22 gru 2014

24. W potrzasku.


„Mam już swoją rozmowę. I swoją prawdę. Mam czego chciałem. Czy na pewno lepiej jest wiedzieć, czy też żyć w nieświadomości, bawiąc się przypuszczeniami?”
A. Oniechimowska „Hera moja miłość”

            Powiedzenie Itachiemu prawdy było trudniejsze niż przypuszczała. Największych problemów przysparzało jej odpowiednie dobieranie słów. W filmach, nawet w tych głupich, romantycznych, w ckliwych książkach...Tam wszystko wydawało się takie łatwe! Zadaniem głównej bohaterki przy poinformowaniu partenera o ciąży, było zakupienie małych niemowlęcych bucików i wreczenie ich mu z rumieńcami na twarzy. Wtedy zszokowany mężczyzna wychodził z domu z głośnym trzaśnięciem drzwiami, po czym wracał po kilku godzinach z dużym bukietem czerwonych róż albo od razu przytulał się do matki swojego dzieciaka ze łzami w oczach. Ino mogła wykreślić obie te wersje. Nawet jeśli Itachi nie był Sasuke, który nie posiadał w sobie za krzty romantyczności, to nadal był on Uchiha. Ciężko było przewidzieć ich reakcję na wieści zwłaszcza takiego kalibru.
            Po wyciągnięciu Itachiego ze szpitala tuż po konfrontacji z Sakurą i Sasuke, cała jej odwaga wyporowała. Stchórzyła. Kiedy otworzyła usta, zamiast poinformować go o ciąży powiedziała pierwsze lepsze kłamstewko, jakie przyszło jej na myśl. A mianowicie napomknęła o żenującej sytuacji przyjaciółki, z której łatwo i prędko raczej nie wybrnie. Itachi od razu połknął haczyk.
Cały wieczór zmagała się z przyznaniem mu się, ale te kilka słów nie było w stanie przedrzeć się przez jej krtań. Czuła wielką  góle w gardle, która jej to uniemożliwiała. Wiedziała, że będzie trudno, ale nie sądziła, że aż tak. Bawiąc się cienkim materiałem pościeli, rozmyślała jak i kiedy ma powiedzieć Itachiemu prawdę.
            Będziesz tatą Itachi.
            Jestem w ciąży.
            Ty, ja… zmajstrowaliśmy razem małą fasolkę.
            Nie chcę byś mnie zostawiał, ale… ale…
            - Czemu nie śpisz?
            Struchlała Ino podskoczyła na łóżku i spojrzała z bojaźnią w oczach na Itachiego.
            - Przestraszyłeś mnie - westchnęła, zaczesując włosy do tyłu. To nie była pora, w której Itachi zazwyczaj wstawał. Ino osobiście dawała mu jeszcze co najmniej dwie godziny snu, zanim wstanie i zbierze się do pracy.
            Czując jak Itachi oplata ciepłe ramiona wokół jej talii, spojrzała na niego przez ramię.
            Gdybyś tylko wiedział…, pomyślała, układając swoje dłonie na jego.
            Na usta mężczyzny wkradł się psotny uśmieszek. Podsunął się bliżej niej w dźwiękach szeleszczącej pierzyny i zaczął składać czułe pocałunki na jej boku.
            Ino przymknęła powieki delektując się porannymi pieszczotami ukochanego. Ile oddałaby za to, by tak było już zawsze. Wspólne poranki. Pocałunki. Gesty. Wszystko to mogła stracić w zaledwie ułamku sekundy. Serce dziwnie ją ukuło.
            - Przestań – szepnęła cicho. Nie była w humorze na żadne karesy. Nie chciała się łudzić przez najbliższe kilka minut, że wszystko jest pomiędzy nimi w porządku, gdy w rzeczywistości tak nie było. Daleko im było do stanu idealnej pary, zwłaszcza teraz. Z drugiej jednak strony ciężko było jej powiedzieć mu prawdę.
            - Yhym – mruknął zaspany, jednak jego czyny mówiły co innego - nadal ją całował.
            - Itachi – skarciła go ostro, widząc jak ten nie zamierza przestać.
            Chłodna tonacja Yamanaki zmusiła jednak brata Sasuke do spojrzenia pytająco na dziewczynę. Ino spoglądała przed siebie z zagadkowym wyrazem twarzy. Z ust Itachiego wydobyło się ciężkie westchnięcie. Wiedział już, że nici z porannego seksu.
            - Co jest? – spytał, opadając tuż obok niej. Ino milczała, lecz to nie przeszkodziło mu w uważnej analizie jej postawy. Przygryzanie wargi i wyginanie palców dłoni było wystarczającym znakiem dla Itachiego, by wiedzieć, że coś ją gnębiło. Widząc jak nie odpowiada, przeniósł dłoń na jej udo i zaczął je głaskać opuszkami palców.
            - Hm? Powiesz mi, czy mam się domyślać w nieskończoność? Z racji tego, że jesteś kobietą, może to być dość ciężkie zadanie. – Ino wreszcie spojrzała na niego kątem oka, a na jej twarzy malowało się wyraźne utrapienie.
            - Martwię się o Sakurę. – Nie skłamała. Sytuacja przyjaciółki cały czas była w jej myślach. – Niedługo będzie ta apelacja, a ten jej cholerny eks i jego piekielny braciszek są w Konoha, i tylko zastanawiają się, jak uprzykrzyć jej życie. – Zaciśniętymi pięśćmi uderzyła w furii o materac.
            - Kakashi to jeden z najlepszych prawników w kraju. Wyciągnie ją z tego bagna, w które się nieświadomie wpakowała.
           Ino przytaknęła niemrawo. Nie do końca była przekonana co do tak szybkiego i łatwego przebiegu wydarzeń. Zresztą, Itachi przecież wiedział, kto reprezentuje Miyaviego w sądzie.
            - Co naprawdę cię trapi? – zapytał, nadal delikatnie muskając palcami jej nagie udo.
            - Nic – burknęła pod nosem zbyt szybko. Itachi jednak nie kupił jej odpowiedzi.
            - Serio mam zgadywać? – mruknął w niezadowoleniu, drapiąc się po głowie.
            Yamanaka wzruszyła ramionami, nie mówiąc kompletnie nic.
            - Brat Sakury też wydobrzeje za kilka dni, zobaczysz. Z tego co mówiłaś o nim ty i Sasuke wnioskuję, że to silny dzieciak i...
            - EHHHHHH?! Powtórz! – wtrąciła mu się w zdanie z szeroko otwartymi oczami.
            - Daichi to silny dzieciak?
            - Wcześniej! Wspomniałeś o Sasuke!
            Itachi parsknął pod nosem z rozbawieniem.
            - Sekrety mojego brata nie są dla mnie do rozpowiadania, wybacz Ino – powiedział głosem przesączonym śmiechem.
            Ino jednak nie dała zbyć się tak szybko. Pośpiesznie usiadła na klęczkach, przypatrując się chłopakowi z bardzo bliska.
            - Sekrety Sasuke dotyczące Daichiego, to wcale nie sekrety Sasuke! – zaargumentowała, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co takiego wymyślił brat Itachiego.
            - Nic z tego. Sakura pewnie niedługo ci powie, kiedy sama się zorientuje.
            To jednak nadal nie przekonywało Ino. Blondynka wydęła usta w niezadowoleniu.
            - Cokolwiek knuje, Sakura pewnie go wykastruje – oznajmiła poważnie, splatając ramiona na klatce piersiowej.
            Itachi ani  nie zaprzeczył, ani nie potwierdził. Nie zamierzał mówić nic, co mogłoby w jakiś sposób naprowadzić Ino na pomysł Sasuke. On sam zresztą był zdziwiony, gdy dostał telefon od brata ze szpitala, by poszedł do banku  i wybrał jego część spadku po ojcu. Sasuke jednak nie miał łatwej przeprawy z nim. Nie chcąc, by brat szastał pieniędzmi po Fugaku na prawo i lewo, Sasuke był zmuszony do wyjawienia mu swoich nagłych planów odnośnie swojej części spadku. Itachi skłamałby, gdyby powiedział, że nie był zdziwiony takim obrotem spraw. Słowa brata wryły go w ziemię na kilka długich minut, ale nie zaprotestował. Pozwolił Sasuke na takie uzycie tych środków.
            Widząc, jak Ino ponownie pogrąża się w zamyśleniu, uniósł się na łokciach spoglądając na nią badawczo.
           - A więc co się dzieje? I nie zmieniaj znowu tematu na Sakurę, bo widzę, że to nie o nią tak naprawdę chodzi.
            Yamanaka wzruszyła ramionami, starając się uciec od niego wzrokiem.
            - Ino. – Usłyszała, jak Itachi twardo wypowiada jej imię. Wiedziała, że zachowywała się infantymnie, lecz nie mogła nic na to poradzić; wszystko zwalała na buzujący w niej progesteron. Bo w życiu już bywało, że lepiej było obwiniać wszystko w okół, zamiast stawić czoła prawdzwie. Taki ludzki paradoks, a może i hipokryzja nawet.
            - Nic – powiedziała za szybko. Za ostro.
            - Ino – powtórzył hardo, unosząc się do siadu. – Koniec tej dziecinady, co? Mów.
            - Przecież mówię, że nic – rzuciła, pośpiesznie schodząc z łóżka.
            Chrzanić to! - pójdzie zaraz do dziennego sklepu i kupi jakieś małe buciki i wręczy je Itachiemu. Będzie kiczowato, tandetnie, a później najpewniej zostanie samotną matką, ale słowa o ciąży nie potrafiły przejść przez jej krtań. Z każdym kolejnym dociekliwym drążeniem tematu przez Itachiego pojawiała się wokół niej nowa warstwa metalowej zbroi. Przez lata przyjaźni z Sakurą podłapała więcej przyzwyczajeń różowowłosej, niż się spodziewała.
            Jej plan legł jednak w gruzach, kiedy tylko poczuła dłoń Itachiego na swoim ramieniu.
            - Spóźnisz się do pracy, a po za tym mówiłeś, że miałeś coś do załatwienia w sprawie wypadku Sasuke – powiedziała matowo, nieodwracając się w jego stronę ani na chwilę.
            - Nigdzie się nie wybieram, dopóki nie powiesz mi o co chodzi. – Żadko kiedy Itachi unosił się w jej obecności, zwłaszcza w stosunku do niej. To nie było w jego stylu. Ale każdemu czasami puszczały nerwy. – Więc, co się dzieje? – warknął z opryskliwością, jaką zazwyczaj posługiwał się Sasuke. Chyba już wiedziała, jak czasami czuła się Sakura.         
            W jej oczach pojawiły się niekontrolowane łzy. Miała tego wszystkiego już serdecznie dość! Odwróciła się z jego stronę zzła jak osa, wyrywając ramię z jego solidnego uścisku.
            - Ugh! Jesteś gorszy niż twój popierzony braciszek, serio!! – krzyknęła nagle, uderzając stopą o podłogę. – Naprawdę tak bardzo chcesz wiedzieć co mnie trapi?! Dobra, niech ci będzie! – Łzy zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach, ale nie starła ich. Starała się o nich nawet nie myśleć. Skoro tak bardzo chce, to powie mu wszystko. Powie mu o ciąży! Przy okazji wygarnie mu kilka innych rzeczy. I przede wszystkim nie zamierza tego później żałować. Co ma być to będzie.
– Wiesz, że znam powód dla którego twój związek z Chikaru nie przetrwał. Sam mi to powiedziałeś. Nie chciałeś się wiązać na dobre zbyt szybko i to was wtedy poróżniło. Rozmawiałam z nią ostatnio i do jasnej cholery, nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek powiem o byłej swojego faceta, że jest zarąbistą kobietą, która w dodatku z dnia na dzień stała się dla mnie osobą godną podziwu – zaśmiała się, lecz nie przekreśliła swój słów. Mówiła szczerze.
            - Ino, co ty...?
            - Nie przerywaj mi! – wrzasnęła wycofując się pomału do tyłu. – Chciałeś znać prawdę to teraz siedź cicho i daj mi mówić!
            Itachi uniósł brwi w szoku. Nigdy wcześniej nie widział jej aż tak rozhizteryzowanej. Jednak postanowił uszanować to co właśnie powiedziała i milczeć do czasu, aż będzie jego kolej na powiedzenie kilku ważnych słów.
            - Przeczuwam to, co zaraz mi powiesz i chciałabym, żebyś wiedział, że nie zrobiłam tego specjalnie. To po prostu się stało! Nie wymagam od ciebie cholera wie czego. Nie wymagam byś był ze mną do usranej śmierci ani nic w ten deseń. Zresztą co ja pieprzę, wiem, że zaraz wyjdziesz z mojego łóżka i opuścisz ten pokój i zostawsz mnie z głośnym trzaśnięciem drzwiami. Chikaru radziła mi, żebym powiedziała ci od razu, ale nie byłam w stanie. Nadal nie wiem jak mam ci to powiedzieć!
            - Powiedzieć czego?! – krzyknął tym razem on. Z każdym jej nowym wypowiedzianym przez nią słowem rozumiał coraz to mniej.
            Ino spojrzała wprost na niego.
            - Jestem w ciąży – powiedziała kilka tonacji ciszej. Objęła ramionami swoje ciało i spuściła wzrok, nie chcąc widzieć jego reakcji.
            Wszystko pogrążyło się nagle w idealnej ciszy.
            Ino nasłuchiwała momentu, w którym usłyszy skrzypnięcie materaca, a następnie ciche, stłumione kroki Itachiego na drewnianej podłodze. Tak właśnie wyobrażała sobie ten moment i ich rozstanie. Nie oczekiwała żadnych słów. Cisza taka jak ta była wystarczająca.
            W myślach odliczała przeminięte sekundy, w których żadne z nich się nie odezwało. Cisza przeciągała się niemiłosiernie, a Ino coraz bardziej zaczynała czuć się niekomfortowo. Jednak nie odważyła się unieść wzroku i spojrzeć na Itachiego; nie chciała rozpaść się przed nim na milion małych kawałeczków.
            Wreszcie, po dłuższej chwili usłyszała to magiczne skrzypnięcie materaca. Zacisnęła mocniej powieki, a podbródek niemalże wbiła w swoją szyję.
            To był ten moment. To był koniec ich związku.
            Przełknęła głośno zalegającą w krtani ślinę, chcąc by ten koszmarny moment wreszcie dobiegł końca. I kiedy myślała, że jej męki zostały wysłuchane poczuła, jego chłodne palce na swoim policzku. Nim zdążyła zareagować, wpatrywała się w kare tęczówki jak zaklęta. Nie rozumiała, co robił. Nie tak sobie to początkowo wyobrażała.
            - Chyba najwyższa pora dorosnąć i spoważnieć – szepnął zachrypniętym głosem.
            Ino rozszerzyła oczy, patrząc się w niedowierzeniu na blady uśmiech Itachiego.

