27 gru 2013

11. Zła dziewczynka.


            Odprowadził wzrokiem rozjuszoną Ayanami, która po jej drobnej potyczce z Sakurą i Ino nie uspokoiła się ani trochę. Sasuke miał wrażenie, że jeszcze bardziej histeryzowała i tym razem nie było już sposobu by ją uspokoić. Znaczy się - były, ale on już nie zamierzał ich praktykować. Nie wzdrygnął się nawet, gdy trzasnęła drzwiami na “do widzenia”. Nie przejął się tym ani trochę, nie była to jego sprawa. W końcu czemu miałby to robić? Czemu miałby się mieszać?
            Cała trójka potrzebowała ochłonąć, a zwłaszcza Ayanami. Pomimo iż pewnie miałby z tego frajdę, to nie chciał być świadkiem walki “kociaków”. Jeszcze musiałby robić za taksówkarza, odwożąc każdą z nich do szpitala. Zbyt dużo kłopotu nawet jak dla niego. A gdy dał jej jasno i wyraźnie do zrozumienia, że nie stanie po żadnej stronie kłótni (Bo po co?), Hayashi wściekła się jeszcze bardziej. Nie omieszkała również w stwierdzenie, że on widocznie już wybrał stronę.
            - Baby - warknął nieprzejęty jej wybuchem złości.
            Chcąc wyzbyć się wspomnień z dzisiejszego dnia wyciągnął piwo z małej lodówki, która stała tuż przy jego łóżku, a następnie włączył komputer stojący na biurku i bez zastanowienia włączył na cały regulator piosenkę Linkin Park. Usiadł na łóżku, otwierając leżącym obok paskiem od spodni butelkę alkoholu i już po chwili upił większy jego łyk.
            Spoglądając na wszystko z perspektywy czasu, nie miał bladego pojęcia, jak ma rozumieć wydarzenia z dzisiejszego dnia. Nie wspominając już o całym weekendzie.
            Haruno się nie myliła… był niemalże wszędzie tam, gdzie go nie chciała. Nikt nie mógł jednak zaprzeczyć, że każde ich spotkanie było przypadkowe. Podczas koncertu to ona sama do niego przyszła. Przyszła, usiadła koło niego i rozmawiała, jakby byli starymi dobrymi znajomymi. Dzisiaj, gdy tylko dotarło do niej, że nie ma innego wyjścia i musi zjeść z nim obiad - o zgrozo! - u jej rodziców, też tak się zachowywała. Jednak najbardziej dziwiło go własne zachowanie i fakt, że z własnej, nieprzymuszonej woli zgodził się na to wszystko. Zawsze stronił od takich spotkań - nigdy nie były dla niego. Sztywne siedzenie z osobami, których nie zna, ba!, których widzi po raz pierwszy w życiu nigdy nie wchodziło w grę. Ayanami wielekrotnie insynuowała takie “obiadki”, na których zresztą za każdym razem się nie pojawiał, w dodatku bez żadnych skrupułów czy też wyrzutów. Po co miałby tam iść, kiedy łączył ich zaledwie układ i nic poza nim. Z Haruno nie łączy go nawet coś takiego. Dlaczego został?
            Wielka układanka - Sakura i jej życiorys to jedno, tak samo jak przemożna chęć ułożenia jej. Lecz to, w czym uczestniczył, było zupełnie czymś innym. Nie wiedział czy to przez jej brata, który tak łatwo rozładował napięcie, czy też jej ojca, również fanatyka gadów, ale po raz pierwszy od dawna czuł się tak, jak we własnym rodzinnym domu. Widział jej skrępowanie. Widział, że go tam nie chciała. Widział pytające spojrzenia jej rodziców, gdy Daichi zadał swoje fenomenalne pytanie. W tamtej chwili był święcie przekonany, że zginie śmiercią tragiczną poprzez zwykłe zadławienie się posiłkiem. Jednak to, co było w tym wszystkim najbardziej niedopuszczalne to rzecz, która wydarzyła się później. Poprawka - rzecz, która  n i e m a l  się wydarzyła. Mógł przecież zwyczajnie podać jej chustę do ręki, bez uprzedniego zbliżania się do niej na bardzo niebezpieczną odległość. Zamiast tego zrobił te kilka cholernych kroków i zawiązał materiał na jej szyi. Nie wiedział, czemu to zrobił. Kroki same poprawadziły go bliżej niej, a ręce same uniosły się do góry, by to zrobić. Lecz to było niczym w przeciwieństwie do ich prawie-że-pocałunku. I to było zupełnie odmienne od tego, co miało miejsce w kawiarnii. Wtedy jedynie sobie z nią pogrywal. A dziś? Nachylił się nad nią, wpatrywał się głeboko w jej oczy, chciał ją pocałować tak samo jak i ona jego. Jej wzrok zdradził mu wszystko, ale pomimo wszystko nie zamierzał przerywać. Ba! Nawet mu to nie przyszło do głowy - ale ktoś był sprytniejszy i przerwał niedoszły pocałunek za nich, a czar prysł. Tylko co go pchnęło do pocałunku z Wybuchową Wisienką? Co w ogóle zapoczątkowało zakiełkowanie takiej myśli w jego głowie?
            Żadna racjonalna odpowiedź nie przychodziła mu na myśl.
            Jedyne czego był pewny w stu procentach to tego, że naprawdę miał cholerną ochotę ją wtedy pocałować.
            Rozdrażniony całym tym zajściem, warknął złowrogo pod nosem. I jeszcze na dodatek jej ostatnie słowa. Jeśli tak bardzo tego chciała, to będzie omijał ją szerokim łukiem tak jak to było sobotniego wieczoru w pubie. Jednak wtedy i tak wylądowali razem. Nie wiedział, dlaczego wyciągnął ją stamtąd i odwiózł do domu. Dlaczego został, pomagał, aż do momentu, w którym uspokoiła się i zasnęła. Jednakże biorąc pod uwagę nienajlepszy stan Ino nie miał innego wyjścia, tym bardziej, że nie chciał by Haruno ponownie chciała popełnić głupstwo podobne do jej nieudanej próby samobójczej podczas piątkowego koncertu, której on sam był świadkiem. Ich spotkania były niepojętą życiową ironią. Nie chciała go widywać, nie chciała nawet mieć z nim nic wspólnego, ale i tak niemalże codziennie dochodziło do ich spotkania. Ku jej niezadowoleniu.
            Przypominając sobie wyraz jej twarzy, gdy tylko zgodził się na propozycję jej rodziców, na jego usta wkradł się zadziorny uśmieszek. Jeśli oczy byłyby w stanie zabijać, w ciągu zaledwie sekundy stałby się trupem w domu Haruno. Nie mógł powiedzieć, że nie czuł wtedy satysfkacji. Chociaż raz Sakura nie mogła być dla niego wredna i niemiła, a język musiała trzymać za zębami, by czasami nie powiedzieć zbyt dużo. Na dodatek cały czas siedziała jak na szpilkach, uważnie i bez przerwy przyglądając się, czy czasami nie powie o kilka słów za dużo. Och, jaką ochotę miał zrobić jej wtedy na złość… Jednak powstrzymał się ze względu na jej rodziców i siedmiolatka, który nadawał jak katarynka, nie dając mu ani chwili wytchnienia.  
            W zadumie upił kolejny większy łyk piwa. Przymknął powieki, wsłuchając się w jedną ze swoich ulubionych kapel, a jego prawa noga zaczęła wystukiwać rytm. Lecz ta błoga chwila nie trawała zbyt długo, gdyż już po chwili ktoś postanowił mu ją przerwać, dobijając się bez najmniejszych skrupułów do jego drzwi. Uniósł jedną powiekę do góry, znużonym okiem zerkając w stronę drzwi. Chwilę się zastanawiał, czy chociaż raz nie może spędzić sobie późnego wieczoru bez żadnego zawracania mu dupy. Zazwyczaj Suigetsu czy też Naruto przychodzili do niego błagając o chwilowy dostęp do jego eseju bądź też raportu, gdyż sami nie do końca ogarniali temat. Błagał w myślach by ten ktoś, kto bez wątpienia walił właśnie pieśćmi w jego drzwi, poszedł sobie i dał mu spokój. Lecz głośne dobijanie się wcale nie ustępywało, a wręcz przeciwnie - nasilało się. Sasuke miał wrażenie, że ktokolwiek stoi na korytarzu waląc w jego drzwi, zaczął również używać nóg do pomocy.
            Zwlókł się z łóżka przewracając oczami, po czym odstawił butelkę piwa na biurko i ściszył nieco muzykę. Dopiero teraz dane mu było usłyszeć również wrzaski, nie kogo innego jak rozhisteryzowanej Yamanaki.
            Przeklnął siarczyście pod nosem, nie chcąc nawet myśleć z jakim problemem znowu do niego przybiegła. Chwilowo miał jej dość, tak samo jak i ona jego. A wszystko nie przez kogo innego, jak pannę Haruno we własnej osobie.
            - Czego? - warknął wkurzony, spoglądając na nią nieprzychylnym wzrokiem.
            - Musisz gdzieś mnie szybko zawieść, moje auto nadal jest u mechanika - powiedziała dość szybko, wyraźnie poddenerowana Ino.
            - Zamów sobie taksówkę. Nie mam zamiaru robić za twojego szofera - prychnął, mając dość robienia za jej osobistego kierowcę, na którego w rzeczywistości było ją, a raczej jej rodziców stać. Nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy, zaczął zamykać drzwi, gdy ponownie dosięgnął go jej podniesiony głos.
            - Sakura jest w szpitalu!
            Słysząc imię jej przyjaciółki zastygł na chwilę w bezruchu, zatrzymując również drzwi, które były niemalże już zamknięte. Sasuke zmarszczył brwi, a w jego głowie pojawiło się multum pytań. Przecież jeszcze kilkanaście minut temu była w akademiku i wrzeszczała za nim na korytarzu. A teraz niby jest w szpitalu? To chyba jakiś żart...
            - Nie obchodzi mnie to - odparł chłodno i powrócił do zamykania drzwi.
            Jednak Ino nie odpuszczała.
            - Miała wypadek! - niemalże krzyknęła. - Itachi ją potrącił!
            Nie trzeba było mu powtarzać dwa razy. Puścił drzwi, zagłębiając się ponownie w ciemnościach swojego pokoju. Zarzucił na siebie pierwszy lepszy podkoszulek i rozpinaną bluzę z kapturem, a tuż przed opuszczeniem pomieszczenia chwycił za dwa kaski i kluczyki od stacyjki.
            - Łap - powiedział rzucając jej nakrycie głowy.  
            Dopiero gdy zatrzaskiwał za sobą drzwi od pokoju, zauważył iż Ino było już przygotowana do jazdy na motorze. Długie ciemne spodnie i skórzana kurtka, która będzie chronić ją przed chłodnym powietrzem, wyraźnie o tym świadczyły.
Wiedziała, że się zgodzi. Ba! Musiała być tego cholernie pewna, inaczej nadal paradowałaby przed nim w samym kusym szlafroku.
Oboje pośpiesznie zbiegli po schodach, a następnie wybiegli z budynku wprost na parking. Po chwili byli już w drodze do jedynego w tym mieście szpitala. Nie obchodziło go piwo, które wygazowuje się właśnie na jego biurku, zresztą… upił zaledwie kilka łyków. Nic mu nie będzie. Ino trzymała się go cały czas mocno i nawet ona nie zwracała uwagi na łamane przez niego przepisy. Chyba tylko do czerwonych świateł się stosował, aczkolwiek starał się za wszelką cenę ich unikać, korzystając z bocznych uliczek. W normalnych okolicznościach bez wątpienia zgłaszałaby swój sprzeciw, ale teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Sasuke doskonale zdawał sobie sprawę ze stylu jazdy swego brata, tak samo jak i Ino. Może i był on ostrożnym kierowcą, lecz tylko i wyłącznie wtedy gdy tego chciał. A nocami - tak jak teraz - uwielbiał szarżować po owianych mrokiem konohańskich ulicach. Również startował w nielegalnych nocnych wyścigach. Itachi był miłośnikiem szybkiej jazdy, tak samo jak i on. Sasuke czasami zastanawiał się czy było to u nich rodzinne? Lecz szybkość i zamiłowanie Itachiego było co najmniej trzy razy większe niż jego, a niby to on był tym szaleńcem na motorze. W takim razie jakie określenie pasowałoby idealnie do jego brata? Itachi pewnego razu brał nawet udział w tak zwanych drag race i to nie byle jakich a stuningowanych autobusów z napędem turbo. Zdaniem Sasuke był to kompletny idiotyzm. Lecz jego brat i tak to zrobił, a jego szaleni kumple z zespołu jeszcze go w tym dopingowali. Co więcej, sami pomogli mu znaleźć odpowiedni pojazd, którym następnie osobiście się zajęli.
W obecnej chwili był pewien jednego - jeśli Itachi miał nogę na gazie cały czas, to z Sakurą mogło być bardziej niż krucho. Nagle przed swymi oczymi dostrzegł zapłakanego Daichiego nieodstępującego łóżka połamanej siostry czy nee-chan, jak ją bez przerwy nazywał. Towarzyszyliby mu równie zapłakani rodzice. Ta wizja ani trochę nie przypadła mu do gustu. Wręcz gardził nią i nie dopuszczał nawet myśli, żeby coś takiego zaistniało w rzeczywistości. Słowa Ino o tym, że Itachi ją potrącił, mocno nim wstrząsnęły. Poniekąd dlatego, iż wiedział, w jaki sposób jeździ jego brat. Ale również dlatego, że jeszcze jakiś czas temu stał z Sakurą na parkingu zatapiając się w intensywnym spojrzeniu jej tęczówek i lustrując subtelny uśmiech, jaki wykwitł wtedy na jej twarzy. Byłby w stanie zrobić wszystko, by móc go ujrzeć jeszcze nie raz.
Przekręcił rączke jeszcze bardziej, przyśpieszając o kilka kilometrów na godzinę. Ino ponownie nie zaprotestowała - jedynie złapała sie go mocniej, by nie spaść na zakręcie.
Kilka minut później wbiegli do szpitala na oddział powypadkowy i nagłych przypadków.
- Haruno Sakura. Potrącenie - wysapała przejęta Yamanaka, pragnąc jak najszybciej dowiedzieć się, co z jej przyjaciółką.
            Pielęgniarka spojrzała na swój komputer, wystukując również napomknięte imię, po czym ponownie zerknęła na Yamanake i towarzyszącego jej Sasuke.
            - Upadek, nie potrącenie - poprawiła ich spokojnie, a Sasuke zaraz spojrzał na Ino pytająco, ale ona nawet na niego nie zerknęła kątem oka. Uchiha spojrzał na ludzi znajdujących się na poczekalni, a także samochody służb wyraźnie widoczne na zewnątrz. Nigdzie nie mógł dostrzec radiowozu ani, co najważniejsze, policjantów. A przecież przy potrąceniu powinni się już tu krzątać. Ino osobiście nie była zbytnio przejęta poprawką ze strony pielęgniarki.
- Korytarzem prosto, za podwójnymi drzwiami w prawo, a następnie drugie drzwi na lewo - powiedziała, gestykulując przy tym dłonią.
            Oboje czym prędzej pobiegli do sali, lecz gdy już sie w niej znaleźli, w środku nie było żywej duszy.
            - Gdzie ona…? - szepnęła Ino, stając jak oniemiała w ościeżnicy. Niebieskimi tęczówkami, które wyraźnie straciły swój blask.
            Sasuke aż uderzył w drzwi otwartą dłonią, sprawiając, że Ino podskoczyła w miejscu.
            Nie znajdując Sakury we wskazanej sali, nie wiedzieli zbytnio, co mają myśleć. Najgorsze? Czy może rychły wypis? Badania?
            - Ooo… jesteś Ino - głos Itachiego spowodował, że dwójka studentów odwróciła się w stronę starszego Uchihy. - Ale ciebie się tu niespodziewałem - dodał zdziwiony, wskazując na młodszego brata palcem.
            - Co się stało? Gdzie ona jest? - spytała pośpiesznie Yamanaka.
            Gdy Itachi do niej zadzwonił jakiś czas temu, nie powiedział żadnych szczegółów ani w ogóle jak to się wydarzyło. Powiedział zaledwie, że Sakura jest w szpitalu, bo ją potrącił. I tyle. Zero szczegółów.
            - Zabrali ją na badania, zaraz powinni przywieźć ją z powrotem, ale to raczej nic poważnego - powiedział, chcąc ją najpierw uspokoić. Wiedział, że była wystarczająco spanikowana. - Wyleciała mi prosto przed maskę. Pojawiła się z nikąd, ktoś… - mówił przejęty, zaciskając prawą dłoń w solidną pięść, aż jego knykcie zbielały. Już zamierzał dokończyć swoją wypowiedź, gdy jego wzrok spoczął na skonsternowanej twarzy brata, dlatego też uciął pośpiesznie swą wypowiedź. Sasuke nie musiał wiedzieć za dużo. Wiedział, że to, co Ino powiedziała mu podczas ich kłótni wymagało od niej wielkiej odwagi, w końcu złamała słowo dane przyjaciółce. I dopiero teraz pojął znaczenie jej zachowania z ostatnich dni. W związku z tym nie zamierzał rozpowiadać tego, co mu powiedziała. Sekrety Sakury powinny zostać tylko i wyłącznie jej sekretami. A teraz on i Ino muszą pilnować, by nikt więcej się nie dowiedział - zwłaszcza jego młodszy braciszek.
            - Ktoś…? - wtrącił Sasuke, wyraźnie zniecierpliwiony milczeniem brata.
            - Nie ważne - uciął Itachi, łapiąc Ino za ręke i rzucając jej przelotne spojrzenie. - Zaraz wrócimy - powiedział na odczepne do brata, a następnie zniknął w innym korytarzu wraz z Yamanaką.
            Sasuke zmarszczył groźnie brwi, czując, że coś jest nie tak. Znał swojego brata na tyle dobrze, by wiedzieć, iż ten coś knuł. Za każdym razem, gdy ten ucinał swoją wypowiedź, działo się coś poważnego. I właśnie dlatego skierował swe kroki tuż za nimi. Ku jego szczęściu nie odeszli zbyt daleko. Wystarczyło zaledwie kilka kroków, by móc usłyszeć strzępki ich rozmowy tuż zza rogu.
            - Jak to ktoś ją gonił? - syknęła cicho Ino, a w jej głosie można było usłyszeć przerażenie.
            - Widziałem go, Ino. Stał na murku na skraju parku. Deidara za nim pobiegł, ale nadal się nie odezwał - warknął Itachi. Po tonie jego głosu Sasuke mógł tylko domyślać się, jak bardzo był wściekły.
            Ino szepnęła coś, lecz Sasuke nie był w stanie usłyszeć jej słów, jedynie mruczenie.
            Ale głos jego brata był już nieco głośniejszy. Sasuke wiedział, że na niego mógł zawsze liczyć.
- Sądzisz, że to on? Przecież...
On?, spytał sam siebie Sasuke, przysłuchując się bez żadnych skrupułów dalszym strzępkom rozmowy.
- Ona go widziała Itachi, wtedy… w wesołym miasteczku.
Sasuke miał tego serdecznie dość. Miał dość niekończących się zabaw w kotka i myszkę. A jeszcze bardziej nie znosił, gdy brat miał przed nim jakieś tajemnice. A już myślał, że ten okres mieli już za sobą. Najwyraźniej się mylił.
Gdy już miał zamiar wychylić się i ujawnić swoją obecność, zadając tym samym multum pytań, usłyszał tak dobrze znany sobie głos. Głos, który pragnął usłyszeć od momentu, w którym dowiedział się o potrąceniu. Głos należący do niej. Śmiała się. Śmiała się. Śmiała się. Coś, co w tej chwili było dla niego niezrozumiałe.  Na dodatek ten delikatny uśmiech, którym teraz obdarzała kolegę jego brata - wydawał się mu tak bardzo podobny do tego, jakim i na niego spoglądała. A to wcale mu się nie podobało.
Zdumiony odwrócił się w jej stronę. Nie widziała go. Jej wzrok był skupiony na nie kim innym, jak Sasorim w białym kitlu. Wiózł ją na wózku inwalidzkim, lecz bez przerwy spoglądała na niego przez ramię, rozmawiając i śmiejąc się. Otaksował ją swoim spojrzeniem, dostrzegając kilka wyraźnych obtarć i wcale nie taki mały plaster na jej czole. I oczywiście, ten przeklęty siniak, za którego miał ochotę poprzestawiać Satoru wszystkie kości.
