"O miłości wiemy
niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt.
Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki"
Andrzej Sapkowski
“Czas pogardy”
Słyszała jego miarowy oddech przy swoim uchu;
wiedziała, że Sasuke spał. Poranne słońce już dawno wdarło się do ich namiotu,
lecz mimo wszystko Sakura zdawała sobie sprawę z wczesnej godziny. Wyrzuciła
nogę spod śpiwora, czując wzrastającą temperaturę namiotu i ułożyła ją na
śliskim materiale, wzdychając przy tym cichutko. To była długa i wyczerpująca
noc, nie zaprzeczała. Pewna cząstka niej nadal nie wierzyła w to, co zaszło
między nią a Sasuke, ale prawda aż raziła w oczy. Przespała się z nim!
Przespała się - do jasnej cholery - z Sasuke we własnej osobie! I było jej z
tym tak cholernie dobrze, że już sama nie wiedziała, co miała myśleć. Kątem oka
zerknęła na śpiącego towarzysza, ciągle opierając głowę o jego tors. Spał
spokojnie jak małe dziecko.
Jego serce biło wyraźnie i spokojnie.
Przymknęła powieki, wsłuchując się w głośny stukot, zastanawiając się nad
dzisiejszym dniem. Wątpiła, że napięcie pomiędzy Sasuke a śpiącym zaledwie
kilka namiotów dalej Hachiro zmniejszyło się choć odrobinę. Nawet nie brała
takiej opcji pod uwagę - w cuda nie wierzyła, a wręcz obawiała się, że sytuacja
między nimi eskaluje. W dodatku późniejsze pojawienie się Ino bez wątpienia
może jeszcze bardziej skomplikować sprawy. Jednak najbardziej dumała nad tym,
jakie od teraz będą relacje pomiędzy nią a Sasuke, gdy ten się przebudzi. Tak
samo jak w nocy, nie spodziewała się i nie oczekiwała żadnych romansideł
wyciągniętych z tanich, kiczowatych harlekinów. Oczekiwała normalności i pewnie
taką też dostanie.
Chcę mieć monopol na ciebie. Słowa
Sasuke nadal echem odbijały się w jej myślach. Nadgryzła mocniej dolną wargę,
debatując z samą sobą nad tym krótkim zdaniem. Monopol? Na nią? W innych
okolicznościach zaśmiałaby się, bo w końcu taki monopol równał się ze
związkiem, a tego zdecydowanie nie chciała. Nadal popierała swoje wcześniejsze
słowa, że miłość to czysta głupota i ona w obecnej chwili nie chciała mieć nic
wspólnego z tym uczuciem. Już raz poddała się - jak wtedy myślała -
miłości i nie skończyło się to zbyt dobrze. Nie zamierzała przerabiać tej
samej bajki dwukrotnie. To był o jeden raz za dużo jak na nią i powtórki nie
potrzebowała.
Chcąc dowiedzieć się, która jest godzina,
chwyciła za znajdujący się nieopodal plecak i wygrzebała z niego telefon
komórkowy. Na wyświetlaczu, oprócz godziny piętnaście po szóstej, dostrzegła
również nieprzeczytaną wiadomość tekstową. Nie zastanawiając się odczytała
sms’a, a widząc, że nadawcą jest Hachiro, westchnęła ciężko. Wiedziała, że
musiała z nim porozmawiać i to prędzej niż później. Im szybciej wyjaśnią sobie
kilka spraw, tym lepiej dla nich obojga. Hachiro w wiadomości nie nalegał na
kolejne spotkanie z nią sam na sam, zwyczajnie napisał, by skontaktowała się z
nim na ten numer, gdy będzie gotowa z nim rozmawiać. Pytanie tylko, czy on był
gotowy na rozmowę z nią? Zapisała jego numer w telefonie, po czym podniosła się
do siadu, pilnując, by śpiwór nie zsunął się całkowicie z jej nagich piersi.
Raz jeszcze spojrzała przez ramię na
pogrążonego we śnie Sasuke, nie spodziewając się, by obudził się prędzej niż za
dwie, trzy godziny - minimum. Ten czas mogła wykorzystać dla siebie, swoich
myśli, a także Hachiro. Jej palce już po chwili same napisały do blondyna z
nieziemskimi dołeczkami w policzkach, że jeśli nie śpi, to od siódmej będzie
czekać na niego na pomoście. Wątpiła, by Hachiro nie spał, w końcu każda osoba
obecna na Inazumie balowała do późnej nocy, a pierwsze koncerty tego dnia
rozpoczynają się dopiero w południe. Prawdopodobnie była obecnie jedyną osobą
na polu namiotowym, która nie spała, ale nie mogła zasnąć. Przewracała się z
boku na bok przez dobre dwie godziny, aż wreszcie pierwsze promienie przebiły
się przez czerwony tropik, wtedy to położyła głowę na klatce piersiowej Sasuke
i bez przerwy rozmyślała.
Odrzucając telefon na bok, zaczęła wyciągać
nowe, świeże ubrania z plecaka, które następnie po chwili na siebie narzuciła.
Tym razem postawiła na krótkie, materiałowe szorty i blado niebieski luźny
t-shirt, przez który prześwitywał ciemny stanik.
Nie chcąc dłużej zastanawiać się nad
czymkolwiek, postanowiła wreszcie przejść do czynów i wyszła z namiotu, nie
biorąc ze sobą kompletnie nic. Na zewnątrz było o wiele chłodniej niż w
namiocie, ale to w żaden sposób jej nie przeszkadzało. Pewnym krokiem stąpała w
sandałach po piaszczystej ziemi, która jeszcze tydzień temu była zarośnięta
gęstą trawą. Droga na pomost, z którego wczoraj Sasuke wrzucił ją do jeziora,
nie była już jej nieznana. W dzień o wiele łatwiej było jej się poruszać po
polu namiotowym. I wcale się nie myliła co do tego, że wszyscy wokół spali. Nie
oglądając się za siebie i nawet nie sprawdzając, czy Hachiro śpi w swoim
namiocie, po prostu szła w kierunku znajdującego się niedaleko nich
jeziora. Starała się nie myśleć o niczym, pusty umysł w tej chwili byłby dla
niej zbawieniem, ale nie potrafiła nie zaprzątać sobie głowy dręczącymi ją
sprawami. Siadając na deskach pomostu nie rozmyślała jednak o wydarzeniach i
słodkich chwilach uniesienia sprzed kilku godzin bądź też co nastąpiło przed
nimi. Jej myśli powędrowały zdecydowanie zbyt daleko…
Przebudziła się, wyczuwając delikatne
łaskotki spowodowane czułymi pocałunkami składanymi na jej obojczyku.
Zamruczała z rozkoszy, przewracając się na plecy i spoglądając zaspanym
wzrokiem w bladoniebieskie tęczówki Miyaviego.
- Co ty tu robisz? - wyszeptała,
przecierając posklejane oczy. Było zdecydowanie za wcześnie na jakiekolwiek
odwiedziny z jego strony.
- Lily mnie wpuściła i wyszła. Musimy
porozmawiać.
Sakura od razu wyczuła, że coś jest nie
tak. Miyavi nigdy nie przychodził do niej w środku nocy wypraszając również
Lily z ich wspólnego pokoju. Jak już planowali spędzić ze sobą noc, to wszystko
było zaplanowane o wiele wcześniej i nikogo nie trzeba było wypraszać. Dłonią
chwyciła za mały sznureczek, włączając tym samym lampkę, po czym uniosła się na
łokciach, patrząc na Miyaviego ze zdecydowaniem.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona.
Miyavi uniósł dłoń i wplątał ją w
rozpuszczone różowe włosy.
- Hachiro złożył rezygnację ze studiów i
wyjechał. Zniknął.
- C-co?
Usta Sakury rozszerzyły się w szoku, nie
spodziewając się kompletnie takiej nowiny. Przecież jeszcze wczoraj z nim
rozmawiała! Nie pisnął słówkiem o planach wyjazdu z Kyoto! Nawet się nie
pożegnał! Zresztą nic a nic nie wskazywało na to, że tak nagle postanowił
opuścić studia. To było niedorzeczne! Kompletnie nie rozumiała jego
postępowania. To nie mogła być prawda.
- Żartujesz sobie? - spytała, nie rozumiejąc
zaistniałej sytuacji.
- Wiesz, że jestem ostatnią osobą do
żartowania - odparł spokojnie.
Nie akceptowała tego.
Nie akceptowała, że Hachiro opuścił Kyoto
bez powiedzenia j e j słowa.
Nie i koniec!
Ignorując Miyaviego, poderwała się z łóżka
i podbiegła do znajdującego się pod oknem biurka. Bez zastanowienia chwyciła za
telefon i wybrała numer do Hachiro. Skoro zamierzał opuścić Kyoto i zostawić
ich wszystkich za sobą, to przynajmniej mógł jej to powiedzieć przez telefon.
Wierzyła, że po rozmowie z nim będzie w stanie przynajmniej zrozumieć powody
jego postępowania.. A może i nawet uda jej się namówić go do powrotu, w końcu
nie mógł oddalić się za daleko. Szansa zawsze była, trzeba było ją tylko odpowiednio
wykorzystać. Jednak zamiast sygnału łączącego połączenie, usłyszała pocztę
głosową, co jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi. Nie miała
wątpliwości, że wyłączył specjalnie telefon. Jakby wiedział, że będzie
dzwoniła. Ale z drugiej strony, Hachiro był osobą, która znała ją najlepiej ze
wszystkich, więc nie powinna się dziwić.
- Jak on mógł? - krzyknęł,a wrzucając
telefon do szuflady. Wiedziała, że wszelkie próby nawiązania kontaktu z Hachiro
były w tej chwili bez sensu.
- Zamiast się wkurzać, chodź tu, Cheri -
powiedział, chwytając Sakurę za rekę i przyciągając ją z powrotem do łóżka.
Nie potrafiła zaprotestować. Jego dotyk był
w tej chwili niespotykanie kojący, ale również przyprawiał o ciarki. Chłodny,
elektryzujący dotyk, któremu nigdy nie potrafiła się oprzeć, nawet jeśli bardzo
tego chciała. Nic nie skutkowało na magię Miyaviego. Nic. Przyciągnięta
niewidzialną nitką usiadła na nim okrakiem i w tej samej chwili Mori złączył
ich usta, dłońmi błądząc po doskonale znanym już mu ciele różowowłosej
studentki.
Lecz ku jej zdziwieniu lekarstwo w postaci
rozkosznych pocałunków i pieszczot Miyaviego nie było wystarczające - martwiła
się. Martwiła się o Hachiro na tyle, by nie móc odczuwać przyjemności
spowodowanej bliskością Miyaviego. Przez kilka kolejnych tygodni doskwierał jej
brak Hachiro, co bez dwóch zdań przeszkadzało jej ukochanemu.
- Przestaniesz? - warknął pewnego razu
wyraźnie poirytowany zachowaniem Sakury ostatnimi dniami.
- Nic przecież nie robie - odparła, pomału
przebierając się przy nim w czarną, kusą sukienkę. Była to kolejna noc z rzędu,
podczas której wychodzili do klubu. Nawet jeśli Sakura nie miała ochoty, czuła,
że nie miała wyjścia.
- Przestań o nim myśleć - wyjaśnił srogo,
bacznie lustrując jej poczynania.
Sakura odwróciła się do niego z urażonym
wzrokiem.
- To jest także twój przyjaciel! -
oznajmiła mu oskarżycielsko, zbliżając się do niego z groźnym wyrazem twarzy. -
Martwię się! Ile minęło od kiedy odezwał się ostatni raz? Pięć tygodni? -
wybuchła. Po prostu eksplodowała, nie potrafiąc dłużej tłumić w sobie
negatywnych emocji związanych z niespodziewanym zniknięciem Hachiro z Kyoto.
Dosłownie przepadł bez wieści.
Miyavi wstał z krawędzi jej łóżka i podszedł
do niej z niekrytą wściekłością.
- Jego już nie ma, Sakura - powiedział
dosadnie, chwytając ją mocno za ramiona. - Wyjechał bez słowa. Opuścił nas
wszystkich jakbyśmy nic dla niego nie znaczyli - syknął z pogardą, fiksując
chłodne spojrzenie na dziewczynie.
- Oboje dobrze wiemy, że to nie w jego stylu
- zaargumentowała podniesionym głosem, mając pomału dość jego ignorancji.
Sądziła, że on ze wszystkich osób będzie w stanie zrozumieć jej niepokój o
Akiyamę. Lecz wszyscy wkoło starali się bez przerwy ignorować niewyjaśnione
zniknięcie Hachiro, jakby w ogóle nie istniał. Ona jednak była inna i nie
zamierzała tak łatwo odpuszczać, a Miyavi pomału zaczynał tracić cierpliwość,
co nie było dla niej nowością. Za każdym razem, gdy tylko wspominała przy nim przyjaciela,
ten zachowywał się, jakby coś w niego wstąpiło.
- Też się zdziwiłem, gdy nie dość, że ns
okradł, to w dodatku zwiał- wycedził przez zaciśnięte zęby, bez przerwy
ściskając Sakurę za jej nagie ramiona.
- Co? - spytała zszokowana, nigdy
wcześniej nie słysząc o tej wersji wydarzeń.
- Myślisz, że dlaczego nie odbiera od ciebie
telefonu? Dlaczego nigdzie go nie można znaleźć? Przestań żyć w swoim idealnie
prostym świecie i zrozum wreszcie, że nie wszystko jest takie kolorowe jakbyś
chciała - Tym razem to Miyavi podniósł głos, a drobne ciało Sakury zadrżało w
jego dłoniach. - Nabroił i to bardzo, po czym zniknął wiedząc, że nie ma już tu
powrotu.
To miało sens i Sakura nie była w stanie
zaprzeczyć.
Jeśli rzeczywiście sprawy wyglądały tak a nie
inaczej, Hachiro bez zwątpienia prędko nie postawi swej nogi z powrotem w
Kyoto. Więc po co się dłużej oszukiwać?
- Mogę dokończyć się ogarniać? - zapytała,
stanowczo spoglądając bezpośrednio w jego bladoniebieskie tęczówki.
- Jesteś dobrą dziewczynką, Cheri - odparł
zadowolony, po czym złożył czuły pocałunek na jej czole. Wiedział, że temat
zniknięcia Hachiro został zamknięty na dobre i to jak najbardziej go
satysfakcjonowało. Puścił ją bez chwili zastanowienia, a ta od razu powróciła
do przygotowywania się na imprezę, od której dzieliła ją zaledwie godzina.
Przeglądając się ostatni raz w lusterku,
Miyavi zaszedł ją od tyłu, wyciągając z kieszeni mały plastikowy woreczek z
białym proszkiem, który Sakura była w stanie dostrzec w lustrzanym odbiciu, tuż
obok swojej głowy.
- Chcesz? - spytał szeptem, składając
delikatne pocałunki na jej szyi a jego złość wyporowała.
Twierdząco pokiwała głową.
- Długo czekasz? - głos Hachiro wyrwał ją z
rozmyślań, a przestraszona Sakura spojrzała za siebie wprost w jego czekoladowe
oczy.
Pokręciła niemrawo głową, zupełnie nie
spodziewając się aż tak szybkiego pojawienia się z jego strony. Zaledwie kilka
minut temu była święcie przekonana, że jej przyjaciel był jeszcze głęboko
pogrążony w swoim śnie. Wyczuwając niezręczną ciszę pomiędzy nimi, przeniosła
swój wzrok z powrotem na niezmąconą taflę jeziora.
Akiyama natomiast podszedł bliżej i zajął
miejsce tuż obok niej.
- Nie sądziłem, że tak szybko będziesz
chciała ze mną rozmawiać - wyjawił, przyglądając się jej uważnie kątem oka.
- Wczoraj byłam na ciebie wściekła, gdy
uświadomiłam sobie, jak bardzo mnie zraniłeś - zaznaczyła, nie odważając się na
niego spojrzeć. - Dziś wprawdzie złość mi nie przeszła, ale wolę wyjaśnić kilka
spraw nim jeszcze bardziej się skomplikują - westchnęła zaciskając dłonie na
nogach. Nie miała bladego pojęcia, jak to wszystko wyjaśni Ino, gdy ta łaskawie
zawita na festiwal. Nie widziała się z nią zaledwie dzień, a już musiała
tłumaczyć się jej z zamieszania związanego z pojawieniem się Hachiro, a także z
przespania się z Sasuke. Bez wątpienia mogła szykować się na szok przyjaciółki
na tę drugą jakże ważną wiadomość, aczkolwiek dokładna reakcja ze strony
Yamanaki była nie do przewidzenia.
- Skomplikują? - parsknął w złości.
- Nie mam na myśli Sasuke - wtrąciła,
wywracając oczami.
Faceci! - burknęło jej alter ego,
wyraźnie czytając w myślach Sakury i żadna z nich nie potrafiła zrozumieć toku
rozumowania płci przeciwnej. A to, że Hachiro nie przepadał za Sasuke i vice
versa, nie była zagadką. Wczoraj oboje skutecznie ujawnili swoją niechęć
względem siebie, a wszystko przez niezrozumiałą dla niej zazdrość.
- Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek
bedzięsz na ty z Uchihą.
Sakura westchnęła ciężko, poniekąd
popierając to, co powiedział. Tuż przed powrotem do Konohy nie spodziewała się
poznać nikogo więcej ze znienawidzonej rodziny. Jej znajomość z Madarą i Obito
zdecydowanie jej wystarczała i nie zamierzała z początku zawierać bliższych
kontaktów z resztą członków tego rodu. A teraz? Teraz nadal czuła na sobie
szorstkie dłonie Sasuke, które dokładnie badały każdy skrawek jej rozgrzanego
ciała. I och, jak bardzo chciałaby wrócić do namiotu, by ponownie móc poczuć na
swoim ciele jego dotyk.
- Wiele się zmieniło, Hachiro - powiedziała,
przymykając na chwilę powieki. Mieli rozmawiać o Kyoto i o tym, dlaczego tak po
prostu zwiał, a nie o Sasuke. Lecz czuła, że jakakolwiek próba zmiany tematu
nie przyniesie upragnionych skutków, więc nie pozostawało jej nic innego jak
przeczekać, aż odpowiedni temat sam się nawinie. Pytanie tylko, czy wytrwa do
tego momentu?
- Tak, teraz jesteś i sypiasz z Uchihą -
odparł stanowczo z niekrytą złością.
Nie, Sakura nie wytrwa do momentu rozmowy o
Kyoto.
- Hej! - krzyknęła, nie potrafiąc
pohamować swojego oburzenia jego słowami. Jej twarz pomału zaczęła rumienić
się. Nie, nie zamierzała protestować, że przespała się z Sasuke. Ale żeby tak
od razu mówić, że z nim jest? To już lekka przesada.
- To akurat moja sprawa z kim sypiam, a z kim
nie. Ale na pewno z nim nie jestem, a ty się wyraźnie zagalopowujesz -
warknęła, a złość zaczęła targać nią na wszystkie strony. To, że kiedyś był jej
przyjacielem, nie dawało mu żadnego prawa do oceniania jej w tak powierzchowny
i płytki sposób. Hachiro zaczynał pomału przesadzać.
Sakura widziała na jego twarzy zawód
spowodowany jej słowami. Nie tego się spodziewał. Nie to chciał usłyszeć, lecz
Sakura nie zamierzała ślepo zaprzeczać, że tak naprawdę pomiędzy nią a Sasuke
nic nie ma. Fakt, gdyby odbyli tę rozmowę wczoraj prawdopodobnie by
zaprzeczyła, ale nie jest w stanie cofnąć tego co wydarzyło się w nocy.
Przespała się z Sasuke i zamierzała pamiętać tą noc do końca swojego życia.
- Mieliśmy rozmawiać o twojej ucieczce z
Kyoto - dodała, otaksowując go iskrzącym z wściekłości spojrzeniem. Musiała to
zrobić! Musiała zmienić temat, inaczej zaraz eksploduje.
- Znowu to robisz - warknął poirytowany
Hachiro.
Zaskoczona Sakura uniosła wysoko brwi, nie
rozumiejąc co znowu takiego złego zrobiła. Jeśli pamięć ją nie myliła, to on
dopiero co zaczął jej ubliżać z błahego powodu, że z kimś sypia - paranoja.
- Niby co? - fuknęła zdezorientowana.
- I teraz i wczoraj zarzucasz mi
tchórzostwo i ucieczkę, gdy w rzeczywistości to ty stchórzyłaś - syknął przez
zaciśnięte zęby, starając się zbytnio nie wybuchnąć.
Sakura poderwała się z pomostu w
zastraszająco szybkim tempie.
- Ja? - zaśmiała się, nie wierząc w to, co
właśnie usłyszała.
On jej zarzucał tchórzostwo? To było zbyt
wiele nawet jak na nią.
- To nie ja bez słowa zwiałam z Kyoto w
środku nocy. Zerwałeś kontakt ze wszystkimi i po prostu wyjechałeś, jakbyśmy
nic nie znaczyli. Pisałam smsy, dzwoniłam, nagrywałam się na sekretarkę. Nic.
Zero odzewu z twojej strony, jakbyśmy się w ogóle nie znali. A teraz masz
czelność mówić mi po tym wszystkim, że to ja stchórzyłam? - pytała z
niedowierzaniem, kręcąc głową w dezaprobacie.
Jak w ogóle mógł posądzić ją o takie coś,
skoro ewidentnie to on zawinił, a teraz w impertynencki sposób się tego
wypierał? Nie pozwoli mu zrzucić na siebie całej winy, skoro nie miała z tym
nic wspólnego, ba, nie wiedziała nawet, że w ogóle planował ucieczkę.
Czekoladowe tęczówki przyglądały się jej
uważnie w konsternacji.
- Nie dostałaś wiadomości? - zapytał nagle,
dłonią zaczesując włosy do tyłu i wstając z drewnianych desek pomostu.
- Jakiej kurwa wiadomości? - wybuchła
wściekła, urażona jego wcześniejszymi oskarżeniami.
- Lily - szepnął cicho Hachiro, spuszczając w
zamyśleniu wzrok.
Sakura słysząc imię współlokatorki zamarła w
bezruchu, a jej cała złość niespodziewanie wyparowała. Czuła się, jakby Hachiro
wylał na nią kubeł niesamowicie zimnej wody. Rozchyliła usta, chcąc powiedzieć
cokolwiek, lecz słowa uwięzły jej w krtani, kiedy tylko przypomniała sobie
przyjaciółkę. Temat Lily zamknęła wraz z wyjazdem z Kyoto i przez te długie
miesiące ani razu nie zamierzała otwierać tej zaklejonej szarą taśmą szuflady
ze wspomnieniami.
- Lily miała ci przekazać list ode mnie.
Miała ci o wszystkim powiedzieć, ona wiedziała - powiedział nieco głośniej,
wpatrując się w nią wyczekująco. Chciał, by zaprzeczyła teoriom, jakie właśnie
zaczęły zradzać się w jego głowie. Nie mógł przecież zostać wykiwany w taki
banalany sposób, prawda?
