w salonie jej rodziców. Nie wychowała się w luksusach, natomiast dom Sasuke mogła sobie wyobrażać jako bogato zdobioną willę, w której nie brakowało niczego. A ona? Prezentowała mu małe cztery ściany. Salon, w którym za chwilę zabiorą się za posiłek, w którym jej rodzice również sypiali. Zapyziała, klitkowata kuchnia, w której zazwyczaj było tylko miejsce dla trzech osób dorosłych i to bardzo na wyrost. Nieopodal znajdowały się jeszcze drzwi do pokoiku należącego do Daichiego, który jeszcze kilka lat temu była zmuszona z nim dzielić. Ten dom zdecydowanie był za mały dla czteroosobowej rodziny i właśnie dlatego tuż po powrocie z Kyoto zabrała się za szukanie mieszkania tylko dla siebie. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie łatwo, ale dawała radę. Musiała. W końcu niespecjalnie miała inne wyjście
Jednak mimo wszystko Sasuke widząc wnętrze mieszkania nadal zgodził się zostać. Tylko rodziło się pytanie: dlaczego?
          - Oh, a tu jest z pijawkami na twarzy. Miało to dziecko wyobraźnię, oj, miało - mruknął rozbawiony Kizashi.
          Źrenice Sakury rozszerzyły się w zastraszająco szybkim tempie i gdy tylko spojrzała na album z rodzinnymi zdjęciami znajdujący się na kolanach ojca, czym prędzej podbiegła do niego, wyrywając mu zdjęcie z rąk.
          - Hej! - oburzył się pan domu.
          - Nic z tego! To prywatne! - skwitowała, zabierając mu przy okazji album, w którym znajdowało się więcej kompromitujących ją zdjęć.
          Tak, tato, upokarzaj mnie jeszcze bardziej, pomyślała, lustrując go gniewnym wzrokiem.
          - Nie mieliście czasami gadać o wężach? - syknęła, siadając tuż obok Sasuke na kanapie. - Tak w ogóle gdzie on jest? - dodała pośpiesznie, nie będąc w stanie nigdzie dostrzec gada ani pudełka, w którym uprzednio się znajdował.
          Sasuke spojrzał na nią zadziornie, po czym odpowiedział szeptem:
          - Siedzisz na nim.
          Nie trzeba było długo czekać na kolejną wybuchową reakcję ze strony różowowłosej dziewczyny, gdyż tuż po jego słowach poderwała się z kanapy z wrzaskiem, odrzucając na bok album ze zdjęciami.
          Kizashi zaśmiał się głośno, nie mogąc powstrzymać w sobie emocji.
          - Daichi zaniósł węża do pokoju - wtrącił pan domu, śmiejąc się bez przerwy.
          Gdy tylko dotarło to niej w jaki sposób zostala wykiwana przez Uchihę, spojrzała na niego z wyrzutem. Pogrywał sobie z nią, a tego nie lubiła. I to jeszcze robił w jej domu! Przy jej ojcu! Bez problemu mogła stwierdzić, że cały świat postradał dziś rozum. Łącznie z nią samą. Po co w ogóle zgadzała się na propozycję Sasuke, to nie miała bladego pojęcia. Teraz zdała sobie sprawę, iż odmowa byłaby jej bardziej na rękę. Ale skąd miała wiedzieć, że cała sytuacja potoczy się tak, a nie inaczej? Nie mogła tego przewidzieć i dlatego to wszystko jeszcze bardziej ją drażniło. Żałowała, oj jak bardzo żałowała braku posiadania czarodziejskiej kuli, która byłaby w stanie przepowiadać przyszłość. Czy życie wtedy nie byłoby łatwiejsze? Mogłaby uniknąć wszystkich kłopotów związanych z Miyavim i Sasuke. To wszystko mogłoby się nie wydarzyć…
          Lecz widząc roześmianego ojca, który nadal nabijał się z tego, jak Sasuke wykiwał ją w fenomenalny sposób, wcale nie żałowała. Uśmiechnęła się subtelnie, ponownie zasiadając obok studenta prawa. O dziwo, nie dała żadnej reprymendy Sasuke, a zamiast tego obdarzyła go jedynie szczerym uśmiechem.
          Po chwili z kuchni wyszła pani domu wraz z synem, niosąc dla każdego gorący posiłek. I raczej nikt nie był zdziwiony faktem, iż obiad w domu państwa Haruno odbywał się w dość głośnej atmosferze. A wszystko przez Daichiego, który kwestionował i pytał się Sasuke o niemal wszystko. Nie obyło się bez pytań takich jak “A gdzie mieszkasz?”, “A co studiujesz?”, “Długo znasz nee-chan?”.
          - Daichi, dość - mruknęła Sakura, tuż po przełknięciu ryżu. Skąd wzięła się u niego ta nagła ciekawość, to nie miała pojęcia. Normalnie jakby wstapił w niego sam diabeł! Zadawał zdecydowanie zbyt dużo pytań.
          - Ale ja jeszcze nie skończyłem! - zaprotestował, wymachując w powietrzu pałeczkami. - Czemu nie mieszkasz z rodzicami? Są w Konoha? - sopytywał dalej, ignorując siostrę
          Jak Sasuke odpowiadał na poprzednia pytania bez najmniejszego problemu, tak na pytanie o rodzicach zamilkł na dłuższą chwilę, wpatrując się w miskę z jedzeniem.
          Siedząca tuż obok niego Sakura zlustrowała go zaintrygowana. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, już zamierzała otwierać usta, by coś powiedzieć, gdy ten niespodziewanie się odezwał.
          - Moja matka niedawno wyprowadziła się do Tokio. Dostała awans - wyjaśnił pokrótce, nie wdrażając nikogo w zbytnie szczegóły. Miał teraz idealną okazję, by zrobić Sakurze na złość i wspomnieć o swoim rodowodzie, aczkolwiek nie zamierzał tego robić. Nie sądził, by później czuł się z tym dobrze. A ryzykować nie zamierzał.
          - A ojciec zmarł kilka lat temu - dodał i nie nawiązując z nikim kontaktu wzrokowego, zaczął kontynuować posiłek przyrządzony przez panią Haruno.
          Przy stole zapadła głucha cisza, którą przerywało jedynie stukanie pałeczek o porcelanowe miseczki. Nawet Daichi siedział cicho. Przynajmniej póki co.
          Sakura jednak nie była w stanie oderwać od niego swojego przenikliwego spojrzenia. Doskonale pamiętała, jak kilka dni temu wyznał jej po katuszach, że do siłowni przychodził z ojcem, gdy ta jeszcze była otwarta. Równie dobrze pamiętała jego ton głosu, gdy to wypowiedział. Nigdy wcześniej nie była w stanie usłyszeć, jak mówi o czymś z aż taką obojętnością. Do tej pory na swym ciele była w stanie czuć zimne dreszcze, jakie wtedy poczuła.
          - Sasuke… - zagaił niepewnie Daichi, taksując swym wzrokiem dwójkę studentów.
          - Hm? - mruknął Uchiha, pomiędzy kęsami jedzenia.
          - No bo… skoro Ino-chan jest dziewczyną twojego brata, to znaczy, że ty będziesz chłopakiem nee-chan?
          A Sakura już myślała, że gorzej być nie może. Daichi jednak wyjechał ze słowami, które zmiotły każdego siedzącego przy stole. Czuła na sobie pytające spojrzenia rodziców, a zwłaszcza matki, która również taksowała wzrokiem Sasuke. I jak tu wybrnąć z sytuacji? Słowa uwięzły w gardle zarówno Sakury i Sasuke, nie wiedząc, co mają odpowiedzieć. Żadne z nich nie odważyło się nawet spojrzeć na siebie.
          - Ostatni jej chłopak był wredny i mnie nie lubił - mruknął z grymasem na swej twarzyczce.
          Złość zaczęła emanować z ciała różowowłosej dziewczyny, która jak bardzo kochała swojego braciszka, tak teraz miała najszczerszą ochotę rzucić się na niego i z premedytacją udusić. Sasuke nie potrzebował kolejnych bezużytecznych informacji z jej życia, a tym bardziej z jej poprzedniego związku. Miyavi, tak samo jak członkowie Uchiha, był tematem tabu w tym domu. Tabu, które Daichi nieświadomie właśnie naruszył.
          Ku jej zadowoleniu, właśnie wtedy postanowili wtrącić się jej rodzice, dzięki czemu Sakura wraz z Sasuke mogli odetchnąć z ulgą. Uniknęli odpowiedzi na niewygodne pytanie, a niezręczna sytuacja została tak szybko zażegnana, jak się pojawiła. Natomiast Daichi, po reprymendzie ze strony rodzicielki, nie wspomniał już ani słowa o Miyavim. Stłumił również w sobie pragnienie ponownego powtórzenia pytania.
          I takim oto sposobem, tuż po zjedzeniu reszty posiłku w miarę spokojnej atmosferze, Sakura ponownie zasiadła na tyle motocyklu Sasuke. Raz jeszcze miała na sobie jego kask, pachnący męskimi perfumami. Perfumami, które mogła czuć na sobie od wczoraj. Znów wtulała się w jego plecy, bojąc się upadku, jednak ten nigdy nie nastał. Tym razem Sasuke wydawał się jechać wolniej i nieco bezpieczniej. Nie przyśpieszał gwałtownie i nie wyprzedzał na chama, gdzie tylko się dało; jechał spokojnie. Nawet za spokojnie, pomyślała, odrzucając opcję, że to zachodzące słońce było tego przyczyną.
Tuż przed rozpoczęciem podróży, Sakura wspomniała Sasuke, że musi podjechać do Ino, zaznaczając przy tym, że nie chce mu robić problemu. Ten odpowiedział cichym burknięciem, że na jedno wychodzi, bo sam w końcu jechał do akademika. Haruno nie skomentowała jednak jego zachowania, przeczuwając, że coś go gryzie. Nie uszło jej uwadze, że wyraźnie zmarkotniał po pytaniu Daichiego o jego rodziców. Zastanawiając się nad dokładnym powodem jego zmiany nastroju, wykrzywiła usta w grymasie. Miała ogromną ochotę powęszyć nieco w przeszłości Uchihy i wypytać troszeczkę Ino. Szybko jednak wybiła ten pomysł z głowy, uświadamiając sobie, jak bardzo był zły. Pomimo iż jej przyjaciółka  czasami zachowywała się jak typowa blondynka, to na pewno nie była na tyle głupia by nie wyczuć, że Sakura próbuje ją wypytać o Sasuke. A chciała to zrobić jedynie by zaspokoić swoją ciekawość! Po raz kolejny…
          - Nie zsiadasz? - Głos Uchihy wyrwał ją z zamyślenia i dopiero wtedy zorientowała się, iż znajdują się już na parkingu przed akademikami, a ona nadal się w niego wtulała.
          Ocknąwszy się z letargu, odkleiła się od niego pośpiesznie, po czym zeszła z motoru. Jeszcze by sobie pomyślał, że było jej na tyle dobrze, aby zapomnieć o błogim świecie. Ale właściwie, to tak było… tylko ona, uparta oślica, nie chciała się do tego przyznać przed samą sobą. Prawda, której nie chciała zaakcetpować, uparcie ją gnębiła.
          - Nie musiałeś tam zostawać - oznajmiła spokojnie, obserwując jak Sasuke schodzi z motoru, a następnie się o niego opiera.
          - I tak jakoś musiałaś wrócić - skwitował, odwracając kota ogonem.
          Sakura przygryzła delikatnie dolną wargę.
          - Poradziłabym sobie sama. Mówiłam ci już to.
          Kruczowłosy chłopak skinął głową ze stoickim spokojem.
          - I to niejednokrotnie.
          - Więc czemu? - zagaiła, mrużąc pytająco oczy.
          Lecz tym razem zamiast słownej odpowiedzi, Sasuke jedynie wzruszył ramionami, sam nie do końca wiedząc co mógłby powiedzieć. Bo prawdy na pewno nie miał zamiaru jej ujawniać. Jedno wolne popołudnie - tyle starczyło, żeby dowiedzieć się kilku nowych faktów z życia studentki medycyny. Jednak ku jego niezadowoleniu, były to same chwilowo bezużyteczne informacje. Aby zedrzeć z nich nalepkę “bezużyteczne” musiał pozbierać wszystkie puzzle i ułożyć w całość układankę, jaką była Sakura. Brakujących części było wiele, jednak obiecał sobie, że zdobędzie je wszystkie. Nie odpuści -  co do tego  nie miał wątpliwości.