Wolnym krokiem szedł w ich stronę, nie potrafiąc spuścić z niej wzroku. Cały czas dopatrywał się coraz to nowszych obrażeń na jej ciele, lecz żadnych poważniejszych. Siniaki, obtarcia, zadrapania - to by było na tyle. Zero złamań.
Nawet gdy był zaledwie pół metra od niej, ona nadal go nie widziała, co jeszcze bardziej go irytowało.
Dostrzegła go dopiero w momencie, gdy z impetem uderzył w oparcia wózka, a kare tęczówki mierzyły ją wściekłym spojrzeniem.
- Sasuke…? - szepnęła przerażona, spoglądając na niego.
W jej głowie pojawiły się tysiące myśli odnośnie jego niespodziewanej obecności tutaj. Mogła się spodziewać wszystkich - nawet zaniepokojonych rodziców. Ale jego?
Sasori stojący tuż za nimi nie puszczał wózka i nie odezwał się słowem. Nie czuł potrzeby wtrącania się bez potrzeby.
-  Co… co ty tu robisz? - zapytała oniemiała, zagłębiając się w jego kare tęczówki.
Sasuke nie odpowiedział od razu. Uważnie się jej przyglądał, dobrze zastanawiając się nad dobraniem odpowiednich słów. Nie zamierzał jej wystraszyć, zresztą po co miałby to robić? Ale nadal nie był wstanie powiedzieć nic właściwego. Z każdym dniem coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ta dziewczyna ma ochote umrzeć.
- Czy ty naprawde masz życzenie śmierci? - warknął z ogromną wściekłością. - Wiesz co mogło ci się stać wpadając pod samochód Itachiego?!
Z początku nie zamierzał podnosić na nią głosu. Nie po tym, co podsłuchał, ale nadal nie potrafił się powstrzymać.
W oczach różowowłosej dziewczyny pojawiły się niebezpieczne iskry. Zastanawiała się, co mu dawało prawo do wrzeszczenia na nią na środku szpitalnego korytarza?
Nic.
Kompletnie nic.
Jego tu nawet nie powinno być! Bo niby co miałby tu robić?
Tym razem Sasori postanowił się wtrącić, chcąc jakoś załagodzić sytuację.
- Miała cholerne szczęście. Itachi przyhamował, żeby ją wyminąć, ale i tak w nią uderzył, chociaż nie uierpiała tak bardzo. Prawdziwa z niej szczęściara. Gdyby nie refleks Itachiego, to byłoby z nią kiepsko - powiedział, jednak chwilowo został całkowicie zignorowany. Dwójka studentów była zbyt zajęta rzucaniem sobie morderczych spojrzeń.
- Jaki jest twój problem, co, Uchiha? - wycedziła, zaciskając zęby. - Nie zapraszałam cię tutaj, byś prawił mi kazania - skwitowała, dłonie zaciskając mocno na kolanach.
Nieprzejęty jej słowami Sasuke przybliżył twarz jeszcze bliżej niej, a Sasori miał dziwne przeczucie, że młody Uchiha ją wtedy pocałuje. Ale nie… Zimne jak temparatura na Arktyce słowa przecięły powietrze niczym shurikeny.
- Przed kim tak uciekałaś, że wpadłaś mojemu bratu pod koła?
Sakura zamarła w miejscu, a jej źrenice zatrzęsły się w przerażeniu, co nie umknęło uwadze Sasuke. Wystarczyła jej drobna reakcja, by mógł potwierdzić wcześniejsze słowa Itachiego. Uciekała przed kimś. Ona! Ona, która nie bała się skończyć z wysokości. Ta, która stanęła z nim oko w oko, gdy zamierzał przez nią przeskoczyć na swoim motocyklu. Ona, która ani razu nie bała się mu powiedzieć kilka słów o nim samym. Ona!
- Przed kim! - warknął, nie ukrywając wściekłości jaką darzył osobę, która ją goniła i jednocześnie doprowadziła do jej obecności w szpitalu.
- Nie twój interes - wychrypiała, spoglądając w czarną odchłań jego oczu.
Wspomnienia sprzed zaledwie pół godziny pojawiły się przed jej oczami, jakby ponownie przechodziła przez jeden i ten sam scenariusz.
Najpierw przechadzała się spokojnie przez osłonięty nocą park i nawet konary rzucające dziwne cienie dzięki blasku księżyca nie były jej straszne. Nawet miała odwagę przyznać się teraz przed samą sobą, iż w tamtej chwili gorączkowo rozmyślała nad swoimi uczuciami i czy rzeczywiście darzy nimi osobę, która nachyla się tuż nad nią. Teraz ta myśli były dla niej czystą głupotą. Nie było przecież żadnej szansy, by się w nim zakochiwała… Nie! Stanowcze nie i kropka - koniec tematu.
A potem ten nieznajomy, przed którym uciekała. To cholerne uczucie, jakie wtedy czuła, nawet teraz nie potrafiło jej opuścić. Wiedziała, że dobrze robiła rzucając się do ucieczki. Fakt, nie planowała wpadać pod samochód. Zwłaszcza nie pod samochód należący do Uchiha. Dlaczego znowu wpadła pod koła człowieka o akurat tym nazwisku? Czemu to po prostu nie mógł być ktoś inny? - zapytała siebie nagle, aż nagle oświeciło ją, iż ktoś inny mógł nie być w stanie zrobić takiego manewru jak Itachi. Wtedy mogłaby nie mieć takiego szczęścia. Ale i tak nadal nie była w stanie uwierzyć, że wyszła z tego praktycznie bez szwanku. Teraz naprawdę mogła nazywać siebie szczęściarą, a przynajmniej przez jakiś czas - dopóki jej szczęście znowu nie zamieni się w długotrwałego pecha.
Lecz to, czego najbardziej nie potrafiła wyrzucić z pamięci, to widok stojącego na murku nieznajomego, za którym zaraz rzucił się w pogoń znajomy z zespołu Itachiego. Mogła przysiąc, że przez sekundę spod odchylonego kaptura dojrzała znane jej przestraszone tęczówki. Jednak to była zaledwie sekunda, więc czy mogła mieć pewność…?
- Nie mój interes? - prychnął pod nosem Sasuke, cofając się krok do tyłu. - Może i tak, ale to nie ja wpakowałem cię do tego durnego szpitala - odparł chłodno, spoglądając na nią z wyższością.
- Ale byłeś dość blisko - skwitowała hardo, przypominając mu, jak to sam potrącił ją na motorze.
Och! Jak bardzo chciał jej odpowiedzieć w tej chwili ciętą ripostą! I pewnie by to zrobił, gdyby nie...
- Wystarczy - wtrącił starszy z braci, kładąc dłoń na ramieniu Sasuke. Nie omieszkał również mocno zacisnąć dłoni, chcąc by student pohamował swój niewyparzony język, zwłaszcza gdy KTOŚ nadepnął mu na odcisk.
- Sakura! Boże! Martwiłam się - powiedziała Ino podbiegając do niej i zaczynając ją mocno ściskać.
- To tylko kilka zadrapań, nic mi nie będzie - westchnęła, również przytulając się do przyjaciółki.
- Gdy Itachi zadzwonił, myślałam o najgorszym - dodała, obdarzając ją czułym uśmiechem. Dziękowała Bogu, że to nic poważnego. - Zresztą nie tylko ja... - mruknęła, zerkając pod nosem na Sasuke z wymownym spojrzeniem.
Brew Sasuke powędrowała ku górze, jednak już po chwili spojrzał gdzieś w bok i wcisnął dłonie w kieszenie krótkich spodenek.
Haruno dopiero teraz przyjrzała się mu dokładnie, stwierdzając, iż to zdecydowanie nie jest odpowiedni strój na motor. Wyglądał identycznie jak w akademiku, z tą różnicą, że teraz miał na sobie zarzuconą bluzę i wystający spod niej podkoszulek.
- O kim tak namiętnie plotkowaliście za rogiem? - wypalił Sasuke, przyglądając się uważnie bratu i jego dziewczynie.
Sakura słysząc jego pytanie, przyjrzała się z przymrużonymi oczami przyjaciółce i jej wybrankowi.
- O nikim, kim powinieneś zawracać sobie głowę - skwitował krótko Itachi, domyślając się, iż Sasuke musiał coś podsłuchać z ich rozmowy. Inaczej nie zadawałby tylu pytań. - Co z nią? - spytał zwracająć się do Sasoriego.
- Zero złamań. Tomograf również wyszedł w porządku. Nie mam żadnych powodów, by ją zatrzymywać w szpitalu. Oboje mieliście dziś dużo szczęścia, zwłaszcza że ja tu byłem i to potrącenie nie zostało zgłoszone na policję - westchnął, spoglądając na Sakurę, która odwzajemniła jego uśmiech. - Następnym razem radzę bardziej uważać Sakuro - dopowiedział, a Sasuke posłał mu mordercze spojrzenie, zastanawiając się od kiedy on i Sakura mówią sobie “na ty” . Przecież nie znają się dłużej niż pół godziny.
- Czyli mogę wreszcie iść do domu? - spytała z nutką rozbawienia w głosie.
            Sasori przytaknął z subtelnym uśmiechem.
            - Śpisz dziś u mnie, jeszcze po drodze kosmiczny statek na ciebie spadnie - rozporządziła władczo Ino i nawet nie zamierzała słyszeć żadnego sprzeciwu. Tym bardziej, że miała czym szantażować Haruno w razie jej odmowy. Albo jedzie z nią, albo jej rodzice dowiadują się o całym zajściu. Dlatego też Sakura została wyprowadzona ze szpitala z wręcz beznadziejnym wyrazem twarzy. I nawet próby przekabacenia Itachiego na swoją stronę nie pomogły. Nic a nic nie było w stanie przekonać ich do zmiany zdania, a Sasuke o poparcie nie była w stanie poprosić. Nie mogła się przemóc. Zresztą on i tak odszedł od nich bez słowa, zniknął i nie wrócił. Normalnie gorzej niż dziecko, któremu zabrało się bezpowrotnie ulubionego lizaka czy też zabawkę. Sakura nie miała pojęcia, co go ugryzło.
            I takim oto sposobem Sakura ponownie dzisiejszego dnia wylądowała w uniwersyteckim akademiku Konohy. Dwa pokoje od Sasuke. Wręcz idealnie!
            Haruno usiadła na łóżku przyjaciółki, opatulając się ciepło kocykiem. W końcu skoro ma tu spędzić resztę nocy, to równie dobrze może się rozłożyć wygodnie.
            - Wiem, że mi nie ufasz, zresztą po tym czego się dowiedziałem, w ogóle nie dziwie - rozpoczął Itachi, siadając na obrotowym krzesełku i podjeżdżając na nim bliżej łóżka.
            - To ja zrobię coś ciepłego do picia - wtrąciła z bladym uśmiechem Yamanaka, czując wiszącą w powietrzu poważną rozmowę. Coś, co u Itachiego było rzadkością.
            - Nie chcę się teraz z wszystkiego tłumaczyć - mruknęła Sakura, wzdychając ciężko.
            - Nie chcę byś mi się tłumaczyła z niczego. Zresztą po co miałabyś to robić? Jakbym chciał wyjaśnień, to poprosiłbym o nie wczoraj - wzruszył ramionami, uśmiechając się do niej. - Nie widzę nawet potrzeby, byś zagłębiała mnie w swoją przeszłość. Jeśli będziesz chciała coś powiedzieć, wiesz, jak mnie znaleźć. Bardziej mnie obchodzi to, co wydarzyło się dzisiaj. To on cię gonił? Ino w szpitalu napomknęła, że spotkałaś go wtedy w wesołym miasteczku. To dlatego tak dziwnie się wtedy zachowywałaś, prawda?
            Powieki Sakury zaczęły poruszać się w ekspresowym tempie, zastanawiając się czy rzeczywiście właśnie rozmawia z Itachim na temat Miyaviego. Poprawka - czy właśnie rozmawia na ten temat nie z kim innym jak Uchihą we własnej osobie.
            - Tak! Nie! - odparła, a następnie pokręciła głową, nie wiedząc zbytnio na jakie pytanie właśnie odpowiedziała. - Nie wiem - westchnęła po chwili, bardziej naciągając na siebie mięciutki pled Ino. - Nie widziałam dokładnie jego twarzy, ale czułam, że muszę przed nim uciec. Wydaje mi się jednak, że to on, te oczy ciężko jest zapomnieć - powiedziała, opierając podbródek na podciągniętych kolanach.
            - Widziałaś go wtedy w wesołym miasteczku? - dopytywał się ze zmartwioną miną. Nie był głupi, czuł w kościach, że były facet Sakury i nieznajomy goniący ją przez park to była jedna i ta sama osoba. Jedyne czego mu brakowało, to solidnego dowodu na to.
            - Nie jestem pewna, ale to chyba był on - westchnęła chowając pod powiekami swe szmaragdowe oczy. Czemu on po prostu nie mógł zostać w Kyoto, aż do rozprawy apelacyjnej i dać jej po prostu spokój. To w końcu nie było takie trudne. Ale oczywiście Miyavi musiał postąpić inaczej niż normalny człowiek. Zresztą jak zawsze. Przyzwyczaiła się do tego w końcu, więc czego innego się spodziewała?
            - Domyślasz się może czego od ciebie chce? - spytał niespodziewanie, a Sakura spojrzała na niego z wpół otwartymi oczami.
            - Nie mam bladego pojęcia. Termin apelacji nie jest jeszcze ustalony - odparła, sama bijąc się z myślami na temat jego niespodziewanej obecności w Konoha, która z każdym dniem zaczynała coraz bardziej ją drażnić. Co prawda nie chciała nawiązywać żadnego kontaktu z Miyavim, ale dopóki nie wydarzy się coś podobnego, nie będzie pewna, czy faktyczne jest w Konoha.  Jednakże coraz częściej miała ochotę sama z siebie stawić mu czoła i zakończyć tę farsę. Czuła jednak, że byłoby to o wiele trudniejsze, niż jej się wydaje.
            - Jeśli naprawdę tu jest, powinien się z tobą skontaktować i cokolwiek wyjaśnić - stwierdził Itachi.
            Ach! Czyli myśleli identycznie. A przynajmniej wpadli na to samo.
            - Lepiej by siedział cicho w swojej norze i nie kłopotał nas swoją obecnością - powiedziała Ino podchodząc do nich i każdemu z osobna podając kubek gorącej herbaty z karmelem. - Wystarczająco kłopotów już narobił - wymruczała pod nosem zdegustowana całą sytuacją.
            - A ja najchętniej stanęłabym z nim twarzą w twarz - szepnęła Sakura, zanurząc usta we wrzątku, w ogóle nie przejmując się jego temperaturą.
            - Wczoraj skonfrontowałaś się z Satoru i jak to się skończyło? - zapytała z czystą ironią, od której wręcz nie była w stanie się powstrzymać.
            - Sińcem na mym policzku i pomocą od…
            Urwała, przypominając sobie, że brat Sasuke również siedzi z nimi w pokoju. Wystarczyło jej, że Ino wiedziała o nocnym zachowaniu młodszego Uchihy względem niej. Itachi nie musiał o tym wiedzieć. W końcu to nie było nic ważnego. Tylko taki poboczny wątek, o którym za wszelką cenę chciała zapomnieć, co bardzo kiepsko jej wychodziło. Przeklinała w myślach ich niemalże-pocałunek, którego również nie mogła wyrzucić z głowy. Jednak nadal utwierdzała się w jednym - nie była zakochana i nic takiego nie będzie miało miejsca! Toż to ona zna go tak krótko! Jednak to nie o długość ich znajomości się teraz rozchodziło, ale ponownie o jego rodowód i zachowanie w stosunku do niej. Na przykład dziś w szpitalu. Nadal nie potrafiła go rozszyfrować. Ale czy chciała to zrobić? Jeśli tak, to w jaki sposób? Od czego miała zacząć?
            N i e !
            To zdecydowanie nie były odpowiednie myśli na tę chwilę. Sasuke na bok, pomyślała ponownie, wypowiadając w myślach jego imię, za co po chwili ponownie na siebie przeklnęła.
            - Tak, tak, Sasuke okazał się księciem w srebrnej zbroi i cię uratował przed oprawcą, a następnie zajął się tobą. Chociaż nie ukrywam - to zachowanie w ogóle mi do niego nie pasuje.
            Ino jednak nie miała litości i oczywiście musiała skomentować wszystko z niekrytym sarkazmem, co niemal spowodowało, iż Itachi zadławił się ciepłą cieczą. W rezultacie jednak tylko poparzył lekko swój język. Ale w tej chwili nie wydawało się to zbyt ważne. Z krtani starszego z braci wydobył się szczery śmiech.
            - Że co proszę? - spytał z wyraźnym rozbawieniem, nie potrafiąc nawet wyobraźić sobie brata w przysłowionej srebrnej zbroi, do której nawiązała jego dziewczyna. - No słucham, słucham, jak mój braciszek zasłużył na miano “księciulka”? - parsknął, odstawiając kubek na szafkę, co by przez ową historię nie rozlać jeszcze bardziej herbaty. - Ale czekaj, czekaj… ten siniak to od uderzenia? - dodał nagle powracając w mgnieniu oka do poważnego Itachiego, z którym notabene rzadko miała styczność.
            Sakura westchnęła głośno. Nie chciało jej się opowiadać i jemu tego, co wydarzyło się tuż po tym niesławnym upadku Ino.
            - Było - minęło, nie ma do czego wracać. Naprawdę - odpowiedziała, uśmiechając się do niej szczerze.
            - Ale to nie zmienia faktu, że aż chyba kupię twojemu braciszkowi jakąś bombonierkę. A nie, czekaj. On nie je słodyczy - mruknęła, wywracając oczyma.
            - Co? - Tym razem to Sakura się zaśmiała. - Jak można nie jeść słodyczy?
            Yamanaka wzruszyła ramionami, posyłając jej zadziornie spojrzenie.
- Sama się go zapytaj - szepnęła do niej.
            Oj, zapowiadała się długa noc i Sakura doskonale zdawała sobie z tego sprawę. I to nie za sprawą Itachiego, który tuż po wypiciu herbaty zaczął się pomału zbierać, ale Ino, która raczej nie zamierzała ani chwilę przystopować przy swoich chorych - jak dla Sakury - insynuacjach. Bo w końcu kto normalny śmiałby twierdzić, że ona, Haruno Sakura zakochuje się w Uchiha Sasuke we własnej osobie. To przechodziło wszelkie wyobrażenia! I ona tego na pewno nie zamierzała akceptować! To było zbyt nierealne, by mogła to w choć małym stopniu przyjąć do wiadomości. Przecież on jest gburem, arogantem, draniem i zacofanym w rozwoju piratem drogowym. Po za tym hoduje węże! Na same wspomnienie o gadach jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Pośpiesznie odłożyła kubek na stolik, kładąc się na łóżku, a jej głowa zaraz zaczęła zwisać w dół. Szmaragdowymi tęczówkami lustrowała podłogę w pokoju Ino, a także ciemne miejsca pod łóżkiem w poszukiwaniu znienawidzonych gadów.
            - Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? - zapytała Ino, gdy tylko wróciła do pokoju po ckliwym pożegnaniu się z Itachim w drzwiach. Po czymś, czego Sakura nie za bardzo chciała być świadkiem, dlatego też po raz enty oddała się w błogi świat rozmyślań i wspominek na temat Sasuke.
            - Szukam węży - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic.
            - Skąd niby miałyby być tu węże? - spytała, unosząc swą brew wysoko. Kompletnie nie rozumiała zachowania przyjaciółki.
            Sakura podniosła się lekko i zerknęła na Yamanakę przez ramię.
- Twój sąsiad je hoduje w swoim pokoju - odparła, za wszelką ceną nie chcąc wypowiadać jego imienia.
            - Sasuke?
            Po raz kolejny Ino była dziś dla niej bezlitosna.
            - Przecież on trzyma je w terrarium. Nie ma możliwośći by uciekły - skwitowała, spoglądając na przyjaciółkę z rozbawieniem.
            Sakura jednak nie była ani trochę przekonana co do jej słów. Nie sądziła nawet by była w stanie zasnąć dzisiejszej nocy.