~***~

            Szmaragdowe tęczówki Sakury iskrzały z wściekłości. Lecz Sasuke wcale nie był jej dłużny, złość a raczej kolokwialnie mówiąc wkurw na Sakurę i jej zachowanie wylewała się z niego litrami.
            Nie rozumiał, jak w ogóle mogła rozważać tą całą chorą propozycję Makuro! Nie znał osobiście typka, ale wiedział już wystarczająco dużo, by w żaden sposób mu nie ufać. Do jasnej cholery, dopiero co przyznał się do potrącenia Daichiego! Wyciągnie ją z więzienia po tym jak sam najpierw ją tam wsadzi? Wolne żarty. Bracia Mori to szuje, którym naprawdę zrobi coś złego, kiedy tylko ich spotka. A spotka, oj spotka na pewno. I to szybciej niż oni sami sądzą.
Strach przysłonił jej możliwość racjonalnego myślenia. Jego zadaniem teraz było brutalne wyrwanie ją z letargu, w którym szukała schronienia przed okrutną rzeczywistością.
            Niezłamaną ręką chwycił mocno Sakurę za ramię i niedelikatnym szarpnięciem przycisnął do ściany. Znowu. Miał serdecznie dość jej dziecinnego zachowania! Dość!
            - Nawet nie próbuj tego robić – syknął, nie kryjąc się z targającą nim wściekłością. – Jak niby wtedy chcesz spojrzeć w oczy Daichiego, co?! Przecież tego się najbardziej obawiałaś, nie?! Bałaś się go ponownie zawieść! I co Ty teraz robisz?! Myślisz, że w taki sposób mu pomożesz?! Gówno prawda! I doskonale o tym wiesz! Zamydliłaś sobie oczy jakimiś chorymi wyobrażeniami, że te dwa skurwysyny mają jeszcze jakieś ludzkie odruchy i są w stanie do wyrzutów sumienia! Przejrzyj wreszcie na oczy, kobieto! Nie wyciągną cię z więzienia! Pozwolą ci tam gnić za coś czego nie zrobiłaś! Będziesz gnić tam całe pietnaście lat przez tych skurwieli! To oni powinni być oskarżani a nie ty! Zabili CZŁOWIEKA i tylko oni wiedzą, czy tylko jednego! Kiedy wreszcie zrozumiesz, co tak naprawdę się wokół ciebie dzieje?! Wrobili cię, kretynko! I twój kochaś od samego początku za tym stał! A ty wielce zakochana wybielałaś go za każdym razem w swojej chorej wyobraźni! Do jasnej cholery dorośnij SAKURA!
            Nie kontrolował swojego głosu. Czuł jak cała drżała z targającej nią bezradności, ale póki co ignorował to. Nie mógł okazać jej teraz słabości, inaczej nic do niej nie dotrze, a wszystkie jego starania pójdą na marne i wrócą do punktu wyjścia.
Sakura wiedziała, że był wściekły. Ta jego dziwna, mroczna aura ponownie zaczęła go otaczać. Lecz zaciętość i złośliwość była wręcz zaraźliwa.
            - A niby co mam innego zrobić?! Czekać łaskawie aż kat wreszcie zetnie mi głowę?! – spytała łamiącym się głosem. Nie potrafiła dłużej udawać silnej i niezależnej osoby, jaką zawsze chciała  być. Nie była w stanie dalej ciągnąć tego aktu. Łzy zaczęły zbierać się w jej oczodołach, błyszcząc niebezpiecznie w jej dużych oczach. Nie miała kompletnego pojęcia co robić. Tak bardzo chciała, by przed nią nagle pojawiały się magiczne drzwi z dużym napisem „WYJŚCIE”; mogłaby uciec wszędzie. W mgnieniu oka mogła znaleźć się na drugim krańcu kraju, albo świata, zostawiając za sobą wszystkie problemy.
– To wszystko jest dla mnie za dużo. Nie daję radę, Sasuke. Rozpadam się, mam dość i mam ochotę z tym skończyć. Jestem zmęczona tym wszystkim. Mam dość tego wszystkiego. Mam dość tego, że zamiast uderzać bezprośrednio we mnie, Makuro z Miyavim postanowili obrać okrężną drogę, raniąc przy tym wszystkie osoby, na których mi zależy. Nie chcę, by tak się działo. Chcę sama odpowiedzieć za swoje czyny, ale nie wiem co mam robić – zaszlochała.
            Uścisk na jej ramieniu nagle zelżał. Sasuke zrobił krok w tył, jednak nie puścił jej. Jego ręka cały czas podtrzymywała ją w obawie, że w każdej chwili upadnie.
            - Masz walczyć do końca, bez brania żadnych skrótów, które tylko jeszcze bardziej ci zaszkodzą. Walcz dla Daichiego, a o mnie się nie martw, ja sobie dam radę. Walcz dla brata. Niech wyjdzie ze szpitala za kilka tygodni z wysoko uniesioną głową. Niech unosi się dumą, że wreszcie postawiłaś się tym, którzy przez ostatnie dwa lata sprawiali ci same kłopoty i przykrości.
            Sakura z zawstydzeniem spuściła wzrok w dół. Została przyłapana na haniebnym – według niej – uczynku. Martwiła się o Sasuke i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jeśli ktoś przy wyjeździe z Kyoto powiedziałby jej, że wraz z powrotem do Konohy kolejny Uchiha pojawi się w jej życiu, wywracając je do góry nogami i co najważniejsze, że się w nim zakocha, wyśmiałaby tę osobę bez zastanowienia.
            Jednak nie tylko o niego się martwiła.
            - Nie wybaczę sobie, jeśli coś się stanie Ino albo jej dziecku. A jeśli ponownie dorwą Daichiego... – urwała,  nie będąc w stanie dokończyć zdania. Te słowa, ta perspektywa były zbyt druzgocące.
            - Boję się – szepnęła z przerażeniem, obserwując czubki swoich niezawiązanych trampków. – Nie wiem, co mam robić – pociągnęła mocno nosem. – Ty nadal nie rozumiesz, że nie chcę, by wam coś się stało, Sasuke. Ja wiem do czego są zdolni. Widziałam to pieprzone zabójstwo! Ty i Daichi również mogliście stracić życie! Nie powinnam była w ogóle wracać! Ale… MAtko, to takie samolubne… Nie żałuję, że tu wróciłam. Nie żałuję, że cię spotkałam. Ba! Nawet tego, że mnie potrąciłeś! Jakie to wszystko jest głupie! – zaśmiała się głośno przez łzy, które znowu się pojawiły.
            - I czemu znowu beczysz, głupia? – sarknął z zadziornym uśmieszkiem, układając dłoń na jej biodrze. – Zaufaj mi i o nic się już nie martw – powiedział cicho, przyciągając ją do siebie i pozwalając, by ponownie znalazła się w jego ramionach.
            Źrenice Sakury zadrżały pod naporem jego słów. Jej usta rozchyliły się w niemałym zdziwieniu.
            Nie opuścił jej. Nie zbeształ jej. Nie nienawidził jej za to, co robiła w Kyoto.
            Nie takiej jego reakcji się spodziewała. Do samego końca wierzyła, że gdy Sasuke zapozna się z całą zawartością pamiętnika, odepchnie ją od siebie jak każdy inny normalny człowiek. Ale Sasuke już niejednokrotnie pokazał, że nie jest taki jak inni.
            Nie wiedziała nawet kiedy kąciki jej ust uniosły się delikatnie, a z jej ust wydobył się krótki płacz szczęścia.
            Miłość cierpliwa jest, miłość łaskawa jest…
Tak przynajmniej powiadali.
            - Po prostu walcz – powtórzył po dłuższej ciszy.
            Sakura mogła przysiąc, że w jego głosie wyczuła desperację. Jej ramiona jak na zawołanie zakleszczyły się bardziej wokół jego ciała. Niepewnie oparła głowę o jego nagą klatkę piersiową, wsłuchując się w stonowane bicie jego serca. Opuszkami palców ostrożnie dotknęła gipsu, jaki znajdował się na jego przedramieniu. Będzie miał bliznę na nadgarsku już na zawsze. Tak długo jak ich znajomość będzie trwała, tak długo owa szrama będzie przypominała Sakurze o jej winach.
Westchnęła ciężko.
            - Spróbuję – szepnęła. – W końcu jestem bardzo samolubną osobą.
            Poczuła, jak Sasuke obejmuje ją prawym ramieniem. Nie powiedział nic, jakby jej odpowiedziedź zupełnie go satysfakcjonowała. Chociaż ona osobiście nie rozumiała z czego mógł być zadowolony. Lecz nie kwestionowała w żaden sposób jego zachowania. Tak było dobrze, a nawet idealnie.
            Głośne i szybkie pukanie do drzwi rozległo się po pokoju Sasuke. Jednak im nie spieszyło się ze zwróceniem na nie swojej uwagi. Gość był nieproszony, nawet jeśli sam sądził inaczej. Silne walenie w drzwi zamiast maleć, zwiększało się, a mocne dzwięki odbijały się echem w uszach studentów.
            Sakura zadarła głowę do góry spoglądając tym razem z ufnością w kare tęczówki mężczyzny.
            - Otwórz, to chyba ważne. Ja i tak będę się zbierać. Zasiedziałam się – powiedziała spokojnie, ocierając dłonią załzawione poliki, a kąciki jej ust uniosły się subtelnie.
            Sasuke jednak nie poruszył się ani o krok. Spoglądał na nią z obawą. To nie było tak, że jej nie ufał. Ale bał się, że po wyjściu z jego pokoju zmieni zdanie, a dane przez nią słowo straci na swojej wartości. Też był egoistą. Widać, łączyło ich o wiele więcej niż oboje sądzili.
            - Nie zrobię tego – westchnęła różowowłosa, odwróciwszy wzrok na widok za oknem. – Nie stanę się po raz kolejny marionetką w ich rękach. Już nigdy nie zrobię tak jak mi zagrają. Będę walczyć – oznajmiła twardo, zaciskając dłonie w solidne pięści. Potrzebowała znaleźć w samej sobie reasekuracji i automotywacji, która zapewniłaby ją, że nie podda się. I jak na zawołanie, ta wredna, irytująca cząstka niej zwana również pospolicie alter ego, postanowiła się odezwać.
            Idiotko! Pierwszy raz ktoś oprócz Ino, Tsunade i twoich rodziców w ciebie wierzy!!! W-A-L-C-Z!!! Niech bracia Mori przekonają się na własnej skórze, że zadarli z niewłaściwą osobą!
            Kolejne uderzenie w drzwi spowodowało, iż Sakura podskoczyła w szoku. Z szeroko otworzonymi oczami przeniosła przestraszony wzrok na drzwi. Komuś wyraźnie piekliło się aż nad to. Nim zdążyła ponownie poprosić Sasuke o wpuszczenie natręta, ten otwierał już klamkę.
            - WRESZCIE! DŁUGO... Sakura? – Rozczochrany Suigetsu stał w progu w starym, podbrudzonym ketchupem podkoszulku i szortach w kratę. Palcem jak przed kilkoma dniami zaczął wodzić pomiędzy przyjacielem i kobietą znajdującą się w głębi pomieszczenia. – Mam pieprzone deja vu – stwierdził bez ogródek przecierając sobie oczy.
            Sasuke jednak nie zamierzał przejmować się Suigetsu i jego skojarzeniami. Skierował się w stronę biurka, z którego chwycił dwa zeszyty i jedną z grubszych książek, po czym w mgnieniu oka ponownie powrócił do drzwi.
            - Na oko masz cztery godziny na powtórkę przed egzaminem – oznajmił chłodno wciskając znajomemu przedmioty.
            - Zdąże – powiedział z dziwną pewnością siebie, zaczynając się odwracać na pięcie, lecz wtedy zatrzymał się i raz jeszcze spojrzał na siostrę Daichiego. – Wszystko w porządku Sakura?
            - Yhy – mruknęła przytakując spokojnie.
            Nie była chyba zbyt przekonująca, gdyż Suigetsu jeszcze przez dłuższą chwile miał na niej zawieszony swój wzrok. Lecz nie powiedział już nic. Sakura nie wiedziała, czy to przez Sasuke, którego mimiki twarzy nie była w stanie dostrzec, czy też może przez jej opłakaną osobę, ale Suigetsu skinął bez słowa głową i podążył korytarzem do swojego pokoju.
            Sasuke po zamknięciu drzwi odwrócił się w jej stronę.
            - Nie wiedziałam, że masz dzisiaj egzamin – powiedziała dobitnie, przygryzając w speszeniu dolną wargę. Jeszcze niedawno sama była studentem, teraz jednak ten przywilej musiała zawiesić, by móc pomóc bratu i odciążyć rodziców, dlatego rozumiała, co znaczy egzaminacyjna presja.
            - Nie przejmuj się tym – machnął dłonią, jakby to było nic, ale ona uważała inaczej.
            - Pora już na mnie – ponowiła swoje słowa sprzed kilku minut, zakładając na bose stopy trampki, którym przydałoby się pranie. Palcami zwinnie zaczęła zasznurowywać buty, kiedy usłyszała jak Sasuke wypowiada jej imię. Mogłaby godzinami słuchać jak imię, które nadali  jej rodzice, wydobywa się z jego ust. Ta subtelność. Ta miękkość.
            Uniosła wzrok dostrzegając, że Sasuke zasiadł na biurowym krześle pół metra przed nią.
            - Hm? – zagaiła, tuż po przeczyszczeniu gardła chrząknięciem.
            - Nie przepracowuj się. Nie martw się o pieniadzę, one poczekają. Nie są mi obecnie potrzebne.
            Chciała się z nim kłócić, ale wiedziała, że to nic nie da. Małymi kwotami zamierzała oddawać mu dług, jaki powstał u niego wbrew jej woli. Była mu wdzięczna za ten chwilowy ratunek, jednak to było zaledwie osamotnione koło ratunkowe na niespokojonym oceanie zmartwień.
            - Mówię poważnie – zaostrzył ton, widząc pojawiający się grymas na jej twarzy.
            Nie odpowiedziała. Wzruszyła ramionami i po zaciągnięciu ostatniej kokardki, chwyciła za swoją torbę.
            - Nie przeforsowuj ręki i powodzenia na egzaminie – powiedziała podchodząc do drzwi.
            - Gdzie idziesz?
            Sakura zdziwiona jego pytaniem odwróciła się ze zdziwieniem w jego stronę.
            - Wiesz, że oni są w Konoha. Wiesz, że czają się po kątach. Wiesz, że w każdej chwili mogą coś ci zrobić. Więc dla świętego spokoju powiedz, dokąd idziesz – przymknął powieki,  niepozwalając Sakurze zatopić się w głebi jego spojrzenia.
            Wiedząc, że nie patrzy uniosła zadziornie kącik ust do góry. Sasuke nie był łatwą osobą do rozgryzienia. Był kłopotliwy i rzadko kiedy wyjawiał wprost swoje chęci i pragnienia. Wbrew pozorom był skrytą osobą. Ale jej wydawało się, że pomału zaczynała go rozgryzać. Wystarczyło zaledwie zamienić wiesz w jego wypowiedzi na wiem i pojawiał się zupełnie nowy kontekst.
            Wzięła głęboki oddech.
- Idę do szpitala, później będę rozglądać się za jakąś pracą na pełny etat, a na koniec pójdę do siebie – powiedziała ze stoickim spokojem, a jej ramiona poruszyły się mimowolnie.
            Sasuke otworzył powieki od razu wzrokiem odszukując różowowłosą.
            - Dopiero co ci grozili, a ty zamierzasz wrócić do tamtego mieszkania wieczorem i jak gdyby nigdy nic położyć się spać? – spytał hardo, zaciskając mocno szczękę. – Nie ma mowy – wtrącił, nim ona zdążyła zareagować. – U Ino pewnie nie będziesz chciała zostać, ani u swoich rodziców, więc zostań tu, ja mogę spać u Itachiego na kanapie. Wystarczy, że powiem słowo strażnikom na dole, a nie wpuszczą do akademika żadnego z braci Mori. Możesz się tu zaszyć na tak długo, jak tylko chcesz.
            Usta Sakury rozchyliły się w szoku. Nie spodziewała się takiej propozycji z jego strony, ale miał rację i właśnie za to go nienawidziła. Chciała być samodzielna, jednak wszystko wokół niej zabroniało jej otworzyć własne skrzydła. Była niczym ptak, któremu ciągle ktoś podcinał skrzydła.
            - A mogę powiedzieć nie?
            W odpowiedzi Sakura jedynie dostrzegła jak łobuz, który zawładnął jej sercem, obdarza ją swoim diabelskim uśmieszkiem.
            Zdecydowanie nie mogła.

