“Robisz mi nieporządek w chaosie.”
M.Świetlicki
Nie wiedziała, dlaczego jej nogi przywiodły ją akurat tu.
Nie wiedziała, co robiła.
Nie wiedziała, po co tu przyszła.
Lecz wewnętrzny głosik podpowiadał jej by nie
zatrzymywała się - i tak też robiła. Słuchała szeptu własnej duszy idąc
środkiem nocy przez miasteczko, w którym się wychowała. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu nie obawiała się nocnej przechadzki, nie czuła potrzeby
odwracania się za siebie. Nie rozumiała, co wywołało u niej taką zmianę, ale
dziwnym zbiegiem okoliczności nie wyczywała już żadnego zagrożenia ze strony
braci Mori. Jakby przestali istnieć. Wizja mroczna, ale jak bardzo prawdziwa.
Chciała, by przestali istnieć! Chciała, by oboje palili się w piekle za krzywdy
wyrządzone zarówno jej, jak i jej bliskim. Gdyby tylko była do tego zdolna,
sama wymierzyłaby im karę.
Ale
nie była do tego zdolna.
Nie
była taka jak oni.
Nie
była morderczynią.
Późno
wiosenny podmuch zerwał się niespodziewanie, podrywając krańce jej sukienki.
Delikatny materiał tańczył na wietrze, uwydadniając przy tym kształy Sakury.
Przystanęła
przed znajomym sobie budynkiem, w którym wiedziała, że go znajdzie. Skąd? Tak
jej podpowiadała dusza.
Nie
alter ego. Dusza.
Zaczesała
za ucho kosmyk włosów jaki uciekł z jej kucyka przez nieznośne wiatrzysko,
wzrokiem niepewnie lustrując obdartą fasadę budynku. Obejrzała się w obie
strony, obserwując zupełnie opustoszałą ulicę oświetlaną blaskiem latarń i
sklepowych neonów. Nikogo tu nie było. Nikogo oprócz niego. Była tego
pewna.
Uniosła
delikatnie głowę do góry, spoglądając na szyld sklepu informującym o jego typie
- warsztat motoryzacyjny, a kącik jej ust mimowolnie również powędrówał ku
górze. Bez zbędnego w tej chwili wahania, chwyciła za klamkę od sklepiku i
weszła do środka. Były otwarte, tak jak zawsze. Niczego innego się nie
spodziewała. Pewnym siebie krokiem przeszła przez małą izbę i poczekalnię dla
klientów, wchodząc tym samym bezszelestnie do warsztatu.
Słyszała,
jak Sasuke niedaleko majstruje coś przy motorze jednego z klientów Itachiego.
Powolnym krokiem zaczęła zakradać się po cichutku niczym zwykły pospolity zbój.
I za taką osobę właśnie została wzięta, kiedy tylko znalazła się tuż za nim.
Sasuke,
wyczuwając intruza, bez zawahania wymienił obcęgi na śrubokręt. Odwracając się
wymierzył w akcie obrony narzędzie w jej stronie, celując w prawą stronę szyi.
Dostrzegając,
kto tak naprawdę przed nim stoi, wypuścił z dłoni śrubokret, który następnie
odbił się dwa razy o pobrudzoną smarem posadzkę, po czym przeturlał się pod
rozebrany do połowy motor.
-
Zgłupiałaś? - fuknął zły, spoglądając na nią twardo.
Ramiona
Sakury poruszyły się nieznacznie w odpowiedzi, nie robiąc sobie nic z bliskiego
spotkania ze śrubokrętem. W końcu to tylko niewinne narzędzie, którego życiowym
celem było odkręcanie gwiazdkowych śrubek. I tyle w tym temacie.
Sasuke
chwycił za walającą się na stoliku szmatę, w którą skrupulatnie zaczynał
wycierać ubrudzone czarną mazią dłonie. Wyciągnięcie i przeczyszczenie gaźnika
wbrew pozorom nie było aż takim łatwym zajęciem.
-
Co ty tu w ogóle robisz? - spytał, bez przerwy skupiając na niej swoje
enigmatyczne spojrzenie.
Sakura
ponownie wzruszyła ramionami, jakby to miało wyjaśnić wszystko.
-
Nie wiem - odpowiedziała niemrawo, opuszkami palcami gładząc materiał dziennej
sukienki. Czuła jakby już gdzieś kiedyś odbywali podobną, o ile nie taką samą
rozmową.
Deja
vu.
Instynktownie
zrobiła dwa kroki do przodu, zmniejszać dzielącą ich odleglość.
Głowa
Sasuke przechyliła się delikatnie w bok, w zaciekawieniu obserwując poczynania
różowowłosej kobiety. Znał ją lepiej, niż sądziła i dlatego też bez
najmniejszych skrupułów wypowiedział jedno, jakże banalne słowo:
-
Kłamiesz.
Kącik
ust Sakury zadarł się zadziornie ku górze, wiedząc, że właśnie została
przyłapana na gorącym uczynku. Tak, kłamała. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom
doskonale wiedziała, po co tu przyszła. Nie, błąd. To jej dusza znała powody
jej nocnej przechadzki do warsztatu, a nie ona sama. Aczkolwiek, nawet ona nie
była w stanie powiedzieć, dlaczego ta konwersacja wydawała się im obu dziwnie
znajoma.
-
Kłamię - przytaknęła, przyznając się tym samym do winy, której w żaden sposób w
sobie nie wyczuwała. Nie czuła się winna, więc skruchy również nie było.
Sasuke
parsknął pod nosem, zbliżając się do niej powoli, bez przerwy starając się
pozbyć smaru z dłoni - bez rezultatów.
- A
więc, po co przyszłaś? - zapytał szeptem, nachylając się nad nią i drażniąc
ciepłym oddechem jej delikatną skórę.
Szmaragdowe
tęczówki zatopiły się w ciemnej otchłani jego spojrzenia powodując, iż wszelki
zdrowy rozsądek wyparował. Nie tracąc czasu, zmniejszyła dzielącą ich zaledwie
pół kroku odległość i namiętnie wpiła się w jego usta. Od razu poczuła, jak
Sasuke oddaje jej spragnione pocałunki z równą zażyłością.
Wszystkie jej najskrytsze pragnienia już nie były mu
obce.
Nie przejmując się smarem na dłoniach, odrzucił
podstarzałą szmatę na bok, gwałtownie chwytając Sakurę za biodra i unosząc do
góry. Ona, świadoma wszystkich czynów, oplotła nogami jego pas, napierając na
jego górną partią ciała, ocierając się o niego płynnymi, seksownymi ruchami.
Instynktownie odchyliła się do tyłu, czując jak Sasuke zaczyna składać na jej
żuchwie i szyi pełne pożądania pocałunki.
Na oślep zgarnął ze stolika porozrzucane narzędzia,
usadawiając na nim Sakurę. Ani na chwilę nie zaprzestając obdarzać ją
pocałunkami, wsunął dłoń pod jej sukienkę. Jęknęła cicho, a jej ciało naprężyło
się, kiedy tylko wyczuła bijący od jego dłoni chłód, co jeszcze bardziej
potęgowało jej pożądanie. Jego dotyk na jej nagich nogach powodował, iż
pragnęła go jeszcze bardziej. Wyczuwając, jak jej libido stopniowo zaczyna
wzrastać, wsunęła dłonie pod jego brudny, przepocony podkoszulek, który ściągnęła
bez zbędnych ceregieli. Chciała go. Tu i teraz.
Spojrzała się na niego zadziornie, jeszcze bardziej
napierając na jego ciało. Nie opierał się, a nawet wręcz przeciwnie. Tym razem
to jej karmazynowe usta zetknęły się ze skórą jego ciała, pomalutku całując
każdy skrawek jego klatki piersiowej. Nie za długimi paznokciami jeździła
subtelnie po plecach Uchihy, delektując się dotykiem jego chłodnych dłoni na
jej podbrzuszu.
Opuszkami palców złapał za krańce jej dolnej bielizny,
pomału zaczynając zsuwać koronkowe majtki. Czarne jak noc oczy przenikały jej
najbardziej perwersyjne myśli, wyrażając niemą aprobatę.
- Doskonale wiem czego pragniesz, pani Uchiha - wyszeptał
jej subtelnie do ucha, które następnie przygryzł, po raz kolejny przyciągając
ją do siebie jednym, stanowczym ruchem...
Sakura obudziła się nagle, a jej powieki wystrzeliły w
górę jak kula z armaty. Niczym sparaliżowana spoglądała ze strachem w oczach na
sufit wynajmowanego przez nią mieszkania. Ostatnie dwa słowa wypowiedziane
przez Sasuke we śnie odbijały się echem w jej głowie. A cały sen wydawał jej
się zwykłą, niewytłumaczoną bzdurą.
Przełknęła zalegającą w krtani ślinę, z trwogą
odtwarzając go w myślach niczym starodawny film, klatkę po klatce. Miała
wrażenie, że nadal była w stanie wyczuć na swoim ciele dotyk jego chłodnych
dłoni. Odruchowo dotknęła opuszkami palców swych ust, które wydawały jej się
dziwnie spuchnięte, jakby rzeczywiście spędziła namiętną noc z Sasuke.
Jednak to, co przeraziło ją najbardziej to sposób, w jaki
została przez niego nazwana tuż przed brutalną pobudką. Pani Uchiha. Na
samą myśl przechodziły ją dreszcze.
Wyczuwając pod sobą miękkość materaca, zamyśliła się na
dłuższą chwilę, powracając w pamięci do wydarzeń z poprzedniej nocy. Gdy tylko wszystko do niej powróciło, pobladła
niczym najczystsza kartka papieru.
Bezkarnie
śniła sobie o gorącym i pełnym namiętności seksie z Sasuke, gdy ten znajdował
się w tym samym pomieszczeniu co ona sama. Oj biada jej, biada.
Kompromitującego życia Haruno Sakury nastąpił właśnie ciąg dalszy. Lily w
Kyoto, tak samo jak i jej brat, wiele razy powtarzali jej już, że czasami
zdarza jej się bełkotać przez sen. Jeśli to samo wydarzyło się dzisiejszej
nocy, zamierzała zastanowić się nad przeprowadzką na jakąś bezludną wyspę,
gdzie wreszcie dane będzie jej zaznać ciszy i spokoju.
Obawiając
się, że dostrzeże go tuż obok siebie, przymknęła powieki pragnąc zarzucić na
siebie pelerynę niewidkę i tak po prostu zniknąć. Nie chciała nawet wiedzieć,
jakim cudem znalazła się na swoim łóżku. Z tego co pamiętała - a pamiętała
sporo - w ogóle nie kładła się na łóżku, tylko postanowiła uciąć sobie długą
drzemkę na twardej podłodze. Wytłumaczenie jej teleportacji było banalnie
proste, ale Sakura za wszelką cenę odrzucała tę możliwość. W końcu nie byłoby
nic gorszego niż przenoszący ją na łóżko Sasuke, gdy ta mamrotałaby dwuznaczne
teksty pod nosem, bądź też wzdychała co rusz.
Niepewnie
uchyliła prawą powiekę, otaksowując z miną skarconej osoby swoje mieszkanie.
Ku
jej zdziwieniu po Sasuke nie było ani śladu.
Nie
widząc go nigdzie, poderwała się, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody i
czym prędzej przebiegła trzy metry do odsuniętej od drzwi komody. Pamiętnik,
który zostawiła mu do przeczytania leżał w dokładnie tym samym miejscu, w
którym go zostawiła. Nie wiedziała, czy przeczytał go i dla niepoznaki odłożył
tam, gdzie go znalazł, czy też może zignorowował jedyną próbę wyjawienia mu
przez nią wydarzeń z Kyoto, które nawiedzały ją po dziś dzień.
Mając
dziwne wrażenie, że jej plan spalił na panewce, niczym pięciolatek
napowietrzyła policzki, niedbale rzucając pamiętnik na łóżko.
Znowu
to zrobił.
Spędził
u niej już drugą noc. I drugi raz zniknął, nim ona sama zdążyła otworzyć
powieki. I nie, nie podobało jej się to.
Bardzo
możliwe, że chodziłaby teraz zła jak osa, gdyby nie jego wczorajsze wyznanie.
Pozory po raz kolejny zmyliły ją na tyle, by nie dostrzegła, że to, co złe nie
tylko przydarzało się jej samej, ale i innym osobom, również Sasuke. Nawet po
przespanej nocy nie żałowała słów skierowanych do niego tuż po jego zwierzeniu.
Naprawdę miała wrażenie, że ojciec Sasuke i Itachiego był wspaniałym rodzicem.
Jednakże nie widziała reakcji kruczowłosego na swoje słowa, bo tuż po ich
wypowiedzeniu ulotniła się i zamknęła w łazience. Po jej opuszczeniu zaś ten
spał już twardo na jej własnym łóżku, nie pozostawiając właścicielce ani
centymetra wolnego miejsca.
Sakura
raz jeszcze rozejrzała się skonsternowanym wzrokiem po całym mieszkaniu, ale
nic, co się w nim znajdowało, nie pozwalało jej określić, o której Sasuke
opuścił jej dom.
Wzdychając
ciężko, otworzyła jedyne w całym pomieszczeniu okno, po czym zabrała się za
pakowanie kilku ubrań na wieczorny wyjazd z Ino na Inazumę. Starała się robić
wszystko, by tylko nie myśleć w tej chwili o Sasuke, a zwłaszcza o
irracjonalnym śnie, którego do tej pory nie była w stanie pojąć.
Niespodziewanie
jej telefon zaczął wibrować na podłodze, gdzie przez noc był podpięty do
ładowania.
-
Gotowa na wieczór? - spytała Sakura tuż po odebraniu połączenia od
przyjaciółki.
-
Ehmm… tak, przyjadę po ciebie o szóstej, pasuje?
Sakura
uniosła brew w zdziwieniu. Nie było niczego złego w tym, co powiedziała,
zresztą już wcześniej umówiły się wstępnie. Nie rozumiała tonu głosu
przyjaciółki - kryło się za nim zdecydowanie zbyt dużo. A może…
Przypominając sobie wczorajsze ostrzeżenie
Makuro, Sakurę obleciał cykor.
-
Ino, wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojna, a w jej głowie zaczęły
pojawiać się przeróżne wizję zwiazane z Makuro i Ino. Żadna nie była przyjemna.
Yamanaka
w odpowiedzi wypuściła z płuc większą ilość powietrza, powodując iż w słuchawce
przez chwilę słychać było tylko szum.
-
Czy ty zawsze musisz mnie przejrzeć - burknęła oburzona, a głos wyraźnie jej
drżał. - Nie! Nic nie jest w porządku! Wszystko się pieprzy! - krzyknęła
panicznie. - Ale wszystko powiem ci później. Będę u ciebie o szóstej, więc masz
być gotowa. Kawiarnia dziś zamknięta, więc nawet nie masz mnie co szukać i
dopytywać wcześniej, co i jak. Zobaczymy się i pogadamy wtedy, a póki co, leniu
śmierdzący, idź do biblioteki i zacznij uczyć się do sesji. Pa!