~***~


            Mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa wyszedł w furii ze szpitala. Nie był w stanie nawet wypowiedzieć kilka słów na pożegnanie z bratem, zresztą nie czuł takiej potrzeby. Wsiadł z powrotem na motor i odjechał, lecz tym razem w zupełnie inną stronę niż akademiki. Ponownie przed oczyma widział uśmiechającą się Sakurę. Lecz tym razem ten uśmiech nie był skierowany do niego. To nie do niego tym razem się śmiała. Widział jej przerażenie a także zdumienie, gdy tylko zorientowała się, że to on stoi tuż przed nią. Ba! Że ponownie dzisiejszego się nad nią nachyla. Był święcie przekonany, iż niejednokrotnie zadawała sobie pytanie, co on tam właściwie robi. Podobne pytanie wydobyło się z jej krtani. Pytanie, na które jak zwykle w mistrzowski sposób uniknął odpowiedzi.
            Podjeżdżając pod rodzinną posiadłość zredukował prędkość, po czym zatrzymał się ze ślizgiem tuż przed garażem. Nie zamierzał wchodzić do środka i witać się z wujami - niedoczekanie. Co to, to nie. Ostatni raz był w domu w normalny sposób w dzień przeprowadzki Mikoto do Tokio, tak to tylko zakradał się, gdy tylko potrzebował wziąć jakieś rzeczy. Dziś natomiast przyjechał tu tylko i wyłącznie, by móc skorzystać jak za dawnych lat z garażu jego ojca. Z wścibskimi wujami natomiast nie miał zamiaru rozmawiać lub przejmować się nimi w najmniejszym stopniu.
            Gdy tylko otworzył drzwi garażowe, od razu uderzyły w niego tumany kurzu, swiadczące o tym, że nikt nie wchodził do środka od bardzo dawna. On osobiście był tu przed śmiercią ojca. Wcześniej nie czuł żadnej potrzeby by tu przyjechać, aż do dziś… Aż do momentu, w którym dostrzegł jak studentka ze strasznie popapranym życiem - i której niejednokrotnie już ratował tyłek - śmieje się i uśmiecha do przeklętego Sasoriego. Jednak w tamtej chwili denerwowało go jego własne zachowanie. Zachowywał się tak, jakby ten uśmiech należał tylko i wyłącznie do niego. Doskonale pamiętał, jak pierwszy raz spojrzała na niego z tym swoim subtelnym uśmiechem, a chwilę później próbowała popełnić samobójstwo. Czego do tej pory nie za bardzo był w stanie pojąć.
            Nie chcąc myśleć nad niczym konkretnym wprowadził motocykl do środka, a następnie zrzucił z siebie bluzę. W jego dłoni znalazł się natomiast klucz francuski i przysiadł przy motorze, by gdzie niegdzie go podreperować.
            Odciął się kompletnie od świata zewnętrznego i wydarzeń z ostatniego tygodnia. Teraz liczył się tylko on i jego motocykl. Telefon, na który co jakiś czas przychodził sms, także nie wzbudził jego zainteresowania. Nie ciekawiło go nawet, od kogo są owe wiadomości - nie zwracał uwagi na wszelkie bodźce z zewnątrz.
            Trwał w tej izolacji aż do momentu, w którym poczuł, jak ktoś stuka go po ramieniu. Niewzruszony spojrzał za siebie. Dostrzegł młodszego brata jego ojca - Obito.
            - Co ty tu robisz, młody?
            - Szperam sobie - odparł, wzruszając ramionami i wracając do grzebania przy silniku, chcąc go nieco podrasować.
            - Nie wiem czy zauważyłeś, ale w Konoha mamy mechaników - zagaił Obito złośliwie, opierając się o najbliższą szafkę wypełnioną po brzegi narzędziami, które niegdyś należały do jego ojca.
            - Wolę sam to zrobić - skwitował chłodno Sasuke, tym razem nie mając najmniejszej ochoty spoglądać na wuja. - Coś jeszcze? Jakieś nowe rodzinne sensacje? Kolejna intryga? - zadrwił.
            - Nie przeginaj, młody - warknął Obito, spoglądając na bratanka spode łba. - I tak dużo jest ci pobłażane i radzę ci to uszanować, nim Madara straci cierpliwość - upomniał go, uważnie przyglądając się Sasuke. Jednak ten wyraźnie ignorował ostrzeżenia wujaszka.
            - Obchodzi mnie to tyle co zeszłoroczny śnieg - powiedział najmilej, jak tylko mógł. Pomimo iż przychodził tu raczej niechętnie, to nie zamierzał zostawać wyrzuconym z własnego domu. Przynajmniej nie teraz, gdy próbował zapomnieć o rzeczywistości i nie chciał, by ktoś mu w tym przeszkadzał. Chociaż raz w życiu mogli dać mu spokój zamiast nękać go niepotrzebnie.
            - Skończysz jak Itachi. Albo i gorzej.
            To porównanie ani trochę go nie wruszyło. Odrzucił klucz do wysuniętej metalowej szuflady, o którą narzędzie obiło się z hukiem. Wstał z kolan, wycierając brudne od smaru ręce w szmatkę.
            - Jakoś Itachi nie narzeka na swoje życie. Wręcz przeciwnie, jest z niego zadowolony - powiedział zuchwale, obdarzając Obito chłodnym spojrzeniem.
            - Przestanie być, gdy pieniądze po ojcu mu się skończą - zaargumentował brat Fugaku i Madary. Nie widząc żadnego sensu w ciągnięciu tej rozmowy ani chwili dłużej, Obito ze zrezygnowaniem pokręcił głową i zaczął pomału wychodzić z garażu.
- Zamknij po sobie i znikaj, nim Madara cię przyuważy - dodał, zerkając na niego przez ramię.
            - Za późno, już został nakryty - kolejny głębszy głos rozszedł się po starym garażu.
            Sasuke wywrócił oczami, przeklinając w myślach swoją głupotę. A mogło być tak pięknie…
            - To jest również mój dom, więc będę pojawiał się w nim, kiedy tylko będę chciał - sparował, przewieszając brudną szmatę przez ramię i kierując się w stronę komody z narzędziami, które zaraz zaczął dokładnie przeglądać.
            - Ależ drogi bratanku nikt ci nie zabrania tu przebywać. Śmiem nawet stwierdzić, iż brakowało nam twojej obecności w rodzinnej posiadłości - dodał bez ogródek Madara, opierając się o ościeżnicę drzwi garażowych.  
            - Widzę, że moja niezapowiedziana wizyta zrobiła niezłą furorę - mruknął z grymasem, przebierając pomiędzy kluczami, aż wreszcie znalazł ten tak bardzo upragniony przez siebie.
            - Przynajmniej tym razem nie wchodziłeś do domu jak pospolity złodziej - skwitował chłodno Madara.
            Sasuke ponownie wzruszył ramionami, w głowie powtarzając niczym paciorek, by wujostwo łaskawie sobie poszło. Nie prosił o wiele.
            - Ja z tym problemu nie miałem - mruknął, powracając do podrasowywania motoru.  - Przynajmniej omijała mnie ta ckliwa rodzinna pogawędka - dodał szeptem, przekręcając jeden z bolców niedaleko chłodnicy, który następnie zaczął wydawać z siebie piszczący odgłos.
            - Jaki on przyjemny, nieprawdaż? - wtrącił Madara zerkając na Obito z zawadiackim uśmieszkiem.
            - Tu jesteście.
            - Co ty tu robisz? - zapytał wyraźnie zdenerwowany Obito.
            Sasuke uniósł brew, słysząc nowy, zupełnie nieznany mu głos. Co jak co, ale nikogo innego oprócz wujostwa nie spodziewał się tu spotkać. Wyraźnie zaciekawiony nowoprzybyłym towarzyszem spojrzał przez ramię w kierunku wyjścia z garażu. Lecz widząc szatyna o bladoniebieskich tęczówkach, przymrużył niebezpiecznie oczy, uważnie przyglądając się mu. Jednak nie był taki nieznajomy. Wstał pomału, podpierając się dłońmi o kolana.
            - Kłopoty. Ona… - zaczął szatyn, lecz widząc wychylającego się z półcienia Sasuke, urwał pośpiesznie.
            - Nie przedstawicie nas sobie? - wtrącił młodszy brat Itachiego, podchodząc bliżej zebranych mężczyzn ze szmatą ubrudzoną smarem przerzuconą przez ramię.
            Sasuke ani na chwilę nie przestał przeszywać go swoim chłodnym spojrzeniem. Szatyn nie był mu dłużny, gdyż i on z furią wbijał lodowate niebieskie tęczówki w młodego członka rodziny Uchiha. Lustrowali się wzajemnie wściekłymi spojrzeniami, niemal tak samo jak feralnego poranka przed starą siłownią, w której znajdowała się Haruno po swojej nieudanej próbie samobójczej. Na dodatek młody Uchiha doskonale zdawał sobie sprawę, iż osoba stojąca tuż przed nim i Sakura znają się z Kyoto. Wideo, na którym tańczą dawało mu wystarczające potwierdzenie tego przypuszczenia. Tylko nadal nie potrafił odpowiedzieć sobie na zadane sobotniego ranka pytanie - co ten facet tu robił? Teraz jednak nasuwało się mu jeszcze jedno pytanie - co on robił w jego domu i z jego wujami.
            - Uchiha Sasuke, Mori Miyavi i vice versa - powiedział znużony Madara, machając od niechcenia ręką.
            Widząc zdumienie a także złość, jaka pojawiła się na twarzy Miyaviego, kącik ust Sasuke uniósł się zadziornie. Dawno już nie czuł takiej satysfakcji jak w tej chwili. Nie rozumiał, skad brało się takie nastawienie do szatyna, ale coś mu się w nim nie podobało. I to coś powiększyło się jeszcze bardziej, gdy przyuważył, jak Miyavi szperał przy zamku od siłowni, próbując go otworzyć. Skoro znał Sakurę, czemu po prostu nie zapukał? Czemu do niej nie zadzwonił?
            - Kto by pomyślał, że i ty jesteś Uchiha - parsknął Miyavi, spoglądając na Sasuke spode łba.
            - Znacie się? - wtrącił wyraźnie zainteresowany Obito, który lustrował dwójkę studentów z zaciekawieniem. Madara zawtórował mu, wyczuwając, iż owa dwójka wcale nie widziała się po raz pierwszy.
            - Nie - uciął chłodno Sasuke. - Wybacz, że nie uścisnę ci dłoni, ale jestem ciut brudny - powiedział, odwracając się od nich i ponownie kierując się w stronę motocyklu. Tym razem jednak zamierzał poskładać swój pojazd z powrotem w jedną perfekcyjnie działającą część i uciec stąd jak najdalej. Zdecydowanie miał dość tej rodzinnej pogawędki. Zresztą tak, jak powiadają… co za dużo to niezdrowo. To samo tyczyło się rodzinnych spotkań w domu Uchiha.
            - Trzymaj się od niej z daleka - syknął niespodziewanie Miyavi, wprowadzając Madarę i Obito w kompletne osłupienie.      
            Sasuke, słysząc wyraźną groźbę studenta z Kyoto, wbił w niego nienawistne spojrzenie.
            - Że co proszę? - zakpił, odchodząc od motoru i wolnym krokiem kierując się w jego stronę.
            - Nie zbliżaj się do dziewczyny - uciął szatyn. Napięcie sięgało zenitu, gdy Sasuke świdrował go spojrzeniem pełnym chęci mordu. Niespodziewanie złapał go za koszulkę i przyciągnął do siebie.
            - Posłuchaj, frajerze. - Wujowie wydawali się nad wyraz spięci, gotowi, by wkroczyć w razie potrzeby. - Nie sądzę, byś to Ty kiedykolwiek o tym decydował. Będę trzymał się tak blisko niej, jak tylko zechcę i radze ci się w to nie wpieprzać. Nie ty jesteś jej facetem. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek mi o tym powiedziała.
            Miyavi zaśmiał mu się prosto w twarz.
            - Tak się składa, że jestem i radzę ci się trzymać z dala od mojej dziewczyny. Inaczej gorzko tego pożałujesz - wycedził, kładąc nacisk na ostatnie słowa.
            Mógł przysiąc, że gdyby Madara nie odciągnął go od szatyna, doszłoby do rekoczynów. On? Facetem Sakury? Szczerze wątpił, a mimo to nie obyło się bez zaskoczenia i chwilowego zawahania. Przez chwilę poczuł się oszukany, ale im dłużej odrzucał od siebie tę myśl, tym bardziej miał ochotę zakończyć to beznadziejne i niefortunne spotkanie.
            - Dosyć tej dziecinady - warknął Madara, przytrzymując mocno Miyaviego, by ten mu się nie wyszarpał. - My mamy do pogadania - dodał, spoglądając z wściekłością na szatyna. - A ty, drogi bratanku, mam nadzieję, że będziesz częściej nas odwiedzał - skwitował najstarszy członek rodziny Uchiha.
            - Pomimo iż to jest mój dom, chyba nie pojawię się w nim dopóki doputy wy się z niego nie wyniesiecie - warknął, zakładając pokrywę na silnik motoru.
            Tym razem Madara jednak, postanowił zignorować jego zgryźliwy komentarz i czym prędzej wyprowadził Miyaviego z garażu, ciągnąc go do domu. Lecz Obito jeszcze chwilę przyglądał się uważnie bratankowi w zaciekawieniu. Musiał przyznać, że to, co właśnie się wydarzyło w garażu zrodziło wiele pytań w jego głowie i zapewne w głowie jego brata również.
            - Co to miało znaczyć? - spytał spokojnie, chcąc pociągnąć go za język, by ten następnie wyśpiewał mu całą historię.
            - Niby co? - prychnął, dokręcając ostatnią śrubkę, po czym nerwowo wrzucił śrubokręt do mniejszej skrzynki z narzędziami.
            Im dłużej myślał nad tym, co się właśnie wydarzyło i nad słowami  c h ł o p a k a  Sakury, miał wrażenie, że zaraz szlag go trafi. On jej facetem? To jakaś kpina!
            - O kim rozmawialiście? - dopytywał się dalej.
            Sasuke wytarł dłonie, taksując wuja chłodnym spojrzeniem, zastanawiając się, od kiedy ten jest taki dociekliwy. Ani on, ani Madara nigdy nie interesowali się zbytnio nim czy też Itachim. Dopiero po śmierci Fugaku powrócili do Konohy, obdarzając go zdecydowanie niepotrzebną “troską”. Nawet Mikoto nie wytrzymała presji braci zmarłego męża i bez zawahania przyjęła propozycję awansu, stając się tym samym prokuratorem genaralnym. Plusem całej tej sytuacji był jakże ważny fakt, że tym razem bracia jego ojca nie mogli już rozkazywać jego matce, gdyż to ona od niedawna miała do powiedzenia to ostatnie - najważniejsze - słowo. Oczywiście ani Madara, ani Obito nie byli zadowoleni z tego faktu. Zwłaszcza, iż to ten pierwszy zacierał najpierw rączki na tę pozycję. A tu proszę, niespodzianka. Niespodzianka, która rozpętała istną wojnę w ich rodzinie.
            - O nikim ważnym - odparł, odkładając szmatę na bok i złapał za rozpinaną bluzę, którą następnie zarzucił na siebie.
Miał dość! Musiał jak najszybciej wydostać się stąd, nim w nieopisanej złości zacznie rozwalać każdą rzecz, jaka wpadnie mu w ręce. Powstrzymał się tylko i wyłącznie dlatego, iż nie chciał bezcześcić pamięci po zmarłym ojcu. W końcu to był jego garaż, który tak bardzo kochał.
            Obito przyjrzał mu się uważnie.
            - To nie jest odpowiedni strój na motor, młody - skwitował, unosząc brew w zdziwieniu. W końcu wiedział, że Sasuke nigdy nie był aż takim idiotą, by wsiąść na motocykl bez odpowiedniego odzienia.
            - Śpieszyłem się - wzruszył ramionami, przypominając sobie własne zachowanie, gdy dowiedział się o wypadku Sakury. To było takie dziwne - w końcu jeszcze nigdy nie bał się o nikogo tak bardzo. Bał się, że nie będzie w stanie ponownie dostrzec jej iskrzących oczu i tego subtelnego uśmiechu, którym nie raz już go obdarywowała. Na samo to wspomnienie prychnął złowieszczo pod nosem. To przecież nie on powinien się o nią martwić, tylko ten jej chłoptaś, który jak gdyby nigdy nic siedzi sobie w jego (jego!) domu. Najchętniej wszedłby tam i wyciągnął go za szmaty, a następnie wykopał z terenu posiadłości.
            Pomału zaczął wyprowadzać z garażu ojca swój motor, ciągle czując na sobie kare tęczówki wuja. Lecz gdy go wymijał, Obito chwycił go za przedramię, nie zamierzając dać mu odejść ot tak.
            - Haruno. To o niej rozmawialiście.
            Sasuke musiał przyznać, że już dawno nie był w takim szoku jak teraz. Nie dość, że przed chwilą poznał osobę, która bez wątpienia próbowałą włamać się do starej siłowni i która okazała się być nie kim innym jak rzekomym facetem jego wybuchowej wisienki. Na dodatek nazwisko Sakury właśnie padło z ust nie kogo innego jak Obito. Ściągnął niebezpiecznie brwi, zastanawiając się, skąd i jemu jest znana.
            - Skąd ty…?
            - A więc miałem rację - westchnął ciężko Obito, przymykając na sekundę swe powieki. Czuł w kościach, że ta cała sprawa może potoczyć się zupełnie inaczej, niż oni wszyscy tego chcieli.
- Słuchaj, młody, on miał rację - lepiej będzie, jak zaczniesz trzymać się od niej z daleka. Jeśli Madara się dowie, a dowie się na pewno… - pokręcił głową, nie za bardzo wiedząc jak ma dobrać słowa i ile może mu powiedzieć. - Po prostu uważaj na siebie, młody - dodał, puszczając jego przedramię i oddalając się. Nie mógł mu powiedzieć nic konkretnego. Jedyne, co mógł w tej chwili zrobić, to dać mu dobrą radę, z której ten mógł skorzystać lub ją zignorować. Obito domyślał się, iż Sasuke wybierzę tę drugą opcję. W końcu był Uchiha.
            - Hej! - krzyknął za nim, lecz w odpowiedzi ujrzał jedynie machnięcie dłoni.
            Miał wiele pytań, jednak wątpił, by Obito udzielił mu jakichkolwiek odpowiedzi. Przynajmniej nie teraz. Warknął srogo pod nosem kilka ostrych przekleństw, po czym zamknął szczelnie garaż i odjechał w stronę akademików. Tym razem bez zbędnych postojów wrócił prosto do swojego pokoju. Zresztą i tak gdy wyłożył się na swoim łóżku na zegarku obok widniała godzina druga w nocy. I dopiero teraz pokusiło go o sprawdzenie telefonu.
            Ależ było jego zdziwienie, gdy pomiędzy sms’ami od Ayanami - na które i tak nie zamierzał odpisywać - dostrzegł wiadomość od młodszego brata Sakury we własnej osobie. Postukał palcami o telefon i zaintrygowany zaczął czytać, co takiego młody Daichi miał mu do powiedzenia.