~***~

Nie takiej reakcji Ino spodziewała się ze strony Itachiego i on doskonale o tym wiedział. Nie obwiniał za to - w końcu prawda była taka, że z Chikaru rozeszli się właśnie przez zbyt dogłębne planowanie przyszłości. Ale było - minęło. Od tamtego czasu minęło dużo czasu, a teraz z Ino po prostu zaliczyli wpadkę. I oboje byli przerażeni persepktywą zostania rodzicami za kilka miesięcy. Jednak nie zamierzał zostawiać nikogo na lodzie przez własną głupotę. Byli nieostrożni – oboje - i teraz musieli wziąć odpowiedzialność za swoje pochopne czyny.
Zdażyło się. Wpadli jak miliony innych ludzi na całym świecie. I nie było już odwrotu.
- Idziesz? – spytał stojąc w drzwiach pokoju Ino, spoglądając jak ta przekłada zawartość jednej torebki do drugiej.
- Już, już – odparła, zarzucając czarną torebkę na ramię i pośpiesznym krokiem zaczęła kierować się ku niemu. Z komody chwyciła jeszcze za kluczyki samochodu i telefon i wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. – Gotowa – oznajmiła, uśmiechając się do Itachiego szeroko.
Został z nią. Został z ich dzieckiem i teraz tylko to się liczyło.
Czując jak Itachi chwyta ją za dłoń, jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Była tak cholernie szczęśliwa teraz! I już nie mogła się doczekać, aż wszystko wypapla Sakurze przy świeżutkiej kawie! Na ciepłe ploteczki ze strony przyjaciółki również czekała! Ino czuła, że dostanie ostrą reprymendę za zostawienie jej wczoraj sam na sam z Sasuke w szpitalu, zwłaszcza w takiej niezręcznej sytuacji. Ale warto było! Nawet jeśli Sakura nie do końca tak uważała.
Ale wychodząc z akademika jej dobry humor wyparował w mgnieniu oka. Wyrwała swoją dłoń z uścisku Itachiego i pośpiesznie zrobiła dwa kroki do tylu, ponownie odzyskując schronienie w budynku.
- Zapomniałaś... – zaczął, jednak widząc blednącą twarz dziewczyny od razu się zaniepokoił. – Co się stało? Źle się czujesz?
Ino jednak nie zareagowała na jego pytania. Uniosła dłoń i palcami zaczęła dotykać dolnej wargi. Oczy nie mogły płatać jej figla! Pomimo iż spotkała go tylko raz, była w stanie rozpoznać jego osobę z daleka. Po tym, co wyrządził jej przyjaciółce nie była w stanie go nie zapamiętać. Był w Konoha, co sama Sakura potwierdziła. Tylko co robił tutaj?
- Ino powiedz coś do cholery – wtrącił ze złością Itachi, nie rozumiejąc jej zachowania.
Wreszcie uniosła przerażony wzrok.
– On tu jest. Miyavi jest przed akademikiem – szepnęła w strachu.
Itachi uniósł brew. Słyszał już o nim i nigdy nie było to nic dobrego. Ino zdążyła wdrożyć go w kilka faktów, ale bez żadnych szczegółów.
- Ten Miyavi od Sakury? – spytał z konsternacją.
Ino pośpiesznie zaczęła przytakiwać.
- Ona mnie ostrzegała Itachi. Ostrzegała mnie przed nim i jego bratem. Ponoć jego brat Ma.. Maa coś tam, wypowiedział moje imię podczas ich ostatniej rozmowy! Groził mi Itachi! Kazała mi się trzymać cały czas ciebie, jeśli zaakceptujesz bycie ojcem – mówiła jak katarynka, a w jej oczach cały czas był wyraźny lęk.
- Ino zwolnij – powiedział, jednak nie zamierzał traktować jej słów jako zwykły żart.
Był świadkiem, jak ktoś gonił Sakurę przez park, czego skutkiem było wpadnięcie pod koła jego samochodu. W dodatku sprawa Haruno i tak śmierdziała na kilometr.
- Gdzie on stoi? – zapytał, widząc, że Ino skupiła na nim całą swoją uwagę.
- Na parkingu przy czarnym samochodzie, ale patrzy się w dziwnym kierunku – odparła, obejmując się rękoma za brzuch.
Itachi przytaknął. Ścisnął ramię Ino, a następnie ponownie wyszedł z pokaźnego gmachu akademika.
Nie wierzył temu, co widział. Mężczyzna, którego obawiała się Ino i który zarazem był eks Sakury, jaki wpakował ją w solidne kłopoty – on nie był mu obcy. Wspomnienia sprzed kilku lat zaczęły pojawiać się w jego myślach jak niechciany gość. Poznał go. Poznał jego brata Makuro. Poznał również ich ojca.
Tamtego feralnego dnia Sasuke nie było w domu, był na obozie. On natomiast miał przerwę od studiów na pierwszym roku. Ich matka była na wyjeździe z pracy, co oznaczało, że w domu był sam z ojcem, który akurat tego dnia postanowił pracować ze swojego biura. Doskonale pamiętał moment, kiedy Fugaku przepytywał go ze spraw sądowych, który został przerwany dzwonieniem służbowego telefonu ojca.
Dwadzieścia minut później troje członków rodziny Mori wraz z Madarą wkroczyli do gabinetu Fugaku. Itachi nie został z niego wyproszony, tak jak chciał brat jego ojca. Fugaku chciał by jego syn był obecny przy tej bezsensownej rozmowie, jak sam to powiedział.
Itachi nie mógł bardziej podzielać zdania ojca. Ta konwersacja rzeczywiście była bezsensowna.
Madara wraz z Akihito Mori chcieli, by kancelaria Uchiha reprezentowała rodzinę Mori przez długie lata. Chcieli najlepszych, lecz Fugaku stanowczo odmawiał. Nawet Madara nie był w stanie zmienić podjętej przez niego decyzji. Dla Fugaku nie było żadnego “ale” czy “jeśli”. Gdy tylko propozycja została mu przedstawiona, nie zastanawiał się nawet, od razu powiedział stanowcze nie.
Na późniejsze jego pytanie, dlaczego nie przyjął tak dobrej oferty pracy, Fugaku odpowiedział dobitnie:
- Nazwisko Mori przynosi same kłopoty. Zapamiętaj to dobrze, Itachi.
To była jego ostatnia rozmowa z ojcem, zanim Sasuke stracił panowanie nad kierownicą i spodował śmiertelny wypadek.
Itachi badawczym wzrokiem zaczął przyglądać się Miyaviemu, który na szczęście nie wiedział, że był obserwowany; cała jego uwaga była skupiona zupełnie gdzie indziej. Itachi zmrużył oczy, dostrzegając jak były chłopak Sakury wyciąga telefon z kieszeni i wykonuje tajemnicze połączenie. Czuł wiszące w powietrzu kłopoty.
Miyavi po chwili raz jeszcze spojrzał w punkt, który tak bardzo go zainteresował, po czym wsiadł do swojego samochodu i odjechał.
            Widząc, jak czarny samochód znika na horyzoncie, Itachi powrócił do holu, gdzie nadal znajdowała się roztrzęsiona Ino. Dla dobra jej i dziecka nie zamierzał jednak mówić jej wszystkiego.
            - Chodź. Pojechał już – oznajmił ze spokojem.
            Ino odetchnęła z ulgą.
            - Sakura jak się o tym dowie, to zbzikuje – powiedziała pośpiesznie, po czym chwyciła Itachiego za dłoń.
            Uchiha ani na chwilę nie wątpił w jej słowa.
            - Najpierw chodźmy do lekarza, a później sam z nią porozmawiam.
            Blondynka przytaknąła i pozwoliła wyprowadzić się z uniwersyteckiego akademika.
            Idąc przez parking Itachi starał wyłapać się punkt, w który był wpatrzony jeszcze przed chwilą Miyavi. Widząc otwarte na oścież okno w pokoju brata, wiedział, że się nie mylił – Miyavi Mori obserwował przez dłuższy czas to, co było widoczne przez okno Sasuke. Jego młodszy brat był w swoim pokoju, co do tego nie miał wątpliwości. Nawet jeśli jemu się to nie podobało, to Sasuke został wypisany ze szpitala po wczorajszych dobrych wynikach.
            Itachi miał dziwne przeczucie, że tak jak Sasuke wiedział, kto majstrował przy jego hamulcach.

~***~

Stan Daichiego poprawiał się, jednak lekarze nadal zwlekali z decyzją o wybudzeniu chłopca ze śpiączki. Kolejną rozmowę na ten temat mieli podjąć dzisiejszego wieczoru i Sakura nie mogła się jej doczekać. Łudziła się, że lekarze tym razem podejmą według niej słuszną decyzję i zaczną wybudzać Daichiego ze śpiączki farmokologicznej. Cała procedura zajmowała wiele dni, a im szybciej zaczn, tym szybciej wreszcie będzie mogła dostrzec zieleń jego oczu.
- Przyniosłam ci kawę – powiedziała Mebuki, podając jej kubeczek z maszyny.
Sakura odbierając napój uśmiechnęła się do matki w podzięce i przeniosła wzrok ponownie na śpiącego brata znajdującego się po drugiej stronie szyby.
- Znasz osobę, która zapłaciła za szpital Daichiego, prawda?
Nie chcąc okłamywać rodzicielki przytaknęła po chwili.
- Nie martw się, oddam mu sama całą kwotę w swoim czasie – powiedziała stanowczo, przypominając sobie słowo jakie dała Sasuke nad ranem.
- Nie chcę, byś znowu wpakowała się w jakieś kłopoty, Sakura. Wczoraj wybiegłaś tak szybko, a później nie odbierałaś telefonów, że nie wiedziałam już, co mam myśleć.
- Nie martw się, mamo – powtórzyła Sakura z westchnięciem. – W nowe kłopoty się nie wpakowałam. To... przyjaciel zaoferował swoją pomoc – zapewniła matkę, upijając łyk gorącej kawy.
Mebuki wydawała się pogrążyć w chwilowe zamyślenie.
- To tamten chłopak, mam rację?
Sakura odstawiła plastikowy kubek na krzesło, kawa była jeszcze zbyt gorąca.
- Sasuke, tak?
- To tylko przyjaciel. – Nie było sensu w zaprzeczaniu, gdy prawda wyszłaby na jaw już na dniach. Zresztą jej matka była bystrą kobietą.
- Masz bardzo hojnych przyjaciół – stwierdziła Mebuki. – Ale nikt nic nie chce za darmo, Sakura.
Sakura wywróciła oczami i spojrzała prosto na matkę.
- Nawet jeśli zapragnie za to czegoś w przyszłości, to jest już mój problem, mamo. Chociaż raz mi zaufaj – powiedziała z wyrzutem.
Jednak zdawała sobie sprawę, że jakiekolwiek zaufanie straciła u matki, gdy tylko trafiła do aresztu w Kyoto. Ich stosunki z dnia na dzień zmieniły się z dobrych na lodowate.
- Chcę ci ufać, Sakuro. Chcę. Ale na to musisz zapracować.
Sakura zaczesała włosy do tyłu. Naprawianie zerwanych więzi nie było takie proste, jak z początku sobie wyobrażała.
- Wiem – odparła, siadając na wolnym krześle.
            Sasuke miał rację – musi walczyć, inaczej nie będzie w stanie spojrzeć w oczy włąsnych rodziców. Teraz, wiedząc, że to przez nią Daichi jest w tak ciężkim stanie, to i tak była katorga.
            - Jakieś wieści odnośnie apelacji? – podjęła temat pani Haruno.
            Mina Sakury stężała. Nie była zbyt chętna do tego typu rozmowy.
– Oprócz tego, że jest za trzy tygodnie, to nic.
            Sama również chciałaby poznać więcej szczegółów, na przykład strategię Kakashiego, jakiej zamierza użyć w starciu z Madarą i Obito Uchiha. Nawet Tsunade milczała, co ją nieco niepokoiło.
            - Pani Mebuki Haruno? – spytała nagle kobieta, która właśnie do nich podeszła .
            Sakura od razu spojrzała na nią z myślą o nowym lekarzu, który przyszedł ich poinformować o decyzji odnośnie wybudzenia Daichiego ze śpiączki, lecz jej strój wyglądał zbyt poważnie jak na dyżurującego lekarza. Sakura zmrużyła nieprzychylnie oczy, bacznie lustrując nieznajomą kobietę. Wyglądała na miłą. Zbyt miłą jak na gust Sakury. Krótkie kasztanowe włosy ledwo co dotykały ramion, a czarne tęczówki były skupione na Mebuki.
            - Tak, to ja.
            - A pani to? – wtrąciła chamsko Sakura, podrywając się na równe nogi. Miała cholernie złe przeczucie co do tej wizyty.
            - Rin Nohara – powiedziała wyciągając dłoń ku rodzicielce Sakury. – Chciałabym z panią pilnie o czymś porozmawiać. Może przejdziemy do kafejki na piętrze niżej?
            - Mamy już swoją kawę. O co chodzi? –  Sakura ponownie weszła w zdanie rodzicielce.
            - Sakura – skarciła ją matka, nie rozumiejąc do końca zachowania córki. – Co w ciebie wstąpiło?
            - Droga garsonka. Świecące pantofelki. Skórzana torebka. Fryzura zrobiona nie u byle kogo. Prawniczka? Czego chcesz? – syknęła, stając krok przed matką.
            Rin zaśmiała się pod nosem.
            - Nie, nie jestem prawniczką. Kiedyś o mało nią nie zostałam, ale to jest długa historia.
            - I nie na temat – skwitowała Sakura machnięciem ręki. – Jak nie prawniczka, to kto?
            Kobieta wzięła głęboki oddech, wyraźnie nie czując się komfortowo w zaistniałej sytuacji.
            - Ty musisz być Sakura – westchnęła. – Jestem z opieki społecznej, muszę poważnie porozmawiać z twoją mamą i byłabym wdzięczna gdybyś się nie wtrącała.
            - Opieka...? – spytała z rozwartymi szeroko oczami. Poruszyła się, chcąc zmniejszyć odległość pomiędzy nią a nowo poznaną co kobietą, gdy niespodziewanie Mebuki ułożyła dłoń na jej ramieniu, zatrzymując ją.
            - Pani ma rację, Sakuro. Przed chwilą powiedziałaś, żebym nie martwiła się o twoje problemy, więc proszę, ty nie martw się o moje i twojego ojca – powiedziała z udawaną stanowczością, którą Sakura od razu przejrzała. – Zgodzę się na rozmowę, ale wolałabym ją odbyć bardziej prywatnie.
            - Jak pani sobie życzy. Mój samochód jest na parkingu, a moje biuro pięć minut stąd, jeśli to pani odpowiada – powiedziała Rin, spoglądając ze spokojem na Sakurę i jej matkę.
            - Mamo...
            - Ja to załatwię, Sakura. Ty zajmij się swoim życiem.
            Sakura jednak nie chciała tego słuchać. Nie chciała zostawać tu sama, kiedy jej matka będzie rozmawiać z nieznajomą im kobietą o ich rodzinie.
            - Pani Rin – syknęła w wściekłości. – Nie zabierzecie go moim rodzicom. Prawda? Nie zrobicie tego! Niech pani mi to powie! – powiedziała z desperacją za oddalającą się matką i urzędniczką.
            Mebuki nie odważyła się odwrócić i spojrzeć na córkę, doskonale przeczuwając jakim torem potoczy się jej rozmowa z Noharą.
            Rin, która była świadkiem już tysięcy takich rozmów miała więcej odwagi.
            - Chciałabym móc ci to obiecać, ale nie mogę. Takie procedury są... skomplikowane – oznajmiła i jak gdyby nigdy nic oddaliła się wraz z jej rodzicielką.
            Sakura kompletnie nie rozumiała, co właśnie się stało. Jeszcze chwilę temu rozmawiała w miarę spokojnie z matką, a teraz ta zniknęła gdzieś z urzędniczką z opieki społecznej, by rozmówić się na temat ich sytuacji finansowej, a także Daichiego. Wiedziała, jaki będzie wynik tej rozmowy i nie rozumiała, jak jej matka mogła być aż tak spokojna. Mogli zabrać Daichiego w każdej chwili, a Mebuki nie zaszlochała ani razu. Była... była silna.
Otarła oczy, które ponownie zaszły łzami, przyrzekając sobie, że nie będzie już płakać. Obiecała walczyć i tak też będzie. Nie da im zabrać brata. Nie pozwoli, by jej rodzice stracili kolejne dziecko, gdy jej własny żywot leży pod znakiem zapytania.
Będzie walczyć.