Sakura zrobiła krok w tył, ponownie nie
wierząc własnym uszom. Zupełnie się pogubiła. Przecież gdyby Lily wiedziała o
wszystkim, bez wątpienia nie przemilczałaby tak ważnej sprawy! Lily widziała,
ile razy próbowała skontaktować się z Hachiro, wiedziała o wszystkim, a mimo wszystko
ani razu nie pisnęła słówka.
- Nic mi nie powiedziała - warknęła
rozgoryczona Haruno.
Pomału zaczynała mieć dość tych wszystkich
niewyjaśnionych tajemnic z Kyoto, wraz z nowo pojawiającymi się wątkami.
- Zadzwoń do niej i się zapytaj, jeśli tak
bardzo mi nie wierzysz.
Sakura spojrzała na niego niezrozumiałym
spojrzeniem, po czym przetarła wewnętrzną częścią dłoni zaszklone oczy.
- Ona nie żyje Hachiro, nie rozumiesz tego?
Nic nie jest takie jakie było. Wszystko się zmieniło - szepnęła niebezpiecznie
drżącym głosem.
Dygotające dłonie wplotła w rozpuszczone
różowe włosy, kucając przy tym w połowie pomostu. Pomimo iż nie chciała
otwierać mentalnej szuflady, w której schowała wszystkie niemiłe wspomnienia
związane ze śmiercią współlokatorki, taśma pomału sama zaczęła się odklejać jak
zmoczona wodą. Przeszłość jak zmora z puszki Pandory zaczęła wypływać z drobnej
szufladki, zaczynając przytłaczać Sakurę z niewyobrażalną siłą. Czując, jak
pomału zaczyna brakować jej oddechu, chwyciła się jedną ręką za klatkę
piersiową, czując, jak coś ściska jej wnętrzności. Nie miała już wątpliwości -
świat zaczął walić jej się na głowę, przeszłość dogoniła ją o wiele wcześniej,
niż by tego chciała, a ona nie była w stanie stawić jej czoła.
- Ej, Sakura - powiedział zaniepokojony
Hachiro, klękając tuż przy niej i chwytając ją mocno za ramiona. - Hej! -
powtórzył głośniej i jak na komendę Sakura spojrzała na niego przygnębionym,
zapłakanym wzrokiem.
Nie wiedział.
Hachiro nie wiedział nic o wydarzeniach,
jakie nastąpiły po jego wyjeździe. Wszystko było dla niego niewiadomą, a Sakura
stwierdziła, że był z tego powodu cholernym szczęściarzem. Mógł żyć spokojnie,
nie obawiając się o nic. I z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu ani
Miyavi, ani Makuro nie ścigali go tak jak jej, był względnie bezpieczny. Mogła
nawet przyznać, że bracia Mori cieszyli się z niewyjaśnionego zniknięcia
Hachiro. Jaki inny powód mogliby mieć, by go nie poszukiwać?
- Nabroiłam Hachiro, oj, nabroiłam -
szepnęła, a głos ani na chwilę nie przestawał jej drżeć. Nim wypowiedziała
ostatnie słowo, łzy zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach, a zęby
stukały o siebie, dzwoniąc. Nie potrafiła pohamować gorzkiego płaczu, który
dopadł ją na wzmiankę o martwej przyjaciółce. Przed oczami wyraźnie widziała
jej siną już sylwetkę. Nie chcąc dłużej widzieć martwego ciała Lily, zacisnęła
mocno powieki; jej śmierć była niczym naciśnięty spust, który wywołał zamęt i
chaos w życiu Sakury.
Nie wiedziała nawet kiedy silne ramiona
Hachiro oplotły się wokół niej, a ona sama rozpoczęta cichy lament w jego
koszulę.
- Nie wiem jak, ale wiem, że się stamtąd
wydostałaś - wyszeptał cicho do jej ucha, bez przerwy dłonią błądząc w kojący
sposób po jej plecach.
Sakura pociągnęła mocno nosem, po czym
pokręciła delikatnie głową.
- To jest bardziej skomplikowane, niż sobie
wyobrażasz - odparła o wiele spokojniejszym tonem, nie odklejając się od niego
ani na chwilę. Wiedziała, że Hachiro z początku sądził, iż udało jej się uciec
z Kyoto na takich samych zasadach jak jemu, lecz mylił się. Ona uciekła stamtąd
z hukiem i z niebezpiecznie wiszącym nad nią wyrokiem.
Nie czekając na zbędne pytania, powiedziała
mu wszystko, nie pomijając ani jednego wydarzenia. Hachiro był tam, wiedział o
czym mniej więcej mówiła, a także znał doskonale Miyaviego i Makuro, a także do
czego byli zdolni zarówno osobno, jak i w duecie. Wyjaśnienie mu wszystkiego
było o wiele łatwiejsze od wyjaśniania tego rodzicom, Ino, czy nawet Sasuke.
Oni nie mieli bladego pojęcia, jak wyglądało jej życie w Kyoto, w
przeciwieństwie do Hachiro. Nie jąkała się ani nie zawahała przed
wypowiedzeniem ani jednego słowa, które same niekontrowanie zaczęły wypływać z
jej krtani. Czuła jak z każdym zdaniem drobne kamyczki zaczęły spadać z jej
serca, powodując uczuci niedoświadczonej ulgi, gdy lawina osunęła się
całkowicie i uwolniła dręczony dotychczas organ. Wreszcie mogła się z kimś
podzielić wszystkimi emocjami, jakie targały nią odkąd tylko opuściła Kyoto.
- Zapłaciłam bardzo wysoką cenę za swoją
głupotę - oznajmiła z przygnębieniem, wbijając wzrok w stare pomostowe deski.
- Nie mogłaś tego przewidzieć, na pewno za
jakiś czas medycyna pójdzie na tyle do przodu, że i dla ciebie kiedyś będzie
szansa - powiedział, obdarzając ją czułym uśmiechem i ani na chwilę nie
wypuszczając ją ze swoich objęć.
Sakura parsknęła cicho pod nosem.
- Jeśli oczywiście wcześniej nie trafię do
więzienia na długie lata - wtrąciła grymaśnie, siadając na pomoście.
- Z tego co mówiłaś wnioskuję, że masz
dobrych prawników, więc przestań być pesymistką - usłyszała w odpowiedzi i
uśmiechnęła się pod nosem.
- Teraz kiedy ściągnęłam z nosa swoje różowe
okulary nazywasz mnie pesymistką? Świetnie - burknęła pół-śmiechem. - Ale
wiesz, że mieć dobrych prawników to nie wszystko. Potrzebuję dużo szczęścia, by
wygrać przeciwko prokuratorowi i ich prawnikowi.
- Nie zapominaj, że też masz swojego asa w
rękawie - zagaił Hachiro, doskonale wiedząc, kto reprezentuje Miyaviego
przeciwko Sakurze.
Sakura spojrzała na niego pytająco, marszcząc
przy tym nieznacznie brwi. Nie do końca rozumiała co ma na myśli.
- Skoro z nim sypiasz, możesz go wykorzystać.
W końcu on też jest Uchiha - wytłumaczył Akiyama, wzruszając przy tym
ramionami.
- Przestaniesz mi to w kółko wypominać? -
syknęła przez zaciśnięte zęby z nutką złości. - Następny zazdrośnik od siedmiu
boleści sie znalazł - mruknęła w niezadowoleniu, wyswabadzając się z jego
uścisku i wstając na równe nogi. - I, dla twojej wiadomości, to, że zdarzyło mi
się z nim przespać nie oznacza, że zaraz zacznę go prosić o przysługę w
przekabaceniu Madary i Obito, by łaskawie dali mi mniejszy wyrok. Nie ma mowy -
oznajmiła mu stanowczo, spoglądając na niego z góry, a żyłka na jej czole
zaczęła pulsować ostrzegawczo.
Hachiro przyglądał jej się z wyraźnym
rozbawieniem.
- Myliłem się. Nic się nie zmieniłeś -
parsknął śmiechem. - Chociaż nadal wydaje mi się, że powinnaś go w jakiś sposób
wykorzystać. Zawsze twoje szanse wzrosną.
- Nie - jej odpowiedź była krótka i sroga.
Nie zamierzała o nic prosić Sasuke. Zwłaszcza
nie o to. Nie wiedziała, jakie dokładnie są jego relacje z wujami, aczkolwiek
nie zamierzała i nie planowała przekroczyć tej granicy. Spanie i zadawanie się
z Sasuke to jedno, lecz proszenie go o coś, co miało związek z jej sprawą w
ogóle nie wchodziło w rachubę. Wystarczyło, że i tak opinia Sasuke na temat jej
porachunków z prawem spodobała się Kakashiemu i Yamato. Jakie będą tego
konsekwencję, to jeszcze nie wiedziała, ale pewnie dowie się o wszystkim przy
najbliższym spotkaniu z prawnikami ustalone na czas tuż po powrocie z Inazumy.
- Jesteś zdecydowanie zbyt uparta -
powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą i również zmusił swoje nogi do
podniesienia się ze starych drewnianych desek.
- Po prostu nie mam zamiaru go o nic takiego
prosić i tyle. - Sakura szła w zaparte, ani na chwilę nie odpuszczając.
- Bo?
- To Uchiha - odparła stanowczo.
- Jakby ci to w ogóle przeszkadzało -
zauważył, lakonicznie wywracając oczami.
Sakura otworzyła usta, chcąc od razu wtrącić
swoje ale, jednak Hachiro uprzedził ją.
- Nawet nie waż się zaprzeczyć, kłamczucho.
Widziałem was wczoraj niejednokrotnie, widziałem jak na siebie patrzycie i nie
tylko.
Haruno napowietrzyła policzki. nie wiedziała
co miał na myśli ze sposobem, na jaki zerkała na Sasuke, ale za to doskonale
wiedziała co miał na myśli przez "i nie tylko". Nie była na
tyle głupia, by nie wiedzieć, że Hachiro był świadkiem tego, jak całowała się
wczoraj przed namiotem z Sasuke.
- Chociaż nie mogę nie być mu wdzięczny.
Zwialiście Makuro, co ma swoje plusy, ale wiesz, co to może oznaczać, prawda? -
dodał dość niechętnie, a jego kroki zbliżyły ich jeszcze bliżej siebie.
- Konsekwencje - westchnęła, mierzwiąc różowe
kosmyki włosów.
Póki co nie chciała nawet myśleć o
następstwach jej bezczelnej ucieczki prosto sprzed nosa starszego z braci Mori.
Z wszystkimi negatywnymi efektami będzie walczyć, gdy tylko wróci z powrotem do
Konohy.
- Mam do ciebie prośbę, ale nie chcę, byś
odpowiadała mi od razu. Przemyśl wszystko i powiedz mi jutro albo w
poniedziałek przed wyjazdem - powiedział niespodziewanie Hachiro.
Zaskoczona Sakura skinęła głową, zgadzając
się na jego obecną propozycję. Widziała jak mięśnie Hachiro napięły się, po
czym blondyn wziął głęboki oddech wyraźnie denerwując się przed tym, co chciał
powiedzieć.
- Jedź ze mną. Nie będziesz musiała więcej
sie ich bać. Nie będą wiedzieć, gdzie jesteś. Z apelacją będziemy walczyć na
odległość.
Z ogarniającym ją szokiem spojrzała niepewnie
w jego czekoladowe oczy, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Ja…. - wydukała, zbierając w sobie pokłady
odwagi, lecz już po chwili Hachiro przystawił dłoń do jej ust.
- Nie teraz Sakura. Jutro albo w
poniedziałek. Przemyśl wszystko - poinformował ją subtelnym głosem, a następnie
rozczochrał dłonią jej włosy.
Sakura nie przejęła się jego ostatnim gestem
i zmierzwionymi włosami. Debatowała w głowie nad słowami Hachiro, nie
spodziewając się ich tak samo jak wcześniej nie spodziewała się tego, że ją
pocałuje.
- Dlaczego wtedy mnie pocałowałeś? - wypaliła
niespodziewanie, nie spuszczając z niego swojego zaciekawionego spojrzenia.
Kącik ust Akiyamy uniósł się zadziornie.
- Już ci to powiedziałem. Zawsze chciałem to
zrobić, ale wcześniej miałem Miyaviego na karku. Ale teraz najwyraźniej wolisz,
by kto inny cię całował - odparł.
- To nie do końca tak - mruknęła, wykrzywiając
usta grymaśnie. Tak, wolała być w obecnej chwili całowana tylko i wyłącznie
przez Sasuke, ale to nie oznaczało, że była na zawsze tylko i wyłącznie jego;
nawet jeśli miała wziąć pod uwagę monopol, na jaki bez słowa się zgodziła.
- Jesteś moim przyjacielem Hachiro, zawsze
cię tak traktowałam - wyznała szczerze, nie chcąc za długo zagłębiać się w jej
relacje z Sasuke, gdyż sama pomału zaczynała się w nich gubić.
- Teraz już wiem - powiedział z bladym
uśmiechem.
- Chciałeś wtedy, żebym z tobą jechała,
prawda? Dlatego dałeś Lily list do mnie i przed chwilą nazywałeś mnie tchórzem,
co? - zapytała, zmieniając temat.
Uśmiech Hachiro poszerzył się jeszcze
bardziej, ujawniając urocze dołeczki w jego policzkach.
- Coś w tym stylu.
- Przysięgam, że nic nie dostałam. Gdyby Lily
dała mi wtedy ten list, to… - zawahała się.
Ty chyba nie jesteś poważna, Sakura -
warknęło jej wewnętrzne ja, rozdrażnione tym, co chciała właśnie
powiedzieć.
Hachiro skupił na niej spojrzenie ciemnobrązowych
oczu, cierpliwie czekając aż dokończy to, co zaczęła mówić.
- Pojechałabym wtedy z tobą.
Ale czy teraz także była gotowa na taki ruch?
Nie była w stanie odpowiedzieć. Hachiro miał rację, musiała przemyśleć sobie
wszystko w spokoju i sama podjąć odpowiednią decyzję. Teraz jednak Hachiro miał
pewność, że Sakura wiedziała o wszystkim i nie pozostawało mu czekać, aż
poinformuje go o swojej decyzji.
Po chwili wolnym krokiem rozpoczęli drogę
powrotną na pole namiotowe, rozmawiając jak za dawnych czasów. Właśnie tego
brakowało Sakurze i zaczynała ponownie czuć, że żyje. Nadal dziwne kłuło ją w
serce po przypomnieniu sobie śmierci Lily, ale świadomość, że nie jest w stanie
jej wskrzesić, nawet jeśli bardzo, a to bardzo by tego pragnęła. Jednak starała
się ponownie zaszufladkować to wspomnienie.
Ku jej zdziwieniu, pole namiotowe ożyło w
ciągu zaledwie dwóch godzin. Sakura natomiast modliła się, by Sasuke nadal był
pogrążony w głębokim śnie, jednak widząc otwartą komorę namiotu, wiedziała, że
jej modły poszły na marne. Sasuke nie spał, a co więcej właśnie postanowił
wyjść z namiotu w samych spodniach cargo z ręcznikiem przerzuconym przez ramię.
Masz za swoje, burknęło jej alter ego.
Sakura wypuściła z płuc większą ilość
powietrza, dostrzegając, jak Sasuke przyszwa ją chłodnym spojrzeniem. Nie
wiedząc czemu ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby właśnie została nakryta na
czymś, czego nie powinna była robić. Ale przecież nie zrobiła niczego złego,
jedynie odbyła spokojną i ludzką rozmowę z własnym przyjacielem.
Tuż po przespaniu się z Sasuke i porannej
ucieczce z namiotu, dodała jej druga "ja".
- Pamiętaj Sakura, zawsze możesz go
wykorzystać - szepnął Hachiro do jej ucha, nachylając się nad nią z zadziornym
uśmieszkiem.
Studentka automatycznie zrobiła dwa kroki w
tył, przeczuwając iż swoimi czynami Akiyama próbować zagrać na nosie Sasuke.
- Spadaj Hachiro - odparła czupurnie, robiąc
stanowcze kroki w stronę namiotu, jaki przyszło jej dzielić poprzedniej nocy z
Sasuke. - Dam ci znać, jak podejmę decyzję - dodała na odchodne, spoglądając na
niego z uśmiechem przez ramię.
Teraz musiała stawić czoła o wiele gorszej
sytuacji: przywitać się z mężczyzną, z którym spędziła pierwszą namiętną noc.
Wzrok Sasuke towarzyszył jej wraz z każdym postawionym krokiem, powodując w
niej niezrozumiałe speszenie. Czuła jak policzki zaczynają palić ją od środka,
wywołując na jej twarzy bladoróżowe rumieńce.
- Hej - palnęła na dzień dobry, a jej alter
ego pacnęło sobie otwartą dłonią w czoło.
Brew Sasuke powędrowała nieznacznie ku górze.
- Hej - odpowiedział spokojnie. - Peszenie
się w ogóle ci nie pasuje, Haruno - powiedział łobuzersko, rzucając jej
zadziorny uśmiech. - I proszę zrób coś z tym telefonem, dzwonił chyba od pół
godziny, aż musiałem go odebrać.
- Odebrałeś mój telefon? - spytała histerycznie.
Jej mózg od razu zaczął pracować na wysokich
obrotach, próbując wymyśleć odpowiednią wymówkę dla rodziców, Daichiego i Ino,
która wytłumaczyłaby im, dlaczego Sasuke odebrał jej telefon z samego rana w
weekend.
- Nie panikuj, ktokolwiek to był, nie raczył
odezwać się słowem - wyjaśnił, widząc jak jej główka zaczyna intensywnie
pracować. Dostrzegając pogłębiającą się w niej konfuzję, dodał:
- Zastrzeżony.
Sakura odetchnęła z ulgą. Nikt z jej
rodziny ani nawet Ino nie posiadała zastrzeżonego numeru, więc mogła tylko
dziękować, że nie będzie musiała się im w żaden sposób tłumaczyć. Większej
kompromitacji naprawdę nie potrzebowała, zwłaszcza przed Daichim.
Nagle poczuła jak palce Sasuke
dotykają jej podbródka, unosząc go subtelnie do góry.
- Oglądałaś się dziś w lusterku? - zapytał
frywolnie, dokładnie badając ją wzrokiem. - I nie mówię tu o podpuchniętych od
płaczu oczach - dopowiedział chłodniej, spoglądając przez jej ramię na
znajdującego się w oddali Hachiro.
Sakura zadrżała nie spodziewając się, że
Sasuke będzie w stanie z taką łatwością dostrzec, iż jeszcze chwilę temu z jej
oczu spływały kaskady łez. Raz jeszcze przeanalizowała w myślach jego słowa,
doszukując się w nich podwójnego dna.
- Nie zrobiłeś tego, prawda? - spytała
nerwowo.
- Może. To tylko kilka malinek i
przegryziona warga, przeżyjesz - odparł, bezceremionialnie ściągając dłoń z jej
podbródka i wymijając ją.
Sakura opuszkami palców od razu dotknęła
nadgryzionej wargi w przerażeniu. Nie dziwota, że Hachiro tak często czepiał
się jej, skoro z daleka było widać, że przeżyła dość namiętną noc w
towarzystwie karookiego.
- Jesteś niewyżyty, Uchiha! - powiedziała
podniesionym głosem.
- I kto to mówi? - parsknął, spoglądając na
nią przez ramię. - Idę się wykąpać, ale jak chcesz, to możesz się dołączyć.
Ponieważ zabrakło jej słów na tak
perwersyjną propozycję, wyrzuciła dłonie w powietrze, po czym, nie zwracając na
niego uwagi, weszła do nagrzanego namiotu, układając się na karimacie.
Zaintrygowana dziwnym dzwonieniem jej telefonu, chwyciła za niego, sprawdzając
połączenia przychodzące. Sasuke miał rację - miała co najmniej dziesięć
nieodebranych połączeń, z czego jedenasty został już odebrany przez niego. Zero
nowych telefonów od tego czasu. Wydęła usta, kontemplując, komu tak bardzo
zaley na skontaktowaniu się z nią, lecz nikt nie przychodził jej na myśl.
Pokręciła głową z dezaprobatą, po czym wybrała numer do Ino.
Yamanaka odebrała przy piątym sygnale.
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie,
dlaczego wystawiłaś mnie wczoraj do wiatru - rozpoczęła srogo.
- A ja się dziwię, że dopiero teraz do mnie
dzwonisz zamiast od razu. Czyżby towarzystwo Sasuke aż tak ci przypasowało? -
skontrargumentowała Ino nader poważnym tonem.
Ino miała rację. Powinna skontaktować się z
nią od razu, ale prawda była taka, że kompletnie zapomniała o przyjaciółce.
Najpierw zamieszanie z Makuro, a później niespodziewane pojawienie się Hachiro
i w jej pamięci pojawiła się dziura wielkości piłki bejsbolowej.
- Nie musiałabym być zdana na niego, gdybyś
nagle nie zmieniła planów. Ale do jasnej cholery, Ino, mogłaś chociaż dać mu
namiot dla mnie - odparła, a w jej głos wdarła się nutka rozbawienia, kiedy
tylko przypomniała sobie ich wczorajsze dręczenie siebie nawzajem.
- Twój śmiech w ogóle nie pasuje mi do
obecnej sytuacji. Błagam, Sakura, powiedz mi tylko, że się z nim nie
przespałaś.
Sakura momentalnie przestała się chichrać i
zamilkła z otwartymi ustami, klnąc w myślach na przyjaciółkę. Nie powiedziała
nawet słowa, a ta już była w stanie wyczuć, co się święciło. Nadęła policzki w niezadowoleniu,
rozmyślając nad dobrymi pretekstami, jakie poskromiłyby ciekawość Ino,
zważywszy na fakt, że i tak już wdepnęła na minę.
- Sakura! Ty chyba sobie jaja robisz! -
powiedziała donośnie Yamanaka, odbierając milczenie najlepszej przyjaciółki jako
potwierdzenie swoich wcześniejszych słów. - Czemu, do cholery, za każdym razem,
gdy próbuję powiedzieć coś na żarty, to okazuje się, że ty w rzeczywistości już
to zrobiłaś?! - dopytywała się pośpiesznie.
Haruno wzięła głęboki wdech, wyobrażając
sobie przyjaciółkę siedzącą teraz na łóżku i przyciskającą telefon mocno do
ucha, by tylko móc usłyszeć najświeższe ploteczki z pierwszej ręki.
- Nie trzeba było mnie wystawiać! Wtedy na
pewno do niczego by nie doszło! - odparła, po czym nakryła twarz śpiworem w zażenowaniu.
Ino zamilkła na dłuższą chwilę.
- Ty to na serio zrobiłaś. Naprawdę się z nim
przespałaś - powtórzyła spokojniej blondynka, próbując zakodować w głowie
wszystkie fakty.
- Zamiast bełkotać pod nosem, wsiadaj do tego
auta i przyjeżdżaj tutaj - stwierdziła bez ogródek.