~***~


Pomimo narzekań Ino, Sakura z rana i tak i tak poszła na ostatni w tym roku akademickim wykład z anatomii ciała, a następnie jak gdyby nigdy nic pojawiła się w kawiarni na swojej popołudniowej zmianie. Czuła się idealnie. Fakt, trochę bolało ją co nieco tu i ówdzie, ale nie było aż tak najgorzej. Siniaka na policzku ponownie zakryła makijażem, którego użyczyła jej Ino, ale i tak spotykała się w kampusie z pytającymi spojrzeniami. Wieści o wydarzeniach z pubu bez wątpienia musiały się roznieść po całym uniwersytecie, zresztą tak samo jak i to, że wcześniej została wybrana spośród tłumu, by stać się zwierzątkiem doświadczalnym Uchihy podczas jego skoku wyczynowego.
Po zamknięciu kawiarni Sakura, tak jak miała zaplanowane, zaczęła dreptać w stronę siłowni - w końcu dzisiaj był jakże ważny dzień dla niej.
Weszła do budynku, a następnie przebrała się w luźne ciuchy i usiadła na materacach w oczekiwaniu na innych studentów. Lecz czas mijał, nikt nie przychodził, a Sakura pomału zaczynała umierać i z nudów, i z ogarniającej ją frustracji. Bo co zrobiła źle? Przygotowała idealne miejsce do takich zajęć. Porozwieszała własnoręcznie zrobione plakaty na niemalże całym kampusie. I niby co jeszcze mogła zrobić? Zdenerwowana zaczęła uderzać stopami o materace, wykrzywiając usta w grymasie.
- I cały misterny plan poszedł w pizdu - powiedziała pod nosem, główkując uparcie nad tym, co teraz ma zrobić. W końcu kurator czekał na jakieś wieści odnośnie jej postępów w prowadzeniu siłowni, w której Tsunade powiedziała mu, że będzie uczyć tańca - jego niedoczekanie!
Niespodziewanie z zamyślenia wyrwało ją ciche parsknięcie. Uniosła głowę do góry, a widząc kare tęczówki, który przyglądały się jej z istnym rozbawieniem, miała najszczerszą ochotę zapaść się pod ziemię.
- Tylko nie mów mi, że twój plan szlag trafił i nikt nie przyszedł.
Sakura spojrzała na niego pobłażliwie, zastanawiając się, czemu musiał być taki dosłowny.
- Nie jestem w humorze na twoje zgryźliwe uwagi - mruknęła, podnosząc się z materaców. Nie miała nawet ochoty uderzać z impetem w worek treningowy. Jedyne czego pragnęła dzisiejszego wieczór, to powrót do domu, by wziąć ciepły prysznic i położyć się we własnym łóżku, nie obawiając się czających się pod nim węży.
- Nie bądź niegrzeczna. Chciałaś, bym przyszedł i wyświadczył ci przysługę, to jestem - odparł spokojnie, opierając się o obdrapaną ścianę tuż przy wyjściu. Jednak ona wyraźnie była w stanie wyczuć ironię przedzierającej się przez stoicyzm.
Brew Sakury w mgnieniu oka powędrowała ku górze.
- Przysługę? - wypaliła, niedowierzając temu, co słyszy. - Sam nalegałeś, by brać udział w całej tej szopce, która, jak sam stwierdziłeś, nie wypaliła i raczej wątpie, by już kiedykolwiek wypaliła, więc teraz nie wymyślaj sobie, że wyświadczasz mi przysługę - sparowała podchodząc pod ścianę, spod której chwyciła sportową torbę i przerzuciła ją przez ramię. Nie miała zamiaru nawet przebierać się z powrotem w normalne ciuchy, bo nawet nie widziała w tym żadnego sensu. Bez słowa zaczęła wymijać go, gdy niespodziewanie tuż przed jej nosem przeleciała jego ręka.
Sasuke z impetem uderzył o ościeżnicę po drugiej stronie, zagradzając tym samym jej drogę ucieczki.
- Mam kilka pytań - oznajmił jej władczym nie znoszącym sprzeciwu tonem. Lecz ona zaśmiała się cicho pod nosem.
- Na które ja nie mam siły odpowiadać. Chcę położyć się we własnym łóżku, nie bojąc się, że któryś z twych węży wejdzie do pokoju Ino i mnie zaatakuje - odpowiedziała z rozbawieniem.
- W takim razie nie prędko stąd wyjdziesz - odparł, tym razem torując jej drogę samy sobą.
- Porywasz mnie, Uchiha?
Znowu to zrobiła! Znowu się zaśmiała, obracając wszystko w żart. Ba! Czy to nie był flirt? Pomimo iż wczorajszej nocy podniósł na nią głos, nie miała mu tego za złe, zważywszy na sytuację, w jakiej się znaleźli. Ale wychodziło na to, że wtedy się o nią martwił, a słowa Ino nawet to potwierdziły. Ona sama miała do niego kilka pytań.
- Twoje niedoczekanie - odparł chłodno, rzucając jej zadziorne spojrzenie, a jej uśmiech zaraz zniknął z twarzy.
- Coś cię ugryzło - skwitowała, wywracając oczami. - Więc czego ode mnie chcesz? - mruknęła, robiąc krok w tył i zrzucając torbę z ramienia. Miała dziwne przeczucie, że to mogła być długa rozmowa.
- Zadać ci kilka pytań.
- Więc pytaj, nie mam całej nocy by tu stać i kwitnąć. Ale! - zaznaczyłą nagle, unosząc dłoń w jego stronę. - Pytanie za pytanie.
Nie spodziewał się, iż różowowłosa studentka tak szybko odpuści. Był nawet w stanie przystać na jej propozycję wymiany pytań, jeśli w ogóle dojdą do drugiego pytania. Ponownie oparł się o framugę, uważnie taksując ją swoimi tęczówkami. Przez ułamek sekundy wyobraził sobie, jak dziewczyna jest w ramionach Miyaviego. Trzymał ją. Całował. Czuł ogarniającą go wściekłość.
- Mori Miyavi. Kto to jest? - wypalił, a dziewczyna stojąca pół metra przed nim zaczęła się trząść.
Jej usta otwierały się i zamykały, lecz żadne słowo nie przedarło się przez jej krtań, gdyż zwyczajnie nie było w stanie. Tysiące wspomnień ponownie pojawiło się jej przed oczami, w których nagle pojawiły się niekontrolowane łzy. Nigdy. Przenigdy nie spodziewała się, by Sasuke kiedykolwiek wypowiedział pełne imię i nazwisko jej byłego chłopaka. I to tak znienacka. Tak bez ostrzeżenia, czy nawet podejrzenia. Wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba.
Pośpiesznie chwyciła za swoją torbę, chcąc uciec stąd jak najszybciej.
- Mori Miyavi to szuja i najgorszy typ człowieka, jakiego kiedykolwiek spotkałam - odparła drążcym głosem, spoglądając prosto w kare oczy osoby, w której rzekomo była zakochana. - Mój były.
Nie wiedziała, dlaczego mu to powiedziała. Mogła przecież pozostać jedynie przy swojej pierwszej wypowiedzi. Tyle informacji zdecydowanie by mu wystarczyło. W końcu w ciągu ostatnich dni i tak poznał wystarczająco dużo faktów z jej życia osobistego. Kolejne pikantne szczególiki nie były my potrzebne. Na pewno był w stanie żyć bez takiej wiedzy.
- Koniec pytań. - Zarządziła srogo, nie przestając się trząść jak osika. Nie wiedziała czy trzęsła się ze strachu, czy też złości. Wyminęła go, chcąc uciec z tej pułapki jak najszybciej. Nie liczyło się nic oprócz ucieczki. Pytania, jakie miała przygotowane w myślach, poszły w niepamięć. Zastąpiła je chęć ucieczki.
Ale, jak zwykle, nawet to okazało się być zbyt trudne.
Sasuke chwycił ją za przedramię, gdy tylko wyminęła go dwoma krokami.
- Zostaw mnie - powiedziała, pociągając nosem. Nie chciała, by ponownie był świadkiem jej emocjonalnego upadku, by zobaczył jej prawdziwe oblicze. Nie chciała, by był przy niej, gdy znowu zacznie płakać. Nie chciała, by znowu był świadkiem czegoś, czego nie powinien.
- Co za idiota - prychnął pod nosem prześmiewczo, przypominając sobie nocne zachowanie szatyna i każde jego słowo.
- Co? - szepnęła, spoglądając na niego przez ramię w przerażeniu. Błagała w myślach, by to, co właśnie usłyszała było jedynie kolejną chorą imaginacją. By nie była to prawda. By się tylko przesłyszała.
- Po prostu kretyn - skwitowałi, a następnie ją puścił. Nie miał powodu, by jej nie wierzyć, zresztą nawet Daichi mówił o Miyavim w czasie przeszłym, więc nie miał wątpliwości, kto tu był nieźle popaprany.
Sakura odwróciła się do niego, taksując go z niepokojem.
- Spotkałeś go - wymruczała pod nosem, chcąc usłyszeć na głos własne, jakże nierealne słowa. Ściskając w dłoni mocno pasek od torby, pomału zaczęła wycofywać się, nie przestając wpatrywać się w kare tęczówki.
- Mogłam się domyślać. W końcu jesteś Uchiha - szepnęła ciut głośniej.
Sasuke zmarszczył brwi, uważnie przyglądając się jej dziwnej reakcji na wzmiankę o Miyavim. Sądził, że będzie wściekła i ponownie zacznie rzucać w niego fałszywymi oskarżeniami.
Jednak ona nie była zła.
Była przerażona.
- Znowu zaczynasz - rzucił poirytowany, aczkolwiek nie przestał przyglądać jej się zmartwionym wzrokiem.
- Taka jest prawda - odpowiedziała robiąc dalsze kroki do tyłu. - I teraz będzie już coraz to gorzej.
- O czym ty mówisz? - spytał, pomału zaczynając zbliżać się do niej.
Była cała roztrzęsiona, gdy tylko wypowiedział słowa Mori Miyavi. Nie o taką reakcję prosił. Nie tak to miało wyglądać.
Milczała dłuższą chwilę, po czym dostrzegł jak przełyka zalegającą w krtani ślinę, a jej dłoń na czarnym pasku od torby bieleje w zastraszająco szybkim tempie.
- Już podziękowałam ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś i nie będę się powtarzać. Ale muszę dodać jeszcze jedno:  dziękuję Uchiha Sasuke, że cię poznałam. Jednak teraz żegnaj, opuść siłownię, pozwól mi zamknąć to miejsce i wrócić spokojnie do domu. I nigdy więcej nie podchodź do mnie, a jeśli ja to zrobię, zignoruj mnie tak, jakbym w ogóle nie istniała. Jakbyś mnie po prostu nie widział.
- O czym ty mówisz, Sakura? - wtrącił hardo, skracając pośpiesznie odległość jaka ich dzieliła. Nie chcąc pozwolić, by mu teraz uciekła, chwycił ją za ramiona, a następnie przyparł do najbliższej ściany.
- Dlaczego nie jesteś zła? Dlaczego się nie wściekasz? Dlaczego jesteś taka... - mówił,  spoglądając głęboko w jej szmragdowe oczy, w których tlił się strach. Tym razem nie zamierzał jej puszczać, dopóki nie odpowie mu na zadane pytania. Nie ugnie się, nim ona się nie przełamie i czegoś mu nie powie.
- No jaka! - oburzyła się, gwałtownie podnosząc głos. Patrzyła mu w oczy z determinacją.
Sasuke warknął rozjuszony, potrząsając nią lekko.
- Nie jesteś sobą, Sakura! - wrzasnął jej prosto w twarz.
- A co ty wiesz o prawdziwej mnie? - niemal wyszeptała. Zmiana w jej tonie głosu wywołała zdziwienie Sasuke. - Nic o mnie nie wiesz, Sasuke i nawet nie próbuj tego zmieniać. Moje życie i moja przeszłość nie powinny cię obchodzić - skwitowała na koniec, wzrokiem błądząc po stercie starych rupieci w kącie pomieszczenia. Zastanawiała się, dlaczego jej dobry dzień musiał przemienić się w czysty koszmar, w której tym razem główną rolę nie odgrywała tylko i wyłącznie z Sasuke. Gdzieś w tle znów czaił się Miyavi.
Sasuke warknął rozjuszony pod nosem, po czym chwycił ją za podbródek i wbrew jej woli zmusił ją do ponownego spojrzenia w jego oczy.
- Chcę wiedzieć, dlaczego się tak zachowujesz. Boisz się, Haruno. Boisz się jak małe dziecko i wątpię, by nawet Ino widziała cię w takim stanie. Zaczęłaś tchórzyć, gdy zapytałem o twojego zaborczego byłego faceta, jakby stał przed tobą tu i teraz. Dlaczego tak bardzo się go boisz? Dlaczego przed nim uciekałaś? I jak moje nazwisko ma się do ciebie samej? Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz?
Spoglądał na nią bez przerwy z zaostrzonym wyrazem twarzy, nie zamierzając odpuszczać. Nie teraz, gdy był tak blisko, a przynajmniej tak mu się właśnie wydawało - jednak nie było nic bardziej mylnego.
Jej tęczówki zadrżały minialnie, ponownie skupiając się na jego enigmatycznym spojrzeniu.
- Nie nienawidzę ciebie - odparła szeptem, zaskoczona własną odpowiedzią. - Nienawidzę twojej rodziny.
Sasuke wiedział, że, choć w żółwim tempie, to właśnie robiłpostępy. Postępy do ułożenia układanki o nazwie “Sakura Haruno”.
- Dlaczego jej nienawidzisz? - wychrypiał, nie puszczając jej ani na chwilę.
Koniuszkami zębów zaczęła bawić się dolną wargą, zastnawiając się nad odpowiedzią.
Przymknęła powieki, po czym westchnęła głęboko.
- Nie interesuj się, Sasuke. To naprawdę nie jest twoja sprawa.
Sasuke jednak prychnął agresywnie, słysząc jej słowa.
- Od kiedy ten dupek mi zaczął grozić, to jest również i moja sprawa.
Słysząc co powiedział, wydobyła z siebie ciche piśnięcie pełne przerażenia.
- Co powiedziałeś?
- Nadal uważa się za twojego faceta. A mnie za konkurencję - powiedział na jednym tchu. Nie znosił konkurencji. A tym bardziej nie w takiej postaci.
Sakura uniosła brwi w zdziwieniu. Nie tego się spodziewała
- Jesteś Uchiha, więc nic ci nie zrobi - oznajmiła chłodno i nad wyraz spokojnie.
- Sakura! - skarcił ją, słyszac po raz kolejny tę samą śpiewkę.
- To jest prawda, którą wreszcie musisz zaakceptować, Sasuke.