Oszołomiona
Sakura odsunęła telefon od ucha, spoglądając w szoku na wyświetlacz i
zakończone połączenie z Ino.
Nie,
Makuro na pewno nie maczał swoich obślizgłych palców w obecnym zachowaniu
studentki dziennikarstwa. Sakura była tego pewna. Panikująca Ino brzmiała jak
panikująca Ino tylko wtedy, kiedy wszystko ją wkurzało i nie miała co ze sobą
zrobić - bez dwóch zdań, to musiał być okres. Wcale nie wątpiła w to, że
wszystko opowie jej gdy tylko się spotkają za kilka godzin. Sakura była niemal
pewna, że przez całą drogę na festiwal usta Ino nie zamkną się na dłużej niż
pół sekundy. Cokolwiek wpłynęło na jej zachowanie, musiało ją nieźle
wyprowadzić z równowagi. Tym razem Sakura postanowiła być cierpliwa, chociaż
nie kryła swojego zdziwienia zamknięciem kawiarni. Lecz to już była sprawka Ino
i ona nie zamierzała się w to mieszać. W zamian postanowiła zrobić to, co
nakazała jej blondynka - wybrać się wreszcie do przeklętej biblioteki. Pierwszy
egzamin ma już w ten wtorek, a do tej pory skutecznie unikała wszystkich
książek. Najwyższa pora to zmienić.
Nie
chcąc tracić cennego dzisiaj czasu, czym prędzej chwyciła za ciemnozieloną
materiałową torbę, do której upchała kilka zeszytów z potrzebnymi jej
materiałami. Podczas krótkiej wizyty w łazience zatuszowała otarcie na
policzku, które powinno zniknąć na dniach i upewnieniła się, że rozpuszczone
włosy maskują opuchnięcie szyi spowodowane przez Makuro. Następnie ubrała się w
czarne leginsy oraz kremowy podkoszulek i nie minęła chwila, a już była w
drodze do akademickiej biblioteki.
Musiała
przyznać, że jej wiedza nie była na aż tak niskim poziomie, jak dotąd sądziła.
Fakt, mogłoby być o wiele lepiej, ale również i gorzej. Przynajmniej miała
pewność, że zda. Jakoś.
Przez
cały pobyt w bibliotece próbowała skupić się na uzupełnieniu braków w wiedzy,
ale jak na złość nie potrafiła wypędzić ze swoich myśli ani Sasuke, ani Ino,
ani Makuro. Poruszając bez przerwy palcami, wprawiała długopis w ruch, przez co
jej narzędzie pracy w dość irytujący sposób uderzało o blat ławki.
-
Toksykometria to dział toksykologii zajmujący się badaniem ilościowych
zależności między stężeniem ksenobiotyku, a efektem jego toksycznego działania
na organizm, czyli badaniem stopnia szkodliwości poszczególnych substancji
chemicznych - po raz trzeci przeczytała pod nosem krótki paragraf z książki,
próbując pojąć i zrozumieć jego znaczenie. Lecz nawet tak banalny tekst nie
chciał zagnieździć się w jej głowie na dłużej niż minutę.
Czując,
jak bezradność zaczyna przejmować nad nią kontrolę, opadła na ławkę, uderzając
czołem o podręcznik.
-
Jestem beznadziejna - szepnęła przygnębiona.
Leżała
tak kilka dobrych minut, próbując przypomnieć sobie cokolwiek z tego, co
przeczytała przez ostatnie cztery godziny, ale żadna sensowna myśl nie pojawiła
się w jej głowie. Tak jakby w ogóle niczego się nie nauczyła przez czas
spędzony w bibliotece. Gdy tylko zaczęła z powrotem podnosić się do pionu,
chaotycznie zmierzwiła dłonią różowe pasma włosów.
Z
wewnętrznej kieszonki torby wyciągnęła dwa wygrane bilety na Inazumę.
Zamyślonym spojrzeniem świdrowała namalowaną komputerowo scenę, na której już
niedługo rozpocznie sie tegoroczny festiwal. Odkąd tylko była w wieku
Daichiego, zawsze chciała tam pojechać, ale nigdy nie było ją stać, a nie
zamierzała prosić rodziców o kilkanaście tysięcy yenów, które zapewniłyby jej
wstęp na trzydniowy festiwal wraz z jedzeniem i miejscem namiotowym.
Inazuma była jej marzeniem, ale nie jedynym.
Marzyła również o ukończeniu studiów i zdobyciu licencji lekarskiej.
Nie lubiła takich wyborów. Znajdowanie się
pomiędzy młotem a kowadłem zdecydowanie nie było dla niej czymś przyjemnym.
Ino na pewno nie zareaguje zbyt przychylnie na
wieść, że rezygnuje z festiwalu. Kwestia priorytetu - musi zdać tę sesję
lepiej niż przeciętnie, inaczej będzie krucho z jej przyszłością pani lekarki.
Wrzucając zeszyty z powrotem do plecaka,
chwyciła również za kilka wypożyczonych przed czterema godzinami książek i
wyszła z uniwersyteckiej biblioteki. Będąc poza nowoczesnym budynkiem, zaczęła
miarowo wdychać świeże powietrze ze sceptyzmem patrząc na swoją przyszłość, w
której sesja mogłaby nie pójść po jej myśli. Nie ma innego wyboru - zamiast
chlać i świetnie bawić się na międzynarodowym festiwalu, zamierza wkuwać do
bólu. Jedynym, czego się bała, to reakcji przyjaciółki, ale skoro już
niejednokrotnie stawiała jej czoła, to i tym razem da radę. Innego wyboru
zresztą nie miała. Czasami w życiu człowiek musiał poświęcić jedną rzecz, by
móc zdobyć tę cenniejszą.
Przyciskając mocno do piersi wypożyczone
książki, w zamyśleniu kierowała się ku wynajmowanemu nieopodal mieszkaniu,
rozmyślając się nad słowami, które przekonają Ino do jej racji.
Przechodząc obok kawiarni, spojrzała na
zasunięte metalowe rolety, które chroniły sklep przed złodziejaszkami. Szkoda
tylko, że nie odstraszyły ich przed skradzeniem kół od jej roweru.
Niespodziewanie Sakura przystanęła w miejscu,
spoglądając w zdziwieniu na barierkę, do której jeszcze wczoraj była przypięta
zaledwie jej rama od roweru. Dzisiaj natomiast rama została zastąpiona
nowiusienkim rowerem. Spodziewała się, że prędzej czy później złomiarze dobiorą
się do szczątków jej środku lokomocji i widok nowego roweru nie byłby nawet
taki dziwny, gdyby nie koperta z jej imieniem przyczepiona do kierownicy.
Sakura ściągnęła brwi, tworząc z niech jedną
długą linię. Miała dziwne przeczucie co do tego i nie było to nic pozytywnego.
Niepewnym krokiem zbliżyła się do jednośladowego pojazdu, rozglądając się co
chwilę na boki. Nie podobało jej się to nic a nic. Poza tym miała swoje małe
przypuszczenia co do nieznanego sobie roweru. Chcąc je potwierdzić bądź też im
zaprzeczyć, bez zawahania chwyciła za kopertę, odrywając ją od kierownicy.
Rozdarła górną część palcem wskazującym, po czym wyciągnęła ze środka zgiętą w
pół kartkę A4. Wyrzucając kopertę do znajdującego się nieopodal śmietnika,
rozchyliła kartkę, chcąc zapoznać się z jej treścią.
Tak szybko, jak to zrobiła, tak szybko
pożałowała swojej decyzji. Jej przypuszczenia sprawdziły się. Rower jak i
tajemniczy liścik był sprawką nie kogo innego jak Makuro we własnej osobie.
Nieobecnym wzrokiem spoglądała na krótką
wiadomość zostawioną jej przez brata Miyaviego. Najwyraźniej Makuro i tym razem
zamierzał dotrzymać danego jej wczoraj słowa - będzie teraz wszędzie.
-
Nie jestem żadną twoją bratową - szepnęła pod nosem lekko rozzłoszczonym, ale i
przestrasonym głosem.
Chciała
krzyczeć, zdzierając sobie przy tym całe gardło. Obecność Makuro w Konoha to
dla Sakury zdecydowanie za dużo. W dodatku nie pozwalał jej o sobie zapomnieć.
Drogi prezent wraz z wiadomością doskonale o tym świadczyły. Treść wydrukowana
na kartce papieru informowała ją o jego obawach o jej “szlajanie się” nocami i
o tym, że ma na nią oko. Ponadto kpiące Sakura postanowił zastąpić
równie kpiącym bratowo, co ewidentnie miało za zadanie wyprowadzić ją z
równowagi.
Nie
miała wątpliwości co do tego, że najprawdopodobniej przygląda się jej z jakiejś
bocznej uliczki, wyczekując tylko satysfakcynującej go reakcji. A czekał aż po
raz kolejny Sakura zacznie przed nim drżeć, obawiając się jego kolejnego ruchu.
W rzeczywistości Sakura nie była daleka od takiego stanu psychicznego. To że
się jego bała, nie było wiadome od teraz. Najbardziej jednak przerażała ją
ponowna wizja spotkania z nim sam na sam w ciemnej uliczce. Nie było nic
gorszego dla niej w tej chwili.
Wzięła
kilka głębszych oddechów, po czym podarła liścik i wyrzuciła skrawki papieru do
śmietnika. Nie chciała po raz kolejny dawać satysfakcji Makuro, jednak nawet
jeśli musi udawać spokojną na zewnątrz, w środku cała drżała ze strachu przed
nim i jego gniewem. Ze wzrokiem skupionym przed siebie wznowiła swój powrót do
mieszkania, gdy niespodziewanie w oddali usłyszała dźwięk zbliżającego się
motoru.
To
mógł być każdy - w końcu pełno jest motorzystów w Konoha, włączając w to
społeczność studencką, ale mimo wszystko Sakura wiedziała, że to akurat on.
To w końcu zawsze był on. Zawsze pojawiał się w najmniej oczekiwanym
momencie. Ale bez względu na to, czy chciała jego obecności, czy nie, teraz
była ona wręcz zbawienna. Usłyszała huk kamienia spadającego z jej przerażonego
serca. Przynajmniej przez chwilę nie musiała obawiać się Makuro - nie grozi jej
konfrontacja z nim, jesli w pobliżu są potencjalni świadkowie.
Aż
do tej pory nie zadała sobie ani raz pytania, skąd Sasuke posiadał nagranie, w
którym Makuro ją podduszał. Nie mógł być tam obecny, bo bez wątpienia wtedy
wszystko potoczyłoby się inaczej. Mimo iż nie znała go na tyle, to wydarzenia z
pubu pomiędzy nią a Satoru przekonywały ją co do tego, że miała rację - Sasuke,
gdyby widział na żywo całe zdarzenie, wtrąciłby się na swój nieoryginalny jak
na faceta, ale skuteczny sposób. Będzie musiała rozmówić się z nim w sprawie
owego nagrania tuż po jego powrocie z Inazumy. Do tego czasu wolała darować
sobie wszelakie rozmowy z młodym Uchihą. Ze względu na wczorajszy dzień nie
zamierzała w żaden sposób się mu narzucać. Oboje potrzebowali odetchnąć od
nadmiaru swojej obecności, a Sakura zwłaszcza. Od kiedy tylko się przebudziła,
nie potrafiła wyrzucić z myśli jego twarzy. Słowa Ino sprzed kilku dni jeszcze
bardziej zaczynały zakorzeniać się w jej umyśle i duszy.
Czy
to możliwe, że rzeczywiście się w nim zakochała?
Na
obecną chwilę nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ale postanowiła dać
sobie ten weekend bez niego na przemyślenie wszystkiego. To nie było rozsądne -
wiedziała o tym, odkąd tylko Ino wyleciała z tą idiotyczną na tamtą chwilę
myślą o zakochaniu. Ale co miała poradzić, skoro jej serce mówiło jedno, a
rozum coś zupełnie innego?
Starając
się nie zwracać na niego zbytniej uwagi, szła przed siebie spokojnym krokiem,
patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem.
Lecz
wystarczyło zaledwie przelotne spojrzenie, a jej opanowany krok zamienił się w
sprint w pościgu za motorem.
-
Sasuke! - wrzasnęła za nim, podrywając się do biegu. Przez ułamek sekundy
wyczuła na sobie jego kare tęczówki, które spoglądły na nią przez rozchyloną
szybkę w kasku.
Miała
najszczerszą ochotę rozszarpać go na drobne kawałeczki. Początkowy plan Sakury
o nienękaniu Sasuke przez cały weekend legł w gruzach, gdy tylko wyminął ją na
motorze wraz ze siedmioletnim pasażerem.
Nie
chciała nawet wiedzieć, skąd Daichi znalazł się na kampusie, a co więcej, co
robił z Sasuke na motorze. A wszystko z jednego prostego powodu - wytłumaczenie
jej brata bez wątpienia doprowadziłoby ją do białej gorączki.
Biegnąc
chodnikiem, przycisnęła mocniej do klatki piersiowej książki, nie chcąc zgubić
żadnej z nich po drodze. Jeszcze tego jej brakowało, by miała do zapłacenia
grzywnę z biblioteki. Bez przerwy wodziła wzrokiem po jezdni w poszukiwaniu jednośladowego
pojazdu, który zaledwie przed chwilą zniknął jej z oczu. Dźwięk silnika również
ucichł, przez co nie była w stanie ich dokładnie zlokalizować. Przyśpieszyła
bardziej, wymijając przechadzających się po chodniku studentów i wykładowców,
starając się za wszelką cenę w nikogo nie uderzyć. Akurat teraz nie
potrzebowała indycentów, które by ją tylko spowolniły.
W
pewnym momencie nie wiedziała, gdzie ma już biec. Nie mogli odjechać zbyt
daleko, w końcu dopiero co ją wymijali.
Przebiegając
przez bramę uniwersytecką klnęła w myślach na kruczowłosego i jego
niezrównoważone myśli. Co go podkusiło na przejażdżkę z Daichim, skoro sam
powinien znajdować się właśnie w szpitalu na badaniach, to nie miała bladego
pojęcia. Jednak w tym wszystkim była pewna jednego - to jej kochaniutki
braciszek pociągał za sznureczki tego wydarzenia. Głównym zadaniem Sakury
natomiast było przejęcie nad nimi kontroli.
Gdy tylko dostrzegła charakterystyczne Ducati,
uśmiechnęła się łobuzersko sama do siebie. Już ona da im obu popalić, a
rodzonemu brata zwłaszcza. Pewnym siebie krokiem rozpoczęła wędrówkę przez
jezdnię, gdy ta tylko była pusta. W myślach knuła już plan przeciwko młodszemu
bratu, który skutecznie pozbawiłby Daichiego ciężkiej artylerii, jaka
znajdowała się w jego posiadaniu.
Niektórzy pomyślą, że to tylko zwykły
siedmiolatek jeszcze nie wiedzący nic o prawdziwym życiu. Ale Sakura doskonale
wiedziała, że prawda daleko odbiegała od tego stwierdzenia. Przede wszystkim,
Daichi był bardzo mądrym siedmiolatkiem, który zdawał sobie sprawę z
popełnionych przez niego czynów. Dlatego też, Sakura nie omieszkała stwierdzić,
że jej młodszy braciszek z piekła rodem, którego kochała ponad życie, knuł coś
przebiegłego.
