"Właśnie
pomogłeś. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś. Teraz odejdź, proszę. Zostaw
mnie samą. Odejdź, zanim do końca rozwalisz mój świat".
Andrzej Sapkowski - Chrzest ognia
'(...) jestem jeszcze trochę zakochana
resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz.' Janusz
Leon Wiśniewski - Samotność w sieci.
Bez słowa weszli do wskazanych im cel znajdujących się
tuż obok siebie, przedzielonych zaledwie kratami. Pomimo iż nie odezwali się do
siebie przez całą drogę, ona ciągle czuła na sobie dociekliwe spojrzenie
Sasuke, za którym kryło się zdecydowanie zbyt wiele pytań. Jak bardzo by
chciała, żeby zamiast krat pojawiła się tam solidna ściana. Chciała wreszcie
odpocząć od jego męczącej niemej obecności. Z każdą nową minutą spędzoną z nim
w radiowozie nowa żelazna kotara zaczęła otulać ją swoimi warstwami. Zamknęła
się w szczelnym kokonie i za nic nie miała zamiaru próbować się z niego
wydostać. Czuła dziwny spokój i bezpieczeństwo bijące od chłodnych
wyimaginowanych warstw, które skrupulatnie jeszcze bardziej zacieśniała wokół
siebie.
Czy
ktoś prosił go o interwencję? Miała ochotę rwać sobie włosy z głowy. Im
bardziej chciała zachować swoją przeszłość i apelację tylko dla siebie, tym
trudniejsze stawało się odcięcie od Uchihy i jego ciągłej - niechcianej -
obecności. Ostatnie czego chciała, to by uniwersytet Konohy huczał od kolejnych
gorących ploteczek związanych z jej osobą. Osobiście wolała spasować na dzisiejszym
artykule w uniwersyteckiej gazetce i basta! Ale tym razem nie da się podejść
Sasuke w żaden sposób - nic mu nie powie. Jego wiedza na jej temat i tak była
już więcej niż wystarczająca, nowych życiowych rewelacji ani głupstw nie musiał
wiedzieć. Ta wiedza była mu zupełnie do niczego niepotrzebna.
Stwierdzenie faktu, że Sasuke był wszędzie, pomału
zaczynało przechodzić na zupełnie inny poziom. Wcześniej mówiła tak w zaledwie
przenośni, lecz w ciągu tych kilku ostatnich dni naprawdę tak było. Nawet nie
mogła zaznać choć chwili samotności w policyjnej celi, która, musiała przyznać,
w Konoha była dość prymitywna. W Kyoto przynajmniej mogła liczyć na cztery
ściany i zaryglowane od zewnątrz drzwi, a tu? Zwykłe cholerne kraty, na które
co chwilę klęła pod nosem.
Zero
prywatności!
Chcąc za wszelką cenę zignorować jego natarczywe
spojrzenie, położyła się na niewygodnej pryczy, wbijając szmaragdowe tęczówki w
szarawy sufit. Słysząc skrzypnięcie kilka metrów obok, wiedziała, że wykonał tę
samą czynność, jednakże nie miała odwagi spojrzeć na niego. Nie tu i nie teraz.
Potrzebowała chwilowo zapomnieć o otaczającym ją świecie i problemach jakie co
rusz pojawiały się w jej życiu.
Zastanawiała się, dlaczego chociaż raz nie da jej choć
chwili spokoju?
Dlaczego ten jeden, jedyny raz, gdy chciała być szczerze
jak najdalej od niego, by móc wydusić z siebie, co leży jej na sercu, on
ponownie musiał pokrzyżować jej plany. W związku z czym nie była w stanie
wrzeszczeć, płakać i ubolewać nad swoim losem, jak to przypuszczała, że zrobi,
gdy tylko policjant założył jej kajdanki na nadgarstki. I najchętniej właśnie
te czynności by teraz wykonywała, gdyby nie fakt, że zaledwie dwa metry dalej
siedział niewzruszony niczym Sasuke.
Tłumiąc w sobie wszystkie negatywne emocje, zacisnęła
mocniej usta, które ułożyły się w długą i prostą linię. Czemu do jasnej cholery
nawet teraz była w stanie czuć na sobie jego przeszywające spojrzenie? Dlaczego
do cholery musiał bez najmniejszego zawahania uderzyć tego policjanta? Co mu to
w ogóle dało? Nockę w areszcie i chyba tylko tyle, gdyż mogła się domyślić, że
przez nazwisko, jakie nosił, wszystkie winy zostaną mu odpuszczone w mgnieniu
oka, gdy tylko ktoś z jego rodziny dowie się o całym zajściu. Jednak tym, co
najbardziej denerwowało ją w tej sytuacji, była niemoc w odpowiedzeniu sobie na
pytanie, dlaczego w ogóle to zrobił. Bez wątpienia była to najgłupsza rzecz, na
jaką mógł się wtedy zdobyć.
Pomimo
iż ciekawość zżerała ją od środka, a jej alterego dolewało co chwilę swoimi
docinkami oleju do ognia, nie zamierzała poddawać się pokusie zadania
dręczącego ją pytania - dlaczego to zrobiłeś?
-
Przestaniesz się gapić? - warknęła zezłoszczona zarówno na niego, jak i na
siebie.
Jak
na złość nie usłyszała żadnej odpowiedzi z jego strony, co zaowocowało
gwałtownym skokiem jej ciśnienia.
Wyraźnie
słyszała wrzaski swojego alterego, które było tak samo zestresowane całą tą
sytuacją jak ona sama - tylko dzięki swojemu uporowi udawało jej się skutecznie
zakamuflować to przed siedzącym tuż obok Sasuke. Lecz nie mogła określić, jak
długo będzie w stanie podtrzymywać całą tę farsę.
Minutę?
Godzinę?
Pięć
godzin?
Czy
może do momentu, w którym ktoś wyciągnie Sasuke z aresztu, a ona wreszcie zazna
jakże pożądanej prywatności.
Westchnęła
głęboko, mając dość tej niewiedzy i jego obecności tutaj. Chciała wrzeszczeć,
zdzierając sobie przy tym gardło i wyklinąc na swoje cholerne szczęście, ale
p rzy nimnie była w stanie tego zrobić. Nie była w stanie ponownie
podnieść żelaznej kurtyny, odgradzającej jej wnętrze od świata zewnętrznego.
Nie przy nim.
Sakura
nie wiedziała, czy zaczynała popadać w paranoję, ale z każdą przemijającą
sekundą coraz wyraźniej czuła na sobie jego spojrzenie, jakby miał zamiar
związać ją samą jego siłą.
Zaczynała
dostawać szału.
Miała
najszczerszą ochotę wejść pod starą, pozdzieraną kozetkę, by móc wreszcie skryć
się przed spojrzeniem młodszego Uchihy. Zrobiłaby wszystko, by tylko znaleźć
się jak najdalej od niego. Nie pogardziłaby nawet izolatką, a opcję zamknięcia
w zakładzie psychiatrycznym o zaostrzonym rygoże również rozważała z ogromną
powagą.
-
Przestań! - syknęła ostro, podrywając się do siadu.
Pośpiesznie
odwróciła się w stronę natarczywego Uchihy, mierząc go iskrzącym szmaragdowym
spojrzeniem.
Sasuke
siedział spokojnie na pryczy, opierając się plecami o murowaną ścianę, a jego
niewzruszony wyraz twarzy nie zdradzał żadnych emocji. Lecz Sakura nie myliła
się - kare, twarde tęczówki śledziły ją bez skrupułów, nawet teraz.
- A
czy ja coś robię? - Lodowata tonacja przecięła i tak ociężałe dla niej
powietrze.
Sakura
zmarszczyła gniewnie brwi, przyglądając mu się z tą samą zaciętością, co on
jej.
-
Gapisz się - odparła sfrustrowana.
-
Po to mam oczy, nie sądzisz? - sparował, a Sakura myślała, że zaraz eksploduje
niczym bomba nuklearna. Cięta riposta Uchihy zdecydowanie nie przypadła jej do
gustu.
Zaczęła
poruszać żuchwą na prawo i lewo, pragnąc za wszelką cenę utrzymać swe nerwy na
wodzy. Nie zamierzała odpowiadać na jego pytanie owiane sarkazmem i czystą
ironią - nie chciała dawać mu tej satysfakcji. Tak bardzo jak chciała teraz
wrzeszczeć i dać upust swoim emocjom, tak wolała, by Sasuke nie był tego
świadkiem, a nie miała cienia wątpliwości, że Uchiha wyjdzie z celi dziesięć
razy szybciej niż ona. Więc nie było potrzeby, by znowu widział coś, czego nie
powinien. Nie potrzebowała kolejnego pocieszenia z jego strony i zapewnienia,
że wszystko będzie w porządku, bo doskonale wiedziała, że tak nie będzie.
Zacisnęła
mocno dłonie na kolanach, również opierając się plecami o chłodną ścianę, przy
jakiej znajdowała się jej kozetka, którą okupywała od jakiegoś czasu. I po raz
pierwszy od wejścia do aresztu przymknęła powieki z zamiarem odizolowania się
od Sasuke. To był jedyny sposób, by w tej chwili móc wymazać z myśli jego osobę
i tajemnicze spojrzenie - które cały czas starało przedrzeć się przez
warstwy, jakimi szczelnie się opatuliła, byle tylko skryć przed światem swoje
tajemnice. Nie zamierzała mu ulegnąć, niech Uchiha obejdzie się smakiem. Po raz
pierwszy od bardzo dawna zapragnęła pogrążyć się w wspomnieniach. Ku swojem
zdziwieniu zrobiła to z ogromną chęcią, w tej chwili perspektywa spotkania się
w Miyavim we wspomikach była o wiele bardziej przyjazna, niż obecność Sasuke w
sąsiadującej celi.
Upartym
spojrzeniem spoglądała na bilę, nachylając się cały czas nad zielonym stołem.
Miała twardy orzech do zgryzienia i zaledwie jedną szansę, by móc wygrać tę
partię, a przy okazji zgarnąć pokaźną ilość gotówki - studentce takiej jak ona
przyda się każdy grosz, nie wspominając już o tysiącach yenów, które są stawką
w tej rozgrywce. Miesięczny zapas jedzenia miałaby z głowy, co bardzo
ułatwiłoby jej uczelniane życie. Takiej okazji na pewno nie zamierzała
zmarnować. Uniosła kącik ust, zadziornie uśmiechając się do samej siebie, po
czym delikatnie poruszyła kijkiem, wprowadzając białą bilę w ruch.
Trzask
po zderzeniu się białej z czarną bilą rozszedł się po pomieszczeniu, a
następnie uderzona ciemna kula zniknęła w narożnej siatce, co jeszcze bardziej
poszerzyło jej uśmiech.
Hachiro
spojrzał w zdziwieniu na prostującą się dumnie Sakurę. Po pierwsze primo, nie
spodziewał się, że nowa znajoma będzie potrafiła grać w bilarda. Po drugie
primo, nie sądził, że będzie grała na tyle dobrze, by ograć nawet jego. Po
trzecie primo, przegrał właśnie kilka dobrych tysięców yenów, co nie wróżyło
zbyt dobrze jego osobistemu budżetowi na najbliższy miesiąc.
Grymaśnie
przyglądał się, jak studentka pierwszego roku staje tuż przed nim, a następnie
bez skrępowania wystawia przed siebie szeroko otwartą dłoń.
-
Wygrałam - zakomunikowała mu z szerokim uśmiechem, czekając na swoją zapłatę.
Akiyama
westchnął ciężko, sięgając do portfela znajdującego się w tylniej kieszeni.
-
Jesteś niemożliwa - burknął pod nosem, wyciągając kilka grubszych banknotów,
które następnie wcisnął w jej ręke.
-
Jestem sobą - zaśmiała się perliście i tuż po przeliczeniu pieniędzy włożyła je
do swojej kieszeni.
-
Niech zgadnę, jesteś miłośniczką hazardu?
-
Od razu miłośniczką, - burknęła pod nosem, po czym dodała z rozbawieniem -
po prostu lubię wygrywać, zwłaszcza w billarda.
-
To co, rewanż? - zagaił ze śmiechem Hachiro. - Tym razem nie dam ci się tak
łatwo ograć.
Z
krtani Sakury ponownie wydobył się cichy śmiech.
-
Nic z tego, nie mam zamiaru przegrać miesięcznego zapasu żarcia - odparła, po
czym wystawiła mu łobuzersko język. Nie miała nic przeciwko kolejnej partii
dobrego billarda, ale swojej świeżej wygranej nie zamierzała zastawiać, w końcu
nie codziennie przytrafia się jej taka okazja.
Nagle
poczuła jak Lily zarzuca na jej barki swoje ramię, chichrając się bez przerwy
pod nosem.
-
Patrz, co za dupek - szepnęła prosto do jej ucha, tak by tylko ona mogła to
usłyszeć.
Sakura
zerknęła na nią ze zdziwieniem kątem oka, nie przypominając sobie by
kiedykolwiek wcześniej jej współlokatorka użyła tego określenia w stosunku do
Hachiro. Zazwyczaj skupiała się na słówkach takich jak “ciacho”, “gorący
towar”i “fajna dupa”, a “dupek” nawet jej jakoś nie pasował w odniesieniu do
blondyna o nieziemskich dołeczkach w policzkach.
Widząc
zdezorientowany wzrok Sakury, Lily nie traciła ani chwili w wytłumaczeniu jej o
co, a raczej o kogo dokładnie jej chodzi.
-
Przystojny, arogancki dupek pożera cię pożądającym wzrokiem od dobrych kilku
minut.
Jak
to zdarzało się w takich przypadkach, Sakura poczuła nieposkromioną ochotę
rozejrzenia się po lokalu, by móc zlokalizować osobnika, o którym tak zacięcie
poinformowała ją właśnie Lily. Lecz ta skrupulatnie jej to uniemożliwała,
chwytając ją obiema dłońmi mocno za twarz, nie zamierzając pozwolić jej
poruszyć się choć centymetr.
-
Nawet się nie waż. To pierwszy krok do kompromitacji - powiedziała przerażona,
nadal trzymając wspólokatorkę w ryzach. - Skoro się nadal przygląda, to widzi,
że z tobą rozmawiam, więc wyluzuj na chwilę - zachichotała i puściła ją, gdy
Sakura bez protestu zaprzestała jakichkolwiek prób spojrzenia za siebie -
prznajmniej jak na razie.
Po
dłuższej chwili, tuż po kilku zaczepkach ze strony Hachiro i po denerwującej ją
niepewności, wreszcie było dane jej dostrzec osobnika, którego przed chwilą
Lily określiła pospolitym mianem “dupka”. Sakura widząc studenta siedzącego
przy narożnym stoliku z kolegami, sączącego w międzyczasie piwo, nie była w
stanie ukryć swego zdziwienia, gdy tylko ponownie napotkała te blade niebieskie
tęczówki i niewzruszony wyraz twarzy...
Mogłaby
o wiele dłużej zatracać się we wspominkach z przeszłości - zwłaszcza, że
doskonale pamiętała jak skończył się ten wieczór - bez ani grama żalu, gdyby po
pomieszczeniu nie rozległ się szczęk otwieranego zamka do aresztu. Fakt,
żałowała kilku rzeczy, ale przecież nie da się cofnąć wskazówek zegara, by móc
wymazać to i owo. Człowiek w końcu uczy się na błędach i ona również zamierzała
wyciągnąć lekcję z bolesnej przeszłości.
Pomału
uchyliła powieki i leniwie spojrzała w stronę drzwi, kiedy przez próg
przechodził właśnie jeden z policjantów, który dokonał na nich aresztu -
oczywiście ten niepoturbowany przez młodszego brata Itachiego.
-
Macie możliwość wykorzystania dwóch telefonów. Które pierwsze? - spytał hardo
odpinając od paska pęd kluczy na dużej obręczy przygotowując się do otwarcia
którejś z cel.
Musiała
przyznać, że propozycja była bardziej niż kusząca, ale niestety były dwa
powody, dla których była zmuszona odmówić. Pierwszy, jakże banalny – nie
zamierzała mówić o swoich kłopotach przez telefon, gdy Sasuke znajdował się
zaledwie dwa metry dalej. Drugi, już nieco poważniejszy – nie miała bladego
pojęcia jaki jest numer telefonu Kakashiego czy też Yamato. Natomiast Ino nie
zamierzała niepokoić, nie wspominając już o Tsunade, która starała się jej
pomóc, jak tylko mogła. Także została sama - opcja telefonu do rodziców nie
wchodziła w grę. Co to, to nie.
W
końcu pewnie po przesłuchaniu i tak warunkowo zostanie zwolniona, a jeśli
nie, to dopiero wtedy zacznie kombinować co dalej. Może nawet pozwolą jej
przekartkować książkę telefoniczną, w poszukiwaniu telefonu do konohańskiego
uniwersytetu? Jednak wtedy była święcie przekonana, że wisiałaby na jednym
połączeniu trzy razy dłużej niż to było dozwolone na dwie rozmowy. Takie już
było jej szczęście.
Jednak
nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Sasuke odezwał się jako pierwszy.
-
Ja pasuje.
Sakura
spojrzała z niekrytym zdziwieniem w jego stronę – nie tego się spodziewała.
Sądziła, że jako pierwszy wyrwie się do rozmowy ze swoją kochaną rodzinką, by
ci jak najszybciej go stąd wydostali. Rozchyliła usta z zamiarem
skomentowania jego wypowiedzi, lecz po chwili ponownie je zamknęła bez
wypowiedzenia słowa.
I
nie tylko ona była w takim stanie, gdyż wyraz twarzy policjanta wyraźnie
wyrażał emocje, jakie nią w tej chwili targały.
-
Ja również pasuję – wtrąciła Sakura, gdy tylko odzyskała mowę, spoglągadając ze
zdumieniem na osobnika z sąsiadującej celi.
Sasuke
nadal uparcie wpatrywał się w nią ze swoim nieustępliwym wyrazem twarzy.
Policjant
natomiast opuścił areszt kręcąc głową w niezrozumieniu i mrucząc pod nosem coś
w stylu “strata czasu” wraz z kilkoma przekleństwami.
Sakura
ponownie przymknęła powieki, chcąc po raz kolejny zatracić się we
wspomnieniach, lecz tym razem chłodny baryton kruczowłosego uprzedził ją.
-
Dlaczego nie skorzystałaś z telefonu? - Najwyraźniej i on był zdziwiony
usłyszaną odpowiedzią.
Uniosła
leniwie powieki i spojrzała na niego ze znużeniem. A już miała nadzieję, że nie
odezwą się dziś do siebie ani słowem. Przyjrzała mu się uważnie w bladym
świetle, jakie panowało w całym areszcie. Ktoś tu oszczędza na
elektyczności, pomyślała.
- O
to samo mogłabym się ciebie spytać - skontrargumentowała.
Ciche
prychnięcie wydobyło się z krtani Uchihy i nie minęła chwila, a na jego ustach
zagościł cwaniacki uśmieszek.
- Obojemy wiemy, że mogę stąd wyjść w każdej chwili. W
przeciwieństwie do ciebie.
Sakura ściągnęła ze sobą brwi i
zgromiła go iskrzącym spojrzeniem.
- Wreszcie przestałeś zaprzeczać –
skiwitowała złośliwie, ściągając z niego spojrzenie szmaragdowych tęczówek i
przenosząc je na kraty naprzeciwko - widok zdecydowanie przyjemniejszy dla jej
oczu.
- Zaprzeczać czemu? – warknął, spoglądając
na nią z konsternacją.
- Że jesteś taki sam jak reszta twojej
rodzinki – westchnęła, nie kryjąc się z sarkazmem, a jej ramiona poruszyły się
subtelnie wraz z wypuszczeniem powietrza z płuc.
Wyraz twarzy Sasuke zaostrzył się w mgnieniu oka, tak
samo jak i wstał, a następnie pokonał odległość pomiędzy leżanką a przegrodą z
krat. Gdyby tylko mógł przejść przez pręty, zrobiłby to bez najmniejszego
zawahania, tak samo jak nie zawahałby się chwycić ją za ramiona, podnieść i
zarządać prawdy, a wszystko to z morderczymi iskrami, jakie były wyraźnie
widoczne w jego oczach. I pewnie by tak zrobił, gdyby nie kraty, na które klął
bez przerwy na głos zbijając tym samym Sakurę z pantałyku.
Jego dłonie zacisnęły się mocniej na chłodnych,
metalowych prętach a lodowate spojrzenie nie opuszczało jej ani na krok.
- Powiesz mi wreszcie dlaczego tak bardzo czepiasz się
mojej rodzinki? - parsknął ze złością. Miał dość tego ciągłego cyrku i tego, iż
na niemal każdym kroku wypominała mu jego rodowód. Tak jakby był w stanie coś
na to poradzić - śmiech na sali. Faktem było, że członkowie jego rodziny nie
byli święci, ale przecież żadna rodzina taka nie jest. Nie był idealnym bratem,
tak samo jak i Itachi, ale mieli matkę, a niegdyś ojca. Reszty nie był w stanie
nazwać mianem “rodziny”. To tylko nic nie znaczące więzy krwi, które ostatnio
więcej wadziły niż pomagały. Zwłaszcza gdy w grę wchodziła ona.
Lecz jej odpowiedź była taka, jak mógł się spodziewać -
chłodna i nie zdradzająca nic a nic z jej intencji. - Nic ci nie powiem. Mam
swoje powody, a tobie nic do tego.
Oh, ile by dał, by tylko pozbyć się dzielących ich
krat.
- W takim razie przetań się czepiać mojej rodziny -
rozporządził warknięciem.
- Bo?
Sasuke zwęził oczy, spoglądając na nią coraz bardziej
nieprzychylnym wzrokiem.
- Bo szala może się przechylić na twoją niekorzyść.
Zawsze to ja mogę zacząć się czepiać twojej rodziny, którą poznałem. Ty moją
wręcz przeciwnie - zaznaczył bez mrugnięcia okiem. - Jedynie znasz się z
Itachim, a to nie czyni cię ekspertem w tej dziedzinie.
Po raz pierwszy od pojawienia się w areszcie na jej
twarzy pojawiła się istna furia. Nie zważając na to, iż Uchiha specjalnie ją
właśnie sprowokował, niczym hiena podeszła do krat.
- Od mojej rodziny wara - syknęła przez zaciśnięte zęby,
mierząc go morderczym wzrokiem.
Jego usta rozchyliły się z zamiarem wypowiedzenia czegoś
uszczypliwego, gdy niespodziewanie drzwi od aresztu ponownie się otworzyły i
tym razem to nie policjant wszedł do środka. Jednak żadne z nich nie uraczyło
nawet przelotnym spojrzeniem nowego przybysza, gdyż za bardzo byli poświęceni
taksowaniego siebie nawzajem iskrzącymi tęczówkami.
Obito,
gdy tylko dostrzegł bratanka, stanął w progu osłupialy.
-
Co…? - Nie wiedział nawet co ma powiedzieć na obecność Sasuke w areszcie.
-
Sasuke - powiedział w złości, wreszcie zdobywając ich uwagę
Lecz
nim Sasuke zdążył obudzić się z chwilowego amoku po zobaczeniu wuja - przecież
po nikogo nie dzwonił! - Sakura odezwała się jako pierwsza, niepotrafiąc nic
nie powiedzieć w zaistniałej sytuacji.
-
Tylko jeden? - zadrwiła, puszczając kraty i cofając się kilka kroków do tyłu. -
A pan prokurator gdzie? - Przełknęła zalegającą w krtani ślinę, będąc poniekąd
wdzięczną za obecność jedynie młodszego z braci. Drugi przyprawiał ją wręcz o
gęsią skórkę. Ale znając jej szczęście, to pewnie Madara lada moment również
wkroczy do aresztu.
Uniosła
głowę ciut wyżej, nie spuszczając z prawnika swego dumnego spojrzenia.
- Jest za miastem - odpowiedział zbywając ją chwilowo.
Pomimo iż przyszedł tu ze względu na nią, to jego cała uwaga była skupiona
tylko i wyłącznie na bratanku. - Co ty tu robisz, młody? - zapytał hardo.
Sasuke wzruszył ramionami nieprzejęty zbytnio sytuacją.
Skoro Madary nie było w Konoha, nie miał się czego obawiać - Obito zawsze dało
się jakoś udobruchać w przeciwieństwie do najstarszego brata Fugaku. Jednak co
go najbardziej intrygowało w tej chwili, to krótka wymiana zdań pomiędzy Sakurą
a jego wujem - nie brzmiało to jak pogawędka nieznajomych; w dodatku ta wyraźna
niechęć dwóch stron.
- Przywaliłem glinie - odparł ot tak, jakby nie było to
nic wielkiego, uważnie przyglądając się Obito.
Obito zamrugał raz, drugi, trzeci...
- Co żeś zrobił? - warknął, po raz pierwszy nie ukrywając
przy nim swojej złości.
- Uderzyłem policjanta - powiedział bez szkopułów, lecz
na tym nie zamierzał kończyć. - Znacie się? - Sasuke mógłby przysiąc, że
dostrzegł kątem oka, jak Sakura cała sztywnieje, a jego wuj zamienia się w słup
soli. Przez chwilę stali w niezręcznej atmosferze, mierząc się wzajemnie we
trójkę spojrzeniami, które nic nie zdradzały.
- Ponieważ? - spytał wreszcie Obito przerywając ciszę,
lecz skupił się na pierwszych słowach bratanka. Natomiast jego pytanie
postanowił zignorować, niezamierzając przez ani chwilę wdrążać się w temat,
który nie dotyczy Sasuke.
Sasuke prychnął złowieszczo pod nosem, a następnie
machnął dłonią wskazując na studentkę w sąsiadującej celi.
- Jej tu nie powinno być - syknął niezadowolony. - Ale
nikt mnie nie chciał słuchać.
Obito uniósł brew w zdziwieniu, obejmując wzrokiem dwójkę
studentków. Sasuke stał tuż naprzeciw niego z mocno zaciśniętą szczęką,
spoglądając na niego hardo. Tymczasem stojąca kilkanaście kroków za nim Sakura,
napowietrzyła policzki niczym dziecko, gdy tylko jej temat został poruszony
przez jej rówieśnika.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy ze stawianych jej
oskarżeń - zaargumentował ostro Obito, zerkając na różowowłosą kątem oka, która
tym razem wywróciła lakonicznie oczyma - oczywiście, akurat tego się
spodziewała tuż po pojawieniu się prawnika.
- Zostałem mniej więcej wprowadzony w temat - odparł
cynicznie. - I nadal nie zmieniłem stanowiska w tej sprawie, jej tu nie powinno
być - warknął stanowczo, tym razem spoglądając na wuja spode łba. Wiedział
swoje, mając również swoje racje i przy tych postanowieniach zamierzał twardo
stać.
Krótki, wyrachowany śmiech wydobył się z krtani Sakury.
Zdecydowanie nie potrzebowała obrony ze strony Sasuke i, co najważniejsze, nie
miała zamiaru zaakceptować żadnej pomocy z jego strony. To mogłby się skończyć
nie najlepiej tak samo dla niej jak i dla niego. Nie to, żeby się o niego w
jakiś sposób troszczyła, czy też go kryła… ale zamierzała kryć swój tyłek.
- Z tego co mi wiadomo, jeszcze nie posiadasz świstka
uprawniającego cię do obrony bądź też oskarżenia, więc się łaskawie przymknij -
wtrąciła grymaśnie Sakura, chcąc by Obito po prostu zabrał stąd Sasuke i by
więcej nie musiała spoglądać na studenta prawa. I czy nie byłoby przyjemniej
wreszcie móc powydzierać się do pustych, osamotnionych ścian?
- Oh, zamknij się Sakura - wycedził przez zaciśnięte zęby
Sasuke, nie zaszczycając jej nawet przelotnym spojrzeniem.
Źrenice studentki rozszerzyły się na jego słowa. Była w
takim osłupieniu, że nawet nie wiedziała, jak miała zareagować. Ton, z jakim
kazał jej się zamknąć i fakt, że właśnie to zrobił, jeszcze bardziej ją
skołował. Nikt - nawet Miyavi! - nigdy nie kazał jej się zamknąć.
Nawet Obito wydawał się być zaskoczonym słowami bratanka,
ale dopiero to, co powiedział po chwili, wprowadziło go w jeszcze większe
zdumienie i poniekąd wyjaśniało zachowanie młodego Uchihy.
- Nie mogła nic zrobić Satoru, bo po zamieszaniu w pubie
była cały czas ze mną. Jestem jej alibi i mogę zaręczyć, że nie miała z tym nic
wspólnego.
- Ej! Jesteś niczyim alibi - zaprotestowała głośno
Sakura, odzyskując wreszcie panowanie nad swoim językiem. Nie chciała tego, nie
chciała jego i jego pieprzonego alibi, które notabene mogło wyciągnąć ją z tego
całego bagna. - Przestań się wpierdalać w moje życie!
- Jesteś naprawdę irytująca, doskonale wiesz, co wtedy
robiłaś ale i tak nie jesteś w stanie przyznać się do prawdy. Zachowujesz się
jak dzieciak. Boisz się, że duma ci ucierpi? - wrzasnął, odwracając się do
niej, a jego kare tęczówki tym razem przeszyły jej osobę w istnej furii.
Krew odpłynęła z twarzy kobiety, lecz ani na chwilę nie
spuściła z niego swojego spojrzenia, również taksując go wściekłym spojrzeniem
i powtarzając w głowie jak mantrę: z n i k n i j !
- Ciekawe, nie powiem - wtrącił Kakashi, który
niespodziewanie również znalazł się w areszcie, przechodząc przez drzwi
niezauważenie. Tuż za nim wkroczył do aresztu wyraźnie rozjuszony Itachi.
Sakura westchnęła ciężko. Nie wiedziała, jakim cudem i
Hatake dowiedział się o jej spektakularnym aresztowaniu, ale w pewnym sensie
była mu wdzięczna. Może wreszcie zakończy się ta szopka z nią i Sasuke w rolach
głównych.
- Chyba wszyscy wyraźnie usłyszeliśmy, że moja klientka
ma alibi na nieszczesną noc, której zginął Hayashi Satoru - powiedział Hatake z
ostoją, na co Sakura od razu zamierzała zaprotestować, jednak wykładowca
uciszył ją zaledwie gestem dłoni, nie zamierzając słuchać w tej chwili jej
kłamstewek.
- Czyżbyś miał problem ze słuchem, Kakashi? - spytał ze
stoickim spokojem Obito, zwracając się bezpośrednio do swojego starego
znajomego. - Twoja klientka raczej zaprzeczyła słowom mojego bratanka.
Kakashi spojrzał niezrozumiałym spojrzeniem na Sakurę,
ale ona wiedziała, co się za nim kryło - zawód. I nie miała mu tego za złe, w
końcu zaledwie kilka godzin temu okłamała go, spoglądając mu prosto w oczy.
Okłamała osobę, której zadaniem było wyciągnięcie jej ze wszystkich kłopotów, w
jakie się wplątała w tak krótkim czasie. Mogła nawet wyczuć w powietrzu
reprymendę od Tsunade potępiające jej - jak to ujął Sasuke - dziecinne
zachowanie.
- Emocje mają prawo zawładnąć każdym - wtrącił nagle
Itachi, obserwując intensywnie każde z osobna. - I wątpie, by to
przesłuchiwanie ich tu wspólnie miało jakikolwiek sens. - Jako jedyny z
wszystkich zebranych osób wydawał się zachować trzeźwość umysłu.
I dzięki tym słowom, Sakura (znów w kajdankach) została
wyprowadzona z celi i skierowana do pokoju przesłuchań, w którym na spokojnie
mogła porozmawiać z Kakashim na osobności. Tak jak się spodziewała, był
zdenerwowany. Ale za to wreszcie udało jej się uwolnić od towarzystwa Sasuke.
- Okłamałaś mnie? - zapytał, gdy tylko zostali sami.
Usadowiwszy się przy obdartym stoliku, spuściła wzrok,
lustrując każdy szczegół blatu i w międzyczasie rozmasowując swoje nadgarstki
od otarć metalowych obręczy, które zostały z niej ściągnięte po nalegniach ze
strony Hatake. Po dłuższym milczeniu przytaknęła grymaśnie głową. Czuła się jak
małe dziecko karcone właśnie przez rodziców za kradzież cukierka. A nie zrobiła
przecież niczego złego - jedynie zatuszowała fakt, iż po tym, jak Satoru ją
uderzył, Sasuke się nią zajał i był przy niej niemal cały czas.
- Jesteś nierozważna - skomentował Hatake, wzdychając.
Chwycił za krzesełko, które obrócił i usiadł na nim okrakiem. Ani na chwilę nie
spuszczał z niej wzroku.
. -
Co dokładnie się tam wydarzyło? I tym razem bez żadnych numerów, bo wtedy
będziesz mogła porozmawiać z Tsunade o tym, dlaczego tak bardzo utrudniasz nam
wszystkim pracę. No chyba, że chcesz wylądować w więzieniu na kilkanaście
dobrych lat, w takim razie raczej nie mam co tu robić - mówił z taką
zaciętością i złością, że nawet ona bała się podnieść wzrok by na niego
spojrzeć.
Wiedziała, że stała teraz przed decydującym momentem -
powiedzieć, jak było i trzymać się nadziei, że Kakashi wraz z Yamato jakoś
wyciągną ją z tych niezliczonych tarapatów, które mogła zawdzięczać tylko sobie
i poniekąd również Miyaviemu. Natomiast opcją drugą było po prostu poddanie się
bez żadnej walki.
Sakura wzięła głęboki wdech, a słowa same zaczęły
wypływać z jej gardła. Nie zaprzeczyła i nie zmieniła wersji wydarzeń, którą
już powiedziała mu kilka godzin temu w gabinecie Tsunade. Zmianie uległo tylko
to, że wcale nie wróciła sama do domu, a w towarzystwie Sasuke. Tak bardzo jak
nie chciała, tak potwierdziła wcześniejsze słowa młodego Uchiha. Nie łatwo
przyszło jej dokonanie tego wyboru, ale ta opcja była o wiele bardziej
przyjemniejsza od spędzenia większej części swego życia w więzieniu.
~***~
- Czyś ty do reszty zgłupiał? - warknął Obito, gdy tylko
Kakashi wraz z Sakurą zniknęli za metalowymi drzwiami prowadzącymi do głównego
lokalu komisariatu, gdzie znajdowały się pokoje do przesłuchiwań. - Ostrzegałem
cię, młody - dopowiedział, wytykając go palcem, ani na chwilę nie spuszczając z
tonu.
Słyszący wszystko Itachi natomiast nie potrafił się
powstrzymać od ponownego wtrącenia się.
- Nie widzę nic złego w tym, co powiedział. Skoro
twierdzi, że był z nią to lepiej i dla niej, a policja może wznowić
poszukiwania mordercy grasującego gdzieś na wolności - stwierdził zgodnie z
prawdą.
Obito spojrzał na niego lodowato. Młodsze pokolenie
doskonale zdawało sobie sprawę z tego, że brat ich ojca nie był zbytnio
zadowolony z obecności Itachiego. Zresztą a kto byłby w tej sytuacji?
-
Nawet ty Itachi nie podniosłeś nigdy ręki na policjanta - stwierdził chłodno
Obito, chcąc zejść chwilowo z tematu Haruno.
Itachi
zacisnął mocno szczękę na słowa wuja.
-
Wyraźnie brakuje mu piątej klepki - skwitował, wbijając w brata wściekłe
spojrzenie. Nie tego się spodziewał, gdy tylko doszły do niego słuchy, że jego
brat znowu trafił do aresztu. Spodziewał się raczej, że Sasuke ponownie
przedobrzył ze swoją jazdą na motocyklu, ale nic tego.
Sasuke
jednak nie był ani trochę przejęty pretensjami brata i wujaszka, o wiele
bardziej interesowało go, co działo się w pokoju obok. Czy Sakura nadal uparcie
zaprzeczała? Czy jednak może po raz pierwszy udało jej się przełknąć dumę i
odpuścić? W cuda nie wierzył, ale może jednak? Zawsze można mieć nadzieję.
-
Ale to nie zmienia faktu, że jest alibi Sakury. Zastanawiam się tylko, co ty i
Madara zrobiecie z tym fantem? - powiedział z konsternacją, udając głębokie
zamyślenie.
Sasuke
po raz pierwszy odkąd Sakura zniknęła za drzwiami, wydawał się zwracać uwagę na
to, co się dzieje wokół niego. Słowa Itachiego wyraźnie go zaciekawiły.
Zmarszczył brwi spoglądając na nich ciekawsko, wyczekując rozwinięcia tematu.
-
Co masz na myśli? - zapytał nie Obito, a właśnie Itachiego.
Wczorajszego
wieczoru Itachi nie kwapił się do wyjawienia mu czegokolwiek, co Ino mogła mu
powiedzieć odnośnie Sakury i jej tajemnic. Teraz jednak sytuacja wydawała się
nieco inna, tak jakby Itachi starał się w jakiś sposób pomóc bratu w ogarnięciu
tego małego chaosu, jaki zagościł dla nich w Konoha po pojawieniu się Sakury.
Czuł
to.
Obito
posłał Itachiemu ostrzegawcze spojrzenie, domyślając się, o co mogło mu
chodzić.
-
Nasz wujaszek nie przyszedł tu, by cię wyciągnąć z aresztu. Nawet nie wiedział,
że tu jesteś. Mylę się? - Zerknął z cwaniackim uśmiechem na Obito, do którego
to skierował pytanie.
Sasuke
przeniósł ostrożnie wzrok z brata na wuja, uważnie mu się przyglądając.
-
Madara jest prokuratorem, nie Ty... - mruknął pod nosem i nie musiał już nic
więcej mówić. Wiedział, że Obito nie przyszedł tu do niego, lecz do niej.
Był tego pewny.
Jedyne
czego jeszcze nie pojmował to: dlaczego?
Pierwsze
słowa Sakury po dostrzeżeniu Obito huczały mu w głowie, odbijając się długim
echem - znali się.
-
Nie muszę się wam z niczego tłumaczyć - uciął ostro Obito. - Ostatni raz
wyciągam cię z aresztu, Sasuke, tak by Madara się nie dowiedział. Ostrzegałem
cię już raz, młody i nie będę się powtarzać.
Sasuke powoli podszedł do krat, mocniej zaciskając na nich
dłonie.
- Nie potrzebuję, byś mnie stąd wyciągał - stwierdził,
spoglądając na wuja hardo. - Ona was nienawidzi. Nas nienawidzi. I wątpie by
było to bez powodu. Nie wiem, w co pogrywacie wraz z Madarą, ale na odległość
śmierdzi mi to czymś grubszym.
Ramiona Obito poruszyły się, a z krtani wydobyło się
westchnięcie. Przbyliżył się bliżej krat, a następnie zaczął szeptać do
młodszego bratanka, by Itachi go w tej chwili nie usłyszał.
- Ten jeden jedyny raz zrób coś dla mnie i nie utrudniaj,
młody. Jeśli ona nadal będzie zaprzeczać, po prostu cofnij swe słowa -
wyszeptał z westchnięciem, obserwując kątem oka, jak Itachi im się uważnie
przygląda.
Sasuke parsknął pod nosem na słowa wuja.
- Nic z tego - odpowiedział z rozbawieniem. - Nie
zamierzam cofać swoich słów - powtórzył bardziej stanowczo. Nie był na tyle
pozbawiony mózgu, by nie wiedzieć, co może stać się z Sakurą, jeśli tylko
przystanąłby na prośbę młodszego brata Fugaku. Bez wątpienia Sakura wtedy
mogłaby być sądzona o morderstwo Satoru, co było dla niego chore. To nie były
żadne przelewki. Życie ludzkie to nie była jakaś zwykła gra. Nie można wrzucać
do wiezięnia osób niewinne. To nieetyczne, niemoralne, nieludzkie a nawet
barbarzyńskie. Nikt nie zasłużył sobie na spędzenie życia za kratami bez winy.
Sfrustrowany Obito oddalił się od Sasuke.
- Uważaj, młody i módl się, by Madara prędko się o tym
nie dowiedział, bo dowiedzieć to się na pewno dowie.
- Czy to groźba? - wtrącił chłodno Itachi, splatając
ramiona na klatce piersiowej.
- Zaledwie przestroga - odparł spokojnie i tuż po
chwyceniu za skórzany nesesser, zaczął wycofywać się z aresztu. Stając przy
drzwiach, po raz ostatni spojrzał przez ramię na dwóch synów swojego zmarłego
brata. - Za chwilę któś cię wypuści - powiedział, opuszczając areszt.
~***~
Jakie było zdziwienie Obito, gdy Sakura wreszcie
przyznała się do spędzenia czasu z Sasuke. Nie zawahała się nawet przed
powiedzeniem mu, iż Sasuke do samego bodajże ranka był u niej w mieszkaniu.
Widok jego twarzy został wymalowany w pamięci Sakury i już dawno nie czuła
takiej satysfkacji. Aczkolwiek nadal nie była zbyt pewna czy dobrze zrobiła,
wciągając w to Sasuke. W końcu i on był Uchiha - a z nimi to nigdy nie było nic
wiadomo. Czas pokaże, ale na pewno na dzisiejszym dniu kończy się jej znajomość
z młodszym bratem Itachiego. Koniec i basta! Postanowione.
- Skoro moja klientka ma wiarygodne alibi, nie
wydaje mi się, by musiała dalej spędzać swój czas tutaj. Nie sądzisz, Obito? -
spytał Kakashi ze stoickim spokojem, spoglądając kątem oka na Uchihę
opierającego się o lustro weneckie.
Sakura bez przerwy przyglądała się obu mężczyznom, odkąd
wuj Sasuke pojawił się w pokoju przesłuchań. Nie wiedziała czemu, ale miała
dziwne wenwętrze przekonanie, że oboje doskonale się znają. W dodatku ta
bezpośredność pomiędzy nimi. Fakt, krąg adwokacki zazwyczaj jest wystarczająco
ciasny, by wszyscy w mieścinie wielkości Konohy znali się na wylot. Lecz w tym
wypadku i Kakashi, i Obito wydali się znać o wiele bardziej, niż tylko z
relacji czysto biznesowych. W dodatku sam Obito nie wydawał się być zbyt
zadowolonym z faktu, iż stawiał czoła wykładowcy prawa.
Usta Obito wykrzywiły się w wyraźnym grymasie. Wiedział,
że Kakashi ma całkowitą rację.
- No chyba, że macie jeszcze inne dowody na to, iż moja
klientka brała udziała w morderstwie Hayashi Satoru.
Sakura od razu skupiła swoją uwagę na Hatake, mierząc go
twardym spojrzeniem. Nie dość, że była kłębkiem nerwów, to czasami słowa
padające z ust Kakashiego wcale jej nie pomagały - przynajmniej ona tak sądziła.
- Osobiście radziłbym szukać śledczym prawdziwego
mordercy - kontynuował dalej swój wywód Kakashi, aż do momentu w którym Obitio
postanowił mu go przerwać.
- Dobra, skończ już, Kakashi - warknął, machając od
niechcenia dłonią. - Dziewczyna póki co jest wolna, nie ma podstaw by została
przetrzymywana dłużej w areszcie - skwitował, bardziej niż niechętnie, co nawet
nie zdziwiło Sakury. Przyzwyczaiła się już do takiego traktowania przez braci
Uchiha, którzy najwyraźniej za wszelką cenę starali się ją wsadzić do
więzienia.
Tyle wystarczyło Kakashiemu, by wstać i skierować się do
wyjścia, nawet zrobił to szybciej niż Sakura zdążyła zarejestrować, iż
aktualnie jest wolna - i to o wiele prędzej, niż się tego spodziewała.
- Sakuro…? - ponaglił ją do wyjścia.
Oniemiała studentka medycyny po usłyszeniu swojego
imienia, spojrzała przez ramię na reprezentującego ją prawnika , po czym wstała
z zajmowanego przez siebie miejsca i podążyła jego krokiem.
- W takim razie widzimy się na apelacji - odparł na
odchodne Kakashi.
Kątem oka Sakura dostrzegła, jak ciało Uchihy napina się,
a jego szczęka zaciska się mocno. Oj, nie był zadowolony z takiego obrotu
sprawy, nie był - można by to wyczuć na odległość. Wzdrygnęła się, gdy tylko
pomyślała o reakcji drugiego z braci. Skoro Obito zareagował tak a nie inaczej,
to Madara bezsprzecznie wpadnie w furię. Nie chcąc dłużej o tym nawet myśleć,
wyminęła Kakashiego, który otworzył dla niej drzwi i czym prędzej wyszła z
pokoju przesłuchań prosto na huczliwy komisariat.
Pragnęła jak najszybciej opuścić budynek, dlatego też
czym prędzej skierowała swe kroki ku głównemu wyjściu, które znajdowało się
zaledwie kilka metrów przed nią. Kakashi wydawał się wyczuć jej intencje, gdyż
bez słowa kroczył tuż za nią. Jednak nagle tuż przed nią niczym duch pojawił
się Itachi.
- Ino stwierdziła, że będziesz chciała się przebrać -
powiedział, podając jej małą reklamówkę, w której znajdowało się kilka ciuchów.
Sakura otworzyła usta by zaprzeczyć, jednak zatrzymała
się zerkając na swoje odbicie w szybie - wyglądała tragicznie. I to było mało
powiedziane. Przydługawa koszulka Sasuke sięgała jej do połowy uda, spod której
ledwo można było dostrzec jej jeansowe szorty. Niewspominając o nagich,
brudnych i pozdzieranych stopach, a także rozczochranych we wszystkie strony
świata włosach.
Obdarzyła Itachiego zawstydzonym spojrzeniem, a następnie
bez słowa chwyciła za reklamówkę i szybkim chodem zaczęła iść za odpowiednimi
strzałkami w stronę łazienek. Po raz kolejny dziękowała niebiosom za intuicję
Ino.
- Poczekam i odwiozę cię do domu - zawołał Kakashi, nim
zdążyła się zbytnio oddalić.
Tuż po znalezieniu się w łazience, zablokowała się w
ciasnej kabinie i czym prędzej zamieniła koszulkę Sasuke, na krótki ciemny
podkoszulek Yamanaki i cienką bluzę. Ino nawet pomyślała o stopkach i tenisówkach,
które założyła na nogi z ogromną ochotą. Wreszcie wyglądała i czuła się jak
normalny człowiek. Była w łazience może minutę, góra trzy, lecz gdy tylko
wyszła z łazienki tylko dla kobiet, od razu usłyszała z sąsiadującego
pomieszczenia huk tłuczącego się szkła. Przystanęła w miejscu zdziwiona,
skupiając swój wzrok na zamkniętych drzwiach. Ku jej zdziwieniu żaden policjant
czy ktokolwiek inny nie przybiegł zaniepokojony nawet po drugim huknięciu.
Skonfundowana Sakura przygryzła kącik ust przerzucając przez
ramię koszulkę, a następnie zrobiłą krok w przód i niepewnie uchyliła drzwi do
męskiej łazienki. Z powątpieniem wsunęła głowę pomiędzy framugę a cienkie
drzwi, chcąc zlokalizować źródło hałasu, lecz to, co dostrzegła, przeraziło
nawet ją samą.
Mężczyzna nachylał się nad umywalką, a jego zaciśnięta
pięść była wbita w lustro znajdujące się po przeciwległej stronie drzwi. Jego
ramiona poruszały się co chwilę mimowolnie. Odsunął pięść od potłuczonego
lustra, zakleszczając palce na starej umywalce na której zostawiał ślady krwi.
Głowę cały czas miał schyloną, a kare kosmyki włosów wyglądały jakby zaledwie
chwilę temu ktoś za nie targał. Nagle i reszta jego ciała zaczęła trząść się z
niezrozumiałego dla niej powodu.
Uchyliła szerzej drzwi, wchodząc nieco pewniej do środka.
Lecz nie była w stanie wejść głębiej do pomieszczenia, niż zaledwie kilka
kroków.
Jeszcze godzinę temu miałą dość jego osoby i natarczywej
obecności, która z każdą chwilą zaczynała jej coraz to bardziej ciążyć. A
teraz…? A teraz te wszystkie odczucia wyparowały w mgnieniu oka, jakby ich w
ogóle nie było. Nie wiedziała co się stało w przeciągu tej godziny, że postawa
Sasuke tak diametralnie się zmieniła. Godzinę temu był daleki od załamania, w
którym wydawał się właśnie być. A tym bardziej był daleki od osoby, która na
oślep uderzała w lustro nie bacząc na swoje zdrowie.
Karmazynowe krople krwi skapywały z jego knykci na czarną
linolenową podłogę, gdzie gubiły się w ciemnościach.
Przyglądała mu się z szeroko otwartymi oczami, nie będąc
w stanie nic powiedzieć - nie wiedziała nawet, o co chodzi. Była bardziej
bezradna niż małe raczkujące dziecko.
Niespodziewanie student prawa ponownie się zamahnął z
zamiarem uderzenia po raz trzeci w postarzałe lustro. Sakura wstrzymała oddech
i resztkami rozsądku, jakie gdzieś tam jeszcze w niej tkwiły, przerwała ciszę…
- Przestań - szepnęła.
Lecz to wystarczyło, by Sasuke zastygł w bezruchu. Jej
głos podziałał na niego jak kubeł zimnej wody.
- Przestań - powtórzyła z desperacją, chcąc by opuścił uniesioną
pięść.
Była zbyt daleko by móc ocenić stan jego dłoni, ale po
dwóch solidnych uderzeniach niespodziewała się niczego innego jak szycia ran, a
kolejne uderzenie mogłoby tylko pogorszyć sytuację.
Sasuke gwałtownie obrócił głowę, przeszywając jej sylwetkę
wściekłym spojrzeniem. Ostatnim, czego chciał, było przyłapanie przez nie kogo
innego jak Sakurę. Zwarł mocno zęby, ani na chwilę nie spuszczając z niej
wzroku. W rozciągającej się pomiedzy nimi ciszy miał wrażenie, że coraz więcej
krwi odpływało z jej twarzy. Wyglądała, jakby się go bała. Miał ochotę prychnąć
i wyśmiać ją przy okazji, a ona bez wątpienia odwarknęłaby jakąś cienką
ripostą, ale nie zrobił tego - nie powiedział do niej ani słowa. Zamiast tego
wyprostował się, odwracająć się w jej stronę i nie przerywając z nią kontaktu
wzrokowego, zaczął kierować się w jej kierunku.
Sakura zamarła - nie wzdrygnęła się, nie zatrzepotała
rzęsami, nie pisnęła słówka, gdy tylko Sasuke stanął dwa kroki od niej bez
przerwy przypatrując się jej nieprzychylnym spojrzeniem.
- Niczego nie widziałaś, Haruno - wychrypiał chłodno, a
następnie ściągnął z jej ramienia swoją koszulkę i wyminął ją, obwijając cienki
materiał wokół zranionej dłoni.
~***~
Gdy tylko wysiadła z samochodu Kakashiego, dostrzegła
siedzącą w połowie betonowych schodów Yamanakę, która bez przerwy
podpierała twarz na otwartych dłoniach.
- Już myślałam, że cię dziś nie wypuszczą - powiedziałą
grymaśnie, wstając z zimnego stopnia i czym prędzej zbiegła w dół, rzucając się
przyjaciółce na szyję. - Dupki, pacany, imbecyle - warczała bez przerwy pod
nosem. - Jak oni w ogóle mogli cię tak potraktować? - spytała tuż po odklejeniu
się od różowowłosej studentki.
Sakura wzruszyła ramionami, nie mając zbytnio chęci i
siły do tłumaczenia jej się ze wszystkiego, co działo się na komisariacie czy
też wcześniej. Jedyne, czego w tej chwili pragnęła, to rzucenia się na łóżko i
oddania się wymarzonym ramionom Morfeusza.
- Jest trzecia w nocy, co ty tu w ogóle robisz? - spytała
ledwo co słyszalnym głosem.
Nie przypuszała wcześniej, by była aż tak zmęczona, ale
widocznie to emocje i adrenalina sprawiały, że czuła się obudzona. Tuż po
otrząśnięciu się z tego, czego była świadkiem w męskiej łazience i wsiąściu do
auta Hatake, wszystkie negatywne emocje, jakie w sobie dusiła przez większą
część wieczoru, stopniowo wyparowywały. Dopiero wtedy zaczęła odczuwać pierwsze
oznaki zmęczenia.
- Czekam na ciebie, odkąd tylko Itachi pojechał z
Kakashim na komisariat - wytłumaczała.
Usta Sakury rozchyliły się w zdziwieniu. Nie chciała
nawet myśleć, ile dokładnie Ino kwitła pod jej mieszkaniem, ale na pewno
zdecydowanie za długo.
- Żebyś ty widziała, jakie poruszenie się zrobiło, gdy
tylko Ayanami wpadła do kawiarni po tym, jak was aresztowano. Kompletny chaos,
nikt nie wiedział zbytnio, co się dzieje - powiedziała z nutką przerażenia i
ekscytacji w swoim głosie.
Sakura zmarszczyła nieznacznie brwi. Ino wydawała się nie
mieć pojęcia, co stało za powodem, dla którego została z Sasuke “zapuszkowana”
na kilka godzin na komisariacie.
- Ayanami nie powiedziała ci, dlaczego policjanci
pojawili się na kampusie? - spytała szeptem, podpierając się otwartą dłonią o
starą metalową balustradę.
Ino zaprzeczyła kręcąc głową.
- Sądziłam, że miało to coś wspólnego z Miyavim, ale i
tak nie mogłam pojąć, dlaczego Sasuke też zabrali - powiedziała na jednym
oddechu, wyczytując z twarzy przyjaciółki, że jej wcześniejsze przypuszczenia
były fałszywe.
- Chodź do mnie, tam ci wszystko powiem przy ciepłej
herbacie - westchnęła ciężko, rozpoczynając swoją wspinaczkę po schodach. Ino
bez słowa podążyła tuż za nią, ale nie kryła swojego zdziwienia, gdy stojąc na
małej klatce pomiędzy jednymi z trzech drzwi prowadzących do różnych mieszkań,
Sakura odwróciła się do niej i poprosiła, by ta ją podsadziła.
- Że co proszę? - spytała skonfundowana, nie za bardzo
rozumiejąc sytuacji.
- Klucz zgubiłam, muszę dostać się do zapasowego, a więc
ziup, podstać mnie.
Ino parsknęła pod nosem, a następnie splotła palce dwóch
dłoni i nachyliła się delikatnie, by następnie złapać mocno stopę Sakury i
podnieść przyjaciółkę, by ta mogła dosięgnąć sufitu.
Będąc na odpowiedniej wysokości, Sakura popchnęła do
środka kwadratową płytę i odsunęła ją na bok.
- Nie miałaś gdzie tego schować? - fuknęła Ino przez
zaciśnięte zęby, starając się nie puścić Haruno.
- To miejsce wydało mi się idealne - odpowiedziała ze
śmiechem, chwytając za mały woreczek, w którym znajdował się jej chwilowo
jedyny klucz. - Mam! - dodała z zadowoleniem.
- Dobra, nie wyleguj się tam, tylko złaź - mruknęła Ino,
czując jak zaczynają drętwieć jej palce.
Sakura zasunęła otwór w suficie, a następnie zeskoczyła.
Po znalezieniu się w mieszkaniu Sakura od razu nastawiła
wodę na herbatę, a Ino rozsiadła się na jej pościelonym łóżku, czekając
cierpliwie aż ta podejmie temat.
Wbrew
pozorom Sakurze nie było aż tak łatwo powiedzieć tylko kilku słów, które bez
wątpienia wyjaśniłyby wszystko Yamanace. Gdy tylko podała jej kubek z gorącą
zieloną herbatą, przysiadła się do niej, obejmując obiema dłońmi swoje naczynie
z parującą cieczą.
-
Satoru nie żyje, ktoś… ktoś go zabił - powiedziała przyciszonym głosem
spoglądając na zawartość kubka nieobecnym wzrokiem.
Ino
milczała przez dłuższą chwilę, starając zaakceptować się słowa, jakie padły z
ust jej przyjaciółki. Sakura natomiast nie odważyła się spojrzeć w stronę
Yamanaki, bez przerwy przypatrując się niestabilnej tafli herbaty w kubku.
-
Jak to ktoś go zabił? - spytała wreszcie szeptem, a słowa dziwnie smakowały w
jej ustach.
- W
sobotę po zamieszaniu w pubie i po tym jak mnie uderzył - powiedziała Sakura.
Wiedziała, że nie do końca odpowiedziała na zadane przez Ino pytanie, ale nie
potrafiła zatrzymać wypowiadanych przez nią słów. - Oni myśleli, że to ja
miałam coś wspólnego z jego śmiercią - kontynuowała, a głos zaczął coraz
bardziej się jej załamywać. - Dlatego… dlatego… - nie wiedziała nawet, kiedy
gorzkie łzy zaczęły zbierać sie w jej oczach. Jeszcze kilka razy próbowała
dokończyć rozpoczęte przez siebie zdanie, ale nie była w stanie. Krystaliczne
krople zaczęły znaczyć mokre ślady na jej zaróżowionych policzkach. Czując to
dziwne mdlenie w żołądku odstawiła nietkniętą herbatę na parapet za sobą i
objęła ramionami swoje nogi, nieprzestając ani na chwilę płakać. Minęła zaledwie
chwila, a ramiona Ino objęły ją całą, a z jej ust padały ciche szepty proszące,
by się uspokoiła.
Ino
nie była głupia, po informacji o morderstwie brata Ayanami, mogła domyślić się,
jak to łączyło się z aresztowaniem Sakury. Nadal jednak nie była w stanie
umiejscowić Sasuke z tymi wydarzeniami, a nawet z aresztowaniem. Zreszta dla
niej było czystą głupotą, że Sakura została aresztowana na pierwszym miejscu.
To była kompletna bzdura! Sakura nie była w stanie tego zrobić! Nie jej Sakura,
którą znała od kołyski! To było chore i idiotyczne zarazem!
Jednak
tak bardzo jak wrzeszczała w myślach i wyrywała włosy z głowy, gdy tylko
myślała o podejściu policjantów, zdała sobie sprawę, że Sakura, którą niegdyś
znał, odeszła. Odeszła wraz z rozpoczęciem edukacji uniwersyteckiej na
uniwersytecie w Kyoto. Natomiast Sakura, którą teraz obejmuje, jest zupełnie
inną osobą.
- Zawsze się zastanawiałam, jak to się stało, że jesteś z
Itachim? - zapytała Sakura, gdy tylko się uspokoiła, a temat rozmowy został
zmieniony za obupólną zgodą. Widząc zdziwione spojrzenie przyjaciółki,
pośpiesznie dodała:
-
Nie zrozum mnie źle. Oczywiście nie mam nic przeciwko waszemu związkowie, no
ale… oj wiesz, o co mi chodzi - powiedziała sfrustrowana, nie potrafiąc dobrać
odpowiednich słów do swojej wypowiedzi.
Z ust Yamanaki wydobyło się ciche westchnięcie.
- Wiem, o co ci chodzi - przytaknęła.
Sakura nie była pierwsza i pewnie nie będzie ostatnią
osobą, jaka zadała jej to pytanie.
- Tak jakoś wyszło po prostu. Zaczęliśmy się spotykać jako
zwykli znajomi, aż pewnego razu wylądowaliśmy razem w łóżku - odparła, jak
gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami, po czym zatopiła usta w chłodnawej już
herbacie.
Szmaragdowe tęczówki Sakury zlustrowały uważnie sylwetkę
przyjaciółki.
- Ta kobieta z pubu to była jego eks, co?
Głowa Ino poruszyła się mimowolnie.
- Chikaru - westchnęła. - Tak, to jego była.
- Ale chyba…? - zaczęła Sakura, jednak urwała, szybko
uświadamiając sobie jak bardzo głupie pytanie właśnie chciała zadać. To
przecież była Ino, a ona nie poszłaby do łóżka z zajętym facetem. Prawda?
- Nie, nie był już wtedy z nią, jeśli o to zamierzałaś
spytać - odpowiedziała z bladym uśmiechem, dopijając całą zawartość kubka.
- Nie chciałam - powiedziała nagle Sakura, czując, że
popełniła małą gafę.
- Nie masz za co przepraszać, przecież nic złego nie
powiedziałaś - stwierdziła, a uśmiech na jej twarzy poszerzył się jeszcze
bardziej. Chwytając pusty kubek Sakury wstała z łóżka i skierowała się do
małego aneksu kuchennego, który znajdował się zaledwie cztery kroki dalej.
- Zresztą po tej pyskówce z Chikaru na twoim miejscu też
bym o to zapytała - stwierdziła, odkładając brudne kubki do zlewu i w trymiga
ponownie znalazła się na małym łóżku.
- Ano, nie wyglądała na zadowoloną, gdy tylko cię zobaczyła
- zachichotała cicho Sakura.
- Nie mój problem, ja jej związku nie rozbiłam -
skomentowała, wzruszając ramionami. - Ale wydaje mi się, że tak to już jest z
nami kobietami.
Zaintrygowana Sakura uniosła subtelnie lewą brew,
przyglądając się skonfundowanej twarzy przyjaciółki. Nim zdążyła zapytać o
głębsze wyjaśnienie tego czego miała na myśli, Ino postanowiła sama się odezwać
- jakby wyczuwała tłumione w Sakurze pytanie.
- Ciężko nam jest się pogodzić ze stratą bliskiej osoby,
kogoś, z kim było się długo. Chodzimy nadal zakochane resztkami bezsensownej
miłości, trzymając się jej jak ostatniej deski ratunku nawet wtedy, gdy jest
nam z tym źle i popadamy w paranoję i depresję.
Sakura miała dziwne wrażenie, że w tej chwili Ino nie
mówiła tylko i wyłącznie o Chikaru. Czuła, że jej słowa były skierowane do niej
samej. W końcu czy nie tak zachowywała się czasami, wspominając te dobre czasy,
a przynajmniej początki z Miyavim? Napowietrzyła policzki, analizując dokładnie
każde słowo ze zdania opisującego kobiece zachowanie po rozpadzie związku,
próbując wyszukać się w nich dalszych aluzji na swój temat.
Gdy wreszcie postanowiła zapytać się jej wprost o swoje
przypuszczenia, dostrzegła, że Ino odpłynęła w najlepsze na jej łóżku. Zresztą
nie było co się jej dziwić, w końcu zegarek od dawna wskazywał godzinę piątą
nad ranem.
Jednak z Sakury zmęczenie wyparowało na tyle, że nawet
łóżko nie przyciągało jej na tyle intensywnie, by mogła zasnąć. Herbata zamiast
pomóc jej zasnąć, jeszcze bardziej ją rozbudziła. Po bezowocnej próbie
zaśnięcia przez kolejne następne czterdzieści minut, sfrustrowana Sakura wstała
z łóżka, nakrywając kołdrą Ino, po czym ubrała na nogi stare, poobdzierane buty
do biegania. Przed wyjściem z domu upewniła się jeszcze, że jej przyjaciółka
rzeczywiście śpi jak suseł - ostatnie czego teraz potrzebowałą, to jej srogiej
reprymendy. Widząc zielone światło, wybiegła z domu, zamykając Ino na klucz i
sprintem zaczęła kierować się swoją normalną trasą. Potrzebowała przewietrzyć
myśli, w których nadal huczały słowa Ino, jakby co chwilę były one szeptane do
jej ucha.
Ino ma rację, usłyszała od swojego alterego, które
aż do teraz siedziało cicho.
Sakura
od razu przyśpieszyła, nie chcąc słyszeć ani słów Ino, ani swojego przeklętego
alterego. Pomału miała dość tego wewnętrznego demona, który zalęgnął się w niej
dawno temu.
Pomimo
iż od ostatniego wypadku, jaki przytrafił jej się w parku, to właśnie tam bez
żadnych obaw skierowała swoje kroki.
Nie
akceptowała słów Ino. Ale mimo to, pewna cząstka jej - i tym razem nie jej
alterego - podpowiadała, iż jest w błędzie. Gdzieś tam głęboko nadal trzymała
się wspomnień z Miyavim, do których chętnie powracała. I ciężko było jej
wymazać z pamięci te dobre chwile z nim spędzone. Chociaż z dugiej strony,
mądry człowiek powiedziałby, że nigdy nie było dobrych i miłych chwil z
Miyavim, że wszystko w prostej linii chyliło się upadkowi. Lecz ona nawet nie
chciała o tym słyszeć. Wiedziała swoje i mimo wszystko zamierzała pamiętać - bo
w końcu człowiek uczy się na błędach.
Czując,
jak brakuje jej tchu i sił, przystanęła przy najbliższym drzewie, podpierając
się dłońmi o kolana. Sapała, jakby przebiegła nie wiadomo ile kilometrów,
pomimo iż w rzeczywistości dystans, jaki zrobiła, nie był aż taki duży. Uniosła
głowę nieco wyżej, a poranne promienie słoneczne wychylające się zza horyzontu
zaczęły oblewać swym pomarańczowo-żółtym blaskiem park i jej zarumienioną
twarz.
Lily
wsiąkła niczym kamfora.
Sakura
chodziła od godziny, szukając współlokatorki w kątach baru, który nawet nie był
na tyle duży, by móc się w nim zgubić. Telefon natomiast odpowiadał głuchym
tonem. Rozjuszona studentka medycyny chwyciła za swoją małą torebkę i
przerzucając ją przez ramię zaczęła kierować się ku wyjściu z lokalu. Każdy
zrobiony przez nią krok wydawał się robić dziurę w podłodze - miała
najszczerszą ochotę rozszarpać Lily na drobne kawałeczki, gdy ją tylko
znajdzie.
Chłodny
październikowy wiatr uderzył w nią, gdy tylko przekroczyła próg. Niemalże od
razu splotła ramiona na klatce piersiowej, dłońmi pocierając raz po raz ręce,
które były skryte pod cienkim swetrem. Nie minęła chwilą, a już żałowała, że
nie ubrała na siebie czegoś grubszego. Jak to mówią, człowiek jest zawsze
mądrzejszy po szkodzie. Poprawiła długi pasek od torebki, kierując się leniwym
krokiem w stronę akademików. Z tego, co pamiętała to dojście tam zajmie jej co
najmniej pietnaście minut i to przy dobrych wiatrach, a biorąc pod uwagę jej
jakże ogromne w tej chwili chęci, z pewnością podwoi ten czas.
Nierozglądając
się po pozasłanianych szczelnie witrynach sklepów, szła wolnym krokiem, gdy
niespodziewanie do tej uszu doszedł dźwięk kopniętej pustej puszki. Cykor
obleciał ją niemalże od razu. Ścisnęła mocniej torebkę, odwracając się za
siebie, a w myślach powtarzała sobie, że to tylko zwykły wiatr. Ale nie!
Wyraźnie słyszała kopnięcie. Daichi niejednokrotnie kopał puste puszki jak i
inne dziwne przedmioty przed ich domem w rodzinnej Konoha.
Z
przymrużonymi oczami otaksowała najbliższe otoczenie i już miała kontynuować
swoją podróż do akademików, gdy ponownie dzisiejszego wieczoru skrzyżowała
spojrzenie z nieznajomym, którego niejednokrotnie przyłapała na przyglądaniu
się jej. Uniosła brwi w zdziwieniu, kompletnie niespodziewając się takiego
spotkania.
-
Hachiro zabrał Lily do waszego pokoju - powiedział nagle.
Sakura
rozchyliła delikatnie usta, a jej uścisk na torebce zelżał.
-
Co? - spytała skołowana.
Nie
wiedziała skąd nieznajomy znał imię jej współlokatorki, ani skąd wiedział, że
to właśnie z nią przyszło jej dzielić pokój przez następne trzy lata. Z tego,
co wiedziała, Lily nie znała go tak samo jak i ona.
-
Hachiro ją zabrał. To jej szukałaś w barze, a gdy jej nie znalazłaś,
postanowiłaś wyjść.
Sakura
była na tyle zbita z tropu, że nawet nie mogła określić, czy przystojny szatyn
zadał jej pytanie, czy po prostu to stwierdził.
Nim
zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczuła na swoim nadgarstku jego chłodne palce i
nim się zorientowała, pociągnął ją w znanym tylko sobie kierunku. Co rusz
otwierała i zamykała usta, chcąc zaprotestować, a także zażądać, by ją łaskawie
puścił - w końcu co on sobie myślał? Ot tak chwyta ją i prowadzi Bóg wie gdzie.
Nawet nie zna jego imienia! Nie ma bladego pojęcia, kim jest! Ale mimo wszystko
jego uścisk wydawał się być dziwnie kojący.
Minęła
dłuższa chwili, nim odzyskała racjonalny tok myślenia i gdy przystanęła
gwałtownie, nie zamierzając robić kolejnego kroku naprzód, dopóki nie zostanie
poinformowana, o co właściwie chodzi. Zmarszczyła groźnie brwi, gdy tylko
bladoniebieskie tęczówki ponownie skupiły na niej całą swoją uwagę.
Jej
wzrok i zacięta mina mówiła wszystko - nigdzie nie idzie.
-
Jest rave -
powiedział, jakby miało to wszystko wyjaśnić.
-
Rave?
Co
jak co, ale nawet ona nie wiedziała, co to jest. A wnioskując z tego, iż Lily o
tym nie trajkotała oznaczało, że i ona pewnie teraz była równie skołowana co i
ona.
-
Zobaczysz - oznajmił i po zaledwie sekundzie, ponownie pociągnął ją.
Tym
razem jednak Sakura zatrzymała się tuż po zrobieniu jednego kroku.
-
Nigdzie nie idę. Nie znam cię. Nie wiem, gdzie mnie ciągniesz i tym bardziej
nie wiem, co to jest rave - mówiła srogo, zapierając się nogami o asfalt.
Miała
po dziurki w nosie, że brzmiała teraz jak rozkapryszony bachor, który chciał za
wszelką cenę iść do swojego tymczasowego lokum, by móc opierniczyć
współlokatorkę a następnie położyć się spać w wygodnym łóżku.
Czuła
na sobie jego przenikliwe spojrzenie, które wydawało się badać każdy skrawek
jej twarzy.
-
Zaufaj mi - powiedział nagle przyciszonym głosem.
Tego
się nie spodziewała. Tak samo jak i niespodziewała się, by jej nogi poddały się
jego słowom, by podążyła za nim bez obiekcji.
Będąc
w stanie normalnie oddychać, wznowiła swój bieg z ogromną gulą w gardle. Zaufaj
mi - słowa, które usłyszała zaledwie raz z ust Miyaviego. Nawet jeśli
jeszcze kiedykolwiek usłyszałaby cos takiego, bez wątpienia by w to nie
uwierzyła. Zbyt dużo się pomiędzy nimi wydarzyło, by była w stanie pomyśleć
inaczej. Lecz mimo wszystko, nie żałowała, że wtedy obdarzyła go szczerym
zaufaniem.
Przyśpieszyła
jeszcze bardziej, zaciskajac mocniej oczy, w których zaczęły zbierać się
niechciane łzy.
-
Czemu mnie tu przyprowadziłeś? - wzrzasnęła mu do ucha oniemiała, próbując
przekrzyczeć dudniącą z głośników muzykę. Spoglądała jak zaklęta na bawiący się
wokół nich kilkutysięczny tłum przy blasku laserów i kolorowych lamp. Jeszcze
nigdy w życiu nie była aż tak przemoknięta z potu i hektolitrów piwa, jakie się
w niej znajdowały. Niewspominając już o jakikolwiek świeżym powietrzu, które
nie było dostępne.
-
Byś zobaczyła świat - wyszeptał do jej ucha, powodując, iż po jej ciele
przeszły zimne dreszcze.
I
zobaczyła. Miyavi pokazał jej najcudowniejsze i te najgorsze zakątki świata.
Nie
była w stanie dłużej biec. Zatrzymała się gwałtownie, przystawiając obie dłonie
do ust, by tylko nie szlochać na głos. Łzy ponownie pojawiły się na jej
policzkach. A wszystko przez słowa, które tamtego wieczoru również powiedział.
-
Jesteś moja, cheri. Tylko moja.
Wtedy
myślała, że zapadnie się ze wstydu pod ziemię. Do tej pory była w stanie
poczuć, jak bardzo paliły ją wtedy policzki. Nie wspominając już o tym, do
czego doszło później…
Instyktownie
dotknęła opuszkami palców swych pełnych ust, które wtedy były przez niego
całowałe. Które oddawały z całą zażyłością każdy pocałunek.
Pocałunek
z bezimiennym nieznajomym.
Zaszlochała
ponownie, a głośny lament wydobył się z jej krtani. Mocniej przycisnęła dłonie
do ust, klękając na ściółce w parku. Poranne promienie słoneczne zaczynały
opatulać jej ciało jasną kotarą.
Gdy
czuła, że zbiera jej się na kolejny lament, zamarła w bezruchu. Przygryzła
środkowy palec po wewnętrznej stronie dłoni, błagając w myślach, by to
uchroniło ją przed głośnym krzykiem.
Trzy
metry przed nią, na trawie okrytej rosą leżał kruczowłowy mężczyzna.
Sasuke.
Od
Autorki: To była najdłuższa przerwa na
Shannaro! O.O Publikując poprzedni rozdział, nie sądziłam, że aż tak ciężko mi
będzie zabrać się za pisanie z kilku powodów:
- prace grupowe doprowadzały mnie do
nerwicy, a trochę ich było do napisania i publicznego przedstawienia.
- laptop i komputer postanowiły
odmówić posłuszeństwa w tym samym czasie, przez co pogrążyłam się w czytaniu
książek. 13 ich przeczytałam od poprzedniego rozdziału ^^”
- ah! wylądowałam w szpitalu z taką
okropną anginą, że trafiłam na oddział odwodniona i nie będąc w stanie
powiedzieć słowa.
Wiem, że rozdział krótki, ale pozmieniałam to i owo,
kilka rzeczy przeniosłam do kilku przyszłych rozdziałów i wyszło jak wyszło. W
tym rozdziale nie dało się napisać nic więcej. Marudom, które będą marudzić, że
za krótko po takiej przerwie, mogę powiedzieć, że w niektórych tych książkach
co przeczytałam zdażały się rozdziały, które miały nie więcej niż pół strony -
więc wiecie…. ;) Po prostu rozdział trzeba wyczuć i tyle ;)
Za 16’tkę planowałam zabrać się w przyszły weekend, bo w
piątek mam do oddania ostanią pracę i ustny z japońskiego, ALE…. muszę szukać
nowego mieszkania emm… jak najszybciej? Więc, wiecie… będę się starała jak
najszybciej coś naskrobać bo prawdę mówiąc 11’tego kwietnia kończę drugi rok
studiów - zostaną tylko majowe egzaminy i woooolne!
I tak wiem…. mam mega zaległości na blogach, o których
pamiętach! Więc Chusteczko (która co chwilę mi się przypomina XD) i Mitshie i
cała reszto nie martwcie się! Lada chwila zacznę nadrabiać, niech tylko wkuję
na blaszkę co mam mówić na ustnym w piątek i będzie gitara :)
Nie rozpisuję się już dłużej… ;)
Trzymajcie kciuki bym napisała rozdział jeszcze w tym
miesiącu ;) I pamiętajcie, że BC ma maturę 5’tego maja, no i chwilowo jest
zakaz poganiania jej ;P Ten rozdział był opóźniony z mojej winy bo nie oddałam
go jej na czas, przez co nie mogła go sprawdzić we wtorek, jak to wcześniej
uzgodniłyśmy ;)
Bajoooo! ;*
Ufff...gorąco było w tym rozdziale.Dalej mnie policzki palą...Mam nadzieję,że Sasuke tylko sobie drzemkę ucina,a nie oddaje ostatnie tchnienie w tym parku!Aha,co do matury-znam ten bóllllllllll! Zdaża mi się niestety robić wszystko w np.niedzielne wieczory by się nie uczyć (czytać rozdziały od Miku).Nie no,czekałam już od rana i gapiłam się na te procenty i tak dalej...Co można napisać...no rozdział boski jak zwykle i zgadzam się,że trzeba taki rozdział wyczuć.Powodzenia i w egzaminach , i w przeprowadzce i dla BC w maturze ^^.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHA! Wiedziałam, że będziecie myśleć, że Sas tam zdycha czy cuś xD Ale tu mogę was uspokoić :) W końcu to jeszcze nie koniec opowiadania ;)
UsuńKurrde matiz! Rozdział rozsadza, po prostu rozwala od środka. Niesamowite, że tak wogóle można ;] Akcja w areszcie- pierwszorzędna, moment zwierzeń- strasznie okrojony, tak, jakby wcale tego momentu w rozdziale nie było, no i standardowo akcja kończy się w momencie, kiedy powinna trwać w najlepsze... Wiesz, że trochę to ujmuje opowiadaniu? Nie wiem jak inni, ale ja miałam opory, żeby wziąć się za przeczytanie tego rozdziału. Głównie dlatego, że nie pamiętałam, jak się skończył poprzedni >,<
OdpowiedzUsuńNo, takie moje skromne zdanie ;D Swoją drogą to tak się zastanawiam, czy chociaż raz zostawiłam jakiegoś komenta, ale dochodzę do konkluzji, że nie. Dlatego też zostawiam Ci tu kometa i wiedz, że notki Twoje czytuje regularnie ;>
Bayo ;] Życzę weny, słońca, dzieci, uśmiechu i co tam jeszcze chcesz ;]
Jak nie komentowałaś, jak komentowałaś a przynajmniej tak mi się wydaje xD Moment zwierzeń był okrojony nie bez powodu, ale spokojnie to jeszcze nie koniec ;)
UsuńWiem właśnie, że strasznie długo nie było tego rozdziału, ale nawet nie miałam jak pisać. Nie wspominając już o wewnętrznej blokadzie :D
Rozdział choć krótki to wiele się w nim wyjaśniło :)
OdpowiedzUsuńCzytałam go z zapartym tchem, żeby się dowiedzieć ile tajemnic domyśli się
Sasuke. Ale tej sceny w łazience to się kompletnie nie spodziewałam!!! O.O
Fajnie było przeczytać jak to się zaczęło z Miyavim :D
Mam nadzieję, że Sasuke tylko w tym parku leży bądź śpi!! I ciekawa jestem czy usłyszał też płacz Sakury.
Noi było troszkę o Ino i Itachim :) Byłam pewna, że Ino odbiła Itachiego a tu proszę jaka niespodzianka :D
Już kończysz semestr w kwietniu ?? Też tak chcę !!!! Ja się będę musiała męczyć do końca czerwca .... ;/;/ ;.;
Powodzenia w przeprowadzce i na egzaminach :) A dla BC powodzenia na maturze!!
I żeby kolejny rozdział Ci się szybko pisał :D :D
PS. Yamato myli się mi tutaj z Minato. Nie wiem, jakoś na miejscu drugiego prawnika Sakury widzę właśnie ojca Naruto. :P Chociaż, gdyby był to by Naruciak coś wiedział o przeszłości Sakury.
Aż do czerwca?! Toż to zbrodnia! :O Ale dasz radę! Wierzę w ciebie ;)
UsuńDokładnie zborodnia ;/;/ Nie mam innego wyboru
UsuńZapewne wiesz, że większość z nas nie mogła doczekać się tego rozdziału, więc kwestie marudzenia i ględzenia o tym samym, to może porzucę i przejdę do konkretów. xD Doczekaliśmy się! Nadszedł ten piękny, cudowny dzień, a ja, zamiast uczyć się matematyki na maturę, to oczywiście wbiłam na shannaro, super. ;D Na arkuszu napiszę, że to przez Miku-chan i w ramach rekompensaty napiszę im rozprawkę z perypetii kryminalno-psychologicznych Sasuke i Sakury. (TAK NA MATMIE)
OdpowiedzUsuńA przechodząc do konkretów, to W-TYM-ROZDZIALE nie było żadnych powtórzeń, podobało mi się i to na tyle, paaa.
Haha, nie, żartowałam tylko.;D Jeszcze nie "pa". XD
Najlepszą częścią rozdziału były zdecydowanie wspominki Sakury - bo to one co nieco nam obrazują i to są takie małe puzelki, które sobie składamy, ale robisz to tak skrupulatnie, że... no nie idzie wyjść poza margines. Niby mam jakieś tam swoje teorie i przypuszczenia, ale sądzę, że to nie to... że nie udało mi się przeniknąć przez skorupkę tajemniczości Sakury. xD Nie dziwię się, że Sasuke jest tak sfrustrowany i zdeterminowany, aby wydusić z niej jakies informacje. xd Aż musiał zrobić sobie krzywdę! To wszystko jej wina! Doprowadza go do takiego stanu, że.. Że jest załamany, chłopaczyna, a ona jeszcze się dziwi! :o
---> Ta scena również wyszła bardzo korzystnie, ale powiem ci szczerze, że myślałam, że nie wytrzyma, wciągnie ją do łazienki i zgwałci, albo chociaż pocałuje! Ale jednak nie... ;C Chociaż czytałąm to z zapartym tchem, to jednak wyrwał jej bluzkę i te standardowe "Nic nie widziałaś, Haruno". xDDD <---
Ino! Taaak! Ona ma tutaj wiele fanek! A nawet jeśli nie wiele, to mnie na pewno. Zawsze pomocna, przygotowana i ma takie kryształowe serce jak w madze! Nawet stopki Sakurze dała! Dziewczyna myśli o wszystkim. xD I przynajmniej wiemy, ze nie jest s*** i nie odbiła tej Chikaru chłopaka, tylko ona... no, jak to Ino pięknie powiedziała? Nadal jest zakochana bezsensowną miłością i zapewne nie może pogodzić się ze stratą dlatgo tak zareagowała. Bo przecieeeeeż? Ino nic jej nie zrobiła! To taka dobra dziewczyna przecież xD... Ale powiem ci, że i tak żal mi tej Chikaru, bo w jednej scenie z Sasuke ona naprawdę wyszła na miłą i sympatyczną dziewczynę, więc słowa Ino bardzo mi się spodobały... takie... tłumaczące. Nie zwyzywała jej od kijek wie kogo, tylko próbowała sobie to wyjaśnić, ze po prostu kobiety już tak mają - i racja!. Żadna z nas nie lubi, gdy ktoś kogo kochamy od nas odchodzi i kocha kogoś innego. Może Chikaru zachowała się źle i szczeniacko, ale i tak jest mi jej żal. ;D
Ogólnie podoba mi się właśnie to w twoim opowiadaniu, że nie ma podziału na kryteria "dobry" i "zły" bohater. Że po prostu... nie stworzyłaś takiej złej do szpiku Chikaru, która ciągle będzie mąciła i nie ma żadnej "dobrej strony". Ty najpierw nam ukazałaś jakąś normalną dziewczynę, a potem dopiero zachowała się tak, jak się zachowała przez co - na przykład ja - nie mogę jej znienawidzić, czy znielubić. Taka ludzka jest xD Podobnie jest z Ayanami. I wysuwam stwierdzenie, że jesteś naprawdę dobra w konstruowaniu własnych bohaterów. ;D
OdpowiedzUsuńNo ale dobra... przejdźmy dalej, bo zanudzę cię na śmierć! :o Pyskówka z Sasuke w celi jak najbardziej na plus. Ja po prostu uwielbiam, jak oni się kłócą, a właściwie... jak on wyprowadza ją z równowagi, a ona wybucha. "Wara od mojej rodziny!" hahaha... takie Sakurowate. xD Trochę mnie jednak dziewczyna zirytowała... bo Sasuke daje jej alibi, a przez jej upartość i dziwną zawziętość ciągle wykrzykiwała żeby się zamknął. No już na końcu sobie myślałam "Ogarnij się! On chce ci pomóc, tępa tyczko!" hahaha xD Więc to taki pierwszy raz, jak kibicowałam Sasuke, aby w końcu się na nią pożądnie wkurzył, a powinnam być team Saku. xD Nie no jestem.... ale to taki wyjąteczek mały. xD Solidarnośc jajników musi być.
I co ja mam ci jeszcze napisać? Rozdział był stosunkowo spokojny i jak sama dobrze wiesz... krótki, ale rozumiem cię... Czasami człowiek stara się jak może, a i tak taki rozdział musi się pojawić. Wiadomo, że wolimy dłuuuuugaśne, Miku-chanowe strony Worda, no ale... ja i tak jestem przeszcześliwa, że mogłam go przeczytać i nie kazałaś nam czekać na siebie jeszcze dłużej. Trzymam kciuki, aby następny pojawił się prędzej! :)
I przepraszam za chaotyczność komentarza i błędy, ale piszę z laptopa mojego chłopaka, który... teraz jest wart 50 zł więc jesteś w stanie wyobrazić sobie jego stan użyteczności. I jak mi nie doda komentarza to go roz...pieprzę I NIC MNIE NIE POWTRZYMA!!!
No, to teraz paaa. ;D
"Tępa tyczka" made my day. XD
UsuńBC
YEAH!!!!
UsuńZero powtorzen - Miku robi postepy muahahaha ;] Az chyba zaraz piwo sobie otworze z tego powodu xD
Hahaha xD Nie to zdecydowanie nie przez Sakure, Sas zrobił rozpieldziel w łazience xD
Ja tam osobiście lubię Chikaru i Ayanami, bo jak sama powiedziałaś są normalne itp itd. Kazdy z nas ma jakies odpaly i odchyly jesli chodzi o sprawy zwiazkow i nie tylko. I jakoś to ich zachowanie moim okiem wydaje się być uzasadnione, ale o tym będzie trochę później xD Nie wszystko od razu :)
Hahaha Sakura jeszcze bedzie iryotwalo przez troche, ale nie za dlugo :D
Chaotyczność komentarza? Chyba dawno moich u siebie nie widziałaś xD Ale niedługo postaram się to zmienić :D
Ohh, czyli laptop wart 50zl jeszcze zyje? xD
No i super :) Nie będę Ci znowu słodzić bo wiesz przecież że jest świetne <3 Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńWitam, rozdział przeczytałam już wczoraj, aczkolwiek byłam zbyt zmęczona by cokolwiek skomentować, więc zjawiłam się tu dzisiaj.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że całkiem inaczej pisze się komentarze po "ochłonięciu". Zazwyczaj piszę je od razu. Teraz czuję się trochę dziwnie...
Rozdział mi się podobał. Nie narzekam, że krótki lecz cieszę się, że w końcu się pojawił. Długo na niego czekałam. I przyznaję, że nie zawiodłam się ani trochę. Notka ciekawa, pełna emocji. Polało się trochę krwi ^^.
Fragmenty ze wspomnieniami Sakury są wprost niezwykłe. Idealnie oddajesz jej uczucia i emocje.
Sakurze chyba nigdy nie uda się pozbyć Sasuke. Zawsze i zawsze jedno znajduje drugie, nawet jak tego nie chcą. Każde ich spotkanie jest przypadkowe, przyjmowane z niechęcią i irytacją. A najlepsze jest to, że każde z nich zbliża ich do siebie coraz bardziej.
Pozdrawiam i życzę weny.
Trzymaj się dziewczyno i pokonuj przeszkody z wysoko podniesioną głową.
Oj wiem coś na temat pisania komenatrzy dzień później xD
UsuńPodoba mi się to jak ujełaś w tych kilku krótkich zdaniach te nieplanowane spotkania Sasuke i Sakury, są takie prawdziwe i idealnie opisują ich obecną sytuację.
Oj ciężko głowę trzymać podniesioną wysoko, ale będę się starać jej nie opuszczać! ;)
Jej ile dałaś na siebie czekać, no!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc czytałam rozdział na tele jak szłam spać, więc no... Mój komentarz może być nieco chaotyczny, jak wiadomo :D
Eh, nie spodziewałam się tam Obito, dobrze, że Madary nie było, bo coś czuję, że byłoby źle. I tak coś czuję, że Sasek już niedługo dojdzie do prawdy i do tego, dlaczego Sakura tak nienawidzi jego rodzinki :D
Dowiedzieliśmy się czegoś z przeszłości Saki, nawet dobrze. Tak jakoś Miavi, wydawał się taki tajemniczy i pociągający(jeszcze te oczy no!), a tu jak wiadomo nie będzie zbyt fajnie, eh... ;c
No i Saki paradowała cały czas bez stanika, no! Ja bym się czuła naga, a ona tak po prostu...
Jeszcze ten Sasuke, który walił w lustro w łazience, pewnie coś go gryzie, eh, no... xD
No i dobrze, że Saki w końcu powiedziała prawdę, może jej to coś pomoże, zamiast pogrążania się :D
Jak można przerywać w takim momencie ja się pytam? Znając życie Sasek wszystko słyszał i będzie pytał o wszystko Saki, lub coś w tym stylu, ale na pewno nie zostawi tego tak po prostu. Coś czuję, że czekają ich ciężkie chwile.
Będę trzymać za Ciebie kciuki! Zdawaj mi tam dobrze :D
No i życzę oczywiście weny.
Pozdrawiam! <3
Na wstępie napiszę, że bardzo podobają mi się cytaty poprzedzające rozdział : ) Idealnie skomponowane z treścią. Chwali się :)
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną sceną w tym rozdziale, jest moment, kiedy Sakura wchodzi do męskiej łazienki na komisariacie. Wracałam do niej kilkakrotnie, podejrzewam, że wynikało to z realizmu tej sceny. Spodobało mi się to, że Sakura mogła zobaczyć, że Sasuke też ma problemy, że sobie z czymś nie radzi.
Fajne jest to, że oboje coś ukrywają, przed sobą i światem, co sprawia, że pojawia się między nimi wspólny mianownik :)
Po przeczytaniu słów: „Jesteś moja cheri. Tylko moja.” Zaświtała mi w głowie myśl, że to Miyawi zabił Satoru, bo jakoś dowiedział się o tym, że ten podniósł rękę na Sakurę . Zaczęłam się też zastanawiać czy nie jest również winnym drugiej śmierci wspomnianej w opowiadaniu. Wydaje mi się, że mógłby być na tyle zaborczy, żeby zrobić krzywdę osobie, która uszkodzi jego „własność” albo po prostu się nią zainteresuje. Idąc tym tokiem wyjaśniłoby się, czemu Sakura nikomu nie powiedziała całej prawdy o wydarzeniach w Kyoto. Wynikałoby to z faktu, iż czułaby się winna. W końcu to ona (pośrednio) przyczyniłaby się do śmierci tej osoby. To takie moje przemyślenia ;)
Zakończenie w takim momencie było po prostu nie fair! Pół noc się wierciłam w łóżku i zastanawiałam, co się mogło stać! (Pewnie jesteś z siebie zadowolona :P ) Nadal nie wiem, co wykombinowałaś, ale na pewno czymś nas zaskoczysz.
Przepraszam, że tak krótko i że dopiero teraz komentuje(mimo czytania w nd), ale studia pochłaniają stanowczo za dużo czasu i energii, ale sama o tym wiesz. :)
Życzę dużo weny, czasu do pisania, zdanych egzaminów i zaliczenia wszystkich prac :) a BC-Redaktor efektywnej nauki :)
Just me
Ps.: Szukając dziś prezentu dla przyjaciółki trafiłam na cytaty:
„Alkohol i namiętność jednakowo zawracają w głowie.” Antoni Regulski
„Alkohol konserwuje wszystko prócz tajemnic” Seneka
Od razu przypomniała mi się 13stka :D
Korzystając z chwili przerwy dodam, że z postanowieniami Sakury odnośnie ograniczenia spotkań z Sasuke do zera kojarzy mi się piosenka: Shakira - Can't Remember To Forget You (Audio) ft. Rihanna ;)
UsuńJust me
Zdecydowanie zgadzam się z tym, co napisała powyżej odnośnie Miyavi'ego Just me:)
OdpowiedzUsuńMori ma względem swojej Cherry jakąś obsesję i widać albo może i mi się wydawać tylko, że on nadal ją kocha... fakt, że na jakiś swój nienormalny sposób, ale jednak. Można to zauważyć w tym, iż to pewnie właśnie on zabił Satoru, ponieważ był zapewne w tym pub'ie i widział jak dał Sakurci strzała, gdzie nawet on nigdy na nią ręki nie podniósł, co różowowłosa sama powiedziała. Po drugie, gdy Mori i Sasuke spotkali się w posiadłości Uchiha i bladooki powiedział do Supermana, że by się trzymał z dala od niej... zazdrość i chęć mienia na wyłączność jest tu widziana na kilometr.
Co do tego, że to w Kyoto Sakura zrobiła ten wypadek z premedytacją jest właściwie nie do pomyślenia. Zapewne Miyavi go spowodował, ponieważ może ktoś się do Cherry przystawiał lub coś jej zrobił, a on z czystej zazdrości i wściekłości to zrobił, a że Sakura bała się, że jeszcze komuś może zrobić krzywdę, wzięła winę na siebie. Można zrozumieć, dlaczego ona się go tak boi.
Nie mogę doczekać, aż się ta dwójka spotka. Może jeszcze Sasek się pojawi. Ale on pewnie nie da jej skrzywdzić i stanie w jej obronie.
Relacje pomiędzy tą dwójką są z rozdziału na rozdział jeszcze bardziej ciekawe i wciągające. Zawsze po przeczytaniu nowego rozdziału mam mętlik w głowie, bo staram się wyjść w przyszłość i przewidzieć, co się między nimi wydarzy. Ale tego się nie da jednak przewidzieć w 100%, ale jakaś część moich wcześniejszych przemyśleń się sprawdza i jestem z tego powodu z siebie dumna :)
Jednak nie mogę rozkminić, dlaczego Sasuke się wściekł tak w tej toalecie. Aż mnie nerwica bierze, że nie wiem o co mu chodziło. ;/ Może dlatego, że nikt nie chce mu powiedzieć, co się między Sakurą, Miyavim i jego wujami wyprawia i go to jeszcze bardziej frustuje i denerwuje, że chłopak nie wytrzymał tej niewiedzy i musiał się najzwyczajniej w świecie wykrzyczeć i wyrzyć? Nie mam zielonego pojęcia. ;c
Co do ciebie Mikulinko, to tak bardzo dobrze piszesz, masz bardzo ciekawe pomysły na postaci, każda jest inna i ma zabójczy charakter. Ja z każdą nową notką, potwierdzam jeszcze bardziej, że jesteś NIESAMOWITA w tym, co tutaj robisz. Na prawdę chylę czoło, bo to jest coś serio wspaniałego. Gdyby wyszła z tego książka, byłabym pewnie pierwsza w kolejce po nią hehe <3
Skończę tutaj swoje wypociny i przemyślenia, które siedziały mi w serduszku i męczyły rozum.
Życzę dużo dużo wenki, aby ci się z łatwością pisało te twoje ARCYDZIEŁO<3
No i oczywiście zdania tych twoich zaliczeń na najlepszy wynik jaki może być.
Całuski od Rinuyo, bardzo bardzo wiernej fanki;*;*
さようなら <3
No, prawie pierwsza!
OdpowiedzUsuńNigdy więcej takiej przerwy, Miku. Bo się pogniewamy, zobaczysz. :P
Komentuję od razu po przeczytaniu, co mi się rzadko zdarza, ale mam 9876545678 myśli w głowie i pewnie nie napisałabym wszystkiego, gdybym zrobiła to później.
Wsadzili ich razem do celi? Kurczę, szkoda, że nie było tam seksów. xD No co, śmiesznie by było. A tak teraz na poważnie, cały czas się zastanawiam, jak to jest pomiędzy tym Sasuke a Sakurą. No bo on jej niby broni, stara się tworzyć jej alibi, a jednocześnie jest na nią zły... A ona zaprzecza temu, iż spędziła z nim tamtą noc. Haha, już bardziej skomplikowane to nie mogło być. Tak bardzo dwa różne charaktery. <3 Kocham ich. Cieszę się jednak, że Sakura w końcu poszła po rozum do głowy i potwierdziła słowa Uchihy.
Jak mnie bardzo wkurzają ci wujkowie Saska, ech. Czemu tak bardzo zależy im na wpakowaniu Sakury do więzienia. Nie rozumiem ich, mają jakiś ból dupy chyba. xDDDD
Chciałabym mieć taką przyjaciółkę, która nawet jeśli wsadzili by mnie do więzienia pomyślałaby o moim stroju i przyniosła coś przyzwoitego. Taaaak, Ino, uwielbiam ją za to, co zrobiła.xd
No i czemu mój mąż uderzył w lustro? :o Nadpobudliwy, nadpobudliwy. A może ci wujkowie znowu coś mu powiedzieli.. Albo.. Wiem! Madara czegoś mu zakazał. Zabrał kasę? ;> Ciekawe, ciekawe. Chyba, że po prostu zdenerwował się na Sakurę, która (jezuuuuuu >.<) nadal nie powiedziała mu o swojej okropnej przeszłości.
Ino jest wspaniałą przyjaciółką w tym opowiadaniu, serio! Nie lubię jej zbytnio, ale przez Shannaro coraz bardziej zaczęłam się do niej przekonywać i nawet uwzględniłam ją w swoim opowiadaniu. ;33
Ja rozumiem miłość, wspomnienia, te sprawy... No, ale ile można opłakiwać jednego głupiego, skończonego dupka? Sakura, uszy do góry, Sasek jest lepszy! Chociaż w sumie każdy czasem ma taki dzień, że musi wyjść, popłakać i wgl. Znam to bardzo dobrze. ;_;
I ta końcówka... Czemu przerwałaś w takim momencie? Czemu Sasek tam leżał? Czyżby tak po prostu sobie szedł i nagle stwierdził, że się położy? xDDDD (Zochan czasami ma takie myśli, ale ćśśś ._.) Wątpię w to. Ktoś go pobił? Hmmm, no sama nie wiem, co się mogło stać. Mogę tylko przypuszczać..
Jak na ciebie to trochę krótki ten rozdział. Na moim czytniku miał tylko 55 stron, a zazwyczaj ma tak 100-120. ;_; ^^ Także, wiesz co robić... :P
Ten rozdział bardzo poprawił mi humor, który dzisiaj jest... różny. xD :)
Pracuj nad 16'tką, weny, weny i jeszcze raz weny! :D
:*
Rozwaliła mnie ta scena za kratkami. Czy oni zawsze muszą się kłócić? A raczej: Czy Sakura zawsze musi się z nim kłócić?
OdpowiedzUsuńI podtrzymuję to co mówiłam o Sakurze: jej upartość tutaj już trochę drażniła. Kurcze dziewczyna jest oskarżona o morderstwo(!), ma na głowie dwóch prawników, którzy zrobią wszystko żeby ją zniszczyć(i ona o tym wie), ale dalej się głupio upierała, że Sasuke z nią nie był. Całe szczęście, że po rozmowie z Kakashim poszła po rozum do głowy, bo miałam ochotę sama jej go przynieść(wpuściłabyś mnie na tę okazję do opowiadania, prawda?). No ale koniec końców, wszystko "dobrze" się skończyło.
Zdecydowanie ten rozdział wygrały wspomnienia Sakury. Nie znoszę Miyaviego, ale koleś niesamowicie intryguje i chciałabym poznać przeszłość jego i Sakury. Poza tym sposób w jaki go przedstawiasz... No co ja poradzę, że jak w przypadku 90% żeńskiej populacji, kręcą mnie dranie?(Chociaż i tak w hierarchii seksowności Shikamaru wygrywa z draniami). Rozumiem tę biedną Sakurę...
W ogóle Miyavi jej nigdy nie uderzył, rzadko podnosił głos, a jednak jakimś cudem uzyskał nad nią kontrolę i to tak niesamowitą kontrolę, że Sakura jeszcze się z pod niej nie uwolniła. Liczę na to, że zaczniesz powoli uchylać rąbka tajemnicy.
Rozczuliła mnie Ino, która pamiętała nawet o trampkach dla biednej Sakury. Zaczynasz we mnie wzbudzać jakieś dziwne pokłady sympatii do tej postaci, a nie sądziłam, że to możliwe! Zwracasz uwagę na jej wszystkie pozytywne cechy, które ja w swojej niechęci zawsze pomijałam. W końcu i w mandze Ino się Sakurą swego czasu zaopiekowała.
Ostatnia scena... Chcesz, żebym kiedyś zeszła na zawał, prawda? Ja wiem, że powinnam być już przygotowana psychicznie, że u ciebie nic nie kończy się bez wybuchu bomby atomowej, ale widzisz, zrobiłaś przerwę i... zapomniałam. Co ten Sasuke tam robi?! Upił się? Pobili go? Zasnął sobie na łonie natury?
No nic, pozdrawiam i jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Tytuł Twojego opowiadania zawsze mnie przyciągał. Nie przepadam za Carly Rae Jepsen, ale piosenkę Tonight I'm getting over you uwielbiam i to właśnie dzięki niej stałam się obserwatorką Twojego bloga. No i tytuł przyciągał mnie dalej, lecz czasu brak, a chrapka pozostała. Obiecałam sobie, że w święta zajrzę przeczytam dwa-trzy rozdziały, skomentuję je i będę je tak czytać partiami. Acha, już to widzę. Przesiedziałam cały wczorajszy dzień czytając to opowiadanie. Przechodziłam tylko z miejsca na miejsce, żeby nie było, że nie spędzam czasu z rodziną.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga nie tylko przez tytuł, ale również prze Twoją jednopartówkę. Byłam/ jestem nią tak zachwycona, iż zapragnęłam czytać więcej Twoich cudeniek. Musze sobie zapisać, że moim obowiązkiem jest skomentowanie Twojej miniaturki.
Wróćmy do opowiadania. Spodziewałam się opowiadanie o ninja, zupełnie nie wiem dlaczego. Cieszy mnie jednak, iż będzie się to działo w rzeczywistym świecie, ponieważ to moja ulubiona tematyka z tym paringiem, a ostatnio nie mogę znaleźć żadnej dobrej ich autorki. Albo ja źle szukam albo się przede mną pochowały.
Już w prologu byłam bardzo zdziwiona.
„- Haruno Sakuro, jesteś uznana winną zarzucanych ci czynów.”
I tu nasuwa się pytanie co mogła zrobić Sakura, ale potem było gorzej, bo przez Ciebie znowu jestem uzależniona od Miyavi` ego. ;)
Domyślam się o co może chodzić z klanem Uchiha, ale to na razie zostawię dla siebie. Podoba mi się też, że nie ograniczasz się tylko do SasuSaku, ale jest tutaj tez perspektywa Ino. :)
Potem nie miałam jak pisać w Wordzie przydługaśnego komentarza opisującego wszystkie moje spostrzeżenia, bo zaczęłam pochłaniać napisane rozdziały. Jestem tak oczarowana, że do teraz jak wspomnę co się działo to rumieńce same wskakują mi na policzki. Dawno nie czułam czegoś takiego i za to bardzo dziękuję.
Pozdrawiam, Halszka :3
Nadrabiam zaległości! :D Jak to dobrze, że nie muszę czekać na następny rozdział jak na razie, ponieważ on czeka właśnie na mnie! Hahaha :D nie spodziewałam się, że którykolwiek z Uchihów pojawi się na komisariacie, a tu proszę i jeszcze Kakashi :D coraz bardziej mnie intryguje związek z Miyavim (nie wiem czy dobrze napisałam) :D oh, już nie mogę wytrzymac, lecę dowiedzieć się co z Sasuke :D tak na marginesie, rozdział bardzo dobry :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*