- A możesz mi wyjaśnić, skąd sie bierze takie przekonanie?
Różowowłosa dziewczyna jednak odwróciła głowę w bok, nie zamierzając odpowiadać na to pytanie. I tak poznał zdecydowanie za dużo o niej i o jej życiu.
Nie słysząc odpowiedzi ze strony dziewczyny, dodał:
- I co ma do tego Madara i Obito?
Miała dość jego towarzystwa i jego zaciętych pytań. Nie potrafiła pojąć, dlaczego w ogóle zadawał takie pytania. Dlaczego go to interesowało? Jaki miał w tym interes? Czyżby Madara, bądź też Obito nasłali go na nią? Chcieli ją wybadać przez Sasuke? W końcu byli rodziną. A rody takie jak Uchiha trzymały się zawsze razem. I akurat w tym wypadku nie słyszała o żadnym wyjątku.
Westchnęła głęboko, przymkneła na chwilę oczy, po czym otworzyła je gwałtownie.
- Sasuke - zaczęła. Spojrzał na nią z zainteresowaniem, mając nadzieję usłyszeć jakąkolwiek sensowną odpowiedź. - Nie interesuj się mną. Moim życiem, powiązaniami z Miyavim i twoją rodziną. To nie wyjdzie na dobre ani mi ani tobie - powiedziała pewnie, nie potrafiąc dłużej kumulować w sobie tylu sprzecznych emocji.
Po chwili jednak powiedziała coś, co dotarło do niej dopiero póżniej.
- Może lepiej zacznij zajmować się Ayanami?
Czarne jak noc tęczówki wyrażały wszystko i jednocześnie nic. Zaskoczenie. Wściekłość. I kompletny brak zrozumienia wobec dziewczyny, która zdecydowanie za bardzo zaczęła mieszać mu w głowie.
- To ona zabiega o twoje wsparcie. Nie ja - dogryzła mu ponownie. Jego reakcja była jednak jeszcze bardziej zaskakująca niż jej nagła złośliwość na temat siostry Satoru.
- Wybuchowa wisienka powróciła do dawnej siebie.
Sakura spojrzała na niego jak na kompletnego idiotę. Ich wzajemne zdezorientowanie sięgało zenitu. Zwłaszcza, że jego głos przepełniała przedziwna duma. Na jej czole pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka.
- Niby co to miało znaczyć? I powtarzam ci po raz enty, byś mnie tak nie nazywał! - wybuchła gniewnie.
- Zupełnie nic, wisienko - odparł, usmiechając sie ku niej zawadiacko, a następnie rozczochrał jej włosy.
- Hej! - powiedziała z lekkim uśmiechem, poprawiając się. Uszła z niej wściekłość, ale nadal grał jej na nerwach. Westchnęła lekko. Nie trzymał jej już tak mocno, więc spokojnym ruchem ściągnęła jego dłonie ze swoich ramion i wymineła go bez słowa. Zaczęła mruczeć pod nosem przekleństwa skierowane w jego stronę, lecz nie mógł ich usłyszeć. Nie sądziła, by mieli sobie coś jeszcze do powiedzenia, więc, nie chcąc tracić więcej czasu ze swojego jakże cennego snu, pogasiła wszystkie światła i opuściła starą siłownię, która raczej nie będzie dla niej aż takim pożytkiem, jakim chciała, by była. Brat Itachiego ulotnił się na moment, lecz gdy tylko znalazła się na zewnatrz, czekał siedząc na swoim motorze. Wyciągniętą dłonią podawał jej kask.
Sakura spojrzała na niego z pobłażaniem, po czym wywróciła oczami. Domyślając się, iż zbytnio nie ma innego wyjścia, chwyciła za kask, który następnie założyła na głowę i wsiadła na motor.
Zresztą sytuacja była jej na rękę - nie musiała co chwilę obracać się za siebie, by mieć pewność, iż nikt za nią nie idzie. W końcu właśnie dostała potwierdzenie, że Miyavi jest w Konoha. Czyli nie myliła się. Wzrok jej nie zwiódł - naprawdę dostrzegła go w wesołym miasteczku, a jej przeczucie bez wątpienia uchroniło ją przed spotkaniem go podczas jej nocnej przechadzki po parku. Tylko i wyłącznie przy nim miała takie obawy. Obawy, których nie miała na początku związku, który zapowiadał się tak dobrze.
Och, już wyobrażała sobie panikę Ino, gdy tylko przekaże jej te ekscytujące informacjez dzisiejszego dnia, a zwłaszcza wieczoru. Coś czuła, że będzie musiała ją ostro przekonywać do tego, że jest już dużą dziewczynką, która jest w stanie mieszkać sama. Pomimo iż domyślała się, że właśnie tak będzie, nie przejmowała się tym. Ostatecznie sama bała się o siebie. I to nawet bardziej niż krwiopijczych zwierzątek Sasuke czy Daichi’ego.


~***~


            Stała chwilę w podwójnych drzwiach do auli, w której za kilka minut miał rozpocząć się wykład z prawa, na który Sasuke załatwił wejście dla niej i Ino. Stała i nie wiedziała zbytnio, jak ma przekroczyć próg. Odkąd zaczęło się całe zamieszanie z Miyavim, nienawidziła prawa i sądownictwa. Gdy była mała, rodzice wmawiali jej, że prawo jest zawsze sprawiedliwe i pomoże jej, gdy tylko będzie w takiej potrzebie. Lecz gdy taki moment w jej życiu nadszedł, zawiodła się na nim i całym wymiarze sprawiedliwości. Przymknęła powieki i mamrocząc pod nosem niezrozumiałe nawet dla siebie słowa, weszła do ogromnej auli z kapturem zarzuconym na głowę.
            Czuła na sobie spojrzenia studentów. W końcu kto wchodzi na wykład z zakapturzoną głową? Wiedziała, że zwracała na siebie w ten sposób uwagę. Jednak wiedziała również, iż ta uwaga nie była wiele większa od tej, z którą spotkałaby się, gdyby weszła do auli bez kaptura. I tak, i tak rzucała się w oczy. Ale przynajmniej teraz praktycznie nikt nie był w stanie dostrzec, kim była. Bez wątpienia sądzili, że to jakaś bojaźliwa studentka z tłustymi włosami i brakiem makijażu, która pomyliła pomieszczenie.
            Bez słowa skierowała swe kroki po schodkach do ostatniego rzędu po lewej stronie pomieszczenia. Martwy punkt w polu widzenia wykładowcy; nie było szans, by ją tam dostrzegł. Jedyna osoba, przed której wzrokiem nie była w stanie uciec była Ino, która po zaledwie pięciu minutach usiadła rozpromieniona obok niej. Oj, jej uśmieszek zniknie, gdy tylko powie jej o Miyavim. Całą noc biła się z myślami, czy czasami nie zadzwonić do przyjaciółki i wyrzucić z siebie wszystkiego, nawijając jak katarynka. Powstrzymała się tylko i wyłącznie dlatego, iż chęć snu była większa niż zagrożenie ze strony obecności szatyna w Konoha. Wątpiła, by wiedział, gdzie mieszka, chociaż nie mogła być tego pewna. Po Morim mogła spodziewać się  w s z y s t k i e g o .
            - Nareszcie będę mogła napisać ten przeklęty reportaż dla Asumy. Moje życie stanie się o wiele lepsze, gdy mu go wręczę - mrukneła ciężko Ino, opadając na wygodne krzesełko tuż obok niej.
            Sakura zachichotała cicho pod nosem.
- Ty mi pomagasz w takim razie w nauce na sesję z medycyny. Anatomia i toksykologia pewnego dnia mnie wykończą. Dziś wieczorem widzę cię u mnie - odpowiedziała, rzucając jej zadziorne spojrzenie. Dzięki temu upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu: pouczy się wreszcie trochę i poinformuje Ino o nowych rewalacjach, które bez wątpienia zwalą ją z nóg.
Yamanaka wypuściła z ust ciche westchnięcie.
- No dobra - odparła przeciągle. - Wpadnę z jakimiś smakołykami i butelką wina.
Sakura spojrzała na nią z uniesioną brwią. Chyba jednak nie będzie jej dane pouczyć się z czegokolwiek. Coś czuła, że ponownie będzie zmuszona ślęczeć w bibliotece nad książkami tuż przed egzaminami. Normalka.
Nagle do sali wszedł z neseserem przystojny mężczyzna o siwych włosach. Sakura przyjrzała mu się uważnie, zastanawiając się, skąd ten kolor włosów, skoro nie wyglądał na starego, a nawet wręcz przeciwnie - mężczyzna w kwiecie wieku. Ale nie tylko ona się mu przyglądała - reszta studentów również. Nie wiedziała dlaczego, ale wszyscy wyglądali na strasznie zdziwionych.
- Chyba pojawił się pierwszy raz na czas - powiedziała wyraźnie zszokowana Ino. Nie raz słyszała opowieści Sasuke i jego kolegów, a także Naruto i Kiby o spóźnialskim wykładowcy, który jest w stanie zjawić się nawet pięć minut przed planowanym zakończeniem wykładu.
- No dobra, dajcie mi chwilkę i zaczynamy. Dzisiaj wykład nie będzie trwał dłużej niż kilka minut - oznajmił wykładowca logując się w międzyczasie na komputer.
            Z twarzy jej przyjaciółki jakby wyciekła cała krew.
            - I jak ja niby mam zrobić reportaż o zaledwie kilku minutach wykładu - warknęła zdenerwowana, uderzając głową o ławkę.
            Sakura zaśmiała się cicho pod nosem.
            - Może nie będzie tak źle - powiedziała, chcąc nieco pocieszyć Yamanakę. - Rozkminimy to jakoś - dodała i jak na zawołanie do auli wszedł Sasuke, który aż przystanął w miejscu, dostrzegając wykładowcę.
            Gdy tylko ocknął się ze swojego chwilowego zdziwienia, zaczął wchodzić w głąb auli z plecakiem przerzuconym przez ramię. Sakura przyglądała się mu uważnie kątem oka, ponownie skupiając swój wzrok na zbudowanej klatce piersiowej studenta, która odbijała się na czarnym podkoszulku. Ponownie przytłoczyła ją wizja jej alter ego, które stoi przy nim i maca jego tors. Aż musiała zawtórować przyjaciółce i również uderzyć głową o kawałek składanej ławki.
            Jak na złość młodszy brat Itachiego musiał przysiąść się tuż obok niej, jakby nie było co najmniej pięćdziesięciu innych wolnych miejsc. Ale dziękowała Bogu, że Ino była pomiędzy nimi, inaczej nie wiedziała czy powstrzymałaby się od jakiejś zgryźliwej uwagi odnośnie ich wczorajszego spotkania w siłowni.
            - No i działa! - podekscytowany głos wykładowcy wydobył się z głośników rozmieszczonych w kątach sufitu auli.  Dwa duże ekrany zaświeciły się a z rzutnika wydobyło się światło tworzące obraz - slajd wprowadzający do wykładu.
            Źrenice Sakury rozszerzyły się gwałtownie, gdy tylko dostrzegła, co jest na nim napisane. Tytuł wykładu nie był dla niej nowością, gdyż Sasuke uprzedził ich kilka dni temu. “Karygodne wykorzystywanie prawa: niesprawiedliwe sprawy sądowe” - tak brzmiał temat wykładu. To, co najbardziej ją zaszokowało, to imię i nazwisko wykładowcy: Hatake Kakashi.
            Jej alter ego ponownie zaczęło odzywać się w jej umyśle, zagłuszając wszystko, co tylko przelatywało jej przez myśl. Krzyczało, informując ją samą, że to przecież jest jej drugi prawnik, który nie mógł być dostępny na poprzednim spotkaniu.
            Jeszcze raz spojrzała na temat wykładu, a złe przeczucia przeszyły jej ciało. Miała tylko cholerną nadzieję, że się myli.
            - Stwierdzono, że to pospolita zła dziewczynka - zaczął niespodziewanie. - Ale czy nie jest to tylko taka kreacja? Czy była winna? Po zapoznaniu się ze szczegółami, które za moment przedstawię, zastanówcie się nad tą sprawą. Wszelkie przemyślenia przyjmę pisemnie w ciągu czterdziestuośmiu godzin od zakończenia dzisiejszych zajęć.
            Sakura siedziała jak oniemiała, modląc się, by wcale nie mówił o niej. By była jeszcze jakaś inna zła dziewczynka.
            - To jest sprawa, jedyna zresztą, którą obecnie prowadzę z Yamato, moja pierwsza od dawna sprawa. Wszelkie dane a także miejsca zostały zmienione, byście obiektywnie spojrzeli na całą toczącą się sprawę.
            Miała ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy spod niej nie wychodzić. Pomimo iż nikt nie będzie wiedział, że to ona, nie była w stanie dłużej przebywać na sali wykładowej. Fakty z tego, co wydarzyło się w Kyoto, zostaną ujawnione. Przygryzła mocno dolną wargę, a dłonie zacisnęła mocno, nie chcąc, by ktoś dostrzegł jej niekontrolowane drgawki. Jej starania jednak poszły na marne.
            - Co się dzieje? - szepnęła zdziwiona Ino, nachylając się nad nią.
            Spojrzała na nią niepewnie, po czym przeniosła wzrok na Hatake rozpoczynającego swój wykład. Lada moment przeszłość, o której nie chciała pamiętać, ujrzy światło dzienne.
            - Muszę wyjść. Znajdę cię później - mruknęła, podrywając się na równe nogi.
            Yamanaka przyjrzała się uważnie napiętej sylwetce przyjaciółki.
            - Iść z tobą? - zapytała zaniepokojna.
            Sakura pokręciła przecząco głową.
            - Rób reportaż. Przepraszam, ale nie mogę ci pomóc - powiedziała cicho i przecisnęła się przez nią, a następnie Sasuke, który wbijał w nią niezrozumiały wzrok. Musiała stąd jak najszybciej wyjść, by móc zaczerpnąć świeżego powietrza. Doskonale wiedziała, o czym będzie mówił Kakashi, a ona nie miała siły tego słuchać. Czym prędzej wybiegła z sali, bez przerwy czując na sobie spojrzenie karych tęczówek.