          Rozsunął zamek kieszeni skórzanej kurtki z zamiarem umieszczenia w niej kluczyków stacyjki, gdy nagle poczuł wewnątrz miły w dotyku, śliski materiał. Zdumiony owym odkryciem, wyciągnął skrawek chusty Sakury na wierzch. Przerzucił kluczyki do drugiej ręki, które następnie wcisnął w lewą kieszeń. Wzdychając ciężko, wyprostował się i zrobił dwa kroki ku stojącej nieopodal Haruno. Wyciągnął już całkowicie czarną chustę w czaszki i zamiast po prostu podać ją dziewczynie, zbliżył się do niej jeszcze bardziej, po czym starannie oplótl materiał w okół jej szyi.
          - To chyba twoje - powiedział szeptem, spoglądając prosto w jej szmaragdowe tęczówki.
          Sakura stała oniemiała, napawając się jego bliskością. W pierwszej chwili chciała spytać, skąd miał jej chustę, którą notabene podarowała jej niegdyś Ino. Ale po chwili przypomniała sobie ostatni raz, gdy miała ją na sobie - wyścig. Nie potrzebowała bardziej się zagłębiać, by domyślić, się w jaki sposób chusta znalazła się w posiadaniu Sasuke.
          - Dzięki - mruknęła, nie potrafiąc odwrócić wzroku od jego enigmatycznego spojrzenia.
          Nagle dłoń Sasuke ponownie subtelnie dotknęła jej twarzy. Tym razem z zawahaniem położył ją na rozgrzanym policzku Sakury.
          - Nadal boli? - zapytał, niepewnie gładząc jej skórę.
          - Trochę. Jutro powinno być już lepiej - wyznała szczerze. Pomimo, iż nadal czuła jak lewa strona twarzy jej pulsuje po wczorajszym uderzeniu, to jego dotyk wydawał się wystarczająco kojący, by mogła zapomnieć o bólu.
          Sasuke skinął głową.
          - Jak wrócisz do domu, znowu przyłóż do niego na trochę czegoś zimnego. Powinno nieco uśmieżyć ból - oznajmił spokojnie.
          Nie wiedząc nawet kiedy, na ustach Sakury pojawił się delikatny uśmiech. Swym wzrokiem otaksowała przystojną twarz chłopaka, zapamiętując każdy, nawet ten najmniejszy szczegół, a on zdawał się robić dokładnie to samo. Kare tęczówki uważnie badały jej twarz, jak zaczarowane. Wtedy Sasuke zrobił kolejny krok do przodu, zmniejszając jeszcze bardziej odległość pomiędzy nimi, która tak na prawdę była całkiem niewielka.
          Sakura zerknęła na jego pełne usta, które nagle zapragnęła pocałować. I nawet jej drugie ja, które wykrzykiwało sprzeciwy i było zdecydowanie bardziej racjonalne, nie potrafiło wybić jej tego pomysłu z głowy. Już dawno nie była pod wpływem takiego zaklęcia. Czuła się, jakby wróżka z Kopciuszka pojawiła się niedaleko i rzuciła na nią urok czarodziejską różdżką. A jakże ważny fakt, że to Sasuke Uchiha stał się obiektem jej obecnego pożądania, nie był w ogóle brany pod uwagę. Nie liczyło się Uchiha, liczył się jedynie Sasuke.
          Paradoks Haruno Sakury i jej życia.
          Widziała jak się nad nią pomału nachyla. Nie odepchnęła go od siebie, ani też sama się nie cofnęła do tyłu. Miała w głębokim powarzeniu swoje uprzedzenie do Sasuke i jego rodziny. Przeniosła ciężar swojego ciała na palce u nóg, unosząc się delikatnie do góry.
          Gdy ich usta dzieliły zaledwie milimetry, a oboje mieli zamiar poddać się słodkiej rozkoszy nieuniknionego pocałunku, blask flesza spowodował, że odsunęli się od siebie w prędkości światła.
          Jasny błysk aparatu nie był skierowany na nikogo innego, jak na nich samych. Nie wiedząc co się dzieje, spojrzeli w bok, gdzie ujrzeli uciekającego do budynku studenta z zarzuconym na głowę kapturem.
          Uchiha przeklnął siarczyście pod nosem, a Sakura mu zawtórowała.
          Dopiero wtedy zorientowała się, co pragnęła zrobić jeszcze kilka sekund temu. I nie była w stanie zrozumieć, jak w ogóle mogła tego chcieć! Tak, Uchiha już niejednokrotnie podnosił jej libido. Lecz wcześniej wszystko zwalała na Ino i jej cholerne gadki - a jakże! - o libido. Jednak teraz nie miała na kogo zwalić winy. Biada jej, oj biada! Była sama sobie winna i nie pozostawało jej już nic innego, jak spróbować bez szwanku wydostać się z tej krępujacej sytuacji. Dziękowała w duchu nieznajomemu z aparatem, mimo że nie miała pojęcia kim był i po jaką cholerę robił im to zdjęcie.
          - Pójdę już, Ino pewnie się niecierpliwi - powiedziała jak gdyby nigdy nic, błądząc wzrokiem po sąsiadujących z jego motorem samochodach. Jednak tuż po zrobieniu kroku, zatrzymała się i spojrzała na niego przez ramię. - Wiesz, który to jej pokój? - spytała z wymuszonym uśmiechem.
          - Koło mojego, więc idziemy w tym samym kierunku - odparł spokojnie, jakby to co przed chwilą prawie by się wydarzyło, nie miało w ogóle miejsca.
          Sakura westchnęła cicho i nie mając zbytnio innego wyboru, podążyła tuż obok Sasuke. Wolała nie ryzykować dzwonieniem do Ino, kiedy ta zapewne wybiegłaby od razu ze swojego pokoju, żądając wyjaśnień, jakim cudem Sasuke wylądował w jej domu. Nie wspominając już, że zrobiłaby to na środku korytarza, a tego zdecydowanie chciała uniknąć. Jaki był w tym wszystkim problem? Haruno za cholerę nie wiedziała jak wytłumaczyć się przed przyjaciółką. Fakt, za całe dzisiejsze popołudnie mogła podziękować swojej wcześniejszej głupocie i Daichiemu. Ale co się wydarzyło, już się nie odstanie. Pozostawało jej jedynie modllić się, by Ino nie wrzeszczała zbyt głośno.
          - Wiesz… - zagaiła niespodziewanie, ponownie nie wiedząc co w nią wstąpiło. - Jeśli chodzi o te jutrzejsze zajęcia, to mogę się zgodzić na twoją obecność. - Przymyknęła na chwilę powieki. Czemu to powiedziała, sama nie wiedziała. Ale z każdym dniem, coraz lepiej czuła się w towarzystwie Sasuke, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nie potrafiła jednak inaczej.
          - Zastanowię się - odparł chłodno, nawet na nią nie spoglądając.
          Sakura prychnęła złowieszczo pod nosem; wcześniejszy czar prysł niczym przekłuta mydlana bańka. Właściwie sama już nie wiedziała, czego innego się po nim spodziewała. Przecież nie odwróciłby się do niej z szerokim uśmiechem na twarzy, mówiąc “Tak! Czekałem aż wreszcie to powiesz! To co? Jesteśmy umówieni na jutro?”. Te słowa mogła przypisać Suigetsu.
          S T O P !
          Wrzasnęła w myślach rozjuszona. Jej irracjonalne wymysły coraz to bardziej przekraczały grubą granicę, jaka pomiędzy nimi była. A jej zachowanie było wręcz infaltymne!
          Sakura ogarnij się!, krzyknęła ponownie, chcąc ochłonąć po wydarzeniach z dzisiejszego dnia i tym prawie pocałunku.
          - Nie plotkuj zbyt dużo - rzucił przez ramię, a następnie wskazał na drzwi po prawej. - To tu - mruknął, podążając dalej.
          Sakura stanęła jak słup soli, wbijając swój wściekły wzrok w jego plecy.
          - Uchiha wie jak zabić romantyzm - warknęła pod nosem poirytowana, jednak na tyle cicho, że Sasuke tego nie słyszał. Następnie pośpiesznie złapała się za usta, zastanawiając się czy ona na prawdę to właśnie powiedziała. Uchiha i romantyzm w jednym zdaniu? Na prawdę zaczynało z nią robić się coraz gorzej.
          Chwila konsternacji minęła, a Sasuke wszedł do ostatniego pokoju po tej samej stronie bez uprzedniego spojrzenia w jej stronę. Wtedy uniosła dłoń do góry i zapukała delikatnie w drzwi przyjaciółki - byle tylko nie dostać ostrej reprymendy za walenie w drzwi, gdy ta ma kaca giganta, który na pewno przysporzył ją o niemały ból głowy.
          Ino po chwili otworzyła drzwi na oścież, taksując ją od stóp do głowy lazurowymi tęczówkami.
          - Ohhh, masz mi sporo do wyjaśnienia - powiedziała srogo, łapiąc ją za dłoń i wciągając do pokoju.
          Po znalezieniu się w szponach przyjaciółki, nie miała wyboru - musiała opowiedzieć wydarzenia z dzisiejszego dnia przy dwóch pudełkach lodów, bez których Sakura na pewno nie pisnęłaby słówkiem. Ale Ino jak zawsze była krok do przodu i wiedziała jak przekonać przyszłą panią doktor do mówienia. Oczywiście Sakura pominęła szczegóły takie jak ostatnie pytanie Daichiego, a nawet to, co wydarzyło się na parkingu przed akademikiem. Trochę prywatności w końcu też się jej należało. Najlepiej było wszystko zgeneralizować i nie używać słówek takich jak “my”. Dzięki takiej ofensywie, udało jej się wyjść z wypytek praktycznie bez szwanku.
          - Nie wyobrażam sobie Sasuke siedzącego przy jednym stole z twoimi rodzicami i Daichim. To za dużo nawet jak na mnie - stwierdziła Yamanaka. - I co teraz zamierzasz zrobić bez roweru? - spytała, wbijając łyżkę w swoje pudełko z lodami.
          Sakura wzruszyła ramionami, opadając plecami na jej łóżko.
          - W obecnej chwili nie mam za bardzo wyjścia, moje nogi będą musiały posłużyć mi za mój jedyny środek transportu.
          - Ty to rzeczywiście masz pecha - mruknęła z niezadowoleniem, odkładając lody na bok i kładąc się obok niej. Z ust blondynki wydobyło się ciężkie westchnięcie.
          - Trochę mi głupio po wczoraj - oznajmiła, wpatrując się przyćmionym wzrokiem w sufit, oświetlony blaskiem świeczek, które były porozstawiane po całym pokoju.
          - Szczerze? - spytała Sakura, spoglądając na nią kątem oka. - Chyba lepiej, że tak skończyłaś wieczór, a nie byłaś świadkiem tego co wydarzyło się później - powiedziała z grymasem.
          Ino przeniosła niebieskie tęczówki na przyjaciółkę, zastanawiając się nad znaczeniem jej słów.
          - Czemu mam wrażenie, że coś mnie ominęło?
          Przez chwilę zastanawiała się, czy gdyby Ino się nie upiła, to wczorajszy dzień skończyłby się inaczej. Bez wątpienia Uchiha nie wylądowałby w jej mieszkaniu i nie opiekowałby się nią po ciosie jaki został jej zadany. Ale czy zostałaby również uderzona? Na to pytanie nie była w stanie znaleźć odpowiedzi.
          Nie wiedząc jak dobrać słowa, by wyjaśnić co wydarzyło się, gdy Ino z Itachim byli w łazience, Sakura wstała z łóżka i powędrowała do komody, na której znajdowała się sterta kosmetyków. Bez zawahania chwyciła za specjalne chusteczki do zmywania twarzy i zaraz skrupulatnie pozbyła się całego fluidu.
          Gdy tylko odwróciła się i wolnym krokiem zaczęła wracać w stronę łóżka, zobaczyła, jak twarz Ino prezentuje po kolei: zdumienie, wściekłość i w końcu niewiedzę.
          - Co ci się stało? - ryknęła, gdy tylko zrozumiała, że to co widzi na twarzy Sakury, to ani brud, ani przywidzenia, tylko wyraźny ślad przemocy.
          - Uświadomiłam Satoru jakim jest frajerem i przegrańcem, w zamian zebrałam strzała - wyjaśniła najkrócej jak tylko potrafiła.
          Ino ogarnęła czysta furia. Jej zaciśnięta szczęka i ogniki wściekłości w oczach wyraźnie o tym świadczyły.