Nie chcąc popełnić żadnej gafy, jaka bez
wątpienia przeszkodziłaby jej w rozbrojeniu Daichiego, ostrożnie weszła do
sklepiku, w którym jeszcze wczoraj złożyła aplikację o pracę. Rozejrzała się
pomiędzy regałami. Wiedziała, że krzyki nic tu nie pomogą. Musiała podążać za
rozumem a nie dudniącym w klatce piersiowej sercem, które o mało co z niej nie
wyskoczyło, gdy tylko dostrzegła Sasuke z jej własnym bratem. Ale akurat za to
jeszcze Daichiemu oberwie się z nawiązką.
Ledwie weszła wgłąb sklepu, lecz gdy tylko
wyjrzała za regał z oponami, czym prędzej schowała się kilka wcześniejszych
półek tuż przy płynach hamulcowych. Nie chcąc wydać z siebie żadnego pisku,
jaki mógłby skompromitować ją na całej linii, uniosła wypożyczone książki do
góry, zatykając sobie nimi usta.
Była przygotowana na konfrontację z Sasuke i
Daichim, a nie z Sasuke i Ayanami. Gdzie natomiast wsiąknął jej brat, tego nie
wiedziała. Słyszeć też go nigdzie nie słyszała.
- Dzisiaj? - szorstki głos Sasuke zwrócił uwagę
Sakury na toczącą się cichą rozmowę.
Nie była gotowa na jakąkolwiek rozmowę z
kruczowłosą studentką dziennikarstwa. Nie wiedziała nawet, jak miałaby teraz z
nią rozmawiać, gdy przecież zaledwie dwa dni temu została oskarżona o maczanie
palców w morderstwie jej brata! Fakt faktem, Hayashi w całym zamieszaniu na
kampusie wydawała się trzymać jej stronę, ale ona sama doskonale wiedziała, że
Madara z Obito byli w stanie dotrzeć do każdego. A kiedy tak się stawało,
zdanie świadków zmieniało się na to, co zostało im powiedziane przez któregoś z
braci Uchiha.
- Za pół godziny mam pociąg. Rodzice odbiorą
mnie z dworca - szepnęła w odpowiedzi Ayanami.
Brew Sakury drgnęła minimalnie. Nie wiedziała
zbyt dużo o przyjaciółce Sasuke, ale z zaledwie jednego zdania udało jej
się dowiedzieć, iż dziewczyna nie pochodziła z Konohy. I właśnie opuszczała ich
małe miasteczko.
- Kiedy…?
- Za tydzień mają nam wydać jego ciało - wtąciła
pośpiesznie Hayashi, nie pozwalając Sasuke wypowiedzieć tego jednego ważnego
słowa. Pogrzeb. Pogrzeb Satoru.
Och, jak bardzo Sakura chciała stąd zniknąć albo
przynajmniej udawać, że niczego nie słyszy. Nie powinna tego podsłuchiwać, nie
powinna w ogóle stać jak słup, ale mimo wszystko nie potrafiła zmusić nóg do
poruszenia się i zrobienia tych kilku kroków na zewnątrz, gdzie ewentualnie
mogłaby poczekać na brata. Czuła się, jakby ktoś przykuł ją żelaznymi
łańcuchami do betonowej podłogi, blokując tym samym każdy jej ruch.
- Wybacz za wczoraj, wiem, że… - Zaciekawiona
tym razem Sakura spojrzała w stronę półki, za którą znajdowała się Ayanami wraz
z Sasuke. Teraz mogła słuchać. Mogła podsłuchiwać ich rozmowy tak długo, jak w
grę nie wchodził Satoru i jego śmierć, a także jej własna osoba. W dodatku głos
studentki dziennikarstwa wyraźnie zmienił tonację z przygnębioną na nieswoją z
jakiegoś jeszcze bliżej niepoznanego powodu. - Wczoraj była rocznica śmierci
twojego taty, a obiecałam…
- Nieważne, Ayanami - uciął hardo Sasuke, nim
Sakura zdążyła dowiedzieć się, co takiego Ayanami mu obiecała. Oj, jak bardzo
chciała wiedzieć, o czym była mowa! Zdecydowanie była zbyt ciekawską
osobą i, prawdę powiedziawszy, nie wiedziała, po którym z rodziców
odziedziczyła tę cechę charakteru.
Właśnie, że ważne! - krzyknęło poirytowane alter ego Sakury. Końcem
końców i tak przyszedł do niej.
- Teraz masz inne zmartwienia na głowie, niż
przejmowanie się mną. Ja wczoraj dałem sobie radę - wyjaśnił, nim Ayanami
zdążyła jeszcze coś powiedzieć.
Sakura prychnęła śmiechem pod nosem,
przypominając sobie, jak Sasuke dał sobie wczoraj radę, ale tak szybko jak
tylko dotarł do niej jej czyn, przycisnęła jeszcze mocniej książki do ust. Nie
było jej tu, więc musiała się zachowywać!
- Nie wątpię w to - usłyszała.
Tu Sakura nie zgadzała się z nią. Akurat pijana
osoba, która przyszła do niej w środku nocy z rozwaloną głową spowodowaną
uderzeniem krzesłem w potylicę nie była osobą, która poradziła sobie z
targającym nim problemem. I tego stanowiska nie zamierzała zmieniać.
- Długo się upierała? - tym razem pytanie
wydobyło się z krtani Ayanami, a Sasuke zawtórowała jej zadziornym
prychnięciem.
- Trochę jej zajęło, by dojść do zdrowych myśli,
ale w końcu jej szare komórki się uruchomiły.
Sakura zamrugała raz i drugi, w głowie
analizując ich krótką wymianę zdań na temat osoby trzeciej. To, że mówili o
niej samej było więcej niż pewne.
- Wierzę, że nie okłamałbyś mnie, Sasuke.
Dlatego jeżeli twierdzisz, że byłeś jej alibi... Chcę poznać mordercę mojego
brata, by móc spojrzeć mu z nienawiścią w oczy.
Szmaragdowe tęczówki spoglądały beznamiętnie na
półkę wypełnioną różnymi płynami. Wiedziała, że tak będzie i nie miała jej tego
za złe. Kto wie, czy na jej miejscu nie zachowywałaby się tak samo. Na pewno
nie chciała zamienić się w tej chwili z nią miejscami. Nie wiedziała, co by
zrobiła, gdyby ktoś zamordował Daichiego. Nie chcąc dłużej przysłuchiwać się
ich rozmowie, której temat wyraźnie przeniósł się na nią, zerwała wyimaginowane
łańcuchy, jakie ją przytrzymywały i pomalutku zaczęła wycofywać się ze sklepu
motoryzacyjnego. Z każdym krokiem uważała, gdzie staje, nie chcąc przez
przypadek czegoś ruszyć czy też strącić. Chyba nie byłoby teraz nic gorszego,
niż zdemaskowanie Sakury, która zaledwie sekundę temu przysłuchiwała się
rozmowie Sasuke i Ayanami.
Będąc w progu, odetchnęła z ulgą. Udało jej się
przedrzeć przez tę małą odległość bez niepotrzebnego zwrócenia na siebie uwagi.
Ale niestety przeliczyła się, gdyż wskazówka zegara ledwo co zdążyła się
przechylić, a wszyscy mogli usłyszeć krzyk siedmiolatka nawołujący swoją
siostrę.
Sakura, gdyby mogła, najchętniej chwyciłaby
teraz za pistolet i strzeliła sobie w łeb.
- Nee-chan! - powtórzył donośnie Daichi,
powodując, iż Sasuke z Ayanami wychylili się zza ostatniego regału, a Sakura
czym prędzej odwróciła się w stronę Daichi’ego. - Co ty tu robisz? - spytał
oskrażycielsko, dobiegając do niej z lodem w rożku, wyraźnie się jej tu
niespodziewając.
Nie tylko czuła na sobie spojrzenie brata, ale i
Sasuke, Ayanami i w dodatku Juugo, który to najwyraźniej towarzyszył Daichiemu
na trasie do lodziarni i z powrotem. Nie chcąc nawet zerkać za siebie, skupiła
całą swoją uwagę na młodszym bracie. Miała wrażenie, że gdyby tylko na nich
spojrzała, oboje przejrzeliby ją na wylot.
- O to samo mogłabym się ciebie spytać.
Powinieneś być w szkole - oznajmiła, fiksując na nim spojrzenie nieznoszące
sprzeciwu, za wszelką cenę próbując nie krzyczeć. Musiała utrzymać spokój tak
długo, jak tylko się dało. A przede wszystkim, musiała podążać za swoim
pierwotnym planem.
Nim Daichi, zdążył skontrargumentować wypowiedź
siostry, Ayanami postanowiła odezwać się jako pierwsza.
- Czas na mnie. Miło było cię poznać, Daichi.
Nikt nie zaprotestował.
Młody Haruno uśmiechnął się do niej szczerze, po
czym ponownie przeniósł wzrok na starszą siostrę.
- Ostatnie lekcje odwołali, a rodziców jeszcze
nie ma w domu, więc co innego miałem zrobić? - spytał niewinnie, co chwilę
oblizując z ogromną przyjemnością czekoladowego loda.
Wystarczyło jedno, krótkie zdanie z ust
Daichiego, a Sakura myślała, że zaraz eksploduje. Przecież w pierwszej
kolejności powinien skontaktowaś się z nią! Skąd w ogóle posiadał numer
kontaktowy do Sasuke, nie miała pojęcia i to pytanie również dopisała do listy
rzeczy, których nie chciała wiedzieć.
Ayanami wyminęła ich z bladym uśmiechem, który
był skierowany tylko i wyłącznie do siedmiolatka. Oddalając się w ciszy, po
chwili odwróciła się obserwując każdego z osobna.
- Jeśli będę coś
wiedzieć, to się odezwę - powiedziała na odchodne.
Hę? - spytała sama siebie Sakura, czując się,
jakby coś ją właśnie ominęło. I nie tylko ona miała takie odczucie, gdyż tuż po
zerknięciu na Juugo i Daichiego, wiedziała, że oni również nie za bardzo
wiedzieli, o co chodziło Hayashi. Czyli pozostawał tylko i wyłącznie Sasuke,
który gdy tylko Sakura zerknęła na niego kątem oka, przytaknął na słowa
kruczowłosej. Widocznie ominęło ją coś, gdy postanowiła dłużej nie podsłuchiwać
ich rozmowy, co ją irytowało i zaraz dziękowała, że zmusiła się do wyjścia
stamtąd. Jeśli Daichi przyłapałby ją na tym haniebnym uczynku, nie
wytłumaczyłaby się mu do końca swojego życia. Nie wspominając już o Sasuke,
którego to zachciało jej się podsłuchiwać po raz drugi. I za pierwszym razem o
mało co wraz z Ino nie zostały przez niego nakryte.
- Guzdrałaś się - wypalił niespodziewanie
Sasuke, wprowadzając ją w istne osłupienie.
- To ja wracam do pracy - wtrącił Juugo, czując
wiszącą w powietrzu sprzeczkę.
Jej usta rozchyliły się delikatnie w szoku. Ona
się guzdrała? Biegła na złamanie karku szukając ich bez przerwy!
- Nie było was aż tak łatwo znaleźć - fuknęła
butnie, nie zamierzając się mu tłumaczyć. Jedyne osoby, które będą się tu
tłumaczyły są Daichi i Sasuke, nie ona - koniec i basta!
- A ty… - zwróciła się do brata, wytykając go
palcem. - Zgubiłeś nagle mój numer telefonu? Od kiedy to najpierw dzwonisz do
obcych zamiast do mnie? - pytała z wyraźnym poirytowaniem. Jeszcze tydzień temu
dzwonił do niej z płaczem po niemiłych rozmowach z rówieśnikami, a teraz nagle
ciężko było mu wybrać numer do własnej siostry.
- Oj tam nee-chan, ale ty nie przewiozłabyś mnie
motorem - powiedział ze stoickim spokojem, jakby w rzeczywistości to nie było
nic takiego, wyminął ją i siadł na progu.
Sakura natomiast pomału zaczynała tracić
cierpliwość do młodszego brata. Jeśli ich rodzicielka dowie się o jego
wagarowaniu to będzie po niej. W bajeczkę o odwołanych zajęciach dla
pierwszoklasistów nie wierzyła i nie zamierzała zmieniać zdania tylko dlatego,
że Daichi mówił jej tak a nie inaczej.
- Ja po pijaku nie wsiadłabym za kierownicę -
stwierdziła bez namysłu, ale tak szybko jak to powiedziała, przygryzła nerwowo
dolną wargę.
- Rodzice mówili co innego - zauważył słusznie
Daichi, wystawiając siostrze złośliwie język.
Dłonią przeczesała nerwowo różowe kosmyki
włosów, wiedząc że zaczyna stąpać po niebezpiecznie cienkim lodzie. Zdawała
sobie sprawę, że Daichi wiedział o wiele więcej, niż wszyscy sądzili. Był zbyt
sprytny i bystry, by zwyczajnie nie interesować się tym, co działo się wokół.
- Niby kto tu jest pijany? - wtrącił Sasuke
kąśliwie.
Sakura spojrzała na niego pobłażliwie, nadal
będąc w stanie widzieć przed oczyma jego wczorajszy stan. Lecz zatapiając się w
karych tęczówkach, przypomniała sobie o wiele więcej, niż początkowo planowała.
Kiedy tylko znowu pomyślała o durnym śnie, ponownie czuła, jak temperatura jej
ciała zaczyna drastycznie wzrastać, co nie wróżyło zbyt dobrze obecnej
sytuacji. W dodatku pozostawała niewyjaśniona sprawa jej pamiętnika. Przeczytał
go? Nie przeczytał go?
Wprost nie zamierzała go pytać, zwłaszcza, że
Daichi znajdował się tuż obok. Ale byłaby bardzo wdzięczna Sasuke, gdyby
zdradził cokolwiek zamiast stać z niewzruszoną posturą, bacznie przyglądając
się jej swoim tajemniczym spojrzeniem, które przyprawiało ją pomału o
palpitację serca.
- Chuchnij.
Sasuke uniósł brwi w zaskoczeniu, nie
spodziewając się takiego stanowczego rozkazu z jej strony. Widząc, jak wyraz
twarzy Sakury zaostrza się, wiedział, że nie żartowała. Odważył się nawet
stwiedzić, iż gdy tylko dobro Daichiego wisi na włosku, to Sakura zamienia się w
lwicę.
- Jeśli ja jestem teraz pijany, to ty również.
Też nie próżnowałaś w nocy - powiedział, wzruszając ramionami beznamiętnie.
Zdecydowanie nie zamierzał jej chuchać, by tylko udowodnić, że zdążył do tej
pory już wytrzeźwieć.
Sakura wiedziała, że nie powinien tego mówić.
Nie przy Daichim. Przeczuwając, co zaraz nastąpi, przymknęła powieki czekając
na protest brata, który nastąpił zaledwie sekundę później.
- Nee-chan! Powiem mamie! - krzyknął obruszony.
To nie ona miała się tłumaczyć, ale raczej bez
tego się nie obędzie.
- Obiecałaś!
Wywróciła teatralnie oczami, mając pomału dość
tej szopki, którą notabene sama przez przypadek rozpoczęła. Kiedy tylko
otworzyła oczy, spojrzała na Sasuke z niekrytym wyrzutem, zwalając całą winę na
niego. Gdyby nie zgodził się na szaleńczą zachciankę Daichiego, nie doszłoby do
tego spotkania i nie musiałaby tłumaczyć się z kłamstw naopowiadanych rodzicom,
by tylko dali nie drążyli prawdziwych wydarzeń z Kyoto.
- Jestem dorosła a ty smarkaty, to ciebie czeka
rozmowa z mamą. Ciekawe, jak wytłumaczysz jej przejażdżkę na motorze z
nieznajomym!
Tak, Sakura straciła cierpliwość do brata.
Zamiast pozbawić brata jego ciężkiej artylerii, musiała wyciągnąć niewidzialną
tarczę i odpierać jego ataki.
Sasuke prychnął rozbawiony pod nosem, słysząc
jak po raz drugi Sakura nazwała go obcą osobą.
- Jakby był nieznajomym, nie przyprowadziłabyś
go do nas do domu - upierał się cały czas. - A ja chciałem tylko zobaczyć węże!
Są takie duże - dopowiedział szybko, rozprzestrzeniając ramiona najmocniej jak
tylko potrafił. A wszystko po to by przekonać starszą nieugiętą siostrę o
swoich racjach.
Ale tu Sakura trzymała asa w rękawie.
- Kłamiesz. Są o wiele mniejsze - skwitowała
chłodno.
Do tej pory pamiętała swoją pobudkę w pokoju
Sasuke. Widok pełzających w terrarium gadów, nie był czymś, co chciałaby
podziwiać codziennie i miała najszczerszą nadzieję, że już nigdy nie stanie oko
w oko ze zwierzątkami Uchihy. To był o jeden raz za dużo.
- Widziałaś je? - zapytał zaciekawiony, tuż po
pochłonięciu ostatnich kawałków lodowego wafelka.
Przytaknęła?
Przytaknęła.
Przytaknęła!
I to było jej błąd.
- Głośno krzyczała? - rozradowany Daichi
skierował swoje pytanie tym razem do Sasuke, który wydawał się równie rozbawiony
całym zajściem, jak i ona.
- Niedało się wytrzymać - odparł, posyłając
Sakurze łobuzerskie spojrzenie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - zironizowała.
- Nee-chan, przestań robić siarę. To tylko
niewinne wężyki.
Jej obecna niechęć do Sasuke i Daichiego była
wręcz nie do opisania. I zamierzała bronić swojej osoby, aż do samego końca.
- To krwiopijcze węże - powiedziała z odrazą w
stronę brata, a kiedy tylko wyobraziła sobie je, nieprzyjemna gęsia skórka
pojawiła się na jej ciele. - A ty mogłeś odprowadzić mnie do domu, a nie targać
do siebie. Wtedy nie musiałbyś wysłuchiwać moich porannych krzyków -
zaargumentowała pewnym siebie głosem, ale tak szybko jak wypowiadziane słowa
utrwaliły się w jej pamięci, wiedziała, że ma zbyt długi język.
- Ooo. To też powiem mamie! Złamałaś kolejny
zakaz! Dostaniesz szlaban!
Och, jak bardzo żałowała, że rzuciła się za nimi
biegiem. Mogła zostawić brata samego sobie, a sama wrócić do swojego małego
mieszkanka. Wtedy nie musiałaby się niczym przejmować. Ale oczywiście nie mogła
tak postąpić, bo w końcu to był jej malutki braciszek, który nie był w stanie
poradzić sobie bez niej. Tak przynajmniej myślała jeszcze pół godziny temu.
Iskrzące spojrzenie zwróciła na Sasuke, który
wyraźnie tylko prowokował ją, by skompromitowała się jeszcze bardziej. A
słysząc o regułach jej rodzicielki, których i tak nie przestrzegała, bez
wątpienia ośmieszyła się na całej linii.
- Dużo ma tych zakazów? - spytał Sasuke,
spoglądając z rozbawieniem na Sakurę, która wyraźnie miała ochotę rozszarpać go
na drobne kawałeczki.
Głowa Daichiego niebezpiecznie zaczęła poruszać
się do przodu i do tyłu, lecz nim cokolwiek zdążył powiedzieć Sakura
pośpiesznie przy nim ukucnęła i zatkała dłońmi mu usta, w czego rezultacie
książki runęły na ziemię.
- Ani słowa, bo skończę z rolą dobrej siostry -
syknęła zła do brata.
- Ktoś tu nie jest w humorze - skwitował
zadziornie Sasuke.
- Ciekawe dlaczego - burknęła pod nosem, chcąc
wręcz zapaść się pod ziemię.
Nie chciała nawet myśleć, o czym rozmawili
wcześniej, ale skoro teraz Daichi był taki rozgadany, to nie wróżyło niczego
dobrego. Widząc godzinę na zegarku, przeraziła się - Ino miała zaraz u niej
być! W dodatku jeszcze nie wymyśliła solidnej wymówki, by Yamanaka dała jej
spokój z festiwalem. A jeszcze miała Daichiego do odstawienia do domu - misja
wręcz nie do wykonania. Nie potrafiła się rozdwoić.
- Wsadzę cię zaraz do autobusu i masz jechać
prosto do domu, zrozumiano? - spytała o wiele spokojnie, ściągając dłoń z jego
ust.
Daichi markotnie przytaknął. Widząc to, Sakura
podniosła z ziemi wypożyczone książki i podniosła się z kucek.
- Skoro go tu przywiozłem, to go odwiozę. Mam
jeszcze trochę czasu - oznajmił, chwytając za dodatkowy kask, który już wcześniej
Daichi miał na głowie i podał go siedmiolatkowi.
- Nee-chan, nee-chan, a wiesz co?! - wtrącił
niespodziewanie radośnie Daichi, najwidoczniej sobie coś przypominając.
Sakura spojrzała na niego z uniesioną brwią,
cierpliwie wyczekując, aż jej młodszy brat łaskawie dokończy rozpoczęty przez
siebie temat.
- Sasuke jedzie na Inazumę!
A to mi niespodzianka, skwitowała w myślach. Nie była to dla niej
żadna nowość, gdyż o jego obecności na festiwalu wiedziała od Ino. Ale pozory
trzeba było trzymać do końca.
- Też kiedyś pojadę - odparła zadziornie
wystawiając mu język. “Kiedyś” było doskonale ujętym przez nią słowem. Nie
dziś, ale kiedyś. Na samą tę myśl na jej ustach pojawił się uśmiech.
Daichi doskonale zdawał sobie sprawę z fascynacji Sakury owym festiwalem, do
tej pory w ich niegdyś wspólnym pokoju znajdywały się stare plakaty promujące
Inazumę.
Sakura nie protestowała przeciw propozycji
Sasuke, ale ostrzegła brata, że jeśli piśnie mu choć słówko na jej temat, to
nie pojawi się w domu przez kolejny rok i to wydawało się na niego zadziałać -
Daichi milczał niczym grób. Nadal nie była w stu procentach przekonana co do
tego pomysłu, zwłaszcza gdy oboje wsiedli na Ducati należące do Sasuke.
- Nic mu się nie stanie - mruknął student prawa,
widząc z jakim zaniepokojeniem Sakura spogląda na brata. - Dam ci znać, jak go
dowiozę - dodał, po czym zamknął przyciemnianią szybkę od kasku.
Sakura niemrawo skinęła głową. Wolała sama
odwieźć brata do domu, ale stąd tułaczka autobusem zajęłaby im co najmniej
godzinę w jedną stronę. To był również powód braku protestów z jej strony.
Niepewnym spojrzeniem spoglądała na odjeżdżającego Daichiego wraz z Sasuke, w
stronę oddalonej o dobre kilka kilometrów dzielnicy Ueno, skąd pochodziła.
Poprawiała kilka wypożyczonych z biblioteki
książki, jakie miały pomóc jej w nauce przez ten weekend, gdy niespodziewanie
Juugo odezwał się tuż zza jej pleców:
- Nie powinnaś dawać sobą tak pomiatać.
Przestraszona Sakura odwróciła się pośpiesznie w
jego stronę, spoglądając na niego niezrozumiałym wzrokiem. Przecież Daichi nią
nie pomiatał! To była tylko i wyłącznie mała draka pomiędzy rodzeństwem.
Zresztą siedmiolatek nie powiedział nic, co mogło zasłużyć sobie na miano pomiatania.
Sasuke, choć drażnił ją swoimi docinkami przy jej bracie, również względnie nią
nie pomiatał.
- Chodzi mi o to, co wydarzyło się wczoraj -
powiedział poważnym tonem, wskazując rękę na zaułek pomiędzy sklepem w jakim
pracował, a sąsiadującą knajpą.
Usta studentki rozchyliły się w zdumieniu,
kompletnie niespodziewając się usłyszeć takich słów z jego ust. Teraz już
wiedziała, co musiało się wydarzyć i skąd Sasuke miał to nagranie i miała
rację. To nie Sasuke był autorem tego nagrania tylko Juugo. To jego słyszała,
gdy zamierzała opuścić ciemne, cuchnące miejsce po tym, jak Makuro wreszcie
sobie poszedł.
- To byłeś ty… - szepnęła przerażona, mimo iż
zaledwię chwilę wcześniej w głowie doszła do odpowiedniej konkluzji.
- Pokazał ci? - spytał Juugo, nie kryjąc swojego
zdziwienia.
Tak, pokazał. Ale jakie to miało znaczenie?
Cholernie chciała poznać odpowiedź na to pytanie.
- Najpierw się na mnie wyżył, jakbym coś mu
zrobiła, ale tak, później łaskawie pokazał mi, co nagrałeś - skwitowała
grymaśnie, nie będąc wcale zadowolona z wczorajszych wydarzeń, które miały
miejsce tuż obok. Nie była dumna z tego, jak dała sobą pomiatać, jak to ujął
Juugo. Z drugiej jednak strony była mowa o Makuro, więc powinna się cieszyć, że
wyszła z tego zaledwie z siniakami.
- Nie sądziłem, że tak szybko zareaguje.
Widocznie wzburzył się tym, co zobaczył i tu się mu nie dziwię. Ja nie
wtrąciłem się z prostego powodu. Wiem, że masz problemy z prawem i teraz masz
coś, co może pomóc w wybieleniu kartoteki.
Źrenice Sakury zadrżały tuż po usłyszeniu słów
brązowowłosego mężczyzny. Kij z tym, że powiedział, że ma dowód. Bardziej
interesowało ją o jakich jej problemach z prawem wiedział i, co najważniejsze,
skąd.
- Mój ojciec jest gliną, przez przypadek
natknąłem się na twoją teczkę z Kyoto - wyjaśnił, widząc jej zakłopotanie,
które pogłębiło się jeszcze bardziej. - Nie bój się. To nie moja sprawa i
nikomu nie mam zamiaru nic mówić - dopowiedział, co wydawało się uspokoić
Sakurę na trochę.
Zaskoczył ją. Nie mogła spodziewać się, że
tutejsi policjanci posiadają informację na temat jej wszystkich przewinięć z
Kyoto, a tym bardziej, że Juugo może mieć z tym coś wspólnego. Ale skoro w
Kyoto wszystko wiedzą, oznacza to, że strona Miyaviego dokładnie zaczęła
przygotowywać się do apelacji. Gorzej już być nie mogło.
Wierzyła w Tsunade i adwokatów, których ma tylko
i wyłącznie dzięki niej. Ale jakaś mała cząsteczka niej lubiła odzywać się
nagle, szepcąc jej najskrytsze obawy. Wbrew pozorom, to mogą być jej ostatnie
tygodnie na wolności, jeśli tylko plan braci Mori się powiedzie. Ta myśl coraz
bardziej zaczynała zapuszczać długie korzenie w jej sercu.
- Muszę już lecieć - powiedziała zmieszana,
pragnąc w tej chwili zostać sama.
Juugo skinął delikatnie.
- Jeśli będziesz chciała tę pracę, odezwij się
po weekendzie, a coś ogarnę.
Odchodząc, Sakura obdarzyła go szczerym
uśmiechem, po czym w szybkim tempie zaczęła oddalać się od sklepiku
motoryzacyjnego. Przez całe to małe zamieszanie z Daichim, w ogóle nie myślała
o Makuro, który, kto wie, mógł się im wtedy przyglądać. I w tej chwili, również
postanowiła nie przejmować się jego osobą. Miała wszystkiego dość i jedyne,
czego chciała, to zamknąć się w swoim mieszkaniu na cztery spusty i nigdzie nie
wychodzić.
Walić Inazumę.
Walić naukę.
Chandra
jest ważniejsza.
Po
pietnastominutowej przechadzce dotarła wreszcie do domu, gdzie następnie
ściągnęła buty i rozebrała się do bielizny, po czym runęła na łóżko twarzą w
dół. Ku jej zdziwieniu, pościel nadal nosiła męski zapach, jaki pozostawił po
sobie Sasuke. Nie wiedząc czemu, zaczęła robić się senna pod wpływem miękkości
łóżka i zapachu drażniącym jej nosł. Chcąc zapomnieć o otaczającym ją świecie,
wtuliła się w poduszkę, na jakiej zasnął wczoraj Sasuke i chcąc, czy nie chcąc
przymknęła powieki prosząc w myślach o sen podobny do ostatniego.
Gdy
tak spokojnie śniła o kolejnych łóżkowych przygodach z Sasuke, niemalże
imitujących wymyśloną przez jej wyobraźnię scenerię z nocy, po jej mieszkaniu
niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi. Przewidując rozpoczęcie trzeciej
wojny światowej, Sakura poderwała się z łóżka w iście bojowym nastawieniu. Lecz
gdy tylko zorientowała się, że to dzwonek wyrwał ją z jakże słodkiego snu, w
którym ponownie delektowała się subtelnym dotykiem Sasuke na swym ciele, zeszła
z łóżka wykrzywiając usta w niezadowoleniu. A mogło być tak pięknie!
Przeczuwając,
że to Ino, zaczęła kroczyć leniwym krokiem w stronę drzwi, nie kłopocząc się w
ogóle ubraniem na siebie czegokolwiek. Przecież niejednokrotnie widziały siebie
bez odzienia - w końcu należały do tej samej płci i były najlepszymi
przyjaciółkami. Palcami zaczesując włosy do tyłu, zaczęła skrupulatne
otwieranie zamka. Czując jak kolejna fala zmęczenia w nią uderza, rozdziawiła
usta ziewając i, bez myślenia dwa razy, otworzyła drzwi na oścież.
Z
wrażenia aż ręce jej opadły!
Chcąc
mieć pewność, że właśnie otworzyła drzwi prawie naga, spojrzała w dół na swoje
ciało, które oprócz kilku skrawków czarnej bielizny było zupełnie nagie. W
kompletnej kompromitacji przymknęła powieki i zacisnęła mocno usta.
-
Niezłe... majtki - oznajmił bezemocjonalnie Sasuke, dokładnie badając wzrokiem
każdy skrawek jej ciała.
Wystarczył
jeden komentarz z jego strony, a twarz Sakury od razu przybrała kolor purpury.
Oczywiście, że Sasuke nie był w stanie pozostawić jej nagości bez komentarza,
ale żeby tak od razu wyrażać opinię o jej bieliźnie w kropki - nie do
przyjęcia. Cofnęła się do tyłu o krok i trzasnęła drzwiami, błagając w myślach,
że to tylko jakiś koszmar. Dopiero co ponownie perwersyjnie śniła sobie o nim,
jakby było to coś normalnego, a on bezczelnie zaczął dobijać się do jej drzwi.
Zaszlochała teatralnie, opierając się o pobliską ścianę, ani na chwilę nie
próbując otworzyć oczu.
-
Powiedz, że jesteś tylko złą zjawą - szepnęła z udawaną desperacją.
Albo,
że to tylko kolejna część twojego zboczonego snu, w której Sasuke przychodzi
spełnić twoje najskrytsze seksulane fantazje, dodało przebiegle jej alter
ego.
Ku
zdziwieniu Sakury, ona sama była w stanie pokusić się o taką możliwość. Kobieta
w końcu też usychała, gdy brakowało jej seksu. W dodatku jej pożądanie
zaczynało pomału dawać o sobie znać, w czego rezultacie miała już dwa
perwerysjne sny w ciągu zaledwie jednego dnia.
-
Zdecydowanie nie jestem złą zjawą - skwitował Sasuke i, jak gdyby nigdy nic,
wszedł do jej mieszkania bez zbędnego - jego zdaniem - pukania, z dwoma kaskami
w ręku.
-
Ej! - krzyknęła zbulwersowana, otwierając pośpiesznie powieki, dłońmi starając
zakryć swoje nagie ciało. Czując, że brakuje jej rąk wyrzuciła nimi w
powietrze, nie wiedząc już zupełnie, co sama wyprawiała.
Sasuke
przyjrzał się jej uważnie z uniesioną brwią, lecz nie skomentował jej
niezdecydowanego zachowania.
-
Czemu nie powiedziałaś, że też jedziesz na Inazumę? - spytał, opierając się
barkiem o podziurawione przez nóż drzwi do łazienki.
Tak
jak nie miała bladego pojęcia, dlaczego Sasuke ponownie ją naszedł bez
najmniejszego problemu, tak niespodziewała się jakiejkolwiek wzmianki o
festiwalu. Nawet Daichi nie wiedział!
-
Bo nie jadę - stwierdziła, splatając ramiona tuż pod piersami, które uwydatniły
się przez to jeszcze bardziej.
-
Ino twierdzi coś innego - odparł, nadal uważnie przyglądając się jej
nieodzianej sylwetce, co nie uszło uwadze dziewczyny. - Zbieraj się, nie mam
całego wieczoru. Chcę tam być zanim się ściemni.
Sakura
zamrugała kilkakrotnie wachlarzem długich rzęs. Miała wrażenie, jakby Sasuke
mówił do niej właśnie w jakimś obcym, bliżej nieznanym jej języku.
Jak
to miała się zbierać?
Że
co? Że jak?
Z
NIM?!
Nie,
to było zupełnie za dużo informacji, nawet jak na nią.
Czując, że język stanął jej kołkiem, również
zamierzała powodzić wzrokiem po jego osobie. Skoro on może robić to w taki
widoczny i perfidny sposób, to kto jej zabroni?
I tak, bardzo chciała w tej chwili zedrzeć z
niego tę skórzaną, motocyklową kurtkę, by tylko móc zobaczyć, co takiego
wytatuował sobie wczoraj na przedramieniu. No ileż można było skrywać jeden
tatuaż? W sklepiku również nie była w stanie niczego zobaczyć, gdyż ta sama kurtka
skutecznie skrywała to, co tak bardzo chciała zobaczyć.
- Przestaniesz się gapić i zaczniesz się
zbierać? - spytał Sasuke, nie poruszając się ani o krok.
- Nie jadę - powtórzyła stanowczo. - I przestanę
się gapić, jak ty przestaniesz się gapić.
Sasuke prychnął śmiechem pod nosem.
- Patrzę się, bo mam na co.
Sakura nie sądziła, że może zrobić się jeszcze
bardziej czerwona.
- Perwers! - skomentowała.
- Nie perwers, tylko facet - odparł, jak gdyby
nigdy nic.
Zabrakło jej już jakichkolwiek argumentów - Sasuke
miał rację. Facet to facet i jego natury nikt nie zmieni.
Widząc,
że wygrał ich krótką wymianę zdań, Sasuke posłał jej łobuzerski uśmiech.
-
To jak, zbierasz się... - ponowił po raz kolejny swoje pytanie, ale gdy tylko
Sakura chciała odpowiedzieć, ten dokończył swoją wypowiedź. - Czy rozbierasz?
-
Mówię przecież, że nie jadę - odparła rozjuszona, czując, że jest czerwona jak
dorodny burak.
Nie,
nie i jeszcze raz nie! Nawet Sasuke nie namówi jej na Inazumę, podjęła już
drastyczną decyzję i nie zamierzała zmieniać zdaniać. Sam diabeł jej nie
przekona.
Bo podoba Ci się ta druga opcja - usłyszała złośliwą uwagę swojego alter ego.
Bo podoba Ci się ta druga opcja - usłyszała złośliwą uwagę swojego alter ego.
-
Co w ogóle Ino ci nagadała? Miałeś dać znać jak odwiozłeś Daichi’ego -
powiedziała zmieniając ton na bardziej agresywny i udając, że jego perwersyjna
propozycja nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia.
Słysząc
jej słowa, Sasuke pomału zaczął zmniejszać dzielącą ich odległość, bez przerwy
fiksując enigmatycznym spojrzeniem duże szmaragdowe tęczówki. Z impetem oparł
lewą dłoń o ścianę tuż za jej głową, blokując tym samym drogę ucieczki. Był
zdecydowanie zbyt blisko. Nie dzieliło ich więcej, niż podczas snu, w którym
chwilę później sama zaczęła go namiętnie całować.
- Trzeba było odbierać telefon - odparł
spokojnie.
Sakura spojrzała na zegar wiszący na ścianie i
jakie było jej zdziwienie, gdy dostrzegła jak wskazówki wskazywały grubo po
dziewiętnastej. Nie spała pięciu minut, tylko prawie dwie godziny! To było
zdecydowanie nieplanowane posunięcie z jej strony.
- To jak, jedziesz czy nie? Ino powiedziała, że
dojedzie później. Coś jej wypadło. Dzwoniła, ale najwidoczniej postanowiłaś
wszystkich olać - powiedział ponownie tym stoickim, opanowanym tonem głosu.
- Zasnęłam - szepnęła grymaśnie.
Nie sądziła, że perwersyjne sny zajmują aż tak
dużo czasu!
- To widać - skwitował parsknięciem. - To jak?
Tak czy nie?
Uniosła głowę subtelnie, ponownie pozwalając
sobie na bezkarne zatopienie się w jego spojrzeniu, którego jeszcze nigdy nie
potrafiła rozszyfrować. Nie chciała jechać, z oczywistych powodów - miała się
uczyć. Ale obecna propozycja Sasuke brzmiała niczym zachęta na seks, a
przynajmniej tak sobie ubzdurała. Równanie zresztą nie było trudne: on plus ona
sami - wszystko mogło się wydarzyć, zwłaszcza z ich buzującymi hormonami.
Przełknęła zalegającą w krtani ślinę, kompletnie nie wiedząc co mu
odpowiedzieć.
Tak? Nie?
Jakie było pytanie?
- Ale, że co? - spytała, próbując wybudzić się z
amoku.
Wolną dłonią, Sasuke pstryknął palcami tuż przed
jej oczami.
- Inazuma. Jedziesz? Ino będzie jutro -
powiedział, a jej źrenice niespodziewanie rozszerzyły się niebezpiecznie. W
głowie Sakury zaczęło huczeć ostatnie wypowiedziane przez niego słowo - jutro.
Jutro jest jutro. A jutro i dziś dzieliła długa noc.
Sakura miała najszczerszą ochotę pacnąć
sobieotwartą dłonią w czoło, ale mimo to nadal nie była w stanie komunikować sukcesywnie
z otaczającycm ją światem, czy raczej z Sasuke. Przynajmniej dopóki po jej
mieszkaniu nie rozeszło się głośne pukanie. Nikogo, prócz Ino, której i tak już
nie będzie, nie spodziewała się dzisiejszego wieczoru. Momentalnie wydawała się
odzyskać zdrowe rozumowanie. Obdarzyła Sasuke hardym spojrzeniem, chcąc by
łaskawie cofnął się o kilka kroków, by łaskawie mogła sprawdzić, kogo znowu
licho przywiało do niej.
Bez przemyślenia otworzyła drzwi, nie przejmując
się zdziwionym spojrzeniem Sasuke.
- Czego? - warknęła, ale gdy tylko dostrzegła
kasztanowe włosy, bladoniebieskie tęczówki i ten przebiegły lisi uśmiech,
zamarła w bezruchu, a cała krew odpłynęła w mgnieniu oka z jej twarzy.
- No takiego przywitania z twojej strony to się
nie spodziewałem. No chyba, że oczekiwałaś mojego braciszka - powiedział kpiąco
Makuro.
Sakura czym prędzej zatrzasnęła mu drzwi przed
nosem, zamykając dom na wszystkie możliwe zamki. Pojawienie się tutaj Makuro
nie oznaczał nic dobrego. Właśnie takiej chwili się bała najbardziej, bała się,
gdy ponownie samej przyjdzie jej stanąć z nim twarzą w twarz. Z przerażeniem
wymalowanym na twarzy spojrzała na Sasuke, zupełnie nie wiedząc, co ma teraz
zrobić. Przypominając sobie wczorajsza spotkanie z Makuro zaczęła
niekontrolowanie drżeć i nie z zimna, lecz z ogarniającego ją strachu.
- Kto to? - spytał Sasuke, wbijając
nieprzychylne spojrzenie w zamknięte drzwi. Miał przeczucie, iż wiedział, kto
niespodziewanie zjawił się w mieszkaniu Sakury - wystarczyło tylko przyjrzeć
się jej reakcji, by wiedzieć, że coś jest bardzo nie tak. Widział ją już w
takim stanie kilkakrotnie i nigdy nie kończyło się to zbyt dobrze.
Z jej ust nie padła żadna odpowiedź. Milczała,
wpatrując się w niego z trwogą, jakby wcale nie była Sakurą, tylko kimś kompletnie
innym. Wyglądała niczym zastraszony psiak, bojacy się swojego właściciela.
- Juhuuuu, Sakuro, nie bądź taka. Mi nie
otworzysz?
Sasuke, słysząc szyderczy głos nieznajomego,
zmarszczył gniewnie brwi i zaczął kroczyć w stronę drzwi, z zamiarem ucięcia
sobie nieprzyjemnej pogawędki z nieznajomym. Jednak Sakura nie miałą zamiaru na
to pozwolić. Naparła na niego, chcąc go zatrzymać.
- Nie, nie ma cię tu - szepnęła, niekryjąc się
ze swoim strachem.
- Puść mnie - odparł gniewnie, siłując się z
nią. Lecz ona naparła na niego jeszcze bardziej. Nie wiedziała, co Makuro
mógłby zrobić, gdyby dostrzegł tu Sasuke, ale sytuacja wyglądała bardzo
niekorzystnie dla niej.
- Sakura… - warknął Sasuke, próbując odczepić ją
od siebie, ale ta w odpowiedzi, tylko wtuliła się mocniej w jego tors.
- Nie! - powtórzyła nieco ciut za głośno,
powodując rechoczy śmiech Makuro.
- Nieładnie, tak przede mną chować gościa.
- Nie - powiedziała Sakura i spoglądając prosto
w oczy Sasuke, wynajdując w sobie ostatnie pokłady stanowczości. Nie zamierzała
pozwolić, by Sasuke stanął twarzą w twarz z Makuro. Pomimo iż spotkał się już z
Miyavim, to Makuro był zupełnie inną osobą. Makuro nie obchodziło nic, oprócz
jego własnych pobódek, co również oznaczało, że miał w głębokim poważaniu, że
Sasuke może być Uchiha. W Kyoto niejednokrotnie była świadkiem, do czego Makuro
był zdolny. Tyle jej wystarczyło, by próbować powstrzymać Sasuke przed
jakąkolwiek ingerencją z jego strony.
Odetchnęła, nie czując już jego oporu.
- Zamierzasz cały czas się chować? - syknął
Sasuke przyciszonym głosem z niekrytą złością. Nie do końca wiedział, co się
działo wokół niego. Pozostawały mu jedynie zwykłe domysły, które niekoniecznie
musiały się sprawdzić, lecz biorąc to, co wiedział już o Sakurze, wszystko było
możliwe.
- Nie - odparła hardo. Ściągnęła ramiona, jakimi
go oplatała i zrobiła kilka kroków w tył. - Ale nie mam zamiaru cię narażać.
Drżącymi tęczówkami, zaczynając rozglądać się po
małym mieszkanku, zawieszając wzrok na małym plecaku, jaki wcześniej spakowała na
koncert, gdy jeszcze była pewna, że jedzie. I ta pewność nagle powróciła do
niej ze zdwojoną siłą.
- Jadę z tobą na Inazumę - powiedziała z dziwną
nawet jak dla niej samej zaciętością, nim Sasuke zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Nie czekając na komentarz z jego strony, otworzyła szafę wyciągając z niej parę
leginsów z materiału imitijącego skórę. Miała w nosie, że Sasuke bacznie
przyglądał się jej poczynaniom, gdy próbowała założyć na siebie ciasny
materiał.
- Mówiłem już, że masz fajną bieliznę? - szepnął
zadziornie, na co Sakura posłała mu karcące spojrzenie i przystawiła palec do
swych ust. Jeszcze tego brakowało, by Makuro usłyszał perwersyjne zdania
Sasuke. Jednak nie była w stanie uciszyć wrednego, rozbudzonego alter ego,
które co rusz sypało kąśliwymi uwagami, zwłaszcza przy Sasuke i jego uwagach.
Po zarzuceniu na siebie krótkiego, odsłaniającej
jej brzuch czerwonego topu, chwyciła za jeansową katane i wypełniony ciuchami i
zupkami-instant plecak, będąc w pełni gotową do długiej podróży. Narzuciła go
na ramię i odwróciła się gwałtownie, wpadając na Sasuke obserwującego każdy jej
ruch.
Na co czekasz? Całuj - podszeptywało alter ego, gdy niechcący znalazła
się w jego ramionach.
-
Coś tak nagle zacichła, Sakuro? Nie chcesz dokończyć naszej wczorajszej
rozmowy?
Słysząc
dalsze nawoływanie Makuro, chwyciła Sasuke za przedramię, widząc jak ten
przygotowowuje się już do natarcia na drzwi.
-
Zdecydowanie nie! - powiedziała podniesionym głosem, próbując przekonać Makuro,
że nigdzie się nie wybiera.
-
Wiesz, mam sporo czasu. Poczekam, aż zmądrzejesz trochę i wrócisz do dawnej
siebie, gdy byłeś o wiele bardziej przydatniejsza i, muszę przyznać, że
zabawniejsza - skwitował Makuro.
Sasuke
uniósł swoją dłoń, a opuszkami palców dotknął niepewnie jej szyji, na której
znajdowały się ślady podduszenia.
-
On? - szepnął nader poważnym tonem.
Sakura
wzięła głęboki oddech, czując, że jeśli teraz odpowie pozytywnie Sasuke to ten
i tak zrobi po swojemu, mając w dupie jej osobiste zdanie.
-
Nie liczyłabym na to, Makuro - odparła mężczyźnie koczującymi na nią za
drzwiami, aczkolwiek swego spojrzenia ani na chwilę nie ściągnęła z czekającego
niecierpliwie na jej odpowiedzieć Sasuke. Lecz taka nigdy nie nadeszła, zamiast
tego Sakura ułożyła usta w jedno krótkie słowo, po czym wskazała na otwarte
okno.
Widząc,
jak Sasuke ani drgnie, pociągnęła go mocniej za ramię, ale nawet to nie
podziałało na uparciucha. Nie musiała już nic mówić. Znał odpowiedź i wyglądał
na niezadowolonego, a nawet na wściekłego.
Zdenerwowana
chwyciła go za koszulkę i wspięła się na palce, chcąc spojrzeć mu w oczy na
równi.
-
Później ci wszystko opowiem, ale nie tu ani nie teraz - szepnęła desperacko
wręcz błagalnym tonem, znajdując się zaledwie milimetry od jego twarzy. Nie
wierzyła, że to powiedziała. Ale mimo wszystko mówiła nader szczerze i nie, nie
zamierzała cofać tych słów. Skoro już wczoraj podjęła decyzję o wytłumaczeniu
się mu, to dlaczego miała teraz wycofywać się z podjętych już wcześniej
postanowień? Nie była tchórzem, ale czasami naprawdę zachowywała się jak jeden
z nich. Jednak to musiało poczekać jeszcze trochę, gdyż z Makuro stojącym i
przysłuchującym się zza ściany nigdy nic nie było pewne - był nieprzewidywalny
w całej swojej okazałości.
Czarne
jak noc ślepia przypatrywały się Sakurze uważnie, analizując w głowie odważne,
wypowiedziane przez nią dopiero co słowa. Widział zbierające się w jej oczach
niekontrolowane łzy spowodowane ogarniającą ją od środka desperacją.
Ich
intensywne spojrzenia taksowały siebie nawzajem z nieustępującą zaciętością.
Obu było ciężko zmienić podjętą już przez siebie decyzję. Ale jeśli Sakura
miała wybierać pomiędzy Sasuke a Makuro, odpowiedź była oczywista. Nie miała
zamiaru spędzać nocy przy czychającym za drzwiami psychopatą. Niespodziewanie
jednak pod presją napięcia, jakie się między nimi nawiązało, ich usta złączyły
się ze sobą.
Sasuke
pewnie ułożył dłoń na jej talii, a następnie przyciągnął ją bliżej siebie
pogłębiając zachłanne i słodkie pocałunki.
Oderwali
się od siebie po jakże niespodziewanej - trzeźwej - niewyobrażanie krótkiej
chwili uniesienia.
-
Chodź - warknął zły, chwytając ją za dłoń i prowadząc ku ościeżnicy.
Im
szybciej stąd znikną, tym lepiej dla nich obojga.
Nie
byl zły na nią. Był wściekły na samego siebie, że pozwolił jej zmienić swoje
zdanie. Ale było już za późno na kolejną zmianę decyzji.
Sakura
uśmiechnęła się do niego przytakując, po czym założyła na siebie plecak i
pozwoliła mu pierwszemu przejść przez okno. Na pewno nie zamierzała korzystać z
przywileju kobiety i iść jako pierwsza, pozostawiając Sasuke samego w jej
mieszkaniu. Zawsze pozostawała ta mała możliwość, że Sasuke jednak pozwoliłby
sobie dać upust swojej złości otwierając drzwi, za którymi stał niewzruszony
Makuro.
Sasuke
zwinnie przeskoczył przez okno, stając na dachu sklepiku, nad którym znajdowało
się mieszkanie Sakury i gdy tylko ona przeszła przez parapet, chwycił ją za
przed ramię i poderwał się wraz z nią do biegu, chcąc zeskoczyć z pierwszego
piętra w jak najbezpieczniejszy sposób. Miał czekać na nich festiwal, a nie
szpital. Kare tęczówki zaczęły rozglądać się w poszukiwaniu idealnego miejsca
do zejścia. Widząc schył na dachu, skierował ich w tamtą stronę, po czym
zeskoczył na ziemię jako pierwszy.
-
Nie było czegoś niższego? - mruknęła Sakura, spoglądając niechętnie w dół.
Rzadko
kiedy stawiała czoła swojemu lękowi wysokości na trzeźwo.Procenty zawsze dawały
jej złudną nadzieję, że jest w stanie zrobić wszystko; teraz jednak nie była
tego aż taka pewna. Czując, jak zaczyna kręcić się jej w głowie, przymknęła
powieki biorąc kilka głębszych oddechów.
-
To był twój pomysł - skwitował Sasuke z dołu. - Pośpiesz się.
-
I chyba zaczynam go żałować - dodała pod nosem, niepewnie siadając na
rozgrzanym dachu, przygotowując się mentalnie do zejścia. Wzrokiem otaksowała
dachy rozprzestrzeniających się przed nią domów i święcące wysoko nad nimi
śłońce. Nigdy wcześniej nie wchodziła tutaj, ale gdy wróci po festiwalu do domu
pokusi się o opcję spędzenia wieczoru na dachu. Widok, niby niczym nie
zachwycał, ale dla niej osobiście był nieziemski. Ponownie czuła jak żyła.
-
No skacz!
W tym samym czasie, gdy Sasuke ponaglał ją,
stało się to, czego najbardziej nie chciała. Krzyk Makuro wołający jej imię
dobiegł jej bębenków. Z przerażeniem spojrzała w stronę otwartego na oścież
okna, z którego wychodził właśnie Mori. Wiedząc, że nie ma zbytniego wyboru,
zamknęła mocno powieki o, nie chcąc patrzeć w dół, zeskoczyła wprost w ramiona
Sasuke.
-
Powinnaś się zastanowić, czy zamierzasz nadal udawać twardą, czy być prawdziwą
sobą - powiedział poważnie, wypuszczając ją ze swoich objęć i stawiając na
równe nogi.
Nie chcąc się teraz z nim kłócić, postanowiła
potraktować go jak własnego brata - wystawiła mu język.
-
Bardzo dorosłe zachowanie - skwitował Sasuke, kiwając głową, po czym wskazał na
znajdujący sie nieopodal motor, do jakiego były przypięte dwie torby podróżne.
Nie
myśląc dwa razy z ubranymi kaskami wsiedli na motor odpalony przez Sasuke.
Sakura słysząc ryk silnika, spojrzała przez
ramię na Makuro, który był niemalże na wyciągnięcie reki, lecz w tej chwili
poczuła, jak motocykl rusza z miejsca. Widząc wściekłe spojrzenie starszego z
braci Mori, posłała mu zadziorny uśmieszek, którego nie był w stanie dostrzec,
ale za to Sakura nie wytrzymała i wystawiła mu odpowiedni palec - kolejna
oznaka buntu, którego Makuro nie tolerował.
Miała świadomość konsekwencji ich dziecinnego
wybryku, ale w obecnej chwili miała to gdzieś. Nic oprócz wyjazdu na Inazumę z
Sasuke się nie liczyło.
-
A Suigetsu? - krzyknęła do Sasuke, by mógł ją usłyszeć.
-
Nadal ze mną nie gada - usłyszała w odpowiedzi, co tylko spowodowało, iż
zaśmiała się cicho pod nosem. A myślała, że to baby kłócą się bez powodu,
chociaż z drugiej strony Suigetsu faktycznie go miał. Nie potrafila zrozumieć,
dlaczego Sasuke zasugerował mu, że się ze sobą przespali, ale nie zamierzała
dłużej dążyć tego tematu. Czy właśnie nie o tym śniła dzisiaj już dwukrotnie?
Kto
by pomyślał, że będzie w takim dobrym humorze, uciekając na weekend z własnego
miasta i to w dodatku bez wyrzutów tuląc się na motorze do Sasuke. Nigdy nie
myslala, że to bedzie takie proste - wsiąść na motor i po prostu odjechać w
siną dal, bez najmniejszych obaw. Już o wiele trudniej było uciec jej z Kyoto,
ale tam nigdy nie zamierzała wracać, do Konohy natomiast wróci w niedzielę bądź
też poniedziałek.
-
Nie zatrzymuj się - powiedziała donośnie, zaciskując mocniej ramiona w jego
pasie i spoglądając na rozprzestrzeniający się przed nimi horyzont z szerokim
usmiechem.
Nie
zatrzymał się ani razu, tak jak chciała. Po prostu jechał w spokojnym tempie do
oddalonego o kilkdziesiąt kilometrów Tokio, na którego to obrzeżach dwie
godziny temu zaczął się festiwal. Ale oni mieli czas. Nigdzie im się nie
śpiszyło. Chociaż Sakura musiała przyznać, że po półgodzinnej przejażdżce jej
nogi już wysiadały. Kompletnie nie była przyzwyczajona do długich i
wyczerpujących podróży na motorze, w przeciwieństwie do Sasuke, który wydawał
się być do tego stworzony.
Po
trzech godzinach w upalnym słońcu, wreszcie dojechali na Inazumę, akurat gdy
ognista kula postanowiła chylić się ku zachodowi. Sasuke chciał przyjechać nim
się ściemni i tak też się stało.
Trzymając
się cały czas motocykla, Sakura zaczęła rozglądać się po tłumie rozweselonych i
podpitych już młodych ludzi. Wszyscy wydawali się kierować w jedno i to samo
miejsce - na dużą scenę, gdzie za godzinę miała wystąpić gwiazda tego wieczoru.
Szeroki uśmiech zawitał na jej ustach, gdy tylko dotarło do niej, że wreszcie
udało jej się przyjechać na Inazumę - tyle lat na to czekała, że teraz nie
mogła uwierzyć.
-
Trzeba znaleźć miejsce parkingowe - powiedział Sasuke, próbując przekrzyczeć
dudniącą w oddali głośną rockową muzykę.
Sakura
zaczęła pośpiesznie przytakiwać, już nie mogąc doczekać się momentu, w którym
dane będzie jej zejście z motoru i stanięcie na tej świętej ziemi.
Jeszcze
chwilka, jeszcze chwilka, powtarzała sobie bez przerwy w myślach niczym małe
dziecko, które nie mogło doczekać się otworzenia pierwszego prezentu
urodzinowego.
Gdy
tylko Sasuke przedarł się motorem przez tłum imprezowiczów zajmujących całą
szerokość ulicy, przyśpieszył chwilowo w stronę parkingu, który wreszcie był w
zasięgu ich wzroku.
Natomiast
Sakura odliczała już czas, aż Sasuke wreszcie się zatrzyma i wyłączy silnik.
Kiedy tak się wreszcie stało, rozradowana Sakura wręcz zeskoczyła z motocyklu,
nie myśląc ani razu o pozostawionym w Konoha Makuro, który nawet nie wiedział,
gdzie jest i co robi. I jej nie znajdzie.
Nie
tylko oni dopiero co przyjechali, gdyż ludzie zjeżdżali się jeszcze z
praktycznie całej Japonii. Korek samochodów ciągnął się kilometrami, dlatego
też po raz pierwszy dziękowała Sasuke za jego motor.
Nagle
zatrzymała się w pół kroku, dostrzegając w oddali ciemną blond czuprynę, która
wydała jej się dziwnie znajoma. Przyglądała się bezczelnie dłuższą chwilę, z
oddali próbując dostrzec jego twarz, ignorujac pytające spojrzenie Sasuke. Gdy
po chwili oddalony o pięć metrów osobik obrócił delikatnie głowę w bok, Sakura
aż rozchyliła usta z wrażenia.
Wszędzie
rozpozna te dołeczki w policzkach!
Podrywając
się do truchtu, zaczęła pośpiesznie kroczyć w jego stronę.
-
Hachiro! - krzyknęła, lecz kask tłumił jej głos, co jednak jej nie
powstrzymało.
Znalazła
go!
Znalazła!
Odnalazła
jedynego przyjaciela z Kyoto, z którym wiązała dobre wspomnienia. Znajdując się
tuż za nim, dotknęła mocno jego ramienia, zmuszając jego całą sylwetkę do
odwrócenia się.
Hachiro
spojrzał na kobietę w kasku niezrozumiałym spojrzeniem.
-
To ja! - powiedziała, chwytając za kask od dołu z zamiarem ściągnięcia go.
Minęła zaledwie chwila, a różowe kosmyki wyswobodziły się i opadły na ramiona.
-
To ja - powtórzyła radośnie, spoglądając prosto w zdziwione brązowe tęczówki.
-
Sakura - szepnął zaskoczony Hachiro, nie będąc w stanie okiełznać swojego
zdziwienia jej osobą.
Natomiast
Sakura nie kryła swojego szczęścia.
Była
na Inazumie!
I
to w dodatku z Sasuke, z którym miała już kilka perwersyjnych snów. Nie
wspominając już o ich ucieczce. Teraz jeszcze spotkała Hachiro - przyjaciela,
który gdy zaczęły się jej kłopoty, zniknął gdzieś bez słowa, a ona sama
obawiała się o niego. Wiedział zdecydowanie zbyt dużo, by Miyavi z Makuro mogli
się go pozbyć, ale nadal był ten cień szansy.
Niczego więcej do szczęścia tego wieczoru nie
potrzebowała.
Miała Sasuke, miała swojego przyjaciela i była na
Inazumie!
SHANNARO!
-
Sakura - powtórzył ponownie w szoku, nie dowierzajac własnym oczom. Wyglądał
jakby spotkał właśnie promieniującego szczęściem ducha.
Hachiro
zrobił krok ku niej i niespodziewanie subtelnie ułożył dłonie na jej
policzkach, bez przerwy zatapiajac się w otchłani jej iskrzacego i trochę
zdezorientowanego jego poczynaniami spojrzenia.
-
To naprawde ty - dodał i niespodziewanie wpił się zachłannie w jej usta, jakby
nic i nikt inny się nie liczył.
Świat
Sakury natomiast legł w gruzach, potłuczony na tysiące małych kawałeczków...
Od Autorki: YEAH! Wracam do akcji xD I nie, nie wiem czemu mi podkresla wlasnie tekst, whatever... Wybaczcie za zwolke, no ale wiecie jak sytuacja wygladala... ;) 24'tego czerwca wylatuje na tydzien na wakacje, do tego czasu ukaza sie jeszcze conajmniej 2/3 rozdzialy, a przynajmniej je napisze xD Nierozpisuje sie za bardzo bo nie mam sily, ide zjesc obiad by wieczorem zabrac sie za 18'tke ;] Tak mam wene! Ahhh i jeszcze jedno... tak wiem, krotkie! Ale jesli bede pisac po 40 stron, to wierzcie mi nie bedzie nawet 25'tego rozdzialu (Y). I tak chcialam zakonczyc na tym momencie i tak, wiec niczego nie pominelam ;)
A jesli chodzi o to zamieszanie na chacie przez weekend, to dodam tylko, ze nie zarabiam na blogu by moc zatrudnic sobie BC na etat i by jej placic, by mogla byc na kazde moje zawolanie. Kazdemu z nas moze cos wypasc, mi tez niejednokrotnie cos wypadalo, ze nie moglam pisac no coz i nic nie mozna bylo na to poradzic ;)
Ahh... i jak podabalo sie, podobalo? Chce wiedziec!
Jak miło wejść na fb i zobaczyć powiadomienie o nowej notce <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam, że to jej się śniło! :D Było za piękne, żeby mogło być prawdziwe (chociaż w niektórych momentach zwątpiłam czy mam rację :D ) Tyle akcji! Tyle frajdy z czytania! Tyle Sasuke i Sakury! Tyle informacji o Sakurze! Tyle, tyle... wszystkiego!!! I jeszcze Makuro!!! I te zakończenie!!! Jak przeczytałam końcówkę to było: nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie!!!!! Nie możliwe! Co tu się do cholery dzieje!!?? :D Dlaczego on ją pocałował, o co tu chodzi?! :D Cud, miód i malinki normalnie ten rozdział :D nie doczekam się normalnie następnego :D
Pozdrawiam :D
Uwielbiaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam! <3<3<3 O kurwa!Ten rozdział był tak wyczekiwany,że po prostu wszystko rzuciłam kiedy tylko zobaczyłam post na fb! Jezu,uwielbiam cię Miku-san! Jesteś świetna!Sakura jest świetna!Sasuke jest świetny( i gorący 8D)Hachiro jest świetny!Makuro jest...nie lubię tego skurwiela.Nie mogę się doczekać kontynuacji-pięść Sasuke na twarzy Hachiro?Czy może pięść Sakury na twarzy Hachiro?Która z tych opcji? それはどれ ?! Czekam na tooo! Panda.
OdpowiedzUsuńMikuuuuuu!AAAAAAAAAAAAA! Masz u mnie przechlapane za tę końcówkę!
OdpowiedzUsuń... Dłuższy kom, pojawi się później, bo przerwałam odrabianie zadania itp. aby przeczytać :D
Rinuyo składa raport!!!
OdpowiedzUsuń....................................................co to jest cholera kurde mać za końcówka ja się tutaj ciebie pytam?!!!!! czemu zawsze w najlepszym momencie!!!! ''zrozpaczona'' ;C
rozdział zajebioza zajebioza zajebioza i jeszcze milion razy ZAJEBIOZA !!! <3
nawet nie wiem co ja mam tutaj skomentować czy się przyczepić (no oprócz tej końcówki---- już chcę widzieć reakcję Sasuke na to hahaha ;D;D) już jak wgl napisałaś o tej Inazumie, to miałam domysły, że spotka tam Hachiro
HAAAAA! taka ja domyślna jestem i się potwierdziło ;33
w końcu też się dowiedziałam z tym Daichim i ogólnie bardzo fajna scenka <3 jeeeej *.*
radzę pisać szybko 18-nastkę, bo cię tutaj wszyscy zjedzą żywcem za ten koniec włączając w to mnie of kors ma się rozumieć :D
no to tyle... powodzenia z kolejną notką i dzięki wielkie za tą, uśmiałam się po pachy <3
JESTEŚ WIELKA MIKULINKA :*:*:*:*:*
Na początek chcę Cię przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego wpisu. Przyznaję się bez bicia, iż dopadł mnie potworny leń. Co prawda nie miałam też zbyt wiele wolnego czasu, jednak len przeważył. Więc teraz muszę Ci to jakoś wynagrodzić i się trochę rozpisać. Co prawda nie wiem czy czytanie moich wypocin można uznać za nagrodę, ale wiesz... =D
OdpowiedzUsuńMuszę też przyznać, że ten wielce oczekiwany rozdział zwalił mnie z nóg.
Gdy skończyłam czytać notkę moja szczęka wylądowała na podłodze i teraz muszę jakoś ją pozbierać. Co wcale nie jest takie łatwe...
Sny Sakurci podbiły moje serce. Jak je czytałam na mojej twarzy od razu pojawiał się głupkowaty i sugestywny uśmiech. Chociaż przez zakończenie tego rozdziału nie jestem pewna, czy aby szybko się one urzeczywistnią. Coś czuję, że Sasek będzie wściekły. Haruno też nie będzie miała łatwo, bo nie ma nic gorszego niż zakochany w tobie najlepszy przyjaciel. Jestem ciekawa w jak niekonwencjonalny i tak charakterystyczny dla niej sposób z tego wybrnie.
Jednak najbardziej chciałabym zobaczyć minę Uchihy jak Saki zacznie pracować w sklepie motocyklowym u Juugo (o ile w ogóle zacznie, ale mój kobiecy instynkt podszeptuje mi co nie co). Jego wyraz twarzy będzie bezcenny.
Ponadto kobieca moc perswazji znowu górą! Te łzy czające się w oczach, ten zacięty wyraz twarzy i te ponętne usta... I jak się temu oprzeć? <3
Ale mam jeden, jedyny zarzut... Ta końcówka... SERIO?! Jak mogłaś?! W takim momencie?! Wiesz jak trudno przewidzieć reakcje Sasuke. Pisząc ten komentarz wymyśliłam już z milion dwieście scenariuszy, a i tak wiem, że on postąpi inaczej, bo nijak nie potrafię przewidzieć co ty mogłabyś wykombinować. Powinnam Cię teraz zabić i rozszarpać! Bój się! :D
Nie no, nie będę taka brutalna bo się 18-tki nie doczekam.
Tak więc pisz, pisz. Oczywiście w swoim tempie. Pozornie masz mnóstwo czasu. :)
Hehe... Postaram się być grzeczna, cierpliwa... W końcu samo z siebie to się nie napisze.
Dzięki wielkie za ten cudny rozdział. Życzę weny.
Pozdrawiam i przesyłam buziaki :*
PS Mam nadzieję, że zadośćuczyniłam i długość komentarza jest wystarczająca? ^^
"...bo nie ma nic gorszego niż zakochany w tobie najlepszy przyjaciel."
UsuńNo nie wiem. Zakochany we mnie najlepszy przyjaciel jest teraz najwspanialszym facetem na świecie. <3
No a oni narzekają, że dlaczego tak wolno sprawdzam, że trzeba mnie zwolnić... :D A przecież tu wszystko musi być cacy. Zwłaszcza TAKIE sceny. :D
Oj tam nie masz za co przepraszać, każdego leń potrafi dopaść, a mnie to już zwłaszcza ;D
UsuńHmm... popieram twoje stwierdzenie, że nie ma nic gorszego niż zakochany w tobie najlepszy przyjaciele (BC, ty to ty jesteś wyjątek no ;P Ty odwzajemniasz uczucia Tomka ;P) xD
Ha! Wiedziałam, że zakończenie wywoła małe poruszenie i oburzenie, ale tego się niespodziewałam XD Kilka wiadomości prywatnych też już dostałam z treścią 'jak mogłaś?!' xDD
To 'pozornie masz mnóstwo czasu' podbiło moje serducho <3 Bo to takie prawdziwe! XD niby pozornie mam dużo czasu na napisanie tych kilku następnych rozdziałów, ale w rzecywistości tak nie jest, bo czas goni nie ubłaganie, więc już jutro zacznę skrobać 18'stkę ;)
Hehe... Widzisz BC... nie każdy ma tak wielkie szczęście jak ty! :D
UsuńNo, może... Ale w swojej próżności lubię się tym chwalić. ;p
UsuńBrakuje mi za to szczęścia na każdym innym polu. Równowaga w przyrodzie musi być.
Hejo Miku ;) jestem pod wrażeniem notki. No jest po prostu MEGA! Biedna Sakura... Tyle co ona przeszła ;( cóż doszukałam się kilku błędów: ONA WIDZIAŁ, ale rozumiem, że ogarnięcie tak długiej notki to ogromny wyczyn. Podobała mi się akcja w sklepie :-) no cóż ja kończę, bo z telefonu piszę. Pozdrawiam wierna czytelniczka. :)
OdpowiedzUsuńP.S. Ale ci mężczyźni mieszają w życiu Haruno... Masakra :p musiałaś zakończyć w takim momencie! ? Co na to Sasuke? Tyle pytań, tyle pytań... No i jak zareaguje na adwokatów jej byłego? -.-' kurde no
No to papatki :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńLiterówki... Co za zło. Poprawiałam takich kilka, a najwidoczniej zostały.
UsuńPostaram się być uważniejsza następnym razem.
Jeszcze raz, bo nawet w komentarzu były literówki.XD
MIKU CO TO MA BYĆ JA SIĘ PYTAM!!!!
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę naprawdę! Już przywykłam do tego, że twoje opowiadanie podnosi mi ciśnienie (w pozytywnym sensie), i za każdym razem gdy ta dwójka ze sobą rozmawia to sobie popiskuje, ale błagam cię! Zlituj że się! Już jak mu otworzyła drzwi w samej bieliźnie miałam nadzieje na seksy! A tu kto? Makuro, ehhhh.
No i ten Hachiro (dobrze napisałam?) kurde... Albo Sasuke pójdzie sobie w pizdu (sorki za wyrażenie ^^) albo mu przywali w twarz, mam nadzieje na drugą opcję i mam nadzieje, że się nie "obrazi" na Sakurę! Już chciałam żeby mu wszystko ładnie opowiedziała a tu tak bezczelnie przedłużasz hehe :D
Ojjj, dawno mnie tu nie było za co przepraszam. Czekam zniecierpliwiona na ciąg dalszy, naprawdę zniecierpliwiona... Sądząc po rozmowach na czacie mogę bez żadnych problemów określić, że osiągnęłaś w swojej karierze blogowej nie dość że sukces jeżeli chodzi o popularność to również rozwinęłaś swój warsztat pisarski na taki poziom, że wielu czytelnikom czekanie na nowy rozdział spędza sen z powiek, gratuluje!!! :*
Buziaki! :*
A już myślałam, że cię UFO zjadło! :O
UsuńEjj.... ale doczekam się jakiegoś nowego rozdziału u ciebie na blogu, cooo? ;>
Za co ty przepraszasz? xD Wierz mi czasami mam o wiele gorsze słownictwo xD
Ale jak mu opowie wszystko teraz, to znaczy, że pomału zbliżamy się do końca! A tego nie chcę ;( już mnie chandra z tego powodu zaczęła brać ;(
Oj tak w pisaniu rozwinęłam się dość sporo, a gdy patrzę na swoje stare opowiadania, to czasami masakra XD Dlatego o wiele bardziej, wolę wracać pamięcią do tamtych opowiadań, niż czytać je xD
Przez jakiś czas się właśnie czułam jakby mnie porwało UFO i zwróciło niekoniecznie w jednym kawałku xD
UsuńDo końca??? W takim razie niech mu nic nie mówi, cicho sza! xD
na cherry-moon mam zastój jak cholera i póki co nie zapowiada się na "come back" ale za to zarzuciło mnie na nową historię więc jeżeli będziesz zainteresowana to cię zaproszę ^^ hihihi
Buziaki Miku :*
Oczywiście, że jestem zainteresowana! Nie musisz nawet dwa razy pytać! ;)
UsuńMiku! nie wiem nawet dlaczego w srodku jakiegos tam zajecia przyszlo mi na mysl twoje opowiadanie ( o tej porze wyobrazasz sobie??) i wymyslilam pewna teorie, mianowicie ze to Miyavi albo Makuro zabil Satoru ( bardziej sklaniam sie ku miyaviemu ale kto wie...xd) no! a za co? za to ze uderzyl jego cherri. nie wiem czy bylam pierwsza z takim pomyslem czy moze ludzie ci juz mowili o podobnych wyobrazeniach... teoriach (o!tego slowa szukalam xd) ale chcialam zebys wiedziala ze ja wiem ( mimo ze nie wiem czy to co wiem jest prawdziwe) ale nic mi nie mow! jezeli to prawda albo nie prawda to chce to wiedziec jak juz do tego dojdziesz w opowiadaniu! alez mozg potrafi platac figle tak pozno w nocy kto by pomyslal hehe xD
UsuńMiku-chan!!!! O MATKO!!!!
OdpowiedzUsuń1) Rozdział wspaniały, idealny przerywnik w nauce i w sam raz na zregenerowanie sił. Chociaż nie wiem czy uda mi się wrócić do dalszego opanowywania materiału do egzaminów. Dałaś mi tyle do myślenia, że trybiki w mojej głowie nie wyrabiają „na zakrętach” próbując dociec co będzie dalej!
Opłaciło się czekać :) Odwaliłyście kawał dobrej roboty, jesteście niesamowite.
2) Z pewnością będę wracać do początku tego rozdziału jeszcze nieraz :D „Pani Uchiha” no…no… nieźle poszalała z tymi procentami, ale nie powiem, żeby mi to przeszkadzało. Może częściej doprowadzać się do takiego stanu, jeśli zaowocuje to kolejnymi snami/ scenami tego typu ;)
3) „nie pewers, tylko facet”- boskie!!! Będzie to jeden z moich ulubionych tekstów z tego opowiadania :D Scena od momentu otworzenia drzwi przez Sakurę wprawiła mnie w szampański nastrój! Całe napięcie związane z ostatnimi egzaminami gdzieś uleciało, została jedynie czysta przyjemność. DZIĘKUJĘ za to Tobie i BC- Redaktor.
4) Końcówka sprawiła, że oczy wyszły mi na wierzch, a szczękę nadal próbuję wstawić na właściwe miejsce, może w końcu mi się uda ;)
Krótko, bo materiał do najbliższego egzaminu sam się nie opanuje (a szkoda), ale warto było poświęcić „chwilę” na przeczytanie i skomentowanie Waszej pracy.
Powodzenia w pisaniu i cieszcie się wakacjami obie (szczerze Wam zazdroszczę!) :)
Just me
Powodzenia na ostatnich egzaminach! Dasz radę! I swoich wakacji też się doczekasz ;) A moje nie są jeszcze aż takie kolorowe, bo póki co pracuję ;P Ale za to mogę pisać do woli :3
UsuńAle jazda! Końcówka normalnie wymiata! Ucieczka z Sasuke na Inuzunę to normalnie spełnienie marzeń Sakury ^ ^ Ale to było zbyt piękne by mogło długo trwać, a zrobił się taki świetny klimat ;( Sasuke niczym rycerz w lśniącej zbroi ratuje Sakurę przed nikczemnym Makuro i razem uciekają na stalowym rumaku w stronę zachodzącego słońca ^-^ (wiem, za dużo bajek) szykuje się piękny heppy end na tle zachodzącego słońca, a tu BUM! księżniczka zostaje pocałowana przez innego :P Nie sądziłam, że to tak się skończy w takim momencie, jesteś okrutna. Taki dramatyczny koniec. Cały rozdział jest ekstra tyle się zdarzyło. Do tego piosenka idealnie pasuje :) Bednarek wymiata! Następny tytuł rozdziału też od piosenki? "Nieodporny rozum" też fajna :)
OdpowiedzUsuńTen Makuro coraz bardziej mnie irytuje, niech Sasuke mu wreszcie przywali porządnie żeby się od Sakury odczepił! I czemu Uchiha nie przeczytał tego pamiętnika? Ślepy, czy co? Teraz po tym pocałunku mogą znowu się od siebie oddalić i nie będzie chciał wysłuchać Sakury! Ach, wszystko się skomplikowało jak w tym cytacie "Robisz mi nieporządek w chaosie" pasuje jak ulał.
Do tego akcja w sklepie, szkoda mi Ayanami, coś chyba w to zabójstwo Satoru maczali palce bracia z Kyoto. Ten Daisuke to dopiero diabełek, zachciało mu się przejażdżki na motorze i oglądania węży. Do tego ma gadkę niezłą, Mały Mistrz Ciętej Riposty. Sakura ma z nim ciężko.
Nie mogę się doczekać jak to się wszystko dalej potoczy :)
Pozdrawiam gorąco i życzę weny:) a ja kończę i lecę się uczyć - jutro zerówka i praca do oddania ;( buu! nie wiem jak to zdążę..
Hejo. To Ja! Z gory uprzedzam, iz komentarz dlugoscia cie nie powali, bo pisze z telefonu. Musisz mi to wybaczyc, kochana. To dla mnie mordega! Ale wiesz co mordega nie bylo? Shannaro. O tak! Klne na siebie sama, ze kiedys upieralam sie jak dziki osiol, ze tego nie przeczytam, bo school. Zupelnie nie bylo takiej potrzeby. Jak czytam shannaro to czuje, jakbym przenosila sie w ten swiat. I wiesz co? To pewnie dlatego masz tylu fanow. Robisz cos, co buduje ten swiat ktory wymyslilas i czlowiek widzi male mieszkanko Sakury, kawiarnie, uczelnie i wszystko, po prostu wszystko i na chwile zapomina o wlasnym swiecie. Ja natomiast... jak koncze czytac odczuwam smutek i nostalgie ze wrocilam do szarosci swojego dnia, podczas gdy Sakure wlasnie caluje jej najlepszy przyjaciel! Chce wiedziec jak zareaguje na to Sasuke xd Wgl rozdzial jest jednym z moich uluionych bo bylo duzo, duzo, duzo seksu xd przynajmniej wzmianek onim hahaha. Kurde, chetnie bym sie rozpisala, naprawde, ale nie moge. Najwyzej dopowiem ci co nieco na fejsie xd albo jak wroca mi lapkaaaaa! Bynajmniej wiedz, ze rozdzial byl swietny. Bardzo mi sie podobal i zaluje ze nie ma kolejnego w kolejce. Pozdrawiam cie kochana! Pisz ladnie:-*
OdpowiedzUsuńDobry wieczór
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy komentarz, ale jestem skrytą fanką od dłuższego czasu ;p
Pragnę stwierdzić, że to zakończenie mnie zupełnie zabiło.
Chyba zbytnio przywiązuję się do postaci i za mocno się wczuwam, ale taki już mój urok :D
Pragnę też nadmienić iż jestem delikatnie niepocieszona, że stało się na końcu, rozpierdzieliło to system.
Co jeszcze?
A tak! Już wiem!
Czasem dobór słów nie jest idealny ( aż mam ochotę przeprosić za to, że to piszę) ale na prawdę czasem trzeba niektóre zdania wypolerować jeszcze mocniej.
Ale i tak mi się podobało najbardziej w świecie ;)
Gratuluję weny, którą posiadasz, zapału do pisania i talentu!
Najkochańsza w całym wszechświecie
Astraothia
No nie wierzę !!! Co za rozdział !!! Końcówka wymiata i przyćmiła cały rozdział !!!!! Nawet nie wiem co mam napisać.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że masz wene, bo kolejny będzie chyba najbardziej oczekiwanym prze ze mnie rozdziałem!! :D
Co zrobi Sakura?? Co zrobi Sasuke? Jak się zemści Mukuro, bo na pewno coś przyszykuje za tą jej ucieczkę.
Jeszcze więcej pytań kłebi się w mojej głowie ;D ;D
Nie no rozdział zajebisy !!!!! SHANNARO :D :D
Pozdrawiam :)
No więc...końcówka jest totalnym szokiem..a co na to Sasuke ?;o Sakura ma teraz problem ,dawny "przyjaciel" wyskakuje z czymś takim..; c czekam na kolejny rozdział <3 ! a no i ponawiam zaproszenie do mnie :3 czekam aż znajdziesz czas ^^ Pozdrawiam cieplutko <3 !!!
OdpowiedzUsuńPolly-chan :3
Ah... Tak. Już widzę za plecami Sakury te ostre, lodowate, za przeproszeniem - wkurwione spojrzenie Sasuke *_*. Czuję, że w następnym rozdziale już na samym początku nieźle będzie się działo.
OdpowiedzUsuńPoza tym przyjaciel czy nie przyjaciel, za takie coś dostałby ode mnie porządnie po twarzy + niezły wykład z wiązanka przekleństw xd. Pojawia się znikąd i odstawia teatr ;D. Tak czy siak to jest Sakura, więc są 3 opcje:
1. Ucieknie.
2. Popłacze się.
3. Sasuke przejmie inicjatywę, więc Sakura sama nie będzie wiedziała jak zareagować xDDD.
Teraz nic tylko czekać na następny chapter!
Koszmar. Nie wiem co się stało. Normalnie nagle przestałam otrzymywać powiadomieni o Twoich rozdziałach! Byłam wściekła, kiedy tu weszłam. Wściekła:
OdpowiedzUsuńa) byłam 8 rozdziałów wstecz
b) nie dostawałam powiadomień
c) myślałam, że już publikujesz (baka, baka, baka romantyś!)
Ale, ale. To wszystko miało swoje dobre strony. Okazało się, że mam całkiem miłą lekturę na kolejne godziny, więc odnalazłam także pozytywy!
Przechodząc do meritum. Nie zwykłam jedynie kadzić, ale kadzenie zajmie mi więcej czasu, niż pozostałości, więc zacznę właśnie od tych pozostałości. Masz kilka literówek (mówię o rozdziałach od 9 do 17). Wiem, że to na serio kiepsko sprawdzać taki ogrom materiału i już nie raz mieni się wszystko w oczach, ale jednak kilka się prześlizgnęło. Czasami gubisz szyk zdania, ale to malutki pikuś. Zdarzają Ci się słowotwórstwa (wiem, język jest wciąż żywy i zmienia się :P). Np. wyłapałam 'infantymny' a chodziło Ci o 'infantylny'. Poprzednio dobrze napisałaś formę, więc to pewnie z pośpiechu albo w wielkim ferworze weny :) Opisy starasz się robić bogate i interesujące. Czasami Ci to wychodzi, a czasami nie. Często przyłapuję się na tym, że przeskakuję do dialogu, a potem nie wiem o co chodzi. Wiem, że lubisz soczystość i kiedy wszystko jest jasne i nabuzowane emocjami, ale czasami długaśny opis nuży. U Ciebie na szczęście w niewielu przypadkach :)
A teraz ta kochana część. Przepraszam za ten nawał krytyki, ale nie lubię lać wody (TYLKO! lać wody >.<) Po prostu uwielbiam jak dozujesz nam wiedzę. Zaskakujesz nowymi wątkami, kiedy uważam, że nic się już nie stanie. Uwielbiam wręcz to jak budujesz znajomość Sasuke z Sakurą. Kocham ich sprzeczki, ich pocałunki, gorące momenty i te pełne wahania i niezdecydowania. Ich nasączone tajemnicą życia, które zaczynają coraz ciaśniej się splatać. Udaje Ci się przedstawić oczywiste i oklepane rzeczy w zupełnie innym świetle, co niesamowicie mnie bawi, jeśli trzeba smuci i napełnia gniewem. Nieraz z oburzeniem, w środku nocy krzyknęłam: CO?! i spotkałam się ze srogim spojrzeniem mojej rodzicielki. :P Ale to nic w porównaniu z tym, co tworzysz Ty. Jesteś niesamowita i już wiele razu Ci o tym mówiłam. Kiedyś powiedziałam, że jesteś dla mnie wzorem i zawsze chciałam, byś zajrzała do mojej twórczości. I powiem Ci, że na przestrzeni lat nic się nie zmieniło :) Wciąż uważam Cię za wspaniałą pisarkę o niesamowitych umiejętnościach i wyobraźni przekraczającej wszelkie granice. Jeśli tylko zechcesz to zapraszam Cię do siebie. Wiem, że tam również dawno Cię nie było, bo i ja niewiele dodawałam. A teraz zaczęłam pisać partówkę i ukazał się nowy rozdział. Więc jeśli jeszcze nie odeszłam w niepamięć, to serdecznie zapraszam Cię w me skromne progi. :)
Pod sam koniec pozostaje mi życzyć Ci weny i weny, bo już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. No i sukcesów w prywatnym życiu ;) A teraz żegnam się krótkim: hej i dodam: do zobaczenia :)
Uściski,
.romantyczka
Bardzo dawno niczego nie komentowałam, więc ten komentarz może być bardzo chaotyczny. xdd
OdpowiedzUsuńCo tu się działo w tym rozdziale. Miku, rozwaliłaś mnie i moją psychikę. xD Tak bardzo Zochan dzisiaj na każdej lekcji czytała Shannaro. :3 Co chwilę się darli: "Schowaj ten czytnik, bo ci go zabiorę", ale jakoś tak wyszło, że ich nie słuchałam. xd ;_; No i dziwne, bo nie jestem bardzo spóźniona z komentarzem.
Soł.. Zacznę od tego, że Sakura ma świetne sny, aż jej zazdroszczę, haha. Szkoda, że Sasuke opuścił ją tamtej nocy.. ;_: Miały być seksy, wiedz, że czekam. Czekam i czekam, no. xd ;>
Widzę, iż nie tylko ja mam ambicje, ale jestem tak strasznie leniwa, że się nie uczę. xD Ale w sumie jak ona zostanie lekarzem bez jakiegoś większego przykładania się do nauki, to może i ja zostanę. xD Co tam, lepiej myśleć o Sasku. <333333333333333333333333 *,* O tak, jestem za.
Bez owijania w bawełnę przejdę do końcówki...
Podobało mi się to zdanie Sakury, gdzie wspomniała, że wolałaby tę drugą opcję, czyli rozbieranie się. xD Widać, że dziewczyna spragniona, ale w sumie nie dziwie jej się, kto nie byłby przy Sasuke... :_;
Właśnie, Uchiha miał wpierdzielić Makuro i czemu tego nie zrobił. ;_; Zwianie oknem jest takie nie w jego stylu, ale w sumie romantyczna scenka.
No i teraz najważniejsze...
Kim jest ten cały Hachiro!? Jakiś przyjaciel, znajomy, może przelotny chłopak? xD Nieważne w sumie, już go nie lubię. -.- Jak on mógł tak po prostu, od tak pocałować? -,- I to jeszcze przy Sasku. Jestem bardzo ciekawa jego i jej reakcji, myślę, że skończy się to ogromną kłótnią. ;__; A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE. ;____;
ECH.
ZRUJNOWAŁAŚ MOJE MARZENIA. ;_;
No, ale nic...
"Nie perwers, tylko facet - odparł, jak gdyby nigdy nic." <3
A co do szablonu. Jest przepiękny, Samcia odwaliła kawał roboty. *,* Zakochać się można. :_:
Buziaki! :*
JA CI DAM SAMCIA! Wiesz, że nienawidzę tego zdrobnienia .__. Sasi już jest lepiej xd
UsuńWitaj Miku...
OdpowiedzUsuńTo jest mój pierwszy komentarz, pozostawiam po sobie pierwszy ślad...
Czytam to wszystko od dłuższego czasu... I wnioskuję, iż Sakura jak nie ma pecha do szczęścia to szczęście do pecha.
Co do Daichi'ego - brata pozazdrościć. Lisek chytrusek. To dopiero manipulant. :3
Końcówka...
[Jak prawie każdy] za końcówkę wysłałabym Panią po wykopaniu dołu prosto pod ziemię.
To mnie zniszczyło. Mój mózg pod koniec zaczął jakoś inaczej pracować. Jest z nim co raz to gorzej. Tyle pytań, tyle teorii... Przytoczę sobie cytat, który idealnie okazuje moje uczucia po przeczytaniu końcówki.
"CIEMNO WSZĘDZIE GŁUCHO WSZĘDZIE,
CO TO BĘDZIE, CO TO BĘDZIE."
Pozostawiam to w Pani rękach... Oraz życzę weny.
~olka chan
PS: Przepraszam za tak krótki komentarz...
Komentuję spóźniona, jednak mam nadzieję, że mi wybaczysz. Może teraz uda mi się napisać coś sensownie.
OdpowiedzUsuńKtóra z nas by nie chciała na miejscu Sakury przeżyć takiego snu z panem Uchihą w roli głównej... Ja na jej miejscu ponownie wróciłabym do łóżka spać. xD
Daichi dał czadu! Pozazdrościć rodzeństwa :3 Jednak mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec wybryków młodego Haruno.
Poprę Zochan, dlaczego Sasuke nie wpierdzielił Makuro? Jakby się bliżej poznał z pięściami Saska, to być może dałby spokój. A co ja mówię być może? Na pewno dałby spokój!
Mi o dziwo końcówka przypadła do gustu. Podoba mi się to zamieszanie. Już sobie wyobrażam minę Sasuke. Jednak jak dla mnie jest jeden minus. Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Chociaż... Zbudowałaś takie napięcie, że co chwile zaglądam na bloga i pilnie czuwam nad ilością procentów. Pozdrawiam cieplutko! :3
O se mara... rozdział przeczytany, ale nie skomentowany. Mystery ostatnio nieco zalatana jest, jednak znalazła dla Ciebie chwilkę ;]
OdpowiedzUsuńNaturalnie rozdział czytany z uśmiechem zadowolenia na ustach na przemian ze zdziwieniem na licu. Doprawdy urzekłaś mnie notką niezmiernie. Rozmowa Saska z tą brunetką (nawet imienia nie pamiętam, a i sprawdzać mi się nie chce- wybacz) nader intryguje mnie. Oczywiście mam klarowną nadzieję, że sprawa ta się wyjaśni. Zachowanie Daichi'ego zachwyca w swej prostocie i przekazie. Nie wiem jakim sposobem uzyskałaś ten efekt, jednak chwała Ci za to. I zdarzeniem, który zapadło mi w pamięć, to ostatnia scena. Ten cały śmieszny facet- on mnie irytuje. Tak na starcie.
To byłoby w sumie na tyle z mojej strony. Po prawdzie na więcej jest mnie zapewne stać, jednak chęci jak i brak czasu nie pozwalają na to ;]
Pozdrawiam serdecznie i życzę słonecznych dni ;>