      Czterdzieści minut później kroczyła pośpiesznym krokiem przez korytarz na ostatnim piętrze głównego budynku uniwersytetu Konoha. Nie minęła chwila, a uniosła dłoń i zapukała pewnie do drzwi Tsunade. Po usłyszeniu donośnego „wejść”, chwyciła za klamkę i weszła do środka.
            - Sakura? Wszystko w porządku? – spytała Tsunade, zerkając na nią znad laptopa.
            - Chcą zabrać Daichiego! – powiedziała zdesperowanym głosem, lecz nie zapłakała. Była ponad to. Da radę. Będzie walczyć. Obiecała to Sasuke i przede wszystkim sobie. Nie będzie zwykłym, pospolitym tchórzem, który poddaje się bez walki.
– Kobieta z opieki przyszła do szpitala i zabrała mamę na rozmowę! Oni go zabiorą, Tsunade! Nie możesz im na to pozwolić!
            - Uspokój się Sakura. Weź głęboki oddech i powiedz dokładnie, co się wydarzyło. Raz jeszcze – oznajmiła poważnie Tsunade, zamykając laptopa.
            Tak też zrobiła. Powiedziała wszystko, włącznie ze stoicką postawą rodzicielki, która do tej pory była dla niej zagadką, ale to już wolała pozostawić dla samej siebie.
            - Chcę Daichiego, Tsunade. Nie pozwolę go im zabrać. Nie mogą tego zrobić. Oni jeszcze bardziej się załamią – mówiła drżącym głosem, zaciskając mocno pięści wzdłuż ciała.
            Tsunade milczała. W konsternacji przygryzała paznokieć, ani na chwilę nie spuszczajac wzroku z Sakury. Przez dłuższą chwilę nic nie powiedziała, zastanawiając się nad nową sytuacją. Nawet ona nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Wreszcie po dłuższej chwili kontemplacji wstała ze swojego skórzanego krzesła, wyminęła biurko i podeszła do Sakury układając dłonie na jej obu ramionach.
            - Wiem, że to, co teraz powiem, nie spodoba ci się za grosz, ale idź do domu i odpocznij. Ja to załatwię i postaram się dowiedzieć czegoś jak naszybciej, a jak tylko będę coś wiedzieć od razu do ciebie zadzwonię.  Porozmawiam z Kakashim i sie odezwę. Obiecuję, więc się nie martw. Nie zabiorą Daichiego – powiedziała, a Sakura wiedziała, że te słowa nie przyszły jej lekko.
            - Tsunade... – zaczęła, przełykając głośno ślinę. – Ja wiem, że to jest ich sprawka. Zapłacą mi za to. Powiedz Kakashiemu, że będzie miał moją pełną kooperację. Nie pójdę do więzienia za coś, czego nie zrobiłam. Nie pozwolę im dłużej robić z mojego życia piekło. To Makuro potrącił Daichiego, sam mi to powiedział i mam świadka, który też to słyszał. Będę walczyć, Tsunade. Nie pozwolę im na krzywdzenie bliskich mi osób. Będę walczyć – oznajmiła stanowczo z zadartą głową, ledwo powstrzymując się od płaczu. Ale już nie będzie płakać.
            Płacz nie będzie władał jej życiem, nie będzie jej codzienną monotonią.
Koniec z pieprzonym tchórzostwem/
- Idź do domu i bądź pod telefonem.
Sakura nie kwestionowała. Jej zaufanie leżało w tej chwili w Tsunade i nie zamierzała nigdy w nią wątpić.
- Będę czekać – powiedziała i zaczęła wycofywać się z gabinetu Tsunade. Stojąc jednak przy drzwiach ,odwróciła się raz jeszcze w stronę starszej kobiety i otworzyła swoją torbę. – Chcę, byś coś przekazała Kakashiemu. Nie wiem, czy to mi w jakiś sposób pomoże. Boję się, że zaszkodzi, ale niech on o tym zadecyduje – dodała, kładąc na półce pamiętnik, z którym nigdy się nie rozstawała.
- Jeszcze jedno – zagaiła Tsunade, nim Sakura zdążyła zniknąć za drzwiami. – Ta urzędniczka przedstawiła się jakoś?
            Sakura przytaknęła.
            - Rin Nohara.