          - Niech no ja go tylko spotkam, a pożałuje, że się urodził - wycedziła przez zęby. Nie pojmowała, jak można było w ogóle uderzyć kobietę. - Ale co się później stało? Dokopałaś mu? - dopytywała się, nie kryjąc swojej niechęci do rywala Sasuke.
          Sakura najpierw przygryzła wargę, a następnie spojrzała na nią z wymuszonym uśmiechem. Bo co miała jej odpowiedzieć? W pierwszej chwili strach nią sparaliżował, a następnie popadła w stan wściekłości, chcąc zemścić się na swoim oprawcy. Jednak to nie było jej dane, gdyż Sasuke zainterweniował. Przeczesała dłonią gęste włosy, a jakże nieprawdziwy uśmiech nie chciał zejść z jej twarzy.
          - Potem Sasuke odwiózł mnie do domu - powiedziała po mału, biorąc po każdym słowie większy oddech. Wolała pominąć to jak miała pełne portki tuż po uderzeniu, i jak wpadła w mały atak paniki, który wyładowała chwilę później na Sasuke.
          - Sasuke odwiózł cię do domu - powtórzyła na spokojnie Ino, próbując zakodować w swej głowie, co tak na prawdę powiedziała.
          - Poczekał aż zasnę i sobie poszedł - mruknęła, drapiąc się leniwie po głowie.
          Ino bez najmniejszego zawahania, czy też zastanowienia ponownie powtórzyła słowa przyjaciółki.
          - Poczekał aż zaśniesz i sobie poszedł. - Gdy ogrom tych słów do niej dotarł, spojrzała na Sakurę z rozszerzonymi źrenicami, a jej powieki zaczęły zamykać się i otwierać jak oszalałe. - Że co proszę? - spytała szeptem, jakby bała się, że ktoś je usłyszy.
          Sakura już wiedziała, że wprowadziła przyjaciółkę w stan kompletnego ogłupienia. Kolejny punkt dla Haruno.
          Różowowłosa dziewczyna uniosła ręce do góry w swojej obronie.
          - Powiedzmy, że nieco nie kontaktowałam - wyznała na swoją obronę. Zresztą taka była prawda, której nie zamierzała przed nią ukrywać.
          - I on tak bez protestów się na to zgodził? - spytała Ino nadal utrzymując spokojny ton głosu. Jakby to w ogóle nie była ta sama osoba.
          Sakura zmarszczyła pytająco brwi, nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi.
- Co masz na myśli?
- No czy Sasuke tak bez protestów zgodził się odwieźć cię do domu i zostać z tobą - wyjaśniła pośpiesznie, chcąc jak najszybciej poznać odpowiedź na swoje pytanie. W końcu i ją ciekawość zaczynała zżerać. Zresztą, kogo by nie zżerała w takiej chwili?
Teraz to Sakura zaczęła mrugać jak oszalała, gdy pojęła o co pyta jej przyjaciółka.
- Ja nie prosiłam go o to. W ogóle go o nic nie prosiłam, sam mnie zgarnął - odpowiedziała bez namysłu.
Brwi blondynki powędrowały niczym torpeda do góry; nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
- Jeszcze kilka dni zajmie mi pojęcie tego, co właśnie mi powiedziałaś - skwitowała oniemiała. Znała Sasuke od lat i nie było mowy, żeby kiedykolwiek wcześniej odważył się na taki czyn. Nie potrafiła w żaden sposób uzasadnić jego zachowania. Lecz z drugiej strony, to nie ona była w stanie go rozszyfrować. Ekspertem od Sasuke był jego starszy brat i to jego trzeba było pytać o takie rzeczy. Teraz to Ino ogarnęło zażenowanie, gdy tylko przypomniało się jej, że musi poinformować Sakurę o czymś bardzo poważnym. Miała tylko ogromną nadzieję, że przyjaciółka jej nie znienawidzi na całe życie.
- Muszę ci coś powiedzieć - westchnęła, przymykając powieki.
- Dzisiaj chyba nic mnie już nie zaskoczy, więc wal - powiedziała z rozbawieniem. Niemal każdy dzisiejszy szok zawdzięczała własnemu bratu, którego na szczęście tu nie było. Więc nie powinno być aż tak źle.
Ino wzięła większy wdech, wiedząc iż Sakura była w błędzie. I to wielkim.
          - Wczoraj powiedziałam Itachiemu o Miyavim, jego prawniku i prokuratorze - wydusiła z siebie na niemalże jednym oddechu.
          Oczy Sakury zadrżały. Spoglądając na przyjaciółkę, niedowierzała własnym uszom. Jak to powiedziała Itachiemu o Miyavim? I o wstrętnych adwokatach, którzy obrali sobie na cel zniszczenie jej życia?! Nikt nie miał się o tym dowiedzieć! Miało to pozostać jedynie pomiędzy nimi!
          -  Byłam pijana. Itachi wrzeszczał na mnie, bo dziwnie się ostatnio zachowywałam. Ale ja się tylko o ciebie martwiłam i on niczego nie rozumiał, aż mu wyjaśniłam wszystko tak pokrótce - wyznała zdołowana.
          Sakura nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. Miała dziwne przeczucie, że gdyby przysłuchiwała się dłużej ich wczorajszej kłótni, usłyszałaby jak Ino po prostu pęka przed własnym chłopakiem. I nie za bardzo była pewna, co miała w tej chwili zrobić. Niby prosiła Yamanakę żeby dotrzymała tajemnicy, lecz czy mogła ją osądzać, wiedząc i słysząc w jakim stanie znajdowała się wczorajszego wieczoru?
          - Słyszałam wczoraj nieco waszej rozmowy, ale wyszłam. Nie chciałam podsłuchiwać - przyznała niechętnie, przypominając sobie co wtedy usłyszała. - I rozumiem, ale Itachi jest Uchiha, jest z tej rodziny. Nie chcę wpaść w jeszcze większe tarapaty - wytłumaczyła łamiącym się głosem, ponownie opadając na posłanie.
          - Nie, nie! - zaprotestowała pośpiesznie Ino. - Itachi nie jest taki! Nie jest jak jego wujostwo! On nie ma z nimi nic wspólnego! Uwierz mi! - mówiła głośno i dość szybko, by czym prędzej wyprowadzić Sakurę z błędu. - Dobrze wiesz, że gdyby Itachi był taki jak oni, to nawet bym się z nim nie zadawała! A co więcej nie byłabym z nim i nie spałabym z nim!
          - Wierzę ci - powiedziała, chcąc uspokoić przyjaciółkę. Nie potrzebowała by Yamanaka wyznawała jej pikantne szczególiki z jej życia seksualnego. Te informacje jak najbardziej mogła zachować tylko i wyłącznie dla siebie.
          - Czyli Itachi wie - mruknęła pod nosem. - Jak dużo? - spytała, zerkając na nią kątem oka.
          - Sporo - westchnęła, przygryzając dolną wargę. - Ale sam powiedział, że zachowa wszystko dla siebie. A ja mu wierzę. Nie powie nawet nic swojemu bratu.
          Na wzmiankę o Sasuke, Sakura od razu się ożywiła.
          - No ja mam nadzieję - niemal krzyknęła. Nie chciała by wziął ją za jakąś wariatkę, czy też osobę niepoczytalną. Po chwili kontemplacji, zapytała sama siebie, dlaczego aż tak zależy jej na tym jak młodszy z braci Uchiha ją postrzega.
          - Dobra, koniec gadania, zbieram się do domu. Muszę ogarnąć trochę ten syf i wreszcie zacząć uczyć się do sesji - powiedziała z grymasem, wyobrażając sobie stertę książek, nad którymi wreszcie musi przysiąść.
          - Bardzo jesteś wściekła? - spytała z miną męczennika.
          Sakura zamyśliła się na chwilkę.
- Przejdzie mi, nie martw się - westchnęła, obdarowując przyjaciółkę bladym uśmiechem. Tak, była na nią zła, ale wiedziała, że za kilka dni jej to minie. W końcu Ino nie zaczęła paplać wszystkim o jej przeszłości, jedynie uległa presji własnego chłopaka, który o nią się zamartwiał.
          Zebrała z podłogi mały plecaczek, a następnie pożegnała się z przyjaciółką i skierowała ku drzwiom. Lecz jej plan ponownie legł w gruzach.
Zrobiwszy krok w głąb akademickiego korytarza, zaraz cofnęła się z powrotem do pokoju przyjaciółki. Chcąc upewnić się, że wzrok nie płatał jej figli, wychyliła głowę zza framugi, spoglądając w prawą stronę kończącego się zaraz korytarza. Przy ostatnich drzwiach stał nie kto inny jak siostra jej wczorajszego oprawcy. Zmrużyła niebezpiecznie oczy, uważnie przyglądając się jej sylwetce.
- Co się dzieje? - spytała Ino, która pojawiła się tuż za nią.
Sakura czym prędzej przyłożyła przyjaciółce dłoń do ust, by ta przez przypadek nie spłoszyła Hayashi.
- Ciii - szepnęła, nie odrywając wzroku od czarnowłosej studentki dziennikarstwa.
Ino nie protestowała ani przez chwilę; stała i bacznie przyglądała się temu co Sakura. Chociaż tak naprawdę nie miała bladego pojęcia na co ma patrzeć i czekać. Ayanami zwyczajnie pukała do drzwi Sasuke, czego ona sama była już świadkiem niejednokrotnie. W końcu każdy w ich towarzystwie zdawał sobie sprawę co kwitło pomiędzy tą dwójką, pomimo iż oficjalnego potwierdzenia nie było. Tylko, do jasnej cholerki, czemu Sakura się tym interesowała? Gdy tylko Ino zadała sobie to pytanie, w zdumieniu spojrzała na podglądającą bez skrupułów przyjaciółkę.
Nagle drzwi, do których zapukała Ayanami otworzyły się, a w wejściu przewidywawczo stanął Sasuke. I jak na złość był w samych luźnych szortach. Koszulki jak najbardziej było brak.
Sakura zmierzyła Ayanami gniewnym spojrzeniem, oj jak bardzo chcąc być na jej miejscu. Nawet jeśli by tylko miała go opierniczyć za zwykłą pierdółkę, oddałaby niemalże wszystko by ponownie móc stanąć przy nim twarzą w twarz, gdy był bez koszulki. Pomimo iż zaledwie wczoraj widziała go w takim samym wydaniu i tak jej to nie wystarczało. Przynajmniej nie w tej chwili. Szlag ją trafiał, gdy widziała Ayanami wpatrującą się w jego mięśnie, których pewnie niejednokrotnie już dotykała. I co jeszcze bardziej podnosiło jej ciśnienie. A co jeśli Ayanami miała równie zbereźne myśli, jak ona zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu? Nie, to zdecydowanie się jej nie podobało. I jeszcze słowa Satoru rozbrzmiewające w jej głowie “tylko się z nią pieprzył”. Po prostu zajebiście!
Zainteresowana Ino uważnie analizowała mimikę twarzy Sakury, która zmieniała się z sekundy na sekundę. Plus, robiła się coraz to bardziej czerwona na twarzy, co zdecydowanie jej nie służyło. Miała najszczerszą ochotę zaśmiać się przyjaciółce prosto w oczy. Ona sama pewnie zrobiłaby identycznie, gdyby zobaczyła swoją minę w lustrze.
Miały jednak szczęście, że póki co korytarz był pusty, co pozwalało im podglądać do woli.
- Co jest? - Usłyszały jak zwykle chłodny głos Sasuke, który nawet nie zorientował się, iż był bezczelnie podglądany.
- Mogę wejść? - odpowiedziała zdołowanym głosem kruczowłosa studentka.
Sakura wraz z Ino cierpliwie czekały na odpowiedź Sasuke, lecz taka nie nadchodziła. Uchiha najwidoczniej wrócił do swojego pokoju, wpuszczając również do środka Ayanami. Drzwi się zamknęły.
Jednak nawet to nie przerwało nowo co powstałej misji szpiegowskiej panny Haruno. Siostra Daichiego oderwała dłoń z ust przyjaciółki i na paluszkach zaczęła skradać się pod drzwi Sasuke.
- Psst, co ty robisz? - szepnęła zszokowana Yamanaka, podążając tuż za nią.
Ale Sakura ją zignorowała, gdyż sama nie miała pojęcia, co tak na prawdę właśnie wyprawiała. Jej ciekawość ponownie wygrała, po prostu musiała wiedzieć co się tam dzieje! A jak! Jeśli Uchiha na serio najpierw niemal ją całował, a potem bzykał się z inną, to miał przekichane już na całej lini…