~***~


            Sasuke przymrużył oczy, widząc gwałtowną reakcję Haruno. Jeszcze chwilę temu widział, jak ta śmiała się ze swoją najlepszą przyjaciółką. Jednak gdy tylko Kakashi zaczął mówić, jej twarz stała się bledsza niż najczystsza kartka papieru. Obserwował, jak ponownie zaciska mocno dłonie i jak cała się trzęsie. Zdecydowanie zbyt często widział ją w takim stanie, by nie zrozumieć, że coś jest nie tak. Jej szmaragdowe tęczówki były zamglone i nieobecne jak podczas tego feralnego koncertu - zaledwie sekundy przed jej skokiem. Gdy tylko zniknęła za drzwiami, wstał ze swojego miejsca i pognał tuż za nią.
            Słyszał pytanie Ino zdziwionej jego zachowaniem, ale nie uzyskała odpowiedzi.. Pewnie i tak nie byłaby usatysfakcjonowała, gdyby ja poznała.
            Nie zważając nawet, że ominie go ostatni w tym roku akademickim wykład, wyszedł z auli, a jego kare tęczówki zaczęły taksować uważnie szeroki korytarz w poszukiwaniu Sakury. Dostrzegł ją po chwili, stojącą przy pokaźnym szklanym oknie, za którym rozciągała się ta “zielona” część konohańskiego kampusu. Nadal trzęsła się niekontrolowanie, gdy nerwowo szukała czegoś w swojej torbie. Słyszał jak klnęła pod nosem na owy niezidentyfikowany przedmiot.
            Podszedł do niej szybkim krokiem, a widząc, jak trzyma w dłoni fiolkę z białymi pigułkami, bez zbędnego zastanowienia wyrwał z ręki studentki. Miał nieprzyjemne przeczucie co do tego, co próbowała zrobić i nie miał zamiaru jej na to pozwalać.
            - Oddawaj - warknęła zdenerwowana Sakura, odwracając się do niego z istną wściekłością wymalowaną na twarzy. Wyciągnęła rękę, chcąc odebrać mu tabletki, jednak on podniósł rękę, uniemożliwiając jej to.
            - Co to jest? - spytał srogo, potrząsając przeźroczystą fiolką. Po przestrzennym korytarzu niósł się piskliwy dźwięk grzechoczących tabletek.
            - Nie musisz tego wiedzieć - skwitowała hardo. Jeszcze tego by brakowało, aby wziął ją za kompletną wariatkę, która potrzebuje tabletek uspokajających przepisanych jej przez psychiatrę.
            - W takim razie ich nie dostaniesz - rozporządził, a Sakura w odpowiedzi podskoczyła i wyrzuciła z jego ręki fiolkę, która następnie upadła na ziemię, a cała jej zawartość rozsypała się po korytarzu.
            Studentka zaczęła pośpiesznie zbierać z podłogi tabletki, chcąc ocalić ich większą ilość. Owe pigułki wcale nie były takie tanie, nawet jeśli były na receptę, a w obecnej chwili nie było jej stać na nową fiolkę. Rodziców również nie zamierzała prosić o pieniądze. Obiecała sobie, że wraz z wyprowadzeniem się od nich nie będzie ich nigdy prosić o jakiekolwiek środki do życia. Sama jest w stanie sobie poradzić.
            - Nie pozwolę ci zrobić nic głupiego - syknął Sasuke chłodno lecz z wyraźnym poddenerwowaniem, łapiąc ją za ramię i podnosząc z ziemi.
            Sakura spojrzała na niego z istną furią. Miała najszczerszą ochotę strzelić mu w twarz, ale wątpiła, by to coś pomogło.
            - Uważasz mnie za wariatkę, próbującą zaćpać się tabletkami? - spytała w niedowierzaniu. Czuła się urażona jego oskarżeniami. Nie chciała popełniać samobójstwa. Chciała żyć! - już mu to przecież wyraźnie powiedziała! Ale widocznie nie wierzył jej ani trochę. Posądzał ją o coś, czego by nie zrobiła, czego nie chciała zrobić! Jedyne, o czym teraz myślała, to uspokojenie się po tym, co usłyszała w auli, a także o nowych wiadomościach na temat Miyaviego. Lecz Sasuke postanowił przeszkodzić jej w tym, wyciągając pochopnie wnioski.
            Pociągnęła mocno nosem, a wewnętrzną częścią dłoni otarła zbierające się w kącikach jej oczu łzy. Nie wiedziała czemu, ale zawoalowane oskarżenie Sasuke wstrząsnęło nią bardziej, niż mogłaby sobie wyobrazić. Czuła, jak coś wewnątrz niej obumierało. Miała najszczerszą ochotę chwycić się w tej chwili za serce i wrzucić je do pobliskiego kosza.
            - Przez chwilę... Przez drobny ułamek sekundy naprawdę myślałam, że jesteś inny - szepnęła drżącym głosem, zagłębiając się w jego spojrzeniu.
            Porzucając tabletki rozrzucone na posadzce, wyminęła go, chcąc już jedynie uciec.
            Ale on jak na złość niczego jej nie ułatwiał.
            Znów, gdy próbowała przed nim uciec, chwycił ją mocno za przedramię i przyciągnął do siebie.
            Sakura zaszlochała cicho, wpadając bezwładnie w jego objęcia, a następnie z całej siły odepchnęła go od siebie, nie chcąc znajdować się tak blisko jego osoby.
            - Zostaw mnie wreszcie w spokoju! - wrzasnęła, czując rozrywający ból w klatce piersiowej. - Nigdy więcej mi nie pomagaj! - dodała, a jej głos z każdym wypowiedzianym słowem zaczął łamać się coraz bardziej. - Nie wchodź mi więcej w drogę!
            Płacząc, wybiegła z budynku.

            Śledziło ją martwe spojrzenie czarnych oczu.

Od Autorki: Po pierwsze najważniejsze... w świecie blogów o Naruto są DWIE Black_Cloud. Jedna moja pani redaktor, druga też moja ale Ann :D BC która sprawdza rozdziały na chacie podpisuje się jako 'BC-redaktor' a Ann po prostu Black_Cloud ;D
Po drugie moi mili, miałam naprawdę ochotę po pierwszych pietnastu stronach wyrzucić ten rozdział do kosza ;D Ale BC mnie przekonała co do niego :D 
I wiedzcie ludki, że tak bardoz jak nienawidzę wszelkiego rodzaju lekarstw przełamałam się dziś rano i wzięłam co tylko można na angine/przeziebięnie by skończyć ten rozdział. ;)
A cudowny szablon zawdzięczam Akemii! ;D Bo mój co próbowałam zrobić, poszedł do śmietnika :D
No nic, następny rozdział już chyba nie tak szybko, bo jutro biorę się za epilog na Bonds. Plus essej trzeba napisać, bo termin oddaniu na początku stycznia jakoś jest TT__TT
I najważniejsze! :D
Szczęścliwego nowego roku! Niech będzie on jeszcze lepszy niż ten! ;) 
Ciaaaooo ;*

53 komentarze:

  1. Jak tu teraz żyć.... bez dalszej wiedzy.... :<<< Cudowny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny fajnie że pojawił się ten Miyavi. ;)Fajnie że zabierasz się teraz za Bonds. Także życzę Szczęśliwego Nowego Roku i powodzenia z esejem .: *

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co Mikulino? Skończyłam czytać rozdział i powiem Ci, że jest mi smutno i na dobitkę jutro, to znaczy dziś o 6 mam pobudkę. A ja co robię czytam do 1.30 twojego bloga.Ech....życie bywa ciężkie. Rozdział wyszedł po prostu bosko, fenomenalnie, przecudownie i nie wiem jak jeszcze.Niestety ja chcę żeby oni się pogodzili, nie lubię kiedy się kłócą. Powinni się kochać( taa nagle się szalona optymistka odezwała, na co dzień gbur w takich o to sprawach, ale Miku sprawia iż wszystko się zmienia na lepsze ;D) A no właśnie, Mikulina, gdzieś ty podziała ten nagi tors Sasuke, co? Powiedz mi zabijesz Miyaviego, prawda? Najlepiej niech nałyka się tych tabletek Sakury, bo za to co zrobił Sakurze( choć nie wiem co, to na pewno coś okropnego) zasługuję na to by też mu zryć psychikę i załatwić pobyt w pokoju bez klamek, by nikogo już nie skrzywdził. Na szczęście na rozładowanie napięcia dołożyłaś troszkę humorku Ino. Rozdział super. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego Nowego Roku.
    Yuki-chan


    Ps. Coś chyba długi ten komentarz wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah żadna miłość nie jest bez kłótni i tych cięższych dni. I, mówie to ja osoba, która od trzech lat jest w "poważnym" związku, w którym niejednokrotnie miało się ochotę wykastrować drugą połówkę... =.= związki nie są łatwe, ale trzeba nad nimi pracować ;). Zupełnie nagiego torsu Sasuke nie było, ale będzie! Będzie! I to jeszcze niejednokrotnie! :D Los Miyaviego jeszcze nie jest mi znany xD To daleka przysłość o której chwilowo jeszcze nie zamierzam myśleć ;)

      Usuń
    2. Najważniejsze, że będzie nagi tors Sasuke ;D

      Usuń
    3. Nagi tors Sasuke jest sławny! :D

      Usuń
  4. Rzeczywiście wujaśniłaś wiele w tym rozdziale ale znów pojawiły się nowe pytania xD xD
    Co napisał brat Sakury Sasuke?? Czy Sasuke dowie się co było na tym wykładzie i skojarzy, że to o Sakurze? Co spotkało Sakurę, że aż musi brać mocne prochy??!! Aj znów tyle pytań ;) :P

    Jednak to Itachi potrącił Sakurę ;d nie wiedziałam, że z niego aż taki rajdowiec, że na wieść co zrobił Ino wpadła w panike ( ale można się było tego spodziewać ) tak samo jak i Sasuke.
    I byli i Deidara i Sasori <3 <3 Sasori pielęgniarz?? o.O gdyby taki przystojny członek zespołu był pielęgniarzem to bym była stałym bywalcem :D Chociaż bardziej bym wolała Itachiego na tym stanowisku ^^ ale i nie pogardziłabym Sasorim :p A Sasuke zazdrosny jak cholera :D I jeszcze to zdziwienie Itachiego jak usłyszał jak bardzo jego braciszke jest troskliwy i bezinteresowny :D

    Bracia Uchicha: czy mi się wydaje czy Obito jeszcze nie przeszedł kompletnie na ciemną stornę mocy??
    A ten Miyavi co on sobie wyobraża !!! Nie dość, że zafundował Sakurze wyrok i psychiatrę to jeszcze ma czelność nazywać się jej chłopakiem !! No co za dupek. Widać od razu, że psychopata i powinien być zamknięty w izolatce!!

    Co to ja miałam jeszcze napisać ??
    Mam nadzieję, że Sasuke będzie jeszcze bardziej drążyć, żebyśmy w końcu się dowiedzieli o przeszłości Sakury. biedna ona, tak się rozkleiła na koniec rozdziału:( :( Sasuke chyba zamurowało, a Itachi lepiej żeby już go wtajemniczył bo facet zrobi coś głupiego.

    Kakashi ty, ty mendo jedna!!! Pewnie zaspał na tamtą rozprawę i temu nie mogło go być wtedy w śądzie :/ :/ Może gdyby się zjawił to sprawa potoczyła by się inaczej !! >.<

    Sądząc z mojego (chyba) długiego i chaotycznego komentarza wiesz już, że rodział bardzo ale to bardzo mi się podobał :D :D <3 <3

    Szablon też śliczny ;)

    Z góry przepraszam za błędy, ale ten komentarz pisze w istntym pośpiechu, dodatkowo po pracy :)

    :Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku i niezapomnianego Sylwestra!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm Sasori pielęgniarz? xD Chciałam go przedstawić jako lekarz, ale chyba mi nie wyszło ha! XD
      Dobrze wyczaiłaś - Obito jeszcze nie do końca przeszedł na ciemną stronę mocy ;)
      Wszystko piękne... Ale nie czaje co ty mówisz do mnie odnośnie Kakasia :D
      Taaak sylwester będzie niezapomniany, a jeszcze bardziej niezapomniane bedzie sprzatanie po nim cos czuje - I po co ja sie godzilam na rodzilam imprezy w domu to ja nie wiem... Ah czekaj juz wiem! Bo Mikulina to len i nie chcialo sie jej nigdzie wychodzic, plus zawsze mozna sie walnac we wlasnym lozku <3

      Usuń
    2. Kurcze źle przeczytałam i zrozumiałam odnośnie Kakashiego ;/
      Zwracam mu honor ;) Zrozumiałam, że był jej prawnikiem na poprzedniej rozprawie i nie mógł w niej uczestniczyć...