~***~

            Od kilku minut przechadzał się w te i z powrotem pod gabinetem swojego wykładowcy, czekając na jego powrót. Od razu po ukończonym egzaminie przyszedł tu, chcąc się z nim rozmówić, ale po Kakashim nie było ani śladu. W oznace niecierpliwości po raz kolejny spojrzał na zegarek i warknął pod nosem. Nie miał nawet pewności, czy Kakashi w ogóle pojawi się jeszcze dzisiaj się na uniwersytecie, a co dopiero w swoim gabinecie. Biorąc pod uwagę, że jest sesja, recepcja budynku świeciła pustkami, więc nawet nie miał okazji nikogo się spytać.
            Przeklnął siarczyście pod nosem, wkładając prawą rękę w kieszeń. Nie miał innego wyjścia, musiał czekać mając nadzieję, że Kakashi jednak zjawi się w swoim biurze. Po zrobieniu kilku kolejnych kroków opadł na najbliższe krzeszło i wbił wzrok w tablicę ogłoszeń wiszącą naprzeciwko. Nie było żadnych ciekawych informacji, jedynie wieści ze świata prawników i najciekawsze batalie sądowe sprzed dekady.
            Odgłosy głośnej konwersacji wybudziły go z chwilowego zamyślenia. W mgnieniu oka zerwał się na nogi.
            - Wyniki egzaminów dopiero za trzy tygodnie, Sasuke. Nic tu teraz po tobie – oznajmił Kakashi, zbliżając się szybkim krokiem do swojego gabinetu. Tuż przy nim znajdowała się Tsunade, która wyraźnie była czymś poddenerwowana.
            - Nie chodzi o egzamin. Chodzi o Sakurę. Chcę pomagać w jej sprawie – powiedział twardo.
            Tsunade przystanęła w zdziwieniu, wymieniając się z Kakashim niezrozumiałym spojrzeniem. Hatake przed kilkoma dniami pokazał jej krótkie esej, który Sasuke napisał tuż po tym, jak Kakashi przedstawił na swoim ostatnim wykładzie sprawę Sakury. Był interesujący. Jednak była pewna duża przeszkoda, która uniemożliwiała mu dołączenie do tej sprawy.
            - Idź do domu Sasuke. Nie jesteś w stanie pomóc – stwierdziła Senju, kiedy Kakashi w międzyczasie otwierał drzwi. – Ta sprawa jest zbyt skomplikowana, po za tym musimy brać pod uwagę  twoją personę. Jesteś Uchiha, a to może bardziej pogorszyć jej sytuację bardziej niż pomóc.
            Sasuke parsknął złowieszczo pod nosem, nie kupując tej bajeczki. Zacisnął mocno palce prawej dłoni w solidną pięść, nie zamierzając tak łatwo odpuszczać.
            - Czemu tak bardzo interesuje cię ta sprawa? – wtrącił Kakashi, widząc zaciętość wymalowaną na twarzy studenta. To widok, który chciał widywać częściej.
           - Mój ojciec, a później ty, sensei nauczyliście mnie, że prawo to prawo. Nie można go naginąć w swoją stronę, kiedy tylko nam się to spodoba. Nie można się nim bawić i faworyzować majętne osoby ponad zwykłych ludzi, którzy nic w rzeczywistości nie zrobili. Madara i Obito nagminnie naginają prawo i robią wszystko, by ich klienci, nawet jeśli winni,wychodzili z tego poprzez zrzucanie winy na innych, niewinnych. Ukrywają zbrodnie i ich przewinienia tylko dlatego, że sporo im za to płacą. To jest zwykła pieprzona hipokryzja, którą ja zamierzam zakończyć. Chcę pomóc przy tej sprawie nie tylko ze względu na cholerny prestiż, bo to jest sprawa do wygrania i ty Kakashi doskonale o tym wiesz. Chcę pomóc, bo wiem o tej sprawie więcej, niż mogłoby się wam wydawać. Jestem świadkiem w tym, że Sakura nie miała nic wspólnego z morderstwem Satoru. Jestem świadkiem w tym, jak Makuro Mori groził dzisiejszej nocy jej, mi i wszystkim jej bliskim osobom. Jestem świadkiem tego, że ten sukinsyn przyznał się do potrącenia z premedytacją Daichiego. Hamulce w moim motorze również nie popsuły się same z godziny na godzinę – dokończył, ukazując zagipsowaną ręke.
            Kakashi westchnął ciężko, lecz nie powiedział nic, pozwalając mu mówić dalej.
            - W dodatku wystarczy, że wykonam jeden telefon, a mam świadka, który był razem z Sakurą w Kyoto. Osobę, o której bracia Mori zapomnieli. Ich pech.
            - Arogancki tak samo jak Madara – parsknęła Tsunade.
            - To jest świeża arogancja tak bardzo pożądana w naszym prawniczym świecie – skwitował Hatake, otwierając szerzej drzwi swojego gabinetu. Tsunade weszła bez słowa, przeczuwając, co lada chwila oznajmi Kakashi.
– Wchodź Sasuke. Pewnie będziesz zainteresowany tym, że Obito wyciągnął bardzo brzydką kartę w naszym kierunku.
            Sasuke spojrzał pytająco w stronę swojego wykładowcy, wchodząc tuż za nim do jego biura.
            - Co masz na myśli? – zapytał, a złość automatycznie w nim wezbrała. Po wujach mógł spodziewać się wszystkiego.
            - Zaraz się dowiesz – powiedział tajemniczo, podchodząc do swojego biurka i układając na nim swój neseser. Kakashi zaczął wybijać doskonale znany sobie numer na telefonie stacjonarnym w trybie głośno mówiącym. Gdy sygnał łączący rozchodził się po pomieszczeniu, wszyscy milczeli oczekując, aż osoba po drugiej stronie odbierze połączenie. Kakashi zaczął opróżniać swój neseser z kilku teczek i zeszytu, który jeszcze nad ranem Sasuke trzymał w swojej dłoni.
            - Skąd to macie? – zapytał w zdumieniu, wodząc wzrokiem pomiędzy Kakashim a Tsunade.
            - Halo? – kobiecy głos odezwał się nagle w słuchawce, uniemożliwiając udzielenia Sasuke odpowiedzi na jego pytanie.
            Młody Uchiha słysząc głos swojej ciotki zmarszczył brwi, zupełnie nie rozumiejąc, co się dzieje.
            - Witaj Rin – przywitał się Kakashi, siadając bokiem na swoim mahoniowym biurku. Dłonią machnął na Sasuke, by zajął miejsce na fotelu obok. – Doszły mnie słuchy, że Obito wciągnął cię w swoje gierki. Nie sądzisz, że to nieładnie ze strony twojego męża? – Kakashi nie zamierzał bawić się z Rin w kotka i myszkę.
            Rin westchnęł po drugiej stronie słuchawki.
            - Mylisz się, Kakashi. To są dwie odrębne sprawy, które dotyczą jednej i tej samej rodziny – powiedziała.
            - Wybacz, Rin, ale to ty się mylisz. Jakie masz w ogóle podstawy na to, by rozważać odebranie praw rodzicielskich państwu Haruno nad ich synem?
            Sasuke zastygł w bezruchu. Chciał, żeby okazało się, że to tylko głupie przesłyszenie się z jego strony, nic więcej. Przez chwilę pomyślał, że jego wujowie nie mogli posunąć się aż tak daleko, ale szybko odgonił tę myśl, wiedząc, że prawda była zupełnie inna. Byli zdolni do wszystkiego i właśnie miał tego dowód. Sasuke poczuł jeszcze większą nienawiść w stosunku do braci jego ojca, którzy bez skrupółów oczerniali ich nazwisko. Nie dziwił się już, że Sakura na początku pałała do niego taką nienawiścią.
            - Nie odbiorę im praw rodzicielskich z dnia na dzień, Kakashi – oznajmiła ostro Rin. – Psycholog odradził tak drastycznych środków, biorąc pod uwagę stan dziecka. Za kilka dni lekarze rozpoczną proces wybudzania go ze śpiączki i pierwszymi osobami, które będzie chciał ujrzeć, na pewno będą jego rodzice, ale byłam zmuszona do ograniczenia ich praw na czas nieokreślony – wyjaśniła urzędowym głosem, a wszyscy zebrani doskonale wiedzieli, co to znaczyło.
            Państwo Haruno mogli odwiedzać syna tylko i wyłącznie w towarzystwie kogoś z opieki społecznej.
            - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Rin. Jakie masz do tego podstawy?
            - Kakashi, przychody państwa Haruno nie są teraz wystarczające na utrzymanie syna. Był notorycznie zaniedbywany przez swoich rodziców, którzy nie są nawet w stanie na opłacenie wydatków szpitalnych i późniejszej rehabilitacji...
            - Gówno prawda, ciociu – wybuchnął Sasuke, podrywając się z fotela i podchodząc bliżej biurka. Miał już serdecznie dość tego cyrku. – Masz przedawnione informacje. Wszystkie koszta związane z pobytem Daichiego w szpitalu i późniejsza rehabilitacja zostały opłacone wczoraj, więc przestań pieprzyć. Notorycznie zaniedbywany, mówisz? – parsknął śmiechem, nie wierząc swoim uszom. – Jak możesz tak mówić, skoro nigdy nie widziałaś go przed wypadkiem? W życiu nie widziałem weselszego dzieciaka! Przestań bazować na tym, co powiedział ci Obito, skoro nigdy nie spędziłaś z tą rodziną choćby minuty.
            Wszyscy zamilkli. Sasuke czuł na swoich plecach wzrok zebranych. Jego wybuch był dla Tsunade i Kakashiego ogromnym szokiem.
            - Teraz ty nie grasz fair, Kakashi, wciągając w to Sasuke – powiedziała wyraźnie zasmucona Rin.
            - Nikt mnie w nic nie wciągnął– wtrącił hardo Uchiha. – Robię to, co uważam za słuszne, a słuszne na pewno nie jest odebranie im Daichiego. Ani nawet prawomocne, do cholery, wyssaliście to z palca. Może zapytasz się swojego męża, kto w ogóle go potrącił. Wątpię, by spodobała ci się jego odpowiedź, jeśli w ogóle zechce powiedzieć ci prawdę.
            Tsunade w milczeniu podała Kakashiemu kartkę z krótkim pytaniem.
            - Spokojnie, Sasuke – powiedział uspokajająco Hatake, czytając uważnie notatkę Tsunade. – Rin, powiedz mi, jakie są szanse, by odwrócić waszą decyzję? Wnioskuję, że teraz chodzi tylko i wyłącznie o środki pieniężne, mam rację?
            Rin milczała dłuższą chwilę. Myślała.
            - Rozpocznę postępowanie o rozwiązanie sprawy zaniedbywania obowiązków rodzicielskich. Ale co do praw rodzicielskich to tak, chodzi o ich środki pieniężne. Nawet jeśli szpital i późniejsza rehabilitacja została już opłacana przez darczyńcę, to i tak ich przychody są obecnie mniejsze niż rozchody. Dopóki ich sytuacja finansowa się nie poprawi, nie mogę inaczej rozważyć swojej decyzji – oznajmiła swoim służbowym głosem. – A kolejna darowizna nie wchodzi w grę. Darowizny zawsze kiedyś się kończą – wyprzedziła kolejne pytanie, które cisnęło się Sasuke na usta.
            - Jakie są szanse na to, by ich córka przejęła nad nim opiekę? – zapytał nagle Kakashi.
            Sasuke wzdygnął się na wzmiankę o Sakurze. Czemu jej tu nie ma? Jak przyjęła te informacje? I co tu robi jej pamiętnik?
            - Kakashi, nie mówisz chyba poważnie. Sprawa dziewczyny jest przegrana, ona pójdzie do więzienia na pietnaście lat...
            - I tu się zdziwisz – wtrącił się jej w zdanie Sasuke, nie mając zamiaru dalej słuchać tych wszystkich oszczerstw. – Ona wyjdzie ze sprawy apelacyjnej jako wolna osoba. Mogę cię o tym zapewnić. Martwiłbym się jednak o twojego męża i jego brata. Najwyższa pora, by szala się przechyliła. Jakie są szanse, by Sakura po oczyszczeniu z zarzutów mogła uzyskać prawną opiekę nad swoim bratem?
            - Oboje postradaliście rozum – skwitowała skonfundowała Rin, która sama już nie wiedziała, co się dzieje.
            - Rin, odpowiedz na nasze pytanie – powiedział spokojnie Kakashi.
            - Jeśli, ale tylko jeśli zostanie oczyszczona z wszystkich zarzutów i będzie posiadała wystarczające środki pieniężne na utrzymanie siebie i brata, nie widzę żadnych przeszkód w powierzeniu jej opieki nad dzieckiem. Ale tylko jeśli spełni te kryteria – odparła.
            - W takim razie, Rin, możesz zacząć przygotowywać już odpowiednie papiery. Chcę, by najpóźniej dzień po ogłoszeniu werdyktu uniewinniającego Sakurę Haruno prawna opieka rodzicielska nad Daichim została przekazana właśnie jej. Na dniach zaczniemy dostarczać ci odpowiednie dokumenty świadczące o jej środkach finansowych, włącznie z adresem pod jakim zamieszkałaby ze swoim bratem. Nie zawiedź mnie, Rin. – Tsunade postanowiła wreszcie dorzucić swoje dwa grosze, które spowodowały ponowną chwilę milczenia ze strony żony Obito. Tsunade była dla Rin autorytetem sprzed lat.
            Tym razem jednak Kakashi nie pozwolił jej milczeć zbyt długo.
– Pozdrów ode mnie Obito, ale, jeśli możesz, pomiń w swojej rozmowie z nim naszą pewność siebie jeśli chodzi o wygranie sprawy apelacyjnej Sakury. Nie chcę, by znowu coś się stało. Na pewno nie chcesz, Rin by Sasuke wylądował w szpitalu z kolejną złamaną ręką albo, co gorsza, ze złamanym karkiem. Prawda?
            - O czym ty mówisz, Kakashi? – zapytała od razu Rin, a w jej głosie można było usłyszeć przerażone zaskoczenie.
            - Dowiesz się za trzy tygodnie. Póki co nie węsz i nie daj Obito ani Madarze odczuć, że interesujesz się tą sprawą bardziej niż oni ci na to pozwalają. Trzymaj się, Rin i uważaj na siebie – powiedział, po czym zakończył połączenie.
            Kakashi opadł na swój fotel uważnie przyglądając się Sasuke, który cały czas wpatrywał się w milczący telefon.
            - Nie mówiłeś, że coś cię z nią łączy – stwierdził z konsternacją.
            Sasuke spojrzał na wykładowcę kątem oka.
– A czy to ważne? – burknął.
            Kakashi nie odpowiedział, będąc zaskoczonym jego bezpośrednią odpowiedzią. Chwycił za pamiętnik Sakury i pokazał go Sasuke.
            - Czytałeś?
            Brat Itachiego przytaknął, wprowadzając ponownie w zdziwienie Kakashiego i Tsunade.
            - Skąd go macie? Nie rozstawała się z nim ani na krok. Nigdy. – Nie oskarżał nikogo, ale nadal nie potrafił zrozumieć, jakim cudem pamiętnik Sakury znajdował się w posiadaniu Kakashiego.
            Hatake spojrzał porozumiewawczo na Tsunade, która cały czas siedziała wygodnie w fotelu.
           - Nie wiem, co zrobiłeś, Sasuke, ale mam nieodparte wrażenie, że to ty maczałeś palce w nagłej zmianie w postawie Sakury. Zaczęła walczyć i nie zamierza dłużej utrudniać sprawy. Dzięki jej obecnemu nastawieniu i informacjom, jakie posiada, macie szanse wygrać tę sprawę. Więc nie możemy tego teraz spieprzyć. Ta dziewczyna wreszcie nam zaufała, nie możemy jej teraz zawieść – rzekła, przygladając się badawczo młodszemu synowi Fugaku.
            - Gdzie teraz jest? – spytał twardo. Nie miał pewności co do tego, w jaki sposób Sakura zareagowała na wieści o zawieszeniu jej rodziców w prawach rodzicielskich nad Daichim. Z tego, co wiedział, mogła nawet wpaść w stan katatonii. Wszystko mogło się wydarzyć.
            - Kazałam jej iść i odpocząć, teraz pewnie czeka na mój telefon. Ale nie musisz się o nią martwić, nie zamierza oddawać brata bez walki. Jest dość waleczna, jak przed chwilą wspomniałam – uśmiechnęła się pod nosem, po czym wstała z zajmowanego przez siebie miejsca. – Wierzę, że masz coś jeszcze do zrobienia, Kakashi.
            Hatake skinął, wrzucając pamiętnik ponownie do swojego nesesera.
            - Co powiesz na małą przejażdżkę do neografa, Sasuke? Yamato pewnie już tam na nas czeka.
            Sasuke nie protestował, wręcz przeciwnie, od razu powiedział, że chce jechać. Tego właśnie chciał, wejścia do sprawy Sakury jako jeden ze świadków i nie tylko.
            - Po drodze opowiesz mi jeszcze o tym kluczowym świadku, którego dla mnie masz – oznajmił, zapinając swoją teczkę.
            - Jest dość irytującą osobą i pewnie nie będzie chciał z tobą rozmawiać – powiedział bez przejęcia Sasuke.
            - W takim razie skąd pewność, że w ogóle będzie chciał rozmawiać? Nie możemy sobie pozwolić na stratę czasu, mamy tylko trzy tygodnie do rozprawy – wtrąciła ostro Tsunade z niepokojem.
            - Będzie rozmawiał. Będzie zeznawał, macie moje słowo. – Sasuke był pewny swoich słów jak nigdy.
            - Skąd taka pewność? – drążył Kakashi, kierując się wraz z Sasuke i Tsunade w stronę drzwi.
            - On zrobi dla niej wszystko. Nie pozwoli jej zgnić w więzieniu, zwłaszcza, że czuje się winny temu wszystkiemu – odparł.
            Tsunade zmarszczyła brwi, wychodząc na korytarz.
            - A to czemu?
            - Gdyby nie on, Miyavi nigdy nie zainteresowałby się Sakurą – parsknął.
            Kakashi po przeczytaniu pamiętnika Sakury domyślił się od razu o kim była mowa. Natomiast Tsunade jedynie przytaknęła, usatysfakcjonowana odpowiedzią Sasuke.
            - Kakashi, poinformuj mnie później, jak poszła wizyta u neografa, ja idę do swojego gabinetu i zadzwonię do Sakury – powiedziała i pożegnała się z nimi, po czym skierowała się w stronę windy.
            - Jak go znalazłeś? Według pamiętnika zniknął bez słowa – kontynuował Kakashi, schodząc z Sasuke pośpiesznie po schodach na podziemny parking.
            - Powiedzmy, że sam się znalazł. Zupełnie przypadkowo. Skontaktuję się z nim jeszcze dziś, tylko możemy mieć jeden mały problem, jeśli chodzi o jego osobę – powiedział, doskonale wiedząc, że Kakashi rozwiąże ten problem bez najmniejszego problemu.
            - Jaki?
            - Jest na świeczniku Morich tak samo jak Sakura. Nie mogą się dowiedzieć, że powołujemy go na świadka przed czasem.
            Kakashi skwitował to porozumiewawczym skieniem głowy.
            - Zostaw to mnie, dopilnuję, by chłopakowi włos z głowy nie spadł – stwierdził Hatake.
            Po chwili oboje znajdowali się już w samochodzie Kakieshiego, którym zaczęli kierować się w stronę sądowego neografa.
            Sasuke czując wibrujący w kieszeni telefon, wyciągnął go i zaczął odczytywać smsa. Uśmiechnął się zadziornie, widząc, kto jest nadawcą krótkiej informującej wiadomości. Z tym rozkazem Sakury nie zamierzał się kłócić. Skoro tak chce, to tak też zrobi.
           