~***~


          Wpuścił ją do swego pokoju, zastanawiając się bez przerwy po co przyszła. W końcu wystarczył mu zaledwie rzut oka na nią, by wiedzieć, że coś ją gryzło. A rzadko kiedy można było ją taką zastać - zamyśloną, zdezorientowaną i wyraźnie potrzebującą pomocy.
          - Co jest? - powtórzył pytanie sprzed chwili, wchodząc w głąb pokoju i siadając na łóżku.
          Ayanami westchnęła ciężko, usadawiając się na obrotowym krzesełku tuż przy jego biurku.
          - Wiem, że jesteś wściekły na mojego brata za wczoraj. Zresztą chyba każdy jest - mruknęła, nie potrafiąc w ogóle na niego spojrzeć. - Ale nigdzie go nie ma, szukałam praktycznie w całym mieście. Telefonu także nie odbiera. Nie wiem co się z nim dzieje - powiedziała, wykręcając swoje dłonie w każdą możliwą stronę.
          Sasuke uniósł brew w zdziwieniu.
          - To nie wróciliście wczoraj do domu z Suigetsu i Juugo? - zapytał, doskonale pamiętając jak jego znajomi specjalnie z nią poszli, by przypilnować Satory, aby czasami i jej  czegoś nie zrobił. Ostrożności nigdy nie było za wiele.
          Dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę, którą następnie na nich oparła.
          - Zrobił awanturę na środku ulicy, a następnie gdzieś odszedł kompletnie pijany. Od tamtej pory nie widziałam go, odezwać też się nie odezwał - wyjaśniła. - Nie powiedzieli ci nic? - spytała unosząc wzrok do góry, który zawiesiła na nim.
          Sasuke zmierzwił dłonią włosy, bacznie się jej przyglądając.
          - Nie było mnie w domu cały dzień - odparł, wzruszając ramionami. Faktycznie widział nieodebrane połączenia od znajomych, lecz nie miał jak odebrać, czy też oddzwonić. Nie sądził, że to ważne. Zresztą miał inne sprawy na głowie. Sprawy, które tylko jego powinny obchodzić.
          Ayanami uniosła jeszcze wyżej głowę.
- Byłeś z nią, prawda? - wypaliła niespodziewanie, wprowadzając go w osłupienie.
          Źrenice Sasuke rozszerzyły się, nie spodziewając się takiego bezpośredniego pytania z jej strony. Tak, był z Sakurą, ale to co robił w ciągu dnia czy nocy, nie powinno nikogo obchodzić, nawet Ayanami, która doskonale zdawała sobie o tym sprawę. Posłał jej chłodne spojrzenie, mówiące same za siebie.
          Hayashi prychnęła jedynie pod nosem.
- Ah tak, zapomniałam. Wielki pan Uchiha wie wszystko o innych, ale o sobie nigdy nic nie powie. Standard - skwitowała nieco zła. - Przestaniesz być taki niedostępny dla wszystkich? - warknęła, mrużąc niebezpiecznie oczy.
          - Dla wszystkich, czy tylko dla ciebie? Sprecyzuj swoje pytanie - odparł bez ukazania krzty jakiegokolwiek uczucia. Dziewczyna spoglądała na niego z furią. Widział, jak biła się z własnymi myślami, nie wiedząc zbytnio co ma odpowiedzieć, dlatego też postanowił jej nieco pomóc.
          - Mieliśmy układ… - zaczął srogo, lecz ona wtrąciła się agresywnie w jego zdanie.
          - Układ, który jest już przeszłością. Oboje tak zarządziliśmy, więc nie mamy po co tego tematu poruszać - stwierdziła oschle, domyślając się jaką kartą Sasuke planował właśnie zagrać. Nie zamierzała pozwolić, by ponownie obrócił kota ogonem i by wyszła na kompletną idiotkę. Co to, to nie.
          Sasuke zmrużył niebezpiecznie oczy.
          - Więc o co ci chodzi? - zaczął chłodno.
          - Myślisz, że nie widzę co wyprawiasz? - spytała z wyraźną irytacją w głosie. - Jak typowy samiec próbujesz zwabić ją w swoje sidła, by następnie ją porzucić. Z nią też pójdziesz na taki tymczasowy układ jak ze mną?
          - Bredzisz, Ayanami - warknął, próbując powstrzymać się od bardziej złośliwego komentarza.
          - Twoja mowa ciała cię zdradza - skwitowała, spoglądając na niego z dumą i wyższością. - Ale zakończę swój wykład. Jesteś dorosły, wiesz co robisz - dodała, wzruszając ramionami.
Sasuke nie odezwał się słowem przez dłuższą chwilę, kontemplując nad krótką konwersacją, jaka dotyczyła ich samych. Nie wiedział o jakiej mowie ciała Hayashi bredziła. I prawdę powiedziawszy, to mało go to obchodziło.
- Wracając do Satoru, to pewnie zapija swoje smutki po przegranej - powiedział chłodno.
- Ej! I o tym właśnie mówie! - zaprotestowała ostro Ayanami. - Jesteś bezuczuciowym sukinkotem - mruknęła, wykrzywiając usta w grymasie. - Starał się wygrać, ale mu nie wyszło, czy to źle?
Brew Uchihy minimalnie powędrowała ku górze.
- Nie wiesz wszystkiego - stwierdził zwlekając się z łóżka i kierując się w stronę terrarium, gdzie ponownie nakarmił węża białą, małą myszką. A także dał kameleonowi odpowiednią dawkę jego jedzenia. Spoglądając na gady, od razu przypomniał sobie małego Haruno walczcącego z siostrą o swoje zwierzątko. Musiał przyznać, że już dawno nie miał takiego ubawu jak dzisiaj. Chociaż nie wiedział, co takiego nim kierowało, gdy tylko usłyszał po raz pierwszy jej przeraźiwy krzyk. A kiedy tylko dobiegł do epicentrum całego zamieszania stanął jak słup soli. Nie tego się spodziewał, rozsuwając drzwi do - jak się później okazało - mieszkania państwa Haruno. Ale nabijanie się z Sakury było przednią frajdą. Sam za bardzo nie wiedział, co podkusiło go do zostania. Informacje bez wątpienia były jednym powodem. Lecz kolejnego powodu nie za bardzo potrafił rozszyfrować. Gdy pojawili się jej rodzice, nie wiedział czemu, ale poczuł jakąś dziwną rodzinną atmosferę, której sam nie czuł już od kilku lat. I nie, nie zmanował dnia w żaden sposób.
- Co masz na myśli? - spytała Ayanami, również wstając z krzesełka i zbliżając się ku niemu.
Sasuke spojrzał na nią przez ramię.
- Specjalnie wyeliminował Naruto na początku sezonu, a tuż przed ostatnim wyścigiem zamierzał i mnie nie dopuścić do wyścigu - powiedział spokojnie, odwracając się do niej i opierając o szafkę, na której stały dwa terrarium. Widząc jej spojrzenie, w którym kryło się wiele pytań, westchnął cicho. - Próbował mnie pobić - wyjaśnił z grymasem, przypominając sobie feralny wieczór. - Ale jak widać nie wyszło mu, a mnie jeszcze bardziej zmotywował tym do wygranej.
- I chcesz, żebym w to uwierzyła? - spytała równie spokojnie, bacznie się mu przyglądając swoimi blado-niebieskimi tęczówkami.
- Wierz w co chcesz, w końcu jak sama stwierdziłaś przed chwilą; jesteśmy dorośli - odpowiedział, a dłonią lekko zmierzwił krucze włosy. Nie czuł potrzeby wspominania jej, że posiadał świadka, który mógł w każdej chwili potwierdzić jego wersję wydarzeń. Lecz nie zamierzał mieszać w to jeszcze Sakury. Chociaż raz mógł dać jej trochę odsapnąć.
- Już ja sobie z nim porozmawiam, gdy ten baran wróci do domu - syknęła zła, przekonując się po mału do prawdomówności Sasuke.
- Szukałaś we wszystkich jego posiadówkach? - zapytał nagle.
Nie, w żadnym wypadku nie martwił się o swojego rywala. Ale dla świętego spokoju, mógłby nie chować się po krzakach, tylko stawić czoła światu i niechcianej prawdzie, z którą notabene nie mógł się pogodzić.
- Byłam wszędzie. Nawet w spelunach, w których lubił przebywać. Nigdzie go nie ma, dosłownie przepadł jak kamfora. - Westchnęła, przygryzając dolną wargę.
Ona w przeciwieństwie do Sasuke cholernie martwiła się o Satoru. W końcu był to jej rodzony brat, starszy zaledwie o rok. Nie mogła tak po prostu zignorować jego nieobecności i nie zastanawiać się, gdzie jest. Nawet jeśli była na niego wściekła! Bo nie miała co się okłamywać.  Nawet ją ogarnęła furia, gdy dostrzegła jak praktycznie bez powodu wymierzył Sakurze bolesny cios, który aż powalił ją z nóg. Też była kobietą i nie wyobrażała sobie, co by było, gdyby i na nią ktoś podniósł rękę.
- Znajdzie się. Pewnie rano jak wstaniesz, zastaniesz go śpiącego w swoim pokoju, albo na kanapie - stwierdził, nie odwracając wzroku od zmartwionej Ayanami.
Dziewczyna zrobiła trzy kroki ku niemu, bez przerwy zębami hacząc o dolną wargę.
- Mogę? - spytała dość niepewnie i tylko on dokładnie wiedział, o co właśnie prosiła.
          Z krtani Sasuke wydobyło się ciężkie westchnięcie, aczkolwiek przytaknął i już po chwili poczuł jak Hayashi wtula się mocno w jego nieodzianą klatkę piersiową. Ułożył delikatnie dłonie na jej plecach i oparł podbródek na jej głowie.
          - Znajdzie się - powtórzył spokojnie Sasuke, chcąc utwierdzić w tym stwierdzeniu i samego siebie. W końcu nigdy wcześniej Satoru nie znikał ot tak, zazwyczaj przynajmniej odzywał się do Ayanami. Jednak teraz tak się nie stało.
          Pozwalał wtulać się jej w siebie bez najmniejszego problemu, mając nadzieję, że może dzięki temu, Ayanami uspokoi się choć trochę.
          Niespodziewanie zza drzwi doszedł go stłumiony, krótki podwójny krzyk. Zmarszczył niebezpiecznie brwi, orientując się, że obie tonację były mu dobrze znane. Oderwał od siebie Hayashi, domyślając się co działo się za jego drzwiami. I ani trochę mu się to nie podobało.
          - Poczekaj tu chwilę, muszę coś sprawdzić - oznajmił chłodno, krocząc z zaciśniętą szczęką ku wyjściu z pokoju. Jeśli jego przypuszczenia się sprawdzą, Yamanaka i Haruno będą mu się srogo tłumaczyć.
          Gdy z impetem otworzył drzwi, jego kare tęczówki, które kipiały złością nie dostrzegły dwóch studentek, a zaledwie osamotnionego Hozukiego.
          - Gdzie one są? - warknął poddenerwowany, jednak nim Suigetsu zdążył odpowiedzieć trzask drzwi rozległ się po korytarzu. Sasuke zerknął na lewo gdzie to znajdował się pokój Ino.
          - Emm… nie mam pojęcia o czym mówisz - odpowiedział Suigetsu, drapiąc się po głowie i udając niewiniątko.
          Ale to wcale nie przekonało Sasuke.