Tak! Ino bez wątpienia uratuje ją od
jakiejkolwiek kompromitacji. Przy okazji pomoże jej przewiać i poukładać
chaotyczne myśli, jakie kolidowały ze sobą od kilkunastu minut.
- I tu jest problem - oznajmiła
niespodziewanie Yamanaka, wprowadzając Sakurę w chwilowe osłupienie. Zrzuciła z
twarzy dopiero co narzucony śpiwór i usiadła pośpiesznie.
- Nawet nie waż się powiedzieć, że nie
przyjedziesz, bo cię ukatrupię jak wrócę, ty intrygantko cholerna! - niemalże
krzyknęła z targających nią emocji.
I to niby ona sobie żartowała chwilę temu?
Jasne.
- Nie mogę, Sakura. Naprawdę - westchnęła
ciężko Yamanaka. - Muszę coś zrobić i przemyśleć kilka spraw - wyjaśniła
pokrótce, nie wdrażając Sakury w szczegóły. - Wszystko opowiem ci po powrocie.
Baw się dobrze i nie baraszkuj za dużo z Sasuke. Pa.
I rozłączyła się.
Sakura spoglądała z szeroko otwartymi ustami
na gasnący wyświetlacz, mając najszczerszą ochotę ukatrupić przyjaciółkę przy
pierwszej lepszej okazji. Klnąc pod nosem opadła rozwścieczona z powrotem
na karimatę. Nie miała bladego pojęcia co ma teraz zrobić, a co więcej jaka
będzie reakcja Sasuke na wieść, że będzie dane spędzić jej kolejne dwie noce w
jego namiocie. Czuła w kościach wiszące w powietrzu coś za coś, tylko
skoro wczoraj wszystko kręciło się wokół jej uroczych majtek, to ciekawiło ją
na jakie warunki dzisiaj musiała się szykować.
Przewróciła się na brzuch, wbijając zamyślone
spojrzenie w plecak, z którego wystawała krawędź jej pamiętnika. Cieszyła się w
duchu, że wcześniej go spakowała, inaczej Makuro bez wątpienia by się na niego
natknął. Nie było mowy, by po jej ucieczce, brat Miyaviego nie przeszukał jej
mieszkania w poszukiwaniu jakiś śladów, które mogłyby go do niej doprowadzić.
Wyciągnęła gruby zeszyt przepasany większą gumką recepturką, by luźne kartki
nie miały okazji z niego wypaść. Jeszcze tego brakowało, by ktoś zupełnie obcy
znalazł na ulicy spisany kawałek jej przeszłości.
Niepewnymi ruchami dłoni zaczęła
przekartkowywać ostrożnie stronnice, bacznie przyglądając się każdej z
zapisanych kartek. Daty zmieniały się jak w kalejdoskopie, a Sakura nie
zadowoliła się żadną z notek na tyle, by ponownie się w nią zagłębiać.
Dostrzegając jednak jedyny wpis z września poprzedniego roku, zaprzestała
przerzucania stron, a wzrok skupiła na krótkim chaotycznym wpisie. Doskonale
pamiętała moment, w którym go napisała. Leżała w sali szpitalnej po wypadku
samochodowym, który notabene sama spowodowała.
29 wrzesień
Lily…
ona nie żyje, a mój świat się zawalił.
Nie wiem co robić, nie wiem jak żyć.
Wiem jedynie, że wpakowałam się w niezłe
bagno i za cholerę nie umiem się z niego wydostać.
To jest już mój koniec.
Opuszkami palców przejechała po niebieskim
tuszu utrwalonym na żółtawej kartce, zatapiając się w wydarzeniach z tamtego
dnia. Wiedziała, że już kilka dni leżała w szpitalu, ale nikt za bardzo nie
chciał udzielić jej żadnych informacji, nawet pielęgniarki. Niejednokrotnie
widziała policjantów czających się tuż za jej drzwiami, co jeszcze bardziej
utwierdzało ją w przekonaniu, że odwaliła niezły numer, z którego raczej łatwo
się nie wydostanie. Tego również dnia w jej odizolowanym pokoju zawitała
Tsunade, co było i szokiem i zbawieniem w jednym. Widziały się już
kilkakrotnie, zważywszy na znajomość dyrektorki uniwersytetu Konohy z matką Sakury,
ale nigdy nie rozmawiały ze sobą dłużej niż pięć minut. W przeciwieństwie do
reszty nie owijała w bawełnę ani razu, tylko natychmiast poinformowała ją o
nieprzyjemnych sprawach. Najbardziej jednak zaskoczyło ją wtedy proste pytanie,
czy czegoś nie potrzebuje. Różowowłosa była wtedy na tyle wstrząśnięta, że
poprosiła jedynie o swój pamiętnik i niecałe dwie godziny później dzierżyła go
już w swoich dłoniach.
- Masz - usłyszała niespodziewanie głos
Sasuke.
Przestraszona zamknęła pośpiesznie gruby
zeszyt, przewracając się z powrotem na plecy. Sasuke stał tuż przed nią i
rzucił jej torebkę z jedzeniem z pobliskiej budki. Uniosła się na łokciach,
uważnie mu się przyglądając.
- Długo jeszcze zamierzasz się kisić w tym
parniku? - spytał, zasiadając przed namiotem na świeżym powietrzu.
I tu miał całkowitą rację. W namiocie nie
było praktycznie czym oddychać, zważywszy na wzrastającą co chwilę temperaturę.
Tuż po wciśnięciu pamiętnika z powrotem do plecaka, wygramoliła się z namiotu
wraz z papierową torebką, którą podał jej Sasuke. Bez słowa usiadła tuż obok
niego.
Wgryzając się w świeżą bagietkę, pogrążyła
się w krótkim zamyśleniu, kątem oka co chwilę zerkając na Sasuke.
Na co czekasz, wariatko! Powiedz mu,
ponaglało ją jej alter ego, niecierpliwie oczekując reakcji brata Itachiego
odnośnie rezygnacji Ino z festiwalu. Ale zdaniem Sakury nie były to łatwe słowa
do wypowiedzenia, zważywszy na czające się w powietrzu konsekwencje. Nie
widziało jej się kolejne licytowanie z nim, dzięki któremu łaskawie pozwoliłby
jej spędzić kolejne dwie noce w jego namiocie. Zamiast tego, nie wiedząc czemu
podkusiła się o powiedzenie mu czegoś zupełnie innego.
- Hachiro chce bym po festiwalu jechała z
nim, żebym odcięła się od Konohy.
No chyba już do reszty postradałaś rozum,
idiotko -
usłyszała oburzenie swojej podświadomości.
W ułamku sekundy dostrzegła jak twarz Sasuke
tężeje pod naporem jej słów, a kanapka jaką trzymał w dłoni zatrzymała się
kilka centymetrów od jego lekko spuchniętych ust. Lecz nie spojrzał na nią. Nie
obdarzył Sakury nawet przelotnym spojrzeniem. Ciemne jak noc tęczówki były
skupione w tej chwili na oddalonej o kilkanaście metrów postaci, ciskając w
Hachiro gniewnymi piorunami.
- Mam się zastanowić - burknęła pod nosem, po
czym wgryzła się ponownie w miękką bułkę. Nie było szans, by Sasuke sam zadał
nękające go pytanie odnośnie decyzji jaką podjęła, ale to krótkie zapytanie aż
huczało w powietrzu.
- Nie wiem, co zrobić - szepnęła jakby sama
do siebie.
Nie spodziewała się, że przed godziną usłyszy
takie pytanie z ust Hachiro, które z łatwością pomału powodowało jej wewnętrzne
rozdarcie. Hachiro proponował jej niesamowicie kuszącą propozycje, kiedy powrót
z Sasuke do Konohy równał się ze stawieniem czoła czyhającemu w ciemnych
uliczkach Makuro. Biorąc pod uwagę to, w jak spektakularny sposób zwiała mu tuż
sprzed nosa, mogła bez problemu stwierdzić, że będzie więcej niż tylko
wkurzony. Nie było nawet mowy, by Sakura kiedykolwiek jeszcze szwendała się
sama w nocy w Konoha - aż tak nie zamierzała ryzykować. Data apelacji zbliżała
się nieubłaganie, ale to i tak pozostawiało ogromną dziurę czasową, w której
starszy z braci Mori mógł zrobić, co mu się żywnie podobało.
- Zrobisz, co będziesz chciała - powiedział
chłodno. Zbyt chłodno w jej mniemaniu, co tylko sfinalizowała grymasem na
twarzy.
Tak, Haruno, naprawdę wiesz, jak z hukiem
zabić romans,
skwitowało alter ego, jakby nie spodziewało się niczego innego.
Spojrzała na niego skonsternowanym wzrokiem,
ponownie będąc onieśmieloną jego wylewnością.
- Tak, tak, zazdrośniku. Zrobię, co będę
chciała i nawet ty nie wpłyniesz na moją decyzję - mruknęła do niego z wyraźnym
sarkazmem. - A tak apropo, Ino znowu postanowiła mnie wykiwać i stwierdziła, że
nie przyjedzie - dodała tym razem w czystej złości. Nadal nie docierało do
niej, dlaczego jej przyjaciółka tak postąpiła, zostawiając ją na lodzie.
Zdecydowanie będą musiały ze sobą poważnie porozmawiać po powrocie do Konohy.
Ale co jeśli Sakura postanowi przystać na propozycję Hachiro? Jaka wtedy byłaby
reakcja Ino? Jej rodzice na pewno wybuchnęliby gniewem, nie wspominając już o
Daichim, który wpadłby w histerię.
- Wiem, wspominała coś wczoraj, że może nie
przyjechać - oznajmił bezceremonialnie Sasuke, nadal na nią nie spoglądając.
Sakura rozdziabiła usta w szoku.
Jak to wiedział?! Wczoraj mówił jej
kompletnie coś innego!
- I dopiero teraz mi o tym mówisz? - spytała
w osłupieniu.
- To był jej pomysł. Twierdziła, że inaczej
nie ruszysz się bez niej z Konohy, ale chyba nie wiedziała o tamtym gnojku, co?
Wolała nie odpowiadać. Z targającą ją złością
ponownie wgryzła się w kanapkę. Zabije Ino przy najbliższym spotkaniu. Obiecuje
jej to.
- Od kiedy wiesz więcej niż ja? - burknęła
zła, ignorując jego pytanie o Makuro.
- Od momentu, w którym przyłapałem ją, jak
wczoraj wychodziła z akademika z Chikaru - wyjaśnił, o dziwo bez najmniejszego
problemu.
- Chikaru… Chikaru… - szepnęła pod nosem,
próbując przypomnieć sobie, dlaczego to imię brzmiało jej tak dziwnie znajomo.
Nagle nad jej głową zaświeciła się wyimaginowała żarówka, dzięki której była w
stanie przypiąć owe imię do odpowiedniej kobiety.
- TA Chikaru?! - niemalże krzyknęła.
- We własnej osobie.
Sakura nie miała bladego pojęcia, co
Ino robiła w towarzystwie byłej partnerki Itachiego. Ostatnim razem przy
przypadkowym spotkaniu o mało co nie powydrapywały sobie oczu. Wiedziała, że
coś musiało wydarzyć się coś poważnego i z jakiegoś powodu Ino póki co nie
pisnęła jej ani słówka. Tak nie mogło być! Niby kto tu był czyją przyjaciółką?!
Zdenerwowana Sakura pochłonęła w ekspresowym tempie drugą połowę bagietki, jaką
zaserwował jej Sasuke, po czym, nie wstając z ziemi, obróciła się i wyciągnęła
z nagrzanego namiotu telefon. Już ona sobie z nią porozmawia.
Lecz nim zdążyła go odblokować, poczuła jak
Sasuke napiera na nią własnym ciałem, powodując iż runęła na ziemię, a Sasuke
na nią. Karooki odebrał z jej wyciągniętej wysoko dłoni telefon komórkowy,
który ledwo co trzymała. Po raz pierwszy od kilkunastu minut ich spojrzenia
ponownie się ze sobą skrzyżowały.
- Nie zadzwonisz do niej teraz - oznajmił
spokojnie, spoglądając prosto w szmaragdowe tęczówki.
- Bo?
- Bo wtedy Ino albo urwie mi jaja albo
naśle na mnie Itachiego. Nie wiem, co jest gorsze, ale zrzędzenia mojego brata
naprawdę nie zniosę dłużej niż pięć minut - powiedział i, nie wiedząc czemu,
uniósł drugą dłoń i delikatnie zgarnął z jej twarzy kosmyk różowych włosów.
- W takim razie dlaczego powiedziałeś mi o
Chikaru? - spytała półszeptem, nie próbując nawet podnieść się z piaszczystej
ziemi.
- Ty mi również powiedziałaś coś, czego nie
musiałaś. Teraz jesteśmy kwita.
Nadal nie wiedziała, dlaczego powiedziała
mu o propozycji Hachiro, o którą, nie ukrywając, toczyła bez przerwy wewnętrzny
bój. To był zwykły impuls.
- Zamiast mówić mi o Chikaru, mogłeś mnie
po prostu zbyć. - Sakura wiedziała, że miała rację. Mógł przecież tylko jej
przytaknąć, a nie mówić, że wiedział o planach Ino już od wczoraj.
Sasuke uśmiechnął się do niej zadziornie,
nachylając się nad nią niebezpiecznie. Tak, mógł ją zbyć. Mógł nic nie mówić.
Ale postanowił zrobić na przekór Ino i wszystko powiedzieć Sakurze. Widząc, jak
i ona odwzajemnia jego łobuzerski uśmiech, był milimetry od ponownego
połączenia ich ust, gdy niespodziewanie tuż obok nich wylądowała z hukiem piłka
nożna.
- Przysięgam, że go zajebię - wycedził
Sasuke, doskonale wiedząc, kto w tak dziecinny sposób nie pozwolił mu na
pocałowanie Sakury.
Z ust studentki wydobył się cichy chichot,
a następnie wyswobodziła się spod jego ciężaru.
Przyglądał się, jak Sakura wstaje z piachu,
otrzepując swój tył, po czym chwyciła za piłkę i odrzuciła ją z powrotem do
Hachiro stojącemu niedaleko z tryumfalnym uśmiechem. Sasuke miał najszczerszą
ochotę zrobić mu krzywdę.
Sakura odwróciła się z powrotem do niego, tuż
po tym jak pomachała wesoło przyjacielowi.
- Oj przestań Sasuke, to tylko głupia piłka,
nie dramatyzuj - skwitowała z rozbawieniem, spoglądając na jego naburmuszoną
minę.
- To zaraz będzie flak a nie piłka - warknął
rozdrażniony, podnosząc się z ziemi i otrzepując spodnie z piasku.
Ku szczęściu Hachiro, gdy tylko odzyskał
piłkę, zaczął oddalać się wraz ze swoimi kompanami od ich namiotów, dzięki
czemu Akiyama nie był w stanie poczuć ponownie gniewu Sasuke na własnej skórze,
a jego piłka nie przestała być piłką. Zasrany szczęściarz, przelaciało
przez myśl Sasuke.
- Wracając do Ino, to nie mam bladego
pojęcia, co ona znowu kombinuje i co z tym wszystkim ma wspólnego Chikaru, ale
skoro nic do tej pory nie powiedziała, oboje musimy czekać - zsumaryzował
Sasuke, kątem oka obserwując uważnie oddalającą się sylwetkę pseudo-przyjaciela
Sakury.
Różowowłosa studentka nie zamierzała zgadzać
się ze słowami brata Itachiego. Co jak co, ale czekać nie zamierzała! Ostatni
raz Ino była taka tajemnicza, gdy w grę wchodził pan idealny, teraz
natomiast Sakura nie widziała najmniejszego powodu do tajemniczości
przyjaciółki, co jeszcze bardziej potęgowało jej nieposkromioną ciekawość.
- Nie…
- Musi być powód, dla którego nawet tobie nie
powiedziała ani słówka - wtrącił nagle Sasuke, nie pozwalając Sakurze
powiedzieć więcej niż sylabę.
Jak na komendę Sakura nabrała wody w usta.
Przyczyn, dla których Ino nic nie chce w obecnej chwili wyjaśnić jej
czegokolwiek, mogło być naprawdę wiele, ale tym najistotniejszym był prosty
fakt, że ona sama nie do końca mówiła jej wszystko. Ino nie była wcale taka
głupia jak niektórzy sądzili, a Sakura ukryła przed nią więcej niż ktokolwiek
mógłby przypuszczać.
Sasuke wyczuwając, że miał rację, dodał
krótko:
- Więc póki co odpuść.
I najwidoczniej Sakura nie miała innego
wyjścia, jak podążyć za właśnie tą radą. Dziwnie było jej słuchać rad akurat
jego, ale w tej chwili innego wyjścia raczej nie widziała. Lecz nie była w
stanie obiecać nikomu, a zwłaszcza sobie, że przy pierwszym spotkaniu z Ino nie
wydusi z niej wszystkiego. Może nawet zrewanżuje jej się uchyleniem rąbka
własnych tajemnic? Kto wie. Póki co nadal tkwiła na Inazumie - bezsprzecznym
wydarzeniu roku - i miała przez to cholerną ochotę zrobić coś naprawdę
głupiego.
- Oddaj mój telefon - powiedziała wyciągając
ku Sasuke dłoń. Wywróciła oczami, kiedy tylko dostrzegła jego pytające
spojrzenie. - Nie, nie zadzwonię do Ino - zapewniła go stanowczo, co wyraźnie poskutkowało,
gdyż już po chwili starodawny telefon ponownie znalazł się w jej posiadaniu.
Pośpiesznie włożyła go do kieszeni spodenek,
a następnie podeszła do namiotu Sasuke i wygrzebała z plecaka portmonetkę.
Wodząc jak Sasuke nadal przygląda jej się w zaciekawieniu, oznajmiła bez
najmniejszego problemu:
- Idę zrobić coś głupiego.
Sasuke spytał z uniesioną wysoko brwią:
- Coś głupiego?
Zaintrygowała go. Znowu.
Iwzuszyła mimowolnie ramionami.
- Dokładnie, coś głupiego. Nie wiem jeszcze
co, ale mam ochotę zrobić coś naprawdę głupiego.
Potrzebowała chwilowego zapomnienia o
otaczających ją problemach. Zresztą taki był jej festiwalowy cel. Miały tak
dobrze bawić sie z Ino, że jedynym ich zmartwieniem byłoby to, kto następny
wystąpi na dużej scenie. Ale tak jak zawsze coś musiało pójść nie tak, przez co
była zdana tylko i wyłącznie na Sasuke, którego wbrew pozorom nie zamierzała
wykorzystywać w żaden sposób, tak jak Hachiro jej to zainsynuował. Tak,
przespała się z Sasuke, ale to nie dawało jej prawa do tak haniebnych czynów.
- A więc prowadź, Haruno - oznajmił
spokojnie, robiąc kilka kroków w jej stronę.
- Kto powiedział, że jesteś zaproszony? -
fuknęłą zadziornie, zasuwając klapę od namiotu.
- Wpraszam się na twoją heroiczną wyprawę
zatytułowaną “coś głupiego” - parsknął.
Tym razem to Sakura spojrzała na niego ze
zdumieniem. Takie spontany zawsze były najlepsze, niezależnie od sytuacji. A
skoro od wczoraj właśnie tak żyła, to dlaczego dalej nie miałaby kontynuować
takiego trybu życia, a przynajmniej teraz?
Bez słowa skierowali się na drogę prowadzącą
pod scenę główną, gdzie już niedługo ponownie zacznie się robić tłoczno.
Szmaragdowe tęczówki studentki medycyny taksowały zauroczonym wzrokiem stoiska
porozstawiane po obu stronach drogi. Z zachwytem przyglądała się kolorowym
koralikom i bransoletom, które wydawały z siebie przyjemny dla ucha dźwięk przy
każdym podmuchu wiatru. Przeniosła spojrzenie na kolejne stoisko, na
sprzedawano ręcznie robione i malowane świeczki o zróżnicowanych wzorach i
kolorach, gdzie indziej zaś koszulki wszelakich rozmiarów z wzorami festiwalu
Inazumy, torby, drobne i nikomu do niczego nie potrzebne bibeloty. Jednak ją
najbardziej urzekło poświęcenie swojego czasu i wysiłku tych ludzi za bezcen,
by zrobić komuś dredy.
Ale była również druga strona monety; podczas
praktycznie półgodzinnego spaceru w ciszy z Sasuke ani raz nie przyszedł jej
żaden pomysł na planowany występek, do którego rwała się niczym małe dziecko. W
rzeczywistości wymyślenie czegoś głupiego nie było takie proste, zwłaszcza gdy
- jak na złość - mózg Sakury przestał nadawać na odpowiednich falach. Za
wszelką cenę chciała przez chociaż dzisiejszy dzień nie pamiętać niczego,
chciała po prostu żyć jak normalna studentka! Lecz cholerna propozycja Hachiro
wiła się za nią jak cień, nie dając jej chwili spokoju ani na sekundę. Kochane
alter ego Sakury natomiast postanowiło zasznurować swoje gadatliwe usta, nie
zamierzając w ogóle pomagać różowowłosej kobiecie w podjęciu decyzji. Jednak
Sakura nie chciała w tej chwili rozważać wszystkich za i przeciw, chciała się
odizolować i po prostu nie myśleć, i tym razem nie zatapiać smutków wraz z
wątpliwościami w alkoholu. Nawet tego obecnie miała dość. O wiele bardziej
wolała wspiąć się teraz z dmuchaną lalą na pierwszy lepszy słup telegraficzny,
tylko by ją zawiesić na jakiejś smyczy na drutach.
Głupie?
Głupie.
Co tym udowodni?
Nic. Ale i tak warto było spróbować - lepsze
to niż nic.
Jednak nagle jej nogi zatrzymały się w pół
kroku, kiedy tylko dostrzegła kolejne, tym razem zadaszone, stanowisko tuż po
ich lewej stronie. Duże, pogrubione litery napisane na starej tablicy
przyciągały ją niewidzianą siłą. W głowie zrobiła ekspresową kalkulację stanu
portfela, a jej stopy same zaczęły kierować ją do owego stanowiska.
Wiedziała, że Sasuke uważnie przygląda się
jej poczynaniom.
- To ma być twoje “coś głupiego”? - spytał z
konsternacją.
Już wczoraj powiedziała mu, że chciała to
kiedyś zrobić, ale nie przypuszczał, że ten dzień nadejdzie tak szybko. Bez
dwóch zdań zamierzała właśnie to, a jej zahipnotyzowany wyraz twarzy wyraźnie o
tym świadczył. Nic i nikt nie był w stanie powstrzymać Sakury przed wejściem do
szczelnie zadaszonego straganu, a jej milczenie tylko potwierdziło jego
przypuszczenia. I gdy tylko zniknęła za ciemną kotarą, ruszył jej krokiem, po
chwili także znajdując się w środku. Jasne, sztuczne światło oślepiło go z
miejsca, przez co był zmuszony przysłonić oczy przedramieniem.