~***~


           Dziwnie było dla niej otwierać drzwi od pokoju Sasuke pod jego nieobecność. Zapukała, lecz nikt nie otwierał, co oznaczało, że nie miała innego wyjścia, jak użyć zapasowego klucza, który wręczył jej, zanim wyszła.
            Tym razem nie zamierzała robić niczego pochopnie. Teraz będzie cierpliwa i zaufa osobom trzecim, na których może polegać.
            Czuła się jak złodziej, z tą różnicą, że ona posiadała klucz. Pokój Sasuke wyglądał dziwnie pusty bez jego osoby. Była tylko ona i jego przeklęte węże, od których trzymała się najdalej, jak tylko mogła. Sakura usiadła na biurowym krześle, na którym zostawiła go siedzącego przed kilkoma godzinami. Nie wiedziała, co ma robić dopóki nie wróci, o ile wróci. Perspektywa spania Sasuke na kanapie u Itachiego była dość kusząca, dopóki Sakura nie zdała sobie sprawy, że będzie zmuszona spędzić tę noc w samotności z gadami. A to już nie był kuszący prospekt. Siedząc tu zaledwie w towarzystwie kilku pełzających w terrarium gadów, dotarło do niej, że ostatnim, czego chciała, to zostać sama. Zwłaszcza teraz, kiedy prawa rodzicielskie nad Daichim znajdowały się pod znakiem zapytania.
            Wyciągnęła z kieszeni telefon i wysłała krótkiego smsa do Sasuke, informującego go, że nie śpi dziś na kanapie u brata, tylko na podłodze we własnym pokoju. Nie była to najlepsza zachęta na wspólny wieczór, ale wiedziała, że przyjdzie. Może nie od razu, ale pojawi się.
            Włączyła jego komputer, chcąc zabić czas na bezsensowanym przeglądaniu internetu, słuchaniu muzyki czy robieniu czegokolwiek, ale jej próba poległa w momencie, gdy zobaczyła okno oczekujące hasła. Komputer został wyłączony. W dłoni zaczęła bawić się telefonem, czekając cierpliwie na obiecany telefon od Tsunade. Nie zamierzała dzwonić do niej pierwsza, nie chcąc przez przypadek przeszkodzić w ważnej rozmowie. Ufała jej.
            Nie chcąc rozmyślać nad obecnymi kłopotami zbyt długo, odłożyła komórkę na biurko i wstała z krzesła, zaczynając rozglądać się dokładniej po pokoju. Puchary za wygrane wyścigi motocyklowe, wszystkie specjalne wyróżnienia rzucały się w oczy najbardziej. Był popularny. Nie dziwo, że uniwersytecka gazetka postanowiła opublikować artykuł z nimi w roli głównej. Widział go w ogóle? Nie pytała. Nie miała kiedy. Może zapyta go o to dzisiejszego wieczoru? Może po raz pierwszy odbędą ze sobą normalną rozmowę bez  krzyków, bez płaczu, która nie zakończy się w łóżku? Taka normalna niewiążąca rozmowa, tego jej trzeba; jak pomiędzy przyjaciółmi. Może tego wieczoru odważy się powiedzieć mu, że tak głupio, jak to brzmi, tak chyba coś do niego czuje.
            Uśmiechnęła się grymaśnie pod nosem, nie mając pojęcia, jak przejdzie jej to przez gardło. Przydałaby się butelka whisky. Duża. Najlepiej litrowa. Ale wtedy na pewno wylądują w łóżku.
           Przyglądając się tytułom książek na regale, przejeżdżała dłonią po ich grzbietach. Nie były to książki jej gustu, ale o gustach się nie dyskutuje. Nagle jej wzrok przykuła para kluczy znajdujących się tuż naprzeciwko niej. Niepewnie chwyciła za zawieszkę z numerem trzy. To był numer jej mieszkania. Sasuke powiedział jej, że Itachi wymienił zamki w jej drzwiach, ale klucze nigdy do niej nie dotarły, bo nie było okazji.
            Spojrzała za siebie na pusty pokój, przejeżdżając opuszkami palców po kluczach. Zerknęła na zegarek. Miała kilka godzin zanim zacznie się ściemniać i pewnie kilka godzin zanim Sasuke wróci. Biorąc pod uwagę brak czystych ubrań i innych swoich osobistych rzeczy, nie miała innego wyjścia, jak zajść do swojego mieszkania.
            Nie zamierzała łamać danego Sasuke słowa i tam zostawać na noc. Po prostu pójdzie, weźmie swoje rzeczy i wróci tu, mając nadzieję, że przed Sasuke. Ścisnęła w dłoni klucze i porwała z oparcia fotela torebkę i komórkę, po czym opuściła akademik.
            Droga do wynajmowanego mieszkania minęła jej szybciej, niż przypuszczała. Nie wiedziała, czy to tylko jej wyobrażenie, czy rzeczywiście tak szybko szła, ale cieszyła się, że będzie miała to za sobą jak szybciej. Wchodząc po betonowych schodach na piętro znajdujące się nad sklepem, jej telefon zaczął dzwonić. Czym prędzej wyciągnęła komórkę z kieszeni i odebrała, nie spoglądając na wyświetlacz.
           - Halo?
            - Gdzie jesteś? – Głos Ino rozległ się po drugiej stronie słuchawki.
            - Przyszłam zabrać kilka rzeczy ze swojego mieszkania. Co tam? Powiedziałaś Itachiemu? – spytała, wspinając się po schodach.
            - Tak, powiedziałam mu i... woooooow! Czekaj! Co ty właśnie powiedziałaś?
            Cała Ino, przeleciało Sakurze przez myśli, kiedy parsknęła śmiechem na reakcję przyjaciółki.
            - Później ci wszystko powiem, ze szczegółami. – Sakura wiedziała, że wspominając o szczegółach kupi tym samym Ino i jej nieposkromioną ciekawość. Słysząc, jak Ino wypuszcza powietrze do słuchawki, wiedziała, że znowu się nie pomyliła. – Więc? Co z Itachim?
            - Moje dziecko będzie miało tatę – oznajmiła ze szczęściem Ino.
            - A ty głupia bałaś się mu o tym powiedzieć – burknęła pod nosem z nutką śmiechu w swoim głosie.
            - Dobra, dobra. Nie wypominaj mi już tego. – Usłyszała jak Ino fuknęła niezadowolona z faktu, że Sakura jak zwykle miała rację w takich spawach. – Itachi ma do ciebie sprawę, a raczej musi z tobą o czymś porozmawiać – dodała nagle, zmieniając całkowicie swoją tonację.
            - Ze mną? O czym? – spytała zdziwiona, wchodząc przez otwarte frontowe drzwi na korytarz.
            Ciągnąca się cisza po drugiej stronie słuchawki nie wróżyła niczemu dobremu.
            - Ino – syknęła, podchodząc pod drzwi swojego mieszkania. – Mów. Już – rozkazała ostro, wiedząc, że przyjaciółka coś przed nią ukrywa. I tym razem Sakura wątpiła, by miało to coś wspólnego z ciążą Ino i jej związkiem z Itachim.
            Yamanaka westchnęła ciężko.
            - Ale masz nie bzikować, zrozumiałaś?
            - Ino, przeginasz. Mów co się dzieje. – Przez takie ciągnące się rozmowy z nią na pewno zwariuje prędzej niż później.
            - Dzisiaj rano widzieliśmy Miyaviego pod akademikiem. Nie wiem, co tam robił, ale Itachi chyba zna powód i prosił, bym się z tobą skontaktowała i poprosiła, byś przyszła do jego mieszkania, jak tylko będziesz mogła. – Sakura zacisnęła mocno szczękę. Ten dzień ze złego zamieniał się na coraz to gorszy.
            - A ty gdzie jesteś? – zapytała, starając się trzymać głos na uwięzi. Nie może dać Ino po sobie poznać, że się boi. Nie może. Nie chce.
            - Też u niego. Poszedł właśnie po coś do jedzenia i coś załatwić – powiedziała Ino. – Wszystko w porządku, Sakura?
            - Siedź tam i się nie ruszaj nigdzie sama. Za mniej więcej godzinę się do ciebie odezwę i podasz mi adres. Muszę się spakować i zanieść rzeczy do Sasuke. – Jak zwykle ugryzła się w język o słowo za późno.
            - Zamierzasz z nim zamieszkać?! – Ino wręcz eksplodowała.
            - Tylko się zaszyć na trochę. Nic wielkiego. On śpi na podłodze – westchnęła. – Dobra, przeciągasz, im szybciej to załatwię, tym szybciej do ciebie zadzwonię.
            Ino pomarudziła jeszcze chwilę do słuchawki, po czym zgodziła się z przyjaciółką i po krótkim pożegnaniu, rozłączyła się.
            Sakura pośpiesznie wrzuciła telefon do torebki i zaczęła ją przegrzebywać w poszukiwaniu fiolki z tabletkami a także nowych klucz do mieszkania. Dawno już nie faszerowała się przepisaną jej hydrokscyzyną, ale teraz nie potrafiła ich nie wziąć. Zbyt dużo działo się dzisiejszego dnia. Nawet jeśli postanowiła walczyć o swoje, to i tak potrzebowała pomocy ze strony specjalnych medykamentów, które mają za zadanie pilnować, by była osobą zdrową na umyśle. Połknęła trzy małe białe tabletki bez zastanowienia dwa razy.
            Odchylając głowę delikatnie do tyłu, wzięła dwa głębsze oddechy, przymykając powieki na ułamek sekundy. Nawet jeśli były to jej ostatnie tygodnie na wolności, chciała przewinąć kartki w kalendarzu, by był już dzień po sprawie apelacyjnej – chciała, by to wszystko się już skończyło.
            Przewracając klucze w dłoni, zdecydowała się wreszcie na włożenie jednego z nich do zamka. Mechanizm się poruszył, wydając z siebie ciche klik. Jednak gdy tylko ułożyła dłoń na klamce, poczuła jak ktoś inny układa swoją rękę na jej.
            Wstrzymała oddech.
            Znała ten dotyk dłoni. Znała te męskie perfumy. Znała ten głos, który zaczął szeptać do jej ucha.
            - Witaj, cheri. Tęskniłaś? – spytał subtelnie, zaczesując kosmyk różowych włosów za jej ucho.
            Sakura stała jak sparaliżowana, bojąc się zrobić jakikolwiek ruch. Bała się nawet odezwać.
            Miyavi delikatnie dotknął jej ramienia, odwracając ją pomału w swoją stronę. Naparł na nią całym ciałem, przyciskając ją do drzwi mieszkania, które wynajmowała. Przyłożył dłoń do jej policzka, czule gładząc jej miękką skórę. Swoimi chłodnymi niebieskimi oczami obserwował jej przestraszoną osobę. Uśmiechał się do niej jak kiedyś. Ten mały uśmiech, diabelski uśmiech, jeszcze przed rokiem znaczył dla niej wszystko. Teraz natomiast nienawidziła go. Kciukiem przejechał po jej dolnej wardze. Nie odrywając wzroku z jej szmaragdowych tęczówek przybliżył swoją twarz do jej.
           - Ja bardzo – wyszeptał łagodnie, po czym zachłannie wpił się jej usta, coraz mocniej przyciskając ją do drzwi.
            Całował ją namiętnie, jak za dawnych dobrych czasów. Znała te pocałunki aż za dobrze, kiedyś oddawała je z równym pożądaniem, pragnąc większej dawki jego pieszczot. Jednak zbyt dużo złego wydarzyło się pomiędzy nimi. Nie była w stanie oddać ani jednego jego pocałunku, na co on tylko czekał. Stała niczym manekin, gdy on robił z jej ustami, co tylko zapragnął.
            Miyavi po chwili oderwał się od niej z dziwnym błyskiem w oku. Wplótł dłoń w jej włosy, po czym nachylił się nad jej uchem.
            - Powiedz mi, cheri..., Jak długo mnie zdradzasz? – wychrypiał urażonym głosem.
            Sakura nie zdążyła zareagować. Miyavi szarpnął za klamkę i wepchnął ją do środka, zatrzaskując za nimi głośno drzwi.
            Popełniła błąd. Nie powinna była w ogóle tu przychodzić. Nie powinna była nigdzie wychodzić sama. Była głupia sądząc, że może się ochronić w starciu z braćmi Mori. I teraz przyszło jej zapłacić za swoją głupotę.
            Usłyszawszy dzwięk zamykanego zamka, wiedziała, że była w potrzasku. Tylko on i ona. To równanie tym razem nie skończy się dla niej dobrze, nie miała nawet co się łudzić. Miyavi nie będzie już obchodził się z nią ostrożnie. Sakurze pozostawało tylko prosić, by nie posunął się za daleko...

Od Autorki: Oops, zasłużyłam na ruzgę w tym roku, prawda? :3 Rok temu zaserwowałam wam Terapię Wstrząsową, a teraz… TO! Pewnie chcecie mnie teraz zabić, prawda? Ale pamiętajcie są Święta! A w Święta to okres w którym się sobie nawzajem wybacza! :3 Czy moje winy zostały odkupione? *pretty please* (BC: Ta, odkupione. Po tym, co im zaserwujesz w następnych rozdziałach na pewno. :P)
            Muszę wam podziękować!!!! Ponad 300 tysięcy odwiedzin! *______* Mój dzień stał się o wiele lepszy gdy to ujrzałam *_____* Chciałabym podziękować każdemu czytelnikowi z osobna, bo bez was ta liczba nie byłaby możliwa ;)
            A teraz, panie i panowie, chciałabym z całego serducha złożyć serdeczne świąteczne życzenia Bożonarodzeniowe. Miłej rodzinnej atmosfery przy Wigilijnym stole, prezentów, z których będziecie zadowoleni, miłoooości. A dla wszystkich podróżujących na Święta, bezpiecznej podróży i gumowych drzew ! :)
            To jest moje ostatnie pożegnanie z wami w 2014 roku *chlip, chlip* Bezpiecznej Sylwestrowej Zabawy i nie chlejcie zbyyyt dużo! :)
            Raz jeszcze Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku i czego sobie jeszcze tam zażyczycie :)

BC: A ja Wam życzę cierpliwości i jakiegoś wewnętrznego psychicznego przygotowania na rok 2015 z kolejnymi rodziałami shannaro, bo, jak widzicie, będzie gruuuuuuuuuuuuuubo i Miku bardzo dobrze to wykorzysta. :D
Rozpierdoli Wam mózgi, TAK!
Więc życzę Wam miłego odpoczynku od tego i naprawdę mocnego psychicznego przygotowania, bo w następnym rozdziale (albo w następnym po następnym) będzie coś, co zrzuci Was z krzeseł jak nigdy dotąd!
Nie moge się doczekać tej miazgi. :33
PA!



47 komentarzy:

  1. A... i już dawno miałam spytać...
    DLACZEGO MASZ TAKI ZBOCZONY PASEK Z MJUZIKIEM MIKU?!

    Kondziu wie?
    ZBEREŹNIKU?!

    OdpowiedzUsuń
  2. PRZECZYTAŁAM W MINUTE, BEJBEEEEE! KURS SZYBKIEGO CZYTANIA, JOŁ!

    Dupa! Ja mam specjalne względy i rozdziały pojawiają się u mnie przedpremierowo, lalalalalalalalalalal! ZAZDROŚĆCIE MI! tirururururu.
    Wybacz, musiałam się polansować xD ALE PRZYNAJMNIEJ ZAKOŃCZENIA NIE ZDRADZIŁAM!

    No więc... my tu pitu-pitu, a skomentować trzeba!
    To już ustaliłyśmy, że Sakura zostanie zgwałcona, a Sasuke się wścieknie i rozpierdoli system i tak oto, zakończy się shannaro - bardzo optymistycznie, seksem między Sakurą I Sasuke, bo Sakura tak bardzo kocha Sasuke, że nawet fakt, iż została zgwałcona z zachowaniem szczególnego okrucieństwa nie zabije w niej pożądania do Sasuke ;o

    No dobra...

    Shannaro zakończy się tak, że będzie ją macał, Sasuke na to wlezie na chatę i pomyśli, że ona tego chciała i rozpierdoli ich obu...

