21 lip 2014

19. Zazdrośnik w akcji.


"O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki"
Andrzej Sapkowski  “Czas pogardy”

Słyszała jego miarowy oddech przy swoim uchu; wiedziała, że Sasuke spał. Poranne słońce już dawno wdarło się do ich namiotu, lecz mimo wszystko Sakura zdawała sobie sprawę z wczesnej godziny. Wyrzuciła nogę spod śpiwora, czując wzrastającą temperaturę namiotu i ułożyła ją na śliskim materiale, wzdychając przy tym cichutko. To była długa i wyczerpująca noc, nie zaprzeczała. Pewna cząstka niej nadal nie wierzyła w to, co zaszło między nią a Sasuke, ale prawda aż raziła w oczy. Przespała się z nim! Przespała się - do jasnej cholery - z Sasuke we własnej osobie! I było jej z tym tak cholernie dobrze, że już sama nie wiedziała, co miała myśleć. Kątem oka zerknęła na śpiącego towarzysza, ciągle opierając głowę o jego tors. Spał spokojnie jak małe dziecko.
            Jego serce biło wyraźnie i spokojnie. Przymknęła powieki, wsłuchując się w głośny stukot, zastanawiając się nad dzisiejszym dniem. Wątpiła, że napięcie pomiędzy Sasuke a śpiącym zaledwie kilka namiotów dalej Hachiro zmniejszyło się choć odrobinę. Nawet nie brała takiej opcji pod uwagę - w cuda nie wierzyła, a wręcz obawiała się, że sytuacja między nimi eskaluje. W dodatku późniejsze pojawienie się Ino bez wątpienia może jeszcze bardziej skomplikować sprawy. Jednak najbardziej dumała nad tym, jakie od teraz będą relacje pomiędzy nią a Sasuke, gdy ten się przebudzi. Tak samo jak w nocy, nie spodziewała się i nie oczekiwała żadnych romansideł wyciągniętych z tanich, kiczowatych harlekinów. Oczekiwała normalności i pewnie taką też dostanie.
            Chcę mieć monopol na ciebie. Słowa Sasuke nadal echem odbijały się w jej myślach. Nadgryzła mocniej dolną wargę, debatując z samą sobą nad tym krótkim zdaniem. Monopol? Na nią? W innych okolicznościach zaśmiałaby się, bo w końcu taki monopol równał się ze związkiem, a tego zdecydowanie nie chciała. Nadal popierała swoje wcześniejsze słowa, że miłość to czysta głupota i ona w obecnej chwili nie chciała mieć nic wspólnego z tym uczuciem. Już raz poddała się - jak wtedy myślała -  miłości i nie skończyło się to zbyt dobrze. Nie zamierzała przerabiać tej samej bajki dwukrotnie. To był o jeden raz za dużo jak na nią i powtórki nie potrzebowała.
            Chcąc dowiedzieć się, która jest godzina, chwyciła za znajdujący się nieopodal plecak i wygrzebała z niego telefon komórkowy. Na wyświetlaczu, oprócz godziny piętnaście po szóstej, dostrzegła również nieprzeczytaną wiadomość tekstową. Nie zastanawiając się odczytała sms’a, a widząc, że nadawcą jest Hachiro, westchnęła ciężko. Wiedziała, że musiała z nim porozmawiać i to prędzej niż później. Im szybciej wyjaśnią sobie kilka spraw, tym lepiej dla nich obojga. Hachiro w wiadomości nie nalegał na kolejne spotkanie z nią sam na sam, zwyczajnie napisał, by skontaktowała się z nim na ten numer, gdy będzie gotowa z nim rozmawiać. Pytanie tylko, czy on był gotowy na rozmowę z nią? Zapisała jego numer w telefonie, po czym podniosła się do siadu, pilnując, by śpiwór nie zsunął się całkowicie z jej nagich piersi.
            Raz jeszcze spojrzała przez ramię na pogrążonego we śnie Sasuke, nie spodziewając się, by obudził się prędzej niż za dwie, trzy godziny - minimum. Ten czas mogła wykorzystać dla siebie, swoich myśli, a także Hachiro. Jej palce już po chwili same napisały do blondyna z nieziemskimi dołeczkami w policzkach, że jeśli nie śpi, to od siódmej będzie czekać na niego na pomoście. Wątpiła, by Hachiro nie spał, w końcu każda osoba obecna na Inazumie balowała do późnej nocy, a pierwsze koncerty tego dnia rozpoczynają się dopiero w południe. Prawdopodobnie była obecnie jedyną osobą na polu namiotowym, która nie spała, ale nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok przez dobre dwie godziny, aż wreszcie pierwsze promienie przebiły się przez czerwony tropik, wtedy to położyła głowę na klatce piersiowej Sasuke i bez przerwy rozmyślała.
            Odrzucając telefon na bok, zaczęła wyciągać nowe, świeże ubrania z plecaka, które następnie po chwili na siebie narzuciła. Tym razem postawiła na krótkie, materiałowe szorty i blado niebieski luźny t-shirt, przez który prześwitywał ciemny stanik.
            Nie chcąc dłużej zastanawiać się nad czymkolwiek, postanowiła wreszcie przejść do czynów i wyszła z namiotu, nie biorąc ze sobą kompletnie nic. Na zewnątrz było o wiele chłodniej niż w namiocie, ale to w żaden sposób jej nie przeszkadzało. Pewnym krokiem stąpała w sandałach po piaszczystej ziemi, która jeszcze tydzień temu była zarośnięta gęstą trawą. Droga na pomost, z którego wczoraj Sasuke wrzucił ją do jeziora, nie była już jej nieznana. W dzień o wiele łatwiej było jej się poruszać po polu namiotowym. I wcale się nie myliła co do tego, że wszyscy wokół spali. Nie oglądając się za siebie i nawet nie sprawdzając, czy Hachiro śpi w swoim namiocie,  po prostu szła w kierunku znajdującego się niedaleko nich jeziora. Starała się nie myśleć o niczym, pusty umysł w tej chwili byłby dla niej zbawieniem, ale nie potrafiła nie zaprzątać sobie głowy dręczącymi ją sprawami. Siadając na deskach pomostu nie rozmyślała jednak o wydarzeniach i słodkich chwilach uniesienia sprzed kilku godzin bądź też co nastąpiło przed nimi. Jej myśli powędrowały zdecydowanie zbyt daleko…
            Przebudziła się, wyczuwając delikatne łaskotki spowodowane czułymi pocałunkami składanymi na jej obojczyku. Zamruczała z rozkoszy, przewracając się na plecy i spoglądając zaspanym wzrokiem w bladoniebieskie tęczówki Miyaviego.
            - Co ty tu robisz? - wyszeptała, przecierając posklejane oczy. Było zdecydowanie za wcześnie na jakiekolwiek odwiedziny z jego strony.
            - Lily mnie wpuściła i wyszła. Musimy porozmawiać.
            Sakura od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Miyavi nigdy nie przychodził do niej w środku nocy wypraszając również Lily z ich wspólnego pokoju. Jak już planowali spędzić ze sobą noc, to wszystko było zaplanowane o wiele wcześniej i nikogo nie trzeba było wypraszać. Dłonią chwyciła za mały sznureczek, włączając tym samym lampkę, po czym uniosła się na łokciach, patrząc na Miyaviego ze zdecydowaniem.
            - Co się stało? - zapytała zaniepokojona.
            Miyavi uniósł dłoń i wplątał ją w rozpuszczone różowe włosy.
            - Hachiro złożył rezygnację ze studiów i wyjechał. Zniknął.
            - C-co?
            Usta Sakury rozszerzyły się w szoku, nie spodziewając się kompletnie takiej nowiny. Przecież jeszcze wczoraj z nim rozmawiała! Nie pisnął słówkiem o planach wyjazdu z Kyoto! Nawet się nie pożegnał! Zresztą nic a nic nie wskazywało na to, że tak nagle postanowił opuścić studia. To było niedorzeczne! Kompletnie nie rozumiała jego postępowania. To nie mogła być prawda.
            - Żartujesz sobie? - spytała, nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji.
            - Wiesz, że jestem ostatnią osobą do żartowania - odparł spokojnie.
            Nie akceptowała tego.
            Nie akceptowała, że Hachiro opuścił Kyoto bez powiedzenia  j e j  słowa.
            Nie i koniec!
            Ignorując Miyaviego, poderwała się z łóżka i podbiegła do znajdującego się pod oknem biurka. Bez zastanowienia chwyciła za telefon i wybrała numer do Hachiro. Skoro zamierzał opuścić Kyoto i zostawić ich wszystkich za sobą, to przynajmniej mógł jej to powiedzieć przez telefon. Wierzyła, że po rozmowie z nim będzie w stanie przynajmniej zrozumieć powody jego postępowania.. A może i nawet uda jej się namówić go do powrotu, w końcu nie mógł oddalić się za daleko. Szansa zawsze była, trzeba było ją tylko odpowiednio wykorzystać. Jednak zamiast sygnału łączącego połączenie, usłyszała pocztę głosową, co jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi. Nie miała wątpliwości, że wyłączył specjalnie telefon. Jakby wiedział, że będzie dzwoniła. Ale z drugiej strony, Hachiro był osobą, która znała ją najlepiej ze wszystkich, więc nie powinna się dziwić.
            - Jak on mógł? - krzyknęł,a wrzucając telefon do szuflady. Wiedziała, że wszelkie próby nawiązania kontaktu z Hachiro były w tej chwili bez sensu.
            - Zamiast się wkurzać, chodź tu, Cheri - powiedział, chwytając Sakurę za rekę i przyciągając ją z powrotem do łóżka.
           Nie potrafiła zaprotestować. Jego dotyk był w tej chwili niespotykanie kojący, ale również przyprawiał o ciarki. Chłodny, elektryzujący dotyk, któremu nigdy nie potrafiła się oprzeć, nawet jeśli bardzo tego chciała. Nic nie skutkowało na magię Miyaviego. Nic. Przyciągnięta niewidzialną nitką usiadła na nim okrakiem i w tej samej chwili Mori złączył ich usta, dłońmi błądząc po doskonale znanym już mu ciele różowowłosej studentki.
            Lecz ku jej zdziwieniu lekarstwo w postaci rozkosznych pocałunków i pieszczot Miyaviego nie było wystarczające - martwiła się. Martwiła się o Hachiro na tyle, by nie móc odczuwać przyjemności spowodowanej bliskością Miyaviego. Przez kilka kolejnych tygodni doskwierał jej brak Hachiro, co bez dwóch zdań przeszkadzało jej ukochanemu.
            - Przestaniesz? - warknął pewnego razu wyraźnie poirytowany zachowaniem Sakury ostatnimi dniami.
            - Nic przecież nie robie - odparła, pomału przebierając się przy nim w czarną, kusą sukienkę. Była to kolejna noc z rzędu, podczas której wychodzili do klubu. Nawet jeśli Sakura nie miała ochoty, czuła, że nie miała wyjścia.
            - Przestań o nim myśleć - wyjaśnił srogo, bacznie lustrując jej poczynania.
            Sakura odwróciła się do niego z urażonym wzrokiem.
            - To jest także twój przyjaciel! - oznajmiła mu oskarżycielsko, zbliżając się do niego z groźnym wyrazem twarzy. - Martwię się! Ile minęło od kiedy odezwał się ostatni raz? Pięć tygodni? - wybuchła. Po prostu eksplodowała, nie potrafiąc dłużej tłumić w sobie negatywnych emocji związanych z niespodziewanym zniknięciem Hachiro z Kyoto. Dosłownie przepadł bez wieści.
Miyavi wstał z krawędzi jej łóżka i podszedł do niej z niekrytą wściekłością.
- Jego już nie ma, Sakura - powiedział dosadnie, chwytając ją mocno za ramiona. - Wyjechał bez słowa. Opuścił nas wszystkich jakbyśmy nic dla niego nie znaczyli - syknął z pogardą, fiksując chłodne spojrzenie na dziewczynie.
- Oboje dobrze wiemy, że to nie w jego stylu - zaargumentowała podniesionym głosem, mając pomału dość jego ignorancji. Sądziła, że on ze wszystkich osób będzie w stanie zrozumieć jej niepokój o Akiyamę. Lecz wszyscy wkoło starali się bez przerwy ignorować niewyjaśnione zniknięcie Hachiro, jakby w ogóle nie istniał. Ona jednak była inna i nie zamierzała tak łatwo odpuszczać, a Miyavi pomału zaczynał tracić cierpliwość, co nie było dla niej nowością. Za każdym razem, gdy tylko wspominała przy nim przyjaciela, ten zachowywał się, jakby coś w niego wstąpiło.
- Też się zdziwiłem, gdy nie dość, że ns okradł, to w dodatku zwiał- wycedził przez zaciśnięte zęby, bez przerwy ściskając Sakurę za jej nagie ramiona.
- Co? - spytała zszokowana,  nigdy wcześniej nie słysząc o tej wersji wydarzeń.
- Myślisz, że dlaczego nie odbiera od ciebie telefonu? Dlaczego nigdzie go nie można znaleźć? Przestań żyć w swoim idealnie prostym świecie i zrozum wreszcie, że nie wszystko jest takie kolorowe jakbyś chciała - Tym razem to Miyavi podniósł głos, a drobne ciało Sakury zadrżało w jego dłoniach. - Nabroił i to bardzo, po czym zniknął wiedząc, że nie ma już tu powrotu.
To miało sens i Sakura nie była w stanie zaprzeczyć.
Jeśli rzeczywiście sprawy wyglądały tak a nie inaczej, Hachiro bez zwątpienia prędko nie postawi swej nogi z powrotem w Kyoto. Więc po co się dłużej oszukiwać?
- Mogę dokończyć się ogarniać? - zapytała, stanowczo spoglądając bezpośrednio w jego bladoniebieskie tęczówki.
- Jesteś dobrą dziewczynką, Cheri - odparł zadowolony, po czym złożył czuły pocałunek na jej czole. Wiedział, że temat zniknięcia Hachiro został zamknięty na dobre i to jak najbardziej go satysfakcjonowało. Puścił ją bez chwili zastanowienia, a ta od razu powróciła do przygotowywania się na imprezę, od której dzieliła ją zaledwie godzina.
Przeglądając się ostatni raz w lusterku, Miyavi zaszedł ją od tyłu, wyciągając z kieszeni mały plastikowy woreczek z białym proszkiem, który Sakura była w stanie dostrzec w lustrzanym odbiciu, tuż obok  swojej głowy.
- Chcesz? - spytał szeptem, składając delikatne pocałunki na jej szyi a jego złość wyporowała.
Twierdząco pokiwała głową.
            - Długo czekasz? - głos Hachiro wyrwał ją z rozmyślań, a przestraszona Sakura spojrzała za siebie wprost w jego czekoladowe oczy.
            Pokręciła niemrawo głową, zupełnie nie spodziewając się aż tak szybkiego pojawienia się z jego strony. Zaledwie kilka minut temu była święcie przekonana, że jej przyjaciel był jeszcze głęboko pogrążony w swoim śnie. Wyczuwając niezręczną ciszę pomiędzy nimi, przeniosła swój wzrok z powrotem na niezmąconą taflę jeziora.
            Akiyama natomiast podszedł bliżej i zajął miejsce tuż obok niej.
            - Nie sądziłem, że tak szybko będziesz chciała ze mną rozmawiać - wyjawił, przyglądając się jej uważnie kątem oka.
            - Wczoraj byłam na ciebie wściekła, gdy uświadomiłam sobie, jak bardzo mnie zraniłeś - zaznaczyła, nie odważając się na niego spojrzeć. - Dziś wprawdzie złość mi nie przeszła, ale wolę wyjaśnić kilka spraw nim jeszcze bardziej się skomplikują - westchnęła zaciskając dłonie na nogach. Nie miała bladego pojęcia, jak to wszystko wyjaśni Ino, gdy ta łaskawie zawita na festiwal. Nie widziała się z nią zaledwie dzień, a już musiała tłumaczyć się jej z zamieszania związanego z pojawieniem się Hachiro, a także z przespania się z Sasuke. Bez wątpienia mogła szykować się na szok przyjaciółki na tę drugą jakże ważną wiadomość, aczkolwiek dokładna reakcja ze strony Yamanaki była nie do przewidzenia.
            - Skomplikują? - parsknął w złości.
            - Nie mam na myśli Sasuke - wtrąciła, wywracając oczami.
            Faceci! - burknęło jej alter ego, wyraźnie czytając w myślach Sakury i żadna z nich nie potrafiła zrozumieć toku rozumowania płci przeciwnej. A to, że Hachiro nie przepadał za Sasuke i vice versa, nie była zagadką. Wczoraj oboje skutecznie ujawnili swoją niechęć względem siebie, a wszystko przez niezrozumiałą dla niej zazdrość.
            - Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek bedzięsz na ty z Uchihą.
            Sakura westchnęła ciężko, poniekąd popierając to, co powiedział. Tuż przed powrotem do Konohy nie spodziewała się poznać nikogo więcej ze znienawidzonej rodziny. Jej znajomość z Madarą i Obito zdecydowanie jej wystarczała i nie zamierzała z początku zawierać bliższych kontaktów z resztą członków tego rodu. A teraz? Teraz nadal czuła na sobie szorstkie dłonie Sasuke, które dokładnie badały każdy skrawek jej rozgrzanego ciała. I och, jak bardzo chciałaby wrócić do namiotu, by ponownie móc poczuć na swoim ciele jego dotyk.
            - Wiele się zmieniło, Hachiro - powiedziała, przymykając na chwilę powieki. Mieli rozmawiać o Kyoto i o tym, dlaczego tak po prostu zwiał, a nie o Sasuke. Lecz czuła, że jakakolwiek próba zmiany tematu nie przyniesie upragnionych skutków, więc nie pozostawało jej nic innego jak przeczekać, aż odpowiedni temat sam się nawinie. Pytanie tylko, czy wytrwa do tego momentu?
            - Tak, teraz jesteś i sypiasz z Uchihą - odparł stanowczo z niekrytą złością.
            Nie, Sakura nie wytrwa do momentu rozmowy o Kyoto.
            - Hej! - krzyknęła, nie potrafiąc pohamować swojego oburzenia jego słowami. Jej twarz pomału zaczęła rumienić się. Nie, nie zamierzała protestować, że przespała się z Sasuke. Ale żeby tak od razu mówić, że z nim jest? To już lekka przesada.
- To akurat moja sprawa z kim sypiam, a z kim nie. Ale na pewno z nim nie jestem, a ty się wyraźnie zagalopowujesz - warknęła, a złość zaczęła targać nią na wszystkie strony. To, że kiedyś był jej przyjacielem, nie dawało mu żadnego prawa do oceniania jej w tak powierzchowny i płytki sposób. Hachiro zaczynał pomału przesadzać.
Sakura widziała na jego twarzy zawód spowodowany jej słowami. Nie tego się spodziewał. Nie to chciał usłyszeć, lecz Sakura nie zamierzała ślepo zaprzeczać, że tak naprawdę pomiędzy nią a Sasuke nic nie ma. Fakt, gdyby odbyli tę rozmowę wczoraj prawdopodobnie by zaprzeczyła, ale nie jest w stanie cofnąć tego co wydarzyło się w nocy. Przespała się z Sasuke i zamierzała pamiętać tą noc do końca swojego życia.
- Mieliśmy rozmawiać o twojej ucieczce z Kyoto - dodała, otaksowując go iskrzącym z wściekłości spojrzeniem. Musiała to zrobić! Musiała zmienić temat, inaczej zaraz eksploduje.
- Znowu to robisz - warknął poirytowany Hachiro.
Zaskoczona Sakura uniosła wysoko brwi, nie rozumiejąc co znowu takiego złego zrobiła. Jeśli pamięć ją nie myliła, to on dopiero co zaczął jej ubliżać z błahego powodu, że z kimś sypia - paranoja.
 - Niby co? - fuknęła zdezorientowana.
 - I teraz i wczoraj zarzucasz mi tchórzostwo i ucieczkę, gdy w rzeczywistości to ty stchórzyłaś - syknął przez zaciśnięte zęby, starając się zbytnio nie wybuchnąć.
Sakura poderwała się z pomostu w zastraszająco szybkim tempie.
- Ja? - zaśmiała się, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała.
On jej zarzucał tchórzostwo? To było zbyt wiele nawet jak na nią.
- To nie ja bez słowa zwiałam z Kyoto w środku nocy. Zerwałeś kontakt ze wszystkimi i po prostu wyjechałeś, jakbyśmy nic nie znaczyli. Pisałam smsy, dzwoniłam, nagrywałam się na sekretarkę. Nic. Zero odzewu z twojej strony, jakbyśmy się w ogóle nie znali. A teraz masz czelność mówić mi po tym wszystkim, że to ja stchórzyłam? - pytała z niedowierzaniem, kręcąc głową w dezaprobacie.
Jak w ogóle mógł posądzić ją o takie coś, skoro ewidentnie to on zawinił, a teraz w impertynencki sposób się tego wypierał? Nie pozwoli mu zrzucić na siebie całej winy, skoro nie miała z tym nic wspólnego, ba, nie wiedziała nawet, że w ogóle planował ucieczkę.
Czekoladowe tęczówki przyglądały się jej uważnie w konsternacji.
- Nie dostałaś wiadomości? - zapytał nagle, dłonią zaczesując włosy do tyłu i wstając z drewnianych desek pomostu.
- Jakiej kurwa wiadomości? - wybuchła wściekła, urażona jego wcześniejszymi oskarżeniami.
- Lily - szepnął cicho Hachiro, spuszczając w zamyśleniu wzrok.
Sakura słysząc imię współlokatorki zamarła w bezruchu, a jej cała złość niespodziewanie wyparowała. Czuła się, jakby Hachiro wylał na nią kubeł niesamowicie zimnej wody. Rozchyliła usta, chcąc powiedzieć cokolwiek, lecz słowa uwięzły jej w krtani, kiedy tylko przypomniała sobie przyjaciółkę. Temat Lily zamknęła wraz z wyjazdem z Kyoto i przez te długie miesiące ani razu nie zamierzała otwierać tej zaklejonej szarą taśmą szuflady ze wspomnieniami.
- Lily miała ci przekazać list ode mnie. Miała ci o wszystkim powiedzieć, ona wiedziała - powiedział nieco głośniej, wpatrując się w nią wyczekująco. Chciał, by zaprzeczyła teoriom, jakie właśnie zaczęły zradzać się w jego głowie. Nie mógł przecież zostać wykiwany w taki banalany sposób, prawda?
Sakura zrobiła krok w tył, ponownie nie wierząc własnym uszom. Zupełnie się pogubiła. Przecież gdyby Lily wiedziała o wszystkim, bez wątpienia nie przemilczałaby tak ważnej sprawy! Lily widziała, ile razy próbowała skontaktować się z Hachiro, wiedziała o wszystkim, a mimo wszystko ani razu nie pisnęła słówka.
- Nic mi nie powiedziała - warknęła rozgoryczona Haruno.
Pomału zaczynała mieć dość tych wszystkich niewyjaśnionych tajemnic z Kyoto, wraz z nowo pojawiającymi się wątkami.
- Zadzwoń do niej i się zapytaj, jeśli tak bardzo mi nie wierzysz.
Sakura spojrzała na niego niezrozumiałym spojrzeniem, po czym przetarła wewnętrzną częścią dłoni zaszklone oczy.
- Ona nie żyje Hachiro, nie rozumiesz tego? Nic nie jest takie jakie było. Wszystko się zmieniło - szepnęła niebezpiecznie drżącym głosem.
Dygotające dłonie wplotła w rozpuszczone różowe włosy, kucając przy tym w połowie pomostu. Pomimo iż nie chciała otwierać mentalnej szuflady, w której schowała wszystkie niemiłe wspomnienia związane ze śmiercią współlokatorki, taśma pomału sama zaczęła się odklejać jak zmoczona wodą. Przeszłość jak zmora z puszki Pandory zaczęła wypływać z drobnej szufladki, zaczynając przytłaczać Sakurę z niewyobrażalną siłą. Czując, jak pomału zaczyna brakować jej oddechu, chwyciła się jedną ręką za klatkę piersiową, czując, jak coś ściska jej wnętrzności. Nie miała już wątpliwości - świat zaczął walić jej się na głowę, przeszłość dogoniła ją o wiele wcześniej, niż by tego chciała, a ona nie była w stanie stawić jej czoła.
- Ej, Sakura - powiedział zaniepokojony Hachiro, klękając tuż przy niej i chwytając ją mocno za ramiona. - Hej! - powtórzył głośniej i jak na komendę Sakura spojrzała na niego przygnębionym, zapłakanym wzrokiem.
Nie wiedział.
Hachiro nie wiedział nic o wydarzeniach, jakie nastąpiły po jego wyjeździe. Wszystko było dla niego niewiadomą, a Sakura stwierdziła, że był z tego powodu cholernym szczęściarzem. Mógł żyć spokojnie, nie obawiając się o nic. I z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu ani Miyavi, ani Makuro nie ścigali go tak jak jej, był względnie bezpieczny. Mogła nawet przyznać, że bracia Mori cieszyli się z niewyjaśnionego zniknięcia Hachiro. Jaki inny powód mogliby mieć, by go nie poszukiwać?
- Nabroiłam Hachiro, oj, nabroiłam - szepnęła, a głos ani na chwilę nie przestawał jej drżeć. Nim wypowiedziała ostatnie słowo, łzy zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach, a zęby stukały o siebie, dzwoniąc. Nie potrafiła pohamować gorzkiego płaczu, który dopadł ją na wzmiankę o martwej przyjaciółce. Przed oczami wyraźnie widziała jej siną już sylwetkę. Nie chcąc dłużej widzieć martwego ciała Lily, zacisnęła mocno powieki; jej śmierć była niczym naciśnięty spust, który wywołał zamęt i chaos w życiu Sakury.
Nie wiedziała nawet kiedy silne ramiona Hachiro oplotły się wokół niej, a ona sama rozpoczęta cichy lament w jego koszulę.
- Nie wiem jak, ale wiem, że się stamtąd wydostałaś - wyszeptał cicho do jej ucha, bez przerwy dłonią błądząc w kojący sposób po jej plecach.
Sakura pociągnęła mocno nosem, po czym pokręciła delikatnie głową.
- To jest bardziej skomplikowane, niż sobie wyobrażasz - odparła o wiele spokojniejszym tonem, nie odklejając się od niego ani na chwilę. Wiedziała, że Hachiro z początku sądził, iż udało jej się uciec z Kyoto na takich samych zasadach jak jemu, lecz mylił się. Ona uciekła stamtąd z hukiem i z niebezpiecznie wiszącym nad nią wyrokiem.
Nie czekając na zbędne pytania, powiedziała mu wszystko, nie pomijając ani jednego wydarzenia. Hachiro był tam, wiedział o czym mniej więcej mówiła, a także znał doskonale Miyaviego i Makuro, a także do czego byli zdolni zarówno osobno, jak i w duecie. Wyjaśnienie mu wszystkiego było o wiele łatwiejsze od wyjaśniania tego rodzicom, Ino, czy nawet Sasuke. Oni nie mieli bladego pojęcia, jak wyglądało jej życie w Kyoto, w przeciwieństwie do Hachiro. Nie jąkała się ani nie zawahała przed wypowiedzeniem ani jednego słowa, które same niekontrowanie zaczęły wypływać z jej krtani. Czuła jak z każdym zdaniem drobne kamyczki zaczęły spadać z jej serca, powodując uczuci niedoświadczonej ulgi, gdy lawina osunęła się całkowicie i uwolniła dręczony dotychczas organ. Wreszcie mogła się z kimś podzielić wszystkimi emocjami, jakie targały nią odkąd tylko opuściła Kyoto.
- Zapłaciłam bardzo wysoką cenę za swoją głupotę - oznajmiła z przygnębieniem, wbijając wzrok w stare pomostowe deski.
- Nie mogłaś tego przewidzieć, na pewno za jakiś czas medycyna pójdzie na tyle do przodu, że i dla ciebie kiedyś będzie szansa - powiedział, obdarzając ją czułym uśmiechem i ani na chwilę nie wypuszczając ją ze swoich objęć.
Sakura parsknęła cicho pod nosem.
- Jeśli oczywiście wcześniej nie trafię do więzienia na długie lata - wtrąciła grymaśnie, siadając na pomoście.
- Z tego co mówiłaś wnioskuję, że masz dobrych prawników, więc przestań być pesymistką - usłyszała w odpowiedzi i uśmiechnęła się pod nosem.
- Teraz kiedy ściągnęłam z nosa swoje różowe okulary nazywasz mnie pesymistką? Świetnie - burknęła pół-śmiechem. - Ale wiesz, że mieć dobrych prawników to nie wszystko. Potrzebuję dużo szczęścia, by wygrać przeciwko prokuratorowi i ich prawnikowi.
- Nie zapominaj, że też masz swojego asa w rękawie - zagaił Hachiro, doskonale wiedząc, kto reprezentuje Miyaviego przeciwko Sakurze.
Sakura spojrzała na niego pytająco, marszcząc przy tym nieznacznie brwi. Nie do końca rozumiała co ma na myśli.
- Skoro z nim sypiasz, możesz go wykorzystać. W końcu on też jest Uchiha - wytłumaczył Akiyama, wzruszając przy tym ramionami.
