"Posiedźmy tu dziś
wieczór, choćby nie było nam sądzone nigdy już zasiąść razem."
Charlotte Brontë
"Dziwne losy Jane Eyre"
Mokrą dłonią przetarła zaparowane
lustro, pozostawiając na chropowatej powierzchni zimne krople. Przez zaledwie
chwilę spoglądała na swoje odbicie - podkrążone oczy były wyraźnym znakiem
zmęczenia po nieprzespanej nocy, a także wylanych nad ranem łez. Gdy
wróciła z biegania - o brzasku - Ino już nie spała i ku zdziwieniu Sakury,
nawet nie zadawała zbędnych pytań: gdzie była i co robiła. I po raz kolejny -
była jej za to dozgonnie wdzięczna. Nawet śniadanie na nią czekało, a tego już
zupełnie się nie spodziewała. Pamiętała, jak wtedy z przyjaciółką wymieniały
się szczerymi uśmiechami i chichrały przy posiłku.
Teraz jednak nie mogła uwierzyć, że
taki poranek w ogóle miał miejsce. Na pierwszy rzut oka było widać, jak to
wszystko wyczerpało ją zarówno fizycznie, jak i psychicznie - zwłaszcza te
ciężkie łzy, które nie chciały przestać spływać po jej zaróżowionych
policzkach. Ino nie była głupią osobą, ale nadal nie skomentowała wyglądu
swojej przyjaciółki. A nawet nie istniała możliwość, by Yamanaka nie spostrzegła,
że płakała. Nie istniała!
Chociaż może jednak?, zastanowiła
się Sakura, lecz po chwili pokręciła przecząco głową. Ino na pewno to nie
umknęło. Jej spostrzegawczość była niekwestionowana.
Pomimo, iż Sakura w głębi duszy
cieszyła się, że uniknęła drażniących pytań, to z drugiej strony
ogarniał ją wewnętrzny niepokój o przyjaciółkę. Z rana Ino wydawała się być
zupełnie inną osobą niż wczoraj, czy dzień wcześniej. W dodatku miała wrażenie,
że ich poranna rozmowa była szybka i dość okrojona. Ino była w stanie
trajkotać o wszystkim i niczym przez długie godziny, a także - o la Boga! -
całe dnie. A jej ulubionym tematem zazwyczaj było właśnie jej życie prywatne.
Dlatego też Sakura miała dziwne wrażenie, że Ino nie była szczera z nią do
końcą, bądź też nie powiedziała wszystkiego. Z jakich powodów mogła postąpić
tak a nie inaczej, to nie miała bladego pojęcia. Nic a nic nie przychodziło jej
do głowy. Nawet marznięcie pod zimnym prysznicem nie przywróciło jej myślom
żadnego zdrowego toku rozumowania. Wręcz przeciwnie, w jej głowie panowała
kompletna pustka.
Dłonią przeczesała mokre włosy, z
których końcówek jeszcze skapywały krople wody, po czym spuściła wzrok w dół,
czując pewnego rodzaju wstręt do samej siebie. Po powrocie do Konoha planowała
- miała! - odżyć, a nie jeszcze bardziej zamykać się w swoim kokonie,
odizolowując niemalże od wszystkich w okół. A w obecnej chwili wyglądała jak
cień samej siebie. Nigdy nie przypuszczała, że po powrocie do miasta w którym
się urodziła i wychowała, sprawy aż tak bardzo zaczną się komplikować. To
wszystko pomału zaczynało ją przerastać. Szalę zaczęła przechylać
niespodziewana śmierć Satoru, o którą przez kilka godzin była posądzona. I
pewnie gdyby nie zeznania Sasuke nadal by siedziała w ciemnej, obskurnej celi w
oczekiwaniu na swój pierwszy posiłek dzisiejszego dnia. Sasuke miał rację -
wczorajszej nocy zachowała się gorzej niż dziecko, starając się za wszelką cenę
nie dopuścić do tego, aby jej mały sekret wyszedł na jaw. Nie obchodziło ją
wtedy, co by się stało gdyby nie miała alibi. Nie liczyło się nic innego oprócz
udowodnienia wszystkim, że tamtej nocy nie spędziła z Uchiha. Dopiero teraz
zrozumiała wszystkie powiązane z tą decyzją konsekwencje i przyznała się do
błędu, uznając swoje wczęśniejsze zachowanie za godne głupca.
Tak, bała się że jej duma ucierpi.
Sasuke nie mógł tego lepiej ująć.
Jednak z drugiej strony nie
potrafiła postąpić inaczej. Działała w obronie własnej, nie chcąc by ktokolwiek
posądził ją o to, że miała cokolwiek wspólnego z Uchihą. Nie liczyło się wtedy
jego imię, a nazwisko, które najbardziej jej ciążyło w policyjnej celi. Nie
wspominając już o (nie)spodziewanej wizycie Obito.
Gubiła się - czuła to i musiała
przyznać, że nie za bardzo podobała jej się taka sytuacja. Nie znosiła
znajdować się pomiędzy młotem a kowadłem, o wiele bardziej preferowała prostą
ściężkę, którą mogłaby podążąć z uniesioną głową. Ale tak jak powiedziała już
kiedyś Ayanami: życie było suką i zawsze zaskakiwało nas w najmniej oczekiwanym
momencie. A najlepszym tego przykładem był wczorajszy dzień. Nigdy nie
spodziewała się usłyszeć takich a nie innych wieści, chwilę po tym jak znalazła
się w gabinecie Tsunade. Czuła się, jakby został wylany na nią kubeł lodowato
zimnej wody.
Chwyciła za ciemno granatowy
ręcznik, jaki leżał na koszu na brudną bieliznę a następnie zaczęła się nim
pośpiesznie wycierać. Miała dziś zdecydowanie zbyt dużo na głowie, by móc
pozwolić sobie na stratę czasu nad użalanie się nad samą sobą przed starym,
obskurnym lustrem.
Kilkanaście minut temu podjęła
decyzję - decyzję o spotkaniu z Sasuke.
Musiała się z nim zobaczyć. Musiała
z nim porozmawiać.
Opatulona wilgotnym ręcznikiem,
pośpiesznie wyszła z łazienki i nie chcąc tracić cennego czasu, wrzuciła kromkę
chleba do tostera, w między czasie ubierając na siebie wąskie jeansy i luźny
biały top na ramiączkach. Potykając się o ręcznik, który zaledwie chwilę temu
znalazł się na podłodze, chwyciła za szmacianą torbę wypełnioną kilkoma
zeszytami. Tuż przed wyjściem z domu złapała jeszcze w zęby świeżo zrobionego
tosta i w mgnieniu oka opuściła wynajmowane mieszkanie.
Południe wybiło już jakiś czas temu,
wiec musiała się śpieszyć. W końcu szła dziś do kawiarni na drugą zmianę, a
Sasuke mógł być wszędzie.
Wpierw nogi zaprowadziły ją prosto do parku, gdzie o
wschodzie słońca dostrzegła go leżącego na trawie. Wtedy z początku spodziewała
się najgorszego. Ale jak tylko zdrowy rozsądek ponownie zaczął się w niej
odzywać, zauważyła jak jego klatka piersiowa unosiła się w miarowy sposób.
Ponadto, kare tęczówki były skupione na zazielenionych konarach drzew, a w
uszach miał małe białe słuchawki. Jedyne czego nie mogła spostrzec, to dłoni
chłopaka, która najbardziej ucierpiała we wcześniejszym wybuchu gniewu w
łazience na komisariacie. Nadal nie wiedziała i nie potrafiła zrozumieć, co tak
bardzo go wzburzyło. Osoba w łazience nie była tym w miarę opanowanym Sasuke,
którego poznała, a zupełnie inną osobą.
Ale go tam nie było. Nigdzie go nie dostrzegała.
Za każdym razem gdy słyszała ryk silnika motoru,
odwracała się z nadzieją, że to może jednak on, co kończyło się zawodem. Jedyne
miejsce jakiego nie sprawdzała w pobliżu kampusu, były akademiki.
Na samą myśl, że mogłaby teraz się
tam pojawić wykrzywiła usta grymaśnie. Co jak co, ale to było ostatnie miejsce
w jakim teraz chciała się znaleźć. I nie tylko ze względu na artykuł w
uniwersyteckiej gazecie. Pomimo iż nie miała nic wspólnego ze śmiercią Satoru,
to nadal obawiała się spotkać twarzą w twarz z Ayanami.
Z impetem kopnęła mały kamyk, który
przeleciał kilka metrów w przód, bez przerwy wykrzywiając usta to na prawo to
na lewo. Nie miała czasu na błądzenie po mieście, Ino ją zje jeśli i dzisiaj
spóźni się do pracy, a biorąc pod uwagę jaki to był dzień, nie zamierzała
ryzykować. Kątem oka zerknęła na delikatny zegarek na jej nadgarstku - miała
zaledwie godzinę do rozpoczęcia pracy.
- Raz kozie śmierć - westchnęła
ciężko, przyśpieszając kroku. Nie miała pojęcia, czy godzina wystarczy jej na
znalezienie Sasuke i przeprowadzenie z nim jakiejkolwiek rozmowy z nim, zwłaszcza
że wypadałoby powiedzieć więcej niż tylko dwa zdania.
Szła główną ulicą Konohy,
rozglądając się gdzie tylko mogła i przeklinając w myślach Sasuke. Gdy go
unikała, zawsze pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie, natomiast gdy go
szukała, przepadał niczym kamfora. Zupełnie jakby robił to specjalnie!
Sakura parsknęła śmiechem pod nosem,
kiedy doszła do małego skrzyżowania, na którym miała pierwszą ostrą
konfrontację z Sasuke. Siniak na jej kolanie zagoił się zaledwie kilka dni
temu. Otaksowała wzrokiem asfalt przy chodniku, gdzie twardo wylądowała i nie
potrafiąc wytłumaczyć dlaczego, oba kąciki jej ust uniosły się subtelnie.
Doskonale pamiętała, jak nawrzeszczała wtedy na niego, a on wyraźnie nic sobie
z tego nie zrobił - jakby mało co go to interesowało, co pewnie nie mijało się
z prawdą. Sakura ponownie prychnęła, tym razem nieco ostrzej. Poprawiając torbę
na ramieniu, odwróciła się z zamiarem ponownego rozejrzenia po okolicy, gdy
nagle jej uwagę przykuło ogłoszenie na sklepowej witrynie.
Faktem było, że koniec roku
akademickiego zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło - godziny jej
pracy w kawiarni zostaną drastycznie zredukowane. Prędzej czy później i tak
byłaby zmuszona do szukania nowej pracy, więc dlaczego miała nie skorzystać z
nadarzającej się okazji, gdy na witrynie sklepu wisiało ogłoszenie o prace? Bez
chwili zawahania skierowała kroki do sklepu motoryzacyjnego, gdzie oprócz pracy
chciała również znaleźć Sasuke. W końcu czy to nie było wręcz idealne miejsce,
w którym mógłby przebywać w obecnej chwili?
Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli,
to będzie w stanie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Pewnie otworzyła drzwi, a po całym
sklepie momentalnie rozszedł się dźwięk dzwoneczka. Nie widząc nikogo za ladą,
zainteresowanym wzrokiem zaczęła skanować wnętrze sklepiku, z każdym krokiem
wchodząc bardziej w głąb. Zerkała ciekawskim spojrzeniem na równo poukładane na
półkach puszki farb samochodowych, spray’ów i lakierów, nie potrafiąc nawet
zdefiniować czym tak naprawdę się różniły. Nie znała się na tym, a widząc regał
z przerożnymi kablami, zatrzymała się w miejscu a na skórze poczuła gęsią
skórkę. Nie rozumiała nawet, dlaczego przyszło jej do głowy, że mogłaby tu
kiedykolwiek pracować. Wiadomo, żadna praca nie hańbiła, jednak w sklepie
motoryzacyjnym występowała taka różnorodność produktów, z którymi nigdy
wcześniej się nie spotkała, że obawiała się totalnej kompromitacji.
- Nie znajdziesz go dzisiaj nigdzie.
Sakura, słysząc dziwnie znajomy
głos, odwróciła się jak oparzona w stronę przybysza. Jej brew delikatnie
drgnęła, kiedy trzy metry przed sobą dostrzegła umieśnionego blondyna. Byłą
pewna, że już kilkakrotnie widziała go w towarzystwie młodszego brata
Itachiego.
- Słucham? - spytała skonfundowana,
lustrując uważnie całą jego sylwetkę. Bez cienia wątpliwości mogła stwierdzć,
iż Juugo nie przyszedł tutaj na zwykłe zakupy. Plakietka po lewej stronie jego
klatki piersiowej, która notabene przypomniała jej jego imię, wyraźnie
świadczyła o jego pracy tutaj.
- Tutaj go dziś nie znajdziesz. Ani
tu, ani nigdzie indziej - powtórzył ze stoickim spokojem i jak gdyby nigdy nic,
zabrał się za rozkładanie nowego towaru, który przywiózł najprawdopodobniej z
zaplecza w dużym sklepikowym wózku.
- Ale kogo? - zapytała
skonsternowana, spogladając na niego z niezrozumieniem.
Tak szybko jak zadała to pytanie,
jej wściekłe alter ego postanowiło się odezwać: Sasuke, inteligencie! Po to
tu przyszłaś!
- Sasuke - odparł Juugo,
zaprzestając swoich ruchów i zerkając na nią kątem oka.
Sakura czuła się doszczętnie obdarta
ze skóry, a wszystkie jej - nawet te najmniejsze - tajemnice zaczęły wypływać
na wierzch właśnie tu, przed człowiekiem, którego widziała zaledwie kilka razy
w życiu. Czy to było aż tak oczywiste, że przyszła tu w poszukiwaniu Sasuke?
Nie chcąc kłamać, postanowiła
odpowiedzieć dość kolokwialnie.
- A niby skąd miałam wiedzieć, że tu
będzie? Nigdy mi się nie zwierzał - wypowiadając drugie zdanie, miała
najszczerszą ochotę pracnąć sobie otwartą dłonią prosto w czoło. Ale nadal…
chciała go tu spotkać. Wewnętrzne przeczuwała, iż właśnie tak mogło być. I
chyba nawet nie odbiegła daleko od prawdy.
Na twarzy Juugo nie pojawił się
nawet minimalny uśmiech, jedynie obserwował ją uważnie przenikliwym wzrokiem.
Sakura miała dziwne wrażenie, że nad czymś głęboko dumał.
- On nigdy się nikomu nie zwierza -
skomentował cicho, odkładając ostatnią z nowo co przybyłych puszek na półkę. -
A więc w czym mogę ci pomoc?
- Ehmm… - zająkała się niepewnie, po
czym prawym kciukiem wstała na witrynę sklepu. - Widziałam wywieszone na oknie
ogłoszenie o pracę, ale to chyba jednak nie jest najlepszy pomysł - dodała
grymaśnie.
Widząc ponownie to dziwne
spojrzenie, jakim zerkał na nią Juugo, miała najszczerszą ochotę wziąć nogi za
pas i uciec gdzie tylko pieprz rósł.
- Dlaczego? Wypełnij aplikację i
zobaczymy, nie jesteś pierwszą dziewczyną jaka by tu pracowała - powiedział
niespodziewanie, oddalając się od niej w kierunku lady.
Niepewnym krokiem, Sakura podażyła
tuż za nim i gdy tylko stanęła niedaleko kasy, Juugo położył na blat
jednostronnicową aplikację i długopis. Otaksowała sceptycznym wzrokiem kartkę
papieru i czarny druk. Jakoś nie widziała siebie pracującą w tym miejscu. I nie
tylko ze względu na brak jakiejkolwiek wiedzy w dziedzinie motoryzcaji.
- Nie powiem mu. Zresztą i tak nie
jest tu częstym gościem - powiedział ni z gruchy ni z pietruchy, zbijając tym
samym Sakurę z pantałyku.
Usta różowowłosej studenki otworzyły
się w zdziwieniu. Nie potrafiła omieszkać w przypuszczeniu, że dziś była niczym
otwarta księga, z której każdy mógł sobie czytać do woli. Nawet nie próbowała
myśleć dlaczego Juugo sądził, że: a) przyszła tu w poszukiwaniu Sasuke - co
poniekąd było prawdą i b) wahała się nad wypełnieniem aplikacji o pracę także z
powodu Sasuke.
I weź tu teraz bądź człowieku mądry.
Kątem oka zerknęła na duże sklepowe
okno, by móc się upewnić czy aby na pewno nie miała na czole żadnej nalepki,
która wyjaśniałaby wiedzę posiadaną przez Juugo. Ale i wczorajszego dnia - gdy
mijani przez nią studenci przyglądali się jej ciekawskimi spojrzeniami - i dziś
również, nie miała na twarzy kompletnie nic.
Sakura burknęła kilka nic
nieznaczących słów pod nosem, a następnie chwyciła za długopis i dokładnie
zaczęła wypełniać każdą napotkaną rubrykę. Tak jak powiedziała wcześniej: raz
kozie śmierć! Nawet jeśli jakimś cudem dostałaby tę pracę, nie była by
zmuszona do częstych wizyt Sasuke, w końcu Juugo sam tak powiedział. Ale z
drugiej strony, czuła pewnego rodzaju zawód. Zawód, że go tu nie zastała i zawód,
że nie przychodził tu wystarczająco często.
- Gotowe - powiedziała, odkładając
długopis i przesuwając kartkę papieru z powrotem do Juugo.
- Nie było aż tak strasznie, co?
Sakura wywróciła lakonicznie oczami,
po czym zaprzeczyła jednym kiwniecięm głowy.
- Żeby było jasne, nie weszłam tu w
poszukiwaniu Sasuke - powiedziała nagle, chcąc wyjaśnić to małe zamieszanie.
Po raz pierwszy dostrzegła jak Juugo
posyła jej niezrozumiały uśmieszek.
- Nie musisz się tłumaczyć. Zresztą
już powiedziałaś, że przyszłaś tu za pracą - skomentował uważnie przyglądając
się jej aplikacji, którą dopiero co wypełniła z wyraźnym zainteresowaniem.
- Dokładnie - odparła z naciskiem,
nie za bardzo chcąc by jej dzisiejsza pogawędka z Juugo dotarła do uszu brata
Itachiego. I miała cholerną nadzieję, że i to Juugo był w stanie bez problemu z
niej wyczytać. Zdecydowanie niepotrzebowała aby Sasuke się z niej zaczął
nabijać przy pierwszej lepszej okazji z błahego powodu. Ani co więcej żeby
zaczął zadawać masę niepotrzebnych pytań takich jak na przykład “dlaczego
mnie szukałaś?”, gdy miała zaledwie pół godziny do rozpoczęcia pracy.
- Muszę lecieć, Ino mnie ukatrupi
jeśli się spóźnie do roboty - mruknęła i od razu zaczęła wycofywać się w stronę
wyjścia.
- Uważaj na siebie - zawołał za nią
Juugo, co musiała przyznać wprowadziło ją w osłupienie. Te słowa
zazwyczaj były zarezerwowane dla jej rodziców, a także młodszego brata. Nigdy
nikt obcy, kogo ledwo co znała nie powiedział jej by uważała na siebie. I to
tak, o! Bez żadnego ostrzeżenia! W dodatku nie brzmiało to w żadnym wypadku
jako groźba. Wręcz przeciwnie, jego słowa i ton z jakim je wypowiedział
brzmiały szczerze.
Sakura zatrzymała się przy drzwiach
i obróciła się do znajomego Sasuke przez ramię z uśmiechem na twarzy. Juugo w
odpowiedzi skinął głową, przymykając na ułamek sekundy powieki.
Rozumiał i tyle Sakurze wystarczyło,
wyszła ze sklepiku na świeże powietrze przenosząc rozwesolony wzrok na
bezchmurne niebieskie niebo. Spędziła kilka godzin na bezowocnym poszukiwaniu
Sasuke, ale to nie znaczy, że po pracy nie mogła kontynuować swoich poszukiwań.
Znajdzie go. Musiała.
Niespodziewanie ktoś zarzucił na jej
ramieniu swoją rękę. Zaskoczona tym fenomenem, spojrzała w bok i od razu tego
pożałowała. Cała krew odpłynęła z jej twarzy w zastraszająco szybkim tempie,
powodując iż jej lico stało się bledsze niż pierwszy śnieg.
- Witaj, złotko - oznajmił
zadziornie znajomy, zaciagając ją siłą w zaułek na tyłach sklepu motoryzacyjnego.
Niemalże od razu do nozdrzy Sakury dotarł odór z niedalekich śmietników, w
których bez wątpienia znajdowały się odpadki z pobliskiej knajpki. Ale nie była
nawet w stanie myśleć o nieprzyjemnym zapachu. W normalnych okolicznościach
pewnie zakryłaby dłońmi usta i nos, a następnie wybiegła z powrotem na ulicę.
Lecz to nie były normalne okoliczności.
Wysoki szatyn chwycił ją mocno
dłońmi za ramiona, a następnie przycisnął ją do betonowej ściany sklepu, w
którym pracował Juugo.
- Dawno się nie widzieliśmy, nie
sądzisz? Powiedziałbym nawet, że zbyt długo. - Zlustrował ją przenikliwymi,
bladoniebieskimi tęczówkami, przez co czuła się jak mały, natrętny bachorek.
Sakura nie była w stanie powiedzieć
ani słowa - doznała zbyt wielkiego szoku. Mogła spodziewać się każdego w
Konoha, ale nie jego. Taksowała przybysza bez przerwy drżącymi ślepiami, chcąc
by to spotkanie okazało się jednym wielkim koszmarem, z jakiego zaraz wybudzi
się z krzykiem spocona. Ale tak długo jak chciała by mężczyzna zniknął, tak ten
nie poruszył się ani o krok, nieustannie się w nią wpatrując.
- Rodzinne miasto chyba nie służy ci
najlepiej, Sakuro. Jesteś blada i bez życia, ucieczka z Kyoto raczej nie była
twoim najlepszym pomysłem w ciągu ostatnich miesiący, nie sądzisz?
Czuła, jak mała żyłka na jej czole
zaczęła pulsować. Zniosłaby wszystko, tylko nie swoje imie wypowiadane przez
tego osobnika z czystą kpiną.
- Makuro - wysyczała w istnej
wściekłości, zniżając nieco głowę i spoglądając na niego spode łba.
Ludzie niejednokrotnie mieli problem z rozróżnieniem
braci Mori, lecz jej przychodziło to z dziecinną łatwością. Makuro był o kilka
centymetrów wyższy od swojego młodszego o rok brata, ale wyglądem byli niemalże
identyczni. Różniła ich blizna Miyaviego, jaką posiadał tuż nad łukiem brwiowym
- bliznę, którą zawdzięczał jej samej.
- Jeszcze chwila, a pomyślałbym, że
zamieniłaś się w niemowę, Sakuro.
Znowu to samo - ta irytująca kpina,
którą zazwyczaj kierował tylko i wyłącznie do swoich wrogów. Nim się właśnie
stała, gdy pod osłoną nocy wsiadła w samochód Tsunade i wyjechała kilka
miesięcy temu z Kyoto. Nie żałowała, chociaż dałaby wszystko, aby móc na własne
oczy ujrzeć wyraz twarzy Miyaviego, Makuro i jeszcze kilku osób, gdy
dowiedzieli się o złamaniu danej im obietnicy. Wiedziała, że nie tak to sobie
zaplanowali, jednak ona miała dość bycia zwykłym pionkiem w ich rękach, którego
pozbyliby się od razu gdy sprawa by ucichła. Pomimo iż Miyavi okazywał nikłe
oznaki dające jej nadzieję na lepsze jutro, to zachowanie Makuro obracało je w
nicość.
- Oczywiście, że nie. Dając ci tę
satysfakcję straciłabym całą zabawę - odparła z udawaną stanowczością, błagając
w myślach, żeby szatyn nie dosłyszał drżenia w jej głosie.
Dałaby wszystko, aby móc stąd uciec
jak najszybciej, nie odwracając się w ogóle za siebie. Lecz chwilowo ta opcja
nie wchodziła nawet w grę. A co jej pozostawało, to postępować jak jej Makuro
zagrał, starając się zarazem przejąć kontrolę nad sytuacją, co przy jej obecnym
przerażeniu nie było aż takie proste.
Makuro prychnął złowieszczo pod
nosem, nie spuszczając z niej ani na chwilę swojego chłodnego spojrzenia.
- Od dłuższego czasu zastanawiałem
się, co z tobą mogę zrobić. Ta ucieczka była bardzo głupim posunięciem z twojej
strony, Sakuro - powiedział, zupełnie nie kryjąc się ze swoją wściekłością w
stosunku do niej.
A ona nie potrafiła powstrzymać
wypływającego na jej usta, cynicznego uśmiechu.
- Nie zamierzałam gnić w kiciu i
wierz mi albo nie, ale nie zamkniecie mnie za coś, czego nie zrobiłam - odbiła
piłeczkę, unosząc wysoko głowę.
Nagle poczuła w sobie ogromny przypływ wiary w
umiejętności Kakashiego i Yamato. Ufała Tsunade dozgonnie, dlatego zamierzała
powierzyć swoje życie w ręce wykładowców uniwersytetu. W końcu to Hatake
wyciągnął ją z policyjnego aresztu, nawet się przy tym nie trudząc. Wystarczyła
odrobina kooperacji z jej strony i zdażył się cud - nie spędziła nocki w celi,
co w Kyoto byłoby nawet nie do pomyślenia. Do tej pory doskonale pamiętała, jak
wtedy prawnik z urzędu trudził się dniami by móc ją stamtąd wyciągnąć.
- Nie bądź taka pewna siebie, Sakuro
- tym razem Makuro warknął poddenerwowany. - Nie zapominaj z kim masz do
czynienia.
Sakura przygryzła delikatnie
policzek od środka. Ani przez jeden dzień od wydostania się z miasta, gdzie
pełniła rolę domowego więźnia, nie była w stanie zapomnieć zarówno o nich, jak
o ich przeklętym nazwisku.
Miała wrażenia, jakby duże rodziny
prześladowały ją od jakiegoś czasu. Najpierw Mori, a następnie Uchiha i jak na
złość w każdym z obu rodów znajdywał się jeden osobnik płci przeciwnej, który
samym spojrzeniem drastycznie podnosił jej libido.
- A ty czemu jesteś taki pewny
wygranej? Z tego co wiem, apelacja nawet się nie zaczęła - mówiła dumnie, ani
na chwilę nie wahając się przed wypowiedzeniem słów. Dawna pewność siebie
pomału zaczynała do powracać, ale już zaledwie po krótkiej chwili została
stłamszona przez starszego Moriego.
Makura złapał ją mocno za krtań, a
palce wokół jej szyi zacieśniały się z każdą upłyniętą chwilą.
Źrenice Sakury zwężyły się w
przerażeniu. Odruchowo uniosła dłonie, łapiąc za jego nadgarstek, z desperacją
głupca próbując rozluźnić żelazny uścisk. Wszystkie próby jednak kończyły się
niepowodzeniem, a jej strach eskalował na wcześniej nieznany poziom. Gdy tylko
zaczęło brakować jej tchu, ze łzami w oczach z rozpaczą szarpała się jeszcze
bardziej.
Tyle że uścisk Makuro nie zelżał. Ze spojrzeniem szaleńca
spoglądał z satysfakcją w jej przerażone oczy, uśmiechając do niej zadziornie.
I niespodziewanie, gdy była już u kresu sił, brat
Miyaviego puścił ją, robiąc tym samym krok w tył.
Sakura wątpiła by kiedykolwiek dane było jej wymazać z
pamięci jego twarz, kiedy ją z premedytacją podduszał. Opadła, uderzając
kolanami o ziemię, jakby jej torba miała w sobie nie wiadomo jak ciężkie
kamienie, zachłannie łapiąc powietrze w płuca. Obiema dłońmi chwyciła się za
szyję, jaką jeszcze przed chwilą była zakleszczona w uścisku Makuro. Wdychając
powietrze, za którym tak bardzo się stęskniła w ciągu tylko kilku długich
sekund, zaczęła kasłać niekontrolowanie.
- Niestety jeszcze trochę musisz pożyć, Sakuro -
usłyszała ponownie jak czysta kpina wydobywa się z jego ust.
Z przerażeniem, a także wściekłością wymalowaną na
twarzy, spojrzała na niego z drzemiącą w niej w stosunku do niego odrazą.
On nie był Miyavim, z nim te same gadki i sztuczki nigdy nie działały. I co
najgorsze - jeszcze ani razu, nie udało jej się samej przechytrzyć Makuro.
Nagle poczuła, jak Mori chwyta ją za przegub i zmusza jej
trzesącę się ciało do uniesienia, po czym ponownie przygwoździł ją ramionami do
najbliższej ściany.
- To była taka mała przestroga byś trzymała język za
zębami, Sakuro. Chyba tyle dla mnie możesz zrobić, nie sądzisz?
Szmaragdowe tęczówki świdrowały z abominacją jego
parszywy wyraz twarzy, który powodował u dziewczyny odruch wymiotny.
Jedyne, co ją w tej chwili pocieszało, była ważna
informacja, czy też insynująca, iż w rzeczywistości dzisiaj Makuro nic jej nie
mógł zrobić. Dzięki temu strach nieco zelżał, chociaż mężczyzna nadal znajdował
się bardzo blisko.
- Chrzań się, Makuro - warknęła zachrypinięta, próbując
chociaż w małym stopniu przejąć kontrolę nad sytuacją. - Musisz poczekać do
apelacji. Dopiero wtedy dowiesz się, czy trzymałam język za zębami, czy też nie
- zironizowała, dłonią rozmasowując bez przerwy gardło.
Makuro wyraźnie nie spodobały się słowa studentki
medycyny. Skrócił dzielącą ich odległość o krok, niemalże czubkami nosów się z
nią stykajac.
- Nie radzę igrać z ogniem, Sakuro, bo jak wiesz on
potrafi mocno poparzyć - wyszeptał mrożącym krew w żyłach głosem, co
bezsprzecznie było groźbą. - I niekoniecznie musi poparzyć on ciebie - dodał,
subtelnie dotykając kosmyk włosów, swobodnie opadający na jej ramię.
Sakura zmarszczyła nieprzychylnie brwi, obdarzając go
ostrzegawczym spojrzeniem.
Grozić jej mógł dowoli, lecz zupełnie czymś innym było
grożenie osobom trzecim, którzy nie mieli nic wspólnego z wydarzeniami z Kyoto.
- Na przykład ta twoja rozgadana przyjaciółeczka. Jak jej
tam było... - celowo udał chwilowe zamyślenie, obserwując uważnie jak ciało
Haruno sztywnieje pod naciskiem jego słów. - Chyba Yamanaka Ino, mam rację?
- Nie odważysz się - wrzasnęła, odrywając się od ściany z
zamiarem rzucenia na niego. Mimo iż bardzo chciała wierzyć w wypowiedziane
przez siebie słowa, to intuicja, zdrowy rozsądek a nawet uparte alter ego,
podpowiadały jej zupełnie co innego: Makuro nie zawaha się przed niczym.
Dłonie mężczyzny po raz kolejny zacisnęły się na jej
ramionach, chcąc ponownie przygwożdzić do solidnej ściany, jednak tym razem
Sakura zwinnie mu się wywinęła. Wystarczył mały kontratak, blokujący ruchy jego
dłoni i bez najmniejszego problemu uwolniła się z uścisku.
Nigdy w Kyoto nie poruszyła tematu Ino przy braciach
Mori, dlatego też wzmianka o niej wzbudziła w niej obawy i podejrzenia, co do
obecności Makuro w Konoha.
- Oj Sakuro, dlaczego tak na mnie patrzysz? - zaśmiał się
cynicznie, unosząc teatralnie dłonie do góry. - Górę informacji jaką posiadam
możesz zawdzięczać Miyaviemu, chociaż i tak mam dziwne wrażenie, że nie
powiedział mi wszystkiego - dodał z przekąsem.
Tego się nie spodziewała.
Wydawało jej się, iż dostrzegła Miyaviego w wesołym
miasteczku, gdzie zabrała Daichiego. Jednak nigdy by nie pomyślała, że była
obserwowana przez dłuższy okres czasu. Pytanie tylko, czego Miyavi był
świadkiem? Jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie, kiedy przypomniała sobie
kilka ostatnich spotkań z Sasuke i to, jak w oskarowy sposób uchlała się dwie
noce wstecz. Te opcję szybko wyrzuciła z głowy - Miyavi nie mógł tego widzieć.