    Albo tylko jego i przyjedzie policja, ktorą Ino wezwała, bo bała się o Sakure, bo długo do niej nie przychodziła, i aresztują Sasuke i Sakure, bo będzie miała w torbie - włożoną przez Miyawiego, kokainę! ;O I oboje pójdą do paki i będą wysyłać sobie listy miłosne! <3

    Albo... Sakura po prostu ucieknie i poleci się seksić z Saskiem, powie mu potem co sie wydarzyło i Sasek rozpierdoli kolesia, bo będzie tak bardzo zazdrosny!

    Albo... Sakura napisze potajemnie esemesa do Sasuke, a ten wsiądzie w samochód z uszodzonymi hamulcami i się zabije!

    Albo to Ino napiszę esemesa do Sasuke bo będzie się martwił, a ona wsiądze za kółko i zginie....

    Albo...
    Nie wiem co jeszcze. Moja wena twórsza w tym momencie umarła xd

    Jedno jest pewne! DOWIEM SIĘ JAK PRZYLECĘ, NANANANANANA <3 WYCIĄGNĘ Z CIEBIE WYSZYŚCIUSIENIENIENIEŃKO!

    Co do Ino... Kocham jej wątek <3 Kocham ją całą. Jest wspaniała!

    Diichiego do tej pory traktowałam z przymrużeniem oka - niby był, niby fajnie, spoko, luz, ale nie absorbował mojej uwagi tak jak wątek np Ino, czy samej Saki. Traktowałam go trochę jako zapychacza, ale teraz to naprawdę był królem rozdziału! W sensie nie jego postać sama w sobie, ale wydarzenia z nim związane. Ta opieka społeczna - RIN - to masakra jakaś! Kołek do trumny, aż autentycznie byłam wściekła... bo to są takie tragiczne sytuacje. Jak opieka społeczna już się uweźmie na jakąś rodzine to wszystko wywlecze nawet jak nic nie będzie i głównie takie rodziny przegrywają. A najgorsze jest to, że przynajmniej w polskich realiach opieka społeczna ujawnia się tam, gdzie potrzebna nie jest, a tam gdzie dzieci są bite, zaszczute, gwałcone.. tam gdzie brat swojego brata zamyka w zbitce desek i tam każe mu mieszkać bo jest upośledzony... no to kurwa nie ma procedur odpowiednich!

    Trochę się zdenerowałam, ale generalnie wątek bardzo emocjonujący! Wprowadził coś zaskakujacego do opowiadania, bo naprawdę... niech się ujawni osoba, która sie tego spodziewała, serio.;D Szok.

    Ale miałam ochotę cię zamordować jak skończyłam czytać... wiesz za co? Za to, że czekałam, aż będzie ta ich wspólna noc, a ty Sakurę wysłałaś do jej mieszkania - i ja od razu wiedziałam, że tam będzie Miyavi i ona już nie wróci i nie będzie seksów i chuj bombki szczelił... no depresja u Mitshie jak nic. ;CCCCCCCCCCCCC TAK ZACZYNAJĄ SIĘ HORRORY SAKURA! Nie otwieraj tych jebanych drzwi, jak ci szeleszczą tylko spierdalaj! Nie idź tam, gdzie cię mogę zabić, zgwałcić i przerobić na dywan... serio, nie-leź-tam! Nie idź też do ciemnego lasu, po to... żeby sprawdzić czy naprawdę widziałaś psychola z siekierrą czy tylko ci się wydawało tylko WSIADAJ W SAMOCHÓD I DZWOŃ W TYM SAMYM MOMENCIE NA POLICJE, HELLOŁ!

    No ale rozumiem, rozumiem... Sasuke zrobił z mózgu Sakury pasztecik, chwilowo... cóż się dziwić.. w końcu jest seksi xDDDDD

    No, too tyle jeśli chodzi o świąteczny komencik! <3 Nie ma nic wspólnego z świętami więc na koniec...

    (święta) (prezenty) (renifer) (japonia.. a nie, to laponia przecież ;O) (sasuke nago) (sasuke nago w kartonie) (sasuke nago w kartonie jako prezent dla miku, whahahaha) (choinka) (u nas śnieg nie pada a w shannaro?)

    No! Także tego... BUZIACZKI, BUZIACZKUSIE, BUZIOLKI I.... SZYKUJ SIĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Plusz bomki strzelil :D
      Moja droga ten komentarz w pewnych momentach to kabaret xd

      Usuń
    2. Mitshie nie bój się, Kondzik ma moje blogi obcykane xD Zwłaszcza za zabiera mi bezprawnie laptopa, włącza Chroma a mu się np. zakładka z Shannaro i NR włącza i tylko jest -> "Perlik, jak to wyłączyć?!" xD
      Obawiam się ciebie Mits! W każdej twojej spekulacji znajduje się śmierć! :O Jestem w szoku! :O Ja chyba wezmę igłę i nitkę i zawiąże sobie usta! xD

      Polly ja się już przyzwyczaiłam do takich komentarzy Mitshie :D

      Usuń
  3. To juz rok :O :O :O :O
    Jest cudownie, ale.. Co dalej?!?!!!!???
    Umrem :O
    Trzy
    Dwa
    Jeden
    Oddychaj
    Juz jest dobrze, Sasukee taki twardy, taki męski ;3
    Ide cwiczyc gruby tylek ~
    Wesolych Swiat Mikus <3
    Polly-chan ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam w szoku, kiedy zorientowałam się, że to już rok! :O
      Wesołych Świąt Polly! :)

      Usuń
  4. No to Miku poszalałaś, teraz pewnie nie będę mogła zasnąć. (Y)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez te perwersje everywhere odnośnie Sasuke, to komentarz "Sasukee taki twardy" wybrzmiał w moich myślał bardzo... No właśnie tak, jak teraz w Waszych. :D

      Usuń
    2. BC-redaktor MILCZ XDDDDDDDDDDDD

      Usuń
    3. Hej, ale to Mitshie zrobiła mi święta swoim komentarzem, jej wina! XD

      Usuń
    4. Już ja jej wysuszę łeb w przyszlym tygodniu za ten tekst! haha XDD

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten teges seksy-gwałty wyczuwam. ^^ I teraz czekać do następnego tak długo. Nie wiem czemu, ale pod wpływem tego rozdziału zachciało mi się znowu jechać na woodstock xD

    OdpowiedzUsuń
  7. PRZECZYTAŁAM!!!!!!
    JESTEM TAKA FAJNA!!! że aż wcale ;-;

    Tradycyjnie, zacznę od dupy strony, czyli w tym przypadku: jak Miyavi zrobi coś Sakurze, to nie żyjesz, Miku! Moim prezentem dla Ciebie będzie gościu z toporem! I tak - wpakuję go do świątecznego pudła!

    I w ogóle, ta cała Rin to się z choinki urwała, czy jak? :O
    Co ona sobie wyobraża, kurdee?!
    Normalnie mam ochotę wejść to tego opko i zasłonić Daichi'ego własnym cielskiem, krzycząc do Rin: "Wal się, kobieto! Nikt nie zabierze mi mojego chłopczyka od zwierzątek! Nie pozwolę i możesz mnie w tyłek pocałować!!". Oczywiście gdzieś tam pomiędzy padłyby jakieś (nie)grzeczne epitety, ale ćśśśś! :x

    Ekhem!
    A wracając do naszej Sakurci, to powiem tak: jeżeli Mori dotknie naszej Saki tam-gdzie-może-dotykać-ją-tylko-Sasiu, to wykastruję widelcem! Miejmy nadzieję, że Sasuke w magiczny sposób się tam zmaterializuje i jedną ręką (bo drugą ma przecież uszkodzoną) obije mu mordę! Bo ja, kurna, nie pozwalam! Albo! Pojawi się tam ktoś inny i chyba przeczuwam już kto, ale ja nic nie mówię :x

    Wiedziałam, że Itaś zaakceptuje ciążę Ino i bydom śmichy!
    No bo nie mogłabyś skrzywdzić tak naszej uroczej blondyneczki, no nie? :3

    Dobra, ja już kończę ten bezładny komentarz, bo jakbym rozpisała się bardziej, to byś się zaczęła zastanawiać, czy aby na pewno nie powinnam siedzieć u czubków, także ten... weny! I nie karz nam długo czekać na ciąg dalszy, bo chyba znasz to uczucie, kiedy ciekawość wyżera Cię od środka, jak świeżo kupiony Domestos, co nie? :>

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu wszyscy myślą o gwałtach? :O
      W styczniu będzie rozdział, ale jeszcze nie wiem którego xD

      Usuń
    2. Czemu? Bo to się samo nasuwa xD Ale zawsze może ją też skopać... Brrr! Już nie wiem, które gorsze! ;/

      Usuń
    3. Spokojnie, spokojnie - mam plan jak sytuacja pomiedzy Miyavim a Sakura sie potoczy juz od bardzo dawna :)

      Usuń
  8. ;__; Ten koniec,wow! Nie wiem czemu,ale jak tylko było powiedziane o tym,że Sakura idzie po rzeczy do domu przemknęło mi przez myśl "Coś się stanie,coś niefajnego",no i proszę!
    Bardzo fajny rozdział,mam jeszcze jakieś ostatki cierpliwości to dam radę do następnego roku :D Życzę Tobie wesołych świąt i udanego sylwestra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba uratowały mnie te ostatki cierpliwości, co? :) Również życzę wesołych świąt i dobrze spędzonego sylwestra :)

      Usuń
  9. Czytam od samego początku Twoje blogi ale ani razu nie skomentowałam. No ale tego poprostu nie da sie nie skomentowac ! Super !! Myslę ze Tsunade nie bedzie mogła sie dodzwonić do Sakurci i zadzwoni do Hatake i znowu wybawiciel wejdzie w akcję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Miło jest przeczytać coś od kogoś nowego :)

      Usuń
  10. miku-chan ten rozdział mnie ,,powalił'' jak miyavi zbliżył się do saki mam nadzieje że nic jej nie zrobi bo wiesz bo taki koniec to zapowiada normalnie gwałt ale jeśli nic jej nie będzie to masz szczęście bo jestem na tych dwóch braci tak wściekła tyle jej krzywdy wyrządzili a co do tych następnych rozdziałów to może jakaś 2 ciąża się szykuje wiem chyba się mylę ale to byłby szok . życzę ci wesołych ciepłych rodzinnych świąt szampańskiego sylwestra oraz weny na dalsze pisanie :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rownież życzę ci Wesołych Świąt :)
      Przyznam szczerze, że 2 ciąży nie planuje xD

      Usuń
  11. Kurcze..czytając ten rozdział miałam dziwne wrażenie, że to nie Ty to pisałaś . Chodzi mi o styl pisania. Powiem szczerze, że mimo tech wstrząsających wydarzeń rozdział czytało mi się naprawdę ciężko. Nie wiem, może tylko ja miałam take odczucie, ale ta notka bardzo różni się of poprzednich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu masz takie odczucie. Może to przez moją dłuższą przerwę w pisaniu, albo zbyt długie zagłębienie się w tekstach naukowych. Póki co dla moich oczu i mózgu, jest za wcześnie by przeczytać ten rozdział na 'świeżo' i zrozumieć o co ci chodzi, dopiero po kilku tygodniach bylabym w stanie cos bardziej zrozumiec. Dlatego, jesli jestes w stanie, moze napiszesz mi co wedlug ciebie zmienilo sie w moim stylu? :) Zawsze bedzie mi latwiej piszac kolejny rozdzial :) Bardzo dziekuje ze twoj komentarz i uwage :) Pozdrawiam

      Usuń
  12. Ja wiedziałam! Czułam to od momentu, w którym postanowiła iść do tego głupiego mieszkania! Chorera... Jak mamy kłopoty bo naprzykrza się nam psychopata z maniakalnymi zachowaniami, to oczywiście, że idziemy tam gdzie on spodziewa się nas znaleźć?! Kto by siedział bezpiecznie na dupie? Lepiej jest sobie problemów nazbierać.
    Hahaha, a tak serio to może ktoś Ci już to wcześniej w komentarzu napisał, ale ten rozdział jest zupełnie inaczej napisany! Nie żartuję, da się wyczuć różnicę pomiędzy tym a poprzednimi. No i oczywiście jest zniewalający! Ta końcówka jest napisana tak idealnie, że w ramkę oprawić i powiesić na ścianie ;). Było cudnie chociaż czytałam to wczoraj do około 3 (Nie wiem czy 3 to jeszcze w nocy czy już nad ranem? Chyba jeszcze w nocy...), a komentarz piszę dopiero teraz, więc widać jak mnie wcisnął w fotel ten rozdział ;p. Błaaagam, niech ona mu przypier**li jakąś lampą, patelnią, czymkolwiek! Chociaż nie wiem czy to było by na korzyść jej podczas rozprawy sądowej ^^" (ALE NALEŻY MU SIĘ!)
    Odmeldowuję się

    Astraothia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i smacznych świąt i wesołego karpia oczywiście! Mało bym o życzeniach świątecznych zapomniała... Nie dobra Astraothia
      WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

      Usuń
    2. Nawet nie wyobrażasz sobie Astraothia jak długo czekałam, by dojść do tego momentu <3 Sakura po prostu nie sądziła, że będzie mogła mieć konfrontacje z Miyavim w biały dzień, po za tym dopóki Ino jej nie powiedziala, ze widziala go, myslala ze jest nadal poza Konoha, tak jak Makuro jej to powiedzial xD
      Tak doslownie komentarz wczesniej ktos mi napisal ze rozdzial jest napisany w zupelnie innym stylu, ale jej/jego opinia zupelnie rozni sie od twojej, wiec teraz siedze nieco skolowana i drapie sie po glowie. Stylu specjalnie nie zmienialam, po prostu pisalam tak jak zawsze to robie :)
      To uderzenie patelnia jest kuszace xDDD

      Usuń
  13. Nie no serio ? W takim momencie? Oj lubisz nas dręczyć lubisz :)
    Natychmiast proszę usiąść i pisać następny rozdział... Najpóźniej chce go to końca tego roku, wcale nie zartuje :P
    Achhh i cóż mam zrobić żeby nie myśleć o tym jak to się dalej wszystko potoczy. Znęcasz sie nade mną :P
    Teraz będę zaglądać...znowu :)... Często czy przypadkiem rozdział się nie posuwa naprzód wiec mam nadzieje ze szybko się za niego zabierzesz i go opublikujesz żeby uspokoić moje nerwy :D
    A póki co życzę Ci wesołych i spokojnych świąt, góry prezentów i szczęśliwego nowego roku aby był udany, wesoły, pełen przygód i niespodzianek. Wszystkiego dobrego:*