      Tak to jest jak człowiek dosłownie pochłania rozdział bo się śpieszy na autobus ;/;/

      Ech, gdybym i ja miała wolny dom to też bym postąpiła tak jak ty xD Na szczęście kumpela przyzwyczaiła już się, że ja po jej imprezach praktycznie zawsze u niej nocuje xD xD

      Usuń
    3. Nie szkodzi ;) W końcu nic się nie stało, a prawdę mówiąc podziwiam cię, że przeczytałaś rozdział o tej godzinie i skomentowałaś będąc prosto po pracy... szacun! :)

      Usuń
    4. Na świeżo zaraz po przeczytaniu wychodzą mi najlepsze komentarze xD

      Usuń
  5. Rozdział jest cud, miód, malina i orzeszki :D Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;p No to Szczęśliwego Nowego Roku i powodzenia w dalszym pisaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam trochę odmienne zdanie niż wszyscy:D zaintrygował mnie Miyavi, powiedział, że Sakura jest jego dziewczyną i nie cierpi Sasuke, czyżby nadal coś czuł do Sakury? Do tego opuścił miasto, ciekawi mnie w jakiej sprawie przyjechał:> Nie mogę doczekać się ich spotkania, szczególnie, że w którymś z poprzednich rozdziałów, bodajże Ino, napomknęła o tym, że Saukra ma do niego straszną słabość. Więc spotkanie może być bardzo ciekawe, ona ma słabość, jemu zależy (chyba??)... hmmm ]:->
    No i Tu się pojawia pytanie, spoko ewidentnie jest zazdrosny o Sakurę to czemu już ze sobą nie są, co on odwalił? Mam nadzieję, że w następnym rozdziale trochę nam rozjaśnisz tą ich chorą sytuację. :D
    Pozdrawiam i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - dobre pytania zadajesz ;)
      Możliwe iż uchylę nieco rąbka tajemnicy odnośnie wcześniejszych relacji Miyaviego i Sakury w przyszłym rozdziale, ale to jeszcze muszę przemyśleć ;)

      Usuń
  7. to było takie smutneeeee!!! ...ale i romantyczne,huehuehue. Aha,Sasuke witaj w klubie!Też otwieram piwo paskiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah xD Mój mnie też nauczył robić taki trick :D

      Usuń
  8. Kiedy Ino wykrzyczała Sasuke, że Sakura jest w szpitalu, ponieważ została potrącona przez Itachiego, to aż mnie zatkało :D w życiu bym się nie spodziewała, że to mógł być on :D Ale już jak Sasuke był u wujostwa i spotkał tam nieznajomego to pomyślałam o Miyavim!!! :D i jaka była moja radość, jak moje podejrzenia okazały się bez błędne!! :D Ja nie rozumiem, jak chciałaś tak świetny rozdział wyrzucić? :D BC, dziękuję, Ci, że przekonałaś Miku-chan do kontynuowania :D uważam, że to jeden z najlepszych dotąd rozdziałów :D Szczęśliwego Nowego Roku, oby weny jeszcze więcej przybyło! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to stwierdzila Akemii - byłam bardzooo wybredna wtedy przez gorączkę ;D Tamtego dnia gdy chciałam skasować ten plik to nic a nic mi się nie podobało ;D

      Usuń
  9. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam... Akemi! Szablon! Brak słów! :D No po prostu aż dech zapiera w piersiach! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wbrew pozorom ten rozdział zostawił mnie z jeszcze większym niedosytem niż poprzedni. Przy tamtym zastanawiałam się "tylko" jak mocno poturbowana skończy Sakura i kto ją potrącił. A teraz? Kim, do jasnej cholery, jest Miyavi? Czy on w ogóle jest poczytalny? (domyślam się, że nie skoro uważa Sakurę za swoją dziewczynę) Co się między nimi wydarzyło? (to pytanie to już od początku tego bloga, ale teraz niewiedza stała się wyjątkowo irytująca).
    Ale tak zaczynając od początku... Itachi? Hahahaha, blisko byłam. Przyznam, że zaskoczyłaś mnie z tym jego zamiłowaniem do szybkiej jazdy. Wydawał mi się taki odpowiedzialny i wyważony, a tu proszę, potrafi być jeszcze gorszy od brata.
    I na szczęście Sakurze się nic poważnego nie stało! Sasori pielęgniarz mnie jednak rozbawił. W sumie to chciałabym takiego pielęgniarza. xd To, że Sasuke się aż tak zmartwił było przeurocze.

    A to co się działo dalej... Cała ta akcja z wujami, których już nienawidzę! I Miyavi... Jakie jest jego powiązanie z Uchiha? Kim on w ogóle jest? Jak Sakura mogła być z kimś takim? Wiedziałam, że koleś nie jest normalny, ale jak dotąd nie brałam go za wariata. I mam nadzieję, że po jego słowach Sasuke nie zacznie traktować Sakury jako jakiegoś konkursu, żeby udowodnić kto jest lepszy. Poza tym zainteresowały mnie same relacje w rodzie Uchiha, chociaż już na podstawie tej krótkiej sceny można wywnioskować, że ci wujowie nie są zbyt przyjaznymi ludźmi.

    Ta scena w siłowni mnie strasznie rozczuliła. Sakura była w niej tak zagubiona i przerażona, a Sasuke, chociaż oczywiście się o nią troszczy, to bardziej się skupiał na poznaniu jej tajemnicy. Na szczęście wiem, że jest zbyt uparty żeby jej posłuchać i zostawić w spokoju.
    I teraz tak: Wierz mi lub nie, ale ja naprawdę tak myślałam, że na tym wykładzie zostanie poruszona sprawa Sakury! Jak jeden jedyny raz, udało mi się czegoś domyślić, to oczywiście tego nie napisałam. Ale przynajmniej jestem dumna w skrytości ducha, bo rozgryźć choć w minimalnym stopniu Ciebie...
    I ciężko mi winić Sasuke za to, że wyrwał jej tabletki z dłoni. Kurcze ja na jego miejscu zrobiłabym to samo! Przecież dziewczyna próbowała na jego oczach się zabić! Chociaż miałam cichą nadzieję, że Sakura wysiedzi na tej sali i w końcu się wszystkiego dowiemy. Kiedy mogę na to liczyć? Tak w przybliżeniu, ile rozdziałów jeszcze? A, i co napisał Sasuke Daichi?

    Tyle pytań, tyle pytań, a odpowiedź dopiero w przyszłym roku. ):
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyyy.... nie wpadłam na pomysł z tym konkursem nawet! Ale czekaj, czekaj! Dobre by to było! Już zaczynam mieć małe wizje! XD Albo i nie... Ziemia do Mikuliny xD
      Relacje w rodzinie Uchiha są dość pogmatwane w danej chwili i będzie o nich jeszcze sporo, bo to też jest dość ważny wątek ;)
      Wierze Ci Cashmire, wierze!
      Wydaje mi się, że każdy by postąpił tak jak i Sasuke, zwłaszcza po tym czego był świadkiem. Może w następnym rozdziale uchylę nieco rąbka tajemnicy o tym co dokładnie poruszył Kakashi na swoim wykładzie, ale nie jestem jeszcze pewna tego. Muszę zrobić najpierw skrócony plan wydarzeń, bo bez tego Shannaro po prostu nie jestem w stanie pisać. Ale wiedz, że pomału, pomału Sasuke będzie układał swoją układankę ;)

      Usuń
  11. Cóż, bardzo rzadko piszę komentarze. A jak już to robię to zapewne znalazłam coś co mi się spodobało. Oczywiście nie twierdzę, że poprzednie rozdziały mi się nie podobały, wręcz przeciwnie.
    Zaintrygowałaś mnie. Uwielbiam zagadki i niewyjaśnione sytuację.
    Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy.
    Życzę Ci dużo (ale nie za bardzo) pomysłów na następny(-e) rozdział(-y) oraz Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh tak popieram - nie za dużo pomysłów, bo wtedy człowiek nie wie w co ręce ma włożyć ;)
      Dziękuje za twój komentarz ;) I wzajemnie! :)

      Usuń
  12. AAA!!!!!!!!!! Cholera znowu to zrobiłam! - 'Wyloguj się'
    Eh... I weź tu napisz to na nowo -_-'''

    Umarłam....!
    Dlaczego on wylazł z tego wykładu - poprawny pan studencik ;] - i przez niego to ja nie wiem teraz co to za sprawa... ahh
    I żeby chociaż jakaś nagroda?! A tu co???! .... 'zostaw mnie wreszcie w spokoju'. To chyba jakieś żarty. Normalnie znielubiłam Sakurę... Jak zawsze murem za nią stoję i gnębię Sasuke na całego, tak teraz uważam ze powinien on strzelić takiego focha, żeby ona przylazła i przepraszała go!
    I w ogóle co to za pomysły! Czy ty chcesz żebym ja na zawał padła? Jak Ty kręcisz Mikuśka! Żebyś się potem nie pogubiła kto co wie i ile, bo ja już sama dostaje kociokwiku (http://pl.wiktionary.org/wiki/kociokwik)
    No i nie będę mówiła jak bardzo oczekuję 12 - bo to przecież wiesz ;P
    A i jeszcze jedno - Ty moja Angielsa Polko - mówimy i piszemy 'wziąĆ' a nie 'wziąŚĆ' ;P Tak samo jak mówimy 'braĆ' a nie 'braŚĆ'
    P.S. Ta scenka Sasuke-Miyavif Boska *_*
    W ogóle to on na prawdę ma coś nie tak z klepkami.... o.O -> Ś W I R !!!
    Sakura jego... yhym taaa... akurat - SASUŚ Cię już dawno przyćmił szatynku ;P
    Coś mi się wydaje że Obito okaże się być bardziej w porządku niż teraz nam się wydaje ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha Asiu, pamiętaj - niebieski przycisk następnym razem. Niebieski! :D
      Ależ jeszcze dowiesz się co to za sprawa - wszystko w swoim czasie ;)
      Padłam z tym kociokwitkiem czy jak to się tam odmienia xDDD
      Naprawdę tak napisałam ? =.=' dobra aż chyba wywieszę sobie listę błędów, których najczęściej robie na ścianie, bo tak zdecydowanie nie może byc!

      Usuń
    2. Dobra dobra... usprawiedliwia Cię wspaniała - aczkolwiek doprowadzająca do szału - lektura ;P
      I tak - teraz 'Opublikuj' tu na dole na niebiesko - już najechałam myszką - zaraz zobaczysz ;D

      Usuń
    3. Nie zmieniłam "wziąść" na "wziąć"?!
      HAŃBA MI!

      BC-Redaktor

      Usuń
    4. Poprawiłam xD
      Hmm... BC mam pomysł... weź napisz mi jakie najcześciej błędy w mowie polskie robie, to wydrykuje sobie i na ścianę nad biurkiem przykleję ;D

      Usuń
  13. Całkowicie mnie zamurowało...Tak jak nigdy nie komentuję, choć czytam Twojego bloga od dość dawna, tak dzisiaj aż mnie coś zmusiło do naskrobania...To te emocje jakie wywołałaś! I faktycznie rozdział całkowicie rozdarł moje serce, a na dodatek cholernie zaintrygował!
    Teraz będę tworzyć w swojej głowie 'jakie mogą być dalsze losy', dopóki oczywiście nie napiszesz kolejnego rozdziału... :D
    Pozdrawiam serdecznie, życzę Szczęśliwego Nowego Roku i przede wszystkim mnóstwo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że w przyszłym tygodniu będzie można się spodziewać wzrostu procentów w nowym rozdziale ;)

      Usuń
  14. JA PIERDOLE powiem na wstępie :D rozdział po prostu GENIAL MAJSTERSZTYK!!! <3 nawet nie umiem obrać w słowa to co czułam i co się ze mną działo podczas czytania...;*;* czytałam to w nocy przez telefon i z ekscytacji każdym słowem ręka mi się tak trzęsła, że nie wiedziałam co czytam<3 już dużo razy mówiłam, że to najlepsze opowiadanie, jakie w życiu czytała, a ten rozdział jeszcze bardziej utwierdza moje słowa<3 CUUUUDO<3 jesteś wspaniała Miku;* cały rozdział ogólnie emanuje zazdrością Saska, co można wyczuć na kilometr..mrrr podoba mi się to bardzo;3 szkoda, że zabrakło tego nagiego torsu, ale przynajmniej ten tors mu prześwitywał przez czarną podkoszulkę;D ahhh czekam na dzień, w którym Sasek powie do Sakury te cholerne dwa słowa "Kocham Cię";* ale nie tak spokojnie, tylko żeby jej to wywrzeszczał prosto w AJSY i ze wściekłości aż mu łza po policzku pociekła<3 ah moje niedoczekanie chyba..;3 dobra, tutaj skończę moje wypociny. Czekam ze zniecierpliwieniem na dwunastkę (co za katusze);3 Życzę Ci wszystkiego co najlepsze Miku na Nowy Rok i więcej rozdziałów Shannaro^^ Trzymaj się cieplutko<3

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja wiedzialam, że on jest lekarzem! Znaczy że lekarzem a nie pielegniarzem, on nie mógłby być pigułą! Ale zaskoczylas mnie, że w ogóle się pojawił :O ale ważne że jest i oczywiście mają wspólne tematy, bo ona studiuje medycynę :-D ach ta spostrzegawczosc moja hahah :-D Sakura to naprawdę chodzace nieszczęście! Biedna :-/ wychodzi na to, że zanim się z Sasuke dogadają i zejdą to się blog skończy! Ciekawa jestem czy on wróci na wykład i zalapie o co chodzi, bo po jej zachowaniu powinien się domyślić, że ma siedziec na tylku i słuchać! Wszystko inne zostało powiedziane, ja się dopisuje pod powyzszymi :-D a! I czy ten rozdział naprawdę był aż tak długi :O? Duuuzo weny, hayley :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuufff.. czyli jednak nie opisałam go tak źle ;)
      Hah! nie no oni dogadaja się szybciej niż blog się skończy :D
      Akurat ten rozdział był nieco krótszy od poprzedniego :D No ale nadal długi :D

      Usuń
  16. Jeju! Ja się dziwie Sakurze... Znaczy po części nie, ale kto by nie chciał żeby takie ciacho jak Sasuke ciągle służył pomocą? No kto by nie chciał? Ja tam bardzo bym chciała :D Zastanawiam się wciąż skąd ty masz takiego powera? Piszesz te rozdziały jeden za drugim i jeszcze ta długość!
    Dużo się wydarzyło, jestem ciekawa w jaki sposób Miyavi skrzywdził Sakurę, nie wiem czy ją bił (jakoś nie wydaje mi się... chociaż może hmmm) czy może za bardzo ingerował w jej wolność, no ale wtedy nie bałaby się go aż tak. Kurcze Miku jestem pod wrażeniem, potrafisz stworzyć niesamowity klimat w opowiadaniu nie ujawniając za wiele i wciąż trzymając czytelnika w niepewności. Dałabym Lubie to, gdyby była taka opcja xd
    Czekam na następny rozdział, no i epilog na Bonds... nie wierze że to już koniec.
    Pozdrawiam buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah xD Akemii mnie wyzwała do wyścigu w tym rozdziale, więc miałam powera ;D Ale tak na prawdę, to mam powera, bo chcę dojść do pewnych wydarzeń. Zresztą mam tyle pomysłów na Shannaro, że chce jak najszybciej pisac rozdzialy byscie wiedzieli o co chodzi w tej historii :D
      Epilog na Bonds to ciężki orzech do zgryzienia...

      Usuń
  17. blog jest super !!!!
    czyjego autorstwa jest piosenka superman?
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  18. Sis !!! Ty naprawdę chcesz z BC, żebym kojtła przed setką :P Jak możecie mnie doprowadzać do takiego stanu psychicznego ! Nie wiem czy dotrwam do epilogu tej historii jak tak dalej pójdzie. Najpierw straszysz, że Sakurę przejechało auto a potem dowiadujemy się, że została tylko lekko uszkodzona przez Itasia ! Naprawdę osiwieję przez te Wasze pomysły ;> ;> Na szczęście uwielbiam takie sprawy, więc Ci wybaczam ( o ile w następnym mnie nie "zabijesz" kolejnym dzikim pomysłem ) :P
    Włożyłaś tu tyle emocji i różnych innych rzeczy, że nie wiem jak mam to skomentować a nigdy nie miałam z tym kłopotu O.o ( źle ze mną, oj źle ) Może wyładuję swój szok na temat Miyawiego, który ... Współpracuje z Madarą i Obito ?!!!! Ale jak to ?! Dlaczego ?! Czyżby chodziło o apelację ?! Ten typ musi mieć coś na sumieniu skoro gonił ją przez cały park. Chętnie bym go rozszarpała na strzępy !!!! Wrrrr
    Sasuke zaczyna podsłuchiwać ? No nieźle .. Może dzięki temu się czegoś dowie, skoro wszyscy inni trzymają sprawy w tajemnicy. Nie podobało mi się, że naskoczył na Sakurę w szpitalu =.= ale może to była reakcja na info o wypadku i nie zdążył ochłonąć ? NIE !! Nie będę go tym razem usprawiedliwiać. Zachował się nie właściwie. Tak ! Zdecydowanie ! Poznał osobiście Miyawiego ... To kaplica... Jeszcze powiedział o tym Sakurze... A ona ? Natychmiastowa reakcja na to imię .. Współczuję jej. Myślała, że odnajdzie spokój w Konoha ale nie, bo po co ... Pan były facet musiał pojawić się w mieście i uprzykrzać Sakurze życie, choć jeszcze nie namacalnie ... Dodatkowo wykład Kakashi'ego ... Zielonooka naprawdę ma pecha.... Wybiegła biała niczym kreda a Sasek zaraz za nią... Niestety został zrugany ...
    Sis błagam !!! Niech on wróci na wykład i posłucha całej historii Sakury, nawet jeśli nie będzie wiedział, że to o nią w nim chodzi. Później poskleja fakty i odnajdzie prawdę na temat jej przeszłości.
    Zastanawiam się w ogóle jak on będzie się teraz zachowywał hmmm... Już czasami tego wszystkiego między nimi nie ogarniam ...
    Jak zwykle jestem zachwycona ! Ale ... Nie wytrzymam do następnego rozdziału Sis... Obyś prędko go napisała, lecz najpierw uporaj się z Esejem :P :P A tak właśnie... Ciekawe skąd Daichi miał numer Saska xD

    Na koniec życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku i BARDZO dużo weny Sis :D :D :D Buziaki :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyhyhy.
      Wiesz, ile jeszcze takich szalonych pomysłów przed nami? :D
      Po zobaczeniu planu tego opowiadania opada kopara, a biorąc pod uwagę, że zawsze, ZAWSZE!, ten plan rozrasta sie podczas wyszczególniania wszystkiego...
      Bójcie się.
      Bo ja się sama boję, na co Miku może wpaść po drodze. :O
      I obawiam się, że z wykładem byłoby za łatwo jak na Miku właśnie. ;p

      BC-Redaktor

      Usuń
    2. Jednak nieznane nawet mi wyroki Miku. :D

      Usuń
    3. Pomysłów jest multum jeszcze! XD Pora zacząć je wykorzystywać ;D
      BC... plan na następny rozdział już się rozrósł :D Ale póki co jest w moim zeszycie :D

      Usuń
  19. O cholera! No, tym rozdziałem to nawet mnie zszokowałaś, kochana. Że też odpuściłam sobie sprawdzanie go na rzecz Nakanaide SS... I po co? Głupiaś, chusteczko, głupiaś! A mogłaś już dawno wiedzieć, co tu się wyprawia! No ładnie, tyle przegrać...