~***~


          Kilka sekund wcześniej…
          - Coś ucichli - szepnęła Ino, przystawiając ucho do drzwi swojego sąsiada.
          - Może zaraz coś powiedzą - podsunęła Sakura, modląc się by jej słowa się sprawdziły. W końcu Bóg wie co mogli robić podczas tej przedłużającej się ciszy. Czas płynął nieubłagalnie, a z pokoju nie dochodził nawet szept.
          W głowie Sakury zaczęły zradzać się spekulacje, które prowadziły do scen przeznaczonych jedynie dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Już nawet przygotywała w myślach ostre zaczepki dla Sasuke za jego niemoralne zachowanie. O mało co jej nie pocałował! O mało co ona sama go nie pocałowała! A teraz zamknął się ze swoją przyjaciółeczką i wyrabiał z nią pewnie jakieś niemoralne rzeczy. Różowowłosa dziewczyna aż wrzała z emocji, jakie ją ogarnęły. Już ona da mu ostro popalić!
          - A wy co tu wyprawiacie? - cichy głos rozległ się tuż nad uchem Haruno, co spowodowało, że wraz z przyjaciółką oderwały się jak oparzone od drzwi i pisnęły krótko, lecz głośno.
          Suigetsu, który to właśnie przyłapał je nad podsłuchiwaniu, przyglądał im się z konsternacją.
          W oczach obu studentek pojawiło się przerażenie. Zostały właśnie nakryte! I co najgorszej przez dobrego kolegę Sasuke!
          Sakura chcąc wyratować je z tej krępującej sytuacji, od razu powiedziała pierwsza lepszą głupotę jaka wpadła jej na myśl. Przeczuwała, że może tego żałować, ale no cóż… raz się żyje.
          - Umówię się z tobą na tą cholerną randkę, ale nas tu nie widziałeś - powiedziała pośpiesznie, łapiąc przyjaciółkę za dłoń i czym prędzej pociągnęła ją ku jej pokojowi.
          Trzasnęły mocno drzwiami, spoglądając na siebie ze strachem. Obie miały przeczucie, że Sasuke może tak łatwo nie odpuścić; z pewnością domyślał się, że to one. Po za tym, nie miały pewności, czy Suigetsu pójdzie na ten mały układ wymyślony na poczekaniu przez Haruno.
          - I niby ja tu jestem ta szalona - warknęła Ino, szybko ściągając z siebie bluzkę. - Rozbieraj się, on tu będzie za sekundę.
          Sakurze akurat nie trzeba było powtarzać dwa razy.
          W mgnieniu oka obie studenki zrzuciły z siebie odzienie, pozostając jedynie w skąpej bieliźnie. Wtedy po pokoju rozeszło się głośne walenie do drzwi.
          - Chwila! - krzyknęła Ino, chcąc kupić im jeszcze trochę czasu. Rzuciła Sakurze duży biały ręcznik, którym ta się obwinęła i rzuciła na łóżko. A sama ubrała na siebie kusy jedwabny szlafrok i tuż przed otworzeniem drzwi, chwyciła jeszcze za pierwszy lepszy lakier do paznokci. Walenie w drewniane drzwi nie ustępowywało ani na chwilę.
          - Pali się czy co? - spytała z udawaną niechęcią, gdy tylko otworzyła drzwi na oścież.
          Sasuke zlustrował dziewczynę swojego brata od stóp po głowę, a następnie przeniósł wzrok na Sakurę, leżącą na łóżku w samym ręcznik, przynajmniej tak mu się z daleka wydawało.
          Haruno również otaksowała go swoim wzrokiem, próbując z oddali dostrzec na nim jakieś ślady pomadki, czy też zadrapania na skórze. Nie widziała nic, a w jej głowie zaczęło się pojawiać jeszcze więcej pytań. Wydawało jej się, że wyglądał identycznie, kiedy widziała go w drzwiach rozmawiającego zaledwie chwilę temu z Ayanami. Ale ponownie - był daleko i nie mogła dokładnie się mu przyjrzeć.
          - Co cię do mnie sprowadza, Sasuka? - zagaiła Ino, robiąc krok w bok i stając tym samym na trajektorii wzroku Uchihy i Sakury.
          Student prawa spojrzał na nią ze znużeniem. Nie był głupi. Wiedział, że to one, ale wątpił by paradowały w takich strojach po akademickim korytarzu. Chociaż, pewności nigdy nie mógł mieć, gdyż nie przyłapał ich na gorącym uczynku.
          - Powiesz coś wreszcie, czy będziesz stał tak jak osioł? - ponowne pytanie wydobyło się z krtani Yamanaki. - Wosk mi stygnie w łazience, a muszę jeszcze paznokcie pomalować - dodała, splatając ramiona na klatce piersiowej.
          - I tak wiem, że to wy - skwitował chłodno, wbijając swe ślepia w blondynkę.
          Nagle tuż za nim pojawiła się Ayanami.
          - Pójdę już - wtrąciła nagle, przyglądając się ze zdziwieniem Ino. Sakura obróciła głowę w bok, a na jej ustach wykwitł szatański uśmieszek. Nie miała nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy. - Dzięki za wszystko - mruknęła i zaczęła się oddalać, lecz głos Yamanaki ją zatrzymał.
          - Przekaż bratu, że mam z nim do pogadania, gdy tylko go spotkam - powiedziała z nienacka. Lubiła Ayanami, przyjaźniła się z nią nawet, ale to co zrobił jej brat poprzedniej nocy przechowdziło wszelkie wyobrażenia.
          - O co ci chodzi? - warknęła nagle z wyrzutem Hayashi, odwracając się do niej z istną furią.
          - Ino, odpuść - mruknęła Sakura, wynurzając się z głębi pokoju obwinięta jedynie ręcznikiem.
          Sasuke dopiero teraz dostrzegł wystające ramiączka od stanika, co świadczyło, iż kompletnie naga nie była. Pomału zaczynało mu świtać, co studentki w rzeczywistości wyprawiały.
          - Nie odpuszczę. Satoru cię uderzył i powinien ponieść za to konsekwencję - upierała się ostro Yamanaka. - Z tydzień będziesz chodziła ze śliwą na policzku. Toż to zwykła przemoc, którą trzeba tępić na każdym kroku - powiedziała jakże przejęta tym co wydarzyło się, gdy ona sama nie była zbytnio dysponowana.
          - Od czegoś jest makijaż. - Wzruszyła ramionami Haruno, na co przyjaciółka posłała jej mordercze spojrzenie. I dla świętego spokoju dodała: - Ale masz rację, Satoru powinien ponieść konsekwencję swojego czyny.
          Ayanami w tej chwili nie wytrzymała.
          - Sprowokowałaś go!
          - Powiedziała jedynie, że jestem lepszy - wtrącił parsknięciem Sasuke, który zaczął opierać się o wąską ościeżnicę.
          Ino posłała Sakurze kolejne dzisiejszego dnia zdumione spojrzenie.
          - Wcale tego nie powiedziałam! - broniła się i z oburzeniem wskazała na Sasuke, a drugą dłonią starała się powstrzymać ręcznik przed osunięciem się z jej ciała. - Kłamiesz. Powiedziałam jedynie by uczył się od lepszych - skwitowała ze złością. Wtedy do niej doszło, że jedyną lepszą od Satoru osobą w tym sezonie okazał się być Sasuke. Więc poniekąd Uchiha, jak na złość,  p o n o w n i e  miał rację.
          Wykrzywiła usta w grymasie, ponownie mrucząc pod nosem niezrozumiałe dla nikogo słowa.
          - Czyli jednak dotarło do ciebie - zakpił gorzko Uchiha, na co w odpowiedzi natknął się n jej iskrzące tęczówki.
          Sakura już nawet wiedziała, kto parsknął śmiechem w pubie tuż po tych słowach i zaraz przed uderzeniem. Sasuke najwyraźniej musiał stać tuż za nią, przysłuchując się wszystkiemu, ale przecież chwilę wcześniej rozmawiał z Ayanami! To jednak tłumaczyłoby, skąd tak szybko zjawił się przy niej, gdy została uderzona.
          - Powiedziałam to nieświadomie - wytłumaczyła się pod nosem, a grymas nadal nie schodził z jej twarzy. Jeszcze na domiar złego napowietrzyła poliki jak mała dziewczynka.
          - Co nie zmienia faktu, że go sprowokowałaś - skwitowała tą samą śpiewką Hayashi, co bardzo nie spodobało się Sakurze. I tym razem, nie zamierzała pozostawiać tego bez odpowiedzi.
          - Najlepiej jest obwiniać ofiarę, że ktoś ją skrzywił. Masz bardzo dobre podejście. Gdyby ciebie uderzył, też obwiniałabyś siebie samą? Jeśli tak, to gratuluję, bo w przyszłości możesz stać się bardzo łatwo ofiarą przemocy domowej, która nie będzie w stanie zaprotestować ani razu, gdyż będzie obwiniać siebie za całokształt .
          Ino spoglądała na nią w szoku, ale nie odezwała się słowem. Sakura powiedziała czystą prawdę, a Ayanami była zmuszona do zaakceptowania jej, czy tego chciała czy też nie.
          Kruczowłosa studentka spoglądając na Haruno z rozsierdzeniem, zrobiła krok by wygarnąć jej co nieco, lecz wtedy poczuła lekkie szarpnięcie do tyłu.
          Sasuke przeczuwając co planuje zrobić, złapał ją silną dłonią za ramię i odciągnął od zżytych z sobą przyjaciółek.
          - Wszystkie potrzebujecie ochłonąć - skwitował spoglądając na każdą z osobna hardo. - A publiczny lincz nikomu nie zrobi na dobre.
          Sakura prychnęła złowieszczo, zawieszając na nim swoje spojrzenie.
          - Zapomniałam już, jakich pięknych adwokackich gadek używasz - powiedziała niespodziewanie.
          Tym razem to wzrok Sasuke zaostrzył się w rozjuszeniu.
          - Jak zwykle musisz się wszystkiego czepiać - odparł ze znużeniem. - Nie zapominaj, kto już nie jeden raz uratował ci tyłek.
Wywrócił oczami, a następnie chwycił Ayanami za przedramię i zaczął kierować się z nią z powrotem do swojego pokoju.
Twarz Sakury poczerwieniała ze złości tuż po usłyszeniu jego słów.
- Kiedy ja nawet nie prosiłam cię o żadną pomoc. Do cholery, to ty zawsze wtryniasz się tam, gdzie ciebie nie chcę! - krzyknęła za nim. Sasuke jednak nawet na nią nie spojrzał; odpowiedziało jej jedynie głośne trzaśnięcie drzwiami.
Sakura zaraz zmałpowała zachowanie Uchihy, a po korytarzy rozbrzmiał kolejny huk.
Przyszła dziennikarka stała z boku w lekkim osłupieniu, a jej usta delikatnie były rozchylone.
- Dupek, idiota, przeklęty sukinkot - warczała pod nosem wściekła Sakura, zrzucając z siebie puchowy ręcznik, który następnie odrzuciła na łóżko przyjaciółki.
- Pozwolę się zapytać, o co się tak wściekasz? - spytała aż nadto spokojnie Ino, kompletnie nic nie rozumiejąc z ich końcowej wymiany zdań.
- A niech idzie sobie i teraz niech ją pociesza. O, i jeszcze niech ją ulula słodko do snu, przeklęte gołąbeczki - mruczała w furii, kompletnie ignorując Ino. Nawet machanie dłonią przed jej oczyma nic nie pomagało. Sakura w czystym amoku wymyślała coraz to nowsze przezwiska i sformuowania dla brata Itachiego. A Ino była pewna, że nawet połowa z nich nie znajdowała się w słowniku. Na przykład takie “dupo-osioł”, czy też “wężo-w-dupo-wlazacz”.
Zrezygnowana Yamanaka usiadła na łóżku, czekając aż Sakurze przejdzie ta chwilowa nerwica. Musiała przyznać, że jeszcze nigdy w życiu nie widziała różowowłosej przyjaciółki w takim stanie. W roztargnieniu Haruno zaczęła ubierać się z powrotem.
- Dobra tym razem to na serio idę do domu. I nic, nawet Ayanami mnie przed tym nie powstrzyma - stwierdziła poważnie, poprawiając swoją koszulkę.
- Właśnie rozważałam wysłanie cię do zakładu psychiatrycznego na terapię - powiedziała Ino, przyglądając się przyjaciółce, która ponownie chwyciła za swój plecaczek.
Sakura spojrzała na nią w udawanym zdziwieniu. W końcu sama wcześniej myślała o tym samym. Najlepiej niech ją wsadzą w kaftan i wrzucą do pokoju bez klamek, a przyszłość będzie widzieć w różowych okularkach. Zero problemów. Zero facetów. Zero Sasuke.
- Dlaczego? - spytała zdawkowo, zarzucając na siebie jeszcze bluzę z kapturem.
- Bo właśnie wpadła mi do głowy bardzo dziwna teza i jeśli ona jest prawdziwa, to naprawdę potrzebujesz pomocy psychiatry - odpowiedziała bez najmniejszych ogródek.
- Jaka teza?
Ino wstała z łóżka i wolnym krokiem podeszła do przyjaciółki, stając naprzeciwko niej.
- Jeśli zakochujesz się właśnie w osobie, której do tej pory próbowałaś cały czas nienawidzić, to już zupełnie cię popieprzyło.
Sakura rozchyliła usta w kompletym szoku. To chyba były jakieś żarty. Nie miała pojęcia, skąd taka chora teza wzięła się w głowie Ino.
- Nie zakochuję się w nim! - zaprotestowała głośno.
Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie zakochiwała się w nim! Przecież to było irracjonalne!
- Widzimy się jutro w kawiarni - dodała i po ponownym pożegnaniu się z nią, opuściła jej pokój i akademik.
Tym razem już nie natknęła się na Ayanami, ani, o zgrozo, na Sasuke! Również ku jej zadowoleniu Suigetsu nie było w pobliżu, bo czuła, że wtedy nie miałaby już wyjścia - musiałaby się z nim umówić! Zresztą już mu to obiecała. Więc większego wyjścia raczej nie miała. Musiała przełknąć swoją dumę i się z nim umówić, tak jak mu to powiedziała.
Wychodząc z akademika, wyciągnęła z przedniej kieszonki plecaka starą, ledwo działającą MP3-kę. Małe słuchawki włożyła do uszu, a następnie zarzuciła kaptur na głowę i wcisnęła play dla odstresowania się.
Szła w wolnym tempie, wsłuchując się w spokojną melodię piosenek jakie rozbrzmiewały w jej uszach. Chcąc jak najszybciej dojść do domu, wybrała popularną wśród studentów i żuli, drogę przez miejski park, w którym niejednokrotnie biegała. Wszystkie ścieżki znała już praktycznie na pamięć, a przyćmione latarnie rozjaśniały jej drogę poprzez ciemność.
Jakże infantymne i surrealistyczne słowa Ino, obijały się raz po raz w jej głowie. To nie ona tu zwariowała, tylko Ino, wypowiadając takie a nie inne tezy. Przecież nie mogła się zakochiwać w Sasuke, to byłoby nienormalne z jej strony. Nienawidziła go! Nienawidziła jego rodziny, za krzywdy i problemy jakie jej wyrządzili. Jedynym wyjątkiem wydawał się być Itachi, który jak sama Ino powiedziała, był inny niż reszta rodziny. Co było widać już na odległość. Po prostu nie mogła się w nim zakochiwać. Nie mogła i basta! Takie było jej ostateczne stanowisko w tej sprawie. I tego zamierzała się trzymać.
Ale jak na złość wsłuchała się bardziej w tekst piosenki śpiewanej przez ukochaną piosenkarkę. W takich chwilach naprawdę przeklinała siebie za wybranie dodatkowych zajęć z rozszerzonego angielskiego w Kyoto.


I woke up and saw the sun today
You came by without a warning
You put a smile on my face
I want that for every morning


Przygryzła wargę, wsłuchując się w tekst pierwszej zwrotki. To było czyste wariactwo! Bo czy Sasuke też nie pojawił się dzisiejszego dnia bez ostrzeżenia, a następnie nie spowodował, iż szczery uśmiech pojawił się na jej twarzy? Zrobił to! I tak bardzo jak bała się do tego przyznać, tak nie pogardziłaby, gdyby rzeczywiście codziennie dzięki niemu oba kąciki jej ust unosiły się do góry.


What is it I'm feeling?
'Cause I can't let it go
If seeing is believing
Then I already know


I'm falling fast
I hope this lasts
I'm falling hard for you
I say "Let's take a chance"
Take it while we can
I know you feel it too


          N I E !!!
          To nie możliwe, nie mogła się zakochiwać… nie w nim. To było zbyt nierealne.
          Ale tak długo jak się przy tym upierała, tak nie mogła nie zgodzić się z następnymi wersami piosenki. Miała cholerną nadzieję, że te dziwne uczucia jakie czuła, gdy był obok, nie znikną od tak. Nie potrafiła nawet wyzbyć się z głowy obrazu jego enigmatycznego spojrzenia, którym spoglądał na nią na parkingu, kiedy dzieliły ich zaledwie głupie milimetry.
          Lecz najbardziej dobiła ją kolejna zwrotka.


It doesn't matter what we do
You make everything seem brighter
I never knew I needed you
Like a sad song needs a sea of lighters*


          Czy potrzebowała go? Tego nie wiedziała. Ale rzeczywiście, gdy tylko się pojawiał, wszystko nabierało kolorów i było o wiele żywsze. Nawet ich sprzeczki, kiedy zarzucała mu aroganckość i opieszałość. Ach, i jak wypominała mu jego rodowód.
          Ponownie wydęła policzki i wypuściła powietrze ze świstem, gdy tylko przypomniała sobie jak mu przed chwilą wygarnęła, że go wcale nie potrzebuje, i że był wszędzie tam, gdzie go nie potrzebuje.
          A prawda w oczy kole - przecież gdyby nie on, już dawno wąchałaby kwiatki od spodu!
          Żałowała tych ostatnich słów jakie do niego powiedziała. Oj żałowała.
          Kopnęła w złości jakiś przydrożny kamyk, a nastęnie w nerwach wcisnęła na odtwarzaczu next. Nie miała zamiaru dłużej torturować się jakąś głupią piosenką. Wystarczy, że już jednej pozwoliła zawładnąć swoim życiem. Drugiej nie zamierza tak łatwo ulegać.
          Gdy tylko melodia stała się szybsza i bardziej taneczna, uniosła głowę do góry.
          Zmrużyła oczy, widząc jak ktoś zbliżał się w jej kierunku z naprzeciwka. Jej tempo zaczęło zmiejszać się, aż wreszcie przystanęła w miejscu.
          Nie było nic dziwnego w tym, że ktoś szedł ku niej. Przecież była w miejskim parku, każdy tu mógł przyjść o obojętnie jakiej porze. Tylko dlaczego nagle ciarki zaczęły sunąć po jej kręgosłupie, a jej alterego zaczęło krzyczeć “uciekaj!” ?
          Sylwetka wydawała jej się być znajoma. Ale przecież tysiące różnych osób posiadało łudząco podobne sylwetki, więc to nie powinno być wyłumaczenie na dręczące ją pytanie.
          Lecz niepokojące uczucie nie odstępowało jej na krok. Kącikami oczu rozejrzała się po bokach, chcąc zorientować się, gdzie dokładnie się znajduje. Rozmyślenia nad tym czy rzeczywiście zakochuje się w Sasuke, czy też nie, kompletnie wybiło ją z rytmu.
          Po mału zaczęła cofać się do tyłu, nie odwracając spojrzenia od zakapturzonej postaci cały czas zmierzającej w jej kierunku. Nagle owy nieznajomy przystanął w miejscu, tak samo jak i ona chwilę temu. Szybko jednak wznowił swój krok, tym razem idąc coraz to szybciej i szybciej.
          Czując w kościach, że coś jest nie tak, Sakura odwróciła się na pięcie i czym prędzej zbiegła z wyznaczonej dróżki. Uciekła pomiędzy drzewa i zaczęła biec w kierunku ulicy. Odrzucała gałęzie, nie zważając na obdarcia i kilka siniaków, których na pewno wiele zrodzi się po tym biegu. Ale czuła wyraźne zagrożenie. I tym razem zamierzała posłuchać się swojego rozsądku i alterego.
          Jej podejrzenia potwierdziły się, gdy tylko spojrzała przez ramię i dostrzegła jak owa postać wciąż biegnie za nią. Zacisnęła mocno powieki, przyśpieszając jeszcze bardziej; nie chciała dać się złapać! W głowie jak formułkę powtarzała by nie upaść, doskonale wiedząc, że  wtedy mogłoby być już po niej.
          Całkowicie wyłączyła się na muzykę, jaka nadal rozbrzmiewała w jej uszach. Adrenalina ponownie buzowała w jej organiźmie i tym razem nie przez Sasuke, ani Daichiego.
          Nie wiedziała ile przebiegła, lecz czuła jak z każdym nowym krokiem zaczyna coraz bardziej brakować jej tchu. Ale nie poddawała sie, biegła dalej. Kilka razy, potknęła się o wystajace konary, czy też o własne nogi, jednak nie upadła. Wiedziała, że nie mogła.
          Po dłuższej chwili dostrzegła na horyzoncie kamienny murek, przez którego bez zastanowienia przeskoczyła, obdrapując sobie przy tym ramię.
          Nie odwracała się już. Nie chciała ujrzeć nieznajomego tuż za sobą. Wystarczyło jej, że cały czas czuła jego zimny oddech na swoim karku. Przed oczami zamigotały jej urywki horrorów, których wręcz nie znosiła oglądać. Ale i tak oglądała, i to zazwyczaj w samotności, co by to nie potorturować samej siebie.
          Gdy tylko jej nogi zderzyły się z gruntem po drugiej stronie murku, poczuła chwilową ulgę. Wydostała się z parku bez większego uszczerpku na zdrowiu. Teraz wystarczyło napatoczyć się na kogoś, albo też zgubić nieznajomego pośród budynków.
          Mimo wszystko nie zwalniała biegu i skierowała się na drugą stronę ulicy. Jednak tak szybko jak weszła na jezdnię, usłyszała dźwięk klaksonu. Jedno spojrzenie w bok i jasne reflektory przednich świateł samochodu oślepiły ją. Jedyne, co po tym pamiętała, to uderzenie...




Od Autorki: Po pierwsze... jutro zaczynam pisać 11, więc nie bijcie za końcówkę! Postaram się jeszcze przed końcem roku napisać i opublikować ;) Do drugie... rozdziału nie powinnam jeszcze publikować, gdyż moja BC nie wyrobiła się ze sprawdzaniem. Ale jak to zrobi to zrobimy update, bo pewnie błędy jeszcze jakieś są :) Zresztą ona teoretycznie powinna być na urlopie, a i tak się uparła xD A publikuje przez to co dzieję się na czacie... ludzie jak zobaczyłam co się dzieje, jak wyszłam od fryzjera to mi szczena opadła i z każdym wpisem coraz bardziej. Ale jak widać - bardzo mnie motywujecie do dalszego i częstszego pisania.
Podziękowania śle Chusteczce, która namęczyła się i to nieźle nad sprawdzeniem tego rozdziału ;D I sama powiedziała, że jak BC moja wróci na stałe po konkursie to rzuca tą robotę haha!
I na koniec, życzę wam jeszcze zdrowych i wesołych świąt ;) Niech będą one dla was miłe i spokojne, i oby nie zabrakło nikogo przy stole ;)
Zdrowych!!

ps. muszę się pochwalić.... ja czytam w myślach xD Akemii się o tym przekonała muahahaha ]:-> 

49 komentarzy:

  1. Rzucam w cholerę, nie dla mnie takie stresy.....................................

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej chce. Więcej, więcej, więcej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Mikulino najpierw powinnam udusić Cię za wepchnięcie Sakury pod auto!!! Skąd ten pomysł, tak piękne rozmyślania o Sasuke zepsuła postać w parku, którą moim zdaniem był Miyavi. Mam rację? Powiedz, że mam ;D. Cóż brat Sakury jest ciekawym dzieckiem(Rodzice jak ja Wam dziękuję, że nie mam brata o tak piekielnym charakterze, i że w ogóle go nie mam) Wężyk Edzio o pięknej, ciemnej oraz wrażliwej skórze przestraszył Sakurę? Nie uwierzę, przecież to takie urocze.Mój kuzyn ostatnio jak byliśmy na placu zabaw( ma 5 lat więc musiałam się nim zająć, a nic innego go nie uspokoi. Dlatego pooddychałam świeżym powietrzem siedząc na ławce :D) jako drobny upominek przyniósł mi ogromnego, czarnego pająka :C Mój krzyk był tak przeraźliwy, że 2 panie do mnie podbiegły pytając się czy wszystko dobrze. Nigdy więcej nie zamierzam z nim wyjść na dwór. Nigdy, Nigdy, Nigdy. Wracając do rozdziału, takimi epitetami określiłaś Sasuke, że aż się trzęsłam ze śmiechu, ponad 10 min. Nadal myślę iż możesz stworzyć swój własny słownik, na pewno bym kupiła. Ponieważ powiedziałaś, że jutro zaczniesz pisać 11 to Cię nie uduszę, a będę życzyć Ci bardzo dużo weny oraz zdrowych, szczęśliwych i najcudowniejszych z możliwych Świąt Bożego Narodzenia, a prezenty mają być super bogate. Mikuś oprócz tego mówię ci, że rozdział wypadł zniewalająco, doskonale, olśniewająco po prostu świetnie. Niestety komentarz niezwykle krótki, ale nie mam już siły więc wybacz mi.
    Ps. Tylko żeby Sakura jako tako wyszła tego cało :D
    Całuję i Pozdrawiam
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł na zakończenie był przypadkowy, ale pojawił się w mojej główce zaraz po tym jak zaczęłam pisać ten rozdział :D I nie powiem, kto to był! Sami się przekonacie w swoim czasie :D Hah... ja to chciałabym mieć brata, ale to tylko takiego starszego! XD Za to mam jedynie młodszą siostrę ;D
      Przyznam szczerze, że jeszcze kilka miesięcy temu Sakura miała znaleźć właśńie pająki, ale stwierdziłam, że potrzebuje czegoś innego :D Taaa, coś czuję, że mój słownik okazałby się bestsellerem, a zwłaszcza moje błędy jezykowe!

      Usuń
    2. Czy to będzie Miyavi? :D

      Tak, tak, jestem cichą czytelniczką i nie chce mi się komentować. Gomene T-T Ale rozdział fajny :)

      Usuń
    3. Mikuś błędy językowe też byłyby częścią słownika, tylko nie zapomnij w nim o ,, dupo-ośle''. Gdyby moja polonistka to zobaczyła byłaby wprost zachwycona :( chyba, że byłoby to w słowniku, więc trzymam kciuki za wydanie go :D. Wesołych Świąt Mikulinko

      Usuń
    4. Hah! Pogadam ze swoja BC moze coś wymyślimy :D
      Mikinnou, nie powiem przeciez od razu kto to byl :D Ale spokojnie wszystkiego sie dowiecie :D

      Usuń
  4. Nieeeeeeeeee! Ja rozumiem, że rozdział powinien mieć w sobie tę nutkę tajemniczości, żeby zachęcić czytelników do czatowania na następny i rozmyślań na jego temat, ale nie aż tak! Dziewczyno, to się nazywa jawne znęcanie się psychiczne nad fanami Twojej twórczości. I to jeszcze o tej godzinie. Dosłownie napchałaś tam tyle tajemnic, że aż mnie skręca w środku. Niby to dobrze, ale jednak czuję, że z tej niewiedzy do kolejnego rozdziału będę wariowała jeszcze gorzej niż poprzednim razem. I tu pytanie? Czy Ty odczuwasz jakąś dziką satysfakcję z faktu, iż Twoi czytelnicy wariują po przeczytaniu notki? :)
    Ay madre.. Tyle się porobiło, a ja aż nie wiem, którą część fabuły mam skomentować. Tak więc skomentuje wszystko, hehehe , żebyś się zanudziła, czytając mój komentarz. ;p
    Tak strasznie podobał mi się początek z akcją ze zwierzątkiem Daichiego, gdzie Pan Ciemności, Władca Wszystkich Węży - Sasuke Uchiha(men) wkracza do akcji, ratując bezbronną niewiastę przed "krwiożerczą bestią". Musiałam z całych sił tłumić wtedy śmiech, żeby nie obudzić nikogo w domu. I tak nawiasem to braciszek Sakury jest taaaaakim słodziakiem, że sama chciałabym mieć takiego braciszka.<3 Oczywiście takiego, który nie przynosiłby do domu każdego napotkanego stworzonka.
    Co do Sasuke to ma chłop szczęście, że jednak zrezygnował z głupiego pomysłu pogawędki o swojej rodzinie, bo coś mi się wydaje, że miałby taka samą piękną śliwkę pod okiem jak Sakura. O ile nie więcej. Ale z drugiej strony to mu się trochę należy za tą całą akcję z prawie-pocałunkiem i później z tą cholerna Anayami. Nosz krew mnie normalnie zalewa jak o czytam o niej. A już szczególnie jak wyskoczyła z tą gadką "bo go sprowokowałaś" to miałam ochotę zamknąć laptopa od tak, ale pokusa dowiedzenia się, co stanie się dalej była silniejsza. Czytam ten fragment i nagle zaczynam się intensywnie zastanawiać, czy Sakura nie była przypadkiem bita przez swojego chłopaka. Jednak to może być tylko moja wybujała wyobraźnia, która za wszelką cenę pragnie załatać dziury niewiedzy. No i jeszcze jak okaże się, że Hayashi później pocieszała się z Sasuke to szlag mnie trafi, chociaż mam cichą nadzieję, że do tego nie dopuścisz. ; )
    Aj ta Ino, jaka z niej papla. Ja rozumiem, że była naje***a jak świnka Pigi, ale to nie zmienia faktu, że złamała obietnicę daną przyjaciółce. Ale kto wie, może jednak fakt, że Itachi wie co i jak przyniesie więcej dobrego niż złego? Zobaczymy, zobaczymy. Ale nie powiem, pomysł z wymiganiem się od przyłapania na podsłuchiwaniu dziewczyny miały dobry. ;)
    No i Sakura. Normalnie chodzące nieszczęście. Nie dość, że biedaczka nie miała lekko w życiu to jeszcze teraz potrącił ją samochód. Nie za dużo tego wszystkiego? Na dodatek nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Miyavi postanowił znowu zamieszać w spokojnej egzystencji Sakury. I to bardzo ostro.
    I dlaczego (jeśli moje przypuszczenia odnośnie bycia ofiarą przemocy są słuszne, ale tylko jeśli są słuszne) Sakura jest oskarżona?! O co?! Przecież to nie ma sensu. ;C Za dużo tych tajemnic, muszę iść spać. ;P
    Życzę zdrowych i wesołych świąt oraz dużo weny. Szczęśliwego Nowego Roku jeszcze nie życzę, bo mam nadzieję, że będę mogła Ci tego życzyć pod następnym rozdziałem. :**
    ~Neko
    PS. Pisałam ten komentarz ponad godzinę ze względu na godzinę, przez którą oczy ledwo mi się otwierają. Tak więc wybacz mi bardzo jakieś błędy i nieskładne myśli. ; )
    PS2. Czekam ze zniecierpliwieniem na jakąś akcję, żeby Daichi dostał odpowiedź na swoje pytanie. Najlepiej pozytywną. Nie zawiedź tego słodziaka. I do diabła z Anayami. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Satysfakcja jest i to na prawdę duża ;D No ale następny rozdział postaram się już zakończyć na spokojnie, bez takich ekscesów :)
      Oj gdyby Sauske rzeczywiście odezwałby się na temat swojego rodowodu tam, to miałby o wiele więcej niż tylko śliwę ;D
      Ayanami, Ayanami, Ayanami... przecież ona nie zrobiła niczego złego ;) Jeszcze gdy rozmawiała z Sasuke, poniekąd nawet broniła Sakury. Ale jej słowa o sprowokowaniu, padły już po tym jak sama została sprowokowana przez Ino. Reakcja łańcuchowa i tyle.
      Ahhh i nie! Sakura nie była bita przez swojego eks, ani nikogo innego ;D Tą opcję, od razu możesz wykreślić :)
      Ohoo... też mam nadzieję, że szczęśliwego nowego roku, będziesz mogła mi jeszcze pożyczyć a ja wam. Ale najpierw czekają mnie misje przedświąteczne takie jak: gotowanie i pieczenie xD
      I nie martw się Daichi jeszcze będzie niejednokrotnie ;) Ale czy dostanie jakąś odpowiedzieć i czy w ogóle ją dostanie na swoje pytanie, to nie wiem... :X

      Usuń
  5. Super rozdział, dla mnie mogą być i jeszcze dłuższe nie ma problemu:P Zastanawia mnie o co chodziło z tym zdjęciem, które ktoś cyknął im w dość niezręcznej sytuacji, coś czuję, że z tego będzie jeszcze jakaś grubsza afera. A co do wypadku Sakury to ja w przeciwieństwie do tych na górze obstawiam, że to nie Miyavi, a ten... jak mu tam.. Satoru? Już gdy rozmawiali o tym, że zaginął i nie ma z nim kontaktu coś mi śmierdziało, tak myślałam, że coś odwali:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dłuższe...?! 32 strony to mało.... *chlip, chlip*
      Ohoo.. to dobrze, że ci coś tam śmierdziało... dobry trop, ale nie do końca to jest to :)

      Usuń
  6. AAAAAA !!! Ile tu się działo i mogłabym się rozpisać na 100 stron ale ... Obecnie nie ogarniam świata ^^" Po trzech tygodniach pracy na 12h czuję się tak hmm... wyrzucona z teraźniejszości(?) A ten rozdział po prostu mnie powalił, bo był mega energiczny ! Na początku myślałam, że coś sie stało rodzicom Sakury a to sprawka małego wężyka xD Dooobreeee xD Sasuke wkracza niczym bohater i co zastaje ? Gada, i Sakurę na stole xD xD Potem już było coraz lepiej i lepiej, aż się wsysnęłam w ekran laptopa xD Ale gomene, że nie zrobię mega dokładnego komentarza.. W każdym bądź razie rozdział był epicki. Zaczynam podejrzewać że ten tajemniczy koleś to albo Miyawi albo ktoś z Uchiha, który zbiera dowody przeciwko Sakurze na apelację. Hmm... To wszystko podejrzane. Za końcówkę mam ochotę Cię udusić !!! Przejechałaś Sakurę samochodem !!!! Jak mogłaś.. Choć może wyniknie z tego coś interesującego *______* np. Sasuke martwiący się o nią itp. itd Sis czekam na 11 a teraz zmykam naprostowywać swoją rzeczywistość xD aha i mam nową wizję na epilog, dlatego tak długo się nie pojawia . Oczywiście winę również ponosi moje zachwianie czasowe xD Buźka Sis :************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano sis, domyśliłam się, że praca cię zupełnie pochłonęła ostatnimi tygodniami :( Haha xD Myszka już urochomiła swoje szare komórki widzę ;D I tak sis! Ja tu wyczekuje pilnie epilogu! Ale no, będę czekać cierpliwie sis! :) Rozumiem, że praca wyssała cię zupełnie z teraźniejszości... a żyłaś tylko i wyłącznie w świecie kopert i znaczków pocztowych :D

      Usuń
    2. Jak dobrze, że jest ktoś na tym świecie,kto mnie rozumie :D Dziś ostatni dzień a potem "rzucam" robotę w kąt i biorę się za epilog :D Już i tak czuję nad sobą lincz xD xD

      Usuń
    3. Ja cię zawsze rozumiem sis! Ahhh i kartka doszła! Mokra, dlatego od razu wylądowała na grzejniku, ale jest! A że dopisałaś 'Kondziu' na kopercie dopiero teraz się zorientowałam hahah XD Lincz to ja czułam gdy tylko wcisnęłam przy tym rozdziale 'publikuj' xD Ide ciacha piec sis ;D

      Usuń
  7. Rozdział wyśmienity! Byłabym nienormalna,gdybym nie chciała dowiedzieć się co się stanie później,ale...zaraz-ja jestem nienormalna! huehuehue No,w każdym razie pisz szybciutko,bo mnie tutaj ciekawość zeżre xD Wesołych,szczęśliwych i zdrowych(przede wszystkim) Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział! Dziewczyno Kocham Cię, za wszystkie twoje opowiadania, które śledzę... od jeszcze twoich starych blogów <3 Jak wydasz kiedyś książkę, to z chęcią ją kupię!!! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw trzeba ją napisać ;D Chociaż nie będę kłamać, pomysł jakiś mam, ale nadal szukam inspiracji do niej, bo wiem że brakuje jej tego 'czegoś' ;)

      Usuń
  9. Po pierwsze, jestem zła, bo zamiast nacisnąć wczoraj 'opublikuj' nacisnęłam 'wyloguj się...' czy jakoś tak ;/ I cały mój emocjonalny komentarz POszEDŁ się... tam gdzie raki zimują ;] Więc postaram się napisać go tak samo ładnie - a wczoraj czytałam Twoje opo i skończyłam o 2 w nocy ;] I nie miałam siły po istnej furii pisać jeszcze raz komentarza... A więc:
    Płakałam ze śmiechu, zgrzytałam zębami ze złości i mało zawału serca nie dostałam czytając scenę ucieczki... I zrobiłam parę razy taki słynny gest jak - unoszenie rąk do buzi i zakrywanie jej - ze strachu lub z niedowierzania ...
    Rzadko mi się zdarza taka emocjonalna notka, a tu proszę - doliczam ją do jednych z niewielu, dosłownie na palcach jednej ręki mogę je policzyć - więc jestem z Ciebie dumna ;*
    I w ogóle to chciałam Ci powiedzieć też że to był strzał prosto między oczy - ja tu już amorki w brzuchu, BIG LOVE SasuSaku - a tu bach! Taka niespodziewanka ;)
    Ciekawa jestem kto to w tym parku był - a) może Sasuś? Nie nie... no bez przesady ;]
    A może to b) Satoru? - hmm... może być, ale ja najbardziej liczę na odpowiedź
    c) Miyavi !
    A jak nie to ja nie wiem - jeśli to będzie Itachi albo ktoś z bliskiego otoczenia - to się potnę, bo ja chce tego nieoczekiwanego spotkania ;( BŁAGAM CIĘ !!! No co? Mam do Ciebie na kolanach przyjść żebyś mnie już nie dręczyła? Proszę proszę proszę!
    Dobra... bo wyjdę na histerycznie-desperacką-super-chorą- fankę...
    Więc może ja się już zamknę, bo jest to kompromitacja na całego...
    P.S. No jak by to tak bez tych słów zakończyć? xD no nie można nie? Więc: WENY ŻYCZĘ !!! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh... też nie lubię takich sytuacji... =.=' szlag mnie trafia i jest foch gigant i na laptopa i na sama siebie haha :D
      Asia jest dumna! YEAH! Dziękuje! ;*
      Mówiąc nieoczekiwane spotkanie, to masz na myśli Sakury i Miyaviego? Jeśli tak... to jeszce sobie poczekasz ;D
      Wena jest! ;D

      Usuń
    2. Chciałam Ci powiedzieć, że obrazek na FB jest w tym momencie jeszcze bardziej adekwatny do tej sytuacji!!!
      Zła zła zła Mikulina! TY TERRORYSTKO !
      Poczekaj no, ja się zemszczę jeszcze na Tobie ;P

      Usuń
    3. Ale to nie oznacza ze sie nie pojawi ciut wczesniej xDDD Ale to ich spotkanie bedzie za sporo... ;D No a przeciez nie chcemy by Shannaro sie zaraz skonczylo, prawda?;> A z obrazka nadal mam polewke, az go chyba wrzuce razem z 11 tutaj :D

      Usuń
  10. Rozdział jak zwykle epicki!!! Muszę powiedzieć że z każdym kolejnym rozdziałem przechodzisz samą siebie!!!
    Jestem po tym rozdziale tak rozstrojona nerwowo jak nigdy chyba wcześniej !!!

    Na samym początku ogarnęła mnie dzika radość jak okazało się, że zgadłam dlaczego Sakura wrzasnęła!!! Nowe zwierzątko Daichiego ;D ;D
    Hahaha mina Sasuke musiała być bezcenna. Widząc różowowłosą na stole panicznie bojącą się węża i jej młodszego brata który spokojnie sobie stał i dziwił się starszej siostrze o co robi tyle hałasu :DD
    A jeszcze jak jej przygadał z tymi pijawkami ;D padłam, po prostu padłam ze śmiechu xD xD
    No i jeszcze ten rodzinny album i to jak Sasuke nabijał się z Sakury strasząc ją wężem. :)

    Mam dziwne przeczucie, że mama Sakury wie kim jest chłopak Ino dokładnie i temu jej miska wyleciała z rąk.
    Prawdę mówiąc to razem z nią siedziałam jak na szpilkach czytając i zastanawiając się, czy Sasuke zdradzi się ze swoim nazwiskiem a wtedy ta sielanka skończyła by się bardzo szybko.

    Prawie się pocałowali <3 <3 !! Ale ktoś musiał cyknąć fotkę im... Wywiąże się z tego jakaś afera ;/ Choć teraz naszła mnie taka myśl, że ktoś będzie tym szantażować Sakurę lub Sasuke ??? Wiem głupia myśl , ale mnie naszła.

    Rozmowa Sakury z Ino <3 <3 haha Sakura doprowadziła Ino do kompletnego osłupienia. A jej: co proszę ? wywołało kolejną salwę śmiechu xD xD
    No i jeszcze ich podsłuchiwanie pod drzwiami xD xD I bogaty słownik Sakury na temat Sasuke <3 <3
    Ale ta Ayanami ... Wiem, że to jej brat ale to z czym wyjechała do Sakury... Nic nie usprawiedliwia Satoru, tego że uderzył Sakure !!! Mam nadzieję, że Sasuke nie pocieszał jej w sposób +18
    A i myślę, że ten eks Sakury to znęcał się nad nią psychicznie a to też przemoc !!

    Dobrze, że Ino od razu się przyznała Sakurze do tego co zrobiła. Itachi zrozumiał , dlaczego tak się martwiła o przyjaciółkę i uważam, że w przyszłości będzie w stanie jej pomóc.

    Ech, Sakura miała zamiar dać mu później popalić a tu ta akcja w parku !!
    Ja to podejrzewam Satoru. Już myślałam że Sakura jest bezpieczna kiedy wybiegła na ulice a tu pod samochód nam ją wrzuciłaś !!!

    Nie masz nad nami litości, oj nie masz ;) Do tej pory chodziłam na uczelnie i do pracy, więc mogłam oderwać się od myśli co się dalej stanie. A tak to teraz będzie chodzić mi to ciągle po głowie. Jak zareaguje Sasuke na wieść o wypadku?? Jak Ino? Dowiemy się kto ścigał Sakurę??
    No i kto ją potrącił ! Ale by było gdyby to był np Sasori lub Deidara z zespołu Itachiego i potem to Itachi mówi Ino i Sasuke, że Sakura miała wypadek i że jest w szpitalu!! STOP, zdecydowanie zagalopowuję się ze swoimi nienormalnymi pomysłami!!

    Zostaje mi liczyć Wesołych Świąt i bogatego mikołaja oraz Wystrzałowego i Szczęśliwego Nowego Roku, który będzie obfitował w jeszcze większe pokłady weny :** !!!

    Mam też nadzieję, że nowy rozdział uda ci się napisać i opublikować przed Nowym rokiem :) :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szantaż...? Prawdę powiedziawszy to nawet o tym nie pomyślałam ;D
      Hah xD A teraz się tak ładnie zapytam, czemu wszsycy sądzą że Sasuke będzie pocieszał Ayanami w stylu 18+? xD
      Na wszystkie zadane pytania, WSZYSTKIE odpowiedz poznasz w 11 ;D I tym razem postaram sie skonczyc w spokojny sposob :)
      Tobie również Annaryl Wszystkiego Dobrego w ste swieta :)
      W ogole... skad ty wytrzasnelas taki zajebisty nick? XD Kojarzy mi sie z Ojcec Chrzestnym :D

      Usuń
    2. A dziękuję ;) Annaryl sama wymyśliłam, a Corleone to pochodzi rzeczywiście z Ojca Chrzestnego :D dobrze kombinujesz :p
      cieszę się, że wszystko albo chociaż większość się wyjaśni ;)
      Ja pomyślałam ze względu na ich układ xD Co prawda już nieaktualny ale może sasek zrobił wyjątek :p

      Dziękuję za życzenia :)

      Usuń
    3. Tyyyy... patrz trafiłam z tym Ojcem Chrzestnym :D
      Tak, tak dostaniesz odpowiedzi na swoje pytania z komentarza w przyszlym rozdziale i nawet to jak Sasuke 'pocieszyl' Ayanami xD

      Usuń
    4. Kurde co się dzieje? Komentarz się nie dodał poprzedni :-/ podsumowując: powinien położyć jej rękę na ramieniu i powiedzieć, że będzie dobrze! Nie cierpię tej dziewuchy i mam nadzieję, że niedługo pokaże gorsze oblicze przez które zostanie skreslona na zawsze przez Sasuke! I bardzo dobry pomysł z Sasorim za kolkem kolezanko! Zapewne miałby milion pomysłów i dobrych chęci, by wynagrodzić szkody Sakurze, a Sasuke polecialaby piana z ust ze wściekłości :-D!! Ale niestety przegralby swoją szansę, niech się wali dupek, niech wie co stracił :-P:-P wszysko inne zostaalo powiedziane, pozostało mi czekac na nowy rozdział, buziaki i wesołych świat, hayley :-*

      Usuń
    5. A to dziwne... nie wiem gdzie go wcielo, bo na e-mail'a dostalam tamten poprzedni komentarz i ten O.o'
      Ej! Ej.. ale kto powiedzial ze Sasori prowadzil ? O.o nieee, to zdecydowanie nie on siedzial za kolkiem xD
      A rozdzial pomalu rosnie w nowe zdania :)

      Usuń
    6. Ja jestem jego oddana fanka, więc widzę go wszędzie :-P a go tu dawno nie było, praktycznie w ogóle :-/

      Usuń
    7. spokojnie może jeszcze się pojawi jak Miku najdzie wena na niego ;) to dopiero początek historii i na pewno pojawią się jeszcze jakieś nowe postacie :D

      Usuń
    8. Sasori będzie! I to juz niedługo XD

      Usuń
    9. Kocham <3 hayley

      Usuń
  11. Może i zaczynasz rozdział 11, ale śmierć za końcówkę i tak Ci się należy, moja droga!
    Czy ona nie ma już wystarczająco problemów na głowie? Pani nieszczęście już powoli wkracza w "przypadek beznadziejny". Potrąca ją samochód? Serio? Dobrze, że to przynajmniej nie była ciężarówka, choć znając jej szczęście wybiegłaby kilka sekund wcześniej i właśnie walnęłaby w nią ciężarówka. Mam nadzieję, że uderzyło w nią coś małego, by sobie jeszcze pożyła. Obojętnie czy z uszkodzonym kręgosłupem. Ech, podejrzewam, że gdyby została inwalidą, to jakimś cudem ukradliby jej wózek inwalidzki.
    Mogłabym rzec, że świat jej nienawidzi, ale ten Sasuke bardzo mi to utrudnia. No bo ma na głowie tak przystojnego pana Uchiha (git, że nienawidzi tego nazwiska), który jest gotowy obronić ją przed każdym niebezpieczeństwem... prawie każdym, bo jednak auto ją potrąciło... i ten typek uderzył ją w twarz... i ukradli jej koła... Sasuke, co z tobą?! Weź się w garść człowieku, bo ta Sakura naprawdę się inwalidą stanie. Zwłaszcza, że to przecież przez niego ona się tak zagapiła. I przez piosenkę, która teraz przyjemnie gra sobie, podczas gdy ja piszę ten chaotyczny komentarz. Całkiem ładna, ale muszę przyznać, że na tym blogu zawitały już lepsze utwory. Może teraz dla odmiany przejdę do początku.
    Nie wiem czy ktoś spodziewał się uroczego wężyka, który tak przeraził Sakurę. W każdym razie dobrze, że Sasuke potrafi się tak szybko zaprzyjaźniać z gadami; wyszło jej to na dobre. Ona uważa inaczej, ale widocznie nie pomyślała co by było, gdyby Uchiha też się go bał i wskoczył na blat kuchenny z piskiem, a biedny Daichi jako jedyny stałby na ziemi gapiąc się na nich jak na idiotów. Lepiej, że Sasuke taki obeznany z wężami. A rodzice Sakury są super! Tata za wszelką cenę starający się upokorzyć córkę? Skąd ja to znam? I jeszcze nabijający się z chytrego żartu Uchihy. Zmówili się przeciwko niej, wszyscy. Tak to już jest jak się ma tyle szczęścia co ona.
    Gdy Ayanami zapytała Sasuke "Mogę?" od razu wyobraziłam go sobie z twarzą kota "NOPE", ale oczywiście ten musiał zrobić coś innego. Ja mu dam westchnięcie! Mógłby westchnąć i pokazać jej drzwi. A nie westchnąć i pozwalać się przytulać. Swoją drogą drogą dobre miały kamuflaże nasze drogie studentki. Ja bym pewnie stała przed drzwiami jak zamurowana i taką by mnie Sasuke zobaczył. Po pewnym czasie pomyślałby nawet, że jestem posągiem i po prostu zamknął drzwi. Ale ja nie znajduję się na jej miejscu, więc nie będę więcej gdybać. Albo nie! Będę!
    Randka z Suigetsu, powiadasz? I jak? Przyjdzie w gipsie pod nadzorem lekarzy? Coś mi się wydaje, że nasza rybka będzie musiała trochę poczekać na to upragnione spotkanie. Smutne...
    Z mojego komentarza może wynikać, że na wypadek Sakury wprost zareagowałam napadem śmiechu, ale uwierz mi, nie było tak. Nieźle się zdenerwowałam, że potrąciło ją to auto. Oby to był maluch, albo nie wiem, rower z klaksonem i oślepiającymi światłami, który jakimś cudem przypominał samochód. Dobry plan?
    Sakura nie chce słyszeć pikantnych szczegółów odnośnie życie Itachiego i Ino. Ej, ej, ej, ale ja chcę!
    O przypomniało mi się, że z tym pocałunkiem to też jesteś niemożliwa! Dlaczego się nie pocałowali, no?! A i Sasuke oczywiście ogromnie oburzony, bo mu nie wyszło, strzelił focha i poszedł sobie. Super postawa! Naprawdę, aż miałam ochotę go zdzielić.
    Kończę ten nieogarnięty komentarz. Wbrew mojemu marudzeniu rozdział mi się bardzo, bardzo podobał :)
    Pozdrawiam Cię gorąco i życzę Wesołych Świąt!
    Ps. (tak przypomina mi się na ostatnią chwilę) "Och" piszemy przez "ch" w języku polskim. Po angielsku rzeczywiście piszę się "oh". I "ach" też przez "ch". Była też jedna literówka z Sasuke, chyba przy jego odwiedzinach u Ino i Sakury. Przy pytaniu blondynki "Co cię tu sprowadza..." i tam była literówka. Tyle tylko znalazłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh... czyli jednak nie przeszło moje 'nie bijcie bo zaczynam 11' ;(( WYBACZ GRACE!
      Sakury nieszczescie niedlugo zacznie sie przemieniac na szczescie xD
      Padłam! Sasuke stojący na stole i krzyczący razem z nią? Ta wizja powaliła mnie na łopatki... dosłownie ;D
      Taaa mój ojciec też miał etap 'upokarzanie córki przy każdym facecie' Jednemu nawet kiedyś kazał iść do komórki po węgiel... =.='
      Bo się pocałują kiedy indziej no xDDD Mam już wizję na ten moment ;D O.o Och i Ach powiadasz... moje życie straciło właśnie sens ;DDD

      Usuń
    2. Zero litości. Naprawdę. Ty się nią nie wykazujesz, kończąc tak rozdział, to jak ja mogę inaczej reagować? Wybaczę, gdy ukaże się następny rozdział :D
      Hahahahaha XD Dobrze, że nie kazał mu od razu drewna rąbać, żeby zobaczyć czy jest prawdziwym mężczyzną <3

      Usuń
    3. W takim razie postaram sie go napisać jak najszybciej xd

      Usuń
  12. Jestem ciekawa co sądzi Itachi o tym wszystkim co mu powiedziała Ino :D mam nadzieję, że jakoś to kiedyś skomentuje, bądź cokolwiek z tym zrobi uchylając nam tym samym rąbka tajemnicy :D "Jeśli zakochujesz się właśnie w osobie, której do tej pory próbowałaś cały czas nienawidzić, to już zupełnie cię popieprzyło." - kocham Ino za ten tekst <3 podejrzewam, że matka Sakury domyśla się, że Sasuke to Uchiha, tak mi się wydaje po tym jak usłyszała, że to brat chłopaka Ino :D a może coś innego skłoniło ją do takiej reakcji? :P Daichi to bardzo mądre dziecko :D również go uwielbiam za te jego pytania, dzięki niemu mogłam się pośmiać :D chciałabym aby jeszcze Daichi pozadawał Sasuke pytania dotyczące jego jak i Sakury, hahahaha :D Edzio? :D Serio? :D Padłam jak przeczytałam, jak Daichi nazwał węża :D hahaha :D Powiem Ci, że tak szybko i przyjemnie się czyta te opowiadanie, że nawet ta długość nie jest satysfakcjonująca, kiedy kończysz w takim momencie :D Proszę! Napisz jak najszybciej! Aaaa! :D dobrze, że nie przeczytałam tego wczoraj wieczorem, bo bym nie zasnęła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Itachi pojawi się w przyszłym rozdziale ;) Daichi jeszcze nie raz się pojawi i rozwali cały system ;D Piszę, piszę! Znaczy się teraz robie sobie przerwe, bo ciacha trzeba upiec no ;D

      Usuń
  13. Ten rozdział naprawdę miał 32 strony? Serio? Bo czytało mi się tak strasznie szybko! Nie wierzę, no!

    Niech Sakura lepiej zacznie nosić łańcuszek z czosnku bo z jej szczęściem to nie zdziwię się jak ją niedługo jakiś wampir napadnie. Chociaż z tym samochodem przesadziłaś(ale o tym później). Sasuke z rodzicami Sakury bawiący się w sklep zoologiczny. Słodko, strasznie. Daichi mnie rozczula, zawsze chciałam mieć młodszego brata. I podoba mi się, że Sasek ma takie zwierzaczki, sama je lubię. W ogóle jak Ayanami spytała się "czy może" to byłam absolutnie pewna, że pyta o seks. I aż przywaliłam głową o biurko. A tutaj tylko o przytulenie chodziło. Nie ukrywam, że mi ulżyło, bo gdyby Sasuke się z nią przespał po tym jak prawie pocałował Sakurę to bym się nieźle zirytowała. Widać, że między nimi iskrzy, oj iskrzy.
    Nie spodziewałam się też, że Ino powie Itachiemu o przeszłości Sakury. Z jednej strony ją rozumiem, w końcu to jej chłopak i powinna mu ufać ze wszystkim, ale z drugiej to jednak nie jej sprawy. No ale skoro Sakura nie jest jakoś szczególnie zła to ja też nie będę. Chociaż chciałabym się w końcu więcej o Miyavim dowiedzieć.
    A wracając do samochodu... Serio?! Oczy miałam jak spodki jak doczytałam do końca. Aż się boję co jej się stanie. Powiedz mi tylko, że za kierownicą nie jest Sasuke/Satoru! Bo jakby Sasuke miał ją drugi raz potrącić to już bym naprawdę dziewczynie współczuła. No i może raz będzie miała szczęście i się tylko poobija. Proszę? (A tak naprawdę mam nadzieję, że skończy w szpitalu, gdzie Sasuke się nią zajmie <3 )

    I skoro podobają ci się moje teorie spiskowe dziejów, które w żadne sposób nie mają pokrycia z rzeczywistością, to znowu ci poprawię humor: Ten koleś, który robił zdjęcie "SS-owemu (prawie) pocałunkowi) pracuję do Miyaviego i w jakiś sposób wykorzysta jej powiązanie z Uchiha w rozprawie sądowej. Ha!

    Pozdrawiam i życzę duużo weny na święta, żeby ten rozdział się szybko ukazał, bo kończenie w takim momencie powinno być jednak karalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak... ten rozdział naprawdę tyle miał! O.o Całe wydarzenie w domu Sakury miało 14 i pół strony O.o
      Spokojnie to nie Sasuke xD
      Hmm... teoria zajebista ci przyznam, ale... zimnooooo ;D Ale się ubawiłam ;D

      Usuń
  14. Po raz kolejny... Długość rozdziałów mnie miażdży!!! Wielkie LOVE za to, bez kitu! No i to, że już zaczynasz pisać następny rozdział! Parę to ty masz kobieto!
    Co do rozdziału... uśmiałam się jak nigdy po spotkaniu w domu państwa Haruno, pijawki i inne pikantne szczegóły z życia Sakury również. Magiczny był moment, gdy mieli się pocałować.... aż zrobiłam takie "ooo", zastanawiam się tylko, kto i po co zrobił im zdjęcie.
    Grrrr! Sasuke gnoju! No mam ochotę go rozszarpać na kawałeczki, bo przecież on musi pocieszyć tą jak jej tam! Normalnie nienawidzę go za to. Ej i czy mi się wydaje czy "mowa ciała" Sasuke to znaczyło, że mu stanął na myśl o Haruno? SORY! Od razu przyszło mi to do głowy i po prostu chciałabym wiedzieć xd
    Za końcówkę bym cię zabiła, ale gdybym to zrobiła nie opublikowałabyś następnego rozdziału więc ci daruje :D
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliością na next! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy przeczytałam twój komentarz nad ranem, to ja miałam oczy jak dwa spotki! Stanął mu?! xD Padłam xD I nie, nie oto chodziło, chociaż kto wie może kiedyś mu tam stanął, albo i nie :)
      Ooo! I to jest racja, jeśli rzucicie mnie na pożarcie to nie dowiecie się co będzie dalej ;D

      Usuń
    2. Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu "Twoja mowa ciała cię zdradza" Cóż, zawsze byłam słaba z odczytywania drugiego dna :D

      Usuń
    3. Hah xD To ogolnie chodzilo o jego zachowanie ;D Np. z moja BC stwierdzilysmy dosc psychologicznie, ze postura Saska z obrazka na szablonie, wyraznie insynuuje, ze chce Sakure przeleciec ;D A wszystko przez ten palec w spodniach hah XD

      Usuń
  15. Siemanko :D

    Jak ja cię wielbię za tak długie rozdziały. Bardzo mile spędziłam wieczór, czytając ten rozdział. A zrobiłam to dopiero teraz, bo cały czas musiałam coś myć, odkurzać, wycierać. Ech, szkoda gatać. Przygotowania świąteczne są do kitu. :<

    Bardzo zaskoczyłaś mnie tym, że Sasuke zjadł obiad razem z całą rodziną Haruno. No kto by się tego spodziewał? Właśnie, nikt. xd ;> I ten obrazek przed moimi oczami, Saska, bawiącego się z bratem Sakury. No po prostu cód, miód i orzeszki. <3 Uśmiałam się, jak tata różowej opowiadał o pijawkach i tym wszystkim, co Sakura wyprawiała, gdy była mała. XD Miała dziewczyna zajęcia, nie powiem, że nie. xd Ogólnie to dziwne, że mamie Haruno wystarczyła informacja "brat chłopaka Ino" xD No, ale nic.

    Pokochałam Daichiego, jest takim słodkim, małym brzdącem. :3 Aż nie wierzę, że to piszę, bo z reguły nie lubię małych dzieci.. ale tu pokazałaś go, jako takiego idealnego młodszego braciszka. No może nie dokońca idealnego, bo przy obiedzie wspomniał o byłym facecie Sakury. xD No, ale przecież można mu to wybaczyć. :D

    No i teraz przejdę do tego, co już w ogóle powaliło mnie na kolana. Te myśli Sakury, która chciała pocałować Saska. Ta miłość w powietrzu xD :3 Zastanawiam się tylko, co za kompletny debil, no co za idiota im przerwał, robiąc zdjęcie? Kto był na tyle mądry? -.- ;____________________;

    Sama nie mogłam uwierzyć w to zdanie Sakury, skierowane do Ino: "Poczekał aż zasnę i sobie poszedł" - to tak śmiesznie i niewiarygodnie brzmi. xDDDD If you know what I mean. :D ;>
    Punkt dla Ino za uświadomienie Sakurze, że zakochuje się w Sasku. :3

    Pewnie już mówiłam jak nie lubię tej Anayani, ale powiem jeszcze raz, a co! Nie lubię jej i to bardzo. -.- Głupia siksa, myśli, że może robić z Sasuke wszystko co zechce. Ech, jeśli Uchiha nie może być mój, to niech będzie chociaż Sakury. xd :D

    Padłam, leżę i nie wstaję. xD Sikałam ze śmiechu, czytając o tym, jak to Yamanaka i Haruno bawią się w szpiegów. No ido tego Suigetsu. xd Przecież to było jasne, że Sasuke prędzej czy później ich usłyszy. xd Jestem tylko wściekła na Sakurę, że powiedziała mojej miłości tyle niemiłych, okropnych słów. :C Jak tak można, no ja się pytam, jak tak można? ;<<<<<<<<<<

    Końcówka to już w ogóle mnie rozwaliła. Kogo zobaczyła Sakura? Mam wrażenie, że to mógł być ten jej były, ale pewności nie mam. xd I dlaczego ją śledził? ;o Sakura aż tak się przestraszyła, że zaczęła uciekać. To wszystko jest ze sobą powiązane, ja to czuję. Mam nadzieję, że przeżyje ten wypadek..

    Rozdział był cudowny, bardzo mi się podobał. <3

    Na koniec życzę ci miłych i spokojnych świąt, spełnienia marzeń, duuuuużo czytelników (chociaż już ich masz xd) i wszystkiego czego sobie zapragniesz :3

    Weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wez nic nie mow o przygotowaniach swiatecznych... ja wczoraj caly dzien spedzilam na staniu przy garach i gotowaniach, az nogi do tylka mi wlazly =.= a jeszcze nie skonczylam! :( YEAH! Czyli postac Daichiego mi się udała - tyle dobrze ;D Kto zrobił zdjęcie, wyjdzie na jaw za bodajże 2/3 rozdziały, więc soon :) Nooo niestety Sakra powiedziala mu kilka niemilych slow, ale pozniej tego zalowala... xD
      Wzajemnie Zochan! Wzajemnie! Zdrowych, Wesołych i czego sobie tylko tam zapragniesz! :D

      Usuń
  16. Muszę ci się wyżalić, gdyż połowę Karuzeli właśnie szlag jasny trafił. Jeśli napisałabym ją według plany, mogliby mnie oskarżyć o plagiat ;_; ISOTERAS?!
    Ta akcja z wężem jest genialna xD Aż mama się na mnie dziwnie patrzy, bo z reguły nie śmieję się sama do siebie xd
    Aż nie wiem, co napisać. To deprymujące w takim stopniu, że aż muszę przeczytać kolejną notkę.
    A życie takie brutalne...

    OdpowiedzUsuń