- To znowu ty? - słysząc głos starszego
mężczyzny, nie potrafił nie wywrócić oczami. Z wszystkich wykwalifikowanych
osób, akurat on musiał prowadzić swoje stanowisko na Inazumie.
- A czemu nie? - zapytał retorycznie,
spotykając się z pytającym spojrzeniem Sakury, która wyraźnie była ignorowana.
Nawet nie musiał zastanawiać się dlaczego, gdyż powód wcale nie był mu aż taki
obcy. Doskonale znał pięćdziesięcioletniego, brodatego mężczyznę, który
siedział zaledwie dwa metry przed nimi na obracanym taborecie, a w dłoni
dzierżył małą elektryczną maszynkę do tatuowania. Wzrok jednak miał wbity na
leżącego na brzuchu nastolatka, jakiemu właśnie tatuował kontur lwa na plecach.
Prócz początkowego przelotnego spojrzenia na wejściu, również na niego nie
zważał zbytniej uwagi.
- Bo dopiero co dwa dni temu zrobiłem ci
kolejną zachciankę? - zapytał bezemocjonalnie Hizashi.
- Hę? - wydobyło się z ust Sakury, która bez
przerwy przenosiła wzrok z tatuażysty na Sasuke i na odwrót. Nie tego się
spodziewała, wchodząc do straganu, który przyciągnął ją do siebie swoją reklamą
taniego tatuażu. Za taką kwotę mogła przeznaczyć na taką "zachciankę",
chociaż pierwsze pytanie, jakie cisnęło się jej na język przechodząc przez
kotarę, to dlaczego cena była taka niska. Teraz w dodatku spekulacje Sakury
zaczęły się pogłębiać; wątpiła by Sasuke zrobił sobie tatuaż za grosze. Zresztą
słowo kolejną wcale jej nie umknęło, a mogłaby przysiąść, że oprócz
tatuażu na przedramieniu Sasuke innego nie posiadał. Wyraźnie się myliła;
przymrużonym wzrokiem zaczęła skanować uważnie każdy odkryty skrawek jego
ciała, lecz oprócz wyraźnego labiryntu nic innego nie dostrzegała.
- Ja chwilowo mam dość - odparł, robiąc krok
bliżej Sakury.
Tym razem brodaty mężczyzna uniósł wzrok i
zawiesił go na nieznajomej studentce.
- Tracisz czas, dziewczyno, nie zrobię ci
tatużu - oznajmił srogo, powracając do swojego klienta.
- Bo? - burknęła niezadowolona, wyciągając z
tylnej kieszeni mały portfel. - Mam tyle, ile reklamujesz, że bierzesz za
tatuaż - dodała zadziornie, zaczynając wysuwać banknoty, kiedy poczuła chłodny
dotyk dłoni Sasuke na swoich.
- Nie wytatuuje cię, bo jesteś dziewczyną -
wtrącił nader spokojnie.
Sakura spojrzała na niego pobłażliwie, jakby
Sasuke właśnie powiedział żart roku, a jak powszechnie było wiadome, nie był
zbytnio do tego zdolny.
- Nie potrafisz żartować - skwitowała
rozbawiona, na co tatuażysta zaśmiał się.
- Ale on wcale nie żartuje, dziewczyno. Nie
wytatuuję cię właśnie ze względu na twoją płeć - powiedział, odkładając
specjalną maszynkę na sterylnie czysty metalowy stolik, po czym poklepał
bladego klienta. - Kontur skończony. Odpocznij chwilę i przejdziemy do
wypełnienia - dopowiedział, wstając z taboretu by wyprostować nogi.
- To jest jawna dyskryminacja! - wybuchła
nagle oburzona Sakura.
Nie zamierzała przepuścić takiej okazji tylko
dlatego, że starszy dziadek nie tolerował tatuaży na ciele kobiet. Wolne żarty.
Bez wątpienia to była jej jedyna szansa na jak najszybsze pozbycie się
niechcianej pamiątki po związku z Miyavim.
- Nie wyjdę stąd bez tatuaża - zaakcentowała
ostro, spoglądając na niego chłodno.
- Nie lubię się powtarzać, marnujesz swój
czas, dziewczyno - wycedził.
Sakura prychnęła jedynie w odpowiedzi. Dziewczyno,
wcale nie różniło się od parszywych kpin Makuro, nawet mogła powiedzieć, że
brzmiało identycznie.
- Zrób wyjątek, Hizashi - wtrącił
niespodziewanie Uchiha, barkiem opierając się o metalowy stelaż straganu.
- Nie mam zamiaru spełniać zachcianek
niezdecydowanych studentek chcących są sobie wytatuować słodkiego kotka albo
motylka, nie wspominając już o głupich imionach ukochanych, które i tak będą
chciały je usunąć tak szybko jak związęk się rozpadnie. Tatuaże to sztuka. Moja
odpowiedź brzmi n i e - odparł bezlitośnie, lecz Sakurę te
argumenty w ogóle nie satysfakcjonowały. Wydawały się jej zbyt dziecinne, by
mogła je zaakceptować. A imienia nikogo również nie zamierzała sobie tatuować.
Wręcz przeciwnie.
- Motylki, kotki i imiona mnie nie
interesują - skontrargumentowała zadziornie.
- Upartaś - parsknął tatuażysta.
- Jak osioł - Sasuke wzruszył ramionami,
doskonale znając już tę stronę panny Haruno.
Sakura zignorowała komentarz Sasuke, bez
przerwy wpatrując się wyczekująco w starszego mężczyznę. Nie ruszy się stąd
dopóki, doputy słodki napis cheri i gałązka kwiatu wiśni nie zniknie zza
jej ucha.
- A więc, dziewczyno, co cię interesuje?
Wreszcie!, pomyślała zadowolona
wiedząc, że zaczęli robić postępy.
Zbliżyła się do brodacza. Odchyliła głowę
na bok i zaczesała włosy do tyłu tak, by mężczyzna mógł ujrzeć jej tatuaż.
- Chcę to zakryć.
Kolejne parsknięce starszego mężczyzny
spowodowało następne nieprzychylne spojrzenie studentki w jego stronę.
- Właśnie o tym… - zaczął ze złością, lecz
urwał przyglądając się bliżej gałązce za uchem Haruno. - Nie jest to byle jaki
tatuaż. Wykonał go profesjonalista - skwitował nagle, co spowodowało, że nawet
Sasuke był zaskoczony. - Dlaczego, dziewczyno, chcesz go zakryć? - zapytał.
- Mam na imię Sakura, a nie dziewczyna -
warknęła, prostując się. - Mam koszmarne wspomnienia z nim - wyjaśniła,
odpowiadając na niego pytanie.
- O tym właśnie mówiłem. Zwykłe
marnotrawstwo pieniędzy - skwitował rozdrażniony Hizashi.
- Nie ja płaciłam i w ogóle nie jest mi
szkoda tej osoby. Więc jak będzie? - zapytała wymachując banknotami, niczym
wachlarzem.
Hizashi przyjrzał jej się zainteresowany, po
czym przeniósł spojrzenie na Sasuke, który przytaknął jedynie - Sakura była
zbyt zdeterminowana, by teraz odpuścić, a przedłużanie sprzeczki z tatuażystą
było zwykłą stratą czasu.
- Jeden i jedyny raz, ale nie myśl,
dziewczyno, że to ty mnie przekonałaś - mruknął ponownie, instalując się na
swoim obracanym taborecie. - Żyjesz? - spytał studenta, któremu przed chwilą
skończył pierwszą fazę czasochłonnego tatuażu.
- Taa - mruknął w bólu.
- A więc przesuń się i ustąp dziewczynie,
wyraźnie jej śpieszno - powiedziała niechętnie, wywracając oczami.
Trzy minuty później Sakura leżała już na
brzuchu na wygodnej kozetce z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie spodziewała
się, że tak szybko uda jej się uporać z niechcianą pamiątką po Miyavim, ale
skoro natrafiła na tak wyjątkową okazję, nie potrafiła z niej nie skorzystać.
- Ciężko będzie mi to zakryć, ale mogę to w
jakiś sposób przwtworzyć w coś innego - mruknął przyciszonym głosem, opuszkami
palców przejeżdżając po krótkim napisie cheri. - Jakieś propozycje?
Sakura zamyśliła się na chwilę. Przejście
przez kurtynę było dla niej impulsem, więc nawet nie miała czasu pomyśleć nad
nowym tatuażem. Jednak wystarczył zaledwie ułamek sekundy, w którym skupiła
całą swoją uwagę na labiryncie Sasuke, wiedziała co już odpowiedzieć.
- Mapę.
Źrenice Sasuke rozszerzyły się minimalnie.
- Zobaczę, co da się zrobić - powiedział
Hizashi, po czym przyłożył specjalną przeźroczystą kartkę na miejsce jej
obecnego tatuaużu i zaczął go odrysowywać. Następnie przeniósł papier na małe
prowizoryczne biurko i zaczął pracować nad zmianą wcześniejszego malunku.
- Co tu w ogóle robisz? - zagaił Sasuke,
który zadawał sobie to pytanie od momentu wejścia d straganu.
- Nie widać? Odwalam swoją robotę za grosze -
fuknął brodacz, po czym podstawił prosto pod nos Sakury wzór nowego tatuażu. -
Dwa razy nie będę rysował.
Zielone oczy przyjrzały się malunkowi z
niekrytym uśmiechem. Sakura przytaknęła zadowolona. Nie było namniejszego
powodu, dla którego Hizashi miałby poprawiać drugi raz to, co właśnie narysował
- efekt jak najbardziej satysfakcjonował Sakurę.
Minęła zaledwie chwila, po której Hizashi
przyrysował malunek na jej skórę, po czym chwycił za maszynkę do tatuowania.
Sakura mocno zacisnęła powieki, wiedząc, że przyszła pora na ten mniej
przyjemny moment. Natomiast kiedy tylko usłyszała charakterystyczny dźwięk wydobywający
się z urządzenia, przełknęła głośno ślinę i zagryzła wargi.
- Tylko się nie popłacz, Haruno - parsknął
Sasuke, widząc jej reakcję.
- Zamknij się, Uchiha - wycedziła przez
zaciśnięte zęby, nie obdarzając go nawet przelotnym spojrzeniem.
Gdy tylko igła zetknęła się ze skórą Sakury,
ta zacisnęła jeszcze mocniej powieki, odczuwając przeszywający ból rozchodzący
sie po całej głowie. Nie pisnęła słówka, łza również nie zleciała. Nie
zamierzała się rozkleić, tak jak było to za pierwszym razem, pomimo iż ból był
identyczny. Chciała przejść przez ten moment z godnością, wreszcie pozbywając
się ostatniej pamiątki po byłym chłopaku. Mimo wszystko w pewnym momencie
wyciągnęła rękę i na oślep chwyciła Sasuke za dłoń. Wiedziała, że stał tuż
nieopodal niej, ale ani razu nie odważyła się otworzyć oczu. Z minuty na minutę
coraz bardziej ściskała jego dłoń, jak niegdyś dłoń Miyaviego. Po prostu
chciała się z kimś podzielić ogarniającym ją bólem, dopóki ten całkowicie nie
ustanie.
Sasuke ze spokojem przyglądał się pracy
tatuażysty, nie zwracając w ogóle uwagi na silny uścisk Sakury na swojej dłoni.
Aczkolwiek przyłapał się sam jak niejednokrotnie odruchowo przejerzał kciukiem
po jej zaciśniętej ręce, dodając jej tym samym pewnego rodzaju otuchy.
Długie minuty mijały, a ich uścisk dłoni nie
ustawał.
- Też jest z Konoha? - spytał Hizashi,
przerywając długą ciszę.
- Tak - odparł Sasuke.
- Może trzeba będzie poprawić go za jakiś
czas, ale to okaże się, gdy się zagoi - powiedział, wyłączając maszynkę i
wyprostowując się na taborecie. - Póki co skończone.
Sakura słysząc ostatnie słowo otworzyła
powieki niczym z procy, ukazując zaszklone szmaragdowe oczy. Pośpiesznie
puściła rękę Sasuke i zewnętrzną częścią dłoni przetarła oczy. Nie będzie
płakać, chyba że ze szczęścia.
Kiedy tylko minimalny jednowarstowy opatrunek
został przyłożony do jej nowego tatuażu, usiadła na kozetce spoglądając ze
szczerym uśmiechem na brodacza.
- Dziękuję - powiedziała nagle.
Nie musiał tego robić. Wyraźnie powiedział,
że to wbrew jego przekonaniom, ale mimo wszystko zrobił jej tę
przyjemność.
- Tak, tak. Zapłaciłaś to możecie już spadać
- machnął dłonią, skinąwszy głową w stronę wcześniejszego klienta.
Sasuke parsknął jedynie, doskonale znając
charakterek Hizashiego i tuż po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z Sakurą, oboje
wyszli z prowizorycznego “salonu”. Usta studentki bez przerwy były wygięte
subtelnie, a sama ich właścicielka chichrała się cicho pod nosem.
- Zaszalałaś, nie powiem - parsknął,
obserwując ją kątem oka. - Ale wiesz, co ci powiem, Haruno? Nie pojedziesz z
nim - dopowiedział pewnym siebie głosem.
Sakura zaśmiała się krótko.
- Czemu tak sądzisz? - spytała melodyjnie,
odwzajemniając jego spojrzenie.
Sasuke uniósł kącik ust zadziornie.
- Po prostu wiem.
Nie była zaspokojona jego kiepskim
tłumaczeniem. Pragnęła więcej! O wiele więcej!
- Nie jesteś czasami zbyt pewny siebie? -
zaśmiała się, przyglądając mu się bez przerwy z rozbawieniem. Nie zamierzała
podejmować decyzji pochopnie ani bazując na niezrozumiałych uczuciach ciągle
kotłujących się w jej wnętrzu. Człowiek uczy się na błędach, a ona miała ich w
swoim krótkim życiu wyjątkowo dużo.
- Mogę się założyć, Haruno, że z nim nie
pojedziesz - oznajmił jej, ani na chwilę nie zmieniając swej tonacji.
Sakura nie była w stanie nie zaśmiać się
jeszcze głośniej.
- Naprawdę jesteś wyjątkowo pewny siebie, co?
- zachichotała.
- A kto powiedział, że mówię o sobie? -
zapytał, czego Sakura w ogóle się nie spodziewała.
Brew drgnęła jej w zapytaniu, zastanawiając
się, o czym dokładnie teraz mówił.
- Ale zawiodłaś mnie, Haruno, twoje coś
głupiego nie było wcale takie głupie - powiedział, zmieniając temat.
Wiedział, że prędzej czy później Sakura sama dojdzie do tego, o czym mówił.
- Wymyślenie czegoś głupiego wcale nie jest
takie proste - zawyrokowała.
Do tej pory nic nie przyszło jej do głowy. W
Kyoto nie miałaby z tym najmniejszego problemu, lecz teraz nawet cieszyła się z
takiego obrotu sytuacji - ostatnia pamiątka po Miyavim uległa całkowitej
destrukcji. Mieszkanie już wcześniej oczyściła z wszystkich rzeczy po nim, a
Sasuke wczoraj skutecznie pozbył się śladów jego dłoni na jej ciele. Oficjalnie
mogła powiedzieć, że wreszcie była wolna od Miyaviego. W tej chwili była niczym
niezłamana, a jedyną przeszkodą, jaka stała jeszcze na jej drodze była sprawa
apelacyjna. Ale wiedziała, że mogła to zrobić! Czuła ogromny przypływ wiary w
siebie, a także w Kakashiego, Yamato i Tsunade. Wierzyła im i była już w stanie
stawić czoła oskarżającej stronie, włączając w to braci Mori.
- Tobie zazwyczaj przychodziło to bez
najmniejszych kłopotów - odezwał się niespodziewanie Hachiro, zjawiając się tuż
obok nich z piłką w rękach.
- To było kiedyś - westchnęła.
Nie zamierzała już nigdy więcej powracać do
przeszłości. Nawet do tych dobrych wspomnień. Ten rozdział zamknęła kilka minut
temu, kiedy tylko Hizashi skończył tatuować mapę na jej ciele.
- A przeszłośc już nigdy nie powróci -
dopowiedziała, czego sama się nie spodziewała. Nadgryzła delikatnie rozwaloną
wargę przyłapując się na tym, że właśnie powiedziała zdanie, które równie
dobrze mogło równać się z odmową na propozycję Hachiro.
Sasuke prychnął zadziornie pod nosem,
dochodząc do tej samej konkluzji co ona.
- Dokładnie - poparł ich niewzruszony
Akiyama. Póki Sakura nie podejmie decyzji, nie zamierzał przejmować się żadnymi
półsłówkami. A widział po niej, że żadnej decyzji jeszcze nie podjęła - znał ją
wystarczająco, by to stwierdzić. Nie przejmował się również nieprzychylnym
spojrzeniem ze strony Uchihy.
Słysząc głośne oklaski i wiwaty ze
znajdującego się nieopodal zbiegowiska, spojrzał na niego z wyższością, a
następnie rzucił mu piłkę.
- Jeden na jeden. Reguł brak, oprócz
oczywiście strzelenia do bramek.
- Reguł brak? - prychnął. - Wchodzę w to -
powiedział, przerzucając dwukolorową piłkę w dłoniach.
Sakura pośpiesznie przeniosła wzrok na dwóch
studentów, mierzących się ostrymi spojrzeniami. Wiedziała, że Hachiro nie był
przeciętym graczem, jeśli chodziło o piłkę nożną. W Kyoto był nawet w drużynie
przez jakiś czas, ale zrezygnował ze względu na Miyaviego. Jak zwykle wszystko
musiało się kręcić wokół któregoś z braci Mori. Ale Sakura nie była pewna
poziomu zdolności piłkarskich Sasuke, jeśli w ogóle jakieś posiadał. Jednakże,
jeśli w grę wchodziłyby wyścigi na motorach, wynik byłby oczywisty.
- Nie sądzę, by to był dobry pomysł -
wtrąciła hardo, czując targającą nią obawę o przebieg wydarzeń. Nie wiedziała
już, o co się bać - o to, że nie wiedziała, jak Sasuke gra, czy też
wspomnianego przez Hachiro braku jakichkolwiek zasad.
- To jest bardzo dobry pomysł i nie
zapominaj, Haruno, że oznajmiłaś mi kiedyś bardzo poważnie, iż jesteś moją
fanką numer jeden.
Sasuke znowu odebrał jej mowę. Ponownie nie
mogła się z nim nie zgodzić. Doskonale pamiętała feralny dzień wyścigów, w
którym to zgłosiła się na ochotnika do iście samobójczego zadania.
- Tak, tak, tak - burknęła niechętnie, czując
na sobie niezrozumiałe spojrzenie Hachiro.
Akiyama dopiero teraz stopniowo zauważał
zmiany, jakie zaszły w przyjaciółce podczas ich rocznej rozłąki.
W trójkę skierowali się na prowizoryczne małe
boisko, z którego właśnie schodziła dwójka poprzednich zawodników.
- Może podniesiemy poprzeczkę, co? - spytał
Hachiro, ani na chwilę nie spuszczając czekoladowych oczu z Sasuke, który w
odpowiedzi jedynie skinął głową - nie miał nic do stracenia. - Sakura, jaką
proponujesz karę dla przegranego? - rzucił w jej stronę.
Oczywiście, że musieli ją wplątać w ich małe
rozgrywki. Inaczej przecież nie mogło być. Miała tylko cholerną nadzieję, że
nie przesadzą i nie przekroczą pewnych granic.
- Przegrany kupuje dmuchaną lalę i wiesza ją
na samym czubku słupa telegraficznego - powiedziała bezemocjonalnie, siadając
na piaszczystej górce poza granicami boiska. Powiedziała to tylko i wyłącznie
dlatego, że już wcześniej ta myśl wpadła jej do głowy. Z tą różnicą, że wtedy
to ona miała być tą osobą, a nie któryś z nich. Ale tak będzie o wiele
zabawniej.
- Mam nadzieję, że umiesz się wspinać -
rzucił zadziornie Sasuke do przeciwnika. - Do trzech?
- Masz niezrozumiałe poczucie pewności siebie
- parsknął śmiechem. - Dam ci fory. Do pięciu.
- Jestem Uchiha. Oczywiście, że jestem pewny
siebie - skwitował, układając piłkę na zbitej ziemi.
Sakura pokręciła głową, przyglądając się im z
oddali. Złe przeczucie nie odstępowywało ją na krok, a tylko spotęgowało się
gdy wreszcie zaczęli grać. Obojgiem targała zazdrość, co było widoczne na
odległość. Ino kiedyś wytłumaczyła jej, że Sasuke nie był i nigdy nie będzie
typem romantycznego kochanka, co zresztą ona sama widziała i przekonywała się.
Ale tak cholernie jej to nie przeszkadzało, że nawet miała w nosie pieprzoną
romantyczność, która nawet nie przychodziła jej do głowy w towarzystwie Sasuke.
Jednak widząc zaciętość pomiędzy nim a Hachiro, nie potrafiła nie uśmiechnąć
się pod nosem do siebie samej. Do tej pory była w stanie poczuć jedynie uczucie
chorobliwej zazdrości Miyaviego, co diametralnie różniło się od obecnej
sytuacji. Parsknęła cicho pod nosem, uważnie przyglądając się walczącym o
zdobycie gola studentom. Jednak nie szło im tak, jak przewidywała. Sasuke
okazał się o wiele lepszy niż na początku przypuszczała i wyraźnie sprawiał
kłopoty Hachiro.
Obaj skutecznie wykorzystywali opcję gra
bez zasad, przez co Hachiro dostał już z łokcia w twarz, a ten w
rekompensacie skutecznie i dotkliwie powalił Sasuke na ziemie. Mimo ich
zacięcia i zawziętości, żadnemu z nich nie udało się trafić piłką do bramki.
Sakura spojrzała na wyświetlacz telefonu.
Grali już dobre pół godziny, przyciągając coraz większą widownie, której
wyraźnie spodobało się brak jakichkolwiek zasad. Dziękowała jedynie, że ani
jeden, ani drugi nie przesadzał zbytnio.
Minęło kolejne pół godziny, pierwszego gola
nadal brak.
Sakura opadła na ziemię, skupiając wzrok na
bezchmurnym niebie. Spodziewała się szybkiego finiszu, lecz wiedziała, że grubo
się myliła w tej kwestii. Jeżeli rzeczywiście zamierzali grać do pięciu bramek,
to mogli być tu jeszcze dobre kilka godzin. Wykrzywiła usta grymaśnie - chciała
bawić się na koncertach, pić, śmiać się, a nie patrzyć jak dwóch zazdrośników
kopie piłkę z mordem w oczach. Po ponad godzinnym obserwowaniu ich miała dość i
gdyby tylko był tu ktoś z jej znajomych, nie zawahałaby się przed ulotnieniem
się z tego miejsca.
I wtedy usłyszała kobiecy głos mówiący do
niej, a kiedy tylko spojrzała za siebie, uśmiechnęła się do blondynki w
kucykach.
~***~
Sasuke oddychając ciężko i głośno, spoglądał
z chłodem na swojego rywala, który był w tej samej kondycji, co on sam.
Spokojnie przedryblował piłkę pomiędzy swoimi nogami.
- Chyba prędko nie skończymy -
powiedział zsapany Hachiro.
- Też mi się tak wydaje - przytaknął
Sasuke, nadal bawiąc się piłką.
- Sakura! - zawołał głośno Hachiro,
nie dostrzegając nigdzie przyjaciółki. - Oprócz propozycji dla przegranego,
może masz pomysł jak roztrzygnąć ten mały meczyk? Twój kolega jest
lepszy niż się spodziewałem - dodał zaczepnie.
Uchiha parsknął półśmiechem na
usłyszany przydomek, ale nie zamierzał protestować w żaden sposób. Zbyt dużo
osób przyglądało sie im, by miał ochotę wdawać się z nim w pyskówki, które
angażowałyby Sakurę.
Lecz Sakura wbrew ich
przypuszczeniom, nie odpowiedziała i, co gorsza, nie mogli jej nigdzie
dostrzec.
Hachiro zaśmiał się nagle głośno,
dłonią przeczesując blond włosy.
- Zwiała. Po prostu zwiała -
skwitował dosadnie. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że się nie mylił.
Tylko ją mogli zanudzić na tyle, by wstała i bez słowa odeszła od nich. Tylko i
wyłącznie ją.
- Czemu mnie to nie dziwi? - spytał
Sasuke, stawiając jedną ze stóp na piłce.
- Remis?
- Wystarczająco czasu zmarnowałem -
odparł, podbijając piłkę do góry i łapiąc ją oburącz, po czym odrzucił ją do blondyna.
Z dłońmi w kieszeni zaczął oddalać się od zbiorowiska, które również zaczęło
się rozchodzić.
- Ej, Uchiha, chcę pogadać! -
krzyknął za nim.
Pomimo iż mało go obchodziła jego
osoba, przystanął i spojrzał na niego przez ramię. Był tylko jeden temat, o
którym Akiyama mógł chcieć z nim rozmawiać. Temat Sakury. I nawet byłby skory
do odbycia tej konwersacji, gdyby nie jeden ważny fakt - kiedy Sakura znikała,
wpakowywała się w kłopoty. Może nie od razu, ale nieuchronnie wszystko kończyło
się właśnie na tym.
Z tego również powodu opowiedział:
- Później.
Tym razem nie przystanął, gdy
Hachiro zawołał go ponownie.
Akiyama natomiast widząc postawę,
jaką prezentował Sasuke, prychnął złowieszczo pod nosem, lecz w żaden inny
sposób nie próbował ponawiać kontaktu z nim.
Sasuke obrał identyczny kierunek do
tego, jakim zaledwie kilka godzin temu przyszli w to miejsce. Kątem oka zerkał
po tłumie mijanych przez siebie ludzi, rozglądając się za choć jednym kosmykiem
różowych włosów. Jednak w drodze powrotnej do namiotu nigdzie nie dostrzegł ani
jej, ani jej bujnych włosów. W namiocie także jej nie było, co tylko skwitował
srogim parsknięciem.
Nie zamierzał przeszukiwać
kilkuhektarowego pola, na którym mieścił się festiwal, tylko dlatego, że Sakura
się zapodziała. Zresztą nawet jeśli by chciał, to było to praktycznie
niemożliwe. Mogła być wszędzie, a zarazem nigdzie; zagubiona igła w stogu
siana. Nie wątpił, że prędzej czy później Sakura znajdzie się sama albo
skontaktuje się z nim. Telefon w końcu ze sobą wzięła.
Widząc zachodzące słońce po kilku kolejnych
godzinach, wiedział, że najlepsza zabawa dzisiejszego wieczoru dopiero się
niedługo rozpocznie. Wliczając w to najlepsze koncerty. Sobota na Inazumie
zawsze była najciekawsza. I nie zamierzał z tego rezygnować tylko dlatego, że
Sakura postanowiła zwiedzić festiwal na własną rękę. Wbrew pozorom nie powinna
się tu wplątać w taki kłopoty, jak w Konoha, więc po co się przejmować?
Lecz idąc ku głównej scenie zwolnił kroku,
dostrzegając zmierzającego ku niemu znajomego.
Suigetsu zatrzymał się tuż przed nim i ze
spokojem podał mu piwo. Sasuke krył się ze swoim zdziwieniem, nie spodziewając
się takiego przywitania z jego strony, zwłaszcza po ich ostatniej konfrontacji.
- Czyżby ktoś ci się zgubił, Sasuke?
Sasuke wziął większy łyk piwa. Tego tym
bardziej się nie spodziewał.
- Nie - odparł chłodno.
I taka też była prawda. Sakura nie
zgubiła się; teoretycznie.
- Jaaaaa… serio będziesz
skurczybykiem prawnikiem. Byłbym wstanie ci uwierzyć, gdyby nie fakt, że wiem,
że kogoś zgubiłeś - powiedział, dumnie wypinając pierś do przodu. - Dziewczyna,
średniego wzrostu o ładnych kształtach. Cięty, a nawet niewyparzony język.
Ah, i różowe włosy, mówi ci to coś?
- A mówi Ci coś imię Sakura? -
odpowiedział, biorąc kolejny łyk piwa.- Do czegoś to przesłuchanie prowadzi?
- Przyszedłem tu w zgodzie, a
nawet chciałem cię ostrzec, zważywszy na dawne czasy - burknął, mrużąc oczy.
Brew Sasuke drgnęła minimalnie.
- Ostrzec?
Suigetsu uśmiechnął się do niego
cwaniacko - nie zamierzając tak łatwo udzielać mu informacji.
- Przyznaj się, że ją zgubiłeś,
wtedy powiem ci conieco. No chyba, że ci uciekła. To może zmienić postać rzeczy
- odparł, przyglądając mu się wyczekująco.
Nie blefował, co Sasuke doskonale
widział. Znali się kilka długich, dobrych lat i Suigetsu zachowywał się tak
tylko i wyłącznie wtedy, gdy rzeczywiście posiadał w zanadrzu ciekawe
informacje.
- Nie jestem jej niańką, po prostu
postanowiła się rozdzielić, jej sprawa - warknął rozdrażniony. Nie lubił z
nikim dzielić się prywatnymi sprawami, zwłaszcza gdy ktoś na to nalegał. Jednak
w tym wypadku zamierzał zrobić wyjątek; przeczuwał, że nie pożałuje tego.
Suigetsu zaśmiał się pod nosem.
- Rozdzieliła się, jasne - parsknął.
- Trzeba było nie zanudzać biednej dziewczyny na śmierć. Jej przyjaciel chyba
mocno musiał cię wkurzyć, byś zgodził się na ten mały pojedynek z nim, co? -
nabijał się dalej Hozuki.
Tu Sasuke w żaden sposób nie
zamierzał zaprzeczać. Mimowolnie uniósł zadziornie kącik ust.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak
bardzo.
Hozuki podszedł do przyjaciela,
obejmując go ramieniem.
- To teraz pogorszę twój paskudny
humorek. Wiedziałeś, że panna Haruno zna się z panną No Sabaku? - Suigetsu, nie
zamierzając czekać na jakąkolwiek odpowiedź ze strony brata Itachiego,
kontynuował swoją wypowiedź. - Właśnie teraz Sakura z Temari i Nanami siedzą
przy ognisku chlejąc którąś z flaszek z kolei. I nie powiem, że nie było
ciekawie, gdy odchodziłem od nich po tym, jak zostałem oddelegowany przez
Shikamaru do odnalezienia ciebie. Oczywiście ani Temari, ani Nanami o niczym
nie wiedzą.
Sasuke przeklnął siarczyście w
myślach na wzmiankę o Nanami.
- Nie wiem jak ty, ale nie wydaje mi
się, że Sakura zasłużyła sobie na pożarcie przez kolejną twoją eks, co? -
spytał ze śmiechem, klepiąc go po plecach.
- Wierz mi, wątpię, by któraś z
moich eks zrobiła na niej jakiekolwiek wrażenie - wtrącił pewnym głosem, ale
mimo wszystko nie zamierzał pozwalać, by odpowiadała za jego czyny sprzed lat.
~***~
Haruno Sakura nie tak wyobrażała
sobie wspólne imprezowanie ze znajomymi Temari, gdy ta jej to zaproponowała. Widząc, jak znajoma podaje jej buteleczkę sake,
bez zawahania chwyciła za nią i przystawiła do ust, przechylając ją
równocześnie do góry. Później przyszła pora na podzielenie się alkoholem z
Nanami. Nie wiedziała, która to już buteleczka robiła pomiędzy nimi błędne
koło, lecz za każdym razem drobna blondyneczka o króciutkich włosach okazywała
swoją niechęć względem jej osoby.
A wszystko mniej więcej zaczęło się właśnie od propozycji
Temari. Lecz pierwszą reakcją po ich ponownym spotkaniu był niepohamowany,
cyniczny śmiech No Sabaku, który tylko się pogłębił, gdy Sakura niechętnie
potwierdziła, że na Inazumę przyjechała z Sasuke we własnej osobie. Jednak to
informacja, że to o nim rozmawiały przy ich pierwszej konfrontacji, był niczym
gwóźdź do trumny Sakury. Ale Temari nie drążyła dalej tego tematu, jedynie
podśmiewała się cicho pod nosem od czasu do czasu. Idąc wraz z Temari do jej
obozowiska, usłyszała jednak, by nie wspominała o postaci Uchiha Sasuke. Jej
dobre intencje spaliły na panewce, kiedy tylko zamierzała przedstawić Sakurę
swoim znajomym.
- Haruno Sakura - wtrąciła nieznana jej jeszcze wtedy
niska blondynka o ciemnych, niebieskich oczach.
Wszyscy zamilkli, pozwalająć dwóm nieznajomym studentkom
mierzyć się wściekle od stóp do głów.
- Nanami, skąd…? - spytała poważnie Temari, przyglądając
się z konsternacją obu znajomym.
- Sakura! A ty co tu robisz? - wypalił niespodziewanie
Suigetsu, wynużając się z pobliskich krzaków.
Sakura nie odpowiedziała mu. Jej spojrzenie było skupione
tylko i wyłącznie na rówieśniczce, która najwyraźniej miała do niej jakiś
problem.
- Powiem ci jedno, Haruno - odezwała się Nanami siadając
przy dopiero co rozpalonym ognisku. - Jeśli się z nim przespałaś, to daję ci
miesiąc, może dwa, nie więcej niż trzy.
Z krtani Sakury wydobył się krótki zły śmiech.
- To teraz ja coś ci powiem, Nanami - zaczęła,
naciskając mocno na jej imię. - Jeśli twoja rada miała uchronić mnie przed
złamanym sercem, którego doświadczyłaś z jego strony, to daruj sobie. Mam
znieczulicę na miłość, a seks to tylko seks.
Twarz krótkowłosej blondynki stężała a jej rysy
wyostrzyły się jeszcze bardziej. Sakura przeczuwała, że dziewczyna nie spodziewała
się usłyszeć takiej odpowiedzi, ale mówiła prawdę i za nic nie zamierzała
przepraszać.
- To co, może się napijemy? - spytał Suigetsu,
pośpiesznie zjawiając się tuż obok nich. Ramieniem oplótł Sakurę, zmuszając ją
tym samym, by również usiadła prz ognisku.
Złagodzenie sytuacji przez Suigetsu wydawało się
poskutkować przynajmniej na chwilę. Temari usiadła tuż obok niej, po czym
przedstawiła jej resztę zebranych w ich małym obozowisku osób, włącznie z
Shikamaru - chłopakiem No Sabaku.
Z każdą przeminiętą minutę zajście sprzed chwili
odchodziło w zapomnienie, a cała sytuacja zaczęła rozluźniać się na tyle, by
Sakura poczuła się swobodniej.
Roześmiane szmaragdowe tęczówki śledziły uważnie
poczynania męskiej części grona, w której jakiś czas temu zabrakło Suigetsu.
Księżyc już od jakiegoś czasu znajdował się na granatowym
niebie, lecz tym razem gęste chmury nie pozwalały Sakurze na zbytnie
dostrzeżenie gwiazd, jak to było wczorajszej nocy.
- Ustąpiłaś dumie? - zagaiła Temari, nachylając się w jej
stronę.
Sakura zerknęła na nią kątem oka, wzdychając ciężko.
Oczywiście, że ustąpiła dumie! Gdyby tego nie zrobiła,
nie przespałaby się z Sasuke. Początkowo duma przeszkadzała jej niemalże we
wszystkim, ale gdy tylko się jej wyzbyła, wtedy wszystko, nawet bliski
kontakt z Sasuke, przychodził jej z łatwością.
- A jak myślisz? - zapytała, dostrzegając, jak Nanami
oddala się od nich.
Temari tym razem skosztowała nowo otwartego piwa i
zamyśliła się na krótką chwilę.
- Myślę, że podążyłaś za moją radą - wyznała szczerze. -
Ale, do cholery, gdybym wiedziała, że to o nim była mowa, zaradziłabym ci coś
innego - syknęła, wpatrując się w trójkolorowe języki płomieni.
- Nie ustępuj dumie, a zwłaszcza Sasuke? - zaśmiała się.
- Coś w tym stylu - mruknęła Temari, wymieniając się z
Sakurą przelotnym spojrzeniem. - I cofam moje wcześniejsze słowa, on wcale nie
jest supermanem.
Kąciki ust Sakury nie uniosły się, a z jej gardła nie
wydobył się ponowny śmiech. Może i nie posiadał supermocy Supermena, ale za to
Sasuke posiadał inną, wyjątkową moc. Tak, był aroganckim dupkiem, ale nie mogła
powiedzieć, że nigdy jej nie pomógł. Przecież zaledwie wczoraj wskoczył za nią
do jeziora, gdy zaczynała się topić. Fakt, że najpierw sam ją tam wrzucił,
jakoś nie utkwił w jej pamięci na tyle, by mącił to wrażenie. Dla niej bardziej
liczyło się, że wyciągnął ją z wody, a kilka godzin wcześniej pomógł w ucieczce
przed Makuro. Mogłaby wyliczać jego wybryki - te dobre i te złe - w
nieskończoność, ale widząc ciemnoturkusowe spojrzenie No Sabaku, poskromiła
swoje myśli.
Temari ułożyła dłoń na jej ramieniu.
- Wybacz mi Haruno, ale pomimo swoich prób zachorowałaś -
oznajmiła jej nader poważnym głosem. - Ale i tak mam ochotę pacnąć cię teraz
mocno w łeb, byś się wyleczyła, bo obie wiemy, że to, co przed chwilą
powiedziałaś Nanami, nie do końca było szczere.
Miała zamiar się o to kłócić - akurat z tym się nie
zgadzała, ale jakimś cudem nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Nie wiedziała,
czy to jej alter ego maczało w tym palce, czy po prostu strach obleciał ją na
myśl o wypowiedzeniu tych kilku przeczących słów.
- Powiedziałam to, co myślę - odparła po dłuższej chwili.
- Nie potrzebowałam jej rady. Mojemu sercu nic nie grozi.
Temari z wrażenia aż opróżniła butelkę z piwem do zera.
- Gdyby nic mu nie groziło, nie beczałabyś wtedy w parku
- skwitowała bez owijania w bawełnę po odrzuceniu pustej butelki na bok. -
Potrzebujemy więcej alkoholu - rozporządziła, wstając i chwiejnym krokiem
zaczęła kierować się na drugą stronę ogniska.
Tu też Sakura powinna zaprotestować. Miała serdecznie
dość procentowanych napojów, zwłaszcza po kilku ostatnich brutalnych dniach,
jakie dane było jej przeżyć. Pomimo iż odczuwała uderzenia gorąca, a w głowie
już jakiś czas temu zaczęło jej się niemiłosiernie kręcić, nie zrobiła tego.
Nie zaprotestowała. A gdy Temari podała jej dwie kolejne butelki piwa,
tłumacząc, że sake niestety się skończyło, chwyciła je bez zastanowienia,
otwierając pierwszą lepszą z nich.
- Czemu sądzisz, że twojemu sercu nic nie grozi? -
zapytała Sakury, siadając na swoim poprzednim miejscu.
- Będzie chciał ci złamać serce, to to zrobi, nie
pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Ciebie również to nie ominie -
odpowiedziała Nanami, zjawiając się ponownie tuż obok nich.
Sakura zadarła głowę, spoglądając na drobną blondynkę i
uśmiechnęła się do niej szczerze.
- Masz rację, złamane serce nie ominęło i mnie.
Cierpiałam i cierpię nadal, lecz to nie miało nic wspólnego z Sasuke -
wyjaśniła, podając jej drugie, nieotwarte jeszcze piwo. - Sake się skończyło.
Czuła jak ciemnoniebieskie tęczówki przyglądają jej się uważnie.
Bez wątpienia Nanami kolejny raz starała się ją zrozumieć, aczkolwiek
zrozumienie Haruno Sakury nie było aż takie proste. Jednak już po chwili Nanami
chwyciła za butelkę alkoholu, którą podała jej Sakura i usiadła tuż obok niej i
Temari. I wraz z tym temat Sasuke został zakończony, żadna nie kwapiła się do
powrócenia do tej rozmowy. Zresztą festiwal muzyczny nie był po to, by paplać o
swóich eks albo facetach, z którymi obecnie się bezkarnie i bez zobowiązań
sypia. Ten czas powinno się spędzać w o wiele przyjemniejszy sposób.
I właśnie to zaczęły robić po kolejnym piwie. Pomimo buczącej w
tle głośnej muzyki, Temari wyciągnęła swój telefon i puściła z niego starą
piosenkę Cyndi Lauper “Girls just wanna have fun”. Jak na zawołanie we
trójkę zaczęły tańcować wokół płonącego w najlepsze ogniska. Żadna z trzech
kobiet nie zwracała uwagi na ich kompanów siedzących tuż obok, którzy
spoglądali na nie z wyraźnym rozbawieniem. Lecz nawet oni nie zamierzali
przerywać im dobrej zabawy głupawymi tekstami.
W tej chwili Sakura najchętniej położyłaby się na ziemi, wtulając
w pierwszy lepszy plecak, by Morfeusz mógł objąć ją w swoimi ramionami,
pogrążając ją w głębokim śnie. Ale korzystając ze swojej silnej woli, a także
pomocy upierdliwego alter ego, nie zamierzała tego robić. Okręciła się wokół
własnej osi, nie zaprzestając swoich tańców, radośnie chichrając się przy tym
pod nosem. Nie wiedziała, jak długo tańczyły do ciągle jednej i tej samej
piosenki, która wyraźnie była włączona na repeat, jednak nie zwracając
uwagi na ogarniające ją zmęczenie i upicie alkoholowe, nie planowała w
najbliższym czasie przestać dobrze się bawić.
- Co jest? - zapytała głośno Temari tuż po tym, jak wpadła na
Nanami stojącą w miejscu niczym słup soli.
Sakura wbrew swoim początkowym zamierzeniom zatrzymała się tuż
naprzeciwko nich, z zastanowieniem przyglądając się drobniejszej blondynce,
której wzrok był utkwiony tuż za nią. Ponownie przystawiła butelkę z alkoholem
do ust, po czym wzięła jeden wielki łyk. Głupi instynkt podpowiadał jej, kto
najpewniej zbliża się do nich albo może stoi już tuż za jej plecami. Nie była
Einstain’em, ale też nie była na tyle głupia, by nie wiedzieć, że pewnie tylko
Sasuke był stanie zatrzymać w miejscu świat Nanami. Gdy chaustem wypiła kolejną
dawkę płynu, mimowolnie odwróciła spokojnie głowę, przez ramię spoglądając za
siebie. Nie myliła się. Sasuke wraz z Suigetsu zbliżali się ku nim.
Jak zwykle wyraz twarzy kruczowłosego był dla Sakury nie do
odgadnięcia. Nigdy nie potrafiła go rozszyfrować. Jedynym wyjątkiem były
momenty jego wściekłości - wtedy nie mogła mieć żadnych wątpliwości, co do jego
myśli i samopoczucia. Kare tęczówki wpatrywały się w jej stronę, ale czy w nią?
Sakura nie potrafiła w tej chwili nie zadać sobie tego pytania: Patrzy na
mnie? Czy na Nanami? Z powrotem przeniosła skonsternowane spojrzenie na
nowo poznaną studentkę, która w obecnej sytuacji najwyraźniej nie widziała
nikogo prócz Sasuke. Lecz tu się myliła. Ciemnoniebieskie, wpadające w granat
tęczówki spoczeły właśnie na niej.
Miłość jest głupia i tępa, warknęła w myślach zła.
Wpakowałaś się po uszy, inteligencie, dodało nadzwyczaj spokojnie jej alter ego.
- Nic nie grozi twojemu sercu? - prychnęła niespodziewanie Temari
do jej ucha.
Sakura spojrzała na nią z rozszerzonymi źrenicami, ale nie na
długo. Sasuke po chwili stał tuż za nią i najwyraźniej nie miał zamiaru ruszyć
się z tego położenia. Nie odwróciła się, obserwując niezdecydowane spojrzenie
Nanami przeskakujące to z niej, to na Sasuke, którego oddech drażnił jej skórę.
Sakura westchnęła i patrzyła przed siebie. Nie odwróci się. Nie da
mu tej satysfakcji.
Jednak to, co zaskoczyło ją jeszcze bardziej, to przeciągająca się
cisza. Nie ruszał się nie tylko Sasuke, ale także wszyscy inni. Słyszała, jak
serce bije jej coraz szybciej, nie wytrzymując napięcia.
- To pijemy czy nie? - zakrzyknęła Temari, a Sakura
poczuła, że momentalnie zeszło z niej powietrze. Sasuke chyba również
postanowił przerwać ciągnący się bezruch, ale to, co zrobił, na pewno nie
spodobało się Sakurze.
Poczuła, jak opiera się o nią, jednocześnie oplatając ją
ramieniem, niebezpiecznie i wręcz demonstracyjnie zbliżając się do jej ucha.
Dreszcze przebiegły jej wzdłuż kręgosłupa, gdy gorący oddech czarnookiego
bezpośrednio drażnił delikatną skórę jej szyi.
- To co, Haruno? Pijemy czy masz dość?
Oczywiście, że miała dość! Ale nie zamierzała dać mu tego
po sobie poznać.
- Kto wiesza dmuchaną lalę na słupie? - zapytała, chcąc
odwrócić uwagę od tego, co aktualnie działo się wokół niej i z nią samą.
- Nikt. Był remis, a ty zwiałaś. Znowu.
- Zanudziliście mnie na śmierć - skwitowała, nie odważywszy się
skrzyżować z nim swojego spojrzenia. - Po za tym, nie zwiałam - ucieła krótko z
jawną nutką złości. Gdyby chciała, mogłaby dalej drążyć ten temat. Doskonale
wiedziała, że Hachiro raczej nie pozwoliłby na remis - on nienawidził tego
słowa, o czym przekonała się w Kyoto.
Przymknęła powieki, powracając myślami do rozkosznych pocałunków z
zeszłej nocy, jakimi była przez niego obdarzana. Było jej wtedy tak dobrze, że
najchętniej odwróciłaby się teraz do niego i namiętnie wpiła się w jego usta
bez zawahania. Lecz nie potrafiła tego zrobić. Gdy jej powieki uniosły się,
natknęła się na urażony wzrok Nanami.
Jej alter ego ponownie rozpoczęło swój głośny protest, nie chcąc,
by Sakura po prostu stała w miejscu i nic nie robiła. Wewnętrzna cząstka niej
pragnęła, a wręcz łaknęła odwrócić się i go pocałować i właśnie ta część
pragnęła za wszelką cenę wzbudzić zazdrość w znajomej Temari.
Zazdrość? - zaśmiała się histerycznie
w myślach. Coraz więcej jej czynów i słów popierało tezy, jakie tworzyły Ino i
Temari; zakochała się w nim i wpadła jak śliwka w kompot.
Z tego również powodu zrobiła krok w przód, a ramię Sasuke
przestało ją oplatać.
- Nie wiem jak ty, ale ja piję - powiedziała, zerkając na niego
niepewnie kątem oka. Wystarczył ułamek sekundy, by mogła zorientować się, że
wyraz jego twarzy nie zmienił się nic a nic. Wolnym krokiem odeszła z powrotem
w stronę Temari, która wraz z Nanami usiadła na ich wcześniejszym miejscu.
Wypiła pośpiesznie resztkę piwa, jaka pozostała w jej butelce, po czym sięgnęła
po nową partię. Tym razem Sakura usiadła po drugiej stronie Temari, zdala od
Nanami; tak będzie lepiej dla nich obu.
- Zrobili to specjalnie - oznajmiła nagle No Sabaku skupiając
wzrok na grupce mężczyzn po drugiej stronie ogniska. - Specjalnie wysłali
Suigetsu po Sasuke. Tylko on mógł go znaleźć - skwitowała, machając wolną ręką,
po czym chwyciła za swój długi wisiorek, do którego był przyczepiony
prowizoryczny otwieracz i pozbyła się kapsla z kolejnej butelki.
Ani Nanami, ani Sakura nie skomentowały krótkiej, acz prawdziwej
analizy Temari.
- A czy ty nie przyprowadziłaś jej tu też specjalnie? -
wtrąciła nagle Nanami.
Twarz No Sabaku stężała, a ciemne turkusowe tęczówki
wyrażały dezaprobatę.
- Przyprowadziłam ją tu, bo ją lubię, a nie żebyście
skakały sobie do gardeł - powiedziała niezłomnie. - Byłaś z nim trzy lata temu.
To czas, po którym możesz sobie zdecydowanie odpuścić, zwłaszcza gdy on
wyraźnie znalazł sobie inny obiekt westchnień. - Wzrok Temari przeszył Nanami
na wylot. - A ty… - zwróciła się do Sakury z tą samą ostrą tonacją, po której
ta wiedziała, że jest w tarapatach. - To twoje życie i pewnie tak bardzo, jak
będę ci marudzić, byś trzymała się od niego z daleka, tak bardzo zrobisz na
odwrót. Ale, do jasnej cholery, przestań udawać, że masz serce z kamienia i nic
nie jest w stanie cię zranić - warknęła poirytowana, wstając z miejsca i
zaczęła się oddalać.
Nanami wymieniła się spojrzeniem ze zdziwioną Sakurą, po
czym powiedziała:
- Ostatni raz widziałam ją taką wściekłą, gdy dowiedziała się, że
ktoś w Konoha zamierza zrobić konkurencję jej siłowni. Przejdzie jej jutro -
zaśmiała się.
Sakura zamarła na chwilę, spoglądając ze zdziwieniem na
twarz blondynki. Wachlarzem gęstych rzęs zamrugała kilka razy, zastanawiając
się w myślach, czy czasami się nie przesłyszała.
Usłyszałaś to głośno i wyraźnie, zapewniło ją jej
wewnętrzne ja.
- Ma siłownie? - spytała ostrożnie.
Nanami skinęła głową.
- Ma ją wraz z rodzeństwem. Prowadzi na niej zajęcia
samoobrony kobiet, dlatego dość podniosło się jej ciśnienie, gdy usłyszała, że
ktoś zamierza ją wygryźć. Ale najwyraźniej pomysł tamtej osoby nie wypalił.
Sakura nie zamierzała nikogo wygryzać. Nawet nie
wiedziała, że ktoś inny prowadzi zajęcia takie same jak te, które planowała
robić. Biorąc pod uwagę obecny humor Temari, wolała przemilczeć całą sprawę i
nawet nie wspominać nikomu, że to ona była osobą, która jakiś czas temu
przyprawiła No Sabaku o białą gorączkę. Chwilowo zamierzała przemilczeć tę
sprawę. Jej usta niespodziewanie ułożyły się w subtelny uśmiech - przegrać z
Temari i jej doświadczeniem jak najbardziej mogła. Kątem oka obserwowała, jak
owa blondynka wymienia kilka ostrych słów z Shikamaru zdala od obozowiska.
Nanami po chwili wstała bez słowa i skierowała się w
stronę Sasuke.
Czując ogarniającą ją złość, Sakura położyła się na
trawie z butelką piwa, nie zamierzając im się przyglądać; wiedziała, że gdyby
obserwowała ich rozmowę, szlag by ją trafił. Złość zmieszana z zazdrością
wzrastała w niej z każdą nową chwilą i pomimo ogromnych chęci, nie potrafiła
stłamsić w sobie tych uczuć. Tak bardzo jak próbowała, tak bardzo polegała z
kretesem. Lecz zawzięła się - nie zamierzała patrzyć w ich stronę.
Nie zrobię tego! Nie będę zazdrosną małpą! Nie jestem
zołzą! - wrzeszczała na swoje alter ego, które próbowało zmusić ją do
wstania i podejścia do nich. Z łatwością mogłaby przecież wykorzystać monopol,
jaki miała na Sasuke, a on na nią. Ale nie chciała tego robić. Nie chciała być
taka.
Pociągnęła mocno nosem, upijając kilka głębszych łyków
piwa. Gdyby chociaż niebo było bezchmurne, mogłaby skupić całą swoją uwagę na
gwiazdach oddalonych miliony lat świetlnych od nich, lecz żadnej z nich nie
udało się przebić przez gęste chmurzyska. Przez to bez przerwy zastanawiała
się, co dzieje się kilka metrów dalej, ale zawzięła się na tyle, by naprawdę
nie spoglądać w ich stronę.
- Jesteś żałosna - burknęła Temari, ponownie zasiadając
tuż obok niej. Jednak w przeciwieństwie do różowowłosej studentki nie
konsumowała już alkoholu.
Sakura wzruszyła ramionami. Wiedziała, że była żałosna,
zresztą tak nawet przedstawiła się Temari przy ich pierwszym spotkaniu. Haruno
Sakura, ta żałosna, powiedziała wtedy.
- Jakby cię to w ogóle interesowało, to Nanami nadal
próbuje się z nim jakoś rozmówić, ale on ewidentnie gapi się na ciebie.
- Nie interesuje mnie to - skłamała mruknięciem pod
nosem, zakrywając przedramieniem oczy. Położenie na trawie w jej obecnym stanie
nie było najlepszym pomysłem. Wątpiła, by w ogóle była w stanie się w tej
chwili podnieść. Nie wspominając już o tym, że cała ziemia wydawała się kręcić,
przyprawiając ją o niewyobrażalny ból głowy. Nawet nie chciała myśleć, jak
będzie wyglądać jutrzejszy dzień, skoro już teraz czuła się tak paskudnie.
Mieszanie sake z piwem nie było najmądrzejszym pomysłem.
Temari milczała dłuższą chwilę, obserwując ją badawczym
wzrokiem. Szturchnęła ją delikatnie nogą.
- Wstawaj Haruno - rozporządziła.
- Zaraz - odparła zmęczonym głosem, na co Temari
westchnęła ciężko.
- Hej, ty, ktoś tu ma dość - zawołała głośno No Sabaku,
kciukiem wskazując na pomału zasypiającą na trawie Sakurę.
Sakura przeklnęła pod nosem, domyślając się kogo Temari
nazwała ty.
- Nikt nie ma dość - mruknęła ledwo słyszalnym głosem,
lecz gdy jej ciało odmówiło posłuszeństwa sama zwątpiła w swoje słowa. Upiła
się dwa razy więcej i szybciej niż to było w Konoha, wtedy to też Sasuke był
świadkiem jej pijaństwa, a nawet sam przyczynił się do ilości alkoholu w jej
organiźmie. Mimo wszystko upiła kolejny łyk piwa.
Nie wiedziała, ile dokładnie czasu minęło od momentu, w
którym Temari zaalarmowała wszystkich zebranych o jej stanie, a kiedy wyczuła
obecność Sasuke nad sobą. Niechętnie przeniosła przedramię, jakim cały czas
zakrywała oczy, na czoło.
- Nie jestem pijana - zawyrokowała, spoglądając wprost w
czarne tęczówki.
- Tym razem ci nie wierzę - odparł, westchnięciem
siadając tuż obok niej i podał jej butelkę wody.
Sakura zamrugała trzy razy, pomału zaczynając gubić się w
sytuacji. Nie pamiętała by Temari odchodziła od niej, ani też gdzie mogła być w
obecnej chwili. Wiedziała jedynie, że No Sabaku nie ma nigdzie w ich pobliżu.
Kolejnym niezrozumiałym pytaniem, jakie właśnie jej się nasuwało, to skąd
Sasuke wytrzasnął wodę. Nie zastanawiając się nad poszukiwaniem odpowiedzi,
leniwie chwyciła za małą butelkę z przeźroczystą cieczą - jutro zdecydowanie
będzie potrzebować jej o wiele więcej.
- No dobra - powiedziała przeciągle, próbując podnieść się
do siadu; w praktyce okazało się to o wiele trudniejsze, niż wcześniej sobie
wyobraziła. - Zajebałam się, a jak - dodała, czując jak Sasuke chwyta ją za
ramię, pomagając jej usiąść.
- Co ty nie powiesz - parsknął, obserwując jak Sakura
zaczyna siłować się z nakrętką od butelki, aż wreszcie po dłuższej chwili udało
jej się ją otworzyć. - Masz już dość - bardziej stwierdził, niż zapytał, a ona
nie zaprotestowała, tylko spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
Sasuke cały czas uważnie ją obserwował, co nie umknęło
uwadze pijanej Sakury.
- Pij tę wodę i pochyl się, tak byś miała głowę między
nogami - powiedział dosadnie.
Sakura zmierzwiła dłonią włosy, zaczesując je do tyłu, po
czym zrobiła tak, jak powiedział. Wzięła ogromny łyk wody, a czując, jak ciecz
usadowiła się na jej żoładku, pochyliła się do przodu chowając głowę pomiędzy
nogami. Nie do końca rozumiała, do czego miało to prowadzić, ale nie czuła się
na siłach na tyle, by zaczynać drążyć rozmowy na mało ważne tematy. Po dłuższej
chwili milczenia spoglądnęła na niego niepewnie przez różowe kosmyki włosów,
jakie opadały na jej twarz. Jego wzrok ku jej niezadowoleniu nie był zwrócony
na nią, tak jakby tego chciała - patrzył się na Nanami rozmawiającą z Temari,
która nagle się odnalazła. Usta Sakury wykrzywiły się momentalnie w
niezadowoleniu.
Nie wiedziała, skąd znalazła w sobie siły i chęci, ale
pomału zaczęła wstawać z ziemi. To zwróciło wreszcie uwagę Sasuke.
- Co ty wyprawiasz? - spytał, unosząc głowę do góry i
obserwując każdy jej ruch.
- Zmieniłam zdanie. Nie mam jeszcze dość - powiedziała
stanowczo, stając na równych, lecz chwiejących się nogach. Zrobiła krok w przód
zamierzając wrócić do sobotniego imprezowania, lecz gdy tylko ponownie doznała
uczucia, jakby była na pędzącej w zastraszającym tempie karuzeli, zwątpiła w
swoje wszystkie możliwości.
- Albo może jednak mam dość - warknęła poirytowana, siadając z
powrotem na ziemi.
Brew Sasuke drgnęła w zdziwieniu.
- Bo kobieta zmienną jest - skwitował Sasuke,
przystawiając butelkę z piwem do ust, po czym zaczął sączyć bursztynowy
alkohol.
Sakura poszła za jego początkową radą i ponownie wsadziła
głowę pomiędzy nogi, o dziwo tym razem od razu zaczęła czuć się lepiej.
- Czep się swoich eks - burknęła pod nosem, wbijając
wzrok w żółtawą od słońca trawę.
Teraz już nie tylko Ayanami chodziła po jej głowie, a
również i znajdująca się nieopodal nich Nanami, która w dodatku co chwilę
spoglądała w ich stronę. Zdawała sobie sprawę, że jest to wyraźna oznaka
zazdrości, ale nadal ciężko było jej to zaakceptować. Prawdę powiedziawszy
nigdy wcześniej nie doznała tego uczucia. O Miyaviego nie była zazdrosna.
N i g d y . Zazdrość pomału wypalała ogromne znamię na jej duszy. Nim
zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób, łzy zaczęły toczyć się po jej
policzkach. Zaciągnęła mocno nosem, nie będąc w stanie pohamować łez.
Przyglądała się, jak krystaliczna ciecz spadała na trawę, a dłonie zacisnęła
mocniej na kolanach. Nie wiedziała, dlaczego płakała. Nikt jej nie zrobił
niczego złego. Żadna krzywda jej się nie stała, a jednak nadal chciało jej się
płakać.
Więc płakała, tak profilaktycznie.
Raptem poczuła chłodną dłoń Sasuke na swoim kolanie, a
wnet gęsia skórka pojawiła się na jej nagich nogach.
- I czemu beczysz? - usłyszała jego stonowany głos.
- Bo tak - odparła dziecinnie, pocierając nos wewnętrzną
stroną dłoni. Nie uniosła głowy, by po raz kolejny spojrzeć na niego z prostego
powodu - wstydziła się; wstydziła się łez. Frustracja zaczęła nagle eskalować w
niej z niewiadomych nawet dla niej powodów. A wszystko bez zwątpienia mogła
zwalić na ilość spożytego alkoholu. Nie będąc w stanie dłużej tłumić w sobie
sprzecznych uczuć, po prostu zaczęła mówić, co jej ślina na język przyniosła.
- Bo mnie wkurzasz, Uchiha. Wkurzasz, drażnisz swoim zachowaniem.
Całujesz zawzięcie, gdy powinieneś uciekać ode mnie, gdzie pieprz rośnie.
Proponujesz jakiś cholerny monopol. Sam się wściekasz, gdy tylko na horyzoncie
pojawia się Hachiro. Jesteś perwersyjny. Całujesz…
- Powtarzasz się, zazdrośniku - upomniał ją.
Nie wytrzymała dłużej. Uniosła głowę w furii i spojrzała
wprost zapłakanymi oczętami na Sasuke.
- Powiedziałam już, byś czepił się… - zaczęła w złości,
lecz ten ponownie nie dał jej dokończyć zdania.
- Jesteś inna, wolę czepić się ciebie.
Sakura napowietrzyła policzki, tylko po to, by zaraz z
świstem wypuścić powietrze z ust. Ta rozmowa w ogóle do niczego nie prowadziła.
- Miałam zrobić coś głupiego, coś szalonego, a jak
skończyłam? Tak jak zawsze chlejąc do momentu, w którym miałam dość - mruknęła
poirytowana, wycierając dłońmi mokre od płaczu oczy.
- Pozbyłaś się tatuażu - przypomniał jej, przyglądając
się, jak Sakura ociera twarz.
- Pozbyłam się ostatniej rzeczy, która mi o nim
przypominała każdego dnia. Wyzbyłam się przeszłości, a chciałam zrobić tego
dnia coś tylko dla siebie. Coś, co by nie obracało się ciągle wokół pieprzonego
Miyaviego - warknęła sfrustrowana.
Sasuke niespodziewanie wstał i stanął nad nią, wyciągając
ku niej dłoń.
- Nadal mi ufasz? - zapytał ze swoim niezachwianie
spokojnym głosem.
- W tej chwili się ciebie boje - wypaliła, zadzierajac
głowę wysoko do góry, by móc spojrzeć w jego oczy. Jej słowa były szczere, a to
przez blask ogniska, przed którym stanął Sasuke, który dodał mu diabolicznej
aury. W rezultacie w głowie pijanej Sakury zaczęły zradzać się mroczne wizje.
- Ufasz? - spytał ponownie, nie zrażając się jej
stwierdzeniem.
Już niejednokrotnie mu zaufała i ani razu tego nie
żałowała. Z tym że czuła, iż tym razem to, co planował Sasuke różniło się od
jego poprzednich wybryków. Nie zwracając uwagi na jego poczynania, przygryzła
delikatnie dolną wargę i po chwili zawahania chwyciła pewnie jego dłoń.
Sasuke niemal od razu podciągnął ją do góry.
- Odwróć się - rozkazał nagle, ale widząc wątpliwe i
niezdecydowane spojrzenie Sakury, dodał jeszcze:
- Po prostu się odwróć. Nie pożałujesz.
Sakura wywróciła oczami i zrobiła to, o co prosił.
- I? - zapytała, wzrokiem śledząc to, co dzieje się w
oddali, gdy Sasuke znienacka zakrył jej oczy ciemnym materiałem. - Co ty wyprawiasz?
- spytała spokojnie, próbując rozszyfrować jego zamiary.
- Nie bądź ciekawska. Dowiesz się w swoim czasie -
powiedział, zawiązując mocno bandamę z tyłu jej głowy.
Liczył się z jej wrzaskami, gdy tylko zorientuje się, co
takiego planuje. Ale skoro chciała zrobić coś głupiego i szalonego, to
zamierzał jej to zagwarantować. Bandama miała uniemożlić jej zbyt szybkie
pojęcie tego, gdzie ją prowadzi, a nie zamierzał pozwolić jej na wycofanie się
w ostatniej chwili.
Chwycił ją za przedramię, pomału zaczynając oddalać się
wraz z nią od obozowiska znajomych.
- A wy gdzie? - zawołała Temari za nimi.
Sasuke, nie odwracając się w ich stronę, odpowiedział z
czystą ironią:
- Zabieram ją na romantyczny spacer.
Twarz Sakury momentalnie pobladła. Słowo na R,
które właśnie wypowiedział, z jego ust zabrzmiało niczym herezja. Obróciła
głowę w jego stronę, gdzie przynajmniej po pozycji jego dłoni na swojej ręce
przypuszczała, że się znajdował. Ale kompletnie się pogubiła, od kiedy nie była
w stanie widzieć, gdzie idzie.
- Czy nie zgodziłaś się poprzedniej nocy na nasz mały
monopol? Więc czemu się spinasz? - usłyszała jego cichy szept przy swoim uchu,
a kolejny przyjemny dreszcz przeszedł przez jej ciało.
- Bo słowo “romantyczny” w ogóle do ciebie nie pasuje.
Sasuke parsknął śmiechem.
- I tu wcale nie przeczę. Romantyzm to nie moja broszka -
sparował, wzruszając ramionami.
- To zdążyłam sama zauważyć - skwitowała, stawiając
niepewnie kroki na ziemi.
- I raczej ci to nie przeszkadza, co?
Cichy śmiech wydobył się z jej krtani.
- Nie - odparła szczerze.
- To dobrze - usłyszała, co ją zaintrygowało. Najchętniej
teraz wdarłaby się w jego głowę, chcąc dowiedzieć się, o czym w tej chwili
myśli.
Sakura nie powiedziała już nic, a Sasuke nie rozpoczął
żadnego tematu. Muzyka z głównej sceny była coraz wyraźniejsza dla różowowłosej
dziewczyny, co sygnalizowało jej, że z każdym krokiem zbliżali się do serca
Inazumy. Ten fakt jeszcze bardziej ją skołował, ale nie protestowała, ani też
nie zadawała żadnych zbędnych pytań, na które i tak pewnie nie dostałaby
zadowalającej ją odpowiedzi. Milczenie wydawało się być najrozsądniejsze.
- Jesteśmy - oznajmił, a dłonie Sakury od razu
powędrowały na ciemną bandamę z zamiarem ściągnięcia jej z oczu, ale w tej
samej chwili Sasuke ułożył swoje ręce na jej. - Jeszcze nie. Zakryj uszy -
powiedział i sam przesunął jej dłonie na uszy.
- Traktujesz mnie jak dziecko - burknęła, krzywiąc usta.
- Chcesz zrobić coś głupiego a zarazem szalonego? -
spytał.
Widząc, jak Sakura kiwa tylko głową, powiedział
spokojnie:
- To zrób, co mówię i nie podsłuchuj.
- Tak jest, panie kapitanie - fuknęła i po raz enty
dzisiejszego dnia zrobiła tak, jak jej kazał.
Będąc ślepą i głuchą przypomniała sobie momenty, w
których wmawiała sobie, że nie zamierza nigdy przebywać w towarzystwie Sasuke.
Słuchanie jakichkolwiek komend z jego strony nie mieściło jej się wtedy w
głowie. A teraz co? Zachowuje się, jakby była mu całkowicie podporządowana. Słucha
każdego jego słowa, a przynajmniej gdy jest na tyle pijana, by nie kłócić się z
nim. Ale chciała, tak bardzo chciała zrobić coś głupiego i szalonego. Coś, co
byłoby tylko dla niej. Chciała wreszcie na nowo odżyć i po prostu zapomnieć o
Miyavim i jego bracie.
Czując dotyk Sasuke na swoich dłoniach, wiedziała, że już
ponownie może odzyskać swój słuch.
- Nie bulwersuj się, ani nie wrzeszcz. Muszę ci ubrać
uprząż.
Sakura nie protestując uniosła nogę, gdy tylko Sasuke za
nią chwycił.
- U…? Co? - zapytała skonsternowana. Uprząż kojarzyła jej
się z jazdą konną, której nigdy nawet nie próbowała i raczej nie zamierzała
tego robić. - Co ty kombinujesz? - Nie rozumiała nic a nic z jego obecnego
postępowania.
- Zaraz się przekonasz.
Nie potrafiła być cierpliwa. Przed ponaglaniem Sasuke do
wyjawienia jej swoich zamiarów powstrzymywało ją jedynie to coś głupiego i
szalonego.
Sasuke wraz z pomocą innego mężczyzny ubrali ją w uprząż,
a nastęnie założyli coś na jej dolne partię nóg. Po chwili poczuła jak chłodne
dłonie Sasuke łapią ją za ramiona i prowadzą kilka metrów dalej.
Stając na czymś metalowym, ogarnęła ją trwoga. A gdy
tylko poczuła, jak zaczyna się wznosić, na oślep chwyciła mocno Sasuke za dłoń.
- Powiedz, że to nie to, co myślę - powiedziała błagalnym
tonem.
- Skąd mam wiedzieć, co myślisz? - spytał zadziornie, a
Sakura wiedziała, że igrał z nią specjalnie.
- Sasuke! - podniosła głos, gdy tylko poczuła, jak jej
ciało zaczyna drżeć na własny akord.
- Miałaś mi ufać - warknął nieco poirytowany.
- Zajebię cię kiedyś. Zabiję, zobaczysz - panikowała,
zamykając mocno oczy, gdy nagle dźwig, jaki wyciągał ich w górę, zatrzymał się.
Nagle poczuła, jak ktoś zaciąga bardziej jej uprząż, zmuszając ją
tym razem do zbliżenia się bliżej Sasuke, z którym stykała się ciałem. Jego
ciepły oddech ponownie zaczął drażnić przyjemnie jej delikatną skórę, a ona
sama pomału zaczęła uspokając się stopniowo.
Bliskość Sasuke
pomagała.
Samo dudnienie serca w jego klatce piersiowej powodowało, że
stawała się ostoją spokoju. Nie przerażał jej nawet fakt, że gdy tylko Sasuke
ściągnie z jej oczu ciemną bandamę, ujrzy świat z zupełnie innej persepktywy
niż wcześniej. W końcu nie codzień staje się na platformie do skoków na bungee.
Już wcześniej widziała z oddali dźwig i tłum ludzi, którzy czekali w kolejce do
skoku, ale zdecydowanie sama by tu nie przyszła. Wejście na krokwie podczas
koncertu Akatsuki to jedno, a to była już zupełnie inna sytuacja. Tam dzieliła
ją odległość pięciu, sześciu metrów od ziemi, tu conajmniej pięćdziesięciu.
- Patrz się na mnie - powiedział ze spokojem Sasuke ściągając z
niej bandamę.
Usta Sakury były zaciśnięte w prostej lini, jakby bez przerwy
wstrzymywała powietrze. Ale patrzyła się na niego. Patrzyła w te jego czarne
jak otchłań oczy z istnym mordem i paniką. Może i skok na bungee był czymś
głupim, ale to, że był szalony to mało powiedziane.
Miała lęk wysokości, do jasnej cholery!
- Gotowi? - spytał nagle instruktor, który cały czas znajdował się
tuż obok nich.
Przerażona Sakura jak na komendę zarzuciła dłonie na szyję Sasuke,
bojąc się chwili, w której zostaną wypchnięci z metalowego kosza. Sasuke
zaśmiał się cicho, obejmując ją mocno w pasie.
- Trzymaj się mocno, Haruno - wyszeptał jej subtelnie, kiwając
głową do intruktora. - I…
Z o s t a ń.
Była pewna, że właśnie to słowo padło z jego ust, lecz nie mogła
być tego pewna na sto procent, gdyż właśnie w tamtym momencie straciła grunt
pod nogami i zaczęła spadać.
Głośny, przeraźliwy krzyk wydobył się z jej krtani echem roznosząc
się w okół nich.
Leczy gdy świat zaczął wirować w pięknym tańcu, krzyk zamienił się
w radosny śmiech. Nim jednak zdążyła nacieszyć się, poczuła mocne szarpnięcie
liny przyczepionej do jej ciała. Z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzała na
niego, nie będąc w stanie wydobyć z siebie słowa.
Elastyczna lina jeszcze kilka razy szarpnęła nimi, balansując nimi
w powietrzu.
- Wystarczająco szalone i głupie? - spytał z zadziornym
uśmieszkiem Sasuke.
Nadal nie będąc w stanie powiedzieć słowa, odpowiedziała mu
jeszcze szerszym uśmiechem. Adrenalina podskoczyła na tyle w jej ciele, że
jedyne, co pamiętała, to ten błogi stan nieważkości i ramiona Sasuke mocno
oplecione wokół jej ciała. Nie pogniewałaby się nawet, gdyby mogli tak trwać w
nieskończoność.
Ale to, co dobre, zawsze szybko się kończy i tak było również w
tym przypadku.
Kiedy tylko lina zaczęła się uspokajać, poczuła nieznajome dłonie
na swoim ciele. A ona tak bardzo nadal chciała tkwić w tej chwili, nieważne, że
zwisali do góry nogami. Liczyło się tylko bycie w jego ramionach. Lecz i to się
skończyło - Sasuke puścił ją, gdy i jego instruktor chwycił za ramiona, z
zamiarem sprowadzenia na ziemię.
Bez najmniejszego problemu nieznajomy obrócił ją i postawił na
nogi.
- Jednak dała radę - zawołał do Sasuke. - Żadko kiedy osoba z
lękiem wysokości decyduje się na taki skoki. Dobra robota - pogratulował jej,
klepiąc ją po ramieniu, po czym zabrał się za ściąganie z niej uprzęży.
Sakura poruszała się machinalnie jak robot, gdy instruktor odpinał
paski i zapięcia z jej talii i nóg. Za to nieobecnym wzrokiem spoglądała w
górę, gdzie właśniewciągany był kolejny wariat, aby móc oddać swój skok.
Przełknęła głośno ślinę, gdy zorientowała się, jak wysoko przed chwilą się
znajdowała i od razu cała pobładła.
Naprawdę to zrobiła. Naprawdę skoczyła z Sasuke na bungee i to
razem.
To, co właśnie zrobili, było zarazem głupie i szalone. Tak jak
tego chciała.
Kiedy tylko była wolna od uprzęży, skierowała swe kroki ku
znajdującemu się nieopodal Sasuke. I gdy stanęła pewniej tuż obok niego,
zrobiła coś, o co nie posąziłaby siebie w najśmielszych snach. Stanowczo
chwyciła go dłońmi za policzki, a następnie wpiła się namiętnie w jego usta.
Kolejna głupia, spontaniczna rzecz została właśnie zaliczona.
Mimo zaskoczenia Sasuke, nie musiała długo czekać na reakcję. Z
całą stanowczością oddał krótki, acz pełen zapamiętania pocałunek. Spojrzał na
nią pytająco, gdy oderwała się od niego.
- Pomyśleć, że to Ty zarzucałaś mi, że jestem niewyżyty.
- Nie zapominaj, Uchiha, że chwilowo masz na mnie monopol -
wtrąciła psotliwie.
Sasuke prychnął pod nosem, wyłapując z jej wypowiedzi
kluczowe słowo chwilowo - nie podobało mu się ono. Spojrzał na nią
spokojnymi, choć chłodnymi tęczówkami, uważnie lustrując jej bladą jak papier
twarz.
Nagle jednak Sakura dotknęła opuszkami palców swoich ust,
spoglądając na czubki butów. Czując jak zbiera jej się na wymioty, zrobiła
pośpiesznie krok w bok i tuż po nachyleniu się zwymiotowała na piaszczystą
ziemię.
Zbyt dużo alkoholu. Zbyt duży szok dla żołądka podczas
kilkunastometrowego skoku.
Dłonią złapałą włosy z tyłu głowy, co by przez przypadek
któryś z niesfornych kosmyków nie wplątał się w rzygowiny. Konwulsja za
konwulsją nie dawała jej spokoju. Zwracała niemalże cały wypity w ciągu kilku
ostatnich godzin alkohol, jakby ktoś odkręcił kurek. Po chwili kucania poczuła
na swoich plecach doskonale już znany sobie dotyk dłoni Sasuke. Jeden z
najlepszych dni w jej życiu zamienił się właśnie w ten najgorszy. Nie
rozumiała, jakim sposobem mogła zepsuć wszystko w tak idiotyczny sposób.
Zacisnęła mocno powieki, a chwilę później konwulsję ustały.
- Napij się wody - oznajmił ze spokojem, ponownie
wyciągając ku niej dłoń z butelką. I tak, jak wcześniej nie wiedziała, skąd ją
miała, aczkolwiek pytać nie zamierzała. Lecz wnioskując po temperaturze
plastiku, dopiero co ja kupił. Tym razem nie zrobiła tak, jak chciał, nie
napiła się. Zamiast tego usiadła kilka kroków od swoich wymiocin i zaczęła
przystawiać do twarzy zimną butelkę. Zmęczonymi oczami spoglądała z
zażenowaniem na Sasuke. Zbłaźniła się. Upokorzyła i cholera wie co jeszcze, a
on po prostu stał nieprzejęty tuż obok przyglądając się jej tym swoim cholernym
enigmatycznym spojrzeniem.
- Przestań się gapić - westchnęła, opierając policzek na
ocieplającej się butelce, która w tej chwili była dla niej zbawieniem. -
Wystarczająco się zbłaźniłam.
- Upiłaś się, a nie zbłaźniłaś - odparł spokojnie. -
Chodź do namiotu.
W normalnej sytuacji jej alter ego rzucałoby na prawo i
lewo zbereźnymi podtekstami, które tylko podsycałyby jej libido. Teraz jednak
ta mała duszyczyka, która w niej siedziała, kuriozalnie postanowiła zamknąć
usta na dużą kłódkę i po prostu dać jej spokój.
Sakura czując, jak brakuje jej sił wyciągnęła przed
siebie dłoń, bezsłownie prosząc go o pomoc. I taką też uzyskała. Sasuke
pociągnął ją do siebie jednym silnym ruchem ręki.
Mozolnym krokiem zmierzali w stronę ich pola namiotowego,
które znajdowało się w zupełnie innym kierunku niż namiot Temari i spółki.
Rozbili się po dwóch różnych stronach pola przeznaczonego na ten weekend na
festiwal.
Sasuke bacznym wzrokiem obserwował Sakurę idącą
chaotycznie pół kroku przed nim. Wyraźnie było widać, iż wypiła więcej alkoholu
niż powinna, w dodatku skok na bungee ewidentnie poprzewracał jej w żołądku na
tyle, by zwymiotowała. Patrzył, jak co rusz bezwładnie przeczesuje dłońmi włosy
czy też pociera nimi o twarz bez żadnego powodu.
- Guzdrzesz się - rzucił do niej, idąc tuż obok z dłońmi
włożonymi w kieszeń.
- Cicho. Jestem pijana, wolno mi - mruknęła przyciszonym
głosem, zerkając na niego z zaróżowionymi policzkami, gdy niespodziewanie
Sasuke szarpnął ją mocno za ramię, niepozwalając jej tym samym na wpadnięcie na
osobę tuż przed nią. Skarcił ją krótkim spojrzeniem. Męczarnią będzie dojście z
Sakurą w tym stanie do namiotu, gdy jej oczy wyraźnie się zamykały, a nogi
odmawiały posłuszeństwa. Z tego również powodu, westchnął ciężko i, ot tak,
wziął ją na ręce.
- Nie mam zamiaru marnować czasu - powiedział spokojnie.
Sakura w odpowiedzi, jedynie oparła głowę o jego tors. W
ogóle nie miała siły na żadne protesty i wyrazy oburzenia. Zresztą niósł ją
tak, gdy zemdlała tuż po tym, jak brała udział w sztuczce Sasuke kilka tygodni
temu, tuż po tym jak wygrał kolejny z rzędu tytuł.
- Ani słowa Daichiemu - powiedziała, przymykając powieki.
Kącik ust Sasuke uniósł się zadziornie do góry.
- Aż tak się boisz, że przekażę matce o twoich wszystkich
złamanych obietnicach? - parsknął.
- Nie - odparła krótko. - Nie chcę bardziej zawieść brata
- szepnęła pod nosem, ani na chwilę nie otwierając oczu.
Sakura nie usłyszała żadnego złośliwego komentarza z jego
ust, jakby doskonale rozumiał, o czym właśnie mówiła. Nie była aż taką dobrą
siostrą, jakby chciała, a już na pewno nie dawała bratu dobrego przykładu. Do
tej pory jej życie to prawie same porażki i błędy, które za wszelką cenę stara
się naprawić. I potrzebuje dużo szczęścia, by jej się udało. Za kilka tygodni
okaże się, czy los pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnął się do niej, czy
też postanowił spisać ją na straty.
Lecz nie mogła zapomnieć o propozycji Hachiro, która tak
wiele jej umożliwiała. Tego przecież pragnęła w głebi serca - ucieczki.
Ale czy to dobry sposób?
- Sasuke? - szepnęła zmęczonym głosem, uchylając leniwie
jedną z powiek. Z dołu jego twarz wydawała się być jeszcze bardziej
przystojniejsza.
- Hm?
-
Znienawidzisz mnie, jeśli z nim pojadę? - zapytała nagle, próbując dostrzec
swoim pijackim spojrzeniem rekację na jej słowa. Tak samo jak dzisiejszego
ranka, kiedy powiedziała mu o propozycji Hachiro, wydawało jej się, że jego
szczęka zacisnęła się mocno.
-
Jeśli bym cię znienawidził, przyznałbym się, że coś do ciebie czuję. Pomiędzy
nienawiścią a miłością jest bardzo cienka linia, jak sama wiesz.
Nie
dość, że nie odpowiedział na jej pytanie, to nie spojrzał na nią, a tego
najbardziej w tej chwili potrzebowała. W końcu to oczy odzwierciedlały duszę
człowieka. Oczach kryła się cała prawda, a ona chciała ją poznać.
- Znienawidziłbyś mnie czy nie? - ponowiła swoje pytanie
o wiele ostrzej.
Była niemalże pewna, że przy skoku powiedział, by
została. Mogłaby sobie dać nawet rękę uciąć.
- Nie - usłyszała tym razem niemalże od razu.
Otwierała usta, by coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła
je. Uzyskała odpowiedź, choć nie na taką liczyła. Nie zamierzała jednak kłócić
się o to, że nie to chciała usłyszeć, nawet jeśli miała nadzieję, że Sasuke
przyzna się wreszcie do jakichkolwiek uczuć, chociażby do nienawiści.
Przymknęła
powieki, powracając do wsłuchiwania się w bicie jego serca.
- Bardzo cienka… - wymruczała prawie przez sen, nie
wiedząc, kiedy odpłynęła w jego ramionach.
Od Autorki: Bardzo dziękuje, że tak cierpliwie czekaliście na ten rozdział :) A teraz troszkę o rozdziale, nie ukrywam, że jeśli chodzi o Inazumę to ciut wzorowałam się na Woodstock'u. Tak coś mnie natchnęło, zresztą - w tym roku pomimo planów Wood mnie ominie, więc sama sobie go zrobiłam :D Brakuję tylko błotka <3
Widzicie te cyfyrki, oznajmiające ilość wejść na bloga? To tylko i wyłącznie dzięki wam! :) Dziękuje za ten cudowny rok z wami :)
A teraz nie zanudzam, ale obejrzyjcie sobie jeszcze poniższy filmik - warto :3
Na następny rozdział nie będziecie musieli już czekać ponad miesiąc - obiecuję :)
Bajo!! ;*
Chciałabym powiedzieć Ci coś wspaniałego, co określiło by w jakikolwiek sposób to jak bardzo spodobał mi się ten rozdział, a ponieważ nie jestem jakoś szczególnie dobra w takich podniosłych tekstach powiem tylko, że zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńSam rozdział jest długi co zdecydowanie działa na plus, choć dobrze wiem, że takiego tasiemca nie łatwo jest napisać. I za to cię podziwiam, że ani jedno zdanie mnie w nim nie znudziło.
Akcja jest jak najbardziej wspaniała. Ten wyjazd... sama nie wiem co o nim myśleć, choć z jednej strony chciałabym, aby Sakura na to przystała. Nie wiem czemu, tak jakoś... Oczywiście w życiu nie przewidzę tego jaki los zgotujesz bohaterom.
Uwielbiam końcowy skok na bungee (dobrze ja to napisałam ?), jestem ciekawa czy Sasuke rzeczywiście powiedział wtedy; ZOSTAŃ!
No cóż na tym kończę mój genialny komentarz i trzymam za słowo co do czekania na następny rozdział, choć jeśli byłby taki długi i ciekawy jak ten to pewnie bym nie marudziła tylko czekała, ( A miałabym wybór hehehe?)
Gorąco pozdrawiam Paulina :*
Masz całkowitą rację, napisanie tego rozdziału wcale nie było takie proste. Przynzam się bez bicia, że kika razy nawet zwątpiłam ciut gdy go pisałam, ale dałam radę! :)
UsuńHihihih, czy Sasuke powiedział wtedy 'zostań', okaże się za jakiś czas :3
Jeju. Nawet nie wiem, co napisać. Taki długi rozdział i tak bardzo wyczekiwany, a mnie zamurowało.
OdpowiedzUsuńChciałam napisać jakiś wielki, długaśny komentarz, żeby wyrazić swój zachwyt i wdzięczność dla Cb i dla BC za tak ekstremalny i genialny rozdział, ale po prostu nie potrafię.
Tak sobie siedzę wpatrując się w ekran laptopa i czuję się zadowolona. Na mojej twarzy błąka się subtelny uśmiech. Jestem wypełniona spokojem. Burza w moim wnętrzu, która toczy się od kilku dni, wyciszyła się. Taka cisza, ukochana, niczym niezmącona cisza. Popadłam w stan melancholii, za który jestem dozgonnie wdzięczna.
A co do notki. Pozostaje mi tylko... wow.
Ogromne wielkie dzięki dziewczyny! Jesteście kochane, naprawdę! I przyznaję się, że podziwiam was za chęci i wytrwałość. :)
Pozdrawiam i do kolejnej.
Buziaki :*
Spokój :) Ahh... jak bardzo chciałam to wreszcie usłyszeć :D Oprócz ciągłego szokowania was, chociaż raz udało mi się was wprowadzić w ten piękny stan melancholii... ale nie na długo :3
UsuńJestem w szoku ;o komentarz będzie później ;o
OdpowiedzUsuńCholera!! I jeszcze raz cholera! To było tak genialne, że zapomniałam języka w gębie!! I jak mam napisać teraz jakiś pragmatyczny komentarz, skoro mam burze w mózgu! Zajebista notka! Wszystko było zajebiste, każde wydarzenie, zdanie ba nawet słowa! W sumie sam ten wyraz "zajebistość" powinien odzwierciedlić Twoje dzieło. Kibicuje Sasuke i Sakurze, zresztą po przeczytaniu ostatniego chapter'u nakręciłam się jak popieprzona na nich xD
OdpowiedzUsuńAch mam nadzieje, że w końcu się przyzna, że wpadł jak śliwką w kompot i wyzna jej miłość :P
ok idę w końcu piec szarlotkę
KOCHAM TWOJE NOTKI! :*
Ty mi nawet nic nie mów o ostatnim chapterze! Jak podekscytowana Mitshie do mnie napisała w pracy, że wreszcie się doczekaliśmy, nie potrafiłam wysiedzieć 5 minut by nie sprawdzic co tam się wydarzyło! A jak wreszcie przeczytałam gdzieś na tajniaka to cały dzień miałam takiego banana na twarzy, że szok :3 Ten chapter był genialny!
UsuńSzarlotka :3 Podziel się posiłkiem! :3
Wycięłaś mi godzinę z życia.
OdpowiedzUsuńTak nakręciłaś mnie na ten rozdział, że kiedy zobaczyłam go na blogu, zasiadłam przed wiatrakiem z kubkiem zielonej herbaty w ręku niczym w przygotowaniu na czytanie najlepszej książki. I wiesz co? Nie zawiodłam się! Czytam twoje opowiadania od 2009 roku i widziałam jak się rozwijasz! Od NFOF, przez moje ukochane Bonds, Sugi, Higami i Shoyę bardzo, ale to bardzo poprawiłaś swój styl pisania i jestem dumna, że mogłam to obserwować. :)
Ale przejdę do rozdziału, bo jak zacznę się roztkliwiać nad przeszłością to nigdy nie skończę, a i łzy wzruszenia się poleją. :3
Kiedy tylko Sakura się obudziła wiedziałam, że zwieje. Niemożliwością byłaby scena kiedy Sasuke budzi się przy Sakurze. To byłoby zbyt naturalne, romantyczne (?) jak na nich. Wielbię Cię za to ciągłe podkreślanie braku romantyzmu w Sasuke, bo to jest w nim najlepsze!
Co do Hachiro... Mam go dość. Gość jakoś kompletnie nie wzbudził mojej sympatii. Pojawia się jak Filip z Konopii po latach, chce ją zabrać ze sobą, niby aby to jej było lepiej, a nie wcale dlatego, że leci na nią jak przysłowiowa mucha do g*wna i chce ją ukraść Sasuke. Okej, rozumiem, że Lily nie przekazała wiadomości, że wszystko potoczyło się inaczej, ale kurde... Lata minęły, więc niech facet się pogodzi z teraźniejszością.
Poza tym Sakura też jest taka sukowata. :D Tu niby przyjaciel, przyjaciel, zrobił jej tyle zła, zostawił samą i w ogóle, ale musi mu powiedzieć, że gdyby dostała wiadomość to poszłaby z nim. Biednemu Hachiro włącza się lampka i tytułowy zazdrośnik nr 2 gotowy.
Uwielbiam ich przepychanki z zazdrości. Sasuke i Hachiro idealnie mi tutaj pasują. A scena przed namiotem kiedy piłka przerywa im niedoszły pocałunek jest niczym z jakiegoś filmu i ciągle mam ją przed oczami.
Późniejsze "zawody" piłkarskie nie poruszyły mojego serca, także na miejscu Sakury nawet gdyby nie pojawiła się Temari, zwiałabym po jakimś czasie. Swoją drogą, Sakura coś ostatnio zapija smutki alkoholem. Oby to się źle nie skończyło. Chociaż zrobiła już wszystko, przespanie się z Sasuke zwieńczyło temat, także ten... Gorzej nie będzie! :3
Skok na bungee wydawał mi się kompletną niemożliwością (?). Nie znam się na tym, ale naprawdę możliwe są skoki w dwie osoby? Bo kiedy to czytałam widziałam tylko przed oczami dwie spięte ze sobą osoby, które w trakcie przeciążenia na dole rozłupują sobie czaszki potężnym uderzeniem w siebie nawzajem. :/ Auć, to bolało.
Czy tylko ja mam wrażenie, że z zastrzeżonego dzwonił któryś z niechcianych braci? Hm... ciekawe jak na nich wpłynie to, że odebrał Sasuke.
Co jeszcze, co jeszcze... Kiedy tylko Sakura oświadczyła, że chce zrobić coś spontanicznego i głupiego pomyślałam o tatuażu, no bo co innego można zrobić na Woodstocku... tfu, Inazumie? :3 Jednak nie mogę pojąć jak taki tatuaż przerobił jej na mapkę. :D ale wyobraźnia działała i ukazała mi takiego przystojnego Hizashiego w tatuażach, rock&rollowca.