- Przestaniesz mi to w kółko wypominać? - syknęła przez zaciśnięte zęby z nutką złości. - Następny zazdrośnik od siedmiu boleści sie znalazł - mruknęła w niezadowoleniu, wyswabadzając się z jego uścisku i wstając na równe nogi. - I, dla twojej wiadomości, to, że zdarzyło mi się z nim przespać nie oznacza, że zaraz zacznę go prosić o przysługę w przekabaceniu Madary i Obito, by łaskawie dali mi mniejszy wyrok. Nie ma mowy - oznajmiła mu stanowczo, spoglądając na niego z góry, a żyłka na jej czole zaczęła pulsować ostrzegawczo.
Hachiro przyglądał jej się z wyraźnym rozbawieniem.
- Myliłem się. Nic się nie zmieniłeś - parsknął śmiechem. - Chociaż nadal wydaje mi się, że powinnaś go w jakiś sposób wykorzystać. Zawsze twoje szanse wzrosną.
- Nie - jej odpowiedź była krótka i sroga.
Nie zamierzała o nic prosić Sasuke. Zwłaszcza nie o to. Nie wiedziała, jakie dokładnie są jego relacje z wujami, aczkolwiek nie zamierzała i nie planowała przekroczyć tej granicy. Spanie i zadawanie się z Sasuke to jedno, lecz proszenie go o coś, co miało związek z jej sprawą w ogóle nie wchodziło w rachubę. Wystarczyło, że i tak opinia Sasuke na temat jej porachunków z prawem spodobała się Kakashiemu i Yamato. Jakie będą tego konsekwencję, to jeszcze nie wiedziała, ale pewnie dowie się o wszystkim przy najbliższym spotkaniu z prawnikami ustalone na czas tuż po powrocie z Inazumy.
- Jesteś zdecydowanie zbyt uparta - powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą i również zmusił swoje nogi do podniesienia się ze starych drewnianych desek.
- Po prostu nie mam zamiaru go o nic takiego prosić i tyle. - Sakura szła w zaparte, ani na chwilę nie odpuszczając.
- Bo?
- To Uchiha - odparła stanowczo.
- Jakby ci to w ogóle przeszkadzało - zauważył, lakonicznie wywracając oczami.
Sakura otworzyła usta, chcąc od razu wtrącić swoje ale, jednak Hachiro uprzedził ją.
- Nawet nie waż się zaprzeczyć, kłamczucho. Widziałem was wczoraj niejednokrotnie, widziałem jak na siebie patrzycie i nie tylko.
Haruno napowietrzyła policzki. nie wiedziała co miał na myśli ze sposobem, na jaki zerkała na Sasuke, ale za to doskonale wiedziała co miał na myśli przez "i nie tylko". Nie była na tyle głupia, by nie wiedzieć, że Hachiro był świadkiem tego, jak całowała się wczoraj przed namiotem z Sasuke.
- Chociaż nie mogę nie być mu wdzięczny. Zwialiście Makuro, co ma swoje plusy, ale wiesz, co to może oznaczać, prawda? - dodał dość niechętnie, a jego kroki zbliżyły ich jeszcze bliżej siebie.
- Konsekwencje - westchnęła, mierzwiąc różowe kosmyki włosów.
Póki co nie chciała nawet myśleć o następstwach jej bezczelnej ucieczki prosto sprzed nosa starszego z braci Mori. Z wszystkimi negatywnymi efektami będzie walczyć, gdy tylko wróci z powrotem do Konohy.
- Mam do ciebie prośbę, ale nie chcę, byś odpowiadała mi od razu. Przemyśl wszystko i powiedz mi jutro albo w poniedziałek przed wyjazdem - powiedział niespodziewanie Hachiro.
Zaskoczona Sakura skinęła głową, zgadzając się na jego obecną propozycję. Widziała jak mięśnie Hachiro napięły się, po czym blondyn wziął głęboki oddech wyraźnie denerwując się przed tym, co chciał powiedzieć.
- Jedź ze mną. Nie będziesz musiała więcej sie ich bać. Nie będą wiedzieć, gdzie jesteś. Z apelacją będziemy walczyć na odległość.
Z ogarniającym ją szokiem spojrzała niepewnie w jego czekoladowe oczy, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Ja…. - wydukała, zbierając w sobie pokłady odwagi, lecz już po chwili Hachiro przystawił dłoń do jej ust.
- Nie teraz Sakura. Jutro albo w poniedziałek. Przemyśl wszystko - poinformował ją subtelnym głosem, a następnie rozczochrał dłonią jej włosy.
Sakura nie przejęła się jego ostatnim gestem i zmierzwionymi włosami. Debatowała w głowie nad słowami Hachiro, nie spodziewając się ich tak samo jak wcześniej nie spodziewała się tego, że ją pocałuje.
- Dlaczego wtedy mnie pocałowałeś? - wypaliła niespodziewanie, nie spuszczając z niego swojego zaciekawionego spojrzenia.
Kącik ust Akiyamy uniósł się zadziornie.
- Już ci to powiedziałem. Zawsze chciałem to zrobić, ale wcześniej miałem Miyaviego na karku. Ale teraz najwyraźniej wolisz, by kto inny cię całował - odparł.
- To nie do końca tak - mruknęła, wykrzywiając usta grymaśnie. Tak, wolała być w obecnej chwili całowana tylko i wyłącznie przez Sasuke, ale to nie oznaczało, że była na zawsze tylko i wyłącznie jego; nawet jeśli miała wziąć pod uwagę monopol, na jaki bez słowa się zgodziła.
- Jesteś moim przyjacielem Hachiro, zawsze cię tak traktowałam - wyznała szczerze, nie chcąc za długo zagłębiać się w jej relacje z Sasuke, gdyż sama pomału zaczynała się w nich gubić.
- Teraz już wiem - powiedział z bladym uśmiechem.
- Chciałeś wtedy, żebym z tobą jechała, prawda? Dlatego dałeś Lily list do mnie i przed chwilą nazywałeś mnie tchórzem, co? - zapytała, zmieniając temat.
Uśmiech Hachiro poszerzył się jeszcze bardziej, ujawniając urocze dołeczki w jego policzkach.
- Coś w tym stylu.
- Przysięgam, że nic nie dostałam. Gdyby Lily dała mi wtedy ten list, to… - zawahała się.
Ty chyba nie jesteś poważna, Sakura - warknęło jej wewnętrzne ja, rozdrażnione tym, co chciała właśnie powiedzieć.
Hachiro skupił na niej spojrzenie ciemnobrązowych oczu, cierpliwie czekając aż dokończy to, co zaczęła mówić.
- Pojechałabym wtedy z tobą.
Ale czy teraz także była gotowa na taki ruch? Nie była w stanie odpowiedzieć. Hachiro miał rację, musiała przemyśleć sobie wszystko w spokoju i sama podjąć odpowiednią decyzję. Teraz jednak Hachiro miał pewność, że Sakura wiedziała o wszystkim i nie pozostawało mu czekać, aż poinformuje go o swojej decyzji.
Po chwili wolnym krokiem rozpoczęli drogę powrotną na pole namiotowe, rozmawiając jak za dawnych czasów. Właśnie tego brakowało Sakurze i zaczynała ponownie czuć, że żyje. Nadal dziwne kłuło ją w serce po przypomnieniu sobie śmierci Lily, ale świadomość, że nie jest w stanie jej wskrzesić, nawet jeśli bardzo, a to bardzo by tego pragnęła. Jednak starała się ponownie zaszufladkować to wspomnienie.
Ku jej zdziwieniu, pole namiotowe ożyło w ciągu zaledwie dwóch godzin. Sakura natomiast modliła się, by Sasuke nadal był pogrążony w głębokim śnie, jednak widząc otwartą komorę namiotu, wiedziała, że jej modły poszły na marne. Sasuke nie spał, a co więcej właśnie postanowił wyjść z namiotu w samych spodniach cargo z ręcznikiem przerzuconym przez ramię.
Masz za swoje, burknęło jej alter ego.
Sakura wypuściła z płuc większą ilość powietrza, dostrzegając, jak Sasuke przyszwa ją chłodnym spojrzeniem. Nie wiedząc czemu ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby właśnie została nakryta na czymś, czego nie powinna była robić. Ale przecież nie zrobiła niczego złego, jedynie odbyła spokojną i ludzką rozmowę z własnym przyjacielem.
Tuż po przespaniu się z Sasuke i porannej ucieczce z namiotu, dodała jej druga "ja".
- Pamiętaj Sakura, zawsze możesz go wykorzystać - szepnął Hachiro do jej ucha, nachylając się nad nią z zadziornym uśmieszkiem.
Studentka automatycznie zrobiła dwa kroki w tył, przeczuwając iż swoimi czynami Akiyama próbować zagrać na nosie Sasuke.
- Spadaj Hachiro - odparła czupurnie, robiąc stanowcze kroki w stronę namiotu, jaki przyszło jej dzielić poprzedniej nocy z Sasuke. - Dam ci znać, jak podejmę decyzję - dodała na odchodne, spoglądając na niego z uśmiechem przez ramię.  
Teraz musiała stawić czoła o wiele gorszej sytuacji: przywitać się z mężczyzną, z którym spędziła pierwszą namiętną noc. Wzrok Sasuke towarzyszył jej wraz z każdym postawionym krokiem, powodując w niej niezrozumiałe speszenie. Czuła jak policzki zaczynają palić ją od środka, wywołując na jej twarzy bladoróżowe rumieńce.
- Hej - palnęła na dzień dobry, a jej alter ego pacnęło sobie otwartą dłonią w czoło.
Brew Sasuke powędrowała nieznacznie ku górze.
- Hej - odpowiedział spokojnie. - Peszenie się w ogóle ci nie pasuje, Haruno - powiedział łobuzersko, rzucając jej zadziorny uśmiech. - I proszę zrób coś z tym telefonem, dzwonił chyba od pół godziny, aż musiałem go odebrać.
- Odebrałeś mój telefon? - spytała histerycznie.
Jej mózg od razu zaczął pracować na wysokich obrotach, próbując wymyśleć odpowiednią wymówkę dla rodziców, Daichiego i Ino, która wytłumaczyłaby im, dlaczego Sasuke odebrał jej telefon z samego rana w weekend.
- Nie panikuj, ktokolwiek to był, nie raczył odezwać się słowem - wyjaśnił, widząc jak jej główka zaczyna intensywnie pracować. Dostrzegając pogłębiającą się w niej konfuzję, dodał:
- Zastrzeżony.
            Sakura odetchnęła z ulgą. Nikt z jej rodziny ani nawet Ino nie posiadała zastrzeżonego numeru, więc mogła tylko dziękować, że nie będzie musiała się im w żaden sposób tłumaczyć. Większej kompromitacji naprawdę nie potrzebowała, zwłaszcza przed Daichim.
            Nagle poczuła jak palce Sasuke dotykają jej podbródka, unosząc go subtelnie do góry.
            - Oglądałaś się dziś w lusterku? - zapytał frywolnie, dokładnie badając ją wzrokiem. - I nie mówię tu o podpuchniętych od płaczu oczach - dopowiedział chłodniej, spoglądając przez jej ramię na znajdującego się w oddali Hachiro.
            Sakura zadrżała nie spodziewając się, że Sasuke będzie w stanie z taką łatwością dostrzec, iż jeszcze chwilę temu z jej oczu spływały kaskady łez. Raz jeszcze przeanalizowała w myślach jego słowa, doszukując się w nich podwójnego dna.
            - Nie zrobiłeś tego, prawda? - spytała nerwowo.
            - Może. To tylko kilka malinek i przegryziona warga, przeżyjesz - odparł, bezceremionialnie ściągając dłoń z jej podbródka i wymijając ją.
            Sakura opuszkami palców od razu dotknęła nadgryzionej wargi w przerażeniu. Nie dziwota, że Hachiro tak często czepiał się jej, skoro z daleka było widać, że przeżyła dość namiętną noc w towarzystwie karookiego.
            - Jesteś niewyżyty, Uchiha! - powiedziała podniesionym głosem.
            - I kto to mówi? - parsknął, spoglądając na nią przez ramię. - Idę się wykąpać, ale jak chcesz, to możesz się dołączyć.
            Ponieważ zabrakło jej słów na tak perwersyjną propozycję, wyrzuciła dłonie w powietrze, po czym, nie zwracając na niego uwagi, weszła do nagrzanego namiotu, układając się na karimacie. Zaintrygowana dziwnym dzwonieniem jej telefonu, chwyciła za niego, sprawdzając połączenia przychodzące. Sasuke miał rację - miała co najmniej dziesięć nieodebranych połączeń, z czego jedenasty został już odebrany przez niego. Zero nowych telefonów od tego czasu. Wydęła usta, kontemplując, komu tak bardzo zaley na skontaktowaniu się z nią, lecz nikt nie przychodził jej na myśl. Pokręciła głową z dezaprobatą, po czym wybrała numer do Ino.
Yamanaka odebrała przy piątym sygnale.
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie, dlaczego wystawiłaś mnie wczoraj do wiatru - rozpoczęła srogo.
- A ja się dziwię, że dopiero teraz do mnie dzwonisz zamiast od razu. Czyżby towarzystwo Sasuke aż tak ci przypasowało? - skontrargumentowała Ino nader poważnym tonem.
Ino miała rację. Powinna skontaktować się z nią od razu, ale prawda była taka, że kompletnie zapomniała o przyjaciółce. Najpierw zamieszanie z Makuro, a później niespodziewane pojawienie się Hachiro i w jej pamięci pojawiła się dziura wielkości piłki bejsbolowej.  
- Nie musiałabym być zdana na niego, gdybyś nagle nie zmieniła planów. Ale do jasnej cholery, Ino, mogłaś chociaż dać mu namiot dla mnie - odparła, a w jej głos wdarła się nutka rozbawienia, kiedy tylko przypomniała sobie ich wczorajsze dręczenie siebie nawzajem.
- Twój śmiech w ogóle nie pasuje mi do obecnej sytuacji. Błagam, Sakura, powiedz mi tylko, że się z nim nie przespałaś.
Sakura momentalnie przestała się chichrać i zamilkła z otwartymi ustami, klnąc w myślach na przyjaciółkę. Nie powiedziała nawet słowa, a ta już była w stanie wyczuć, co się święciło. Nadęła policzki w niezadowoleniu, rozmyślając nad dobrymi pretekstami, jakie poskromiłyby ciekawość Ino, zważywszy na fakt, że i tak już wdepnęła na minę.
- Sakura! Ty chyba sobie jaja robisz! - powiedziała donośnie Yamanaka, odbierając milczenie najlepszej przyjaciółki jako potwierdzenie swoich wcześniejszych słów. - Czemu, do cholery, za każdym razem, gdy próbuję powiedzieć coś na żarty, to okazuje się, że ty w rzeczywistości już to zrobiłaś?! - dopytywała się pośpiesznie.
Haruno wzięła głęboki wdech, wyobrażając sobie przyjaciółkę siedzącą teraz na łóżku i przyciskającą telefon mocno do ucha, by tylko móc usłyszeć najświeższe ploteczki z pierwszej ręki.
- Nie trzeba było mnie wystawiać! Wtedy na pewno do niczego by nie doszło! - odparła, po czym nakryła twarz śpiworem w zażenowaniu.
Ino zamilkła na dłuższą chwilę.
- Ty to na serio zrobiłaś. Naprawdę się z nim przespałaś - powtórzyła spokojniej blondynka, próbując zakodować w głowie wszystkie fakty.
- Zamiast bełkotać pod nosem, wsiadaj do tego auta i przyjeżdżaj tutaj - stwierdziła bez ogródek.
Tak! Ino bez wątpienia uratuje ją od jakiejkolwiek kompromitacji. Przy okazji pomoże jej przewiać i poukładać chaotyczne myśli, jakie kolidowały ze sobą od kilkunastu minut.
- I tu jest problem - oznajmiła niespodziewanie Yamanaka, wprowadzając Sakurę w chwilowe osłupienie. Zrzuciła z twarzy dopiero co narzucony śpiwór i usiadła pośpiesznie.
- Nawet nie waż się powiedzieć, że nie przyjedziesz, bo cię ukatrupię jak wrócę, ty intrygantko cholerna! - niemalże krzyknęła z targających nią emocji.
I to niby ona sobie żartowała chwilę temu? Jasne.
- Nie mogę, Sakura. Naprawdę - westchnęła ciężko Yamanaka. - Muszę coś zrobić i przemyśleć kilka spraw - wyjaśniła pokrótce, nie wdrażając Sakury w szczegóły. - Wszystko opowiem ci po powrocie. Baw się dobrze i nie baraszkuj za dużo z Sasuke. Pa.
I rozłączyła się.
Sakura spoglądała z szeroko otwartymi ustami na gasnący wyświetlacz, mając najszczerszą ochotę ukatrupić przyjaciółkę przy pierwszej lepszej okazji. Klnąc pod nosem opadła rozwścieczona  z powrotem na karimatę. Nie miała bladego pojęcia co ma teraz zrobić, a co więcej jaka będzie reakcja Sasuke na wieść, że będzie dane spędzić jej kolejne dwie noce w jego namiocie. Czuła w kościach wiszące w powietrzu coś za coś, tylko skoro wczoraj wszystko kręciło się wokół jej uroczych majtek, to ciekawiło ją na jakie warunki dzisiaj musiała się szykować.
Przewróciła się na brzuch, wbijając zamyślone spojrzenie w plecak, z którego wystawała krawędź jej pamiętnika. Cieszyła się w duchu, że wcześniej go spakowała, inaczej Makuro bez wątpienia by się na niego natknął. Nie było mowy, by po jej ucieczce, brat Miyaviego nie przeszukał jej mieszkania w poszukiwaniu jakiś śladów, które mogłyby go do niej doprowadzić. Wyciągnęła gruby zeszyt przepasany większą gumką recepturką, by luźne kartki nie miały okazji z niego wypaść. Jeszcze tego brakowało, by ktoś zupełnie obcy znalazł na ulicy spisany kawałek jej przeszłości.
Niepewnymi ruchami dłoni zaczęła przekartkowywać ostrożnie stronnice, bacznie przyglądając się każdej z zapisanych kartek. Daty zmieniały się jak w kalejdoskopie, a Sakura nie zadowoliła się żadną z notek na tyle, by ponownie się w nią zagłębiać. Dostrzegając jednak jedyny wpis z września poprzedniego roku, zaprzestała przerzucania stron, a wzrok skupiła na krótkim chaotycznym wpisie. Doskonale pamiętała moment, w którym go napisała. Leżała w sali szpitalnej po wypadku samochodowym, który notabene sama spowodowała.
29 wrzesień
Lily…
ona nie żyje, a mój świat się zawalił.
Nie wiem co robić, nie wiem jak żyć.
Wiem jedynie, że wpakowałam się w niezłe bagno i za cholerę nie umiem się z niego wydostać.
To jest już mój koniec.
Opuszkami palców przejechała po niebieskim tuszu utrwalonym na żółtawej kartce, zatapiając się w wydarzeniach z tamtego dnia. Wiedziała, że już kilka dni leżała w szpitalu, ale nikt za bardzo nie chciał udzielić jej żadnych informacji, nawet pielęgniarki. Niejednokrotnie widziała policjantów czających się tuż za jej drzwiami, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że odwaliła niezły numer, z którego raczej łatwo się nie wydostanie. Tego również dnia w jej odizolowanym pokoju zawitała Tsunade, co było i szokiem i zbawieniem w jednym. Widziały się już kilkakrotnie, zważywszy na znajomość dyrektorki uniwersytetu Konohy z matką Sakury, ale nigdy nie rozmawiały ze sobą dłużej niż pięć minut. W przeciwieństwie do reszty nie owijała w bawełnę ani razu, tylko natychmiast poinformowała ją o nieprzyjemnych sprawach. Najbardziej jednak zaskoczyło ją wtedy proste pytanie, czy czegoś nie potrzebuje. Różowowłosa była wtedy na tyle wstrząśnięta, że poprosiła jedynie o swój pamiętnik i niecałe dwie godziny później dzierżyła go już w swoich dłoniach.
- Masz - usłyszała niespodziewanie głos Sasuke.
Przestraszona zamknęła pośpiesznie gruby zeszyt, przewracając się z powrotem na plecy. Sasuke stał tuż przed nią i rzucił jej torebkę z jedzeniem z pobliskiej budki. Uniosła się na łokciach, uważnie mu się przyglądając.
- Długo jeszcze zamierzasz się kisić w tym parniku? - spytał, zasiadając przed namiotem na świeżym powietrzu.
I tu miał całkowitą rację. W namiocie nie było praktycznie czym oddychać, zważywszy na wzrastającą co chwilę temperaturę. Tuż po wciśnięciu pamiętnika z powrotem do plecaka, wygramoliła się z namiotu wraz z papierową torebką, którą podał jej Sasuke. Bez słowa usiadła tuż obok niego.
Wgryzając się w świeżą bagietkę, pogrążyła się w krótkim zamyśleniu, kątem oka co chwilę zerkając na Sasuke.
Na co czekasz, wariatko! Powiedz mu, ponaglało ją jej alter ego, niecierpliwie oczekując reakcji brata Itachiego odnośnie rezygnacji Ino z festiwalu. Ale zdaniem Sakury nie były to łatwe słowa do wypowiedzenia, zważywszy na czające się w powietrzu konsekwencje. Nie widziało jej się kolejne licytowanie z nim, dzięki któremu łaskawie pozwoliłby jej spędzić kolejne dwie noce w jego namiocie. Zamiast tego, nie wiedząc czemu podkusiła się o powiedzenie mu czegoś zupełnie innego.
- Hachiro chce bym po festiwalu jechała z nim, żebym odcięła się od Konohy.
No chyba już do reszty postradałaś rozum, idiotko - usłyszała oburzenie swojej podświadomości.
W ułamku sekundy dostrzegła jak twarz Sasuke tężeje pod naporem jej słów, a kanapka jaką trzymał w dłoni zatrzymała się kilka centymetrów od jego lekko spuchniętych ust. Lecz nie spojrzał na nią. Nie obdarzył Sakury nawet przelotnym spojrzeniem. Ciemne jak noc tęczówki były skupione w tej chwili na oddalonej o kilkanaście metrów postaci, ciskając w Hachiro gniewnymi piorunami.
- Mam się zastanowić - burknęła pod nosem, po czym wgryzła się ponownie w miękką bułkę. Nie było szans, by Sasuke sam zadał nękające go pytanie odnośnie decyzji jaką podjęła, ale to krótkie zapytanie aż huczało w powietrzu.
- Nie wiem, co zrobić - szepnęła jakby sama do siebie.
Nie spodziewała się, że przed godziną usłyszy takie pytanie z ust Hachiro, które z łatwością pomału powodowało jej wewnętrzne rozdarcie. Hachiro proponował jej niesamowicie kuszącą propozycje, kiedy powrót z Sasuke do Konohy równał się ze stawieniem czoła czyhającemu w ciemnych uliczkach Makuro. Biorąc pod uwagę to, w jak spektakularny sposób zwiała mu tuż sprzed nosa, mogła bez problemu stwierdzić, że będzie więcej niż tylko wkurzony. Nie było nawet mowy, by Sakura kiedykolwiek jeszcze szwendała się sama w nocy w Konoha - aż tak nie zamierzała ryzykować. Data apelacji zbliżała się nieubłaganie, ale to i tak pozostawiało ogromną dziurę czasową, w której starszy z braci Mori mógł zrobić, co mu się żywnie podobało.
- Zrobisz, co będziesz chciała - powiedział chłodno. Zbyt chłodno w jej mniemaniu, co tylko sfinalizowała grymasem na twarzy.
Tak, Haruno, naprawdę wiesz, jak z hukiem zabić romans, skwitowało alter ego, jakby nie spodziewało się niczego innego.
Spojrzała na niego skonsternowanym wzrokiem, ponownie będąc onieśmieloną jego wylewnością.
- Tak, tak, zazdrośniku. Zrobię, co będę chciała i nawet ty nie wpłyniesz na moją decyzję - mruknęła do niego z wyraźnym sarkazmem. - A tak apropo, Ino znowu postanowiła mnie wykiwać i stwierdziła, że nie przyjedzie - dodała tym razem w czystej złości. Nadal nie docierało do niej, dlaczego jej przyjaciółka tak postąpiła, zostawiając ją na lodzie. Zdecydowanie będą musiały ze sobą poważnie porozmawiać po powrocie do Konohy. Ale co jeśli Sakura postanowi przystać na propozycję Hachiro? Jaka wtedy byłaby reakcja Ino? Jej rodzice na pewno wybuchnęliby gniewem, nie wspominając już o Daichim, który wpadłby w histerię.
- Wiem, wspominała coś wczoraj, że może nie przyjechać - oznajmił bezceremonialnie Sasuke, nadal na nią nie spoglądając.
Sakura rozdziabiła usta w szoku.
Jak to wiedział?! Wczoraj mówił jej kompletnie coś innego!
- I dopiero teraz mi o tym mówisz? - spytała w osłupieniu.
- To był jej pomysł. Twierdziła, że inaczej nie ruszysz się bez niej z Konohy, ale chyba nie wiedziała o tamtym gnojku, co?
Wolała nie odpowiadać. Z targającą ją złością ponownie wgryzła się w kanapkę. Zabije Ino przy najbliższym spotkaniu. Obiecuje jej to.
- Od kiedy wiesz więcej niż ja? - burknęła zła, ignorując jego pytanie o Makuro.
- Od momentu, w którym przyłapałem ją, jak wczoraj wychodziła z akademika z Chikaru - wyjaśnił, o dziwo bez najmniejszego problemu.
- Chikaru… Chikaru… - szepnęła pod nosem, próbując przypomnieć sobie, dlaczego to imię brzmiało jej tak dziwnie znajomo. Nagle nad jej głową zaświeciła się wyimaginowała żarówka, dzięki której była w stanie przypiąć owe imię do odpowiedniej kobiety.
- TA Chikaru?! - niemalże krzyknęła.
- We własnej osobie.
            Sakura nie miała bladego pojęcia, co Ino robiła w towarzystwie byłej partnerki Itachiego. Ostatnim razem przy przypadkowym spotkaniu o mało co nie powydrapywały sobie oczu. Wiedziała, że coś musiało wydarzyć się coś poważnego i z jakiegoś powodu Ino póki co nie pisnęła jej ani słówka. Tak nie mogło być! Niby kto tu był czyją przyjaciółką?! Zdenerwowana Sakura pochłonęła w ekspresowym tempie drugą połowę bagietki, jaką zaserwował jej Sasuke, po czym, nie wstając z ziemi, obróciła się i wyciągnęła z nagrzanego namiotu telefon. Już ona sobie z nią porozmawia.
            Lecz nim zdążyła go odblokować, poczuła jak Sasuke napiera na nią własnym ciałem, powodując iż runęła na ziemię, a Sasuke na nią. Karooki odebrał z jej wyciągniętej wysoko dłoni telefon komórkowy, który ledwo co trzymała. Po raz pierwszy od kilkunastu minut ich spojrzenia ponownie się ze sobą skrzyżowały.
            - Nie zadzwonisz do niej teraz - oznajmił spokojnie, spoglądając prosto w szmaragdowe tęczówki.
            - Bo?
            - Bo wtedy Ino albo urwie mi jaja albo naśle na mnie Itachiego. Nie wiem, co jest gorsze, ale zrzędzenia mojego brata naprawdę nie zniosę dłużej niż pięć minut - powiedział i, nie wiedząc czemu, uniósł drugą dłoń i delikatnie zgarnął z jej twarzy kosmyk różowych włosów.
            - W takim razie dlaczego powiedziałeś mi o Chikaru? - spytała półszeptem, nie próbując nawet podnieść się z piaszczystej ziemi.
            - Ty mi również powiedziałaś coś, czego nie musiałaś. Teraz jesteśmy kwita.
            Nadal nie wiedziała, dlaczego powiedziała mu o propozycji Hachiro, o którą, nie ukrywając, toczyła bez przerwy wewnętrzny bój. To był zwykły impuls.
            - Zamiast mówić mi o Chikaru, mogłeś mnie po prostu zbyć. - Sakura wiedziała, że miała rację. Mógł przecież tylko jej przytaknąć, a nie mówić, że wiedział o planach Ino już od wczoraj.
            Sasuke uśmiechnął się do niej zadziornie, nachylając się nad nią niebezpiecznie. Tak, mógł ją zbyć. Mógł nic nie mówić. Ale postanowił zrobić na przekór Ino i wszystko powiedzieć Sakurze. Widząc, jak i ona odwzajemnia jego łobuzerski uśmiech, był milimetry od ponownego połączenia ich ust, gdy niespodziewanie tuż obok nich wylądowała z hukiem piłka nożna.
            - Przysięgam, że go zajebię - wycedził Sasuke, doskonale wiedząc, kto w tak dziecinny sposób nie pozwolił mu na pocałowanie Sakury.
            Z ust studentki wydobył się cichy chichot, a następnie wyswobodziła się spod jego ciężaru.
Przyglądał się, jak Sakura wstaje z piachu, otrzepując swój tył, po czym chwyciła za piłkę i odrzuciła ją z powrotem do Hachiro stojącemu niedaleko z tryumfalnym uśmiechem. Sasuke miał najszczerszą ochotę zrobić mu krzywdę.
Sakura odwróciła się z powrotem do niego, tuż po tym jak pomachała wesoło przyjacielowi.
- Oj przestań Sasuke, to tylko głupia piłka, nie dramatyzuj - skwitowała z rozbawieniem, spoglądając na jego naburmuszoną minę.
- To zaraz będzie flak a nie piłka - warknął rozdrażniony, podnosząc się z ziemi i otrzepując spodnie z piasku.
Ku szczęściu Hachiro, gdy tylko odzyskał piłkę, zaczął oddalać się wraz ze swoimi kompanami od ich namiotów, dzięki czemu Akiyama nie był w stanie poczuć ponownie gniewu Sasuke na własnej skórze, a jego piłka nie przestała być piłką. Zasrany szczęściarz, przelaciało przez myśl Sasuke.
- Wracając do Ino, to nie mam bladego pojęcia, co ona znowu kombinuje i co z tym wszystkim ma wspólnego Chikaru, ale skoro nic do tej pory nie powiedziała, oboje musimy czekać - zsumaryzował Sasuke, kątem oka obserwując uważnie oddalającą się sylwetkę pseudo-przyjaciela Sakury.