- Widzę, że mój brat nie zaszczycił cię swoją wizytą -
prychnął zawiedziony. - Ale wiedz, że miał na ciebie oko praktycznie cały czas.
No dobra, może jednak widział,
pomyślała w istnej rozpaczy. Och, jak bardzo nienawidziła takich sytuacji.
- W takim razie, czy czasami nie wpakowujesz się właśnie
w kłopoty? Skąd pewność, że i teraz mnie nie obserwuje? - spytała, sama będąc
zaintrygowana odpowiedzią. Skoro on sobie tak pogrywał to i ona mogła spróbować
szczęścia.
Makuro fuknął ze złości, opierając się plecami o ścianę,
a jego bladoniebieskie oczy bez przerwy się jej przyglądały.
- Gdyby był w Konoha, pewnie byłoby tak jak powiedziałaś.
Ale musiał sobie zrobić małe wakacje od tego zadupia i w rezultacie masz na
karku mnie. A ja, złotko, w przeciwieństwie do niego będę cię często odwiedzać,
więc radzę się przyzwyczaić do mojej obecności - mruknął złośliwie, posyłając
jej zadziorny uśmieszek. - Ach, i kolejna rada z mojej strony: uważaj co
zrobisz w następnych dniach - dodał i chcąc skończyć tą (nie)miłą pogawędkę,
wyprostował się z zamiarem wyjścia z ciemnego zaułku. Wtedy niespodziewanie
Sakura złapała go stanowczo za nadgarstek.
- Nie skończyłam - powiedziała hardo.
Pomimo iż to wcale nie ona zainicjowałą rozmowę, miała mu
jeszcze kilka słów do powiedzenia i nie zamierzała pozwolić mu zrobić kolejnego
kroku, dopóki jej nie wysłucha.
Makuro spojrzał na nią przez ramię, a blask słońca, przedzierający
się przez budynek sklepiku motoryzacyjnego i małej knajpki, padł na jego twarz,
tworząc szatański widok.
W mgnieniu oka chwycił za jej dłoń, wykręcił do tyłu i z
impetem uderzył nią o betonową ścianę.
Sakura syknęła z bólu, gdy tylko zahaczyła policzkiem o
naderwany tynk fasady.
- Czyżbyś już zapomniała, czego cię nauczyłem? - syknął
wściekły do jej ucha, napierając mocniej od tyłu na ciało. - Stałaś się
słabsza, niż kiedykolwiek bym pomyślał - warknął z dezaprobatą będąc
zawiedzionym jej obecnym stanem fizycznym jak i psychicznym.
- Pamiętaj Sakuro o naszej umowie zawartej w Kyoto,
inaczej następnym razem mój uścisk na twojej szyi będzie o wiele mocniejszy i
nie zaprzestanę dopóty, dopóki nie oddasz ostatniego tchu. - Przez ciało Sakury
przeszły dreszcze grozy.
- Więc uważaj - dopowiedział, puszczając ją i bez
powiedzenia słowa więcej, zaczął się oddalać. Jego kroki echem odbijały
się po wąskiej, długiej przestrzeni pomiędzy dwoma budynkami.
Sakura pomału odepchnęła się dłońmi od fasady budynku,
drżącymi tęczówkami odprowadzając sylwetkę chłopaka aż do momentu, w którym
całkowicie zniknęła jej z widoku. Stała zamroczona jeszcze przez chwilę,
kompletnie nie wiedząc, co miała teraz zrobić. Pojawienie się Makuro w Konoha
nie było czymś dobrym. Już wolała Miyaviego i jego stałą kontrolę! Na tę myśl
szybko pokręciła głową, zmieniając zdanie, gdy tylko przypomniała sobie
wydarzenia z ostatnich kilku tygodni. Obecność Miyaviego i Makuro w Konoha -
czy to w tym samym czasie, czy też osobno - nie wróżyła niczego dobrego.
Nie chcąc nawet spoglądać na zegarek, podniosła z ziemi
pół pustą torbę, która ześlizgnęła się z jej ramienia tuż przy pierwszej
szarpaninie ze starszym z braci Mori. I tak była już spóźniona, nie
potrzebowała jeszcze dodatkowego przypomnienia. Zaczęła grzebać w szmacianym
materiale w poszukiwaniu niewielkiej fiolki z lekami - dwie małe tabletki już
po chwili znalazły się w jej oraniźmie. Gdy ukojenie wreszcie nadeszło, nie
pozostawało jej nic innego, jak gnanie do kawiarni, gdzie pewnie Ino rzucała w
klientów piorunami.
Gdy zmierzała ku głównej ulicy, niespodziewanie tuż za
sobą usłyszała szczęk zamykanych metalowych drzwi. Nastraszona, odwróciła się
pośpiesznie, ale nie dostrzegła nawet żywej duszy.
- Halo? - zawołała niepewnie, spoglądając na dwie pary
drzwi po przeciwległych sobie stronach, które bez wątpienia prowadziły na
zaplecza sklepu i małej restauracji.
Odpowiedziała jej głucha cisza.
Wzruszając ramionami, wznowiła swój krok, chcąc jak
najszybciej oddalić się od tego miejsca. Bez przerwy czuła palące uczucie w
lewym policzku, jednak nie zamierzała się tym przejmować - już nie takie
obtarcia posiadała.
Idąc pośpiesznym krokiem w stronę kawiarni, co chwilę
obracała się za siebie, sprawdzając czy czasami nikt - a zwłaszcza Makuro - za
nią nie szedł. Jeszcze nigdy wcześniej nie bała się tak mocno chodząc główną
ulicą miasta. Wiedziała, że Makuro nie żartował - to nie leżało w jego naturze.
Makuro był typem osoby, która z a w s z e robiła to, co mówiła -
bez wyjątków.
Po kilku minutach niczym huragan weszła przez podwójne
drzwi do kawiarni, od razu spotykając się z karcącym spojrzeniem Ino.
Przyjaciółka próbowała jakoś sobie poradzić ze zbyt dużą ilością klientów.
Sakura szybko czymchnęła na zaplaczę, nim Yamanaka zdążyła cokolwiek powiedzieć
na temat pobrudzonych na kolanach spodni i czerwonych obtarć na poliku. Nie
wspominając nawet o opuchnięciu na szyi, gdzie Makuro solidnie zakleszczył swoją dłonią.
Otworzyła szafkę i czym prędzej zaczęła przebierać się w
uniform do pracy, dziękując w duchu, że ostatnio przyszykowała sobie czarną
koszulę z większym kołnierzem, który od razu postawiła, kiedy tylko pozapinała
małe guziczki.
Bez zbędnych ceregieli wyszła zza zaplecza, tuż po
upewnieniu się, iż kołnierz skutecznie zakrywał ślady po dłoni Makuro.
- Czemu mam wrażenie, że za każdym razem jak jesteś
spóźniona, to wchodzisz poobijana? - spytała Ino, gdy tylko podała klientce
zamówioną kawę.
Sakura uśmiechnęła się delikatnie, wyczuwając w jej tonie
zwykłą ironię a nie złość.
- To nic takiego - skłamała, machając dłonią. Chciała jak
najszybciej zbyć ten temat, by przez przypadek przyjaciółka nie zagłębiła się
bardziej w jej wygląd. - Następny, proszę - zwróciła się do kolejnego klienta z
kolejki.
- I tak chyba nie chcę wiedzieć - szepnęła Ino, rzucając
Sakurze zadziorny uśmieszek, po czym poszła jej śladami i również zaczęła
obsługiwać następną osobę stojącą za kawą.
Niezliczony już raz była wdzięczno Ino, że potrafiła
trzymać język za zębami, gdy tylko była taka potrzeba. Chociaż wątpiła, żeby
później nie powiedziała nic na ślady palców na jej szyi. Obtarcie na policzku
było łatwe do wyjaśnienia, mogła się potknąć i upaść bądź też przywalić w
latarnie, co już jej się zdarzało. Jednak oznak podduszania nie dało się
rozsądnie wyjaśnić, blondynka na pewno zada jakieś zbędne pytania, kiedy
spostrzeże siniaki. Na szczęście póki co Ino była zbyt zajęta obsługiwieniem
klientów, by przyjżeć się jej dokładniej.
Z uśmiechem na twarzy, który przyszedł jej z dziwną
łatwością, całkowicie oddała się pracy, co rusz obsługując nową osobę. Nie była
nawet w stanie powiedzieć, skąd tyle studentów brało się w ich małej
kawiarence. Widocznie przed zbliżającą się sesją każdy potrzebował większej niż
zwykle dawki kofeiny. Co ponownie przypomniało Sakurze o tym, że nawet
jeszcze nie otworzyła książek.
Zamiast przez pół dnia, zanim pojawiła się w pracy, robić notatki, ona szukała
Sasuke, który przepadł niczym kamfora. Dosłownie jakby chciał zrobić jej dziś
na złość. Po prostu pięknie!
Nalewając do filiżanki gorącego cappuccino, widziała go
leżącego w parku, jakby to działo się teraz. Co więcej, miała wrażenie jakby
właśnie w tej chwili próbował ponownie uderzyć zaciśniętą dłonią w lustro w
łazience na komisariacie. W dodatku to jego “Niczego nie widziałaś, Haruno”,
doprowadzało ją na małego szału. A dzisiejsze spotkanie w parku jeszcze
bardziej ją skonfundowało. Widziała go, tak samo jak i on dostrzegł ją. Nie
miała wątpliwości, że przez dłuższą chwilę bacznie ją obserwował. Ale nie
powiedział nic. Nie odezwał się słowem - ona również milczała, kompletnie nie
wiedząc co powiedzieć. Zresztą nie była nawet w stanie czegokolwiek z siebie
wydusić. Znajdowała się rozsypce, co było widoczne już z daleka. I chociaż
bardzo tego nie chciała, tお Sasuke ponownie dostrzegł ją, gdy
jej żalazna kurtyna pękała.
Z drugiej strony, on sam też nie wyglądał najlepiej.
Na jego twarzy nie zobaczyła żadnych łez, ale zamiast
tego dostrzegła wyraźne oznaki świadczące o tym, że coś go trapiło. Kolejny
dowód, który upewniał ją o jego człowieczeństwie. Kolejny dowód, który mówił,
że nie był taki jak Madara i Obito, z czym nadal biła się w swojej
podświadomości - a jej alter ego podważało, każdy argument o którym pomyślała.
Widząc zmniejszającą się kolejkę, posłała Ino
porozumiewawcze spojrzenie i wyszła zza lady, biorąc do ręki pustą tacę.
Chodząc od stolika do stolika, zaczęła zbierać puste kubki po kawach i
ewentualne talerzyki po zakupionych słodkościach. Kiedy po krótkiej chwili
nie miała gdzie stawiać brudnych naczyń, skierowała się z nimi na
zaplecze, a tam odetchnęła na spokojnie.
Chodzenie i stanie jak na szplikach, by tylko Ino przez
przypadek nie dostrzegła, co znajdywało się na jej szyi ją wyczerpywało. Ale
musiała przetrwać zaledwie do końca dnia, jutro miała wolne od pracy, więc
zawsze mogła użyć naukę jako wymówki na nie wychodzenie z domu. Trzeciego dnia
natomiast planowała powiedzieć, że chusta na jej szyi to oznaka bolącego gardła
i chrypy.
- O, i to jest plan! - mruknęła do siebie, ustawiając
przepełnioną tacę na kuchennym blacie.
Kłamczucha, stwierdziło bez ogródek
jej alter ego, co przyprawiło Sakurę o cieżkie westchnienie.
Wkładając brudne naczynia do
zmywarki, kątem oka zerknęła na duży zegar - dwie godziny, tyle jeszcze musiała
skrupulatnie pilnować by Ino nie dostrzegła pamiątek zostawionych na jej ciele
przez Makuro. Pozostawało jej skrzyżować palce i modlić się, by cały misterny
plan przebiegł pomyślnie.
Gdy taca była pusta, zaczęła nakładać na nią czyste
kubki, a następnie wyszła z powrotem do kawiarni. A widząc, kto stał po drugiej
stronie lady, przystanęła w miejscu oniemiała. Szukała go pół dnia, a on
pojawiał się tutaj jak gdyby nigdy nic! Za to wyraz jego twarzy był bardziej
nieprzychylny, niż kiedykolwiek wcześniej. Plus miała bardzo dziwne wrażenie,
że Sasuke chciał ją pożreć wzrokiem.
I niby co takiego ja znowu
zrobiłam?, spytała samą siebie w myślach, widząc jego przenikliwe
spojrzenie.
Czuła jak kurczy się z każdą kolejną
sekundą pod naporem karych tęczówek.
Zły bądź też wściekły
w jego przypadku były niewystarczającymi określeniami.
Rozchyliła delikatnie usta, chcąc
coś powiedzieć, lecz po krótkiej chwili ponownie je zamknąła, nie mając bladego
pojęcia, co takiego mogłaby powiedzieć w zaistaniałej sytuacji, skoro nawet nie
potrafiła wytłumaczyć jego wściekłości, która chyba była skierowana ku niej.
Wszystko o czym chciała z nim porozmawiać, ulotniło sie w mgnieniu oka z jej
głowy. Zresztą i tak zamierzała ową rozmowę przeprowadzić na osobności, a nie w
połowie pełnej kawiarni.
- Mocną kawę - fuknął hardo do Ino,
nie przestając przeszywać Haruno mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
- Zacząłeś coś wcześniej mówić… -
szepnęła zdziwiona Yamanaka, chwytając niepewnie za biały kubek.
Sasuke machnął dłonią, nie
zamierzając wracać do poprzednio poruszonego tematu.
Nie wiedząc, co ma zrobić czy też
powiedzieć, Sakura zrobiła kilka kroków za ladę, gdzie Ino rozpoczynała
wykonywać zamówienie Sasuke i odstawiła na blat tacę z czystymi naczyniami.
Niemalże od razu przyjaciółka spojrzała na nią kątem oka niezrozumiale. Haruno
ponownie ogarnęło dziwne przeczucie, że zrobiła coś nie tak. Pozostawało tylko
pytanie, co?
Fakt, wczorajszego dnia była dla Sasuke opryskliwa i kilka dobrych godzin zaprzeczała, że nie znajdowała się w jego towarzystwie
tuż po incydencie w barze, ale to chyba nie były wystarczające powody do
rozwalania w łazience luster i pożerania jej wzrokiem. Odwróciła się,
chcąc za wszelką cenę uniknąć spojrzenia Uchiha, a także zamierzając ponownie
opróżnić tacę.
Ino bez słowa podała Sasuke
zamówioną kawę, a Sakura w między czasie w żółwim tempie rozkładała porcelanę
na półkach. Gdy tylko usłyszała oddalające się od lady kroki, oddetchnęła z
ogromną ulgą. O dziwo było jej dziwnie dobrze z tym, że Sasuke nie odezwał się
do niej słowem.
- No dobra, kawa na ławę co to miało
być? - spytała ledwo słyszalnym głosem Ino, podchodząc do niej i zaczynając
pomagać w rozkładaniu ostatnich kubków - każdy pretekst był dobry.
- Niby co? - mruknęła skonfundowana
Sakura, wzruszając ramionami i przede wszystkim unikając kontaktu wzrokowego z
przyjaciółką.
- To nie dzień, w którym Sasuke ma w
zwyczaju wchodzić do kawiarni i jak gdyby nigdy nic popijać sobie kawkę przy
stoliku w tłumie ludzi - stwierdziła, bez chwili zawachania, Ino.
Sakura niechętnie zerknęła na
Yamanakę, wyłapując kilka interesujących słów z jej wypowiedzi. Juugo również
wspominał coś o dzisiejszym dniu, a teraz ona je powtarza. Ale co najbardziej w
niąuderzyło, to dwa ostatnie słowa: przy stoliku. To oznaczało, że nadal
znajdował się w pomieszczeniu, a to wcale nie pomagało jej narastającym - bez
znanych jej powodów - nerwom.
- A co to ma wspólnego ze mną? -
burknęła pod nosem, wyczuwając jakiś kuriozalny podtekst do jej osoby.
- Napewno więcej, niż ze mną -
odparła ostro. - Zresztą próbował coś powiedzieć, dopóki ty nie weszłaś -
zauważyła słusznie, a dostrzegając brak nowych szklanek, oparła się bokiem o
blat i splotła ramiona pod piersiami.
- Najwidoczniej nie chciał czegoś przy
mnie powiedzieć, ale to i tak nie dowodzi, że mam cokolwiek wspólnego z jego
pojawieniem się tutaj - powiedziała z niesamowitym nawet dla niej spokojem.
- Och, nie odwracaj kota ogonem,
Sakura - warknęła poirytowana Ino. - Nadal nie powiedziałaś, co takiego się
wczoraj stało, że oboje wylądowaliście w areszcie. Poza tym…
Nie kłóciły się nawet pięciu minut,
a Sakura już miała tego dość.
- Nic się nie wydarzyło. Koniec,
kropka!- zakomunikowała hardo z nutką irytacji w głosie. Nie wiedziała, co tak
bardzo nią wzburzyło, ale po prostu nie była w stanie już dłużej ciągnąć tematu
wczorajszego dnia.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję
ze strony Ino, wyszła zza lady i zabrała się za czyszczenie niezajętych
stolików, Sasuke unikając jak ognia. Wskazówki zegara nieubłaganie zbliżały się
do godziny zamknięcia, a on nawet się nie poruszył. Ale tak długo jak była w
pracy, tak zamierzała się na niej skupić. Cały świat zewnętrzy zostawiła za
drzwiami kawiarni, zanim jeszcze do niej weszła kilka godzin temu.
Gdy tylko skierowała się w stronę
zaplecza, Ino chwyciła ją za rękaw i zaciągnęła za ladę.
- Nie wściekaj się, no - burknęła
Yamanaka, spogladając na czubki swoich butów. - Chodziło mi tylko, że dziś go
tu nie powinno być, a przynajmniej nigdy go w ten dzień nigdzie nie było.
Zazwyczaj przepadał gdzieś na całe dwadzieścia cztery godziny, a nawet dłużej.
Brwi Sakury ściągnęły się ze sobą,
tworząc idealnie prostą linię. Nie rozumiała ani słowa z tego co powiedziała
Ino.
- Co masz na myśli? - zapytała z
zaciekawieniem, a także niewiedzą.
Z ust studentki dziennikarstwa
wydobyło się ciężkie westchnięcie.
- Ty o niczym nie wiesz - bardziej
stwierdziła, niż zapytała.
- O czym nie wiem?
Ino uniosła głowę, spoglądając prosto
w szmaragdowe tęczówki przyjaciółki. Jej palec wskazujący również powędrował ku
górze i po krótkiej chwili zaczął poruszać się na prawo i lewo.
- O nie, ja ci nic nie mówie. Jeśli
będzie chciał, to sam ci powie, ode mnie nie usłyszysz ani słowa. Ty ciągle od
powrotu Kyoto walczysz ze swoimi wewnętrznymi demonami, a on toczy z nimi walkę
już od kilku lat - wyjaśniła tajemniczo, nie uchylając ani rąbka tajemnicy
Sasuke, co zaowocowało grymasem na twarzy Sakury.
Dlaczego zawsze było tak, że
człowiek swoje mniejsze i większe sekreciki trzymał szczelnie pod kluczem,
natomiast innych łaknął jak niczego innego?
Sakura była tak pogrążona w myślach,
że nawet nie dostrzegła, kiedy Ino zaczęła krzątać się przy ladzie ze
smakołykami, przynajmniej dopóki ta nie podstawiła jej pod nosem małego
talerzyka z szarlotką.
Różowowłosa dziewczyna zamrugała
kilkakrotnie wachlarzem długich rzęs, kompletnie nie rozumiejąc, po co jej
szarlotka. Nie zamierzała jej jeść, z wszystkich ciast to właśnie szarlotka
smakowała jej najmniej i Ino doskonale o tym wiedziała. Fakt, wyglądała
nienajlepiej - była w stanie to przyznać bez żadnego problemu, ale nadal nie
sądziła by był to wystarczający powód, aby karmić ją szarlotką dla uzupełnienia
cukru we krwi.
- Idź i zanieść mu to - oznajmiła
spokojnie Yamanaka, szczerząc się do niej jak do sera.
Sakura spojrzała na nią jak na
skończoną wariatkę.
Doskonale zdawała sobie sprawę o kim
była mowa i na pewno nie zamierzała tego robić. Po podłym humorze w jakim
znajdował się Uchiha, wiedziała, że równało się to ze skazaniem na śmierć.
- Nie patrz tak na mnie - skarciła
ją przyjaciółka, wciskając jej mały talerzyk do ręki. - Skoro o niczym nie
wiesz, to ciebie nie pogryzie za tę małą oznakę pocieszenia - powiedziała Ino,
spoglądając na nią stanowczym wzrokiem.
Pocieszenia?!, krzyknęła w
myślach jednocześnie ze swoim alter ego.
- To jest oczywiście, jeśli nie ma
dobrego powodu by cię pogryźć - zasugerowała, zmuszając przyjaciółkę do
obrócenia się.
Oczy Sakury samoistnie się
wywróciły. Wiedziała, że Ino nie odpuści, dopóki nie znajdzie się z ciastem
przy Sasuke, więc pomału zaczęła kierować się ku niemu z niezadowoloną miną.
Paradoksalnie, według Haruno Sasuke właśnie posiadał świetny powód by ją
pogryźć, chociaż nadal nie była pewna, jaki.
Idąc w jego stronę zaczęła bacznie
studiować sylwetkę chłopaka. Dopiero teraz dane jej było dostrzec, że dłoń,
którą wczoraj z impetem kilkakrotnie rozwalił lustro, była zabandażowana, ale
niewystarczająco dobrze - krew prześwitywała w kilku miejscu. Co więcej, nie
było to jedyne miejsce okryte białym materiałem, szczelnie okrywał on również
całe przedramię, a ten opatrunek Sakura była w stanie rozpoznać wszędzie. Był
on stosowany tuż po wytatuowaniu danej części ciała. Ku jej uciesze, Sasuke był
zbyt zajęty swoim telefonem, żeby móc dostrzec zbliżającą się do niego w
ślimaczym krokiem, Sakurę.
Niepewnie postawiła na stoliku tuż
obok niego mały, biały porcelanowy talerzyk, czym zwróciła na siebie jego
uwagę; czarne ślepia od razu wlepiły się w nią, a złowroga aura ponownie
zaczęła go otaczać.
- Powinieneś iść do szpitala aby
zszyli ci rany na dłoni, zamiast szlajać się z rana po parku.
Nie wiedziała skąd wzięło jej się na
prawienie kazań, słowa same opuściły jej krtań.
Sasuke odłożył telefon na blat
stolika i oparł się wygodnie na drewnianym krześle, splatając ramiona na klatce
piersiowej.
Sakura natomiast ponownie poczuła na
sobie jego kare tęczówki, które bacznie skanowały każdy, nawet ten
najdrobniejszy skrawek jej ciała. Raz jeszcze czuła się przed nim kompletnie
naga. W dodatku nadal nie potrafiła pojąć, co kryło się za jego enigmatycznym
spojrzeniem. Był wściekły - chociaż tego była w stu procentach pewna.
- Widziałam cię, więc nie masz nawet
po co zaprzeczać - dodała z wyrafinowaną ostrością, co nawet dla niej samej
było niemałym zaskoczeniem.
Jedna z jego brwi drgnęła
minimalnie.
Nie minęła chwila, a Sakura
usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła, z tą różnicą, iż Sasuke nie poruszył się
ani o milimetr - nadal siedział niczym pieczołowicie wyrzeźbiony posąg. Lecz
gdy zerknęła w bok, dostrzegła odsunięte krzesło po drugiej stronie stolika i
gdyby nie znajdująca się na nim stopa Sasuke, nie omieszkałaby w stwierdzenie,
że w kawiarni znajdowały się - o zgrozo! - duchy.
- Siadaj - rozkazał aż nazbyt hardo
Sasuke, postanawiając wreszcie przerwać swoje milczenie.
Skłamałaby gdyby stwierdziła, że po
raz pierwszy od bardzo dawna przeleciała ją trwoga w najczystszej postaci.
Miała już dość tego cholernego uczucia strachu. Dwa razy w jeden dzień to
zdecydowanie zbyt dużo, nawet jak na nią. W dodatku byłaby bardzo wdzięczna,
gdyby osoby w okół przestały ją straszyć i skłaniać do czegoś, czego
napawdę nie chciała robić.
Takim oto sposobem z podkulonym
ogonem usiadła naprzeciwko Sasuke, cierpliwie czekając aż kat zada jej finalny
cios. Teraz to naprawdę miała wrażenie, że zrobiła coś bardzo, bardzo
złego. Na tyle złego, by dać Sasuke powód do zjedzenia jej żywcem.
Niepewnie zerknęła w stronę lady, za którą nadal krzątała się Ino, w ogóle
niezainteresowała ich rozmową.
A jeśli naprawdę mnie zje?, pytała
przerażona samą siebie, otwierając aż z wrażenia usta. Odrzucając te
niepotrzebne i nieodpowiednie jak na tę chwilę myśli, wbiła w Uchihe ciekawskie
spojrzenie.
- Ino kazała ci podać ciastko -
mruknęła pod nosem, czując się jakby czekała na ścięcie.
Sasuke kompletnie zignorował jej
słowa, jakby zupełnie nie uważał ich za interesujące.
- Jesteś naprawdę irytującą osobą,
Haruno, zdajesz sobie z tego sprawę? - fuknął nagle, całkowicie zmieniając
temat.
Powtórnie rozdziawiła usta
zszokowana jego słowami. Niby jaki miał powód do nazywania jej irytującą akurat
teraz? Już naprawdę wolała mieć nieprzyjemną rozmowę z Tsunade, Kakashim i
Yamato, niż z wkurzonym Sasuke, który najwyraźniej postanowił wyżyć się na
jakimś koźle ofiarnym, jakim okazała się ona sama.
Wręcz zajebiście, warknęła rozdrażniona w myślach.
Nim jednak zdążyła zaprotestować na
głos, Sasuke wznowił swoją wypowiedź w momencie, gdy jej już ślina niosła na
języka kilka ciętych słówek.
- Nie masz nic lepszego do roboty,
że gnijesz w pracy? - spytał ostro, nadal nie ujawniając powodu swojej
wrogości.
- Niektórzy z nas muszą pracować, by
móc ustrzymać się bez pomocy swojej dzianej rodzinki - odparła zbulwersowana,
rzucając mu przy okazji grymaśny uśmieszek. Nie była w stanie powstrzymać się
od powiedzenia tego niemalże od razu, w końcu jego słowa brzmiały jak
bezpodstawne oskarżenie.
- A co z tobą, Sasuke, co? - syknęła
złośliwie, czując jak jej alter ego podrzucało jej odpowiednie słowa. - Nie
miałeś wczoraj nic lepszego do roboty, niż demolowanie łazienki? Czy też może,
byłeś naprawdę aż tak bardzo znudzony siedzeniem w policyjnej celi, że
postanowiłeś się po prostu wyżyć na niczemu winnym lustrze? A potem jak zwykła
przybłęda postanowiłeś włóczyć się całą noc i ranek po mieście. Tak było?
Nie potrafiła określić, skąd wzięły
się w niej te nieposkromione pokłady złości, które bez żadnego wyrzutu w niego
skierowała. Skoro on bez powodu wyżywał się na niej to i ona miała do tego
prawo.
Jednak na Sasuke słowa podziałały
jak kubeł zimnej wody, co bez dwóch zdań pogłębiło jego wściekłość jeszcze
bardziej.
I co żeś narobiła?!, krzyknęło
jej alter ego, które samo zaczynało obawiać się złowieszczej aury Uchihy.
- Chyba zapomniałaś, że ty również
włóczyłaś się o bladym świcie bez konkretnego celu - powiedział oschle,
przyglądając jej się zawzięcie. - I z tego co zaobserwowałem, wyglądałaś o
wiele gorzej niż ja - stwierdził, przechylając delikatnie głowę w bok.
- Nie mam z czego ci się tłumaczyć -
odpowiedziała poważnie, mimikując jego pozę i splatając ramiona na swojej
klatce piersiowej.
- A ja tobie - skwitował, wzruszając
ramionami.
Ten gest utwierdził Sakurę w
stwierdzeniu, że Sasuke jeszcze nie zamienił się w solidną skałę, pomimo
wszystkich wcześniejszych oznak.
Kącik ust Sakury uniósł się
zadziornie.
- A więc dlaczego jeszcze ciągniemy
tę rozmowę? - prychnęła sarkastycznie wstając od stolika. Najwyższa pora by
wróciła do pracy i pomogła Ino przy dzisiejszym zamknięciu kawiarni. Jednak nim
zdążyła zrobić więcej niż krok, poczuła na swoim nadgarstku mocny uścisk
Sasuke.
- Siadaj - mechanicznie powtórzył
swoją komendę sprzed kilku minut.
Sasuke nie był dziś sobą, Sakura
stwierdziła to już gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą przy ladzie. Ale
jego obecne zachowanie było już lekką przesadą.
Szarpnęła ręką, chcąc jak
najszybciej wyswobodzić się z jego uścisku, lecz to nic nie pomogło.
- Jaki jest twój problem, co? -
warknęła drżącym głosem, poddenerwowana.
Pomału różowowłosa studentka
zaczynała zamieniać się w głębek nerwów. Naprawdę miała dość wrażeń jak na
dzisiaj, w każdym tego słowia znaczeniu.
Sasuke milczał dłuższą chwilę,
obserwując jak furia wkrada się na jej twarz.
Bez słowa pociągnął ją
niespodziewanie ku sobie i gdy tylko znajdowała się milimetry od niego, uniósł
drugą dłoń. Opuszkami palców dotknął niepewnie jej szyi, po czym wsunął je pod
jej kołnierz, który następnie subtelnie odchylił. Źrenice Sakury rozszerzyły
się gwałtownie, gdy tylko poczuła dotyk Uchihy na swej nagiej skórze.
- Dlaczego tego nie zgłosiłaś? -
spytał nagle, nieco łagodniej niż wcześniej.
Wiedział.
On wiedział!
Ale jak?!
Skąd?!
Myśli naraz zaczęły prześcigiwać się
wzajemnie, tworząc tym samym istny mętlik w jej głowie. Nie potrafiła nawet
odpowiedzieć na proste, zadane przez siebie czy też swoje alter ego, pytania.
Przecież pytanie “Skąd on to wie?” wydawało się wręcz banalne! Tyle że
wszystko komplikował jakże ważny fakt, że przecież Sasuke nie było przy jej
rozmowie z Makuro. Nikogo tam nie było. Więc na pewno nie widział tego
osobiście. Zresztą gdyby był naocznym świadkiem tego wydarzenia, miała dziwne
przeczucie, że niewątpliwie sprawy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej.
Jedyną realną opcją jaka przychodziła jej teraz do głowy, to spotkanie Uchihy z
Makuro, ale przecież to było niemożliwe! Chociaż z drugiej strony, skoro
widział się już z Miyavim, to wszystko było możliwe. I to właśnie w tej chwili
najbardziej ją przerażało.
Przestraszona wyrwała nadgarstek z
jego uścisku, cofając się kilka kroków do tyłu.
- Skoro ty nie rozmawiasz ze mną, ja
z tobą również nie zamierzam - szepnęła, a drżenie w jej głosie powróciło bez
uprzedzenia.
Wiedziała, że jej słowa były dość
dziecinne, ale mało co ją to obchodziło. Nie chcąc słyszeć już nic więcej,
zaczęła wycofywać się od stolika. I dopiero w połowie drogi odwróciła się do
niego plecami i czym prędzej udała się na zaplaczę.
Oparła się o zamknięte drzwi, przykładając otwartą dłoń
do miejsca tuż nad piersiami, chcąc uspokoić nerwy i serce, które dudniło o jej
żebra, jakby przebiegła niewiadomo jaki dystans. Przymknęła powieki, pragnąc
nieco ustabilizować, również niebezpiecznie szybki, oddech. Z powątpieniem
przesunęła dłoń nieco wyżej, tam gdzie zaledwie chwilę temu Sasuke ją dotknął,
a jeszcze wcześniej Makuro mocno ścisnął. Przełknęła zalegającą w krtani ślinę,
uchylając lekko powieki. Zamglonym wzrokiem zlustrowała opustoszałe pomieszczenie,
w którym jedyne co można było usłyszeć, to chodzącą zmywarkę.
Nie chcąc dalej rozmyślać nad tym co wydarzyło się w
zaułku pomiędzy sklepem motoryzacyjnym a restauracją, oderwała dłoń od krtani i
chaotycznie rozczochrała włosy.
- Weź się w garść, Sakura - skarciła samą siebie,
zaciskując mocno pięści i biorąc kilka większych oddechów.
Po upewnieniu się w lusterku, że kołnierz skrupulatnie
zasłaniał ślady na jej szyi, wyszła z zaplecza. Ale jakie było jej zdziwienie,
gdy dostrzegła jak Sasuke opuszcza kawiarnię. Chociaż z drugiej strony, nie
wiedziała, czego innego mogła - a raczej chciała - się spodziewać. Z listy bez
zastanowienia wykreśliła opcję, jakoby Sasuke nadal siedział przy swoim
stoliku, wlepiając w nią swoje wkurzone, a zarazem tajemnicze, spojrzenie. To
zdecydowanie odpadało, a przynajmniej w obliczu targającej nim niepohamowanej
furii.
- Dobra, jak to zrobiłaś? - spytała oniemiała Yamanaka,
zjawiając sie przed nią jakby właśnie wyrosła z ziemi.
Sakura wydęła na chwilę policzki, po raz enty
dzisiejszego dnia zastanawiając się, o co im wszystkim dzisiaj chodziło. Jakby
nikt - wliczając ją samą - nie potrafił mówić wprost.
- Zrobiłam co?
- Wepchnęłaś mu to ciastko na siłę do ust, czy jak? -
zapytała tym razem z wyraźnym oskarżeniem.
- Hę? - zaledwie na tyle było stać Sakurę. Miała
wrażenie, że zaraz całkowicie sfiksuje od dzisiejszego dnia.
Ten dzień to jeden wielki żart,
pomyślała ze złością, wsłuchując się w dalszą wypowiedź przyjaciółki, która
dokładnie zaczęła streszczać, że oprócz słodyczy, Sasuke niecierpiał, a nawet
nieznosił, wszelkich rodzajów ciast. I wytłumaczenie, że a nuż może coś mu się
odwidziało, również nie przekonywało Ino do skończenia tematu Sasuke i słodkich
łakoci.
Wielkie halo o nic,
skomentowała w myślach, wywracając przy okazji oczami.
- Idź do niego i sama się zapytaj, dlaczego tak nagle
zjadł tą przeklętą szarlotkę - warknęła poirytowana tym pół godzinnym wykładem
Yamanaki. Podskoczyła, chwytając za metalową okiennicę, jaką następnie
szczelnie zasunęła przednią fasadę kawiarni.
- To zaoszczędzi ci biadolenia, a mi nerwów - dodała,
przekręcając klucz z małym zamku tuż przy żaluji, by nikt nieodopowiedni nie
przyszedł sobie i ot tak, dla zachcianki nie otworzył kawiarni.
- Odpada, pewnie i tak już jest zalany w trupa -
powiedziała jak gdyby nigdy nic, a następnie zarzuciła plecak na plecy i pomału
zaczęła oddalać się w stronę akademików. - To do jutra! Ach! Wszystko na
Inuzumę mam już załatwionę, nie martw się! - krzyknęła i zniknęła, jakby
wyczuwała pytania kłębiące się w głowie Haruno.
Osoba, która wyszła zaledwie pół godziny temu z kawiarni,
nie mogła w tak krótkim odstępie czasowym zalać się w trupa. Przecież to nie
było nawet możliwe. Prawda?
Wzrokiem zaczęła rozglądać się po owianej mrokiem,
głównej uliczce kampusu. Pierwszy raz od dawna musiała przyznać, że mrok ją
niepokoił, a w głowie zaczęły się pojawiać irracjonalne myśli. Nawet blask
padający ze znajdujących się nieopodal latarni, które były porozstawiane
zaledwie dwa metry od siebie, nie potrafił ukoić jej zszarganych nerwów.
Delikatny, późno wiosenny wiatr zaczął bawić się kosmykami różowych włosów,
przyprawiając ją o gęsią skórkę. Pomimo przechadzających się tu i ówdzie
studentów, perspektywa spaceru do domu zdecydowanie jej się nie uśmiechała, a
rower - albo raczej jego rama - nadal był przypięty do barierki tuż obok
kawiarni.
Nie wiedzac nawet kiedy, wyciągnęła telefon z kieszeni i
zadzwoniła po taksówkę, która przyjechała pięć minut później. Nie lubiła
takiego marnotractwa, lecz wolała wydać trochę pieniędzy, niż ponownie spotkać
się przez przypadek z Makuro. Zwłaszcza w ciemności.
Będąc już w swoim mieszkaniu, zamknęła drzwi na trzy
spusty, a także przysunęła pod nie rozwalającą się komodę - tak na wszelki
wypadek. Znała Makuro na tyle dobrze by wiedzieć, że jego groźby były prawdziwe
i ponad to, był zdolny do wszystkiego. Dwa nowe zamki w jej drzwiach wydały się
bardziej niż przydatne, ale o tym - stwierdziła - będzie myśleć jutro.
Nie potrafiąc opanować drżenia rąk, które zachowywały się
tak od Bóg wie jak dawna, skierowała się do aneksu kuchennego i zaczęła
przeszukiwać dolną, narożną półkę. Sporo się natrudziła przy schowaniu właśnie
poszukiwanego pakunku, żeby nie walał się nigdzie na widoku. Nie chciała by niepotrzebnie
ją korciło, lecz na wszelki wypadek - na okazję taką jak ta - wolała mieć nieco
zapasu w domu. Zza małego garnka wyciągnęła butelkę alkoholu owiniętą
reklamówką, którą czym prędzej rozwinęła.
- Zobaczymy czy w pół godziny można zalać się w trupa -
powiedziała, odkręcając butelkę whisky. Po wzięciu pierwszego łyka oddaliła
szyjkę od warg, wykrzywiając grymaśnie usta. Gorycz alkoholu zaczęła
rozprzestrzeniać się po jej ciele, dając łudzące uczucie ciepła. Mimowolnie
wstała z podłogi i z butelką w ręce zaczęła kierować się w stronę swojego
salonu i sypialni w jednym. Spod łóżka wyciągnęła zasłużony już laptop, z
którego następnie puściła internetową, starą jak świat playlistę.
Popijając whisky, zaczęła rozglądać się po małym
mieszkaniu przymrużonym wzrokiem. Skoro jakiś czas temu wyzbyła się piosenki,
jaka ją prześladowała od dłuższego czasu, przyszła również pora na kolejne
zmiany w jej życiu.
Krok pierwszy: usunięcie wszystkiego co miało związek z
życiem z Kyoto.
Nie zastanawiając się dwa razy, chwyciła za wielki czarny
worek na śmieci i po kolei zaczęła wrzucać do niego rzeczy spod łóżka.
Głównie były to pamiątki skryte w pudełkach po butach.
Zdjęcia, koncertowe bransoletki, przeróżne bilety i nawet rozdawane w barach
korkowe podkładki pod piwo. Wszystko bez zawahania wylądowało w worze, który na
ten wieczór wydawał się nie mieć dna. Nie znosiła wyrzucać książek, ale skoro
kojarzyły się jej z Miyavim, musiała się ich pozbyć i nie było żadnego “ale”.
Stojąc przed ścianą, na której znajdowała się pokaźna
mapa świata wraz z kolorowymi pinezkami, przechyliła ostro butelkę, pozwalając
by kolejne porcje alkoholu znalazły się w jej organiźmie.
Odstawiając butelkę na bok, zrobiła dwa kolejne kroki i
zerwała mapę, nie cackając się z ładnym ściągnięciem jej. Zamierzała być tak
samo brutalna, jak Makuro dzisiejszego dnia - zero litości. Chcąc pokazać swoją
wyższość nad śliskim papierem, podarła mapę na drobne kawałeczki z twarzą
seryjnego mordercy.
- A masz, kreaturo! - powiedziała z wyższością, ciskając
kawałki papieru do wora na śmieci.
Ponownie złapała za chwilowo najlepszą przyjaciółkę,
pochłaniąjąc kolejne porcje alkoholu, jakby to był zwykły soczek. Wystarczyło
kilka pierwszych łyków, a przyzwyczaiła się ponownie do specyficznego smaku
niezmieszanego z niczym whisky.
W rezultacie po wysprzątaniu mieszkania ze wszystkich
wspominek z Kyoto i wyrzuceniu wora do kontenera na dworze, usadowiła się na
podłodze w kuchni, przymierzając się do kolejnego kroku w swojej dzisiejszej
terapii - tym razem - jej autorstwa.
Krok drugi: użalanie się nad samą sobą i nad swoim
parszywym życiem.
Bez słów “O jaki świat jest okrutny!”, również się
nie obyło.
Muzyka huczała przyjemnie w tle, pomagając jej tym samym
zrelaksować się po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
Po wzięciu kolejnego łyka alkoholu, przyjrzała się
uważnie pięciu nożom, niedawno wyciągniętym z szuflady i ułożyła je jeden obok
drugiego. Opuszkami palców, w zadumie przejechała ostrożnie po każdnym z ostrzy
z osobna. Kątem oka zerknęła na trzy cienkie blade blizny, znajdujące się na
jej lewym nadgarstku.
- Ale byłam tępa - warknęła wściekła, chwytając za trzon
noża i bez przemyślenia swojego czynu, rzuciła nim prosto w drzwi od łazienki
znajdujące się tuż naprzeciwko niej. Ku jej zdziwieniu ostrze wbiło się
idealnie w imitację drewna.
Krok trzeci: wyzbycie się wszystkich wspomnień.
- Przeklęty Miyavi - syknęła, chwytając za kolejny nóż,
który podzielił los swojego poprzednika.
Przy każdym kolejnym rzucie wypowiadała imię nowej to
osoby - Makuro, Obito, Madara - i tak w kółko. Po skończonej serii wstawała i
wyciągała wbite w drzwi noże, powtarzając cykl niekończącego się
kręgu.
Po wypiciu pół butelki whisky - co
zajęło jej o wiele więcej niż trzydzieści minut - teoria Ino runęła, a Sakura
zaśmiała się głośno. Pomimo iż było jej blisko do zalanego trupa, takowym
jeszcze nie była, więc nie było możliwości by Sasuke był pijany w trzy dupy w
momencie, kiedy one zamykały kawiarnię.
Sakura uderzyła się otwartą dłonią w
czoło, zastanawiając się, dlaczego swoje obecne pijaństwo zwalała na Sasuke;
teoretycznie nie miał z tym nic wspólnego. T e o r e t y c z n i e . W
praktyce natomiast wszystko wyglądało kompletnie inaczej, niż by tego chciała.
W praktyce wszystko łączyło się z jego osobą idealnie.
Krok czwarty: oczernianie
obecnego problemu.
- Przeklęty Sasuke - powiedziała
ponownie rzucając nożem, lecz tym razem ostrze nie wbiło się jak wcześniej.
Teraz jedynie odbiło się od drzwi i z pustym hukiem opadło na podłogę.
Sakura zmarszczuła niebezpiecznie
brwi, taksując znienawidzony nóż tym samym wzrokiem, co mapę. Dlaczego akurat
wszystko musiało przestawać działać, gdy w grę wchodził młodszy brat Itachiego,
to nie wiedziała - jej mózg robił się kompletnie opustoszały.
- I tak nie zmienię zdania -
burknęła, ponownie przykładając szyjkę butelki do ust. Alkohol był dla niej
dzisiaj idealną ucieczką w nieznane. Wystarczyłoby jeszcze zaledwie kilka
większych łyków, by ułożyła się na podłodze i zasnęła w towarzystwie
rozwalonych noży i podziurawionych drzwi, ale pukanie jakie rozeszło się po jej
mieszkaniu skutecznie jej to nie umożliwiło.
Wiedząc, że było grubo po północy,
pobladła niczym pierwszy śniego, a jej dolna warga zaczęła niekontrolowanie
drżeć.
Makuro, pomyślała przerażona.
Pukanie nie ustępowywało, aczkolwiek
nie było to głośne dobijanie się do drzwi, raczej spokojne, ciche i niepewne.
Z targającą nią trwogą wstała z
podłogi, trzęsąc się niczym osika. Ściskając mocno w dłoni jeden z noży, a w
drugiej bez przerwy trzymając butelkę whisky, sceptycznie zaczęła kierować się
w stronę drzwi. Ktokolwiek stał na korytarzu, wiedział, że była w domu - głośna
muzyka wydobywającą się z jej laptopa wyraźnie ją zdradzała. Przeklnęła
siarczyście pod nosem na samą siebie i swoją głupotę, jakby nie mogła wcześniej
po prostu przyciszyć albo wyłączyć całkowicie laptopa. Wtedy bez problemu
mogłaby udawać nieobecność w lokum, a tak to dupa zbita.
Wspięła się na palce i jednym,
zamglonym okiem spojrzała przez judasza, powtarzając w głowie jak mantrę, by
nie był to Makuro.
I tak bardzo jak obawiała się
dostrzec jego kasztanowe włosy, tak niedowierzała temu, co dostrzegła. Na
chwilę przeniosła wzrok w bok, debatując w myślach, czy czasami alkohol nie
zaczął płatać jej figli i zaczęła potrząsać głową.
- Nie może być - szepnęła, ponownie
szykując się do wyjrzenia przez judasza.
Jednak widok nadal się nie zmienił.
Poruszając szczęką na prawo i lewo,
zaczęła analizować w swojej podpitej główie wszystkie za i przeciw. Jej alter
ego nie odezwało się ani raz przy tej wewnętrznej konwersacji, jakby miało
pewność co do wyboru Sakury.
- Niech sobie pójdzie - powiedziała
pod nosem, odkładając nóż i butelkę na kuchenny blat. Robiąc na przekór
wypowiedzianym przez siebie właśnie słowom, chwyciła za krańce komody odsuwając
ją od drzwi frontowych.
Wzięła dwa głębsze oddechy, po czym
przekręciła zamek i otworzyła drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytała z
konsternacją, uważnie przyglądając się późnemu gościowi.
Sasuke, słysząc głos Sakury,
skierował kare tęczówki na jej twarz, zauważając, że była równie podpita jak on
sam.
- Nie wiem - szepnął, nie odrywając
od niej spojrzenia i nie poruszając się ani o milimetr.
Sakura obserwowała go ostrożnym
spojrzenie. Pomimo tych samych ubrań, wyglądał zupełnie inaczej niż przed
kilkoma godzinami w kawiarni. Ciuchy były poszarpane i gdzieniegdzie
pobrudzone, jakby wdał się w jakąś uliczną bójkę. Biorąc pod uwagę alkoholowy
odór jaki czuła - chociaż może to ja - nie odrzucała tej możliwości.
Wzrok tym razem na pewno spłatał jej filga, kiedy spostrzegła, że jego włosy w
kilku miejscach wydawały się być ciemniejsze.
To tylko gra światła, Sakura,
tłumaczyła sobie spokojnie.
Nie odezwała się słowem,
przyglądając mu się z progu. W jej głowie ponownie zapanowała pustka, w której
pojawiło się zaledwie jedno pytanie: I co teraz? Sasuke po raz pierwszy
zjawił się w jej domu bez zapowiedz i bez powodu.
- Piłaś - zauważył z podejrzanym
rozbawieniem.
Sakura nie potrafiła się cicho nie
zaśmiać.
- Ty również - odparła ze śmiechem,
opierając się ramieniem o ościeżnicę i skupiając wzrok na jego zabandażowanych
kłykciach. Opatrunek wyglądał dzisięć razy gorzej niż w kawiarni, co z
medycznego punktu widzenia ją zaniepokoiło - a co jeśli wda się zakażenie?
- Naprawdę powinieneś iść do lekarza by zerknął na tą
dłoń - powiedziała szeptem, zerkając na niego niepewnie.
Sasuke nie odpowiedział ani gestem,
ani słowem. Jedynie przyglądał jej się tym swoim tajemniczym spojrzeniem, który
był w stanie przejrzeć wszystko.
Ponownie zapanowała między nimi głucha cisza, ale żadne
nie kwapiło się do prędkiego jej przerwania.
Za to ktoś postanowił to zrobić za nich.
Słysząc skrzypnięcie frontowych drzwi od korytarza,
źrenice Sakury zadrżały i nie myśląc dwa razy, chwyciła Sasuke za przedramię i
wciągnęła do mieszkania. Pesymistyczne myśli ponownie zagościły w jej głowie,
powodując iż zaczął ją ogarniać strach. W obecnej chwili nie myślała o niczym
innym jak o Makaro i jego słowach, które co chwile ją nawiedzały. Nie chciała
nawet myśleć, jakie mogłyby być konsekwencje, gdyby Makaro dostrzegł ją
rozmawiającą z Sasuke. Niby to nic wielkiego, lecz nie zamierzała ryzykować.
Igranie z Makaro i Miyavim już i tak nie skończyło się dobrze.
Nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie Sasuke,
pośpiesznie zaczęłą zamykać zamki, po czym ponownie przysunęła komodę do drzwi.
- Czego się boisz? - wychrypiał nagle Uchiha, zbliżając
się do niej powoli. Zamglonym wzrokiem zlustrował ich bliskie otoczenie.
Mieszkanie Sakury tym razem wydawało mu się dziwnie puste, jakby brakowało tu
sporo rzeczy, które wcześniej u niej widział. Ale bardziej niż brak kilku
rzeczy, niepokoiły go noże porozwalane po podłodzę, jakby ktoś nimi przed
chwilą rzucał.
Sakura obróciła się do niego niepewnie, opierając
pośladkami o solidną komodę.
- Niczego - stwierdziła mimowolnie, odbiegając hen daleko
od prawdy.
- Kłamiesz - wtrącił pewny siebie Sasuke, zmniejszając
jeszcze bardziej dystans pomiędzy nimi i stając tuż przed nią.
Sakura parsknęła śmiechem, po czym zadarła subtelnie
głowę, spoglądając na niego z bladym uśmiechem.
- Ty również kłamiesz mówiąc, że nie wiesz co tu robisz -
skontrargumentowała bez grama złości. Rozmawiała z nim nader spokojnie, jakby
był Itachim, Ino czy nawet jej młodszym bratem - Daichim. Ale nie widziała
powodu by kierować na niego bezpośrednią złość, nawet po wzięciu pod uwagę ich
małą pogawędkę w kawiarni, która skończyła się tak jak się skończyła.
Tym razem Sasuke nie zwlekał z odpowiedzią.
Uniósł dłoń i delikatnie dotknął jej podbródka.
- Masz rację, wiem - powiedział ze stoickim spokojem,
wprowadzając ją w osłupienie. Pomimo oskarżenia go o małe kłamstewko, którego
sama się dopuściła, nie spodziewała się z jego strony takiej bezpośredniej
odpowiedzi.
Kciukiem przejechał subtelnie po jej wargach, spoglądając
bezpośrednio w szmaragdowe tęczówki.
- Jesteś jedną wielką tajemnicą - szepnął.
Sakura nie powiedziała słowa. Jej serce znowu
zaczęło bić w wyścigowym tempie, a poziom libido wzrósł gwałtownie. Znowu
doprowadzał ją do tego wewnętrznego szału samym spojrzeniem. Ta więź była nie
do zniesienia. Sasuke niczym magnes przyciągał ją do siebie, tak jak ona
przyciągała wszelkie kłopoty. Czując go tak blisko siebie, zadrżała
niekontrolowanie. Wyprostowała się i unosząc się delikatnie na palcach, wpiła
się bez zawachania w jego spierzchnięte usta.
Momentalnie poczuła, jak jego ramiona oplatają się w okół
niej i przyciągają jeszcze bliżej siebie. Czuła ciepło bijące z jego ciała, a
także woń alkoholu ulatniającą się od nich obojga.
I to właśnie na alkohol zwalała swoją obecną zachciankę.
Zachciankę bycia bliżej niego.
Sasuke chwyciła ją za pośladki i usadowił na komodzie
blokującej drzwi tuż za nią. Po zaledwie chwili poczuł, jak Sakura oplata nogi
w jego pasie, zmuszając ich ciała do bliskiej kolizji. Miał deja vu, które
pewnie dzielił w obecnej chwili z różowowłosą studentką. W końcu zaledwie kilka
dni temu, znaleźli się w dość podobnej - jak nie identycznej - sytuacji w
łazience pubu.
Sakura dłońmi rozpoczęła wędrówkę po jego plecach, wodząc
nimi coraz to wyżej. Bez jakichkolwiek skrupułów, czy też wachań, oddawała jego
pocałunki, które zresztą sama rozpoczęła. Odchyliła delikatnie głowę, czując
jak Sasuke zamierza skupić się na całowaniu jej szyi. Mimowolnie wsunęła dłonie
w jego krucze włosy, a wyczuwając lepką maź pod palcami, zmarszczyła minimalnie
brwi. Nie przejęła się tym, dopóki ilość cieczy nie zaczęła się powiększać.
Zaintrygowana, pomiędzy pocałunkami Sasuke, uchyliła jedną powiekę zerkając na
opuszki swoich palców.
Widząc krew całe jej ciało zesztywniało, a oczy
rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
Zdrowy rozsądek w mgnieniu oka do niej powrócił, a tym
samym wyparowała wszelka rozkosz.
Niechętnie odepchnęła go od siebie, od razu spotykając
się z jego zdezorientowanym wzrokiem.
- Krwawisz - powiedziała przestraszona, pokazując mu
swoją dłoń.
Sasuke wydawał się być mało zainteresowany, jakby to, co
zrobiła przed chwilą Sakura było zbrodnią, za którą groziła najsurowsza kara -
śmierć. Jednak wyczuwając jej niezrozumiały dla niego strach, dotknął się
potylicy. Widząc krew także na opuszkach swoich palców, westchnął niechętnie.
- Zajebie ich - warknął, a jego wcześniejsza wściekłość
powróciła, nim Sakura zdążyła powiedzieć “a”.
- Swoje groźby zachowaj na później - odparła równie zła
Sakura, zeskakując z komody i posyłając mu karcące spojrzenie. - Siadaj i nie marudź
- rozkazała władczo, otwierając podziurawione drzwi od łazienki. Wchodząc do
małego pomieszczenia, od razu skierowała się do szafki pod zlewem, z której
następnie wyciągnęła drżącymi dłońmi małą apteczkę.
- Mówiłam byś siadał - powiedziała hardo wychodząc z
łazienki.
Sasuke spojrzał na nią z uniesioną brwią, jakby mówiła do
niego po marsjańsku.
- Na łóżku - dodała sarkastycznie, wskazując na
niepościelony mebel.
Słysząc ciche parsknięcie z jego strony, wręcz musiała
wywrócić oczami, domyślając się, co mniej więcej właśnie zrodziło się w jego
podpitej głowie.
- Bez podtekstów - zawyrokowała, nie
chcąc bardziej się pogrążać.
Sasuke pod naporem jej wzroku,
usiadł z grymasem pięcioletniego dziecka na łóżku.
Sakura podeszła do niego i bez słowa
chwyciła za głowę, zmuszając do pochylenia się. Palcami skrupulatnie zaczęła
przebierać w karych pasmach włosów w poszukiwaniu źródła krwi. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę, że wcześniej jednak wzrok nie spłatał jej figla. Włosy
Sasuke wydawały się ciemniejsze ze względu na krew jaka gdzieniegdzie je
posklejała.
- Gdzie się tak załatwiłeś? -
spytała spokojnie, fiksując swój wzrok na tyle jego głowy.
- W barze - odparł zdawkowo. Ale
odpowiedział! I to się liczyło.
Sakura przytaknęła w skupieniu, lecz
gdy tylko znalazła ranę, wykrzywiła usta. Niepewnie zbliżyła palec wskazujący
do głębokiego rozcięcia, ale nim zdążyła cokolwiek zrobić, Sasuke syknął i
wyrwał się jej unosząc wysoko głowę. Bolało go.
- Oj, nie bądź dzieckiem, trzeba
było się nie bić - warknęła nieco rozbawiona jego zachowaniem, po czym ponownie
zmusiła jego głowę do pochylenia się.
Niemalże od razu odnalazła z
powrotem ranę, której zaczęła się uważnie przyglądać z ogromnym sceptyzmem.
- Trzeba to zszyć - powiedziała, a
dostrzegając zadrę, uniosła obie brwi w zdziwieniu. Oh, już miała doskonały
obraz tego co wydarzyło się w barze. Nie zważając na reakcję Sasuke, wyciągnęła
kolec z jego rany, cofając się krok do tyłu, gdy tylko ponowne syknięcie wydobyło
się z jego ust.
- Zgłupiałaś? - spytał ostro,
podrywając się z miejsca i dłonią łapiąc się za potylicę.
Sakura spojrzała na niego
niewzruszonym wzrokiem, pokazując mu drzazgę, jaką wyciągnęła z jego rany.
- Tylko nie mów, że oberwałeś
krzesłem - stwierdziła nieporuszonym głosem, jakby akurat tego się podświadomie
spodziewała, ale nadal ten fakt ją dziwił.
- Nawet jeśli tak, to co? - spytał
sztywno.
Normalnie myślała, że go rozszarpie
na drobne kawałeczki! Było przecież tyle konsekwencji związanych z uderzeniem
potylicą o krzesło, a raczej w tym wypadku na odwrót. Wstrząs mózgu był
bardziej niż prawdopodobny! W takich przypadkach skan głowy był wskazany. W jej
głowie zaczęło krążyć multum stwierdzień na raz, powodując iż ona sama nie za
bardzo wiedziała od czego zacząć.
- Oj, nie myśl tyle. Nic mi nie jest
- wtrącił lakonicznie. - Nie musisz się martwić - dorzucił zadziornie.
Sakura momentalnie poczuła jak jej
policzki zaczynają ją palić. Chwyciła za czystą ściereczkę, którą następnie w
niego rzuciła.
- Nie martwię się, a teraz przyłóż
to do rany - burknęła, odwracając się od niego w poszukiwaniu swojego telefonu.
Widząc przedmiot leżący na podłodze pośród noży, przykucnęła, zbierając z
posadzki wszystko po kolei. Kiedy noże znalazły się w szufladzie, gdzie było
ich miejsce, ponownie wybrała ostatnie
połączenie, dodzwaniając się tym samym na taksówkę.
Słysząc jej rozmowę z dyspozytorką,
Sasuke podszedł do niej i wyrwał telefon z ręki.
- Nie jadę do szpitala -
zakomunikował nieustępliwie.
- Trzeba to zszyć, tak samo jak i
twoje rany na dłoni - argumentowała, nie zamierzając tak łatwo przegrywać z nim
tej walki. - Teraz to ty zachowujesz się jak dzieciak - upierała się, tym samym
przyznając się przed nim, iż wczorajszej nocy w areszcie jej zachowanie nie
było adekwatne do jej wieku.
Sasuke ponownie wzurszył ramionami,
doprawadzając pomału Sakurę do szału. Miała wrażenie, że dzisiaj nie robił nic
oprócz tego irytującego gestu i zbywania jej słowami.
Och! I jeszcze do listy można byłoby dopisać jego
nieokiełznaną wściekłość i całowanie cie -
dopowiedziało jej wstrętne alter ego, mając w swoich słowach dużo racji.
Uchiha wyminął ją bez słowa i znajdując się w kuchni,
chwycił za w połowie pełną butelkę whisky, którą następnie otworzył i zaczął z
niej sączyć gorzki alkohol.
- Zagoi się prędzej czy później - skwitował, nie
zamierzając dłużej ciągnąć tego tematu. - Tak samo jak te twoje siniaki na
szyi.
Ten komentarz akurat mało co się jej spodobał. Nie
wiedziała czemu, ale miała cholerne przeczucie, że Sasuke wiedział o całym
zajściu spod sklepu, w którym pracował Juugo. Po raz kolejny odwróciła się od
niego, tym razem jednak szukając ucieczki od jego enigmatycznego spojrzenia.
Makuro nie był tematem, jaki chciała poruszać przy Sasuke. Nawet Ino nie
wiedziała o jego istnieniu!
Nie wiedząc nawet kiedy, Sasuke znalazł się tuż za nią i
prawie ją obejmując pokazał swój telefon.
- Boisz się drania - zauważył słusznie, wciskając
równocześnie play.
Wideo rozpoczęło się od czarnego obrazu, z którego Sakura
nie za bardzo była wstanie cokolwiek wyłapać - jakby ktoś filmował czarno-szare
ściany. Lecz zaledwie po chwili dostrzegła to, o co się rozchodziło - jej
własna sylwetka ukazała się w kadrze w momencie, gdy dłoń Makuro zacisnęła się
na jej szyi. Nie chcąc oglądać dalej zatrzymała wideo, odwracając się do
Sasuke.
Nie dzieliły ich nawet dwa kroki, a jej wzrok był
bardziej niż urażony. Nie winiła go, aczkolwiek nie była w stanie patrzeć w tej
chwili inaczej.
- Nie mieszaj się. Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie
- powiedziała drżącym głosem, po raz kolejny starając się uniknąć jego
spojrzenia. Spojrzenia, którego tym razem nie była w stanie rozszyfrować.
Nie czuła się na siłach, żeby wywalić Sasuke ze swojego
mieszkania. Ba! Nie chciała tego. W pewnym sensie czuła się o wiele
bezpieczniej z nim tutaj, niż sama. Wyminęła go spokojnym krokiem, zaczynając
kierować się do łazienki, gdy niespodziewanie poczuła jak Sasuke kładzie dłoń
na jej ramieniu. Zatrzymała się mimowolnie, zerkając na niego niepewnie przez
ramię.
- Dziś… - zaczął z brakiem pewności, nie do końca
wiedząc, jak dobrać odpowiednie słowa do wypowiedzi.
Sakura zerknęła na niego z małym niedowierzeniem. Nie
spodziewała się dostrzec zagubionego w słowach Sasuke, ale nie poganiała go.
Dzisiejszy dzień im obojgu dał w kość; czuła to.
- Wczoraj na komisariacie… - rozpoczął podejście numer
dwa do sensownej wypowiedzi. - W tej łazience, gdy mnie widziałaś - westchnął,
a jego pewność siebie pomału zaczęła do niego powracać. - Chwilę wcześniej
Itachi mi coś przypomniał, przez zupełny przypadek. Dlatego zobaczyłać to, co
zobaczyłaś.
Dla Sakury sytuacja nadal nie była przejrzysta, ale
pomału szła za sznurkiem kociego kłębku, jaki Sasuke podsuwał jej pod nos.
Lepsze to, niż nic - chociaż jeszcze nie rozumiała, do czego ta rozmowa
prowadziła.
- Dwa lata temu o tej porze leżałem w śpiączce
farmakologicznej. Wprowadzili mnie w nią lekarze po wypadku samochodowym.
Podczas niego zginął mój ojciec. Ja prowadziłem.
Nie tego się spodziewała. Wszelkie przypuszczenia i
teorie, jakie kiełkowały w jej głowie od ich konwersacji w kawiarni, rozpuściły
się w powietrzu.
Nagle wszystko zaczęło układać się w idealną układankę.
Rozumiała wszystko, zaczynając od słów Juugo, kończąc na zagmatwanych
wypowiedziach Ino.
Kilka razy próbowała cokolwiek powiedzieć, ale nie
wiedziała za bardzo co. Bezsprzecznie, niejednokrotnie Sasuke słyszał już słowa
typu “przykro mi”, a ona nie chciała być kolejną z wielu. Nie wnikała w
szczegóły wypadku, pomimo iż widziała, jak bardzo Sasuke obwiniał się o śmierć
ojca. Czuła, że to nie on tak naprawdę zawinił.
- Napewno był wspaniałym ojcem - szepnęła szczerze.
Nie obchodziło jej teraz kim była osoba naprzeciw niej, a
raczej jakie nosiła nazwisko. Uchiha, czy nie, Sasuke i Itachi byli wyjątkowymi
braćmi, nic a nie nie przypominającymi duetu Madara - Obito.
Sasuke nie krył zdziwienia słowami Sakury i tak samo jak
jej przed chwilą, i jemu zabrakło słów na sensowną odpowiedź. W przeciwieństwie
do niej, nie był w stanie nic powiedzieć nawet po dłuższej chwili.
Wyczuwając niezręczną sytuację, Sakura po powiedzeniu
krótkiego “Zaraz wracam” weszła do łazienki. Dopiero wtedy doskonale
była wstanie zrozumieć słowa Ino, mówiące o wewnętrznych demonach z jakimi
oboje walczyli - i Yamanaka miała niepodważalnie rację.
Nie wiedziała, jak miała dokładnie zdefiniować wyznanie
Sasuke i czy miała prawo zwalać winę na alkohol, pod którego działaniem obje
byli. Lecz miała wrażenie, że wyznanie o rocznicy śmierci jego ojca wiązało się
również z ich rozmową w kawiarni. Ich dziecinna wymiana zdań typu “ja tobie nie
musze się tłumaczyć, ani ty mi”, zakończyła swój żywot przed kilkoma sekundami.
Zmywając w zlewie jego krew ze swojej dłoni, debatowała w
myślach nad tym, czy wyjawić mu całą prawdę na temat kłopotów w jakie się
wplątała w Kyoto, czy też nie. Orzech nie był aż taki twardy do zgryzienia,
gdyż zaledwie po chwili podjęła satysfakcjonującą ją decyzję: powie mu.
Z ledwie widocznym uśmiech opuściła łazienkę, aczkolwiek
nim powiedziała choć słowo, przystanęła ze zdziwienia w miejscu.
To jakaś kpina?,
dopytywało jej alter ego, również niedowierzając temu, co widziało przez
szmaragdowe oczy Sakury.
Nie było jej nawet dwie minuty, a Sasuke - zupełnie jakby
był u siebie - zasnął na jej łóżku z głową wtuloną w poduszkę, a już pusta
butelka whisky leżała na podłodze tuż obok.
Ramiona Sakury uniosły się, a następnie opadły
mimowolnie, obserwując uważnie chłopaka. Podeszła do laptopa i wyłączyła go
całkowice, mając dość bezsensownych brzdęków muzyki. Chcąc nieco ukoić swoje
nerwy związane z obrażeniami jego głowy, namoczyła ostatni czysty ręcznik w
wodzie i niepewnie zaczęła obmywać jego ranę, tak by przy okazji go nie
zbudzić. Jednak widząc głębokość jego snu, raczej o to się nie obawiała. Spał
jak kamień. Wypity wcześniej alkohol, pomału zaczynał wyparowywać z jej
organizmu, powodując iż jej myśli zaczęły stawać się coraz to przejrzyste. I
nawet wtedy nie żałowała tego, że sama rozpoczęła tę krótką chwilę uniesienia z
Sasuke.
Zmieniając pozycję na krańcu łóżka, niespodziewanie
dotknęła czegoś pod kołdrą. Tak szybko jak uderzyła w krawędź grubego notesu,
wiedziała co to jest - pamiętnik. Że też wcześniej sobie o nim nie
przypomniała! Jak mogła o nim zapomnieć? Nie wiedziała. To on powinnien być
pierwsza rzeczą jaką wylądowała w worku na śmieci, lecz z jakiegoś powodu tak
się nie stało.
Kontemplując, Sakura odłożyła ręcznik na bok, odplątując
z kołdry swój pamiętnik, który skrywał każdy sekret z Kyoto. Dłonią niepewnie
przejechała po okładce, zastanawiając się, czy pomysł jaki właśnie zrodził się
w jej głowie był odpowiednim rozwiązaniem.
Nie chcąc zastanawiać się zbyt długo, przeniosła
pamiętnik na komodę przy drzwiach. Jeśli Sasuke ponownie ulotni się z jej
mieszkania zanim ta się obudzi, będzie musiał najpierw stawić czoła jej
wspomieniom, które specjalnie zostawia na wierzchu, by się z nimi zapoznał.
Krok piąty: zakochanie się po uszy w kimś innym.
- Teraz ja się tobie wytłumaczę.
Od Autorki:
Napisanie
tego rozdziału, było prawdziwą walką z czasem a teraz piszę do was siedząc na
kartonie z garnkami! Więc dzisiaj tak szybciutko: rozdział jednak nie tak długi
jak spodziewałam się gdy zaczynałam pisać, ale jestem z niego zadowolona :) A
teraz chwilowo bez odbioru, bo pora dokończać pakowanie, rano sie przeprowadzam
i zamieszanie jest że szkoda gadać hihi. Ale bez obaw w sobotę powracam do
łaski internetów. 17’stkę pewnie zacznę pisać w tygodniu jakoś, ale nie wiem jak
szybko mi ona pójdzie – sesja za 2 tygodnie, fuck =.=’
Dobra,
teraz to naprawdę się żegnam i czekam na wasze relację jak wam widzi się postać
Makuro xD Bajooo! ;*
Ahh, i
dziękujcie Chustii, bo gdyby nie ona, czekalibyście z korektą aż BC napisałaby
maturkę ;)
Zakochałam się w Twoim blogu. Podoba mi się Twój styl pisania i to jak potrafisz przedstawiać charakter i emocje bohaterów.
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci bosko! Moment, gdy Sakura decyduje się powiedzieć Sasuke o swojej przeszłości, myślałam ,,A napewno wyjdzie zacznie gadać, rozbeczy się i tyle'', ale nie Sasuke śpi! No naprawde! Ale nie wiem czemu spodobała mi się końcówka, była taka... Urocza? Wyobraziłam sobie Saska przytulającego się do misia z palcem w buzi, to pewnie przez to. Mogłaś jeszcze napisać, że Sakura się kładzie, przytula do niego i wgl., ale nawet bez tego rozdział jest poprostu GENIALNY!!!
Nie jestem dobra w komentowaniu, jak już zaznaczyłam na innych blogach, więc pozdrawiam, WENY! I mam nadzieję iż kolejny rozdział szybko się pojawi. :D
Krótko, zwięźle i na temat.
Usuń...
Pierwsza!
Masz rację mogłam napisać taką końcówkę i przez chwilę nawet o tym myślałam, ale ze względu na początek 17'tki, wolałam zostawić końcówkę tego rozdziału tak jak teraz :)
UsuńMiło widzieć jest nowego czytelnika ;)
...............................................................................nie mam słów, poza tym, że płakałam i chce mi się płakać dalej, a serce podczas czytania waliło mi chyba 200.
OdpowiedzUsuńpo prostu cudo... nawet nie wiem, co mogłabym więcej napisać oprócz tego, więc to musi wystarczyć. nie mam siły chociażby wstawić uśmieszek czy wykrzyknik czy cokolwiek, bo jestem wstrząśnięta i będę do kolejnego rozdziału.
Rinuyo
Twój komentarz był dla mnie poniekąd szokiem, gdyż niespodziewałam się aż takiej reakcji ;)
Usuńhehe mam w zwyczaju zaskakiwać :) z resztą sama się zdziwiłam, że tak to na mnie wpłynęło ^^
Usuńz innej beczki... kiedy napiszesz w końcu, co takiego Daichi napisał za super tajną przez poufną wiadomość do Saska? :D bo mnie ciekawość wyżera przez to ;3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńW nastepnym rozdziale :3
Usuńno i bomba ;D moja ciekawość zostanie zaspokojona, AMEN ;3
UsuńGdy wróciłam do domu styrana i wściekła po 2 dniach testów i zobaczyłam, że wstawiłaś rozdział od razu się za niego zabrałam, a teraz żałuję bo muszę czekać ;( Kolejny zajebisty rozdział! Ja nie wiem jak ja wytrzymam do 17'stki ;( chcę wiedzieć co będzie dalej! No nic w końcu i tak się doczekam :) Makuro był straszny! Boję się go prawie tak samo jak Sakura(o ile to wgl możliwe)... Mam szczerą nadzieję że jak Sasek się dowie o tym co stało się w Kyoto to jakoś jej pomoże (no i oczywiście myślę że my wtedy też się dowiemy, bo już nie mogę!)...No to weny życzę, czasu na jej wykorzystanie i wgl ;)
OdpowiedzUsuń~Victress
Postaram się zacząć pisać 17'tkę jakoś na dniach, ale muszę zacząć ogarniać naukę na egzaminy majowe, które notabene są już tuż tuż :S ale później wolne aż do października! :)
UsuńSo many feelings...T^T co chwile wzdychałam,heh.Ale pomimo wkuwania na maturę,musiałam przeczytać rozdział!Nie,no...cieszę się,że w końcu powiedzieli sobie, co ich boli i mam nadzieję,że Sasuke przeczyta ten piekielny pamiętnik i nadejdzie happy end i wszyscy będą szczęśliwi,a Makuro zje wściekły ślimak-mutant!!!Tyle w tym temacie.
OdpowiedzUsuńWściekły ślimak-mutant rozwali wszystkich w apokaliptyczny sposób - mówię ci! :D
UsuńSZTUKA! ---> komentarz pojawi się jutro, jednak się nie wyrobiłam. ;C <---
OdpowiedzUsuńDobra zacznijmy od tego, że...
OdpowiedzUsuńPowinnaś być zdecydowanie z siebie dumna, ot co! Napisałaś świetny rozdział pełen uczuć, emocji, trzymający w napięciu do ostatniej chwili, zaskakujący, a przy tym nie za bardzo ckliwy. Kawał dobrej roboty po prostu.
Zdecydowanie poprawiłaś mi dziś nastrój, po tym denerwującym dniu. Mogłam sobie poczytać i po prostu od prężyć się. Wywołałaś u mnie banan na twarzy, pewnie dlatego, że gdzieś tam w mojej wyobraźni w świecie twojego opowiadania Sakura i Sasuke są w tej chwili razem w jednym domu.
Fajnie zakończyłaś ten rozdział, tak delikatnie, że jakoś przeżyje czekanie na następny rozdział, bo przy poprzednim to o mało nie zwariowałam z niewiedzy "Co dalej? I dlaczego Sasuke leży w parku? Martwy czy żyje?" itp. Ale nie ma co się oszukiwać moi mili, bo i tak pewnie co trochę będę tu zaglądać, by sprawdzić jak Ci idzie pisanie.
Co do tego typka Makuro. Co za cham, idiota, prostak! Bo bo jak można w biały dzień takie rzeczy robić i mówić przy tym, że tym razem był delikatny. Z której strony ja się pytam?? Jak on teraz jest tak ( nie)delikatny to co będzie później? Co za baran normalnie DIABEŁ z czeluści piekieł zesłany. Tylko czekać, aż braciszek się pojawi. Zastanawiam się zanim Sakura uciekła z Kyoto ( dobrze napisałam?) to co im obiecała. Ciekawe jest to co jej eks sobie myśli widząc tak często Sakure w towarzystwie Sasuke. W ogóle to przyszła mi do głowy taka myśl, że dziwnym zbiegiem okoliczności jest fakt, że ci bracia są niebezpieczni, cholernie przystojni, a przy tym pochodzą z wielkiej rodziny, mało tego były Sakury jest młodszy. To zamierzone czy zbieg okoliczności?
Mam też jakieś takie przeczucie co do Ino, że coś mi tu nie gra. W końcu sama napisałaś, że zachowuję się inaczej. A tak przy okazji to rozwiniesz wątek dokładnego poznania jej i Itachiego, czy zostaniesz przy tym co napisałaś w poprzednim rozdziale?
Z tym telefonem to mnie zaskoczyłaś, zastanawiałam się skąd Sasule wie o siniakach, a tu bam i nagranie! Tylko kto je zrobił podejrzewam Jugo, że nagrał, a potem wysłał Sasuke dlatego ten zjawił się u niej w pracy. Bo pewnie gdyby on to zobaczył to niczym rycerz na białym koniu, by ją uratował. To przecież oczywiste xd.
Tym pocałunkiem to po prostu mnie rozczuliłaś. Sakura zaczyna mięknąć i wychodzić ze skorupy w jakiej się ukryła. A co najważniejsze zaczyna ufać jednemu z Uchichów i to temu przed którym miała uciekać przez cały rok. Na początku myślałam, że po zdarzeniu w kawiarni to się już nie spotkają, a tu taka niespodzianka! Uchicha sam do niej przychodzi i to równie podpity. Hehe ciekawe zresztą o co była bójka w barze. Mam nadzieje, że Sasuke znalazł tego dziada Maruko i złożył mu łomot jak się patrzy!!! Ten wątek z krzesłem mnie rozwalił na łopatki, cały czas zastanawiam się jakim cudem o własnych siłach znalazł się on pod domem Sakury. No jak?
Co do pamiętnika to nie jestem pewna czy on go przeczyta, gdyby Sakura zostawiła przy nim jakąś karteczkę w stylu " teraz moja kolej na zwierzenia" to pewnie by to zrobił, a teraz to nie jestem pewna. Swoją drogą on jest jednak Uchicha i jest cholernie ciekawy przeszłości Sakury. No naprawdę nie wiem jak to rozegrasz. Choć naprawdę chciałabym, aby on już w końcu o wszystkim się dowiedział. Jak mógł zasnąć w takim momencie to ja nie wiem.
Jestem delikatnie mówiąc zdenerwowana, bo piszę ten komentarz drugi raz. Jestem na telefonie i piszę ci komentarz a tu trach i brak zasilania, bateria mi padła nosz kurde no! Jaka byłam zła, bo już prawie skończyłam, a tu musiałam zacząć od nowa.
To tyle...
Chciałabym Ci podziękować za to, że napisałaś tak fajny rozdzialik i także chciałabym życzyć Ci wszystkiego co najlepsze na nowym mieszkaniu.
Paulina
Oh też lubię myśleć sobie, że w tej chwili gdzieś tam jest taki Sasuke i taka Sakura - zwłaszcza podczas pisania! :D
UsuńZ każdym rozdziałem, coraz więcej będę ujawniać odnośnie przeszłości Sakury i tego co działo się w Kyoto :)
A co do tych braci, to jest to całkowice przypadkowe. Makuro początkowo nie miał być bratem Miyaviem, tylko kimś innym, chociaż charakter miał mieć taki sam :)
Zasmucę cię, to nie Makuro Sasuke złożył łomot w barze :D
Jezuuu.... jestem pełna podziwu dla ciebie! Ja nigdy w życiu nie byłabym w stanie napisać takiego komentarza na telefonie :O
To ja dziękuje za miły komentarz ;) I prawdę powiedziawszy nie od razu byłam przekonana do tego rozdziału, ale w obecnej chwili jak i przy publikacji jestem zadowolona z niego :)
Ten rozdział to mistrzostwo!!!! Komentarz napiszę później bo padam ze zmeczenia :(
OdpowiedzUsuńA ja myślałam że to Miyavi jest tym złym O.o O.o W porównaniu ze swoim braciszkiem to jest on całkiem miły. Już myślałam, że zacznie grozić młodszemu bratu Sakury a nie tylko Ino. Patrze bracia przeprowadzili małe dochodzenie ... Obstawiam że to Juugo nagrał ten filmik i pokazał Sasuke xD
UsuńTemu potem w kawiarni był taki wkurzony na Sasuke...
Patrzę już niedługo bedzie punkt kulminacyjny tej historii, chyba że Sasuke nie przeczyta pamiętnika. Ale myśle, że się nie oprze. Ma chłopak mocną głowe... Dostać krzesłem i nic sobie z tego nie robić ...
Ogółem rozdział jest genialny. Dużo się wyjaśniło ale też sie pojawiło dużo pytań. Bo Makuro na pewno szybko nie odpuści ;/ ;/
Mam nadzieje, że będzie ci się dobrze mieszkało w nowym mieszkaniu :) :)
Pozdrawiam :*
Ano nowy domek nie jest taki zły, tylko weź człowieku sobie to wszystko porozstawiaj XD
UsuńBracia Mori jeszcze niejednokrotnie się pojawią w opowiadaniu, jeszcze do końca ciut zostało ;)
Korzystając z wolnego od zajęć i chwili przerwy w tworzeniu materiałów do zaliczenia, zabieram się za komentowanie. :)
OdpowiedzUsuńSama historia jest świetna. Dużo się dzieje, ale człowiek nie gubi się w tych wszystkich wątkach, bo widać, że przemyślałaś sobie każdy z nich.
Postać Makuro mnie zainteresowała, ale kogo nie zaciekawiłby czarny charakter? Nie zaprzeczę, że przypadł mi do gustu opis jego wyglądu … brutal o niebieskich, mrożących krew w żyłach oczach... , ach! Jednak mimo wszystko Sasuke i tak bije go na łeb na szyję xD
Po przeczytaniu części z filmikiem, zawiodłam się trochę na Sasuke. Wiem, że w ten sposób zdobył dowód, który mógłby posłużyć w sprawie, jednak mimo wszystko mógł nagrać fragment rozmowy i potraktować tego osiłka jak worek treningowy, ot, co! Dlatego rozumiem zawód Sakury, w końcu jej super bohater, poniekąd, okazał się niegodnym tego miana.
Informacja, że Sasuke zrobił sobie tatuaż, tak mnie poruszyła, że zaczęłam się zastanawiać, co też sobie wydziergał?! Podejrzewam, że element, który zdobi teraz jego skórę będzie związany z wypadkiem, jakiego doznał 2 lata wcześniej. Tylko, co to będzie?!!! Miku-chan, kiedyś doprowadzisz do tego, że sfiksuję, bo nie mogę przestać myśleć o tym, cholernym (przepraszam za wyrażenie) tatuażu!!
Brakowało mi na końcu sceny, w stylu tej z 14stki (?), kiedy Sasuke kład się obok niej na łóżku w akademiku. Tutaj role by się odwróciły, ale efekt rozczulenia byłby ten sam. Jednak obecne zakończenie, też jest dobre, pozwala na zachowanie harmonii, po za tym daje czytelnikowi możliwość wykorzystania wyobraźni i dopowiedzenia sobie reszty. ;)
Odniosłam wrażenie, że następnego dnia będzie miała miejsce „impreza”, na którą Sakura wygrała bilety. Ciekawi mnie jak oboje przeżyją ten dzień, z kacem gigantem. xD Po za tym, czy Sakura nie obiecywała sobie, że nigdy więcej nie tknie alkoholu? Jak to mówią obiecanki cacanki. :P
Życzę powodzenia w przeprowadzce i przygotowywaniu się do egzaminu (znam ten ból aż nad to ;P ), ponad to dużo weny i czasu na pisanie! ;)
Just me
Dziara Sasuke zostanie ujawniona w przyszłym rozdziale :D Nie będę co do niej trzymać was lugo w niepewności :D
UsuńJak odpowiedziałam już w komentarzu wcześniej, była przez chwilę myśl by rozczulić was na zakończenie rozdziału nawet Chusteczka mi podsunęła coś. Lecz ze względu na kolejny rozdział i jego początek, wolałam zakończyć tak :)
Impreza, a raczej festiwal w 18 przynajmniej na tą chwilę :)
Matko, aż sama się zdziwiłam, że przeczytałam notkę dzień po dodaniu. *,* Możesz być ze mnie dumna. xd
OdpowiedzUsuńZupełnie straciłam ostatnio wenę na komentarze, ale postaram się coś w miarę sensownego napisać. ;)
Soł, od czego by tu zacząć... Od piosenki "Broken", którą kocham całym sercem i mam z nią wiele wspomnień. Ach, Seether i Evanescence. <3 Połączenie idealne, uwielbiam ich.
Dobra, ale przechodząc do rozdziału. Od razu ci powiem, że nie podoba mi się ten Makuro. ;_; Znaczy, pewnie jest przystojny (xd), ale jego zachowanie jest wręcz karygodne. Ja rozumiem bić innych facetów po mordach, robić im krzywdę i wgl (chociaż to w sumie też jest niesmaczne), ale żeby podduszać naszą biedną Sakurę? ;_; No przepraszam, ale coś z nim jest nie halo. Idiota jeden! I jeszcze groził Ino. Jakbym go dopadła...! xD Pewnie bym uciekała przerażona, haha...
Yeah, Sasuke ma ludzkie odruchy, jest mu smutno i ma też chyba trochę wyrzuty sumienia. No, bo co by robił tak wcześnie rano w parku.
Dostać krzesłem w potylice. AUĆ, aż mnie dreszcze przeszły, jak o tym pomyślałam. ;_; Czemu robisz Saskowi krzywdę? :c
Sakura, do nauki! A nie się facetami zajmujesz. Sesję masz niedługo. xD
Bardzo podobał mi się moment, kiedy Haruno rzucała nożami w drzwi od łazienki. Aż sama bym tak chętnie kiedyś zrobiła. Nie no, pewnie prędzej bym się zabiła, taka jestem utalentowana. ECH. Tylko... Nie było jej szkoda tych drzwi? xDDDDDDDDD
O tak, całowali się. :3 Tylko ja tu już byłam gotowa na seksy, seksy i jeszcze więcej seksów. A on sobie zasnął... xd
Bardzo lubię pijaną Sakurę tak w ogóle. <3
No i w końcu dowiedzieliśmy się czegoś z życia Sasuke. Szkoda mi go, biedaczek pewnie się wycierpiał. A pomysł różowej z zostawieniem pamiętnika na komodzie, jak dla mnie genialny!
Gdzieś tam było powtórzenie, teraz nie mogę znaleźć. Ale napisałaś dwa razy "z nim nie rozmawiałam z nim", czy coś takiego. xD Gdzieś na początku rozdziału. ^^
Notka jak zawsze świetna, 68 str na czytniku, więc jestem szczęśliwa. <3 Kurczę, miałam się uczyć... xd UPS.
Weeeeeeny Miku i udanej parapetówki, bo zapewne niedługo jakąś wyprawisz. ^^
Buziaki! :*
Tak Zochan jestem z ciebie dumna xD
UsuńAhh Broken chodziła za mną od dłuższego czasu by ją tu dodać, ale czekałam na odpowiedni moment, aż wreszcie ten nadszedł :D
Mam wrażenie, że nikomu nie podoba się z charakteru Makuro a przynajmniej gdy weźmie się jego nastawienie do Sakury xD
Oj poczekaj jeszcze będzie jej szkoda tych drzwi :D
Seksy bydą! Ale w swoim czasie :D Ja już wiem kiedy i gdzie :]
Ech. A ja myślałam, że chociaż ty... chociaż ty jedyna zlitujesz się nade mną.;C Nad biedną czytelniczką, szaraczkiem, twoją fanką, takim nikim... ;c Myślałam, ale jednak się pomyliłam. ;C Zawód, smutek, rozczarowania, depresja... THE END.
OdpowiedzUsuńNie wiesz o co chodzi?
Ja ci powiem. ;C
Całowali się.
Całowali się, namiętnie.
Całowali się, namiętnie i przerwałaś.
Głupia krew. Głupia bójka, Głupia Sakura i głupi Sasuke.
A gdzie są seksy?! Ile nienascycona Mitshie będzie musiała czekać, aby w końcu jej wyobraźnia poszła dalej niż "obwiązanie nogami sylwetki Sasuke". ;C Jestem rozczarowana! Po rozdziale Akemii, czytam sobie tutaj, czytam i czytam, i patrzę i radocha, bo chociaż Miku-chan napisała mi taką scenkę. A ty co?! A ty zrobiłaś to samo co ona.;C Niedobra! ;D
Scena z Makuro... cóż, zapewne jest kluczowa, bo poznajemy kolejny element przeszłości Sakury, ale ostatecznie... podeszłam do jego postaci z obojętnością. Sakura w tym czasie szukała Sasuke, więc bardziej absorbowało mnie to, czy go znajdzie, lub, czy nie wparuje w samo centrum podduszania sado-maso na środku ulicy.;D Jak się okazało wszystko widział i wcale nie zachował się szlachetnie. ;C soł sad, ale w sumie? Sasuke to nie książę na białym koniu, tylko egoista. ;p Faceci mają swoje wady, wiec ja akurat, mu wybaczam. xD oni i tak nigdy nie robią tego, co powinni. ;C A co do Makuro... cóż, mam nadzieję, że rozwiniesz jego postać i nie stłamsi go Sasuke, którego wyłapywałam oczami we fragmencie, hahaha. XD Co do bad boy'ów to nadal wolę Uchihę, ale ten też ma potencjał. xD Trochę draznił mnie jednak sposób jego mówienia. Ciągle zwracał się do Sakury "per Sakuro" w każdym wypowiedzianym zdaniu. Taki sztywniak trochę i skojrzyło mi się to z Grą o Tron, którą teraz oglądam z chłopakiem, gdzie wszyscy mowią do siebie "lordzie", "pani", "lady" i takie tam. ;D hahah. Nie no, ja i tak czekam na pojawienie się Miyawka xD
Wyznanie Sasuke... wstrząsające. I wiedziałam, że jak Sakura wyjdzie z tej łazienki nie wyzna mu prawdy, bo coś jej przeszkodzi. Ale akurat nie sądziłam, że Sasuke sobie zaśnie. xD Myślałam, że wyjdzie, albo ze ktoś wlazł jej na chatę. Nie no, raczej że wyjdzie kij wie czemu. KTO BY ICH ZROZUMIAŁ, CHOLERA?! XD No ale, to takie urocze zakończenie;D Nasz bad boy się zmęczył. Mam nadzieję, że nic teraz nie powstrzyma Saska przed poznaniem prawdy o naszej Saki. xD
I co jeszcze, co jeszcze, co jeszcze... Smutek, bo Ino miała taką malutką rólkę. Ja u ciebie ją normalnie ubóstawiam i aż zaczęłam ubolewać nad tym, że ją u siebie zabiłam, co też zaowocowało w nowy pomysł.;D Widzisz, jak mnie inspirujesz?:d
No, a tak na zakończenie...
Wyjątkowo dzisiaj nie napiszę ci dlugaśnego komcia jak zwykle, bo po prostu nie wiem co mam jeszcze napisać, ale... Airane, Akemii i Ty skutecznie przekonałyście mnie i do schooli i do SasuSaku, wiec... to się ceni! ;D
Buziaki kochana i czekam na kolejny rozdział, przy którym już na pewno się rozpiszę! :*
Nienasycona Mitshie jeszcze sobie na seksy poczeka, aż pojawi się pewien rozdział o pewnej treści. No ale musisz mi zaufać! Bo bez tego ani rusz!
UsuńMakuro będzie jeszcze niejednokrotnie XD
O.o Skojarzyło ci się z Grą o Tron? xDDD
oj tak Sasuke się zmęczył piciem alkoholu xD
Oooo nowy pomysł? Dzięki mnie? Już się nie mogę doczekać aż go przeczytam! Niah, niah! ;]
YEAH!!!! Widzisz, jednak nie taki diabeł straszny, co? :D
To opowiadanie jest niesamowite! Czytam je od jakiegoś czasu i nigdy nie mogłam się doczekać nowego rozdziału. Potrafisz tak świetnie wczuć się w emocje bohaterów i przelać je na papier, że czyta się z zapartym tchem. Do tego sposób w jaki przedstawiasz historię Sakury jest świetny - poznajemy ją powoli razem z Sasuke:) co tylko wzbudza ciekawość i uczucie niebezpiecznej tajemnicy, nie mogę się doczekać aż poznam ją w całości:)
OdpowiedzUsuńObecny rozdział był wspaniały, pełen niespodziewanych zwrotów:) Ten Makuro jest straszny, taki podły typ jak cała ta rodzinka z Kyoto, to chyba naprawdę jakaś mafia. Mam nadzieje, że Sasuke będzie bronił Sakury i dziewczyna przestanie być taka uparta i zgłosi to na policje, albo chociaż swoim obrońcom - przecież to było nękanie, szantaż i jeszcze uszkodzenie ciała, mogliby to wykorzystać na jej korzyść..
Jeszcze Sasuke.. nie spodziewałam się, że otworzy się przed Sakurą, To było takie.. nietypowe dla niego.. ale dzięki temu wreszcie mu całkiem zaufała:)
Nie mogę się doczekać co będzie dalej :D Życzę weny:)
Dziękuje, dziękuje ;)
UsuńOh Sakura to uparta sztuka, ale zobaczymy jak to będzie :)
hejka!Od jakiegoś czasu czytam twojego bloga i muszę powiedzieć że jestem nim zachwycona ! Codziennie patrzę czy może przypadkiem nie ma jakiegoś nowego rozdziału!Bardzo mi się podoba jak w opowiadaniu piszesz o tym jak czują się bohaterowie.Podziwiam ciebie i twoje umiejętności pisarskie!
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu chciałam napisać komentarz ale nie wiedziałam co mam napisać a dzisiaj jakoś samo wyszło. :P
Zastanawiam się czy może w wolnym czasie dałabyś radę wejść na mojego bloga : http://p--sasusaku--p.blogspot.com/
z góry dziękuję
papa ♥
Jestem zakochana w Twoim cudownym blogu ,jak go dorwałąm to przeczytałam go w jedną noc,nie wyspana ale szczęśliwa <3 oczekuję posta <3 !! błagam niech pojawi się szybko <3 zapraszam serdecznie do mnie <3 Sasuke w koncu sie otworzył tyle na to czekałam <3 teraz jej kolej , mam nadzieje ze apelacja bedzie pozytywna dla Sakury. http://czas-to-milosc.blog.pl to mój blog , jeśli możesz to daj jakoś znać jak już bedzie notka dobrze ? <3 uwielbiam cię za tego bloga lecisz do ulubionych <3 !
OdpowiedzUsuńWreszcie zebrałam się do skomentowania. Bardzo trudno mi to przychodzi, gdyż zazwyczaj mam wielką pustkę w głowię, dlatego, że dla mnie wszystko jest idealnie...
OdpowiedzUsuńIdealne opisy bohaterów, zarysy ich charakterów. Ich uczucia są takie, że no kurczę jak to czytam to po prostu się wczuwam. Niesamowicie się wczuwam. Jak ktoś się smuci, to i ja się smucę. Jak któreś ma uśmiech na twarzy, na mojej od razu też się pojawia. Jak ktoś zachowuję się głupio mam ochotę przemówić mu do rozumu. A to co uwiodło mnie najbardziej, to ta tajemniczość. Wprowadza taką atmosferę że ajhsgvjs *-* Leżę w nocy w łóżku pod kołderką i zamiast spać ja próbuję ją rozszyfrować. Chciałam także dodać. Że Bonds nie mogłam się powstrzymać i jak na niego natrafiłam to czytałam go od 10 rano i nie zdążyłam przeczytać do północy, ale nie mogłam przerwać. Takie wciągające, takie, takie no właśnie takie ekhm wciągające XD Na prawdę nie wiem co ja mogę powiedzieć, zajebiste w całej okazałości. Pozdrawiam gorąco!
Twoje zamówienie zostało zrealizowane, znajdziesz je w poście nr. 057-059, szablon nr. 59
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://zatracone-dusze.blogspot.com/
Jejku, rozdział przeczytałam od razu, a dopiero teraz skomentuję, no normalnie to cała ja xDDD
OdpowiedzUsuńOgólnie w tym rozdziale dużo się działo xD Pojawił się brat Miyaviego (nigdy nie jestem pewna czy dobrze piszę jego imię, wybacz xD). Coś czuję, że on może nieco tutaj naskrobać. No i jakoś czułam kiedy Sakura coś usłyszała byłam pewna, że to Sasucz <3 :D Taka moja intuicja.
No i zjadł ciastko! Magia. Prawie jak Naruto który "wyczarował" Kakasiowi oko (a Sakura takie "o japier. jak to zrobiłeś <33 )
Ciekawe czy Sasuke się skapnie i przeczyta ten pamiętnik ;>>
No w sumie nie wiem co jeszcze napisać, bo moja pamięć jest naprawdę krótka xD
Jakoś nie postarałam się z komentarzem, ale za to postarałam się z szablonem(a to chyba jest wart wybaczenia mi tego komentarza xD)
Pozdrawiam! :)
Hej, nominowałam cię do LA. :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji u mnie:
http://troublesome-girl.blogspot.com/
Pozdrawiam. :>
To ja już myślałam, że Sasuke się coś stało poważnego, a on sobie w najlepsze leżał ze słuchawkami na uszach na trawie -.- :D Przez cały czas nurtowało mnie zachowanie Sasuke, zastanawiałam się czy było ono spowodowane tym, co zobaczył, czy tym czego się dowiedział w poprzednim rozdziale. Ale jak powiedział, o tej śpiączce farmakologicznej i wypadkowi, że to on prowadził... aż odwróciłam głowę od treści i szepnęłam "o cholera". Aj no, rozmyślając tak nad tym i wyobrażając sobie zaraz tę całą sytuację, i to co musiał czuć później Sasuke, aż mnie ciarki przeszły. Ciekawi mnie, czy Sasuke przeczyta pamiętnik Sakury czy nie :D chciałabym, żeby jednak tak :D Notka świetna :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Oj dawno mnie tu nie było. Moim zdaniem było niesamowite i talentu to mogę ci pozazdrościć :D wspaniała akcja w mieszkaniu Sakury... Mam nadzieję, że albo uda im się porozmawiać albo on przeczyta jej pamiętnik i NIKT mu (im) nie przeszkodzi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :D Czytelniczka ^^