Taka długość rozdziałów naprawdę mi odpowiada! Mimo, że nieziemsko długo się na nie czeka i ciekawość osiąga zenitu to takie książkowe rozdziały do których zasiadam z czcią mnie kręcą! :)
Także kochana Miku, czekam na rozwój sytuacji, na kolejne przepychanki słowne między naszą parką i kolejne "książkowe" genialne rozdziały. :)
Pozdrawiam cieplutko! :*
Tak da się skakać we dwójkę na bungee. Nazywa się to tandem bungee jumping :) Sama to dopiero przetestuje w kwietniu, ale da się :)
UsuńSerio? :D No to podziwiam, bo ja jednak mam w głowie to moje wyobrażenie wypadku teraz i nie odważyłabym się.
UsuńPoza tym, lubisz takie wywody czy następnym razem mam się kontrolować? :3
Serio, serio :D Sama na początku w to nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam zdjęć i filmów. :)
UsuńOj tak, lubię takie wywody! I teraz odniosę się do tego co wcześniej napisałam, bo wczoraj byłam na tyle padnięte by tlyko odpisać, że da się w dwójkę skakać :D
Wiesz co ci powiem? Niespodziewałam się, że znajdzie się ktoś, kto czyta moje wypociny od samego początku. Ale jak widać - myliłam się. Nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło :*
Haha! Nie no, zapijanie smutków Sakurze niedługo się skończy :)
Nowy tatuaż Saku do końca będzie opisany bodajże w przysżłym rozdziale. I masz rację, do końca nie da się go zakryć, ale da się go jakoś przekształcić, tylko wiadomo nie wszystko zniknie :) Następny rozdział zacznę pewnie pisać w czwartek :)
Kurczełkę, naprawdę nikt już nie czyta twoich opowiadań od samego początku? Myślałam, że to nic wyjątkowego. Owszem, jakoś w 2010/2011 miałam pewne załamanie i przestałam czytać (i ciągle się wkurzałam przez powiadomienia na gg, ale chciałam je dostawać żeby nie zapomnieć o blogach), ale po jakimś dłuższym czasie wróciłam i pochłonęłam wszystko, od początku, każde opowiadanie, a od tamtej pory czytam regularnie. <3
UsuńGłupi komentarz! Nie dodał się! Więc piszę od nowa :D
OdpowiedzUsuńJestem po wrażeniem długości rozdziału :D bardzo przyjemnie się go czytało :D zakończony w odpowiednim momencie :D zauważyłam "dwie spacje" i jedną literówkę :D w mojej głowie zrodziły się kolejne pytania i obawy :D zapewne następne rozdziały wyjaśnią mi ich większość :D oczywiście czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
Pytania i obawy, powiadasz? :) Co do obaw to jak najbardziej masz prawo :D I rację, dum, dum, dum xD
Usuńrozdział ponad 45 stron i tylko jedna literówka i dwie spacje? Jestem bogiem. :D
UsuńBC-Redaktor
Świetny rozdział:) A z długością to przeszłaś samą siebie :) Cud, miód i orzeszki do tego normalnie ;) Ile w sumie ma stron Shannaro do tej pory? Chyba już tyle co średniej długości książka;P I to jeszcze nie koniec XD
OdpowiedzUsuńZwiązek SasukeXSakura nam się coraz bardziej rozwija:) I kogo oni oszukują, że to nie miłość? Dobrze, że Sakura zaczyna już coś łapać:) No, bo jak to nazwać gdy facet troszczy się o dziewczynę, ona mu ufa, skacze z nią na Bungee, sam przyznaje, że jest inna niż wszystkie jego byłe, chce jej pomóc oderwać się od oprawców? Aha i jest jeszcze chorobliwie zazdrosny o zakochanego przyjaciela. Ja nie znam się na miłości, ale czy to mało? Ponadto akceptują swoje wady i nie koloryzują drugiej osoby, a to jest cecha trwałych związków ^-^ Tak słyszałam. No, bo te ich kłótnie nie przypominają trochę właśnie starego małżeństwa? Szkoda, że to nie jest jednak takie proste, by byli razem. ;( Ale serio to skakanie wspólnie na Bungee było ekstra. Wspólnie przeżyte chwile utrwalają uczucia:) Też chciałabym kiedyś skoczyć, ale nie wiem czy sama dałabym rade..
Teraz Hachiro i jego propozycja. Naprawdę kusząca, ale czy ucieczką z nim, Sakura nie dałaby mu nadziei, że coś między nimi zaiskrzy? I ta jego ucieczka z Kiyoto, była spowodowana groźbami braci Mori? Kurczę, oni naprawdę są jak Yakuza. Trzymają wszystkich w garści. I o co w końcu jest oskarżona Sakura? O "nieumyślne spowodowanie śmierci" czy ma więcej zarzutów? Bo z poprzednich rozdziałów nie mogłam do końca wywnioskować.. I miała chyba opowiedzieć swoją historię Sasuke. Jak to niby zrobi skoro chce wyjechać? A chyba wszyscy czekamy na dokładne relacje ze zdarzeń z Kiyoto, bo do tej pory dawkujesz nam tylko kawałki, które staramy się ułożyć w całość.
Jeju, tyle pytań, tak mało odpowiedzi ;( Chciałoby się już poznać wszystkie. Chociaż na parę się znalazło, jak to, dlaczego Sakura bierze prochy na uspokojenie - była świadkiem śmierci Lily i sprawczynią z tego co mówi. Chyba. No, Matko! Kręci mi się w głowie od tych niedopowiedzeń. Chce ciąg dalszy by się dowiedzieć,proszę. Bo nie mam pojęcie czy dobrze wnioskuje czy coś pokręciłam.
Genialnie potrafisz doprowadzać czytelnika do białej gorączki ciekawości :) Jak wydasz jakąś książkę to daj mi znać ;) A na razie będę czekać na ciąg dalszy Twego dzieła :D
Życzę dużo weny, dużo czasu do pisania, i dużo przyjemności :D
Pozdrawiam gorąco. Uwielbiam tego bloga <3
Po twoim pytaniu odnośnie dotychczasowej długości Shannaro, aż musiałam zrobić zdjęcie segregatorowi w którym trzymam to opowiadanie XD 400 stron już ma :)
UsuńRozdział był i nie był zaskakujący. coraz bardziej mnie nakręcasz, bo coraz mniej wiem. Matko. Reagowałam tak samo, jak robiła to Saki. Albo rozdziawiałam usta, albo mrużyłam oczy, albo nabierałam gwałtownie powietrza. No, cóż. Żyłam tym rozdziałem tak, jakbym grała w nim główną rolę.
OdpowiedzUsuńZaskakująca propozycja Hachiro dosłownie zwaliła mnie z nóg. Coś przeczuwam, że Sakura z nim nie pojedzie, chociaż bardzo by chciała uciec. Właśnie dlatego, że tego pragnie, tego nie zrobi. Zbyt wiele traci, opuszczając rodzinę, ale też Sasuke i Ino. W tym momencie historii nie pasuje timeskip. Tym bardziej, że tak mocno i głęboko osadzasz akcję.
Znów wprowadzasz byłą Sasuke. Chociaż nie do końca wiem, co mogłabyś tym pokazać. Może starasz się kierunkować Sakurę na tok myślenia, że jest tylko jedną z wielu poprzednich i wielu kolejnych? No, ale wtedy nie miałaby oporu, by wyjechać. Nie wiem. Sama nie wiem, co myśleć o tym zaskakującym fenomenie.
Irytuje mnie zachowanie Sasuke, ale nie zrozum mnie źle. Głównie chodzi o to, że generalnie chce mieć Sakurę dla siebie, ale robi wszystko, by ta go opuściła. Albo jest na tyle głupi, albo tak pewny siebie i jej słabości z nim związanych.
Nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy z jej apelacją. Wiem, że na pewno coś jeszcze skomplikujesz, chociaż mam niewielkie wątpliwości. Z jednej strony już nie mogę się doczekać końca opowiadania, bo jestem głodna rozwiązania, jakie masz na myśli. Z drugiej strony nie chciałabym, żebyś to kończyła, bo to oznacza pustkę. :)
Czyli z powodzeniem budzisz we mnie skrajne emocje. Ale ogólne wrażenie rozdziałem jest jak najbardziej pozytywne. Jak zwykle wiesz, kiedy co wprowadzić, by nas po prostu oczarować. Chwila namiętności, potem mocne uderzenie akcji, coś zabawnego, by za chwilę móc popłakać. Wiem, że tekst jest trudny w korekcie i chylę czoła Twojej Becie, ale mimo to wyłapałam kilka błędów. Co jest nieuniknione. Jednak tym się nie przejmuj - nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie wyłapała :)
Z uściskami,
.romantyczka
Przyznam szczerze, że wprowadzenie Nanami było czystym impulsem z mojej strony. Może i była wredna od czasu do czasu, to również porozmawiała z nią na spokojnie i normalnie gdy Temari dała chwilowy upost swoich emocji
UsuńBo Sasuke jest jeszcze głupi :D Musi zrozumieć co nieco, by dotarło do jego łba, że robi źle :D Ale spoko, z czasem mu przejdzie :D
Szczerze? Jak dojdzie do apelacji to ja chyba się rozbecze! Bo to bedzie prawie koniec ;(
Jeju strasznie ci dziękuję za ten rozdział. Jest wspaniały. Dużo weny życzę i dużej ilości pomysłów. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Bad Girl
Strasznie podoba mi się to, że za każdym razem, gdy ukaże się nowy rozdział i już go czytam potrafisz zwykłym słowem wywołać u mnie tyle emocji! :D czytałam go z godzinę i co jakiś czas w domu roznosił się mój głupi chichot, a to dlatego, że Sasuke był uroczy jak skoczył z nią na bungee, albo jak się później zerzygała, a jak ta jego eks była zazdrosna jak podszedł do Sakury to już w ogóle szał :D
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tym, że Lily nie żyje, ale ja już mam na to teorię B| Hachiro napisał do Sakury ten list i dał go Lily dowiedzieli się o tym bracia Mori i postanowili ją uciszyć ( nic nie mów! :D )
Również zastanawia mnie co takiego przeskrobała Sakura, że bracia nie dają jej spokoju. Niech ona tylko nie waży się wyjechać z tym Hachiro! Na początku jakoś go tolerowałam, ale teraz zaczyna działać mi na nerwy grrrrr...
Czas apelacji zbliża się nieubłaganie... niby spoko, fajnie wszystko się wyjaśni, ale przez to zbliża się również koniec Shannaro a tego nie lubię :(
Podsumowując... nie zaskoczę cię jeżeli napisze że rozdział był fenomenalny, bo zawsze tak jest, ZAWSZE! No ale był, a ty skoro w czytelniku potrafisz wywołać co chwile inne emocje bez wątpienia wspięłaś się naprawdę wysoko w dziedzinie pisania.
Trzymam kciuki żeby cały czas szło ci tak superowo, albo nawet i lepiej :D
Buziaki :****
Dobra nic nie mówię! I tak dowiesz się niedługo :P
UsuńJeszcze trochę a przyszłość Sakury zostanie wyjaśniona, jeszcze trochę :)
Więc jak to jest z tą gruszką? Ktoś niezwykle matematycznie przedstawił to w internecie- Dwie części dwóch kul o różnych promieniach połączonych stożkiem ściętym o promieniach równych promieniom tych kul... I tym właśnie zniszczył mi ten cytat. Nie wiem czy ma zupełną rację bo nie mam głowu do matematyki, a już zwłąszcza nie mam jej w wakacje. Ale dało mi to do myślenia. Z miłością jest po matematycznemu- jeśli coś robisz dobrze to wychodzi i jest fajnie a jeśli się pomylisz to, to jest twoja i niczyja więcej wina i robi się nie fajnie. I tak chyba wygląda bycie z sobą... A miłość... A miłość to uzależnienie od innej osoby ( czasem uzależnienie od wrzeszczenia na nią ;p) a nie motylki w brzuchu :)
OdpowiedzUsuńDobra... rozpsychologowałam się tutaj, ale no... nie mogłam inaczej...
Co do ostatnich słów Saska to nie wciskaj nam tu kitu, popłakał by się z smutku gdyby wyjechała jak nic! ( a przynajmniej pozwól mi w to wierzyć hahaha)
No... a tak w ogóle to świetny rozdział i była bym zaszczycona gdybyś do mnie zajrzała ;)
Najwspanialsza jak zawsze
Astraothia
<3
Tyyy... zarąbiście to ujełaś :)
UsuńAle to on to powiedział, a nie ja :D Ja tylko to napisałam xD
Fenk ju very macz za uznanie <3
UsuńBrak mi słów, żeby opisać jak bardzo ten rozdział mi się podobał. Odwaliłaś kawał dobrej roboty!!!
OdpowiedzUsuńSądziłam, że Lilly zdradziła Sakurę lub ją opuściła, a tu ona nieżyje :( :(
Noi Hachiru nie był jakoś specjalnie poruszony, gdy dowiedział się o jej śmierci.
Haha, jestem ciekawa kiedy Temari dowie się, że to Sakura miała być jej konkurencją :D :D Nic dziwnego, że jej plan nie wypalił skoro pewnie Tem zrobila wszystko, żeby nie stracić klientów :P
Jestem ciekawa co wydarzy się w ostatnim dniu festiwalu xD No i tego co knuje Ino. Coś mi się wydaje, że nie ma dobrych informacji dla Sakury. Noi jeszcze zemsta brata Makuro. Jak Sakura wróci do Konohy coś czuje, że bedzie sporo akcji :) :)
Właśnie, właśnie - czy ta część: Nie mogłaś tego przewidzieć, na pewno za jakiś czas medycyna pójdzie na tyle do przodu, że i dla ciebie kiedyś będzie szansa. - odnosi się ona do tego, że Sakura łyka te tabletki i chodzi do psychiatry?? Dobrze rozumuję czy chodzi o coś kompletnie innego?
Nie mogę się już tego doczekać.
Weny :*
Nie xD Nie o to chodzi, ale dobrze kombinujesz, bo to zdanie jest dość ważne :) O Lily jeszcze trochę będzie, ale to już w swoim czasie :)
UsuńNa reszcie znalazłam chwilę, żeby napisać kilka słów :)…
OdpowiedzUsuńDziewczyny mniejsza z chochlikami, które się wkradły, treść tak mnie wciągnęła, że z przyjemnością je ignorowałam :) Rozdział jest wspaniały!
BC-Redaktor zauważyłam, że masz „ciągoty” do wyszukanego słownictwa, plus dla Ciebie. :)
Co do wydarzeń z rozdziału to bardzo, ale to bardzo mnie rozczulił i składam zamówienie na Sasuske ^^ Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie niech się podzieli informacjami, gdzie w realnym świecie natrafić na taki typ faceta :P
Wracając do rozdziału… Przyznaję się, że niemałym szokiem była dla mnie informacja, że Sakura doprowadziła do śmierci przyjaciółki, już wiem, po co jej tak silne leki. Kolejny element układanki na miejscu…
Kiedy czytałam fragment o Sakurze płaczącej na pomoście podczas rozmowy z Hachiro, przypomniał mi się cytat: „Kiedy silna kobieta płaczem wówczas łzy wypływają z najgłębszych i najciemniejszych zakamarków jej duszy”. N. Roberts
Propozycja Hachiro i reakcja (a właściwie jej brak ze strony) Sasuke odrobinę wyprowadziły mnie z równowagi. Miałam nadzieję, że Sasuke pójdzie do Hachiro przywali mu i powie, żeby zostawił Sakurę w spokoju, a przede wszystkim, że sama Sakura powie Hachiro, że zbyt wiele wody upłynęło i, że nie jest już tchórzem! A ona co?! Zastanawia się… ugh!
Fragmenty o przerabianiu tatuażu i skoku na bungee… boskie! :) Jak napisała BC-Redaktor „cute” … nic dodać, nic ująć ;)
Swoją drogą podoba mi się to, że pokazujesz Sasuke nie tylko jako twardziela. Potrafisz wyważyć jego emocje i zachowania tak, że nie robisz z niego ani ciepłych kluch ani „głazu” , za co bardzo dziękuję ;)
Ciekawi mnie kiedy Sakura znajdzie pozostałe „dziary” Sasuke, no i co będą przedstawiać :D Swoją drogą fajny pomysł z ich tatuażami :) On ma labirynt, Ona mapę, więc się uzupełniają i, jakby nie patrzeć, wspólnie tworzą całość. :)
Co do „biznesu”, który miała rozkręcić Sakura, to mam wrażenie, że zamiast samoobrony, będzie uczyć tańca, w końcu zależy jej na znajomości z Temari ;)
Analiza psychologiczna, którą Temari poddała Sakure, była bardzo trafna, wreszcie otworzyła jej oczy ;) Konfrontacja z Nanami również coś wniosła, choć szczerze powiem, byłam pewna, że eksdziewczyna Sasuke rzuci się na Sakurę z pazurami…
Sytuacja z Ino coraz bardziej mnie intryguje... dlaczego kontaktowała się z byłą Itachiego? Może chciała ją prosić o dyskretne przebadanie?... No nic pozostaje (z niecierpliwością) czekać na rozwikłanie tej zagadki....
Na koniec dodam, że pomysł z wieszaniem dmuchanej lalki na słupie mnie rozwalił xP Nie wiem skąd Ci to przyszło do głowy, ale naprawdę nieźle się uśmiałam tą wizją :D
Życzę dużo weny i czasu na pisanie oraz odpoczynek, zarówno Tobie Miku-chan, jak i BC-Redaktor ;)
Just me
Skąd mi się wziął pomysł z wieszaniem dmuchanej lali? xD Proste, mój tak zrobił kilka lat temu na 18'stce znajomego :D Lalka dwa tygodnie wisiała tak, aż wreszcie straż przyjechała ją ściągnąć :D
UsuńCytat jaki podałaś, od razu musiałam go zapisać i zdecydowanie zobaczysz go w przyszłości przy którymś z rodziałów, bo to nie koniec łez Sakury :)
Co do sytuacji Ino, wyjaśnię to w przyszłym rozdziale i tatuaże Sasuke również :D
Pozdrawiam! :)
Rozdział - standard - boski
OdpowiedzUsuńPytanie za 100 pnk : jak to koniec shannaro?
już?
WOW!!! ZAskoczyłaś i to na bogato;p
OdpowiedzUsuńCo z Ino i Itachi'm?? Ex Itachiego ma jakiegoś haka na ino i planuje szantazyk?? Czy chce tylko doprowadzic do rozpadu zwiazku..
Jeejjj..jestes niesamowitą pisarką. Pozdrawiam i czekam na nexta;p
Nie wierzę w życie po tym rozdziale.Tyle pytań!
OdpowiedzUsuń1) Czy Sakura ucieknie z Hachiro?
Z jednej strony nie chce mi się wierzyć, z drugiej... może powinna. Może już prawie ucieknie, a Sasek powie, że ma zostać. Może będzie chciała uciec, ale pojawi się któryś z braci Mori i nic nie wyjdzie. Może będzie chciała, ale jak to Sakura spadnie ze schodów czy coś i wyląduje w szpitalu. Może ucieknie, ale ją dopadną i nic z tego nie wyjdzie. Może stwierdzi, że jak na dorosłą osobę przystało koniec z uciekaniem? Tyle wersji!(I żadna poprawna...)
2) Co jest z Ino?
Jest w ciąży? Itachi ma jakieś problemy?(to by tłumaczyło obecność Chikaru. Chociaż ciąża też...) Sakura nie może uciec, bo wtedy pewnie długo się nie dowiem, a mnie to ciekawi.
3) O co chodziło Hachiro kiedy powiedział, że "medycyna pójdzie na tyle do przodu, że i dla Sakury jest szansa". Czyżby miała jakieś problemy zdrowotne po tym wypadku/ćpaniu/czymkolwiek innym co robiła w Kyoto?
Shannaro jest jak romans, thriller, horror, komedia(to zwłaszcza na początku) w jednym. I to taka idealna mieszanka wszystkiego.
Pisz, pisz, bo mi mózg eksploduje od próby przewidzenia twoich zamiarów! ;*
Łaa... - to jedyne co mi w tym momencie przechodzi przez myśl. Tak straszliwie długo kazałaś nam czekać, że aż zapiszczałam na widok nowego rozdziału. Jak codzień robiłam rutynalny obchód blogów, sprawdzając, czy przpadkiem czegoś nie dodano: GAT - nic, Alterego - nic, Carousel - nic. Tracąc powoli nadzieję weszłam na twojego bloga, a tu suprajs - nowa notka wreszcie ukazała się! Oczywiście natychmiast przystąpiłam do czytania.
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie to, że to Sakura obudziła się pierwsza. W większości SasuSaku, jakie czytałam po pierwszej nocce to Sasuke budzi się pierwszy i idzie gdzieś sobie. A tu dupa - kolejna niespodzianka z Twojej strony ^^ Hachiro taaaak mnie wkurza! Czemu nie może zostawić Saki w spokoju, tylko nadal żywi głupią nadzieję, że może jednak spierdzieli od Sasuke i zwiąże się z nim. Ale rywalizacja naszych zazdrośników jest jak najbardziej zabawna ≧▽≦
Co ta Ino kombinuje? Najpierw wystawia przyjaciółke, a potem kręci coś z byłą swojego faceta. Wiem jedno - to nie oznacza niczego dobrego. A przynajmniej dobrego dla Sakury.
Ugh! Przez ten niedoszły pocałunek przerwany w tak infantylny sposób nie lubię Hachiro jeszcze bardziej! Żeby tak przeszkadzać! No dzieciak, no .___. Jak Sakura zdecyduje się z nim pojechać osobiście wlezę do tego opowiadania i ją zabiję, wypominając jej przy okazji własną głupotę >3<
Te zawody piłkarskie były do przewidzenia. Dwójka zazdrośników musi przecież rywalizować ze sobą, a w czym - to już nie ma znaczenia. Tak samo spodziewałam się, że Saki zwieje przy pierwszej lepszej okazji.
Kolejna była Sasuke kompletnie mi nie przeszkadzała. Mogę nawet powiedzieć, że ubawiłam się całą tą sytuacją: Nanami usilnie stara się prowadzić rozmowę z Uchihą, ale ten zbywa ją pół słówkami i wlepia wzrok w walczącą z zazdrością Sakurę. Dziękowałam wtedy swojej wybujałej wyobraźni za zwizualizowanie mi tej sceny xD.
Dlaczego Sakura tak się oszukuje? Może i jej mniemanie o miłości pozostaje niezmienne, ale już samo uczucie takie jak ta zakichana zazdrość to dowód na istnienie głębszych uczuć. To samo tyczy się Sasuke. Oboje wypierają się miłości, jakby była ona najgorszą rzeczą w życiu. To takie głupie ^^"
Skok na bungiee (czy jak to się tam pisze) kompletnie mnie zaskoczył. Serio, nie spodziewałam się tego! Tak samo, jak nie przewidziałam niefyspozycji żołądkowej naszej Haruno. Ciekawa jestem, czy te kilka sekund przed skokiem Sasu na prawdę powiedział "zostań". Jeśli tak, to domyślam się już, o co mogło mu chodzić ∩__∩
Mam szczerą nadzieję, że w następnym rozdziale wszystkie niedomówienia znajdą swoje rozwiązanie i wyjaśnienie.
Weny!
ShoriChan