Różowowłosa studentka nie zamierzała zgadzać się ze słowami brata Itachiego. Co jak co, ale czekać nie zamierzała! Ostatni raz Ino była taka tajemnicza, gdy w grę wchodził pan idealny, teraz natomiast Sakura nie widziała najmniejszego powodu do tajemniczości przyjaciółki, co jeszcze bardziej potęgowało jej nieposkromioną ciekawość.
- Nie…
- Musi być powód, dla którego nawet tobie nie powiedziała ani słówka - wtrącił nagle Sasuke, nie pozwalając Sakurze powiedzieć więcej niż sylabę.
Jak na komendę Sakura nabrała wody w usta. Przyczyn, dla których Ino nic nie chce w obecnej chwili wyjaśnić jej czegokolwiek, mogło być naprawdę wiele, ale tym najistotniejszym był prosty fakt, że ona sama nie do końca mówiła jej wszystko. Ino nie była wcale taka głupia jak niektórzy sądzili, a Sakura ukryła przed nią więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Sasuke wyczuwając, że miał rację, dodał krótko:
- Więc póki co odpuść.
I najwidoczniej Sakura nie miała innego wyjścia, jak podążyć za właśnie tą radą. Dziwnie było jej słuchać rad akurat jego, ale w tej chwili innego wyjścia raczej nie widziała. Lecz nie była w stanie obiecać nikomu, a zwłaszcza sobie, że przy pierwszym spotkaniu z Ino nie wydusi z niej wszystkiego. Może nawet zrewanżuje jej się uchyleniem rąbka własnych tajemnic? Kto wie. Póki co nadal tkwiła na Inazumie - bezsprzecznym wydarzeniu roku -  i miała przez to cholerną ochotę zrobić coś naprawdę głupiego.
- Oddaj mój telefon - powiedziała wyciągając ku Sasuke dłoń. Wywróciła oczami, kiedy tylko dostrzegła jego pytające spojrzenie. - Nie, nie zadzwonię do Ino - zapewniła go stanowczo, co wyraźnie poskutkowało, gdyż już po chwili starodawny telefon ponownie znalazł się w jej posiadaniu.
Pośpiesznie włożyła go do kieszeni spodenek, a następnie podeszła do namiotu Sasuke i wygrzebała z plecaka portmonetkę. Wodząc jak Sasuke nadal przygląda jej się w zaciekawieniu, oznajmiła bez najmniejszego problemu:
- Idę zrobić coś głupiego.
Sasuke spytał z uniesioną wysoko brwią:
- Coś głupiego?
Zaintrygowała go. Znowu.
Iwzuszyła mimowolnie ramionami.
- Dokładnie, coś głupiego. Nie wiem jeszcze co, ale mam ochotę zrobić coś naprawdę głupiego.
Potrzebowała chwilowego zapomnienia o otaczających ją problemach. Zresztą taki był jej festiwalowy cel. Miały tak dobrze bawić sie z Ino, że jedynym ich zmartwieniem byłoby to, kto następny wystąpi na dużej scenie. Ale tak jak zawsze coś musiało pójść nie tak, przez co była zdana tylko i wyłącznie na Sasuke, którego wbrew pozorom nie zamierzała wykorzystywać w żaden sposób, tak jak Hachiro jej to zainsynuował. Tak, przespała się z Sasuke, ale to nie dawało jej prawa do tak haniebnych czynów.
- A więc prowadź, Haruno - oznajmił spokojnie, robiąc kilka kroków w jej stronę.
- Kto powiedział, że jesteś zaproszony? - fuknęłą zadziornie, zasuwając klapę od namiotu.
- Wpraszam się na twoją heroiczną wyprawę zatytułowaną “coś głupiego” - parsknął.
Tym razem to Sakura spojrzała na niego ze zdumieniem. Takie spontany zawsze były najlepsze, niezależnie od sytuacji. A skoro od wczoraj właśnie tak żyła, to dlaczego dalej nie miałaby kontynuować takiego trybu życia, a przynajmniej teraz?
Bez słowa skierowali się na drogę prowadzącą pod scenę główną, gdzie już niedługo ponownie zacznie się robić tłoczno. Szmaragdowe tęczówki studentki medycyny taksowały zauroczonym wzrokiem stoiska porozstawiane po obu stronach drogi. Z zachwytem przyglądała się kolorowym koralikom i bransoletom, które wydawały z siebie przyjemny dla ucha dźwięk przy każdym podmuchu wiatru. Przeniosła spojrzenie na kolejne stoisko, na sprzedawano ręcznie robione i malowane świeczki o zróżnicowanych wzorach i kolorach, gdzie indziej zaś koszulki wszelakich rozmiarów z wzorami festiwalu Inazumy, torby, drobne i nikomu do niczego nie potrzebne bibeloty. Jednak ją najbardziej urzekło poświęcenie swojego czasu i wysiłku tych ludzi za bezcen, by zrobić komuś dredy.
Ale była również druga strona monety; podczas praktycznie półgodzinnego spaceru w ciszy z Sasuke ani raz nie przyszedł jej żaden pomysł na planowany występek, do którego rwała się niczym małe dziecko. W rzeczywistości wymyślenie czegoś głupiego nie było takie proste, zwłaszcza gdy - jak na złość - mózg Sakury przestał nadawać na odpowiednich falach. Za wszelką cenę chciała przez chociaż dzisiejszy dzień nie pamiętać niczego, chciała po prostu żyć jak normalna studentka! Lecz cholerna propozycja Hachiro wiła się za nią jak cień, nie dając jej chwili spokoju ani na sekundę. Kochane alter ego Sakury natomiast postanowiło zasznurować swoje gadatliwe usta, nie zamierzając w ogóle pomagać różowowłosej kobiecie w podjęciu decyzji. Jednak Sakura nie chciała w tej chwili rozważać wszystkich za i przeciw, chciała się odizolować i po prostu nie myśleć, i tym razem nie zatapiać smutków wraz z wątpliwościami w alkoholu. Nawet tego obecnie miała dość. O wiele bardziej wolała wspiąć się teraz z dmuchaną lalą na pierwszy lepszy słup telegraficzny, tylko by ją zawiesić na jakiejś smyczy na drutach.
Głupie?
Głupie.
Co tym udowodni?
Nic. Ale i tak warto było spróbować - lepsze to niż nic.
Jednak nagle jej nogi zatrzymały się w pół kroku, kiedy tylko dostrzegła kolejne, tym razem zadaszone, stanowisko tuż po ich lewej stronie. Duże, pogrubione litery napisane na starej tablicy przyciągały ją niewidzianą siłą. W głowie zrobiła ekspresową kalkulację stanu portfela, a jej stopy same zaczęły kierować ją do owego stanowiska.
Wiedziała, że Sasuke uważnie przygląda się jej poczynaniom.
- To ma być twoje “coś głupiego”? - spytał z konsternacją.
Już wczoraj powiedziała mu, że chciała to kiedyś zrobić, ale nie przypuszczał, że ten dzień nadejdzie tak szybko. Bez dwóch zdań zamierzała właśnie to, a jej zahipnotyzowany wyraz twarzy wyraźnie o tym świadczył. Nic i nikt nie był w stanie powstrzymać Sakury przed wejściem do szczelnie zadaszonego straganu, a jej milczenie tylko potwierdziło jego przypuszczenia. I gdy tylko zniknęła za ciemną kotarą, ruszył jej krokiem, po chwili także znajdując się w środku. Jasne, sztuczne światło oślepiło go z miejsca, przez co był zmuszony przysłonić oczy przedramieniem.
- To znowu ty? - słysząc głos starszego mężczyzny, nie potrafił nie wywrócić oczami. Z wszystkich wykwalifikowanych osób, akurat on musiał prowadzić swoje stanowisko na Inazumie.
- A czemu nie? - zapytał retorycznie, spotykając się z pytającym spojrzeniem Sakury, która wyraźnie była ignorowana. Nawet nie musiał zastanawiać się dlaczego, gdyż powód wcale nie był mu aż taki obcy. Doskonale znał pięćdziesięcioletniego, brodatego mężczyznę, który siedział zaledwie dwa metry przed nimi na obracanym taborecie, a w dłoni dzierżył małą elektryczną maszynkę do tatuowania. Wzrok jednak miał wbity na leżącego na brzuchu nastolatka, jakiemu właśnie tatuował kontur lwa na plecach. Prócz początkowego przelotnego spojrzenia na wejściu, również na niego nie zważał zbytniej uwagi.
- Bo dopiero co dwa dni temu zrobiłem ci kolejną zachciankę? - zapytał bezemocjonalnie Hizashi.
- Hę? - wydobyło się z ust Sakury, która bez przerwy przenosiła wzrok z tatuażysty na Sasuke i na odwrót. Nie tego się spodziewała, wchodząc do straganu, który przyciągnął ją do siebie swoją reklamą taniego tatuażu. Za taką kwotę mogła przeznaczyć na taką "zachciankę", chociaż pierwsze pytanie, jakie cisnęło się jej na język przechodząc przez kotarę, to dlaczego cena była taka niska. Teraz w dodatku spekulacje Sakury zaczęły się pogłębiać; wątpiła by Sasuke zrobił sobie tatuaż za grosze. Zresztą słowo kolejną wcale jej nie umknęło, a mogłaby przysiąść, że oprócz tatuażu na przedramieniu Sasuke innego nie posiadał. Wyraźnie się myliła; przymrużonym wzrokiem zaczęła skanować uważnie każdy odkryty skrawek jego ciała, lecz oprócz wyraźnego labiryntu nic innego nie dostrzegała.
- Ja chwilowo mam dość - odparł, robiąc krok bliżej Sakury.
Tym razem brodaty mężczyzna uniósł wzrok i zawiesił go na nieznajomej studentce.
- Tracisz czas, dziewczyno, nie zrobię ci tatużu - oznajmił srogo, powracając do swojego klienta.
- Bo? - burknęła niezadowolona, wyciągając z tylnej kieszeni mały portfel. - Mam tyle, ile reklamujesz, że bierzesz za tatuaż - dodała zadziornie, zaczynając wysuwać banknoty, kiedy poczuła chłodny dotyk dłoni Sasuke na swoich.
- Nie wytatuuje cię, bo jesteś dziewczyną - wtrącił nader spokojnie.
Sakura spojrzała na niego pobłażliwie, jakby Sasuke właśnie powiedział żart roku, a jak powszechnie było wiadome, nie był zbytnio do tego zdolny.
- Nie potrafisz żartować - skwitowała rozbawiona, na co tatuażysta zaśmiał się.
- Ale on wcale nie żartuje, dziewczyno. Nie wytatuuję cię właśnie ze względu na twoją płeć - powiedział, odkładając specjalną maszynkę na sterylnie czysty metalowy stolik, po czym poklepał bladego klienta. - Kontur skończony. Odpocznij chwilę i przejdziemy do wypełnienia - dopowiedział, wstając z taboretu by wyprostować nogi.
- To jest jawna dyskryminacja! - wybuchła nagle oburzona Sakura.
Nie zamierzała przepuścić takiej okazji tylko dlatego, że starszy dziadek nie tolerował tatuaży na ciele kobiet. Wolne żarty.  Bez wątpienia to była jej jedyna szansa na jak najszybsze pozbycie się niechcianej pamiątki po związku z Miyavim.
- Nie wyjdę stąd bez tatuaża - zaakcentowała ostro, spoglądając na niego chłodno.
- Nie lubię się powtarzać, marnujesz swój czas, dziewczyno - wycedził.
Sakura prychnęła jedynie w odpowiedzi. Dziewczyno, wcale nie różniło się od parszywych kpin Makuro, nawet mogła powiedzieć, że brzmiało identycznie.
- Zrób wyjątek, Hizashi - wtrącił niespodziewanie Uchiha, barkiem opierając się o metalowy stelaż straganu.
            - Nie mam zamiaru spełniać zachcianek niezdecydowanych studentek chcących są sobie wytatuować słodkiego kotka albo motylka, nie wspominając już o głupich imionach ukochanych, które i tak będą chciały je usunąć tak szybko jak związęk się rozpadnie. Tatuaże to sztuka. Moja odpowiedź brzmi  n i e  - odparł bezlitośnie, lecz Sakurę te argumenty w ogóle nie satysfakcjonowały. Wydawały się jej zbyt dziecinne, by mogła je zaakceptować. A imienia nikogo również nie zamierzała sobie tatuować. Wręcz przeciwnie.
            - Motylki, kotki i imiona mnie nie interesują - skontrargumentowała zadziornie.
            - Upartaś - parsknął tatuażysta.
            - Jak osioł - Sasuke wzruszył ramionami, doskonale znając już tę stronę panny Haruno.
            Sakura zignorowała komentarz Sasuke, bez przerwy wpatrując się wyczekująco w starszego mężczyznę. Nie ruszy się stąd dopóki, doputy słodki napis cheri i gałązka kwiatu wiśni nie zniknie zza jej ucha.
            - A więc, dziewczyno, co cię interesuje?
            Wreszcie!, pomyślała zadowolona wiedząc, że zaczęli robić postępy.
            Zbliżyła się do brodacza. Odchyliła głowę na bok i zaczesała włosy do tyłu tak, by mężczyzna mógł ujrzeć jej tatuaż.
            - Chcę to zakryć.
            Kolejne parsknięce starszego mężczyzny spowodowało następne nieprzychylne spojrzenie studentki w jego stronę.
            - Właśnie o tym… - zaczął ze złością, lecz urwał przyglądając się bliżej gałązce za uchem Haruno. - Nie jest to byle jaki tatuaż. Wykonał go profesjonalista - skwitował nagle, co spowodowało, że nawet Sasuke był zaskoczony. - Dlaczego, dziewczyno, chcesz go zakryć? - zapytał.
            - Mam na imię Sakura, a nie dziewczyna - warknęła, prostując się. - Mam koszmarne wspomnienia z nim - wyjaśniła, odpowiadając na niego pytanie.
            - O tym właśnie mówiłem. Zwykłe marnotrawstwo pieniędzy - skwitował rozdrażniony Hizashi.
            - Nie ja płaciłam i w ogóle nie jest mi szkoda tej osoby. Więc jak będzie? - zapytała wymachując banknotami, niczym wachlarzem.
Hizashi przyjrzał jej się zainteresowany, po czym przeniósł spojrzenie na Sasuke, który przytaknął jedynie - Sakura była zbyt zdeterminowana, by teraz odpuścić, a przedłużanie sprzeczki z tatuażystą było zwykłą stratą czasu.
- Jeden i jedyny raz, ale nie myśl, dziewczyno, że to ty mnie przekonałaś - mruknął ponownie, instalując się na swoim obracanym taborecie. - Żyjesz? - spytał studenta, któremu przed chwilą skończył pierwszą fazę czasochłonnego tatuażu.
- Taa - mruknął w bólu.
- A więc przesuń się i ustąp dziewczynie, wyraźnie jej śpieszno - powiedziała niechętnie, wywracając oczami.
Trzy minuty później Sakura leżała już na brzuchu na wygodnej kozetce z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie spodziewała się, że tak szybko uda jej się uporać z niechcianą pamiątką po Miyavim, ale skoro natrafiła na tak wyjątkową okazję, nie potrafiła z niej nie skorzystać.
- Ciężko będzie mi to zakryć, ale mogę to w jakiś sposób przwtworzyć w coś innego - mruknął przyciszonym głosem, opuszkami palców przejeżdżając po krótkim napisie cheri. - Jakieś propozycje?
Sakura zamyśliła się na chwilę. Przejście przez kurtynę było dla niej impulsem, więc nawet nie miała czasu pomyśleć nad nowym tatuażem. Jednak wystarczył zaledwie ułamek sekundy, w którym skupiła całą swoją uwagę na labiryncie Sasuke, wiedziała co już odpowiedzieć.
- Mapę.
Źrenice Sasuke rozszerzyły się minimalnie.
- Zobaczę, co da się zrobić - powiedział Hizashi, po czym przyłożył specjalną przeźroczystą kartkę na miejsce jej obecnego tatuaużu i zaczął go odrysowywać. Następnie przeniósł papier na małe prowizoryczne biurko i zaczął pracować nad zmianą wcześniejszego malunku.
- Co tu w ogóle robisz? - zagaił Sasuke, który zadawał sobie to pytanie od momentu wejścia d straganu.
- Nie widać? Odwalam swoją robotę za grosze - fuknął brodacz, po czym podstawił prosto pod nos Sakury wzór nowego tatuażu. - Dwa razy nie będę rysował.
Zielone oczy przyjrzały się malunkowi z niekrytym uśmiechem. Sakura przytaknęła zadowolona. Nie było namniejszego powodu, dla którego Hizashi miałby poprawiać drugi raz to, co właśnie narysował - efekt jak najbardziej satysfakcjonował Sakurę.
Minęła zaledwie chwila, po której Hizashi przyrysował malunek na jej skórę, po czym chwycił za maszynkę do tatuowania. Sakura mocno zacisnęła powieki, wiedząc, że przyszła pora na ten mniej przyjemny moment. Natomiast kiedy tylko usłyszała charakterystyczny dźwięk wydobywający się z urządzenia, przełknęła głośno ślinę i zagryzła wargi.
- Tylko się nie popłacz, Haruno - parsknął Sasuke, widząc jej reakcję.
- Zamknij się, Uchiha - wycedziła przez zaciśnięte zęby, nie obdarzając go nawet przelotnym spojrzeniem.
Gdy tylko igła zetknęła się ze skórą Sakury, ta zacisnęła jeszcze mocniej powieki, odczuwając przeszywający ból rozchodzący sie po całej głowie. Nie pisnęła słówka, łza również nie zleciała. Nie zamierzała się rozkleić, tak jak było to za pierwszym razem, pomimo iż ból był identyczny. Chciała przejść przez ten moment z godnością, wreszcie pozbywając się ostatniej pamiątki po byłym chłopaku. Mimo wszystko w pewnym momencie wyciągnęła rękę i na oślep chwyciła Sasuke za dłoń. Wiedziała, że stał tuż nieopodal niej, ale ani razu nie odważyła się otworzyć oczu. Z minuty na minutę coraz bardziej ściskała jego dłoń, jak niegdyś dłoń Miyaviego. Po prostu chciała się z kimś podzielić ogarniającym ją bólem, dopóki ten całkowicie nie ustanie.
Sasuke ze spokojem przyglądał się pracy tatuażysty, nie zwracając w ogóle uwagi na silny uścisk Sakury na swojej dłoni. Aczkolwiek przyłapał się sam jak niejednokrotnie odruchowo przejerzał kciukiem po jej zaciśniętej ręce, dodając jej tym samym pewnego rodzaju otuchy.
Długie minuty mijały, a ich uścisk dłoni nie ustawał.
- Też jest z Konoha? - spytał Hizashi, przerywając długą ciszę.
- Tak - odparł Sasuke.
- Może trzeba będzie poprawić go za jakiś czas, ale to okaże się, gdy się zagoi - powiedział, wyłączając maszynkę i wyprostowując się na taborecie. - Póki co skończone.
Sakura słysząc ostatnie słowo otworzyła powieki niczym z procy, ukazując zaszklone szmaragdowe oczy. Pośpiesznie puściła rękę Sasuke i zewnętrzną częścią dłoni przetarła oczy. Nie będzie płakać, chyba że ze szczęścia.
Kiedy tylko minimalny jednowarstowy opatrunek został przyłożony do jej nowego tatuażu, usiadła na kozetce spoglądając ze szczerym uśmiechem na brodacza.
- Dziękuję - powiedziała nagle.
Nie musiał tego robić. Wyraźnie powiedział, że to wbrew jego przekonaniom, ale mimo wszystko zrobił jej tę przyjemność.
- Tak, tak. Zapłaciłaś to możecie już spadać - machnął dłonią, skinąwszy głową w stronę wcześniejszego klienta.
Sasuke parsknął jedynie, doskonale znając charakterek Hizashiego i tuż po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z Sakurą, oboje wyszli z prowizorycznego “salonu”. Usta studentki bez przerwy były wygięte subtelnie, a sama ich właścicielka chichrała się cicho pod nosem.
- Zaszalałaś, nie powiem - parsknął, obserwując ją kątem oka. - Ale wiesz, co ci powiem, Haruno? Nie pojedziesz z nim - dopowiedział pewnym siebie głosem.
Sakura zaśmiała się krótko.
- Czemu tak sądzisz? - spytała melodyjnie, odwzajemniając jego spojrzenie.
Sasuke uniósł kącik ust zadziornie.
- Po prostu wiem.
Nie była zaspokojona jego kiepskim tłumaczeniem. Pragnęła więcej! O wiele więcej!
- Nie jesteś czasami zbyt pewny siebie? - zaśmiała się, przyglądając mu się bez przerwy z rozbawieniem. Nie zamierzała podejmować decyzji pochopnie ani bazując na niezrozumiałych uczuciach ciągle kotłujących się w jej wnętrzu. Człowiek uczy się na błędach, a ona miała ich w swoim krótkim życiu wyjątkowo dużo.
- Mogę się założyć, Haruno, że z nim nie pojedziesz - oznajmił jej, ani na chwilę nie zmieniając swej tonacji.
Sakura nie była w stanie nie zaśmiać się jeszcze głośniej.
- Naprawdę jesteś wyjątkowo pewny siebie, co? - zachichotała.
- A kto powiedział, że mówię o sobie? - zapytał, czego Sakura w ogóle się nie spodziewała.
Brew drgnęła jej w zapytaniu, zastanawiając się, o czym dokładnie teraz mówił.
- Ale zawiodłaś mnie, Haruno, twoje coś głupiego nie było wcale takie głupie - powiedział, zmieniając temat. Wiedział, że prędzej czy później Sakura sama dojdzie do tego, o czym mówił.
- Wymyślenie czegoś głupiego wcale nie jest takie proste - zawyrokowała.
Do tej pory nic nie przyszło jej do głowy. W Kyoto nie miałaby z tym najmniejszego problemu, lecz teraz nawet cieszyła się z takiego obrotu sytuacji - ostatnia pamiątka po Miyavim uległa całkowitej destrukcji. Mieszkanie już wcześniej oczyściła z wszystkich rzeczy po nim, a Sasuke wczoraj skutecznie pozbył się śladów jego dłoni na jej ciele. Oficjalnie mogła powiedzieć, że wreszcie była wolna od Miyaviego. W tej chwili była niczym niezłamana, a jedyną przeszkodą, jaka stała jeszcze na jej drodze była sprawa apelacyjna. Ale wiedziała, że mogła to zrobić! Czuła ogromny przypływ wiary w siebie, a także w Kakashiego, Yamato i Tsunade. Wierzyła im i była już w stanie stawić czoła oskarżającej stronie, włączając w to braci Mori.
- Tobie zazwyczaj przychodziło to bez najmniejszych kłopotów - odezwał się niespodziewanie Hachiro, zjawiając się tuż obok nich z piłką w rękach.
- To było kiedyś - westchnęła.
Nie zamierzała już nigdy więcej powracać do przeszłości. Nawet do tych dobrych wspomnień. Ten rozdział zamknęła kilka minut temu, kiedy tylko Hizashi skończył tatuować mapę na jej ciele.
- A przeszłośc już nigdy nie powróci - dopowiedziała, czego sama się nie spodziewała. Nadgryzła delikatnie rozwaloną wargę przyłapując się na tym, że właśnie powiedziała zdanie, które równie dobrze mogło równać się z odmową na propozycję Hachiro.
Sasuke prychnął zadziornie pod nosem, dochodząc do tej samej konkluzji co ona.
- Dokładnie - poparł ich niewzruszony Akiyama. Póki Sakura nie podejmie decyzji, nie zamierzał przejmować się żadnymi półsłówkami. A widział po niej, że żadnej decyzji jeszcze nie podjęła - znał ją wystarczająco, by to stwierdzić. Nie przejmował się również nieprzychylnym spojrzeniem ze strony Uchihy.
Słysząc głośne oklaski i wiwaty ze znajdującego się nieopodal zbiegowiska, spojrzał na niego z wyższością, a następnie rzucił mu piłkę.
- Jeden na jeden. Reguł brak, oprócz oczywiście strzelenia do bramek.
- Reguł brak? - prychnął. - Wchodzę w to - powiedział, przerzucając dwukolorową piłkę w dłoniach.
Sakura pośpiesznie przeniosła wzrok na dwóch studentów, mierzących się ostrymi spojrzeniami. Wiedziała, że Hachiro nie był przeciętym graczem, jeśli chodziło o piłkę nożną. W Kyoto był nawet w drużynie przez jakiś czas, ale zrezygnował ze względu na Miyaviego. Jak zwykle wszystko musiało się kręcić wokół któregoś z braci Mori. Ale Sakura nie była pewna poziomu zdolności piłkarskich Sasuke, jeśli w ogóle jakieś posiadał. Jednakże, jeśli w grę wchodziłyby wyścigi na motorach, wynik byłby oczywisty.
- Nie sądzę, by to był dobry pomysł - wtrąciła hardo, czując targającą nią obawę o przebieg wydarzeń. Nie wiedziała już, o co się bać - o to, że nie wiedziała, jak Sasuke gra, czy też wspomnianego przez Hachiro braku jakichkolwiek zasad.
- To jest bardzo dobry pomysł i nie zapominaj, Haruno, że oznajmiłaś mi kiedyś bardzo poważnie, iż jesteś moją fanką numer jeden.
Sasuke znowu odebrał jej mowę. Ponownie nie mogła się z nim nie zgodzić. Doskonale pamiętała feralny dzień wyścigów, w którym to zgłosiła się na ochotnika do iście samobójczego zadania.
- Tak, tak, tak - burknęła niechętnie, czując na sobie niezrozumiałe spojrzenie Hachiro.
Akiyama dopiero teraz stopniowo zauważał zmiany, jakie zaszły w przyjaciółce podczas ich rocznej rozłąki.
W trójkę skierowali się na prowizoryczne małe boisko, z którego właśnie schodziła dwójka poprzednich zawodników.
- Może podniesiemy poprzeczkę, co? - spytał Hachiro, ani na chwilę nie spuszczając czekoladowych oczu z Sasuke, który w odpowiedzi jedynie skinął głową - nie miał nic do stracenia. - Sakura, jaką proponujesz karę dla przegranego? - rzucił w jej stronę.
Oczywiście, że musieli ją wplątać w ich małe rozgrywki. Inaczej przecież nie mogło być. Miała tylko cholerną nadzieję, że nie przesadzą i nie przekroczą pewnych granic.
- Przegrany kupuje dmuchaną lalę i wiesza ją na samym czubku słupa telegraficznego - powiedziała bezemocjonalnie, siadając na piaszczystej górce poza granicami boiska. Powiedziała to tylko i wyłącznie dlatego, że już wcześniej ta myśl wpadła jej do głowy. Z tą różnicą, że wtedy to ona miała być tą osobą, a nie któryś z nich. Ale tak będzie o wiele zabawniej.
- Mam nadzieję, że umiesz się wspinać - rzucił zadziornie Sasuke do przeciwnika. - Do trzech?
- Masz niezrozumiałe poczucie pewności siebie - parsknął śmiechem. - Dam ci fory. Do pięciu.
- Jestem Uchiha. Oczywiście, że jestem pewny siebie - skwitował, układając piłkę na zbitej ziemi.
Sakura pokręciła głową, przyglądając się im z oddali. Złe przeczucie nie odstępowywało ją na krok, a tylko spotęgowało się gdy wreszcie zaczęli grać. Obojgiem targała zazdrość, co było widoczne na odległość. Ino kiedyś wytłumaczyła jej, że Sasuke nie był i nigdy nie będzie typem romantycznego kochanka, co zresztą ona sama widziała i przekonywała się. Ale tak cholernie jej to nie przeszkadzało, że nawet miała w nosie pieprzoną romantyczność, która nawet nie przychodziła jej do głowy w towarzystwie Sasuke. Jednak widząc zaciętość pomiędzy nim a Hachiro, nie potrafiła nie uśmiechnąć się pod nosem do siebie samej. Do tej pory była w stanie poczuć jedynie uczucie chorobliwej zazdrości Miyaviego, co diametralnie różniło się od obecnej sytuacji. Parsknęła cicho pod nosem, uważnie przyglądając się walczącym o zdobycie gola studentom. Jednak nie szło im tak, jak przewidywała. Sasuke okazał się o wiele lepszy niż na początku przypuszczała i wyraźnie sprawiał kłopoty Hachiro.
Obaj skutecznie wykorzystywali opcję gra bez zasad, przez co Hachiro dostał już z łokcia w twarz, a ten w rekompensacie skutecznie i dotkliwie powalił Sasuke na ziemie. Mimo ich zacięcia i zawziętości, żadnemu z nich nie udało się trafić piłką do bramki.
Sakura spojrzała na wyświetlacz telefonu. Grali już dobre pół godziny, przyciągając coraz większą widownie, której wyraźnie spodobało się brak jakichkolwiek zasad. Dziękowała jedynie, że ani jeden, ani drugi nie przesadzał zbytnio.
Minęło kolejne pół godziny, pierwszego gola nadal brak.
Sakura opadła na ziemię, skupiając wzrok na bezchmurnym niebie. Spodziewała się szybkiego finiszu, lecz wiedziała, że grubo się myliła w tej kwestii. Jeżeli rzeczywiście zamierzali grać do pięciu bramek, to mogli być tu jeszcze dobre kilka godzin. Wykrzywiła usta grymaśnie - chciała bawić się na koncertach, pić, śmiać się, a nie patrzyć jak dwóch zazdrośników kopie piłkę z mordem w oczach. Po ponad godzinnym obserwowaniu ich miała dość i gdyby tylko był tu ktoś z jej znajomych, nie zawahałaby się przed ulotnieniem się z tego miejsca.
I wtedy usłyszała kobiecy głos mówiący do niej, a kiedy tylko spojrzała za siebie, uśmiechnęła się do blondynki w kucykach.

~***~
            Sasuke oddychając ciężko i głośno, spoglądał z chłodem na swojego rywala, który był w tej samej kondycji, co on sam. Spokojnie przedryblował piłkę pomiędzy swoimi nogami.
            - Chyba prędko nie skończymy - powiedział zsapany Hachiro.
            - Też mi się tak wydaje - przytaknął Sasuke, nadal bawiąc się piłką.
            - Sakura! - zawołał głośno Hachiro, nie dostrzegając nigdzie przyjaciółki. - Oprócz propozycji dla przegranego, może masz pomysł jak roztrzygnąć ten mały meczyk? Twój kolega jest lepszy niż się spodziewałem - dodał zaczepnie.
            Uchiha parsknął półśmiechem na usłyszany przydomek, ale nie zamierzał protestować w żaden sposób. Zbyt dużo osób przyglądało sie im, by miał ochotę wdawać się z nim w pyskówki, które angażowałyby Sakurę.  
            Lecz Sakura wbrew ich przypuszczeniom, nie odpowiedziała i, co gorsza, nie mogli jej nigdzie dostrzec.
            Hachiro zaśmiał się nagle głośno, dłonią przeczesując blond włosy.
            - Zwiała. Po prostu zwiała - skwitował dosadnie. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że się nie mylił. Tylko ją mogli zanudzić na tyle, by wstała i bez słowa odeszła od nich. Tylko i wyłącznie ją.
            - Czemu mnie to nie dziwi? - spytał Sasuke, stawiając jedną ze stóp na piłce.
            - Remis?
            - Wystarczająco czasu zmarnowałem - odparł, podbijając piłkę do góry i łapiąc ją oburącz, po czym odrzucił ją do blondyna. Z dłońmi w kieszeni zaczął oddalać się od zbiorowiska, które również zaczęło się rozchodzić.
            - Ej, Uchiha, chcę pogadać! - krzyknął za nim.  
            Pomimo iż mało go obchodziła jego osoba, przystanął i spojrzał na niego przez ramię. Był tylko jeden temat, o którym Akiyama mógł chcieć z nim rozmawiać. Temat Sakury. I nawet byłby skory do odbycia tej konwersacji, gdyby nie jeden ważny fakt - kiedy Sakura znikała, wpakowywała się w kłopoty. Może nie od razu, ale nieuchronnie wszystko kończyło się właśnie na tym.
            Z tego również powodu opowiedział:
- Później.
            Tym razem nie przystanął, gdy Hachiro zawołał go ponownie.
            Akiyama natomiast widząc postawę, jaką prezentował Sasuke, prychnął złowieszczo pod nosem, lecz w żaden inny sposób nie próbował ponawiać kontaktu z nim.
            Sasuke obrał identyczny kierunek do tego, jakim zaledwie kilka godzin temu przyszli w to miejsce. Kątem oka zerkał po tłumie mijanych przez siebie ludzi, rozglądając się za choć jednym kosmykiem różowych włosów. Jednak w drodze powrotnej do namiotu nigdzie nie dostrzegł ani jej, ani jej bujnych włosów. W namiocie także jej nie było, co tylko skwitował srogim parsknięciem.
            Nie zamierzał  przeszukiwać kilkuhektarowego pola, na którym mieścił się festiwal, tylko dlatego, że Sakura się zapodziała. Zresztą nawet jeśli by chciał, to było to praktycznie niemożliwe. Mogła być wszędzie, a zarazem nigdzie; zagubiona igła w stogu siana. Nie wątpił, że prędzej czy później Sakura znajdzie się sama albo skontaktuje się z nim. Telefon w końcu ze sobą wzięła.
Widząc zachodzące słońce po kilku kolejnych godzinach, wiedział, że najlepsza zabawa dzisiejszego wieczoru dopiero się niedługo rozpocznie. Wliczając w to najlepsze koncerty. Sobota na Inazumie zawsze była najciekawsza. I nie zamierzał z tego rezygnować tylko dlatego, że Sakura postanowiła zwiedzić festiwal na własną rękę. Wbrew pozorom nie powinna się tu wplątać w taki kłopoty, jak w Konoha, więc po co się przejmować?
Lecz idąc ku głównej scenie zwolnił kroku, dostrzegając zmierzającego ku niemu znajomego.
Suigetsu zatrzymał się tuż przed nim i ze spokojem podał mu piwo. Sasuke krył się ze swoim zdziwieniem, nie spodziewając się takiego przywitania z jego strony, zwłaszcza po ich ostatniej konfrontacji.
- Czyżby ktoś ci się zgubił, Sasuke?
Sasuke wziął większy łyk piwa. Tego tym bardziej się nie spodziewał.
            - Nie - odparł chłodno.
            I taka też była prawda. Sakura nie zgubiła się; teoretycznie.
            - Jaaaaa… serio będziesz skurczybykiem prawnikiem. Byłbym wstanie ci uwierzyć, gdyby nie fakt, że wiem, że kogoś zgubiłeś - powiedział, dumnie wypinając pierś do przodu. - Dziewczyna, średniego wzrostu o ładnych kształtach. Cięty, a nawet niewyparzony język.  Ah, i różowe włosy, mówi ci to coś?
            - A mówi Ci coś imię Sakura? - odpowiedział, biorąc kolejny łyk piwa.- Do czegoś to przesłuchanie prowadzi?
            - Przyszedłem  tu w zgodzie, a nawet chciałem cię ostrzec, zważywszy na dawne czasy - burknął, mrużąc oczy.
            Brew Sasuke drgnęła minimalnie.
            - Ostrzec?
            Suigetsu uśmiechnął się do niego cwaniacko - nie zamierzając tak łatwo udzielać mu informacji.
            - Przyznaj się, że ją zgubiłeś, wtedy powiem ci conieco. No chyba, że ci uciekła. To może zmienić postać rzeczy - odparł, przyglądając mu się wyczekująco.
            Nie blefował, co Sasuke doskonale widział. Znali się kilka długich, dobrych lat i Suigetsu zachowywał się tak tylko i wyłącznie wtedy, gdy rzeczywiście posiadał w zanadrzu ciekawe informacje.
            - Nie jestem jej niańką, po prostu postanowiła się rozdzielić, jej sprawa - warknął rozdrażniony. Nie lubił z nikim dzielić się prywatnymi sprawami, zwłaszcza gdy ktoś na to nalegał. Jednak w tym wypadku zamierzał zrobić wyjątek; przeczuwał, że nie pożałuje tego.
            Suigetsu zaśmiał się pod nosem.
            - Rozdzieliła się, jasne - parsknął. - Trzeba było nie zanudzać biednej dziewczyny na śmierć. Jej przyjaciel chyba mocno musiał cię wkurzyć, byś zgodził się na ten mały pojedynek z nim, co? - nabijał się dalej Hozuki.
            Tu Sasuke w żaden sposób nie zamierzał zaprzeczać. Mimowolnie uniósł zadziornie kącik ust.
            - Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.
            Hozuki podszedł do przyjaciela, obejmując go ramieniem.
            - To teraz pogorszę twój paskudny humorek. Wiedziałeś, że panna Haruno zna się z panną No Sabaku? - Suigetsu, nie zamierzając czekać na jakąkolwiek odpowiedź ze strony brata Itachiego, kontynuował swoją wypowiedź. - Właśnie teraz Sakura z Temari i Nanami siedzą przy ognisku chlejąc którąś z flaszek z kolei. I nie powiem, że nie było ciekawie, gdy odchodziłem od nich po tym, jak zostałem oddelegowany przez Shikamaru do odnalezienia ciebie. Oczywiście ani Temari, ani Nanami o niczym nie wiedzą.
            Sasuke przeklnął siarczyście w myślach na wzmiankę o Nanami.
            - Nie wiem jak ty, ale nie wydaje mi się, że Sakura zasłużyła sobie na pożarcie przez kolejną twoją eks, co? - spytał ze śmiechem, klepiąc go po plecach.
            - Wierz mi, wątpię, by któraś z moich eks zrobiła na niej jakiekolwiek wrażenie - wtrącił pewnym głosem, ale mimo wszystko nie zamierzał pozwalać, by odpowiadała za jego czyny sprzed lat.

~***~

            Haruno Sakura nie tak wyobrażała sobie wspólne imprezowanie ze znajomymi Temari, gdy ta jej to zaproponowała. Widząc, jak znajoma podaje jej buteleczkę sake, bez zawahania chwyciła za nią i przystawiła do ust, przechylając ją równocześnie do góry. Później przyszła pora na podzielenie się alkoholem z Nanami. Nie wiedziała, która to już buteleczka robiła pomiędzy nimi błędne koło, lecz za każdym razem drobna blondyneczka o króciutkich włosach okazywała swoją niechęć względem jej osoby.
            A wszystko mniej więcej zaczęło się właśnie od propozycji Temari. Lecz pierwszą reakcją po ich ponownym spotkaniu był niepohamowany, cyniczny śmiech No Sabaku, który tylko się pogłębił, gdy Sakura niechętnie potwierdziła, że na Inazumę przyjechała z Sasuke we własnej osobie. Jednak to informacja, że to o nim rozmawiały przy ich pierwszej konfrontacji, był niczym gwóźdź do trumny Sakury. Ale Temari nie drążyła dalej tego tematu, jedynie podśmiewała się cicho pod nosem od czasu do czasu. Idąc wraz z Temari do jej obozowiska, usłyszała jednak, by nie wspominała o postaci Uchiha Sasuke. Jej dobre intencje spaliły na panewce, kiedy tylko zamierzała przedstawić Sakurę swoim znajomym.
            - Haruno Sakura - wtrąciła nieznana jej jeszcze wtedy niska blondynka o ciemnych, niebieskich oczach.
            Wszyscy zamilkli, pozwalająć dwóm nieznajomym studentkom mierzyć się wściekle od stóp do głów.
            - Nanami, skąd…? - spytała poważnie Temari, przyglądając się z konsternacją obu znajomym.
            - Sakura! A ty co tu robisz? - wypalił niespodziewanie Suigetsu, wynużając się z pobliskich krzaków.
            Sakura nie odpowiedziała mu. Jej spojrzenie było skupione tylko i wyłącznie na rówieśniczce, która najwyraźniej miała do niej jakiś problem.
            - Powiem ci jedno, Haruno - odezwała się Nanami siadając przy dopiero co rozpalonym ognisku. - Jeśli się z nim przespałaś, to daję ci miesiąc, może dwa, nie więcej niż trzy.
            Z krtani Sakury wydobył się krótki zły śmiech.
            - To teraz ja coś ci powiem, Nanami - zaczęła, naciskając mocno na jej imię. - Jeśli twoja rada miała uchronić mnie przed złamanym sercem, którego doświadczyłaś z jego strony, to daruj sobie. Mam znieczulicę na miłość, a seks to tylko seks.
            Twarz krótkowłosej blondynki stężała a jej rysy wyostrzyły się jeszcze bardziej. Sakura przeczuwała, że dziewczyna nie spodziewała się usłyszeć takiej odpowiedzi, ale mówiła prawdę i za nic nie zamierzała przepraszać.
            - To co, może się napijemy? - spytał Suigetsu, pośpiesznie zjawiając się tuż obok nich. Ramieniem oplótł Sakurę, zmuszając ją tym samym, by również usiadła prz ognisku.
            Złagodzenie sytuacji przez Suigetsu wydawało się poskutkować przynajmniej na chwilę. Temari usiadła tuż obok niej, po czym przedstawiła jej resztę zebranych w ich małym obozowisku osób, włącznie z Shikamaru - chłopakiem No Sabaku.
            Z każdą przeminiętą minutę zajście sprzed chwili odchodziło w zapomnienie, a cała sytuacja zaczęła rozluźniać się na tyle, by Sakura poczuła się swobodniej.
            Roześmiane szmaragdowe tęczówki śledziły uważnie poczynania męskiej części grona, w której jakiś czas temu zabrakło Suigetsu.
            Księżyc już od jakiegoś czasu znajdował się na granatowym niebie, lecz tym razem gęste chmury nie pozwalały Sakurze na zbytnie dostrzeżenie gwiazd, jak to było wczorajszej nocy.
            - Ustąpiłaś dumie? - zagaiła Temari, nachylając się w jej stronę.
            Sakura zerknęła na nią kątem oka, wzdychając ciężko.
            Oczywiście, że ustąpiła dumie! Gdyby tego nie zrobiła, nie przespałaby się z Sasuke. Początkowo duma przeszkadzała jej niemalże we wszystkim, ale gdy tylko się jej wyzbyła,  wtedy wszystko, nawet bliski kontakt z Sasuke, przychodził jej z łatwością.
            - A jak myślisz? - zapytała, dostrzegając, jak Nanami oddala się od nich.
            Temari tym razem skosztowała nowo otwartego piwa i zamyśliła się na krótką chwilę.
            - Myślę, że podążyłaś za moją radą - wyznała szczerze. - Ale, do cholery, gdybym wiedziała, że to o nim była mowa, zaradziłabym ci coś innego - syknęła, wpatrując się w trójkolorowe języki płomieni.
            - Nie ustępuj dumie, a zwłaszcza Sasuke? - zaśmiała się.
            - Coś w tym stylu - mruknęła Temari, wymieniając się z Sakurą przelotnym spojrzeniem. - I cofam moje wcześniejsze słowa, on wcale nie jest supermanem.
            Kąciki ust Sakury nie uniosły się, a z jej gardła nie wydobył się ponowny śmiech. Może i nie posiadał supermocy Supermena, ale za to Sasuke posiadał inną, wyjątkową moc. Tak, był aroganckim dupkiem, ale nie mogła powiedzieć, że nigdy jej nie pomógł. Przecież zaledwie wczoraj wskoczył za nią do jeziora, gdy zaczynała się topić. Fakt, że najpierw sam ją tam wrzucił, jakoś nie utkwił w jej pamięci na tyle, by mącił to wrażenie. Dla niej bardziej liczyło się, że wyciągnął ją z wody, a kilka godzin wcześniej pomógł w ucieczce przed Makuro. Mogłaby wyliczać jego wybryki - te dobre i te złe - w nieskończoność, ale widząc ciemnoturkusowe spojrzenie No Sabaku, poskromiła swoje myśli.
            Temari ułożyła dłoń na jej ramieniu.
            - Wybacz mi Haruno, ale pomimo swoich prób zachorowałaś - oznajmiła jej nader poważnym głosem. - Ale i tak mam ochotę pacnąć cię teraz mocno w łeb, byś się wyleczyła, bo obie wiemy, że to, co przed chwilą powiedziałaś Nanami, nie do końca było szczere.
            Miała zamiar się o to kłócić - akurat z tym się nie zgadzała, ale jakimś cudem nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Nie wiedziała, czy to jej alter ego maczało w tym palce, czy po prostu strach obleciał ją na myśl o wypowiedzeniu tych kilku przeczących słów.
            - Powiedziałam to, co myślę - odparła po dłuższej chwili. - Nie potrzebowałam jej rady. Mojemu sercu nic nie grozi.
            Temari z wrażenia aż opróżniła butelkę z piwem do zera.
            - Gdyby nic mu nie groziło, nie beczałabyś wtedy w parku - skwitowała bez owijania w bawełnę po odrzuceniu pustej butelki na bok. - Potrzebujemy więcej alkoholu - rozporządziła, wstając i chwiejnym krokiem zaczęła kierować się na drugą stronę ogniska.
            Tu też Sakura powinna zaprotestować. Miała serdecznie dość procentowanych napojów, zwłaszcza po kilku ostatnich brutalnych dniach, jakie dane było jej przeżyć. Pomimo iż odczuwała uderzenia gorąca, a w głowie już jakiś czas temu zaczęło jej się niemiłosiernie kręcić, nie zrobiła tego. Nie zaprotestowała. A gdy Temari podała jej dwie kolejne butelki piwa, tłumacząc, że sake  niestety się skończyło, chwyciła je bez zastanowienia, otwierając pierwszą lepszą z nich.
            - Czemu sądzisz, że twojemu sercu nic nie grozi? - zapytała Sakury, siadając na swoim poprzednim miejscu.
            - Będzie chciał ci złamać serce, to to zrobi, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Ciebie również to nie ominie - odpowiedziała Nanami, zjawiając się ponownie tuż obok nich.
            Sakura zadarła głowę, spoglądając na drobną blondynkę i uśmiechnęła się do niej szczerze.
            - Masz rację, złamane serce nie ominęło i mnie. Cierpiałam i cierpię nadal, lecz to nie miało nic wspólnego z Sasuke - wyjaśniła, podając jej drugie, nieotwarte jeszcze piwo. - Sake się skończyło.
            Czuła jak ciemnoniebieskie tęczówki przyglądają jej się uważnie. Bez wątpienia Nanami kolejny raz starała się ją zrozumieć, aczkolwiek zrozumienie Haruno Sakury nie było aż takie proste. Jednak już po chwili Nanami chwyciła za butelkę alkoholu, którą podała jej Sakura i usiadła tuż obok niej i Temari. I wraz z tym temat Sasuke został zakończony, żadna nie kwapiła się do powrócenia do tej rozmowy. Zresztą festiwal muzyczny nie był po to, by paplać o swóich eks albo facetach, z którymi obecnie się bezkarnie i bez zobowiązań sypia. Ten czas powinno się spędzać w o wiele przyjemniejszy sposób.
I właśnie to zaczęły robić po kolejnym piwie. Pomimo buczącej w tle głośnej muzyki, Temari wyciągnęła swój telefon i puściła z niego starą piosenkę Cyndi Lauper “Girls just wanna have fun”. Jak na zawołanie we trójkę zaczęły tańcować wokół płonącego w najlepsze ogniska. Żadna z trzech kobiet nie zwracała uwagi na ich kompanów siedzących tuż obok, którzy spoglądali na nie z wyraźnym rozbawieniem. Lecz nawet oni nie zamierzali przerywać im dobrej zabawy głupawymi tekstami.
W tej chwili Sakura najchętniej położyłaby się na ziemi, wtulając w pierwszy lepszy plecak, by Morfeusz mógł objąć ją w swoimi ramionami, pogrążając ją w głębokim śnie. Ale korzystając ze swojej silnej woli, a także pomocy upierdliwego alter ego, nie zamierzała tego robić. Okręciła się wokół własnej osi, nie zaprzestając swoich tańców, radośnie chichrając się przy tym pod nosem. Nie wiedziała, jak długo tańczyły do ciągle jednej i tej samej piosenki, która wyraźnie była włączona na repeat, jednak nie zwracając uwagi na ogarniające ją zmęczenie i upicie alkoholowe, nie planowała w najbliższym czasie przestać dobrze się bawić.
- Co jest? - zapytała głośno Temari tuż po tym, jak wpadła na Nanami stojącą w miejscu niczym słup soli.
Sakura wbrew swoim początkowym zamierzeniom zatrzymała się tuż naprzeciwko nich, z zastanowieniem przyglądając się drobniejszej blondynce, której wzrok był utkwiony tuż za nią. Ponownie przystawiła butelkę z alkoholem do ust, po czym wzięła jeden wielki łyk. Głupi instynkt podpowiadał jej, kto najpewniej zbliża się do nich albo może stoi już tuż za jej plecami. Nie była Einstain’em, ale też nie była na tyle głupia, by nie wiedzieć, że pewnie tylko Sasuke był stanie zatrzymać w miejscu świat Nanami. Gdy chaustem wypiła kolejną dawkę płynu, mimowolnie odwróciła spokojnie głowę, przez ramię spoglądając za siebie. Nie myliła się. Sasuke wraz z Suigetsu zbliżali się ku nim.
Jak zwykle wyraz twarzy kruczowłosego był dla Sakury nie do odgadnięcia. Nigdy nie potrafiła go rozszyfrować. Jedynym wyjątkiem były momenty jego wściekłości - wtedy nie mogła mieć żadnych wątpliwości, co do jego myśli i samopoczucia. Kare tęczówki wpatrywały się w jej stronę, ale czy w nią? Sakura nie potrafiła w tej chwili nie zadać sobie tego pytania: Patrzy na mnie? Czy na Nanami? Z powrotem przeniosła skonsternowane spojrzenie na nowo poznaną studentkę, która w obecnej sytuacji najwyraźniej nie widziała nikogo prócz Sasuke. Lecz tu się myliła. Ciemnoniebieskie, wpadające w granat tęczówki spoczeły właśnie na niej.
Miłość jest głupia i tępa, warknęła w myślach zła.
Wpakowałaś się po uszy, inteligencie, dodało nadzwyczaj spokojnie jej alter ego.
- Nic nie grozi twojemu sercu? - prychnęła niespodziewanie Temari do jej ucha.
Sakura spojrzała na nią z rozszerzonymi źrenicami, ale nie na długo. Sasuke po chwili stał tuż za nią i najwyraźniej nie miał zamiaru ruszyć się z tego położenia. Nie odwróciła się, obserwując niezdecydowane spojrzenie Nanami przeskakujące to z niej, to na Sasuke, którego oddech drażnił jej skórę.
Sakura westchnęła i patrzyła przed siebie. Nie odwróci się. Nie da mu tej satysfakcji.
Jednak to, co zaskoczyło ją jeszcze bardziej, to przeciągająca się cisza. Nie ruszał się nie tylko Sasuke, ale także wszyscy inni. Słyszała, jak serce bije jej coraz szybciej, nie wytrzymując napięcia.
            - To pijemy czy nie? - zakrzyknęła Temari, a Sakura poczuła, że momentalnie zeszło z niej powietrze. Sasuke chyba również postanowił przerwać ciągnący się bezruch, ale to, co zrobił, na pewno nie spodobało się Sakurze.
            Poczuła, jak opiera się o nią, jednocześnie oplatając ją ramieniem, niebezpiecznie i wręcz demonstracyjnie zbliżając się do jej ucha. Dreszcze przebiegły jej wzdłuż kręgosłupa, gdy gorący oddech czarnookiego bezpośrednio drażnił delikatną skórę jej szyi.
            - To co, Haruno? Pijemy czy masz dość?
            Oczywiście, że miała dość! Ale nie zamierzała dać mu tego po sobie poznać.
            - Kto wiesza dmuchaną lalę na słupie? - zapytała, chcąc odwrócić uwagę od tego, co aktualnie działo się wokół niej i z nią samą.
- Nikt. Był remis, a ty zwiałaś. Znowu.
- Zanudziliście mnie na śmierć - skwitowała, nie odważywszy się skrzyżować z nim swojego spojrzenia. - Po za tym, nie zwiałam - ucieła krótko z jawną nutką złości. Gdyby chciała, mogłaby dalej drążyć ten temat. Doskonale wiedziała, że Hachiro raczej nie pozwoliłby na remis - on nienawidził tego słowa, o czym przekonała się w Kyoto.
Przymknęła powieki, powracając myślami do rozkosznych pocałunków z zeszłej nocy, jakimi była przez niego obdarzana. Było jej wtedy tak dobrze, że najchętniej odwróciłaby się teraz do niego i namiętnie wpiła się w jego usta bez zawahania. Lecz nie potrafiła tego zrobić. Gdy jej powieki uniosły się, natknęła się na urażony wzrok Nanami.
Jej alter ego ponownie rozpoczęło swój głośny protest, nie chcąc, by Sakura po prostu stała w miejscu i nic nie robiła. Wewnętrzna cząstka niej pragnęła, a wręcz łaknęła odwrócić się i go pocałować i właśnie ta część pragnęła za wszelką cenę wzbudzić zazdrość w znajomej Temari.
Zazdrość? - zaśmiała się histerycznie w myślach. Coraz więcej jej czynów i słów popierało tezy, jakie tworzyły Ino i Temari; zakochała się w nim i wpadła jak śliwka w kompot.
Z tego również powodu zrobiła krok w przód, a ramię Sasuke przestało ją oplatać.
- Nie wiem jak ty, ale ja piję - powiedziała, zerkając na niego niepewnie kątem oka. Wystarczył ułamek sekundy, by mogła zorientować się, że wyraz jego twarzy nie zmienił się nic a nic. Wolnym krokiem odeszła z powrotem w stronę Temari, która wraz z Nanami usiadła na ich wcześniejszym miejscu. Wypiła pośpiesznie resztkę piwa, jaka pozostała w jej butelce, po czym sięgnęła po nową partię. Tym razem Sakura usiadła po drugiej stronie Temari, zdala od Nanami; tak będzie lepiej dla nich obu.
- Zrobili to specjalnie - oznajmiła nagle No Sabaku skupiając wzrok na grupce mężczyzn po drugiej stronie ogniska. - Specjalnie wysłali Suigetsu po Sasuke. Tylko on mógł go znaleźć - skwitowała, machając wolną ręką, po czym chwyciła za swój długi wisiorek, do którego był przyczepiony prowizoryczny otwieracz i pozbyła się kapsla z kolejnej butelki.
Ani Nanami, ani Sakura nie skomentowały krótkiej, acz prawdziwej analizy Temari.
            - A czy ty nie przyprowadziłaś jej tu też specjalnie? - wtrąciła nagle Nanami.
            Twarz No Sabaku stężała, a ciemne turkusowe tęczówki wyrażały dezaprobatę.
            - Przyprowadziłam ją tu, bo ją lubię, a nie żebyście skakały sobie do gardeł - powiedziała niezłomnie. - Byłaś z nim trzy lata temu. To czas, po którym możesz sobie zdecydowanie odpuścić, zwłaszcza gdy on wyraźnie znalazł sobie inny obiekt westchnień. - Wzrok Temari przeszył Nanami na wylot. - A ty… - zwróciła się do Sakury z tą samą ostrą tonacją, po której ta wiedziała, że jest w tarapatach. - To twoje życie i pewnie tak bardzo, jak będę ci marudzić, byś trzymała się od niego z daleka, tak bardzo zrobisz na odwrót. Ale, do jasnej cholery, przestań udawać, że masz serce z kamienia i nic nie jest w stanie cię zranić - warknęła poirytowana, wstając z miejsca i zaczęła się oddalać.
            Nanami wymieniła się spojrzeniem ze zdziwioną Sakurą, po czym powiedziała:
- Ostatni raz widziałam ją taką wściekłą, gdy dowiedziała się, że ktoś w Konoha zamierza zrobić konkurencję jej siłowni. Przejdzie jej jutro - zaśmiała się.
            Sakura zamarła na chwilę, spoglądając ze zdziwieniem na twarz blondynki. Wachlarzem gęstych rzęs zamrugała kilka razy, zastanawiając się w myślach, czy czasami się nie przesłyszała.
            Usłyszałaś to głośno i wyraźnie, zapewniło ją jej wewnętrzne ja.
            - Ma siłownie? - spytała ostrożnie.
            Nanami skinęła głową.
            - Ma ją wraz z rodzeństwem. Prowadzi na niej zajęcia samoobrony kobiet, dlatego dość podniosło się jej ciśnienie, gdy usłyszała, że ktoś zamierza ją wygryźć. Ale najwyraźniej pomysł tamtej osoby nie wypalił.
           Sakura nie zamierzała nikogo wygryzać. Nawet nie wiedziała, że ktoś inny prowadzi zajęcia takie same jak te, które planowała robić. Biorąc pod uwagę obecny humor Temari, wolała przemilczeć całą sprawę i nawet nie wspominać nikomu, że to ona była osobą, która jakiś czas temu przyprawiła No Sabaku o białą gorączkę. Chwilowo zamierzała przemilczeć tę sprawę. Jej usta niespodziewanie ułożyły się w subtelny uśmiech - przegrać z Temari i jej doświadczeniem jak najbardziej mogła. Kątem oka obserwowała, jak owa blondynka wymienia kilka ostrych słów z Shikamaru zdala od obozowiska.
            Nanami po chwili wstała bez słowa i skierowała się w stronę Sasuke.
            Czując ogarniającą ją złość, Sakura położyła się na trawie z butelką piwa, nie zamierzając im się przyglądać; wiedziała, że gdyby obserwowała ich rozmowę, szlag by ją trafił. Złość zmieszana z zazdrością wzrastała w niej z każdą nową chwilą i pomimo ogromnych chęci, nie potrafiła stłamsić w sobie tych uczuć. Tak bardzo jak próbowała, tak bardzo polegała z kretesem. Lecz zawzięła się - nie zamierzała patrzyć w ich stronę.
            Nie zrobię tego! Nie będę zazdrosną małpą! Nie jestem zołzą! - wrzeszczała na swoje alter ego, które próbowało zmusić ją do wstania i podejścia do nich. Z łatwością mogłaby przecież wykorzystać monopol, jaki miała na Sasuke, a on na nią. Ale nie chciała tego robić. Nie chciała być taka.
            Pociągnęła mocno nosem, upijając kilka głębszych łyków piwa. Gdyby chociaż niebo było bezchmurne, mogłaby skupić całą swoją uwagę na gwiazdach oddalonych miliony lat świetlnych od nich, lecz żadnej z nich nie udało się przebić przez gęste chmurzyska. Przez to bez przerwy zastanawiała się, co dzieje się kilka metrów dalej, ale zawzięła się na tyle, by naprawdę nie spoglądać w ich stronę.
            - Jesteś żałosna - burknęła Temari, ponownie zasiadając tuż obok niej. Jednak w przeciwieństwie do różowowłosej studentki nie konsumowała już alkoholu.
            Sakura wzruszyła ramionami. Wiedziała, że była żałosna, zresztą tak nawet przedstawiła się Temari przy ich pierwszym spotkaniu. Haruno Sakura, ta żałosna, powiedziała wtedy.
            - Jakby cię to w ogóle interesowało, to Nanami nadal próbuje się z nim jakoś rozmówić, ale on ewidentnie gapi się na ciebie.
            - Nie interesuje mnie to - skłamała mruknięciem pod nosem, zakrywając przedramieniem oczy. Położenie na trawie w jej obecnym stanie nie było najlepszym pomysłem. Wątpiła, by w ogóle była w stanie się w tej chwili podnieść. Nie wspominając już o tym, że cała ziemia wydawała się kręcić, przyprawiając ją o niewyobrażalny ból głowy. Nawet nie chciała myśleć, jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień, skoro już teraz czuła się tak paskudnie. Mieszanie sake z piwem nie było najmądrzejszym pomysłem.
            Temari milczała dłuższą chwilę, obserwując ją badawczym wzrokiem. Szturchnęła ją delikatnie nogą.
            - Wstawaj Haruno - rozporządziła.
            - Zaraz - odparła zmęczonym głosem, na co Temari westchnęła ciężko.
            - Hej, ty, ktoś tu ma dość - zawołała głośno No Sabaku, kciukiem wskazując na pomału zasypiającą na trawie Sakurę.
            Sakura przeklnęła pod nosem, domyślając się kogo Temari nazwała ty.
            - Nikt nie ma dość - mruknęła ledwo słyszalnym głosem, lecz gdy jej ciało odmówiło posłuszeństwa sama zwątpiła w swoje słowa. Upiła się dwa razy więcej i szybciej niż to było w Konoha, wtedy to też Sasuke był świadkiem jej pijaństwa, a nawet sam przyczynił się do ilości alkoholu w jej organiźmie. Mimo wszystko upiła kolejny łyk piwa.
            Nie wiedziała, ile dokładnie czasu minęło od momentu, w którym Temari zaalarmowała wszystkich zebranych o jej stanie, a kiedy wyczuła obecność Sasuke nad sobą. Niechętnie przeniosła przedramię, jakim cały czas zakrywała oczy, na czoło.
            - Nie jestem pijana - zawyrokowała, spoglądając wprost w czarne tęczówki.
            - Tym razem ci nie wierzę - odparł, westchnięciem siadając tuż obok niej i podał jej butelkę wody.
            Sakura zamrugała trzy razy, pomału zaczynając gubić się w sytuacji. Nie pamiętała by Temari odchodziła od niej, ani też gdzie mogła być w obecnej chwili. Wiedziała jedynie, że No Sabaku nie ma nigdzie w ich pobliżu. Kolejnym niezrozumiałym pytaniem, jakie właśnie jej się nasuwało, to skąd Sasuke wytrzasnął wodę. Nie zastanawiając się nad poszukiwaniem odpowiedzi, leniwie chwyciła za małą butelkę z przeźroczystą cieczą - jutro zdecydowanie będzie potrzebować jej o wiele więcej.
            - No dobra - powiedziała przeciągle, próbując podnieść się do siadu; w praktyce okazało się to o wiele trudniejsze, niż wcześniej sobie wyobraziła. - Zajebałam się, a jak - dodała, czując jak Sasuke chwyta ją za ramię, pomagając jej usiąść.
            - Co ty nie powiesz - parsknął, obserwując jak Sakura zaczyna siłować się z nakrętką od butelki, aż wreszcie po dłuższej chwili udało jej się ją otworzyć. - Masz już dość - bardziej stwierdził, niż zapytał, a ona nie zaprotestowała, tylko spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
            Sasuke cały czas uważnie ją obserwował, co nie umknęło uwadze pijanej Sakury.
            - Pij tę wodę i pochyl się, tak byś miała głowę między nogami - powiedział dosadnie.
            Sakura zmierzwiła dłonią włosy, zaczesując je do tyłu, po czym zrobiła tak, jak powiedział. Wzięła ogromny łyk wody, a czując, jak ciecz usadowiła się na jej żoładku, pochyliła się do przodu chowając głowę pomiędzy nogami. Nie do końca rozumiała, do czego miało to prowadzić, ale nie czuła się na siłach na tyle, by zaczynać drążyć rozmowy na mało ważne tematy. Po dłuższej chwili milczenia spoglądnęła na niego niepewnie przez różowe kosmyki włosów, jakie opadały na jej twarz. Jego wzrok ku jej niezadowoleniu nie był zwrócony na nią, tak jakby tego chciała - patrzył się na Nanami rozmawiającą z Temari, która nagle się odnalazła. Usta Sakury wykrzywiły się momentalnie w niezadowoleniu.
            Nie wiedziała, skąd znalazła w sobie siły i chęci, ale pomału zaczęła wstawać z ziemi. To zwróciło wreszcie uwagę Sasuke.
            - Co ty wyprawiasz? - spytał, unosząc głowę do góry i obserwując każdy jej ruch.
            - Zmieniłam zdanie. Nie mam jeszcze dość - powiedziała stanowczo, stając na równych, lecz chwiejących się nogach. Zrobiła krok w przód zamierzając wrócić do sobotniego imprezowania, lecz gdy tylko ponownie doznała uczucia, jakby była na pędzącej w zastraszającym tempie karuzeli, zwątpiła w swoje wszystkie możliwości.
- Albo może jednak mam dość - warknęła poirytowana, siadając z powrotem na ziemi.
            Brew Sasuke drgnęła w zdziwieniu.
            - Bo kobieta zmienną jest - skwitował Sasuke, przystawiając butelkę z piwem do ust, po czym zaczął sączyć bursztynowy alkohol.
            Sakura poszła za jego początkową radą i ponownie wsadziła głowę pomiędzy nogi, o dziwo tym razem od razu zaczęła czuć się lepiej.
            - Czep się swoich eks - burknęła pod nosem, wbijając wzrok w żółtawą od słońca trawę.
            Teraz już nie tylko Ayanami chodziła po jej głowie, a również i znajdująca się nieopodal nich Nanami, która w dodatku co chwilę spoglądała w ich stronę. Zdawała sobie sprawę, że jest to wyraźna oznaka zazdrości, ale nadal ciężko było jej to zaakceptować. Prawdę powiedziawszy nigdy wcześniej nie doznała tego uczucia. O Miyaviego nie była zazdrosna.  N i g d y . Zazdrość pomału wypalała ogromne znamię na jej duszy. Nim zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób, łzy zaczęły toczyć się po jej policzkach. Zaciągnęła mocno nosem, nie będąc w stanie pohamować łez. Przyglądała się, jak krystaliczna ciecz spadała na trawę, a dłonie zacisnęła mocniej na kolanach. Nie wiedziała, dlaczego płakała. Nikt jej nie zrobił niczego złego. Żadna krzywda jej się nie stała, a jednak nadal chciało jej się płakać.
Więc płakała, tak profilaktycznie.
            Raptem poczuła chłodną dłoń Sasuke na swoim kolanie, a wnet gęsia skórka pojawiła się na jej nagich nogach.
            - I czemu beczysz? - usłyszała jego stonowany głos.  
            - Bo tak - odparła dziecinnie, pocierając nos wewnętrzną stroną dłoni. Nie uniosła głowy, by po raz kolejny spojrzeć na niego z prostego powodu - wstydziła się; wstydziła się łez. Frustracja zaczęła nagle eskalować w niej z niewiadomych nawet dla niej powodów. A wszystko bez zwątpienia mogła zwalić na ilość spożytego alkoholu. Nie będąc w stanie dłużej tłumić w sobie sprzecznych uczuć, po prostu zaczęła mówić, co jej ślina na język przyniosła.
- Bo mnie wkurzasz, Uchiha. Wkurzasz, drażnisz swoim zachowaniem. Całujesz zawzięcie, gdy powinieneś uciekać ode mnie, gdzie pieprz rośnie. Proponujesz jakiś cholerny monopol. Sam się wściekasz, gdy tylko na horyzoncie pojawia się Hachiro. Jesteś perwersyjny. Całujesz…
            - Powtarzasz się, zazdrośniku - upomniał ją.
            Nie wytrzymała dłużej. Uniosła głowę w furii i spojrzała wprost zapłakanymi oczętami na Sasuke.
            - Powiedziałam już, byś czepił się… - zaczęła w złości, lecz ten ponownie nie dał jej dokończyć zdania.
            - Jesteś inna, wolę czepić się ciebie.
            Sakura napowietrzyła policzki, tylko po to, by zaraz z świstem wypuścić powietrze z ust. Ta rozmowa w ogóle do niczego nie prowadziła.
            - Miałam zrobić coś głupiego, coś szalonego, a jak skończyłam? Tak jak zawsze chlejąc do momentu, w którym miałam dość - mruknęła poirytowana, wycierając dłońmi mokre od płaczu oczy.
            - Pozbyłaś się tatuażu - przypomniał jej, przyglądając się, jak Sakura ociera twarz.
            - Pozbyłam się ostatniej rzeczy, która mi o nim przypominała każdego dnia. Wyzbyłam się przeszłości, a chciałam zrobić tego dnia coś tylko dla siebie. Coś, co by nie obracało się ciągle wokół pieprzonego Miyaviego - warknęła sfrustrowana.
            Sasuke niespodziewanie wstał i stanął nad nią, wyciągając ku niej dłoń.
            - Nadal mi ufasz? - zapytał ze swoim niezachwianie spokojnym głosem.
            - W tej chwili się ciebie boje - wypaliła, zadzierajac głowę wysoko do góry, by móc spojrzeć w jego oczy. Jej słowa były szczere, a to przez blask ogniska, przed którym stanął Sasuke, który dodał mu diabolicznej aury. W rezultacie w głowie pijanej Sakury zaczęły zradzać się mroczne wizje.
            - Ufasz? - spytał ponownie, nie zrażając się jej stwierdzeniem.
            Już niejednokrotnie mu zaufała i ani razu tego nie żałowała. Z tym że czuła, iż tym razem to, co planował Sasuke różniło się od jego poprzednich wybryków. Nie zwracając uwagi na jego poczynania, przygryzła delikatnie dolną wargę i po chwili zawahania chwyciła pewnie jego dłoń.
            Sasuke niemal od razu podciągnął ją do góry.
            - Odwróć się - rozkazał nagle, ale widząc wątpliwe i niezdecydowane spojrzenie Sakury, dodał jeszcze:
- Po prostu się odwróć. Nie pożałujesz.
            Sakura wywróciła oczami i zrobiła to, o co prosił.
            - I? - zapytała, wzrokiem śledząc to, co dzieje się w oddali, gdy Sasuke znienacka zakrył jej oczy ciemnym materiałem. - Co ty wyprawiasz? - spytała spokojnie, próbując rozszyfrować jego zamiary.
           - Nie bądź ciekawska. Dowiesz się w swoim czasie - powiedział, zawiązując mocno bandamę z tyłu jej głowy.
            Liczył się z jej wrzaskami, gdy tylko zorientuje się, co takiego planuje. Ale skoro chciała zrobić coś głupiego i szalonego, to zamierzał jej to zagwarantować. Bandama miała uniemożlić jej zbyt szybkie pojęcie tego, gdzie ją prowadzi, a nie zamierzał pozwolić jej na wycofanie się w ostatniej chwili.
            Chwycił ją za przedramię, pomału zaczynając oddalać się wraz z nią od obozowiska znajomych.
            - A wy gdzie? - zawołała Temari za nimi.
            Sasuke, nie odwracając się w ich stronę, odpowiedział z czystą ironią:
- Zabieram ją na romantyczny spacer.
            Twarz Sakury momentalnie pobladła. Słowo na R, które właśnie wypowiedział, z jego ust zabrzmiało niczym herezja. Obróciła głowę w jego stronę, gdzie przynajmniej po pozycji jego dłoni na swojej ręce przypuszczała, że się znajdował. Ale kompletnie się pogubiła, od kiedy nie była w stanie widzieć, gdzie idzie.
            - Czy nie zgodziłaś się poprzedniej nocy na nasz mały monopol? Więc czemu się spinasz? - usłyszała jego cichy szept przy swoim uchu, a kolejny przyjemny dreszcz przeszedł przez jej ciało.
            - Bo słowo “romantyczny” w ogóle do ciebie nie pasuje.
            Sasuke parsknął śmiechem.
            - I tu wcale nie przeczę. Romantyzm to nie moja broszka - sparował, wzruszając ramionami.
            - To zdążyłam sama zauważyć - skwitowała, stawiając niepewnie kroki na ziemi.
            - I raczej ci to nie przeszkadza, co?
            Cichy śmiech wydobył się z jej krtani.
            - Nie - odparła szczerze.
            - To dobrze - usłyszała, co ją zaintrygowało. Najchętniej teraz wdarłaby się w jego głowę, chcąc dowiedzieć się, o czym w tej chwili myśli.
            Sakura nie powiedziała już nic, a Sasuke nie rozpoczął żadnego tematu. Muzyka z głównej sceny była coraz wyraźniejsza dla różowowłosej dziewczyny, co sygnalizowało jej, że z każdym krokiem zbliżali się do serca Inazumy. Ten fakt jeszcze bardziej ją skołował, ale nie protestowała, ani też nie zadawała żadnych zbędnych pytań, na które i tak pewnie nie dostałaby zadowalającej ją odpowiedzi. Milczenie wydawało się być najrozsądniejsze.
            - Jesteśmy - oznajmił, a dłonie Sakury od razu powędrowały na ciemną bandamę z zamiarem ściągnięcia jej z oczu, ale w tej samej chwili Sasuke ułożył swoje ręce na jej. - Jeszcze nie. Zakryj uszy - powiedział i sam przesunął jej dłonie na uszy.
            - Traktujesz mnie jak dziecko - burknęła, krzywiąc usta.
            - Chcesz zrobić coś głupiego a zarazem szalonego? - spytał.
            Widząc, jak Sakura kiwa tylko głową, powiedział spokojnie:
- To zrób, co mówię i nie podsłuchuj.
            - Tak jest, panie kapitanie - fuknęła i po raz enty dzisiejszego dnia zrobiła tak, jak jej kazał.
            Będąc ślepą i głuchą przypomniała sobie momenty, w których wmawiała sobie, że nie zamierza nigdy przebywać w towarzystwie Sasuke. Słuchanie jakichkolwiek komend z jego strony nie mieściło jej się wtedy w głowie. A teraz co? Zachowuje się, jakby była mu całkowicie podporządowana. Słucha każdego jego słowa, a przynajmniej gdy jest na tyle pijana, by nie kłócić się z nim. Ale chciała, tak bardzo chciała zrobić coś głupiego i szalonego. Coś, co byłoby tylko dla niej. Chciała wreszcie na nowo odżyć i po prostu zapomnieć o Miyavim i jego bracie.
            Czując dotyk Sasuke na swoich dłoniach, wiedziała, że już ponownie może odzyskać swój słuch.
            - Nie bulwersuj się, ani nie wrzeszcz. Muszę ci ubrać uprząż.
            Sakura nie protestując uniosła nogę, gdy tylko Sasuke za nią chwycił.
            - U…? Co? - zapytała skonsternowana. Uprząż kojarzyła jej się z jazdą konną, której nigdy nawet nie próbowała i raczej nie zamierzała tego robić. - Co ty kombinujesz? - Nie rozumiała nic a nic z jego obecnego postępowania.
            - Zaraz się przekonasz.
            Nie potrafiła być cierpliwa. Przed ponaglaniem Sasuke do wyjawienia jej swoich zamiarów powstrzymywało ją jedynie to coś głupiego i szalonego.
            Sasuke wraz z pomocą innego mężczyzny ubrali ją w uprząż, a nastęnie założyli coś na jej dolne partię nóg. Po chwili poczuła jak chłodne dłonie Sasuke łapią  ją za ramiona i prowadzą kilka metrów dalej.
            Stając na czymś metalowym, ogarnęła ją trwoga. A gdy tylko poczuła, jak zaczyna się wznosić, na oślep chwyciła mocno Sasuke za dłoń.
            - Powiedz, że to nie to, co myślę - powiedziała błagalnym tonem.
            - Skąd mam wiedzieć, co myślisz? - spytał zadziornie, a Sakura wiedziała, że igrał z nią specjalnie.
            - Sasuke! - podniosła głos, gdy tylko poczuła, jak jej ciało zaczyna drżeć na własny akord.
            - Miałaś mi ufać - warknął nieco poirytowany.
            - Zajebię cię kiedyś. Zabiję, zobaczysz - panikowała, zamykając mocno oczy, gdy nagle dźwig, jaki wyciągał ich w górę, zatrzymał się.
Nagle poczuła, jak ktoś zaciąga bardziej jej uprząż, zmuszając ją tym razem do zbliżenia się bliżej Sasuke, z którym stykała się ciałem. Jego ciepły oddech ponownie zaczął drażnić przyjemnie jej delikatną skórę, a ona sama pomału zaczęła uspokając się stopniowo.
Bliskość Sasuke pomagała.
Samo dudnienie serca w jego klatce piersiowej powodowało, że stawała się ostoją spokoju. Nie przerażał jej nawet fakt, że gdy tylko Sasuke ściągnie z jej oczu ciemną bandamę, ujrzy świat z zupełnie innej persepktywy niż wcześniej. W końcu nie codzień staje się na platformie do skoków na bungee. Już wcześniej widziała z oddali dźwig i tłum ludzi, którzy czekali w kolejce do skoku, ale zdecydowanie sama by tu nie przyszła. Wejście na krokwie podczas koncertu Akatsuki to jedno, a to była już zupełnie inna sytuacja. Tam dzieliła ją odległość pięciu, sześciu metrów od ziemi, tu conajmniej pięćdziesięciu.
- Patrz się na mnie - powiedział ze spokojem Sasuke ściągając z niej bandamę.
Usta Sakury były zaciśnięte w prostej lini, jakby bez przerwy wstrzymywała powietrze. Ale patrzyła się na niego. Patrzyła w te jego czarne jak otchłań oczy z istnym mordem i paniką. Może i skok na bungee był czymś głupim, ale to, że był szalony to mało powiedziane.
Miała lęk wysokości, do jasnej cholery!
- Gotowi? - spytał nagle instruktor, który cały czas znajdował się tuż obok nich.
Przerażona Sakura jak na komendę zarzuciła dłonie na szyję Sasuke, bojąc się chwili, w której zostaną wypchnięci z metalowego kosza. Sasuke zaśmiał się cicho, obejmując ją mocno w pasie.
- Trzymaj się mocno, Haruno - wyszeptał jej subtelnie, kiwając głową do intruktora. - I…
Z o s t a ń.
Była pewna, że właśnie to słowo padło z jego ust, lecz nie mogła być tego pewna na sto procent, gdyż właśnie w tamtym momencie straciła grunt pod nogami i zaczęła spadać.
Głośny, przeraźliwy krzyk wydobył się z jej krtani echem roznosząc się w okół nich.
Leczy gdy świat zaczął wirować w pięknym tańcu, krzyk zamienił się w radosny śmiech. Nim jednak zdążyła nacieszyć się, poczuła mocne szarpnięcie liny przyczepionej do jej ciała. Z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzała na niego, nie będąc w stanie wydobyć z siebie słowa.
Elastyczna lina jeszcze kilka razy szarpnęła nimi, balansując nimi w powietrzu.
- Wystarczająco szalone i głupie? - spytał z zadziornym uśmieszkiem Sasuke.
Nadal nie będąc w stanie powiedzieć słowa, odpowiedziała mu jeszcze szerszym uśmiechem. Adrenalina podskoczyła na tyle w jej ciele, że jedyne, co pamiętała, to ten błogi stan nieważkości i ramiona Sasuke mocno oplecione wokół jej ciała. Nie pogniewałaby się nawet, gdyby mogli tak trwać w nieskończoność.
Ale to, co dobre, zawsze szybko się kończy i tak było również w tym przypadku.
Kiedy tylko lina zaczęła się uspokajać, poczuła nieznajome dłonie na swoim ciele. A ona tak bardzo nadal chciała tkwić w tej chwili, nieważne, że zwisali do góry nogami. Liczyło się tylko bycie w jego ramionach. Lecz i to się skończyło - Sasuke puścił ją, gdy i jego instruktor chwycił za ramiona, z zamiarem sprowadzenia na ziemię.
Bez najmniejszego problemu nieznajomy obrócił ją i postawił na nogi.
- Jednak dała radę - zawołał do Sasuke. - Żadko kiedy osoba z lękiem wysokości decyduje się na taki skoki. Dobra robota - pogratulował jej, klepiąc ją po ramieniu, po czym zabrał się za ściąganie z niej uprzęży.
Sakura poruszała się machinalnie jak robot, gdy instruktor odpinał paski i zapięcia z jej talii i nóg. Za to nieobecnym wzrokiem spoglądała w górę, gdzie właśniewciągany był kolejny wariat, aby móc oddać swój skok. Przełknęła głośno ślinę, gdy zorientowała się, jak wysoko przed chwilą się znajdowała i od razu cała pobładła.
Naprawdę to zrobiła. Naprawdę skoczyła z Sasuke na bungee i to razem.
To, co właśnie zrobili, było zarazem głupie i szalone. Tak jak tego chciała.
Kiedy tylko była wolna od uprzęży, skierowała swe kroki ku znajdującemu się nieopodal Sasuke. I gdy stanęła pewniej tuż obok niego, zrobiła coś, o co nie posąziłaby siebie w najśmielszych snach. Stanowczo chwyciła go dłońmi za policzki, a następnie wpiła się namiętnie w jego usta. Kolejna głupia, spontaniczna rzecz została właśnie zaliczona.
Mimo zaskoczenia Sasuke, nie musiała długo czekać na reakcję. Z całą stanowczością oddał krótki, acz pełen zapamiętania pocałunek. Spojrzał na nią pytająco, gdy oderwała się od niego.
- Pomyśleć, że to Ty zarzucałaś mi, że jestem niewyżyty.
- Nie zapominaj, Uchiha, że chwilowo masz na mnie monopol - wtrąciła psotliwie.
            Sasuke prychnął pod nosem, wyłapując z jej wypowiedzi kluczowe słowo chwilowo - nie podobało mu się ono. Spojrzał na nią spokojnymi, choć chłodnymi tęczówkami, uważnie lustrując jej bladą jak papier twarz.
            Nagle jednak Sakura dotknęła opuszkami palców swoich ust, spoglądając na czubki butów. Czując jak zbiera jej się na wymioty, zrobiła pośpiesznie krok w bok i tuż po nachyleniu się zwymiotowała na piaszczystą ziemię.
            Zbyt dużo alkoholu. Zbyt duży szok dla żołądka podczas kilkunastometrowego skoku.
            Dłonią złapałą włosy z tyłu głowy, co by przez przypadek któryś z niesfornych kosmyków nie wplątał się w rzygowiny. Konwulsja za konwulsją nie dawała jej spokoju. Zwracała niemalże cały wypity w ciągu kilku ostatnich godzin alkohol, jakby ktoś odkręcił kurek. Po chwili kucania poczuła na swoich plecach doskonale już znany sobie dotyk dłoni Sasuke. Jeden z najlepszych dni w jej życiu zamienił się właśnie w ten najgorszy. Nie rozumiała, jakim sposobem mogła zepsuć wszystko w tak idiotyczny sposób. Zacisnęła mocno powieki, a chwilę później konwulsję ustały.
            - Napij się wody - oznajmił ze spokojem, ponownie wyciągając ku niej dłoń z butelką. I tak, jak wcześniej nie wiedziała, skąd ją miała, aczkolwiek pytać nie zamierzała. Lecz wnioskując po temperaturze plastiku, dopiero co ja kupił. Tym razem nie zrobiła tak, jak chciał, nie napiła się. Zamiast tego usiadła kilka kroków od swoich wymiocin i zaczęła przystawiać do twarzy zimną butelkę. Zmęczonymi oczami spoglądała z zażenowaniem na Sasuke. Zbłaźniła się. Upokorzyła i cholera wie co jeszcze, a on po prostu stał nieprzejęty tuż obok przyglądając się jej tym swoim cholernym enigmatycznym spojrzeniem.
            - Przestań się gapić - westchnęła, opierając policzek na ocieplającej się butelce, która w tej chwili była dla niej zbawieniem. - Wystarczająco się zbłaźniłam.
            - Upiłaś się, a nie zbłaźniłaś - odparł spokojnie. - Chodź do namiotu.
            W normalnej sytuacji jej alter ego rzucałoby na prawo i lewo zbereźnymi podtekstami, które tylko podsycałyby jej libido. Teraz jednak ta mała duszyczyka, która w niej siedziała, kuriozalnie postanowiła zamknąć usta na dużą kłódkę i po prostu dać jej spokój.
            Sakura czując, jak brakuje jej sił wyciągnęła przed siebie dłoń, bezsłownie prosząc go o pomoc. I taką też uzyskała. Sasuke pociągnął ją do siebie jednym silnym ruchem ręki.
            Mozolnym krokiem zmierzali w stronę ich pola namiotowego, które znajdowało się w zupełnie innym kierunku niż namiot Temari i spółki. Rozbili się po dwóch różnych stronach pola przeznaczonego na ten weekend na festiwal.
           Sasuke bacznym wzrokiem obserwował Sakurę idącą chaotycznie pół kroku przed nim. Wyraźnie było widać, iż wypiła więcej alkoholu niż powinna, w dodatku skok na bungee ewidentnie poprzewracał jej w żołądku na tyle, by zwymiotowała. Patrzył, jak co rusz bezwładnie przeczesuje dłońmi włosy czy też pociera nimi o twarz bez żadnego powodu.
            - Guzdrzesz się - rzucił do niej, idąc tuż obok z dłońmi włożonymi w kieszeń.
            - Cicho. Jestem pijana, wolno mi - mruknęła przyciszonym głosem, zerkając na niego z zaróżowionymi policzkami, gdy niespodziewanie Sasuke szarpnął ją mocno za ramię, niepozwalając jej tym samym na wpadnięcie na osobę tuż przed nią. Skarcił ją krótkim spojrzeniem. Męczarnią będzie dojście z Sakurą w tym stanie do namiotu, gdy jej oczy wyraźnie się zamykały, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Z tego również powodu, westchnął ciężko i, ot tak, wziął ją na ręce.
            - Nie mam zamiaru marnować czasu - powiedział spokojnie.
            Sakura w odpowiedzi, jedynie oparła głowę o jego tors. W ogóle nie miała siły na żadne protesty i wyrazy oburzenia. Zresztą niósł ją tak, gdy zemdlała tuż po tym, jak brała udział w sztuczce Sasuke kilka tygodni temu, tuż po tym jak wygrał kolejny z rzędu tytuł.
            - Ani słowa Daichiemu - powiedziała, przymykając powieki.
            Kącik ust Sasuke uniósł się zadziornie do góry.
            - Aż tak się boisz, że przekażę matce o twoich wszystkich złamanych obietnicach? - parsknął.
            - Nie - odparła krótko. - Nie chcę bardziej zawieść brata - szepnęła pod nosem, ani na chwilę nie otwierając oczu.
            Sakura nie usłyszała żadnego złośliwego komentarza z jego ust, jakby doskonale rozumiał, o czym właśnie mówiła. Nie była aż taką dobrą siostrą, jakby chciała, a już na pewno nie dawała bratu dobrego przykładu. Do tej pory jej życie to prawie same porażki i błędy, które za wszelką cenę stara się naprawić. I potrzebuje dużo szczęścia, by jej się udało. Za kilka tygodni okaże się, czy los pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnął się do niej, czy też postanowił spisać ją na straty.
            Lecz nie mogła zapomnieć o propozycji Hachiro, która tak wiele jej umożliwiała. Tego przecież pragnęła w głebi serca - ucieczki.
            Ale czy to dobry sposób?
            - Sasuke? - szepnęła zmęczonym głosem, uchylając leniwie jedną z powiek. Z dołu jego twarz wydawała się być jeszcze bardziej przystojniejsza.
            - Hm?
            - Znienawidzisz mnie, jeśli z nim pojadę? - zapytała nagle, próbując dostrzec swoim pijackim spojrzeniem rekację na jej słowa. Tak samo jak dzisiejszego ranka, kiedy powiedziała mu o propozycji Hachiro, wydawało jej się, że jego szczęka zacisnęła się mocno.
            - Jeśli bym cię znienawidził, przyznałbym się, że coś do ciebie czuję. Pomiędzy nienawiścią a miłością jest bardzo cienka linia, jak sama wiesz.
            Nie dość, że nie odpowiedział na jej pytanie, to nie spojrzał na nią, a tego najbardziej w tej chwili potrzebowała. W końcu to oczy odzwierciedlały duszę człowieka. Oczach kryła się cała prawda, a ona chciała ją poznać.
            - Znienawidziłbyś mnie czy nie? - ponowiła swoje pytanie o wiele ostrzej.
            Była niemalże pewna, że przy skoku powiedział, by została. Mogłaby sobie dać nawet rękę uciąć.
            - Nie - usłyszała tym razem niemalże od razu.
            Otwierała usta, by coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła je. Uzyskała odpowiedź, choć nie na taką liczyła. Nie zamierzała jednak kłócić się o to, że nie to chciała usłyszeć, nawet jeśli miała nadzieję, że Sasuke przyzna się wreszcie do jakichkolwiek uczuć, chociażby do nienawiści.
Przymknęła powieki, powracając do wsłuchiwania się w bicie jego serca.
            - Bardzo cienka… - wymruczała prawie przez sen, nie wiedząc, kiedy odpłynęła w jego ramionach.

Od Autorki: Bardzo dziękuje, że tak cierpliwie czekaliście na ten rozdział :) A teraz troszkę o rozdziale, nie ukrywam, że jeśli chodzi o Inazumę to ciut wzorowałam się na Woodstock'u. Tak coś mnie natchnęło, zresztą - w tym roku pomimo planów Wood mnie ominie, więc sama sobie go zrobiłam :D Brakuję tylko błotka <3 
Widzicie te cyfyrki, oznajmiające ilość wejść na bloga? To tylko i wyłącznie dzięki wam! :) Dziękuje za ten cudowny rok z wami :) 
A teraz nie zanudzam, ale obejrzyjcie sobie jeszcze poniższy filmik - warto :3
Na następny rozdział nie będziecie musieli już czekać ponad miesiąc - obiecuję :)

Bajo!! ;*

33 komentarze:

  1. Chciałabym powiedzieć Ci coś wspaniałego, co określiło by w jakikolwiek sposób to jak bardzo spodobał mi się ten rozdział, a ponieważ nie jestem jakoś szczególnie dobra w takich podniosłych tekstach powiem tylko, że zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie.
    Sam rozdział jest długi co zdecydowanie działa na plus, choć dobrze wiem, że takiego tasiemca nie łatwo jest napisać. I za to cię podziwiam, że ani jedno zdanie mnie w nim nie znudziło.
    Akcja jest jak najbardziej wspaniała. Ten wyjazd... sama nie wiem co o nim myśleć, choć z jednej strony chciałabym, aby Sakura na to przystała. Nie wiem czemu, tak jakoś... Oczywiście w życiu nie przewidzę tego jaki los zgotujesz bohaterom.
    Uwielbiam końcowy skok na bungee (dobrze ja to napisałam ?), jestem ciekawa czy Sasuke rzeczywiście powiedział wtedy; ZOSTAŃ!
    No cóż na tym kończę mój genialny komentarz i trzymam za słowo co do czekania na następny rozdział, choć jeśli byłby taki długi i ciekawy jak ten to pewnie bym nie marudziła tylko czekała, ( A miałabym wybór hehehe?)
    Gorąco pozdrawiam Paulina :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację, napisanie tego rozdziału wcale nie było takie proste. Przynzam się bez bicia, że kika razy nawet zwątpiłam ciut gdy go pisałam, ale dałam radę! :)
      Hihihih, czy Sasuke powiedział wtedy 'zostań', okaże się za jakiś czas :3

      Usuń
  2. Jeju. Nawet nie wiem, co napisać. Taki długi rozdział i tak bardzo wyczekiwany, a mnie zamurowało.
    Chciałam napisać jakiś wielki, długaśny komentarz, żeby wyrazić swój zachwyt i wdzięczność dla Cb i dla BC za tak ekstremalny i genialny rozdział, ale po prostu nie potrafię.
    Tak sobie siedzę wpatrując się w ekran laptopa i czuję się zadowolona. Na mojej twarzy błąka się subtelny uśmiech. Jestem wypełniona spokojem. Burza w moim wnętrzu, która toczy się od kilku dni, wyciszyła się. Taka cisza, ukochana, niczym niezmącona cisza. Popadłam w stan melancholii, za który jestem dozgonnie wdzięczna.
    A co do notki. Pozostaje mi tylko... wow.

    Ogromne wielkie dzięki dziewczyny! Jesteście kochane, naprawdę! I przyznaję się, że podziwiam was za chęci i wytrwałość. :)

    Pozdrawiam i do kolejnej.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokój :) Ahh... jak bardzo chciałam to wreszcie usłyszeć :D Oprócz ciągłego szokowania was, chociaż raz udało mi się was wprowadzić w ten piękny stan melancholii... ale nie na długo :3

      Usuń
  3. Jestem w szoku ;o komentarz będzie później ;o

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholera!! I jeszcze raz cholera! To było tak genialne, że zapomniałam języka w gębie!! I jak mam napisać teraz jakiś pragmatyczny komentarz, skoro mam burze w mózgu! Zajebista notka! Wszystko było zajebiste, każde wydarzenie, zdanie ba nawet słowa! W sumie sam ten wyraz "zajebistość" powinien odzwierciedlić Twoje dzieło. Kibicuje Sasuke i Sakurze, zresztą po przeczytaniu ostatniego chapter'u nakręciłam się jak popieprzona na nich xD
    Ach mam nadzieje, że w końcu się przyzna, że wpadł jak śliwką w kompot i wyzna jej miłość :P
    ok idę w końcu piec szarlotkę
    KOCHAM TWOJE NOTKI! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mi nawet nic nie mów o ostatnim chapterze! Jak podekscytowana Mitshie do mnie napisała w pracy, że wreszcie się doczekaliśmy, nie potrafiłam wysiedzieć 5 minut by nie sprawdzic co tam się wydarzyło! A jak wreszcie przeczytałam gdzieś na tajniaka to cały dzień miałam takiego banana na twarzy, że szok :3 Ten chapter był genialny!
      Szarlotka :3 Podziel się posiłkiem! :3

      Usuń
  5. Wycięłaś mi godzinę z życia.
    Tak nakręciłaś mnie na ten rozdział, że kiedy zobaczyłam go na blogu, zasiadłam przed wiatrakiem z kubkiem zielonej herbaty w ręku niczym w przygotowaniu na czytanie najlepszej książki. I wiesz co? Nie zawiodłam się! Czytam twoje opowiadania od 2009 roku i widziałam jak się rozwijasz! Od NFOF, przez moje ukochane Bonds, Sugi, Higami i Shoyę bardzo, ale to bardzo poprawiłaś swój styl pisania i jestem dumna, że mogłam to obserwować. :)
    Ale przejdę do rozdziału, bo jak zacznę się roztkliwiać nad przeszłością to nigdy nie skończę, a i łzy wzruszenia się poleją. :3
    Kiedy tylko Sakura się obudziła wiedziałam, że zwieje. Niemożliwością byłaby scena kiedy Sasuke budzi się przy Sakurze. To byłoby zbyt naturalne, romantyczne (?) jak na nich. Wielbię Cię za to ciągłe podkreślanie braku romantyzmu w Sasuke, bo to jest w nim najlepsze!
    Co do Hachiro... Mam go dość. Gość jakoś kompletnie nie wzbudził mojej sympatii. Pojawia się jak Filip z Konopii po latach, chce ją zabrać ze sobą, niby aby to jej było lepiej, a nie wcale dlatego, że leci na nią jak przysłowiowa mucha do g*wna i chce ją ukraść Sasuke. Okej, rozumiem, że Lily nie przekazała wiadomości, że wszystko potoczyło się inaczej, ale kurde... Lata minęły, więc niech facet się pogodzi z teraźniejszością.
    Poza tym Sakura też jest taka sukowata. :D Tu niby przyjaciel, przyjaciel, zrobił jej tyle zła, zostawił samą i w ogóle, ale musi mu powiedzieć, że gdyby dostała wiadomość to poszłaby z nim. Biednemu Hachiro włącza się lampka i tytułowy zazdrośnik nr 2 gotowy.
    Uwielbiam ich przepychanki z zazdrości. Sasuke i Hachiro idealnie mi tutaj pasują. A scena przed namiotem kiedy piłka przerywa im niedoszły pocałunek jest niczym z jakiegoś filmu i ciągle mam ją przed oczami.
    Późniejsze "zawody" piłkarskie nie poruszyły mojego serca, także na miejscu Sakury nawet gdyby nie pojawiła się Temari, zwiałabym po jakimś czasie. Swoją drogą, Sakura coś ostatnio zapija smutki alkoholem. Oby to się źle nie skończyło. Chociaż zrobiła już wszystko, przespanie się z Sasuke zwieńczyło temat, także ten... Gorzej nie będzie! :3
    Skok na bungee wydawał mi się kompletną niemożliwością (?). Nie znam się na tym, ale naprawdę możliwe są skoki w dwie osoby? Bo kiedy to czytałam widziałam tylko przed oczami dwie spięte ze sobą osoby, które w trakcie przeciążenia na dole rozłupują sobie czaszki potężnym uderzeniem w siebie nawzajem. :/ Auć, to bolało.
    Czy tylko ja mam wrażenie, że z zastrzeżonego dzwonił któryś z niechcianych braci? Hm... ciekawe jak na nich wpłynie to, że odebrał Sasuke.
    Co jeszcze, co jeszcze... Kiedy tylko Sakura oświadczyła, że chce zrobić coś spontanicznego i głupiego pomyślałam o tatuażu, no bo co innego można zrobić na Woodstocku... tfu, Inazumie? :3 Jednak nie mogę pojąć jak taki tatuaż przerobił jej na mapkę. :D ale wyobraźnia działała i ukazała mi takiego przystojnego Hizashiego w tatuażach, rock&rollowca.
    Taka długość rozdziałów naprawdę mi odpowiada! Mimo, że nieziemsko długo się na nie czeka i ciekawość osiąga zenitu to takie książkowe rozdziały do których zasiadam z czcią mnie kręcą! :)
    Także kochana Miku, czekam na rozwój sytuacji, na kolejne przepychanki słowne między naszą parką i kolejne "książkowe" genialne rozdziały. :)
    Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak da się skakać we dwójkę na bungee. Nazywa się to tandem bungee jumping :) Sama to dopiero przetestuje w kwietniu, ale da się :)

      Usuń
    2. Serio? :D No to podziwiam, bo ja jednak mam w głowie to moje wyobrażenie wypadku teraz i nie odważyłabym się.
      Poza tym, lubisz takie wywody czy następnym razem mam się kontrolować? :3

      Usuń
    3. Serio, serio :D Sama na początku w to nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam zdjęć i filmów. :)
      Oj tak, lubię takie wywody! I teraz odniosę się do tego co wcześniej napisałam, bo wczoraj byłam na tyle padnięte by tlyko odpisać, że da się w dwójkę skakać :D
      Wiesz co ci powiem? Niespodziewałam się, że znajdzie się ktoś, kto czyta moje wypociny od samego początku. Ale jak widać - myliłam się. Nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło :*
      Haha! Nie no, zapijanie smutków Sakurze niedługo się skończy :)
      Nowy tatuaż Saku do końca będzie opisany bodajże w przysżłym rozdziale. I masz rację, do końca nie da się go zakryć, ale da się go jakoś przekształcić, tylko wiadomo nie wszystko zniknie :) Następny rozdział zacznę pewnie pisać w czwartek :)

      Usuń
    4. Kurczełkę, naprawdę nikt już nie czyta twoich opowiadań od samego początku? Myślałam, że to nic wyjątkowego. Owszem, jakoś w 2010/2011 miałam pewne załamanie i przestałam czytać (i ciągle się wkurzałam przez powiadomienia na gg, ale chciałam je dostawać żeby nie zapomnieć o blogach), ale po jakimś dłuższym czasie wróciłam i pochłonęłam wszystko, od początku, każde opowiadanie, a od tamtej pory czytam regularnie. <3

      Usuń
  6. Głupi komentarz! Nie dodał się! Więc piszę od nowa :D
    Jestem po wrażeniem długości rozdziału :D bardzo przyjemnie się go czytało :D zakończony w odpowiednim momencie :D zauważyłam "dwie spacje" i jedną literówkę :D w mojej głowie zrodziły się kolejne pytania i obawy :D zapewne następne rozdziały wyjaśnią mi ich większość :D oczywiście czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytania i obawy, powiadasz? :) Co do obaw to jak najbardziej masz prawo :D I rację, dum, dum, dum xD

      Usuń
    2. rozdział ponad 45 stron i tylko jedna literówka i dwie spacje? Jestem bogiem. :D

      BC-Redaktor

      Usuń
  7. Świetny rozdział:) A z długością to przeszłaś samą siebie :) Cud, miód i orzeszki do tego normalnie ;) Ile w sumie ma stron Shannaro do tej pory? Chyba już tyle co średniej długości książka;P I to jeszcze nie koniec XD
    Związek SasukeXSakura nam się coraz bardziej rozwija:) I kogo oni oszukują, że to nie miłość? Dobrze, że Sakura zaczyna już coś łapać:) No, bo jak to nazwać gdy facet troszczy się o dziewczynę, ona mu ufa, skacze z nią na Bungee, sam przyznaje, że jest inna niż wszystkie jego byłe, chce jej pomóc oderwać się od oprawców? Aha i jest jeszcze chorobliwie zazdrosny o zakochanego przyjaciela. Ja nie znam się na miłości, ale czy to mało? Ponadto akceptują swoje wady i nie koloryzują drugiej osoby, a to jest cecha trwałych związków ^-^ Tak słyszałam. No, bo te ich kłótnie nie przypominają trochę właśnie starego małżeństwa? Szkoda, że to nie jest jednak takie proste, by byli razem. ;( Ale serio to skakanie wspólnie na Bungee było ekstra. Wspólnie przeżyte chwile utrwalają uczucia:) Też chciałabym kiedyś skoczyć, ale nie wiem czy sama dałabym rade..
    Teraz Hachiro i jego propozycja. Naprawdę kusząca, ale czy ucieczką z nim, Sakura nie dałaby mu nadziei, że coś między nimi zaiskrzy? I ta jego ucieczka z Kiyoto, była spowodowana groźbami braci Mori? Kurczę, oni naprawdę są jak Yakuza. Trzymają wszystkich w garści. I o co w końcu jest oskarżona Sakura? O "nieumyślne spowodowanie śmierci" czy ma więcej zarzutów? Bo z poprzednich rozdziałów nie mogłam do końca wywnioskować.. I miała chyba opowiedzieć swoją historię Sasuke. Jak to niby zrobi skoro chce wyjechać? A chyba wszyscy czekamy na dokładne relacje ze zdarzeń z Kiyoto, bo do tej pory dawkujesz nam tylko kawałki, które staramy się ułożyć w całość.
    Jeju, tyle pytań, tak mało odpowiedzi ;( Chciałoby się już poznać wszystkie. Chociaż na parę się znalazło, jak to, dlaczego Sakura bierze prochy na uspokojenie - była świadkiem śmierci Lily i sprawczynią z tego co mówi. Chyba. No, Matko! Kręci mi się w głowie od tych niedopowiedzeń. Chce ciąg dalszy by się dowiedzieć,proszę. Bo nie mam pojęcie czy dobrze wnioskuje czy coś pokręciłam.
    Genialnie potrafisz doprowadzać czytelnika do białej gorączki ciekawości :) Jak wydasz jakąś książkę to daj mi znać ;) A na razie będę czekać na ciąg dalszy Twego dzieła :D
    Życzę dużo weny, dużo czasu do pisania, i dużo przyjemności :D
    Pozdrawiam gorąco. Uwielbiam tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po twoim pytaniu odnośnie dotychczasowej długości Shannaro, aż musiałam zrobić zdjęcie segregatorowi w którym trzymam to opowiadanie XD 400 stron już ma :)

      Usuń
  8. Rozdział był i nie był zaskakujący. coraz bardziej mnie nakręcasz, bo coraz mniej wiem. Matko. Reagowałam tak samo, jak robiła to Saki. Albo rozdziawiałam usta, albo mrużyłam oczy, albo nabierałam gwałtownie powietrza. No, cóż. Żyłam tym rozdziałem tak, jakbym grała w nim główną rolę.

    Zaskakująca propozycja Hachiro dosłownie zwaliła mnie z nóg. Coś przeczuwam, że Sakura z nim nie pojedzie, chociaż bardzo by chciała uciec. Właśnie dlatego, że tego pragnie, tego nie zrobi. Zbyt wiele traci, opuszczając rodzinę, ale też Sasuke i Ino. W tym momencie historii nie pasuje timeskip. Tym bardziej, że tak mocno i głęboko osadzasz akcję.

    Znów wprowadzasz byłą Sasuke. Chociaż nie do końca wiem, co mogłabyś tym pokazać. Może starasz się kierunkować Sakurę na tok myślenia, że jest tylko jedną z wielu poprzednich i wielu kolejnych? No, ale wtedy nie miałaby oporu, by wyjechać. Nie wiem. Sama nie wiem, co myśleć o tym zaskakującym fenomenie.

    Irytuje mnie zachowanie Sasuke, ale nie zrozum mnie źle. Głównie chodzi o to, że generalnie chce mieć Sakurę dla siebie, ale robi wszystko, by ta go opuściła. Albo jest na tyle głupi, albo tak pewny siebie i jej słabości z nim związanych.

    Nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy z jej apelacją. Wiem, że na pewno coś jeszcze skomplikujesz, chociaż mam niewielkie wątpliwości. Z jednej strony już nie mogę się doczekać końca opowiadania, bo jestem głodna rozwiązania, jakie masz na myśli. Z drugiej strony nie chciałabym, żebyś to kończyła, bo to oznacza pustkę. :)

    Czyli z powodzeniem budzisz we mnie skrajne emocje. Ale ogólne wrażenie rozdziałem jest jak najbardziej pozytywne. Jak zwykle wiesz, kiedy co wprowadzić, by nas po prostu oczarować. Chwila namiętności, potem mocne uderzenie akcji, coś zabawnego, by za chwilę móc popłakać. Wiem, że tekst jest trudny w korekcie i chylę czoła Twojej Becie, ale mimo to wyłapałam kilka błędów. Co jest nieuniknione. Jednak tym się nie przejmuj - nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie wyłapała :)

    Z uściskami,
    .romantyczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że wprowadzenie Nanami było czystym impulsem z mojej strony. Może i była wredna od czasu do czasu, to również porozmawiała z nią na spokojnie i normalnie gdy Temari dała chwilowy upost swoich emocji
      Bo Sasuke jest jeszcze głupi :D Musi zrozumieć co nieco, by dotarło do jego łba, że robi źle :D Ale spoko, z czasem mu przejdzie :D
      Szczerze? Jak dojdzie do apelacji to ja chyba się rozbecze! Bo to bedzie prawie koniec ;(

      Usuń
  9. Jeju strasznie ci dziękuję za ten rozdział. Jest wspaniały. Dużo weny życzę i dużej ilości pomysłów. Czekam na następny.
    Z pozdrowieniami
    Bad Girl

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie podoba mi się to, że za każdym razem, gdy ukaże się nowy rozdział i już go czytam potrafisz zwykłym słowem wywołać u mnie tyle emocji! :D czytałam go z godzinę i co jakiś czas w domu roznosił się mój głupi chichot, a to dlatego, że Sasuke był uroczy jak skoczył z nią na bungee, albo jak się później zerzygała, a jak ta jego eks była zazdrosna jak podszedł do Sakury to już w ogóle szał :D
    Zaskoczyłaś mnie tym, że Lily nie żyje, ale ja już mam na to teorię B| Hachiro napisał do Sakury ten list i dał go Lily dowiedzieli się o tym bracia Mori i postanowili ją uciszyć ( nic nie mów! :D )
    Również zastanawia mnie co takiego przeskrobała Sakura, że bracia nie dają jej spokoju. Niech ona tylko nie waży się wyjechać z tym Hachiro! Na początku jakoś go tolerowałam, ale teraz zaczyna działać mi na nerwy grrrrr...
    Czas apelacji zbliża się nieubłaganie... niby spoko, fajnie wszystko się wyjaśni, ale przez to zbliża się również koniec Shannaro a tego nie lubię :(
    Podsumowując... nie zaskoczę cię jeżeli napisze że rozdział był fenomenalny, bo zawsze tak jest, ZAWSZE! No ale był, a ty skoro w czytelniku potrafisz wywołać co chwile inne emocje bez wątpienia wspięłaś się naprawdę wysoko w dziedzinie pisania.
    Trzymam kciuki żeby cały czas szło ci tak superowo, albo nawet i lepiej :D
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra nic nie mówię! I tak dowiesz się niedługo :P
      Jeszcze trochę a przyszłość Sakury zostanie wyjaśniona, jeszcze trochę :)

      Usuń
  11. Więc jak to jest z tą gruszką? Ktoś niezwykle matematycznie przedstawił to w internecie- Dwie części dwóch kul o różnych promieniach połączonych stożkiem ściętym o promieniach równych promieniom tych kul... I tym właśnie zniszczył mi ten cytat. Nie wiem czy ma zupełną rację bo nie mam głowu do matematyki, a już zwłąszcza nie mam jej w wakacje. Ale dało mi to do myślenia. Z miłością jest po matematycznemu- jeśli coś robisz dobrze to wychodzi i jest fajnie a jeśli się pomylisz to, to jest twoja i niczyja więcej wina i robi się nie fajnie. I tak chyba wygląda bycie z sobą... A miłość... A miłość to uzależnienie od innej osoby ( czasem uzależnienie od wrzeszczenia na nią ;p) a nie motylki w brzuchu :)
    Dobra... rozpsychologowałam się tutaj, ale no... nie mogłam inaczej...
    Co do ostatnich słów Saska to nie wciskaj nam tu kitu, popłakał by się z smutku gdyby wyjechała jak nic! ( a przynajmniej pozwól mi w to wierzyć hahaha)
    No... a tak w ogóle to świetny rozdział i była bym zaszczycona gdybyś do mnie zajrzała ;)

    Najwspanialsza jak zawsze

    Astraothia
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyyy... zarąbiście to ujełaś :)
      Ale to on to powiedział, a nie ja :D Ja tylko to napisałam xD

      Usuń
    2. Fenk ju very macz za uznanie <3

      Usuń
  12. Brak mi słów, żeby opisać jak bardzo ten rozdział mi się podobał. Odwaliłaś kawał dobrej roboty!!!

    Sądziłam, że Lilly zdradziła Sakurę lub ją opuściła, a tu ona nieżyje :( :(
    Noi Hachiru nie był jakoś specjalnie poruszony, gdy dowiedział się o jej śmierci.

    Haha, jestem ciekawa kiedy Temari dowie się, że to Sakura miała być jej konkurencją :D :D Nic dziwnego, że jej plan nie wypalił skoro pewnie Tem zrobila wszystko, żeby nie stracić klientów :P

    Jestem ciekawa co wydarzy się w ostatnim dniu festiwalu xD No i tego co knuje Ino. Coś mi się wydaje, że nie ma dobrych informacji dla Sakury. Noi jeszcze zemsta brata Makuro. Jak Sakura wróci do Konohy coś czuje, że bedzie sporo akcji :) :)


    Właśnie, właśnie - czy ta część: Nie mogłaś tego przewidzieć, na pewno za jakiś czas medycyna pójdzie na tyle do przodu, że i dla ciebie kiedyś będzie szansa. - odnosi się ona do tego, że Sakura łyka te tabletki i chodzi do psychiatry?? Dobrze rozumuję czy chodzi o coś kompletnie innego?

    Nie mogę się już tego doczekać.
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie xD Nie o to chodzi, ale dobrze kombinujesz, bo to zdanie jest dość ważne :) O Lily jeszcze trochę będzie, ale to już w swoim czasie :)

      Usuń
  13. Na reszcie znalazłam chwilę, żeby napisać kilka słów :)…
    Dziewczyny mniejsza z chochlikami, które się wkradły, treść tak mnie wciągnęła, że z przyjemnością je ignorowałam :) Rozdział jest wspaniały!
    BC-Redaktor zauważyłam, że masz „ciągoty” do wyszukanego słownictwa, plus dla Ciebie. :)
    Co do wydarzeń z rozdziału to bardzo, ale to bardzo mnie rozczulił i składam zamówienie na Sasuske ^^ Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie niech się podzieli informacjami, gdzie w realnym świecie natrafić na taki typ faceta :P

    Wracając do rozdziału… Przyznaję się, że niemałym szokiem była dla mnie informacja, że Sakura doprowadziła do śmierci przyjaciółki, już wiem, po co jej tak silne leki. Kolejny element układanki na miejscu…

    Kiedy czytałam fragment o Sakurze płaczącej na pomoście podczas rozmowy z Hachiro, przypomniał mi się cytat: „Kiedy silna kobieta płaczem wówczas łzy wypływają z najgłębszych i najciemniejszych zakamarków jej duszy”. N. Roberts

    Propozycja Hachiro i reakcja (a właściwie jej brak ze strony) Sasuke odrobinę wyprowadziły mnie z równowagi. Miałam nadzieję, że Sasuke pójdzie do Hachiro przywali mu i powie, żeby zostawił Sakurę w spokoju, a przede wszystkim, że sama Sakura powie Hachiro, że zbyt wiele wody upłynęło i, że nie jest już tchórzem! A ona co?! Zastanawia się… ugh!

    Fragmenty o przerabianiu tatuażu i skoku na bungee… boskie! :) Jak napisała BC-Redaktor „cute” … nic dodać, nic ująć ;)

    Swoją drogą podoba mi się to, że pokazujesz Sasuke nie tylko jako twardziela. Potrafisz wyważyć jego emocje i zachowania tak, że nie robisz z niego ani ciepłych kluch ani „głazu” , za co bardzo dziękuję ;)

    Ciekawi mnie kiedy Sakura znajdzie pozostałe „dziary” Sasuke, no i co będą przedstawiać :D Swoją drogą fajny pomysł z ich tatuażami :) On ma labirynt, Ona mapę, więc się uzupełniają i, jakby nie patrzeć, wspólnie tworzą całość. :)

    Co do „biznesu”, który miała rozkręcić Sakura, to mam wrażenie, że zamiast samoobrony, będzie uczyć tańca, w końcu zależy jej na znajomości z Temari ;)

    Analiza psychologiczna, którą Temari poddała Sakure, była bardzo trafna, wreszcie otworzyła jej oczy ;) Konfrontacja z Nanami również coś wniosła, choć szczerze powiem, byłam pewna, że eksdziewczyna Sasuke rzuci się na Sakurę z pazurami…

    Sytuacja z Ino coraz bardziej mnie intryguje... dlaczego kontaktowała się z byłą Itachiego? Może chciała ją prosić o dyskretne przebadanie?... No nic pozostaje (z niecierpliwością) czekać na rozwikłanie tej zagadki....

    Na koniec dodam, że pomysł z wieszaniem dmuchanej lalki na słupie mnie rozwalił xP Nie wiem skąd Ci to przyszło do głowy, ale naprawdę nieźle się uśmiałam tą wizją :D

    Życzę dużo weny i czasu na pisanie oraz odpoczynek, zarówno Tobie Miku-chan, jak i BC-Redaktor ;)
    Just me

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd mi się wziął pomysł z wieszaniem dmuchanej lali? xD Proste, mój tak zrobił kilka lat temu na 18'stce znajomego :D Lalka dwa tygodnie wisiała tak, aż wreszcie straż przyjechała ją ściągnąć :D
      Cytat jaki podałaś, od razu musiałam go zapisać i zdecydowanie zobaczysz go w przyszłości przy którymś z rodziałów, bo to nie koniec łez Sakury :)
      Co do sytuacji Ino, wyjaśnię to w przyszłym rozdziale i tatuaże Sasuke również :D
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  14. Rozdział - standard - boski
    Pytanie za 100 pnk : jak to koniec shannaro?
    już?

    OdpowiedzUsuń
  15. WOW!!! ZAskoczyłaś i to na bogato;p
    Co z Ino i Itachi'm?? Ex Itachiego ma jakiegoś haka na ino i planuje szantazyk?? Czy chce tylko doprowadzic do rozpadu zwiazku..
    Jeejjj..jestes niesamowitą pisarką. Pozdrawiam i czekam na nexta;p

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wierzę w życie po tym rozdziale.Tyle pytań!
    1) Czy Sakura ucieknie z Hachiro?
    Z jednej strony nie chce mi się wierzyć, z drugiej... może powinna. Może już prawie ucieknie, a Sasek powie, że ma zostać. Może będzie chciała uciec, ale pojawi się któryś z braci Mori i nic nie wyjdzie. Może będzie chciała, ale jak to Sakura spadnie ze schodów czy coś i wyląduje w szpitalu. Może ucieknie, ale ją dopadną i nic z tego nie wyjdzie. Może stwierdzi, że jak na dorosłą osobę przystało koniec z uciekaniem? Tyle wersji!(I żadna poprawna...)

    2) Co jest z Ino?
    Jest w ciąży? Itachi ma jakieś problemy?(to by tłumaczyło obecność Chikaru. Chociaż ciąża też...) Sakura nie może uciec, bo wtedy pewnie długo się nie dowiem, a mnie to ciekawi.
    3) O co chodziło Hachiro kiedy powiedział, że "medycyna pójdzie na tyle do przodu, że i dla Sakury jest szansa". Czyżby miała jakieś problemy zdrowotne po tym wypadku/ćpaniu/czymkolwiek innym co robiła w Kyoto?

    Shannaro jest jak romans, thriller, horror, komedia(to zwłaszcza na początku) w jednym. I to taka idealna mieszanka wszystkiego.

    Pisz, pisz, bo mi mózg eksploduje od próby przewidzenia twoich zamiarów! ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Łaa... - to jedyne co mi w tym momencie przechodzi przez myśl. Tak straszliwie długo kazałaś nam czekać, że aż zapiszczałam na widok nowego rozdziału. Jak codzień robiłam rutynalny obchód blogów, sprawdzając, czy przpadkiem czegoś nie dodano: GAT - nic, Alterego - nic, Carousel - nic. Tracąc powoli nadzieję weszłam na twojego bloga, a tu suprajs - nowa notka wreszcie ukazała się! Oczywiście natychmiast przystąpiłam do czytania.

    Zdziwiło mnie to, że to Sakura obudziła się pierwsza. W większości SasuSaku, jakie czytałam po pierwszej nocce to Sasuke budzi się pierwszy i idzie gdzieś sobie. A tu dupa - kolejna niespodzianka z Twojej strony ^^ Hachiro taaaak mnie wkurza! Czemu nie może zostawić Saki w spokoju, tylko nadal żywi głupią nadzieję, że może jednak spierdzieli od Sasuke i zwiąże się z nim. Ale rywalizacja naszych zazdrośników jest jak najbardziej zabawna ≧▽≦

    Co ta Ino kombinuje? Najpierw wystawia przyjaciółke, a potem kręci coś z byłą swojego faceta. Wiem jedno - to nie oznacza niczego dobrego. A przynajmniej dobrego dla Sakury.

    Ugh! Przez ten niedoszły pocałunek przerwany w tak infantylny sposób nie lubię Hachiro jeszcze bardziej! Żeby tak przeszkadzać! No dzieciak, no .___. Jak Sakura zdecyduje się z nim pojechać osobiście wlezę do tego opowiadania i ją zabiję, wypominając jej przy okazji własną głupotę >3<

    Te zawody piłkarskie były do przewidzenia. Dwójka zazdrośników musi przecież rywalizować ze sobą, a w czym - to już nie ma znaczenia. Tak samo spodziewałam się, że Saki zwieje przy pierwszej lepszej okazji.

    Kolejna była Sasuke kompletnie mi nie przeszkadzała. Mogę nawet powiedzieć, że ubawiłam się całą tą sytuacją: Nanami usilnie stara się prowadzić rozmowę z Uchihą, ale ten zbywa ją pół słówkami i wlepia wzrok w walczącą z zazdrością Sakurę. Dziękowałam wtedy swojej wybujałej wyobraźni za zwizualizowanie mi tej sceny xD.

    Dlaczego Sakura tak się oszukuje? Może i jej mniemanie o miłości pozostaje niezmienne, ale już samo uczucie takie jak ta zakichana zazdrość to dowód na istnienie głębszych uczuć. To samo tyczy się Sasuke. Oboje wypierają się miłości, jakby była ona najgorszą rzeczą w życiu. To takie głupie ^^"

    Skok na bungiee (czy jak to się tam pisze) kompletnie mnie zaskoczył. Serio, nie spodziewałam się tego! Tak samo, jak nie przewidziałam niefyspozycji żołądkowej naszej Haruno. Ciekawa jestem, czy te kilka sekund przed skokiem Sasu na prawdę powiedział "zostań". Jeśli tak, to domyślam się już, o co mogło mu chodzić ∩__∩

    Mam szczerą nadzieję, że w następnym rozdziale wszystkie niedomówienia znajdą swoje rozwiązanie i wyjaśnienie.

    Weny!

    ShoriChan

    OdpowiedzUsuń