    Ale od początku. Zmartwiony Sasuke, oho, dzieję się dzieje! Spodobało mi się jak w pierwszej chwili jedynie spławił Ino i jej wieść o Sakurze w szpitalu, a potem, gdy dowiedział się kto taki ją potracił, od razu wyparował z pokoju xd To było aż trochę urocze. I śmieszne, bo ja - jak to ja - sobie dopowiedziałam coś w główce. A mianowicie myśli Sasuke, gdy Ino powiedziała najpierw o Sakurze “Eeee-tam! Raz próbowała się zabić i jej nie wyszło, pewnie to była kolejna nieudana próba. Nie ma się co martwić!”. I jego myśli, na wieść o Itachim “O kurwa, ona serio mogła tego nie przeżyć!” I tu już się zmartwił. Jednak brakowałoby mu Wisienki na świecie, brakowało by, hy hy...

    Itachi jest super u ciebie *_* Taki dojrzały, opiekuńczy, ale właściwie to cholernie zabawny chłopak. Serio bardzo ładnie mi pasuje do Ino! Ona taka szalona, roztrzepana a on ma głowę na karku. Co prawda, należy do Akatsuki, więc troche nierówno pod sufitem musi mieć, ale... No zaimponował mi tym, że tak dobrze trzyma język za zębami przed Sasuke. Chociaż co prawda nie wyszło mu to najlepiej, bo w końcu młody Uchiha i tak podsłuchał ich rozmowę, no ale... To wina korytarzy, serio, w szpitalu to echo się niesie przecież! Anyway... Wyścigi stiuningowanymi (nie wiem jak to sie pisze) autobusami, wooooooooow *,* Jest faza B|

    Moja ulubiona scena - starcie na linii Sasuke-Miyavi <3 O matko, ja o nim przecież wiedziałam, a jak mnie ten fragment podjarał! Już ci to na fb pisałam, ale normalnie to, jak Miyavi powiedział “moja dziewczyna”, to normalnie aż serce mi załupotało mocniej. To było takie emocjonujące! A Sasek go wyśmiał, he he... A potem się zdziwił, jak Miyavi mu tak z dupy zagroził. Nooo.... Może jednak nazwisko Uchiha nie uchroni Saska tak do końca przed szurniętym Morim? Bo serio, ten typ chyba ma coś z banią... Nie zdziwię się, jeśli np. Próbował zabić Sakurę, a np zabił kogoś innego i przez to właśnie Haruno ma sprawę. Albo coś podobnego, ale łagodniejszego. Bo serio... Z nim coś nie-tego jest! Rzucił się na kogoś? Uhh, nie wiem... Ale to, ze Saku się go boi, daje do myślenia. Bo dlaczego tak dokładnie? W końcu skoro on ją kocha, to nie powinien być dla niej zagrożeniem, prawda? Prawda!? Pięknie, za dużo tych pytań na raz, gupię się... :(

    Wykład to wiedziałam. Wiedziałam i już, że o niej będzie i spanikuje - do przewidzenia, hy hy. Ale to co potem?! Miku, nooo! To, jak Sasuke wyrwał jej leki i znowu myślał, że coś sobie zrobi... To, jak Sakura się rozkleiła. Jak ten Miyavi na nią działa, no cholera! Co tam się wydarzyło! W dodatku dowiadujemy się, że Haruno chodziła do psychiatry... Bo o tabletkach to już z ciebie wcześniej wycisnęłąm *dumna* No ale jak ona się rozbeczała... A on tak na nia patrzył w szoku.... Geniusz! (nie przyzwyczajaj się, to nie o tobie, w końcu BC to ostatnie zdanie napisała - a masz! To za tą twoją cholerną, nieokiełznaną wenę!)

    Daichi. Nawet jak go nie ma, to wzbudza emocje. Skubany dzieciak. Co on niby napisał Sasuke w tym esemesieeeee? I po co ty wyrzucałaś tą scenę do 12-stki? >.< Albo w sumie dobrze, bo inaczej byś się w limicie nie zmieścniła...

    Co ja jeszcze chciałam? Ach, no tak. ZIELONE ŚWIATŁO. Pisiaj sobie tą 12-stkę, bo teraz to ja już sama się nie mogę doczekać XDDD

    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że pisałaś Nakanaide! Wreszcie mogłam go przeczytać! :D
      Hahaha padłam na tym co sobie dopowiedziałaś i poniekąd miałaś rację xD Bo to tak mniej więcej wygladało :D
      Za wyścigi stiuningowanych autobusów podziękuj Ann :D Ona akurat wysłała mi ten obrazek jak byłam na tym momencie xDD Idealnie się zgrało :D
      Oj tak BC ma dużego plusa za tą końcówkę :D
      Hahaha treść wiadomośći Daichiego do Sasuke, bęzie ujawniona w swoim czasie XD

      Usuń
  20. Hej, hej, hej! Sakuro, gdzie ty biegniesz? Wracaj, natychmiast! Tak uciekać od Sasuke, który chciał Ci w jakiś sposób pomóc. Gdybym była na jego miejscu, też bym pomyślała, że chce sobie coś zrobić tymi pigułkami, więc rozumiem jego reakcje. Sakura wydaje się tak zagubiona w tym wszystkim, że aż mnie miesza się w głowie.
    Miyavi mnie okropnie denerwuje, tak samo jak Madara, ale Madara ma po prostu w sobie coś takiego, że nie mogę go do końca polubić. Gdy było jego wejście w anime, to zachwycałam się jego atakami przez kilka dni, a później wyszedł kolejny rozdział mangi i znów przestał mi się podobać. Wujek Obito. Hahah, wujek Obito. Bardzo trudno było mi to sobie wyobrazić, ale no jakoś dałam radę. Miły był bardzo i taki... opiekuńczy. Tak, polubiłam go.
    Ej, ej, ej, ale wychodzi nie schematycznie.
    Dobra, więc teraz wrócę do początku. Reakcja Sasuke na to, że Sakura jest w szpitalu: bezcenna. Szczerzyłam się jak wariat na tej scenie, bo to było takie "Och, jadę do Ciebie, bo jesteś dla mnie ogromnie ważna, ale oczywiście się do tego nie przyznam, bo jestem oziębłym panem Uchihą". Tak... jasne....
    A i mój misterny plan poszedł się bujać. Bo to nie był nieporadny kierowca malucha. To był Itachi! Że jak? I weź tu się człowieku dziw, że Sakura nie lubi nazwiska Uchiha. Motor, auto, okaże się jeszcze, że kółka od roweru zarąbał jej wujek Obito. Nie wiem czemu ja się na ten rower tak uwzięłam. Wydaje mi się podejrzany :P
    Trum, trum, trum, wielkie wejście Sasoriego w kitlu. Nie, oni w ogóle ze sobą nie flirtowali, a Sasuke wcale nie miał ochoty pozbawić pana doktora kilku zębów. I teraz przyszedł czas na zdanie:
    "Prawdziwa z niej szczęściara".
    No przykro mi bardzo, ale parsknęłam na nim śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać, no! Really?
    Panie Sasori, pan chyba nie wie o kilku rzeczach i klątwie krążącej nad jej różową głową.
    Em... oczywiście wiem, że odnosił się do wypadku, a nie do jej życiorysu, ale nie uważam, że osobą, którą już potrąciło cokolwiek, można było nazwać osobą, której sprzyja szczęście. Zwłaszcza, że dziewczyna wpadła pod ten samochód bo uciekała przed byłym. Co jest z nim, tak na marginesie, nie tak? Ja wiem, że czasami jedna ze stron nie może się pogodzić z zerwaniem, ale żeby być aż tak zdesperowanym? Co on od niej chce?! Gdyby Sasuke zabił go tam na miejscu, to byłoby po wszystkim. Mam tak zwane "zboczenie ninja". Sasuke zawsze będzie mi się kojarzył z typkiem, który załatwia problemy w stylu " I'm going to kill you", choć u Ciebie jest dosyć łagodny... jak na Sasuke oczywiście.
    Nie chciałam, żeby ten komentarz wyszedł jakoś specjalnie długi, ale pewnie jest długi i pełny różnych bzdur. Wybacz, postaram się w przyszłości pisać bardziej ogarnięte komentarze.
    Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku i dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam osobę, z którą łączy mnie mentalna, dziwna, ale zajebista, więź pt: "Pytanie za pytanie". XD

    To ja krótko, mam dziś niebezpieczną fazę.
    Kocham jak mój monsz jest zazdrosny, kocham jak jakikolwiek Uchiha jest zazdrosny, bo i sam Masashi powiedział, że miłość dla klanu była najważniejsza <3 To takie piękne. A jeszcze piękniejsze jest, jak można przeczytać to w fanfiku Miku (nawet się zrymowało ._.)
    Miyaviego już nie lubię i wiem, że będzie postacią, która w życiu SS dużo namiesza i trochę dziwi mnie, że Sakura ciągle tak wszystko przed Sasuke ukrywa, mimo że ewidentnie na nią naciska, a przeżyli już wystarczająco, by mogła się z nim jakimś sekretem podzielić. (kutwa, dłuższego zdania po prostu nie mogłam jebnąć ._.) Fakt faktem, że nie znamy ich wszystkich i nie wiemy, czym tak naprawdę są, ale mówię ci Miku, w imieniu wszystkich czytelników, nie trzymaj nas dłużej w niepewności.

    Oczywiście the best moment rozdziału to "pytanie za pytanie", no i strach Sakury przed wężami xD. Nawiasem mówiąc, podzielam jej obawy. Znajdzie się jeden pająk w domu i potem następnych nocy już spokojnie nie przesypiam, póki faza nie minie. xd

    Hm, ale wyjątkowo nadużywałaś tu "ba" i raz było takie kujące w oczy powtórzenie "potrzeby", ale nie pamiętam już kontekstu zdania. xD
    No ale Miku, mkniesz do przodu z r. 12 i mnie tym dołujesz -,-
    Z drugiej strony i tak będę kazała ci się śpiechać, bo wszyscy czekają na ciąg dalszy ;D

    Dzisiaj bez ładu, składu i krótko.
    Ale dzień był ciężki. Mrozem pizgało, a autobus nie przyjechał. .__. I życie takie brutalne...

    Tu też nie życzę ci weny - masz jej nadmiar >.<
    Byś się podzieliła też, a nie...
    A 2014 miej szczęśliwy! Fejmu więcej, miłości z twoim i nieskończonej miłości do SS <3
    Kocham i pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj biednaaaa Sakurcia T.T zastanawia mnie co miyavi ma wspólnego z Uchihami... Na początku myślałam, że nazwisko, ale właśnie w tym rozdziale mnie oświeciłaś, że nie :) no chyba, że jego matka ma tak na nazwisko... Poza tym Itaś jest świetny.
    pozdrawiam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tego co można wywnioskować przez to, iż Uchiha to rodzina prawnicza można stwierdzić, iż Madara i Obito są prawnikami Miyavi'ego;D inaczej by nie mogliby wiedzieć o Sakurze.xD

      Usuń
  23. Świetny rozdział nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wróciłam do Naruto Shippudena po rocznej przerwie i zaczęłam tak od razu szukać sobie jakichś opowiadań. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że natrafię na blogi aktywne a w dodatku na Twój, który spodobał mi się od razu - szata graficzna jest piękna, kocham takie kolory + uważam, że arty w nagłówku idealnie się zgrały. No cóż, na razie przeczytałam obecny rozdział, ale już mi się podoba akcja - w ogóle podoba mi się twoja kreacja Sasuke - nie zrobiłaś z niego takiego, że nagle oświeciło go i stwierdził, że kocha Sakurę. To właśnie do niego nie pasuje. Twój jest nawet bardzo zbliżony do tego co jest w mandze, ale chyba trochę dałaś mu jednak cieplejszych uczuć. Itachi i Ino? Szczerze mówiąc jakoś nie mogę sobie wyobrazić ich jako para, ale w sumie przynajmniej bardzo oryginalny ship. W końcu tą blondynkę też bardzo lubię, a tu widzę, że nie jest pusta i głupia tylko nie dość, że jest najlepszą przyjaciółką Sakury, to widać, jak bardzo się o nią martwi. Biedna Sakura, współczuję jej, jak musi się męczyć sama ze sobą, jeszcze nie chce wyjść w oczach Sasuke na słabą. A te tabletki tylko pogorszyły jej sytuacje, bo chyba tym razem Uchiha tak łatwo jej nie odpuści, co nie? W każdym razie piękne opisy, to chyba jedno z moich ulubionych opowiadań :o A że stwierdzam to już po jednym rozdziale, to naprawdę jest genialnie :D Oczywiście czekam na następny rozdział i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  25. "I cały misterny plan poszedł w pizdu" ten tekst jest mój ;_;
    I muszę się do tego przyznać, że jedynie wzmocnię twój fejm.
    Ten twój fejm i całe shannaro zachwyciło mnie (jakby nie było to oczywiste) i zdołowało maksymalnie.
    I właśnie dlatego rzadko czytam blogi. Stronię od tak dobrych jak twój, Akemii, BC czy Chusteczki, bo po ich przeczytaniu uświadamiam sobie, jak wiele mi do was brakuje. A wiedz, że Imai nienawidzi się tak czuć. Przeczyniłaś się do ogromnych zmian w Karuzeli czy tego chcesz, czy nie -.-"
    Przyznam się, że pierwsze cztery rozdziały średnio mi się podobały. Nie miałam czegoś takiego, że "natychmiast muszę przeczytać następny". Nie było tego i tyle.
    Jednak wczoraj odkąd usiadłam na PP [*] z telefonem w ręce, to co najmniej kilka razy dziennie przez głowę przelatywała mi twoja historia. Między innymi przez zaczytanie uciekłby mi autobus, spaliłabym obiad i przyczyniła się do zamarznięcia mojego psa, którego zostawiłam w tym zaaferowaniu na dworzu. Fuks [*]
    Niszczysz mnie tymi pomysłami, ciągłymi zawiłościami i niepewnością. Takie błache rzeczy nabierają u ciebie całkowicie innego znaczenia, przez co łatwiej można dostrzec ich drugie dno.
    Przez całe 11 rozdziałów trzymasz nas w niepewności, bardzo powoli ujawniając przeszłość Sakury, co mnie niezwykle denerwuje podsycając moją ciekawość, gdyż Shee nie znosi niewiedzy, a w swoim wykonaniu to już szczególnie. Szlag mnie jasny trafia, gdy nie znam wszystkich szczegółów. Zaraz mykam na trening i żyj ze świadomością, że jeśli kogoś znokautuję, to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina. Twym jedynym szczęściem jest to, że dziś pojawi się rozdział 12. Znaczy to tylko, że Bóg ma cię w swej opiece.
    Jedynie dwie rzeczy wydawały mi się troszkę sztuczne i naciągnięte i obie dotyczyły tego samego - mianowicie różnego rodzaju potrąceń. Już z początku Sasuke zaaranżował bliskie spotkanie Haruno i jego motoru, a ona jak gdyby nigdy nic wsiadła na rower i pojechała dalej, a bolało ją jedynie kolano. Uchiha musiałby jechać baaardzo wolno, a tego bym się po nim nie spodziewała. Podobna sprawa jest z Itasiem.
    To chyba jedyne zastrzeżenia, które mam czelność ci przekazać. Cała reszta: apelacja, przeszłość Sakury, no, no wszystko no ._.
    Dziś po 22 wrócę do domu zmęczona, śmierdząca i w sumie wyczerpana, ale przeczytam ten cholerny rozdział -.-" Ach! Kolejny powód, czemu nienawidzę czytać blogów: jak historia jest dobra to powinno się ją przeczytać jednym tchem od początku do końca, a tu? Trzeba czekać! Parszywa niesprawiedliwość.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kurcze, kurcze, kurcze! Jestem nową czytelniczką. Przez całą noc czytałam Twojego bloga. Podoba mi się w nim absolutnie wszystko! Styl jaki piszesz, treść i wydarzenia! Czekam z niecierpliwieniem na następną notkę. Uzależniłam się już od Twojego bloga :D
    Serdecznie POZDRAWIAM!
    Gwiazdka

    OdpowiedzUsuń
  27. No coz. Dopiero co odnalazlam ten blog i nie zaluje! Ladnie piszesz. Ciesze sie bardzo ze nie uzywasz sktorow typu cb tb i tak dalej. Albo emotikonek! Jestem z ciebie dumna ^^ zastanawia mnie co bedzie dalej. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial!

    Tosia~

    P.s zycze weny! I mam nadzieje ze moge sie dolaczyc to grona czytajacych tego bloga c:

    OdpowiedzUsuń