    Amanda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohhh gdyby to bylo takie proste! Ale niestety nie ma szans, dzis Wigilia u mnie w domu, a od jutra zaczyna sie swiatezne chodzenie po bliskich znajomych z czego w rezultacie, na dobre do domu wroce w niedziele! A we wtorek Mitshie do mnie przylatuje na Sylwka... :( Nie ma jak niestety :(
      Ale od stycznia pewnie zaczne pisac, kto wie, moze uda mi sie napisac nastepny rozdzial, tak szybko jak te brakujace 55% tego rozdzialu? Oby! :)

      Ja rowniez zycze Ci zdrowych i Wesołych Swiat :)

      Usuń
  14. Wooooaahhhh!!! No to będzie ostra jazda! Nie mogę się doczekać >.< To mnie po prostu rozpierdala,Miku-san! Tak bardzobardzobardzobardzo zajebisty rozdział! Tyle emocji!Tyl agresji! Tyle...Poncho Sauce! A dziś danie dnia-polecamy Sakurę z Uchiha Sauce ^^ Wesołych,wesołych.Odpocznij ty wreszcie żebyś nam więcej rozdzialików pisała i na NR też <3 #justshannarothings

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaa Miku,kto śpiewa w playliście ? Sheeran czy ktoś inny,bo nie umiem powiedzieć ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?v=jgcvedFR690&list=FLx0XEq_m-6CKZVj1dgRinlg&index=1 To jest cover :D
      Danie główne mnie powaliło! hahaha xDDD
      Oooo Shannaro ma sój hashtag!! YEAH! <3
      #justshannarothings <3

      Usuń
  16. Aaaaa.... Masz wyczucie jak Polsat w reklamach, zakończyć w TAKIM momencie? (gdzieś widziałam takie porównanie i nie mogłam się powstrzymać). Aż głupio się przyznać, ale czytałam ten rozdział cztery dni. Tak cztery dni! może to debilne, ale nie chciałam, żeby się szybko skończył. Co tu się rozpisywać-czekam na następny. A właśnie jeszcze pijanego Sylwestra bo święta już są. Wielkie buziolleeee.... Czarnulaaaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie mega! <3 Znasz mnie Czarnula, wiesz już, że lubię przerywać w takich momentach. Chociaż przyznam szczerze, że korciło mnie by opisać w tym rozdziale jeszcze jak potoczy się akcja pomiędzy Sakurą a Miyavim, jednak czas nie był dla mnie łaskawy :)
      Sylwester pijany będzie! :D Wzajemnie! :)

      Usuń
  17. W sumie cały ten rozdział bardzo pozytywnie się zapowiadał. Sasuke przekonał Sakurę do pozytywnego myślenia, ta odzyskała chęć walki. No w końcu, ileż można użalać się nad sobą! Trzeba walczyć o swoje, hehe. :D

    Sasuke w sumie bardzo się postarał, idąc do Kakashiego i Tsunade, widać, że chce pomóc. JEEEJ <3 Tak się cieszyłam, że będzie mieszkał razem z Haruno i że może skończą znowu w łóżku, ale przecież musiałaś tak okropnie zakończyć tą notkę... :(((((((
    Co ją podkusiło, żeby wychodzić, no! Przecież Ino przez telefon wyraźnie dała jej do zrozumienai, że coś jest nie tak. BOŻE, moje myśli są coraz gorsze. A co jak on jej zrobi krzywdę? Już nie mówię o pobiciu, co jak ją zgwałci albo zabije!? O nie, tak nie może się stać! Nie możesz nam tego zrobić!!!! Chyba bym umarła. Mam nadzieję, że Sasuke szybko wróci i uratuje ją z opresji, chociaż na razie mało to prawdopodobne...

    Jak świetnie, że Itachi nie wyrzekł się bycia ojcem dziecka :33 God, wyobraziłam sobie takiego Itasia kupującego śpioszki albo kaszkę dla malucha. <33 Awwwwwwwwwwwwwww *,* Ciekawe jak dadzą mu na imię, haha. Dobrze, że chociaż tyle dobrego się wydarzyło!

    No i ta przeklęta Rin, na pewno to odebranie praw rodzicielskich ma coś do rzeczy z Obito i jego planami. Ech, tak bardzo współczuję całej tej rodzinie. Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. :/

    No i trzymam kciuki za Tsunade i Kakasia! Oby dali radę, bo inaczej będzie słabo...

    No cóż, wesołych świąt już ci nie mogę życzyć, ale za to szczęśliwego Nowego Roku, dużo sukcesów w pisaniu i prowadzeniu blogów, wydania książki oczywiście i wszystkiego, czego sobie zapragniesz. A, no i cudownego Sylwestra! :)

    Komentarz beznadziejny, bez składu i ładu, ale na telefonie tylko same takie mi wychodzą, wybacz xDDD

    OdpowiedzUsuń
  18. "- Witaj, cheri. Tęskniłaś?" - O ja nie mogę!!!!! - prawdopodobnie mój krzyk usłyszał cały blok :D Aż mi serce zamarło na chwilę :D Tak się wczułam, jakbym to ja była Sakurą :D

    Cieszę się, że Sasuke w końcu uczestniczy w sprawie Sakury :D Ach i ten jego bulwers na ciotkę :D A ta Rin to taka naiwna, niczego nie świadoma żona? :D Mam wrażenie, że Sakura czasami myśli jak blondynka (bez obrazy, nie chcę nikogo obrażać :D ) po cóż ona polazła tam, no? :D Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, który w jej przypadku nazywa się Miyavi :D Czemu nie mogę kliknąć w spis treści i odpalić rozdziału 25ego? T_T No czemu!? T_T

    Bardzo podoba mi się jak wykreowałaś postać Sasuke, niby taki egoistyczny i mroczny, ale także mający subtelniejsze i romantyczniejsze zagrania :D I postać Ino, bardzo mi przypadła do gustu, bo nie jest wykreowana na "sukę" tylko na zwykła kobietę, przyjaciółkę Sakury, będącą w związku z Itachim :D

    A teraz będzie nie "miło" T_T Literówka była oraz znak / zamiast kropki na końcu zdania :D Wybacz, musiałam o tym powiedzieć :) Zauważam takie "szczególiki" odkąd zaczęłam sprawdzać różne teksty, w sumie to mnie samą czasami to denerwuje :D

    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D

    Pozdrawiam, weny :D

    OdpowiedzUsuń
  19. A myślałam już, że rozdział zakończy się jakoś bardziej spokojnie ;D ;D
    A tu mi aż serce stanęło jak przeczytałam ostatni akapit!! Mam tylko nadzieję, że Sakurze uda się dać Miyaviemu porządnego kopa między nogi a sama ucieknie przez okno xD
    Raczej się to niespełni, mam tylko nadzieję, że przy okazji ten dupek nie nafaszeruje jej jakimiś narkotykami...
    A kolejny rozdział ma zawierać jeszcze więcej rewelacji!! Już nie mogę się doczekać ;)

    Zaczynając od początku. Super, że poznaliśmy reakcję Itachi'ego. Scena wyszła bardzo naturalnie.

    Sakura będzie walczyć !!!!! XD XD W końcu bracia Mori dostaną za swoje, nie zdziwie się jak wypadek Sasukei jego ojca to też ich sprawka ...

    Nie dość, że Daichi miał wypadek to jeszcze go zabrać rodzicom. ;/;/
    Zakończenie tego widzę tak : Sakura wygrywa rozprawę i jest wolna, przekazują jej prawa rodzicielskie i hajta się z Sasuke i opieka nie ma co się przyczepić jeśli chodzi o finanse ;D ;D - wiem szalony plan :P
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział super zresztą jak każdy nie mogę się doczekać następnego. A wgl kiedy możemy się go spodziewać?

    OdpowiedzUsuń
  21. Kurczę. Przyznam się. Normalnie nie czytam takich blogów. Zdecydowanie skłaniam się ku czemuś, co jest osadzone w świecie shinobi. Zawsze uważałam, że SS przeniesione do innej rzeczywistości traci coś ze swojego charakteru. Ale…

    I tu mnie masz. Wciągnęło mnie. Zaczęłam właściwie przypadkiem, z czystej ciekawości. A jednak Twój pomysł mnie nie odstraszył, wręcz przeciwnie. Przypadł mi do gustu.

    Przede wszystkim bardzo, ale to bardzo odpowiada mi Twój styl pisania. Jest zdecydowanie taki, jak najbardziej lubię, a Ty zdecydowanie jesteś utalentowana.

    Nie pamiętam czy miałyśmy już kiedyś okazję spotkać się w tej rzeczywistości, bo w czasie, gdy Ty zaczynałaś pisać, ja prawie zwijałam się z tego interesu. Chociaż jestem prawie pewna, że friends or foe kojarzę już z tamtych lat. Być może. A zmierzam do tego, że podziwiam takie osoby jak Ty, które potrafią być tak wytrwałe w tym, co robią. Pisać nieprzerwanie przez tyle lat? Naprawdę jestem pod wrażeniem.

    Jeśli chodzi o samo opowiadanie, Twój Uchiha zdecydowanie ma coś w sobie. Nie pomyślałabym, że polubię go właśnie w takim wydaniu, ale dokładnie tak się stało. Mamy też Naruto w wersji Breaking Bad… ;) I naprawdę wychodzi Ci to bardzo dobrze. Pomysł na fabułę świetnie się sprawdził, a co najważniejsze, wszystko ma ręce i nogi. Z przyjemnością mi się czytało. Cóż, pozostaje mi tylko powiedzieć, że czekam na więcej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Wybacz za tak późny komentarz, ale przez egzaminy trochę musiałam zmniejszyć aktywność jako czytelnik. Warto było czekać na 24. Znaczy spodziewałam się, że w końcu coś musi się stać ale i tak mnie zaskoczyłaś treścią rozdziału.

    Zacznijmy od Itachiego i Ino. Cóż, starszy Uchiha tak jak myślałam sprostał wymaganią. Mój Itach. Spodziewałam się, że tak będzie. Zerwał ze swoją była, bo nie chciał być w aż tak zoobowiązującym związku, ale od początku wydawał się rozsądny i odpowiedzialny, więc jak już wpadli to wiadome było, że zaopiekuje się Ino i dzieckiem, w końcu ją kocha. Chociaż nie powiem, odrobina zwątpienia się we mnie zrodziła.
    Jeśli chodzi o Rin, to w sumie nie jest chyba tak zła, szkoda tylko że stawia swoją opinie nie obiekcyjnie. Obito, to jednak ma tupet przekonywać swoją, urzędniczkę by zabrała dziecko od rodziców. Mam nadzieję, że Rin jednak podejdzie do tego profesjonalnie, i Sakura dostanie opieke nad bratem.
    W końcu Sasuke, może pomócw sprawie Sakury. Wierzę że Yamato i Kakashi ze współpracą Sasuke dadzą popalić tym sukinsyną i mowa tu o braciach Mori jak i wujaszkach Sasuke i Itachiego. Cóż, może się mylę, ale czy Obito i Madara nie mieszali palców w śmierci ojca Sasuke. Znaczy, wydaje się to dość podejżane, że wpierw przychodzą z propozycją do Fugoku, by reprezentować rodzine Mori, a potem ginie w wypadku. Po śmierci swojego brata, jednak współpracują z Mori. Już zafundowałaś nam niezłą listę popierającą teze, że oni przed niczym się nie cofną. Nie jestem pewna tylko kto czym w tej sprawie za sznurki, Mori czy jednak Uchiha.
    Sakura, postąpiła nie mądrze. Było przecież pewne, że w końcu będzie musiała stanąć twarzą w twarz z Miyavim. Nie wiem, jak to się skończy, znaczy raczej jej nie zabiją, bo przecież jest główną bohaterką. To spotkanie nie odbije się raczej dobrze na jej psychice i pewności siebie względem wygrania w sądzie. Apelacja zbliża się wielkimi krokami, a Mori wyciągają coraz to nowsze asy z rękawa. Wielu osobą mogą jeszcze zagrozić. Nie umiem sobie wyobrazić bycia na miejscu Sakury, jest bardzo odważna, daleko już zaszła, dużo przeszła i nadal nie poddałą się bracią Mori. Mam nadzieję że pamiętnik pomoże , tak samo jak nagranie Jugo. A niech te bydlaki gniją w więzeiniu.
    Ostanim fragmentem, wywołałaś u mnie ciary. Spodziewałam się, że może się coś tam zdarzyć, ale jednak nie byłam przygotowana na to.
    Śliczny szablon <3
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział jak zawsze cudowny twój blog jest zajebisty powiem ci że cczytałam go już z 50 razy i mi się nie znudził ale chciałam cię prosić i was wszystkich czy mogli byście zajrzeć na tego bloga ----------------> http://sasusaku-przygody-z-zycia-onet-pl.blog.pl/ został niedawno założony czy mam pisać dalej

    OdpowiedzUsuń
  24. Całe moje ferie zeszły na zarywaniu nocy (czy też ranka :c ) do 4-5 nad ranem! Tylko po to, żeby przeczytać to wszystko i jeszcze teras takie coś?! Oj, nie ładnie. Od niedawna śledzę twoje blogi i czuje, że moje życie nie ma sensu i jest nudne -.- pozdrawiam i czekam na kolejne! Mam nadzieje, że jak najszybciej! Bo tu połowa lutego... ;CC Płakam

    Kocham Itasia! Też chce z nim w ciąży ;cc Ciśnienie nadal mi skacze po końcówce! Ughtflsypt!

    OdpowiedzUsuń
  25. To tak. Generalnie gowno mnie interere, że były święta, bo były i już się skończyły :3
    Nie dość, że zabralas mi męża, zrobiłaś z niego ojca, to jeszcze on to zaakceptował. Moja Imaiowa dusza płacze rzewnie nad tym faktem. Tego chyba nigdy ci nie wybaczę.
    Ale przechodząc do sedna.
    ZONK
    Wiedziałam, że to się tak skończy. Po prostu wiedziałam... Jestem cholernie ciekawa, co się teraz stanie w tym mieszkaniu, bo zapowiada się, że Sasek nie wbije tam na białym koniu, robiąc za bohatera, więc może być bardzo interesująco. Zdziwiła mnie trochę jej reakcją - nie odepchnela Miyaviego, gdy ten zaczął ja bezczelnie całować. To takie do niej niepodobne.
    Strasznie się cieszę, że ciągle trzymasz się swojego wzorca Uchihy, że po przeczytaniu pamiętnika nie zaczął odstawiac jakiś dziwnych scen troski, współczucia czy litości. Chyba bym ci tego nie wybaczyla.
    Rozpisalabym się, ale mój htc nie jest stworzony do pisania dłuższych tekstów niestety. Na fejsie cię zaspamuje w najbliższym czasie i tyle :3
    Wiedz, że jestem, czytam i czuwam.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń