24 lis 2014

23.Tajemnica rozwiązana


"Są w każdym związku noce, podczas których zbliżasz się do drugiej osoby tak bardzo, jak to tylko możliwe. Zwykle zaczynają się od dawki cudownego seksu, ale potem rozkwitają w coś dużo bardziej głębszego i transcendentnego. Najpierw robicie rzeczy, o których dotąd tylko fantazjowaliście. Potem, gdy zmysły się uspokoją, wyznajecie sobie sekrety, które nie miały nigdy wyjść na jaw." J.Carroll
20 października 2012
            Lily wcięło gdzieś z samego rana. Wyszła pozostawiając po sobie wiadomość na biurku „Wrócę wieczorem, a ty męcz się ze swoim kacem.” Gdyby nie irytująca buźka „;P”, mogłabym się wściec, ale zresztą to nie jest ważne…
            Po co w ogóle piszę o niej, skoro miałam pisać o czymś zupełnie innym, o czymś dużo przyjemniejszym…
            Dawno już tego nie mówiłam, ale:
SEKS JEST CUDOWNY!
            Może i wszystko potoczyło się za szybko, ale nie żałuję niczego! Chociaż nie, żałuję jedynie, że musiałam wracać. Nie chcę by Lily się domyśliła jak i gdzie spędziłam większość dzisiejszej nocy. Ahh! Co to była za noc!
            Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak o jego rozgrzanych, sprawnych dłoniach sunących po moim ciele. Nie był delikatny, ale nie był też brutalny. Był hm… w sam raz (?). Te jego pocałunki, pieszczoty… Nawet teraz przechodzą mnie dreszcze ekscytacji, kiedy przypominam sobie, co tam się działo!
            Dałam się ponieść chwili i, och, tak bardzo tego NIE ŻAŁUJĘ!! Wręcz przeciwnie, jestem nienasycona – chciałabym więcej i więcej! Dobra, chyba trochę przesadzam, ale… On był cudowny. Za sprawą zwykłego dotyku sprawiał, że zbliżałam się coraz bardziej ku krawędzi spełnienia.
            Nie byłabym dobrą feministką.
            Przekonania kobiet „wyzwolonych” (jak lubią siebie nazywać) nigdy do mnie nie docierały. Nie potrafiłam nienawidzić facetów! No bo halo?! Co my byśmy bez nich zrobiły? Fakt, fajnie jest od czasu do czasu utrzeć im nosa i pokazać im, że jednak nie we wszystkim są najlepsi, ale z drugiej strony, bez nich byłoby tak… tak… Nudno! Jak w ogóle można było z własnej woli skreślać mężczyzn, skoro mogą dać nam tyle przyjemności! Te kreatury potrafią zaprowadzić nas na wyżyny euforii!
            Nie, nie nadaje się na feministkę. Feministki nie pochwaliłyby takiego zachowania.
Precz z feministkami!
           Nie znam go zbyt długo, nie wiem, z iloma kobietami już spał, ale jakoś mnie to w tej chwili nie interesuje. Tak, mam wyjebane, ile lasek wcześniej zaliczył. Ważne, że teraz jest mój, tylko mój i żadna inna nie dowie się, jakie to uczucie mieć go na sobie, w sobie i przy sobie. Jestem nawet skora do wydrapania którejś oczu, jeśli tylko zaszłaby taka potrzeba.
            Matka bez zwątpienia nie pochwaliłaby mojego zachowania, a tym bardziej nocnego życia. Ale nie zamierzam się teraz tym przejmować. Nie ma jej tutaj i nigdy się nie dowie o tym co tu się działo. W końcu to co dzieje się w Kyoto – pozostaje w Kyoto.
            Pora przedsięwziąć niezbędne środki by zasnąć i dać trochę odpocząć obolałemu ciału…  
21 października 2012
            Niech ją szlag trafi!
Lily to jakaś mała, pieprzona, wredna, niedyskretna wiedźma! (Opis jest zdecydowanie za krótki, ale jestem tak wkurzona, że nie potrafię wymyślić więcej pasujących do niej epitetów!)
            Nie wiem jak ona to robi! Po prostu nie wiem!
Ledwo wygramoliłam się z łóżka, nie zdążyłam jeszcze odzyskać całkowitej zdolności myślenia, a ona spojrzała na mnie i najzwyczajniej w świecie stwierdziła z dziwnym rozbawieniem: spałaś z nim.
            Wystarczył jej zaledwie ułamek sekundy, by spojrzeć na mnie i to stwierdzić, nie spytać – STWIERDZIĆ.
            Nosz kurwa! Skąd ona to do cholery wiedziała?! Skąd, ja się pytam, no skąd?! Nikt nie widział! Nikt nie wiedział, oprócz mnie i Miyaviego! Nikt! Czy wszystko co robię jest dla niej aż tak przewidywalne? Ta dziewczyna czyta ze mnie jak z otwartej księgi!
            Mój plan by utrzymać w tajemnicy tę małą ciekawostkę legł w gruzach po mniej niż 24h od jego powstania i ten fakt wcale mnie nie pociesza.  
            Co za tym idzie? Lily nie odpuściła swojego małego przesłuchania, dopóki nie zaczęłam odpowiadać na jej kłopotliwe pytania. Swoją drogą, ta dziewczyna nie ma za grosz wstydu i przyzwoitości! Nawet Ino nigdy nie zadałabym pytania „czy jest wielki?”, „standardowe osiemnaście centymetrów?”. Lily nie dawała się zbyć półsłówkami, a moja niechęć do udzielania odpowiedzi bynajmniej jej nie zrażała. Z cierpliwością znosiła także moje początkowe próby zniechęcenia jej do dalszej rozmowy, przez cytowanie słów mojej pani od biologii, których używała, gdy ktoś postanowił poruszyć na lekcji temat rozmnażania wśród ludzi.
            Ale nie wyszło – Lily nie dała się zwieść. Ona nie była Ino. A jeśli o niej mowa to zołza nadal się nie odezwała. Lily drążyła temat dopóki nie pękłam i nie wyśpiewałam jej wszystkiego. Ona serio musiała być wiedźmą w poprzednim wcieleniu.
            Na szczęście tę niezręczną rozmowę mam już za sobą. A z racji, iż weekendowe szaleństwo dobiegło końca, nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć się za naukę.
            Rozszerzona chemia napewno pomoże mi zabić nudę.
            Nie pozostaje mi nic innego tylko życzyć sobie powodzenia i brać się do roboty.
            Ehh… Ta chemia i jej alkany, alkeny i alkiny… Już się nie mogę doczekać…
           
22 października 2012
            Kto by pomyślał, że Hachiro będzie pierwszą osobą, którą spotkam dzisiejszego ranka. A tym bardziej surrealistyczny jest fakt, że przeprosił mnie za to, iż ostatnio mnie wystawił. Nie, to nie jest żart – facet seryjnie powiedział to nielubiane przez płeć męską słowo i nawet się przy tym nie zająknął!
            Rzekomo, to wszystko z powodu jego matki. Źle się poczuła i wylądowała w szpitalu. Ponoć to coś z sercem, dlatego musiał tak nagle zniknąć i wysłać kogoś, bym nie czekała na niego przez pół nocy – oj słabo mnie zna chłopaczyna.
            Po rozmowie z nim wnioskuję, że już z nią lepiej. Nie wdawał się w szczegóły, a ja nie wypytywałam. Nie chciałam się zbytnio mieszać w jego sprawy rodzinne.  Zresztą, Hachiro dość szybko zmienił temat z niewygodnego dla siebie na ten nieprzyjemny dla mnie. Z facetami po prostu nie da się gadać na TE tematy! Zwłaszcza jeśli „sprawa” dotyczy ich kumpli. Nie czułam się komfortowo, nawet jeśli Hachiro nie podniósł głosu jak to było podczas naszej ostatniej rozmowy przez telefon i cały czas mówił jak przyjaciel. Bo tym właśnie dla mnie jest.  Nawet jeśli kolana uginają mi się przy każdym spojrzeniu na TE dołeczki, to nie wpłynie na nasze relacje. Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. I tak już zostanie.
            Życie rzeczywiście może być piękne. Albo mi się wydaje, albo jestem  na dobrej drodze do znalezienia nowych przyjaciół i nowej miłości w tym wielkim mieście.
OBYM SIĘ NIE MYLIŁA!!!!
A teraz pora wymęczyć się na zajęciach z tańca. A więc…. Bez odbioru.
28 października 2012
            Wszystko wydaje się być lepiej, niż kiedykolwiek mogłabym sobie wyobrazić. Życie jest piękne! Nie mam co do tego już żadnych wątpliwości! I to tyle w tym temacie!
           
1 listopada
            Do tej pory wszystko się układało i nawet przez myśl mi nie przeszło, że może się to zmienić. A przecież powszechnie wiadomo, że jeśli coś idzie za dobrze, to musi się zaraz spierdolić! Tym razem nie było inaczej.
            Co tym razem? A to, że kazali mi znaleźć sobie PARTNERA!  P A R T N E R A!!!!
JAKI KURWA PARTNER?!
A ja się pytam: PO CHOLERE MI ON, SKORO NIE POTRAFIĘ Z KIMŚ TAŃCZYĆ?!
Jestem SOLISTKĄ!!! Zawsze tak było! Tańczenie z partnerem dla mnie to katorga!
Co gorsza nawet nie znam tutaj nikogo, kto umiałby tańczyć!
            Kłóciłam się z instruktorką przez długie minuty, ale była nieugięta i w kółko nawijała o jednym i tym samym. “Musisz znaleźć partnera, inaczej nie zgłoszę cię do konkursu. Koniec kropka.”
            SERIO?!
SERIO?!
            Gdzie tu jest sprawiedliwość, do jasnej cholery?!
            I gdzie ja niby mam znaleźć jebanego partnera na 2 tygodnie przed końcem zgłoszeń na konkurs?! NO GDZIE?!
Z tego wszystkiego chyba przystanę na propozycję Lily i po prostu pójdę się najebać w ten czwartkowy wieczór. Może chociaż to poprawi mi humor.
Na tę chwilę to plan idealny.
1/2 listopada 2012
            Mówiłam już, że Hachiro jest genialnym barmanem?
            Tak?
            Nie?
            Zresztą nie ważne, bo i tak to napiszę: Hachiro serwuje NAJLEPSZE drinki pod każdym względem! Nie mam co do tego żadnych wątpliwości…
            A ja się przez to najebałam!
            I chuj z tym, bo partnera do tańca jak nie było, tak nie ma.
5 listopada 2012
            Toż to cud!
            Ino się odezwała i to z własnej nieprzymuszonej woli! Kto by pomyślał, ha! Wymówkę też ma dobrą. Flirtuje z panem idealnym – kimkolwiek on jest. Powtarzam – Ino flirtuje. Nadal to do mnie nie dociera, bo z tego co mówiła wynika, że to nie jest flirt na jedną noc! Normalnie nie wierzę!
            Przyjaciółka wystawiła mnie na dwa miesiące dla faceta. Ino! TA INO! Ino, która stałym związkom mówiła NIE, bo są zbyt wiążące.
            Wystarczyło, że wyjechałam z Konohy, a ta postanowiła zmienić się o 180 stopni. Gdzie podziały się jej teksty typu „liczy się tylko zabawa”. Czyżby pan idealny był aż tak dobrą sztuką?
            Obiecała, że będzie częściej się odzywać, pod warunkiem, że i ja dam coś z siebie i też od czasu do czasu będę do niej dzwonić. Wydaje mi się, że na taki układ mogę przystać.
            U rodziców i Daichiego też wszystko gra. Ten mały potwór ponoć znowu przyniósł jakieś swoje “zwierzątko” do domu. Jak dobrze, że mnie tam nie ma! Nie wiem czy wytrzymałabym choć dzień z kolejnym gadem jakiego właśnie sprowadził. Ojciec jakoś to toleruje, a matka jest zdania, że dopóki nie robi kłopotów to może zostać.
W takich momentach w ogóle nie żałuję swojej decyzji o wyjeździe do Kyoto.
            Gdybym została w Konoha pewnie jeszcze przed skończeniem liceum szukałabym roboty, żeby uzbierać na własne cztery kąty albo głupi akademik. Nie ma mowy, żebym została w tym domu wariatów i co dzień musiała patrzeć na ten zwierzyniec.
            Dziękuje za Kyoto i to cholerne stypendium!
9 listopada 2012
            Miyavi, Miyavi, Miyavi…
            Jakie tajemnice przede mną skrywasz?
            Bo skrywasz je, zły chłopcze, oj skrywasz…
            A ja wprost nienawidzę tajemnic!
11 listopada 2012
            Nawiązując do wpisu z poprzedniego dnia, to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Miyavi nie jest ze mną do końca szczery. Jestem pewna, że ma przede mną jakieś tajemnice i wcale mi się to nie podoba. Traktuje mnie, hm… Dobrze? Zachowuje się jak normalny facet. Ale widzę jak spoglądają na niego niektórzy studenci na kampusie. Nie wspominając już o tych wszystkich niby ukradkowych spojrzeniach w klubie i barze. Jest traktowany z niezrozumiałym dla mnie szacunkiem, który wydaje mi się być podejrzany. Oprócz sytuacji przed miesiącem, nie zrobił nic, co by mnie przeraziło. Przy każdym naszym wyjściu – które notabene zdarzają się coraz to częściej – traktuje mnie jakbym była tylko i wyłącznie jego. Jego cheri.
            Nie powiem, że mi się to nie podoba, ale czuję się jakoś tak dziwnie…
            Zresztą mniejsza z tym, pora się zbierać. Dziś znowu będę kosztować cudownych drinków Hachiro i bawić się w towarzystwie Lily i Miyaviego.
            On zawsze jest w pobliżu.
13 listopada 2012
            Dzisiejsza rozmowa z Lily nie daje mi spokoju. Nie wiem, co powinnam odpowiedzieć na jej pytania. Nie były one jakoś specjalnie skomplikowane, ale i tak je przemilczałam. Chciałabym móc odpowiedzieć na nie bez zastanowienia i to pozytywnie, ale ciężko jest mi stwierdzić czy jestem zakochana w Miyavim, czy też nie.
            Mama zawsze powtarzała mi, by w takich sytuacjach słuchać się serca. A moje serce aż rwie się do niego. Co mnie powstrzymuje przed odpowiedzeniem Lily? Może fakt, że nie wiem czy w ogóle coś dla niego znaczę? Jego nieustanne insynuacje, iż przynależę do niego traktuję jak żart. Chyba najwyższa pora porozmawiać z nim na ten temat i delikatnie wybadać teren, tak żeby go przy tym nie odstraszyć.
            Dobra, pora wziąć się w garść i zająć się sprawami sercowymi, inaczej ta niewiedza zacznie zżerać mnie od środka.
14 listopada 2012
            Dzwoniąc do Miyaviego i prosząc go o spotkanie, nie spodziewałam się, że to się tak potoczy. Nie odmówił; zaproponował, że przyjedzie po mnie po zajęciach z tańca. I tak też się stało. Tylko czemu do cholery faceci mają tendencję do notorycznego spóźniania się?!
GODZINĘ! Tyle kazał mi na siebie czekać. Już miałam wracać do akademika z buta, gdy nagle pojawił się w swój standardowy sposób – jego samochód zatrzymał się tuż przede mną, zanim zdążyłam zrobić choćby dwa kroki! Po prostu pojawił się niczym grom z jasnego nieba! W dodatku, o ile mnie wzrok nie mylił, to z tylnych opon jego samochodu wydobywał się dym! Znowu musiał jechać jak wariat!
Drzwi otworzyły się od środka, a wściekły Miyavi kazał mi wsiadać.
Jego twardy, nieugięty ton wrył mnie w ziemię! Ale to jeszcze nic! Wcale nie musiałam być geniuszem, by zauważyć, że się bił! W kąciku jego ust była wyraźnie odznaczała się zaschnięta krew, wargę miał rozciętą a kostki dłoni obdarte ze skóry. Byłam przerażona!
Wsiadłam do tego cholernego samochodu, pomimo iż moje alter ego szalało ze strachu! Coś bardzo było nie tak i to bardzo!
- Co się dzieje? – zapytałam go tuż po tym, jak za pomocą przycisku zablokował drzwi.  
Nie odpowiedziała na moje pytanie! Były rzeczy o wiele ważniejsze niż zaspokojenie mojej wiedzy czy jesteśmy razem, czy też nie!
Wiedziałam, że się bił! Wiedziałam, że coś się stało! Im bardziej go ponaglałam do odpowiedzi, tym bardziej raził mnie brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Ewidentnie mnie ignorował! Zwlekał jeszcze kilka minut, po czym odbyliśmy najdziwniejszą rozmowę. Nie odbyło się jednak bez ekscesów.
Gdy nie przestawałam pytać co się stało, chwycił mnie nagle ręką za kark i przyciągnął bliżej siebie! Wszystkie emocje ze mnie wyparowały, wszystkie oprócz strachu.
Zapytał: - Dlaczego pytasz, cheri?
- Bo się martwię idioto! – odpowiedziałam krzykiem, tłumiąc w sobie rosnący strach. – Cały czas nazywasz mnie swoją cheri, pozwól mi się o siebie martwić! Pozwól do jasnej cholery…
- Nawet nie wiesz o czym mówisz. Nie znasz mnie, cheri.
            - Albo cię poznam, albo więcej mnie tak nie nazywaj!
            Nie myślałam wtedy nad słowami jakie wypowiadałam. Mówiłam, co mi ślina na język przyniosła. Nie zamierzałam odpuszczać.
            Nie wiem, co Miyavi wtedy we mnie zobaczył. Przez swój upór zawsze pakowałam się w kłopoty – tak przynamniej zawsze twierdzili moi rodzice. Tym razem ten upór na coś się zdał.
            - Chcesz bym nadal cię tak nazywał, cheri?
            - Chcę.
            - Dlaczego?
            - Nie wiem. Po prostu chcę. Chcę cię wreszcie lepiej poznać.
            - Jeśli mnie poznasz, nie będziesz mogła się wycofać, cheri. To jest droga jednokierunkowa.
            Nie odpowiedziałam. Jedyne do czego byłam zdolna, to pewne siebie skinięcie głową.
            - Jesteś pewna, cheri?
            Ponownie skinęłam.
            Miyavi nie wyjawił mi, z kim się bił, ani jaki był powód owej potyczki. Zbył mnie stwierdzeniem, że to za wiele jak na początek.
            - Dlaczego chciałaś się tak nagle spotkać?
            - Chciałam z tobą porozmawiać  – odpowiedziałam mu bez wahania. -  Chciałabym wiedzieć, kim dla siebie jesteśmy?
            - To od ciebie zależy cheri, powiedz mi, czego chcesz. Wystarczy tylko słowo.
            - Chcę cię na wyłączność.
            Mogłabym godzinami odtwarzać w myślach tę rozmowę niczym ulubioną playlistę.
Obiecał, że da mi się lepiej poznać, że zdradzi mi kilka swoich tajemnic. Obiecał, że w sobotę zabierze mnie w pewne miejsce. Obiecał, że tego nie spieprzy.
A ja siedzę teraz na łóżku i mam ochotę krzyczeć ze szczęścia!
15 listopada 2012
Kocham go czy nie kocham?
            Ciężkie pytanie…
            Chyba go jednak kocham!
16 listopada 2012
            Kompletnie nie spodziewałam się spotkać go dzisiaj. Nie zapowiedział się. Po prostu zjawił się. Nawet nie wiem jak długo przyglądał mi się, gdy zostałam dłużej po zajęciach tylko po to by zacząć ogarniać układ na konkurs. Nie zamierzałam podporządkowywać się woli instruktorki. Nie będę tańczyć z partnerem, którego nawet nie miałam. Nie jestem pieprzonym magikiem, by od tak, na zawołanie wyciągnąć go z kapelusza. To zdecydowanie wykracza ponad moje możliwości. W dodatku Ino też przyczyniła się do mojej małej rebelii. Z samego rana dostałam od niej smsa bym sprawdziła pocztę. I sprawdziłam. Wysłała mi MEGA piosenkę nieznanego mi zespołu. Przesłuchując ją, wiedziałam, po prostu WIEDZIAŁAM, że muszę do niej zatańczyć! No halo! Wystarczyło tylko kilka pierwszych taktów, by w mojej głowie zaczęły zradzać się kolejne kroki. A kiedy utwór się skończył, miałam już gotowy układ! To przeznaczenie – inaczej być nie może!
            Ale wracając do Miyaviego…
            Raczył mi się pokazać, dopiero gdy wpadłam w furii z racji, iż układ nie chciał wyjść, tak jak to planowałam. Byłam po prostu wściekła, bo wiedziałam, że potrzebuję partnera! POTRZEBUJE GO! Ale nie byłam w stanie nic na to poradzić. Nie miałam go i nie zapowiadało się bym kiedykolwiek miała go mieć. Ciężko jest kogoś znaleźć, zwłaszcza na ostatnią chwilę, a ja przecież nawet nie zaczęłam nikogo szukać. Kogo tak właściwie chciałam oszukać? Nie potrafię z nikim tańczyć układu! Nie potrafię, ale wiem, że muszę, że potrzebuję tego cholernego partnera! A raczej, potrzebowałam… Bo wtedy pojawił się ON i spytał:
            - Czemu się denerwujesz, cheri?
            I powiedziałam mu wszystko w nerwach. Powiedziałam o konkursie. Powiedziałam o braku partnera. Powiedziałam o piosence od Ino. A on co zrobił? Ten facet lubi zaskakiwać. Stwierdził, że mi pomoże. Nie jest tancerzem i nigdy nie był, ale powiedział, że szybko się uczy. Zrobi to ten jeden raz i pomoże mi w dostaniu się na konkurs. Nie jest to plan idealny. To ogromne ryzyko. Ale jeśli człowiek w życiu nie ryzykuje, nic nie osiągnie…
            A więc zgodziłam się.
RATUJE MI ŻYCIE!
            Trzy godziny spędziłam na wałkowaniu z nim podstaw potrzebnych do ogarnięcia wymyślonego przeze mnie układu.
            Miyavi jest zagadkową osobą. Jeszcze dwa dni temu emanował złowrogą poświata, a dzisiaj był potulny niczym baranek. (Normalnie gorzej niż baba przy PMS!). Dziwny człowiek, ale chyba dlatego tak bardzo mnie do niego ciągnie. I niech ciągnie jeszcze bardziej, bo nigdy nie będę mieć go dość!
18 listopada 2012
            Tym razem nie spóźnił się, był nawet trochę przed czasem. Z początku nie wyobrażałam sobie, gdzie chce mnie zabrać. Miałam przeczucie, że wszystkie moje wizje będą mijać się z celem. I dobrze, że nie poświęciłam zbyt wiele czasu na domyślanie się gdzie pójdziemy, bo zabrał mnie do tego samego baru, w którym zawsze przesiaduję z Lily! Baru, w którym pracuje Hachiro! Baru, w którym o mało co nie pozwoliłam sobie na wypicie wody, możliwe że, z  podejrzaną substancją!
            W tamtej chwili mój cynizm dał o sobie znać, bo pierwsze o czym pomyślałam to, że „romans kurwa umarł śmiercią tragiczną”.  
            Kiedy przewrócił kartkę z zamiarem przeczytania dalszej części wpisu z tego dnia, dostrzegł, że jest ona rozmazaną, czarną plamą. Reszta wspomnień z osiemnastego listopada, a także kilka kolejnych dni były nie do rozczytania. Pojedyncze słowa takie jak „korytarz”, „Miyavi” czy „Hachiro” które pozostały gdzieniegdzie w miarę wyraźne, nic mu nie mówiły. Nie był w stanie połączyć ich w sensowną całość. Spojrzał w bok na Sakurę. Siedziała tuż przy nim na jego łóżku, pozwalając ich ramionom stykać się ze sobą. Po wręczeniu mu pamiętnika nie uciekła, choć zamierzała to z początku zrobić. Usiadła z nim, pozwoliła mu zagłębiać się w jej przeszłość i czekała. Czekała aż Sasuke przeanalizuje wszystko, zrozumie i podzieli jej zdanie.
            Sakura nie widziała innego wyjścia z obecnej sytuacji niż pokorny powrót do Miyaviego. Miała tylko nadzieję, że nie jest jeszcze za późno.
            Sasuke szturchnął ją delikatnie łokciem, wyrywając z głębokiego zamyślenia. W normalnych okolicznościach nie uznawałby za stosowne grzebania w czyjejś przeszłości, ale to nie były normalne okoliczności. Chciał wiedzieć w co ta dziewczyna się wplątała, ba! Musiał to wiedzieć! Jak inaczej miał jej pomóc, skoro wciąż brakowało mu informacji? Nie zamierzał tego tak zostawiać.
            Spojrzała na niego swoimi dużymi, zaszklonymi zielonymi oczami, a on wskazał jej nieczytelne strony. Cokolwiek się tam znajdowało było ważne, było kluczem do rozwiązania zagadki Sakury Haruno.
Z jej ust wydobyło się ciężkie westchnienie. Wystarczył rzut oka na kartki wskazane przez Sasuke, by przypomniała sobie o żalu i złości, jakie targały nią w momencie kiedy czytała pamiętnik tuż po wypadku. Teraz była na siebie wściekła za tamtą chwilę słabości. Wierzchem dłoni przetarła nos i spojrzała w czarną otchłań, jaką stanowiły oczy młodszego Uchihy. Musiała mu opowiedzieć, co się wydarzyło osiemnastego listopada by mógł zrozumieć. Zresztą… Jego wzrok dawał jasno do zrozumienia, że teraz nie ma odwrotu. To jest moment na odkrycie wszystkich kart. Zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów, przygryzła wargę.
            - Romans wcale nie skończył się w barze tamtej nocy . Byliśmy w nim stałymi gośćmi, a z racji, iż pracował tam Hachiro mieliśmy także wstęp na zaplecze – zaczęła opierając podbródek na swoich podkulonych nogach. Nie chciała, by przez przypadek dostrzegł w jej oczach tlącą się nadzieję - bezpodstawną wiarę w to, że może jednak nie odejdzie, nie zostawi jej na pastwę losu, po tym wszystkim czego się dowie o jej przeszłości. – Miyavi każdego dnia dawał mi się lepiej poznać, dzielił się ze mną faktami ze swojego życia, czynił mnie jego częścią. Z początku byłam przerażona tym wszystkim, o czym mi opowiadał, ale z czasem zaczęło mi to imponować, zaczęłam pragnąć tego samego. Stałam się osobą, którą obecnie gardzę.
            Nie zamierzał jej przerywać. To minęłoby się z celem. Sakura miała wyjawić mu wszystko z zaufaniem, a nie pod presją. Trzymając w dłoniach pamiętnik, który skrywał wiele innych tajemnic i wsłuchiwał się w słowa Sakury, które nie przychodziły jej łatwo.
            - Z początku byłam tylko biernym obserwatorem. Patrzyłam jak co imprezę stali bywalcy wciągali kreskę za kreską, śmiejąc się do siebie, że trzeba ściągnąć nową aplikację na smartphona. Taki gryps mieli. Na początku nie rozumiałam, jak co niektóre osoby były w stanie przetańczyć całą imprezę, rave czy też festiwal muzyczny. To właśnie z tobą robiła amfetamina, dawała ci siłę na dobrą kilkunastogodziną zabawę, by na następny dzień spodowować, że czujesz się jak gówno, któremu nic się nie chce i które tylko by leżało na kanapie z pilotem w ręku, wyprutym z jakiejkolwiek siły czy też emocji.
            Wiedział, jak działa amfetamina. Wiedział jak działa crack czy też nawet kokaina. Tylko po kokainie człowiek na następny dzień nie czuł się jak ścierwo. W dwudziestym pierwszym wieku ta wiedza nie była wcale tajemnicą. To, że on nie wiedział nic o niej, nie oznaczało, że ona znała wszystkie jego sekrety. Daleko odbiegał od statystycznego dobrego chłopca z zamożnej rodziny. Ale to wszystko było już przeszłością.
            - Jako obserwator widziałam jak ludzie zachowywali się po dropsach, halucynach, cracku, a najgorsze co mogli zażyć, to były bez wątpienia dopalacze. To robiło prawdziwe gówno w mózgu. Z tego wszystkiego z czasem wybrałam mniejsze zło, a dzień po imprezie czułam się jakby ktoś wrzucił mnie do pralki i wyprał z jakichkolwiek emocji. Ale wolałam to niż miałabym coś odpierdalać i zrobić coś, czego bym żałowała o wiele bardziej niż wciągnięcia kilku kresek na imprezie. Nie zostałam do tego zmuszona, nie byłam pod żadną presją grupy. Za każdym razem, gdy ktoś się pytał czy chcę, odpowiedałam, że nie. Akceptowali to, chociaż niektórzy wyglądali na poirytowanych. W końcu jak mogłam być jego kobietą, gdy nie brałam? Jednak przed jedną z grubszych imprez po prostu wiedziałam, że wciągnę swoją pierwszą kreskę. To było przeczucie. My kobiety już tak mamy, że dużo rzeczy przeczuwamy. To tak jak przeczucie, że tej nocy stracisz swoje dziewictwo bądź prześpisz się z kimś po raz pierwszy. My już tak mamy. I wiesz co ci powiem? To była najlepsza impreza na której kiedykolwiek byłam. Fakt, że z początku usta mi się nie zamykały i czułam, że zagaduję Lily na śmierć opowiadając jej całe swoje dotychczasowe życie, ale nie potrafiłam się zamknąć. Ona zresztą cały czas nawijała jak katarynka, nigdy nie wyczerpywały jej się baterie. - Parsknęła pod nosem na wspomnienie o roztrzepanej współlokatorce. - Miyavi nie spieprzył tego. To ja to wszystko spieprzyłam swoją dociekliwością. Wszystko przeze mnie. Przyciągam kłopoty jak magnes.
Sasuke spojrzał na nią uważnie z wymalowaną na twarzy złością. Ona chyba sobie żartowała.
            - Nie patrz tak na mnie – fuknęła pod nosem, obejmując bardziej swoje nogi.
            - Chyba nie masz zamiaru całe życie obwiniać się za to co oni tam wyprawiali, co? – prychnął poirytowany.
            - Zamiast pieprzyć, czytaj dalej – sparowała, ostro wbijając wzrok ponownie przed siebie. Nie chciała mówić więcej niż było to konieczne. Pamiętała, że wymazała z pamiętnika początki związku z Miyavim, a także pierwsze kroki w nocnym, narkotykowym świecie Kyoto. Reszta cały czas tam była. Wystarczyło tylko, by ponownie pogrążył się w lekturze, a po skończeniu pozwolił jej odejść. Tym właśnie zakończy się czytanie pamiętnika. To, że brała i się przed nim przyznała to był jeszcze pikuś, o którym on sam zaraz się przekona. Wszystko inne było o wiele bardziej ciążące i skomplikowane niż Sasuke sobie wyobrażał.
Miał ochotę zaargumentować jakąś ciętą ripostą, ale to niepotrzebnie zabrałoby im kolejne minuty z cennego czasu. Chrząknął jedynie w rozgoryczeniu i powrócił do dalszego czytania jej pamiętnika. Następny wyraźny wpis był datowany na 26. grudnia. I był o wiele krótszy od poprzednich. Wystarczyło, że przekartkował z ciekawości resztę pamiętnika i zobaczył, że wszystkie wpisy takie były. Krótkie, pełne emocji i z rozbieżnymi datami. Z czasem wpisy przestały być systematyczne jak kiedyś.
26 grudnia 2012
            Nie tak wyobrażałam sobie dwudniową wycieczkę do Konohy. Nie tak miało być. Nie tak to planowałam! Miało być niczym z wysokobudżetowego amerykańskiego filmu, a nie jakiejś taniej kichy, która dostała same negatywne recenzje! Wizytę w domu, spotkanie z rodzicami, przedstawienie Miyaviego im i Daichiemu uważam za klapę. Nie wspominając już o spotkaniu z Ino, które zakończyło się fiaskiem.
            Daichi postanowił przynieść ropuchy – ROPUCHY! – do domu akurat wtedy, kiedy wiedział, że przyjeżdżam do domu i przyprowadzam ze sobą chłopaka! Ten mały diabeł doskonale wie, jak zajść mi za skórę, oj wie. Popamięta mnie pewnego dnia. Jeszcze zatęskni za swoją Nee-chan!

28 grudnia 2012
            Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że Hachiro ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie. Od samego początku nie był zadowolony z tego, że zaczęłam widywać się z Miyavim, ale zaprotestował tylko raz. Wiem, że gdy nie ma Miyaviego, Hachiro ma mieć mnie na oku. Taki mieli układ. Z początku nie za bardzo mi się to podobało, ale jak widać nie mam nic do gadania w tej kwestii. Zresztą o czym ja mówię? Przecież to Hachiro! Ten Hachiro! Czym się przejmuję? To mój przyjaciel do jasnej cholery! Chociaż nawet to miano nie przeszkadzało mu grozić mi wrzuceniem do lodowatej wody!
            Zresztą o czym ja pieprzę? W głowie nadal mi huczy po ciosie Makuro i zaczynam bredzić. Po co ja to w ogóle piszę? Po co się produkuję? Powinnam iść na pogotowie i się przebadać. Nawet nie wiem ile byłam nieprzytomna. Temu debilowi zachciało się mnie uczyć  jak się walczy!
SKOŃCZONY KRETYN!!!

5 stycznia 2013
            Witamy w nowym, pozytywnie popierdolonym roku!
            To będzie piękny rok!
            Zresztą już jest! Tyle się wydarzyło ostatnio!
            W skrócie:
            - Nowy rok został przywitany hucznie!
            - Zapoznałam Lily z Makuro (UWAGA - NOWA MIŁOŚĆ NA HORYZONCIE!).
            Tak a propos, to nadal nie wiem co poszło nie tak pomiędzy nią a Hachiro. Dziewczyna była zapatrzona w niego jak w obrazek - zresztą która by nie była? Nawet mi kolana się uginają na widok jego dołeczków! Ale dla mnie to nadal tylko przyjaciel.

15 stycznia 2013
            KUURWA!!!
            Matka mnie zabije! Ojciec mnie zabije! Ino mnie ZAJEBIE!
            Zjebałam. Zawaliłam po całości.
            Wczoraj był konkurs na który NIE DOTARŁAM!!
            Dlaczego?! BO KURWA ZAPOMNIAŁAM! Ja! JA ! Ja zapomniałam! Chce mi się płakać i jednocześnie śmiać!
            Przyjeżdżając do Kyoto, chciałam jeszcze bardziej rozwinąć swoją pasję, nawet matce to obiecałam! A wszystko spieprzyłam szybciej niż kiedykolwiek mogłabym pomyśleć. W dodatku trenerka zawiesiła mnie na zajęciach  - BOMBA!
            Koniec marzeń związanych z tańcem.
            Zmieniam zdanie. Matka mnie jednak nie zabije, będzie wręcz wniebowzięta! Czy tego właśnie nie chciała od samego początku? Po co marnować czas na marzenia, gdy nauka powinna być na pierwszym miejscu?
            Tak mamo, twoja córka i pseudoćpunka stanie się w przyszłości lekarzem z jakiego będziesz dumna, SHANNARO!
20 stycznia 2013
            NIGDY WIĘCEJ!
            Pierwszy i ostatni raz pozwoliłam siebie wytatuować! Ból był nie do zniesienia! Gdyby nie Miyavi, pewnie przerwałabym w połowie!
            Ale już po wszystkim.
            Pomimo tamtego znienawidzonego bólu, podoba mi się ten tatuaż. Ta gałązka wiśni jest boska! I „cheri”! Sama raczej nie zdecydowałabym się na tak wiążący tatuaż, ale czy nie żyje się raz?
           Sasuke przewrócił kilka kolejnych kartek bez dokładniejszego przyglądaniu się wpisom. Wiedział, że to właśnie od stycznia zeszłego roku życie Sakury najbardziej zaczęło się zmieniać. Wystarczyło, że zapoznał się z zaledwie trzema wpisami by móc to stwierdzić. Zresztą w samej pisowni dostrzegł diametralną zmianę. Jej postawa do życia, zachowanie i nastawienie - wszystko to zaczęło ewoluować w spóźniony nastoletni bunt. Niejednokrotnie w ciągu kilku następnych miesięcy wykłócała się z rodzicami, a własny brat zaczął ją z jakiegoś powodu irytować bardziej niż zwykle. Jakby sama jego egzystencja jej przeszkadzała. Z Ino kontakt też był znikomy, pomimo wcześniejszych zapewnień. Sakura zachowywała się jakby nie chciała mieć nic wspólnego ze swoim wcześniejszym życiem.
            Paradoks, sarknął Sasuke. Wtedy nie chciała mieć nic wspólnego z młodzieńczymi latami spędzonymi w Konoha, a teraz nie chce mieć nic wspólnego z półtorarocznym pobytem w Kyoto. Sakura nie zmieniła się w kogoś kim nie była z własnych chęci. Zmieniła sie ze względu na otaczających ją ludzi. Dała się ponieść wolności, jaką poczuła stawiając swoje pierwsze kroki w Kyoto. To ją zgubiło na kilka miesięcy.
            Odrzucił pamiętnik na bok, po czym dłonią przeczesał gęste czarne włosy. Był dopiero w połowie, a nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Spojrzał na nią z milionem pytań, lecz ona skrupulatnie starała się uniknąć jego wzroku. I wcale jej się nie dziwił. Chociaż z drugiej strony - irytowała go. Powinna stawić czoła kłopotom, zamiast chować się w wymyślonym kokonie. Ucieczka przed problemami tylko przysparzała więcej zmartwień, pomału niszcząc człowieka od środka. Jej psychika z każdym dniem była coraz to słabsza, a hydroksyzyna, którą zażywa w stresjących sytuacjach jest tego najlepszym przykładem. Najchętniej wyciągnąłby teraz butelkę ponad czterdziestoprocentowego alkoholu i zaczął ją pić ciurkiem. Zresztą... Jej też by to się przydało. Odgonił jednak myśl porannego upicia się alkoholem i nie dlatego, że nie wypadało – punkt dwunasta miał pierwszy egzamin. Dziwne, że jeszcze Suigetsu nie dobijał się do niego po notatki na ostatnią chwilę. Niedługo pewnie się zjawi... A jego obecność, może nie pomóc mu w układaniu układanki z przeszłość kobiety siedzącej tuż obok niego.
            Potrzebował jednak chwili przerwy. Mógł teraz nawiązać do jej wcześniejszych słów o przeczuciu. Nie był kobietą, ale nadal przeczuwał, że musi przewietrzyć myśli przed wielkim finałem.
            Zsuwając się z łóżka widział jak mięśnie Sakury napinają się.
            - Czego się obawiasz? – spytał podchodząc do biurka i otwierając ostatnią szufladę. Napije się, ale dopiero wieczorem. Teraz nie miał innego wyjścia, jak tylko ulżyć sobie w inny sposób. Przeszukując szufladę spoglądał co chwilę przez ramię na różowowłosą studentkę. Nie zignorowała go i jego pytania, raczej wyglądała jakby głęboko nad nim dumała.
- Nie łudzę się, że to zrozumiesz. Wiem, że niedługo wyjdę z tego pokoju, a nasze drogi rozejdą się na zawsze, bo to jedyne wyjście by zatrzymać to błędne koło. Pójdę do kicia, odbębnie swój wyrok. Tam będę mieć sporo czasu by przemyśleć jak będzie wyglądało moje życie jako recydywista – powiedziała bez żadnych emocji.
Sasuke wyciągnął z szuflady rozpoczętą paczkę Marlboro, po czym uchylił okno i oparł się o parapet.
            - Jesteś cholernie irytującą kobietą – oznajmił po chwili, odpalając szluga. – Strach cię obleciał i pieprzysz bez sensu. – Odwrócił się w drugę stronę. Wiedział, że będzie oburzona, a jej policzki wypełnią się zbyt dużą ilością powietrza. Zawsze tak robiła, gdy nie zgadzała się z czyjąś opinią.
           
- Cheri, hm – burknął pod nosem w niezadowoleniu.
            Jego zdaniem Sakura z Kyoto była osobą z syndromem (nie)szczęśliwie zakochanej i wpatrzonej w swojego faceta niczym obrazek. Była w stanie zrobić wszystko by tylko go zadowolić, w rezultacie czego była zwykłą marionetką w jego rękach. Wystarczyło pociągnąć za jeden sznureczek, a ona spełniała każdą jego zachciankę. Nawet dała się dla niego wytatuować.
P a r a n o j a.
Teraz Sasuke wiedział, co kryło się za niewinnym napisem cheri. Gdyby nie fakt, że Sakura sama postanowiła go zakryć, pewnie chwyciłby ją za rekę i zaprowadził do najbliższego tatuażysty. Chociaż patrząc na to z drugiej strony, czy nie zachowałby się tak samo jak on? To porównanie przyprawiało go o mdłości.
W głowie przeanalizował dokładnie to, co udało mu się dowiedzieć do tej pory - miał mieszane uczucia.
- To jego brat nauczył cię walić w ten cholerny worek? - Z jej wcześniejszych wpisów nie wyciągnął nic, co mogłoby świadczyć o jej zamiłowaniu do wyrzucania swoich żali podczas maltretowania worka na siłowni.
Ku jego zdziwieniu Sakura wzięła zaledwie oddech i od razu zaczęła mówić:
            - Na początku byłam za to wściekła na niego i na Miyaviego. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się odnaleźć w tym nowym, wręcz narzuconym na mnie hobby. Ale z czasem, spędzenie kilku godzin na wymianie ciosów z Makuro pozwalało mi zapomnieć o całym świecie. Całą swoja furię, niepewność i inne uczucia wkładałam po prostu w energię do uderzeń. Makuro natomiast po jakimś czasie zaczął mi schlebiać - parsknęła śmiechem i pokręciła głową w dezaprobacie. Nie wierzyła, że tak łatwo przyszło jej rozmawiać z Sasuke o swojej przeszłości. - To jest chyba jedyna rzecz z jakiej jestem poniekąd wdzięczna. Chociaż może nie do końca wdzieczna, ale… - wypuściła z ust większą ilość powietrza we frustracji nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowego.
            - Czaję - powiedział Sasuke.
            Niejednokrotnie widywał ją jak z upartością osła uderzała w worek dwukrotnie większy od niej, chcąc ulżyć tłumiącym się w niej emocją.
            Sakura uniosła wzrok, spoglądając na niego z powątpieniem. Wiedział, że nie rozumiała jego toku rozumowania, ale to nadal nie zmieniało jego podejścia.
            - Ty nadal niczego nie rozumiesz - powiedziała twardo, nadal upierając się przy swoim. - Nie przeczytałeś wszystkiego, więc jak możesz twierdzić, że cokolwiek rozumiesz? - zapytała unosząc głos o kilka tonacji.
            Sasuke nie odpowiadając zaciągnął się bardziej nikotynowym dymem.
            - Powiem ci coś Uchiha, tak naprawdę gówno rozumiesz. - Sakura w żaden sposób nie akceptowała jego obecnych słów. Jak mógł powiedzieć, że rozumie kiedy nawet nie doszedł do najważniejszych wpisów? Nie rozpisywała się wtedy zbyt dużo, ale z kilku zdań jakie tam były na pewno wiedziałby co się działo, a przede wszystkim co robiła.
            - Czyżbyś powróciła do nazywania mnie nazwiskiem? - spytał, wcześniej przewracając lakonicznie oczami.
            Sakura zmęczyła się tą przeciągającą się rozmową. Nie miała już sił czekać na jego reakcję po poznaniu reszty wydarzeń z Kyoto. Była zmęczona tą złudną nadzieją, która się w niej cały czas tliła. Chciała przewinąć wskazówki zegarka, by móc dostrzec szok i niedowierzanie na twarzy Sasuke, a następnie, by - nieodwracając się za siebie - wyjść stąd. Inaczej ten poranek się nie zakończy. Nie zamierzała narażać nikogo więcej. Sama odpowie za swoje błędy.
            Zrywając się z łóżka chwyciłaswój otwarty pamiętnik i pewnym krokiem zaczęła zmniejszać dzielącą ich odległość, przekartkowując w między czasie strony zeszytu. Nagle wbiła go z jego klatkę piersiową.
            - Czytaj i powiedz mi czy nadal rozumiesz, Uchiha - syknęła z przekąsem.
            Sasuke spojrzał na nią wyzywająco z wysoko uniesionym kącikiem ust.
            - Jesteś cholernie pewna siebie i swoich słów, Haruno - powiedział po czym wypuścił z ust dym nikotynowy prosto w jej twarz. Sakura nie poruszyła się ani o milimetr. Takie zaczepki nie robiły na niej żadnego wrażenia. Była obojętna.
            Po dopaleniu papierosa, Sasuke wyrzucił filtr przez okno i ponownie skupił się na pamiętniku Sakury, tym razem na wpisie podsuniętym mu przez nią samą.
8 kwietnia 2013
            Coś się dzieje – czuję to. Miyavi z Makuro ostatnimi dniami są dziwnie ostrożni, jakby tylko na coś czekali. Nic jednak nie mówią. Hachiro również wydaje się to samo przeczuwać, ale z nim to ostatnio gadać jak ze słupem. Nic mi nie mówi! Jest gorszy niż Miyavi! GRRR! Przyjaciel od siedmiu boleści! Może uda mi się go schlać? Wtedy może język mu się rozwiąże... hmmm...
9 kwietnia 2013
            KURWA!          
13 kwietnia 2013
            Nie wiem czemu to KURWA zrobiłam! NIE MAM POJĘCIA! Po jaką cholerę w ogólę się zgadzałam?! Ja pierdolę! Jeśli ktoś, ktokolwiek się o tym dowie, będzie po mnie... ! Koniec ze studiami! Koniec z beztroskim życiem! Wyląduję w WIĘZIENIU!!!
            Ja pierdolę, w co ja się wpakowałam!?
20 kwietnia 2013
            CZEMU ON ZNIKA GDY GO NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĘ!?
            HACHIRO ZNIKNĄŁ! WYPAROWAŁ!  WSIĄKNĄŁ JAK KAMFORA!
            Miyavi przyszedł w środku nocy, by mi o tym powiedzieć. Ponoć złożył rezygnację ze studiów z dnia na dzień! CO JEST KURWA?! TO CHYBA JEST JAKAŚ KPINA!
            Nie mógł przecież mnie tak zostawić!!!!!!!
            KURWA! Obiecał mi pomóc! OBIECAŁ!!!!
            Jak widać obietnice w jego słowniku nie mają żadnego, wiekszęgo znaczenia.
            PIEPRZ SIĘ HACHIRO!!!
30 kwietnia 2013
            Nadal się łudzę, że jednak mnie nie porzucił. Że zaraz zapuka do moich drzwi, a ja rzucę się mu na szyję ze szczęścia!
            Nadzieja matką głupich. Tak przynajmniej mówią. A więc czekam dalej.
15 maja 2013
            Czy jest jeszcze jakaś nadzieja, że nie zostałam sama w tym bagnie?
20 maja 2013
            Tęsknię.
            Tęsknię nie tylko za Hachiro. Tęsknię za rodzicami. Tęsknię za Ino. Tęsknię za tym małym koczkodanem i jego pieprzonymi zwierzątkami. Nie mam już nic przeciwko jego dżdżownicom, wężom, szczurom, myszom...
            TĘSKNIĘ!
Tęsknię za nimi wszystkimi. Nie wiem w co się dokładnie wpakowałam, ale wątpię bym mogła się z tego tak szybko wykaraskać. Zresztą nie sądzę, by mi pozwolono. Miyavi staje się coraz bardziej zaborczy, ale z drugiej strony kilkoma pocałunkami i pieszczotami potrafi osłodzić mi życie. Tylko, że później nastaje szara rzeczywistość. Poza tym, to nie o Miyaviego muszę się najbardziej obawiać, a o jego przeklętego brata. Makuro obdażył mnie zbyt dużym kredytem zaufania, by ot, tak pozwolił mi spakować walizki i odejść, szepcąc „tylko nie mów nic nikomu.”
HAHAHA!
Pieprzony Hachiro, zostawił mnie samą z tym gównem. Obiecał mi, kurwa, pomóc! Pieprzony zdrajca!
Po co ja w ogóle poszłam z Makuro wtedy? Po co? Minął zaledwie miesiąc, a ja już mam wyrzuty sumienia. W dodatku dzisiaj spodziewa się, że znowu tam pójdę, że ubiorę biały fartuszek i będę bawić się w małego chemika. Kimkolwiek byłam dla Miyaviego, dla jego brata byłam jedynie zastępstwem, gdy ich chemik pojebał tą całą zabawę. Chociaż nie, wróć. Nie pojebał niczego. Gliny go po prostu zwinęły, a żaden z braci Mori nie kwapił się z wpłaceniem kaucji za niego. Bo po co? Gdyby to zrobili, to psy byłyby na nich ogonie. Ale pewnie i tak będą. Ten dupek Abu nigdy nie potrafił trzymać buzi na kłódkę zbyt długo.

25 maja 2013
Nie robię dobrze – wiem o tym.
Próbowałam jakoś porozmawiać o tym z Miyavim, ale on mnie ZBYŁ! Nie ma to jak pomoc własnego chłopaka! Twierdził, że to tylko na chwilę. Dopóki nie znajdą kogoś na „stałe”. Jaaaaaaaaaasne! Ich chemik nawalił, to czemu nie wykorzystać Sakury, która coś tam wie, do produkowania im amfetaminy!
Wpakowałam się w wielkie bagno.
W dodatku Lily coraz dziwniej się zachowuje. Związek (jeśli tak to w ogóle można nazwać) z Makuro poprzestawiał jej pod kopułą i to tak mocno. Martwię się o nią. Martwię a zarazem wiem, że to moja wina. Po jaką cholerę ich poznawałam!?
Jestem pierdolnięta.
30 maja 2013
Rodzice nie są zadowoleni z „mojej” decyzji o pozostaniu na wakacje w Kyoto. Ale nie mam wyboru. Makuro nawet nie chce o tym słyszeć! KURWA! Czemu jestem od niego zależna?! Chciałabym pewnego dnia zwiać i po prostu nie oglądać się za siebie, ale boję się.
BOJĘ SIĘ!
Nie da się przed nimi tak po prostu uciec. Nie mogę zrobić nic bez wiedzy Miyaviego, bądź też Makuro.
Jedynym chyba plusem z całego tego bagna, to jest fakt, że jakoś zdałam pierwszy rok studiów. Winszuję!
To będą cholernie długie i nieprzyjemne wakacje...

03 sierpnia 2013
ZABIŁ GO! ZABIŁ!!!!!!!!!!!!!
05 sierpnia 2013
Widziałam to. Widziałam GO! Widziałam ICH!
Nie powinnam była tego widzieć! Po cholerę przychodziłam wcześniej? Po cholerę?!
Zamiast próbować się jakoś wyciągnąć z tego bagna, jeszcze bardziej w nim grzęznę.
Oni nie wiedzą, że ja wiem. Nie wiedzą, że ich widziałam. Gdyby wiedzieli pewnie skończyłabym jak tamten chłopak – z kulką we łbie.
Myślałam, że tylko go straszą! Nigdy nie sądziłam, że Makuro rzeczywiście pociągnie za spust, a Miyavi będzie się temu biernie przyglądał. Zachowywali się jakby życie człowieka nie znaczyło dla nich nic!!!
CHCĘ STĄD SPIEPRZAĆ!!!! TERAZ!!!! JUŻ!

15 sierpnia 2013
Nie jestem w stanie się stąd wydostać. Nie teraz. I nie sama. Na Lily nie mam co liczyć, jest zbyt bardzo wpatrzona w Makuro. Nie wróżę jej zbyt dobrze.
A wszystko przeze mnie! Wszystko moja wina!
KURWA!
Gdzie jesteś Hachiro?!?!?!?!?!
Chłopak, którego zastrzelił Makuro śni mi się dzień w dzień. Był blondynem o bladych, lecz przyjemnych zielonych oczach. Mówi do mnie we śnie. Karze uciekać, ale ja nie mogę.  
Nie umiem.
Co najgorsze dzisiaj znowu idziemy do baru w którym kiedyś pracował Hachiro. Lily mówi, że będzie tak jak za dawnych czasów. Ale ja w to nie wierzę. Nic już nie będzie takie jak kiedyś.
Przy każdym spotkaniu z Miyavim coraz trudniej jest mi ukrywać to, co widziałam.
Chcę uciec, ale nie wiem jak.
Bez odbioru.
15/16 sierpnia 2013
Mówiłam! Mówiłam kurwa!
Wiedziałam że tak będzie! Nic a nic, nie było takie jak kiedyś! Gdybym tylko wiedziała, jak to się skończy, nigdzie bym nie szła, a może ten chłopak miałby cały nos!
Miyavi przesadził i to bardzo! Kurwa nie jestem jego właśnością. Nie ma prawa łamać komuś nosa, tylko i wyłącznie dlatego, że ze mną rozmawia. Przez chwilę miałam wrażenie, że tego gościa spotka ten sam los co zastrzelonego blondyna. Ale powstrzymał się. Na nic zdały się też moje krzyki i wrzaski, które zwyzywały go i miały za zadanie pokazać mu, że zachowuje się jak zazdrosny, skończony idiota.
Nawet pewnie nie zdał sobie sprawy, że wróciłam do akademika.
Nie jestem jego własnością, nawet jeśli tak się łudzi. Nie jestem żadną jego cheri.
Szkoda tylko, że tak późno to do mnie dotarło.
22 sierpnia 2013
Jestem jego.
Jestem jego cheri.
Ale nie chcę być.
CHCĘ BYĆ SOBĄ!!!
29 września 2013
Lily...
Ona nie żyje, a mój świat się zawalił.
Nie wiem co robić, nie wiem jak żyć.
Wiem jedynie, że wpakowałam się w niezłe bagno i za cholerę nie umiem się z niego wydostać.
To jest już mój koniec.
1 października 2013
Nadal nie wierzę, że Lily nie żyje.
Znalazłam ją martwą w naszej łazience. Była cała sina, skostniała, spuchnięta. Na ustach było widać białą pianę, zresztą było jej pełno w okół ciała. Rzygała. W ręku, a raczej w żyle, miała nadal wbitą strzykawkę.
PRZEDAWKOWAŁA!!!
Ten pieprzony gnój karmił ją heroiną!!!! A ta idiotka zafundowała sobie prawdziwy koktajl śmierci!!!
Nawet nie wiedziałam, że brała. Nie wiedziałam przez ile brała!
Albo maskowała się idealnie, albo to ja byłam taka ślepa.
Nie zadzwoniłam na policję, ani na pogotowie. Lily była martwa już kilka godzin, byłam co do tego pewna. Nie wiedziałam co robić! Bałam się! Tak cholernie się bałam, że spanikowałam! Wtedy zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam zrobić! Zadzwoniłam do Miyaviego! Pletłam trzy po trzy zupełnie bez sensu.
Przyjechał po dziesięciu minutach, a ja już stałam przed nim ze spakowanym plecakiem i dławiacymi mnie łzami.
Byłam roztrzęsiona! A strach pożerał mnie jeszcze bardziej!
Nie pamiętam nawet kiedy zwinęłam mu kluczyki i wsiadłam do jego samochodu!
Wszystko działo się tak szybko!
Kłóciliśmy się, jestem tego pewna! Nie wiem kiedy, dlaczego i jak, ale straciłam panowanie nad kierownicą.
Następne co pamiętam to czerwone światła i szpital.
Miyavi ponoć doznał wstrząsu mózgu. Skurwysyn - pomimo nie zapiętych pasów - przeżył. Przeżył, a mi postawiono zarzuty umyślnej próby pozbawienia życia, uszczerbku na zdrowiu i posiadaniu narkotyków.
Dużej ilości narkotyków, jaka znajdowała się w bagażniku! Śmiechu warte! A co jest najlepsze, to nie był mój samochód. To był JEGO nowy samochód, ale ci idioci zarejestrowali go na mnie!
KURWA! NIE WIEDZIAŁAM!!
W dodatku sprawdzają czy miałam coś wspólnego ze śmiercią Lily.
Przewidywalny wyrok wg. Prokuratora Uchihy:
15+ LAT!
 Pietnaście lat, Sasuke spojrzał na nią ze spokojem. Jakiś czas temu złapała za pół pełną paczkę Marlboro jaka znajdowała się na parapecie i zaczęła palić. Jeśli dobrze się przygladął, był to już jej czwarty papieros z rzędu.
- Powiedział ci ktoś już, że palenie szkodzi? – spytał z uniesioną wysoko brwią, widząc jak Sakura wyciąga dłoń po kolejnego szluga. W drugiej ręce trzymała nadal połowę poprzedniego papierosa.
- A tobie? – sparowała, patrząc prosto przed siebie. – Nie wiedziałam, że palisz – mruknęła cicho pod nosem.
- Bo nie palę – stwierdził zamykając jej pamiętnik. – Zazwyczaj.
- Nie pieprz, że ja i moja sytuacja jest aż tak wyjątkowa – parsknęła, a jej głos był przesiąknięty cynizmem.
Sasuke parsknął w złości. – Nie, nie jest wyjątkowa. Jest beznadziejna. Tylko baba potrafi się tak wpieprzyć w kłopoty. Miłość, a raczej jej wyobrażenie, zamydliło ci oczy.
Haruno posłała mu nieprzyjemne spojrzenie i wyrzuciła kiepa przez okno. Chwyciła za zapalniczkę, by odpalić kolejną fajkę, ale Sasuke ją uprzedził.
            - Powiedz mi... Co było później? Nie chcę już czytać. Chcę to usłyszeć od ciebie.
            Wyrwała mu z dłoni zapalniczkę i trzęsącymi się dłońmi odpaliła piątego papierosa. Zacięgnęła się. Mocno. Czując jak duszący dym wypełnia jej płuca, przystawiła pięść do klatki piersiowej i zaczęła kaszleć. Sasuke nie zareagował.
            - Usłyszeć co? – spytała niedowierzająco, patrząc na niego załzawionymi oczami. – Nie było żadnej ucieczki stulecia. Tsunade znała się z moją matką. To ona była lekarzem, który przyjął mnie do szpitala po wypadku. Rozpoznała mnie – parsknęła i ponownie wsadziła papierosa w usta. – Po wyjściu ze szpitala, cały czas byłam pod kluczem. Nie, nie w kiciu, tylko w areszcie domowym. Tsunade jako jedyna mnie odwiedzała. Moi rodzice nawet nie wiedzą o tym wszystkim. Jakoś ubłagałam Tsunade by, dla ich dobra, nie mówiła im wszystkiego. Jakimś cudem się zgodziła. Dostałam prawnika z urzędu. Nie dość, że pokurator mnie oskarżał, to bracia Mori również. Oskarżenia wspólne. W rezultacie sąd uznał, że jestem wszystkiemu winna – zaśmiała się. – Gdyby nie Tsunade, pewnie już odsiadywałabym wyrok. Ale ona wykorzystała tę lukę w prawie. Dzięki niej i jej niezłomnej reputacji, a także kaucji, sąd dał mi kuratora na czas aż apelacja zostanie rozpatrzona. Jeśli zostałaby odrzucona, Tsunade zapewniła, że dzień później sama zaprowadzi mnie do wyznaczonego przez sąd wiezienia. Jeśli jednak by ją zaakceptowali, mogłabym się łudzić o happy end kilka tygodni dłużej. Jakimś cudem sąd na to poszedł. Jak? Pytaj się Tsunade, nie mnie. Ja nawet nie uczestniczyłam w tych negocjacjach. Ale wiem jedno, nikt z drugiej strony miał się nie dowiedzieć o tym, że sędzia pozwolił Tsunade na wywiezienie mnie z Kyoto. Przynajmniej nie w porę. Tej samej nocy spakowała wszystkie moje ciuchy z akademika i odebrała mnie z dziupli, w której gniłam na czas trwania rozprawy. Jednak jest jedna rzecz, o której nawet Tsunade nie wie. Makuro  w między czasie złożył mi wizytę i ofertę – powiedziała kończąc papierosa. Nie patrzyła na niego, jedynie spoglądała przez okno na kampus, który pomału zaczynął ponownie tętnić porannym życiem. Za to wiedziała, że on przyglądał się jej bacznie zainteresowany tym co właśnie powiedziała. Czekał. – Jeśli będę trzymać buzię na kłódkę, wyciągną mnie z wiezięnia po roku, może dwóch - w zależności od okoliczności. Ale pod warunkiem, że ich nie wsypię.

Sasuke wyrwał jej sprzed ust resztkę papierosa.
- Tylko spróbuj. 
Od Autorki: Rin sprawdziła (Just Me ogarnęła początek), więc publikuję :) Mówiłam, że wyrobię się z tym rozdziałem, szybciej niż z poprzednim? Mówiłam! Rozdział pewnie byłby jakiś tydzień a może nawet dwa wcześniej, gdyby mnie zakończenie 'Naruto' nie wybiło z klimatu Shannaro! Ale to chyba mi wybaczycie co? Sarada-chan jest taaaakaaaaa słodka! <3 W ogóle jeśli mowa o ostatnich chapterach, to jestem wniebowzięta także z innego powodu. Chapter 699 idealnie pokrył mi się z Norowa Reta i uznajmy, że to moje nowe opowiadanie jest właśnie kontynuacją tego 699 rozdziału. Ale czy skończy się jak 700 to nie wiem :X Nie zdradzajmy zakończenie, którego nawet jeszcze nie mam wymyślonego *histeryczny śmiech*. 
Co do Shannaro i Norowa Reta, chciałam napisać do końca roku jeszcze łącznie 3 rozdziały, z czego jeden na NR. Czy mi się to uda, to nie wiem. Mam trochę roboty z licencjatem i niedługo na dniach będę wywiady przeprowadzać, do tego dochodzi prezentacja w grudniu, a w styczniu sesja ze Strategii... ugh! Ale ten rok zapiernicza powiem wam! Lada moment, Miku zda studia i dostanie dyplom!!! O jaaaaaaaaaa <3 
Dobra bo znowu się rozpisuję. 
Jak wam widzi się pamiętnik Sakury? ;> 
ps. Nadal zapraszam na Norowa Reta, gdzie niedługo zacznie akcja też się rozkręcać, ale na wszystko trzeba czasu :) 

18 komentarzy:

  1. Huehuehuehue :3 Kocham... Chce już następny rozdział. Coraz bardziej mi się podoba Sasuś w twojej wersji. Nie jest za miękki ani za zimny. Jest po prostu IDEALNY <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem,że emocje były przy czytaniu tego rozdziału,oj były.Ale jak zwykle rozpierdalasz system,miażdżysz podstawy rzeczywistości i robisz mega-powerrangerowską-tranformację więc...nie wiem co jeszcze mogłabym napisać.Jestem w szoku emocjonalnym :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze Sis ? Nie cierpię czytać pamiętników, wolę jak postać sama opowiada to, co ma do powiedzenia ;P Czegoś się dowiedziałam ale jakoś czuję niedosyt..Sprawa przeszłości Sakury nie jest dla mnie jasna do końca, nawet po przeczytaniu pamiętnika..No nie wiem... Nie przemówiło to do mnie, podobała mi się jednak postawa Saska :D :D Zrobiłaś z Sakury nałogowego palacza :P :P To na tyle, ciężko mi pisać, czekam na "24", która mam nadzieję nie będzie już pamiętnikiem :P :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaaał... biedna Sakura ;( wpakowała się dziewczyna w niezłe gówno... No cóż mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i Sasuke ją uratuje <3 (z małą pomocą prawników XD) Sas cały czas ją wspiera i oby się od niej teraz nie odwrócił, bo dostanie po uszach ode mnie! Kurczę do całości tragizmu życia Saki w Kyoto brakuje tylko, żeby Miayvi jej dziecko zrobił(ale broń boże nie dodawaj tego!). Jak nie cierpię czytania opowiadań w formie pamiętników tak to było spoko... I nareszcie już wiem co się skrywało w mrocznych zakamarkach jej przeszłości, po 23 rozdziałach! No myślałam, że się nie doczekam :D ale warto było być wytrwałym. Mam szczerą nadzieję, że nigdy nie trafię na takiego skur**syna jak Makuro, chociaż Miayvi wiele lepszy od niego nie jest. W sumie z dwojga złego dobrze, że Saku była z Miayvim, mogłoby być gorzej gdyby była na miejscu Lily i chodziła z jego bratem... Aż strach pomyśleć!
    Dobra to teraz po tej okropnej przeszłości czas na jakiś przyjemny rozdzialik :D czekam z niecierpliwością na nexta i trzymam kciuki za dobre zakończenie :D
    P.S. Ile jeszcze tak około planujesz napisać rozdziałów na Shannaro?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na oko to tak jeszcze 5 plus epilog, ale wszystko jeszcze może się zmienić :)

      Usuń
    2. Boże dlaczego tak mało?! Ja się chyba zapłaczę jak to się skończy! :'( Chociaż z drugiej strony sztuczne przedłużanie też nie jest dobre... jestem w kropce :)

      Usuń
  5. Niema to jak wejść w gówno po uszy :/. Sorry za to co napiszę ale poprzedni szablon był lepszy , a prze ten cholernie źle się czyta. Pozdro Czarna

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, a następnego już się nie mogę doczekać. <3 :( jest mi tylko bardzo przykro z tego powodu, że shannaro zbliża się do końca. Tak bardzo chciałabym więcej tych rozdziałów lub (co jest moim marzeniem) kolejną serię shannaro :D Pozdrawiam i życzę weny do pisania, bo świetnie ci wychodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mordeczka mi się nie zamyka przez ten uśmiech! xD Rewelacja!
    Cholera Sasuke jest dla mnie ideałem! (Noż kurwa kto by nie chciał takiego faceta! :D )
    Dzięki pamiętnikowi wszystko już jest jasne :). Mam nadzieje, że dowalisz jakoś cholernemu rodzeństwu. Spuść na nich cholerny fortepian czy coś!
    Pozdro!
    Chwała niech bedzię z Tobą i Twoją weną! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże uwielbiam parę Sausaku <3 Czytam wszystkie twoje blogi ale tylko ten wywołuje u mnie tyle emocji . Kończąc jeden rozdział nie mogę doczekać się następnego coś wspaniałego :3 czekam z niecierpliwością na rozdział 24 . mam nadzieję że Sasuke pomoże Saki i wyciągnie ją z tego bagna. I że jej nigdy nie zostawi.Jestem też ciekawa jak Itachi zareaguje że będzie tatusiem. I co z bratem Sakury ;) Życzę powodzenia w pisaniu następnych rozdziałów ! :)) oby następny był jak najszybciej ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Po prostu WOW!!!
    Hmm wolę rozdziały jak są napisane normalnie a nie w formie pamiętnika. Chociaż dzięki temu w końcu dowiedzieliśmy się co spotkało Sakurę w Kyoto. W życiu bym nie powiedziala że była chemikiem od produkcji amfy. A komentarz Sasuke że też zdarzało mu się brać rozwalił mnie.
    Wiemy już też czemu Sakura obwinia się o śmierć Lily. Biedna że trafiła na Makuro.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieję ze Sakurze nie padnie na mózg i ich wsypie !!!!! Szczególnie z powodu jej brata !!! Tak to bym jeszcze zrozumiała jej decyzje.

    Pozdrawiam :*
    Rzeczywiście trochę przez nowy szablon troszkę ciężko się czyta

    OdpowiedzUsuń
  10. I w końcu wyszło na jaw to, czego najbardziej byłam ciekawa. :O

    W sumie ten pomysł z czytaniem przez Sasuke jej pamiętnika był genialny. Na pewno, gdyby sama miała mu opowiedzieć całą historię, nie wspomniałaby o niektórych wydarzeniach, ukryłaby pewne fakty. A tu dostaliśmy wszystko czarno na białym. Jej przemyślenia, emocje towarzyszące przy danej sytuacji. No jak dla mnie po prostu bomba! *.*

    Uzbierało się tego trochę... Nie wiem, co najbardziej z tego wszystkiego mnie zdziwiło. Domyślałam się, że Myiavi i Makuro są zdolni do wielu rzeczy, ale nigdy nie przypuszczałam, że rzeczywiście mogli by kogoś zabić, drugiego, ż y w e g o człowieka. No na razie nie mieści mi się to w głowie.. I w sumie dopiero teraz możemy zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo ta dwójka jest niebezpieczna.

    Czyli brała! Ech, szkoda dziewczyny. Co ta miłość robi z ludzmi. Oślepia, ogłusza xDDDDD W sumie to nie ma co się śmiać, bo to jest przykre.

    Miku, jak ty to robisz, że to już 23 rozdział i nadal mnie zachwycasz, cały czas czuję ten dreszczyk przy czytaniu i non stop jestem zadowolona z każdego rozdziału. No nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to robisz. xD Ale masz niezwykły talent i będę czekać na twoją książkę, którą (mam nadzieję), nie tak długo zobaczymy w Empiku. ;D

    Jestem ciekawa tej apelacji. W końcu Sakura ciągle jest na wolności.. Mam nadzieję ogromną, że nie przyjmie propozycji tamtej dwójki, bo to byłby już chyba debilizm... -.-

    No i... Czy Sasuke jej pomoże i będzie z nią, czy postanowi ją zostawić? Na to pytanie najbardziej wyczekuję odpowiedzi. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży..

    No i widzę zmianę szablonu i muzyki. :3

    Jak zwykle czekam na następny rozdział, przykro, że już niedługo koniec....
    No, ale zawsze pozostanie nam Norowa Reta, która jak dotąd już zaskakuje ;>>

    Trzymaj się Miku i niech te procenty podskakują szybko :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Ok, na początku powiem, że chyba z 10 minut siedziałam przed lapkiem, z nogami wyciągniętymi w górę, kołysząc ramionami w rytm tej zajebistej muzyki i nie miałam najmniejszego zamiaru wziąć sie do jakiejkolwiek roboty. Ta piosenka - jak zresztą już ci mówiłam - jest zajebista! Działa na mnie jak hipnoza węża Boa!
    "Oh my God!
    Look at that face!
    You look like my next mistake!"
    Tak nawiasem mówiąc, ta piosenka natchnęła mnie do napisania nowego opowiadania ale cicho sza! to tajemnica! <3
    Ale, ale... czy ja tu miałam pisać o muzyce? raczej oczywiście, że nie :D
    Rozdział fajny, ciekawy pomysł z tym pamiętnikiem, nareszcie dowiedzieliśmy się niemal wszystkiego o sytuacji Haruno :D Yeah!
    I na pewno jedna rzecz mnie boli! Dlaczego na końcu on jedynie wyrwał jej papierosa z dłoni? Tu powinien nastąpić najbardziej nieziemski, seksowny, namiętny, niemożliwy do opisania pocałunek!
    Ale to tylko moja teoria. Nie ważne.
    Przyjemnie i szybko się go czytało. No i standardowo - Miyavego chcę zabić, Makuro wypatroszyć, pójść do łóżka z Sasuke, zająć się dzieckiem Ino no i doczekać tego zajbistego happy endu! Bo u ciebie ono zawsze występuję! <3 No, powiedzmy, że przeważnie. W jednym opowiadaniu było trochę smutno, na NFOF ale to jedno na kilka :D
    Zbliżamy się końca, kolejnego blogu... Jak to boli. :(
    Ale na szczęście mamy Norowa - Reta! Więc nie zostajemy z niczym, mała!
    O kurczaki, komentuje jako 14?! Uf! Ominęła mnie pechowa 13! :D
    Trzymaj się mała, życzę weny, uśmiechu i nie przejmuj się!
    Buziaki!
    Uściski!
    Kiski!
    Lovki!
    I do zobaczenia na fejsie!
    <3333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu mi się udało skończyć! Jestem z siebie dumna. Zeszło mi trochę, piszesz tak długie rozdziały, że czasem dnia mi nie starczało by skończyć. Postawiłam sobie za punkt honorowy by skończyć shannaro przed wyjazdem wakacyjnym do Krakowa, ale utknełam wtedy na rozdziale 19, i musiałam czekać do powrotu z wznowieniem i wcale lepiej nie było ale na szczęście teraz mogę być na bierząco. Został mi jeszcze bonds, 5 rozdziałów a akcja się tak rozkręciła że najcętniej przeczytała bym od razu ale test z marketingu w piątek jak i również z finansów, który mam nadzieję jednak jutro nie będzie, stoją mi na drodze.

    Następne owiane tajemnicą opowiadanie. Czasem, nie mogłam wytrzymać, ciekawość mnie zrzerała i poprostu musiałam przeczytać i przypomniał mi się czas jak czytałam sugi, i jak doszłam do pewnego momentu, nie można było oderwać mnie od ekranu. O tyle lepiej miałam niż inni czytelnicy że ja przed sobą nadal miałam wiele rozdziałów :P Bracia Mori to to ... Ronny obiecałaś nie przeklinać, więc bracia Mori to dwa dupki, których chciało by się rozszarpać na kawałki, najlepiej niech zdychają w najokrutniejszy sposób. Nie chciałabym znaleźć się na miejscu Sakury, podda się to Miyawi i jego braciszek nie pszczą płazem tego co zrobiła, lub nadal będzie musiała wspomagać ich produkcje narkotykowe. Znowu jak się sprzeciwstawi to oni zrobią wszystko by tego pożałowała. Potrącić 7 latka, to jest chore, to już trzeba być wielkim sadystą, w sumie to bracia Mori.
    Podobało mi się to że miłość Sasusaku nie byłą przesłodzona, lubie romanse i te bzdety ale czasem nie pasuje to do postaci. Kocham Cię Sasuke. Ja ciebie bardziej Sakura. Nie to ja Ciebie bardziej. Nie.
    Wiedziałam wiedziałam że Ino będzie w ciąży. Jak dalej potoczy się historia młodych rodziców, myślę że Itachi, zaakceptuje role ojca. Nie planował potomstwa, aż takiego zaangażowania, ale jak się stało, wpadli to weźmie odpowiedzialność za swoje czyny. Tak myślę, chociaż mogę być w kompletnym błędzie.
    Pamiętnik, to był genialny pomysł. Ciężko było by opowiedzieć historie z takimi przeskokami czasowymi, choć myślę, że dla Sakury było by to emocjonalną torturą, i wiele nie mogłaby powiedzieć. A tu taki orginalny, pomysł. Mogłaby go przedstawić jako dowód w sądzie, znaczy Kakashi, a wtedy nie stawałaby osobiście przeciwko Miyawiemu, a on nie skrzywdziłby nikogo więcej.
    Ayanami, jest spoko, nic nie można jej zarzucić ale jednak jest za blisko Saska, i mogłaby być zagrożeniem dla Sakury, więc jej nie lubię. Nie dziwie się haruno, że jest zazdrosna.
    Tak wiele do powiedzenia, ale połowy po zapominałam. Starość nie radość.

    Jesteś jedną z moich ulubionych autorek. Względem stylu, i genialności opowiadania, stawiam cię na pierwszym miejscu z 3 innymi autorkami, ale jednak twoje blogi uwielbiam najbardziej, możę przez sentyment do onetowskich twoich dzieł. Wszakże Bonds, był jednym z pierwszych ulubionych opowiadań, choć przyznam że Sugi nie przypadł mi do gustu z początku, ale stwierdziłam, że autorka ma za dobry styl żebym nie przeczytała bloga i tak zostałam i to była moja najlepsza decyzja, bo pokochałam bloga. Wstyd przyznać, że oba blogi czytałam w podobnym czasie, i nie skojarzyłam że pisze je jedna i ta sama osoba, dowiedziałam się przez przypadek. A oba łączyły ta tajemniczość, to ukrywanie prawdy do końca. Takie rzeczy tylko u Ronny.

    Czytałam twojego posta na Fejsie, i chyba będe musiała pożcyzyć te twoje realistyczne okulary, bo nauki nie ubywa a blogi stoją. Ale jak widzę, z Shannaro pobędziemy do czerwca, a potem przez wakacje będziemy przeżywać poShannarowego doła. Ja tam mam jeszcze trochę do ponadrabianie, partówki, i coś jeszcze.
    Ostatnio przeczytałam tak wiele ff SasuSaku, że moja miłość do tej pary powraca na nowo i może powruce do mojego bloga o SS, daliście mi tyle weny, energi, aż chce się pisać.

    No cóż, nie wiem co jeszcze napisać, więc pożyczę ci dużo weny. Czekam z niecierpliwością na 24.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz, że nawet nie chce mi się sprawdzać, czy już Ci komentowałam? Jak nie, to w końcu, a jak tak, to będziesz miała dwa komentarze od swojej Mari, haha.
    Mordka mi się cieszy jak widzę treść pamiętnika, bo chociaż wiem, że ciężko pisze się takie rzeczy, to cholera, uwielbiam wspomnienia! Bo niby czemu u mnie Saki nic nie pamięta? Haha

    Rozdział... Jak już napisałam, pamiętnik i więcej pamiętnika. Chociaż kocham zwykłą akcję, to wplątanie tego typu rzeczy zawsze jest fajne i pozwala głębiej poznać fabułę i bohaterów.
    Wiele razy mówiłam Ci, że jestem podobna do Twojej Sakury, to tym razem nie, ja takich kłopotów na siebie nie ściągam, haha.

    Wyobrażam sobie Sasuke w pelerynie Supermana, w Batmobilu i z mocami niczymi Spiderman. Bo Sasek to gbur, dupek, ale i kochany osobnik, który jest deską ratunkową dla Saki (SasuSaku hell yeah, dalej przeżywam ostatni chapter). Mam nadzieję, że chłopak nieźle nią potrząśnie, bo zasługuje na to i na wielką pomoc z jego strony.

    Ciekawi mnie co tam sobie obmyśliłaś. Może mycie okien Cię zainspiruje do czegoś, haha.

    Pozdrawiam ciepło <3
    Mari

    OdpowiedzUsuń
  14. WOW! *__* Świetny rozdział! Pamiętnik Sakury bardzo emocjonalny, aż mi łza się zakręciła na wieść o śmierci Lily :D Niby odkrywasz przed nami tajemnice z początku, ale w tym samym czasie tworzysz nowe, które są tak samo tajemnicze :D No po prostu nie mogę doczekać się zakończenia :D Już w tym miejscu mogłabym zarwać nockę i czytać do końca, gdyby była taka możliwość :D

    Gratuluję ci Miku tej fabuły i bloga <3

    Rzuciła mi się w oczy jedna literówka i spacja przed kropką kończącą zdanie :D
    "To tak jak przeczucie, że tej nocy stracisz swoje dziewictwo bądź prześpisz się z kimś po raz pierwszy." Wydaje mi się, że jak traci się swoje dziewictwo to to już jest przespanie się z kimś po raz pierwszy. A tu powtórzyłaś tak jakby kwestie zawierające ten sam sens w jednym zdaniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałam dodać, że piękny cytat zamieściłaś przed rozdziałem :D

      Usuń